Strona 28 z 38
: 15 sty 2021, 0:16
autor: Trzask Płomieni
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Chodziło mu bardziej o wieczny sen, który dałby mu największe ukojenie. Przynajmniej teraz, nim emocje jeszcze nie opadły. Cofnął łeb by nie ciążył jej na barku, a potem na nią spojrzał. Przy obecnej sytuacji jego problemy z Zorzą te dwadzieścia księżyców temu wydawały się niezwykle błahe. Serce nie sługa, ale dlaczego zakochał się akurat w Mimir? Wszystkie znaki na ziemi i niebie mówiły mu, że to zły pomysł. A teraz zbierał żniwa tej decyzji.
Kiwnął łbem jak zbity wilk, przystając na tę propozycję. Mało komu pozwalał widzieć się w tym stanie. Do tej pory była to tylko Sztorm i teraz Zgubna. Dźwignął się niemrawo na łapy i wszedł głębiej groty. Zapach plagijczyków nadal był tu intensywny, ale może rozpalenie ognia go choć trochę osłabi.
–
Niedawno jadłem. Mam wręcz ochotę to zwrócić – przyznał z wyraźnym skwaszeniem na pysku. –
Ale chętnie się napiję. Co tam masz? – próbował mówić w miarę neutralnie, ale smutek w jego głosie był jednak zbyt słyszalny.
Położył się pod ścianą, krzyżując łapy i chowając te tylne pod skrzydłami. Wpatrywał się w Zorzę i zastanawiał czy uczciwym byłoby się jej w ogóle zwierzyć. Zresztą, co miał powiedzieć? "Moje dzieci to małe potwory?" Czy może "samica z innego stada wykorzystała moje przywiązanie i nastawiła dzieci przeciwko mnie?". Nie mógł wiedzieć czy tak było, nie miało to dla niego logicznego sensu. Ale z drugiej strony nie widział z tej sytuacji wyjścia. Żadna rozmowa niczego nie zmieni, doskonale wiedział to po sobie. Może gdyby wiedział o nich wcześniej, zamiast dostać taką niespodzianką, inaczej by się przygotował? Z innymi pisklętami nie miał przecież problemu. Choćby z Agnarem...
Bo Zorza go przeciwko tobie nie nastawiła, naiwny głupcze.
Przymknął ślepia. Nie chciał teraz o tym myśleć. Nie tylko to trapiło go w tym momencie.
–
Jak się czuje Aedal? – zapytał w końcu, bo to wydawało mu się najistotniejsze. –
Dowiedziałaś się od niego co mu się przytrafiło...? – nie miał pojęcia, że teraz to on poruszał trudny temat.
: 15 sty 2021, 0:26
autor: Zgubna Słodycz
Smoczyca uśmiechnęła się łagodnie słysząc zgodę. Chociaż odpocznie w cieple. Weszli razem do groty, a wraz z nią Łuna. Klacz potrzebna była chociażby do tego, że rozpaliła maddarowy płomień. Dawał ciepło, ale nie produkował dymu. Nie dało się nim też poparzyć, więc był idealny na ten moment. Smoczyca usiadła przy przywódcy i wyjęła z torby trochę sprawunków.
– Czego ja nie mam... Trochę owoców, mięsa, trochę ziół. Od kiedy odkryliśmy mieszankę, która działa mam przy sobie dużo uspokajających ziół. Bardzo lubię lawendę... – Smoczyca wyjęła kolejną miskę i wlała do niej wody. Wrzuciła trochę gałązek lawendy i wzięła w łapy miętę. Starła jej liście na olejek, który wkropiła do miski. Wzięła garść jagód i dodała do mikstury. Coś smacznego powinno wyjść z tej mieszanki, nawet, jeśli nie będzie miało to żadnych wartości leczniczych. Samiec zadał pytania, a ona w pierwszej chwili nie zareagowała. Mógł zauważyć, że napinają się jej mięśnie, a ona sama przeżuwa to pytanie, niczym koń trawę. Postawiła misę z herbatą blisko ognia, aby wszystko się zagotowało.
– Jego rany są wyleczone. Choroba również ustąpiła i powinien teraz wypoczywać. Zostawiłam mu rozwodniony napar z chmielu na sen oraz napar z melisy, gdyby dręczyły go myśli... – Powiedziała powoli. Uważnie dobierała słowa. Jej spojrzenie nadal wbite było w płomień Łuny, gdy smoczyca zbierała myśli. – Jako uzdrowiciel potrafię leczyć choroby ciała, ale...ale nie wiem, czy moje zioła pomogą na choroby umysłu.
: 15 sty 2021, 10:15
autor: Trzask Płomieni
Powęszył mało dyskretnie przy jej torbie, próbując wyłapać jakieś znane mu zapachy. Zioła kojarzył, pożywienie też, ale nie sądził, że mogła nosić to wszystko przy sobie. Naprawdę była rezolutna, mhm?
– Tylko nie dodawaj tego dziwnego proszku od Narrasha. – Mruknął cicho, siląc się na rozbawienie. – Swoją drogą, dzięki za opinię, tamtego dnia. Staram się być lepszy od skrytego Loreleia, ale może nie powinienem był zawracać ci czymś takim głowy... – westchnął, kładąc pysk na lewą łapę.
Zauważył jej spięcie, znali się nie od dziś. Najwidoczniej temat piastuna był bardzo delikatny, a sam Aqen nie był pewien jak to wszystko ugryźć. Cała ta sprawa była niepokojąca. Skoro zrobił to sam sobie, faktycznie coś musiało się wydarzyć. Aedal niezwykle szybko zmieniał swoje nastawienie i nastrój, jak widać pokrywało się to także z jego czynami. Oby nie zrobił nikomu przy tym krzywdy.
– Wydawało mi się, że wam razem dobrze... – zawahał się, nie wiedząc na ile może sobie pozwolić. Badał teren. – ... ale teraz nie wiem czy powierzanie komuś tak niestabilnemu naszej młodzieży to dobry pomysł. Sam chyba potrzebuje całodobowej opieki. – Skrzywił się delikatnie i przymknął oczy. – Kiedy to się tak pokomplikowało...
: 15 sty 2021, 10:25
autor: Zgubna Słodycz
Zorza uśmiechnęła się łagodnie na żarty samca. Proszek od Narrasha mu nie groził. Dodała go do herbaty raz i nie był to najlepszy pomysł. Tamta herbata to był...tragiczny pomysł.
– Nie używam go. Zresztą, póki nie odkryję czegoś więcej, to nie będę go marnować na herbaty. – Wyjaśniła. Proszek leżał bezpiecznie w jej jaskini, więc jeśli nikt go nie ukradnie, to będzie tam leżał pewnie do końca jej życia. – Nie szkodzi. Handel z nimi się przyda, nawet, jeśli nie dadzą nam wiele. Zresztą, może uda nam się od nich nieco nauczyć.
