Strona 37 z 40

: 08 wrz 2021, 20:23
autor: Aria Ciszy

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

/inny czas

Aria potrzebowała leczenia. Z jakiś przyczyn znów zachorowała, tym razem charczała i nie mogła ziać. Może i poprosiłaby o leczenie kogoś ze stada, ale dawno nie widziała brata, a Łaska ją zwyczajnie irytowała, bo była głośna.. tak, to przede wszystkim, plus mocno dziecinna. Nie dawno poznała dostatecznie sympatyczną uzdrowicielkę z ziemi. Nie gadała dużo i raczej z sensem, można by powiedzieć, że Aria ją nawet lubiła, a przynajmniej tolerowała. Jak zwykle polazła gdzieś hen daleko od obozu, trafiając pod jakieś całkiem ładne drzewo. Dawało schronienie przed deszczem, więc od razu miało u Arii dużego plusa, gdyż nienawidziła wilgoci. Przysiadła na tyłku, wysłała Kaskadzie impuls mentalny z opisem sytuacji, po czym wbiła wzrok na rozpościerające się dookoła wzgórza. Ładnie, spokojnie, cicho. Relaksująco.

: 09 wrz 2021, 9:25
autor: Ścigająca Burzę
Kaskada była zdziwiona, lecz przybyła bez zbytniego zastanowienia. Tym razem przyfrunęła, acz nie sama, gdyż wierni kompani ani myśleli odstąpić jej na krok.
Hej. Epidemia w Wodzie, co? – spytała lekkim tonem głosu, chociaż tak naprawdę podejrzewała, że być może samiczka znów pokłóciła się ze swoją rodziną i szukała wsparcia u kogoś innego.
Cooo-oo? – zaskrzeczał niczym jej echo Vehementi. Kaskada przyzwyczaiła się już do gadatliwej, zgrzytliwe papugi, acz dla innych to wciąż mógł być lekki szok.
Nie zwracaj na niego uwagi, bardzo lubi gadać – szepnęła cicho do Arii, po czym przystąpiła do leczenia.

Wzięła korzenie imbiru, starła je na proszek i przesypala do miseczki, którą to napełniła wrzątkiem. Zaczekała aż napar się zagotuje i ostygnie w sposób naturalny, po czym podała go Arii do wypicia. Nie tracąc czasu dotknęła lekko łapą jej barku i wniknęła w nią maddarą. Skupiła się na podrażnionym gardle, szukając źródła oraz przyczyny zapalania i usuwając je. Pozbyła się chrypki, wydzieliny i wszystkiego, co szkodliwe. Złagodziła bolesne objawy, przyspieszyła regenerację podrażnionych tkanek, a gdy było po wszystkim wycofała się, odcinając dopływ maddary. Pożegnała się z Wodną i wróciła do siebie.

/2x imbir

: 18 wrz 2021, 15:17
autor: Aria Ciszy
// inny czas.

Aria wróciła w miejsce, gdzie nikt jej nie zawracał dupy, czyli takie fajne drzewo daleko od obozu wody. Przysiadła pod nim, opierając się plecami o pień, przymykając lekko oczy. Dużo ostatnio leczyła, przez co była bardzo, ale to bardzo zmęczona. Patrzyła sobie tak na wzgórza rozciągające się przed nią. Nawet ładnie wyglądały w deszczu, jeszcze lepiej jak ten nie padał jej na łeb. Drzewo dawało idealną ochronę przed tym żywiołem. Wyjęła z torby peta, nie takiego jak ma Basior, ale o specjalnej formule, uspokajający i pomagający oczyścić umysł z gnoju. Odpaliła go maddarowym płomieniem, po czym zaciągnęła się. Od razu zmniejszyła się stale tląca w niej irytacja, łatwiej było myśleć. Wyłowiła kolejną rzecz z torby, a raczej kilka różnych. Położyła przed sobą czaszkę ludzką, a wyszabrowane w czasie przygody pierścionki o dziwo dała radę wcisnąć na palce. Podniosła łapę, obejrzała uważnie. Ładnie wygląda, świecące, jak kamyki szlachetne. Kolejny buch, irytacja zmniejszona do zera. Nawet kompanów nie było w okolicy, to znaczy, Cierń latał sobie gdzieś w okolicy w formie czarnego jak atrament kruka. Fenka nie było nigdzie, troszkę ostatnio z nim utraciła kontakt, zrobił się jakiś taki bardziej dziki. W sumie może chciał nieco dla siebie przestrzeni? Aria nie miała z tym problemu, jej towarzysze mogli łazić dosłownie, gdzie chcieli.

