Strona 30 z 38

: 31 paź 2019, 14:22
autor: Lisia Mistyfikacja

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

– Nie ma skrzydełek? Jej też pewnie jest z tego powodu smutno. Latanie musi być superanckie! – Powiedziała, bo jak coś, dzięki czemu można skakać po chmurach, patrzeć na polany z góry może być niefajne? No nie może być! A ona co ma fajnego? No nic nie ma.
Pokręciła głową na pytanie Chmurki odnośnie Szafirka. – Nieee raczej nie jest, a szkoda! Bawilibyśmy się i bym ci go przedstawiła. – Uśmiechnęła się, bo bardzo jej się podobała owa wizja.
W dalszej części rozmowy, kiedy Nivis nieco posmutniała, jej koleżanka postanowiła ją pocieszyć w dość... Dziwny sposób jednak puchata kulka uśmiechnęła się lekko, chcąc pokazać, że jakoś sobie radzi z odejściem taty. Wiek smoków ją wspierało i czuła w nich wsparcie, zawsze się mogło być gorzej.
– O takich rzeczach się zapomina?
Zastanowiła sie nad tym i przechyliła łebek na bok. – Ja nigdy nie zapomnę, jak będę mamusią, że jestem mamusią. – I chcąc to okazać, postanowiła się jak najlepiej zajmować Puszkiem. Na wypalonej plaży było trudno o jakiekolwiek jedzenie, ale jeszcze jakieś znajdzie.
Słysząc, że mama Chmurki jest uzdrowicielem, uśmiechnęła się.
– To świetnie! Będzie mogła leczyć Puszka, jak będzie bardzo chory, ten upadek się nie liczył, zacznijmy od początku! – zaproponowała, zaraz delikatnie biorąc kamień w pyszczek, aby położyć go sobie na grzbiecie.
– Śnieg? Noo coś tam słyszałam. Na pewno będzie super w tym śniegu! – Rzuciła z uśmiechem, nie mogąc się doczekać. Była bardzo ciekawa.
– No! To trzymaj się Puszku. Idziemy poszukać pożywienia dla mojego dziecka. Znaczy dla twojego też coś znajdziemy, jak pójdziesz z nami. – Powiedziała, robiąc delikatne kroki, niestety nawet to nie pomogło, bo kamień zsunął się z jej pleców.
– No nieee! Puszku nic ci nie jest? – Zapytała, przysuwając pyszczek do szarego kamyczka. – Lepiej będzie, jak to ja będę ciebie trzymać... – Powiedziała, ponownie zabierając delikatnie kamyczka w zęby. Trudno jej było teraz mówić, mimo to niezbyt wyraźnie powiedziała, że już czas iść. Jednak to co się wydarzyło zupełnie na przeraziło. Zrobiła parę kroków wstecz przysuwając się do koleżanki.
– C-co się dzieje? Co to jest? Ja chce do braciszka... – Kamień wypadł jej z pyszczka i tylko go lekko przygarnęła do siebie. Nie wiedziała zupełnie co takiego do nich mówi ani kto to jest. Jej serduszko biło szybko, a sama była ogromnie przerażona. Naprawdę nie chciała już tu być. Jej wzrok podążał za każdym szelestem, nie wiedziała którędy ma uciec.
Przerażonymi ogromnymi ślepiami spojrzała na koleżankę licząc na to, że wie jak sobie poradzić z taką sytuacją.

: 31 paź 2019, 22:31
autor: Lawina Obłoków
-Nie ma, ale nie wygląda jakby było jej przykro z tego powodu
Nie wiedziała, czy o byciu tatą można zapomnieć, ale wydawało jej się, że można zapomnieć o wszystkim. Ona też czasami zapominała. Tylko nie o tak ważnych sprawach. Zaczęły zabawę od nowa, chociaż Puszek miał o tym chyba inne zdanie. Jej umysł zajęła myśl o wspomnianym kamyczku. Czy jeśli spadał z jej grzbietu, to był niegrzeczny? Ona się trzymała mamy, jak ta wsadzała ją na grzbiet. I Puszek powinien robić to samo. Co było z nim nie tak? Może był chory?
Bo my będziemy dobrymi mamusiami.
Pokiwała głową z przekonaniem. Bo innej opcji to sobie nawet nie wyobrażała. Zabawę przerwało im dziwne wycie.
Słyszałaś?
Zapytała, żeby się upewnić, że wcale jej się nie wydawało. Coś faktycznie wyło. Słyszała. W innym przypadku przecież by się nie wystraszyła. Chmurcia stanęła pewnie na łapach. Stała blisko bezskrzydłej, żeby dodać jej otuchy, kolejny raz tego dnia. Chociaż teraz z innego powodu. Poklepała ją lekko po główce i wyszczerzyła się. Szelest narastał, zupełnie jakby coś miało wyskoczyć z krzaków, ale nie zauważyła, żeby coś faktycznie wyskoczyło. W końcu kątem oka dojrzała COŚ. Obracała łeb, starając się nadążyć za tą dziwną smugą kolorów. Co tu się działo? Oczywiście, że próbowała to złapać. Nikt tutaj bezkarnie nie będzie straszył jej koleżanki! Ona się nie bała. Nie miała na to czasu. Zresztą… Czego miała się bać? Krzywda im się nie działa.
Ale dziwne!
Zaśmiała się w końcu i hopsała, starając się złapać uciekające kolory. Jednocześnie też przy tym wydawała dziwne dźwięki. Zwyczajnie całe zdarzenie potraktowała jako kolejną zabawę.
O! O!
Tylko tyle udało jej się wyłapać ze słów, które słyszały. Jak miała coś odpowiedzieć, to niech to COŚ wyraża się jaśniej! Jeszcze tylko brakowało, żeby miało pretensję, że nie potrafią go zrozumieć. Jakiś porządek tu musi być! O!
Dalej Nivis! Złapmy to! Nakarmimy tym Puszka i Paproszka!
Nie przestawała się śmiać, chcąc zachęcić do zabawy przyjaciółkę. Jak nie chce rozmawiać, to zrobią z tego karmę dla dzieci! O!

