Strona 29 z 38
: 10 cze 2020, 18:59
autor: Dar Tdary
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Uśmiechnął się pod nosem słysząc słowa Zimy. Jak można? Właśnie stał przed nimi jedyny w swoim rodzaju okaz takich możliwości. Nie było co tu jednak komentować. Dar był gotowy się oddać i ta kwestia nie podlegała według niego dalszym dyskusjom.
Drgnął słysząc o większej ilości tych mroków... co im po pokonaniu jednego jeśli było ich więcej? Dar zacisnął mocniej zęby i zmarszczył nos w grymasie niezadowolenia. Nie brzmiało to ... ułatwiająco. W dodatku Mrok w grocie Błysku nie był tym który zabił Zaranną. Delikatny posmak zemsty nieco zanikł na jęzorze starca.
Skinął głową przyjmują pokornie wiedzę od Kaltarela. Prawdą było, że Dar nigdy silnie w bogów nie wierzył, również prawdą było iż nie lubił przyznawać się do niewiedzy. Słuchał więc starego samca uważnie wcale nie będąc urażonym jego akcentowaniem co poniektórych słów. Pochlebiało mu, że Zima myślał, że dla niego taka wiedza mogła być oczywista. Oczywista jednak nie była. Więc można stać się prorokiem przez połknięcie, no proszę, zawsze jakaś wiedza.
Czy Kaltarel zaczynał tracić cierpliwość do jego dociekliwości. Czyżby i Dar słyszał zgryźliwości? Szczerze mówiąc w zadzie miał jakby zachował się Zima. Gdyby nie to zdarzenie jego świat nie poszerzyłby się o wiedzę na temat innych istot.
– Czy Mrok może być wypaczeniem was?
zapytał prosto z mostu. Jeśli było ich kilku i tak ciągnęły do iskier. Intrygująca hipoteza.
Skinął łbem na propozycję Zimy.
– Zdecydowanie. Jestem już za starym, proszę o wyrozumiałość jestem tylko śmiertelnikiem, smokiem i nie mam ani sił ani cierpliwości na przepychanki słowne z tym czymś. Musimy jednak wybrać kogoś kto również chce go zgładzić, nie zaprzyjaźnić się.
powiedział mając na myśli rzecz jasna Błysk. Najgorszy kandydat w historii wolnych.
Westchnął ciężko słysząc ponowne pytanie o połączenie boga z Mrokiem.
Oni są zbyt zakochani w sobie by to uczynić, jeszcze nie zauważyłeś? Do kroćset turzych odchodów... jakim cudem Strażnik był prorokiem skoro tak uparcie postrzegał bogów w tak dziwny sposób. Oddające się dla dobra innych stworzenia? Już uzgodnili, że bogowie to... nie do końca smoki. To jakby prosić elfy by się dla nich zabiły.
– Nasza misja to więc dowiedzieć się o Mroku jak najwięcej... nie ukrywam, że miałem nadzieję na coś większego. Nie mogę jednak narzekać, przed śmiercią dowiedziałem się całkiem sporo ciekawych rzeczy o was i prorokach. Dzięki Kaltarelu.
: 21 cze 2020, 11:22
autor: Strażnik
Wyglądało na to, że dogadywanie się z Kaltarelem ostatecznie lepiej wychodziło Darowi. Z jakiego powodu? Czyżby to uzdrowiciel, ze wszystkich smoków potrafił wykrzesać z siebie dość cierpliwości do boga? Więcej nawet niż cholerny prorok?
Strażnik nie denerwował się, wiedząc że jeżeli Ziemisty ma ochotę na zadawanie pytań, jako że jest śmiertelnikiem, to on powinien otrzymać większą ilość atencję, lecz nadal kłuła go zazdrość. Bogowie byli dla wszystkich, mieli swoje rozumowanie, swoje priorytety. Dlaczego zatem, nawet pojmując to wszystko, miał taki problem żeby jego zachowanie zaakceptować? Zapewne brzydził Kaltarela swoim rozdarciem, brakiem wewnętrznej równowagi nad którą przecież tyle pracował. Dlaczego tak było?
Tak, to jasne że bogowie nie zaangażują się w żaden sposób dopóki smoki nie podejmą własnych kroków. To naturalne, że wskazówki leżały gdzieś, być może pod ich nosami i powinni zwyczajnie bardziej wysilić się żeby je znaleźć. Pokonać Mrok.
