Strona 29 z 38

: 05 lut 2021, 23:10
autor: Diamentowe Serce

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Wypuściła nosem strużki pary i popatrzyła na smoka przez znikające obłoczki. Starając się zrozumieć co miał na myśli. Co znaczył gest "takiego" przytulenia i czemu dawał jej kamień szlachetny. Nim zdołała cokolwiek mu powiedzieć, otrząsnąwszy się z szoku, smok odszedł.
A ona pozwoliła mu odejść.
Została sama z poplątanymi myślami i niezrozumiałym żalem, który przytłoczył ją i zgnębił do cna.
– Źródło... – jęknęła cichutko. Za późno. Jak zwykle zrobiła coś złego. Albo nie zrobiła nic. To najgorsza rzecz na świecie.
Samiczka poderwała się na równe łapy gotowa pobiec za nim. Zrobiła dwa kroki w ślad za łowcą, ale trzeci już nie dotknął ziemi. Diament zamarła. Żołądek ścisnął się jej z żalu. Straciła równowagę i oparła się o drzewo czując się przytłoczona strachem i pustką, która ją otoczyła. Musiała stąd uciec. Jak najprędzej.

//zt

: 21 lut 2021, 21:56
autor: Oświecona Łuska
Nie, Nie, Nie.
Nie mogła zostawić ojca w spokoju, szczególnie gdy nie miała najmniejszego pomysłu co się z nim dzieje. Niezbyt obchodził ją fakt że ten nagle zaczął słabiej widzieć, dla niej była to rzecz niemalże naturalna. Ot, pewnego dnia pewnie zbyt długo patrzył w słońce, bądź po po prostu brzydko mówiąc się zestarzał. Mimo wszystko widziała jednak te subtelne zmiany w zachowaniu opiekuna, mogące świadczyć o wszystkim co najgorsze. Przez pewien czas obawiała się czy przypadkiem przed nią czegoś nie ukrywał – był nawet milszy niż przed momentem w którym utracił ostrość widzenia. Nie potrafiła określić co dokładnie zwracało jej uwagę na Aedala, choć na pierwszym miejscu postawiłaby samą mowę jego ciała. To jak niekontrolowanie drżały mu łapy wraz z ogonem, z każdym dniem przypominał raczej jakiegoś drapieżnika niż jej ukochanego piastuna.
Z początku musiała wziąć swojego ojca z krwi, który musiał posiadać jakiekolwiek umiejętności bądź doświadczenie w sprawach tak oczywistych jak kontakty międzysmocze bądź zdobywanie pożywienia. Może i całkowicie przypadkowo miała się z nim spotkać, ale to tylko ułatwiało jej zadanie. Już na granicy z Ziemią nie patyczkowała się, i pokazując sugestywnie na swoją paszczę próbowała przekonać go do skombinowania jakiś przekąsek(A jeśli gesty nie zadziałały to zaczęłaby wydawać z siebie iście żałosne skomlenie, pokazując na swój brzuch tak długo dopóki ten nie zrozumiał co miała na myśli). A kiedy w końcu zdobyła to czego tak bardzo chciała, wlokłaby tatę aż do tego półwyspu. Potem ruszyła po prostu nakłoniła go aby usiadł i poczekał chwilę, bo w końcu musiała pójść do swojego stada po jeszcze jednego smoka.
Niezbyt znała swoją ognistą koleżankę, ale aby zabrać ją ze sobą starczyło jej wspomnienie spotkania w grocie wspólnej. Tak, potrzebowała właśnie takiej towarzyszki do umilenia swojemu ojcu dnia i rozładowania napięcia. Sama była raczej kaleką w sprawach przygotowywania wymyślnych frykasów i wolała polegać na kimś kto już udowodnił swą wartość. A Mora była w tych sprawach raczej dobra. Endria szukała jej po całym obozie, a jeśli zaszła taka konieczność to nawet na terenach stada przylegających do obozu. A kiedy w końcu ją napotkała, znowu zastosowała ten sam manewr. Pokazywanie na swój pusty żołądek, piszczenie, skomlenie.. Wszystko aby wzięła choć trochę prowiantu i ewentualnie napojów. I ją także poprowadziła do miejsca gdzie już czekał Błysk, nie zważając na ewentualne skonsternowanie czy protesty oby smoków.
Bez okazywania choćby cząstki niepewności czy zaniepokojenia wzięła zapasy obu smoków i zaczęła chaotycznie rozkładać je na ziemi. Nie wiedziała co powinno być z czym, ale raz na jakiś czas zerkała na tatę i Morę aby zobaczyć czy ten nie zechciałby zrobić tej czynności zamiast niej, bo po co miałaby się męczyć?

: 23 lut 2021, 23:57
autor: Błysk Przeszłości
Cóż, to było dość dziwne, ale... Cóż, nie miał akurat nic więcej tego dnia do zrobienia, więc zgodził się na wzięcie ze swojej spiżarki kilku rybek. Miały niby iść w zasadzie w kolejnych dniach dla Zefira, ale Zefir...
Uh. Zatrząsnął swym łbem, wpatrując się w swoje przyniesione przekąski. Gdzie ta jego córka poszła? I czemu dalej nie piśnie ani słowa? Czy on jej w genach to przekazał, czy jak? Taki zepsuty... ehh...
Podniósł łeb słysząc dźwięki. Och, wracała. I to nie sama. Zaraz... wracała z jakąś wężową... smoczycą? Tylko nie to... Chyba Endria nie robiła już teraz od razu po odejściu matki randki? I z jednej strony to straszne, że tak szybko zapomniała o tej cudownej smoczycy, i z drugiej straszne, że zdawało się, że się tym w ogóle nie przyjmowała.
Wojownik zamrugał kilka razy z neutralnym wyrazem pyska i przekrzywił lekko łeb na bok, aby przyjrzeć się smoczycy.