: 01 lis 2019, 0:38
autor: Dziki Agrest
Mimo zadanego im pytania i naprawdę wielkiej chęci otrzymania jakiejkolwiek odpowiedzi, samica skakała wokół nich jak głupia, nie zwracając jakiejkolwiek innej uwagi. Z jej pyska rozgległ się śmiech. Początkowo cichy, pózniej szalony, głośny, jakby opętany.
– ha! HA HA HAHAH HAH! – Ciągnął się zmieniając co chwilę tonację. – Złapać! – Odezwała się po chwili przerwy – Złapać! HA! HAHAHA! – Kontynuowała do czasu aż stanęła przed chmurką. Jej ciało rozmywało się na boki. Nie umiała być duchem, nie umiała przyjąć w całości swoich barw. W jednym miejscu zanikały, w innym pojawiały się. Można było dostrzec tylko barwy, te co wczesniej, czasem przestrzelone błękitem. No i fakturę futra. Nie było zle. Może nawet trochę uroczo? Puchate, prawda? Znaczy do czasu aż nie było widać wielkich, toksyczno pomarańczowych ślepi, które od czasu do czasu pojawiały się obserwując Wodne smoczyce.
– Kecami mist zami. Kecami uheri. – Szepnęła do siebie zatrzymując się w miejscu, tuż przed pyskiem Chmurki, być może najeżdżając na niego co jakiś czas swoim niematerialnym cielskiem. Przed młódką migały napiemiennie kły i ślepia, wszystko panicznie rozglądajace się na boki. Ale czy to smok? Wylądało jak smok? No własnie nadal nie do końca. – Uheri uheri uheri... – Szept, po którym nastała cisza. Jakby bestia rozpłynęła się w powietrzu.
– Kannomi uheri? – Wyszeptała, bardzo stanowczo do ucha Nivis, nei wiadomo jak i skąd nagle znajdując się za nią. Albo nad nią? Trudno było powiedzieć, a jeszcze trudniej zobaczyć. – Móc? – Dodała jeszcze bliżej, jakby dzwięk był wydany tuż za uchem młódki. Albo i w nim? W umyśle? Nie, słyszały to raczej obie.
Kolejne wycie rozdarło powietrze, pochodzące znikąd i zewsząd. Pardzo głośne, tym razem pozbawione emocji. Dopiero jakby teraz dotarło do niej, że umarła. Że naprawdę nie może wrócić. Że tamta bestia ją zabiła. To... koniec.

: 03 lis 2019, 10:57
autor: Lisia Mistyfikacja
Pokiwała głową na znak, że słyszała, choć po jej przerażonej minie można był wywnioskować to samo. Słyszała. Słyszała coś strasznego, ale nie wiedział skąd dochodzi to wycie. Nie podobało jej się to. Spojrzała na Chmurkę marszcząc nieznacznie czoło. To poklepanie po głowię trochę ją zdziwiło. Ona sie nie bała? Ale czemu? Przecież w razie czego nikt je nie obroni...
– Nie biegaj za tym... Wracajmy na tereny wody, proszę... – Wymamrotała starając się brzmieć naturalnie, bez grama lęku. Jedynie czysty rozsądek.
– Puszek woli zjeść jagody... – Stwierdziła nie mając ochoty łapać tego czegoś.
Ciągle wydawało jakies dziwne dźwięki, jakby mówiło ale w obcym języku. Poruszyła uszkiem i stanęła odważniej. Nie chciała być tchórzem, więc będzie chociaż udawać, że się nie boi.

: 03 lis 2019, 11:29
autor: Lawina Obłoków
Nie bój się Nivis, może chce się tylko pobawić? Zobacz jak fajnie ucieka. Zostańmy jeszcze trochę
Młódka śmiała się w ferworze zabaw. Nie widziała w tym zagrożenia. W końcu to coś nie miało powodów, żeby ich krzywdzić, prawda? Więc czemu miała się bać?
Zobacz, chyba rozumie niektóre słowa
Oznajmiła, kiedy udało jej się dosłyszeć „złapać”. Przy bliższym przyjrzeniu udało jej się dostrzec strukturę futra. A co jeśli to smok? Tylko taki wyjątkowo dziwny. Takiego rozpływającego się nigdy jeszcze nie spotkała. Przerażających ślepi smoczycy również się nie bała. W końcu ona też była dość specyficzna.
Mgiełko, nie rozumiemy co mówisz. Musisz wolniej i wyraźniej, a najlepsiej to tak jak my, dobra?
Powiedziała z uśmiechem, kiedy duszek był przed jej pyskiem. Miała nadzieję, że w końcu uda im się dogadać. Później smuga zaczęła mówić do Nivis, więc słuchała. Chciała zrozumieć. Wycie, które nastąpiło później, było inne od wcześniejszych.
Jak chcesz kolorku, to możemy się razem pobawić, umiesz rysować na kamieniach?
Tak, ona najchętniej bawiłaby się z każdym. I ze wszystkim.
Już się nie boisz Nivis? Może pouczymy TO mówienia? A jak myślisz? Co to jest tak w ogóle? Dziiiiwnie wygląda
Zaproponowała. W końcu mają okazję zyskać nowego przyjaciela! A przyjaciele są ważni.

