Strona 28 z 38
: 20 sty 2021, 23:59
autor: Diamentowe Serce
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Z wolna obróciła głowę w jego stronę słysząc jego słowa.
– Tak, wiem – przytaknęła lekko kiwając głową. Wiedziała, że niestety sojusz to tylko sojusz. Smoki dalej nie miały wstępu na tereny sojuszniczego stada. To trochę komplikowało im życie, ale gdy sama pomyślała, że smoki Plagi mogłyby chodzić po jej ziemiach, to uruchamiał się w niej jakiś wewnętrzny bunt.
– Żałuję, że nie jesteśmy w jednym stadzie. Moglibyśmy się częściej spotykać – powiedziała patrząc na niego jak się kładzie. Jego miękka sierść lśniła w świetle ogniska niczym dobrze wypolerowana łuska. Drgnęła minimalnie i odwróciła łeb do tyłu, żeby spojrzeć na jego ogon, który wkradał się pod jej ogon i zaczął ostrożnie oplatać go na jego nasadzie. Minimalnie się spięła, bo jej miękka łuska dostarczała jej znacznie więcej bodźców niż kiedykolwiek była w stanie doświadczyć przez dotyk na futrze, ale żeby nie dostrzegł jej poruszenia, pomemlała językiem i odgięła szyję w kierunku głowy Shirona. Wzrokiem wyszukała fioletowo-beżowe piórko, które sama przywiązała mu do włosów tworzących długą grzywę. Wciąż tam było i ozdabiało i tak piękną urodę samczyka.
Mora bez słowa pochyliła głowę niżej i przysunęła się bliżej niego. Zapadła cisza. Ciepło jakim emanował Shiron i ogień, były tak regenerujące, że miała ochotę go stąd nie wypuścić. Choć z ogniem postępowała ostrożniej niż z plagijskim samcem, bo młoda łowczyni położyła głowę obok jego i musnęła rozdwojoną końcówką jego krótką sierść pomiędzy nozdrzami gdzieś na czubku pyska.
: 21 sty 2021, 12:55
autor: Spaczone Źródło
Shiron przymknął leniwie ślepia. To ona tym razem zaszczyciła go odrobiną pieszczot. Co prawda już nie mógł spleść ogona z jej, bo miał po prostu za krótki ogonek, ale mógł nadal cieszyć się jej bliskością. To ona była teraz ta większa.
– Niestety nie miałem jak wybrać stada. – Uśmiechnął się słabo do niej. Co mógł zrobić? Wychował się w Pladze i najpewniej w niej umrze. No, ewentualnie z jej łapy, ale co to za różnica. – Gdybyśmy mieli wspólną granicę, to też byłoby nam łatwiej. Nie ryzykowalibyśmy rozmów w lesie. Chociaż...wiesz, możemy poszukać jakiejś groty, jeśli....jeśli o to Ci chodzi. – Powoli otworzył ślepia, gdy poczuł jej język na pyszczku. Ciekawe, że zawsze koncentrowali się na pyszczku. Samiec łagodnie wysunął własny język próbując odwzajemnić smocze pocałunki. Musnął parę razy zadziornie jej język swoim, chociaż prędko go krył. Nie wiedział, czy tak wolno, czy nie, ale może ją zachęci. – Nauczyłabyś mnie kiedyś skradania? Moja nauczycielka gdzieś zniknęła i chciałem po prostu dokończyć szkolenie. Znam podstawy, ale wiesz, zależy mi na poszerzeniu. Nie musi być dziś, możemy kiedy indziej, jeśli nie chcesz... – Zapytał grzecznie w małej przerwie. Jego ślepia znów ją śledziły, a język zaraz musnął jej nosek. Znów czuł charakterystyczne ciepło w środku, ale nic na to chyba nie poradzi. Z jednej strony było to strasznie peszące uczucie, a z drugiej chciał go więcej.
: 22 sty 2021, 19:05
autor: Diamentowe Serce
Parzyła na smoka z półprzymkniętych powiek dziwiąc się jego propozycji. Wspólna grota? Na wspólnych terenach? Zaczęła sobie zadawać pytanie, czy to nie oznaczałoby... Raczej w to wątpiła. Shiron nigdy by jej tego nie zaproponował. Był zbyt delikatny, aby próbowała z nim robić "dorosłe" rzeczy. Nauki, które wyciągnęła od Zorzy były tylko teorią, która ustawiła dorastającą samiczkę do pionu. Także teraz wolała milczeć i nie popsuć tego co zbudowali wzajemnym zaufaniem.
– Pod gołym niebem jest lepiej – odparła i znacząco spojrzała w górę. Dziś nie było widać gwiazd, ale wcale jej to nie przeszkadzało. Wiedziała, że tam są. – Całe życie sypiam na zewnątrz. Już do tego przywykłam.