– Um... dzień dobry? Jestem Zamącony Błysk. – przedstawił się nieznajomej, lekko skinając łbem, dalej nie wiedząc o co córce na sto procent chodziło. Może ta smoczyca go jakoś bardziej olśni.

: 16 maja 2021, 9:50
autor: Szara Rzeczywistość
Kolejny dzień, kolejny ból. Ostatnio nie było zbyt ciekawe w jego relacjach ze stadem... Cóż, jakby wszyscy się zmówili, aby z nim nie rozmawiać, nie odwiedzać, nie wzywać na leczenie... Może powinien jednak podjąć tą trudną decyzję i odejść?
Obiecywał jednak na przysiędze i przysięgi musiał dotrzymać, wycieczki jednak to inna sprawa, to chwilowe zapomnienie o problemach, aby zająć się problemami bieżącymi. Jego własne stado nie wydawało się skore do współpracy poza granicami, potworzyli własne grupy, których się trzymali i nie dopuszczali nikogo... Takie to właśnie były te rodzinne sprawy. Co więc pozostało Szaremu? Zignorować niebezpieczeństwo, zignorować typowe zasady plagowego smoka.
~Zapraszam na wysepkę, Strażniku. Pogadamy sobie.
Krótka wiadomość mentalna do proroka. Jaah przepłynął rzekę i juz robił naprawy przeciwbólowe, aby nie wydawać się zbytnio osłabionym przed smokiem, którego zamierzał skusić na wycieczkę poza granice.
Zaproszenie, oczekiwał go... Jakby miał więcej szacunku do siebie to pewnie by poczekał, aż to Strażnik sam do niego przyjdzie. Nie miał w sobie jednak tyle dumy, aby oczekiwać tak wyniosłych rzeczy od kogokolwiek. Kiedy już smok przybędzie, Jaah obróci się w jego stronę, a przy tym zdradzi dość spore problemy przy chodzeniu i poruszaniu się.
Na południowym zachodzie od granic Plagi są kanibale i wolałbym ich unikać.
Zdradził od razu cel swojej ostatniej podróży, a także uniósł miskę z naparem przeciwbólowym, który upił.
Dlatego chcę spróbować pójść na południowy wschód, aby poszukać ziół. Oczekiwałeś zaproszenia, więc je dostajesz.
Po czym znów się napił. Co wyjątkowe- uzdrowiciel przygotował również drugą miskę w której był ciepły napar. Teraz ją przeniósł nieco w stronę proroka. Jeśli odczyta to odpowiednio to zapewne weźmie miskę i się napije... Jeśli nie, to Jaah po prostu skończy jeden i wypije drugi napar wykonany z mięty i miodu.

: 18 maja 2021, 4:44
autor: Strażnik
Choć jako tako otrzymał zapowiedź propozycji na wyprawę, niespecjalnie się jej spodziewał. Nie wiedział jak właściwie powinien traktować Szarego i choć cenił możliwość rozmowy z nim, wędrowanie sam na sam, poza granice stad, mogło nie być najrozsądniejszą decyzją. Czy jednak zależało mu aż tak, żeby się przejmować? Nie do końca. Na myśl o własnej śmierci reagował obojętnością, jakby to czy zostanie dłużej sto, pięćdziesiąt czy dwa księżyce, nie miało żadnego znaczenia. Miało w jakimś sensie, bo każdy kto istniał i interagował z otoczeniem przyczyniał się do zmiany biegu zdarzeń, ale nie był osobą na tyle pozytywną, by zabranie tego wpływu było dla świata jakąś ujmą.
Wylądowawszy przed Plagijczykiem opanował głupie myśli. Najprawdopodobniej gdyby nie śmierć Zefira, nie pozwoliłby im nawet zaistnieć. Teraz wszystko w jakiś sposób mu się z tym kojarzyło.
Szybko wrócił mentalnie na ziemię, zaskoczony informacją o kanibalach. Sennah nie przekazywała mu co miało miejsce na wyprawach, o ile nie miał ku temu dostatecznie wyraźnego i uznanego przez nią powodu.
Jak przypuszczam, kanibale nie są wątkiem wartym przebadania przez wolnych na większą skalę – Ot wiedzieli że istniało zagrożenie i teraz będą je omijać. Nie żeby skrajnie go to dziwiło, w końcu każdy dbał tylko o siebie, ale finalnie była to przykra myśl. Ciekawiło go tylko, czy osłabiona tylna łapa w jakiś sposób wiązała się z tym spotkaniem. Uzdrowiciel raczej nie miał częstej styczności z walką, a choć pewne drapieżniki miały możliwość poważnie zranić smoka, pasowałoby że Jaah chciał szerokim łukiem omijać niebezpiecznego miejsca.
Nie wiedział co w związku z tym powiedzieć, bo najpewniej nie oczekiwał współczucia. Mógł zresztą udać się do świątyni i tam prawdopodobnie załatwić swój problem.
Doceniam zaproszenie – dodał, spoglądając drugiemu w ślepia. Dopiero wypowiedziawszy te słowa skierował wzrok niżej, na przystawioną mu pod łapy misę. Pomyślał o Wiciokrzewie i jej ciepłej herbacie oraz pełnej surowego napięcia dyskusji o Beriusie. Z dorosłych smoków zdawała się najbliższym co miał do znajomości, nie związanej z rodziną, czy czyimś fetyszem miłosnym, a to mówiło bardzo wiele, biorąc pod uwagę, że teraz oboje nie znosili widoku swoich pysków. Czy w ogóle nadal żyła?
Przyglądał się przez moment własnemu odbiciu w misie, a potem znów spojrzał na Szarego.
Czy ty jesteś samotny? – Pytanie padło flegmatycznie, nie jako wyraźne założenie, a prędzej myśl, która wymagała prostego potwierdzenia albo zaprzeczenia. Oboje wiedzieli że był, ale powiedzenie tego na głos miało inną siłę i znaczenie.