: 06 lis 2019, 3:41
autor: Genai
// tylko karmię się delfinem, możecie zignorować

Gdy nastał moment, którego się obawiał, Genai nie zawiódł go w kwestii dostarczania pokarmu, choć fakt, że do ostatniej chwili trzymał go w niepewności, jakby nie wiedział – a wie! – że delfin obawia się polować na obcych wodach sprawił, że Muji z jeszcze większym oporem podszedł do swojego posiłku. Oddaliwszy się od smoka, żeby pokazać jak bardzo jest na niego obrażony patrzył na mięso, jakby zapełnienie nim żołądka były ostatnim co w życiu zrobi. Gdy już się do niego przekonał, połknął je na kilka razy, jak wygłodniały ptak i choć niemal zadławił się przy paru pierwszych kęsach, było to ryzyko mniejsze, niż opuszczanie gardy na czas delektowania się jedzeniem. Nie zadbał o resztki, dlatego wypłynęły niedbale na powierzchnię, z dala od brzegu, którego rzecz jasna się obawiał.
A potem znów wrócił do swojego smoka.


//zt

: 06 lis 2019, 19:03
autor: Lisia Mistyfikacja
W końcu na nieszczęście Chmurki mgiełka zniknęła. Sama Nivis rozejrzała się za latającym obłoczkiem kolorów, bo powoli nabierała chęci aby też spróbować porozmawiać z duszkiem.
– Chyba już sobie poleciało... może jeszcze wróci. – Powiedziała,ale i tak chciała jak najszybciej odejść z tego miejsca. Nie było Szafirowego, więc nie miały już co tu siedzieć. Może znajdą innego fajnego smoka do zabawy? Nie ma nic straconego. Plaża nie wyglądała na często odwiedzaną.
– Chodźmy już. – Uśmiechnęła się biorąc Puszka znowu w ząbki, aby już nie uciekał i razem z nową koleżanką wyszła z wypalonej plaży.

// ZT razem z Chmurką.

: 26 lis 2019, 10:14
autor: Lawina Obłoków
Historia lubi zataczać koło.
Siedziała na popiele, pogrążona w odczytywaniu kształtów obłoków. Leniwie przesuwały się po niebie, zakrywając jego błękit. Kiedy usłyszała nadchodzącą przyjaciółkę, skierowała łeb w jej stronę.
Nivis!
Podskoczyła radośnie, zaraz ocierając się o nią bokiem, szczerząc kły w uśmiechu.
Fajnie, że przyszłaś! Ja nabiorę doświadczenia, a ty nauczysz się super umiejętności. Niedawno Rucze mnie tego uczyła. Chcesz? Chcesz? Chcesz? Będzie fajnie!
Samiczki były coraz starsze. Najwyższa pora, żeby Nivis, teraz Filigranowa Łuska, nauczyła się jak rozwiązywać problemy. Mediacja była przydatną umiejętnością w życiu. Szczególnie w społeczności, jaką było stado. Ponownie usadziła zad na szarym prochu, spoglądając na rudą z góry. Kudłata zawsze była taka mała? A może to ona urosła? Chyba będzie musiała być nieco delikatniejsza w zabawach, jeszcze przypadkiem zrobi jej krzywdę. Taka drobinka. Istna kruszynka. Może słabo jada? Oj chyba będzie musiała pogadać z Fenem czy dobrze dbają o jej najlepszą przyjaciółkę.
Rozwiązywałaś już kiedyś jakiś problem?

: 26 lis 2019, 18:13
autor: Lisia Mistyfikacja
Podeszła do przyjaciółki. Znowu znalazły się na Wypalonej Plaży. Nie mogła sie powstrzymać od rozejrzeniem się za Szafirowym, jednak nie dostrzegła go pośród szarości. Jakby tego było mało, mgły ograniczały widoczność. Niestety tym razem też go nie spotkała. Ciekawe jaki teraz jest. Ona się bardzo zmieniła od czasu kiedy go poznała.
Uśmiechnęła się do Zachmurzonej, zaraz się śmiejąc kiedy ta zaczęła się z nią witać. Była zawsze taka radosna i pełna energii.
– Pewnie, że chce! Na pewno będzie ci dobrze szło. Mam nadzieje, że ja też nie zawiode. – uśmiechnęła się przysiadając na popiele naprzeciwko Chmurki. Nauka z koleżanką była zupełnie inna. Choć jak będzie naprawdę, zobaczy. Czy rozwiązywała już jakis problem? Raczej nie. Co więcej wiedziała, że może to być jej słaba strona, że rozwiązywanie problemów jest bardzo trudne.
– Jeszcze nie udało mi sie rozwiązać żadnego problemu. Chyba nawet nie miałam okazji. Noo albo nie zwróciłam uwagi, przepraszam. –

