Strona 29 z 30
Łąka głazów
: 07 mar 2025, 19:08
autor: Łuna Czaroitu
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
W ślepiach Xeriego aż zaczęło się zbierać trochę łez, choć z całych sił starał się nie dać im wypłynąć. Z tego powodu kolejną trudnością było też zaciskające się gardło, nie mogące w pierwszej chwili wydusić z siebie sensownej wypowiedzi, co najwyżej przez chwilę słyszalny mógł być lekko drżący oddech.
– Um… Dziękuję… – odparł w końcu.
– To… wiele dla mnie znaczy. – dodał, trochę jakby ostrożnie. No bo cóż… wolał Kairakiego ostrzec, bo nie każdy może mieć ochotę na użeranie się z czymś takim… Co prawda nie był w stanie teraz rzeczywiście pokazać jak to wygląda i jaka jest Dae, ugh… tak więc z samego jego opisu Kairaki nadal mógł nie być w stanie sobie tego wyobrazić i dopiero z czasem mógłby wyrobić sobie o tym opinię, ale… Ale jednak fakt, że chciał spróbować w zupełności Xeriemu wystarczał. Nie mógł przecież wymagać zbyt wiele, to by było samolubne... Dlaczego miałby prosić o takie rzeczy, gdy sam nie miał zbyt wiele do zaoferowania drugiej osobie...
– Mhm, wiadomo, dobrze trafić na… odpowiednie smoki i wsparcie. – Gdy ich barki się zetknęły, samiec drgnął nieznacznie, choć można było to zobaczyć po ułożonej przy przednich łapach smoka końcówce ogona, która poruszyła się nagle. Przez to parę razy jego spojrzenie niepewnie przeskoczyło to na trawę, to gdzieś na las, to z powrotem na rozmówcę… W końcu jednak wziął uspokajający oddech, żeby ten kontakt wzrokowy jednak jakoś utrzymać. Oparł się odrobinę na jego barku i przekrzywił lekko łeb na bok. Tak jakby… Kai chciał coś jeszcze powiedzieć?
Pąk Róży
Łąka głazów
: 11 mar 2025, 23:58
autor: Płatki na Wietrze
Tak po prawdzie, Kairaki nie miał chyba zbyt wiele do dodania. Owszem, były jakieś kłębiące się w jego łbie myśli i uczucia, tylko… Eh, były zbyt chaotyczne, zbyt nagłe, zmieniały się z każdą chwilą, z każdym dotykiem i reakcją Xeriego. Zwłaszcza, kiedy ten zbliżył się do niego jeszcze bardziej.
Siedział w sumie w milczeniu, rozkoszując się tą chwilą i tą bliskością. Ewentualnie, po znacznie dłuższej chwili, po pozbieraniu myśli i wstępnym oswojeniu się z tym wszystkim, Kairaki w końcu by się odezwał. Zaoferował Xeriemu spacer po okolicy. Akurat lubił tu przychodzić, więc no, znał kilka miejsc. Niestety, śnieg nieco ograniczał ich możliwości i piękno tego miejsca. No i kto wie, może po drodze Kai zaproponowałby Xeriemu rzeźbienie?
// zt?
Xeri
Łąka głazów
: 16 mar 2025, 1:47
autor: Łuna Czaroitu
Cóż, fakt, że Kairaki wstrzymał się z wypowiedzią moooże trochę Xeriego zaniepokoił. Może nie powinien, ale w tym momencie jednak bardzo chciał wiedzieć co chodzi mu po głowie… Ah, ile by Xeri dał, żeby tylko mieć pewność. Żeby umysł pozwolił mu zaakceptować to, że ktoś mógłby go lubić. Tak po prostu.
Później nawet przeszło mu przez myśl, że towarzysz pewnie zaraz wstanie i odejdzie, żeby sobie to wszystko przemyśleć. Zrozumiałe. Ale jednak… jednak ten został i myślał sobie tu. To chyba też dobrze…
Tak właściwie to dla Xeriego bardzo dobrze. Pewnie myślał samolubnie, ale… teraz ta bliskość była mu jednak potrzebna. Niezależnie od powodów drugiego samca. Cisza i ciepło wyczuwalne od barku szarofutrego, o który się opierał działały nawet… trochę uspokajająco na zestresowanego smoka.
Propozycja wspólnego spaceru lekko go zdziwiła… Ale i ucieszyła. Wątpliwości oraz niechciane, nieprzyjemne myśli co prawda jeszcze go całkiem nie opuściły, ale podniosło go to na duchu na tyle, że prawie od razu wstał gotowy do drogi, a nawet zamachał końcówką ogona w zadowoleniu. Właściwie to jakiekolwiek propozycje chętnie by teraz przyjął, byleby pobyć trochę dłużej z Kairakim i próbować choć na chwilę odciąć się od niemiłych docinek swojego zakutego łba.
