Strona 29 z 53

: 01 sty 2019, 23:53
autor: Dzika Gwiazda

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Iskra kręciła się dość niedaleko, polując wraz z Azurą w lesie Maghar, kiedy do jej umysłu napłynęło wezwanie od syna. Nie było one dramatyczne, ale najwyraźniej była po coś synowi potrzebna, zagrzebała wiec upolowaną zwierzynę, przywalił ciężkim konarem i rozłożyła skrzydła, by wzbić się do lotu. Podróż nad Gorącą Zatoczkę nie zajęła jej dużo czasu. Zatoczyła szeroki krąg i wylądowała niedaleko, podchodząc żwawym krokiem bliżej do syna. Łowczyni roztaczała wokół siebie wyraźną woń sosnowych szpilek i żywicy oraz nieco słabszy zapach sarniego futra i posoki. Niewielkie, szkarłatne kropelki na jej grubych, przednich płytach świadczyły o tym, że właśnie przybyła z polowania. Uśmiechnęła się do Yishenga i otarła lekko polikiem o jego szyję, a potem przysiadła, spoglądając na obcą, morską smoczycę i młodziutką samiczkę o złotych oczach i śmiesznych wąsiskach oraz na młodsze pisklę.
Witajcie. Jestem Zaranna Iskra, łowca stada Ziemi. – przedstawiła się pogodnym tonem, a potem zwróciła łeb w stronę Daru Tdary.
Wzywałeś. – stwierdziła oczekująco zastanawiając się po co też ona była potrzebna synowi w tym momencie. Jego towarzyszki nie wyglądały ani na głodne, ani na pochlastane przez jakiegoś drapieżnika.

Azura owinęła się dookoła szyi łowczyni spoglądając na smoki. Wężowego znała z Leśnej Groty, ale pozostałych nie. Postanowiła więc zachować bezpieczny dystans i trzymać się swojej opiekunki, łypiąc jedynie ognistopomarańczowymi ślepiami. Przynajmniej tej ognistej kozy Wężowego tu nie było, więc jasne płomienie nie będą jej przynajmniej raziły.

: 09 lut 2019, 18:27
autor: Pchła Szachrajka
Psotna Łuska rozejrzała się po zgromadzonych nad Zimnym Jeziorem smokach. Wliczając w to obcą, starą smoczycę z Ziemi, Zaranną Iskrę, której skinęła łbem na niepewne powitanie. Oblizała kły i utkwiła wzrok w matce, przekrzywiając łeb na bok w pytającym geście. No ale tak. Nie wyglądało na to, by to spotkanie miało jakikolwiek cel. Przedstawiła się. Chyba wystarczy.
Odeszła od towarzystwa, rozłożyła skrzydła i wzleciała w przestworza, kierując się do obozowiska Wody. Miała inne rzeczy do roboty. Drzemki do przespania. Takie tam.

ZT

: 20 lut 2019, 11:48
autor: Milknący Szept
Przybyła tu z myślą o Bursztynowej. Tutejsze jezioro zawsze było ciepłe, a ostatnie spotkanie przerwał im meteoryt. Zawsze... zawsze coś, co je spowalniało. "Jestem nad gorącą zatoczką. Chciałabym pokazać ci sposób lokomocji w wodzie i w powietrzu. Serdecznie cię zapraszam." Wysłała jej wiadomość, a sama usiadła nad ciepłą woda. na tyle ciepłą, że nawet plaża tutaj pokryta była piaskiem miast śniegu. Spojrzała na niebo, myśląc Athairze i Fernie. Chyba... Chyba sobie radzili...

