Strona 30 z 31
Prastare Drzewo
: 03 mar 2024, 18:55
autor: Feniks pośród Chmur
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
– Na szczęście jestem bardzo cierpliwa – zakomunikował mu, mrużąc oczy, gdy nie pozwolił jej się odsunąć. Dmuchnęła mu lekko w pysk obłoczkiem dymu wydobywającym się z jej nozdrzy, a samiec wkrótce się odsunął.
Oczarowana słuchała jego śpiewu, starając się jednocześnie nie zgubić nawet jednego słowa, a jednocześnie analizując tekst. Czy błędnym ogniskiem mógł być Dominion? A może to tylko przypadek i Hekate odfrunęła z interpretacją jego słów, które mogły być przypadkowe? Ciekawe gdzie on się tego wszystkiego nauczył i czy wymyślił to na poczekaniu. Przez dłuższą chwilę czarodziejka milczała z postawionymi na sztorc piórami, by w końcu przekezywić głowę niczym zaciekawiony ptak i zakomunikować:
– Doigrałeś się. Definitywnie zostajesz właśnie porwany. Masz za ładny głos, żeby Cię od tak wypuściła ze swoich szponów – zakomunikowała mu bardzo poważnie. Oczywiście żartowała, dobrze wiedziała jak by się to skończyło i jaki los spotkał Hrasvelga, ale w tym momencie naprawdę żałowała, że nie może go capnąć chociaż na parę dni, żeby umiał jej dni śpiewem.
– Masz niezwykły talent. Widocznie jesteś jak słowik nie tylko ze względu na pióra i to – uniosła łapę i stuknęła go podwiniętym pazurem między nozdrza, mając na myśli ostro zakończony pysk wojownika. Lekko i tylko jeśli się nie odsunął.
– Lubisz przytulanie się? Może oswój owce. Słyszałam, że to zwierzęta hodowane przez ludzi i mają futro jak chmurki – zachichotała, odsuwając się trochę. Ona sama uważała niedźwiedzie za przerażające istoty, chociaż faktycznie pokryte grubym futrem i tłuszczem. Pytanie tylko czy te wielkie bestie pragnely się przytulać do kogokolwiek. Hekate miała je za krwiożercze potwory z wielkimi pazurami, nawet jeśli nie były tak groźne jak demony czy bies.
– Pewnie, że tak. Po prostu zastanawiałam się czy... Ziemia chyba nie za bardzo lubi moje stado, nie? Przynajmniej tak słyszałam, dlatego się zastanawiałam czy dają Ci go jakoś odczuć – wyjaśniła powód, z którego zadała mu wcześniej to pytanie. Uśmiechnęła się na znak, że nie miała nic złego na myśli, kierowało nią tylko zaciekawienie.
Hekate kręciła łbem śledząc ruch kamienia niczym zahipnotyzowana. Odruchowo zamknęła ślepia i wzdrygnęła się, gdy już myślała, że zaraz oberwie nim prosto w czoło już myśląc, że był to jakiś odwet za te pijawki i piszczenie, ale nie poczuła uderzenia. Ostrożnie otworzyła jedno oko i zobaczyła kamyczek, który niegroźnie krążył wokół niej, połyskując to na błękitno, to na pomarańczowo. Dominion chyba wreszcie skończył z fochami i od dawna obserwował z bezpiecznego szczytu drzewa całe to widowisko pozornie nie reagując. Siedział cicho niczym mysz pod miotłą z nastroszonymi piórami.
– Jeeeej, fajne! Dobra, bezapelacyjnie spełniłeś warunki i zrobiłeś na mnie wrażenie. Tym samym dopełnię swojej części umowy. Najwyżej rodzina mnie zabije – zachichotała. Sięgnęła do swoich sakw i wyjęła eliksir, który zdobyła kiedyś z bratem na jednej z wypraw. Ponoć był magiczny i miał sprawić, że będzie jaśnieć. Kiedyś oszukała Obejmującego, że potrafi świecić. Nie było to tak do końca kłamstwo, potrafiła to robić, ale tylko dzięki temu specyfikowi, którego miała tylko jedną sztukę. Bez wahania łyknęła jego zawartość z nadzieją, że jej koledzy jej nie oszukali i nie wyrosną jej uszy na łapach bądź skrzydła na karku.
– Iiii... Jak wyglądam? – spytała po chwili, gdy przełknęła gorzki napój. Miała teraz świecić przez księżyc niczym małe słoneczko, czy raczej niczym księżycowy blask, gdyż światło okazało się srebrzyste. Hekate spojrzała na swoje łapy emanujące lekkim, ale wyraźny blaskiem, podobnie jak całe jej ciało.
Obejmujący Obłoki
Prastare Drzewo
: 10 mar 2024, 1:03
autor: Barwy Ziemi
Nieco nerwowo przełknął ślinę, kiedy cisza się przedłużała. Nie miał pojęcia jakiej reakcji się spodziewać, dlatego nieco się spiął, jakby oczekiwał na jakiś bardzo ważny werdykt. Wodził przy tym wzrokiem po Pieśni, szukając jakichkolwiek oznak emocji na jej ciele. Podobało jej się? A może się zawiodła? W końcu tak się nachwalił o swoim śpiewie, że może ta oczekiwała czegoś piękniejszego? Nie miał pojęcia jak interpretować uniesione pióra, ale nie mógł oderwać od nich spojrzenia. To one wydały mu się bowiem najbardziej ekspresyjne, dlatego przewiercał je wzrokiem, jakby mógł otrzymać od nich jakąkolwiek odpowiedź. A potem? Potem słowa wreszcie padły, a on odetchnął z widoczną ulgą. Zaśmiał się przy tym głośno, dając upust swoim nerwom.
– Ha! Nie będę stawiał oporu! Obiecuję! – zapewnił, wciąż chichocząc, po czym uniósł nawet łapy w geście niemej kapitulacji. I hej! Naprawdę by się nie stawiał! Kto by przecież nie chciał chociaż zajrzeć na Tereny Mgieł? Czy to nie byłaby przygoda życia? Zwłaszcza że mógłby się przekonać na własne oczy, gdzie mieszka jego rodzeństwo! Zresztą i tak miał siedzieć uwięziony w grocie Pieśni, prawda? Może nikt by nie zauważył jego krótkiej wizyty? Pf! Skąd mógł bowiem wiedzieć, że samica wciąż mieszkała z rodzicami? I zdecydowanie też nie przypuszczał, że z tej wyprawy mogłyby wyniknąć aż tak drastyczne konsekwencje. On bowiem nie miał nawet pojęcia kim był ów Hrasvelg.
Wciąż chichotał, kiedy szpon Mglistej się do niego zbliżył. Tym samym w żaden sposób nie zareagował, kiedy obrywał nim między nozdrza. Mruknął więc z zaskoczeniem, odsuwając się odruchowo. No, przynajmniej dopóki się nie zorientował w sytuacji. Bowiem wystarczyło, że to zrobił, a już ponownie pozwolił sobie na śmiech. Kiedy nieco się uspokoił, posłał Pieśni wyjątkowo jasne spojrzenie, w którym bez trudu można było wyczytać, że ceni sobie jej pochwałę. Naprawdę był szczęśliwy, że spodobały jej się jego trele.
