Strona 30 z 54

: 05 mar 2019, 19:11
autor: Płynący Kolec

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

//Ryby nie wstrzymują powietrza w płucach, a mimo to potrafią zebrać je skrzelami z wody i utworzyć bąbelki. Miałam kiedyś rybki, które tak robiły. Poza tym w ten sam sposób kontrolują zanurzenie, wypełniając i opróżniając pęcherze pławne.

Cofnięcie łap; pyszczek opuściło coś na podobieństwo wysokiego pisku, przypominającego te wydawane pod wodą przez delfiny. Stworzenie, czymkolwiek było, nie było gadzikiem... Wydawało się nieprzyjemnie potężne, a Moira nagle zrozumiał, że właściwie nie wie, w co się pakuje.
Ktoś, lub coś, zamknęło tutaj tą istotę. Potężną istotę, która mogła być niebezpieczna. Zrywanie więzów mogłoby okazać się dość nierozsądne... Czuł zawirowania wody, zdradzające że pozostali zmierzają w jego kierunku. Gdy pojawił się czarny Naziemiec, Moira aż zadrżał. Choć wiedział, że w siłowaniu się nie dorówna starszemu smoczkowi, schwycił go jedną z przednich łapek za nadgarstek, chcąc powstrzymać przed rwaniem więzów; drugą łapę skierował ku powierzchni. Musieli to omówić! Uwolnienie czegoś tak silnie nasiąkniętego maddarą nie powinno być robione pochopnie.
Na przykład Gadzik nie miałby nic przeciwko zostawienia dziwnego stwora na dnie.
Gdyby udało mu się porozumieć z czarnym, którego imienia nie poznał, lub też nie zapamiętał, pociągnąłby go za sobą ku górze, ku powierzchni.

: 05 mar 2019, 20:27
autor: Nakrapiana Gwiazdami
Szlachetna z zaskoczeniem obserwowała szamotającą się istotę, jednocześnie wzdychając z ulgą na widok całego i zdrowego morskiego. Nie rzuciła się do rozwiązywania nieznanego, tak jak zrobił to Marduk, jednak obserwowała wszystko obok, próbując zrozumieć i wyłapać jakieś ważne szczegóły. Próbowała przyjrzeć się istocie, jednak to nie było najprostszym zadaniem. Dostrzegła jednak gest Moiry, z lekkim opóźnieniem domyślając się co miał na myśli. Podpłynęła bliżej i położyła łapę na ramieniu ciemnołuskiego, również próbując dać mu do zrozumienia, że pochopne działania nic nie dadzą. Wiedziała również, że syn Kaskady nie wytrzyma długo bez powietrza, bo nie miał ani takiego bąbla jak ona, ani nie mógł oddychać pod wodą jak Moira. Dodatkowe ruchy tylko bardziej go zmęczą, więc to właśnie on powinien jak najszybciej wracać na powierzchnię.
Smoczyca nie umiała przesyłać wiadomości przez myśli, dlatego w nadziei, że zostanie zrozumiana, poruszyła wargami, wyraźnie coś mówiąc. Obecni mogli odczytać z ruchu jej warg słowa "Powiedz Osobliwej". Adeptka miała nadzieję, że Marduk zrozumie.
Ponownie skupiając wzrok na niewyraźnej postaci Toffinka zwróciła uwagę na pułapkę, w której nieznajomy się znalazł. Zdziwiła się, że nie były to byle jakie wodorosty. Nie mogła obejrzeć ich dokładnie, ale w dotyku były dziwnie chropowate. Niebieskołuska schyliła się bardziej, usiłując znaleźć jakiś mały kawałek nieznanego materiału, żeby pokazać próbkę Osobliwej. Gdy dostrzegła mniejszy "wodorost", chwyciła go obiema łapami, z całą siłą próbując urwać choć kawałek. Powietrza w kuli nie było dużo, ale powinno go było wystarczyć na wyrwanie "chwastu" i szybkie wypłynięcie. Taki też niebieskołuska miała plan, licząc na jego powodzenie.

