Strona 27 z 27
Wzgórze Świetlików
: 26 cze 2025, 8:52
autor: Dolina Paproci
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Posłała samcowi słaby uśmiech, napływające łzy wytarła wierzchem łapy. Resztki zdrowego rozsądku potrafiły przebić się przez napływająca falę roztargnionych myśli, próbując za wszelką cenę ustawić psychikę uzdrowicielki do pionu. To był dobry sygnał, że powolutku zbiera się do kupy, chociaż przebijające się myśli, wzbudziły w niej nowe obawy. Powinna przeprosić Rasha oraz powiedzieć matce co się wydarzyło, cholernie bała się ich reakcji. Co prawda, ostatecznie niczego nie uczyniła, ale wciąż...
Na tę myśl zadrżała. Tym bardziej nie chcąc pojawiać się na terenach Ziemi.
Obejmując ciepłym skrzydłem grzbiet Hektycznego, spojrzała na jego pysk i westchnęła. – Nie mam pojęcia kto miałby zaciągać mnie siłą, zresztą, póki przychodzę leczyć będzie w porządku. – odpowiedziała wzruszając barkami.
– Nie chcę zaniedbywać swoich obowiązków jako uzdrowicielka. Po prostu jeśli będzie trzeba, wejdę tam, zrobię co mam do zrobienia i wyjdę. – najczęściej zdarzało jej się leczyć nieprzytomne smoki, więc one raczej nie będą jej zatrzymywały, o ile będa miały jakiekolwiek pojęcie, że na chwile mieszka gdzieś indziej.
–... Rash będzie miał niebawem ceremonię na dorosłego smoka. – podniosła łapy i zaczęła wybierać spod szponów brud ziemi. – ... co mam wtedy zrobić? Przecież nie pójde tam jak gdyby nigdy nic. – zamknęła oczy – Powinnam go przeprosić, ale ja nie wiem czy sa jakiekolwiek słowa na tym świecie, które byłyby zdolne do wyrażenia jak bardzo żałuję. – zamilkła na chwilę. – Może... może poczekam aż sam będzie chciał się spotkać? – wiedziała, że prędzej sama zdechnie niż to się wydarzy, ale miała cichutka nadzieję, że to Rash zechce z nią pierwszy porozmawiać. Poczuła się jak tchórz, nie potrafiący stanąć pysk w pysk z konsekwencjami swoich czynów. Odruchowo przytuliła mocniej skrzydłem Hektycznego. Dla niej dotyk nie był czymś wyjątkowym, robiła to instynktownie. Zwykle to Baraniego brała na cel swojego miętoszenia i tulania.
Hektyczny Kolec
Wzgórze Świetlików
: 26 cze 2025, 19:20
autor: Nieme Przekleństwo
Jego szczęka zacisnęła się nieco mocniej, kiedy pomimo prób oddalenia się, uzdrowicielka jak gdyby nigdy nic nadal obejmowała go skrzydłem. Powinien był w tej chwili powiedzieć wprost, że sobie tego nie życzy, a jednak z jego pyska nie potrafiło wylecieć nawet jedno słowo. Nawet jeśli nie sprawiało mu to żadnego komfortu, to nie czuł się w tej sytuacji jak ktoś, kto miał moc podejmowania decyzji. Jeśli Fri taki kontakt naprawdę pomagał, wolał tego nie kwestionować. Nie chciał narażać się na jej złość.
— Czyny liczą się bardziej, niż puste słowa. — stwierdził, wyobrażając sobie ceremonię Rasha.
W jego oczach Barani właśnie w taki sposób funkcjonował. Hektyczny stopniowo nawet nie wierzył w to, iż słowa Doliny mogły w jakiś sposób prawdziwie go zranić. Nawet największe obelgi nie przedzierały się przez jego twardą skórę, a każde słowo roztrzaskiwało się jak kulka śniegu rzucona w kamienną ścianę, która pomimo wszystko stała nadal zupełnie niewzruszona.
Wątpił jednak w to, że Rash będzie chętny do wyciągnięcia łapy na zgodę jako pierwszy. Może zrobiłby to, gdyby tylko miał jakiś powód? Sam do końca ostatecznie nie był w stanie tego stwierdzić. Barani był jak nieodkryta karta, na której widnieć mógł każdy symbol pod słońcem.
