Strona 28 z 38
: 21 lut 2020, 12:13
autor: Żelazna Strzała
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
och bogowie i swięte duchy... dajcie mi więcej takich zdolnych uczniów. ~ pomyślałam spoglądając z usmiechem i dumą jak malucj zaczął sobie w końcu dobrze radzić. Teraz przyszedł czas na to by nauczyć malca skręcać. Więc musialam znowu wejść za siatkę zabezpieczającą i mu to pokazac.
-Uważaj teraz bardzo. Słuchj co powiem.
Swietnie poradziłeś sobie w poczatkowej formie pływania, jestem z ciebie dumna malutki. A teraz musisz nauczyć się skręcać podczas tego. To jest łatwe zwłaszcza ze dobrze trzymasz równowagę. Przy skręcaniu jest najważniejsze byś przednimi łapami nakierował sobie tor. Czyli uderzaj nimi lekko w bok a przy tym wygnij swoje plecy w księżyc w kierunku w którym chcesz skręcić. Popatrz na mnie...
podpłynełam kawałek prosto po czym chcąc skręcić w lewo zaczęłam młucić łapami w lewą stronę lecz tylko przednimi i było to małe odchylenie. Swoje plecy lekko zgiełam a ogonem z błoną dwustronną lekko nadałam sobie pędu. Zrobiłam kułeczko i zrobiłam to samo w drugą stronę pilnujac by moje skrzydła były wciąż lekko rozchylone a głowa wygodnie ułożona odpoczywała sobie prawie na miersi w łabędziej szyji. Oddychałam głęboko i spokojnie.
Teraz wrociłam skokiem na płycizne i machnęłam ogonem by dac znak maluchowi ze jego kolej. Jesli szybko to załapie i nauczy sie nurkowania to bedzie gotowy do pływania.
//Opisuj dokładnie wszystko nie tak pobierznie jak ja a zostaną nam z jakies 2/3 posty na głowę i raport.
: 23 lut 2020, 0:23
autor: Lumi
Już nieco znudzony tym całym pływaniem pisklak wziął głęboki wdech, po czym włożył nos do wody i z całej siły wypuścił nim powietrze tworząc ogromne bąbelki, które zabawnie bulgotały po dotarciu na powierzchnię wody. – To był początek?! – Aż warknął z niezadowolenia kiedy dowiedział się że to nie koniec nauki, ale chwilę potem się zreflektował. Skręcanie? Kiedy Tasu pokazywała jak to zrobić nie wydawało się jakoś specjalnie trudne, wystarczy tylko zgiąć ciało w łuk i lekko zmienić kąt uderzania łapami w wodę.
Na początek zaczął od płynięcia przed siebie już nawet nie rejestrując, że robi koliste wymachy łapami. Ustawienie ciała pozostawił bez zmian, czyli był wyprostowany, szyję wyginał podobnie do łabędzia, a ogon utrzymywał luźno na powierzchni wody.
Podążając za przykładem nauczycielki przyśpieszył koliste wymachy łapami wypychając za siebie więcej wody i przyśpieszając. Kiedy dotarł już blisko siatki z glonów wygiął się w lewo, tworząc z swojego ciała łuk. Starał się machać łapami pod kątem, pilnując jednocześnie ogona i utrzymując dzięki niemu równowagę. Kiedy już miał przed sobą brzeg znowu się wyprostował się, i zmniejszył tempo wymachów łapami. Był już niedaleko brzegu, nie musiał się forsować.
: 06 mar 2020, 10:05
autor: Żelazna Strzała
Uśmiechnęłam się widząc ze Lumi zaczął łapać o co chodzi. Przecież właśnie o to chodziło prawda?
Usiadłam sobie w wodzie pozwalając na to by ogon radośnie plusnął o jej taflę i w gracją owinął się wokół moich łap.
Uśmiech i duma malowała się na moim pysku. Teraz pozostaje nam juz tylko jedno- EGAZMIN!
tak więc skinieniem głowy dałam znak piskleciu by również podparło się łapami w wodzie.
Tuz przed nami za siatką były dwa kamienie wystające z wody. Były wręcz idealne na nasz sprawdzian.
–Dobrze Lumi, teraz posłuchaj mnie uważnie, to jest bardzo ważny sprawdzian. Dzięki niemu będę w stanie ocenić czy nauczyłeś się pływania na tyle bym z czystym sumieniem mogła puścić Cię do mamy z wiescią o twojej nowej umiejętności.
Widziesz tamte dwa kamienie? Za raz odetnę dopływ maddary do tworu siatki a ty, spokojnie i bez pospiechu, poplyniesz w ich stronę i zrobisz miedzy nimi slalom czyli miniesz je raz w lewo i raz w prawo i szybciutko wrócisz do mnie na brzeg. Nie bój się, tam jest głęboko ale ja wrazie czego wyciągnę Cię z wody. A jak ci się uda to wrócimy do szukania ładnych kamyczków co ty na to?
Uśmiechnełam się i odciełam dopływ magii do tworu, niech maluszek da z siebie wszystko.
//Opisz prosze dokladnie jak doplywasz do kamieni, jak skrecasz DWUKROTNIE oraz jak wracasz ;) i po tym będzie raport
: 12 mar 2020, 18:39
autor: Lumi
Odwrócił łepek z zaciekawieniem, teraz musiał jeszcze udowadniać swoje umiejętności pływackie?! Skwitował to króciutkim westchnieniem i przewróceniem oczami. Poczuł się trochę niepewnie przez brak tej dziwnej maddarowej siateczki, pewnie te skałki były już na głębszej wodzie.
Choć już nieco zmarzł w chłodnawej wodzie to zacisnął zęby i znów przyśpieszył, byle szybciej dopłynąć do wystających ponad taflę wody kamieni. W sumie jego łapy wykonywały po prostu młynki, z tą różnicą, że pod wodą robiło się to nieco trudniej. Po podpłynięciu do skał zwolnił tempo, nie chciał przecież przez przypadek się z nimi zderzyć. Pamiętając o ogonie, spróbował machać przednimi łapami w prawo, aby obrócić się w lewo. Ogon też, zgiął w lewo, aby nie tworzyć niepotrzebnego oporu. Tylne łapy za to, machały w dół, odpychając jego ciało do góry, w efekcie robił dość ciasny skręt wokół pierwszego kamienia.
