A: S: 3| W: 3| Z: 3| M: 5| P: 2| A: 4
U: B,Pł,O,MP,W,Kż,Skr,Śl,Prs: 1| L,A,MO: 2| MA: 3
Atuty: Pechowiec; Retoryka; Szczęściarz; Nieugięta; Pojemne Płuca; Gojenie Ran; Zdrowa jak Ryba; Magiczny Śpiew;
Kalectwa: +3 do ST akcji fizycznych; niezdolność lotu
Westchnęła cicho, niemalże nonszalancko, po czym klasnęła jęzorem. Zupełnie jakby w lekkoduszny sposób chciała mu powiedzieć "cóż, twój błąd". Owa lekkość jednak zniknęła bardzo szybko, gdy wiedźma zdjęła ową maskę i założyła nową. Momentalnie na jej pysk wróciło zimno, a rysy pyska wyostrzyły się gdy mimowolnie zacisnęła zęby. Wracanie do tych wspomnień, bądź co bądź, zaboli i ją, bo musi do niech wrócić...
... I je nasycić. Jeżeli już miała dzielić z kimś cierpienie, to upewni się, że zrobi to porządnie i wiarygodnie.
Ostatecznie wczepiła krańce szponów w złociste łuski, wnikając w umysł samca swoją chaotyczną magią – było to teraz banalnie proste przez zerwaną, chroniącą naturalnie ciało barierę. Patrzyła mu w oczy, ale jej wzrok stał się bardziej nieobecny, gdy, kosztem przesyłania mu idealnie oddanych obrazów, musiała sama poświęcić im swoje skupienie.
Pustynia. Pozwalała mu widzieć otoczenie swoimi oczami – rozległa, bezdenna przestrzeń pokryta niczym innym niż piaszczystymi wydmami, skąpanymi w brutalnych promieniach słońca. Obraz kołysał się lekko przy każdym kroku; pod łapami czuć było przesypujące się drobinki miękkiego piachu.
Gdzieś na tyłach, kątem oka, widać było znajomą sylwetkę białej hydry. Kolejna biała postać, już bliżej, lepiej widoczna, była smokiem, białołuskim i o zabarwionym lekko błękitem i różem futrze na szyi i ogonie. Zachód Słońca szedł po jej prawej stronie, podczas gdy dwugarbny wielbłąd wysunął się naprzód i pomknął ku porzuconej, skromnej oazie na dole wydmy, wokół której walały się stare, szklane butelki, resztki ogniska oraz porzucone, ludzkie namioty.
Na barkach Infamii jest jakiś znaczący ciężar. Ślepia samicy przelotnie na niego spoglądają – przez jej bark zarzucona jest głowa młodej, ludzkiej dziewczyny o twarzy pokrytej kamienną teksturą. Jej usta są zszyte grubą nicią, ale nie powstrzymuje to ewidentnie chorej młódki przed chorobliwym kaszleniem.
Coś jest nie tak.
Obraz rozmywa się minimalnie, gdy jej ślepia przenoszą uwagę na Chabra. Infamia zamrugała, skonfundowana.
Co?
Te czerwie pod powierzchnią. No bo... Reagują na hałas, niby, ta? Wcześniej nie zareagowały, jak na Ciebie wpadłem. Teraz, jak ten poleciał galopem, to też nie. Trochę dziwne.
Jej umysł reaguje chwilową konsternacją, po czym porywa się w wir cwałujących myśli, budujących dzikie, chaotyczne scenariusze. Jej procesy myślowe są chaotyczne, urywane, a jakimś cudem budujące złożoną całość. Po chwili przemawia znowu.
Mówił, że to nie jest jego oryginalna forma. Używa jakiegoś czaru maskującego, ale nie wytłumaczył dokładnie. Znałam mroczną elfkę która za pomocą naszyjnika wyglądała jak elfka wysokiego rodu. Tożsamość tego... Kogoś mogłaby sporo wyjaśnić.
Zachód Słońca potakuje jej. Na jego czole widać pierwsze, delikatne oznaki subtelnego łysienia. Kolejny drobny pukiel futra zostaje zabrany przez wiatr i zaniesiony gdzieś daleko, w objęcia niekończącego się piasku.
Wielbłąd wraca. Gdy pojawia się w polu widzenia, Strażnik może czuć, jak w tym momencie przez wspomnienia przedzierają się obecne emocje samicy, która przekazuje mu swoje doświadczenia – ociekającą niczym mokra szmata nienawiść. Wielbłąd, sam w sobie, wygląda zwyczajnie. Nie licząc tego, że mówi.
Trójka rusza dalej; dziewczyna zostaje przekazana z barków Infamii z powrotem na pustynnego kopytnego, więc chociaż nieprzyjemne uczucie niepożądanego ciężaru na grzbiecie znika, a palce nie zatapiają się w piasku już na takie głębokości. Truchtem podążają w dół, gdzie, pośrodku oazy, znajduje się małe źródełko. Niegdyś pełne wody, teraz będące niemalże błotnistą kałużą.