— Lepiej byłoby pójść na jego ceremonie. Nawet jeśli stałabyś gdzieś z boku i nie odzywała się do niego słowem, to sama twoja obecność powinna delikatnie roztopić jego serce. W ten sposób pokażesz, że nadal ci zależy. — wytłumaczył, jak sam by w takiej sytuacji postąpił.
Dolina Paproci
Wzgórze Świetlików
: 26 cze 2025, 19:36
autor: Dolina Paproci
Kątem oka dostrzegała jego mimikę, nie było trudno wytyczać, że dotyk jej skrzydła wprawiał go w dyskomfort. Uśmiechnęła się do siebie, czerpiąc z tego odobinę satysfakcji. Pomimo niechęci związanej z dotykiem, nie odezwał się, wręcz cierpliwie znosił jej skrzydło na swoim grzbiecie. Po kilku uderzeniach serca wyprostowała je, a następnie podkuliła aby zabrać od mglistego niechciany bodziec.
Słowa tez potrafiły ranić czasem bardziej niż jakikolwiek czyn. Być może jej brat spojrzał na nią łaskawszym okiem. Nie powiedziała tego w spokoju i po przemyśleniu, potok słów był zwyczajną histerią, efektem pęknięcia czegoś w środku.
– Pójdę na jego ceremonię, choćby miał mnie stamtąd wynieść. – powiedziała po chwili przeczesując szponami grzywę na piersi. – Pokażę mu, że mi zależy. Przynajmniej tyle mogę zrobić, a przyszłość wyklaruje się sama. – przytaknęła łbem zgadzając się z opinią samca. Zamknęła pysk dzieląc się przyjemną chwilą ciszy z samcem. – Hej, Hektyczny. – odezwała się po chwili. – ...na pewno nie chcesz żeby... No wiesz, zająć się Twoją mordką? – zapytała z troską w głosie lekko przechylając łeb. Nie chciała być nachalna, ale wolała się upewnić, że wszystko z nim w porządku. Kiedy to podał jej łapę aby mogła podnieść się z ziemi tez chciałaby coś dla niego zrobić. – Twoja siostra... Nie obudziła sie jeszcze, prawda? – zapytała przegryzając wewnątrz pyska policzek. – Wiesz, nie jestem szczególnie wierzącym smokiem, ale może... Chciałbyś się pomodlić w Świątyni o jej powrót do nas? – zapytała niepewnie.
Hektyczny Kolec
Wzgórze Świetlików
: 26 cze 2025, 21:45
autor: Nieme Przekleństwo
Skinął delikatnie łbem na jej postanowienie. Ze wszystkich opcji, jakie mogła w tej chwili wybrać, ta zdawała się najlepsza. Mimo wszystko uzyskanie dorosłej rangi było dla Baraniego naprawdę ważnym krokiem w życiu, podczas którego wolałby mieć przy sobie całą swoją rodzinę. Były to jednak jedynie własne przekonania Hektycznego, który oczyma wyobraźni był w stanie zobaczyć, jak ten dumnie wychodzi na środek zgromadzenia i przedstawia swoje nowe imię, a po wszystkim cała rodzina przychodzi złożyć mu szczere gratulacje. Jakże przepiękna była to wizja, która szarpnęła za serce wężowego, napełniając je jadem. Zazdrościł tego Rashowi, a zazdrość stopniowo zamieniała się w gniew, który musiał aktualnie w sobie zdusić.
Na całe szczęście, pytanie odnośnie do jego oderwanych wąsów, chwilowo zajęło jego myśli. Nerwowo podrapał się po szyi, zastanawiając się, czy zostawienie tej rany samej sobie było na pewno dobrym pomysłem.
— Myślisz, że zostanie mi po tym blizna? — zapytał szczerze, chcąc uzyskać odpowiedź od kogoś, kto znał się na ranach.
Jego mięśnie delikatnie spięły się na wspomnienie o jego siostry. Oczywiście, że się nie obudziła. Znając życie, już nigdy tego nie zrobi.