Zamilkła, bo smok ponownie zbliżył pysk do jej pyszczka. Odruchowo wysunęła język, żeby odwzajemnić czułość i poczuła jak dotknęła jego jęzora. Naprędce schowała swój i z ciekawością się mu przyjrzała, kiedy zmieniał temat.
Prawdę powiedziawszy z chęcią zaczęłaby naukę już teraz, ale on znowu ją całował! Zachichotała unosząc łapę, żeby położyć ją na jego nosie i ledwo dosięgła jego brody. Jej biodro przysunęło się bliżej niego, ale nie mogła za blisko, bo pod skrzydłem samczyka leżała Mamuna, której nie chciała zgnieść.
– Pouczę. Nawet zaraz. Ale... jeszcze chwilę. Dopiero się rozgrzałam – wytłumaczyła spoglądając na niego błagalnie. Była teraz dużo mniej odporna na chłody, a Shiron był najprzyjemniejszym źródłem ciepełka.
: 22 sty 2021, 19:48
autor: Spaczone Źródło
Smoczyca przysunęła się do niego, ale mogła zauważyć, że mamuny już przy nim nie było. Zwierzę musiało podbiec do Sassan, bo kryło się już na jej grzbiecie. Samiec zaś spojrzał z uśmiechem na smoczycę. Z jednej strony kładła się przy nim, ocierała, a z drugiej była zaskoczona, że samiec próbował to odwzajemnić. Uciekł spojrzeniem i znowu położył łeb. Sam już nie wiedział co o tym myśleć.
– Możemy kiedy indziej poćwiczyć. Jak się czujesz? – Zagaił ją łagodnie, dość niepewnym głosem. Samiec przeniósł na nią spojrzenie i obrócił się na bok, tak, aby być do niej pyskiem. Podkulił łagodnie łapy, żeby nie gorszyć jej widokiem podbrzusza. Co prawda nie było jeszcze co oglądać, ale lepiej jej nie kusić.
: 22 sty 2021, 20:10
autor: Diamentowe Serce
Było jej miło i ciepło. Nie mając miękkiego futra jak kiedyś, zaczęła doceniać to co jej zostało, czyli Shironowe futerko. Lekko poruszyła ogonem, kiedy zaczął się przekręcać. W międzyczasie zastanawiała się nad planem nauki. Skradanie weszło jej tak w krew, że wszystko co robiła żeby się przyczaić do zwierzyny wychodziło jej już z automatu. Więc ustaliła, że będzie musiała najpierw zobaczyć co umie i być może dać mu dobre rady na przyszłość.
Zwróciła głowę w jego kierunku. Może trochę niegrzecznie to wyglądało, ale kiedy tak się położył, jej wzrok przesunął się od razu w dół, tam gdzie od razu się zakrył. Uśmiechnęła się pod nosem nie komentując tego.
– Zmieniłam zdanie. Ruszaj zad i pokaż jak się skradasz – powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu. Wręcz rozkazem. Sama obróciła tylną połowę ciała stając na nogi i podniosła się z ziemi. Ugięła przednie łapy i przeskoczyła nad jeszcze leżącym samcem, ciągnąc za sobą długie ciało niczym kometa swój nieodzowny warkocz. Zgrabnie lądując za jego grzbietem zgięła grzbiet i obróciła się przodem do niego. Jej końcówka ogona zadziornie połaskotała go po pod tylnymi łapami, którymi zakrywał swe intymne sfery.
– No, już już. Podnoś się i zakradnij się do tamtego kamienia – ponagliła go wskazując przednią łapką na leżący trzy długości ogona od nich samotny głaz sterczący ze śniegu, gdzieś pomiędzy drzewami.
– Muszę najpierw zobaczyć co umiesz. Wtedy będę wiedziała co należy dopracować – dodała.
: 22 sty 2021, 23:27
autor: Spaczone Źródło
Samiec spoglądał na smoczycę, która tak chętnie obejrzała go łakomym spojrzeniem. Samiec nie zareagował jednak, niech już jej będzie, prawda?
Samiec podniósł się leniwie, gdy pogoniła go do nauki. Och, nie lubił kiedy to jego uczono, ale nich jej będzie. Wywołał wilka z lasu i teraz musiał się wykazać.