/Groznialec

: 26 wrz 2021, 13:08
autor: Wspomnienie Nocy
Tylek Arii wkrótce został zawrócony. Nie ma się co rozwodzić nad powodem jego obecności w tym miejscu, przypadek się przydarzył i tyle, jak w życiu. Gdyby nie takie przypadki, to nikt z nich nie ruszyłby z miejsca, a fabuła świeciłaby pustkami.
Samiec wylądował nieopodal Arii, przyglądając jej się z ciekawością. Paliła coś. Sam to robił na zwiad Ach, jednakże tutaj, w domu, nie odważyłby się na coś takiego. Nie zamierzał jednak pchać łap do nieswojego ogródka. No, może nie do końca...
Będziesz mieć problem z czyszczeniem tych błyskotek z resztek ziół i potłuczonych liści – zauważył, wytykając jej na przywitanie, że takie ozdabianie się w uzdrowicielskim fachu może mieć drobne wady. Ciekawe co na to Aria?

: 28 wrz 2021, 16:36
autor: Aria Ciszy
Musiała przyznać, że te pierścionki wciskały się na palce dość ciężko.. Głupie żelastwo.. pomyśli się, co z tym zrobić. Oh, tego osobnika się tutaj nie spodziewała. Krukocierń nie podniósł alarmu, więc był to znany jegomość, oh, nie dość, że skrajnie groźny, to jeszcze mistrz podkradania się! Albo to po prostu przez złe proporcje ziół w papierosie? Nieco zbyt ją to uspokajało.. Ale wolała tak, niż się na okrągło wkurzać.. nie to, że żałowała smoków, na których wyładowywała swój gniew, zawsze wybierała te, które jej czymś podpadły. Prawie zawsze. Na Groźniakowe słowa uśmiechnęła się tylko, znów zaciągając się skrętem.
– Fach fachem, ale wyglądać trzeba. Teraz akurat mam przerwę od.. pracy. A ładne to, prawie tak samo jak kamienie szlachetne. Mam tu też czaszkę właściciela..lub cielki. – oznajmiła beznamiętnie, wskazując ruchem głowy czaszkę pod drzewem.
– Co tu robisz braciszku, znów kogoś zmieliłeś na arenie? Może któreś ze swoich dzieci? Dość groźny z Ciebie rodzic. – zaćwierkała, lekko uszczypliwie. Ale tylko lekko, gdyż bardzo lubiła Pełnie, tylko tak.. no nieco wredna była, ciężko było to całkowicie wyeleminować. Sama fizjonomia brata sprawiała pewnie, że przeciwnicy robili po gaciach, a smoczyce mdlały na jego widok! Uśmiechnęła się do tych złośliwości, co jej głowa produkowała w zastraszającym tempie. W sumie nigdy nie zapytała, a nieco ją to dręczyło..
– Może to niezbyt taktowne pytanie.. ale co się stało z Ostoją? – wypaliła prosto z mostu. Fakt, przesypiała większość ceremonii, miała zwykle wszystko pod ogonem, ale.. nieobecność ziemnej, która stała się wodną, była zauważlna nawet dla takiej outsiderki, jako ona.