Kiedy już ominął pierwszy kamień skierował swoją przednią parę łap w lewo, a ciało i ogon uformował w delikatny łuk skierowany także w prawą stronę. Bez zaskoczenia zanotował, że powolutku robi już ostatni zakręt wokół skał.
Po wykonanym slalonie nadal skręcał tak długo, dopóki nie nakierował się dokładnie na Tas, po czym przestał wyginać swoje ciało, a wszystkie łapy znowu zaczęły robić wymachy jedna po drugiej, tak aby jak najszybciej mógł dopłynąć do brzegu. – To teraz idziemy szukać kamyczków! – Zakrzyknął tak, aby wodnista mogła usłyszeć go mimo wielkiego dla niego, choć skracającego się dystansu.
: 14 mar 2020, 17:36
autor: Żelazna Strzała
Pisklę było na prawdę zawzięte i pełne energii. Zobzczyłam jak już sprawnie płynie ku skałom a potem zgrabnie i płynnie wykręca pomiędzy kamieniami. To był dowód na to że był gotowy na to by pochwalić się swoimi umiejętnościami swoim rodzicom oraz stadu. poczułam aż serce mi rośnie w piersi z dumy że z początku tak niezgrabny samczyk dokonał tego i nauczył się trudnej dla siebie sztuki. kiedy dopłynął wystarczająco blisko wyciągnęłam go z wody przednimi łapami i wysuszyłam dokłądnie gorącym podmuchem maddary. Postawiłam go na suchym choć chłodnym brzegu i z uśmiechem pogłaskałąm przez całą linię grzbietu.
– Jesteś bardzo zdolny Lumi, wiem że obiecałam ci szukania kamyczków dlatego uzbierałam w czasie kiedy uczyłeś się dość sporą kupkę kolorowych jeziorkowych kamyków, chodź zobaczyć i poszukamy za raz kolejnych!
Z usmiechem wskazałam na stertę kamieni gdzie leżała też kula z szalejącą w środku wodą którą pisklę może sobie zabrać na pamiątkę.
//Raport Pływanie I
: 15 mar 2020, 17:52
autor: Lumi
W końcu wyszedł z tego jakże przyjemnego stawu, nie żeby jakoś specjalnie nie lubił wody, ale oczywiście zdecydowanie lepiej czuł się na brzegu. Już nie mógł doczekać się kiedy powie siostrze i mamie o tak trudnej umiejętności, teraz w razie czego będą mogli popływać razem. Na pochwały Tas po prostu szeroko się uśmiechnął.
– Fajna jesteś, nawet lepsza od Mułka. Nauczyłaś mnie pływania i dajesz kamyczki za darmo. Kiedyś ci to wynagrodzę, naprawdę. –
Podszedł do sterty pięknych otoczaków i od razu zaczął segregować je na dwie kupki. Jedną umieścił bliżej nauczycielki, i kładł na niej bardziej kolorowe okazy. Na drugiej stawiał te w odcieniach szarości czerni i bieli, oraz oczywiście piękną kulkę. – Dla ciebie są te kolorowe, ale moglibyśmy poszukać jeszcze kilka ładniejszych... prawda? –
: 08 kwie 2020, 0:50
autor: Pożeracz Serc
Tak jak większość smoków, Vultor regularnie odwiedzał wspólne tereny. Każde wyjście tutaj było swoistą przerwą, podczas której miał nieco czasu dla siebie i mógł odpocząć od Plagi oraz zapachu padliny wiecznie górującego w jego grocie, który po dłuższym czasie stawał się nieco uciążliwy dla nozdrzy.
Nad staw przyleciał dumnie dzierżąc w dziobie zdobytą niedawno ludzką czaszkę, lecz niemniej by pochwalić się znaleziskiem, ale dlatego że wynalazł sobie dosyć.. ciekawy sposób na zabicie nudy, który dostarczał mu nieco rozrywki. Wylądował zgrabnie, wbijając lśniące pazury w podłoże. Po ostatnim spotkaniu z mamą był dosyć intensywnie pokryty jej zapachem, ale nie powinno to chyba nikomu przeszkadzać..
Chwycił lśniący bielą przedmiot w pazury i podrzucił go kilka razy w łapie.
– Piękny okaz.. przydasz mi się. – Mruknął sam do siebie, wziął zamach i rzucił czaszkę w pustą przestrzeń przed siebie. Następnie wybił się, zamachnął się skrzydłami by przedłużyć doskok i pochwycił ją w dziób. Potem wylądował i tak w kółko, bawił się w aportowanie. Dobry sposób na rozładowanie energii.
: 08 kwie 2020, 19:26
autor: Wieczna Perła
Kolejny lot, znowu nad Wspólnymi. Dawno nie zwiedzała tych okolic, więc czas najwyższy ponownie się z nimi zapoznać, a nuż coś się zmieniło. Tym razem towarzyszył jej tylko Fio, Adira została przy dzieciach. I pierwszym co rzuciło jej się w oczy, a dokładniej Fio się rzuciło, był rzucający czymś na ziemi smok. Po przyjrzeniu się dostrzegł, że była to jakaś czaszka... Plaga. No, przynajmniej to jej od razu przyszło na myśl. Czy lądować? Posłała Fio na rekonesans. Sama zaś zawisła w powietrzu, czekając na rezultaty... Które były aż za dobre. Hm? Czy to faktycznie on?
Wylądowała nieco z tyłu. Tak... wygląda nawet dość podobnie, a przynajmniej cechy fizyczne na to wskazują. Tylko co jeśli to ktoś inny? Skompromituje się? A może ją zaatakuje? Nie, nie, nie masz pewności z jakiego on jest Stada... Podchodziła niepewnie, pełna obaw i sprzecznych myśli. Przed kolejnym rzutem poczuła ten zapach. Więc jednak Fio się nie mylł...?
– Jesteś potomkiem Aank i Ferna? – Pytanie było nieco ciche, ale nie na tyle, aby nie usłyszał lub się nawet zaskoczył, w końcu pochodziła od tyłu... Po chwili wpadła, że mogła zadać to pytanie inaczej, bo co jeśli nie zna ich imion... Uh, sprostujesz wtedy. Jeśli cię nie zaatakuje, rzecz jasna.