Nie wiedział już czy bardziej zależało mu gdyż tak należało zrobić, czy z osobistych pobudek, których miałby w tym przypadku zdecydowanie więcej. Dużo by oddał żeby samodzielnie wyrwać mu krtań, choć naturalnie nie był samobójcą. Już nie.
–To okrutne stawiać smoki w sytuacji, w której muszą rozmawiać ze stworem mogącym ich bez wysiłku uśmiercić. Ostatecznie nie ma jednak wyboru, jak sam przyznałeś, a sam informacji posiadasz niewiele– Przy Darze miał związane łapy, więc jedynie skinął Kaltarelowi łbem, powiedzmy że na znak szacunku, który niewątpliwie odczuwał, lecz teraz walczył o jego utrzymanie.
: 23 lip 2020, 17:02
autor: Żałobna Pieśń
Ha'ara w końcu zdobyła się na tą rozmowę. Od kiedy została matką... Wiele myśli krążyło po jej głowie przelewając się na ciało wraz z burzą hormonów. W końcu jednak z całego tego zamieszania wyniknąć mogło coś... Dobrego. Samiczka usiadła przy stawie wlepiając wzrok szmaragdowych ślepi w jego taflę. Jak wiele jej zabrała swoim zachowaniem. Swoim mylnym przekonaniem. Westchnęła cicho, a z jej ramienia wzleciał magiczny gołąbek o bialutkich piórach i szkarłatnym dziobie. Gdzie poleciał? W stronę ziem Ognia. Jego zadaniem było odszukanie pewnej smoczycy i przekazanie jej zaproszenia...
: 25 lip 2020, 0:37
autor: Światłość Wspomnień
I tak się złożyło że otrzymała wiadomość, to więc ruszyła w drogę na miejsce spotkania. Najmłodsza już nie jest, więc takie podróże niestety zabierają jej trochę czasu, ale najważniejsze jest to że przybyła. Urzara widząc Ha'arę, uśmiechnęła się lekko. Widziała że mimo wszystko, wygląda całkiem dobrze. Mimo wszystko, czuła jakąś taką ulgę. Ostatnio o każdego się zaczyna martwić.... to chyba jakiś taki maminy odruch.
– Witaj -powiedziała króciutko, kiwając głową lekko, na powitanie. Usiadła sobie nieopodal niej, uwijając swój ogon w okół swych łap. Zerkała na nią... Była mimo to ciekawa, co jest powodem ich spotkania. Czyżby babskie ploteczki?
: 25 lip 2020, 1:26
autor: Żałobna Pieśń
Nie tylko Urzara miała ostatnio mamine odruchy, lecz o tym może później. Teraz ważne jest to, że Ha'ara z niecierpliwością oczekiwała jej przybycia i gdy już ją zauważyła z nerwów zaczęła bić ogonem o trawę. Miała tak wiele do powiedzenia... Tak wiele do zrobienia tylko przy Promyczku. Musiała jednak odnaleźć ku temu siłę. Siłę, której mogło jej brakować.
Głos starszej samicy rozbrzmiał, a Ha'ara jakby wybudzając się z transu uniosła gwałtownie łepek spoglądając na uzdrowicielkę. Uff... Teraz. Ha'ara czuła jak łzy powoli zbierają jej się w kącikach oczu. Ruszyła zdecydowanie w stronę Przebłysku i... Wtuliła się w nią bardzo mocno rozkładając delikatnie skrzydła.
~ Ja... Ja przepraszam, że tyle cię ominęło.~ Wydusiła z siebie łamiącym się głosem. O co młodej uzdrowicielce mogło chodzić? Czy może Urzara już się domyśliła?
: 31 lip 2020, 21:56
autor: Światłość Wspomnień
Urzara widziała że coś jest z nią, może się domyślała jednak wypadałoby żeby Ha'ara opowiedziała sama, co jej na duszy leży. Mimo to, przytuliła ją i delikatnie pogładziła jej futro. Uśmiechnęła się delikatnie, jakby tak pocieszająco. Chciała, żeby wpierw jednak uspokoiła się troszkę.
– No już już. Nie musisz przepraszać Kwiatuszku, spokojnie. Wdech i wydech, powiedz mi co się dzieje -powiedziała do niej, patrząc się w jej oczy. Bo pomimo wszystko, miała wrażenie że rozmowa jest tu najbardziej potrzebna teraz. I poniekąd była niecierpliwa; jak to ona, miała dużo pokładów energii, co chyba widać po jej ruchach i gestach. Też machała ogonem, czy delikatnie rozkładała skrzydła. Jednakże, Ha'ara mogła wziąć tyle czasu, ile jej potrzeba, nie poganiała.