: 06 mar 2019, 19:27
autor: Administrator
//Ryby nie wstrzymują powietrza w płucach, a mimo to potrafią zebrać je skrzelami z wody i utworzyć bąbelki. Miałam kiedyś rybki, które tak robiły. Poza tym w ten sam sposób kontrolują zanurzenie, wypełniając i opróżniając pęcherze pławne.
// rybki nie "tworzą" bąbelków, bo skrzela są drogą jednokierunkową, i pyskiem nic nie wypuszczą. Jesli trzymamy się skrzelowych porównań i skrzelowych morfologii to musi być konsekwentni, i to nie umożliwiłoby Moirze świadomą generację bąbelków chyba że trzymałby bąbel powietrza w górze podniebienia (co fyi ryby mogą już robić, czasem sobie wcinają bąbelki jak np prętniki, które z powietrza budują sobie gniazda :) super ryby, polecam. ), a nie dostrzegłam tego w opisie akcji w ogóle. Nie było też opisu informującego że w ogóle jakiekolwiek bąbelki jakkolwiek wypuszczał (choćby i pierdząc :P ) a jednak Osobliwa jakieś jakoś zauważyła, co mnie po prostu zdziwiło i postanowiłam wam zwrócić na to uwagę. A, i morskie pęcherzy pławnych raczej nie mają, bo nie tak kontrolują swoje zanurzenie. Inna sprawa jest taka, że to porównanie jest chybione, gdyż wymiana gazów między pęcherzem pławnym a resztą ryby odbywa się poprzez nabłonki. Błędem jest też uznanie, ze związki chemiczne normalnie wchodzące w skład powietrza wędrują przez rybę w formie bąbli powietrza. Są to związki, które w wodzie są rozpuszczone bądź też występują w formie jonów lub kompleksów z innymi związkami.


Drużyna V
Do Moiry dołączyli Szlachetna Łuska i Ponury Kolec. Nie byli smokami morskimi, nie wytrzymają więc długo pod wodą, ale przybyli, by ocenić wspólnie sytuację i zaobserwować znalezioną przez Moirę na dnie jeziora istotę. Niestety chyba gesty i szarpnięcia Moiry zostały zignorowane, kiedy Szlachetna Łuska postanowiła wyciągnąć łapę i urwać kawałek glono-kamienia przytrzymującego obcą wam istotę. O dziwo ta obca materia ukruszyła się w jej łapie niczym pył, przez co młoda Adepta nie była w stanie chwycić takiego kawałka, który mogłaby wziąć i pokazać smokom na brzegu jeziora. Wszystko rozpuściło się w wodzie.
A ten niewielki ubytek tego czarnego tworu umożliwił szamoczącej się wcześniej istocie przełamanie siły pozostałych krepujących go więzów. Uwolniona, wystrzeliła niczym podwodna kometa ku powierzchni jeziora, zostawiając młodzież w tyle. Resztka kamiennych więzów, teraz już o zneutralizowanej mocy, rozpuściła się w nicość przed oczami zaskoczonej Szlachetnej. Która, podobnie jak Marduk, zaczynała odczuwać palenie w płucach z braku powietrza.
Tymczasem istota, będąca smoczokształtnym bezskrzydłym stworem wielkości Moiry, o czarnych łuskach i błękitnych ślepiach, wyprysnęła niespodziewanie z wody, oblewając stojące na brzegu smoki falą z jeziora. Chwilę potem na mokry już teraz brzeg opadła i ta istota, kładąc się na brzuchu, jak gdyby była kwintesencją zmęczenia i wyczerpania. Błękitne ślepia były przymknięte, kiedy istota wydawała się po prostu czerpać zadowolenie z dotyku w miare suchej ziemi i słodyczy suchego powietrza.
Osobliwa Łuska mogła poczuć tę subtelną nie do końca smoczą moc, która z leżącej postaci emanowała.