– Och – burknął z rozbawieniem – W takim razie pewnie Cię nie zdziwi że to właśnie gniazdo mam za legowisko – powiedział z łobuzerskim uśmiechem, dodając do listy Mglistej także coś od siebie. Głos, pióra, dziób i gniazdo. Naprawdę był jak ptak! I zdecydowanie tego nie ukrywał, bo ta swoista oryginalność w znacznym stopniu go definiowała. Wszak z dumą niósł na barkach wyuczone od matki tradycje. Serenada może i odeszła, ale on wciąż kontynuował pozostawione przez nią dziedzictwo.
I tak! Przypuszczenia Pieśni były w pełni poprawne! Ciirioh uwielbiał przytulanie, więc żywiołowo pokiwał łbem na znak zgody. Tym samym ślepia nieco mu się rozszerzyły, kiedy usłyszał o owcach. W życiu żadnej nie widział, ale skoro były miękkie jak chmurki, to musiały być cudowne w dotyku! Ale przy tym pewnie i delikatne, więc Obejmujący najpewniej bałby się chwycić taką w ramiona. Jeszcze by ją po prostu... zgniótł.
– Obawiam się, że mógłbym ją złamać przez pół! – odparł więc, pozwalając sobie na kolejny żarcik – Bo wiesz, ja w przytulanie wkładam mnóstwo serca! Takie uściski są najlepsze! – dodał, przymrużając przy tym z rozbawieniem oczy. Niejeden smok wszak zdążył się już przekonać, że Ciirioh potrafi ścisnąć naprawdę mocno!
Natomiast na wzmiankę o między stadnej niechęci spoważniał nieco, jakby faktycznie przeszukiwał zakamarki swojej pamięci. Żadne krzywe spojrzenia i nieprzyjemne teksty nie przychodziły mu jednak na myśl, więc pozostało mu obstawanie przy swoim zdaniu. Mianowicie, nikt w Ziemi nie robił mu przykrości przez wzgląd na płynącą w nim Mglistą krew.
– A tam, nie lubi. Ja tam was uwielbiam! I nie słyszałem też, żeby ktoś źle mówił o Mglistych. Może i za sobą nie przepadaliśmy, ale Ci którzy pamiętali dlaczego, chyba już poodchodzili. Nikt więc nie zachowywał się względem mnie nieprzyjemnie! – zapewnił samicę jeszcze raz, uśmiechając się przy tym szeroko. A czy się mylił? Cóż, może. Jednak między młodymi pokoleniami nie wyczuwał żadnej niechęci, więc jakaś zmiana musiała nastąpić od czasu ich rodziców czy dziadków – A nawet gdyby ktoś próbował, to z pewnością bym mu nie pozwolił! Nie będzie mi przecież obrażał rodziny ani przyjaciół – zakrzyknął pewnie, postukując przy tym szponem o ziemię. Pf! Zdecydowanie by bowiem nie milczał, gdyby ktoś wygadywał przy nim jakieś bzdury! On tam swoje wiedział! I to pewnie więcej niż ktoś, kto nawet nie wyściubiał nosa poza granicę stada.
Ucieszył się, słysząc że Pieśni spodobał się kamień. I on wodził za nim wzrokiem, sprawdzając jakie barwy ten przybierze. Błękitów i pomarańczy chyba jeszcze nie widział, ale kolory były jasne, więc uznał że Mglista jest w dobrym nastroju. Mhm! Zresztą jej zachowanie właśnie na to wskazywało! Ciirioh wyszczerzył się więc radośnie, słysząc że spełnił warunki, po czym wymknęło mu się z pyska radosne: "Jest!". Cały aż zaczął podrygiwać z podekscytowania, bo wreszcie miał otrzymać swoją małą nagrodę. Czekał więc dość niecierpliwie, obserwując jak Pieśń wyciąga... eliksir? Och! Tego się nie spodziewał! Oczywiście przypuszczał, że smoczyca użyje jakiejś sztuczki, ale obstawiał raczej samą maddarę. Taki obrót sytuacji zdołał go więc zaskoczyć. Zwłaszcza że... same efekty również przerosły jego najśmielsze oczekiwania. Ślepia rozszerzyły mu się gwałtownie, kiedy sylwetka Pieśni pojaśniała wśród nocy. Bijące od niej srebrzyste światło, wręcz idealnie komponowało się z łuskami smoczycy, podkreślając nawet jej białe ślepię. Była jak... księżyc. Albo gwiazda. Tak, to było dobre porównanie. Jego piosenka jakby nagle nabrała nowego znaczenia.
– ...niesamowicie – odparł cicho, uciekając wzrokiem gdzieś na bok. Yhm. Gdyby tylko potrafił, to w tej chwili najpewniej by się zarumienił.
Pieśń Feniksa
Prastare Drzewo
: 15 mar 2024, 21:38
autor: Feniks pośród Chmur
Uśmiechnęła się tryumfalnie w reakcji na jego kapitulacje, ale po chwili przestała.
– Szkoda, że to nie jest tak naprawdę możliwe – powiedziała cicho. Jej stado nie wpuszczało nikogo na ich ziemie, a gdyby przyprowadziła ze sobą kolegę, ojciec oderwałby jej glowę prędzej niż zdążyłaby zaprotestować. Nigdy wcześniej tego nie kwestionowała, uznając, że tak jest i nie może być inaczej, ale teraz nagle sprawiło jej to spore rozczarowanie. Może za daleko zaszła w swoich głupich żartach.
– Bardzo odpowiednie. Uwiłeś je sobie na jakimś rozłożystym jesionie, jak na śpiewającego słowika przystało, słowiku? – spytała. To przypominało jej, że sama powinna się pospieszyć i coś dla siebie znaleźć. Najwyższy czas, tyle że... może po prostu posiadanie własnego kąta było jej obojętne, gdyż obawiała się samotności. Ptaki były cudowne i rozkrzyczane, lecz nie zastąpią jej prawdziwego towarzystwa.
– Jesteś aż tak silny, czy aż tak lubisz przytulanie? – zachichotała. – Zapewniam Cię, że jestem twardsza niż wyglądam, choć nie tak puchata, gdybyś kiedyś poczuł się samotny – mrugnęła do niego. Niestety była pokryta głównie łuskami i na pewno nie stanie się nagle puchatą owieczką ani futrzastym, wielkim niedźwiedziem przez co zapewne nie spełni oczekiwań Ciirioh'a, o ile w ogóle je miał.
– Oooch, to dobrze. Może moja wiedza jest... przestarzała. W moim stadzie też nikt nie mówi o Ziemnych – może z wyjątkiem Aazghula, ale on wyrażał się źle wyłącznie o Pasterzu i zdawał się wyraźnie stawiać granice między nim a stadem, czego jednak nie zamierzała wyłuszczać. Uśmiechnęła się do niego, gdy wspomniał o swojej rodzinie. Narodziła się w niej ciekawość czy więcej jest smoków mających partnera i rodzinę poza Mgłami. Yngwe posiadał kogoś w Słońcu, choć nie orientowała się w jego drzewie genealogicznym. Co do reszty nie miała pewności.