//ZT
Płatki na Wietrze
Łąka głazów
: 17 kwie 2025, 22:16
autor: Odebrany Oddech
Odech ułożyła się wygodnie na gładkim, nasłonecznionym kamieniu, pozwalając, by ciepło zaczęło łagodzić napięcie zalegające jeszcze w barkach. Choć szkolenie miało dotyczyć czegoś, czego sama uczyła się dawno a podczas tworzenia więzi ćwiczyła ją w sytuacjach które mogły być niebezpieczne, nie czuła się z tego powodu niepewnie. Zrozumiała maddarę przez własne błędy, przez próby i chwile, w których wydawała się zupełnie nieposłuszna. I to właśnie chciała przekazać – nie sztywne zasady, a podejście, które pozwalało wyczuć puls własnej energii i ją ujarzmić. Maddara nie była narzędziem, a przedłużeniem smoczej woli. Cicho westchnęła, przeciągając się lekko, zanim przesłała spokojną myśl w stronę ucznia.
~Begiru, pora na kolejną lekcję. Spotkajmy się tam, gdzie słońce dotyka kamieni~ słowa niosły w sobie delikatne ciepło, ale i skupienie, sugerując że to nie będzie już wyłącznie teoria.
Barani Kolec
Łąka głazów
: 18 kwie 2025, 14:53
autor: Dogmat Krwi
Nie pozwolił jej długo czekać. Spóźnialstwo było złą cechą, której nie chciał w sobie utrwalać, dlatego też gdy tylko usłyszał mentalny przekaz, ruszył w zagadkowe miejsce. Nie ciężko było rozgryźć o co konkretnie chodziło Oddech, dlatego też ta po chwili mogła ujrzeć jego rogaty łeb w oddali. Szedł pewnie, a gdy tylko ta pojawiła się na horyzoncie, wysilił się na ciepły uśmiech.
— Wspaniały dzień do treningu — zaśmiał się, wzrokiem sunąc po niemalże bezchmurnym niebie. — Witaj mentorko! Mam nadzieję, że mój brat się nie naprzykrza — tak, wiedział już o tej niezwykle radosnej informacji. Nieskalany wraz z jego mentorką postanowili zostać parą. Cóż, czy mógł wybrać lepiej? Ciężko było to Rashediahowi określić, dla niego związki były póki co absolutnie bezsensowne, choć zdecydował się poruszyć temat wiedząc, jak wiele znaczyły dla starszych smoków. Zwłaszcza, gdy związek dopiero co zaczynał rozkwitać.
Uśmiechnął się figlarnie, mrużąc nieco ślepia, a łeb zadarł ku górze, w dalszym ciągu podśmiechując. Nie dało się jednak wyczuć u niego jakiegokolwiek przekąsu, a czysty, pisklęcy entuzjazm związany z figlarnie uszczypliwym komentarzem.
Niech widzi to, co chce zobaczyć i słyszy to, co chce usłyszeć. Wszystko co robił, robił pod publikę. Coraz więcej czasu spędzał na dopieszczaniu tego kim nie był. Zapewne mało kto polubiłby jego prawdziwą wersję, mało kto powierzyłby mu rąbka tajemnicy znając pełen obraz jego osoby. Dlatego tak ważnym było granie pod łapy tych, którzy obserwowali. Bo to oni odpowiedzialni byli za reputację, oni i tylko oni.
Łąka głazów
: 19 kwie 2025, 14:33
autor: Odebrany Oddech
Oddech podniosła łeb z lekkim uśmiechem, kiedy tylko rozpoznała jego sylwetkę. Wstała bez pośpiechu, przeciągnęła przednie łapy, po czym obróciła się do niego przodem, przyglądając się przez chwilę jego energii i uśmiechowi, w którym tlił się chłopięcy błysk, znajomy i zarazem całkiem inny niż ten, który znała od Nieskalanego.
– Nie, jest niezwykle słodki – odpowiedziała spokojnie, choć kąciki jej pyska uniosły się nieco wyżej, a spojrzenie błysnęło lekko.
– Ale skoro już poruszyłeś temat, to może dziś skupimy się na czymś znacznie poważniejszym niż plotki. Maddara – Jej ogon opadł na ziemię, zataczając półkole.
– Zanim przejdziemy do praktyki, chcę usłyszeć twoje podstawy. Powiedz mi, czym jest maddara według ciebie? Znasz jej początek? Czy wiesz, co można z jej pomocą zrobić i równie ważne, czego nie powinno się nawet próbować? – Zamilkła, prostując kark i obserwując go z wyczekiwaniem. Nie było w tym nic surowego, nic chłodnego, jej ton był spokojny, ale oczekujący. Nie był to czas na zabawę ani grę pod publikę. Teraz liczyła się prawda, bo tylko na niej mogła oprzeć dalsze nauczanie.
Barani Kolec
Łąka głazów
: 20 kwie 2025, 23:40
autor: Dogmat Krwi
Tak, strzał w dziesiątkę. Wiedział, że jego brat na pewno nie sprawiał problemów. Był jednym z niewielu smoków, którym powierzyłby swoje własne życie wiedząc, że nie musiałby się o nie martwić nawet na moment. Rashediah wpatrzony był w Fera jak w obrazek, niejednokrotnie admirując wszystkie jego poczynania. Nawet w momencie, w którym robili sobie nawzajem z siebie żarty, diabelec nigdy w życiu nie pomyślałby o nich jako o czymś rzeczywistym. Nie potrafiłby negatywnie patrzeć na członków jego rodziny. Nawet na tych najmłodszych, najmniej poradnych, którzy choć daleko za nim, nadal byli przed wszystkimi innymi pisklętami. W końcu na tym polegało bycie ich rodziną. Cieszył się, że Tanka po części będzie w stanie tego doświadczyć. Niesamowitego piękna płynącego z bycia częścią ich rodzinnej historii.
