Strona 30 z 33

Drzewo na Wzgórzu

: 06 lip 2023, 22:24
autor: Najlepszy Wojownik

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Podniosła zapłakany wzrok na Firletkę. W jej ślepiach zamigotało coś nowego. Słuchała z lekko rozdziawionym pyskiem, przez który teraz nabierała drżącego powietrza, nadal mocno trzymając ją w garści i słuchając w ciszy, jak gdyby usłyszenie jej słów wzbudzało w niej tak bardzo zapomniane uczucie. Jakby ktoś na serio stał po jej stronie. Jakby naprawdę próbował jej... pomóc? Może już od dłuższego czasu miała nadzieję, że ktoś się nią zainteresuje? Że zwróci na to uwagę?
Nie powiedziała ani razu, że ją za cokolwiek wini. Miała ochotę jej przerwać tak wiele razy, a jednak głos utykał jej w gardle przy każdej próbie. W pewnym momencie zrobiło jej się ciepło, nawet ciepłej, na kiedykolwiek wcześniej w życiu. Zacisnęła nieco mocniej palce wokół ramion skrzydeł Fifi. Odwzajemniła uścisk ogona, patrząc jeszcze przez długą chwilę na pysk czarodziejki w absolutnej ciszy. Kiedy ją przerwała, jej głos brzmiał już nieco stabilniej, lecz łzy kontynuowały jeszcze co jakiś czas swoją drogę po pysku Kokoro.
A co ty byś zlobiła? – zapytała szeptem, podsuwając jedną z łap wzdłuż jej szyi, aż po policzek. Pogłaskała ją. Oddychała głęboko, nadal pociągając nosem. Póki co najwyraźniej emocje nieco zdążyły z niej opaść... jeszcze nie wiadomo na jak długo.

Puste Łąki

Drzewo na Wzgórzu

: 28 wrz 2023, 21:59
autor: Rozkwit Wiśni
Po smutku i żalu spowodowanym przez kulę przyszedł moment na gniew związany z losem który został mu pokazany. Samiec przybył do miejsca które było tak martwe jak jego obraz w tej przeklętej zabawce centaurzycy. Oddychał głęboko, lądując twardo na ziemi w którą praktycznie natychmiast wbił pazury. Nie chciał ranić drzewa które znajdowało się o skok od niego. Nie chciał znajdować się w tym stanie na terenie stada, zbyt wiele smoków które mogłyby zobaczyć jak się naprawdę czuję. Był przerażony, po prostu niesamowicie przerażony a to sprawiało że był zły. Zły na siebie że jeden obraz wywołał u niego taką reakcję i że jeszcze temu wierzył. Stado nadal musiało widzieć jego uśmiech, ciepłe spojrzenie oraz mowę ciała która mówiła że nie stanowi zagrożenia oraz słyszeć te wszystkie miłe słówka które opuszczały jego pysk gdy tylko z kimś rozmawiał. Nie chciał im pokazywać tak brzydkiej wersji siebie, niektórym to pasowało, jednak nie myślał by jemu tak. Miał ochotę ryknąć, po prostu ryknąć w przestrzeń i podzielić się całym gniewem z otoczeniem. Nerwowo otaczał drzewo, zostawiając w ziemi głębokie ślady pazurów oraz lekkie wgłębienia po uderzeniu w ziemię ogonem. W końcu nie wytrzymał, łapy uderzały w ziemię coraz mocniej aż w końcu z czystą nienawiścią spojrzał w kierunku w którym wyruszyli na przechadzkę z matką oraz siostrą a z jego gardła najpierw wydostał się głęboki warkot a potem potężny ryk który poniósł się echem po terenach wspólnych. Kiedy złapał w końcu normalnie oddech pomyślał jedynie o tym, że ma niesamowitą nadzieję że ta wiedźma go słyszała i upuściła tą kulę na jakiś ostry kamień.