— Niestety nie. Pomimo tego staram się powoli przygotowywać jakieś oszczędności na jej przebudzenie. Jakieś kamienie szlachetne przydadzą się jej po przebudzeniu, więc staram się nie odpoczywać na polowaniach. — stwierdził z udawanym uśmiechem, chociaż czuł, jak z każdym kolejnym kłamstwem, jego własne wnętrzności się w nim przewracają.
Jak długo mógł jeszcze okłamywać samego siebie i ślepo wierzyć w to, że kiedyś się wybudzi? Na to nie było już prawie żadnej szansy.
— W końcu nie ma już ojca, który załatwiłby to za nią. — dodał, delikatnie wzruszając swoimi barkami.
Słysząc jej propozycję na wspólne odwiedzenie świątyni, wężowy wybuchł cichym, ale niekontrolowanym śmiechem. Dobrze wiedział, że była to walka z wiatrakami. Bogowie nie ingerowali w takie sprawy. Nawet jeśli ich szanował i uważał za źródło swojej fiksacji, to dobrze wiedział, iż żaden z nich nie odważyłby się w takiej sytuacji mu pomóc.
Jego śmiech w końcu ustał, zastąpiony chłodną obojętnością, jakby wcześniejszy rechot zupełnie wypruł go z emocji.
— Często chodzę do świątyni, wiesz? Nie zliczę, ile razy upadałem przed przeróżnymi posągami, kłaniając się aż do ziemi i błagając o pomoc. Bogowie pomimo tego nie słuchają wszystkich błagań, nie spełniają wszystkich marzeń. Są wybredni w tej kwestii i decydują się na pomoc albo w najmniejszych błahostkach, albo w największych cierpieniach. Moja siostra w ich oczach nie należy ani do jednego, ani do drugiego. — stwierdził, z każdym kolejnym słowem czując narastającą trudność w mowie.
Czuł, jak gdyby miał się za chwilę zalać łzami na samą myśl o tym. Wizja niechętnych do pomocy jego siostrze bogów sprawiała, że cały ten ból stawał się znacznie silniejszy. Pomimo tego nie pozwolił sobie na emocjonalny wybuch. Przełknął panujący w nim żal, zduszając go jak płomień dopiero co zapalonej świeczki.
— Jednak jeśli chcesz, to czemu nie? Poznałem wiele informacji na temat bóstw, więc może przy okazji opowiem ci o nich coś ciekawego. — dodał, chcąc w ten sposób osłodzić nieco gorzką atmosferę.
Dolina Paproci
Wzgórze Świetlików
: 26 cze 2025, 22:07
autor: Dolina Paproci
Musiała jeszcze raz przyjrzeć się pyskowi smoka, pochyliła nad nim łeb badawczo oglądając rany. Były nieumiejętnie wyrwa,e tkanki były uszkodzone. Skaleczenie nie było poważne, ale wystarczyło aby zgromadziła się w tym infekcja, a wtedy nie będzie już tak gładko. A czy zostanie blizna...– Tak, będziesz miał bardzo ładne, dwie kropki po obu stronach pyska. – zachichotała pokazując swoimi szponami na swój pysk. – Więc jeśli nie chcesz mieć takich placków na mordce, pozwól że chociaż zaleczę to na tyle, żebyś nie miał nawet blizn. – uśmiechnęła się uroczo, jakby proponowała smokowi zrobienie czegoś nieodpowiedniego.
Kiedy poruszył temat siostry, mina smoczycy zmieniła się delikatnie. Byli sami, on był sam. Całkowicie. Teraz uświadomiła sobie, że pogrążyła się w czarnej rozpaczy po utracie brata, a miała jeszcze rodzinę wokół siebie. – Wiesz, mam trochę oszczędności. – powiedziała delikatnie. – Bardzo chętnie pomogę Twojej siostrze kiedy się obudzi. – zaproponowała. Nie potrzebowała kamieni, mięsa czy owoców. Wszystko to co znajdywała wpadało jej w łapy przez przypadek, mogłaby liczyć na palcach u jednej łapy kiedy szukała czegoś innego niż zioła. – W końcu jest prawie jak rodzina, też chciałabym jej zapewnić łatwiejszy start. – dodała posyłając smokowi ciepły uśmiech.