: 31 lip 2020, 23:26
autor: Żałobna Pieśń
Samiczka zaszlochała cicho wtulona w złote łuski ognistej uzdrowicielki. Czyżby tego jej brakowało całe życie? Lecz dlaczego w takim razie nie odczuła tego wcześniej? Dopiero jej własny instynkt macierzyński sprawił, że zrozumiała swój błąd i krzywdę jaką wyrządziła Przebłyskowi jako matce. Nie wiedziała, czy była to jedna z ran nie do zasklepienia, ale... Chciała by tak było. Gdy odsunęła się od uzdrowicielki przetarła ślepia łapą i spoglądając w oczy niemal identycznych do jej własnych uśmiechnęła się kwaśno.
~ Bo zabrałam ci coś... Sobie w zasadzie też i... nie wiem czy wciąż tego chcesz ale chciałabym móc nazywać cię... Mamą.~ Powiedziała robiąc sobie w międzyczasie kilka przerw na złapanie oddechu.
~ Czy... Źle ci z tym, że odebrałam ci córkę?~
: 22 sie 2020, 23:49
autor: Światłość Wspomnień
Urzara trzymała ją w swoich łapach i czekała aż Szarlatanka nieco odetchnie. W zasadzie tak, przez wiele księżycy zastanawiała się jakby to było, gdyby wyrastała w ogniu. Gdyby poczęcie Ha'ary stało się teraz, nie oddałaby jej za żadne skarby. Tak, miała czasami wyrzuty sumienia, nawet jeżeli wiedziała że miała zapewnioną świetną opiekę. Jednakże czy to jest jej wina? Nie, oczywiście że nie. Pozwoliła jej się odsunąć rzecz jasna, sama przyglądała się jej. Tyle podobieństw było między nimi. Dopiero teraz jak jest dorosła, jest w stanie to zobaczyć dokładniej.
– Oczywiście że możesz kochana. Jeżeli ty tego chcesz, ja tak czy owak będę szczęśliwa -powiedziała do niej z uśmiechem dość typowym dla Urzary. Ale w jej oczach było widać jakąś taką ulgę.
– To nie ty mi coś odebrałaś kochanie. Nie wiń się o to... Ja się cieszę że moja rodzina się powiększa... To było moje marzenie wiesz?
: 24 sie 2020, 11:36
autor: Żałobna Pieśń
Ha'ara ostatnio nad tym myślała. Co gdyby została u matki? Byłaby Ognistą... Pewnie też uzdrowicielką, lecz nie żyłaby w świetle zasad, nie znałaby kodeksu i nie czułaby takiego wpływu ojca. Nigdy nie nauczyłaby się walki u Khardaha i nigdy nie czułaby tego wkurzenia gdy znów leżą w pół martwi na arenie. Prawdopodobnie nigdy by nie straciła łapy. Jednak ostatnio Szarlatanka doszła do pewnego wniosku... Nie zamieniłaby tego życia na żadne inne. Mogło to być krzywdzące dla Urzary, lecz... Gdyby znała tylko Ogień pewnie miałaby podobne zdanie.
Uśmiechnęła się do matki przecierając łapą zawilgocone ślepia.
~ Dz... Dziękuję.~ Jej głos tylko z lekka się łamał. Uzdrowicielka była szczęśliwa. Łzy szczęścia właśnie spływały jej po policzkach. Jej rodzina powiększyła się. Odetchnęła cicho słysząc słowa matki. Nie powinna się winić? Przecież to był tylko i wyłącznie jej błąd. Sama odepchnęła od siebie Urzarę już na początku swojego życia i teraz niczym ćma lgnęła do niej jak do światła.
~ Na prawdę? To... Zostałaś babcią. Em... Cieszysz się?~ Uśmiechnęła się lekko. Może będzie chciała poznać swoje wnuki? Tylko problem byłby z dostarczeniem ich Przebłyskowi.
~ I... Czy mam rodzinę? W Ogniu?~ To chyba było ważne prawda? W Pladze każdy był jej bratem czy siostrą, ale więzy krwi łączyły ją tylko z Sufrinah, której... nie było.
