Strona 29 z 30

Aleja Zakochanych

: 05 lip 2025, 23:22
autor: Oblicze Parszywe

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Paradoksalnie on również uważał się za wygranego w tym starciu, chociaż z rozczarowaniem zerknął na wyrzucony z siebie obiad. Pusty żołądek to smutny żołądek, więc będzie musiał później znaleźć znowu jakiegoś szczura. Kłótnie uznał jednak za zakończoną, przecież przeżycie straumatyzowało ich obu wystarczająco. Szkoda było mu słów.
-Koszmarny.
Przedstawił się, chociaż nazywanie go mglistym wcale mu nie przeszkadzało. Przeciwnie, dla niego było oznaką dumy.
Zamyślił się, unosząc oczy na zamykające się nad nimi korony drzew. Co tu robił? Dobre pytanie. Może skusiła go nazwa okolicy? A może po prostu szukał wpadającego pod łapy żarcia. Jego wzrok wbił się w postać adeptki. Czy podobieństwo ich rogów było tylko przypadkiem?
-Jedzenie.
Odpowiedział w końcu, stukając się pazurem w czubek nosa. Bo na pewno nie szukał tutaj miłości!

Obłudna Łuska

Aleja Zakochanych

: 06 lip 2025, 15:19
autor: Srogopióra
Ta w międzyczasie zdecydowała się usiąść, ponownie próbując przeczyścić swoje pióra, które podczas ich krótkiej walki zdążyły się nieźle zakurzyć. Gdy ten wspomniał coś o wyczuciu jedzenia, ta widocznie podirytowana przewróciła oczami.
— Naprawdę tak ciężko wyczuć smoczy zapach w powietrzu? On wcale nie jest silniejszy od woni jedzenia. — wymamrotała niezadowolona, jeszcze przez krótką chwilę skupiając się na pielęgnacji samej siebie.
W końcu otrzepała się niczym przerośnięty pies, pozwalając pióra na poprawne ułożenie się. Dopiero wtedy pewna myśl dotarła do jej mózgu. Koszmarny widocznie nie znał się na tropieniu, jeśli jego nos aż tak bardzo go zgubił.
Obłudna cicho zaśmiała się pod nosem, jak gdyby nie wierząc w to, iż taki „dorosły” smok nie potrafił tego robić.
— A może nie masz w tym wprawy, co mglisty? Pomóc ci, abyś znów nie wleciał w kogoś tylko przez to, że zapachem przypomina jedzenie? — zapytała, nadal widocznie rozbawiona.

Koszmarny Kolec

Aleja Zakochanych

: 06 lip 2025, 21:59
autor: Oblicze Parszywe
Przechylił łeb na bok w głębokim zamyśleniu. Więc smoki nie były jedzeniem? Nawet te, które pachniały jak jedzenie? Ta wiadomość była dość... szokująca. Westchnął ciężko i wręcz teatralnie przewrócił oczami.
-Smok i jedzenie to smok z jedzeniem, albo smok jedzenie. Nie marnować mięsa. O ile nie inny mglisty.
Uniósł kącik pyska na widok pielęgnującej pióra samicy. Kompletnie nie rozumiał po co się tak poprawiała.
-Piękniejsza nie będzie.
Komplement? Docinka? Chyba sam nie wiedział, więc zostawił to do interpretacji rozmówczyni. A słysząc propozycję pomocy, zacisnął zęby, wyraźnie napinając mięśnie w szczęce. Jednak Obłudna miała rację, potrzebował pomocy i nauki. Ostatnia nie poszła mu zbyt dobrze... Zmarszczył nieco nos i wykrzywił się z niezadowolenia.
-Tak. Ale nie mówi nikomu.