Czyli był w świątyni i nie było żadnego odzewu ze strony bogów, huh? To nie był dobry znak, nawet jesli bywali kapryśni, mogliby w końcu spojrzeć przychylniejszym okiem na problem mglistego. Może gdyby dali im jakiś rodzaj ofiary, wtedy może spełniliby życzenie wężowego.
Próbowała przypomnieć sobie, czy kiedykolwiek była w świątyni? Na pewno po błogosławieństwo, raz. Podrapała się szponem pod brodą odgrzebując różne wspomnienia, ale nie wpadło nic godnego uwagi. – Bardzo chętnie dowiem się co nieco, jak myślisz do którego z bóstw powinniśmy się udać? Erycal byłby chyba najbardziej oczywistym wyborem. – zaproponowała. Bóg uzdrowień, patron jej profesji. Był w stanie wyleczyć rany tak poważne jak brak kończyny czy ślepota. Może byłby na tyle łaskawy, aby chociaż zerknąć na śpiącą siostrę Hektycznego.
Hektyczny Kolec
Wzgórze Świetlików
: 26 cze 2025, 22:34
autor: Nieme Przekleństwo
Delikatnie się skrzywił, gdy ta zaczęła mu opowiadać o prawdopodobnych skazach na jego pysku. Jeszcze tego brakowało, aby wyglądał niczym jakieś dziwadło z cyrku. Nie chciał mieć blizn na swoim ciele. Były to może „trofea” po udanych walkach, ale nie zmniejszało to ich nieprzyjemnego wyglądu. Gdyby był to ślad po jakiejś walce, to już pół biedy, ale coś, co za każdym spojrzeniem w swoje odbicie przypominałoby mu tę haniebną noc? Wolałby już chyba przestać się odbijać w lustrze, niż żeby na to patrzeć.
Westchnął głośno, przewracając delikatnie swoimi oczyma.
— Ech no dobrze. Jeśli pani wielka uzdrowicielka tak obiecuje, to nie mam powodu, by jej nie wierzyć. — stwierdził z ewidentną ironią w głosie.
Pomimo tego nastawił swój pysk, gotowy poddać się leczeniu. Przecież potrwa to tylko krótką chwilę, a później będzie już z głowy.
Na jej propozycję wsparcia Razzmy finansowo, mimowolnie się uśmiechnął. Nie chciał brać od nikogo zupełnie niczego, ale sama jej propozycja była czymś nadzwyczajnie miłym do wysłuchania.
— Spokojnie, nie jestem biedny. Przynajmniej w taki sposób mam jakąś motywację do polowania. — dodał już nieco energiczniej, czując jak wcześniejsza, grobowa atmosfera powoli zanika.
Erycal nie był wcale takim złym wyborem, jeśli chodzi o wybór bóstwa, do którego należałoby się wybrać. Wężowy nadal był pewien, że ten w najlepszym przypadku odmówi, ale warto było ponownie spróbować. Nawet jeśli bóstwo ich wyśmieje i będzie skłonne do rozmowy, to może Hektyczny wykorzysta okazje i zapyta go jeszcze o kilka, dręczących go spraw.
— Racja, Erycal leczy kalectwa za pewną opłatą. Potrafi przyczepić z powrotem kończynę, więc wybudzenie śpiącego smoka nie powinno być dla niego problemem. — wymruczał pod nosem, jakby mówił bardziej do samego siebie, niż do uzdrowicielki.
— Jeśli postanowi się odezwać, to kto wie, może nawet doszyje mi wąsy? — dodał, tym razem w oczywistym żarcie.
Dolina Paproci
Wzgórze Świetlików
: 27 cze 2025, 10:17
autor: Dolina Paproci
Zadrgała kiedy ten wyraził zgodę. Kolejna fala satysfakcji przeszyła jej ciało, dopięła swego i było to miłe uczucie. Nie zamierzała go skrzywdzić, wręcz przeciwnie. Mimo to, była też wdzięczna mglistemu za to, że pozwolił sobie pomóc. Chciała się odwdzięczyć za jego dobroć wszystkim czym posiadała. Przysunęła się zwiewnie do Hektycznego i objęła przednimi łapami jego policzki, oparła czoło o jego i delikatnie, wnikała w jego ciało maddarą. Robiła to z uczuciem, pulsacyjnie wlewając swoją magię to ciała Hektycznego, jakby na chwilę stawali się jednym bytem. Ciepło gromadziło sie wokół ran, rozerwanych tkanek i żył. Powoli łączyła je, zasklepiając ranę, odbudowując wszystko to, co zostało uszkodzone. Tempo leczenia było wręcz leniwe, jakby nie chciała puścić smoka z objęć.
