Strona 27 z 38

: 02 gru 2020, 20:14
autor: Pamięć Barw

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Z każdą wypowiedzią spoglądała na mówiącego starając się być spokojną. Nie ma co się sprzeczać, ani chylić łeb. Prawda i tak by dopadła ojca, a on o ją znał. Tylko dlaczego nadal stawia siebie w takim świetle? Nikim. Nie jest nikim. Tylko smokiem dobrych chęci który i tak podąża złą drogą, pomimo znaków.
Pozostała jednak w milczeniu, za inicjatywą grzeczności nie przerywając ojcu monologu. Ale grzeczność się zachwiała na jednym zdaniu. Spojrzała na Beriego.
Lumi nie był złym smokiem. Tylko skutkiem przeszłych wydarzeń. – Wybroniła brata, pozostawiając chwilę bez odzewu na ewentualną odpowiedź.
Po kończącej wypowiedzi odczekała chwilę w ciszy myśląc, ewentualnie słuchając. Uśmiechnęła się następnie lekko, trudno powiedzieć czy dla spokoju czy na prawdę.
Nie koniecznie ostatnie spotkanie. Zawsze jest alternatywa. – Oczywiście miała na myśli zaświaty. Chociaż po cichu miała nadzieję na spotkanie jeszcze na ziemi. Cóż. Najwyżej zajmie się kolejnym nagrobkiem. Przymknęła ślepia by zaraz spojrzeć świeżym okiem. Może Lumi jednak miał rację?
I tak cieszę się z tego spotkania, nawet że było poprostu przypadkowe. – odparła zwyczajnie spokojnie. Wyczuła, że zaraz się rozchodzą każdy w swoją. Obruciła więc wzrok gdzieś w las, by wcześniej znaleźć Agree. Czekała już aż bracia zaczną odchodzić, bo sama nie opuści tego miejsca pierwsza.

: 05 gru 2020, 2:40
autor: Pasterz Kóz
Wysłuchał uważnie słów samotnika, choć w pewnym momencie prychnął podirytowany. Rozumiał, że Beri mógł mieć do siebie pewien żal, obwiniać się o wiele rzeczy czy mieć dobre intencje i chcieć poprawić swoje relacje, ale ta ckliwa gadka nie działała na Poranka. Wolał działania niż słowa, bo powiedzieć można wszystko. Czy przeprosiny zmienią przeszłość? Czy użalanie się nad sobą i mówienie, iż jest się pewnie dla nich nikim miało w nich wzbudzić współczucie? Tanie sztuczki.
Poprawił nieco skrzydła przy bokach, choć tak naprawdę zrobił to po to, bo nosiło go, żeby stąd odejść. Ale jeszcze nie teraz.
– Czyli to tyle? Przepraszasz, tłumaczysz się, dajesz nam radę i już? Może wyjaśnisz po prostu czemu to wszystko miało miejsce? Brak kontaktu przez tyle czasu, bezsensowna próba ratowania Lumiego oraz praktycznie odejście ze stada i przekroczenie granicy. Próba niemożliwego warta była porzucenia rodziny? I kim do cholery jest ten Lumi? – spytał zirytowany całą tą rozmową, dalej spoglądając na Beriego. Nie wierzył w takie tłumaczenie się, chciał szczegółów, spróbować zrozumieć. Może i nie był jego prawdziwym ojcem, ale skoro wezwał też i Poranka to musiał w jakiś sposób uznawać go za swojego syna. Gwieździsty zaś, mimo tej pozornej nieufności i oskarżeniom, łudził się, iż być może jakoś się pogodzą. Tak naprawdę zawsze chciał mieć bliską rodzinę. Ojca, który przekaże mu nauki, matkę która będzie się o niego martwiła, a był cały czas sam. Nie żeby coś miało się teraz drastycznie zmienić, lecz jakaś jego część pchała go w tą sytuację, pomimo uczucia paniki i wahania się nad odejściem. Musiał tylko lepiej zrozumieć, dowiedzieć się dlaczego wszystkie te wydarzenia miały miejsce.