Gdy przełknęła eliksir odetchnęła i zaczęła przyglądać się samcowi z pełną uwagą, co było jednak trudne do rozpoznania biorąc pod uwagę brak źrenic w oczach. Reakcja Ciirioh'a sprawiła, że zaczęła się zastanawiać co jest nie tak. Była brzydka? Rozczarowała go? Spodziewał się czegoś innego i liczył, że wykorzysta inne metody? Pióra na jej karku, dotąd podniesione na sztorc, teraz złożyły się gładko i staly się prawie niewidoczne.
– Coś nie tak? Zbyt jasno świecę? – zareagowała pytaniem znów spuszczając wzrok na swoje łapy. – Jeśli tak to wybacz, nie panuję nad tym. Nie mogę tego kontrolować i... chyba tak mi teraz zostanie na trochę – zaśmiała się nerwowo, przeczesując łapą pióra. Dopiero teraz zaczęła się zastanawiać jak zareaguje jej rodzina i jak im to wyjaśni.
Obejmujący Obłoki
Prastare Drzewo
: 19 mar 2024, 0:37
autor: Barwy Ziemi
Niemożliwe? Och... Cóż, prawdę mówiąc, Ciirioh zdołał już doświadczyć konsekwencji tej ustanowionej przez stada bariery. Kiedy? Dosłownie na kilka wschodów przed ich dzisiejszym spotkaniem! Zapytał bowiem dziadków o najpiękniejsze miejsca na Wolnych... a oni wskazali mu Gorące Źródła rozciągające się pod Terenami Ziemi. Z oczywistych względów nie mógł tam zaprowadzić Pieśni, więc doskonale rozumiał skąd wzięło się rozczarowanie samicy. Ale hej! Zdołał znaleźć zamiennik dla tej propozycji, prawda? A zatem i na niemożność wkroczenia na ziemie Mgieł mogliby coś zaradzić! Obejmujący potrzebował ledwie chwili, żeby wymyślić swoją odpowiedź.
– Och! Ale na Terenach Wspólnych z pewnością też jest mnóstwo jaskiń. Mogłabyś porwać mnie do którejś z nich! – zaśmiał się wesoło, zupełnie nie przejmując się faktem, że właśnie podsuwał pomysły swojej niedoszłej (bądź przyszłej) oprawczyni – Nawet jeśli udawalibyśmy przez kilka dni, to nikt nie powinien się zmartwić. Przecież bywa, że smoki znikają na znacznie dłużej! – dodał, klaskając przy tym radośnie w dłonie. Aha! Jak dla niego, to był plan idealny! Zerknął więc kontrolnie na Pieśń, jakby spodziewał się, że i ona się rozpogodzi.
Potem zaś zachichotał krótko, bo Mglista naprawdę nie wydawała się zdziwiona, że spał w gnieździe splecionym z gałęzi. Oho! Czyżby to było aż tak łatwe do przewidzenia?
– O nie, to wciąż przede mną! – zażartował więc, kiwając łbem na boki – Gniazdo leży w grocie, ale zawsze marzyłem, żeby zasnąć na drzewie. Muszą się stamtąd roztaczać niesamowite widoki! Uczucie musi być wspaniałe. Choć miejsce pewnie dość niepraktyczne! Wyobrażasz sobie co by było, gdyby lunął deszcz? – stwierdził, śmiejąc się w głos! Oj tak, wtedy to dopiero byłyby piski! Choć mimo wszystko Ciirioh wciąż chciałby tego doświadczyć. W końcu mama mówiła, że niektórzy naprawdę tak żyją... Plotą ogromne gniazda na samych czubkach najwyższych drzew i tam doświadczają codziennych trudów i radości. Czy to nie brzmi na wspaniałą przygodę? A może po prostu Obejmującemu tak bardzo się to podoba, bo brzmi egzotycznie? Cóż, najpewniej nigdy nie wybierze się na Wyspę, więc nie przekona się na własne oczy o jej niespotykanym pięknie.
– A może oba? – odparł z rozbawieniem, wtórując Pieśni w chichotach. Pytał, ale tak naprawdę mógłby po prostu stwierdzić ten fakt. Był wszak silny. Mięśni mu nie brakowało, co zresztą było widać po jego posturze. A przytulać się uwielbiał, dlatego nie miał w zwyczaju odmawiać uścisków! Kontakt fizyczny po prostu sprawiał mu przyjemność, więc nie miał większych problemów z dążeniem do takiej formy bliskości. Ba! Co on w ogóle mówił? Przecież nawet nie znał nikogo, kto odmawiałby wpadania w cudze objęcia! Pieśń powinna więc uważać co mówi, bo miała do czynienia z kimś, kto naprawdę byłby w stanie skorzystać z jej oferty! Uśmiechnął się więc łobuzersko, po czym wyciągnął przed siebie łapę, żeby złapać między palce kosmyk futra Mglistej (o ile ta mu na to pozwoliła, oczywiście!). Może i faktycznie włosia na piersi nie było dużo, ale jemu w niczym to nie przeszkadzało. Z widocznym w oczach rozbawieniem, owinął sobie futro wokół palca, po czym pociągnął za nie lekko. Yhym! Zaczepiać i dokuczać też lubił! – Uważaj, Pieśni, bo się ode mnie nie opędzisz! – dodał więc, szukając wzrokiem jej ślepi i odsuwając z chichotem łapę.
Wyraźnie ucieszył go też fakt, że i w Mgłach nie przekazywano już sobie plotek o negatywnej treści. Wyszczerzył się na tę wieść radośnie i pokiwał łbem w potwierdzeniu, ale nie dodał już żadnego komentarza do tego tematu. Dla niego bowiem członkowie rodzin porozrzucani po różnych stadach byli swoistą normą, więc nie miał w sobie ciekawości, którą można by rozbudzić. Zresztą miał już coś istotniejszego na łbie!
Wciąż czuł się nieco speszony, dlatego rzucał Pieśni jedynie ukradkowe spojrzenia. Patrzył na nią przez chwilę, a potem uciekał wzrokiem, jakby nie mógł zbyt długo znieść jej widoku. I naprawdę tak było! Miał bowiem wrażenie, że z każdym kolejnym zerknięciem robiło mu się cieplej, jakby naprawdę jakiś pokaźny rumieniec miał mu wkrótce wykwitnąć na policzkach. Nie do końca rozumiał dlaczego tak się czuł, dlatego w tym całym zaaferowaniu nie zauważył nawet, że pióropusz opadł Pieśni na kark. Zorientował się że zawalił, dopiero kiedy z pyska samicy wydobyły się pierwsze słowa. O nie! Źle go zrozumiała! Nie! To on się źle wyraził! Naprawdę przecież uważał, że wyglądała niesamowicie, kiedy księżycowe światło okalało jej łuski! Gwałtownie rzucił się więc do przodu, żeby jak najszybciej naprawić swój błąd! Tym samym pomachał Pieśni łapami przed pyskiem, jakby próbował go jej zamknąć. Po prostu chciał przerwać te nieprawdziwe słowa nim wybrzmią do końca!