: 06 mar 2019, 23:43
autor: Nakrapiana Gwiazdami
Szlachetna w oszołomieniu wpatrywała się w rozpływający się piasek na łapach. Przecież przed chwilą był niesamowicie wytrzymałymi więzami, w których zaplątała się istota... Ach, a co do niej... Wyrwała się, oczywiście. Przez pochopne działanie, przed którym sama przed chwilą ostrzegała Marduka, nieznana im kreatura, najprawdopodobniej niebezpieczna, wyrwała się i uciekała. Zdruzgotana smoczyca prawie zawyła z irytacji własną głupotą. Obejrzała się i z żalem w oczach zerknęła na towarzyszy. Właśnie naraziła życie wszystkich członków drużyny, w tym małego Mentiroso... Iluzja nigdy jej tego nie wybaczy, nigdy... I to ona miała być obrońcą stada? To ona chciała walczyć dla rodziny, bliskich i... na równi z Mistrzem? W karmelowych ślepiach błysnął ból, a myśli stały się ponure i dołujące.
Toffinka wstrząsnęła głową, próbując odpędzić złe myśli. Teraz musiała naprawić swój błąd. Odepchnęła się mocno łapami od dna i jak najszybciej pognała w górę. Przy wyskoku z wody bąbel zniknął, a smoczyca rozprostowała gwałtownie skrzydła, widowiskowo rozbryzgując wodę na boki i wykonując mocne machnięcia. Gdy tylko uniosła się ogon nad wodą, skierowała drapieżny wzrok na dyszącą na brzegu istotę. Na razie nie wyglądała, jakby miała kogoś skrzywdzić, ale to mogło się szybko zmienić. Niebieskołuska z trwogą popatrzyła na Menti'ego, z ulgą stwierdzając, że nic mu nie jest. Prawie błyskawicznie poleciała do smokopodobnego stworzenia, lądując tuż przy nim i z mocą kładąc na jego boku łapę. Specjalnie ustawiła się tyłem do czerwonołuskiego, żeby dać do zrozumienia i jemu, i nieznanej postaci, że mają się do siebie nie zbliżać. Przytrzymywała istotę dość mocno, jednak nie robiąc jej krzywdy. W każdej chwili była gotowa do ataku, obrony czy ucieczki. Buzujący gniew na siebie zaczął odchodzić, chociaż żal po fatalnej pomyłce wciąż ją gnębił. Toffinka zbliżyła pysk do kreatury i powiedziała wyraźnie:
– Rozumiesz mnie? Nie uciekaj. Wybacz za takie traktowanie, ale mamy do ciebie kilka pytań. Wiedz też, że nie opłaca ci się robić żadnych gwałtownych ruchów, bo jesteśmy gotowi do obrony i ataku. Umiesz w ogóle mówić? – Toffinka nie zwracała uwagi na niepokojącą aurę, bijącą od postaci. Jeśli trzeba będzie bronić drużyny, będzie broniła, nawet jeśli siła tej istoty okaże się zbyt potężna. Niebieskołuska będzie walczyła do ostatniego tchnienia, żeby tylko przeżyli pozostali.

: 07 mar 2019, 13:34
autor: Dymiące Zgliszcza
Mentiroso pisnął z zaskoczenia, gdy nagle oblała go fala wody i nieznane stworzenie wyrzuciło na brzeg. Szlachetna też wyszła, a raczej wystrzeliła z wody, wszystko działo się tak szybko. otrząsnął się z wody, której krople zostały, połyskując na jego rubinowych łuskach i podbiegł do stworzenia, okrążając Szlachetną. Nie zrozumiał jej mowy ciała, która mówiła nie zbliżaj się. Gdy był blisko, stanął na tylnych łapach i położył przednie na łapie smoczycy, która przyciskała nieznany byt do ziemi.
Jego boli – rzekł żałośnie, wąchając tam, gdzie myślał, że może znajdować się głowa stworzenia. Oddychał cięzko, bo jego małe ciałko ledwo znosiło napięcie sytuacji. Nie pomyślał o niebezpieczeństwie, bo dlaczego miałby? Nigdy się z nim nie spotkał. I tym bardziej nie rozumiał, dlaczego Szlachetna się tak zachowuje. On potrzebował pomocy! Mentiroso nie umiał jej udzielić, ale bardzo chciał. Wydał z siebie kilka żałosnych dźwięków, wyraźnie w stronę nieznanego stworzenia.
Gdzie Cię boli? – zapytał jeszcze, nie rozumiejąc, że stworzeniu brakowało powietrza i może nie móc mówić.

: 07 mar 2019, 22:54
autor: Płynący Kolec
Moira zabulgotał, niezadowolony z takiego przebiegu spraw. To, co wylazło z wody, nie było pisklęciem. Nie było morskim. Nawet smokiem nie było! Mogło im wszystkim zmienić nosy w małże.
Przebierał jednak łapkami, zdecydowany nie przegapić tego, co miało wydarzyć się na powierzchni. Oczywiście, nie zamierzał dać sobie zmienić nosa w małż, ale nie zaszkodzi wystawić łeb z wody, tak odrobinkę, żeby popatrzeć, jak pradawne zło dotyka Naziemce.
Całe szczęście to nie była jego walka.
Wysunął nos z wody, po czym nabrał powietrza. To go uniosło, pozwalając ciału dryfować na szpon pod powierzchnią, z łbem wysuniętym ponad taflę jeziora. Rozłożył płasko skrzydełka pod wodą, pozwalając słabym falom bawić się błonami w różnych odcieniach zieleni, po czym, niby liść unoszący się na falach, znieruchomiał, gotów w każdym momencie zanurkować ponownie, zniknąć z zasięgu niebezpieczeństwa.
Wiele można o nim powiedzieć, ale nie grzeszył nigdy odwagą.

: 08 mar 2019, 22:52
autor: Administrator
// Ja tam nic nie wiem, Moira napisała w poście że puszcza bąbelki, to na to zareagowałam. Nie znam się ani na rybach, ani na smokach morskich.

