Strona 27 z 33

: 27 wrz 2020, 0:14
autor: Twój Stary

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Basior dzisiaj poczekał. Zazwyczaj nawet jak szedł na ceremonie rzucał hasło i jego małe jaszczurki albo się ruszyły albo musiały iść z Makronem lub Rio.. Albo same, jeżeli zbyt mocno się ociągały. Dzisiaj jednak Uzdrowiciel poczekał. Pamiętał o pikniku dzięki kochanej Goździk, która chyba przyzwyczaiła się do słabej pamięci swojego Ojca i przypominała mu o tym tak często że dotarło to do jego łba. Nie była to ignorancja czy brak szacunku do Braci... Jednak Basior zapominał o wielu rzeczach. Nie znał umiaru w swojej robocie, szukając w niej jakiegoś dziwnego odbicia się od rzeczywistości, która zaczęła go niebezpiecznie dobijać z jakiegoś powodu.
Ale do pewnych rzeczy się przyzwyczaił i zaczynał nawet powolutku oswajać. Do takiej Imbirki na ten przykład był już dość dobrze przyzwyczajony chociaż było wiele rzeczy którym zaprzeczał.
I tak szli, ponieważ Hebzen nie miał jak lecieć.. Obładowany mięsem. Dla kogoś tak dobrze zbudowanego taszczenie tylu sztuk mięsa nie było problemem a córka mimo wszystko była jeszcze malutka. No i też nie odziedziczyła jakieś bardzo muskularnej budowy. Cholera jak w przyszłości ona będzie polować..
Ajajaj za dużo się martwisz Basiorze!
Pozwolił jej samej zrobić pakunku i władować tyle ile chciała na jego plecy. A gdy szedł po prostu jej słuchał w ciszy. Dotarli na miejsce dłuższą chwilę po Strażniku. Uzdrowiciel kiwnął na powitanie wszystkim z uśmiechem, nawet Strażnikowi bo po prostu miał dobry humor. Nawet nie czuł tak zmęczenia. Potem położył się by Goździk miała jak dostać pakunków by ściągnąć te które chciała. Resztę ściągnął sam i położył przy reszcie przyniesionych rzeczy. No, no solidnie przygotowane!
Nie umknęło mu mniejsze pisklę.. Wyglądające nawet trochę jak Błysk! Ale nie skomentował tego faktu, chociaż miło było wiedzieć iż Brat również ma więcej niż jedno dziecko. Chociaż ciężko w tym rankingu bratanic i bratanków będzie pobić Sól..
– Nawet trawa przycięta, hohoho – rzucił z rozbawieniem, sadzając zadek na jednej ze skór, robiąc Goździk miejsce jeżeli chciałaby siąść obok niego choć nie było to żadnym nakazem czy koniecznością bo może będzie chciała pobawić się z kuzynostwem?

: 10 paź 2020, 18:11
autor: Oświecona Łuska
Podróż na grzbiecie taty nie była rzeczą pospolitą w życiu młodej. Towarzystwo ryb nie przeszkadzało jej na tyle, aby jakkolwiek zepsuć jej radość, czy stłamsić uśmiech wymalowany na pyszczku. Szczerze mówiąc zdążyła już zainteresować się kawałkiem mięsa, które to zaczęła pomalutku podgryzać. Wybierała sobie najlepsze kąski, tak długo, dopóki w jej łapkach nie został tylko kręgosłup i kilka ochłapków mięsa.
Kiedy Błysk rozłożył skrzydło, Endria zjechała po nim z radosnym piskiem, nieco stłumionym przez posiłek trzymany w pyszczku. Zaraz po niej na ziemi wylądowały ryby, na co młoda zareagowała cichym, piskliwym śmiechem.
Przekrzywiła łepek, kiedy Błysk zademonstrował jej sposób witania się z chyba nie tak nieznajomym smokiem. Spojrzała się na Koronę, który to wyglądał na chyba miłego smoka.
Dobrze mu z oczu patrzyło, a już to wystarczyło młodej aby się go nie bać, lub robić innych głupot. Kiedy nadeszła jej kolej na przywitanie się, zrobiła kilka pewnych kroków w jego kierunku, po czym wyciągnęła łepek w górę tak wysoko jak tylko mogła. W teorii powinna teraz otrzeć się o jego policzek, ale młody wiek, i wynikający z tego wzrost dały o sobie znać. Stanęła na palcach, i jeśli przywódca zdecydował się nieco zniżyć łeb, to otarła się o niego niemalże z czułością.
Po odhaczonych formalnościach młoda pochwyciła do pyska jedną dorodniejszą rybę, i cofnęła się nieco od zgromadzenia, aby ją w spokoju zjeść. Może i było to spotkanie rodzinne, ale przecież nikt nie będzie bawił się z pustym żołądkiem, nie?