— Gdyby jednak, chętnie na nim potrenuję — błysnął białymi kłami mrugając prawym okiem, gdy pociągnął wargi w figlarnym uśmiechu.
Maddara. Choć nie był największym fanem magii, preferując siłę kłów, mięśni i pazurów, wiedział jaki wpływ potrafiła mieć w codziennym życiu. Z resztą, warto znać możliwości przeciwników, którzy naprzykrzą mu się na arenie, gdy osiągnie już możliwości występowania i tam. Dlatego – choć z mniejszym zaangażowaniem – zatrzymał się w ciszy, wysłuchując pierwszych pytań, które przedstawiła mu mentorka.
— Wiem, że każdy posiada w sobie jej źródło. Choć mam wrażenie, że to większa metafora, niż rzeczywistość — stwierdził, nie wypowiadając się za ani jednym, ani drugim. Zostawił tu porę do naprostowania, gdyby takie było potrzebne, choć rzecz jasna – swoje prywatne przypuszczenia posiadał w sobie głęboko zakorzenione.
— Dzięki maddarze się dzisiaj spotykamy — zaśmiał się, zauważając, że wezwanie ze strony Oddech odbyło się za pomocą niczego innego jak właśnie magicznej sztuczki. — Pozwala nam również atakować bądź bronić się przed oponentami, choć znacznie częściej korzystają z niej czarodzieje, niż rzeczywiści wojownicy. Przydatna jest również u uzdrowicieli. Widziałem niejednokrotnie jak moja rodzina posługiwała się nią przy leczeniu. — Zakończył, pozwalając sobie na krótką przerwę pomiędzy następnymi zdaniami.
Czego nie powinno się nawet próbować. Obniżył wzrok, mrużąc subtelnie ślepia. Czego nie...? Zabicie innego smoka....?
...
Nie, przecież ta odpowiedź byłaby bezsensowna. Po to istniała, aby rozlewać krew przeciwników na arenie. Nawet jeśli wiązać miałoby się to z zabiciem przeciwnika. Taka śmierć musiała odbierać wiele przyjemności temu, który ją zadawał. Nienamacalna, tak naprawdę zadana przez mglisty przedmiot, który był jedynie tworem wyobraźni czarodzieja. Wojownicy mogli czuć, każdą pojedynczą warstwę skóry, przez którą przebijali się kłami bądź szponami.
— Zakładam, że maddara ma swoje granice. Nie możemy jej przeceniać, porywać się na więcej, niż to możliwe. — Zamyślił się raz jeszcze, wracając spojrzeniem jadeitowych ślepi wprost na ciemny pysk mentorki. — Nie mógłbym rozerwać całego smoka na strzępy, ani manipulować jego ruchami za jej pomocą. Zakładam, że nie dam rady wpłynąć również na myśli czy odczucia innych. — Odparł, szamocząc się między słowami, choć każde pojedyncze wybrzmiało z pewnością i gracją, o której rzadko można było wspominać w przypadku konwersacji. Zachowywał się jakby każde słowo czytał z książki, którą przeczytał tyle razy, że jej tekst niemalże odbijał mu się w ślepiach.
Prawdą było jednak, że żadnej książki nie czytał, a odpowiedzi przygotował sobie już wcześniej, na wypadek gdyby Oddech zadała mu podobne pytania. Wiedział, że większość nauk zaczynali właśnie od nich. Szybkiej teorii bazowanej o zadane przez nią zagadnienia.
Łąka głazów
: 22 kwie 2025, 17:00
autor: Odebrany Oddech
Oddech słuchała go uważnie, nie przerywając ani słowem. Niektóre odpowiedzi samca były nieco zbyt gładkie, zbyt przygotowane, ale z drugiej strony… czy nie na tym właśnie polegała nauka? Zgromadzić wiedzę, połączyć ją z praktyką i pozwolić jej zakorzenić się tak głęboko, by stała się naturalną częścią tożsamości. Kiedy skończył, kiwnęła lekko łbem z cichym pomrukiem uznania, który wybrzmiał nisko w gardle.
– Miałam rację, że możemy zacząć od czegoś więcej niż wyjaśnienia czym maddara jest. Odpowiedzi trafne, czasem trochę zbyt dopieszczone, ale poprawne – powiedziała cicho, a potem ruszyła kilka kroków w bok, zostawiając po sobie tylko drobne, wtopione w ziemię ślady. Zatrzymała się i spojrzała na niego przez ramię.
– Choć brzmi to nierealnie, każdy smok posiada w sobie źródło maddary. Według legend Naranlea podarowała je wszystkim, niezależnie od tego czy już się wykluli, czy dopiero wyklują. Dla każdego wygląda inaczej. Możesz ją sobie wyobrażać jak tylko chcesz, dla mnie na przykład była to kiedyś kula zielonego światła unosząca się nad powierzchnią jeziora i chociaż to tylko symbol, pomaga zrozumieć z czym masz pracować – Jej łapy uniosły się lekko z ziemi, by zaraz znów opaść z cichym uderzeniem w trawę.