: 04 sty 2021, 22:25
autor: Żabi Plusk
Nie umknęło jego uwadze, że Sasanka ostatnio nie była chyba w humorze. I nie krył się z tym, że bardzo mocno go to zaniepokoiło, zwłaszcza gdy miał wrażenie, że stało się to dosłownie z dnia na dzień. Czy wydarzyło się coś, o czym nie wiedział? A może to była jego wina? Ostatnio miał łapy pełne roboty, choć starał się poświęcać małej jak najwięcej czasu, nawet jeśli to znaczyło zrezygnowanie z odpoczynku (co mógł przeboleć, bo liczyło się dla niego tylko to, aby Sasanka nie czuła się przez niego zaniedbywana). Ale co jeśli to było za mało? Co jeśli to nie wystarczało i jej złe samopoczucie brało się właśnie z tego powodu? Chcąc zrekompensować małej stracony czas, postanowił poświęcić tym razem cały swój dzień tylko i wyłącznie dla niej. Może w ten sposób uda mu się poprawić jej humor, albo chociaż dowiedzieć się, co jest grane.
Hej żabko, wstajemy. Zabiorę cię dzisiaj na małą wycieczkę, co ty na to? – było już dość późno, poranek minął dawno temu, jednak nie miał serca budzić pisklęcia wcześniej, gdy smacznie sobie spało. No i zauważył już jakiś czas temu, że mała była bardziej ruchliwa w późniejszych godzinach, dlatego uznał, że taka pora będzie najlepsza na ich drobną wyprawę. Może nawet zdążą pooglądać razem gwiazdy, zanim wrócą do domu?
Przewiesił przez ramię torbę z przekąskami, a następnie pomógł małej wspiąć się na jego grzbiet i wyczarował tuż obok niej kolorowy ognik, który miał zapewnić jej podczas podróży ciepło, jednak nie mógł jej poparzyć. I wyruszył ostrożnie z Przystani, ruszając w kierunku terenów wspólnych. Rzadko kiedy się tam zapuszczał, jednak pomyślał, że w ramach niespodzianki mógłby zaprowadzić małą gdzieś dalej niż zwykle. W końcu była bardzo ciekawska i lubiła zwiedzać świat, więc powinno się to jej raczej spodobać, prawda?
Przez całą drogę uważnie pilnował córki, aby podczas lotu nigdzie mu przez przypadek nie spadła. Nie potrafiła jeszcze latać i choć z pewnością zdążyłby ją złapać, gdyby nagle zsunęła mu się z grzbietu, to mimo wszystko chciał oszczędzić jej jakiegokolwiek dodatkowego strachu. Zwłaszcza, że i tak już trochę emocjonujących wrażeń w życiu miała za sobą, mimo że minęło dopiero kilka księżyców od jej wyklucia. Kto by pomyślał, że taki mały uroczy, niewinny brzdąc będzie miał taki talent do pakowania się w kłopoty?
Podróż trochę trwała, jednak w końcu udało im się dotrzeć na miejsce. Młody uzdrowiciel wylądował powoli na ziemi, ostrożnie się pochylając, aby mała mogła w ten sposób zejść sama na ziemię. – Jesteśmy! Chcesz się wybrać na spacer pozwiedzać, czyyy... może chcesz się w coś pobawić? – zagadał, posyłając Sasance szeroki uśmiech.

: 17 sty 2021, 14:18
autor: Spaczone Źródło
Mijały dnie, księżyce, a ona milczała. Shiron wiedział, że coś się działo, bo zwykle wołała go szybciej. Może chciała, żeby to on ją zawołał? Samiec udał się w okolice jeziora. U jego boku tym razem była dwójka kompanów, ale mamuna skryta była w jego grzywie. Udostępniał jej kryjówki w sierści, bo najwyraźniej pewniej czuła się na jego grzbiecie. Przynajmniej mogła na nim na spokojnie jeździć.
Samiec wylądował na wysepce. Skrył się w pobliskim gaju i przesłał wiadomość mentalną Sercu. Była to prosta, cicha wiadomość, z prośbą o spotkanie i lokacją. Wiedziała, gdzie był. Czy zechce do niego przyjść?

: 17 sty 2021, 15:25
autor: Diamentowe Serce
Dnie zlewały się w całe cykle księżyców od czasu kiedy ostatnim razem spotkali się nad Gorącymi Źrodłami. Mora zaszyła się przez ten czas w puszczy na terenach Ognia i całkowicie zerwała wszelkie kontakty z pobratymcami. W takich chwilach bardzo doceniła swojego kompana, który wyręczał ją w dostarczaniu pożywienia głodującym. Nikt przecież nie pytał sokoła gdzie była jego właścicielka. Dopóki smocze żołądki nie cierpiały pustki, to wszystko było dobrze i nikt nie zadawał pytań. Morze odechciało się pokazywać komukolwiek. Jeśli wcześniej była dzika, to teraz już całkowicie zdziczała. Wyszło to jej stadu na dobre, bo stała się bardzo dobrym łowcą i zawsze miała zapasy jedzenia, którymi z radością się dzieliła.
Nakładka na rogu, która w trakcie niefortunnej przemiany wtopiła się w kość i stała się teraz trwałą pamiątką po uroczym geście plagijczyka, stale przypominała jej o Shironie. Jej myśli o nim jednak powoli się wyciszały, ale nie samoistnie. Sama starała się zapomnieć o ich relacji. Uczynić ją ledwie znajomością.
Także, gdy otrzymała wiadomość od łowcy, pozostawiła to zaproszenie bez odzewu. Ale tylko przez pewien czas. Obiecała sobie, że nie pokaże się mu i tego zamierzała się trzymać. Sprzyjała jej pora, w której otrzymała zaproszenie. Choć była łowczynią i potrafiłaby pozostać nieuchwytnym cieniem przemykającym pośród wydawałoby się odkrytego terenu, to jednak bardziej komfortowo czuła się mogąc go zobaczyć po zapadnięciu zmierzchu.
Samiczka weszła do wody i podpłynęła bezszelestnie do brzegu. Jej serce zabiło mocniej, a w piersi utknął oddech, bo ścisnęło się jej gardło na myśl, jak bardzo zniszczyła sobie życie. Z wody wystawał tylko czubek jej głowy i ledwie nos. Poroże, sztywna grzywa, których nigdy nie miała – to mógł zobaczyć dopiero po dokładnym przyjrzeniu się. Resztę, czyli długie wężowe ciało pozostało w głębinie, kiedy wijąc się jak wąż wpłynęła między trzciny. Woda była lodowata, ale szybko się do niej przyzwyczaiła. Szmery uginających się i ocierających o siebie suchych łodyg zaalarmowały plagijczyka. Wypuściła wstrzymane powietrze przez nos, tworząc biały obłok szybko niknącej pary. Spoglądała na niego niepewnie, rozmyślając co ma mu powiedzieć. Jak się przywitać, czy po prostu, kto powinien zacząć rozmowę? Niczego już nie była pewna.
– Miło cię widzieć, Źródło. Rozumiem, że chciałeś sprawdzić, czy u mnie wszystko dobrze. Jak widzisz, wszystko jest w porządku – powiedziała ledwo unosząc wyżej głowę, co by nie dostrzegł więcej szczegółów. Bała się jego reakcji, gdyby zobaczył jaka się stała.