: 18 maja 2021, 18:52
autor: Szara Rzeczywistość
Ktoś kto urodził się za granicami potrafił sobie tam poradzić. Jeśli nie umiał tego prorok to zawsze pozostawała jeszcze szansa, że bogini wyciągnie go z opresji nawet stamtąd. Swoją drogą byłoby zabawnie, gdyby Strażnik zniknął za dawnymi barierami, a Sennah nakazałaby Szaremu odnalezienie go... Byłby to niesmaczny paradoks, gdzie on- prosty smok- miałby ratować nadsmoka... Oczywiście według Sennah nie istniały takie persony, jednak tak Strażnik jak i Mahvran były takimi smokami w jego odczuciu... wiecznie młode, być może też nieśmiertelne, kto wie? Na pewno oboje zginęli i powrócili z martwych. Ich ciało pozostawało młode... Sennah mogła przecież kłamać, bogowie mogli to robić, aby taki smok jak Jaah nie miał ambicji stać się takim jak oni.
Czy dlatego w ogóle zadawał się ze Strażnikiem. Nie. Gdyby był pustą skorupą, pustym narzędziem boga to nie traciłby swojego czasu. Potrafił go zaakceptować, albo przynajmniej akceptował to co do tej pory mu dawał z siebie.
Sprawa kanibali... Oh, Jaah mu raz napomniał mu już o tym, że sam był zmuszony nie raz zjadać pobratymców, ale widocznie prorok o tym zapomniał.
To się działo i będzie dziać, niezależnie czy w okolicy wybijesz wszystkich takich.
Krótkie spojrzenie na tylną łapę uzdrowiciela nie uszło uwadze, jednak Jaah kompletnie zignorował to skoro nie dostał żadnego pytania odnośnie niewidocznej rany.
Podziękowanie przyjął bez komentarza, a co najwyżej z bladym uśmiechem, który znikł wraz z opuszczeniem wzroku przez Strażnika.
Pijże, a nie pożerasz ją ślepiami.
Nie było w tym polecenia, a raczej nić rozbawienia. Wydawało mu się, albo Strażnik zapatrzył się na tą miskę jak żaba na piorun.
Potem padło pytanie, którego kompletnie się nie spodziewał. Natychmiast zmrużył ślepia i zaczął krótką analizę. O co mu chodziło? Skąd takie pytanie skierowane w jego stronę? Czy mówić szczerze, a może jednak skłamać, aby zadowolić rozmówcę? Szczerze mówiąc Jaah rzadko kłamał, co najwyżej mówił tak okrężnie jak się tylko dało.
Ja...– Krótkie załamanie głosu, symbolizujące zmieszanie, potem już nie było nawet zwątpienia w tym jego niskim głosie- Nigdy nie jestem samotny, a raczej nigdy nie cierpię z powodu samotności. Za to bardzo wkurzam się na myśl, że moją samotność może mi odebrać grono bezlitosnych istot, które "chcą dobrze". Wiem, że możesz mnie nie zrozumieć, więc wyobraź sobie, iż mnie do czegoś przekonujesz, podczas gdy faktycznie zmuszasz mnie do tego wbrew mej woli.
Wybrnął czy nie... przerwał na chwilę, aby napić się i przemyśleć kolejne słowa. Po długim łyku kontynuował.
Inne smoki powodują zaburzenie ustalonego porządku rzeczy. To pożądanie, będące zarazem zamętem. Szczere, obustronnie produktywne relacje są rzadkością... Większa część istot zwykle nigdy nie przestaje traktować bliźnich jak przedmioty lub wykorzystywać ich z myślą o uniknięciu odpowiedzialności poprzez umożliwienie im redukowania do poziomu bycia zgodnego ze sposobem bycia rzeczy. Powiedzmy... że to takie 'wybranie' jednej z form; bycia przedmiotem, albo używającego owego przedmiotu, ale nigdy dwoma formami na raz.
Wbił sobie te słowa tak głęboko w łeb, że potrafiłby je powtarzać non stop. Może gdyby dostał choroby psychicznej to właśnie o tym ciągle gadałby? Że jest narzędziem, że inni go za niego mają... że nie potrafił budować relacji, bo właśnie do tego jego teza się sprowadzała. Jaah nie wierzył, żeby był zdolny do zaprzestania być przedmiotem, albo podmiotem, żeby zbudować prawdziwą relację, pozbawioną tych form...
Oczywiście były już smoki, które się przebiły przez formę, którą nadał im Jaah, ale to nadal nie była relacja o której mówił. Nadal z tyłu łba miał na uwadze, że być może ktoś zmienił formę z przedmiotu i teraz stara się być dla niego podmiotem.