: 17 paź 2020, 22:35
autor: Kun
Czarny smok kroczył brzegiem stawu, niepewnie rozglądając się dokoła. To był jego pierwszy spacer poza obozem swojego stada. Dalej nie mógł uwierzyć, że się na to skusił. ~A co jak coś się stanie? Ktoś mnie napadnie!?~ Albo jeszcze coś innego...”~ Pomyślał Kun, a jego serce zaczęło bić znacznie mocniej. Lekki strach towarzyszył mu od pierwszych kroków, jednak ciekawość była silniejsza.
Srebrzysta woda ładnie odbijała światło słońca, dodając uroku całemu krajobrazowi. Pisklak stawiał krok za krokiem, oglądał jak kamyczki na brzegu się rozstępują pod jego łapami, a woda co jakiś czas muska pazury.
W trakcie wędrówki spostrzegł on innego smoka. Cały złoty z drobnymi błękitnymi elementami i... czymś na głowie. Nie były to rogi, ani uszy.
Zaciekawiony podszedł bliżej. Nie dało się go nie zauważyć, natomiast on nie zdawał sobie z tego sprawy. Przystanął tak, co jakiś czas zerkając na smoczycę i zastanawiał się jak zagadać.
: 18 paź 2020, 22:21
autor: Pamięć Barw
Korzystała nadal z jeszcze będącymi ciepłymi dniami. Dniami, jak i słonecznym ciepełkiem oraz jakby nie patrzeć, wolnym czasem. Nie dobrze jej ostatnio bywa. Jak problem z płucami się uregulował, tak z żołądkiem nie daje rady. Ale pewnie to chodzi o przyzwyczajenie. Noboż ten pierwszy ma już od...em... powiedzmy, że dawna. Eh. Jakoś przeboleje. A tym czasem może sobie pozwolić na mały odpoczynek.
Przeszła się specjalnie na jedno z lubianych przez nią miejsc. Bardzo lubiła tą łąkę. Jednak tym razem podeszła bliżej stawu. By układając się przy jego piaszczysto kamienistym brzegu wyciszyć się tak jak lubi. Ułożyła się na brzuchu wygodnie zakładając łapę na łapę że szponami w wodzie. Szyję wyprostowała, by przymykając ślepia wsłuchać się w otoczenie grających świerszczy i kołyszącej się wody.
Po jakimś czasie, dobiegł ją szmer. Nie, czekaj. Nie szmer. Bardziej kroki. Jednak oceniając po tym, że jest tu piach to pewnie piach tak chałasuje. To coś szło w jej stronę. Jednak szkoda by mówić o drapieżnikach, bo by inaczej do niej podchodziły. Domyślała się więc, że to coś mniej groźnego. Aż nie wyczuła woni. Wtedy już wiedziała co to. Smok. Stado Ognia. A pewnie młody, skoro nie uważnie stawiał łapy. Dla potwierdzenia uchyliła lewą powiekę i spojrzała na młodzieńca. Hah. Dobrze pomyślała. Jednak trochę za późno jakby to było niebezpieczne. Cóż. Na szczęście to tylko pisklak.
Zlustrowała go jednym okiem i uśmiechnęła się. Coś dziwnie na nią patrzy. Jednak urocze to też było. Obruciła pysk w jego kierunku, tym razem patrząc obojgiem oczu.
– Hej! Co tam słychać młody? – Przywitała go pogodnie.
: 31 paź 2020, 17:10
autor: Kun
Młodzian natychmiast odwrócił wzrok, gdy jego ślepia spotkały się ze ślepiami Pogodnej Myśli. Łapa sama zaczęła szurać po glebie, tworząc delikatne wgłębienie. W sumie to wszystko ze stresu, pierwszy raz smok ma do czynienia z kimś spoza swojego stada. Drobinki ziemi przesypywały się między pazurami. Woda utrzymała się na łapie, w postaci pojedynczych kropli. Myśli zaczęły krążyć dokoła tego, co w ogóle powinien powiedzieć. Czy to naprawdę takie trudne? Może wystarczy zrobić cokolwiek?