W pewnym momencie niechętnie odkleiła czoło i zabrała łapy z Hektycznego, a na jego pysku nie widniały już rany ani blizny. Odwróciła spojrzenie jakby czując... zażenowanie?
– No, po krzyku! – chrząkneła nerwowo ponownie miąchając trawę.
Po tym niezręcznym momencie wyprostowała sie, aby posłuchać dalej o jego siostrze. Na krótką chwile uniosła spojrzenie w górę.
– To może... Jak się obudzi zabierzemy ją na wycieczkę? Wiesz, za granice stada. Przydadzą się kamienie na błogosławienstwo. – zasugerowała. Miło by było wybrac się gdzieś we trójkę... Zaraz, dlaczego ona planowała trójkę?
– Zna-znaczy jak chcesz! N-nie jestem jakiś ważnym smokiem dla was, więc mogę Wam dać kamienie żebyście spędzili czas we dwójkę! – szybko sie poprawiła a w jej głosie było słychać panikę.
Uspokoiła się na chwilę aby wrócić do tematu bogów.
– Wiesz... Z wąsami wyglądałes na prawde przystojnie. – zasmiała się cicho.
– ...ale bez nich też jest w porządku, wszystko zależy od tego, co Ty wolisz. – powiedziała z ciepłym usmiechem.
Hektyczny Kolec
Wzgórze Świetlików
: 27 cze 2025, 14:33
autor: Nieme Przekleństwo
Poczuł się jak bezbronne zwierze, złapane w czyjąś pułapkę podczas leczenia. Drgania cudzej madarry kojarzyły mu się jedynie z nadciągającymi, magicznymi ataki. Miał już wyrobiony nawyk, aby w takiej sytuacji przygotowywać się do obrony lub kontrataku. Teraz jednak był bezpieczny. Nie był na arenie, a obca madarra miała mu jedynie pomóc. Przymknął delikatnie swoje oczy, w ciszy oczekując leczenia. Chciał zwyczajnie o tym zapomnieć, ale nieprzyjemne swędzenie zranionego miejsca nie dawało mu spokoju. Któż by się w końcu spodziewał, iż zrastanie się rany „na żywca” nie należało do najprzyjemniejszych doświadczeń. Chwila ta trwała i trwała. Ciągnęła się aż tak długo, że aż wężowy miał ochotę spytać, czy wszystko, aby na pewno idzie po myśli uzdrowicielki.
Ostatecznie cały zabieg na całe szczęście się udał. Ulga chwilowo przyćmiła jego myśli, które zupełnie zignorowały pierwsze słowa i reakcję Doliny. Łapą przejechał się po swoim pysku w poszukiwaniu wcześniejszego ubytku. Takowego ku jego zaskoczeniu nie znalazł. Momentalnie poczuł, jak gdyby wielki ciężar jego dawnych akcji zupełnie gdzieś znikł. Może nadal nie miał wąsów, ale przynajmniej wyglądał normalnie.
Jego skupienie wróciło dopiero po panicznym tłumaczeniu się Fri z jej wcześniejszego pytania. Patrzenie jak ta próbuje jakoś wybrnąć z tej sytuacji, było wyjątkowo zabawnym widokiem, przez który nie potrafił zdusić w sobie cichego śmiechu.
— Spokojnie, przecież nic nie mówię. — stwierdził radośnie, dając jej do zrozumienia, iż taka propozycja nie była jego zdaniem niczym złym.
Nawet była nieco zachęcająca. Chciałby w końcu pokazać siostrze zewnętrzny świat, a pójście w dwójkę nie było równie bezpieczne, co pójście w trójkę.