– Nie, nie! – zaprotestował od razu, kręcąc żywiołowo łbem. Potem jakby się zorientował, że wykrzyczał to zbyt głośno, dlatego spuścił po sobie uszy, nieco zawstydzony. Ugh! Skąd wzięło się w nim nagle tyle paniki? Odetchnął głębiej, żeby się uspokoić – Jest idealnie. A ty... ty wyglądasz pięknie. Same gwiazdy mogłyby Ci pozazdrościć blasku! – wyjawił wreszcie swoje myśli, uśmiechając się przy tym delikatnie. Teraz już nie unikał spoglądania na Pieśń. Zamiast tego wpatrywał się prosto w jej pysk, podziwiając bijące od Mglistej światło.
Pieśń Feniksa
Prastare Drzewo
: 20 mar 2024, 23:29
autor: Feniks pośród Chmur
Przez chwilę spoglądała na Ziemnego jedynie mrugając. Głośno. Czemu sama na to nie wpadła? To było tak... Boleśnie oczywiste. Powoli na jej pysku zaczął pojawiać się złowieszczy, iście rekini uśmiech.
– Masz rację. A zatem możesz się już czuć porwany. Chociaż nie, nie zrobię tego dzisiaj. Zaczekam na dzień, gdy będziesz się tego najmniej spodziewał, żeby zaskoczenie było jak największe – postanowiła mrukliwie. Ktoś postronny mógłby pomyśleć, że to jest groźba, śmiertelnie groźna i niebezpieczna. Hekate tylko żartowała, chociaż nie do końca. Wizja spędzenia paru dni w jaskini z Cirioh'em z jakiegoś powodu wydawała się jej niezwykle wręcz kusząca.
– Wszystkie ptaki mają gniazda na drzewach, ale nie mokną tak od razu. Zresztą można też oszukać przeznaczenie i zrobić sobie gniazdo na powalonych drzewach pod jakąś skarpą – uśmiechnęła się filuternie, wymieniając się z nim poglądami bardziej na własny użytek, gdyż to ona jeszcze nie uwiła sobie żadnego stałego gniazdka. Ten pomysł wydawał jej się bardzo ciekawy.
Zrobiła zaskoczoną minę, gdy ten chwycił ją za nieliczne kosmyki futra na jej piersi i lekko pociągnął. Cóż, należało jej się za to, że dopiero co kłapała zębiskami przy jego uszach, dlatego się nie cofnęła i zdusila obawę, że zaraz będzie łysa. Zresztą czym się martwiła? Ojciec pewnie potrafiłby jej zwrócić te parę kosmyków, tylko musiałaby się tłumaczyć co się stało.
– Kto powiedział, że chcę się opędzać? – wyszczerzyła w odpowiedzi ząbki. Nie sprowokowała go jednak do jego słynnego uścisku, uznała ze jeśli będzie chciał, to pewnie sam ją przytuli, czy to na pożegnanie czy z jakiejś innej okazji. Przecież nie będzie go prosić czy do czegoś zmuszać.
Tak żywiołowa reakcja znów obudziła w niej pewne zaskoczenie, ale to trwało jedynie ułamek chwili; Hekate powoli przyzwyczajała się do zachowania swojego przyjaciela i okrzyki przestały sprawiać, że czuła się skonfundowana. Traktowała to jako normę, zresztą sama nie zachowywała się lepiej.
– Och, naprawdę tak sądzisz? Dziękuję! Teraz już taka będę... Chyba. Nie wiem jak długo. Nie pamiętam na ile miał działać ten specyfik. Ale skoro Ci się podoba, to chyba nawet dobrze, nie? Także korzystaj, póki możesz! – powiedziała głośno, a żeby popisać się przed samcem rozłożyła skrzydła na pełną szerokość, również te karłowate, po czym spojrzała w niebo. – Ciekawe czy gwiazdy pospadają z wrażenia, gdy zobaczą, że mają konkurencję – zaśmiała się, nagle znów rozluźniona i wesoła, jakby wszelkie jej wątpliwości zniknęły bez śladu.
– Szkoda, że nie zostawiłam Ci trochę. Ciekawe czy byś świecił na zielono... Albo na szkarłatno? – zamyśliła się, okrażając go i zatrzymując się przy jego ogonie. Owinęła sobie kosmyk ciemnoczerwonego futra wokół pazurów.
Obejmujący Obłoki
Prastare Drzewo
: 28 mar 2024, 17:38
autor: Barwy Ziemi
Oho! A więc się rozpogodziła! Fakt ten ucieszył Ciirioha, który zachichotał cicho, widząc rekini uśmiech Pieśni. Ta najwyraźniej snuła już jakieś łobuzerskie plany, a on nie zamierzał ich unikać! Treść ich żartów podobała się i jemu, więc nie miałby nic przeciwko porwaniu. Ba! Pewnie nawet wczułby się w rolę! Pokrzyczałby trochę albo spróbowałby się wyrwać, żeby wyszło naturalniej! A potem śpiewałby dla uciechy Mglistej ile tylko ta by chciała! Wszak obietnica, to obietnica!
– Uuu! Chcesz żebym się poczuł zaszczuty, co? Dzień w dzień będę się oglądał przez ramię! – zakrzyknął wesoło, śmiejąc się przy tym głośno. W oczach zaś pojawiły mu się jasne ogniki, jakby faktycznie już czekał na to wyzwanie. Niech nie myśli, że dorwanie go będzie takie proste! Samica będzie musiała się trochę wysilić, jeśli faktycznie dziś go wypuści. I nie! Same ziarna nie wystarczą, żeby zagonić go w kozi róg! Ta zabawa będzie wymagała nieco lepszego planu!
Słysząc o ptakach, jedynie postukał się palcem po brodzie. W zasadzie nigdy się nie zastanawiał czy te mokną czy nie, więc będzie musiał to zaobserwować podczas jakiejś ulewy! Albo po prostu uwierzy Pieśni na słowo. Ta wszak wiedziała o ptakach naprawdę sporo, więc Ciirioh nawet nie zwątpił w jej słowa. Zamiast tego pstryknął wesoło!
– Och! Powalone drzewa... Genialne! – zakrzyknął z entuzjazmem, kiwając żywiołowo łbem – Widok może nie ten sam, ale z pewnością będzie przytulniej. Pagórek powinien też osłonić gniazdo przed wiatrem! – dodał coś od siebie, uznając że leże powinno być przede wszystkim ciepłe. A same skóry mogłyby nie wystarczyć na hulający wśród drzew wicher! Zwłaszcza jesienią.
A martwić się faktycznie nie musiała! Ciirioh nie pociągnął jej na tyle mocno, żeby wyrwać kosmyk. Nie to było bowiem jego zamiarem! Chciał jej tylko troszkę dokuczyć, więc jego działanie najpewniej nawet nie spowodowało żadnego bólu. No, może tylko zaszczypało, kiedy skóra stawiła opór!
– Hmm... – odmruczał w odpowiedzi, samemu również odsłaniając kły. Przekrzywił też przy tym łeb, a jego uśmiech sięgnął oczu. A więc chciałaby, żeby ją przytulił, co? Ha! A tak się starał ją ostrzec! Najwyraźniej niepotrzebnie, bo Pieśń wyrobiła już sobie zdanie. Puścił więc kosmyk jej futra, po czym odsuwając się, delikatnie zahaczył palcami o jej szyję – Teraz może i nikt, ale potem będzie za późno na protesty! – rzucił z rozbawieniem, gotów do podtrzymania tych słownych przepychanek. Miał wszak do nich niewyobrażalną słabość! Chyba nawet większą niż do uścisków. A do tych na razie nie dążył, bo i rozmowa prędko potoczyła się dalej.