Samiec znów poruszył drażliwy temat, ale może pozwoli mu to odbiec od własnych problemów, chociaż Aedal tak naprawdę był też i jego problemem. To był jego brat, a Zorza nie wiedziała jak mu to wszystko opisać, żeby go nie urazić. Nigdy nie byli blisko siebie, ale to wciąż bliski mu smok. Samica westchnęła ciężko i przesunęła łagodnie ogonem po ziemie, otulając nim swoje łapy. Poplamiona krwią końcówka ogona łagodnie podrygiwała, a smoczyca na jej widok skryła ją zaraz za grzbietem, starając się nadać temu ruchowi naturalny wyraz.
– Nie wiem co się z nim stało, ale...to wszystko po prostu nie wyszło. – Zagryzła znowu język i spojrzała w płomień. – Nie wiem, czy to ta dziwna choroba, czy to jego własne wymysły, ale ja nie wierzę mu już. Nie wierzę, że to po prostu choroba go do tego wszystkie zmusiła. – W jej głosie słychać było gniew. Smoczyca zawiodła się na nim, ale targały nią też inne emocje. Nie wiedziała na ile mogła mu wszystko powiedzieć. Westchnęła ciężko, gdy przymykała oczy. – Powinniśmy go obserwować. Może mu się polepszy.
: 15 sty 2021, 10:34
autor: Trzask Płomieni
Czyli bez ostrego proszku, chociaż tyle.
– Myślisz, że mogliby nam pomóc ze znalezieniem jakiejś Iskry? – zastanowił się w głos. Wolał myśleć o czymkolwiek niż o tym co przed chwilą zaszło. Aqen szybko regenerował siły witalne po upadku, dopóki miał czym zająć umysł. – Trudno uwierzyć, że nic ciekawego nie obiło im się o uszy, skoro wędrują po świecie...
Wysunął nos w kierunku miski w której parzyła się herbata z domieszką owoców. Ciekawe. Nie zamierzał zwracać jej uwagi na "marnowanie" ziół, bo skoro to miało poprawić im obojgu samopoczucie to... dlaczego nie? Akurat tego zioła znajdował dość dużo na swoich polowaniach. Najwyżej jak odpocznie wyruszy na kolejne łowy z Forkorem.
– ... heh – wydobył z siebie tylko tyle, nie bardzo wiedząc jak to skomentować. – Jak cię to pocieszy to... i ja nie mam zbyt kolorowo w życiu. – Wymownie spojrzał na sufit groty. Nie był kimś kto wylewnie informował o swoich problemach, ale też nie negował ich istnienia. Sam musiał się z tym uporać. Nadal tylko nie wiedział w jaki sposób.
Zauważył, że temat Aedala rozdrażniał Zorzę. Sięgnął po jej łapę swoją i nakrył ją niezbyt nachalnie. Był tu, obok, mogła na niego liczyć – nawet jeżeli nie w rozmowie czy wysłuchaniu jej, to choćby na jego samą obecność. To nie tak, że po rozejściu musieli być dla siebie obcy. Trącił ją nosem w szyję, po chwili cofając ją. Nie powinien przekraczać pewnych granic.
– Mogę dać mu czas, ale... – urwał, spoglądając na jej pysk. Spojrzy mu w oczy? – Jeżeli nie poprawi mu się, albo znowu zrobi coś kontrowersyjnego... będę musiał go zdegradować. Nie chcę by dawał taki przykład naszym pisklętom i adeptom. To niebezpieczne. – Westchnął niezadowolony.
: 15 sty 2021, 10:52
autor: Zgubna Słodycz
Myśli krążyły wokół różnych tematów. Raz wspominali o Narrashu, drugi raz o Aedalu. Z jednej strony nie przeszkadzało to Zorzy, a z drugiej trochę bawiło. Narrash pewnie nie zdawał sobie sprawy jak potrafił poprawić atmosferę smoczych rozmów. Zorza wyjęła dwie miseczki z miski.
– Nigdy nie szukałam Iskry, ale może będą przydatni. Trzeba byłoby z nimi porozmawiać. Ciekawe co by powiedzieli na naszych bogów. Aedal mógłby prawdziwie ich nawrócić. – Uśmiechnęła się słabo na tę myśl. Samiec kiedyś był tak zapatrzony w bogów. Nie rozumiała jak nagle smok mógł tak szybko zmienić swoje nastawienie.
Smoczyca przelała trochę wywaru do obu misek, aby mogli się napić na spokojnie. Podała jedną misę samcowi, a sama wzięła drugą i napiła się trochę naparu. Zioła wypełniały jej życie, ale jednak każda herbata smakowała jakoś lepiej. Nawet, jeśli piła herbatę kolejny raz, to zawsze działała ona tak samo przyjemnie. Nie spodziewała się czułości ze strony samca, więc uśmiechnęła się tylko łagodnie, nieco speszona tym dotykiem.
– Pocieszyłoby mnie, gdyby Ci się w życiu powodziło. Wiesz...chociaż Tobie by się udało osiągnąć to mityczne szczęście. – Znów wzięła łyk i przymknęła oczy. Aqen mógł wyciągnąć konsekwencje wobec Aedala, a ona z jednej strony rozumiała tę decyzję, a z drugiej było jej po prostu przykro. Aedal zawsze pasował do rangi piastuna i mógł się w niej świetnie spisać. Jeśli nie piastun, to kim mógł być? – Bardziej mnie martwi, że...że może stworzyć zagrożenie. Naukami i tak się nie zajmował, ale jednak...jednak nie zostawiłabym mu już Arakai.
: 15 sty 2021, 10:59
autor: Trzask Płomieni
– Nie jestem pewien czy puszczanie go w obecnym stanie do nich to najlepszy pomysł – przyznał, marszcząc lekko nos. – To nadal kruchy sojusz, wciąż dużo o nich nie wiemy. Skoro był w stanie sobie samemu wydrapać oczy to... – nie dokończył. Co go powstrzymywało przed zaatakowaniem jaszczuroludzi z którymi Ogień pertraktował, gdyby coś co zrobią lub powiedzą nie spodobało się niestabilnemu emocjonalnie piastunowi?
Cofnął łapę, również speszony. Nie powinien był tego robić. Skupił się na piciu herbaty. Rytm serca powoli wracał do odpowiedniego tempa, choć nadal kuło go w piersi. Jakby została tam wielka dziura. Aqen zwyczajnie nie wiedział, że ta dziura już tam zostanie, bo ktoś wyrwał mu częściowo serce. Wysunął koniuszek języka by posmakować owocowej herbaty. Trochę gorąca.