Obłudna Łuska

Aleja Zakochanych

: 14 lip 2025, 13:52
autor: Srogopióra
Obłudna spojrzała na niego z widocznym niezadowoleniem, gdy zaczął porównywać smoki do jedzenia. Owszem, kanibalizm zawsze wchodził w grę, ale raczej w tym miejscu nie był uznawany za nic pozytywnego. Zresztą jedzenie swoich „krewnych” zazwyczaj kończyło się rozstrojeniem żołądka albo utratą zmysłów. W oczach olbrzymki była to zwyczajnie gra niewarta świeczki, biorąc pod uwagę, jak nieapetyczne zdawało jej się mięso ze smoka. Nawet nie zareagowała na jego docinke. W końcu, jaka piękność interesowałaby się tym, co mówi jakiś brzydki gad? Uśmiechnęła się, jednak gdy ten potwierdził jej wcześniejszą teorię. Czyli jednak taki stary, a nie potrafił śledzić.
— Powiedzmy, że potrafisz podążać za jakimś zapachem, który dotrze do twojego nosa. To już w pewnym stopniu śledzenie. — zaczęła spokojnie, w końcu kończąc pielęgnację swoich piór.
— Śledzenie jednak to nie tylko zapach. Aby odpowiednio odnaleźć ofiarę, musisz polegać na wszystkich swoich zmysłach i odpowiednio rozglądać się po okolicy. W pierwszej kolejności zazwyczaj rzuciłyby ci się w oczy ślady łap albo kopyt odciśniętych na ziemi, lecz nie zawsze podłoże jest na tyle uległe, aby takie kształty z łatwością się na nim odciskały. Czasami zwierzyna przechadza się po gęstych zaroślach lub kamieniach, a wcześniej bardzo dobrze widoczne ślady łap stają się wtedy jedynie przygniecioną roślinnością, która szybko wraca do normy, lub małymi zadrapaniami na skale. — zaczęła od teorii, której na pewno przed samą praktyką będzie jeszcze sporo. Może i Koszmarny nie będzie pamiętał tego wszystkiego, ale w jego głowie na pewno pojawi się jakaś podstawowa wizja tego, jak powinno przebiegać śledzenie zwierzyny.
— Dlatego trzeba patrzeć na inne rzeczy. Inną ważną rzeczą jest zapach. Gdy wiatr wieje nam prosto w pysk, przynosi ze sobą przeróżne wonie. To często pomaga w trakcie tropienia zwierzyny, ale czasami warunki pogodowe uniemożliwiają nam posługiwanie się nosem. Zwierzęta pozostawiają po sobie również inne, bardziej oczywiste ślady. Ofiara pozostawia po sobie odchody czy futro, roślinożercy podgryzają rośliny, a niektóre drapieżniki ostrzą swoje szpony na drzewie. Przydatne jest również skupienie się na jakimkolwiek ruchu. Chociaż ofiara początkowo może być dla nas słabo widoczna i umknąć naszej uwadze, to już poruszenie przez nią liści czy trawy jest już znacznie bardziej zauważalne. W końcu nasze oczy z większą łatwością skupiają się na czymś, co się rusza. — dodała, na dobrą sprawę kończąc już całą tę teorię.
Nie było jej wcale aż tak dużo. Większość rzeczy trzeba było ostatecznie nauczyć się z praktyki i księżyców spędzonych na polowaniu. Różne kształty kopyt, łap, zapachów. Nie oznaczało to jednak, iż nauka miała zakończyć się tylko i wyłącznie na tym. Obłudna wolała sprawdzać swoich uczniów w praktyce niż w niepotrzebnej lawinie słów.
Szponem zaczęła rysować coś w ziemi. Prędko okazało się to być kopią jakiegoś zwierzęcego odcisku. Nie był zbyt duży i składał się z odciśniętych, czterech palców, z czego każdy zakończony był szponem.
— Teraz powiedz mi, co zrobisz, gdy będziesz w takiej sytuacji. Po chwili poszukiwań odnajdujesz sporą ilość właśnie takich odcisków. Sama ich liczebność wskazuje, iż nie zostały pozostawione przez jednego, a kilka osobników. Ty musisz domyślić się, do kogo one należą i co powinieneś zrobić, aby je wyśledzić. —

Koszmarny Kolec

Aleja Zakochanych

: 14 lip 2025, 14:23
autor: Oblicze Parszywe
Fakt faktem, że Koszmarny nie miał okazji nigdy zjeść smoka, ale w jego oczach każde mięso nadawało się do zjedzenia i gdyby tylko miał okazję... Może kiedyś na arenie? Przyszłość pokaże.
Oczywiście, że potrafił podążać za zapachem! W końcu robił to od pisklęcia, nawet kiedy ledwo odrastał od ziemi. Nie mniej, słuchał co miała do powiedzenia Obłudna. Skoro postanowiła mu to wyjaśnić to chyba miała jakieś doświadczenie, a młody adept poczuł jak w środku ściska go zazdrość o polowania. Wszystkie zmysły... To było trudne! Skąd miał wiedzieć na czym skupić się najpierw?
Ale tak. Faktycznie czasami widywał jakieś ślady, nigdy się jednak nie zastanawiał czyje są. Kwestię zapachu rozumiał, wiedział jak działa wiatr bo i potrafił się skradać. Chociaż paradoksalnie może nie był wybitny w zachowywaniu ciszy. Na wspomnienie o zostawianiu śladów na drzewie, spojrzał na swoją łapę i zacisnął ją parę razy. On też to robił, a to tylko potwierdzało teorię, że zjeść można wszystko.
-Kupa.
Zarechotał pod nosem. Naprawdę łowcy byli w stanie rozpoznać zwierzynę po takich szczegółach? Kiwnął głową w zamyśleniu. Trybiki w jego łbie intensywnie analizowały wszystko co mówiła smoczyca, a kiedy zaczęła rysować w ziemi, ten przekręcił łeb na bok. Trybiki jeszcze przez chwilę intensywnie pracowały, szukając odpowiedzi na pytanie, po czym wyraźnie było widać jak wyraz pyska samca zmienia się na wyraźny ERROR. Znowu te oczywiste pytania, na których wiecznie się wykładał.
-Jedzenie.
Kompletnie nie rozumiał po co miał rozpoznawać co śledzi skoro mógł to zjeść.
-Drapieżnik, ma pazury. Pójdzie po śladzie.

Obłudna Łuska

Aleja Zakochanych

: 14 lip 2025, 14:31
autor: Srogopióra
Adeptka była cierpliwa, przynajmniej na razie. Dała mu chwilę na zastawienie, głośno wzdychając, gdy ten ostatecznie stwierdził, że to „jedzenie”. Czy dla niego naprawdę wszystko kręci się jedynie dookoła żarcia?
— Na polowaniu potrzebna ci jest wiedza, co dokładnie śledzisz. W końcu może spotkać cię taka sytuacja, że szukać będziesz czegoś konkretnego i nie będziesz miał ochoty na przykład kierować się za śladem sarn, bo akurat masz ochotę na jakiegoś zająca. — dodała, po chwili znowu skupiając się na zadaniu Koszmarnego.
Skinęła delikatnie łbem, gdy ten poprawnie określił rodzaj zwierzęcia. Tak, był to drapieżnik.
Nie wszystkie zwierzęta z pazurami to drapieżniki, ale te ślady do takowego należą. — wytłumaczyła, po krótkiej chwili kontynuując ich mały eksperyment myślowy.
— A więc ruszyłeś dalej za śladami. Ładnie prowadziły cię na północ, ale niestety w pewnym momencie się urwały. Drapieżniki widocznie zaczęły iść po twardszym gruncie, na którym nie odbiły się odciski ich łap. Co w takiej sytuacji zrobisz, aby spróbować dalej za nimi iść? — zapytała, czekając na odpowiedź Koszmarnego.