: 14 kwie 2019, 17:21
autor: Tejfe
Czuł wiosnę całym sobą i kiedy wreszcie ją poznał, zrozumiał, że jest ona piękniejsza od zimy. Daje większe poczucie bezpieczeństwa. Nie trzeba bać się o to, że śnieżyca zawieje ci przed oczami, że się zgubisz i będziesz musiał szukać wieczorem groty po wolnych terenach, bo nie dasz rady wrócić przed zmrokiem do obozu. Ani o to, że mróz zaszkodzi twojemu ciału i cię osłabi.Ani o to, że każda napotkana zwierzyna będzie przypominać swój własny cień i słaniać się z głodu. Zima w swojej surowości była piękna i kochał ją, bo to właśnie ona go wychowała i zahartowała za młodu, ale jednak wiosna... Tyle naraz kolorów, tyle pięknych barw... Bał się, że prawdziwe nadejście tej pory będzie daleko poza tym co pokazał mu kiedyś Juglan. Ale okazało się, że jest inaczej. Prawdziwa wiosna była jeszcze bardziej kolorowa, słoneczna i pachnąca, niż ta z obrazka ognistego łowcy.
Może jego radość i ekscytację nową porą roku podsycił jeszcze fakt, że wreszcie wrócił do zdrowia? W końcu przestał czuć odwieczny ból, w końcu odzyskał siły. Nie czuł się już kaleką. Nie czuł już, że może nie nadrobić energią swoich rówieśników. Teraz... Teraz miał nowe siły do przeżywania każdego dnia w sposób wyjątkowy.
Trochę go przy tej jego nowej energii, radości bolał fakt, że coś złego działo się z jego matką. Nie wiedział jak jej pomóc, choć często nad tym myślał. Chciałby, żeby ona z nim porozmawiała, ale Eliane stroniła od kontaktu. Żałował też, że wyprowadził się z groty. Przez to, każda samotnie spędzona noc, przywracała mu stare lęki. I dopiero powitanie słońca, przyjście nowego dnia odpędzało cienie nocy. Gdzieś w głębi duchu liczył na to, że Reth się do niego wprowadzi.
Przyleciał nad Gorącą Zatoczkę. Jakże latanie znowu stało się przyjemne! Jak wtedy, gdy uczył go Calamante... Tejfe miał zamiar spotkać się z Sylmarą, o ile ta znajdzie dla niego chwilę. Przypomniał sobie, jak kiedyś obiecali sobie, że gdy będzie ciepło – spędzą miło dzień razem. Dzisiejsza pogoda nie była idealna. Było trochę chłodniej, niż księzyc temu, ale specjalnie dlatego wybrał Gorącą Zatoczkę na miejsce spotkania. Tutaj para wodna wypływająca z wody, ogrzewała znacznie to miejsce.
Czekając na pojawienie się uzdrowicielki, o ile się zjawi, zaczął przyglądać się kwiatom rosnącym na polanie nieopodal. Nie wiedział jak się nazywają, ale były bardzo ładne i chciał zerwać takich kilka, złożyć w bukiet i podarować później Eli. Tyle siedzi w grocie, że może nie wie, że nadeszła wreszcie wiosna? Może nie wie jak pięknie jest na zewnątrz?

: 02 maja 2019, 20:21
autor: Miraż Snów
Nadejście wiosny przypominało jej o podróżach spędzonych poza granicami ledwie trzymającej się bariery. Przynosiło jej na myśl chwile, gdy dopiero uczyła się zasad otaczającego ją świata, poznawała zwierzynę, czy uczyła się nazw roślin i kwiatów, do tej pory tkwiącej w jej pamięci. Widok każdej nowej rzeczy, istoty, był dla niej czymś niezwykle istotnym, a każda pozyskana informacja sprawiała, że oswajała się ze światem.
A mimo to wciąż nie rozumiała tak wiele. Choć góra wiedzy i informacji rosła z każdym dniem, to Utopia nieraz czuła się po prostu zagubiona. Dni mijały, a ona spędzała je w trakcie wypraw czy lecząc smoki – dokładnie tak jak kiedyś planowała, prawda? Jednak brakowało jej... czegoś. Choć spełniała swoją powinność potrzebowała też odrobiny wolności, chwili w której nie będzie zajęta ciągłą pracą, ciągłymi poszukiwaniami ziół i zasklepianiem ran. Dlatego też gdy tylko dotarła do niej wiadomość od Tejfe, natychmiast udała się na wyznaczone miejsce.
Udała się wgłąb Terenów Wspólnych, mijając przy tym Zimne Jezioro i docierając do zatoczki w której woda nigdy nie stygła. Para unosiła się nad niebieskawą taflą, układając się w najróżniejsze kształty. Czerwone ślepia przez krótką chwilę obserwowały zjawisko, lecz w końcu spojrzały w stronę przyszłego Czarodzieja. Na podłużnym pysku pojawił się delikatny uśmiech.
Skinęła mu łbem jednocześnie podchodząc bliżej, a giętki ogon zakołysał się na boki gdy stawiała pewne siebie, nieco powolne kroki.
Witaj Tejfe – zwróciła się do niego, po czym zerknęła w stronę wodnego zbiornika – Wejdziemy?
Spytała, jednocześnie dostrzegając u samca pewną... zmianę. Wyglądał jakby... zdrowiej? Choć blizny cały czas pokrywały jego ciało, to skrajny nie wyglądał na tak przytłoczonego bólem. Czyżby udał się do świątyni i bogowie czy duszki zgodzili się mu pomóc..?
Pora Kwiecistych Ziem rozgościła się już na tutejszych terenach – ponownie uśmiechnęła się lekko – Tęskniłam za tym widokiem.
Zanurzyła jeden ze szponów w gorącej wodzie, a spojrzenie jej oczu znów spoczęło na złotołuskim.