Oczywiście, że naprawdę tak sądził. Kłamstwa nie imały się jego języka, więc Pieśń mogła być pewna, że w delikatnym świetle wyglądała wspaniale. Czy aby na pewno potrzebowała jednak potwierdzenia? Jego reakcja chyba była tego najlepszym dowodem.
– Nie oderwę od ciebie wzroku! – zapewnił, obserwując Mglistą uważnie. Ucieszyło go, że się rozpogodziła, więc i on przestał panikować, w pełni skupiając się na smoczycy. Mógł więc zachichotać, kiedy ta zaczęła się popisywać. Na tle ciemnego nieba wyglądała jeszcze lepiej! – Jak dla mnie, mogłoby tak zostać! Szkoda, że jeszcze nie mam farb. Namalowałbym Cię, żeby wspomnienie nie zgasło! – powiedział po chwili, naprawdę żałując, że efekt wypitego eliksiru kiedyś zniknie. No i że wciąż nie udało mu się sprawdzić swojego malarskiego talentu! Nie wiedział bowiem czy taki rysunek faktycznie by mu wyszedł, ale z pewnością byłaby to idealna pamiątka tej ulotnej chwili. Chwili, która wciąż trwała, więc zamierzał z niej korzystać, zgodnie z radą Pieśni!
– Ja na ich miejscu już robiłbym Ci miejsce! – zażartował wesoło, wtórując samicy w śmiechu. Co prawda, nie widział żeby któraś gwiazda już spadała, ale nie było to przecież niemożliwe! Może któraś akurat runie w dół nieboskłonu, żeby potwierdzić jego słowa? Zaś kiedy Pieśń go okrążała, po prostu podążył za nią wzrokiem. Nie miał pojęcia co ta tym razem planowała, ale i tak uśmiechnął się lekko, kiedy złapała go za ogon. Z rozbawieniem pociągnął go ku sobie, jakby próbował zmusić ją do postąpienia kroku w jego stronę.
– Jak byś wolała? – zagaił w kwestii koloru, wciąż obserwując Pieśń uważnie. Z niejaką ciekawością czekał na jej następny ruch.
Pieśń Feniksa
Prastare Drzewo
: 06 mar 2025, 21:28
autor: Echo Burzy
Carmesin leżał wygodnie u podstawy potężnego cisu, jego pióra lekko unosiły się i opadały w rytm powolnego, miarowego oddechu. Nie przeszkadzała mu aura tajemnicy spowijająca to miejsce – wręcz przeciwnie, odnajdywał w niej pewien spokój. Kora drzewa była stara, popękana i nosiła ślady czasu, ale samo drzewo wciąż stało dumnie, jakby żaden żywioł nie był w stanie go złamać.
Cicho nucił pod nosem melodię, której nie znał do końca, pozwalając jej płynąć swobodnie, jak wiatr między gałęziami. Jego ogon poruszał się leniwie, sunąc po ściółce, rozgarniając drobne liście i igliwie.
Miejsce wydawało się wypełnione historiami, których nie mógł usłyszeć, ale które wyczuwał w powietrzu. Czy rzeczywiście zamieszkiwał je duch? Nie miał pewności, ale czuł, że cis nie potrzebował żadnego strażnika – był dostatecznie silny sam w sobie. Melodia, którą nucił, powoli zmieniała się w cichy śpiew, niosący się wśród drzew. Był tu sam, ale nie czuł się samotny.
Gadożer
Prastare Drzewo
: 09 mar 2025, 22:00
autor: Gadożer
—Zazwyczaj wybierała pory wieczorne i nocne na spacer, ale chyba nikt normalny nie siedziałby po ciemku pod drzewem i by nie śpiewał. Szła powoli i choć starała się łapy stawiać ostrożnie i nie za głośno to nie była w tym jednak wyszkolona. Ciężko więc rzec czy samiec usłyszał ją pierwszy czy raczej ona jego.
—Widząc już jednak sylwetkę zielonego pod drzewem zmarszczyła nieufnie brwi i pochyliła się lekko na ugiętych łapach. Dość już miała doświadczeń z pakującymi jej się w pysk smokami. Poza Barwami oczywiście który zachowywał dystans. Wyglądała jak ktoś kto nie spodziewał się zobaczyć innego smoka tak szybko. Nie wydawała się pragnąć ataku, raczej szykowała się do ewentualnych uników co było widać po pozie jaką przybrała. Przezorny zawsze ubezpieczony.
Prastare Drzewo
: 09 mar 2025, 22:52
autor: Echo Burzy
Carmesin nie przerywał swojego cichego śpiewu, choć jego uszy drgnęły na dźwięk zbliżających się kroków. Rytm głosu nieco się zmienił, ale nie urwał melodii od razu, pozwalając jej jeszcze przez moment unosić się w powietrzu. W końcu powoli otworzył oczy i podniósł łeb, dostrzegając smoczycę stojącą nieopodal. Jej postawa była wyczekująca, ostrożna, gotowa do unikówm Carmesin znał ten język ciała. Nie był to ktoś, kto od razu zamierzał rzucić się do walki, ale też nie dawał sobie narzucić zbyt dużej bliskości. Owinął ogon wokół łap, nadal siedząc wygodnie pod potężnym drzewem. Nie zamierzał się zrywać, nie chciał dawać jej powodu do większego napięcia.
—Nieczęsto spotykam kogoś o tej porze— Jego ton był spokojny, bez cienia wrogości. Zsunął jedno skrzydło bardziej na bok, jakby dając sygnał, że nie ma zamiaru zaskoczyć jej żadnym ruchem.
—Przeszkodziłem ci?— dodał po chwili, obserwując jej reakcję z uprzejmym zainteresowaniem.
Gadożer
Prastare Drzewo
: 11 mar 2025, 16:05
autor: Gadożer
—Musiała przyznać, że nieco ją zaskoczył. Nie wyczuła w głosie sarkazmu ani chłodu tak charakterystycznego dla tych bardziej opanowanych samców. Nie widziała też spiętych mięśni czy po prostu ataku. Nie oznaczało to jednak, że zupełnie się rozluźniła. Może to był śpiewający morderca, o takich też słyszała!
Zmarszczyła brwi choć mocno ją zaintrygował.
—Pokręciła powoli głową i usiadła tam gdzie stała czyli na granicy krzewów i drzew. Odpowiednio daleko od samca tak by nie mogła sięgnąć jej jego maddara, a tym bardziej mięśnie. Przysiadła też w sposób który nie krępował ruchów tak by w razie czego móc zerwać się do biegu.
—Wyglądała jakby na coś czekała. Może znów na śpiew? Albo opowieść? Wpatrywała się w niego badawczo więc na pewno nie usiadła tu tylko po to by odpocząć. Przecież miała cały wolny las by móc sobie gdzieś przycupnąć.