– Maddara to coś, co potrafi zranić… ale też uleczyć. To dzięki niej wysłałam do ciebie myśl. Dzięki niej uzdrowiciele potrafią zatrzymać krwotok, czarodzieje tworzą tarcze z lodu albo tnące powietrze, a ci, którzy są wystarczająco wytrwali… mogą połączyć się ze zwierzęciem. Stworzyć więź – Spoważniała na moment.
– To trudne. Trzeba zapanować nad swoim strachem, wyciszyć się i zbudować dwie pętle, jedną z siebie, drugą z towarzysza. Jeśli coś pójdzie nie tak, dzikie zwierzę może uciec… albo zaatakować. Ale jeśli się uda, towarzyszy ci do końca życia. Słucha, wspiera, nie zdradzi. Żyje tyle co ty- Westchnęła cicho, po czym znów spojrzała mu w oczy.
– Maddara nigdy nie stworzy czegoś trwałego. Nie wyczarujesz nowej łapy, nie pojawisz się nagle w innym miejscu, nie wytworzysz powietrza pod wodą. Możesz z jej pomocą zrobić narzędzia, ale to ty musisz nimi działać. I nie, nie możesz nią sterować umysłem innego smoka – Jej głos spowolnił, lekko zniżył ton.
– Dopiero gdy przebijesz się przez barierę maddary otaczającą smoka, możesz zaatakować jego wnętrze. Ale to wymaga ogromnej siły i skupienia – Zamilkła na moment, pozwalając ciszy opaść.
– Maddara wspiera nas od środka. Jest powodem, dla którego latamy, choć nasze ciała nie są do tego zbudowane. Dzięki niej czujemy, kiedy ktoś tworzy coś z jej pomocą. Jakbyś czuł podmuch wiatru na skórze. Bez maddary stajemy się słabsi. Dlatego, Rashediah, nie traktuj jej jak narzędzia, ale jak sojusznika – Zrobiła jeszcze jeden krok, a potem odwróciła się do niego przodem.
– Teraz, skoro rozumiesz czym jest, pokaż mi jak jej dotykasz. Znajdź ją w sobie. Nie musisz robić nic wielkiego. Wystarczy, że poczujesz ciepło, drżenie, cokolwiek co mówi ci, że tam jest. I powiedz mi, jak ją widzisz- Usiadła, ogonem osłaniając swoje łapy.
Barani Kolec
Łąka głazów
: 28 kwie 2025, 23:24
autor: Dogmat Krwi
Faktycznie, możliwe, że mógł przejąć się nieco za mocno słowami Nell, przesadzając znowu w drugą stronę. Ale czy i to nie było dobre? Dzięki takim sytuacjom mógł nad sobą pracować, korygując to, co robił źle. Sam doszedł do tego, że przesadzał z wyjątkową pasją, która nie mogła być niczym standardowym. Z drugiej strony – czy to nie było tym, co miało wyróżniać go spośród wszystkich adeptów? Przygotowany, nie tylko fizycznie, ale i teoretycznie na każde możliwe pytanie, które przygotowała dla niego mentorka.
Nie przerywał jej, nie miał potrzeby. Wyjaśniła jedynie to, do czego sam zdążył dojść bądź to, co już chwilę temu przytoczył, rozwijając i ubarwiając jego wypowiedzi o kluczowe informacje.
Które mimo wszystko wydawały się niezwykle logiczne.
Skinął łbem, gdy ta skończyła opowiadać mu o maddarze. Zaczęli przechodzić do konkretów, do źródła, które tego smoka napędza. Musiał znaleźć je w sobie, w końcu każdy je posiadał, nawet i on.
Zamknął ślepia, uspokajając powoli swój oddech. Krążył myślami dookoła swojego własnego umysłu, a przeszywająca cisza panująca dookoła dodawała jedynie klimatu, pozwalając mu w pełni eksplorować tajniki swojego umysłu. Przebierał między myślami, aż nagle, jego podświadomość odpłynęła do nieznanego mu jeszcze miejsca. Tego, które niejednokrotnie nawiedzało go we snach.
Była to pusta przestrzeń, skąpana w cieniu, o szklistej, wodnistej posadzce. Ciecz nie sięgała mu powyżej opuszków palców, lecz w dalszym ciągu była bezproblemowo wyczuwalna. I choć teraz fizycznie jej nie czuł, tak wiedział, jak pachniało to miejsce, jakie dźwięki wydawało i co się w tam znajdowało. Widział siebie oraz wiele sylwetek ustawionych w niewielkich odległościach, a z każdą następną chwilą pojawiało się ich jedynie więcej i więcej.
Oddech mogła zaobserwować u niego stanowczą zmianę mimiki, która ze spokojnej, zaczęła obierać wiele różnorodnych barw. Najczęściej przewijało się zdziwienie, a może fascynacja wymieszana ze strachem? Ciężko było je od siebie odróżnić.