Biały Mak

Drzewo na Wzgórzu

: 29 wrz 2023, 13:39
autor: Biały Mak
Pokaywała Gudrun tereny wspólne poprzez Więź. ~ Nie znam historii tych miejsc, chociaż zapewne są bardzo skomplikowane. ~ Odezwała się do towarzyszki, która jak zwykle w milczeniu przyjęła informację. Wtem usłyszała ryk. Znajomy głos sprawił, że natychmiast zmieniła kierunek lotu. ~ To głos Vansatihiego. Byłam w nim zakochana. Nie odwzajemniał tego uczucia, więc postanowiłam o nim zapomnieć, gdy doszło do obecnego układu ze mną, moim bratem i Zmierzchem. ~ Poinformowała Gudrun niby spokojnie, ale harpia zdecydowanie wyczuła zdenerwowanie. ~ To złość, nie ból. ~ Poinformowała swoją kompankę harpia. Erkal nieco się uspokoiła. ~ Tak, wiem. Tak... na pewno. Spokojnie. ~ Zwerbalizowała swoje myśli na ich połączeniu.
Wkrótce Erkal dostrzegła samca. Zobaczyła martwe drzewo, wokół którego Vansatih wyżłobił ścieżkę swoich uczuć. Zirra poczuła kłucie w piersi. Dawne uczucie nie minęło zupełnie. I odżyło zwłaszcza teraz, kiedy wiedziała już czym jest męskie ciepło. Niewinne, ale męskie. Wylądowała nieopodal.
Vansatih! – Rzuciła w jego kierunku, gdyby jej nie dostrzegł wcześniej. Przyjrzała mu się uważnie. Była empatką, widziała spięcie jego mięśni, nerwowe podrygiwanie ogona, skwaszoną mimikę, aż wreszcie zbolałe oczy. Dawno go nie widziała. I nigdy w takim stanie. Podeszła do niego ostrożnie, nie wiedząc czy nie będzie agresywny. – Co się stało? Czemu krzyczysz?

Wiśniowy Kolec

Drzewo na Wzgórzu

: 01 paź 2023, 13:58
autor: Rozkwit Wiśni
Nosz, oczywiście że ktoś akurat musiał przechodzić. Do tego z jego stada a nie jakiś anonim którego mógłby po prostu zignorować. Odetchnął głęboko, obracając łeb w kierunku Erkal, starając się uśmiechnąć.
-Nie, nie, spokojnie. Odrobinę się zirytowałem i postanowiłem to oznajmić światu, głupie prawda?– Bogowie, naprawdę powinien nauczyć się kłamać w mniej oczywisty sposób, albo chociaż panować nad reakcjami jego ciała na nerwy. Jeśli o to drugie chodzi, po prostu usiadł, ogon starając się owinąć dookoła jego ciała, tak by stanąć na nim delikatnie przednimi łapami by nie mógł się zbytnio poruszać.
-U ciebie wszystko dobrze?– Naprawdę starał się wykrzesać z siebie jak najwięcej entuzjazmu. Było to trudne jednak jego uśmiech stał się odrobinę szerszy i dosięgnął w końcu oczu. Przyjrzał się drzewu którego tak blisko był z zainteresowaniem, natura potrafiła uśmierzyć jego szalejące emocje a to drzewo wyglądało jakby oglądało już wiele takich przedstawień.

Biały Mak

Drzewo na Wzgórzu

: 04 lis 2023, 14:14
autor: Biały Mak
Uniosła brew. Naprawdę? Taką miał wymówkę? Czasem żałowała empatą, ale wtedy przypominała sobie, że dzięki temu miała doskonałe narzędzie do manipulowania swoją bliską... och jakże okropnie to brzmi. W każdym razie dzięki temu, jak sądziła, udało się jej przeżyć do teraz i być w miejscu, w którym się znalazła. Przyjrzała się raz jeszcze Rozkwitowi. Spojrzała na niego łagodnie.
Wszystko w porządku, Van. Co się stało? – Zapytała, kładąc mu łapę na barku w kojącym geście. Nie był teraz sam. I najwyraźniej nie czuła wstydu.

Rozkwit Wiśni

Drzewo na Wzgórzu

: 02 maja 2024, 14:07
autor: Pryzmatyczny Kolec
....Ile to już minęło, nim moje łapy powróciły na te tereny? Leciałem wzdłuż granicy mgieł i słońca, by móc odpocząć jeszcze chwilę, nim spotkam się ze swym przeznaczeniem. Stary Mgieł nie będzie i tak zadowolony z powrotu. Wylądowałem pod samotnym drzewem w towarzystwie kompanki. Ta zmęczona położyła się w cieniu starego dębu. Ja zaś patrzyłem na księżyc, górujący w oddali. Obserwowałem tę iddylę, tak różną od tego co sam widziałem. Ostatni czas tylko walka i szukanie prawdy, którą ostatecznie znalazłem sporym kosztem... Wiosenny wiatr wkradał się w szczeliny grubej, skórzanej zbroi. Niby nadal nowa i śmierdziała resztkami garbiny, lecz widać po niej, że nie jedną walkę stoczyła. Cała była podniszczona przez ślady pazurów, zadrapań od broni białej czy przypaleń. Z wiatrem też mogła ciągnąc się won przypominającą samotnika niż stałego mieszkańca stada mgieł. Od dawna moja łapa tam nie stanęła

Czarna Łuska

Drzewo na Wzgórzu

: 06 maja 2024, 20:48
autor: Ślepa Sprawiedliwość
Zaciekawiona nowym smokiem, poszła w jego stronę z plaży o czarnym piasku. Podziękowała w duchu za bystre oczy olbrzymiej pumy, która dotrzymywała jej kroku. Bez jej pomocy nie dostrzegła by mglaka. Zapach, który pozwolił jej rozpoznać przynależność smoka, poczuła dopiero, gdy była już w zasięgu jego wzroku. Nie było sensu się ukrywać. W końcu byli na terenach wspólnych.