Prastare Drzewo
: 11 mar 2025, 16:25
autor: Echo Burzy
Carmesin poruszył lekko łbem, ledwie zauważalnym ruchem odpowiadając na gest smoczycy. Nie dodał do tego żadnych słów – jego postawa pozostała swobodna, niewymuszona, jakby obecność drugiego smoka wcale go nie krępowała. Ogon delikatnie przesunął się po ziemi, pióra na jego końcu zostawiały za sobą subtelne linie w śniegu, jakby odruchowo śledziły rytm jego myśli. Nie zatrzymywał na niej spojrzenia dłużej, niż to konieczne. Zamiast tego poruszył skrzydłami i powoli schylił łeb pod jedno z nich, wygładzając pióra, które nie ułożyły się tak, jakby tego chciał. Kiedy znów się wyprostował, wyglądał na bardziej zadowolonego – jakby ta drobna czynność była nie tylko kwestią wygody, ale i rytuałem pozwalającym mu skupić się na tym, co zamierzał zrobić. Nie przeszkadzało mu, że smoczyca tu była. Gdyby jej obecność stanowiła dla niego problem, dałby to do zrozumienia – tak samo, jak ona mogłaby już dawno odejść, gdyby jego śpiew jej nie interesował. A jednak nadal tu tkwiła, wpatrując się w niego w milczeniu. To znaczyło, że nie miała nic przeciwko. Więc nie czekał dłużej. Jego głos uniósł się w powietrze, niosąc ze sobą melodię, która zdawała się splatać z wiatrem, jakby była jego częścią.
– Wicher tańczy nad górami,
Słońce błyszczy w toni rzek,
Nie ma granic, nie ma ściany,
Tylko niebo, tylko bieg.
Wznieś się wyżej, ponad chmury,
Tam, gdzie burza pieśni gra,
Niech twe skrzydła świat obejmą,
Niechaj niesie cię twój wiatr.
Las szepcze cicho o wędrowcach,
O tych, co nie znają krat,
Kto raz wolność poczuł w sercu,
Nie zapomni nigdy lat.
Tam, gdzie ścieżki nie znaczone,
Gdzie horyzont woła w dal,
Smok, co wolność ma w swej piersi,
Nie zna lęku, nie zna krat.
Więc polećmy, skrzydła wznieśmy,
Niech nam w duszy zabrzmi śpiew,
Bo jedynie tam, gdzie wolność,
Tam naprawdę żyje krew.– Pieśń płynęła spokojnie, ale z mocą, wibrując w powietrzu jak echo niesione wiatrem. Nie była to tylko melodia – to było uczucie, coś, co niosło w sobie tęsknotę, pragnienie, siłę.
Gadożer
Prastare Drzewo
: 17 mar 2025, 17:56
autor: Gadożer
—Obserwowała go uważnie na każdy ruch reagowała lekkim pochyleniem łba, zupełnie jakby gotowała się do skoku. Była nerwowa, ale samiec nic sobie z tego nie robił. Ba, kiedy przeszedł do pielęgnacji piór nieco zbił ją z tropu. Nabrała nieco powietrza w płuca by sprawdzić czy był
BarwnymZiemistym. Ale nie... Dziwne.
—Wtem w powietrzu poza szumem wiatru poniósł się jego głos. Samica na początku drgnęła pokazując zęby, ale ten zaczął już drugi wers. Powoli opuściła wargę i położyła się jeszcze wolniej na ziemi. Nie kładła łap pod siebie czy jednak na drugiej bo to by utrudniło jej ewentualną ucieczkę. Słuchała jednak bo pierwszy raz słyszała by to smoczy głos coś śpiewał. Ludzie też mieli swoje przyśpiewki, ale brzmiały zupełnie inaczej i miały jeszcze jakiś instrument do pomocy.
Nie brzmiał źle, ale jego słowa...
—Zmarszczyła lekko brwi czując jakby śpiewał do niej? O niej? Nie była pewna co czuć bo z jednej strony miała ochotę posłać w kierunku samca magiczne szkło, ale z drugiej... przecież nie śpiewał o niczym złym?
—Wyśmiewa mnie. Wywyższa się.
—Szeptały diabliki w jej duszy które zaczynały stroszyć jej błony na głowie. Brzmiała jak wariatka bo przecież to nie była prawda. Bogomducha winny adept wymyślił piękny tekst o wolności, a ona... jak zwykle doszukiwała się złodzieja. Wypuściła powietrze nosem które objawiło się obłoczkiem przez niską temperaturę wokół nich.
—~ Do kogo pijesz...
powiedziała zamiast dziękuje czy "piękna melodia". Jej głos zabrzmiał maddarą w powietrzu. Przypominał słowa wypowiedziane przez starego ludzkiego żołnierza który stara się mówić w smoczym.
Prastare Drzewo
: 21 mar 2025, 10:41
autor: Echo Burzy
Carmesin milczał przez chwilę, pozwalając, by ostatnie echo jego pieśni rozwiało się w chłodnym powietrzu. Obserwował smoczycę, dostrzegając napięcie w jej sylwetce, sposób, w jaki jej błony drgnęły niespokojnie. Nie spodziewał się takiej reakcji, ale nie wyglądało na to, by jego słowa przeszły bez echa.
– Nie spodobało ci się? – zapytał w końcu, nie unosząc głosu, a jedynie pozwalając, by pytanie zawisło między nimi. Nie było w nim kpiny, nie próbował jej sprowokować. Była to po prostu ciekawość, czy to melodia, czy słowa wzbudziły w niej to napięcie?
– To tylko pieśń. Nie miała nikogo dotykać – Powoli złożył skrzydła przy bokach, zachowując swobodną postawę, jakby nie przejmował się tym, że smoczyca wydawała się gotowa do ataku. Przez chwilę spoglądał na nią w milczeniu, potem dodał, tym razem nieco lżej:
– Ale jeśli źle dobrałem słowa, mogę następnym razem ułożyć lepsze – Nie oczekiwał odpowiedzi od razu. Wiedział, że czasem pieśni zostają w czyimś umyśle dłużej, niż się wydaje, i dopiero z czasem odnajdują właściwy sens.
Gadożer
Prastare Drzewo
: 06 kwie 2025, 17:40
autor: Gadożer
—Zaskoczył ją swoimi pytaniami i odpowiedziami. Co go obchodziło czy jej się nie spodobało? Powinien się obrazić, splunąć na nią albo odejść. Samiec jednak dalej siedział spokojnie w miejscu, co więcej chciał nawet zmienić tekst? Przekrzywiła lekko głowę dumając czego też chciałby w zamian. Czy jeśli poprosi o inną pieść weźmie coś od niej? Może powinna odmówić... z drugiej strony specjalnie przybyła na Wolne bo ponoć tu smoki były inne. Ech, niech będzie to po prostu kolejnym testem. Jeśli samiec pośle jej lubieżny uśmiech, opluje go kwasem i ucieknie jeśli zdoła.
—Skinęła powoli głową nieco się rozluźniając. Błony położyła spokojnie po sobie i patrzyła badawczo na samca ciekawa jak zareaguje tym razem. Czy znów będzie mogła posłuchać jego głosu? Szczerze mówiąc... abstrahując nawet od tekstu, chciałaby. Smoczy głos był zupełnie inny od ludzkiego. Jakby, przyjemniejszy dla ucha mimo iż dziwny.