Wielbłąd pozwala dziewczynce zejść ze swojego grzbietu, pochyla się nad nią, po czym wskazuje na wodę.
Starczy dla jednej osoby... no śmiało.
W tym momencie przekaz zmienia charakter – ze spokojnego i podejrzliwego na zawistny. Strażnik, dopuszczony do odczuć i emocji Infamii, zostaje stopniowo zasypywany chciwością i zawziętością. Nie jest to jeszcze przytłaczające, ale zdecydowanie wzbudza dyskomfort.
Ona ma wypić to całe?
Wielbłąd zerka na nią. Niepokojący błysk przemyka przez jego ślepia – coś, czego jednak Mahvran nie zauważa, zupełnie jakby miała założoną opaskę na oczach.
Nie zostało tego dużo... Ale może starczy odrobina...
Moment. Dziewczyna to wypije, i wtedy to źródło pozostaje już martwe na zawsze?
Prawdopodobnie. Nie wiem. Czemu pytasz? Gdyby nie my, w ogóle byście o tym miejscu nie wiedzieli!
Pytam z pragmatyzmu. Masz tutaj magiczne źródło, które albo jest podpuchą, albo faktycznie leczy. Wody starczy dla jednej osoby. Nie uważasz, że jest prawdopodobieństwo, że są na świecie jednostki mogące potrzebować tego bardziej?
Chciwość i gotowość autentycznej walki w jej imię zaczyna stawać się dominującym uczuciem – do tego stopnia, że wywołuje dziwnego rodzaju mrowienie w ciele. To magia, niestabilna i żywa, reaguje wedle emocji wiedźmy, gotowa się uwolnić w imię jej chorych żądz.
W przekazie rozlega się głos Zachodu Słońca.
A gdybyśmy podzielili się po połowie, mając nadzieję, że dziewczynie pomoże połowa? Też męczyliśmy się z czerwiami, łowcami, a ja jeszcze siedziałem z jej włócznią przy łbie.
Po krótkiej chwili dywagacji, Mahvran niechętnie przystaje na tę propozycję; kolejna emocja wychodzi na wierzch, tym razem rozgoryczenie zmieszane z irytacją. Obraz przekierowuje się na dziewczynę, która zaczyna powoli pić.
Gdzieś z czeluści umysłu Infamii dobiega inny głos – głęboki, niski, ale zniekształcony, jakby próbował przebić się przez jej zaślepienie i chociażby musnąć jej zdrowy rozsądek.
Wystrzegajcie się obcego picia i jedzenia.
Na nic. Wspomnienie słów Aterala nie dociera do niej, zbyt zafiksowanej na źródle mającym oferować młodość, a więc ucieczkę od tego, czego, wbrew wcześniej powiedzianym słowom, Infamia Nieumarłych bała się najbardziej.
Śmierci.
Dziewczyna skończyła pić, zostawiając w źródełku połowę resztek wody. I wtedy wiedźma zaczyna targować się z przywódcą słońca. Wyjmuje dwie złote monety – żąda więcej wody, prawem swojego wieku i cięższych doświadczeń, perfidne karty którymi próbowała przebić się przez każdy problem przez całe swoje życie. Białofutry nie ulega zbyt łatwo, ale ostatecznie zgadza się na przyjęcie dla siebie tylko ćwierci tego, co zostało, kosztem dwóch złocistych monet.
Infamia rzuca je w jego kierunku, patrząc jak Chaber oszczędnie i ostrożnie wypija swoją część i odsuwa się. W międzyczasie Infamia przestępuje z łapy na łapę, nerwowo, patrząc aż zbyt bezczelnie na to, czy aby na pewno dobrze wymierza przydzieloną mu ilość magicznej wody...
Po czym, gdy tylko Chaber odstępuje na bok pochyla łeb i wciska chciwe wargi w ciepłe, piaszczyste resztki źródła, łapczywie chlejąc co tylko może. Chwyta wodę i piach, nie bojąc się mielenia go w zębach byle tylko wycisnąć jak najwięcej wody. Emocje stają się przytłaczające – chciwość zmieszana ze strachem, niemalże paniką, zupełnie jakby śmierć już stała przed nią, a wysysanie resztek źródła miało faktycznie być jej ostatnią formą ratunku. Obrzydliwy, mokry piach chrzęści jej pomiędzy zębami, a potem przepycha się przez gardło gdy przełyka go. Byle więcej, więcej, jak najwięcej.
Po kilku długich chwilach wody nie ma w ogóle. Jest kilka chwil ciężkiego, nieprzyjemnego spokoju, gdy emocje chwilowo się wyciszają, dając moment ukojenia.