Latał sobie spokojnie wokół Aurum, w ogóle jej nie przeszkadzając. Jednak mimo to zawsze musiała coś wymy...O, ale to było akurat ciekawe.
Chętny jak nigdy dotąd, zniżył lot oddalając się od Dominy ku nieznajomemu. Wpierw krążył nad nim, a dokładniej obok, obserwując jego zabawę. Musiał przyznać że było to nawet ciekawe, ale nie taka była jego rola. Kiedy raz złapał czaszkę, podleciał już nieco bliżej, siadając obok niego na ziemi. Wtedy to poczuł, mimo słabego węchu. Zapach Opuncjowej, jak to on ją lubił nazywać. Zapach Soror Aurum. Niemal od razu przypomniały mu się te wszystkie karmienia i opuncje... przesłał Dominie odpowiedź, dodając również że łączy w sobie cechy rodziców, więc tym bardziej może to być on, samemu latając teraz blisko smoka. Oj tak, uwielbiał ten zapach...
: 10 kwie 2020, 23:56
autor: Pożeracz Serc
Stanął twardo na ziemi i przycisnął do piersi swoją zabawkę, napinając mięśnie i jeżąc futro, jakby szykując się do ucieczki. Obejrzał się przez ramię i zlustrował wzrokiem nieznajomą mu smoczycę. Był dosyć zdziwiony że nie usłyszał jak podchodzi.
Zmarszczył skórę wokół nozdrzy i zaciągnął się dyskretnie jej zapachem, chcąc lepiej zanalizować jej pochodzenie. Pachniała.. domem – stadem Ognia, co nie zmieniało faktu że nie spodziewał się takiego pytania z ust kogoś obcego. Choć wszystko było możliwe, nawet to że mogli być ze sobą spokrewnieni.
– Ta. A kto pyta? – Spytał, mrużąc podejrzliwie oczy. Puchata końcówka ogona wywijała powolne ósemki, ni to ze zdenerwowania, ni to z przejęcia, być może i nawet z czystej gorliwości, bo jak wiadomo Vultor cierpliwością nie grzeszył. Póki co nie zamierzał się przedstawiać – wolał czekać aż adresatka zrobi to pierwsza.
: 12 kwie 2020, 13:12
autor: Wieczna Perła
Na początek zdziwiła się jego reakcją, ale potem powiedziała sobie "Plaga" i zdziwienie zamieniło się w ostrożność. Nie wie w końcu do czego może być zdol...
Odpowiedział. Czyli nie musi się go aż tak obawiać? Jest niegroźny mimo bycia w Pladze? Nie teraz, bo on jeszcze nie wie. Czas mu więc wyjaśnić.
– Siostra Aank. Niebiologiczna, ale dalej siostra – dopowiedziała szybko, dla jasności jakim cudem ona ma złote łuski, a jego matka futro. – Mamy wspólną matkę. Przygarnęła mnie. W pewnym sensie... – Nie miała obecnie ochoty tego wyjaśniać, bo było to dla niej trochę... zawiłe. – Aank powiedziała mi dawniej, że ma pisklę w Pladze, a Ty wyglądasz i pachniesz jak... ona – dodała, nieco niepewnie. Podała skąd to pytanie żeby wiedział, ale... i tak się obawiała jego reakcji. Tego że nie uzna ją za rodzinę i nie będzie chciał z nią dalej rozmawiać, tego że jej nie uwierzy... Ale może to tylko negatywne myśli? Się zobaczy...
: 01 cze 2020, 20:50
autor: Kaltarel
Kiedy Kaltarel wyszedł zza drzew Szklistego Zagajnika, ogarnął okolicę obojętnym spojrzeniem. Nikt nie czekał na niego na brzegu Srebrzystego Stawu – wyglądało na to, że zjawił się na miejscu jako pierwszy. Nie mając nic innego do roboty, zbliżył się do wody. Tam przez moment przyglądał się swojemu niezmiennie staremu odbiciu, aż wreszcie przymknął ślepia i pomasował sobie łapą skroń.
: 01 cze 2020, 22:38
autor: Dar Tdary
Minęło nieco czasu, zdążył być na ceremonii Ziemi, odwiedzić syna... miał jeszcze zanieść wianek na kurhan żony, ale chyba bóg Zimy nie powinien czekać czyż nie? Zabrał z groty swoją fajkę i napchał ją aromatycznym zielem. O dziwo, by jak najmniej przeszkadzało Strażnikowi, wiedział jak nienawidzi jego ziół. Sunąc ogonem po ziemi i wypuszczając co jakiś czas szary dym z pyska w końcu dotarł do miejsca spotkania. Wielki, stary smok już tam na nich czekał. Strażnika nie było widać. Bóg, prorok i śmiertelnik weszli do baru... ach tak, tak gdyby tylko smoki wiedziały czym jest bar. Podszedł bliżej kiwając się na boki, aż nie stanął i skinął łbem Kaltarelowi. Ten którego prorokiem była jego matka... aż dwa dni.
– Witaj Kaltarelu. Dobre wychowanie mówi iż powinien podziękować ci za chęć spotkania. Strażnik mówił, że ciężko cię dosięgnąć ostatnimi czasy.
powiedział spokojnie i siadł. Odetchnął czują drętwienie w barku. Borze zielony to trzaskanie w stawach go wykończy.
: 03 cze 2020, 14:11
autor: Strażnik
Guzdrał się nieco, co oczywiście zdążył już sobie wyrzucić, ale w końcu zdołali dostrzec jego sylwetkę majaczącą na ciemniejącym niebie. Źle się działo w jego głowie, czego nawet kompan, choć to już nie zaskoczenie, nie potrafił naprawić. Biedna połączona z przygnębiającym umysłem sarna, sama mogłaby pogrążyć się w rozpaczy, gdyby była choć ciut inteligentniejsza. Nastrój smoka napawał ją smutną melancholią, sprawiał że myślała o tym co zmieniło się odkąd została złączona z obcą myślą, ale to wszystko. Nadal była w stanie funkcjonować jako sarna, która szwędała się gdzieś w Ziemi, jakby tam Strażnik wierzył, że może być bezpieczniejsza. Bez sensu w zasadzie, bo przecież smoki nie miały problemu z jedzeniem saren, a tej nic wcale nie wyróżniało.