: 04 maja 2019, 14:39
autor: Tejfe
Tejfe skończył układać swój bukiet, który przewiązał wyczarowanym z maddary sznureczkiem i położył go obok siebie. Za pomocą magii utrwalił też świeżość kwiatów, by nie zniszczyły się do momentu, w którym będzie chciał je wręczyć Eli.
Było mu trochę żal, że musi ścinać te piękne rośliny o takich barwnych kolorach, ale ich zapach i wygląd uwiódł go tak bardzo, że zapragnął je mieć, by potem móc je wręczyć osobie, którą kochał.
Wiedział, że to nie było to samo – co zbieranie roślin przez uzdrowicieli po to, by mogli nimi leczyć innych, ale nie chciał czuć do siebie żalu. Tym bardziej, że było już po fakcie. Miał nadzieję, że Sylmara również go nie potępi za lekkomyślne ścinanie roślin.
Pojawiła się w końcu. Chociaż jego kontakt z biało-czerwona samicą był na pewno większy niż kontakt z przyjaciółmi spoza stada, to nie widywał jej codziennie. A jak widywał, to tylko przelotnie. Od ich wcześniejszego spotkania, nie mieli już takiej możliwości, by pobyć ze sobą samemu i po prostu spędzić czas na czymś przyjemnym.
Znowu uderzyła go jego uroda, ale nie było to nic nowego. Chyba nawet przy późnej starości, Uzdrowicielka Cienia będzie go zachwycać swoim wyglądem w taki sposób, jakby po raz pierwszy widział kogoś równie ładnego jak ona.
Cześć Sylmaro.– powiedział uradowany tym spotkaniem i myślą o wspólnie spędzonym czasie.
Samica niemal natychmiast zaproponowała wejście do wody, a on chociaż fanem pływania nie był, przypomniał sobie, że po to ją tu własnie ściągnął – by razem popływali. Nie zamierzał więc odchodzić od swojego postanowienia.
Tak. Wejdźmy.– zgodził się z nią i podszedł bliżej. Miał ochotę na to, by ją przytulić, powitać jakimś czulszym gestem. Chociaż łączyła ich tak naprawdę jedna wspólna rozmowa, to wydawało mu się, że wystarczyła ona – by zawiązać między nimi jakąś cichą wieź wzajemnego porozumienia. Nie otarł się jednak ani o jej bok, ani nie musnął polikiem jej pyska – jak to czasem robił z Miękką.
Zamiast tego stanął tuż obok i podobnie jak ona wsadził swoją łapę do wody. Przypomniało mu się, że gdy stali nad srebrzystą wodą w Szklistym Zagajniku – Sylmara cały czas miała rękę zanurzoną w wodzie. I tylko od czasu do czasu – łapali nawzajem swoje łapy. Uśmiechnął się miło na to wspomnienie, po czym kierowany impulsem położył swoją łapę na łapie samicy.
Ja widzę wiosnę po raz pierwszy. Gdyby ktoś mi opowiedział o niej zimą i tak bym nie uwierzył, że może być taka piękna. – mruknął na jej słowa, mrużąc lekko oczy.
Odłożył łapę na bok, po czym zrobił kolejny krok w stronę wody. A potem kolejny, by wszystkie jego kończyny znalazły się w wodzie. Nie zanurzał się jeszcze cały. Stał po łydki w wodzie, czekając na samicę, aż ta wejdzie głębiej razem z nim.

: 24 maja 2019, 10:17
autor: Dyskretny Sztych
.

Nie było może pieruńsko zimno, ale Nepharr rzadko miał do czynienia z chłodem. Pochodził z ciepłych stron, a widoki półnagich dwunogów próbujących znaleźć ukojenie przed Złotą Twarzą były dla niego codziennością. Dziwnym było dla niego brak spotkania jakiegokolwiek z nich. Ironia, tu było więcej smoków, tam były niemalże na wymarciu. Czyżby przejmował się tym, że tu nie był wyjątkowy? A skąd, w końcu mógł od tej niesławy odpocząć.
Tutaj przywiódł go specyficzny zapach. Oraz ciepło. Fioletowołuski powoli kroczył przed siebie, aż dotarł do niewielkiego bajorka. Aż parowało z niego. Dziwne. Tak ciepło? Powęszył znów. Nic. Nie wyczuł też drgań maddary, toteż musiało to być po prostu nietypowe zjawisko, ale jak najbardziej naturalne. Nie omieszkał skorzystać. Wpierw sprawdził szponem czy woda na pewno nie jest jakimś kwasem, pazura było mu mniej szkoda niż całej kończyny. Nic się jednak nie stopiło żywcem.
Mruknął pod nosem i wszedł do wody, zanurzając się aż po brzuch. Przepłynął tyle, na ile pozwalała mu głębokość zbiornika, a następnie po prostu ułożył się na płyciźnie. Wystawały mu nad wodę częściowo skrzydła, kolczasty grzbiet oraz końcówka ogona. Łeb usadowił na brzegu, delektując się chwilą wypoczynku.
I zastanawiając się co zrobić z tym, czego niedawno był świadkiem.