– Podczas skradania przyjmuję pozycję. Wiesz, łeb i ogon na wysokości tułowia. Ugięte, lekkie łapy. Skrzydła przy ciele, aby nie przeszkadzały. To tylko pozycja, bo potem się już biorę za skradanie. Uważam na szeleszczące liście, patyki, czy krzaki. Chowam się za nimi i staram się jak najlepiej wtopić w tło. Pewnie coś mi umyka, hm? – Dopytał łagodnie smoczycy i podniósł się na nogi. Przyjął opisaną przez siebie pozycję, a ogon łagodnie poruszył się na boki. Delikatnie, bo wiedział, że nie ma przeszkadzać. Smok spojrzał na nią, a potem na kamień. To chyba był błąd. – Mora, wtedy się skradałem po pionowej skale do gniazda orłów. Karmię stado regularnie, a uważasz, że powinienem się skradać do kamienia? – Dopytał uważnie jej się przypatrując. Uważała go za aż takiego żółtodzioba, że pytała o takie rzeczy?
: 22 sty 2021, 23:58
autor: Diamentowe Serce
Każdy nauczyciel miał swoje metody. Niektórzy mieli większe wymagania, drudzy mniejsze. A Mora chciała najpierw poznać umiejętności plagijczyka nim zacznie się przed nim wymądrzać.
– Zapomniałeś o wietrze. Wiatr jest bardzo ważny. Jak się nie ustawisz pod wiatr, to możesz odpuścić pozycję i całą resztę, bo zwierzę cię wyczuje i ucieknie zanim zdążysz do niego podejść na sensowną odległość – powiedziała przyglądając mu się. – Ale to oczywiście wiesz – dodała, żeby nie pomyślał, że ma go za zupełnego nowicjusza.
Przyjrzała się jego pozycji bardzo wnikliwie.
– Nie jestem specjalistką, więc możesz mnie krytykować jeśli cię uraziłam swoimi metodami. Pamiętaj, że chcę pomóc – odpowiedziała mu trochę tracąc pewność siebie. Odchrząknęła i potrzepała głową chcąc przywrócić pewność siebie.
– Przejdziemy do zadań, ale najpierw chciałam zwrócić ci uwagę na parę aspektów. Jak na przykład oddech. Wiesz jak łatwo zapomnieć o kontrolowaniu oddechu, kiedy mocno skupiasz się na tym wszystkim? Gdzie stawiasz łapy? Jak trzymasz ogon, czy głowę? Jest to dla ciebie jak i dla mnie duży wysiłek psychiczny, a wtedy czasami mimowolnie zaczynamy ciężej oddychać. Nie zapominaj więc kontrolować oddechu. Proszę podejdź do tamtej skały. Zrób to raz, najlepiej jak umiesz i wtedy przejdziemy dalej – poprosiła patrząc na niego.
: 23 sty 2021, 19:54
autor: Spaczone Źródło
Samiec słuchał Mory. No tak, takie podstawowe błędy, a ten jak jakiś pisklak puszył się swoimi umiejętnościami przed chwilą. Samiec wysłuchiwał uważnie jej słów, ale miał coraz większe problemy z koncentracją. Jego umysł zalały myśli, a jego łapy zadrgały ciężko. Znowu nauka, całe życie się uczył i po co to wszystko? Karmić stado, które miało to wszystko w zadzie? Złapią mięso w pysk i odwrócą się do niego zadem. Części nawet nie widział na oczy, bo nawet nie wychodzili do niego. Był w stadzie, ale jedyny raz kiedy ich widział, to były ceremonie. Znów pomyślał o mamie, o dziadku, o tamtym smoku.
Łapy ugięły się pod moim łowcą, gdy położył się na brzuchu. Skrył pysk w łapach i zatrząsł się, gdy łzy napłynęły mu do ślepi. Zamarł na chwilę i przełknął ciężką gulę w gardle, która się uformowała w nim. Po dłuższej chwili się odezwał. – Przepraszam, Mora. Może kiedy indziej, albo kupię w kwarcach.
: 23 sty 2021, 23:19
autor: Diamentowe Serce
Mora liczyła, że jej słowa coś wniosą do ich nauki. Starała się mu pomóc i to tak, żeby nie było to dla niego niewygodne. Tak, żeby czerpał przyjemność z tego, że spędzają czas razem. Po tak długiej przerwie od siebie musieli w jakiś sposób spożytkować emocje, które skumulowały się po mocnych przeżyciach. Błękitne kryształki wężowej samiczki śledziły jego ruchy do czasu aż samczyk zatrzymał się i zaczął drżeć na całym ciele. Mora nie wiedziała co się dzieje. Wstała zaniepokojona.
Położył się. Przez ułamek sekundy zobaczyła jego minę. Zanim ujął pysk w dłonie i ukrył łzy.
Mora zawahała się i nie ruszyła. Totalnie oniemiała. Przełknęła ślinę patrząc na drugiego łowcę jakby zmienił kolor futra.
– Źró...? – zająknęła się i podeszła do niego niepewnie. Smok wyglądał jakby go ktoś porządnie zbił kijem. Smutny to widok. Bardzo niepokojący. Mora przystanęła przy nim, gdy się ogarnął i zaczął mówić do niej drżącym głosem.