Wylądował w każdym razie, wyraźnie zamyślony, choć nie zapomniał o głębszym skinięciu głową przed bogiem i krótkim, powitalnym przed Darem. Nie sądził, że uzdrowiciel znosił go choć odrobinę, ale najwyraźniej zwyczajnie zaakceptował jego obecność, skoro tak się umowili
–Wiem od Sennah, że istnieje metoda aby uwięzić Mrok i to dlatego zostałeś wezwany. Mówiłeś, że czym więcej iskier zdołają odzyskać Wolni, tym słabsza będzie ta istota, lecz jeszcze długa droga przed smokami, a nikt nie chce przez tyle czasu akceptować wiszącego nad nim widma śmierci, czy też być odciętym od zemsty. Jeśli oczywiście istnieje wybór– mówił ostrożnie, ale bez takiego napięcia, jak za pierwszym razem gdy znalazł się z Zimą sam na sam. Może to obecność Daru pozwalała mu się uspokoić, a może tak wiele negatywnych zdarzeń nałożyło się na siebie, że już nie miał miejsca na niezręczność. Kontynuował że słyszalną chrypką. Chłodno i interesownie, czyli na przekór dalszej treści –Nadrobiłem kroniki Kaltarelu. Byłeś zwany Nauczycielem już gdy pomogłeś smokom uwięzić Tarrama, więc spętano cię w roli sługi znacznie wcześniej– Czy w takim razie uraził Kaltarela sądząc, że to on mógł pracować u boku dawnej Śmierci, a potem się przeciwko niej zbuntować? Nie pamiętał już nawet skąd znał wersję zdarzeń o którą zapytał. Nie chciał znów zapędzić się za daleko, ale jednak... Nie lubił nie wiedzieć. Zabiłeś Lato Kaltarelu? – pomyślał sobie, choć pojmowł, że gdyby czarnołuski tego zapragnął, miałby do tego dostęp. Może nawet o to chodziło? Może chciał zostawić przestrzeń na wątpliwość, że może Zima wcale go nie usłyszy i pozwoli lepiej doszlifować jego refleksję. Kontynuował zatem w ten sposób. Lato milczy w tej sprawie, a twoje imię pojawia się w kronikach niezmiernie rzadko, bo i celowo cię z nich wykreślono.
–Odpokutowałeś już za to?– Dopytał na głos. W odpowiedzi Kaltarela musiało być coś, czego potrzebował dla samego siebie. Musiał wiedzieć czy Zimę dało się nazwać dobrym smokiem. Czy zmiana jest w ogóle możliwa Kaltarelu? Czy to to że pomożesz smokiem, teraz albo później, zmieni ich nastawienie?
: 03 cze 2020, 17:35
autor: Kaltarel
– To prawda. Poświęciłem ostatnie dwa miesiące na szukanie iskier – wyjaśnił. Być może w czasie swoich podróży Kaltarel wpadł na kilka nowych tropów – a być może nie wpadł na żaden. Bez względu na wyniki swojej pracy, stary bóg nie zamierzał się podzielić szczegółami z Darem Tdary, sławnym pożeraczem iskier.
– Witaj, Strażniku. – Kaltarel zwrócił się smoka, który właśnie zjawił się na miejscu. – Pamiętam, o czym wtedy rozmawialiśmy. Przypuszczałem, że to stworzenie pragnie nabrać mocy dzięki iskrom, ale gdyby moja teoria się sprawdziła, nie pożyłbyś tak długo. – W jego pozornie obojętnym głosie dało się wychwycić odrobinę ulgi. – Niewykluczone, że cień postanowił przerzucić się na większą zwierzynę, skoro Thahar i Viliar dalej spacerują sobie po terenach Wolnych Stad, jakby ten problem wcale ich nie dotyczył. – Skrzywił pysk z pogardą, by następnie wrócić do neutralnej ekspresji.
– Każdą duszę da się uwięzić poprzez połączenie z inną potężniejszą. Ale nie oszukujmy się. Póki zagrożenie pozostaje stosunkowo niskie, żaden z bogów nie poświęci się dla was w taki sposób. – Czarnołuski zamilkł na moment. – Nawet nikomu bym tego nie życzył. Thahar powiedział mi, jak skończył Erycal. Musimy znaleźć inne rozwiązanie.
Na wzmiankę o pokucie Kaltarel uniósł prawy łuk brwiowy. Prorok poruszył drażliwy temat.
– Przyszedłem rozmawiać z wami o cieniu, nie o sobie – powiedział ciszej. Chłodniej. – A ty jak uważasz, Strażniku? Czy niewolnicza praca przez setki księżyców była wystarczającą pokutą za to, co zrobiłem? – Kaltarel przymrużył ślepia. – Może cień także powinien zostać nauczycielem. A nuż nabrałby pokory.
Gdyby Strażnik popatrzył w dół, zauważyłby, że Kaltarel wbił pazury w ziemię.
: 03 cze 2020, 20:48
autor: Dar Tdary
Szukanie iskier... chociaż jeden smok na pewno robił coś użytecznego. Dar nie miał na to słusznej odpowiedzi bo sam przecież przespał ten okres. Poza tym zdawał sobie sprawę dzięki Strażnikowi jak może być postrzegany przez innych. Cóż... miał swoje powody dla których zjadł iskrę. Miał nadzieję, że jego plan wypali jednak życie dało mu dość mocno po łapach. Z drugiej strony właśnie dlatego tu teraz stał. Wiedział jakie zagrożenie niesie ze sobą ta potworność i chciał być pierwszy w kolejce do zgładzenia go. Czekał w milczeniu i wcale nie trwało to długo. Również skinął łbem prorokowi i słuchał.
Jak na razie nie usłyszał nic nowego. Sam zapytał Strażnika czemu żył skoro to coś zabiło Zaranną, a potem jego syna i inne smoki posiadające duże ilości maddary. Swoją drogą czy to możliwe by było to to samo stworzenie co w jego ciele? Zmrużył ślepia.