Prastare Drzewo
: 07 kwie 2025, 8:59
autor: Echo Burzy
Carmesin poruszył jedynie końcówką ogona, jakby jej skinienie było czymś w rodzaju melodii, którą samiec potrafił odczytać bez słów. Nie odpowiedział od razu – nie potrzebował. Pozwolił, by przez chwilę zapanowała cisza, spokojna, osiadająca między nimi jak pył w bezwietrzny dzień. Nie było w niej napięcia, tylko delikatne wyczekiwanie. A potem jego głos ponownie poniósł się nad łąką, cichy, niewymuszony. Nie śpiewał dla niej – nie wprost. Śpiewał dla chwili, która w jakiś sposób należała do nich obojga.
– Gdzieś nad wzgórzami, gdzie cisza się ściele,
unoszę się lekko jak cień na źdźble trawy,
bez map, bez śladów, bez ciężaru ziemi,
prowadzą mnie tylko promienie łaskawe.
Tam nie ma lęku, tam oddech się zmienia,
na płytki, na wolny – jak uśpione fale,
wiatr niesie szeptem zapomniane imiona,
a niebo przytula łagodnie, wytrwale.
Słońce ogrzewa nie grzbiet, lecz myśli,
rozpuszcza wspomnienia jak lód w potoku,
a pióra, rozpostarte jak chmur połacie,
ciągną mnie wyżej, krok po kroku.
Nie pytam, dokąd, nie proszę, po co,
każdy podmuch to inna historia,
w locie nie trzeba niczego więcej,
niż skrzydeł, wiatru i własnego toru.
Bo nawet jeśli nikt nie patrzy,
to właśnie tam – pośród światła – jestem,
nie lepszy, nie gorszy, po prostu sobą,
gdy spada cień, a dzień pachnie przestrzenią – Nie był to śpiew wielki ani pokazowy – raczej naturalne przedłużenie głosu, jakby sam powietrzny prąd ubrał się w słowa. Kiedy wybrzmiały ostatnie dźwięki, Carmesin nie spojrzał na nią od razu. Przeniósł wzrok gdzieś dalej, spokojnie. Dopiero po kilku uderzeniach serca obrócił łeb, by znów uchwycić jej spojrzenie – nie narzucał się, nie oczekiwał reakcji. Po prostu był. Zaskakująco łagodny, jak na kogoś, kto przecież nie wiedział, czy lada moment nie dostanie kwasem między ślepia.
Gadożer
Prastare Drzewo
: 10 kwie 2025, 15:18
autor: Gadożer
—Ciężko było zachować skupienie na otoczeniu kiedy słuchało się tak uspokajającej melodii. Głos samca choć nie był typowym podniosłym śpiewem to chyba dzięki temu wypadł nawet lepiej. Współgrał z szumem wielkiego drzewa rozpościerającego się nad nimi. Harati mogła przysiąc, że nieznajomy niemal wpadł w trans wcale jej nie zauważając. To było dziwnie podnoszące na duchu bo dzięki temu sama mogła się odprężyć i dać ponieść... chociaż na kilka uderzeń serca tej chwili.
—Oddychała spokojnie, miała przymknięte ślepia i słuchała opowieści oraz wiatru. Widziała siebie unoszącą się w przestworzach, czuła niemal to słońce na grzbiecie, a potem chłód wywołany mijanymi chmurami... Mimowolnie zaczęła bardzo delikatnie kołysać głową.
—Niestety każda melodia miała swój kres tak i tak w końcu musiała dobiegnąć końca. Odetchnęła cicho, a jej rubinowe ślepia patrzyły znów badawczo na samca. Czego mógł od niej chcieć w zamian? Nie chciała niszczyć szumu wiatru swoim magicznym, ludzkim głosem. Zamiast tego posłała maddarę do głowy Kolca. Poczuł jej myśl, a nie słyszał słowa.
—~ Daj mi jeszcze.
Nie powinna być taka żądliwa, ale... tak bardzo znów pragnęła tego spokoju i tego poczucia, lekkości?
Prastare Drzewo
: 20 kwie 2025, 11:08
autor: Echo Burzy
Pozwolił ostatnim nutom opaść w powietrzu jak liście z tego potężnego drzewa nad ich głowami. Dopiero wtedy, gdy w jego umyśle rozległa się miękka, bezsłowna maddara – cicha jak dotyk skrzydła na tafli jeziora – lekko uniósł głowę. Te trzy nieistniejące w dźwięku słowa odczuł wyraźniej niż wiele wypowiadanych głośno próśb. Uśmiech, który uniósł jego pysk, był subtelny i prawdziwy. Nie było w nim kpiny ani zadumy – jedynie gotowość do odpowiedzi.
– Proszę bardzo – odpowiedział półgłosem, niemal szeptem. Tym razem nie sięgnął jednak po kolejny wiersz, ani nie uniósł głosu. Zamknął znów ślepia, pozwalając, by dźwięki wyszły z niego same, bez wcześniejszego planu. Nie była to pieśń tak jak poprzednia – nie miała wyraźnego rytmu ani z góry ułożonej linii. To był śpiew wolny, niesiony powietrzem jak lot szybującego smoka: niespieszny, lekko falujący, łagodny, ale z wyczuwalną głębią.
-Wzniosłem się wyżej niż głosy i gwar,
gdzie wiatr nie zna gniewu, a słońce ma dar
rozgrzewać od środka bez dotyku słów
powyżej burz, gdzie wszystko jest znów.
Tam nie ma ciężaru, nie ciąży mi cień,
każdy ruch to wybór, nie los ani sen.
Nie lecę uciekać, nie muszę się skryć
tam w górze wystarcza po prostu być.
Chmury jak rzeka płyną pode mną,
czas się nie śpieszy, myśli są jedną
nitką co splata dzień z oddechem
i wszystko układa w swoim oddechu.
Nie śpiewam dla sławy, nie śpiewam dla chwał,
tylko dla ciszy, co we mnie trwa.
Jeśli chcesz – posłuchaj, usiądź i śnij,
choć raz poczuj spokój bez granic i win – Kiedy wybrzmiały ostatnie słowa na jego pysku pojawił się nikły uśmiech. Czasem takie interakcje także były potrzebne. Oboje mieli moment na chwilę rozluźnienia.
Gadożer
Prastare Drzewo
: 06 maja 2025, 21:48
autor: Gadożer
—Półleżała słuchając jego głosu, oddychała jakby też spokojniej. Szum wiatru, melodia, tekst, ale i spokojne usposobienie samca sprawiły, że w końcu mogła odpocząć. Co prawda nadal nie przebijał Barw, ale ciężko było pokonać pierwszego smoka którego poznała na Wolnych. Powiedzmy, że... zatarł złe wrażenie po smoku którego spotkała później. Kiedy melodia się skończyła, podniosła się powoli i pochyliła łeb.
—– Zapamiętam twoją melodię. Dziękuje ci za nią.
powiedziała szczerze i poważnie. Nie lubiła być dłużna, ale teraz nie miała co mu dać w zamian, a bardzo nie chciała dziękować... tak jak dziękowała poza Wolnymi. Rozłożyła skrzydła.
—– Gadożer.
dodała maddarowym, ludzkim głosem zanim odleciała.