Poczuł, jak jego ciało przechodzi krótki, ciepły dreszcz, lecz był pewien czym to było. To było to – poczuł krótki, ale jakże dosadny przepływ maddary, który wypełnił każdą najmniejszą żyłkę znajdującą się w jego ciele.
— Znalazłem — stwierdził, choć tak jak zaznaczył na początku – całą tę farsę uznawał jedynie za metaforę, która przekładała się nad odkrywaniem własnych zakątków jego ciała. Świadomości tego, co było, jest i będzie.
Łąka głazów
: 02 maja 2025, 7:52
autor: Odebrany Oddech
anka dostrzegła subtelne zmiany zachodzące w jego mimice – najpierw wyciszenie, potem koncentrację, a następnie pojawiające się oznaki wewnętrznego przebudzenia, jakby przez chwilę chłonął wrażenia, których sam się nie spodziewał. Gdy w końcu potwierdził odnalezienie źródła maddary, skłoniła łbem z satysfakcją, ale nie po to, by go pochwalić pustymi słowami – wiedziała, że prawdziwa praca zaczynała się dopiero teraz. W tej konkretnej chwili nie zależało jej na emocjach, lecz na zrozumieniu.
– Dobrze. Jeśli naprawdę je poczułeś, czas na pierwszą próbę wykorzystania tej energii w praktyce – powiedziała spokojnie, bez pośpiechu, uważnie dobierając słowa, by nie przeciążyć jego uwagi.
– Zacznijmy od rzeczy najprostszej i jednocześnie czegoś najczęściej używanego, wysyłania wiadomości – Usiadła wygodniej, chowając łapy pod tułów i przekrzywiła lekko głowę w jego stronę.
– Możesz to uznać za utkanie nici z własnej maddary, cienkiej i delikatnej jak pajęczyna. Prowadzi ona do drugiego umysłu – mojego. Przez nią możesz przesłać myśl, obraz, słowo albo tylko uczucie. Nie musi być długie. Nie musi być złożone. Ważne, by było wyraźne – Zawiesiła głos, pozwalając mu przetrawić te słowa. Przeniosła spojrzenie na jego ślepia, wyraźnie sygnalizując gotowość.
– Spróbuj. Pomyśl o czymś, co naprawdę chcesz mi przekazać i nie wypowiadaj tego na głos. Niech to popłynie tą nicią prosto do mnie. Ja poczekam – Zamruczała lekko przekrzywiając łeb, uważnie obserwując samczyka.
Barani Kolec
Łąka głazów
: 14 maja 2025, 0:32
autor: Dogmat Krwi
Poczuł, o ile metaforyczną zagadkę w ogóle dało się fizycznie poczuć. Doprawdy, pod materialne odczucia podpiąć można dreszcze, które powoli przejęły w tamtym momencie jego ciało. Wątpił jednak, że była to kwestia uwarunkowana maddarą. Reakcję raczej wywołała niezwykle silna myśl, która już bardziej pasowała łapserdakowi pod wizję doświadczenia czegoś fizycznego z tym związanego.
Nie skomentował jednak. Dlaczego miałby wysilać się na te skomplikowane procesy myślowe w obecności kogoś, kto zapewne nie będzie nimi zainteresowany?
Inni nie byli jego siostrą.
Inni nie byli Eynell.
Na krótką sekundę, jego idealnie wyprofilowana maska z hukiem uderzyła o ziemię, pozwalając prawdziwym emocjom ulecieć gdzieś na wietrze. Przymknął ślepia, tłumiąc wszystko, co wręcz rozrywało go od środka, lamentując Baranie imię. Błagając o wolność, która nieść miała za sobą ukojenie jego, jak i ich.
Wszystko to trwało zaledwie krótką chwilę, lecz ciężar łap Rashediaha był tak potężny, jakby w tej pozycji zamarł na wieki, bezruchu utrzymując jedną pozycję. Przeciągnął palce u łap, pozwalając im na nowo połączyć się z gruntem, zrzucając przy tym obrzydliwe mrowienie.
Wytężył umysł, pozwalając mu zinterpretować pobieranie energii ze źródła w taki sposób, jaki tylko mu się marzył. Delikatnie sięgnął więc do siły przodków, użyczając odrobiny ich dawnej energii. Za jej pomocą zaczął wyobrażać sobie rzeczywistą nitkę, która tak cienka, tak przeźroczysta, nie była widoczna ani odczuwalna przez zwykłego podrzędnego smoka. Docierać miała do umysłu mentorki, do niego i tylko niego.
~ Cieszę się, że mistrzyni wybrała Fera na partnera ~ uśmiechnął się łobuzersko. Wysyłając krótką wiadomość chciał nadać jej jak najwięcej struktury. Zadbał o ton, który miał być szczery, lecz w dalszym ciągu utrzymujący jego standardowe obycie.
Łąka głazów
: 20 maja 2025, 6:23
autor: Odebrany Oddech
Tanka uniosła łeb nieco wyżej, przyglądając się uważnie, jak Barani koncentruje się po przesłaniu wiadomości. Oddech miała spokojny, ale wyczekujący wyraz pyska. W ciszy pozwoliła mu zebrać myśli, zanim znów przemówiła – tym razem z wyraźnym tonem nauczania, bez zbędnych upiększeń.