Nie wiedziała co robić. Co w nim pękło? Jakiś żal? Szybko przeanalizowała swoje poprzednie słowa zamyślając się nad nimi w poszukiwaniu swojego błędu, ale nie znalazła go. Przysiadła, a potem uniosła przednią łapę zamierzając położyć ją na karku plagijczyka, lecz opadająca kończyna zamarła szpon nad jego grzywą. Zawahała się? Jakiś wyrzut sumienia ją powstrzymał. Głupia myśl, że go w jakiś sposób skrzywdziła. Do głowy by jej nie przyszło, że istniał problem dużo głębszy. Odleglejszy. Taki, którego w życiu nie była w stanie dojrzeć dopóki ich stada dzieliła ogromna wyrwa.
– Już dobrze. Już dobrze – powtórzyła kładąc łapę na ziemi. Nie na karku, jak wcześniej zamierzała. Starała się wymusić spokojny uśmiech, ale nie potrafiła, kiedy widziała przyjaciela w takim przygnębiającym stanie. – Nie musisz mnie przepraszać. Zrobiłam coś złego?
Jej przygarbiona chuda sylwetka gięła się nad podłamanym smokiem niczym wierzbowa łodyga. Patrzyła na niego zmartwiona. Jej wąsiki uniosły się i przylgnęły do policzków, kiedy pochyliła i wykręciła głowę osadzoną na giętkiej szyi, tak, żeby mogła popatrzeć w jego szkliste oczy.
: 23 sty 2021, 23:56
autor: Spaczone Źródło
Shiron łapał powietrze, próbując powstrzymać buzujące w nim emocje. Było mu po prostu bardzo przykro i nic nie mógł z tym zrobić. Samiec westchnął ciężko, gdy podniósł w końcu łeb. Otarł szybko pysk łapą i powoli oparł łeb o podłożę. Dmuchnął chłodem na zimną ziemię i spojrzał powoli na nią.
– Nie, Moro. Po prostu czasami mnie... – Głos mu się urwał, gdy zaczął kurczowo myśleć nad słowami. Przegryzł delikatnie własny język, a jego ślepia znów się przymknęły. – Nie czuję się za dobrze czasami i tyle. Przepraszam, to moja wina. – Jego głos drżał, a kiedy wymawiał ostatnie zdanie zacisnął łapę na ziemi biorąc ją w szpony. Zacisnął szczęki i odwrócił od niej łeb, aby nie musiała patrzeć na niego. Wbił wzrok w taflę jeziora. Nie myślał, że kiedyś to w nim pęknie. Od młodości wiedział do czego został powołany, a jednak nie mógł się dłużej oszukiwać. Łzy napłynęły powoli do jego ślepi, ale tym razem płynęły powoli. Jego oddech robił się coraz cięższy, ale i wolniejszy. Łapał go z trudem, próbując opanować ryk, jaki w nim się tłamsił. Zamglone ślepia znów ruszyły na jej poszukiwanie. Oblizał nerwowo pysk, patrząc na nią, tak po prostu, ciesząc oczy jej widokiem. Chciał coś powiedzieć, ale nie mógł się zmusić. Jego nozdrza się poruszyły, a ten znów złapał łapczywie powietrze. – Przepraszam.
: 24 sty 2021, 0:17
autor: Diamentowe Serce
Starała się go uspokoić, a jednocześnie samej zachować spokój, bo była zwyczajnie przerażona sytuacji w jakiej się znalazła. Wszystko przez stres. Obawiała się tej niemocy. Bezsilności, która pętała ciało i kneblowała pysk.
Zacisnęła zęby, kiedy urwał wypowiedź. Zobaczyła srebrzyste kryształki w kącikach jego oczu, które spadły na policzki i leniwie stoczyły się po krótkim włosiu dopóki nie spadły niżej, zatrzymane przez wargi z których znienacka wypadł jęzor zlizujący słonawy deszczyk.
Młoda samiczka wahała się jakiś czas jakby nie umiała znaleźć odpowiednich słów, które nie brzmiałyby błaho w takich sytuacjach.
Wzięła głębszy wdech i z westchnieniem położyła się przy leżącym Shironie. Szkoda, że nie miała już skrzydeł. Teraz przydałoby się chociaż jedno, którym okryłaby biedaka.
– To przez naukę? Chodzi o mnie? – zapytała próbując delikatnie wybadać teren. Skąd mogła wiedzieć co się w nim tak kłębiło?
Ułożyła ogon na ziemi darując sobie dotykanie go. Może to błąd, ale uznała, że jeśli tego pragnie, to sam to jakoś zainicjuje. Na razie miała inny problem. Chciała wiedzieć co go tak przygnębiło, ale nie umiała dobrać pytania.