: 25 maja 2021, 16:31
autor: Strażnik
Kanibalizm Szarego w ograniczonej percepcji Strażnika różnił się od tego, wyrażanego przez obcych. Powiedzieć, że Plagijczyk był jednostką wysoce moralną, to może zbyt wiele, ale zdawał się osobą na tyle zdolną do refleksji i krytyki własnego postępowania, że gdyby nie był zupełnie zmuszony do spożywania smoczego mięsa, nie zamierzałby się tym parać. Czy to prawda, za którą dałby sobie uciąć łapę? Nie, ale w imię neutralnej interakcji, zamierzał ten wątek zostawić jako niedopowiedziany. Nie mógł zmienić świata, tak jak Szary sam zresztą zasugerował. To nie oznaczało, że nie należało próbować, ale nie każdemu chciało się marnować na to swoje zasoby. Skrzywił się na samą myśl.
Nie sugerowałem wybicia, prędzej zainteresowanie tematem. Skoro smoki tak często wędrują poza granice wolnych, zapewne wiele z nich jest w jakiś sposób znudzone panującymi tu warunkami. Jednych motywuje nuda, innych możliwość poprawienia czyichś warunków życia, nawet jeśli na małą skalę. Ale może to nie wystarczy – Przejęcie inicjatywy było natomiast ryzykowne. Musiałby lepiej poznać okoliczności, wiedzieć czy zaangażowanie nie zaszkodzi jakości życia, które wiodą teraz. Był Strażnikiem na litość boską. Nie powinien płakać z powodu gadów nie chcących wykroczyć poza swoją przestrzeń komfortu, jeżeli przeznaczeniem jego samego było stać w miejscu i obserwować. Uczyć i radzić, oczywiście, ale nie narzucając kierunku, ani nie przecierając szlaków, które mogłyby zaprowadzić ich w paszczę jeszcze większego zagrożenia.
Co za tchórzliwa rzeczywistość.
Tonąc w przygnębieniu, kontynuował pożeranie napoju wzrokiem, poczas gdy Szary plątał się w odpowiedzi dotyczącej samotności.
Czyli ograniczasz znajomości, ponieważ nie podoba ci się dynamika, w którą zostałbyś wciśnięty gdybyś oczekiwał bliskości. Dynamika oparta na używaniu albo byciu używanym. Powiedziałbym, że kontrast między dyskomfortem wywołanym brakiem relacji, a gniewem w reakcji na te, które zostały ci narzucone przez okoliczności, nie powinien sprawiać, iż to pierwsze, a to znaczy negatywne aspekty samotności, przestaną być ważne – O ile jednego z jego zdań w ogóle nie zrozumiał, miał wrażenie że pojmował, w jakim stanie znajdywał się Plagijczyk. Niestety zakładanie, że był z kimś mentalnie zgodny szybko udowadniało mu, jak tragicznie się mylił, więc nie zamierzał dawać sobie tutaj zbyt wielu szans. Odchrząknął krótko, kontynuując niby smętnym, niby zaangażowanym tonem. Swoim zachrypłym głosem perfekcyjnie ujmował te dwie skrajności.
Nie chciałem ubliżyć ci swoim pytaniem. Zwyczajnie zainteresowały mnie powody, które zmotywowały cię do zaproszenia mnie, a nie kogokolwiek innego – Znów na chwilę spojrzał w stronę misy, lecz nie przymierzył się do wypicia jej zawartości. Być może gdyby sarna była gdzieś w pobliżu, z samej przekory zanurzyłaby w niej nos.
Nie będę jednak ciągnął cię za język, gdyż każdy ma swoje kaprysy – Tak jak Żer na przykład. Dlaczego gdziekolwiek razem wędrowali? Nie chciał go o nic zapytać, nic przekazać. Ot iść razem, a na podsumowanie wędrówki metaforycznie napluć mu w pysk. Być może Szary był podobny, ale jeszcze nie zdawał sobie z tego sprawy. Być może założył się ze samym sobą, że zdoła w ten sposób coś udowodnić. Strażnik znów przeanalizował jego posturę, ale już nic nie dodał.