— Maddara to siła twojego umysłu, spleciona z tym, kim jesteś. Żeby stworzyć z niej coś trwałego, choć tylko tymczasowo, musisz wiedzieć dokładnie, co chcesz stworzyć. Nie wystarczy „ostrze”, musisz znać jego długość, grubość, kształt. Powinieneś poczuć, z czego miałoby być zrobione, jaką fakturę ma jego powierzchnia: czy jest gładkie jak szkło, czy porowate jak pumeks. Wyobraź sobie jego ciężar, balans w łapie, sposób, w jaki odbija światło — Mówiła spokojnie, nie spiesząc się, obserwując przy tym uważnie mimikę młodszego smoka.
— Jeśli chcesz, żeby coś wyglądało jak pazur, musisz wiedzieć, jak jest zbudowany. Jest pusty czy pełny? Matowy czy błyszczący? Zakończony ostrą końcówką czy może zaokrąglony? Każdy szczegół ma znaczenie, bo maddara odpowiada twojej precyzji. Im mniej dasz jej do zrozumienia, tym bardziej rozmyte i niestabilne będzie to, co stworzysz — Przesunęła łapą po ziemi, rysując w niej krzywą linię końcem pazura.
— Spróbuj teraz stworzyć coś niewielkiego, co można byłoby wykorzystać jako narzędzie. Wybierz materiał, metal, kość, kamień. Skup się na jego zapachu, dźwięku, który wydaje, gdy uderzy o coś innego. Zastanów się, jak długo miałby przetrwać. Maddara nie tworzy wieczności. Prędzej czy później zniknie, pytanie brzmi: czy zanim zdąży ci się przydać, czy dopiero potem? — Spojrzała na niego znów z lekko uniesionym kącikiem pyska, czekając, aż Barani podejmie pierwszą próbę, tym razem z wyobraźnią i intencją sięgającą głębiej niż tylko forma.
Barani Kolec
Łąka głazów
: 22 maja 2025, 1:19
autor: Dogmat Krwi
Czym dłużej skupiał się na wizji maddary, tym bardziej widział ile naginania rzeczywistości w niej było. Dowolna manipulacja głosem, swoim, rozmówcy. Czy byłby w stanie wysłać impuls kopiując nim głos kogoś innego? Czy w ogóle byłoby to możliwe? Absolutnie bez skrupułów podszyć się pod czyjąś osobę, siejąc zamęt, plamiąc jej niewinne imię.
Zaczerpnął raz jeszcze do źródła, które w pełni skupienia, odpowiedziało na jego prośbę o następną pomoc. Poczuł krótki dreszcz przepływający między kośćmi żeber. Nieprzyjemny, zimny dreszcz.
Wytężył swoje zmysły. Strukturę kości znał wręcz znakomicie, niemalże ozwać mógł się ekspertem w tej dziedzinie. Wyobraził sobie czaszkę, niewielką. Przypomniał jej nierzadko różnorodną strukturę, miękkie sklepienie i bardziej delikatne miejsca, które niejednokrotnie okręcał w łapie, pozwalając każdemu zmysłowi dostarczyć jak najwięcej informacji na temat przyszłego budulca.
Pamiętał ich zapach. Różnorodny, w zależności od wielu czynników. Kiedy zwierzę padło, czym było, a nierzadko nawet czym odżywiało się za życia, jeśli truchło nie spoczywało w leśnym runie zbyt długo.
Pozwolił maddarze przeszyć otoczenie, powoli zaczynając zbierać ją w jedno miejsce. Skupiać o tą jedną konkretną wizję. Krótki, ostry sztylet o chropowatej powierzchni. Nie miał służyć. Miał wyglądać, dlatego całą swoją wizję przelał właśnie w jego aparycję. Krótkie, czerwone zdobienia, do złudzenia przypominające krwiste plamy. Były jednak nienaturalne, tworzące rozmaite wzory wzdłuż całego prowizorycznego "ostrza". To, zakończone ostro po jednej ze stron, nie było dłuższe niż cała łapa diabelca. Kolor jak i strukturę miało typowo kościstą, lecz malec zadbał o jej solidne wypełnienie. Środek wykonany był ze skały, twardej jak żadna inna substancja na terenach Wolnych.
Okręcił go dwukrotnie w powietrzu, prezentując przed mentorką w krótkim pokazie kontroli, po czym jak na zawołanie, opadł na ziemię, wbijając się wprost w poszycie, a gdy tego dokonał – miał zniknąć.
Łąka głazów
: 26 maja 2025, 19:25
autor: Odebrany Oddech
Mentorka nie oderwała wzroku od momentu, gdy sztylet się uformował, aż po jego zniknięcie. Stała nieruchomo, uważnie obserwując każdy etap — skupienie, prowadzenie maddary, precyzję wykonania. Dopiero gdy twór opadł i zniknął w poszyciu, przymknęła lekko oczy, a potem pokiwała łbem z cichym, niemal niezauważalnym uznaniem.