– Nawet byłem, wiesz? Bardzo. – Przyznał, przymrużając niechętnie ślepia. – Na początku z tobą, gdy było beztrosko. Później z... kimś innym. – Powiedział wymijająco. Nie trwało to zbyt długo. Tym razem to nie różnice w charakterach ich poróżniły, przynajmniej nie tak otwarcie, co potomstwo. Paradoksalna sytuacja, bo przecież powinno to do siebie zbliżać, racja? – Może powinniśmy zapytać Uessasa o poradę? Z kotem mi pomógł. – Mruknął pół żartem, pół serio.
Na dźwięk słów o córce uzdrowicielki i jego brata zastrzygł uchem. No tak, nie dziwiło go specjalnie, że ona tak pomyślała. Sam by nie powierzył mu już Mekhana.
– Ostatnio była u mnie, opowiadałem jej bajkę o bogach – zerknął na Zorzę, czy w ogóle o tym wiedziała. – Mogę mieć na nią oko, a jak nie ja to Forkor, jeżeli będziesz w danej chwili zajęta. – Zapewnił, bo przecież był jej to winien po tym jak świetnie odchowała Agnara.
: 15 sty 2021, 11:15
autor: Zgubna Słodycz
Smoczyca otarła pysk łapą. Życie to był chyba jakiś nieśmieszny żart. Wszystko szło w swoją stronę, a ona mogła się temu najwyżej poddawać, bo przy każdej próbie walki czuła się przygniatana. Ciekawe kiedy zabraknie jej oddechu.
– To nie byłby głupi pomysł zapytać Uessasa. W końcu, jeśli my nie wiemy, to kto jak nie bogowie? – Uśmiechnęła się łagodnie. Opróżniła miskę i otuliła się skrzydłami. Rzuciła spojrzenie na Forkora. Ten kot to był dopiero udany kompan. – Araki już dorasta, niedługo nauczę ją walki, więc...powinna być bezpieczna. Zwykle ją proszę, aby brała ze sobą Łunę. Mam cichą nadzieję, że jak do Ciebie przyszła, to moja klacz chociaż zajrzała sprawdzić co u niej. – Uśmiechnęła się łagodnie i pogłaskała łapą złotą grzywę klaczy. – Łuna to najlepsze co mi życie dało...
Smoczyca głaskała ją dłuższą chwilę i nieco poprawił jej się humor. Przesunęła znowu ogonem po ziemi i spojrzała na Aqena.
– A widziałeś, jak Agnar walczy? Pojedynkował się z Pogromem i poszło mu dużo lepiej, niż mi. Zdecydowanie lepszy z niego wojownik, niż ze mnie. – Uśmiechnęła się szeroko, ewidentnie dumna ze swojego syna. Nie myślała, że kiedyś tak się poczuje. Chyba już na serio się starzała, bo znowu zeszli na temat dzieci. Co począć jednak, skoro syn robił postępy. – Słyszałam też, że dogaduje się z Arakai. Dobrego masz syna. – Dodała ciszej i spojrzała na Aqena, ciekawa jak się. Badała jego pysk z uwagą, ale wydawało jej się, że już lepiej. Może to i dobrze. – Masz jeszcze ten napar w jaskini, czy chcesz na drogę bukłak? – Jeszcze tylko smoczek na szczyt i samiec może podbijać świat.
: 16 sty 2021, 14:49
autor: Trzask Płomieni
– A co jak nam każe wrócić do siebie? – udał przejęcie i przerażenie, choć bardziej w żartobliwy sposób niż jakby na poważnie go ta wizja przerażała. Jego humor szybko opadł, bo i chmurne myśli wracały. Zwłaszcza gdy wspomniała o Łunie. Ała. Trochę go zakuło, że tak sądziła, z drugiej strony wcale nie dał jej aż tylu powodów do radości. Sami się unieszczęśliwiali, wtedy. Z perspektywy czasu Trzask dojrzał, że tamte problemy były błahe i do wypracowania. A jak ma wypracować to, co teraz mu się przytrafiło? Nie dało się.
Z zamyślenia wyrwało go imię Agnara. Niestety, całkowicie umknął mu wątek Arakai. Ciągle nie potrafił się skupić po tym co tu chwilę temu zaszło. Zapach herbaty i melisy nie wyparł jeszcze woni Bandytki i dzieciaków.
– Nie widziałem, może powinienem sam z nim zawalczyć by zobaczyć jak sobie radzi – zastanowił się, czy to na pewno dobry pomysł. Po incydencie z Loreleiem unikał walki wtedy, gdy nie musiał do niej przystępować. Za bardzo się wtedy zraził. Do dziś nosił bliznę z tamtego wydarzenia. – Hej, to tak samo mój syn co twój. – Przypomniał jej, bo dziwnie się poczuł z tą jednostronną pochwałą. Ale fakt, chociaż to im w życiu wyszło. O Arakai czy Mekhanie nie można było na ten moment za dużo rozmawiać, to wciąż pisklaki.
Gdy wspomniała o melisie którą powinien przy sobie nosić, skrzywił się i wręcz jęknął żałośnie. Czuł się znowu jak wtedy gdy Sztorm go beształa o to, że zjadał swoje zapasy a nie jej.
– Nie mam... – burknął pod nosem, przytykając brodę do nadgarstka. Jeszcze trochę milczał, aż w końcu zerknął na nią ukradkiem. Coś chciał zapytać, ale zrezygnował. Przynajmniej teraz.
: 16 sty 2021, 16:10
autor: Zgubna Słodycz
Smoczyca uśmiechnęła się widząc, że udało jej się połechtać nieco ego, skoro chciał się dzielić pochwałą z nią. Nie widziała ich zbyt często razem, ale może spotykali się bez jej wiedzy. Smoczyca nie wiedziała, ale miała nadzieję, że byli w dobrym kontakcie. Agnar to był dobry smok i pragnęła, aby ojciec był z niego dumny. Starała się jak mogła, chociaż wiedziała, że na pewno popełniła mnóstwo błędów.
Zorza zaraz zaczęła przygotowywać drugą herbatę, którą miała wlać w jeden z bukłaków. Westchnęła ciężko kiedy znowu wlewała wodę. Pójdzie z torbami jak tak będzie rozdawać każdemu swoje skórzane worki. Niedługo jej zabraknie i co? Nikt jej nie uszyje. Wiedziała jednak, że Aedal niedługo jej je odda, podobnie jak i Trzask, który regularnie przynosił bukłaki. Smoczyca znów szykowała melisę dla samca, dobierając do tego nieco olejku z mięty i garść jagód dla smaku. Wywar się gotował, a ona dopiero potem postanowiła odpowiedzieć na jego słowa.