: 25 maja 2021, 18:41
autor: Szara Rzeczywistość
O moralność wystarczyłoby go zapytać, aby faktycznie uzyskać jakiekolwiek odpowiedzi. Żal sprawcy, poczucie winy, niewzruszenie...
Kanibalizm miał różne podłoża i gdyby faktycznie Strażnik pociągnął temat to usłyszałby, że w początkach życia Szarego nie było czegoś takiego jak 'moralne rozterki'. Miał siedem księżyców i kiedy był postawiony przed mięsem to dostał wybór jedzenia lub umarcia z głodu. Coś co było niemoralne było zarazem koniecznością, która pozwalała mu żyć. To też nie tak, żeby kiedykolwiek starał się zabić kogoś, aby go zjeść. Jaah starał się unikać fizycznej przemocy i nie uznawał walk za formę treningu i zabawy, skoro smoki potrafiły przy tym tracić kończyny, a czasami nawet głowy. Cała gadka na temat zmian byłaby zbyta machnięciem łapy. Jako jednostki byli tylko robakami wobec świata i ich działania... starania się, nie miały większego odzewu. No, znaczy to wszystko zależało od skali jaką sobie ustalimy, prawda?
Myślę, że motywacją jest przede wszystkim nagroda. Większość nie szuka iskier po to, aby odzyskać bogów, a dostać ich przysługi na swój własny użytek. Co mogliby uzyskać z badania kanibali? Zaciągnięcie ich na tereny wolnych stad to niezbyt dobry pomysł, a skoro wybicie ich nie wchodzi w grę... to niech po prostu sobie egzystują. Im mniej wchodzimy sobie w drogę, tym lepiej.
Jaah zdecydowanie wolał unikać zagrożenia, nawet jeśli spotkanie z kanibalami mogło być... całkiem normalnym spotkaniem smoków. W końcu swój ze swoim się dogada, prawda? Różnica była jednak w konieczności- uzdrowiciel wolałby nie utożsamiać się z takimi, którzy potrafią zabić smoka, bo on tego nie czynił. Wręcz przeciwnie.
Skoro prorok nie posłuchał rady to szary smok zabrał mu miskę i po prostu sam zaczął ją pić, nie mając zamiaru prosić drugi raz. Było to jak najbardziej nieuprzejme, ale skoro podarek został tak samo nieuprzejmie odrzucony... Cóż. Następnego naparu nie dostanie na przywitanie.
Lepiej być samemu niż z kimś, kogo się nie lubi, kto jest namiastką czy też czymś w tym rodzaju...
Miał zacząć kolejną opowieść o tym jak samotność jest potrzebna do życia, ale nagle przerwał. W sumie to czemuż miałby się kryć przed prorokiem, który nie był podległy nikomu? Był zarazem samotnikiem, który nie przepadał za towarzystwem większości. Jeśli Jaah nie potrafiłby być chociaż trochę bardziej szczery przy takiej istocie... to przy kim (oprócz oczywiście siebie) mógłby mówić całkowitą i szczerą prawdę.
Po prostu nie zaprzyjaźniam się na siłę i też robię to z obawy przed tym co może przynieść taka relacja...
Ile te słowa wymagały od niego... Niby nic, bo to raptem zdanie, a i tak było do wypowiedzenia cięższe, niż większość jego odpowiedzi. Samiec spoglądał przez pewien czas na Strażnika, a potem spojrzał na wodę w ich pobliżu. Nie poczuł się urażony. W sumie bawiło go to pytanie, gdyż tak samo nie rozumiał innej kwestii.
Mnie również interesowały powody dla których to mnie wybrałeś na nauczyciela leczenia, skoro miałeś dookoła siebie smoki, które z pewnością byłyby bardziej skłonne do pomocy.
Nikły uśmiech i krótkie westchnięcie. Nadal nie był pewny, ale miał przecież swoją teorię na ten temat.
Po prostu cenię sobie Twoją obecność, szczególnie że nie wiąże się z niczym konkretnym. To swego rodzaju... czysta relacja.
To nie był kaprys tak jak to nazwał Strażnik. Mógł nie podzielać jego uwagi na temat powodów dla których chciał z nim po prostu wyruszyć. Nie musiał, ale czy chciał? Zaryzykowałby stwierdzenie, że tak... i to nie z samej ciekawości. Czy przyzna mu rację czy kompletnie zamilknie... To już jego sprawa. To, że Jaah dostrzegał relacje budującą się między nimi, nie oznaczało też chęci naciskania. Gdyby się to popsuło zapewne przeszedłby z tym do porządku dziennego. Na tym polegało piękno pesymistycznego postrzegania świata- przynajmniej nigdy się nie rozczarujesz.

: 18 cze 2021, 14:30
autor: Strażnik
Interesowna natura smoków rzeczywiście od zawsze ograniczała ich zaangażowanie, ale to nie oznaczało, że nie mógł czasem ponarzekać na to zjawisko. Nawet jeśli sam niewiele się od nich nie różnił, napędzany wyłącznie własnym egoizmem, czy poczuciem obowiązku, który wiązał z ograniczonymi sferami życia. Z drugiej strony nikt normalny nie wytrzymałby, gdyby przejmował się wszystkim.
Zamiast podważać spostrzeżenie Szarego, zwyczajnie skinął mu łbem, jakby akceptował własną porażkę. Nie posiadał moralnych argumentów mających popchnąć smoki do działania w czyimś interesie, bo przecież nie miał prawa zmuszać innych do ryzykowania za stworzenia, z którymi nie mieli żadnego związku.
Czyli co? Wszyscy żyli tylko dla siebie? Tu i teraz? Jeśli tak, jaką motywację miał Żer, gdy wtrącał się w politykę driad? Czyżby zaangażowanie wykwitło jedynie przy okazji, ze względu na położenie iskry? Od dawna chciał z nim porozmawiać, więc znalazł dodatkowy pretekst, choć i tak nie sądził, że to zmotywuje go do zorganizowania spotkania w najbliższym czasie.
Mam zastrzeżenia co do tego podejścia, nawet jeśli trudno zmienić je w praktyce – podsumował chwilę później, nim Szary pochylił się w stronę naparu, zabierając mu go sprzed nosa.
Poczuł zażenowanie rozdzielone między nim samym a towarzyszem, jakby było w tej sytuacji coś niezmiernie niezręcznego. Mimo to powstrzymał krytykę, na chwilę tylko przymrużywszy ślepia, żeby nie zdradzać się ze swoją nieproszoną emocją. Nie sądził przecież, że Plagijczyk zamierza go otruć, więc czemu tak długo się wahał?
Kolejne odpowiedzi Szarego nieco go rozluźniły, choć trwało to zaledwie paręnaście uderzeń serca, nim Strażnik poświęcił temu więcej refleksji. Zaakceptowanie, że ktoś mógł odczuwać do niego platoniczną sympatię było bardzo trudne, stąd każdy uśmiech, czy przyjaźnie brzmiące stwierdzenie przyjmował podejrzliwie. Jak kpinę. Szyderstwo.
Twoja chęć rozmowy i usposobienie mi odpowiadają – podsumował, gdy przyszło do zdradzenia jego własnych powodów. Nie było to jednak wszystko. Podskórnie liczył, że neutralne stosunki z jednym, potem dwoma czy trzema Plagijczykami, prędzej czy później zapewnią mu lepszą relację z całym stadem, co przecież musiało być jego celem – jako proroka. Nie należąc nigdzie, chciał przynajmniej spełnić się w swojej roli, a aby to osiągnąć, tak naprawdę, w pełnej okazałości, musiał zdobyć status, który nie był mu wcale dany z góry, tylko dlatego, że bogowie zdecydowali się go zaakceptować. Przynajmniej część z nich.
A to oznacza, że nie mam nic przeciwko wspólnej wyprawie – odchrząknął, nie mogąc odpędzić tego nieprzyjaznego odczucia niepewności.
Mam obowiązki, których nie powinienem teraz zaniedbywać – wstał ostrożnie, przeszukując w myślach jakie czynności mogłyby zająć mu dostatecznie dużo czasu. Nie chciał kłamać, ani sprawiać, że Szary poczuje się odrzucony ze względu na swoją bezpośredniość. Na moment spojrzał na bok, nim ponownie wrócił do niego spojrzeniem.
Pracuję nad pewną listą – zawahał się – Spisem obiektywnie właściwych, honorowych przykazań. Jest to zrozumiale kontrowersyjne podejście, ale sądzę że warte zgłębienia. Jesteś odpowiednią osobą, aby skrytykować mój proces myślowy, nim zacznę przedstawiać go innym smokom. Być może po wyprawie albo innym czasie. W każdym razie pozwól, że się temu teraz poświęcę, chyba że masz jeszcze coś do przekazania