— To było bardzo dobre — Jej głos brzmiał spokojnie, lecz z wyczuwalnym śladem zadowolenia. — Dokładność, wyczucie struktury, bardzo dobra wizualizacja. Widać, że znasz się na materiale, który próbujesz odwzorować. I to czuć. Zawiesiła głos na moment, przestawiając się kilka kroków bliżej.
— Pamiętaj jednak, że podczas ćwiczeń estetyka to wartość sama w sobie, ale w prawdziwej sytuacji nie zawsze przetrwa próbę. Nie każdy twór musi wyglądać pięknie musi działać. A żeby działał, nie wystarczy go po prostu stworzyć — Jej spojrzenie stało się ostrzejsze.
— Zadbaj o stabilność. Przesyłaj maddarę do środka w sposób równomierny, stały, bez przerw ani skoków napięcia. Twór, który nie otrzymuje ciągłego zasilenia, nie wytrzyma. Albo się rozpadnie, albo stanie się niestabilny. Teraz coś nowego. Coś, co się porusza. Kula śniegu, kamień, gałąź, cokolwiek. Nadaj temu masę, kierunek, wewnętrzny rytm. Pozwól, by nie tylko istniało — ale działało. Nie spiesz się. Ruch wymaga więcej niż forma — Przesunęła ogon po ziemi, wskazując przestrzeń przed nim.
Barani Kolec
//Po twoim poście raport MP 1
Łąka głazów
: 06 cze 2025, 0:30
autor: Dogmat Krwi
Krótkie ukłucie satysfakcji przepłynęło wzdłuż rozpustnego łba. Nie potrafił go jednak w sobie zatrzymać. Na dłużej, na jakąkolwiek znaczącą chwilę, która powiedziałaby mu, że zasłużył na aprobatę. Ba, uważał, że na nią zasługiwał, lecz tylko w oczach Tanki. Jego własne ślepia pozbawione były tej umiejętności. Zbyt krytyczne, zbyt wymagające, zbyt ambitne. Czyż to nie ambicja była niejednokrotnym ostatnim gwoździem do trumny? Ilu swych niewolników wysłała na drugą stronę. Ilu, ilu...
Nie go. Był zbyt dumny, aby zdechnąć tak jak te inne wojenne psy, spragnione rzeczy, które nie pragnęły ich.
Zmrużył ślepia, posyłając mentorce krótki uśmiech.
— Dziękuję — skinął łbem, wsłuchując się w jej następne polecenia. Od razu zabrał się do działania, próbując w resztkach własnej podświadomości nazbierać wystarczające ilości maddary. Czując krótki impuls, poderwał umysł do działania. Była to mała, krwista kula, o szklanej powłoce. Mieniła się w świetle, odbijając promienie słoneczne zgodnie ze swoją strukturą. Nie była większa od jabłka w fazie dojrzewania, lecz jej kształt złudnie przypominał idealnie wyprofilowaną kulę. Różniła się jednak swoją rzeczywistą konstrukcją. Była płynną mazią, unoszącą się na odległość trzech pazurów od pyska Barana.
Tchnął w nią więcej mocy, zmuszając krwistą plamę do zmienienia pozycji. Pozwolił jej przelać się między miejsca, tak, jakby zrobiła to rzeczywista krew. Najpierw posłał małą ilość cieczy do przodu, nie przerywając jednak połączenia z główną bazą, która raz po raz kumulowała się w innym miejscu.
Maź sama w sobie była lepka, ciepła, zbliżona do temperatury ciała.
Cały czas dbał, aby to co stworzył nie rozpadło się na kawałki, dlatego stale dostarczał maddarę, nie chcąc przerwać tworu. Czując, że dłużej nie da rady, opuścił maź, pozwalając jej rozpłaszczyć się o posadzkę. Nawet zadbał o to, aby miejsce, w które spadła, przez dłuższą chwilę skąpane zostało szkarłatem.
Łąka głazów
: 22 cze 2025, 20:46
autor: Odebrany Oddech
Tanka nie odezwała się od razu, a przez krótką chwilę po prostu przyglądała się śladom po jego ostatnim tworze. Krewna struktura maddary powoli wsiąkała w ziemię, rozlewając się jak ostatni dowód na to, że udało mu się utrzymać skupienie do samego końca. Nie było w niej już śladu chaotycznego impulsu, z jakim rozpoczynał naukę — przeciwnie, wszystko, co właśnie zaprezentował, świadczyło o tym, że zdołał opanować podstawy precyzyjnego kształtowania.
– Szybko się uczysz – Jej głos był cichy, ale zdecydowany. Spojrzenie, jakie mu rzuciła, pozbawione było typowej dla niej surowości. Było w nim coś innego. Uznała to, co pokazał, za wystarczające. Skinęła głową, bardzo powoli.
– Na dziś wystarczy – Nie dodała nic więcej — nie było potrzeby. To, co miało zostać powiedziane, właśnie padło.
Barani Kolec
//zt?