: 26 lis 2019, 18:54
autor: Lawina Obłoków
Ja wierzę w twoje możliwości!
Pokiwała łbem. Może i kudłata była bardziej wycofana, ale Chmurka wiedziała, że pod tym futerkiem skrywa się pewność siebie. Trzeba ją tylko odkryć. Wiedziała, że w tym małym ciałku, skrywa się wielkie serce. Obie chciały chronić innych. A skoro tak było, to dlaczego miała niby w nią wątpić? W Chmurce nadzieja umiera ostatnia!
Czemu przepraszasz? Głuptasek.
Zaśmiała się, po czym poczochrała ją po łebku.
To dobrze, że smoki w twoim otoczeniu się nie kłócą, nie? To hmm najpierw wytłumaczę ci, co to mediacja, chociaż pewnie już się domyśliłaś. Mediacja to taka sztuka rozwiązywania problemów, jak się tego nauczysz, to będziesz mogła sprawić, że oba smoki wyjdą z konfliktu zadowolone. Albo, chociaż mniej pokrzywdzone. Rozumiesz? Po prostu chodzi o szukanie kompromisu. Tak, kompromisu. Zapamiętaj to słowo, bo jest ważne.
Uniosła jeden szpon, kiwając przy tym poważnie głową. Kogo ona chciała oszukać? W jej postawie nie było nic poważnego. Nie zamierzała męczyć swojej pierwszej uczennicy powagą. Zresztą powaga zupełnie do niej nie pasowała. Była karykaturą powagi. Zaraz zaczęła szponem kreślić na ziemi wzory, opowiadając dalej.
Weźmy taką sytuację. Mieszkasz z innymi smokami, tak? Tak, więc załóżmy, że kompan Fena
Tutaj narysowała coś, co miało przypominać chmurnika. Cóż… Nie była dobra w rysowaniu.
Podkradł błyszczący kamień Koralowej. Co zrobisz w takim wypadku? Koralowa jest zła i smutna.
Kolejnymi ruchami narysowała kamień oraz Nanshe. Nawet zrobiła jej wąsy i smutną minkę, żeby na pewno było widać, kto to jest.
Fen nie wierzy, że to jego kompan, bo to dobry kompan, a dobre kompany nie kradną kamieni, tak? Spróbuj pomyśleć o rozwiązaniu problemu.
Dodała z uśmiechem, rysując jeszcze Fena. Na koniec oblizała czubek nosa i wpatrywała się w przyjaciółkę.
Wiem, że ci się uda, tutaj nie ma złych odpowiedzi.
Zagruchała, chcąc ją zachęcić.

: 27 lis 2019, 12:17
autor: Lisia Mistyfikacja
– To bardzo miłe z twojej strony, Chmurko. – Powiedziała niepewnie szczrząc kły w iście zakłopotany uśmiechu. Zwyczajnie zaczęła po prostu czuć niepotrzebną presję. Teraz jak jej sie nie uda, to nie dość, że obleje naukę, to podwójnie zawiedzie własną przyjaciółke, a bardzo nie lubiła zawodzić innych. Zresztą jak większość pisklaków. Spojrzała na Zachmurzoną. Przypomniała sobie rozmowę z Godnym o tym, że nie zna smoka, któremu imię by nie pasowało. Jej przyjaciółka była promyczkiem radości, a jednak nazywała sie Zachmurzona. Cóż... To przeciwieństwo było urokliwe i jakoś imię nie gryzło sie tak z osobowością Chmurki. Na pewno kiedy wszyscy będą utożsamiać "zachmurzone" z Chmurką, to nagle znaczenie tego słowa stanie sie przyjemniejsze. Tak to działało? Brzmiało sympatycznie.
Nie wiedziała, czy się nie kłócą. Czasami się nie zgadzali ze sobą, ale Nivis nie czuła sie jeszcze na tyle pewnie, aby się mieszać w nie swoje sprawy. W końcu co ona tam wie. Słuchała tłumaczeń przyjaciółki na temat mediacji. Brzmiało to super, ale jak podejmować odpowiednie decyzje? Historia którą przedstawiła jej Chmurka była dla Nivis dość trudna. Ponoć nie było złych odpowiedzi, ale Nivis zdawało się, że wszystkie były błędne.
– No więc... Cóż... Gdyby zdarzyła się taka historia, to zaproponowałabym Koralowej aby się upewniła czy przypadkiem go gdzieś nie zostawiła, chyba że widziała jak Chmurnik zabiera jej kamień. No i Fenowi zaproponowałabym aby go zapytał czy na pewno nie ukradł tego kamienia, bo różnie może być. Poprosiłabym Chmurnika, aby oddał kamień i jemu bym zaproponowała wyprawę w poszukiwaniu wspaniałego kamienia, który będzie tylko jego i nie będzie musiał kraść innych. Takie własne kamienie są znacznie wspanialsze niż te ukradzione, co nie? – Nie brzmiało to jak dobra odpowiedź, ale zapewne tak by zrobiła. Chciałaby umieć rozwiązywać problemy, ale czy tego właściwie dało się nauczyć?