Osobliwa skinęła głową młodszym smokom, ale mimo to została na powierzchni. Ktoś o zdolnościach bojowych powinien zostać z tyłu, by w razie czego pomóc z drugiej strony, gdyby napotkali na jakieś komplikacje. Nie chciała jednak stać na brzegu zupełnie bezczynnie. Odwołała kulę światła, bo i tak była ona niepotrzebna w ten stosunkowo słoneczny dzień. Zbliżyła odrobinę głowę do tafli wody, wyciągając szyję. Starała się stać na nogach pewnie, by nie wpaść jak kamień w wodę Czarnego Stawu. Niestety, z jej perspektywy niewiele było widać.
Wtedy jednak z wody wypadł dziwny, bezskrzydły stwór, który opadł na ziemię, praktycznie się do niej przytulając, jakby bardzo chciał po prostu odpocząć. Jej oczy otworzyły się szeroko. Była przerażona, jak bardzo przypominał pewnego upadłego boga... Czym jest ta kreatura? Skąd się wzięła? Dlaczego nagle wyskoczyła z głębin Stawu? Czy to właśnie to mieli odnaleźć? Prawdopodobnie tak. Czuła, że to ma prawo mieć związek z przypadłością Remedium.
Nie mogła jednak dać się ponieść emocjom. Nie teraz. Jest najstarszą smoczycą w grupie i jeśli ona nie zachowa zimnej krwi, to kto to zrobi? Dorośli mają pewne obowiązki wobec młodszych.
Czuję od tej... istoty niesmoczą moc. Nie atakujcie jej... Ale bądźcie gotowi do obrony – jak powiedziała, tak zrobiła. Oczyściła umysł, gotowa w razie czego przejść do ofensywy. Jednak teraz po prostu czekała. W tej sytuacji nie powinni postępować pochopnie. Teraz wszystko mogło być możliwe, a nawet nie wiedzieli czy stwór ma wobec nich złe, czy jakiekolwiek zamiary.

: 09 mar 2019, 20:35
autor: Administrator
Drużyna V
Z nieznanymi potężnymi istotami było tak, że generalnie lepiej było nie stosować wobec nich fizycznej przemocy póki nie zrobią czegoś, co taką odpowiedź uzasadniało. Ryzykowało się bowiem albo urażeniem ich "godności", albo niespodziewanymi konsekwencjami.
Tak jak teraz na własnej skórze doświadczyła Szlachetna Łuska.
Potężna fala mocy wybuchła z istoty, wyduszając powietrze z płuc i odrzucając samiczkę z Wody z powrotem do Czarnego Stawu, ale nie robiąc nic tym, który nie dotknęli tej bezskrzydłej postaci.
Zaraz potem istota dźwignęła się na przednie łapki i błyskawicznie obróciła łeb, by spojrzeć na młodą smoczycę nurkującą w jeziorze po pięknym łuku wywiniętym bezwładnie w powietrzu.
Przepraszam! Przepraszam! Czemu się nade mną znęcacie! – zawył, zwracając błękitne ślepia na Mentiroso, który był najbliżej. – Nic wam nie zrobiłem, dlaczego mnie ranicie?
Istota wyglądała jakby, cóż, z żalu miała się zaraz rozpłakać. O ile w ogóle była w stanie. Poza tymi słowami i wyprostowaniem się nie uczyniła nic, co by wam mogło zasugerować, że ma jakiekolwiek wrogie wobec was zamiary. Nawet ten wybuch mocy, który odrzucił Szlachetną, wydawał się być przypadkową, instynktowną reakcją.