Koszmarny Kolec

Aleja Zakochanych

: 14 lip 2025, 14:54
autor: Oblicze Parszywe
Jeszcze większe skonfundowanie znaczyło się na pysku samca. No nie rozumiał! Po co miał szukać czegoś konkretnego? Nie był wybredny w jedzeniu, więc nie brał w ogóle takiej opcji pod uwagę. Westchnął ciężko na wyjaśnienie, które dała mu Obłudna. Kompletnie się z tym nie zgadzał.
-Jak trafi na sarny, a chce zająca to najpierw złapie sarny, a zająca później.
Co w tym było trudnego? Po prostu będzie miał dwie zdobycze zamiast jednej. To chyba nawet lepiej niż sam zając? Prawda? Przynajmniej z jego obliczeń tak wynikało. Czyżby nie potrafił liczyć? A może to inne smoki były głupie, szukając czegoś konkretnego? W sumie... ptaki też miały pazury, a nie wszystkie były drapieżnikami. Musiał przyznać punkt dla Keizen. Zając chyba... też... miał? Właściwie czy on widział kiedyś zająca?
Zmarszczył łuki brwiowe i podrapał się pazurem po czole. Nie ważne. Przynajmniej trafił, z faktem szukania drapieżnika, a ona nie wnikała jakiego dokładniej. Skoro łaziły po ziemi to domyślał się też, że nie musiał rozglądać się wyżej. Nosz..! Na mysie bobki! Na ostatniej nauce też wykoleił się na urwanym tropie! Oh jakie to było frustrujące!
-Rozejrzy. Może coś zostawiły.
Rzecz jasna miał na myśli jakąś sierść czy czym tam było to pokryte.
-Ślady pazurów nie? Może posłuchać albo wąchać.
Skoro nie widział śladu to może znowu ma polegać na nosie? Albo uszach?

Obłudna Łuska

Aleja Zakochanych

: 14 lip 2025, 15:07
autor: Srogopióra
Obłudna znów westchnąła, przecierając swoje oczy łapą. Czy naprawdę było mu aż tak trudno zrozumieć? Chyba będzie trzeba spróbować wytłumaczyć mu to w trochę inny sposób.
— Dobrze. Powiedzmy, że idziesz za jakimś śladem. Nie sądzisz, iż lepiej byłoby wiedzieć, czy śledzisz może jakiegoś ptaka, czy sporą sarnę? Sarna nie odleci, więc jej trop nigdy nie może się urwać. Obie te ofiary zostawiają po sobie bardzo różne ślady. Wiedza, za czym podążasz, może pomóc w dalszym poszukiwaniu śladów, za którymi można by było ją wytropić. — spróbowała jak najlepiej rozjaśnić tę sprawę Koszmarnemu. Mimo wszystko ta wiedza była wyjątkowo przydatna w polowaniu, jak i w prawdziwym życiu. Gdyby o tym wiedział, nie wpadłby prosto na nią z myślą, iż jest czymś do jedzenia.
Po krótkiej chwili przerwy Keizen znów skupiła się na dalszym „polowaniu” Koszmarnego. Jakby rozleniwiona podrapała się szponem za piórami, aby następnie kontynuować.
— Kiedy jeden zmysł nie wystarcza, trzeba skupić się na drugim. — stwierdziła krótko, aby następnie podać kolejny opis sytuacji Koszmarnego.
— Nie widziałeś nic, a do twoich uszu nie docierał żaden nadzwyczajny dźwięk. Twój nos jednak wyczuł pewną charakterystyczną woń, którą pozostawiły po sobie tropione zwierzęta. Powiedzmy, że ruszyłeś za zapachem, ale niestety w pewnym momencie pogoda podczas twojego polowania gwałtownie się zmieniła. Deszcz zaczął uderzać w ziemię, rozmywając ślady i pozbywając się zapachu twojej ofiary. Wiesz jednak, iż te muszą być już bardzo blisko, a więc i szansa na ich odnalezienie nie jest jeszcze zupełnie znikoma. Co w takiej sytuacji byś zrobił? — zapytała, znowu dając mu chwilę na przemyślenie takiej sytuacji.

Koszmarny Kolec

Aleja Zakochanych

: 14 lip 2025, 15:35
autor: Oblicze Parszywe
Ten argument przemawiał do niego nieco lepiej, chociaż jak pokazywała aktualna nauka, nawet stworzenia chodzące po ziemi czasem urywały trop. Sarnę mógł porwać też inny drapieżnik, smok, ktokolwiek. A może to nigdy nie była sarna tylko coś latającego z kopytami? Z resztą... Co za głupie porównanie! Przecież logiczne było, że ptaki odlatują i zostawiają kompletnie inne ślady. Przewrócił jednak oczami i przytaknął. Niech jej już będzie. Może kiedyś mu się to do czegoś przyda. Jakimś cudem.
Czy by na nią nie wpadł gdyby wiedział, że jest smokiem? To było dobre pytanie, ale nie było na nie jasnej odpowiedzi.
-Głupi deszcz.
Wymamrotał pod nosem. Całe polowanie mu popsuł! Chociaż może nie? Skoro hipotetycznie dalej śledził. Nie lubił moknąć, więc gdyby spotkało go coś takiego na prawdziwym polowaniu, najpewniej przeczekałby na drzewie. Albo najpierw ubił zwierzynę i dopiero przeczekał. Keizen jednak nie musiała o tym wiedzieć. Niech nadal myśli, że był super.
Bardzo blisko, bardzo blisko, bardzo blisko. Skoro były blisko to...
-Patrzył i słuchał.
Stwierdził. Chyba zaczynał to łapać. Nie musiał skupiać się na każdym zmyśle jednocześnie. Mógł stopniowo analizować i wykluczać każdy po kolei.
-Skoro pada, pewnie chowają.