: 10 paź 2021, 1:11
autor: Wspomnienie Nocy
Ozdabiasz się dla siebie, czy dla kogoś? – zagaił gładko, rozsiadając się na trawie. Opuściwszy szyję skubnął swędzące miejsce na kikucie swej łapy. Musi coś z tym kiedyś zrobił, coraz bardziej drażnił go brak kończyny.
Nie, wtedy bym Cię wzywał i był tam, a nie tutaj. Rzadko kiedy wychodzi się z pojedynku bez zadrapania. A z własnymi dziećmi walczę rzadko, to trudne, ale muszą się nauczyć fachu jeśli chcą zostać wojownikami i czarodziejami – zauważył bez urazy czy czegokolwiek, szczerze powiedziawszy nie wyczuł tej uszczypliwości. Był na to zbyt prosty. Dotąd walczył wyłącznie z Czart, Płonącym i Zmierzchem. Reszta spała bądź nie posiadła odpowiednich umiejętności.
Pytanie siostry zdziwiło go, co było widoczne na jego pysku, bowiem nie spodziewał się tego pytania. Wieść o jej losie była dosyć oficjalna, aczkolwiek może Aria przespała najważniejsze plotki lub nie chciała z nich uczestniczyć.
Po tym, co się wydarzyło w grocie, przestała się pokazywać w obozie. Nie wiem, gdzie się podziewała. Jakiś czas później Chaos znalazła jej ciało w górach wschodnich. Wykończyła ją choroba wysokogórska. Nie wiadomo czy był to wypadek, czy zrobiła to celowo, nie wiadomo też, co tam robiła – przedstawił jej fakty suchym, bezbarwnym głosem. Nie lubił do tego wracać i na nowo wyciągać te fakty na wierzch. Dalej czuł, że nie wszystko rozumie. Ostoja była energiczna, żywiołowa i pełna emocji, ale żeby aż tak...? Co ja pchnelo do czegoś takiego? Ech, szkoda gadać.

: 22 paź 2021, 21:50
autor: Aria Ciszy
– Dla siebie, lubię ładne i świecące rzeczy, te złote kółka są urocze, ładnie w nich wyglądam? – zapytała, patrząc lekko figlarnie na brata, prezentując ozdobę.
Biedaczek nie wyczuł ironii. Cóż, powiedział samą najprawdziwszą prawdę, nie widziała go nigdy rozdwajającego się.. choć może posiada takie umiejętności? Kiedyś była świadkiem, jak mu się same flaki wciągają na miejsce.. niczego nie można wykluczyć.
Oh, może nie powinna poruszać tematu Ostoi? Faktycznie, nie wiedziała, jaki los ją spotkał, gdyż większość rzeczy olewała. Sprawiła bratu ból, przez co zrobiło jej się nieco przykro, plus jej samej też nie było lekko. Lubiła ziem.. wod.. woj.. łowczynię, kolejny smok, którego darzyła sympatią, a znikł z jej życia. Morał z tego taki: nie warto nawiązywać nowych relacji, gdyż od razu w jakiś sposób smoki te opuszczą ją. Oczy lekko się załatwiły. Mruknęła gniewnie, zaciągając się papierosem. To pomoże jej zwalczyć ból straty.
– To, co wydarzyło się w grocie było karygodne. Strasznie Ci współczuje, braciszku. Chcę, żebyś wiedział, że pomogę Ci zawsze jak mogę.. Może nie byłam idealna ostatnio, ale postaram się nieco zmienić. – powiedziała dość sztywno, ale ton głosu był podbarwiony ciepłą nutą. Poklepała go po boku, aby dodać otuchy. Nie była najlepsza w pocieszaniu, gdyż zawsze to ją trzeba było pokrzepiać. Dziwne było znaleźć się po tej drugiej stronie..

: 19 mar 2022, 16:43
autor: Ołtarz Wyniesionych
Czas na spacer w celu uzupełnienia swoich barwników, zapasów kwiatów i być może również pozyskania w końcu jakiegoś wiernego, który chciałby uwierzyć w Ognvara. Koniec końców wszyscy będą w niego wierzyli, gdyż tylko on oferuje prawdę i tylko on może zapewnić przyjemne pętle czasu, rozłożone na wiele księżyców.
Piastunka zatem przechodziła się po wzgórzach, zbierając rośliny występujące tylko w górach, pakując wszystko do torby. Nadal była zima, zatem barwników było mniej, ale wychowała się w krainie, gdzie ta pora roku panowała zawsze, Piastunka wiedziała więc, gdzie należy szukać prawdziwych perełek. Razem z nią podróżował jej rosomak, ale głównie do towarzystwa. Nie zmuszała go do niewolniczej pracy, to jej towarzysz.
I w ten sposób szybko jej zapasy zostały odnowione, ale chyba nie widziała tutaj żadnych potencjalnych wiernych, zatem może lepiej poszukać ich w Dzikiej Puszczy?