Cześć! Jestem Czarna Łuska, przyszła piastunka Słońca. – Nie widziała powodu, żeby od razu opowiadać mu całej historii o sobie. – A to jest Mara.

Gigantyczny kotowaty, któremu bliżej było rozmiarami do dużego konia, niż do normalnej pumy, obrzucił opierzonego smoka swoim czujnym spojrzeniem. Zasyczał, gdy smok się poruszył.

Ach, umm, jest trochę nieufna wobec obcych. Wiele w życiu przeszła. – Wzrok magicznych białych tęczówek smoczycy spoczął na moment na Marze, w ramach reprymendy.

W sumie na swój sposób była do niej trochę podobna. Nie pod względem wyglądu, to wiadomo. Adeptka była mała i w żaden sposób nie dorównywała wzrostem swojej kompance. Bardziej pod względem przeżyć i mniejszego zaufania. Nie bez powodu smoczyca zawsze miała ze sobą torbę, w której trzymała pełen zestaw run i eliksirów.

Pryzmatyczny Kolec

Drzewo na Wzgórzu

: 21 maja 2024, 1:10
autor: Pryzmatyczny Kolec
...Spojrzałem w dół zbocza kierując wzrok za głosem. Ujrzałem czarną smoczycę z białą plamą na pysku, zaś obok niej puma. Lekko się zdziwiłem, ale niezbyt zaskoczyłem, tym co ujrzałem tutaj. Nie musiała mi się przedstawiać. Dobrze wiedziałem kim jest Owa nowo ujrzana dusza. Dobrze się trzyma jak na tak starą duszę.
Bądź zdrów, Czarna Łusko, choć prywatnie uważam, że bardziej pasuje Ci Mir. – słyszałem syk pumy, który zignorowałem, lecz Thrud, ukryta w cieniu drzewa, głośno dała o sobie znać pełnym niezadowolenia tym dźwiękiem. – Jestem Pryzmatycznym Kolcem, lecz jak nazwiesz Yngwe to też będzie dobrze. Zaś tam ukryta, Thrud, hippogryfica. – mój głos był spokojny, wibrujący lekko. Dawno nieużywany. Ostatni czas po odejściu od matki i rodzeństwa, tam na północy, tylko lira była mi towarzyszem. Trochę to dziwne, do własnej siostry czułem taką nienawiść. One niczym dwie krople wody, a czuję tylko pustkę i żal do samego siebie za całą przeszłość, swoje słowa, czyny czy jestestwo.
Co Cię tutaj sprowadza, Wędrowczyni? – wraz z moimi słowami, wiatr niósł woń nie tylko mgieł, która była ledwo wyczuwalna, ale resztkę garbiny, gojącej się rany i dominujący kwiat wiśni. Niczym cała domena, która mimowolnie mnie otacza.

Ślepa Sprawiedliwość

Drzewo na Wzgórzu

: 27 maja 2024, 8:14
autor: Ślepa Sprawiedliwość
Wzruszyła barkami.

Nuda. Niby mam rzeczy do zrobienia, ale ostatnio nie mam na to nastroju. Chociaż hmm... Pięćdziesiąt księżyców zwłoki, to może jednak trochę dużo...

Cholera, aż tyle czasu już minęło? Sprawy stadne i inwazja nieźle zaprzątły jej we łbie.

Pryzmatyczny Kolec

Drzewo na Wzgórzu

: 31 paź 2024, 8:02
autor: Strażnik
Młode rosły nieubłaganie, więc jakkolwiek chciałby przez wieczność trzymać je wewnątrz gniazda, nie mógł sobie na to pozwolić, jeśli zależało mu na tym, żeby nie wykształciły jakichś upośledzeń. Nadal nie miały imion. Zdawał sobie sprawę, że to żałosne, ale nie chciał, aby w pierwszej kolejności usłyszały te, nadane im przez Mahvran. Na własne natomiast nie miał pomysłu. Nie miał siły, żeby samego siebie jakoś nadzwyczajnie w związku z tym zwyzywać, co samo w sobie tragicznie świadczyło o jego stanie psychicznym.