: 24 maja 2019, 11:26
autor: Światokrążca
Oddychanie w gorącej wodzie było ciężkie. Dlatego teraz wyjatkowo morski nie zaskoczył swojego przyszłego rozmówcy nagłym wyłonieniem się z głębin, a zwyczajnie... podszedł. Czarne łuski zroszone wodą Zimnego Jeziora błyszczały w słońcu, układając się na masywnym okrągłym cielsku morskiego samca.
Zabawne jak wiele smoków teraz pojawia się nad wodą. – to mówiąc z swoim typowym rozbawionym uśmieszkiem wlazł do gorącej wody. Wyciągnął szyje ewidentnie węsząc.
Nie jesteś wśród wolnych zbyt długo, co? – zagadał szczerząc chytrze kły.
Chwila, a co to? Dwie białe plamki na szyi samca się poruszyły i... zamrugały? Nawojka jako mgiełka odczepiła się od łusek towarzysza i przysiadła na jego łbie materializując się pod postacią cienistej dziewczynki. Pomachała nóżkami, klasnęła w dłonie i uśmiechnęła się, wesoło mrużąc świetliste oczka.

: 24 maja 2019, 11:48
autor: Dyskretny Sztych
Jego wypoczynek w ciszy i spokoju został przerwany przez... jak się okazuje, nietypowego... gada. Nepharr nie słyszał o smokach bezskrzydłych, a przynajmniej nie takich o specyficznej urodzie, jaką miał ten tutaj. Zwęził nozdrza w przecinki. Cóż, kimkolwiek nie był, nie miał problemu z nawiązaniem rozmowy czy kontaktów. Poniekąd szkoda, lubił mieć czas dla siebie. I to jak najwięcej.
Nie skomentował w żaden sposób jego uwagi. Nie wiedział dlaczego to zabawne. I chyba niezbyt go to interesowało by się dowiedzieć. Kątem oka obserwował jak morski gad władowuje się do bajora. Nieznacznie spiął mięśnie, te skryte pod wodą, głównie w łapach. Zawsze był gotów na ewentualną walkę. Tam skąd pochodził nie można było opuścić gardy nawet na chwilę.
Zainteresowało go jednak coś z drugiej wypowiedzi samca. Określenie. Słyszał je po raz któryś, lecz nie do końca je rozumiał.
Sugerowanie, że za barierą nie jest się wolnym... – mruknął sam do siebie, choć ewidentnie nie miał na myśli odczytywania tego dosłownie, bawiło go to nazewnictwo. – Jeden zmierzch. – Dopowiedział, żeby nie musieć bawić się z drugim samcem w zgadywanki.
Zauważył cienistą istotę, do tego zmieniającą kształty. Było to coś nowego, ale że morda Nepharra zwykle miała ten sam obojętny wyraz, nie okazał swojego zdziwienia w żaden sposób. Wytwór maddary to nie był. Może żaden z niego tkacz, ale wyczułb gdyby morski użył swojego źródła do przywołania tego czegoś.
Nagle naszła go myśl, by o coś zapytać. Rzucić pytaniem ni z tego ni z owego, nijak powiązane z ich kalekim dialogiem. Samiec wyglądał na znacznie starszego od niego, to może i wiedzy miał wystarczająco aby rozwiać kilka wątpliwości Nepharra.
Znasz niejakie Słowo Prawdy? – skądże miał wiedzieć, że to imię. Akurat miał to szczęście trafić na smoki, które do siebie mówiły po faktycznym imieniu. Toteż nie skojarzył.

: 24 maja 2019, 12:52
autor: Światokrążca
Żółte tęczówki obserwowały młodego smoka, ale to delikatne różnice w prądzie wody mówiły najwięcej. Wystarczyło zrozumieć język wody by tyle się od niej dowiedzieć. Szkoda, że powietrze nie było tak łaskawie, Czeluść czuł się obdarty z najważniejszego zmysłu gdy stąpał po lądzie. Leżał spokojnie, jedynie leniwie sunąc płetwiastym ogonem po dnie. Kiedy jest się chodzącą kupą mięśni i doświatczonym wojownikiem istnieje niewiele rzeczy, które mogłyby poważnie zaszkodzić.
Parsknął pod nosem
Sugerowanie, że istnieje jakakolwiek grupa smoków, które nie uważa się za pępek świata – odpowiedział kpiąco i kłapnął zębami – A może istnieje, ale jeszcze nie dane mi było takiej spotkać. – zerknął na chwilę w niebo jakby rozważając co właśnie powiedział. Dopiero bardzo interesujące pytanie Cienistego przykuło jego uwagę. Zachichotał i przekręcił łeb.
No no, co się stało, że smok, który ledwie przekroczył naszą biedną sponiewieraną Barierę już zna to imię? Słowo Prawdy był smokiem, który postawił ideę ponad członków stada, a i był zdradziecką szują, ale to taki dodatek. Zabawne, że Kruczopióry nie nauczył się na jego błędach. – przechylił łeb, mrużąc ślepia i odsłaniając kły w kpiącym uśmiechu. Historia kochała zataczać koło, a mimo to smoki wciąż powtarzały te same błędy. – Chcesz poznać tą historię młody?
W tym czasie Nawojka zjechała po jego szyi jak po zjeżdżalni i położyła się na grzbiecie morskiego. Najwyraźniej nie była zainteresowana jakimiśtam opowiastkami.