– Oddałabym ci wszystko żeby cię pocieszyć, ale musisz ze mną rozmawiać. Zaufaj mi – powiedziała patrząc mu w oczy.
: 24 sty 2021, 0:28
autor: Spaczone Źródło
Samiec obserwował ją, szczególnie gdy się kładła. Jego łapy najwyżej ugniatały ziemię, a ślepia co jakiś się otwierały. Smok powoli się uspokajał, ale to wcale nie pomagało, bo czuł teraz wyrzuty sumienia, że musiała oglądać jego rozklejony pysk. Czasami zapominał, że ma już około 30 księżyców na karku. Często się czuł, jakby był zaledwie młody smokiem. Ledwie 15 księżyców na karku, prawda?
– Chodzi o stado. – Zaczął cicho, zniżając nieco głos i spojrzenie. Jego ogon znów łagodnie przesunął się ku niej, szukając sposobności, by ją łagodnie złapać. – Po prostu... od małego trenuję, poluję, ćwiczę. Jak nie ja się uczę, to ja kogoś. Wieczne łowy, wieczne tarmoszenie tego śmierdzącego mięsa w te i wewte, a to wszystko jeleniowi w zad. – Na jego pysk wstąpiło obrzydzenie, gdy pomyślał o stercie surowizny w jaskini. Dziwić się, że absolutnie nigdy tam nie spał? Nie, żeby miał coś przeciwko jego jedzeniu, ale jednak czuł obrzydzenie, gdy musiał tarmosić wszędzie czyjeś zwłoki. Nic dziwnego, że mama i dziadek mięsa nie jedli. To były jednak pierdoły. Samiec sam uważał, że to w nim krył się problem. To on z nikim nie rozmawiał. Nie wyciągał łapy, nie czekał. Rosnąca niechęć jednak nie pomagała.
Jaszczur westchnął ciężko i znowu oblizał pysk. Słony smak łez mu nie przeszkadzał, zresztą, krew bywała gorsza w smaku. Samiec spojrzał na nią i westchnął ciężko. Znów przewalił się na bok i zasłonił się skrzydłem. Jeśli mu pozwoliła, to mógł i zasłonić ją. – A jak u Ciebie? Jak Ty się czujesz z pracą?
: 24 sty 2021, 1:00
autor: Diamentowe Serce
Słuchała go w milczeniu. Przetrawiała to co jej powiedział. Zaskoczył ją i teraz musiała się jakoś odnieść do tej sytuacji. Na moment wyrwało ją z tego zamyślenia lekkie muśnięcie w ogon, na które zareagowała krótkim mrugnięciem powiekami i odwróceniem wzroku oraz uniesieniem swojego ogona i położeniem go z powrotem na ziemi. Widząc jak się przewraca na bok pozwoliła mu nie tylko okryć go skrzydłami. Wykorzystała swoje nowe możliwości ciała i dosłownie wślizgnęła się mu między przednie i tylne łapy. I teraz mógł ich nakryć skrzydłem. Nie bała się jego ciepłego dotyku brzucha. Nie musiała. Ani on jej. Chyba się znali nie od dziś. Przysunęła się bokiem do jego brzucha, a przednie łapy oparła na jego leżącej na trawie łapie. Zbyt długa szyję wygięła na zewnątrz aby móc zrównać swoją głowę z jego i móc patrzeć na niego.
– Nigdy nie myślałam, że mogłabym robić coś innego – oparła dziwiąc się Shironowi, ale rozumiała, że samczyk chyba nie do końca takim życiu marzył. Gdyby się nad tym zastanowić... ona chyba też. Ale nie miała nic do powiedzenia. Właściwie nie chciała się buntować. Takie życie.
– Ja też nie wracam do swojej groty. Mam jedną ukrytą, na uboczu Obozowiska. Ale nie mam tam całych zapasów. Ledwo upolowane mięso, jeszcze ciepłe, zanoszę od razu do kogoś głodnego. I tak w kółko biegam. Obozowisko – tereny łowieckie – zrobiła pazurem kółko w powietrzu. Popatrzyła na smoka i położyła łapę na jego nadgarstku.
– Muszę ci się do czegoś przyznać... Ja wolę tak naprawdę nie pokazywać się w obozie. Z tym wyglądem i kłopotami, które napędzam, nie czuję się tam mile widziana. Wolę więc nie plątać się nikomu pod łapami. Wszyscy są wtedy szczęśliwsi – powiedziała spoglądając na swoją łapę, którą gładziła nadgarstek łapy Shirona.
– Ale mam w razie czego z kim porozmawiać. A ty? – zapytała podnosząc wzrok na samczyka.