Na miejsce dotarł wraz z hydrą, którą objuczył torbą wypełnioną przedmiotami od wywerny, a także sarną, która dzieliła przestrzeń wraz z pierwszą córką, na jego własnym grzbiecie. Druga siedziała wygodnie w przewieszonej przez ramię Kaltarelowej torbie. W przeciwieństwie do swojej starszej siostry nie miała jeszcze na tyle zwinnych łapek, żeby utrzymać się grzbietu opiekuna.

Na miejscu, u podnóży znajomego mu drzewa, samiec rozłożył ciepłe, białe futro z niedźwiedzia, pozwalając by młoda, mogła ześlizgnąć się z grzbietu, bezpośrednio na miękki grunt. Nierozgarnięty ssak dołączył niedługo potem, od razu zajmując swój kawałek przestrzeni.
Pora na więcej nauki, córko – podjął siadając na ziemi, u krawędzi futra. O ile zdawał sobie sprawę z jego przydatności dla dzieci, sam nie zamierzał zeń korzystać.
Otacza cię wiele zjawisk, których naturę musisz zrozumieć, wraz z samą sobą – dodał technicznie, zdejmując z barku torbę z wypełniającym go żywym ładunkiem. Ułożył ją delikatnie na niedźwiedziu, żeby pisklę samo zdecydowało kiedy zamierza ją opuścić.
Nie spieszyło mu się nigdzie, ale nie zamierzał tego miejsca opuścić, dopóki sam nie zdoła zdefiniować swojego podejścia do wychowanków.


Venhedis Cekorax

Drzewo na Wzgórzu

: 31 paź 2024, 17:54
autor: Triada Herezji
  • __Na razie nie ubolewała przez bycie Bezimienną. Nie miała jeszcze okazji zostać postawioną w niewygodnej sytuacji, gdy ktoś pyta ją o imię, a ona nie jest w stanie odpowiedzieć. Nazywana była córką, i było to dla niej wystarczające.

    __Z dumnie wypiętą piersią i uniesioną szyją trzymała się ojcowskiego grzbietu, chwytne palce skrzydła wczepiając pomiędzy szorstkie, uniesione łuski. Następnie zsunęła się na wyłożone na ziemi, białe futro, ugniatając je przez chwilę, rozkoszując się przyjemną teksturą.
    Nie od razu spojrzała na ojca, nawet, gdy ten zaczął mówić. Rozumiała coraz więcej słów, ale łączenie ich znaczeń przy dłuższych zdaniach nadal potrafiło sprawiać pewne problemy.
    Zjawisssk. – powiedziała cicho, napotykając spojrzenie błękitnych oczu, po czym zerkając na młodszą siostrę i wzdychając z niechęcią.
    • ━━━━━━━━━━
      :: Cekorax :: Strażnik Gwiazd ::

Drzewo na Wzgórzu

: 31 paź 2024, 18:10
autor: Cekorax
Wnętrze torby bardzo jej odpowiadało. Wyglądanie na zewnątrz, choć mogło dostarczyć wielu interesujących obrazów, na razie nie urzekało jej tak jak ciasnota i ciepłota schronienia, poniekąd przypominającego jajo, z którego się wydostała. Czasami rogaty łebek wysuwał się spod skórzanej zasłony, by zaraz znów zniknąć w ciemnościach. Jedynie krótki chichot zdradzał potem jej obecność. Odgłosy te, nijak miały się do nastroju starszej siostry, czy ojca, choć Strażnikowi przypominać mogły o tych, które czasami wydawała jego partnerka. Cienkie, nieco piskliwe, przypominające hienowatą wokalizację. Mała miała ubaw z takiego plątania się po pakunku i rozrzucania wszystkiego w jego wnętrzu. Coś się zgiotło, coś porysowało jej łuskę, wszystko jej odpowiadało. Sensorycznie zwyczajnie, lubiła dotyk różnych faktur, a także regularne podskakiwanie jej transportu, wywołane marszem rodzica.

Gdy torba została odłożona na futrze, samiczka nie wyszła na zewnątrz. Wysunęła jednak łebek i pojedynczą przednią łapę, jakby to rozważała. Ojciec i siostra poczuli na sobie spojrzenie jej ogromnych, jedynie kolorem zimnych ślepi. Czuła się bezpiecznie przy tych postaciach, więc musiała dokładnie ich obserwować, żeby wiedzieć czego od niej oczekiwano. Nie żeby wierzyła w jakąś hierarchię, czy choćby zdawała sobie z takowej sprawę. Po prostu odruchowo zależało jej aby robić to, co jedynym istniejącym na świcie osobom wyda się odpowiednie.