Tylko chwila. Po chwili dziewczyna, która piła jako pierwsza, zaczyna ciężko oddychać. Źródło, które miały wyleczyć ją z tajemniczej choroby robi coś zupełnie odwrotnego – jej skóra zaczyna się marszczyć, siwieć, pokrywać wątrobowymi plamami. Jej włosy wypadają i stają się siwe. Stojący obok niej Chaber również zachowuje się dziwnie – jakby jego łuski z sekundy na sekundę traciły swój blask, chociaż ostatecznie nadal pozostają białe.
Infamia nie ma tego szczęścia.
Prorok czuje, jak przez jej umysł przechodzi nagła chęć wywołania wymiotów, jak prawie wkłada sobie palec w gardziel, ale jest już za późno; przez jej ciało przechodzi obrzydliwy dreszcz. Czuje, jakby rozpadała się od środka, zmuszona patrzeć jak jej ciało wyniszcza się na jej oczach, jak pękają bąble na jej rannym barku, rozlewając obrzydliwą, cuchnącą ropę. Ból fizyczny jest jednak w miarę znośny – to, co piorunuje na wskroś to kaskada wylewających się emocji. O dominację walczy wściekłość z paniką, z autentycznym strachem – bała się, że umiera, że zaraz padnie nieprzytomna na ziemię i tym razem się już nie wybudzi. Przez umysł przebiega jej układ z Viliarem – jej życie za życie kompana. Ale Viliara tu nie ma, nie sięgnie tu jego łapa, więc ten śmiertelny błąd zaiste będzie śmiertelnym.
Uginają się pod nią łapy. Boję się, boję się, boję się. Zarżnę cię wielbłądzie, zarżnę i wypatroszę, z twojej skóry uczynię swój herb. Boję się, boję się, ja nie chcę, ja chcę do domu. Zarżnę cię, wielbłądzie. B o j ę s i ę.
Magiczny kontakt urywa się nagle; obraz nie rozpływa się nawet we mgle, tylko po prostu nagle pozwala na powrót faktycznego krajobrazu. Samotny Pagórek spowity jest mrokiem i delikatnym szumem rzeki. Oraz potwornie ciężkim, chrapliwym oddechem wiedźmy, która zerwała kontakt z łuskami Strażnika niczym poparzona. Gdyby jej źrenice mogły być dostrzegalne w tym mroku i na tle niemalże onyksowych tęczówek, zajmowałyby całą powierzchnię gałki ocznej.
Cofnęła się o krok, potem kolejny, nagle opatulona aktualnym strachem – strachem przed byciem ocenioną i osądzoną. Więc, bez dłuższego namysłu, wiedziona strachem, nienawiścią i obrzydzeniem do siebie i swojej naiwności idzie w kierunku brzegu rzeki i wsuwa się gładko do lodowatej wody, pozwalając sobie w całości zniknąć pod powierzchnią.
Vidblainn spokojnie siada przy brzegu, kołysząc się lekko, bez obaw wpatrując się jednak w wodną taflę.
Licznik słów: 1450
 |
- ✦ PECHOWIEC — po każdym niepowodzeniu -1 do ST następnej akcji;
bonus sumuje się do 3 porażek z rzędu.
✧ RETORYKA — stałe -2 do ST przy testach na perswazję.
✦ SZCZĘŚCIARZ — jeden sukces zamiast niepowodzenia, do użycia raz na 2 tygodnie [03.06].
✧ NIEUGIĘTA — możliwość wykonania ostatniego ataku na chwilę przed omdleniem;
+4 do ST akcji broniącego się.
✦ POJEMNE PŁUCA — raz na pojedynek / misję / polowanie ma -2 do ST ataku,
ale w następnej turze +1 do ST swojej akcji.
✧ GOJENIE RAN — raz na tydzień wyleczenie rany lekkiej lub zmniejszenie powagi innej [01.01].
✦ ZDROWA JAK RYBA — odporność na choroby – o ich pojawieniu się świadczy
tylko wynik 1 z rzutu k10.
✧ MAGICZNY ŚPIEW — raz na pojedynek / polowanie odejmuje 2 sukcesy przeciwnika.
Ostatnie użycie Błysku Przyszłości: 29.06.2023
KALECTWA: +2 do ST akcji fizycznych;
 |
KOMPANI
ULFHEDINN :: żywiołak ognia [hydra]_________MÖRKVARG :: żywiołak ziemi [wilk]_________VÍÐBLAÍNN :: żywiołak wody [hyena]
S: 1| W: 2| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 1________________S: 1| W: 2| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 1________________S: 1| W: 2| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 1
B, MP, Kż, Śl, Skr: 1| MO, MA: 2_______________B, MP, Kż, Śl, Skr: 1| MO, MA: 2_____________B, Pł, MP, Kż, Śl, Skr: 1| MO, MA: 2
NIÐHÖRGG :: feniks___________ZALDRIZES :: sarna
« niemechaniczny »___________« niemechaniczny »