: 24 sty 2021, 1:21
autor: Spaczone Źródło
Shiron chyba nie wiedział jak jej przekazać tego co w nim siedziało. Samiec zacisnął mocniej szczęki i westchnął ciężko. Pozwolił jej się do siebie zbliżyć, szczególnie, że teraz, kiedy była od niego dłuższa, nie groziło im żadne zgorszenie. Samiec objął ją łagodnie skrzydłem i spojrzał znów na jej pyszczek.
– Bardziej mi chodziło o stado, niż samą naturę łowów. Cieszę się jednak, że masz z kim rozmawiać. Ja mam tylko mamę. Może siostrę, ale...ale i tak nie mogę mówić za dużo, jak już pewnie wiesz. – Samiec skupił się jednak na jej problemie. Spoglądał na nią nieco zaniepokojony. Jego łapy łagodnie wsunęły się pod nią, na jej łopatki. Jedna z nich, ta przygnieciona pewnie niedługo straci czucie, ale najbardziej interesował go jej komfort. – Boisz się ich reakcji? Dlaczego? Przecież...lubią Cię dlatego, że jesteś Mora, prawda? Mora, a nie tylko smok północny, czy jego mieszanki. Przynajmniej ja Ciebie lubię dlatego jaka jesteś. Nawet, jeśli czasami....czasami jest dziwnie, czy Ciebie nie rozumiem, to jesteś...wyjątkowa? Inna. Jesteś Mora i za to Cię kocha... – Samiec użarł się w jęzor, ale mleko się rozlało. Zaraz uciekł spojrzeniem i sapnął nerwowo. Szybko, myśl. – ...ją. – Dokończył, unosząc łagodnie uszko, jakby liczył, że smoczyca nie złapie jego cudownego pomyłki. Mora może nie była świadoma, ale Sassan zaczęła cicho rechotać z jego pomyłki w umyśle samca.
: 24 sty 2021, 23:52
autor: Diamentowe Serce
Nie czytała mu w myślach i mogła popełnić błąd, stąd może obrała zły kierunek. Rozważała, czy dobrze zrobiła, że się przed nim zwierzyła. I nie dlatego, że mu nie ufała. Po prostu, już po fakcie, pomyślała, że to mogło być niegrzeczne z jej strony, że mówiła o sobie tak dużo, a tak właściwie, to powinni rozmawiać o nim.
W momencie, kiedy poczuła jak wsuwa łapę pod jej pierś dyskretnie popatrzył na nią ciekawa co zamierzał. Okazało się, że samczyk po prostu chciał jej dogodzić podparciem, ale to nie było konieczne, bo było jej całkiem wygodnie. Chyba, że jemu tak było lepiej. Niemniej starała się nie opierać zbyt mocno na jego kończynie. Jej ciężar był rozłożony na dłuższe ciało, więc nie ważyła na przodzie tyle co wcześniej. Trwając w jego objęciach i słuchając co mówił, wczuwała się w jego oddech. Na chwilowy nacisk rosnącej piersi na jej żebra, a potem opadający brzuch wraz z rytmicznym ruchem przepony. Całą sekwencję. Stałość. Choć ona sama oddychała ciut szybciej, lubiła ten moment, kiedy ich oddechy przez jakiś czas zrównywały się i do sprawiały złudzenie zgrania.
Podniosła wzrok, kiedy skończył mówić. Musiała pozbierać jego słowa w jakiś logiczny przekaz i pomyśleć co odpowiedzieć. Na szczęście nie trwało to długo, ale zaczęła mówić zanim jeszcze dotarło do niej znaczenie końcówki jego wypowiedzi.
– Czujesz się wykorzystywany? Czy tu nie chodzi tylko o ciebie? W twoim stadzie nie tworzy się silnych więzi? – była trochę zakłopotana. Miała za mało informacji żeby mu jakoś doradzić. – Czy może myślisz, że cię nikt nie zauważa? Mnie raczej wszyscy lubią. Tak myślę. Może poza Trzaskiem Płomieni, bo się do mnie zraził, ale on ma teraz swój świat. Swoją partnerkę i pisklaka. Więc nie widuję go za często, więc to nie problem go unikać. Reszta smoków bierze mnie za rozrabiakę, bo co rusz robię coś źle. Dlatego wolę się nie pokazywać. Wiem, że mnie kochają – przerwała, kiedy przywróciła w pamięci jego niezdarnie urwane słowo i znamienne odwrócenie wzroku. Zamrugała szybko dostrzegając jego nagłe zdystansowanie. Poczuła się trochę... zawiedziona? Wzięła głęboki wdech. Chyba nie wytrzyma dłużej z tym Shironem. Uśmiechnęła się do niego uspokajająco. Rozumiała jego zakłopotanie i emocjonalne rumieńce.