: 27 lis 2019, 17:38
autor: Lawina Obłoków
Masz rację. Przy mieszkaniu z innymi, rzeczy czasami się gubią i nie ma co oskarżać innych. Twoje pomysły są dobre. Myślę, że gdyby taka sytuacja faktycznie się zadziała, to chętnie wysłuchaliby twoich pomysłów. Chmurnik oczywiście nie musi się przyznać, ale złapany na gorącym uczynku chyba by nie miał wyjścia.
Zaśmiała się pogodnie. Podobała jej się ta nauka i miała nadzieję, że Nivis również dobrze się bawi.
Masz rację. Kamienie, które znajdziesz samemu, są dużo fajniejsze i cenniejsze dla ciebie. Nawet jeśli dla innych nie zmieniają wartości.
Szponem zaczęła kreślić kolejne obrazki na prochu. Szybko pojawiły się na nim kolejne smocze twarze, więcej kamieni i wspomniany chmurnik. Na obrazku każdy był wesoły.
A dodatkowo zawsze mogą połączyć siły i znaleźć wspólnie więcej kamieni, prawda? Zawsze jest więcej niż jedno wyjście z sytuacji i straaaasznie cieszę się, że nie stanęłaś na jednym scenariuszu. Scenariusze można łączyć ze sobą, co stworzy kolejne rozwiązania. Gdyby taka sytuacja wyniknęła w prawdziwym życiu, mogłabyś też na bieżąco dostosowywać propozycje do członków problemu. Jestem pewna, że patrząc na reakcje innych, dałabyś radę znaleźć jeszcze więcej i więcej rozwiązań.
Zniżyła lekko łeb i polizała krótko przyjaciółkę w czoło, chichocząc przy tym. Miała rację, że będzie jej dobrze szło. Bezskrzydła szybko znalazła rozwiązanie, a nawet kilka. Nie miała też wątpliwości, że wiedziała, na czym mediacja polega. Większe wątpliwości miała co do swojego przekazywania wiedzy. Żółtooka była dość rozkojarzona i chaotyczna. Jej myśli biegły to do jednego wątku, to do drugiego. Czy na pewno przekazała wszystko, o czym Filigranowa powinna wiedzieć?
Nie wiem, czy na pewno nauczyłam cię wszystkiego, więc co powiesz na jeszcze jeden problem?
Jeśli samiczka się nie sprzeciwiła, to ogonem przetarła teren, robiąc sobie nowe miejsce na rysunki. Wydawało jej się, że w ten sposób łatwiej przekazać wiedzę. Obrazek miał przedstawiać kamienie. Głównie dlatego, że uwielbiała kamienie.
Mam tutaj kilka cennych kamieni. Spróbuj mnie przekonać, żebym się nimi z tobą podzieliła. Bo mediacji można użyć też do przekonania innych do własnych racji.

: 01 gru 2019, 19:33
autor: Lisia Mistyfikacja
Spojrzała zadowolona na uśmiechnięta buzie narysowanych przyjaciół. Uśmiech sam się cisnął na pyszczek samiczki. W praktyce faktycznie to mogłoby wyglądać zupełnjs inaczej, bo każdy szczegół często ma ogromne znaczenie, ale nawet jeśli jej pierwszy pomysł by nie pomógł, to bez wątpienia próbowała by dalej aż do skutku. Dopóki nie udałoby jej się rozwiązać problemu. W końcu trzeba sobie nawzajem pomagać. Słuchała Chmurki, która oczywiście miała racje. Tylko czy naprawdę nie ma złych odpowiedzi? Być może są te gorsze, ale w takim razie czy odpowiedziała lepiej czy gorzej? Trudno jej było to wywnioskować, ale skoro Zachmurzona była z niej dumna, to nie zamierzała myśleć negatywnie. Nie miała nic przeciwko kolejnemu pytaniu, wręcz przeciwnie. Zastanawiała się co tym razem smoczyca wymyśli. No i wymyśliła. Jak Nivis miała to zrobić? Spojrzała na Zachmurzoną. Zaczęła szukać jakiegoś powodu w głowie.
– Spróbuje... – Wzięła głęboki wdech i wydech.
– Bardzo potrzebuję tych kamieni Chmurka! Jeden ze smoków obiecał nauczyć mnie super rzeczy, ale zażądał ode mnie wartościowych kamieni. Niestety ja żadnych nie mam, a po prostu muszę się nauczyć, bo to wyglądało przesuperancko! Jak się naucza to ci pokaże, dobrze? –

: 01 gru 2019, 21:34
autor: Lawina Obłoków
Ona również była ciekawa co puchata wymyśli. I wymyśliła. Wyglądało na to, że Filigranowa załapała o co chodzi w mediacji. Teraz była tego pewna. Nie musiała jej dłużej przetrzymywać. W razie pytań zawsze będzie mogła się zgłosić do Chmurki. Przyszła piastunka zawsze wyciągnie do niej łapę kiedy ta będzie w potrzebie.
Świetnie! Wymyśliłaś problem, rozwiązanie go, a do tego udało ci się znaleźć też korzyść dla mnie. Myślę, że w takiej sytuacji chętnie oddałabym ci moje najcenniejsze kamienie. To korzystny interes. Teraz już wiesz co można osiągnąć mediacją. Jestem taka dumna! W życiu nie będziesz musiała problemów wymyślać, życie samo je pewnie wymyśli, ale teraz jesteś gotowa żeby je rozwiązywać. Jestem tego pewna.
Zamruczała z wystawionym jęzorem. Bo faktycznie była. I nie było istotne czy to ona dobrze przekazywała wiedzę, czy po prostu ruda była urodzonym (według Chmurki) mediatorem. Zaraz podskoczyła z radości.
Udało ci się kruszynko! Mój pierwszy uczniu!
Miała nadzieję, że przyszła czarodziejka faktycznie wykorzysta tą wiedzę w przyszłości. Wiedziała, że niezależnie na jaki problem trafi, poradzi sobie.
No to teraz opowiadaj jak twoje czarowanie, umiesz już coś? Umiesz? Kto cię uczył? Kto? Kto?