: 24 maja 2019, 18:06
autor: Dyskretny Sztych
Kąciki pyska młodzieńca delikatnie zadrżały na pyskówkę Żeru. Jak dotąd słyszał jednego rzeczowego smoka, który zaś stanął naprzeciw bandzie niewdzięczników. Tak przynajmniej to wyglądało dla postronnego obserwatora.
Porzucił jednak dogryzki na rzecz czegoś ciekawszego. Wiedzy. Zawsze chłonął ją jak gąbka, przydawała się później. Ciężko mu było poukładać elementy które wysypały się na urwisku ubiegłego wieczora. Zaczął się zastanawiać, czy nie odrzucić propozycji i nie poszukać sobie szczęścia gdzie indziej. Chociaż, słuchając tego wszystkiego zaczynał wątpić, aby coś takiego jak szczęście istniało pod barierą. Cenił sobie po prostu spokój. Tu działo się aż za wiele. Nie dziwota, że tutejsze smoki miały tak paskudną opinię na zewnątrz...
Dziwne macie tu imiona – skwitował, wypuszczając zimne powietrze z nozdrzy, które zaszło w typową dla natury reakcję z gorącą parą.
Potrząsnął głową, pozbywając się resztek górskiego pyłu ze łba. Sięgnął łapą do pyska i podrapał się po nosie by uniknąć kichnięcia. Zastanawiał się nad odpowiedzią. Z jednej strony był ciekawy, a z drugiej... po co mu ta wiedza? Kolejna smutna historia zapłakanego przewodnika, który nie widział nic poza swoimi marzeniami? Tylko czy tamten też miał popleczników? Innych zaślepionych jego wizją? Ciekawe.
Skoro lubi się powtarzać, warto poznać jej wszystkie warianty – posłał enigmatyczne spojrzenie Żerowi na jego przemiłą propozycję. Samiec sam się zaproponował, czemu miałby więc odmawiać.

: 27 maja 2019, 17:08
autor: Światokrążca
Tradycja Wolnych Stad, według mnie piękna. A właśnie, – podniósł prawą pobliźnioną łapę nad wodę i dotknął piersi. ... na której również widniała wielka blizna, dużo świeższa niż ta na nadgarstku – Żer Zwierząt.
Sam się zaoferował to teraz sam musiał odgrzebać tą starą historie, która wciąż wzbudzała w nim gniew. Nie taki jak kiedyś, ale cichy, wewnętrzny gniew, irytacje i żal, że nie da się tego odkręcić. Przynajmniej Kaskada wniosła świeże poglądy więc teraźniejsza Woda nie jest aż tak, irytująca.
Mhm. To co usłyszysz przekazała mi matka z dodatkiem mojej własnej interpretacji. Ale najpierw, krótka lekcja historii, kilka, kilkanaście? pokoleń temu były cztery stada, Woda, Ogień, Ziemia i Cień. Ogień i Cień pokonały Wodę na wojnie co doprowadziło do jej upadku. Ziemia przygarnęła pozostałe smoki Wody oraz tereny, które im zostały. Aby uhonorować pamięć poległego stada przemianowali się na Życie. Marzenie Ziemi nie chciał by Wodę spotkał ten sam los co stado Wiatru, pochłonięte przez Ogień i kompletnie zapomniane. – wojownik zapauzował i przeciągnął się, wzburzając wodę. – Czas na opowieść o tańcu dwóch zdrajców. Obaj pragnęli władzy i obaj mieli w zadzie Życie. Słowo Prawdy miał opinię kłamcy i manipulatora, co... moim zdaniem jest żałosne. Gdyby faktycznie był dobrym manipulatorem nikt by o nim tak nie mówił, nie za życia. Był za to zapatrzonym w siebie, rządnym władzy i zbyt dumnym idiotom. Wszyyystkim ogłaszał swoją wizje zjednoczenia Wolnych Stad, pod jego rządami oczywiście. Jak to się kończyło? Agresja, zawsze agresją, zawsze większym podziałem. Bo smoki się boją, że ktoś im wbije szpony w plecy. Jakby już tego nie mogli zrobić. Kompletnie irracjonalny strach wyrosły na pożywce z uprzedzeń. – pokręcił głową – Wyglądasz na spokojnego smoka, i pewnie taki spokój lubisz. Wiesz gdzie go znajdziesz? Tylko jako samotnik. Między smokami zawsze dochodzi do starć, mniejszych lub większych. W stadzie zawsze się coś wydarzy. A teraz sobie wyobraź, że zamiast czterech stad jest jedno. Wszystkie te smoki z różnymi temperamentem i opiniami w jednym miejscu bez możliwości wykopania niechcianych osobników do innego stada. Wiesz czym to się skończy? Podziałem. – przechylił łeb.
Jakimś cudem Słowo Prawdy został wybrany na przywódce większością głosów stada. Drugim kandydatem był Ciche Wody, chociaż wtedy się tak nie nazywał, parszywy dwulicowy zdrajca. Chciał zostać przywódcą stada ale jak tylko władza wymknęła mu się z łap, ogłosił odrodzenie Wody. Wykorzystał poglądy Słowa o „zjednoczeniu” Wolnych jako pretekst by ogłosić go złym przywódcą i doprowadzić do rozłamu stada, malował się na bohatera, który uratuje smoki Życia przed złowieszczym planem Słowa, zagarnął połowę terenów i ponad połowę smoków Życia. Ciekawe, skoro na Słowo zagłosowała większość, to znaczy, że ktoś kto na niego głosował odszedł wraz z Cichym – Żer wyszczerzył złowrogo kły a w głosie rozbrzmiał cynizm– Wiesz co jest w tym wszystkim ironiczne? Cichy nie miał ani kropli krwi prawdziwej Wody w swoich żyłach. Wykorzystał pamięć o starym stadzie jako hasełko propagandowe. Kto został w Życiu? Dwóch prawdziwych Wodnych, Bezchmurne Niebo i Iskra Nadziei, zostali bo to co zrobił Cichy nie było odrodzeniem ich dawnego stada, a fanaberią. Po co walczyć o swoje stado, skoro można je pozostawić na skraju śmierci? – warknął. – A co się stało z Słowem? Nie udało mu się pokonać Wody, bo jedyne co potrafił to kłapać jęzorem i zniechęcać do siebie smoki. Więc po porażce tchórz uciekł do Cienia, ha! Próbował nawet oddać tereny Życia Cieniowi, z marnym skutkiem oczywiście. Co potem się z nim stało? Wyrzucili go z Cienia i zdechł jako samotnik, zdrajca i tchórz, który nie osiągnął niczego. – westchnął – Od tej pory Słowo Prawdy stał się przestrogą dla następnych pokoleń. Próbując jednoczyć stada, dzielisz je bardziej. –