– Czy istnieje coś potężniejszego od bogów? Mówisz o czymś większym, a jednocześnie podkreślasz, że inni bogowie się nie boją. Nie dziwi mnie również, że żaden z nich nie chce się poświęcić dla śmiertelnych. Czy istnieje szansa by umieścić to coś w słabszym ciele? Słabszym mam na myśli śmiertelnika nie boga. Tak wiem... mówiłeś, że potrzeba silniejszej duszy by związać ją z tą słabszą. W sumie brzmi to delikatnie podobnie do kompanów... mniejsza. Mówię o więzieniu dla niego w ciele. Czy można zabić ciało i powiązane z nim obie dusze w środku? Nie znam się na świecie spirytualistycznym, ale pragnę zrozumieć. Mówi się, że nasze jestestwo po śmierci idzie ku gwiazdom. Immanor płaczący i Immanor wyjący ku niebu, legenda mówi, że to on powołał nas wszystkich, śmiertelnych do życia.
mówił spokojnie obserwują pysk starego Zimy. Wszechmądry i potężny... zawitał u niego raz jako młodziutki smok, wtedy jeszcze nauczał. Dar darzył tego smoka szacunkiem.
Słysząc pytanie Strażnika starzec uniósł brew ku górze i spojrzał na niego z niedowierzaniem.
Do kroćset turzych odchodów czy ten smok miał jaja przepiórki w głowie zamiast mózgu?
Są tu by prosić o pomoc i radę, a ten wywala na wierzch przeszłość. Dar nienawidził rozmawiać o swojej, a co dopiero ktoś kto w końcu uwolnił się od innych smoków. Męczących, wiecznie zadających pytania i roszczących sobie prawo do jego wiedzy za opłatą. Dar chybaby oszalał jeśli miałby tyle księżyców uczyć innych.
– Poprosiłem Strażnika o audiencję u ciebie, wybacz za jego maniery.
rzucił widząc łapę Kaltarela wbijającą się lekko w ziemię. Nie zbaczajmy z tematu... błagał w myślach Strażnika. Wtedy też usłyszał żarcik boga.
– Jeśli Cień miałby być kimkolwiek poza martwą masą to może od razu powołajmy Żer Zwierząt na boga, hm?
dodał pod nosem nie mogąc się powstrzymać.
: 03 cze 2020, 22:49
autor: Strażnik
Żaden z bogów nie był gotów zainteresować się sprawą, czy była to jedynie wizja Kaltarela, który zdążył tak mocno zwątpić w odpowiedzialność istot równych sobie? Strażnik wiedział, że nie zależało mu na smokach, gdyż na jego pozycji byłoby to najpewniej zbyt wycieńczające, ale nie dziwił się też frustracji śmiertelników, którym nie dane były żadne wskazówki.
Utknął pomiędzy.
Dar tymczasem wydawał się co do samobójstwa nie mieć żadnych wątpliwości, jakby o całej rozmowie że Strażnikiem zapomniał, lub co gorsza przyzwyczaił się dzięki niej do podobnego konceptu. Ależ absurd.
–Nie boją się, ponieważ lekceważą problem, tak jak ty swoją śmierć– wytknął Darowi cicho –Viliar pomógł śmiertelnym osłabić Mrok i od tego czasu jego morderstwa ustały, a co więcej zaczął nawiązywać ze smokami zwyczajny kontakt. Czy istnieje szansa, że to nie kwestia zmiany preferencji, a tylko tymczasowa przerwa?– Absolutnie nie w jego intencji było podważać boską wiedzę, choć słowo "teoria" użyte przez Kaltarela nieco go zaskoczyło, jakby Zima nie bał się ujawnić przed niższym smokiem, że może brakować mu informacji. Jeśli pojmował w sposób zwyczajny, ale po prostu widział i czuł więcej, jego perspektywa naprawę mogła być aż tak obca Straznikowi?
Zamyślił się na moment, egoistycznie zgłębiając ten koncept, podczas gdy Kaltarel pozwolił sobie na resztę wypowiedzi, którą Dar natychmiast zdecydował się podsumować.
Że za co przepraszał? Za Strażnika? Czy jemu kompletnie odjęło rozum?
Akceptuję, że mnie nienawidzisz, ale upokarzanie mnie przed bogiem mógłbyś już podarować, ty chory psychopato.
Na głos nie skomentował, bo i nie było sensu, zwłaszcza że rozsądniej w takiej sytuacji było po prostu Dar zignorować, akceptując, że ze starości z trudem pojmował pewne wartości. Nie musiał widzieć Strażnika za osobę wyżej niż on sam, nie musiał go nawet lubić, gdyż uderzenie serca poświęconego na refleksje wystarczyłoby, żeby korygowanie proroka przed bogiem uznać za głupie i niestosowne. Dziecinne do jasnej cholery. Tak samo zresztą jak wtrącenie do dyskusji imienia jednego z Ziemistych.
–Jeśli Mrok byłby zainteresowany czymś więcej niż smoki, po drodze i tak jest zmuszony nabrać sił. Czekanie aż to zrobi wydaje się błędne, więc być może prawidłową drogą jest tutaj przekonanie pozostałych bogów, iż Mrok nie jest zwyczajny. Nie jest żadnym demonem ani elfem, z którym gady mogłyby się rozprawić samodzielnie. To jedyny rodzaj wroga, przy którym smoki mają powody posądzać bogów o bezczynność– Bo jeśli kontakt z bogami zerwał się, tak jak opowiedziała Dzika, w wyniku tortur na Oprawcy Gwiazd i jeśli Mrok także narodził się z jego cierpienia, czyja to była wina? Czyjego braku interwencji?
Może Kaltarel miał rację. Może jego umysł rzeczywiście był zbyt mały i nie potrafił pojąć sensu tych zjawisk. Nie mógł ufać ani smokom, ani bogom.
Ale nadal ich szanował. Nadal był ciekaw dlaczego decydowali się na takie rozwiązania. Dlaczego pozostawienie smoków samym sobie i akceptacja ich gniewu były w porządku. Czy sami byli zagubieni? Czy bali się przyznać, że są mali, dlatego wszystko wikłali w sekrety i wyższy sens? Mógł to zaakceptować, lecz musiał mieć pewność, że nie dokłada się do jednego wielkiego kłamstwa.