: 17 sty 2021, 16:26
autor: Spaczone Źródło
Shiron długo czekał na swoją towarzyszkę. Nie miał pojęcia co się działo u niej, a martwił ją czas przybycia fioletowej samicy. Usłyszał w końcu szmer i obrócił się, oczekując, że ją zobaczy. Jego ślepia spotkały się z ciemnym obrysem w wodzie, co zmartwiło samca.
Mora? – Jego ślepia badały wystający pysk, który niezbyt był podobny do tego co widział wcześniej. Może to kwestia słabej widoczności. Z pewnością pamiętałby to jak wyglądała, więc nie mogła być to kwestia jego złej pamięci. Przecież ją znał! To była jego...przyjaciółka? Nazwijmy to tak na ten moment. Jej odpowiedź była dość nijaka, bo samiec nawet w nią nie uwierzył. Przyszłaby do niego od razu i to bardziej uśmiechnięta. – Co się stało? Jesteś ranna? Jak się czujesz? – Zapytał zaraz, robiąc krok w jej stronę. Jeśli mu pozwoli, to chciał się do niej zbliżyć i chociaż otrzeć się o jej łeb swoim. Chciał się przywitać, ale zrozumie, jeśli samica nie będzie tego chciała.

: 17 sty 2021, 23:18
autor: Diamentowe Serce
– Tak, to ja – odpowiedziała patrząc na niego ostrożnie. Prawda była taka, że nigdy się tak nie zachowywała wobec niego i serce ją bolało, kiedy docierała do niej myśl, że nigdy nie będzie już tak jak dawniej. Miała te same oczy, które z nieskalaną dzikością wycierały znad wody, która obijała się o jej ledwo wynurzony pyszczek.
Shiron wyglądał na zdrowego. Nic się w nim nie zmieniło i tego się obawiała. Tak dawno go nie widziała, że myślała, że ten ogień który tlił się w jego oczach, gdy na nią spoglądał nad Gorącymi Źródłami, już dawno wygasł pozostawiając po sobie pogorzelisko zawodu. Myślała, że był jak ona. A on się nie zmieniał.
Gdy zrobił krok w jej stronę, zareagowała drobnym poruszeniem ciała pod wodą, co wywołało powstanie wysokiej fali. Jej głowa uniosła się trochę wyżej i cofnęła do tyłu. Spuściła wzrok.
– Proszę... Nie podchodź. Nie jestem taka jak kiedyś – słowa te ciężkie i prawdziwe ledwo przeszły jej przez gardło, na pewno je podrażniając swoimi ostrymi kolcami, aż przełknęła ślinę. Mógł zobaczyć jej gładką skórę, lśniącą jak nigdy, bez najmniejszej fałdki po sklejonym futrze. Imponujące poroże, które wyrastało z jej łba było jak korona – zwieńczenie koszmaru z jakim borykała się codziennie. W ciemności jego ślepia dostrzegły parę długich białych pasemek, które niczym srebrne nitki opadały z jej kufy aż do wody.

: 17 sty 2021, 23:25
autor: Spaczone Źródło
Samiec nie wiedział co miała na myśli. Patrzył na nią pierwszy raz tak głęboko zlękniony i zmartwiony. Oblizał nerwowo pysk, a jego ogon poruszył się.
Mora... – Wyszeptał cicho. Nie widział nigdzie jej skrzydeł, a skóra lśniła zbyt mocno jak na nią. W pierwszej chwili pomyślał, że się zgrywa, ale widząc te zmiany musiał uznać, że poszło o coś więcej? – Mora, nie bój się mnie, proszę... – Samiec rozłożył skrzydła, zachęcając ją. Patrzył na nią prosząco. Miał ochotę wskoczyć za nią w wodę i ścisnąć ją z całych sił. Jego spojrzenie pędziło po jej ciele. Skrzydła powinny wystawać? Rogi? – Ktoś Ci zrobił krzywdę? Jesteś chora? Zawołam uzdrowiciela, jeśli potrzebujesz. Zbiorę na uleczenie kalectwa. – Zaczął proponować i zrobił krok wyciągając do niej pysk. Ciepłe powietrze wyleciało z nozdrzy, gdy łapczywie łapał jej zapach. Nadal znajomy i nadal tak kochany. – Mogę zamknąć oczy, jeśli wolisz...