: 20 mar 2022, 12:19
autor: Zszargane Zaufanie
Smoczyca mogła usłyszeć nad sobą skrzypienie gałęzi, gdy nagle przerwał je głośny trzask.

- Uwaga! - krzyknął mały smok, spadając z korony rozłożystego dębu. Machał panicznie skrzydłami co nieco spowalniało jego upadek, ale nie pomogło to zbytnio. Pisklę przywaliło o ziemię grzbietem, wbijając się kolcami w grunt. Wierzgnęło się kilkukrotnie, próbując się podnieść, ale wbiło się chyba zbyt głęboko.

- Yyy.. dimo! - zawołało, widząc przed sobą fioletową smoczycę. - Jestem Brasom - dodał, opierając się skrzydłami o trawę i próbując się wyciągnąć. Głupie kolce. Szturchał łapami powietrze, ale dużo mu to nie dawało.

: 21 mar 2022, 16:34
autor: Ołtarz Wyniesionych
Tego się nie spodziewała co prawda, ale nie wystraszyła się. Zerknęła za siebie, po czym ujrzała próbującego latać smoka, niestety w przypadku lotu, bez nauczyciela mogło być ciężko. Jak dobrze, że Veir sprawuje właśnie tę funkcję.
– Co znaczy "Dimo"? – Zapytała. Z ciekawości. Miała tutaj do czynienia raczej z kimś z obcej kultury, jej językiem ojczystym również nie był ten należący do Wolnych.
– Jestem Veir. Piastunka. – Dodała po chwili, po czym postanowiła dać młodemu całkiem niezłą lekcję latania, jako iż byli sojusznikami. Ziemistego zostawiłaby ze swoimi problemami, na Księżycowego by jeszcze napluła. No dobra, nie aż tak.
– Ustaw się prawidłowo, łapy ugięte, ogon do góry, łebek do szyi. – Zaczęła. W ten sposób łatwiej mu będzie z następnymi krokami. – Rozłóż skrzydła, ustaw je mniej więcej na tej samej wysokości i zacznij nimi machać, raczej mocno niż szybko. Pamiętaj, żeby poruszały się synchronicznie. – Poleciła, po czym spojrzała na jakiś głaz nieopodal. Będzie idealnym miejscem do testów, chociaż... może młody wolał to swoje drzewo.
– Spróbuj jeszcze raz, ale z moimi wskazówkami. Łapy możesz dać delikatnie do siebie, gdy już będziesz latał. Przez moment będziesz unosił się nad ziemią. Żeby spokojnie wylądować – musisz stopniowo zmniejszać siłę uderzeń i wyciągnąć łapy z powrotem przed siebie. – Wytłumaczyła. Z tymi wskazówkami lot będzie dla młodzika pestką, a przynajmniej takie unoszenie się nad ziemią. Potem przejdą sobie do bardziej skomplikowanych kwestii.

: 21 mar 2022, 19:23
autor: Zszargane Zaufanie
W końcu udało mu się wykręcić z powrotem na brzuch i podnieść na obie łapy. Odetchnął z ulgą i popatrzył na piastunkę. Strasznie dużo było tych piastunów. W sumie to prócz jednego większego zebrania, nie widział żadnych innych smoków prócz piastunów. No, może z wyjątkiem taty.

- Dimo to dzień dobry, ale krótko. Din Immo! - odpowiedział smoczycy, machając skrzydłami z zadowolenia.

O, czy stał źle? No dobra, spróbuje lepiej.

Rozstawił łapy lekko na boki i ugiął je w kolanach. Ogon uniósł do góry i wystawił łeb do przodu. Rozłożył skrzydła na boki i machał nimi powoli, stojąc na ziemi.

- Synchro.. co? - Przekrzywił łeb na bok, nie rozumiejąc o co chodzi. Spojrzał na drzewo. O nie nie, nie ma mowy, żeby tam drugi raz wchodził. Zajęło mu to chyba z pół dnia. Zadowoli się kamieniem.