– Z pewnością chciałabym wtedy to powiedzieć Arakai i Agnarowi, żeby nie powtórzyć tego szaleństwa, ale pewnie musielibyśmy oboje to przemyśleć i porozmawiać o tym... – Smoczyca zamyśliła się na chwilę. Nie miał kogoś na nosie? Wydawało jej się, że z taką prezencją i rangą nie będzie mógł odpędzić się od samic? Czy ta fioletowa była jego nową kochanką? To wszystko były strzały w nicość, bo nie miała na czym się oprzeć. Jej ogon znów przesunął się po ziemi nerwowo, a końcówka podrygiwała charakterystycznie. – Myślałam, że kogoś sobie znalazłeś. – Dodała zdawkowo, trochę badając teren. Nie chciała bezpośrednio pytać o samicę, zresztą, jeśli była wysłanniczką Plagi, to mogła być też zastępczynią. Może sojuszu nie było? Torba była podejrzana. Jego smutek mógł być wywołany tak wieloma aspektami tej współpracy, że po prostu nie chciała zakładać jednego wyjścia z tej sytuacji. Powie, co uzna za słuszne. Smoczyca wzięła w łapę misę z gotowym wywarem i z pomocą maddarowych, powietrznych macek przelała jej zawartość do bukłaka. Zamknęła bukłak i podała samcowi. Uśmiechnęła się łagodnie, badając jego pysk spojrzeniem.
: 17 sty 2021, 0:29
autor: Trzask Płomieni
Nie do końca mówił poważnie z tym powrotem do siebie, ale najwidoczniej ona widziała w tym jakiś sens. Aż tak źle było jej z Aedalem? Nidy nie uważał brata za dojrzałego smoka, tym bardziej zdziwił go wybór uzdrowicielki ale... sam po sobie wiedział, że serce nie sługa. Akurat on nie powinien oceniać, skoro sam zakochał się w paskudnicy. Najgorsze było to, że widział w niej ucieleśnienie wszystkich ideałów. Nawet teraz trudno byłoby mu sformułować cokolwiek negatywnego na jej osobę. Tak mocno był zaślepiony. Czy tak samo było z Poszeptem i Spuścizną...?
– Bo znalazłem – potwierdził, nie widząc powodu by to negować. I tak by po jakimś czasie to wyszło. – Minęłaś się z nią przed chwilą. – Dodał, bo wydawało mu się odrobinę zabawne, że Zorza nie widziałaby w tej dwójce pary. Sam by sobie nie uwierzył te dziesięć księżyców temu. Obserwował jej zmagania z bukłakiem i wywarem, a gotowy przedmiot przygarnął łapą, kiwając samicy w podzięce pyskiem.
Nastąpiła długa cisza. Mógł mówić bezpośrednio, mógł posiłkować się metaforami lub sytuacjami prawdopodobnymi, ale ostatecznie Zorza i tak by się domyśliła, że chodziła o niego.
– Okazuje się, że od jakiegoś czasu miałem potomstwo, w Pladze. Nie powiedziała mi o nim, dowiedziałem się parę godzin temu gdy tu przyszedłem z myślą o zwykłym spotkaniu z nią – wytłumaczył, szturchając pazurem jakiś mały kamyczek. Zrobił dłuższą pauzę. – Zanim się jeszcze zdążyłem odezwać to te pisklaki traktowały mnie jak wroga. Brakowało tylko by mi się rzuciły do gardła, a gdyby spojrzenie mogło zabijać to byś musiała zdrapywać mnie ze skały. – Mówił takim tonem głosu, jakby ktoś mu właśnie wymordował połowę rodziny. Poniekąd tak było. Zorza akurat wiedziała ile dla niego znaczyły pisklęta, lubił te nawet nie swoje, przynajmniej dopóki one zachowywały się normalnie. Zanim został zastępcą czy przywódcą, często uczył innych. Nie była to żadna tajemnica. Potem miał odrobinę mniej czasu, ale i tak starał się go poświęcać Agnarowi na tyle, na ile to możliwe.
– A wiem, że nie mogę jej na to nawet zwrócić uwagi. Jest tak zapatrzona w Plagę, bardziej niż Aedal w Kammanora. – Wyznał w końcu to, co najbardziej leżało mu na wątrobie. Do tej pory nigdy nikomu się na nic nie skarżył, i był też ostatnią osobą do tak zwanego obgadywania swojej drugiej połówki, ale poniekąd tego nie zrobił. Nie wyzywał Mimir od takich i siakich, jedynie powiedział co go bolało. Kto jak nie Zgubna będzie potrafił mu jakkolwiek pomóc lub chociaż pocieszyć dobrym słowem?
: 17 sty 2021, 13:02
autor: Zgubna Słodycz
Zdaniem Zorzy jej odpowiedź była dość neutralna. Nie wiedziała tak naprawdę co by powiedziała i jakby zareagowała na taką propozycję, więc gdybologia była tutaj niewskazana. Obserwowała jego pysk, próbując wyciągnąć z niego nieco informacji, ale nie był zbyt pomocny w tym. Prawda była jednak taka, że Zorza miała serdecznie dosyć związków. Sama relacja z Aedalem bardziej przypominała umowę, niż wielką miłość, a już szczególnie po ostatnich wydarzeniach. Każde szło w swoją stronę, ale ona przynajmniej nie udawała wiecznie zakochanej i zauroczonej w nim. Sama czasami się zastanawiała, czy Aedal był dla niej czymś więcej, niż po prostu przyjacielem. W końcu, mimo najszczerszych uczuć i chęci, musiała przyznać, że najzwyczajniej w świecie nie ufała. Nie ufała jemu, tak jak i nie było tego zaufania wobec Aqena. Mogła im oddać swoje ciało i jaja, ale nie oznaczało to jednak, że odda im swoją duszę, prawda? Skomplikowane to było. Zbyt skomplikowane jak na gust uzdrowicielki. Teraz to już tylko marzyła po prostu i świętym spokoju i kimś do przytulania. Łuna może i spełniała oba warunki, ale jednak nie zastąpi jej drugiego smoka, prawda?
Kolejne odpowiedzi ze strony smoka potwierdziły część z jej przypuszczeń. No tak, to wyjaśniało wiele. Pokiwała powoli łbem słuchając kolejnych tłumaczeń. Słyszała syki z groty, ale to mogło być...cokolwiek tak naprawdę. Serce ściskało się na jego kolejne słowa. Smoczyca w końcu podniosła łapę i położyła ją łagodnie na barku samca. Spoglądała na niego zaciskając delikatnie szczęki.
– Przykro mi, że Ciebie to spotkało, jeszcze ze strony takich maluszków. – Musiał być malutkie, skoro nosiła je w torbie. Smoczyca pomasowała bark samca i zdjęła łapę, aby nie przesadzić z dotykiem. Nie chciała się narzucać, szczególnie teraz, kiedy mogło to brzmieć dwuznacznie. Jeszcze się smoczyca wróci i co. Dopiero im zrobi orkan wieków. – Nie znam Plagi, za bardzo. Miałam kontakt z ich uzdrowicielem, a i tak nic to nie znaczyło. Naprawdę nie masz możliwości o tym z nią porozmawiać? Jakby...rozumiem, że mogłyby być trochę przestraszone, ale wrogo nastawiać takie maluchy? Nie rozumiem. Przykro mi Aqen. Mam chociaż nadzieję, że jak podrosną, to może...może zrozumieją? – Dodała ciszej, nieco niepewnie. W tej sytuacji po prostu nie wiedziała co ma mu doradzić. Nie spotkała się z taką sytuacją, więc była tak samo zagubiona. – Może rzeczywiście Uessas, by Ci doradził. Może rozkruszy ich serca?