Drzewo na Wzgórzu

: 02 lis 2024, 16:59
autor: Strażnik
Oba pisklęta pozostawały grzeczne. Nic ponad barierę jego cierpliwości, nic nadzwyczajnie niepokojącego. Starsza córka mogłaby może przejawiać trochę więcej entuzjazmu, ale jej relatywny stoicyzm najpewniej dopiero w późniejszym życiu okaże się problemem. Podobnie z naturą jej siostry, której dziecięca swoboda miała szansę przerodzić się w lekceważący stosunek do świata. Takie rzeczy były jednak nieuniknione.
Nie miał wielu nadziei, bo nie czuł jakoby jego nauki miały na smoki jakikolwiek wpływ. Zdarzało się może raz czy dwa, że ktoś jego monolog wziął pod uwagę, choć połowa z tych dwóch była nacechowana krytycznie. Robił zatem co musiał, samego siebie głaskając po głowie za materializację psychicznego wysiłku w czyn.

Przyjrzał się jednej i drugiej, wzdychając krótko. Na szczęście setki księżyców doświadczeń pozwalały mu stłamsić żal, czy to względem przyszłości, czy podobieństw obu samiczek, do swojej matki. Wyrazi go później, gdy będzie sam.
Teraz zamierzał odseparować pisklęta od obrazu rodzicielki, znaleźć i budować ich własną, cholernie odrębną tożsamość.

Zjawisk, tak – powtórzył, mentalnie przywołując hydrę nieco bliżej, żeby mógł zdjąć z niej pozostawiony w spadku pakunek.
Zjawisko może mieć dwa znaczenia, zależnie od kontekstu – kontynuował, bardzo wyraźnie, powoli wypowiadając każde słowo. Torbę zarzucił sobie na grzbiet i podmaszerował z nią z powrotem przed córki, z czego jedną wciąż schowaną między oprawionymi skórami.
Zjawisko, jako zdarzenie. Coś co miało miejsce raz albo wciąż się powtarza. Zaczyna i kończy. Zjawiskiem mogę być ja tłumaczący wam słowa, ale zjawiskiem są też chmury – wskazał szponem na szare warstwy nad ich głowami. Dużo gadania, być może wciąż zbyt skomplikowanego na ich poziom, ale załapią prędzej czy później. Jedna z córek była już do gadatliwego opiekuna przyzwyczajona. Mówienie, a zwłaszcza szukanie definicji uspokajało go, bo przenosił się do innego wymiaru, gdzie nie było nic poza słowami.
Zjawisko może oznaczać także coś wyjątkowego. Pięknego, ale w sposób nadzwyczajny – koncept piękna najpewniej nie był w jej głowie zbyt dobrze utrwalony, ale też kiedyś zrozumie. Najważniejsze, by słowa podparł w końcu jakimiś skupiającymi uwagę artefaktami. Sięgnął zatem do ułożonego przed sobą pakunku i wydobył zeń... szafir. Szafir w kształcie hydry.
Zaprezentował go między dwoma zakrzywionymi szponami.
Zjawisko – ojciec tłumaczący słowa – dotknął się w pierś palcem wolnego skrzydła.
Zjawiskowy przedmiot. Rzadki. Ładny – ustawił go dalej przed sobą, na futrze i postukał krótko, żeby zachęcić córki do zbadania go.

Venhedis

Drzewo na Wzgórzu

: 02 lis 2024, 17:24
autor: Cekorax
Ojciec spojrzał na nią tylko przez moment, w większości słowa kierując do siostry. Nie przejmowała się jednak, bo przecież nie bez powodu wziął ją ze sobą. Mogła robić cokolwiek jej się podobało, a jednocześnie osłuchiwać z jego przypominającym drapanie gałęzi głosem. Gdy w zasięgu jej wzroku ustawił się głęboko niebieski, lśniący przedmiot, ogromne ślepia otworzyły się szeroko. Pierwotny smoczy zmysł nakazał jej uznać, że wygląda cudownie, głównie przez to jak odcina się od reszty, raczej przytłumionych, naturalnych kolorów. Wygrzebała się zatem z torby, obejrzała na siedzącego za nią ojca, jakby chciała sprawdzić czy w łapach miał tego więcej, a potem ruszyła do celu. Krok jej był niezgrabny, a gęste futro nie ułatwiało marszu, więc przewróciła się przed osiągnięciem celu.
Tego też nie uznała za problem, no bo nie bolało. Zachichotała pod nosem.
Uooooouuuuu! – wskazała na kamień, parę pisklęcych kroków od niego, a potem podczołgała się, jeszcze odrobinę bliżej i podekscytowana spojrzała na siostrę.