Stojąc na wysokim głazie, zrobił tak jak poleciła mu piastunka. Ugiął łapy, podniósł ogon w górę i rozpostarł skrzydła. Gdy był gotowy, zniżył się na łapach, aż niemal dotknął brzuchem ziemi, po czym z całej siły wyskoczył przed siebie, prostując łapy. Zaczął machać z całej siły skrzydłami, dysząc mocno. Nawet nie zauważył, że utrzymywał się w powietrzu – może trochę niestabilnie i chaotycznie, ale przynajmniej nie spadał. Gdy zwolnił trochę machanie, powoli opadł na ziemię, lądując miękko na łapach jak po skoku.

- I jak? Latam? - zapytał się uśmiechnięty, wpatrując się w piastunkę. Skrzydeł nie złożył i czekał na więcej latania. Jak będzie latać to sobie tak o wleci na drzewo i nie będzie się musiał strasznie długo wspinać. Super!

: 23 mar 2022, 8:16
autor: Ołtarz Wyniesionych
– Po Horgifellisku byłoby to "Gohen ti Valgtte", Chwalmy Wybrańca. Valgtte oznacza Wybrańca. Dzień dobry raczej nie występowało, witaliśmy się głównie w ten sposób. Czasami było również: "Chwała Najsprawiedliwszemu". – Odpowiedziała. Kto wie? Może teraz będzie się witał w ten sposób, gdyż uzna, że brzmi to ciekawie? Miała też nadzieję, że zaciekawi go postać Wybrańca, gdyż byłoby to wstępem do kilku innych ciekawostek i opowieści. Nie, żeby chciała go indoktrynować, czy coś.
– Ujmując to nieco prościej, prawe skrzydło porusza się tak samo, jak lewe. – Wytłumaczyła. To mocne uproszczenie, ale było to tylko i wyłącznie w kontekście tego zadania. Gdy młody faktycznie latał, a raczej unosił się chwilowo nad ziemią, kiwnęła łebkiem na znak, że zadanie zostało wykonane. Dobra... to teraz chętnie zrzuciłaby młodego z klifu i kazałaby mu latać, ale niech on jeszcze się okaże synem przywódcy Ognia i rozbije się o skały, zatem wyjątkowo, tym razem, zrezygnowała z tej tradycji.
– Prawie. To taki wstęp do lotu, teraz czas na główne danie. – Powiedziała. No i czas na nieco tłumaczenia. – Spróbuj wykonać to ćwiczenie jeszcze raz, ale tym razem stopniowo machaj skrzydłami coraz mocniej i mocniej, może odrobinę szybciej, ale głównie stawiasz na mocne, zdecydowane ruchy skrzydłami. Gdy znajdziesz się w powietrzu – twoje łapy i ogon powinny same znaleźć się w prawidłowej pozycji, więc nie przejmuj się tym aż tak. – Powiedziała, po czym... ruszyła w kierunku urwiska, jak jakiś samobójca. W pewnym momencie odbiła się od ziemi i wyskoczyła, a dzięki silnym ruchom skrzydeł, powoli wznosiła się coraz wyżej i wyżej.
– Teraz ty. – Rzuciła, po czym poczekała na młodzika. Gdy ten zaś wykonał poprawnie zadanie, przyszedł czas na skręcanie. – Wyginasz w odpowiednią stronę łeb, ogon i delikatnie skrzydła, tak, jakbyś był takim "półkolem". Gdy skręcasz w lewo, obniżasz skrzydło lewe, podobnie w przypadku drugiego skrzydła, tylko odwrotnie. Gdy skręty są nieco ostrzejsze, możesz dołożyć do tego kilka machnięć skrzydłami. Teraz skręć, żebym wiedziała, że zrozumiałeś. – Wytłumaczyła i poleciła, po czym tak jak to wytłumaczyła, tak zrobiła, skręcając w praktyce i obracając się tyłem do młodzika, żeby mogła mieć na niego dobry widok.

: 23 mar 2022, 19:36
autor: Zszargane Zaufanie
- Można krótko? "Gotte" albo "Gohen"? - zapytał się, przekręcając łeb na bok. Nie lubił długich przywitań, a takie krótkie znacznie łatwiej się mówiło. Chyba nie było nic złego w mówieniu krócej, jeśli znaczyło to to samo?