: 29 maja 2019, 10:49
autor: Dyskretny Sztych
Nie dość, że Żer nie był szczególnie urodziwy, to jeszcze okalany ranami. Ta na łapie i piersi wyglądały dość paskudnie. Usłyszawszy jego imię, mimowolnie się uśmiechnął.
Czy te imiona mają jakieś drugie dno? – zapytał, mając nadzieję, że ten tutaj nie żeruje w taki sposób, w jaki brzmiał jakby to robił. – Nepharrar.
Później mógł wysłuchać rzeczywiście ciekawej historii. Wyciągnął z tego sporo lekcji, dowiedział się czegoś więcej o przeszłości tutejszych stad, nie tylko samego Słowa Prawdy. Interesujące. Stukał pazurami w piasek na dnie, zastanawiając się co z tą wiedzą zrobić. Lub czego nie robić. Kiedy Żer skończył opowiadać, Nepharr łypnął na niego spode łba.
Przestroga chyba wygasa, skoro historia się powtarza, mhm? – próbował sobie przypomnieć co dokładnie mówił zapłakany przywódca na urwisku. Było tego całkiem sporo. Z drugiej strony, Nepharr nie powinien się tak otwarcie narażać i zdradzać wszystkiego co miało miejsce. – Tylko tym razem, mówca miał poparcie i tylko jeden smok pozbawiony kępy siana we łbie postanowił coś z tym zrobić. Co nie spotkało się z poparciem gawiedzi. – Czy zainteresował starszego, a może właśnie nie?

: 31 maja 2019, 13:26
autor: Światokrążca
Zaśmiał się .
Czasem mają, zależy od osobnika. Ja lubię oglądać reakcje gdy wypowiem moje – wyszczerzył kły i mrugnął jednym ślepiem.
Oczywiście, że wygasa, smoki mają w zadzie historię. – prychnął
Zastrzygł różowymi uszami. Podejrzewał, że stało się coś interesującego skoro ktoś przy obcym smoku zdążył rzucić "Słowem Prawdy". A Żer? Żer zawsze był chętny by opowiedzieć historię rozłamu Życia. Im więcej smoków wiedziało tym lepiej. A teraz chciał coś sprawdzić. Sam miał przeciętne zmysły ale nadrabiał to bystroscią Nawojki. Cień odczepił się od łusek towarzysza, tym razem mgliste ciało uformowało kształt ośmiornicy, która z gracją zaczęła kołować nad głowami smoków, jakby pływają pod wodą. Wyciągnęła długą, cieńką macke i dotknęła karku samotnika. Chociaż jedyne co mógł poczuć Nepharrar to delikatny chłód. Chwilę później Nawojka oddaliła się i zanurkowała w prawdziwą wodę.
Nie znasz naszej tradycji imion a spotkałeś już smoki, tylko jedno stado posługuje się imionami pisklęcymi a moja kompanka twierdzi, że nosisz na sobie jego zapach. – Żer przekręcił łeb. –Co dokładnie się stało w Cieniu? To ostatnie ze stad po którym bym się spodziewał powtarzania planów Słowa.