: 11 paź 2020, 21:26
autor: Słodycz Ziemi
Młoda dreptała wesoło obok tatusia, opowiadając mu o nowo poznanym Wodnym smoku. Chociaż ten Wodny akuratnie nie bardzo lubił wodę z tego co zdążyła zaobserwować. Generalnie w chwili ekscytacji Imbirka mówiła bardzo dużo. A przecież nie co dzień zdarza się okazja do rodzinnego spotkania. I rzeczywiście, przez ostatnie dni nie dawała zapomnieć tatusiowi o spotkaniu, planując co wziąć do jedzenia. Spojrzała teraz z ukosa na grzbiet tatusia, a dokładniej na ledwo mieszczące się tam pakunki z jedzeniem. Ups, a może wzięli za dużo? Ale smoki na pewno są głodne! Po dotarciu na miejsce Goździk od razu zmierzyła spojrzeniem błękitnych ślepi przybyłych członków rodziny. I było ich już tak wielu! Spóźnili się! Rzuciła tylko tatusiowi karcące spojrzenie, ale się nie gniewała zanadto. Ona również miała dobry humor.
– Cześć wujku Zefirze, cześć wujku Zamącony! Iiiii.... witaj Strażniku! – Przywitała się wesoło ze starszymi, specjalnie nie nazywając Proroka "dziadkiem". Chociaż nie rozumiała za bardzo dlaczego tutaj, pośród własnych członków rodziny, nie mogłaby mówić do niego swobodnie w ten sposób. Ale skoro takie miał kiedyś życzenie to młoda nie miała nic przeciwko by je uszanować.
Po chwili zauważyła tutaj młodszą od siebie samiczkę. A sądząc po zapachu, samiczkę z Ognia. Oooo, a jej jeszcze nie poznała... Podeszła swobodnie do nieznajomej i bezceremonialnie polizała ją po policzku.

– Cześć, kim jesteś? Ja jestem Imbirowa Łuska, ale możesz mi mówić Goździk. Tam jest mój tatuś. – Wskazała łapką na Basiora, szczerząc do niego radośnie drobne kiełki. – Może chcesz mi pomóc rozpakować pakunki z jedzeniem? – Dodała i nie czekając na odpowiedź Ognika wróciła do Uzdrowiciela by zdjąć z niego kilka pakunków i z wdzięcznością kiwnęła łebkiem gdy zdjął pozostałe. Rzuciła szybkie spojrzenie młodej samiczce i sama zaczęła otwierać paczuszki, a do nozdrzy obecnych smoków mógł dotrzeć przyjemny zapach pieczonego mięska oraz świeżych owoców.
– Częstujcie się! Iiii... Błysku jest też mięsko z dodatkiem owoców, specjalnie dla ciebie. – Młoda wskazała na jedną z paczuszek, pamiętając, że Wojownik lubi mięso z owocami. Imbirka była dumna z przygotowanej z pomocą tatusia uczty. Usiadła wygodnie na jednej z mięciutkich skór, zaraz obok tatusia, spoglądając jednak na nieznajomą, gdyby ta miała ochotę porozmawiać.

: 12 paź 2020, 0:10
autor: Wyzwolony Rozrabiaka
Wszyscy zaczynali się schodzić, idealnie na czas. Miejsce mieli już przygotowane, jedzenie też się pojawiło, wszystko zgodnie z planem. Korona z uśmiechem przytulił brata i podobnie zrobił z nowo co poznaną samiczka z ognia.
– Ciebie też miło widzieć, Malstrom. Odłóż jedzenie i usiądź sobie gdzieś, puki jest miejsce. A ty mała ja się nazywasz, jeszcze nie miałem okazji cię poznać. – Zapytał się pisklaka, może potrafiła mu już odpowiedzieć. Nie zabierał jej jedzenia, ale odezwał się widząc jej apetyt.
– Nie jedz za dużo, bo jeszcze nic nie przygotowałem. Jak się wszyscy zbiorą, to dopiero wyjdzie dobre jedzenie.– Rzucił do bratanicy, zastanawiając się już, co może zrobić z tych świeżych ryb.
Następny pojawił się Strażnik, ku zadowoleniu przywódcy. Naprawdę miał nadzieję, że ich wspólny tata pojawi się na spotkaniu, pokaże się też wszystkim wnukom. Był chyba jednym z najważniejszych smoków na tym pikniku, w sumie to on powinien był być centrum uwagi. Bez niego, nie byłoby na tym pikniku nikogo, nie było by wszystkich tych smoków. Nawet te nie biologiczne nie byłyby tym kim są bez niego, wszyscy zawdzięczają mu całe swoje życia. Dziwnie by było podejść i rozpocząć „Dzięki, że żyję.”, więc lepiej było przywitać go najzwyczajniej w świecie.