: 19 cze 2021, 20:44
autor: Szara Rzeczywistość
Gdyby znał takiego smoka, który wtrącał się w sprawy innej rasy to zapewne nie miałby o nim zbyt dobrego zdania... Wielki stary humanista jest na pewno równie samolubny jak wszyscy, a nawet w zasadzie jest większym hipokrytą. Gdzie jakieś racjonalne dowody na to, że takiemu smokowi zależy na szczęściu ogółu? Jaah zawsze odrzucał tego rodzaju altruistyczne motywacje.
Taki smok miał jakieś podprogowe chęci uczestniczenia w życiu, które nie należało do niego, albo liczył na nagrodę... i tylko dlatego wsadzał nozdrza tam gdzie nie powinien.
Gdybyśmy byli jednomyślni to raczej byłbym nudnym rozmówcą.
Cóż, odrzucenie naparu było co najwyżej małą szpilką, ale żeby się uraził... Nie przesadzajmy. Raczej przyjął do wiadomości, iż prorok nie zamierza pić jego naparów.
Zgadzali się przynajmniej z tym, że odpowiadała im swoja obecność.. Na to Szary kiwnął raz łbem, ale tym razem nie uśmiechnął się. Dobrze, że nie znał jego myśli... gdyby okazał się tylko jego narzędziem, jakimś przystankiem do wyższego celu, zapewne ubodłoby to w jego ego. Chyba nikt nie chciałby wiedzieć, że ktoś nas wykorzystuje, aby zbratać sobie przynajmniej kilka dusz z danej grupy... A może miał tak tylko Jaah?
Na tekst o obowiązkach uzdrowiciel powstał i pochował miski.
Interesujące... A kto miałby te przykazania przestrzegać? Kto egzekwowałby działanie wbrew im...?
Analityczny umysł już szukał słabych punktów danego planu, ale Strażnik dał mu jasno do zrozumienia, iż czas ich rozmowy się skończył.
Wiesz jak mnie wezwać...
Poskładane rzeczy, smok gotowy do odejścia, kiwnął łbem prorokowi, a następnie powoli odszedł nie czekając na zbędne słowa pożegnania.

: 31 lip 2021, 0:03
autor: Agnar
Agnar po ciężkim dniu wrócił na wysepkę zdecydował się że tutaj będzie jego nowy dom. Przynajmniej narazie. Wiedział jednak że nadal jest narażony na atak, dlatego właśnie kolejną noc bedzie musiał nie zmrużyć oka. Położył się się pod drzewem i nasłuchywał. Jego oczy powoli go zawodziły a że jedno nadal miał zakryte kawałkiem materiału to jego wzrok się pogorszył jeszcze bardziej przez brak snu. Skupił się więc na słuchu. Było to trudne ale spanie w czasie gdy każdy może przyjść i cię zabić bez żadnych skrupułów było całkowicie złym pomysłem. Dlatego właśnie trwał. Mając nadzieję że ciemność nieco złagodzi jego obolałe oczy.

: 31 lip 2021, 21:04
autor: Diamentowe Serce
Dzisiejszego popołudnia miała naprawdę masę roboty. Musiała porozdzielać mięso, zrobić standardowy obchód po obozie. Doglądnąć nowych wyvern no i jeszcze zrobić porządek w Lodziarni. No i jeszcze posprawdzać zastawione sidła. To zbyt wiele jak na jedną osobę, ale smoczyca i tak znalazła chwilę czasu na wyjście wieczorne na Wspólne Tereny. To już był rytuał. To ciągłe tropienie Agnara i sprawdzanie co porabia. Jak dotąd robiła to z ukrycia i dobrze zacierała swoje ślady, bo zwyczajnie nie chciała żeby myślał, że się przy nim kręci. Dzisiaj nastąpił przełom.
Smoczyca wylądowała na skrawku plaży. Szelest jej skrzydeł o tej porze brzmiał niewiarygodnie głośno i nawet wprawiona łowczyni nie mogła tego ukryć. Na lądzie może była cichsza od węża, ale w powietrzu nie dało się nic zrobić z tarciem piór.
Wysepka nie była duża, więc znalezienie Agnara nie było niczym trudnym. Mora stała za drzewami, po idealnym skradaniu. Obserwowała go przez jakiś czas w milczeniu i bezruchu. Krótko zamrugała rozmyślając nad losem smoka. Lecz minę miała poważną... wręcz chłodną. Bo była jedną z tych, która skazała go na śmierć. Czy wyrzut sumienia, gdyby rudogrzywego już zabito, byłby większy, od tego, który teraz odczuwała? A może to nie wyrzut sumienia? Może to żal? Niedosyt? Jeśli to ostatnie, to stało na przeszkodzie, żeby go tu teraz zamordować i zatrzeć ślady? Była w tym mistrzynią. Nigdy by się nie dowiedział. Zrzuciłaby winę na drapieżnika. Ale na szczęście to tylko krótkie, chore fantazje uśpionego demona, które czasem słyszała w swoim łbie.
Wyszła zza drzew niczym zjawa. Podeszła bezgłośnie do Agnara i fuknęła głośno przez nos, aby zwrócić na siebie uwagę.
– Więc tu zamieszkałeś... – powiedziała sztucznie neutralnym tonem. Zadarła łeb ku niebu. Było tu... biednie. Agnar nie zadbał nawet o dach nad głową. – I jak się miewa nasz wygnaniec? – zagaiła nie patrząc nawet na niego.