: 07 cze 2019, 10:03
autor: Dyskretny Sztych
Kiedy tylko poczuł nieprzyjemne uczucie towarzyszące każdemu dotykowi jego ciała, nastroszył kolce na grzbiecie i cicho warknął. Łypnął wilkiem na Nawojke nim ta dała nura do wody. Samiec podniósł się i wyszedł na brzeg, żeby się wysuszyć. Było ciepło, nie powinno zająć mu to za dużo czasu.
Zastanowił się jak odpowiedzieć na słowa rozmówcy. Nie chciał zdradzać za dużo, wolał się nie wtrącać. Mimo wszystko.
W wielkim skrócie, dobrze? – uśmiechnął się krzywo, bo nie chciał wracać do tamtych wydarzeń ze szczegółami. – Przywódca nie czuł się Cieniem, chciał go przekuć na Światło i nieść wszędzie tęczę i dobroć. Otworzyć granice stada na innych i po czasie wyperswadować to samo podejście innym stadom. Większość stada, o dziwo, się za tym pomysłem wstawiła. Pojawił się jednak jeden z założycieli Cienia, Kheldar, i próbował wytłumaczyć dlaczego taka utopia nie ma prawa bytu. Przytoczył historię Słowa Prawdy. Nic to nie dało, więc wyzwał przywódcę na pojedynek o władzę. Ten się zgodził. Kheldar spalił go na miejscu, niemalże tuż po rozpoczęciu walki. Podobno Tejfe miał i tak się podnieść, śmierć nie jest u was trwała? – tutaj bardziej zapytał, niż stwierdził. – Jednak stado nie uszanowało wygranej, dalej próbowali przepędzać Kheldara. Na tym etapie uznałem, że nie chcę być częścią stada baranów. Jestem smokiem. I jak na smoka przystało, odleciałem. – Wzruszył tu barkami delikatnie. Ot cała historia, którą widział.
Obejrzał się za siebie.
Ale coś czuję, że na tym się nie skończyło – uśmiechnął się złowróżbnie.

: 07 cze 2019, 22:15
autor: Światokrążca
Żer kiwnął łbem.
Dziękuję, jakbyś kiedyś chciał się dowiedzieć czegoś jeszcze o historii Wolnych Stad, jestem do dyspozycji. I tak, smoki tutaj wstają z marwtych jesli dusza nie chce jeszcze odejść. Tylko nie myl tego co chce dusza z tym co chce smok. Partnerka mojej matki, dawna przywódczyni Cienia, Keezheekoni Niezgłębiona została otruta chmielem na wojnie którą sama wywołała. Wstała z matwych. Kilkanaście księżyców później popełniła samobójstwo na Skałach Pokoju.
Kiedy ktoś umiera jego dusza może powrócić do swojego ciała, zreinkarnować się jako nowy smok lub zaznać wiecznego spokoju jako gwiazda na niebie pod pieczą Immanora. A czasem... czasem dusza zostaje uwięziona na ziemi i nawiedza żywych.
– odpowiedział. Po tym jak Nep wyszedł na brzeg, Żer przeciągnął się w zatoczce, rozchlapując wodę. Wstał i zaczął iść w stronę Zimnego Jeziora.
Liczę, że wyzwiesz mnie kiedyś na pojedynek. Spływam. – mrugnął wesoło do samca odchodząc. Następne co samotnik mógł dojrzeć to kolorowy zad morskiego znikający w toni jeziora. Żer miał sporo informacji do przetrawienia i co z nimi zrobić. Cisza pod wodą pozwoliła mu skupić maddare.
Zastanwiam się, jak szybko wieści sie rozchodzą. Z prędkością myśli?

: 05 lip 2019, 17:26
autor: Słodycz Życia
Nie było mi zimno dzięki futru jakie posiadałam jednak nie zmieniało to faktu iż te całe mżawki mnie denerwowały. Moje futro ciągle było mokre! Nie lubiłam wody jednak teraz chciałam tylko się trochę ogrzać. Dlatego też gdy tylko zauważyłam parujące źródełko wylądowałam niedaleko niego. Z pomrukiem zadowolenia obserwowałam unoszącą się parę wodną. Idealne miejsce żeby się zrelaksować i odpocząć. Z lekką niechęcią wkroczyłam do wody. Futro od razu całkiem mi przemokło jednak było ciepło. Położyłam się w gorącej wodzie układając pysk na brzegu źródełka z pomrukiem zadowolenia. To było tak wspaniale uczucie!