: 09 mar 2019, 22:20
autor: Nakrapiana Gwiazdami
Niebieskołuska nie spodziewała się takiej reakcji, dlatego gdy potężna siła ją odepchnęła, jedynie obserwowała wszystko wokół siebie zaskoczonym wzrokiem. Z tego krótkiego zawieszenia wybudził ją głośny plusk i nagłe ponowne zetknięcie się z jeziorem. Toffinka zacisnęła oczy i prychnęła, gdy jej głowę zalała woda, a do nozdrzy przestało docierać powietrze. Zachłysnęła się niechcący i panicznie zamachała łapami, próbując wydostać się z płynnej pułapki. Wreszcie po chwilowym borykaniu się we wszechobecnych bąbelkach wynurzyła się i głośno, łapczywie nabrała powietrza. Została w miejscu jeszcze na chwilę, żeby odzyskać rytm oddychania i się uspokoić. Wtedy obróciła się w stronę drużyny i nieznajomego, słysząc tylko koniec jego słów. Samej zrobiło jej się nieco przykro, bo częściowo zrozumiała swój błąd i to, jak mogła się teraz czuć ta istota. Wyszła już spokojnie na brzeg i otrząsnęła się z wody, trochę mocząc przy tym innych. Popatrzyła prosto w oczy nieznajomemu i zastygła tak na chwilę. Wpatrywała się intensywnie w błękitne ślepia, z uwagą wypatrując w nich odpowiedzi.
Nagle przerwała tą cichą wymianę spojrzeń i pochyliła gwałtownie łeb, prawie uderzając nim o ziemię.
– Bardzo przepraszam za moje zachowanie! Po prostu próbuję ochronić członków swojej drużyny, nie chciałam zadać ci bólu! Wybacz! – prawie wykrzyczała, a w jej głosie słychać było szczerą skruchę. Znowu popełniła błąd, ale za każdym razem miała dobre intencje. Może stworzenie zrozumie ją i zdoła jej wybaczyć?

: 10 mar 2019, 20:17
autor: Płynący Kolec
Moira zabulgotał, usiłując ewakuować się spod upadającej do stawu, a więc i na niego, Naziemnej samicy. Wciąż nie był mistrzem pływania, szło mu więc to opornie – został najpierw wtłoczony pod wodę, potem zaś musiał unikać ciosów łap, młócących wodę bez opamiętania.
Wydostawszy się wreszcie spod adeptki, wylazł na brzeg, niechętnie, bo niechętnie, uznając że na nim jednak chwilowo jest bezpieczniej. Akurat zdążył pozbyć się wody z uszu, by usłyszeć słowa... tego.
Prychnął, nosdrzami wyrzucając wodę dotychczas zalegającą w skrzelach, lub gdziekolwiek ona miała zwyczaj u morskiego smoka zalegać. Prychnięcie to tyleż wyrażało powątpiewanie w słowa pierwotnego zła, co również było konieczną potrzebą fizjologiczną, pozwalającą oddychać naziemnym powietrzem. Następnie zwrócił ozdobiony wąsami pysk w stronę obcego pierwotnego zła. Jakoś nie kupował tej szopki, tego płaczu. Czuł moc kryjącą się w obcym... I czuł się przy tej mocy bardzo, bardzo malutki. Instynkt, bo o rozsądku trudno tu mówić, nakazywał wyszczerzyć kły, zdominować. Napiął błony znajdujące się po bokach pyska, poruszając nimi niczym ryba, optycznie zwiększając swoje rozmiary.

– Ty nie gadzik. Nie Naziemiec. Nie smok. – burknął, jakby to wyjaśniało wszystko, po czym zakołysał końcem ogona, grożąc hakiem znajdującym się na końcu – Ty źle dotknął dorosły Naziemiec. Gadzik nie ufa. Gadzik zabierze na dno, tak, tak, jeśli nie-gadzik coś źle dotknie.
Najlepszą obroną jest atak, prawda? Miał nadzieję, że wygląda wystarczająco groźnie. Nie zamierzał za nic przepraszać, z niczego się tłumaczyć. Chciał udowodnić, że kontroluje sytuację, choć prawdopodobnie był tutaj najbardziej przerażony ze wszystkich obecnych.

: 11 mar 2019, 11:40
autor: Dymiące Zgliszcza
Mentiroso skulił się w sobie, gdy Szlachetna odleciała do wody. Przestraszył się, ale nie cofnął. Biedne stworzenie potrzebowało pomocy. Cofnął się lekko, dając istocie przestrzeń i zmierzył je spojrzeniem złotych oczu.
Powiedz, kim jesteś – poprosił przymilnym głosem, w którym brzmiała dziecięca niewinność. Stworzenie powinno zobaczyć, że przynajmniej rubinowy pisklak nie ma wobec niego złych zamiarów. Przecież nie wiedzieli, czy stworzenie w ogóle zrobiło coś złego, a tym bardziej, czy zrobiło to specjalnie. Mentiroso nie rozumiał ofensywnego nastawienia Moiry i Szlachetnej.
Nie zrobimy ci krzywdy, obiecuję – dodał pewnym głosem, siadając i prostując się, by pokazać, że w razie czego będzie istoty bronił.
Po prostu ktoś źle dotknął smoka, którego znamy i wszyscy są podenerwowani. Ale to nie byłeś ty, prawda?