- /zt, bardzo dziękuje za piękne utwory! Echo Burzy
Prastare Drzewo
: 16 maja 2025, 21:03
autor: Zajęczy Sus
Przedzierał się przez gęste trawy prężnie, ale niewdzięcznie. Nie miał za grosz gracji! Lekkość? Płynność? Najwidoczniej nie odziedziczył tego ani po matce, ani ojcu. Pisklęcy pląs Elyo był koślawy, arytmiczny, chwiejny i zwyczajnie karkołomny. Wyciągał przednie łapy tak daleko przed siebie, jakoby palcami chciał sięgnąć chmur, a tylne wyrzucał aż nazbyt wysoko, w kuksańcach, jakich nie powstydziłby się żaden tarpan!
Nagle jednak zahamował i plackiem osiadł na tłuściutkim jeszcze zadku. Wyciągnął łapę przed siebie, a palcami wskazał na drzewo.
– Valki! Pac, Valki! Spójz! – zakrzyknął rozemocjonowany do niedźwiedzia, do którego się odwrócił z szeroko otwartym w uśmiechu pyszczkiem. Nie poświęcał mu jednak zbyt wiele uwagi, o nie. Powrócił nią do cisu.
– Ci-Wicisz? Jaki kochany! – zaśmiał się i podniósł, żeby w te pędy pognać pod sam pień, przy którym zadarł głowę.
A... stworzenie, jakie dostrzegł Elyo, przekręciło szary łebek i bladym ślepiem przyjrzało mu się z oburzeniem. Niedźwiedź pokręcił łbem z dezaprobatą.
– Wepnę się do niego! – I jak zarządził, tak postąpił. Chciał obejrzeć gołębia z bliska! Ale takiego bliska, żeby policzyć mu wszystkie piórka na brzuszku, dlatego mocno zacisnął pazurzaste palce na nierównościach kory i objął ją ramionami skrzydeł, na których nadgarstkach miał dwa kolce z wypustkami.
Valkhi wydał z siebie cichy, ale zmartwiony pomruk. Zupełnie jakby nakazywał Elyo zarówno pójście po rozum do głowy, jak i natychmiastowe zejście. Ha! Dopiero jak pozna gołębia!
– Nie matw się, Valki! Spawdzimy, cy systko jest okej! Naqima będzie miała mniej pacy!
– – – – – – – – – – –
Budowniczy Ruin.
Prastare Drzewo
: 17 maja 2025, 16:25
autor: Budowniczy Ruin
To był ciekawy dzień. Już od jakiegoś czasu go planował, bo przecież jeśli miał pomóc swojej
mistrzyni w odbudowie kapliczki, musiał najpierw ujrzeć
tą starą. A przynajmniej to, co z niej zostało. A zostało niewiele – właściwie tylko sczerniała od ognia podstawa i trochę gruzu dookoła. Ale mógł poznać jej przybliżony rozmiar oraz konstrukcję bazy, a to już było coś. Znał też już miejsce, więc zawsze mógł kogoś tam kiedyś przyprowadzić.
Teraz odpoczywał na granicy Polany, z całkiem niezłym widokiem na okolicę – szczególnie, że wylegiwał się na jednym z granicznych drzew. Wiatr spokojnie szumiał pośród liści, ptactwo śpiewało pośród drzew, a słońce rzucało plamy światła na kolorowe kwiecie łąki poniżej. Cisza i spokój.. do czasu, aż na horyzoncie pojawiło się wierzgające, gadatliwe pisklę, oraz jego masywny, niedźwiedzi kompan. Czy to było rozsądne, puszczać najmłodszych chronionych wyłącznie przez kompana tak daleko do Obozu? Niezbyt, aczkolwiek z pewnością było to oznaką spokojnych czasów.
Bagienny leniwie podniósł się na gałęzi, przeciągnął krótko, po czym dał susa w dół łagodząc upadek skrzydłami. Nie starał się jakoś specjalnie ukrywać. Szedł spokojnym, dziarskim krokiem, łapiąc w chrapy zapachy nieznajomych. Zatrzymał się w odpowiedniej odległości, by nie drażnić kompana, pozwalając mu oswoić się z nową sytuacją. Pisklę i zwierzę niosły woń Ziemi.
–
Byłbym ostrożny. – Piastun zwrócił łeb ku pisklęciu i usiadł oplatając łapy ogonem. Zielone ślepia pozbawione białek miały raczej łagodny, ciepły wyraz.
–
Mama opowiadała mi, że to drzewo jest starsze niż najstarsze smoki. I że jest tak stare, bo zamieszkują je duchy. – Zerknął na gołębia, który albo sam był jakimś Duszkiem, albo był zbyt głupi by przestraszyć się trzech drapieżników pod swoją gałęzią.
–
Jestem Budowniczy Ruin, Piastun Mgieł. – Przedstawił się i skłonił lekko czarnym łbem, z którego wyrastały zbutwiałe badyle.. albo rogi. Gdzieniegdzie zwisały z nich pasemka mchu.
–
Mogę podejść?
Elyo
Prastare Drzewo
: 24 maja 2025, 8:28
autor: Zajęczy Sus
Wdrapał się na pierwszą niższą gałąź. I to na niej, niemalże natychmiast, zachwiał się, kiedy zadął wiatr.
– Uoooo... łoo... – jęknął, natychmiast uginając łokcie oraz kolana, by znaleźć się bliżej bezpiecznego konara, jaki objął dłońmi. O korę zahaczył się pazurami. Spojrzał w górę, szukając kolejnego punktu zaczepienia, jaki umożliwiłby mu dotarcie do gniazda. Był... tak strasznie ciekaw tych wszystkich ptaków!
Ale to właśnie – i dopiero! – wtedy, ktoś się do niego odezwał. Spojrzał w dół, na czarnołuskiego smoka. Nie znał go... czyli jak każdego. Mało kogo kojarzył poza mamą oraz tatą. Valkhi jednak nie ingerował w żaden sposób, choć zbliżył się do drzewa i lekko spiął mięśnie.
– Hej heeej! – zawołał wesoło i pomachał nieznajomemu łapką, którą oderwał na moment od drzewa. Gołąb buszujący w koronie poruszył się i wzleciał nieco wyżej, strącając kilka liści, jakie przyprószyły brązowe futerko Elyo.
– Oć! Mama mów-mówi, ze jetem dzefnym sokiem. A dzefny sok winien umieć pinać się po dzefach! Ej! Ty tez jeteś dzefny sok? Mas dzefo na głowie!Chodź! Mama mówi, że jestem drzewnym smokiem. A drzewny smok powinien umieć wspinać się po drzewach! Ej! Ty też jesteś drzewny smok? Masz drzewo na głowie! – zauważył radośnie, a łapką poklepał siebie po swoich własnych, wciąż jeszcze małych różkach, jakie dopiero zaczynały rosnąć.
Valkhi zakręcił się wkoło pnia. Z zadartą głową wpatrywał się w młodego syna Chmiel, by zawsze znajdować się pod nim... i w razie czego móc złapać. Jego uwaga jednak raz po raz zsuwała się na Budowniczego Ruin. Tak... w razie czego.
– – – – – – – – – – –
Budowniczy Ruin.