Łąka głazów
: 17 wrz 2025, 18:14
autor: Przebiśniegowa Łuska
Pochmurne niebo rozciągało się nad nimi jak ciężka zasłona, a krople deszczu rytmicznie bębniły o liście i kamienie. Wbrew temu, co mogłoby się wydawać, właśnie taka aura dodawała jej energii. Dlatego też, gdy tylko pojawiła się okazja, zapragnęła wyjść na spacer i poczuć chłód deszczu na skórze. Nie było to jednak takie proste; musiała długo namawiać Kirina taty, by opuścił ciepłe wnętrze i towarzyszył jej w tej wyprawie. Targały nią mieszane uczucia. Ceremonia i wybudzenie się mamy powinno ją wprawić w pozytywny nastrój, ale po prostu nie potrafi wymusić na sobie nawet lekkiego uśmiechu.
───────────────────
Płatki na Wietrze
Łąka głazów
: 18 paź 2025, 23:34
autor: Płatki na Wietrze
Kairaki wybrał się na spacer z przymusu. Roko lubi denerwować smoka, a że wiedział jak bardzo ten nie lubi deszczu…
Akurat byli na Wspólnych, kiedy zaczęły spadać pierwsze krople. Kairaki już szykował się do odlotu pakując swoje rzeczy, kiedy nagle… Ehhh… Tak, ta ruda kulka futra właśnie gdzieś czmychnęła. Na szczęście okolica była bezpieczna, ale samiec wiedział już, czym się dla niego skończy pozostawienie tego kompana tutaj samego. Czasem nie lubił więzi…
Roko biegł przed siebie, na oślep. Nie dlatego że się czegoś bał, po prostu czuł się tu na tyle dobrze, że niczego się nie obawiał. Nie powinno więc dziwić, że nagle wpadł na smoka(dokładnie, uderzył w jego łapę). Pisnął przerażony i czmychnął szybko gdzieś dalej w jakieś pobliskie, dopiero po czasie orientując się, że to nie drapieżnik… Panda wyjrzała z krzaków w stronę samicy, przekrzywiając ciekawsko obolałą główkę.
Przebiśniegowa Łuska
Łąka głazów
: 19 paź 2025, 17:06
autor: Przebiśniegowa Łuska
Ilwenn poruszyła łbem, strzepując kilka kropel z grzbietu, gdy coś małego i ciepłego zderzyło się z jej łapą. Zaskoczona cofnęła ją, a zaraz potem usłyszała pisk — cichy, przerażony. Mała kulka futra odbiła się od niej i czmychnęła między krzaki, zostawiając po sobie tylko lekkie ślady.
Mrugnęła, próbując zrozumieć, co się właśnie stało. Dopiero po chwili dostrzegła między liśćmi dwa ciemne oczka, błyszczące w półmroku; ciekawskie, ale ostrożne.
– Oj... – wymknęło jej się półgłosem, bardziej do siebie niż do niego. Nachyliła łeb, ostrożnie, by go nie spłoszyć. Zwierzę wyglądało znajomo — ruda sierść, drobne łapki, spojrzenie pełne życia.
Przymrużyła oczy; myśl zakiełkowała w jej głowie, niepewna, ale uparcie rosnąca.
– Zaraz… ty chyba należysz do... – nie dokończyła; rozpoznała go. Kompan jej mistrza, przydzielony podczas ceremonii. Jeśli on tu był, to i jego właściciel nie mógł być daleko.
– Płatki na Wietrze? – zawołała głośniej, unosząc głos ponad szum liści i krople bijące o ziemię.
Łąka głazów
: 22 paź 2025, 23:57
autor: Płatki na Wietrze
Panda zmieniła swoje podejście, kiedy tylko zorientowała się, że nie ma do czynienia z drapieżnikiem oraz że jest to jakiś w miarę znajomy smok! Kojarzył samicę z ceremonii, a ta jeszcze użyła imienia Kairakiego. Roko podskoczył w miejscu i jakby klasnął, na potwierdzenie jej założeń. A potem pobiegł w którymś z kierunków, oglądając się za siebie, czy ta zamierza za nim iść.
Kairaki tymczasem obejrzał się, kiedy usłyszał swoje imię. Oh, jeszcze się na kogoś natknął… Tyle dobrego, że był to ktoś najwyraźniej znajomy, skoro usłyszał swoje imię. Ktoś obcy raczej by tak nie zawołał… Ruszył w tamtą stronę.
Przebiśniegowa Łuska
Łąka głazów
: 23 paź 2025, 12:15
autor: Przebiśniegowa Łuska
Trochę ją zaskoczyła nagła reakcja pandy, ale dobrze że pozytywna, a nie negatywna. Jeszcze by mu się coś stało i by miała wyrzuty sumienia.
Ruszyła powoli za pandą dotrzymując mu kroku zakładając, że zaprowadzi ją właśnie do Płatków na Wietrze. Kirin oczywiście ruszył za nimi. Z jednej strony zastanawiała się po co w ogóle zawsze musi z kimś iść. Jest tu na tyle bezpiecznie, że naprawdę nie na potrzeby na ochroniarza. Obecność jeszcze Kairakiego tutaj potwierdza jej teorię, że i tak nawet gdyby chciała, sama nigdzie nie będzie.
No I dostrzegła szaro-czerwoną sylwetkę czarodzieja. Trochę ją ciekawiło co jego tutaj sprowadziło
– Znalazłam twoją zgubę. Zdaje się, że lubi chodzić na samopas – mruknęła z lekkim uśmiechem.
───────────────────
Płatki na Wietrze