Drzewo na Wzgórzu

: 03 lis 2024, 9:19
autor: Triada Herezji
  • __Z nutą niesmaku przyszło jej spojrzeć na swoją młodszą siostrę. Czując się lepszą od niej, pozwoliła znów zmanifestować się swojej pechowo odziedziczonej dumie, wypinając pierś i podnosząc szyję, spoglądając na mniejszą od siebie istotę z poczuciem ewidentnej wyższości. W przeciwieństwie do siostry, nie zamierzała ekscytować się byle czym.

    __Skupiła się z powrotem na Strażniku, oblizując wargi, jakby szykowała się do powtórzenia nowopoznanych słów. Nie zrobiła tego jednak, słuchając po prostu dalej, w ciszy, z jakże wielką uprzejmością pozwalając mu w spokoju wyrazić swoje obecne myśli do samego końca. Gdy jej ślepia zauważyły zaś lśniący, niebieski przedmiot pomiędzy dwoma ojcowskimi szponami, a następnie na ziemi przed sobą, jej kopuła stoicyzmu znacząco się ukruszyła. Niczym u dzikiego kota, źrenice na brązowym tle rozszerzyły się gwałtownie, a mała wywerna z odzyskaną jakoby werwą podeszła bliżej atrakcyjnego przedmiotu, by następnie wysunąć z pyska język i przejechać rozwidloną końcówką po szafirowej figurce, chcąc poznać jej smak.
    Nie był wybitnie fascynujący.


    __Zadrżał, patrząc jak obślizgły, czarny język liże figurkę z podobizną któregoś z jego odległych, zapewne nie żywiołakowych kuzynów. Ugh. Jak dobrze, że młode nie próbowało do tej pory lizać jego. Gryźć już owszem, ale był gotów wybrać szereg kłów bez zawahania. Wszystko tylko nie... lizanie.

    __Przeniosła wzrok na siostrę, która miała zabójczy talent i zdołała przewrócić się na bardzo krótkim odcinku trasy. Westchnęła cicho, patrząc w jej jasnobłękitne oczy. Bardzo podobne do ojcowskich – a że wywerna nie widziała jeszcze do tej pory swojego odbicia, była pewna, że też takie ma. Wydawało się to być oczywiste, ale zdziwienie z tytułu bycia w błędzie przyjdzie jej poznać dopiero w przyszłości.
    Póki co, wciąż tkwiła w bąbelku swojej własnej, uproszczonej do pisklęcych gabarytów prawdy i przekonań.
    Nie odwzajemniła ekscytacji młodszej w swoim spojrzeniu, ale po raz kolejny – tak, jak podczas niedawnego wyklucia – wysunęła do przodu skrzydło by pacnąć ją po głowie. Nie przesadnie mocno, i o dziwo wcale nie agresywnie. Bardziej zaczepnie. Świadomość, że była większa od swojej siostry napawała ją pewnością siebie, stąd też brak obaw w lekkim haczeniu pazurem o łuski przy swoim nonszalanckim ciosie.

    • ━━━━━━━━━━
      :: Cekorax :: Strażnik Gwiazd ::

Drzewo na Wzgórzu

: 03 lis 2024, 15:21
autor: Strażnik
Piszczenie, jęki, syki, prychy, pół-słowa. Miał do czynienia z dziećmi, więc jasne, że jedno, ni drugie nie będzie się przed nim uzewnętrzniać w tym wieku, choć niewątpliwie musiał zachęcić starszą do podejmowania większej intelektualnej inicjatywy. Na szczęście prezentacja obiektu okazała się dobrym wyborem, bowiem o ile nie padł żaden komentarz, ewidentne zaiskrzyło zainteresowanie.

Może dopóki nie mówią, powinien bawić się z nimi bardziej... normalnie, jak to czynili spełna rozumu rodzice. Skrzywił się trochę na samą myśl. Być może jeśli dobrze to rozegra, byłby zdolny osiągnąć jakiś kompromis.
Nie umknęło jego uwadze, że polizawszy szafir, starsza córka pacnęła młodszą w nos. Bardzo chętnie używała kończyn, aby komunikować swoje granice, choć musiał pozostać czujny, żeby nie przesadziła z tym na jego warcie. Na szczęście młoda zdawała się owym działaniem nieporuszona, toteż nie zareagował.
Wiele różnego rodzaju przedmiotów – złapał figurkę w szpony i uniósłszy ją chwilowo poza zasięg piskląt, kontynuował.
Mam u siebie w torbie – wskazał na pakunek wolną kończyną, a polizaną hydrę ofiarował do inspekcji, prosto w łapy młodszej samiczki.
Chciałbym Córko, abyś stała się właścicielką części z nich. Oznaczałoby to, że będą należeć do ciebie – podsunął jej szpon skrzydła niemal pod sam nos
... i zrobisz z nimi co chcesz. Tak jak twoja siostra jest teraz właścicielką tego zjawiskowego przedmiotu.
Czy tyyyy chciałabyś stać się właścicielką?
– przekrzywił łeb, chcąc podkreślić naturę swojego pytania, a jednocześnie sięgnął do torby, ewidentnie gotów wydobyć kolejny obiekt.