: 11 mar 2019, 14:42
autor: Szarpiący Obłoki
Marduk, po tym jak przedziwna istota wyrwała się z więzów i czmychnęła z jeziora, Ruszył ku górze, by zaczerpnąć tchu. Gdy jego opatrzony porożem łeb znalazł się nad powierzchnią, odetchnął głęboko i spojrzał w kierunku gromadki młodych, które zebrały się na brzegu, prawdopodobnie wokół dziwnego stworzenia.
Marduk nie spieszył się z powrotem. Nie chciał się pchać, skoro inni już zajęli się istotą. Jednak gdy Szlachetna przeleciała nad brzegiem i wylądowała w wodzie, przyspieszył znacznie. Lecz nim dotarł do stworzenia, samiczka błyskawicznie znalazła się na lądzie i... okazywała skruchę. Co tam się działo, na bogów?
Kleryk wyszedł na brzeg, otrzepał się porządnie i stając nad Mentiroso, zwiesił pysk, spoglądając na... coś.
Czymkolwiek jesteś, potrzebujemy odpowiedzi. Dlaczego Remedium Lodu stracił węch? Co o tym wiesz? – odezwał się, ale nie wydawał się być bardzo wzburzony. Po prostu mierzył obcego uważnym, chłodnym spojrzeniem, czekając aż odezwie się powtórnie.

: 11 mar 2019, 20:29
autor: Administrator
Drużyna V
Błękitnooka istota została osaczona przez pytania, przeprosiny i groźby ze wszystkich stron, i tak przenosząc swoje spojrzenie ze smoka na smoka wydawała się być trochę oszołomiona tym stanem rzeczy. Trochę ciężko było jej dojść do głosu pośród tych wszystkich wzajemnych przekrzykiwań się, ale kiedy tylko na chwilę zapadło milczenie, otworzyła swój ciemny pyszczek.
Jestem Dadu – powiedział nadal dość cienkim głosikiem. – Duszek... – uśmiechnął się leciutko do Szlachetnej, wyraźnie uspokojony. – Przepraszam. Gwałtowność... Nieprzygotowany... – przez moment wyglądał, jakby się zapowietrzył.
Co było dziwne, bo chyba jako duszek nie potrzebował w ogóle oddychać. Tak?
Co to jest remedium lodu? Lek na mróz? – zapytał, a w jego głosie ponownie zagościło wielkie zagubienie. Zwłaszcza kiedy rozejrzał się po okolicy, która lodu i śniegu była pozbawiona – Ale zima już mija... Tak?
Tymczasem Mentiroso... Mentiroso usłyszał syczenie. Ciche bulgotanie i syczenie, jakby gdzieś gotowała się woda. Bulgotanie dochodziło z brzegu, spośród trzcin rosnących na północ od obecnego miejsca pobytu drużyny. Brzmiało na tyle cicho, że źródło albo było słabe i bliskie, albo mocne, tylko gdzieś na dalekim krańcu jeziora. Ale, o dziwo, żaden z pozostałych członków tej dzielnej kompanii owego dźwięku nie usłyszał.

: 11 mar 2019, 21:00
autor: Administrator
Osobliwa ściągnęła brwi, gdy stworzenie okazało się... Dość niegroźne. To jak zapłakało skojarzyło jej się z pisklęciem, więc oczywiście pierwsze co poczuła to instykt opiekuńczy. Ten stwór był tak nie wiadomo jak długo, spętany na dnie, to musiało być okropne.
Wtedy stworzenie przestawiło się jako Dadu... Ale czy na pewno? Na razie wolała zachować dozę ostrożności. Czy duszki mają w ogóle coś takiego jak fizyczna powłoka? Chyba tylko by je ograniczała.
Wybacz nam... Zwyczajnie obawialiśmy się, że możesz chcieć nam zrobić krzywdę. Jesteśmy w dość nietypowej sytuacji – powiedziała miękkim tonem. Młodsze smoki już zaczęły przesłuchiwać biednego stwora, co uznała za odrobinę nietaktowne. Musiał być bardzo wyczerpany, cokolwiek zdarzyło się w głębinach.
Co robiłeś na dnie Czarnego Stawu? – zapytała cicho. Może wystarczyło po prostu spróbować delikatnie go wypytać o różne sprawy, tak by poczuł się w ich towarzystwie bardziej komfortowo? Może wtedy otworzy się na bardziej... newralgiczne tematy? W tym momencie raczej nie będzie chętny do opowiadania niewiadomo jakich historii. Rozluźniła swoją postawę, by pokazać stworowi że nie zamierza być zagrożeniem ani oponentem. Ale gdyby to była strategia by zmniejszyć ich czujność... Była gotowa do ataku w każdym momencie.