– To ja dziękuje… że przybyłeś.– Powiedział, po czym wysyłał wiadomość mentalną, tłumacząc sprawę trochę bardziej.
~Jeżeli nie jest ci wśród nas wygodnie, to nie będę miał ci za złe, jeżeli odejdziesz. Wiem, że nie zawsze była między nami rodzinna atmosfera, ale teraz to bez znaczenia. Chciałbym tylko, żeby wszystkie dzieciaki dowiedziały się o swojej rodzinie, a to ty jesteś jej głównym filarem. Jeżeli nie chcesz być jej częścią, nie ma problemu, możesz wszystkiemu zaprzeczyć. Zawsze możesz mieć tylko do mnie oficjalną sprawę stadną.~ Zakończył mrugnięciem do ojca.
Basior i Imbirowa zjawili się niedługo po tym, na co czekał Zefir. Imbirowa już przygotowała trochę jedzenia, za co był jej w duchy wdzięczny. Liczył, że przygotuje coś na żywo, przy gościach, ale widać nie będzie musiał przygotowywać wszystkiego.

– Witajcie, witajcie, proszę usiądźcie wszyscy na skórach i odpoczywajcie, jedźcie i bawcie się do woli. Jeżeli ktoś ma jakieś specjalne zachcianki kulinarne, powiedźcie a razem z Imbir coś wymyślimy.– Można to było nazwać oficjalnym rozpoczęciem się spotkania, nie było w sumie poza tym dużo więcej zaplanowane. To tylko prosty sposób poznania paru smoków i dogonienia zaległości w znajomościach już poznanych osób. Rozrabiaka usiadł na skórach i czkał aż wszyscy się zagospodarzą.

: 16 paź 2020, 14:37
autor: Błysk Przeszłości
Po przywitaniu się z przywódcą Błysk zamierzał zająć sobie jakieś dogodne, blisko niego miejsce. W sumie to nawet takie znalazł. Tuż przy nim, na jednej ze skór. Tak miło.
– Hej córcio, spokojnie, bo jak braknie rybek to twój wujek nie będzie w stanie Ci pokazać jak sprawić, żeby były pyszniejsze. – odpowiedział na zobaczenie Endrii już szamającej jedną z ryb. W zasadzie to chyba już niektóre z nich podczas drogi znikły, ale... no cóż, trudno. Te pisklęta naprawę dużo mogą w sobie zmieścić.
Nim się obejrzał reszta gości już zaczynała się zbierać. Witał ich z uśmiechem na pysku, nawet i Strażnika. Czuł się dziś dobrze, nawet i niestandardowo dobrze jak na siebie.
Jednak wojownik nie wchodził jeszcze w głębsze interakcje z resztą. Kogoś przecież jeszcze brakowało, i to bardzo ważnego dla Zamąconego. Trochę się szczerze nawet stresował, bo to w sumie będzie... pierwsze spotkanie jego obydwu córek.

– Dziękuję, Goździku. – odpowiedział adeptce z posłanym do niej małym uśmiechem. Ah, chyba na zawsze zostanie u niej zapamiętany jako "ten, co lubi mięso z owocami".
Później, korzystając z chwili ciszy Błysk wysłał wiadomość mentalną do Ćmiej Łuski, lekko zaniepokojony tym, że jej jeszcze na miejscu nie ma.

~ Córeczko, gdzie jesteś? Piknik się już zaraz zacznie, a brakuje na nim mojej perełki. ~ wiadomość poszła, a Zamącony był dobrej myśli, że wkrótce kleryczka, z której był dumny się zjawi.