Drzewo na Wzgórzu

: 03 lis 2024, 15:29
autor: Cekorax
Prychnęła krótko, w zwierzęcym odruchu, gdy łapa siostry pacnęła ją w nos. Nie bolało, więc uznała to prędzej za przejaw sympatii, niż wrogość. Chciała nawet uczynić to samo, ale gdy uniosła przednią łapkę, zorientowała się że jest zbyt krótka, aby dosięgnąć głowy drugiej postaci. Zaskoczyła ją ta różnica, toteż zamrugała kilkakrotnie i przyjrzała się własnej kończynie. Nie pojmowała jeszcze, że na plecach spoczywają u niej maleńkie skrzydełka, którymi poruszała nieświadomie, zwłaszcza podczas chodzenia.
Uuuuoooaaa – wskazała na skrzydłołapkę siostry, a w powietrzu poruszyła własną. Nim jednak otrzymała od rówieśniczki odpowiedź, w jej posiadaniu znalazł się nagle lśniący, niebieski przedmiot. Ojciec uniósł go wcześniej, mówiąc coś do jednej i drugiej, ale nie zdążyła się na nim skupić.
Pisnęła zadowolona i choć nie od razu przeszło jej przez myśl, aby kamień polizać, widząc że siostra robi to wcześniej, bez zawahania wgryzła się w obiekt.
No. Spróbowała się wgryźć. Zęby brzdęknęły o powierzchnię, wprawiając małą w chwilowe osłupienie. Trochę jakby zabolało, ale wcale nie??


Venhedis

Drzewo na Wzgórzu

: 10 lis 2024, 8:35
autor: Triada Herezji
  • __Starała się, w miarę możliwości, słuchać słów Ojca, chociaż jej uwaga była podzielona między niego, młodszą siostrę, a ładny przedmiot, który wpadł obu samiczkom w oko. A raczej jednej w oko a drugiej w pysk, ale to już nieistotny szczegół.

    __Ze swego rodzaju zazdrością patrzyła, jak figurka hydry zostaje przekazana Siostrze. Nie spodobało się to Córce, która wierzyła, że powinna mieć we wszystkim pierwszeństwo, ale frustracja dosyć szybko znalazła ujście, kiedy brązowe ślepia skupiły się na dużej torbie, w której, zgodnie ze słowami Ojca, ładnych rzeczy mogło być znacznie więcej.
    Chcę. – powiedziała nieco charkliwie, po czym podtruchtała bliżej Strażnika i torbowego królestwa ładnych przedmiotów – zapewne kolejnych figurek – by następnie spróbować po prostu wskoczyć do środka i zagarnąć skarby dla siebie, licząc że szafirowa hydra rozproszy Młodszą na tyle, by nie przeszkadzała Starszej w łowach.
    • ━━━━━━━━━━
      :: Cekorax :: Strażnik Gwiazd ::

Drzewo na Wzgórzu

: 12 lis 2024, 7:13
autor: Strażnik
O ile starsza córka mogła z łatwością wyprzedzić swoją nieporadną siostrę, przechytrzenie dorosłego pozostawało jeszcze poza jej zasięgiem. Długi ogon zagrodził jej drogę jeszcze nim skoczyła ku torbie, a jeśli było trzeba, owinął się giętką, typową dla drzewnych końcówką wokół jej tylnej łapki. Tylko na moment oczywiście, ani nie ściskając, ani nie ciągnąc specjalnie, jedynie komunikując wolę.
Nie, nie. Musisz je zrozumieć, zanim je zdobędziesz – wyjaśnił, unosząc długi paluch wymownie.
Spójrz – sięgnął do wnętrza pakunku, najpierw wyciągając bursztynową bransoletę, a potem pozłacany naszyjnik. Ułożył je przed torbą, w kuszącej odległości od niej, a jednak oddzielone niewidzialną barierą jego uwagi. Mogła spróbować znów po nie skoczyć, ale znów powstrzymałby ją, tym razem ogon wsuwając przed jej poruszające się skrzydła.
To jest bransoleta. A to naszyjnik. – wskazał je, szponem prawej kończyny, mówiąc wyraźnie.
Musisz zdecydować, który chcesz zdobyć jako pierwszy, ale nie uczynisz tego dzięki swojej zwinności – odrobinę obniżył łeb, wpatrując się w jej ciemne ślepia. Ton przybrał poważniejszy.
Ale py-ta-nia-mi. Pytaniami na ich temat. Na temat innych, powiązanych spraw także.
Z czego to? Skąd? Jeśli coś chcesz, musisz wiedzieć co to i po co