: 01 sie 2021, 20:26
autor: Agnar
Usłyszał jak ktoś ląduje niedaleko więc lekko uchylił oko i nasłuchiwał. Po chwili jednak zaówżył kto go zachodzi. Mora fałszywa przyjaciółką która bez mrugnięcia okiem wygrała go ze stada. Spiorunował ją wzrokiem i ustawił się w odpowiedniej pozycji do ataku lub ucieczki. Nie potrafił powstrzymać warczenia gdy ta się zbliżała. Słowa które wypowiedziała wydawały się pogardą co go jeszcze bardziej rozłościło.
– A więc jednak Ogień postanowił mnie zabić tak? Tego można było się spodziewać po Zorzy i tobie. Najpierw ona kłamie a ty słuchasz tego jak głupia. Miałem cię za lepszego smoka. Ale widać zawsze patrzyłaś na mnie jak na gorszego. Teraz to widzę. Więc albo atakuj mnie albo spadaj.
Warknął głośniej. Nie mógł zdzierżyć jej szczególnie że rozmowa z Zorzą podniosła mu ciśnienie wystarczająco. Pewnie też będzie chciała by się kożył bez samemu przyznania się do błędu.

: 01 sie 2021, 21:11
autor: Diamentowe Serce
Dźwięki warczenia nie zrobiły wrażenia na Morze. Może zwyczajnie tego się spodziewała? Pozornie spokojna, przeszła jeszcze parę kroków w bok, zdając się nie zważać na zagrożenie z jego strony. Czy może ona tu była największym zagrożeniem?
Słowa Agnara były nasączone jadem. Zdążył w tych kilku warkliwych zdaniach obrazić Ogień, Zorzę i ją. I to było coś co ją zezłościło wewnętrznie.
Mora energicznie machnęła ogonem, szeleszcząc piórami. Głowa obróciła się gwałtownie ku niemu. Lazurowe ślepia, niegdyś łagodnej jak baranek łowczyni, teraz spoczęły na Agnarze i świdrowały go chłodno. Wręcz lodowato. Nic nie odpowiedziała. Tylko patrzyła na niego jak na obcego. Pech. A przyszła tu zobaczyć jak się czuje. Uznała, że skoro jest tak bojowo nastawiony, to nic tu po niej.
Za jednym mrugnięciem powiek jej chłód w oczach jakby zelżał. Smoczyca spełniła jego życzenie i gwałtownie machnęła skrzydłami odbijając się od ziemi. Wyrzuciła ku niemu huraganowy podmuch nasiąknięty jej zapachem. Chwilę potem, zanim znikła za koronami drzew, na jego pusty łeb spadł kawałek diamentu. Szelest skrzydeł potem smoczyca zniknęła na tle czarnego nieba.


// zt
// diament dla Agnara

: 02 sie 2021, 20:40
autor: Agnar
// inny czas.

Minęło parę dni od czasu gdy Agnar widział kogokolwiek na swojej wysepce. Powoli robiło mu się trochę samotnie. Jedynym towarzystwem było o dziwo smocze jajo. Samiec zabrał je a nie mając serca zostawiać na pastwę losu życie które było w środku. Było pewnym że było porzucone ale czy zasługiwało na śmierć? Agnar ogrzewał je własnym ciałem ale powoli zaczął się martwić. Nie wiedział jak sprawdzić czy wszystko jest dobrze z pisklakiem w środku dlatego wezwał jedynego smoka któremu ufał w kwestiach zdrowia. Była dodatkowo samicą więc miała instynkt macierzysty, a kto lepiej zna się na jajach niż matka. A na dodatek była jego partnerką. Wyglądało na to że może zostaną rodzicami.

: 02 sie 2021, 21:31
autor: Ślepa Sprawiedliwość
Przyleciała na miejsce, lądując na skraju tego niewielkiego zagajniku i od razu weszła między drzewa, żeby się ochłodzić. Wysepka nie była wcale taka ciasna, jak by jej się wydawało z nazwy. Wręcz przeciwnie! Miejsca tu było jak w kilku grotach, a nawet więcej. – Hej Kochanie! – Zawołała z daleka do partnera, widząc jego odznaczającą się czerwoną grzywę między drzewkami. Gdy podeszła bliżej zauważyła dopiero, że miał coś owalnego przy sobie.. trochę jak... – A skąd TO masz? – Zapytała trochę zdziwiona, zatrzymując się kilka kroków przed smokiem. Czyżby kolejna znajda? Czy może coś innego?