Obłudna Łuska

Aleja Zakochanych

: 14 lip 2025, 15:48
autor: Srogopióra
Nauczycielka skinęła łbem, widocznie zadowolona z jego odpowiedzi.
— Bardzo dobrze. Skupiłeś się więc na słuchaniu i obserwacji okolicy, kiedy węch nie był już wystarczająco dobrym źródłem informacji. Brawo. Zauważyłeś więc grupkę wilków, które nieprzyjemnie piszczały same do siebie, jakby niezadowolone z moknącego im futra. Dalsza część tego polowania jest raczej dla ciebie oczywista. — wytłumaczyła, w końcu wstając i leniwie się przeciągając.
— Tyle teorii wystarczy. Teraz praktyka. — stwierdziła, wyprostowując jedno ze swoich skrzydeł, którym wskazała Letharionowi pewne samotne drzewo.
— Teraz ty będziesz śledził mnie. Odwróć się w stronę tego drzewa i nie patrz. Policz do trzydziestu i zacznij swoje śledzenie. — dodała krótko, niemalże popychając go skrzydłem w stronę jego miejsca startowego.
Nie czekała nawet na jego reakcje. Gdy tylko nie patrzył, Keizen momentalnie przeszła do udawania jakiejś głupiej zwierzyny. Pierwsze co zrobiła, to oddaliła się o kilkanaście kroków od Koszmarnego, specjalnie wgniatając swoje łapy jak najgłębiej w ziemię, aby pozostawiły po sobie charakterystyczne ślady. Przeszła obok jednego z drzew, na którym postanowiła delikatnie naostrzyć swoje szpony, niczym przerośnięty kot. Starała się na samym początku pozostawić po sobie jak najwięcej śladów, dopiero z czasem zmniejszając ich ilość. W ten sposób jej uczeń powinien odpowiednio się rozkręcić. Po tym ruszyła dalej, tym razem zamiatając swoim ogonem pozostawione przez siebie ślady łap. Zamiast tego, Obłudna postanowiła pozostawić po sobie coś, co powinno momentalnie skupić nos Koszmarnego. Delikatnie ugryzła się w łapę, rozsmarowywując swoją krew po podłożu. Była ona wyjątkowo słabo widoczna, ale jej zapach był wyjątkowo silny. Ostatnie co zrobiła, to schowanie się za jednym ze sporych głazów, przy którym specjalnie starała się nie pozostawić żadnych śladów swojej obecności. Zamiast tego planowała wystawić końcówkę swojego ogona poza swoją kryjówkę, aby ta delikatnym ruszaniem się w prawo i lewo przykuła uwagę Lethariona.

Koszmarny Kolec

Aleja Zakochanych

: 14 lip 2025, 16:45
autor: Oblicze Parszywe
Ha! Więc jednak był chodzącym geniuszem. Dumnie wypiął pierś i uniósł górną wargę w zadowolonym uśmieszku. I już myślał, że to koniec nauki, po czym Keizen ogłosiła faktycznie koniec, z tym, że tylko teorii. Ale skoro w teorii był tak dobry to pewnie praktyka też mu świetnie pójdzie. Skinął łbem, a kiedy popchnęła go skrzydłem, podszedł do drzewa i odwrócił się do niej zadem. Zaczął liczyć.
Jeden, dwa, trzy...
Żuk.
Pięć, osiem, dwanaście...
Błyszczący żuk spacerował pod jego łapami i wybijał z rytmu liczenia. Zbliżył do niego łeb i połknął. Zaraz zaraz, na czym skończył?
Jeden, dwa, trzy...
Pewnie liczył dłużej niż miał, ale było to tylko plusem dla Obłudnej. Miała więcej czasu na schowanie się, a on zdążył się rozproszyć i zjeść jeszcze dwie mrówki zanim przypomniał sobie, że odliczał. Potrząsnął łbem i odwrócił się w stronę gdzie chwilę temu stała Keizen i odkrył, że już jej tam nie ma. Ah! Tak, miał ją znaleźć. No tak.
Podrapał się po nosie i wrócił na miejsce gdzie niedawno siedziała. Przez chwilę wyglądał na zagubionego, więc instynktownie zawęszył, w międzyczasie przechodząc się po okolicy. Musiała coś zostawić, a skoro nos go zawiódł, nic nie słyszał, to postanowił rozejrzeć się nieco dokładniej i...
Ale musiała być ciężka skoro zostawiła tak wyraźne ślady łap!
Zarechotał i ruszył jej śladem, nie dosłownie bo szedł obok, nie chcąc zatrzeć znaleziska swoimi śladami. W razie problemów da mu to możliwość powrotu. Trop prowadził do jednego z drzew, na którym zauważył ślady po pazurach. Ah jak sam by chciał sobie podrapać po pniu... Więc faktycznie tędy szła. Kiwnął łbem i kolejny raz się rozejrzał, ruszając do przodu dalszymi śladami łap. Z czasem były mniej wyraźne, zupełnie jakby samica schudła. Było ich też zdecydowanie mniej, co niezbyt mu się podobało. Gdzieniegdzie odnajdował jeszcze ślad łapy, po czym ślad mu zniknął. No przecież się nie rozpłynęła! Za wielka na to była.
Skoro oczy go zawiodły, zatrzymał się i zaczął nasłuchiwać. Cisza. Jakiś ptak zaćwierkał w okolicy, ale to nie jego szukał.
Syknął pod nosem i... Właśnie! Wciągnął głęboko powietrze, starając się sprawdzić co do niego dotrze. Ptak, mysz, nie, to nie to. Węszył, odrzucając w umyśle to co nie było mu potrzebne, a kiedy poczuł zapach sprawiający, że jego ślinianki pobudziły się do pracy. Oblizał pysk i niczym prowadzony magiczną nicią, ruszył w stronę tego apetycznego zapachu. Jego łeb zniżył się w pewnym momencie do podłoża i przejechał po nim jęzorem. Oh cóż za smak! Jego wargi zadrgały, a w gardzieli rozbrzmiał warkot. Krew niczym subtelny dotyk, musnęła jego pierwotną część umysłu.
Zawęszył kolejny raz, jednocześnie szukając wzrokiem czegoś konkretnego. Musiała być blisko. Czuł ją. Wypełniała całą jego zaślinioną mordę.
Cała magia polowania prysnęła niczym bańka mydlana kiedy zauważył ruch, a potem dotarło do niego, że to Kei.
Zrobiła to celowo czy przypadkiem?
Zniżył pozycję i powoli, bezszelestnie ruszył do głazu, za którym się chowała. Jednak zamiast złapać ją za ogon, okrążył skałę i wyskoczył jej przed samym pyskiem.
-Bu!