Postukał pazurem w bransoletę, potem naszyjnik, przez ich fakturę i ciężkość, wywołując nieco inny odgłos.


Konwersacja. Z pisklęciem. Zabawny był czasami. Mógł sięgnąć po pierwszą z brzegu okazję by pobawić się z nią jak normalny rodzic, ale wolał zanudzać ją swoim pseudo intelektualizmem.

Chciał, żeby potrafiła myśleć do cholery, niby kiedy miał zacząć?
Najwyżej oboje nauczą się dodatkowej cierpliwości.


Oby zabiła go za to, kiedy dorośnie.

Venhedis

Drzewo na Wzgórzu

: 12 lis 2024, 15:37
autor: Triada Herezji
  • __Zasyczała z wyraźną niechęcią, kiedy na jej drodze do upragnionego sukcesu stanął ojcowski ogon, owijający się chwilowo wokół jej tylnej łapy. Odruchowo nią potrząsnęła, zerkając za siebie, by po chwili znów przenieść wzrok na torbę.
    Torbę, z której Strażnik wyjął kolejne przedmioty.

    __Spojrzała na młodszą siostrę, licząc, że będzie ona dalej zaaferowana próbami pogryzienia szafirowej figurki i nie będzie przeszkadzać w badaniu kolejnych rzeczy. Ładnych rzeczy. Lśniących, kuszących oko, bezczelnie wzywając do siebie i nakłaniając do zagarnięcia.
    Spojrzała w błękitne ślepia Ojca z wyrzutem.
    Nie muszę. Chcę bo chcę. – zadarła dumnie rogatą głowę w sposób, który w wybitnie irytujący sposób mógł przypominać prorokowi o matce jego obecnych piskląt.
    Jak dostanę, to będę pytać. – dodała brawurowo, szurając mieniącą się bioluminescencyjnym błękitem końcówką ogona. Nie nie nie. Jeżeli Strażnik myślał, że nauczenie córki dobrych manier będzie takie proste, to się przeliczył. Młoda już od najmłodszych księżyców wyrabiała sobie sama opinię, że jej się po prostu należy.
    • ━━━━━━━━━━
      :: Cekorax :: Strażnik Gwiazd ::

Drzewo na Wzgórzu

: 17 lis 2024, 9:55
autor: Strażnik
Samiec wycofał łeb. Nie był oburzony odpowiedzią młodej, bo właśnie jakiegoś rodzaju niezgody spodziewał się prędzej czy później. Młode kształtowało w końcu swoją tożsamość i to jego zadaniem było określenie ile z tego zdoła wyszlifować. W imię zaprzeczenia przekleństwu matki, zamierzał postarać się skontrować młode w sposób właściwy, czyli ani zbyt miałki, ani traumatyczny.
Odchrzaknął zatem, kątem ślepia spoglądając także na młodszą córkę, która wytrzeszczyla ku niemu oczy. W przeciwieństwie do siostry, nie miała jeszcze silniejszych opinii, ale to tylko kwestia czasu.
W tym przypadku został ci postawiony warunek. Większość czynności, które będziesz podejmować względem otoczenia będzie posiadać takie warunki, ale o nich więcej nauczysz się później.
Warunkiem, czyli zasadami które ci dałem, abyś otrzymała przedmioty, są pytania.
Nie tylko ja będę stawiać przed tobą takie warunki, ale musisz o nich wiedzieć, zwłaszcza że dorastając spotkasz inne smoki, dla których będą one ważne.
– wyjaśnił powoli. Za każdym razem gdy mówił słowo 'warunek" stukał szponem w jeden, bądź drugi przedmiot.
Jak nie spełnisz warunków, to nie dostaniesz przedmiotów – podsumował, choć nie zrobił tego w szorstki sposób. Właściwie tę kwestię wyłożył bardziej płasko, przez co w porównaniu z resztą, zabrzmiała łagodniej. Zasada sama w sobie była niewygodna, nie musiał podkreślać jej głosem.

Venhedis