— Jeśli chcesz, to czemu nie? To brzmi jak pomysł na naprawdę ciekawą wycieczkę. — dodał, po krótkiej chwili się nad czymś zastanawiając.
— Wiesz… Moja siostra należała do tych cichych i spokojnych, które wolą ukryć się za cudzymi plecami, niż spotykać nieznajomego smoka. Mimo tego myślę, że obie byście się ze sobą dogadały. — wytłumaczył z dziwną melancholią, która stopniowo zastępowała jego wcześniejszą radość.
Chwilowy dołek emocjonalny nie trał jednak długo, gdyż komplement na temat jego nieistniejących już wąsów, wyrwał z niego Hektycznego. Otworzył delikatnie swój pysk, jak gdyby chcąc coś powiedzieć, ale ostatecznie nic sensownego z nich nie wypadło. Dopiero po krótkiej chwili niezręcznej ciszy, wężowy znów się uśmiechnął.
— Jak rozumiem, dajesz mi przykład jak komplementować inne smoki? — zapytał uszczypliwie, nie chcąc już dłużej rozwodzić się nad jego własnym wyglądem.
Dolina Paproci
Wzgórze Świetlików
: 27 cze 2025, 19:25
autor: Dolina Paproci
Prychnęła na reakcję Hektycznego. W swojej karierze miała często do czynienia z nerwowymi pacjentami, wciąż pamięta jak jednej smoczycy leczyła rany maddarą dotykając jej ciało tylko ogonem. Jenak przy mglistym uzdrowicielka specjalnie pozwoliła sobie na więcej zbliżenia, dlaczego? Aby go zwyczajnie podrażnić, wyraz jego skonsternowanego pyska był uroczy, lubiła patrzeć jak targają nim takie emocje. Wolała go bardziej uśmiechnietego, zażenowanego nawet rozgniewanego, ale nie smutnego.
Choć sama lubiła testować jego cierpliwość, w pewnych momentach sama wpadała w swoją pułapkę i teraz sama siedziała zażenowana tym, jaką propozycję zasugerowała. Nie była nikim więcej, jak tylko smoczycą z która od czasu do czasu podzielił się swoimi troskami. Wspierali się, ale czy było coś więcej niż sposób utrzymania obietnicy?
Chrząknęła i wyprostowała się – W takim razie, jak się obudzi to po pewnym czasie pójdziemy na wycieczkę. Może odwiedzimy miasto w którym żyje moja siostra i brat? – zapytała stukając się szponem po brodzie.
– Rozumiem, czyli Twoja siostra jest dość nieśmiała. –
potwierdziła. – Wiesz, myślę że jak powoli dojdzie do siebie i poznam ją to może nawet ucieszy się z takiej małej przygody –
uśmiechnęła się czule.
Prychnęła na jego komentarz odnośnie wąsów. – Tak, daję Ci do zrozumienia, że dobrze wyglądasz ze wszystkimi częściami ciała jakie posiadasz. – puściła mu oczko, a potem wstała. – Myślę że będę sie zbierać. Chciałabym zobaczyć miejsce o którym mówisz, mam sporo rzeczy to ogarnięcia. – powiedziała dość poważnie, choć na mordce dalej gościł lekki uśmiech. – Do zobaczenia Hektyczny. Dziekuję za dziś. – pożegnała się i rozpostarła skrzydła, aby odlecieć i zniknąć wśród gęstych chmur.
Hektyczny Kolec
[z/t]
Wzgórze Świetlików
: 31 sie 2025, 20:52
autor: Nebbia
Nocne wyprawy na nowych terenach okazywały się zaskakująco spokojne. Nie czuła za sobą oddechu drapieżników, które w ciemnościach mogłyby zapragnąć jej życia, ani nie natrafiała na wrogie, terytorialne smoki gotowe przepędzić ją ze swoich ziem. To właśnie odróżniało to miejsce od podziemnych korytarzy, w których dorastała — tutaj przestrzeń była wspólna, mniej duszna i mniej naznaczona ciągłą walką o przetrwanie. Kroki samiczki prowadziły ją coraz wyżej, aż w końcu dotarła na szczyt łagodnego wzgórza. Zatrzymała się tam, by rozejrzeć się wokół, a potem pozwoliła sobie opaść na chłodną ziemię.