: 18 sty 2021, 10:44
autor: Trzask Płomieni
Chwilę milczał. Ostatecznie uznał, że żadne słowa nie oddadzą tego jak się poczuł, ani też tego jak to wszystko przebiegło. Po prostu sięgnął do jej nadgarstka, choć nie było to zupełnie w tym potrzebne, i objął go palcami. Przekazał maddarą swoje wspomnienia. Obecność Forkora ułatwiła mu to, a że dotyczyło to ostatnich paru godzin to nie sprawiło to samcowi zbyt wielkiego trudu. Kotołak uzupełnił brakujące dialogi, których Aqen sam nie mógł przytoczyć. Wojownik przeżywał to jakby po raz drugi, więc pod sam koniec po prostu oderwał łapę od Zorzy i zwiesił pysk. Rozchylił wargi z których wydobywało się gorące powietrze. Rzęził, i to wcale nie z przyjemności.
Znowu ucichł. Tylko przyspieszony oddech samca świadczył o jego przytomności. Znieruchomiał, aż w końcu podniósł spojrzenie na samicę. Widziała to samo co on, jego oczami. Nie było tu subiektywnej opinii wyrażonej słowami, jedynie fakty. Złote ślepia przepełnione były smutkiem.
– Bicie serca nie oznacza, że w kimś znajduje się jakiekolwiek uczucie – szepnął, choć nie miał na myśli tego tak dosłownie. Sam po sobie wiedział jak ciężko wydobyć z siebie uczucia. Ale, do diaska, on był dorosły. Nie był pisklęciem które dopiero co wykluło się z jaja i nie miało po prostu jak być tak zdystansowane do świata. Coś musiało to spowodować. Tylko co?
Czuł się taki bezradny. Pójście do Uessasa wydawało mu się zwyczajnie marnowaniem czasu, przynajmniej w tej sprawie.
– Bóg miłości nie zmusi nikogo by ją poczuł wbrew swej woli – stwierdził, bo tego akurat był pewien. Przyciągnął przednie łapy pod pierś i schował je tam, szukając zaginionego ciepła. Wzrokiem uciekł na ścianę groty znajdującą się za Zorzą. – Ach, żyję już z pięćdziesiąt księżyców, a nadal są rzeczy które powodują u mnie zaskoczenie. Powinienem być chyba mądrzejszy. Nauki mojego ojca czasem powodują zgubę. Poszept jest za dobry dla otaczającego go świata.
Chciał być taki sam, ale... wszystko mu mówiło, że to po prostu zły pomysł.
– Co ty byś zrobiła? – zapytał w końcu, zerkając na nią ukradkiem.
: 18 sty 2021, 11:53
autor: Zgubna Słodycz
Smoczyca pozwoliła mu nawiązać kontaktu. Wspomnienia smoka zalały jej umysł, a ona przez chwilę mogła poczuć się jak Trzask. Słyszała jego słowa i widziała jego dzieci. W pierwszej chwili zaskoczyło ją jak różne od niego są. Zapamiętywała małe pyszczki i ich imiona, próbując zapamiętać ze wspomnień jak najwięcej. Podejście dzieci było rzeczywiście zupełnie inne, niż sobie wyobrażała. Im więcej słuchała i widziała, tym bardziej rozumiała ten ból, chociaż miała świadomość, że to jednak Aqen musiał się z tym zmierzyć. Ona mogła o tym zapomnieć, a on zostanie do końca życia ze świadomością, że ma takie potomstwo.
Wspomnienia ustały, a jego stan znowu się pogorszył. Tym razem to ona położyła łapę na jego ramieniu, ale po to, aby maddarą spróbować go uspokoić. Wyrównać ciśnienie, odprężyć mięśnie i w miarę możliwości ukoić rozkołatane serce samca. Po chwili zabrała łapę, gdy upewniła się, że nie potrzebuje jej więcej. Smoczyca wzięła głęboki wdech i w końcu się odezwała.
– Bogowie nigdy nas do niczego nie przymuszają. Potrafią jednak czasem po prostu podnieść na duchu. Potrafią Ci doradzić, albo pomóc rozwikłać siedzącą w Tobie zagadkę. Nie bez powodów miłość ma własnego patrona. Sam pewnie wiesz, że to skomplikowany temat. – Smoczyca zrobiła małą przerwę i przesunęła ogonem po ziemi ponownie. Owinęła się nim do końca i kontynuowała. – A co Ty chcesz Trzasku? Na co masz siły? Jeśli chcesz tych dzieci, to walcz o nie. Porozmawiaj z nią o swoich lękach. Powiedz, że Ci zależy na dzieciach i chciałbyś mieć z nimi lepszy kontakt. Może weź je na naukę. Niech poćwiczą z Tobą, nauczą się czegoś. Jesteś świetnym wojownikiem i powinny nabrać do Ciebie szacunku, chociażby dlatego, że możesz je nauczyć naprawdę wiele. Widziała też, że je upominała przy Tobie. Widzi najwyraźniej, że ich zachowywania nie są prawidłowe i je stara się zatrzymywać. Jeśli jej nie pokażesz, że coś jest nie tak, to jak to się może polepszyć? – Smoczyca dźgnęła go delikatnie szponem w bark. Musiał mówić o swoich problemach, jeśli chciał je rozwiązać. – Nawet, jeśli nie zareaguje na to pozytywnie, to będzie świadoma, że to nie jest dla Ciebie komfortowe. Bez względu na to jak ona zareaguje, będziesz wiedział, że przynajmniej spróbowałeś. Przy okazji może się dowiesz co ona myśli o ich zachowaniu. – Jej błona łagodnie się napięła, a z jej nozdrzy uleciała chmurka dymu. Ciśnienie jej skoczyło? Najwyraźniej. Brakowało jej tylko szluga w łapie, jak u pewnego uzdrowiciela. – One są jeszcze młode. Może się dużo w ich życiu zmienić i da się je jeszcze uformować na przykładne smoki. Z Agnarem też nie zawsze było prosto i przyjemnie. Często się bałam, że zrobi coś głupiego. Z pewnością popełniłam mnóstwo błędów i kolejne błędy zrobię przy Arakai, tak jak przy każdym dziecku. Jak byliśmy młodzi to też robiliśmy mnóstwo rzeczy, prawda? Jak miałam naście księżyców wyszłam na tereny wspólne. Nie dość, że poszłam sama, to jeszcze nie umiałam walczyć. Spotkałam smoka i przez moją...głupotę o mało nie zginął. Teraz każde moje pisklę ma obowiązkowo brać Łunę ze sobą. Może ją też coś takiego