Podbiegł przestraszony do klifu, gdy smoczyca się rzuciła w przepaść. Tylko, że nie spadała. Na odwrót: leciała do góry, a potem unosiła się w miejscu. On też tak chciał.

Poczłapał w stronę urwiska i zatrzymał się tuż przy krawędzi. Spoglądając w dół trochę zakręciło mu się w głowie, zastanawiając się czy przypadkiem nie zginie gdy spróbuje. Wtedy przypomniał sobie, że z pływaniem też było tak samo – wydawało się straszne, ale było nawet przyjemne i nie takie trudne.

Ugiął łapy w kolanach, zniżając się brzuchem niemal do ziemi. Ogon podniósł do góry, skrzydła trzymał luźno złożone, a szyja wygięła się do tyłu w przygotowaniu. Potem wybił się z ziemi, prostując łapy i podnosząc skrzydła w górę. Zaczął mocno i jednostajnie zagarniać nimi powietrze pod siebie, trochę jak przy pływaniu, ale szybciej, bo nie było aż takich oporów jak w wodzie. Z początku zarzuciło go nieco w dół, bo w przeciwieństwie do wody, powietrze nie popychało samo z siebie w górę, ale szybko skorygował machanie skrzydłami. Nawet gdy leciał przed siebie, musiał głównie machać pod siebie i tylko trochę za siebie. Minął plagijkę z uśmiechem na pysku, słuchając co ma jeszcze do powiedzenia.

Trudno było do końca zrozumieć co mówiła, gdy w uszach świszczało mu powietrze, ale był w stanie naśladować jej ruchy. Przechylił lewe skrzydło w dół, a prawe w górę, wyginając też lekko ogon w lewo by sobie pomóc. Szybując w ten sposób udało mu się powoli skręcić w lewą stronę. Potem zamachał skrzydłami odpychając się w dół i w prawo, wykonując znacznie ciaśniejszy skręt.

- Latam! Latam! - ryknął rozradowany, szybując i robiąc kółka w powietrzu. Co jakiś czas machnął skrzydłami, żeby nie spaść.

: 26 mar 2022, 17:55
autor: Ołtarz Wyniesionych
– Myślę, że można, chociaż na Północy rzadko skraca się tego typu zwroty. – Otóż chodziło o to, żeby chwalić Wybrańca, a jak można go chwalić bez wymowy jego miana? Teoretycznie każdy powinien się domyślić, że chodzi o niego, ale jednak czegoś brakowało.
– Możesz zatem od dzisiaj witać się "Gotte". – Rzuciła, jednak nie oczekiwała nic od Brasoma.
Veir obserwowała dokładnie swojego ucznia, gdy ten rzucił się za nią i wykonywał jej polecenia. Kiwała łebkiem, widząc, że młody załapał wszystko. Jak dobrze swoją drogą, że była to nauka lotu, gdyż nie musiała za bardzo dostosowywać jej do specyfiki ciała wywern. Nie, żeby tego nie robiła. Chętnie uczyła Isimę, ale też dziwnie się czuła, gdy nie mogła pokazywać czegoś na przykładzie własnego ciała.
– Tak, latasz. – Powiedziała. Tym razem faktycznie można było nazwać to lotem. No, to teraz czas na małe wykłady, to z pewnością spodoba się Brasomowi, gdyż to najbardziej relaksująca część nauki.
– Na ten moment jesteś pewnie pełen energii, ale w końcu z pewnością się zmęczysz, ale na szczęście w powietrzu mamy zarówno sojuszników, jak i wrogów. Przydadzą nam się prądy powietrzne – ptaki używają ich do podróży, dzięki temu pokonują niesamowite odległości. – Zaczęła, po czym chwilę pobuszowała w powietrzu, aż w końcu znalazła prądy, o których mówiła. Ustawiła się na takim i praktycznie zawisła w powietrzu, jedynie co jakiś czas wspomagając się machnięciami skrzydeł, o ile było to potrzebne. Po chwili odstąpiła miejsca, żeby Brasom mógł spróbować tego sam.
– Widzisz? Spróbuj. Można w ten sposób odpocząć. Poznać je możesz po cieple. Gdy już taki znajdziesz, opcje są dwie, albo zawiśniesz w powietrzu i odpoczniesz, albo będziesz leciał razem z nim, o ile zbiegają się wasze cele. Musisz jednak uważać na wiry, łatwo pomylić je z prądami, potrafią nieźle namieszać, a nawet sprawić, że zaczniesz opadał w dół. Spokojnie, nie stresuj się. Teraz znajdź dla mnie prąd powietrzny. Postaraj się przy okazji nie wpaść w żaden wir. – Poleciła. Zadanie nie było ciężkie, ale jak młody wpadnie na to, przed czym go ostrzegała, to może zostać po nim plama krwi na ziemi, o ile w porę nie opanuje sytuacji.