Kun wziął oddech, już chciał rzucić coś w stylu ~Mogę się u Ciebie uczyć?~ albo ~Dzień dobry jestem Kun…~, kiedy usłyszał pogodny głos. Zerknął na smoczycę i dostrzegł, że patrzy na niego z uśmiechem. Jak już go zawołała to zdecydował się podejść, co mu szkodziło? Zrobił dwa niepewne kroki w stronę Pogodnej Myśli. Potem kolejne dwa. Cz-cześć, w sumie w porządku. Szukam kogoś na nauki… Choć nie do końca wiem czego, powinienem się nauczyć. – powiedział troszkę zmieszany. Bo faktycznie, czego miał się uczyć? Chyba nikt mu tego jeszcze nie powiedział… chyba.
W każdym razie wpił ślepia w smoczycę, w oczekiwaniu na jej reakcję, po chwili przypomniał sobie o małym szczególe. A właśnie. Jestem Kun… Jak Ci na imię? – dodał.
: 08 lis 2020, 19:54
autor: Pamięć Barw
Obserwowała młodego ciekawa jego. Patrzyła spokojnie i kierując do niego uśmiech śledziła mowę jego ciała. Nad czymś myślał lub się wachał. W końcu sama zareagowała na niego i to jak widać go jakoś ruszyło. Obruciła ku niemu pysk patrząc nań obojgiem ślepi. Słuchała go spokojnie acz uważnie.
No dobrze. No to zaczął i skończył. A sama nie zbyt wiedziała jak zareagować na jego... niepewność. Pozostała w uśmiechu i coś wymyśliła na szybko.
– Z chęcią cię nauczę wszystkiego czego chcesz. Tylko pierw przydałoby się wiedzieć co chcesz. Nie wiem. Umiesz biegać? Latać? Pływać? Masz jakieś pojęcie o świecie? – zapytała chcąc naprowadzić młodego na myśl. Chciał się czegoś uczyć. Przynajmniej chciał, bo to już coś. Chęci są w końcu ważne. Teraz tylko dobrnąć do tego czego chce się uczyć.
Zaraz po swojej odpowiedzi usłyszała ponownie jego głos. Ale nie z odpowiedzią jak się spodziewała a z pytaniem.
– Ładne imię. Ja się nazywam Zirka. – powiedziała pogodnie.
: 13 gru 2020, 23:01
autor: Przesilenie Północne
Jeden z samotników poprosił Wodę o przyjęcie go w swoje szeregi. Zanim jednak porozmawiają z nim więcej, zaprosili przywódców Ziemi – aktualnego i poprzedniego – na rozmowę o historii jego odejścia.
~ Gasnący Wiciokrzewie, Korono Ziemi ~ rozległo się wtedy w głowach dwójki smoków ~ dawny członek waszego stada chciałby dołączyć do Wody. Biorąc jednak pod uwagę, jak emocjonalne było jego odejście, chcielibyśmy dowiedzieć się o tej historii więcej i posłuchać waszej strony, zanim podejmiemy jakiekolwiek decyzje. Jeżeli macie czas, spotkajmy się i porozmawiajmy.
Oba smoki wyraziły zaś chęć na spotkanie, dlatego kilka dni później wylądowali wśród Szlistego Zagajnika, dostrzegając niedaleko jednego ze stawów ustronne, wolne od smoków miejsce.
~ Jesteśmy na miejscu. Czekamy przy Srebrzystym Stawie ~ poinformował jeszcze przywódców, spoglądając na Szyszkę.
– Wiem też, że Żer również był przy tym wszystkim i nie darzy Beriego sympatią – rzucił niepewnie. Położył na trawie tobołek z napitkiem, suszonymi owocami i przetworami: obiecał kiedyś Koronie spotkanie, które nie będzie tak oficjalne, jak poprzednie. Nie było mu to dane, ale skoro rozmowa mogła być długa sądził, że każda ze stron mogła mieć ochotę na zwilżenie gardła. – Myślisz, że i jego powinniśmy zaprosić?
I on był niegdysiejszym przywódcą, ale nie był pewien, czy nie przemawiała przez niego sympatia do Światokrążcy. Spojrzał niepewnie na Szyszkę, układając się pod jednym z drzew.
: 13 gru 2020, 23:53
autor: Sosnowy Pocisk
Szyszka była mocno zaskoczona prośbą, którą otrzymali od Krwawego Oka. Mimo całej sympatii do wojownika, którego znała z areny, nie zareagowała przychylnie na tę nietypową propozycję. Uważała, że już młoda adeptka wykazała się większym zaangażowaniem, kiedy spotkała się z nimi osobiście i przedstawiła swoje argumenty, wyjaśniając od razu całą sytuację przedstawicielom obu stad.