– To najmilsze co mogłam od ciebie usłyszeć – podsumowała oczywiście mając na myśli rzucony przez niego komplement. Uspokoiła szamoczące się w proteście małe motylki w brzuchu. To jeszcze nie teraz.
: 25 sty 2021, 14:56
autor: Spaczone Źródło
Błękitne ślepia uważnie obserwowały samiczkę. Młoda smoczyca potrafiła się skupić na szczegółach, które jemu umykały. Tu spoglądała na jego pysk, to zwróciła uwagę na ich oddechy. On zaś starał się nie dostrzegać takich elementów. Czasami był jak ociosany kołek. Prosty jak but, prujący przez życie bez zastanowienia. Tak samo było z nią. Żył chwilą, chociaż każda chwila z nią była coraz intensywniejsza. Sam nie umiał siebie określić, ale tak samo nie potrafił się określić z własnym stadem. Czuł się jak zaplątany w pajęczą nić, którą sam tworzył.
Uważnie ją obserwował. Serce tłukło mu w piersi coraz mocniej, gdy widział jak zadrżał delikatnie jej pyszczek. Coś się stało. Coś źle powiedział? Samiec położył uszy i sam zbliżył pyszczek do jej pyszczka. Otarł łagodnie pysk o jej polik i wtulił łeb w jej szyję. Zaciągnął się jej zapachem, a jego pyszczek delikatnie się rozwarł. Łapy delikatnie przesunęły się po jej grzbiecie, przyciskając ją do smoka, niczym prawdziwą przytulankę. Rozkoszował się nią, jej oddechem i ciepłem.
– To nie brzmi zbyt dobrze. Może...może porozmawiaj z przywódcą, albo zastępcą, jeśli źle Ciebie traktuje? Jako łowczyni jesteś genialna przecież? Widziałem Ciebie w akcji i radzisz sobie dobrze. Przy mnie nic nie nabroiłaś jeszcze. – Uśmiechnął się w końcu, gdy odsunął pysk przy ostatnim zdaniu. Te słowa może i miały ją pocieszyć, ale z drugiej strony chciał odciągnąć w czasie to co chciał jej naprawdę powiedzieć. Spoglądał na nią zmieszany. – Moro... po prostu. – Samiec uniósł oczy do nieba i zacisnął łagodnie szczęki. Jego łapy znów poruszyły się po jego łuskach, a ogon łagodnie się poruszył. – Po prostu, trochę to wszystko mnie...przeraża? – Zaczął cicho. Nie wiedział, czy złapie o co samcowi chodziło. Smok znów posłał jej spojrzenie, a pysk zbliżył łagodnie od niej, aby ją musnąć w polik.
: 26 sty 2021, 11:07
autor: Diamentowe Serce
Ciepło jego oddechu podrażniły jej wrażliwe wąsiki, które niemal od razu obróciły się w stronę jego pyszczka i dotknęły jego brody. Powoli przesunęły się w górę, do warg. A następnie do policzków. Obmacywały go, a Mora nie mogła się nadziwić jak wiele bodźców przekazywały jej te cienkie wąsiki. Bodźców było tyle, że chyba nawet więcej od samego języka. Swoją drogą, zadrżała lekko, jakby coś ją lekko popieściło prądem, gdy dotknęła jednym wąsikiem jego języka. To nie było zbyt miłe, bo było aż zbyt przyjemne. Przyciągnięta do jego ciała bez większego oporu, choć popatrzyła na niego niepewnie. Z jednej strony było jej bardzo miło. Szczególnie, gdy samiec gładził jej bezskrzydły grzbiet. Ale obawiała się, że Shiron zaraz się ocknie i wycofa. Jego słowa, miłe, pocieszające, skwitowała jednym zdaniem:
– A więc nie musisz się o mnie martwić – uśmiechnęła się trochę jakby krzepiąco. Zaglądała odważnie w jego oczy szukając z nich swojego odbicia. Odsunął głowę, a jej wąsy, gładzące do tej pory jego gładką sierść na nosie, opadły tracąc obiekt do macania, a potem wycofały się do tyłu układając wzdłuż żuchwy. Wpatrywała się w niego rozgryzając to co chciał jej przekazać, ale urywał zdanie i... i nic konkretnego jej nie mówi. Przez te przeskakiwanie z tematu na temat trochę się w tym wszystkim pogubiła i nie wiedziała już, czy mówi to w kontekście swoich polowań, jej relacjach z Przywódcą, czy może chciał zacząć inny wątek? Zamrugała przypatrując się mu zamyślona.