: 13 mar 2019, 18:15
autor: Płynący Kolec
Czy trzeba mówić, że Moira nie kupował tej szopki? Duszek mógł piszczeć i płakać ile mu się podobało, pisklak zwyczajnie mu nie wierzył. W końcu ten Dadu (jeśli naprawdę był tym, za kogo się podaje) aż promieniował odmiennością. Nawet niewyszkolony Gadzik mógł to poczuć. A wszystko, co inne i obce, może okazać się niebezpieczne – prawda?
Dlatego też stanął za adeptką, próbując nawiązać kontakt wzrokowy z duszkiem. Powoli zakołysał hakiem na końcu ogona, poruszając jednocześnie grzebieniami wyrastającymi mu z boków szczęki niczym płetwy. Ot, takie przypomnienie, że jego oferta jest dalej aktualna. Żeby Dadu przypadkiem nie poczuł się zbyt komfortowo i nie zapomniał, że ma grzecznie odpowiadać na pytania, jeśli nie chce wrócić skąd wyszedł.

: 13 mar 2019, 18:38
autor: Dymiące Zgliszcza
Mentiroso zamrugał, patrząc na Dadu tępo. Duszek? Bez sensu, Mentiroso nigdy nie słyszał o takim czymś. Dla niego stworzenie nadal było Takim Jakby Pisklakiem. Rubinowy młodzik potrząsnął łebkiem. Gadanie lepiej zostawić starszym. Wydawało się, że jest bezpiecznie, nikt nie był na dnie stawu, wszyscy w zasięgu wzroku, więc Mentiroso mógł się odprężyć. Na jego pyszczek powrócił nawet uśmiech, w miejsce zestresowanej miny.
A potem usłyszał dźwięk. Dziwny, brzydki dźwięk. Odwrócił głowę w jego stronę, wypatrując źródła, a wrodzona ciekawość od razu kazała mu podążyć w stronę trzcin nad stawem, tam, skąd dźwięk się wydobywał. Może to drugi Dadu, a może to wielka ryba? Pisklak nie wiedział, więc ruszył żwawym krokiem, machając wesoło ogonem. Planował zbliżyć się do trzcin i od razu wsadzić nos między nie, węsząc głośno.
Zobaczę, co to za hałas! – rzucił tylko za siebie, by wyjaśnić nagłe odejście. Miał nadzieję, że zwłaszcza Szlachetna to usłyszy, bo wydawało mu się, że chce go chronić.

: 13 mar 2019, 19:29
autor: Nakrapiana Gwiazdami
Szlachetna nie była pewna, co ma o tym wszystkim myśleć. Z jednej strony chciała tak samo jak Menti naiwnie wierzyć, że duszek nie był zły, ale wiedziała też, że nie może sobie teraz na to pozwolić, zwłaszcza, że Dadu mógł kłamać. Wolałaby też nie trafić w niełaskę istoty, gdyby role nagle się odwróciły, gdyż jej potęga przerażała trochę niebieskołuską. Była zagubiona w sytuacji, a nie mogła przy tym okazać słabości czy niepewności jako druga najstarsza w grupie.
W końcu otworzyła pyszczek, żeby wyjaśnić duszkowi kto to jest Remedium Lodu, gdy jej wzrok padł na wpatrzonego gdzie indziej czerwonołuskiego. Zanim zdążyła go o to zapytać, pisklak pewnym krokiem ruszył w tamtą stronę. Zaalarmowana smoczyca natychmiast zapomniała o już prowadzonej rozmowie i podskoczyła do Mentiroso, zasłaniając mu drogę.
– Zaczekaj, zaczekaj! Jaki hałas? – obejrzała się, podejrzliwie patrząc na miejsce, do którego kierował się mały smoczek. Wsłuchała się uważnie, ale nic nie słyszała, więc ze zdziwieniem w oczach spojrzała na pozostałych, próbując zrozumieć czy wiedzieli o co chodzi. – Słyszycie coś?
Nie przepuściła młodzika, dopóki nie usłyszała odpowiedzi, a i po niej wciąż trzymała pisklaka z dala od niepokojącego źródła dźwięku, którego nie słyszała.
– Nie śpiesz się tak, Menti. Co dokładnie słyszysz? – znów skierowała wzrok karmelowych ślepi na syna Iluzji. Już zaczęła zupełnie się gubić w tym wszystkim. Najpierw choroba kuzyna i dziwny, czarny pył, później tajemniczy i potężny duszek w niezwykłych wodorostach, a teraz to?
Co tu się dzieje, na Immanora?