: 18 sty 2021, 0:00
autor: Diamentowe Serce
Chciałaby wiedzieć co robić, ale bała się. Zauważyła jak się niecierpliwi, jak pragnie się zbliżyć. To nie było złudzenie, prawda? Chciałaby, żeby obiecał, że kiedy ją zobaczy, nie zakpi z niej. Nie skrzyczy, czy zerwie z nią kontakt.
Bała się.
Spojrzała na jego piękne skrzydła. Błoniaste, pełne wigoru i energii, dwa ramiona, pochłaniały jej spojrzenie i łamały serce. Gdzie były jej równie piękne skrzydła?
Podniosła wzrok. Wchodził za nią do wody proponując pomoc. Już był zamoczony po kostki i dalej brnął.
Głupcze! Stój, bo zmarzniesz. Wymamrotała w myślach ociągając się pod wodą niby wąż schwytany w sieć niezdecydowania.
– Nie. Żadnych uzdrowicieli. W ogóle przysięgnij, że nikomu nie powiesz, że mnie widziałeś – poprosiła. A jednak w jej głosie było coś z rozkazu. Nie mogła uwierzyć, że tak chciał się za nią poświęcić. Do tego chciał zamknąć oczy. Jego głowa była już blisko i im bliżej ją podsuwał, tym głębiej zanurzała się pod wodę. Tak bardzo chciała wyjść i otrzeć się o niego jak kiedyś, ale zwyczajnie lękała się, że jego troska pryśnie, gdy ją zobaczy.
Spuściła wzrok na jego nos, który już prawie dotykał jej nosa. Zatrzymała się. Woda prawie zakrywała jej nozdrza. Oczyma błękitnymi jak dwa kryształki popatrzyła na niego z dołu. Słabe światło odbijało się od jego ślepi. Widziała w nich tylko prawdziwą troskę. Z wolna uniosła głowę i musnęła rozdwojonym językiem czubek jego pyska. Jego ciepły oddech prześlizgnął się po jej miękkiej łusce na policzku, kiedy stopniowo wynurzyła głowę zwody.
– Na pewno chcesz mnie zobaczyć? Jakiś duch ze mnie zakpił i zmienił... w coś okropnego – wyznała niepewnie spoglądając jednym okiem w jego oko. Jego łagodność odprężała ją.

: 18 sty 2021, 0:15
autor: Spaczone Źródło
Samiec widział jak się cofa, więc i w jego kroku pojawiło się zawahanie. Jego pysk jednak zetknął się z jej, a on znów zadygotał od jej bliskości. Lepki język powoli wysunął się z jego pyska, gdy odwzajemnił czułe powitanie. Lizał ją po nozdrzach, po nosie i szedł powoli po szczycie pyszczka.
Nikomu nie powiem. – Odpowiedział i dmuchnął ciepłem w jej pyszczek. Powoli obniżył się w wodzie, która sprawiała, że było mu rzeczywiście coraz zimniej. Chciał jednak do niej, więc, albo zmarzną, albo wyjdą z wody. Wybór należał do niej. – Zawsze będziesz mi bliska, Moro, nawet, jeśli będziesz wyglądać inaczej. Mogę mieć zamknięte ślepia, tylko proszę wyjdź z tej wody. Zmarzniemy. Rozpalę jakieś ognisko i mi opowiesz co się stało, dobrze? Może...może coś na to zaradzimy. – Próbował ją zachęcić do wyjścia. Jego język znów ruszył na podbój jej policzków, łagodnie ocierając się o jej łuseczki. Nie tylko mógł ją popieścić, ale też mógł poznać na czym zmiany polegały. Oczywiście, dopiero jak ją zobaczy będzie mógł zapoznać się z całością zmian, ale na razie wolał o tym nie myśleć. To nadal była Mora i jeśli chciała z nim być, to chyba dobrze, prawda?

: 18 sty 2021, 0:42
autor: Diamentowe Serce
Shiron był chyba jedynym smokiem w jej życiu z którym mogłaby dzielić wszystkie swoje sekrety. Kiedyś myślała, że nic nigdy ich nie rozdzieli, a gdy odcięła się od wszystkich smoków, poczuła, że i jego utraciła. Nie potrafiła się przyznać do błędu. Kolejnej porażki, tym razem tak wymownej, jak forma w jaką została zaklęta.
Jednakże dotyk jego języka, powoli wspinający się do jej policzków był czymś więcej niż przyjemnym przywitaniem. Uspokajał ją. Oswajał. A przede wszystkim przypominał co stworzyli nad Gorącymi Źródłami. To było ich wspólne dzieło. Nierozerwalna więź, która mogła przetrwać wszystko.
Smoczyca mruknęła cicho i przymknęła na moment jedno oko po stronie z której zetknęła się czubkiem pyska z jego policzkiem. Nie wiedziała komu dziękować za takiego przyjaciela.
– Zgoda. Ale wyjdź już z wody. I... nie musisz zamykać oczu – powiedziała wzdychając.
Zaczekała aż samiec wyjdzie na brzeg. Odczekała trochę i podsunęła się bliżej aż zaczęła podpierać się na łapach. Wyłoniła się spośród trzcin, z początku wyglądając nawet jak normalny smok. Dopóki nie wyszła z wody cała. A trochę to trwało, bo jej ciało było bardzo wydłużone. Korpus garbił się nieco, prężąc grzbiet ku niebu, kiedy przystawała, ale kiedy chodziła prostował się. Smoczyca była pokryta miękką dla oczu łuską, której budowa i kształt odpowiadał wężowej skórze – i w zasadzie taką powłokę przywdziała. Jej krótkie łapy były dość silne, ale zdawały się niezbyt dobrze przystosowane do biegu. Ogon, poza ogromną długością, przewyższającą dwukrotnie długość ogona Shirona, zakończony był czymś w rodzaju grzywy wyrastającej z jego spodu i góry. Miała śliczny odcień fioletu i żółci. Zupełnie jak kryza stworzona ze sztywnych włosów, przypominająca irokeza na czubku głowy, zaś im bardziej zbliżała się do barków, tym włosy stawały się miększe i dłuższe, aż opadały jej na barki. Poroża.. cóż dodać? Były z białej kości i miały naprawdę ładny kształt. Lewa strona była lustrzanym odbiciem prawej strony.
Pysk Mory w zasadzie nie uległ zmianie, poza brakiem krótkiego włosia i... pary jasnych wąsów, które poruszały się jak żywe.
Smoczyca przystanęła przed Shironem ociekając wodą, ale nie zdradzała wyziębienia. Za to dreszcz przebiegł po niej na myśl, co sobie o niej teraz myślał plagijczyk.
– Nadal chcesz to ognisko? – zapytała błądząc wzrokiem po jego łapach. Z chęcią by się wygrzała przy ciepłych płomieniach.

