OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Może gdyby Obłok częściej decydował się na rozmowy z nieznajomymi, odkryłby, że nie każdy na świecie był podobny tym smokom, które skrzywiły mu światopogląd. Ale też, może teraz, trafiając na Tejfe miał po prostu szczęście, że nie był oni jednym z tych, którzy zostawiają trwałe ślady na psychice? Ostatecznie jednak, te rozważania nie powinny mieć miejsca, bowiem Marduk już jakiś czas temu nauczył się, ze inni nie są w stanie go skrzywdzić, jeśli im na to nie pozwoli. Był bezpieczny w swojej skorupie nieufności.Pochylił się za to nad sprawą tożsamości, zastanawiając się jak kształtowała się ona i jakie przybierała formy, choćby w jego przypadku. Co świadczyło o tym, kim był teraz? Widział kilka zależności, ale nie chciał się nimi dzielić. Przygasł odrobinę i kiwnął głową zgadzając się ze słowami złotołuskiego. Ale już po chwili komplement ponownie rozjaśnił jego oczy, które nagle zaczęły przypominać ciepły blask słońca nie zaś wściekłą żółć zawiści.
Zamaskował zakłopotanie parsknięciem.
– Dzięki – mruknął, odwracając wzrok na jedno uderzenie serca. A gdy ponownie skrzyżowali spojrzenia dostrzegł nie blizny, łuski czy grzywę, ale zbiór cech zamkniętych w niedoskonałym ciele. Dostrzegał całokształt, dostrzegł smoka.
Łapiąc się na przedziwnym uczuciu fascynacji, zamrugał, skupiając się na słowach.
"Bardzo młodo zostałeś uzdrowicielem."
Były ku temu powody. Tak wiele poczucia własnej wartości zależało od tej ceremonii, tak wiele dróg otwierała, że chciał jak najszybciej mieć to za sobą. Może nie czuł się zupełnie gotowy by kroczyć samotnie ścieżką uzdrowiciela, ale miał do tego dryg, posługiwał się maddarą z łatwością więc nie chciał opóźniać nieuniknionego. Dopiero bowiem przyjmując obecne imię czuł się naprawdę wolny. Czuł się równy.
– Szybko się uczę – odparł, uśmiechając się kącikiem pyska, odrobinę zaczepnie. Nie potrafił skomentować szczerego podziwu dla profesji. Sam miał do niej podejście raczej... bezuczuciowe. Było to zajęcie, które wybrał nie z powołania, a z pragnienia udowodnienia innym, że się nadaje. I udało mu się. A nikt, kto miał okazję nauczyć go czym naprawdę jest uzdrowicielstwo, jakie niesie za sobą nie tylko obowiązki, ale przywileje i wspaniałości... nie przekazał mu tej wiedzy. Wszystko musiał odkrywać i rozumieć sam.
Ciekawość Tejfe podsunęła mu pewną myśl, ale nie wcielił jej w życie. Zamiast tego zerknął w bok i przeciągnął ogonem po zieleni traw.
– Zawsze jeszcze możesz nim zostać i się przekonać – rzucił lekkim tonem, a potem, po chwili milczenia, spojrzał na towarzysza bystrzej.
Właściwie, dlaczego miałbym tego nie zrobić?
Zaczepny uśmiech Szarpiącego ustąpił psotnemu wygięciu pyska. Oczy zaś, rozbłysły enigmatycznie.
– Pokażę ci... – Zbliżył się, wyciągając łapę i łagodnym gestem objął nią smukły pysk Wyśnionego. Zanim zamknął oczy, przez chwilę patrzył w czysty błękit. Potem wziął głęboki oddech i zdawać się mogło, że razem z wydechem w ciało złotołuskiego wniknęła magia uzdrowiciela. Delikatna i łagodna jak muśnięcia motylich skrzydeł, mknęła przez ciało smoka, a choć była pozornie jedynie rutyną, którą każdy uzdrowiciel wykonywał przed zabiegiem, to teraz nie tylko to miała na celu. Obłok skupiał się bardziej na własnych odczuciach. Na niezwykłym poczuciu potęgi i odpowiedzialności, na splocie obaw i skupienia, przytłumionych pewnością uzyskana przez księżyce nauk i praktyk. I wreszcie na czymś, co zawsze od siebie odsuwał, bo... nie było właściwe podczas leczeń. Uczucie zjednoczenia. Podzielenia się swoją magią, splecenia jej z ciałem drugiego smoka, który w jednej chwili powierzał mu całe swoje życie.
Wrażenie, które Tejfe znał z niejednego leczenia po chwili ustało, ale zamiast niego w jego głowie rozkwitła cała paleta obcych emocji i wrażeń. Dziwne, niepodobne do niczego uczucie posiadania nieswojego ciała i możliwość manipulowania nim na pierwotnym poziomie. Płynąca z tego potęga i trzymająca ją w ryzach odpowiedzialność. I wreszcie przedziwne, niepokojąco-satysfakcjonujące uczucie, kiedy na krótką chwilę ktoś do ciebie... należy. Niemal tak, jakby był częścią ciebie.
Kiedy ostatnie uczucie wybrzmiało, Obłok powoli otworzył oczy i cofnął łapę.
– To... to właśnie czuję – wyszeptał zdławionym głosem, zdając sobie sprawę, że tak naprawdę pierwszy raz w życiu zrobił coś podobnego, coś tak... intymnego, jak podzielenie się swoimi emocjami w taki sposób.
