spotkało i po prostu wyuczyła je odpowiednich zasad? Mogli im naopowiadać, żeby trzymali się z dala od innych stad i po prostu stosują się do rad matki, bo nie potrafią jeszcze ocenić kto jest wrogiem, a kto nie. – Smoczyca spojrzała na Aqena i wzięła głębszy, spokojniejszy już wdech. Położyła łapę na jego barku i ścisnęła go przyjaźnie. – Ufam, że sobie poradzisz. Mogę się za Ciebie pomodlić, kiedy będę w świątyni znowu. Miałam zresztą zabrać tam Arakai z Aedalem, ale najpewniej będę musiała to zrobić sama. Zresztą...widzisz, dla mnie zawsze najważniejsze były dzieci i stado. Nie bez powodu dopuszczałam do siebie tylko samców z Ognia. Nigdy nie chciałam musieć wybierać, a tak przynajmniej wiem, że stado się na mnie oprze, a kiedy umrę, to przynajmniej zyska moich następców. Jesteś dla nas, dla mnie i dla Ognia ważny, Aqen. Nawet jeśli własne dzieci Ciebie odtrącą finalnie, to masz za sobą nas. Masz moje zioła, szpony i umysł. Przysięgłam Ogniu służyć i tak długo jak jesteś Ogniem, to dotyczy to również Ciebie. – Smoczyca zdjęła powoli łapę i spojrzała na Łunę. Pogładziła jej miękką grzywę łapą i wzięła głębszy wdech. Miała nadzieję, że pocieszy go chociaż odrobinkę. Nigdy nie sądziła, że składana przez nią przysięga będzie tak prawdziwa i tak bliska dla niej. Przez moment nawet napłynęło jej nieco łez, ale zaraz opanowała je. Nie chciała się tu rozklejać. Tego jeszcze brakowało, prawda?
: 19 sty 2021, 9:26
autor: Trzask Płomieni
Po raz pierwszy słyszał od Zorzy tyle słów na raz. Była równie małomówna co on, zwykle lakonicznie i rzeczowo się wypowiadali, przynajmniej poza ceremoniami. Milczał długi czas. "Czego ty chcesz, Aqen?". Dobre pytanie...
– ... nie wiem. – Wydukał otwarcie, bo sam nie umiał udzielić odpowiedzi na to pytanie. Dźgnięty w bark omal nie podskoczył, tak mocno się zamyślił. Podniósł lekko umięśnioną szyję i obrócił pysk w kierunku uzdrowicielki. Patrzał na nią, ale jakoś tak inaczej niż zwykle. Dowiedział się o niej czegoś nowego bo nigdy nie wspominała o tym napadzie na wspólnych gdy była jeszcze młoda. Sam nie słyszał o tym aby wyniknęła z tego jakaś afera (o dziwo!), więc jedynie zwęził nozdrza w przecinki gdy to usłyszał.
Nie licząc Orkanu to nikt tak naprawdę wprost nie mówił mu, że na niego liczy lub że wykonywał dobrą robotę. Nie to, że czuł się niedoceniony bo nigdy nie łaknął czyjejś atencji czy pochwał, jednak zauważył jak bardzo się Zgubna Słodycz zmieniła od ich ostatniej poważnej rozmowy. I jak bardzo on się zmienił. Zdziadzieli, choć było jeszcze drugie tyle życia przed nimi. Co najmniej.
I gdyby nie wpatrywał się w nią teraz jak w obrazek to pewnie by mu umknął ten jeden detal. Coś w nim drgnęło i pękło zarazem. Nie lubił łez. Nigdy nie wiedział jak się wtedy zachować. Pocieszyć? Milczeć? Przytulić? Czuł się skołowany. Przynajmniej kiedyś, gdy był młodszy i niezbyt potrafił odnieść się do nie tylko swoich ale i cudzych uczuć. Teraz uniósł łapę i sięgnął nią do jej pyska. Objął ją od spodu za żuchwę i przekręcił w miarę delikatnie, ale stanowczo, tak by musiała na niego spojrzeć. Złote ślepia samca spotkały się z tymi dwubarwnymi samicy. I wtedy coś do niego dotarło, taka bzdurna rzecz...
– ... huh – mruknął zdziwiony, mrugając w zaskoczeniu. – Masz dwubarwne ślepia. – Jakimż było zabawnym, że żyli ze sobą, spędzili wspólnie wiele nocy, znali się nie od wczoraj, a on nigdy tak naprawdę nie zauważył takiego detalu.
Cofnął palce i przekręcił głowę do boku. Ruda, nieco zmoczona czupryna przysłoniła mu prawe oko. Straszliwie zarósł na zimę. Czy uzdrowiciele też służyli pomocą w układaniu grzywy? Coś czuł, że akurat tej części sierści nie zrzuci po zniknięciu zimy.
– Przepraszam, że o nas nie walczyłem – szepnął, przytykając czoło do jej czoła, choć wzrokiem uciekał momentalnie na ich łapy. Nie to, że zamierzał się rozpłakać czy kombinować jak tarpan pod górkę. Stało się. Rozeszli się, próbowali żyć z dala od siebie z różnym skutkiem. Nie widział powodu aby odnosić się do wszystkich słów Zorzy. Zapamiętał je, wziął sobie do serca, a co z nimi zrobi to już była jego sprawa. Niczyja inna. Sam będzie musiał podjąć pewne decyzje, nie chciał by ktokolwiek czuł się z konsekwencjami współwinny.
– Dziękuję. Myślałem, że mogę liczyć głównie na siebie, czasem też Orkan, ale jak widać ty mnie wcale nie znienawidziłaś. – W końcu udało mu się to powiedzieć. Tak siebie unikali od czasu rozstania, że poza ceremoniami się niezbyt widywali. Częściej chodził po leczenia do jej matki. Nie potrafił wtedy na nią patrzeć inaczej, w końcu uczucia nie znikają jak za dotknięciem magicznego kosturu. – Wiem, że masz dużo na głowie, i nie chciałbym ci dokładać, ale jednocześnie czuję, że zasługujesz na coś więcej w stadzie. Chciał... nie, potrzebowałbym ciebie bliżej niż wcześniej. Już podczas naszej wspólnej wyprawy do plemienia Narrasha, i niedawno na granicy, pokazałaś mi, że nie powinienem mieć żadnych wątpliwości. Dalej będę zajmował się patrolami i wszystkimi naglącymi sprawami, ale chciałbym mieć u swego boku oficjalny autorytet. Nie musi się to wiązać z sukcesją pozycji, w końcu jesteśmy mniej więcej w tym samym wieku i... – urwał. Nie powinien mówić wiele więcej, poczekał więc na jej pierwszą reakcję.