: 27 mar 2022, 14:39
autor: Zszargane Zaufanie
Rozejrzał się po okolicy, ale żadnych prądów w powietrzu nie widział. Co najwyżej chmury gdzieś tam wysoko, a tak to tylko powietrze.

- I tych prądów nie widać, tylko je trzeba czuć, tak? - zapytał się, machając skrzydłami, żeby nadążyć za Veir. - To jest jakieś ciepło, które sobie lata? A wir wiruje?

W sumie, jakby się nad tym zastanowić, to te nazwy pewnie dlatego takie były. Czyli musiał szukać ciepłego powietrza i unikać zimnego. I najlepiej jakby to powietrze się nie kręciło za szybko.

Lecąc prosto, przez moment poczuł ciepłe powietrze, które przejechało po jego skroni. Nieco wyżej krążyło też powoli kilka ptaków, które nie machały skrzydłami. Oho, chyba znalazł ten ciepły prąd.

Wykonał ostry skręt z dodatkowymi machnięciami skrzydeł i wleciał do ciepłego powietrza, które uderzyło w spód jego skrzydeł. Mógł poczuć jak nie spada, nawet gdy nie machał skrzydłami. Rzeczywiście mógł sobie tak odpocząć.

- Chyba znalazłem! - krzyknął do piastunki, zwracając łeb w jej stronę.

: 08 kwie 2022, 21:52
autor: Ołtarz Wyniesionych
– Zgadza się. – Odpowiedziała Brasomowi na jego pytania. Szczerze mówiąc – spodziewała się, że wpadnie w ten wir, tak jak większość jej uczniów (z jakiegoś powodu strasznie ich do nich ciągnie), ale na szczęście Brasom poradził sobie elegancko. Czas zatem było na ostatnią część nauki lotu.
– Świetnie, teraz będziemy lądować. Gdy poradzisz sobie z tym, będziesz mógł już sprawnie przemierzać przestworza bez ryzyka zostanie plamą na ziemi. – Zaczęła. – Jest kilka sposobów na to, ale ja pokażę ci ten najbardziej elegancki, pełny gracji i bezpieczny. Zaczynasz od wyboru miejsca do lądowania. Spójrz, zaczęliśmy od Drzewa na Wzgórzu, było tam całkiem sporo wolnej przestrzeni, nada się idealnie do naszych celów. Potrafisz już skręcać, teraz musisz kołować. Cały czas "przytrzymujesz" swój skręt. Chodzi o to, żeby coraz bardziej zbliżać się do ziemi. Twe ruchy skrzydłami mogą być coraz mniej częstotliwie, możesz wkładać w nie również mniej siły. Musisz znaleźć odpowiedni balans, wyczuć to. Grunt, żebyś w ten sposób był coraz bliżej miejsca lądowania. Gdy znajdziesz się przed ziemią, wyciągasz swe łapy i przechodzisz w bieg. Zakładam, że to już umiesz. Zostanie ci już tylko zatrzymanie się i... gratulacje, wylądowałeś. To wszystko, teraz patrz na mnie. – Powiedziała i dokładnie tak zrobiła. Kołowała w powietrzu, stopniowo obniżając swój lot, krążąc niczym sęp nad zdobyczą, którą sobie wypatrzył. Była coraz niżej i niżej, aż ziemia była na wyciągnięcie łap. Zrobiła to, zgrabnie przechodząc w bieg, po czym całkowicie się zatrzymując. Spojrzała za Brasomem.

//Po twoim poście raport z Lotu I