Spojrzenie jej oczu powędrowało ku otaczającemu ją widowisku. Setki, a może i tysiące świetlików unosiły się nad trawami i krzewami, pulsując miękkim światłem. Powietrze zdawało się drżeć od ich drobnych błysków, które odbijały się w jej źrenicach niczym złote iskry. Całość sprawiała, że wzgórze nabrało niemal magicznego charakteru, jakiego nie znała z podziemi. Tam wszystko było twarde, kamienne i ciężkie, a tutaj… delikatne i ulotne. Być może jej zachwyt wynikał z prostego faktu, że było to dla niej nowe doświadczenie. Nigdy wcześniej nie widziała czegoś podobnego, dlatego każdy migotliwy błysk świetlika wydawał jej się czymś niezwykłym. W ciszy nocy, bez ryku i zgrzytu walk, mogła leżeć spokojnie, pozwalając, by magia tego miejsca na chwilę oderwała ją od wszystkiego, co zostawiła za sobą.
Wzgórze Świetlików
: 31 sie 2025, 21:07
autor: Scaramelith
Scaramelith niedawno obudził się ze smoczego snu, który trwał... nie wiedział ile. Od kiedy się obudził nie spotkał nikogo ze swojej cyrkowej brygady, dlatego zaczął się za nimi rozglądać. Kto wie, może mgliści przerobili ich na kisiel czy inne wyroby i tyle z nich zostało? Mogli nawet zostać już zjedzeni! Nie... na pewno nie. Nie daliby się tak łatwo! Jednak to właśnie on był za nich odpowiedzialny. Zupełnie jak matka była odpowiedzialna za niego. No a później trenerzy ale z nimi nie było tak lekko. Wady matki na pewno też usprawiedliwiał i z pewnością ją idealizował. Łapy poniosły go aż na wzgórze świetlików gdzie zauważył jakiegoś młodego smoka dlatego postanowił podejść i przysiąść sie obok.
— Witam witam... Z którego stada smoków pochodzisz młoda istoto? — Zapytał już lepszym, poduczonym smoczym językiem który razem z resztą bez problemu opanował choć chwilę to trwało. Niestety nie mógł zidentyfikować do którego stada należy samica, na pewno nie należała do Mgieł. Tego był pewien. Wiedział też ze z obcymi trzeba rozmawiać z ogromną ostrożnością i uważnością a on był bardzo ostrożny i uważny! Obcy nie byli mu straszni! Choć powinien stronić od takich spotkań z nieznajomymi, jeśli go zaatakują jedynie co mógł zrobić to pokazać sztuczkę magiczną a to nie zawsze go uratuje.
Nebbia
Wzgórze Świetlików
: 03 wrz 2025, 13:05
autor: Nebbia
Nebbia przysunęła łapy bliżej ciała i lekko uniosła głowę dopiero wtedy, gdy usłyszała odgłos kroków oraz głos nowo przybyłego smoka. Był wyraźnie starszy, a jego sposób mówienia, choć płynny miał pewien akcent. Słowa o stadach sprawiły, że na moment zmarszczyła pysk, a kolce na grzbiecie poruszyły się nerwowo. Nie odpowiedziała od razu – przez krótką chwilę wpatrywała się w niego uważnie, pozwalając, by cisza oddzieliła ich powitanie od jej reakcji.
– Nie należę do żadnego stada – odezwała się w końcu niskim, spokojnym tonem.
– Pochodzę z podziemi, daleko stąd. Trafiłam tu dopiero niedawno i jeszcze nie znalazłam dla siebie miejsca – Jej głos brzmiał szczerze, choć kryła się w nim ostrożność. Przekrzywiła nieco łeb, obserwując jego sylwetkę i sposób, w jaki się poruszał. Wyglądał na nietypowego, innego niż ci, których dotąd spotkała. Westchnęła cicho, pozwalając, by świetliki znów odbiły się w jej źrenicach, i dodała.
– A ty? Do kogo należysz, że zagadujesz samotną w środku nocy? – spytała, jej ton nie brzmiał wrogo, raczej zaciekawienie kryło się w tych słowach, choć spojrzenie pozostało czujne.
Scaramelith