: 18 sty 2021, 1:02
autor: Spaczone Źródło
Shiron skinął łagodnie łbem i odsunął się od niej, aby mogła na spokojnie wyjść z wody. Patrzył uważnie na smoczycę, która wychodziła na spokojnie z wody. Jego spojrzenie błądziło po jej ciele, jakby próbował zrozumieć co się właśnie z nią stało.
Ale jak? Jak to się stało, że się zmieniłaś? – Zapytał, niepewnie i powoli wyczarował niewielki płomień. Miał ich nie parzyć, ale być ciepły, by oboje mogli się ogrzać w jego blasku. Dawał niewielkie, przytulne światełko. Samiec przyjrzał się w jego blasku smoczycy. – Moro, nadal jesteś moją przyjaciółką, bliską smoczycą. Nadal jesteś uroczą smoczycą i nie odsunę Ciebie tylko dlatego, że nie wyglądasz jak kiedyś. Zresztą, wiesz, gdyby liczył się wygląd, to nie wiem, czy chciałabyś się mnie trzymać. – Uśmiechnął się łagodnie. Podszedł znowu do niej, a płomień umieścił przy nich, aby się ogrzali. Samiec otarł policzek o jej szyję i dmuchnął ciepłem w nią. Polizał ją po poliku i usiadł. – Może nie jestem w stanie już Ciebie przytulić calutką, ale nadal chętnie z Tobą spędzę trochę czasu. – Mogła zauważyć, że samiec drżał. Bał się o nią. Nigdy się o kogoś tak nie bał, jak o nią w tej chwili. Martwił się, że ktoś ją poranił, ale był to proces...magiczny. Nie rozumiał jak do tego doszło, ale najważniejsze dla niego było zapewnienie teraz jej komfortu.

: 18 sty 2021, 1:28
autor: Diamentowe Serce
Pocieszające w tym wszystkim było to, że pomimo ogromnych zmian fizycznych, cały ten proces transformacji przebiegł praktycznie bezboleśnie, bo właściwie nic z niego nie pamiętała. Samiczka starała się nie patrzeć mu w oczy, bo bała się, że dostrzeże w nich obrzydzenie. Może, gdyby wiedziała, że przyjęła po prostu formę innej rasy, byłoby jej łatwiej, ale znowu pojawiło się u niej przeświadczenie, że jest jedynym takim egzemplarzem na świecie.
Popatrzyła spode łba na magiczny płomień, który rozświetlił okolicę i jej ciało. Łuskowa skóra mieniła się w jego świetle żywymi, niemal egzotycznymi barwami. Kolory nie były tak wypłowiałe jak kiedyś na jej futrze. Teraz były zdecydowanie wyraźniejsze, wręcz krzykliwe. Aż dziw, że nie utrudniało jej to polowań.
Niezbyt dobrze czuła się, kiedy na nią patrzył. Bez futra czuła się obnażona i ciągle jej było zimno. Lecz Shiron dobrze wiedział jak jej polepszyć samopoczucie. Wcześniej nieufnie by podeszła do magicznego ognia, a teraz? Miała ochotę owinąć się wokół tego płomyczka całym ciałem i go nie wypuścić. Słowa samczyka odwróciły jej wzrok od ognia i skierowała spojrzenie na parę błękitnych ślepi. Jej wąsiki zafalowały w nieśmiałym uśmiechu.
– Wydaje mi się, że ja bym potrafiła – skwitowała jego uwagę o obejmowaniu. Szkoda, że nie widział ciała w akcji. Ta uwaga poprawiła jej humor. Pomrukując gardłowo obniżyła głowę i ostrożnie otarła się czołem o jego szyję wykręcając łeb pod zadziwiającym kątem. Wykorzystała swoją maddarę do usunięcia śniegu spod nich. Mokra trawa była lepsza od śniegu czy lodu. Potem położyła się na ziemi w wyprostowanej pozycji, lecz tył ciała ułożyła na boku biodra, otaczając tak jakby Shirona swoim długim i zwinnym ciałem, aż końcówką ogona dotknęła jego przednich łap. Powiodła wzrokiem po jego szyi zastanawiając się nad jego pytaniem, które zadał na początku, po tym jak wyszła z ukrycia.
– Wpadłam w zasadzkę jakiegoś Duszka. Znalazłam jakąś świecącą perłę pod ziemią. Dokopałam się do niej i złapałam w łapę i straciłam przytomność – popatrzyła na niego uważnie. – Nie wiem jak to się stało, ale kiedy się obudziłam, byłam już... taka – zmarkotniała na pysku, kiedy pomyślała jak bardzo tęskniła za swoimi skrzydłami.