Obłudna Łuska

Aleja Zakochanych

: 14 lip 2025, 17:02
autor: Srogopióra
Koszmarnemu udało się chociaż troche przestraszyć Keizen, przynajmniej w taki sposób wyglądała jej reakcja, która składała się głównie z gwałtownego uniesienia jej przerośniętych piór na szyi. Obłudna jednak nie siedziałą cicho przez zbyt długo, gdyż zwyczajnie wybuchła śmiechem, widocznie rozbawiona.
— Hah! Bardzo dobra robota, gdybym była zwierzyną, umarłabym tak jak siedziałam. — stwierdzila radośnie, widocznei dumna z samej siebie, że udało jej się tak dobrze wyszkolić Lethariona.
W końcu jej radość stopniowo osłabła, a Obłudna wróciła do swojego obojętnego, mało przyjemnego ja.
— Śladów i zapachów jest wiele. Wszystkie odkryjesz dopiero na polowaniu metodą prób i błędów. Większość z nich już zapewne bardzo dobrze znasz. W końcu na pewno jadłes sarnine czy dziciznę. Teraz wystarczy te zapachy przyrównywać sobie do tych, które spotykasz w trakcie polowania. — dodała, nie chcąc już dłużej przedłużać. Adept dowiedział się już chyba wystarczająco dużo, aby swoją wiedzę wyostrzyć w trakcie prawdziwego polowania.
— Naukę uznaję za zakończoną. Nie mam nic więcej do dodania. — stwierdziła dumnie, jakby naprawdę była jakimś wspaniałym nauczycielem.

Koszmarny Kolec

// Raport śledzenie I

Aleja Zakochanych

: 20 lip 2025, 4:32
autor: Łaknący Przyjemności
  Ten dzien byl tragiczny... Gorzej być nie mogło. Trójka młodych dawała mi w kość, a do tego sam wuj robił burde na ceremonii. Może jeszcze sam Tarram postanowi przywlec swoje mroczne dupsko i uraczyć nas swoją obecnością? No nic... Wreszcie chwila spokoju. Srebrna twarz wyłowiła się wśród Gwiazd. Jej piękne całe lico, kojąco działało na moje zszargane nerwy. Choć czy dobór miejca był odpowiedni? Stare rany i uczucia nadal mogły być gdzieś żywe pod skórą. Te ulotne chwile słodkie i krótkie. Warte zapamiętania lekcje... Westchnęłem cicho i spojrzałem na gwiezdzisty nieboskłon. Był on piękny, inspirujący...

  • ━━━━━━━━━━
    :: Przyjemność Doznań ::

Aleja Zakochanych

: 20 lip 2025, 21:33
autor: Przyjemność Doznań
Noc była łagodna, choć w jej ciszy kryło się coś elektrycznego, coś, co mogło należeć tylko do opowieści. Albo… do niej.
Najpierw przyszedł cień, nienaturalnie płynny, niegroźny, ale niezaprzeczalny. Jakby sama poświata księżyca oderwała się od sklepienia i zaczęła zniżać ku ziemi. Potem – ledwo słyszalny szelest skrzydeł przecinających chłodne powietrze. Z wysoka, nieśpiesznie, jakby miała przed sobą wieczność i nie musiała się spieszyć – leciała Oiran. Jej sylwetka sunęła przez niebo jak cichy poemat. Blask księżyca odbijał się od jej łusek i biżuterii, czyniąc ją niemal eteryczną – istotą z marzenia, zrodzoną z nocnego światła. Skrzydła miała rozłożone szeroko, a w locie układały się jak wachlarze, raz po raz łapiąc światło i rzucając srebrzyste refleksy na ziemię poniżej.
Zniżyła się bezgłośnie, w końcu dotykając trawiastej ziemi miękko, niemal nieporuszając źdźbeł. skrzydła złożyła jednym, płynnym ruchem. Złote oczy powiodły po otoczeniu, ale szybko spoczęły na nim – na barwnym samcu, którego aura była jak pulsujący kolor pośród szarości. Intrygujący. Nowy. Zaskakujący. Ulotny. A może po prostu...wart zachodu. Zbliżyła się do niego miękkim krokiem, a jej ruchy podkreślało delikatne brzęczenie dzwoneczków zawieszonych na rogach.
A więc to ty sprawiłeś, że niebo wypuściło mnie ze swojego uścisku? – rzuciła z uśmiechem, miękkim jak skrzydło, którym wcześniej muskała powietrze.
Podeszła krok bliżej. Nieśpiesznie. Z pewnością siebie istoty, która wiedziała, że każda sekunda jej obecności to dar – i nie wahała się tym darem częstować.
Nie wiem jeszcze, czy jesteś wart mojego czasu… – dodała, przysuwając pysk odrobinę bliżej, unosząc spojrzenie na rosłego samca. – ...ale masz moją ciekawość, barwny nieznajomy. A to początek bardzo niebezpiecznej gry. – Coś niebezpiecznego błysnęło w jej złotych oczach, a wargi smagnięte czerwienią delikatnie wygięły się w uśmiechu.