– Fen, ty jesteś za dobry – stwierdziła, gdy dotarli na miejsce. – Nie sądzisz, że to on powinien się bardziej postarać, aby wyjaśnić nam wszystkie swoje powody dla których chce do nas dołączyć? Powinien chociaż spróbować nas przekonać, że możemy mu zaufać – mówiła, sięgając po owoce , które przyniósł na piknik i pakując je sobie po kolei do pyska. – Napawdę ne ozumem, dlacego to my musimy szpecjalnie jescze wypytywac innych o to czo sie stalo, ne znając nawet ego wesji – narzekała dalej, z buzią pełną smakołyków. Wzięła do łapy ulubioną gruszkę i pomachała nią zachęcająco przed pyskiem wojownika, czekając aż go otworzy, a jeśli tego nie zrobił, to po prostu wzruszyła ramionami i sama zajęła się pochłanianiem kolejnego owocu – przecież nie mógł sie zmarnować!
Zerknęła ciekawie na partnera, gdy wspomniał o Światokrążcy i skwapliwie skinęła łbem na możliwość zaproszenia Starszego. – To dobry pomysł. Im więcej się dowiemy – szczególnie tego złego – tym lepiej dla nas – powiedziała. – Przecież nie chcemy nieświadomie ryzykować sojuszu lub nieporozumień z innymi stadami, prawda?
: 14 gru 2020, 19:55
autor: Przesilenie Północne
– Nadal możemy z nim porozmawiać – wzruszył barkami. – Wolałabyś, by najpierw nas do siebie przekonał? Jeżeli byłby zbyt przekonujący, to może nie czulibyśmy nawet potrzeby, by porozmawiać z Ziemią. To nie świadczy o nim najlepiej, ale chyba lepiej dla nas – uznał, z coraz wyżej uniesioną brwią obserwując Szyszkę pożerającą kolejne owoce. – To miało być przede wszystkim dla nich, żarłoku! – fuknął. – Zostaną tylko ogórki – jęknął, ale nie odmówił przekąsce.
Szyszka podsunęła mu pod nos gruszkę, a on otworzył pysk i sekundę później chapnął ją całą. Trzymał pysk w miejscu przez chwilę, pozwalając, by Szyszka pociągnęła z powrotem za ogonek – tylko po to, by jak go wyciągnęła okazało się, że nic już za nim nie ma.
– W takim raszie tesz go zaprosę – wybełkotał z pełnymi ustami i sięgnął po maddarę, szukając umysłu Światokrążcy.
~ Przyjdziesz nad Srebrzysty Staw w Szklistym Zagajniku? Chcielibyśmy porozmawiać tam o Berim ~ wyjaśnił przyjacielowi zdawkowo.
: 14 gru 2020, 21:48
autor: Światokrążca
Światokrążca nie odpowiedział Przesileniu. Zamiast tego zjawił się osobiście po dłuższym czasie oczekiwania. Bo jego gładkich czarnych łuskach spływały lśniące krople lodowatej wody, wskazujące na jego sposób wędrówki. U jego boku lekko kiwając łbem dreptała Foczka, wyjątkowo grzeczna jak na ten moment, bo czuła negatywne emocje towarzysza i nie chciała mu dokładać więcej. Nie powstrzymała się przed chciwym zerknięciem w stronę rozłożonego pożywienia. Może gdyby tylko tak troszke uczknęła... Żer posłał jej jedno spojrzenie i myśli następnej kradzieży rozpłynęły się w nicość. Na pysku morskiego nie było jego typowego uśmiechu, nie było ironii w ślepiach ani uszczypliwyk zaczepek spływających z języka. Usiadł w ciszy i wpatrywał się intensywnie w Przesilenie.
: 14 gru 2020, 23:37
autor: Wyzwolony Rozrabiaka
Kolejne spotkanie, znów o sprawach stadnych. Nie żeby to było coś złego, ale trochę tęskni już za normalnymi spotkaniami, nie służbowymi. Przybył niedługo po morskim smoku, witając się szerokim uśmiechem.
– Hej wszystkim, zimno się robi czy jak?– Spojrzał na Światokrążce i żartobliwie powiedział.
– Odchodzisz do wody? Czemu nic nie mówiłeś?– Zaśmiał się lekko, siadając obok reszty. Wiedział że nie o niego chodzi, pewnie o Krwawego, Godnego. Nie miało to w sumie znaczenia, bo opowiedzieć o nich mógł równie dużo, zwłaszcza o Berim. Nigdy nikt go nie wtajemniczał w sprawę godnego, ale opinie na jego temat też mają znaczenie.