: 18 sty 2021, 13:32
autor: Spaczone Źródło
Samiec powoli się do niej zbliżył. Usiadł przy niej, kierując się w stronę jej łba. Pozwolił jej się otrzeć o jego szyję. Otarł znów delikatnie łbem o jej policzek. Dobrze, że się go nie bała. Martwiący był jej stan, więc na razie tylko słuchał jej słów.
Może da się to jakoś odkręcić... – Powiedział cicho i przechylił łbem. Był czas, aby kogoś jej przedstawił, prawda? – Moro, pozwolisz, że kogoś Ci przedstawię...
Zapowiedział ostrożnie swoją kompankę. Sassan usiadła w zasięgu płomienia, a Shiron powoli poklepał ziemię obok. Powolutku z jego futra wyłoniła się blada głowa okryta grubym warkoczem. Złotawe ślepia wpatrywały się z lękiem w nieznajomą. – Mam nową kompankę. To Laiken. Będzie się przy mnie się pojawiać, więc nie bój się jej. Jest nowa i dość mała, więc nie zrobi Ci krzywdy. – Samiec łagodnie zdjął ją, aby mała, szara istotka mogła przy nim usiąść. Wyraźnie się martwiła obecnością smoka, więc zaraz podeszła do Sassan i wtuliła się w jej bok. Tylko złote ślepia wpatrywały się w samiczkę.
Shiron zaś obrócił łeb w stronę Mory. Ciekawe jak przeżyje kolejnego kompana. Wiedział, że nie bardzo to lubiła, ale musiał jej ją pokazać, żeby rozumiała, że nie jest wroga. Powoli przysunął pyszczek do szyi samiczki. Skierował pysk bliżej jej ucha, nawet jeśli już go nie miała i dmuchnął ciepłem w tę stronę. Oparł łeb o jej szyję i spoglądał na nią. Może dotyk nieco ją ułagodzi.

: 19 sty 2021, 16:21
autor: Diamentowe Serce
Wiele bym dała... Pomyślała smutno. Nie była pewna, czy mówił tak, żeby ją jakoś pocieszyć, czy rzeczywiście w to wierzył. Ona już nie wierzyła. Chyba, że znowu trafi na duszka-żartownisia i wymusi na nią odczynienie czaru. Gdy samiec zbliżył do niej łeb, westchnęła cicho i polizała go po czole. Jej długie wąsiki pomacały go po nosie, trochę go łaskocząc. To dziwne, ale te wąsiki były niesamowicie wrażliwe na dotyk i temperaturę i mogłaby przypuszczać, że gdyby zamknęła oczy, mogłaby zgadywać dzięki nim kształty, a nawet rozpoznawać pyski smoków.
Nagle Shiron zmienił temat. Smoczyca uniosła głowę wpatrując się w niego zaciekawiona.
– Jeszcze ci mało kompanek? – uśmiechnęła się słabo. Podziwiała jego zdolności do zyskiwania przyjaciół wśród zwierząt. Ciekawsko popatrzyła na niego, gdy wymówił jej imię i od razu zaczął się tłumaczyć. Miała ochotę go poprawić, że nie był z niej aż tak strachliwy futrzak jak kiedyś, ale nie zdążyła, bowiem zauważyła jak zza głowy samczyka zaczyna wystawać jakaś biała głowa.
Mora przymrużyła oczy niebezpiecznie, kiedy zobaczyła lico mamuny.
– Co to? Mały człowiek? – zapytała cofając łapę przed człekopodobną istotą. Rzeczywiście, nie wyglądała groźnie. Była wręcz malutka. Smoczyca zauważyła, że kobieta wygląda na przestraszoną, ale w żaden sposób na razie nie załagodziło to podejścia młodej łowczyni do niej.
– Jest... Ma ładne oczy – powiedziała chcąc jakoś uspokoić Shirona. Przyglądała się cały czas mamunie przechylając lekko głowę na bok. – Możesz jej przekazać, że nie zrobię jej krzywdy – powiedziała i wzdrygnęła się, kiedy samczyk wdmuchnął jej ciepłe powietrze do ucha. Silny dreszcz przebiegł jej pod skórą, a ogon zaszurał po trawie pełznąc jak wąż który skradał się do ofiary. Smoczyca potrzepała głową i popatrzyła na niego zdziwiona. Zauważyła teraz w jego oczach jak bardzo był zestresowany tym spotkaniem i zrobiło się jej go żal. Uniosła łapę dosięgając nią do jego pyszczka. Ujęła wnętrzem łapy jego policzek i pogładziła go po miękkim futerku pod okiem.
– Nie sądziłam, że spotkam w życiu kogoś, kto będzie chciał ze mną spędzać zimne wieczory i do tego znajdzie sposób żeby mnie pocieszyć – powiedziała przechylając głowę, aby spojrzeć na niego jednym okiem. Nie przestawała delikatnie głaskać go po policzku.