Łaknący Przyjemności

Aleja Zakochanych

: 22 lip 2025, 3:13
autor: Łaknący Przyjemności
  Widziałem jak z nieba zlatuje cień, w promieniach Luny rozświetlany w bieli. Nie spuszczałem z niej swego wzroku, oczu niebieskich jak poranne niebo z przebłyskami Heliosu. Nie ruszyłem się, siedziałem jak zaklęty wpatrzy w nią z lekkim uśmiechem. Tava, żywy wianek, która przysłoniła z zazdrości(?) mi jedno z oczu. Musiał minąć oddech, dwa, nim złotą, lewą łapą poprawiłem jej drobne kwieciste kłącze. Widziałem tę istotę w bieli zaklętą. Z daleka kuszącą i niebezpieczną do granic możliwości. Każdy krok gracji przypominający drapieżnego kota polujący na ofiarę. Powolny, skuteczny i hipnotyzujący. Dźwięczny głos rozbrzmiał po nienaturalnie cichej okolicy. Cichy trel, niczym wiatr subtelny rozumiał po tej tajemniczej okolicy, a uśmiech lekki zakwitł na pierzastym pyszczku.
Och... To zaszczyt być dla Istoty piękniejszej od Pani Nocy, światełkiem... Impulsem, by zejść śród nas, zwykłych śmiertelnych – mój głos był delikatnie wibrujący, lekko śpiewny i tajemniczy. W spokoju cieszyłem się darem jej obecności. Z każdym krokiem, dźwiękiem jej dzwoneczków. Opływałem w tym lekkim zaszczycie, jakim była obecność białej samicy z mgieł. Mogłem podziwiać ciało ukryte w półmroku gwieździstej nocy.
  Na kolejne słowa tylko lekko się roześmiałem, a uśmiech pełny kuszącej kokieterii rozkwitł.
Przeczuwam, że wart czasu twego jestem. – widziałem ten niebezpieczny błysk w oczach. Ja zaś czułem znów pokusę, głód tej niebezpiecznej gry. Lazuryt oczu jedynie odbijał światło Luny – Niebezpieczna jest chwila, gdy Boskie Piękno oplata, Czyż w istocie swej nie wabi, nie kusi do pożądania i głodu? Bogini, co skrywa twarz... – z lekkim nutką tajemnicy w głosie, spojrzałem w złoto – Twój głos kusi mocniej niż wszelakie ostrzeżenia. Gdy w bieli twej i złocie oczu odnajdę swój kres. Panią Losu, ta co z zeszła z Tego Nieba, kradnąc blask Tych Gwiazd – cicho zaśpiewałem jak balladę, nie ujmując tajemnicy ze swego barwnego głosu.

  • ━━━━━━━━━━━
    :: Przyjemność Doznań ::

Aleja Zakochanych

: 02 sie 2025, 14:42
autor: Przyjemność Doznań
Przyglądała mu się z niekrytym zainteresowaniem, lecz ani przez chwilę nie straciła swojej zwyczajowej elegancji. Jej pysk uniósł się odrobinę wyżej, jakby delektowała się tą niespodziewaną adoracją równie świadomie, co kielichem rzadkiego wina.
Złote ślepia zalśniły, gdy uśmiech – miękki, ledwo zarysowany, aczkolwiek zuchwały – zatańczył na jej pysku.
Zaiste, ktoś tu zna wartość słów – odparła, głosem aksamitnym i przewrotnym. – A że używa ich tak...smakowicie, nie mogę przejść obojętnie.
Zrobiła powolny krok w jego stronę, a dzwoneczki przy jej porożu wydały ledwie słyszalny, kojący dźwięk. Każdy jej ruch był odpowiedzią na mowę ciała samca. Subtelny flirt utkany z gestów i cienia. Zatrzymała się na tyle blisko, by ich spojrzenia mogły złączyć się bez przeszkód. Jej ogon zakreślił elegancki łuk w powietrzu, po czym leniwie opadł na bok.
Kim jesteś, który śmie tak do mnie przemawiać, nie tracąc tchu…ani głowy? – zapytała miękko, z błyskiem rozbawienia w oku. Oiran już wiedziała, że będzie chciała z nim rozmawiać dłużej. Zbyt pięknie mówił. Zbyt pięknie…patrzył.