– Nawet jest jedzenie, teraz czuje się trochę nieprzygotowany. Było mówić, że to też piknik, to bym przyniósł coś od siebie.– Kiwnął łapą w stronę torby Przesilenia. Może to jednak będzie takie luźniejsze spotkanie, byłoby miło. I tak czekają jeszcze na Honi, więc mogą zagadać coś za ten czas.
– Co u Koralowej? Jest jej u was lepiej?
: 20 gru 2020, 12:39
autor: Gasnący Wiciokrzew
Wiciokrzew również w końcu się zjawiła. I choć tak krok, jak i mimikę miała spokojną, osnutą typową dumą wszystkich babć i starców po rozrachunku sumienia, to jednak ciałem – szczególnie w porównaniu z wiecznym Przywódcą Wody, jeszcze wieczniejszym Starszym Ziemi i Koroną, dziękibogom jeszcze nie wyzbytym resztek pogody ducha, widać było, że zmierza ku zmierzchowi. Ukłoniła się nisko wszystkim zebranym, teraz wreszcie opierając ciężar siebie i o czwartą łapę, której prawie nie używała przy chodzeniu, a siadając, znów powróciła do pozorów użytku, ledwo dotykając ziemi pazurami, ale nie mając żadnej innej roli.
– Piękny poczęstunek. – uśmiechnęła się delikatnie do Wodnych, kątem oka zerkając na grobową minę Światu. Och! Ten dawny członek? Jak dobrze, że Północ zaprosił i swojego przyjaciela, rozmowy na temat zdrajcy byłyby niezwykle nudne tylko w jej i Korony obecności.
: 06 lut 2021, 22:35
autor: Bandycka Groźba
Nad Srebrzystym Stawem rozchodził się wyraźny zapach krwi. Bandycka siedziała na brzegu zbiornika, przy dziurze w lodzie, którą wybiła pięścią. Śnieg dookoła niej miał różową barwę, ale sama smoczyca nie wydawała się naruszona, wprost przeciwnie. Pomrukiwała do siebie zadowolona, powoli zmywając i zlizując z siebie posokę. Zapach był dla niej przyjemnie odurzający, zaś ona sama po walce czuła się cudownie zrelaksowana. Umyje się, odpocznie sobie chwilę i wróci na tereny Plagi.
: 06 lut 2021, 22:56
autor: Brat Win
Jednak spacerem biały smok uniknął konfrontacji – idąc powolnie, ciężko miażdżąc śnieg pod olbrzymią łapą, nie rozglądał się zanadto. Ino uszy skakały mu jak czujnemu zającowi, co wyczekuje ataku z niespodziewanej strony. Łeb wisiał leniwie, wijąc wąsami żmudnie po błyszczącej połacie zimy. Piastun wędrował bardziej niż ślimaczym tempem. Miało się wrażenie, że każdy krok był przemyślany, ba, zaplanowany i wzięty pod serię pytań "czy warto" oraz "czy nie ma lepszej opcji". Woda zbliżała się do niego niźli on zbliżał do niej.
Nagle długie ucho zatrzymało się w górze, pauzując wszelki ruch ciała.
Wąż szeroki jak opadły pień dębu uniósł do piersi łapsko. Niczym nienaoliwiona maszyna, z charkotem zaczęły unosić się błony na grzbiecie. Wielki irokez sięgał nieśpiesznie niebios, wylęgając się z koca trójkolorowej szczeciny. Kryza delikatnie napięta, trzasnęła cichutko jakoby pękający maszt.
Łeb tępo przechylił się w stronę zapachu. Dopiero wtedy samica była w stanie zauważyć, że smok ten obwiązał sarnią skórą ślepia i po ciemku szedł wśród drzew. Jednak był uważny. Widziała jak potężne nozdrza rozwierają się by po chwili zatrzasnąć jak skrzynia. Z tym zamknięciem, Ognisty uniósł łeb już pewniej i dumniej, a następnie skinął nią w domniemaną stronę... Plagowej samicy. Na powitanie sojusznika.
– Czy potrzebujesz pomocy? – Gardłowy głos zadudnił w ciszy jeziora, rozwidlając czarne, wilcze usta w niemrawy uśmiech.