: 20 sty 2021, 12:17
autor: Spaczone Źródło
Smok obserwował uważnie Morę. Rzeczywiście, już się tak nie martwiła. Mamuna była jednak mała i mogła nie wyglądać tak strasznie jak puma. Zresztą, tymi istotami straszyło się głównie pisklęta, więc smoki dorosłe raczej się ich nie lękały. Raczej.
Kompani mi bardzo pomagają na łowach. Szukają dla mnie śladów, czasami po prostu poniosą trochę mięsa. To jest mamuna, głównie straszy się nimi pisklęta. Trafiłem na nią przypadkiem na polowaniu i wykorzystałem okazję, aby ją przygarnąć. Jeszcze się nie przyzwyczaiła do smoczej obecności, więc głównie chowa się w mojej grzywie. – Smokowi bardzo szybko robiło się mu szkoda wyziębionej mamuny. Może i miała trochę mchu na sobie, ale nadal nie sądził, aby było jej z tym dobrze. Shiron rozłożył lekko skrzydło, a ta zaraz weszła pod nie, żeby się wtulić w jego futro na boku. Znając życie zaraz znowu siądzie mu na karku i tyle z niej będzie.
Smok skierował swój pysk do Mory. Nie wiedział, czy i jak może ją pocieszyć. Smoczyca się zmieniła i mogła się źle czuć w swoim nowym ciele. Czy ktoś miał taki przypadek jak ona? Jak sobie z tym pomóc? Samiec nie widział jak mógłby temu zaradzić. Było to takie głupie i przykre. Bardzo mu zależało na niej, a nie potrafił zaradzić.
Porozmawiaj może z Prorokiem... On podobno się bogami interesuje, więc może Ci coś powie. – Jej łapa wylądowała na jego policzku, a on znowu się łagodnie uśmiechnął. Łagodnie przesunął ogonem i powolutku zbliżył się do niej jeszcze bardziej. – Cieszę się, że czujesz się lepiej.
Smok siedział nadal przy niej. Jego łeb znów zbliżył się do jej szyi, aby otrzeć się o nią łagodnie. Zbliżył pysk do jej ucha i znowu dmuchnął w jego okolicę ciepłem. Poprzednio zareagowała na to dobrze, więc może po prostu to lubiła. Specjalnie się przy niej nie kładł, bo chciał, aby miała do niego dostęp. On zresztą też miał nieco więcej możliwości. Jego łapa przesunęła się na jej szyję, gdy przeniósł pysk bliżej jej polika i polizał ją po nim. Łapą łagodnie ją pogładził po niej, sunąc w kierunku łopatki. Łagodnie ją objął tą łapą, ale na razie koncentrował się na prostych czułościach na pyszczku smoczycy.

: 20 sty 2021, 19:24
autor: Diamentowe Serce
Wiedziała jak kompani pomagają w polowaniach. Sama miała swojego druha Falco. I uznała właśnie, że to dobry moment, żeby się nim pochwalić. Jeszcze rzuciła okiem jak dygocząca mamuna wbiega pędzikiem pod skrzydło Shirona. Ten zabawny widok wywołał u niej lekki uśmiech, bo skojarzyło się jej to z...
– Nadajesz się na tatusia – palnęła zanim pomyślała. Ale właściwie scena była rzeczywiście podobna do familijnej. Smoczyca odbiegła wzrokiem od skrzydła za którym ukryła się przed chłodem mała człowiecza istota.
– Już z nim rozmawiałam. Znalazł mnie chwilę po tym jak zmieniono mnie pół smoka pół węża – westchnęła. Niestety nic z tej rozmowy nie wynikło konkretnego. Wyglądało na to, że będzie musiała oswoić się ze swoim nowym wyglądem.
Znowu to uczucie, które wywołało prądy na grzbiecie. Ogon klepnął nerwowo ziemię i uniósł się wspinając po jego szyi. Włochata końcówka dotknęła jego brody załamując się pod ciężarem długiego włosia. Z pozoru. Gdyż posiadał ogromną siłę i zwinność, co zresztą zaprezentowała mu właśnie w tej chwili. Koniec ogona wsunął się mu pod gardło i wspiął wyżej po drugiej stronie łaskocząc po policzku. Spokojnie połaskotał go w ucho, zaglądając czubkiem do jego wnętrza. Mina Mory była bezcenna. Łobuzerski błysk w jej oczach podkreślił jeszcze bardziej figlarny uśmiech.
– Ja też mam nowinę. Mam kogoś... – powiedziała patrząc na niego, aby sprawdzić jego reakcję. Może specjalnie dobrała tak słowa, aby brzmiało to dwuznacznie. Albo jednoznacznie? Ich relacja miała polegać na przyjaźni. Nieskrępowanej jakimiś etykietami, ale jej serce biło w jego stronę mocniej niż się tego spodziewała. Jego czułe spojrzenie, kontakt fizyczny – były nie tylko uspokajające, ale i trochę uzależniające. Była ciekawa, czy Shiron czuł to samo co ona. Na razie jednak czuł jak jej ogon sunie ku jego rogom, niczym powolny wąż budzący niepokój swoją mozolną wspinaczką.

: 20 sty 2021, 21:40
autor: Spaczone Źródło
Samiec uśmiechnął się łagodnie, chociaż komentarz Mory nieco go zdziwił. Wcale siebie nie uważał za ojca. Jego kompanki świetnie sobie radziły i bez niego, więc nie było powodu, aby traktował je jak nieporadne pisklęta. Te były przecież prawie samodzielne.
A tam. Wiesz, one też mają swój rozum. Większy, niż niektórym się może wydawać. – Samiec zastrzygł uchem, gdy jej ogon poruszył się łagodnie po jego żuchwie. Samiec poruszył się delikatnie, ale jeszcze nic nie zrobił. Ucho zastrzygło, kryjąc się z dala od końcówki ogona. Nie bardzo lubił jak coś się tam plątało, więc nie chciał, aby go blokowała.
Smoczyca zaraz spuściła na niego jeszcze większą bombę. Smok wpatrywał się w nią, ale jego żuchwa delikatnie się zacisnęła. Próbował coś z niej wyczytać, ale sam poczuł nieprzyjemny uścisk w brzuchu. Był zazdrosny? Chyba nie, prawda? Samiec sam nie wiedział co o tym myśleć, więc skinął łagodnie łbem, aby kontynuowała.