//możesz lecieć z raportem Mediacja I

: 27 gru 2019, 11:32
autor: Infamia Nieumarłych
Popiół zamiast piasku był miłą odmianą. Mimo bycia częściowo smokiem pustynnym Mahvran nie znosiła drobinek wchodzących jej pomiędzy palce.
A popiół był miękki, delikatny, niemalże jak puch.
Zatrzymała się przy brzegu, ostrożnie muskając wodę koniuszkiem palca. Zimna, ale krystalicznie czysta. Uklękła, zniżając szyję i zbliżając spierzchnięte wargi do życiodajnej cieczy. Musnęła jęzorem raz, drugi, trzeci, czwarty. Wkrótce ciszę ciemnej, niemalże bezgwiezdnej nocy przerywał tylko cichy szum delikatnego, acz zimnego wiatru i spijana przez wyvernę woda. Przyszła tutaj, aby w spokoju przewertować informacje, jakie przekazał jej ojciec. Blisko trzysta księżyców wspomnień, mądrości, przeżyć, wszystko miała w głowie, ale musiała to dokładnie przejrzeć, aby odpowiednio w przyszłości skorzystać. Czuła się wyjątkowa. Nikt inny nie miał takich zasobów, jakie miała teraz ona.
Byle tego nie sp##eprzyć.
Gdzieś w oddali majaczył dogorywający wilk, który wkrótce zupełnie stopił się z tłem, pozwalając swojemu futru przyjąć barwę kruczych piór.

: 27 gru 2019, 12:24
autor: Błysk Przeszłości
Może i gad nie był miłośnikiem podróżowania po terenach wspólnych w trakcie ciemnych, bezgwiezdnych nocy, ale ostatnie wydarzenia z jego życia nie dawały mu spokojnie spać od kilku dni. Nie, nie chodzi tu o jakieś załamanie psychiczne pod wpływem negatywnych emocji, lecz wręcz odwrotnie. Nie był w stanie dokładnie określić tego, co się działo z nim ostatnimi czasy. Czuł się... dobrze. Podejrzanie dobrze. Mimo katastrofalnego początku żywota w jego mniemaniu, świat okazał się być... może nie miły, ale z pewnością znacznie lepszy, niż od zawsze mu się wydawało. A zwłaszcza rówieśnicy wchodzący w skład stada. Nie traktują go jak niepotrzebnego śmiecia kręcącego się pod łapami, w przeciwieństwie do ojca.
Jednak wciąż w środku bodźce otrzymywane od otoczenia mąciły mu we łbie, sprawiając, że zwykle myśli miał dwojakie. Przynajmniej nie było tego wydać na zewnątrz, bo do ekspresywnych smoków to on nie należał. Ale czy to na pewno dobra rzecz?
Nocną ciszę wkrótce przerwał cichy odgłos powolnego brodzenia w wodzie ciężkiego stworzenia o czterech kończynach używanych do chodzenia. Mętny powoli kroczył w mroźnej wodzie tuż przy brzegu, zanurzony w niej trochę ponad swoje nadgarstki. Nie wyglądał jednak, jakby temperatura mu przeszkadzała. Zdecydowanie wolał to niż chodzenie po niewygodnym popiole.
Nie spieszył się nigdzie. Wyglądał na kogoś, komu nawet życie było obojętne. W końcu odgłosy wody mogły równie dobrze odstraszyć, jak i przyciągnąć uwagę wszelkiego rodzaju drapieżników, włączając w to inne smoki decydujące się na późne spacery.
Mimo niskiego poziomu jasności srebrzyste ślepia morskiego adepta potrafiły dostrzec nieco większą sylwetkę znajdującą się na brzegu zbiornika wodnego. Kilka pociągnięć nozdrzami i był już w stanie określić pochodzenie tego stworzenia.
Ach tak, Plaga. To raczej nie wróży kłopotów, a przynajmniej tak teraz uważał. Nie zwalniał kroku, ani też go nie przyspieszał, rytmicznie zbliżając się do istoty i obserwując skupionym wzrokiem jej reakcję. Zawsze się może przecież okazać, że nie będzie tu mile widziany.

: 27 gru 2019, 12:48
autor: Infamia Nieumarłych
Byli więc zdecydowanie przeciwieństwami. Mętny miał za sobą dobre dni i był w miarę spokojny. Mahvran z kolei nie zaznała tego od bardzo dawna. Może nawet od narodzin. Zbyt dużo się działo. Zbyt dużo problemów, kłótni, nerwów.
Instynktownie uniosła ukoronowany rogami łeb, słysząc brodzenie w wodzie po swojej prawej. Łuski na jej ciele nastroszyły się, niczym u zaalarmowanego jeża, a końcówka ogona zaczęła nerwowo podrygiwać. Z początku myślała, że ma do czynienia z wodnym drapieżcą, ale po chwili skonstatowała że w jej kierunku zmierza smok.
To wcale nie ukoiło jej nerwów. Smoki zazwyczaj bywały o stokroć gorsze od drapieżników. Chociażby dlatego, że te drugie nie były zainteresowane czymś takim, jak stadne podziały. Były tam, gdzie były. I nie obchodziło ich, skąd ktoś jest. Równość. Każdy żyje i ginie na takich samych zasadach.
Nie odezwała się – nie była rozmowna. Zamiast tego wlepiała puste spojrzenie czarnych oczu w przybysza. Nie tyle z jawną wrogością, a raczej wiszącym w powietrzu, niewypowiedzianym jednak na głos pytaniem "czego chcesz". Czuła od niego zarówno zapach słonej wody, jak i żywicy. To pierwsze przypisała do jego ewidentnie morskich genów, drugie zaś sugerowało jego przynależność. Cóż, jemu może nie robiło to różnicy, ale Mahvran zdecydowanie nie pałała do Ziemi sympatią. Ani do jakichkolwiek innych stad, poza swoim własnym.
Czekała więc – czujna, obserwująca. Samiec zatrzyma się? A może wyminie ją i odejdzie? Decyzja jak na razie należała do niego.