Łaknący Przyjemności

Aleja Zakochanych

: 10 sie 2025, 4:51
autor: Łaknący Przyjemności
  Wsłuchiwałem się w jej kroki, słowa i gesty. Czułem się jak na tacy drapieżnika. Wpatrywałem się jej piękne oczy. Kusiły nie tylko spojrzeniem, uśmiechem, lecz i całą swą personą. Toteż i ja uśmieszkiem się odwdzięczyłem, choć pełnym tajemnic, niczym obejmujący wszetecznie wzrok greckiej Selene.
Zaiste Pani o Pięknie Boskim... – przerwałem, patrząc na każdy drobny ruch jej białego ciała – Pusta fraza i gest nie byłyby godne Twego jestestwa, istnienia przed twymi oczyma. – zaćwierkałem cicho, subtelnie niczym poranny ptaszek. Odpowiadając na ten subtelny, kuszący krok. Grę świateł i cieni.
  Uradowałem się, gdy owa Bogini stanęła w pełnej krasie przed moimi oczyma. Lekko się zdziwiłem na te pytanie.
Moja dusza to ledwie dym, smoczy cień, w którym tlą się iskry talentów. Jestem rzemieślnikiem, artystą i bardem, lecz stoję w obliczu Boskiego Piękna, które oplata mnie niczym płomień. Czyż nie kusi do pożądania, głodu... Do Łaknienia, które płoną w trzewiach. – spokojny głos, jak szelest liści rozbrzmiał, wraz z uśmiechem prawdziwym, szczerym. Podszyty moim głodem i łaknieniem, tak wiecznie płonącym. Lekko wyciągnąłem pysk w jej stronę. Patrzyłem pełny zachwytu, przyjemności, starając się ukryć pożądanie Piękna. Tonąłem w złocie, już mnie miała w łapie – A kim jest Bogini, o spojrzeniu piękniejszym niż gwiazdy? – naprawdę coraz mocniej chciałem poznać sekret, jaki się krył się za pośród muślinu jej powabnej, nieopisanej gracji. Za tą tak rozpalającą tajemnicą spojrzenia pełnego złota.

  • ━━━━━━━━━━
    :: Przyjemność Doznań ::

Aleja Zakochanych

: 17 sie 2025, 17:40
autor: Przyjemność Doznań
Nie cofnęła się przed ogniem, który wyraźnie roznieciły jej kroki i spojrzenia. Wręcz przeciwnie – pozwoliła mu płonąć, jakby sama go podsycała. Cicho się roześmiała, a zawtórował jej dźwięk dzwoneczków przy rogach, który wplótł się między słowa Łaknienia niczym odpowiedź, niby lekka, a jednak świadoma własnej siły.
A więc Łaknienie… – powtórzyła, jakby smakowała jego imię na języku, przeciągając sylaby, aby mogły wybrzmieć długo, miękko, z domieszką figlarności. – Płomienne, gorące, bezgraniczne. Imię, które zdradza wszystko, a jednocześnie obiecuje jeszcze więcej. – Przechyliła głowę, a jej złote oczy błysnęły w ciemności jak dwa żarzące się klejnoty. – Jeśli więc ty jesteś Łaknieniem… – zawiesiła głos, krok po kroku zbliżając się do niego tak, że odległość między nimi zaczynała parzyć mocniej niż sam ogień. – …to mnie możesz zwać Przyjemnością. – Na moment pozwoliła, by cisza zawisła między nimi, cięższa niż jakiekolwiek słowa. Potem dodała szeptem, który mimo delikatności miał w sobie wyraźny ciężar:
Bo czymże jest Łaknienie, jeśli nie pragnieniem Przyjemności? – Jej ogon przeciągnął się po piasku, kreśląc delikatną linię niczym podpis pod wypowiedzianym zdaniem. Wciąż patrzyła na niego, prowokująco, jakby chciała sprawdzić, czy ogień jego głodu zdoła wytrzymać ten subtelny, ale bezlitosny dotyk jej obecności, tak bliskiej, a jednak tak dalekiej od tego, czego pragnął...

Łaknący Przyjemności

Aleja Zakochanych

: 25 sie 2025, 4:27
autor: Łaknący Przyjemności
  Lustrowałem jej każdy gest, jej kroki, jej spojrzenie. Nie jak drapieżnik, nie jak wyznawca, lecz jak mędrzec, który odkrył wreszcie artefakt, o którym opowiadały legendy. Kiedy zapytała, czymże jest Łaknienie, uśmiechnąłem się szeroko. Szczerze w swej bardziej kokieterii. Odpowiedź dawno wybrzmiała swym tonem prawdziwym. Banalnie i brutalnie prostym w swej zawiłej melodii. Kryjąc prawdziwe znaczenie pomiędzy nutami tego dźwięku
Zaiste, Najjaśniejsza z Dam. Jeśli Przyjemność jest boskim nektarem, to jam jest kielichem, który pragnie być nim napełniony aż po brzegi. – odparłem, a w moim głosie pobrzmiewała nuta dekadenckiego zadowolenia. – Oddałem jej nie tylko to, co cielesne, lecz i to, co ulotne, duszę, serce, echo myśli.
  Zbliżyłem się ku niej. Nieśpiesznie, z namaszczeniem, jak pielgrzym ku świętości, której blask oślepia, lecz nie odstrasza. Każdy mój gest był wyrazem czci, a spojrzenie kuszącą obietnicą, która drży na granicy pokusy i czystości.
Jeśli istotnie jestem tym, który Łaknie Przyjemności, to czy zechcesz, Przyjemności, być dla mnie zakazanym owocem z ogrodu doznań? Owocem, którego smak nie gaśnie, lecz budzi wieczne pragnienie? – kolejny krok, powolny z uśmiechem z lekka pożądliwym. Tańczyłem z powolna, z jej tempem i taktem. By być na wyciągnięcie łapy i pyska. Wpadłem w pułapkę jej oczu, jej słów, które spijam jak ogień. – Pragnę nie tylko Ciebie. Pożądam tego, czym jesteś. Łaknę zanurzyć się w Twej Przyjemności jak w oceanie, który nie zna brzegów; Chcę być tym, który nie tylko skosztuje jedynie gorąca spienionych fal, lecz który zostaje przemieniony przez doznanie porywających nurtów jego głębin. A gdy już pozwolisz mi dotknąć jestestwa Twojej istoty, obiecuję, że nie będzie to akt posiadania, lecz celebracji. Bo Pycha, ach, Pycha jest mym grzechem i chcę, by świat ujrzał, że tylko ja miałem odwagę, by wznieść toast za Przyjemność, która nie zna granic... – mój głos był kuszący, wibrujący, pochłonięty przez rozpalony przez Boginię głód i pożądanie. W tej ciszy oddechów naszych. Niepewnie, lecz z gracją uniosłem łapę ku niej. Chcąc lekko uchwycić piękno smoka przede mną. Złamać niemy czar. Dotknąć świętości, otrzeć delikatnie po jej podbródku, zagłębiając się spojrzeniem w jej oczy.