: 20 sty 2021, 23:24
autor: Diamentowe Serce
Pomimo, że była nastawiona na obserwację jego reakcji, smok niestety nie zdradził jej za wiele swym zachowaniem. Zaciśnięcie szczęk nie było aż tak widoczne, jak wyczuwalne. Pomimo tego jego milczenie było wystarczająco wymowne. Nie, żeby Shiron był wygadany, bo on raczej nie mówił za dużo, ale spodziewała się chociaż jednego małego zdania, albo pytania. Małego zaciekawienia. I może brak właśnie takiej reakcji powinien dać jej do myślenia.
Mora uśmiechnęła się łagodnie i położyła łapę na jego łapie.
– Shironie... – zaczęła spokojnie. – Chciałabym żebyś go kiedyś zobaczył, ale on nie lata po zmroku. Sokoły już tak mają – powiodła spojrzeniem do jego oczu szukając z nim kontaktu. – Nie jest tak drapieżny jak twoja puma, ale sprawdza się w szukaniu kamieni szlachetnych. Znalazłam go na jednej z wypraw i przekupiłam kawałkiem mięsa. Skoro sama nie mam już skrzydeł, to będę się wysługiwała jego. Więc jeśli kiedyś zawita do ciebie sokół, to nie atakuj go przypadkiem. No chyba, że on zacznie, to wtedy nie będzie mój Falco. – powiedziała uśmiechnięta. Pochyliła głowę i obróciła ją w stronę magicznego płomienia wyczarowanego przez samca. Na jej porożu, Shiron mógł dostrzec jego podarek. Nakładka wciąż tam była, tylko wyglądała jakby wrosła w kość. Chyba czar zespolił srebrną ozdobę z kością na stałe.

: 20 sty 2021, 23:35
autor: Spaczone Źródło
Smok powoli skinął głową akceptując mówione przez niej słowa. Nie szukał nigdy potyczki z drapieżnikami, także nie musiała się martwić, że przerobi jej kompana na mielone, ale dobrze, że mówiła.
Nie wysyłaj kompana na nasze tereny stadne. Jeśli go wyczują, to może się to źle skończyć. Dziękuję jednak za ostrzeżenie. – Odpowiedział krótko. Obcy kompan na terenie Plagi z pewnością spowodowałby mały atak paniki ze strony stada. Ostatnie co Shiron chciał mieć na głowie to wkurzone stado. Wystarczyło, że niektórzy już na dzień dobry chodzili z wykrzywionymi pyskami. Czasami nie miał ochoty ich nawet oglądać...
Samica zatrzymała swój ogon, więc Shiron uznał, że może się ruszyć. Smok powoli położył się przy niej i położył łeb na ziemi. Spoglądał w wyczarowany ogień, chociaż nie umknęło mu, że smoczyca ma na rogu jego ozdóbkę. Teraz będzie z nią na zawsze, co mogło być zawsze miłym wspomnieniem, albo jednym wielkim przekleństwem. Shiron łagodnie przymknął oko.
Kompani to świetna sprawa... – Wymruczał. Jego ogon łagodnie musnął jej ogon, chociaż w jego przypadku było to pewnie bliżej zadu, niż końca. Ot, chciał znowu go łagodnie objąć, co zaraz zrobił końcówką. Uważał tylko na kolce, aby jej nie poranić.

: 20 sty 2021, 23:59
autor: Diamentowe Serce
Z wolna obróciła głowę w jego stronę słysząc jego słowa.
– Tak, wiem – przytaknęła lekko kiwając głową. Wiedziała, że niestety sojusz to tylko sojusz. Smoki dalej nie miały wstępu na tereny sojuszniczego stada. To trochę komplikowało im życie, ale gdy sama pomyślała, że smoki Plagi mogłyby chodzić po jej ziemiach, to uruchamiał się w niej jakiś wewnętrzny bunt.
– Żałuję, że nie jesteśmy w jednym stadzie. Moglibyśmy się częściej spotykać – powiedziała patrząc na niego jak się kładzie. Jego miękka sierść lśniła w świetle ogniska niczym dobrze wypolerowana łuska. Drgnęła minimalnie i odwróciła łeb do tyłu, żeby spojrzeć na jego ogon, który wkradał się pod jej ogon i zaczął ostrożnie oplatać go na jego nasadzie. Minimalnie się spięła, bo jej miękka łuska dostarczała jej znacznie więcej bodźców niż kiedykolwiek była w stanie doświadczyć przez dotyk na futrze, ale żeby nie dostrzegł jej poruszenia, pomemlała językiem i odgięła szyję w kierunku głowy Shirona. Wzrokiem wyszukała fioletowo-beżowe piórko, które sama przywiązała mu do włosów tworzących długą grzywę. Wciąż tam było i ozdabiało i tak piękną urodę samczyka.
Mora bez słowa pochyliła głowę niżej i przysunęła się bliżej niego. Zapadła cisza. Ciepło jakim emanował Shiron i ogień, były tak regenerujące, że miała ochotę go stąd nie wypuścić. Choć z ogniem postępowała ostrożniej niż z plagijskim samcem, bo młoda łowczyni położyła głowę obok jego i musnęła rozdwojoną końcówką jego krótką sierść pomiędzy nozdrzami gdzieś na czubku pyska.