: 19 sty 2021, 12:50
autor: Zgubna Słodycz
Smoczyca opanowała łzy i otarła tylko skrzydłem polik w razie potrzeby. Niestety emocje czasami nią władały zbyt intensywnie i to powodowało czasami spore problemy z relacjami. Szczególnie kiedy były to bliskie smoki. Samiczka pozwoliła mu się dotknąć. Nie odezwał się, ale rozumiała taką ciszę. Powiedziała dużo, może za dużo. Może niepotrzebnie tak się wtrącała w to wszystko? Czy ona go pytała o poradę w sprawie Aedala? Raczej nie, a może powinna? Nie chciała go zamartwiać chyba, bo i tak wiedziała, że czeka ją kolejna rozmowa. Nie wiedziała na co liczyła, ale bała się, że to bezcelowe wszystko.
Jej spojrzenie znów się z nim spotkało. Aqen się zmienił. Dalej potrafił milczeć zbyt długo i dalej zachowywał się dziwnie, ale smoczyca ufała, że taki już był. Uśmiechnęła się łagodnie na jego słowa. Może rzeczywiście za mało czasu spędzali razem, skoro dopiero teraz tak naprawdę przyjrzał się jej ślepiom. Nie miała ich też może niewiadomo jak wielkich, ale no miłe, że chociaż teraz zauważył. Smoczyca delikatnie nacisnęła na jego czoło, kładąc błonę. Nawet jeśli smok miał wyrzuty sumienia, to było już za późno. Nie chodziło o uczucia, bo i o tym wolała nie myśleć. Mieli swoje życia i kolejne dzieci, którym poświęcali swoją uwagę.
– Jest w porządku, Aqen. – Odpowiedziała cicho i wzięła głębszy wdech. Smok się odsunął i kontynuował. Nienawiść to silne słowo, ale ona bardziej się po prostu bała. Miała do niego dziwną awersję, ale nie nazwałaby tego niechęcią. Może na początku była silniejsza, ale teraz...Teraz to miała takie problemy na głowie, że problem z Aqenem praktycznie zniknął. Szkoda tylko, że musiał go zastąpić Aedal.
Propozycja samca zaskoczyła Zorzę. Do tego stopnia, że w pierwszej chwili nie zrozumiała co do niej mówi. Ale jak to? Ona? Czy on jej właśnie proponował? Smoczyca docisnęła mocniej skrzydła do boków ciała i przeniosła spojrzenie na Łunę. Serce waliło jej mocno, bo wiedziała, że to ważna chwila w jej życiu. Jedna z ważniejszych.
– Jeśli uważasz, że jestem godna, to zaszczycona będę, mogąc Cię wspierać. Wiem, że mam swoje obowiązki, ale jeśli potrzebowałbyś mnie, to powiedz. Nie tylko Ciebie odciążę, ale i sama może nauczę się czegoś nowego. Dziękuję za szansę. – Odpowiedziała krótko, gdy poczuła, że samiec nie chce już dalej kontynuować swoich zdań. Mama byłaby z niej dumna, prawda?
: 19 sty 2021, 13:03
autor: Trzask Płomieni
Czy było w porządku? Wcale tak nie czuł. Na ten moment musiał przegnać te myśli by skupić się na czymś zgoła istotniejszym. Zdziwił go dobór słów uzdrowicielki. Być godnym? A czy on takim był, kiedy stado i Lorelei go wybierali? Raczej nie. Niezupełnie tak postrzegał tę posadę.
– Nie dołożę cię więcej niż będziesz w stanie na dany moment znieść – zapewnił z lekkim uśmiechem. – Ale przy sytuacjach takich jak ta z Narrashem... cóż, to było raczej proste, ale zacząłem ostatnio się zastanawiać co by było, gdyby Kres Pragnień za swojej kadencji miał zastępcę nieco wcześniej. Czy doszłoby do sytuacji z tym całym Lumim? Czy gdyby wcześniej wyrobił sobie relacje ze mną jako zastępcą, to skonsultowałby ze mną to co zrobił z tymi ludźmi? – westchnął. Zdecydowanie za dużo lubił rozważać na temat tego co mogłoby być, choć niczego mu to nie dawało. Nawet ukojenia. – Do tej pory nie było żadnych spotkań na Skałach Pokoju, ale chyba lepiej bym się czuł gdybym szedł na takowe w czyimś towarzystwie. A twoje daje mi najwięcej komfortu. – Przyznał.
Początkowo jego ślepia były zwrócone ku bratu. Był obiecujący. Jednak to, w jaki sposób się zachował w świątyni jednoznacznie przekreśliło jego szanse na ten tytuł. Trzask potrzebował kogoś stabilnego komu mógł zaufać bezgranicznie, a teraz nie był pewien czy by pisklęta Ognia powierzył temu piastunowi. Co za paradoks.
Znowu umilknął. Ścisnął palce i omal nie przebił szponami opuszek łap gdy to robił. Chciał poruszyć jeszcze jeden temat, tylko nie wiedział jak się do tego zabrać. Bezpośrednio będzie pewnie najlepiej i najprościej.
– Kiedyś mówiłaś mi, że za mało okazuję innym uczuć... – zaczął ostrożnym tonem. Potrafił pokazywać że mu zależy, ale niekoniecznie wtedy kiedy inni tego oczekiwali. Nie był zbyt wylewny. Może tutaj leżał jego problem z Kage i Vicjrą? Liczyły na coś innego, a dostały kolejnego zdystansowanego od nich smoka. Prawdopodobnie w Pladze każdy taki był, jeżeli byli choć trochę podobni do Bandytki. Popełnił aż takie faux pas? To w nim leżał problem?
Zamknął ślepia i zacisnął powieki. Trzy, dwa, jeden...
– Naucz mnie. – Poprosił. Pewnie powinien te słowa kierować do Mimir, ale... ona też nie była szczególnie uczuciowa. Poza sytuacjami gdy wypinała mu zad, a raczej nie o to chodziło w tym momencie.
: 19 sty 2021, 22:13
autor: Zgubna Słodycz
Smoczyca zmieszała się na prośbę samca. Przyglądała się mu dłuższą chwilę, myśląc nad kolejnymi słowami. Jej ogon podrygiwał łagodnie, a ona przechyliła delikatnie łeb.