: 04 sie 2021, 18:27
autor: Agnar
Ucieszył się gdy zobaczył partnerkę. Każdy dzień za nią tęskni. Oczywiście spodziewał się że będzie zaskoczona gdy zobaczy jajo. oczywiście już śpieszył z wyjaśnieniem.
– Witaj cieszę się że się zjawiłaś. Od razu zapewniam cię że cię nie zdradziłem, jesteś moją jedyna miłością nie zrobiłbym tego z nikim bez twojej zgody. Jest to jajo które znalazłem na brzegu rzeki. Było porzucone więc nie miałem serca je zostawiać. Zadbam o to by się wykluło i cokolwiek z niego wyjdzie będę się tym opiekował. Potrzebuję w życiu celu. Pomoże mi przeżyć. Tylko mimo iż jest cały czas w cieple bo ogrzewam je futrem to nie wiem czy jest w pełni zdrowe. Dlatego chcę cię prosić o pomoc Jesteś samica i najlepiej będziesz wiedziała. Mimo iż nie masz jeszcze jaj.
Miał nadzieję że nie powie mu że ma skoro w końcu jeszcze tego nie robili.

: 07 sie 2021, 14:40
autor: Ślepa Sprawiedliwość
Tak wieeem – polizała go po pysku. Co do wierności jej partnera nie miała najmniejszych wątpliwości. Potem zachichotała.
A co ja tam mogę wiedzieć, tylko jedno w życiu trzymałam. O, w sumie to chciałam ci to wcześniej powiedzieć. Ja też znalazłam jajko! Wykluł nam się z niego piękny synek, Kamyczek. – Uśmiechnęła się i wzięła jajo w łapy, żeby je obejrzeć dokładnie. Och, ciężkie było.
Nie no, wygląda normalnie jak jajo. Chyba nie ma z nim nic nie taaa... czekaj chwilkę. Cicho. – Przyłożyła bok łba do jajka i nasłuchiwała. Otworzyła szerzej ślepia.
Słyszę coś, jakby.. skrobanie – powiedziała, nasłuchując dziwnych dźwięków z wnętrza.

: 07 sie 2021, 15:44
autor: Aerdie
Smoczyca nie myliła się mówiąc, że słyszy skrobanie. Młodziutka wiwerna ruszała się w jaju, chcąc się z niego wydostać. Pisklak instynktownie uderzył zakończeniem pyska, lekko przypominającym dziób ptaka o ścianę jaja, a potem kolejny raz i jeszcze kolejny. Do momentu aż na skorupie zaczęły pojawiać się pęknięcia i w końcu fragment, w który uderzał pisklak, odleciał.
Dwa dorosłe smoki mogły zobaczyć jak z otworu wystaje pyszczek smoczka, a następnie większa część pyska i w końcu cała głowa. Następnie zobaczyli jak na brzegu skorupy samiczka oparła skrzydło zakończone pazurem próbując dalej wyjść z jajka, jednak zanim na brzegu oparła drugie skrzydło zwróciła uwagę na trzymającą ją smoczyce i drugiego smoka stojącego obok. Przekręciła głowę jakby ich obserwowała, po czym gwałtowniej potrząsnęła nią otrzepując, reszty płynów zawartych wcześniej w jaju, od którychjej futerko było jeszcze lekko mokre.
M...a ma?
Powiedział cicho i niepewnie niewielki pisklak, patrząc swoimi dużymi, jak na pisklaka przystało uroczymi oczami na smoczyce.

: 07 sie 2021, 16:37
autor: Agnar
Agnar na wspomnienie o synu uśmiechnął się bardziej. Nie wiedział że urodził się samczyk. Nawet nie wiedział że znalazła jajo.
– czyli to oznacza że mam... Syna?
Rozpromienił się że szczęścia. Nie zdołał nic więcej powiedzieć gdyż oto z jego jaja zaczeło się coś wyklówać. I w tymomencie zaczął panikować. A co jak nie będzie mógł się wydostać? A jak utknie i zostanie w środku? Bał się bardzo. A co jak będzie to samo co z jego bratem? A co jak poprostu umrze po urodzeniu? Jednak chwilę później mała główka pojawiła się na powierzchni. Agnarowi pociesza łza szczęścia. Jeszcze na dodatek te słodkie dźwięki które tak bardzo przypominały jak by wypowiadała swoje pierwsze słowa. TUŻ PO URODZENIU.
– to samiczka. Mamy córkę! I jeszcze syna! Jestem tatą! A ty mamą!
Pochylił się lekko i spokojnie podłożył łapkę by mała miała się czego chwycić. Nie mógł z niej spuścić wzroku.
-Jest taka piękna. Zupełnie jak ty Mirri
Może i nie była ich genetyczną córką ale czy miało to jakieś znaczenie?

: 07 sie 2021, 17:08
autor: Ślepa Sprawiedliwość
Samica odsunęła lekko łeb od jaja, dając trochę miejsca pisklęciu, które się właśnie wykluwało. Obserwowała z szeroko rozwartymi ślepiami każdy ruch jaja, pęknięcia, potem dziób który przebił się na zewnątrz, oraz kolorowe skrzydła opierające się o skorupkę. Łzy polały jej się z oczu, gdy usłyszała głos córki.
Tak.. mama a.. er.. – powiedziała cicho z drżącymi wargami, próbując się uspokoić. Przechyliła delikatnie jajo i podstawiła przednią łapę przed maleństwem, stykając z łapą partnera, żeby łatwiej było wyjść córeczce. Wylizała ją całą gdy udało jej się już wygramolić, czyszcząc ją z resztek wnętrza jajka, a gdy skończyła czyszczenie, musnęła kruszynkę czubkiem swojego pyska.
Aerdie... Moje maleństwo, moja ptaszyno! Tak będziesz miała na imię. Aerdie – powtórzyła cicho i uśmiechnęła się.
Jest taka piękna – dodała, przylgnąwszy do futra Agnara.