: 05 lip 2019, 22:25
autor: Sztorm
Skały za załomem zatoczki nieco się obruszyły i wraz z krokami dało się słyszeć dosyć charakterystyczny głos.
Naprawdę nie wiem skąd ta fascynacja... – niski baryton nieco zrzędził, głęboki ton tworzył echo wśród skał –...gorąca czy zimna, woda to woda.
Właścicielka głosu wyłoniła się, oglądając za siebie i strzepując skrzydłami osiadłą wilgoć. W takie dni okolica pełna była pary ze źródła, była wszechobecna. Podążająca za nią czarna klacz prychnęła, pojawiając się zaraz za smoczycą i zmierzyła ją wzorkiem pełnym wyższości, przypominając przez więź, że jednak różnica jest znaczna i kelpie nigdy gorącego źródła nie widziała. Poza tym miały towarzystwo.
Ta ostatnia myśl spowodowała, że Sztorm gwałtownie rozejrzała się i prawie natychmiast zauważyła niebieskofutrą smoczycę. Wyszczerzyła się przyjacielsko, prezentując swoim zwyczajem pełen garnitur uzębienia i uniosła łapę, w geście powitania. Zaraz zreflektowała się i wskazała tą samą łapą na źrebaka u jej boku.
To mój kompan. – rzuciła wyjaśniającym tonem, by nie wzbudzić podejrzeń, że jest niespełna rozumu i rozmawia z przypadkowymi, karymi końmi. Zająknęła się i dorzuciła jeszcze tonem, jakby kolejne słowa miały wszystko wyjaśnić – Sztorm Stulecia.
Tak. Stanowczo nie szalona. Łapa powędrowała na kark, szpony przeczesały grzywę w geście zagubienia.

: 05 lip 2019, 22:59
autor: Słodycz Życia
Słysząc czyiś głos na początku się nie przejęłam bo przecież po co? Te tereny nie należały do żadnego ze stąd więc każdy mógł się po nich przemieszczać. Kiedy jednak kroki oraz głos się zbliżały obróciłam pysk w tamtym kierunku. Okazało się że była to smoczyca z zapachu pachnąca jak stado wody. I nie było szokiem odkrycie że prawie dwukrotnie mnie przewyższała wzrostem. No cóż do tego zdążyłam się przecież przyzwyczaić. Razem z smoczycą było jednak jakieś koniopodobne stworzenie. Wyglądało zdecydowanie interesująco jak na zwierzę. Kiedy smoczyca sos przedstawiła uśmiechnęłam się do niej ukazując lekko fioletowe zębiska.
-Jestem Wieczorna Łuska- Rzuciłam po czym oblizałam pysk zielonym językiem kiedy patrzyłam z zaciekawieniem na smoczyce.
-Jak się nazywa? I was też sprowadziła tu chęć ciepłej kąpieli?– Rzuciłam radosnym tonem lekko poruszając skrzydłami pod wodą przez co zrobiły się małe fale.

: 06 lip 2019, 22:51
autor: Sztorm
Fioletowe zęby, zielony język, pióra, błękitne futro i baranie rogi... A Sztorm siebie czasem uważała za dziwne połączenie. Przy Wieczornej jednak jej pół-przezroczyste łuski i zmutowana grzywa wyglądały tak niewinnie. Adeptka wyglądała jak rajski ptak, z futrem mieniącym się kroplami wilgoci. Stulecie chrząknęła, próbując zyskać na czasie.
Awantura. I całkiem poprawnie. – odpowiedziała na pierwsze pytanie, nieco żartobliwym tonem, a kelpie prychnęła za jej plecami i przewróciła ślepiami. Z odłamanym u podstawy rogiem wyglądała zupełnie jak kary koń. Przynajmniej aż nie podeszła bliżej sadzawki i jej kopyta nie przekształciły się płynnie w szponiaste łapy, chwytające krawędzi. Pochyliła łeb i zaczęła ostrożnie obwąchiwać wodę.
Sztorm tymczasem podrapała się niepewnie łapą po karku i obrzuciła niechętnie lustro wody.
Nie przepadam za gorącem. – wyznała i wzruszyła skrzydłami, ruchem pyska wskazując kompana – Ona chciała sprawdzić sadzawkę.
Jednocześnie jednak podeszła bliżej parę kroków i przeciągnęła po włosach łapą, od czoła po potylicę. Sierść na chwilę równo się ułożyła, by zaraz z rozmachem stanąć na sztorc. Nieposkromione włosie doprowadzało właścicielkę nazbyt często do szaleństwa.

: 26 lip 2019, 21:10
autor: Słodycz Życia
Nie chcąc zbyt namoknąć wyszłam z wody otrzepując się delikatnie z nadmiaru wody która osiadła na moich piórach oraz na moim futrze. Nie mogłam w końcu pozwolić bym wyglądała jak zmokła mantikora. Zaśmiałam się na komentarz o imieniu swojej kompanki wypowiedziany przez Sztorm. Jak się okazało Awantura była kelpie. Nigdy żadnej nie widziałam z bliska to też przyjrzałam się jej dokładnie przy czym także stworzyłam ciepły powiew wiatru który do końca wysuszył moje ciało. Ja przygładziłam futro z pomocą języka oraz łap.
-Ja też nie lubię ale raz na jakiś czas warto wziąć taką relaksującą kąpiel- Stwierdziłam lekkim tonem wskazując na swoje futro i pióra. Gorąc nie był za dobry dla smoków mojej rasy. Wolałam kiedy było zimno, moje futro wtedy było naprawdę przydatne!
-Sądząc po twoich mięśniach jesteś wojowniczką albo łowczynią co nie?– Spytałam podchodząc do smoczycy na wyciągnięcie mojej łapy. Przez taki mały dystans musiałam porządnie unieść łeb do góry ale nie przeszkadzało mi to.