: 27 gru 2019, 15:03
autor: Błysk Przeszłości
Samiec brnął przed siebie, nie odwracając wzroku od nowo napotkanej osoby. Włóczył swój ogon zakończony szeroko rozłożonym latawcem, złożonym z jego brudno-błękitnych błon po spokojnej tafli wody za sobą, ruszając nim delikatnie w boki przy każdym następnym kroku.
Zatrzymał się w końcu, będąc w odległości nieco mniejszej niż jeden ogon od milczącej sylwetki, przypatrując się jej jeszcze chwilę ze skupieniem.
Teraz dopiero zorientował się, że ma do czynienia z wiwerną. Od razu przypomniała mu się jego pierwsza nauka ataku i obrony, gdzie nauczyciel straszył go właśnie takim stworzeniem, które teoretycznie pragnęłoby tylko i wyłącznie się nim pożywić. Wtedy zdawało mu się, że nie ma w ogóle szans z kimkolwiek o podobnych gabarytach, a jednak stoi tu dziś, sam na sam z ów kreaturą. Jak równy z równym, przynajmniej tak uważał. Kto by pomyślał, jak czas może szybko mijać.
A jednak stworzenie na razie nie zachowywało się jakoś... zbyt agresywnie. Po prostu było ostrożne, jak zapewne każde inne świadome możliwego zagrożenia, ale i też wierzące w swój bitewny potencjał stworzenie.

– Witaj. – Rzekł cicho, bez emocji, nie odwracając wzroku od ślepi samicy. To znaczy miejsca, w którym powinny się znajdować. Jego głowa jakoś nie chciała przyjąć do wiadomości, jakby Infamii ich brakowało. Z uwagi na otaczającą ich ciemność był przekonany, że to po prostu kwestia padania szczątkowego światła otoczenia w ten, a nie inny sposób na łeb samicy.
– Jestem Mętny Kolec. A ty? – Kontynuował tym samym tonem licząc na to, że otrzyma jakąś inną od rzucenia się na niego ze szponami odpowiedź. Przypomniało mu się, że chyba widział już kiedyś tą smoczycę... chyba na spotkaniu wszystkich stad, tak. To jednak nie zmieniało faktu, iż w każdej chwili był gotowy na odparcie ataku.
Czemu się odezwał? Bo czemu nie. Co złego może się wydarzyć? A nawet, jeśli stanie się najczarniejszy scenariusz to tak czy siak nikomu nie będzie go brakować. Chyba.

: 29 gru 2019, 18:27
autor: Infamia Nieumarłych
Zakołysała się niczym jedwabna wstęga, jakby z wahaniem, a może zwyczajnie dyskomfortem. Długi ogon zostawiał po sobie esowate wzory w popiele, które i tak wkrótce były zmiatane przez nierówne, raz silniejsze, a raz słabsze powiewy wiatru. Nie była przystosowana do rozmów, nie potrafiła ich w pełni prowadzić. Już z współplemieńcami miewała problemy, zaś jej kontakty z innymi stadami były równe zeru. To Sufrinah była od oczarowywania głupców i wyciągania od nich informacji, nie ona. Ona... Była od tego, by w ogóle nie rzucać się w oczy.
Smagnęła powietrze rozwidlonym, czarnym jęzorem, badając, analizując, zastanawiając się. Na jego powitanie nie odpowiedziała, pełna pogardy do tych wszystkich zbędnych formalności, pustych formułek, sztucznych grzeczności. Dla swoich potrafiła być czasem nawet zabawna, bardziej ciepła, wyrozumiała. Ale dla obcych była tylko pustą, zimną skorupą drapieżnika, nieprzystosowanego do życia wśród istot bardziej cywilizowanych.
Nie znosiła ich, bo kojarzyli się wyłącznie z cierpieniem. Pamiętała, co uczynili jej stadu. Nigdy nie zapomniała też zniewagi – prawdziwej... Bądź wyimaginowanej. A chociaż Mętnego widziała po raz pierwszy, bo nie rzucił jej się w ślepia podczas spotkania międzystadnego, to od razu coś w niej nakazywało jej unikanie nawiązywania jakiejkolwiek relacji innej, niż wroga, lub pseudoneutralna.

Infamia Nieumarłych. Odpowiedziała po długiej chwili ciszy, jakby niepewna, czy zdradzanie swojego imienia było słuszne. Chociaż... I tak to było tylko maską, pod którą znała ją reszta. Dla Plagi była po prostu Mahvran Chimeryczną.
Ziemny, hmmm? Zapytała, chociaż węch sam w sobie podsuwał jej odpowiedź. Pytanie było jednak jedynym, co była z siebie w stanie w tym momencie wypluć. Konwersacja? Nie znosiła ich i nie potrafiła ich skutecznie ciągnąć, toteż każde pytanie jakie zadawała innym zdawało się być wypluwane na siłę, jakby wcale nie interesowała jej odpowiedź, ani dalszy ciąg rozmowy.

: 31 gru 2019, 0:39
autor: Błysk Przeszłości
Niestety Mętny do tych bardziej otwartych i gadatliwych również nie należał, więc wyprowadzenie jakiejkolwiek konwersacji będzie zapewne bardzo, ale to bardzo trudne.
Adept nie spieszył się, zdążył nawet powoli przysiąść w lodowatej wodzie i zastanowić się nad tym, czy powinien zostawić w spokoju smoczycę, czy pójść po prostu dalej.
Normalnie nie wahałby się nawet zatrzymywać przy niej, ale coś w nim ostatnio się zmieniło i tylko i wyłącznie dlatego nadal czekał na rozwój wydarzeń.
Dodatkowe zainteresowanie wzbudzały w nim te tajemniczo ciemne ślepia. Nadal zastanawiał się, czy na pewno jest to tylko cień, czy na serio coś innego, a może i... tragicznego?