– Zawsze możesz zmienić rangę, nieprawdaż? Chyba można u was zmieniać profesję? Jako łowca jesteś świetny. Miałam przyjemność patrzeć jak sobie radzisz z drapieżnikami. Ocaliłeś mi skórę nawet kilka razy – przypomniała mu. Często wspomniała ich wspólną wyprawę. Jego odwagę i poświęcenie. Był jej bohaterem!
: 26 sty 2021, 11:51
autor: Spaczone Źródło
Shiron wiedział, że mówił nijako. Liczył, że smoczyca się domyśli do czego nawiązywał, ale zdawał sobie sprawę, że nie mógł jej winić za to, że nie była telepatką. Smoczyca nadal szukała rozwiązania, ale ten wiedział, że problem jest o wiele bardziej skomplikowany.
– Mora, to krucha sprawa. Sam jestem winny tej sytuacji i gdyby to wszystko było takie proste, to bym sobie poradził, prawda? – Samiec spoglądał na nią, ale czuł jak napinają się jego mięśnie powoli. Ogon łagodnie się poruszał, a sam smok przełknął nerwowo ślinę. – Mora, a Ty masz kogoś? – Zagaił cicho temat, licząc, że tym razem wypowiedział się wystarczająco jasno.
: 28 sty 2021, 12:20
autor: Diamentowe Serce
Chciała pomóc. Rozmową. Wysłuchaniem jego żali. Bycie czyimś przyjacielem to nie tylko same przyjemności. Nie wszystko musiało być jak w bajce. Czasami zdarzały się dni ciemne i ponure, dni ciszy i łez. Znała już trochę Shirona i w ogóle była zaszczycona, że się przed nią zwierzał. Chciała żeby wiedział, że może z nią rozmawiać na wszystkie tematy. Nawet na te, którym nic nie zaradzi.
Spokojnie położyła łapę na jego nadgarstku. Miękkimi opuszkami pogładziła krótkie futerko myśląc jak mu pomóc.
– Może tylko zdaje ci się to trudne? Może to przemyślisz? Jak dla mnie masz zadatki na świetnego wojownika – powiedziała uważnie obserwując jego reakcję, ale to teraz na nią trzeba by było patrzeć, bo kiedy powiedział ostatnie pytanie, to ją zatkało.
– Mówisz o partnerze? – zapytała wprost. Nie wstydziła się o tym z nim mówić. – Nie mam pary. Jakoś... nie. Po prostu jeszcze. Jeszcze nie wiem po co mi partner. Mam ciebie i to mi wystarcza – odpowiedziała dalej gładząc jego łapę. Czy wyczerpała już temat? Na pewno nie. Shiron poruszył drażliwą kwestię.
: 05 lut 2021, 12:05
autor: Spaczone Źródło
Shiron walczył ze sobą od dłuższego czasu. Chciał mówić, ale finalnie zacisnął szczękę i ostatni raz przytulił do siebie Morę.
– Na pewno znajdziesz sobie kogoś cudownego. – Powiedziała i powoli się podniósł. Usiadł przy niej, patrząc na nią przez dłuższą chwilę. Zamyślił się, jak zwykle zresztą. W końcu sięgnął do torby i wyjął z niej jaspis. – Nie mam wiele, ale Tobie przyda się bardziej, niż mi. Dziękuję, Mora. Dziękuję za wszystko, ale ja muszę już iść. – Powiedział cicho i wcisnął jej w łapę jaspis, tak żeby nie mogła oponować. Przysunął do niej łeb, aby otrzeć się policzkiem o jej szyję. Chłonął jej zapach ostatni raz i odsunął się. – Muszę iść. Dziękuję. Bywaj zdrowa. – Po czym samiec wzniósł się w powietrze i odleciał.
: 05 lut 2021, 23:10
autor: Diamentowe Serce
Wypuściła nosem strużki pary i popatrzyła na smoka przez znikające obłoczki. Starając się zrozumieć co miał na myśli. Co znaczył gest "takiego" przytulenia i czemu dawał jej kamień szlachetny. Nim zdołała cokolwiek mu powiedzieć, otrząsnąwszy się z szoku, smok odszedł.
A ona pozwoliła mu odejść.
Została sama z poplątanymi myślami i niezrozumiałym żalem, który przytłoczył ją i zgnębił do cna.
– Źródło... – jęknęła cichutko. Za późno. Jak zwykle zrobiła coś złego. Albo nie zrobiła nic. To najgorsza rzecz na świecie.
Samiczka poderwała się na równe łapy gotowa pobiec za nim. Zrobiła dwa kroki w ślad za łowcą, ale trzeci już nie dotknął ziemi. Diament zamarła. Żołądek ścisnął się jej z żalu. Straciła równowagę i oparła się o drzewo czując się przytłoczona strachem i pustką, która ją otoczyła. Musiała stąd uciec. Jak najprędzej.
//zt