– Aqen, minęło jakieś 20 księżyców od naszej ostatniej...bliskiej rozmowy? Wiele się w Tobie zmieniło, nawet Twoja ekspresja. Podczas naszej rozmowy poczyniłeś wiele. Tu mnie dotknąłeś, tu złapałeś za łapę. Czasami posłałeś spojrzenie w ślepia. Nawet się uśmiechnąłeś! – Ona sama znowu wyszczerzyła kiełki w łagodnym uśmiechu. Naprawdę nie sądziła, aby potrzebował więcej uwag z jej strony. Ona może i była czasami wulkanem emocji, ale to nie znaczyło, że każdy miał ją naśladować. – Ale mogę Ci doradzić coś, żebyś nie szedł z pustymi łapami. Jak rozmawiam z dzieciakami, uczę je czegoś, czy po prostu spędzam z nimi trochę czasu, to przynoszę im coś do jedzenia. Brzoskwinie, jabłka, może śliwki. Coś małego, jakiś upominek. Dzieci to lubią. Staram się je przytulać, wziąć na łapy, czy po prostu dać się poznać blisko. Z innymi smokami jestem może zdystansowana, ale jak widzisz, dotknę, czasem położę łapę, musnę kogoś po poliku. Dzieci lubią jak je poliże po policzku, czy po prostu jakoś przytulę. Trochę emocji na pysku, trochę bliskości i tyle. Znacznie się poprawiłeś, albo po prostu wcale Ciebie nie doceniałam. – Wyjaśniła krótko. Otworzyła torbę, w której pełno było różnych owoców. Nie było ich wiele, ale mnogość gatunków pozwalała wybrać coś interesującego. Co zabawne, gdy tylko smoczyca do niej sięgnęła, Łuna zerknęła na nią wyczekująco.
: 19 sty 2021, 23:07
autor: Trzask Płomieni
Uszy mu się śmiesznie rozstawiły na boki kiedy go zalała tą falą niespodziewanych komplementów.
– Oh – zmieszał się trochę, bo naprawdę nie sądził że takie drobnostki świadczyły o czyjeś poprawnej wylewności uczuciowej. Naprawdę guzik wiedział o tym wszystkim. – Szczerze mówiąc łatwiej było mi się otworzyć przed kimś kto nie widział mnie w tej... ograniczonej wersji. – Przyznał, wzdychając. Nie był pewien co by powiedziała na to wszystko Bandytka. Miała kult siły wypalony pod czaszką. Czy gdyby wiedziała jak tchórzliwy był Aqen, jak robił pod siebie i jak nie potrafił mówić, nadal by go chciała? Pokręcił głową. Nie dowie się, bo akurat z tą jedną rzeczą miał kłopot. Wolał o tym zapomnieć.
Wysłuchał jej sugestii. Niespecjalnie uważał by to zadziałało na plagijczyków. Może gdyby im zaserwował potrawkę z głowy jakiegoś Ziemnego lub Wodnego, których tak nie lubili. A najlepiej, o zgrozo, z boga. Na samą myśl o dotykaniu Vicjri zjeżyło mu się futro na karku. Nie widział nikogo kto by tak stronił od dotyku. Ale może nie tylko jego? Może.
Zapuścił żurawia patrząc na wnętrze torby. Leżeli bardzo blisko z Zorzą, prawie bark w bark.
– To... proszę – powiedział tak dziwnie nieswojo, z głupkowatym wyrazem pyska. Podsunął jej jej własną jagodę, jakby była prezentem od niego. Sięgnął też łapą do jej barku, który pogładził palcami. Czuł się niesamowicie zażenowany, ale musiał poćwiczyć, prawda? Nawet jak go wyśmieje, to lepiej żeby zrobiła to ona, niż Mimir która mu tego nie zapomni przez długi czas. O rany, to takie straszne. Zdecydowanie bardziej nadawał się do zadzierania samicom ogona i wzięcia ich jakby jutra miało nie być, niż do takich drobnych gestów. Był aż tak ograniczony?
: 19 sty 2021, 23:40
autor: Zgubna Słodycz
Smoczyca przyglądała się nagłej zmianie samca. Oj, chyba jej dokładnie nie słyszał kiedy mówiła, że stosuje tego typu manewry na pisklętach. One były łase na słodycze, a ona chociaż trochę rozleniwiona i pulchna, raczej nie rzucała się na jedzenie. Wzięła od niego jagodę i uśmiechnęła się do niego nieco zapeszona.
– Oj, wiesz, jakbym była w ich wieku, to może bym się przekonała. Pisklęta lubią owoce i dotyk, dorośli nieco mniej, a przynajmniej według moich obserwacji. Zresztą, jak mówiłam, zachowujesz się dużo bardziej przyjacielsko i żywo od czasów naszych spotkań. Dziś nie miałam Ci nic do zarzucenia, więc nie jestem w stanie Ci nic doradzić. Znasz ją pewnie lepiej niż ja, więc wiesz co ona lubi, a co dla niej jest dziwne. Ważna jest naturalność w swoich ruchach. Z Twoich wspomnień wynika, że raczej problem masz z pisklętami, niż z nią, prawda? – Odpowiedziała w końcu na jego ruchy. Złapaną jagodę zjadła zaraz i powoli przymknęła torbę. Co się naoglądał to jego. Powinno mu wystarczyć, prawda? Oby. Samica przejechała znowu ogonem po podłożu.
: 19 sty 2021, 23:48
autor: Trzask Płomieni
Faktycznie pominął trochę informacji, ale gdy był zakłopotany to często wypuszczał część rzeczy drugim uchem.
– Czy ja wiem – przyznał, bo nawet nie był pewien i tego. – Spędzamy ograniczoną ilość czasu, brak wspólnej granicy nie pomaga. Póki co napędza nas fizyczność, nie wiem tylko czy z opadnięciem tej chuci nie zniknie także chęć bycia razem. – Zwierzył się jej, bo tego się najbardziej obawiał. Znaczy, ze strony Bandytki. Nigdy nie wyznała mu wprost głębszych uczuć, jedynie potakiwała gdy on to robił. Do niczego jej nie zmusi, ale dawało mu to do myślenia.
Przesunął ogonem po ziemi zupełnie jak ona, ale jego mniej szeleścił od jej. W końcu nie miał łusek. Zerknął na nią jakby ukradkiem, nieśmiało.
– Na nią raczej takie czułości nie działają, zdecydowanie wolałaby od drobnego dotyku coś... innego – chrząknął i potem napiął szyję w łabędzi łuk. – Może ci pokażę? – zasugerował, i o ile nie spotkał się z żadnym protestem, dźwignął się do siadu i usiadł prostopadle do Zorzy. Nie myślał w tym momencie, traktował to bardziej jak rozmowę o eksperymentach. Uniósł więc lewą przednią łapę i zamaszystym ruchem zdzielił płaską dłonią pośladek samicy. Głośne "plask" rozeszło się po grocie. Nie było to szczególnie bolesne, ale wyczuwalne.
Zwinął palce bliżej opuszki.
– I co? Lubisz to? – zapytał, a potem poczuł się kosmicznie zażenowany doborem słów. Chciał chyba zrozumieć czy to jakiś wspólny mianownik u samic. – Nadal mi z tym, ee, dziwnie. – Dodał.