: 13 mar 2019, 21:52
autor: Dymiące Zgliszcza
Mentiroso zatrzymał się przed Szlachetną i spojrzał w górę w jej oczy. Nie słyszała dźwięku? Nie był specjalnie głośny, ale musieli go słyszeć też inni, skoro dotarł do pisklaka.
Nie hałas, dźwięk – wyjaśnił rzeczowym tonem, a jego pyszczek nabrał podejrzliwego wyrazu. – Nie słyszysz? Woda bulgocze. Może to wydra? – Malec spróbował poruszał się nerwowo, wyraźnie chcąc już iść i zobaczyć, cóż to takiego było. Nastawienie Szlachetnej tylko podsycało jego ciekawość. Dadu był rozrywką na chwilę, kiedy Mentiroso nie wiedział, jak ma na imię. Teraz, kiedy okazało się, że nie będzie to towarzysz do zabawy, a inne smoki wyraźnie mają do niego ważniejszy interes, pisklak chciał przenieść uwagę na coś innego.
Idę zobaczyć – rzekł pewnie i spróbował ominąć smoczycę, by podbiec do trzcin nad brzegiem stawu.

: 13 mar 2019, 22:44
autor: Nakrapiana Gwiazdami
Smoczyca nie chciała przepuścić pisklaka, a jego słowa tylko bardziej ją zaniepokoiły. Ponownie spróbowała cokolwiek usłyszeć, jednak nic to nie dało. Jak się nie starała, nie słyszała żadnego bulgotu. Musiało więc to być coś związanego z całą tą dziwną sprawą.
– Wydra? Bardzo wątpię. – Toffinka skierowała wzrok na duszka, pytając go podejrzliwie. – A ty to słyszysz? Dlaczego tylko Menti słyszy to... Bulgotanie?
Zauważając starania malucha ominąć ją, niebieskołuska chwyciła go ostrożnie, ale mocno łapami, trzymając z dala od wody.
– Nie zbliżaj się. Nie wiemy, co to może być. Cokolwiek by to nie było, jestem przekonana, że nie będzie chciało się z tobą bawić. Proszę, nie idź tam. – Szlachetna starała się mówić spokojnie, jednak lekko drżący głos zdradzał poddenerwowanie. Napięcie w powietrzu z każdą chwilą wie zagęszczało, a cała sprawa zdawała się tylko komplikować, zamiast się rozwiązać.

: 14 mar 2019, 22:12
autor: Administrator
Drużyna V
Dadu wydawał się być skonfundowany rozmaitymi kierunkami, zarówno tymi fizycznymi jak i w rozmowach, które postanowiły obrać smoki. Na początku chyba nie wiedział na czym się skupić, bo tu pytania, tam groźby, tam dwa smoki chyba bawiły się w siłowanie się... Ciężko było połapać się w toku myślenia energetycznych młodych smoków.
Nie wiem jak się tam znalazłem. Czułem obcą moc, zanim to się stało, przynajmniej tyle pamiętam. Obcą, może trochę znajomą, przez moment myślałem że to Ateral próbował się ze mną skontaktować, ale to nie był on – skrzywił się, wyglądając na zagubionego.
To on mówił innym gdzie mogą znaleźć ciekawe rzeczy. Sam nie był ciekawą rzeczą. Nie był zwierzyną. Czemu więc ktoś uwięził go na dnie jeziora. Co na tym zyskał? Czy cokolwiek poza perwersyjną przyjemnością?
Tymczasem dźwięk słyszany przez Mentiroso wcale nie słabł. Ba, osiągał coraz większą natarczywość, drażniąc pisklę przytrzymywane siłą przez Szlachetną Łuskę. Dźwięk nadal nie był słyszalny przez innych tu obecnych.
Nie wiem o co chodzi. O co chodzi? – to była jedyna odpowiedź Dadu na pytania Szlachetnej Łuski.
Duszek nie sprawiał wrażenia jakby słyszał ów dźwięk zwracający uwagę Mentiroso. Ale też z drugiej strony mógł udawać. Trzeba było być przygotowanym na wszystko.

: 16 mar 2019, 10:55
autor: Nakrapiana Gwiazdami
Niebieskołuska nie miała pojęcia, co teraz ma zrobić. Musieli się jakoś dowiedzieć o co chodzi z tym dźwiękiem i dlaczego słyszy go tylko Menti, ale Szlachetna nie zamierzała puszczać pisklaka prosto w łapy najprawdopodobniej niebezpieczeństwa. Z bezradnością rozejrzała się po obecnych, poszukując pomocy, jakiegoś pomysłu. Zwróciła się do czerwonołuskiego:
– Skąd pochodzi ten dźwięk? Wskaż mi drogę, a my to sprawdzimy. – popatrzyła na Osobliwą, pokazując jej, że ma nadzieję na jej pomóc.