–Nie wiem co zrobiłeś w przeszłości Kaltarelu, ale jeśli sądzisz że wciąż nie dość dużo, być może dobrym kolejnym krokiem byłoby zaangażowanie się w dokończenie żywota Mroku– Bo zmianę w jego postawie odnotował, tak samo jak fakt że zestawił swoją pokutę z zadośćuczynieniem, którego mógłby podjąć się Mrok. Tyle że tyle nie wystarczyło i na pewno o tym wiedział. Nie wystarczyło sto, ani dwieście, ani nawet tysiąc księżyców wyrzeczeń żeby pozbyć się winy. Tak, pewne rzeczy istniały dożywotnio, postawa Kaltarela jedynie to udowadniała. Mogli jedynie świadomie zaakceptować, że cierpienie nie kończyło sie, tak samo jak służba.
Ale może Zima widział to inaczej. Może mowa o tym co uczynił frustrowała go, gdyż pragnął postrzegać się za czystego. Strażnik nie mógł wiedzieć, ale w głębi duszy liczył, że mieli z Kaltarelem coś wspólnego.
: 04 cze 2020, 15:31
autor: Kaltarel
“Czy istnieje szansa by umieścić to coś w słabszym ciele?”
– Wiem, że mówisz o sobie, Darze Tdary. Dlaczego tak bardzo zależy ci na roli męczennika? – Kaltarel przekrzywił łeb, przyglądając się staremu smoku z ciekawością pozbawioną współczucia. – Zabicie śmiertelnika z cieniem w środku to coś, czego można spróbować, ale przypuszczam, że w ten sposób tylko zmarnowałbyś swoje życie. Dusz nie da się zniszczyć. Można tylko pozbawić je ciała, a cień potrafił przetrwać bez niego w przeszłości. Teraz posiada własną powłokę, za co możemy podziękować Viliarowi, i nie wiem, czy to coś zmienia.
Jak to dobrze, że Dar zachowywał przynajmniej minimum rozsądku, pytając go o rzeczy istotne, zamiast o szczegóły z jego życia.
– Dusze po śmierci przechodzą do innego wymiaru. Podróż ku gwiazdom to nie najgorsza metafora. – Kaltarel wzruszył barkami. Nie wyglądał na miłośnika legend ani fantazyjnych opisów. – O zasługach Immanora możemy porozmawiać innym razem. – Wypuścił powietrze przez nozdrza.
– Pokonanie bestii wymaga dobrze obmyślonego planu, a wcześniej trzeba zgromadzić wystarczająco dużo informacji. Powiedzcie mi, czego już się dowiedzieliście. Nie będę wam grzebał we łbach, bo wystarczy mi już własna depresja. – Nikt na jego miejscu nie miałby ochoty zagłębiać w bezdenne bagno jakim musiały być umysły tych zgorzkniałych samców.
Po wysłuchaniu wieści o pozornym spadku agresji cienia, Kaltarel pozwolił sobie na chwilę zadumy.
– To może być tymczasowa przerwa – zgodził się ze Strażnikiem – Nie rozumiem tylko, co stara się przez to osiągnąć – “zwyczajny kontakt” brzmi jak próba obniżenia czujności ofiary. Ale po co? Przecież potrafił zabijać jednym ruchem. W ten sposób tylko marnuje czas, który mógłby poświęcić na ucieczkę z miejsca zbrodni – myślał na głos, jakby liczył na to, że któryś z jego rozmówców podsunie mu jakąś hipotezę.
“To jedyny rodzaj wroga, przy którym smoki mają powody posądzać bogów o bezczynność.” Na te słowa Kaltarel westchnął ciężko.
– Pora zejść na ziemię, Strażniku. Bogowie należą do całkowicie innego gatunku niż wy. Czasami pomagają smokom, ale to nie znaczy, że są waszymi przyjaciółmi czy opiekunami. Nie podchodź do nich z zarzutami, nawet jeśli na nie zasługują – w najlepszym wypadku zostaniesz zignorowany. W najgorszym narazisz się na ich gniew i przekorę. – Parsknął cicho. – I nie próbuj grać mi na uczuciach. Przyszedłem tutaj z własnej woli.
: 05 cze 2020, 18:23
autor: Dar Tdary
Najpierw spojrzał bez większego wzruszenia na Strażnika, a potem z powagą na Kaltarela. Czemu śmierć jednego śmiertelnego wzbudzała zwłaszcza w proroku tyle oburzenia? Jeden śmiertelny za wielu innych. W dodatku Dar był w najlepszym położeniu spośród wszystkich innych smoków. Ateral nie śmie przyłożył łapy do wskrzeszenia kogoś kto tak bardzo go nienawidził, a jego dni były już policzone. Czysto logiczne podejście, piękne i proste... bez kręcenia i podchodów. Bóg jednak dość szybko ukrócił jego plan. Fakt, że Mrok wytrzymywał już bez ciała... ale co jeśli to zadziała. Zespolić dusze. Tylko czy ktokolwiek kiedykolwiek tego próbował? Najpierw skierował złote ślepia na Strażnika.
– Powiedz mi jaka jest różnica czy zginę teraz czy za cztery księżyce. Szczerze.
Mówił śmiertelnie poważnie. Czyż to nie okrutne nie pozwolić smokowi odejść na jego własnych zasadach? Następnie spojrzał na Zimę.
– Męczennik. Wolałbym by zapamiętano mnie jako najlepszego uzdrowiciela wolnych stad, mędrca, ale nie pogardzę i kimś kto oddał swoje życie dla słusznej sprawy. Tego chciałaby Zaranna i tego chcę ja. Z tego co jednak mówisz, szanse na powiedzenie się tego pomysłu są dość niskie. Głupiec nie brzmi równie dobrze co męczennik.
powiedział całkowicie szczerze i uśmiechnął się krzywo pod nosem.
– Racja, Viliar bardzo nam pomógł, ale Mrok nadal może zamieniać w kamień czyż nie?
westchnął. Następnie pokiwał łbem na propozycję rozmowy o Immanorze w innym terminie. Ciekawe czy jeszcze zdążą za jego życia.
Wysłuchał zdań na temat nawiązywana kontaktów przez Mrok z innymi smokami i skrzywił się lekko. Na sama myśl, że ktoś mógłby z tym czym rozmawiać...
– Faktycznie, skoro chce nabrać sił to nie bawiłby się chyba w nawiązywanie kontaktów. Z drugiej strony może bawi go igranie ze smoczymi żywotami? Wiele smoków widziałem w życiu, ty zapewne drugie tyle Kaltarelu by wiedzieć, że takie charaktery istnieją pod naszym nieboskłonem. Poznanie motywacji tego stworzenia jest ważne, tudzież ciekawe... ale o wiele bardziej wolałbym poznać rozwiązanie jak można go zniszczyć.
pokręcił lekko łbem. Czasem i jemu zdarzało się mówić oczywistości.