  • ━━━━━━━━━━
    :: Przyjemność Doznań ::

Aleja Zakochanych

: 14 wrz 2025, 10:50
autor: Przyjemność Doznań
Pozwoliła jego łapie opaść na swój pysk, nie cofając się ani o włos. Przeciwnie – lekko przechyliła głowę, tak by jego dotyk nie był przypadkiem, a świadomym przywilejem. Złote oczy zabłysły figlarnym ogniem, a kącik pyska uniósł się w prowokującym uśmiechu.
Kielich, który chce być napełniony... – wyszeptała, a dźwięk jej głosu brzmiał jak pieszczota muskająca ucho. – Ale czy wytrzymasz, jeśli Przyjemność zacznie przelewać się ponad brzegi?
Jej ogon powiódł leniwie po jego łapie, jakby chciała sprawdzić, jak mocno potrafi znieść napięcie, które rosło między nimi. Czuła jego oddech na swoich wargach, a jej dzwoneczki przy rogach zaszumiały cicho, niemal hipnotycznie.
Powiedz mi, Łaknienie... – jej pysk przysunął się tak blisko, że dzielił ich ledwie szept. – Gdy dotykasz tego, co najdroższe...potrafisz się zatrzymać? Czy zawsze musisz posmakować do końca? – Jej ton brzmiał jak gra – obietnica i prowokacja jednocześnie, pozostawiając go w rozdarciu między pragnieniem natychmiastowego zaspokojenia a rozkoszą powolnego odkrywania.

Łaknący Przyjemności

Aleja Zakochanych

: 14 wrz 2025, 17:01
autor: Łaknący Przyjemności
  Słodycz oddechu, jaki delikatnie kusił moje nozdrza. Złoto, które przyciągało mocniej od porannego słońca. Cieszyłem się z każdego uderzenia serca, każdej delikatnej chwili pełnej przyjemności. Kokieteryjny uśmiech nie schodził mi z pyszczka. Mimo chęci i głodu, by skosztować słodki, zakazany owoc Doznań pełny. Niczym kapłan czekałem na cud, słuchając podszeptów węża zgubienia w prawdzie objawionej.
Och... Pani Piękna. Jam zawsze Łaknę i pragnę więcej niż ma łapa jest w stanie utrzymać. Cóż bym był za naczyniem, jeśli nie utrzymałby nektaru boskiego? Nadal będę sługą Przyjemności pełny zachłannej Pychy... – czułem jak zbliża się. Testuje moje ziemnie granice, możliwości. Kusi swoją słodyczą. Bym niczym drapieżnik, oprawca rzucił się na księżniczkę, bezczeszcząc ją. Zatracając się w lubierznych doznaniach fizycznego swiata. Każde jej słowo, jak podszept najśmielszych snów. Zachęcał... Nadwyrężał me wolę i tak ledwo utrzymywaną na wodzy.
Czy kapłan powinien przerywać swoje modły w połowie do swej Bogini? Łaknę Przyjemności poznać w pełni. Zanurzyć się w niej. Oddać duszę, serce dla Doznań. Lecz czym jest Przyjemność z Doznań gdyby było tylko pierwotnym aktem? – głos wibrował w niskich partiach. Kusił swoim po mrukliwym, lubym dla ucha tonem. Jak wąż kuszący Ewę by skosztowała tego grzechu. Moja puchata łapa lekko gładziła jej lico. Mój ogon swoją pierzastą kitą, lekko i nieśmiałe gładził jej. Drażnił i pragnął jej atencji – Czyś nie liczą się słowa, gesty delikatne. Czymś nie po to nam to dałoby w całości próbować. Poznać wszystkie akordy tego świata, twego głosu w pogrążonego w arkanach rozkoszy? – obietnica już padła. Zaprzysiężenie rycerza przed swą Królowa. By oddać wiecej niż się ma. Kusząc prawdą za jaką się ukrywały. Delikatnie zbliżyłem swój pysk do jej. Chcąc posmakować, kusić obecnością mniejszą od łuski, lecz ten pierwszy ruch należał do Bogini. Pani, która wyrwała to serce połamane w ofierze na swym ołtarzu...

  • ━━━━━━━━━━━
    :: Przyjemność Doznań ::