– Tak. – Odpowiedział krótko, nie wiedząc w sumie, co ma robić dalej. Nigdy tak sam na sam nie rozmawiał z obcymi, ba, nawet rzadko robił to wśród smoków w swoim stadzie. Taka rozmowa była dla niego zupełnie nowym doświadczeniem. Nie wiedział, czy dalsze odzywanie się jest wskazane, czy może po prostu nie zdenerwuje samym swoim głosem rozmówczyni.
Okolicę objęła znów krótka cisza, w której nikt się nie odzywał. Adept zdołał tylko mrugnąć kilka razy i dać końcówce ogona unoszącej się na powierzchni jeziora za sprawą latawca wskazywać kierunek delikatnego prądu wodnego. Chyba... chyba jednak powinien coś dalej pociągnąć, prawda?

– A ty... z Plagi? – w sumie też był od samego początku przekonany co do tego faktu, ale skoro Infamia się o to zapytała, to on też chyba może?
– Nie przeszkadzam? – intuicyjnie dodał później, zapominając zupełnie o zadaniu tego pytania znacznie wcześniej. Odpowiedź na nie sprostowałaby sytuację, bo jeśli byłaby pozytywna, to Mętny nie rzucałby się jakoś na bliższe zaznajomienie się z ciekawą wiwerną.

: 31 gru 2019, 10:14
autor: Infamia Nieumarłych
A więc spotkali się – dwa smoki z różnych stad, o różnej rasie, różnym wyglądzie i różnych charakterach. Jedyną cechą wiążącą było to, iż oboje zdecydowanie nie dysponowali talentem do konwersowania. Każde słowo wypowiadane przez nich zdawało się być rzucone już w rezygnacji, po przeanalizowaniu możliwych ścieżek i zdaniu sobie sprawy z tego, że nic lepszego nie przychodzi im do głowy. Zadawanie dennych pytań, na które otrzymuje się równie denne odpowiedzi – ot, tak w skrócie można to było opisać. Rozmowy Mahvran z jej Braćmi i Siostrami potrafiły mieć więcej werwy, raz na kilka księżyców pozwalała sobie nawet na dłuższą rozmowę, wypluwając z siebie zdanie po zdaniu. Ale to było rzadkie. I zaszczyt dotyczył raczej wyłącznie Plagi. Przy reszcie stad uważała na każde słowo, by nie powiedzieć zbyt wiele. A miała wrażenie, że każdy jej oddech ujawniał skrawek tajnej historii.
Kolejnym dowodem na ich nieprzystosowanie do rozmów było pytanie Mętnego. Tak, jak w przypadku Infamii mogło mieć jeszcze sens – bo z racji zapachu, upodobań środowiskowych i wyglądu, jakaś jej część nakazywała przypisywać go raczej do Wody, niż do Ziemi – tak w jej wypadku sprawa była raczej oczywista. Przez jej osobistą woń wanilii, cynamonu i nut krwi przelewał się charakterystyczny zapach Cienia i Plagi – swego rodzaju stęchlizny, wilgoci, która towarzyszy im w obozie, umiejscowionym wśród gór i skalnych labiryntów. Pytanie więc skwitowała krótkim, kąśliwym uśmiechem, który pojawił się jednak na mniej niż jedno uderzenie serca i łatwo byłoby go przeoczyć, uznać za złudzenie, a winowajcą uczynić płatający figle mrok bezgwiezdnej nocy.
Ona widziała go doskonale, przystosowana do tych warunków. Wątpiła, by samiec cechował się podobną percepcją, jaką posiadali żyjący w mroku Siewcy Plagi, więc w ciszy rozkoszowała się tą nutą przewagi, jaką nad nim miała.

Mmmhhhmmm. Przeciągłe, znudzone mruknięcie było twierdzącą odpowiedzią. A więc tę część mieli za sobą. On Ziemny, ona Plagijka. Obecnie dwie strony barykady. Zerwane sojuszu z Ziemnymi cieszyło ją. Nie żywioła do nich ciepłych uczuć, byli zainteresowani wyłącznie zyskiem, wyszarpując Pladze trzy czwarte skarbca w ramach "miłosierdzia".
Nie, żeby Plaga, w jej mniemaniu, w tej sytuacji postąpiła inaczej. Chociaż według Mahvran do zabrania skarbca doszłoby poderżnięcie gardeł, aby zysk zmaksymalizować.

Nie masz za bardzo w czym. Odparła, nadal czując pragnienie i chcąc zatopić wargi w życiodajnej cieszy jeziora, zniechęcona jednak tym, iż obecnie woda w jej pobliżu była skażona aurą Ziemnego. Nie, żeby z tych wód nie korzystały obce smoki każdego dnia. Wiedziała o tym, a jednak... Odeszła jej chęć na rozkoszowanie się zimną wodą. Jej suche gardło będzie musiało jeszcze trochę zaczekać.
Nie boisz się podróżować sam, poza terenami swojego stada, w samym środku nocy? Zapytała w końcu, pchając rozmowę do przodu. Poczuła się nagle zbyt rozochocona do pogróżek-nie-będących-jeszcze-pogróżkami, a raczej bardziej niepokojącymi pytaniami. I tak brzmiało to lepiej, niż ciągniecie konwersacji tokiem "ile masz księżyców?" "a co tam u mamy i taty?".