Zaskoczyły go słowa Strażnika. Czy wszyscy prorocy stawali się aż tak bezpośredni wobec bogów? Z drugiej strony bogowie mieli gdzieś smoki... może to i lepiej?
Inny gatunek... nie opiekunowie... Całkowicie inny obraz zaczął rozkładać się przed ślepiami starego uzdrowiciela. Dobrze więc uważał przez całe życie. Jeśli masz na kogoś liczyć, licz na siebie, nie na cud. Jeśli masz kogoś uchronić przed śmiercią zrób to. Nie potrzebował pomocy Aterala by to robić. On i te jego obmierzłe wskrzeszenia. Skrzywił się na tę myśl i mlasnął jęzorem.
– Jeśli Mrok zagraża bogom możemy więc całkowicie go zignorować. Niestety bogowie nie za bardzo przejmują się jego istnieniem, więc albo im nie zagraża, albo nie chcą tego przyznać przed śmiertelnymi. Z tego co mówiłeś Strażniku mam się już nie ośmieszać rozmowami z Viliarem. Pomógł raz i teraz nie zamierza już podnosić łapy. Usłuchał naszych próśb o pomoc i wystarczy. Jestem ci wdzięczny Kaltarelu za wysłuchanie kolejnych. Mrok zagraża przede wszystkim smokom. Nie zmienię zdania nawet jeśli się okaże, że jakimś cudem się nawrócił. Stworzenie które może machnięciem łapy zamienić w kamień? To tak jakby dać taką moc jednemu ze smoków. Coś co chodzi wśród nas nie powinno dzierżyć takiej siły. Co wiemy? Chyba nie wiele... Skoro zbieramy całą wiedzę... Godny uważa, że Mrok który zawładnął moim ciałem nie jest tym samym co ten który łazi teraz po Wolnych Stadach. "Mój" zabił Zew. Jest jeszcze jakiś Mrok powstały ze śmierci Jadu Duszy. Musimy uściślić, czy to jedna i ta sama istota? Ta która pojawiła się przy Zarannej i wyrwała jej iskrę? Byłeś tam Kaltarelu. Teraz to staje się jasne. Iskry dajecie prorokom by mogli z wami rozmawiać...
dodał ostatnie do siebie pod nosem, z resztą to co już powiedział im Zima. Czemu tak długo tego nie widział. Zamiast zdobyć wiedzę i siłę boga zdobyłby łączność z nim? Ech...
– W iskrze zjedzonej przeze mnie... Ja musiałem widzieć Thahara. Stałbym się jego prorokiem czy ten zabieg musi przebiegać z woli boga? W każdym razie, nagle obecność tego "ciepłego, rozbawionego ducha" została zastąpiona przez mrok i nienawiść.
pomasował sobie skroń. Z czym dokładnie mają do czynienia? Zaczynało mu to trochę brzmieć jakby Mrok był ucieleśnieniem czy też cieniem tego co prezentował w sobie bóg tylko w wypaczony sposób. Nie... to była głupia teoria.
: 07 cze 2020, 15:59
autor: Strażnik
Było w interakcji z Kaltarelem coś, co niezmiernie go irytowało, choć nie był w stanie dobrze ubrać tego w słowa. Może w tym sęk? Sądził może zbyt mocno, że boskość Zimy, czy kogokolwiek innego stanowi coś więcej, niż tylko hierarchiczny autorytet. Nie mógł zatem otrzymać żadnej odpowiedzi, żadnej pewności we właściwość i słuszność swojej drogi. Bogowie byli przywódcami, którzy niczym nie rządzili i przewodnikami, nie znającymi większości dróg. Znali jakieś, co stawiano ich już ponad smokami, podobnie jak ich moc, lecz tyle nie wystarczyło, aby zmniejszyć niesmak Strażnika.
–Nie musisz mówić Kaltarelu jacy są bogowie. Śmierć Jadu i Dzikiej, a także fakt iż to ja zostałem prorokiem dostatecznie dobrze obrazuje ich charakter– Westchnął, komentując gorzko. Milczał dotąd przez większość czasu, pozwalając by Dar skonczy swój monolog. Na jego wcześniejsze pytanie nie odpowiedział, ale wymownie pokręcił łbem. Nie, nie uważał, żeby poświęcanie się było w tej sytuacji wartościowe, lecz nie jemu była pozostawiona ostateczna decyzja. Na szczęście, czy nieszczęście dla uzdrowiciela, bóg także nie uważał tej opcji za rozsądną.
Strażnik nie był zły wyłącznie na Kaltarela, choć spotkanie z nim jedynie wyostrzało to co jego zdaniem w Wolnych było nie tak. Surowa, obrzydliwa bezczynność, tak samo bogów, jak smoków. Jego własna również.
–Mrok potrafi zamieniać w kamień, jego obecną formę trudno zranić, manipuluje smokami. Wolni nie mogą powiedzieć wiele więcej, nie są to również informacje które kiedykolwiek zdobędą, o ile nie otrzymają podpowiedzi– Nie spłaszczył się przed nim, nie łagodził tonu, ale też przecież nie szydził. Gdyby zasługiwał za to na jakąś karę, być może taką właśnie powinien dostać, tak jak przy Viliarze, który potrafił przynajmniej wprost wyrazić swoje oczekiwania. Do jasnej cholery, sam miał ochotę znaleźć ten pieprzony cień i wyrwać mu kręgosłup, o ile w ogóle go posiadał, ale nie miał ku temu żadnych możliwości.
...
Choć może? Kaltarel sugerował, że żaden z bogów nie połączyłby się z Mrokiem, ale czy Sennah nie byłaby dostatecznie silna aby go udźwignąć? To prawda, że miała formę pisklęcia, ale przecież nadal była potężną istotą. Jak to dokładnie wyglądało u Erycala?
Nie sądzisz Sennah, że to byłoby dobre rozwiązanie? Że byłoby to więcej niż uczynił Viliar albo Kaltarel?, pomyślał do samego siebie, ale tym samym także do boginki. Czy nie byłaby to jednak zbyt gwałtowna strategia? Co jeśli łącząc duchy, Lato stałaby się zupełnie niestabilna albo zła? Co jeśli straciliby kontakt?
–Na czym dokładniej polega ta procedura połączenia? Gdyby któryś z bogów mimo wszystko podjął ryzyko, jakby to wyglądało?
: 07 cze 2020, 18:00
autor: Kaltarel
"Powiedz mi jaka jest różnica czy zginę teraz czy za cztery księżyce. Szczerze."
– Jak można być tak zadufanym w sobie i ślepym na swoją wartość jednocześnie? – Kaltarel pokręcił łbem z niedowierzaniem.
– To, co zabiło Dziką Gwiazdę, szwenda się właśnie w pobliżu granic Wolnych Stad – bez względu na formę ma ten sam magiczny ślad. Nie byłem jednak świadkiem starcia Viliara ani śmierci innych smoków i nie mam pewności, czy na świecie nie żyje więcej takich istot. – Wypuścił powietrze przez nozdrza. – Viliar twierdzi, że wróg jest tylko jeden. I mam nadzieję, że możemy mu pod tym względem zaufać, bo jeśli się myli, zacznę sobie rwać łuski z głowy. – Co przy jego przeciętnej aparycji było zdecydowanie niewskazane.
"Stałbym się jego prorokiem czy ten zabieg musi przebiegać z woli boga?" – zapytał Dar. Kaltarel dawał z siebie wszystko, żeby nie patrzeć na niego jak na idiotę.
– Zacznijmy od tego, że przyjęcie iskry przez proroka nie polega na połknięciu jej. Nawet gdyby Thahar z jakiegoś powodu zechciał uczynić cię swoim posłańcem, najpierw musiałbyś oddać mu ten okruch. – Kaltarel pomasował sobie łapą skroń. – Ciepły, rozbawiony duch, co? Nie zdziwiłbym się, gdyby chociaż część tych negatywnych uczuć pochodziła od Thahara. Miał do tego pełne prawo. – Na pysku Kaltarela pojawił się cień złośliwego uśmiechu. – Gdybyś połknął moją iskrę, na pewno stawiałbym opór.
"Wolni nie mogą powiedzieć wiele więcej, nie są to również informacje, które kiedykolwiek zdobędą, o ile nie otrzymają podpowiedzi."
– I tu się mylisz. – Przekrzywił łeb. – Wolni mają spore szanse dowiedzieć się czegoś istotnego. Skoro stwór kontaktuje się ze smokami, podsuńcie mu do rozmowy kogoś, kto nie da się łatwo zmanipulować. Zasugerowałbym ciebie, Darze, ale obawiam się, że twoja żądza krwi będzie przebijać się przez każdą maskę. Przydałby się wam ktoś z talentem do udawania.
Uparty prorok ku niezadowoleniu Kaltarela kontynuował temat fuzji.
– Sam czar połączenia dusz nie sprawiłby trudności żadnemu bogu. Prawdziwe wyzwanie stanowią przygotowania, bo zanim udało mi się spętać Tarrama, smoki musiały go osłabić w walce. Dusza musi być bezbronna – albo chętna.
I co, Strażniku, wracamy do punktu wyjścia? Gdyby smokom jakimś cudem udało się pokonać potwora, dużo lepiej byłoby go zabić.
: 10 cze 2020, 18:59
autor: Dar Tdary
Uśmiechnął się pod nosem słysząc słowa Zimy. Jak można? Właśnie stał przed nimi jedyny w swoim rodzaju okaz takich możliwości. Nie było co tu jednak komentować. Dar był gotowy się oddać i ta kwestia nie podlegała według niego dalszym dyskusjom.
Drgnął słysząc o większej ilości tych mroków... co im po pokonaniu jednego jeśli było ich więcej? Dar zacisnął mocniej zęby i zmarszczył nos w grymasie niezadowolenia. Nie brzmiało to ... ułatwiająco. W dodatku Mrok w grocie Błysku nie był tym który zabił Zaranną. Delikatny posmak zemsty nieco zanikł na jęzorze starca.
Skinął głową przyjmują pokornie wiedzę od Kaltarela. Prawdą było, że Dar nigdy silnie w bogów nie wierzył, również prawdą było iż nie lubił przyznawać się do niewiedzy. Słuchał więc starego samca uważnie wcale nie będąc urażonym jego akcentowaniem co poniektórych słów. Pochlebiało mu, że Zima myślał, że dla niego taka wiedza mogła być oczywista. Oczywista jednak nie była. Więc można stać się prorokiem przez połknięcie, no proszę, zawsze jakaś wiedza.
Czy Kaltarel zaczynał tracić cierpliwość do jego dociekliwości. Czyżby i Dar słyszał zgryźliwości? Szczerze mówiąc w zadzie miał jakby zachował się Zima. Gdyby nie to zdarzenie jego świat nie poszerzyłby się o wiedzę na temat innych istot.
– Czy Mrok może być wypaczeniem was?
zapytał prosto z mostu. Jeśli było ich kilku i tak ciągnęły do iskier. Intrygująca hipoteza.
Skinął łbem na propozycję Zimy.
– Zdecydowanie. Jestem już za starym, proszę o wyrozumiałość jestem tylko śmiertelnikiem, smokiem i nie mam ani sił ani cierpliwości na przepychanki słowne z tym czymś. Musimy jednak wybrać kogoś kto również chce go zgładzić, nie zaprzyjaźnić się.
powiedział mając na myśli rzecz jasna Błysk. Najgorszy kandydat w historii wolnych.
Westchnął ciężko słysząc ponowne pytanie o połączenie boga z Mrokiem.
Oni są zbyt zakochani w sobie by to uczynić, jeszcze nie zauważyłeś? Do kroćset turzych odchodów... jakim cudem Strażnik był prorokiem skoro tak uparcie postrzegał bogów w tak dziwny sposób. Oddające się dla dobra innych stworzenia? Już uzgodnili, że bogowie to... nie do końca smoki. To jakby prosić elfy by się dla nich zabiły.
– Nasza misja to więc dowiedzieć się o Mroku jak najwięcej... nie ukrywam, że miałem nadzieję na coś większego. Nie mogę jednak narzekać, przed śmiercią dowiedziałem się całkiem sporo ciekawych rzeczy o was i prorokach. Dzięki Kaltarelu.