: 19 paź 2020, 21:15
autor: Strażnik
Co to właściwie było? Rodzinna atmosfera? Komfort? Czuł się nie na miejscu, jakby conajmniej reprezentował inny gatunek. Niby był drapieżnikiem takim jak oni, ale zamiast pewności siebie miał tylko kwas.
Nie drgnął ani razu. Po prostu czekał i ze zgniecionym żołądkiem przypatrywał się każdej kolejnej postaci. Pierw spoglądał w ślepia, chłodno i beznamiętnie, potem badał ich ciała. Imbirowa rosła bardzo szybko, wciąż nie podobna ani do niego, ani nawet własnego ojca. Nie zasłużył na jej atencję, ani przyjazne nastawienie. Chyba, że udawała żeby go sobie zjednać. Kiedy jednak miałaby wyhodować aż tak grubą warstwę fałszu? Nawet on nie sądził, że to możliwe. Zatem po prostu nie zasługiwał.
Nie pozostawił jej jednak bez odpowiedzi i choć mogła już skierować uwagę na kogo innego, wymruczał krótkie "witaj". Dopiero potem, jakby chcąc pierw przetworzyć ciężar przekazanych mu informacji, tknął umysł Zefira. Ton syna, który go zaczepił był mu zupełnie obcy i akurat w tej kwestii naprawdę nie wiedział już co myśleć. Po co? Po co ten smok to robił?
~
Zaprzeczyć czemu? To jakaś implikacja, że lubię kłamać? ~ Była w jego głosie wrogość, choć dominowało raczej zmęczenie i niepokój. Wiedział, że niepotrzebnie, ale stanowisko Zefira wydało mu się zbyt podejrzane, zbyt oficjalne, żeby potraktował je jako szczerą wiadomość.
~
Jestem tym kim jestem i takiego mnie poznają, więc nie krępuj się prawdy i daruj sobie uprzejmości bo spłodzenie dzieci to nie wyczyn ~

Czy to był ten sposób na pojednanie się z synem.

Nie będzie żadnego pojednania.

Ah. Dlaczego?

Uśmiechał się nawet Malstrom. Czy to było normalne?
Spojrzał na niego, zaraz po tym jak zakończyło się jego połączenie z Zefirem. Nic nie było na miejscu. Nic! A on siedział w środku tego huraganu fałszywych uprzejmości i udawał, że próbuje być taki jak oni. Tyle, że bez uśmiechu.

: 19 paź 2020, 23:37
autor: Twój Stary
Nieobecność Ćmiej odnotował również Basior choć przez łeb przeleciała mu po prostu myśl że młoda poszła robić patrol na arenie. Czuł się lekko winny z tego powodu, jak gdyby odmawiając sobie prawa do odpoczynku ale taki urok pracoholika.
O dziwo szczęście panujące wokół nie przytłaczało go w żadnym stopniu – Być może dlatego że przywykł do pogody ducha Ziemistych i tego że co by się nie działo, zazwyczaj mieli rozradowane pyski. Odetchnął również z ulgą spoglądając na Błysk bo zaobserwowanie u niego prawdziwego szczęścia było doświadczeniem bardzo.. Abstrakcyjnym. Ale i kojącym, choć miał nadzieje że nie naćpał się dwoma michami naparu z melisy zanim tu przyszedł. Zawód nawet kazał mu to sprawdzić więc zawiesił na nim wzrok na dłużej i.. Nie odnotował działania ziela. Ani w mimice ani w tikach ani w tonie głosu.
Goździk zajęła się kuzynostwem więc on postanowił zająć się po prostu siedzeniem i przyglądaniem się temu co tu przygotował jego Brat oraz córka. Wyglądało na to że Goździk miała dość dobry kontakt z Malem.. I to również go cieszyło!
Już miał w sumie rzucić wyzwanie odnośnie przygotowania przez łowców czegoś tak ostrego by wypaliło mu mordę... Kiedy jakoś tak Strażnik przykuł jego uwagę. Nie żeby ten wyraz pyska Ojca jakoś go dziwił ale wydawało się iż z jakiegoś powodu nie pasuje mu ta atmosfera. Było za wesoło? Zbyt nie-formalnie?
Dźwignął zad ze skóry i zaczął – o zgrozo – Iść w stronę Proroka by zaraz usadowić się również na trawie. Zszedł ze skóry specjalnie po to by po prostu siąść obok Strażnika. Było to trochę dziwne ale Basior po prostu uznał że może jak będzie siedział obok swojego największego rozczarowania to szczęście tu panujące aż tak go nie połknie.
Bo to że się udzieli.. No cóż, Uzdrowiciel gdyby w to uwierzył mógłby szukać latających dzików na niebie.
– No skoro tak zachęcasz Bracik.. – zaczął szukając w swojej torbie zawiniątka.. I z niezadowoleniem stwierdził że zapomniał sobie po smoczemu tegoż fajka skręcić. Dobrze że miał trochę liści tytoniu przy sobie – Mam ochotę na coś ostrego. Coś co wykrzywi mi pysk. Dysponujesz tam mocnymi przyprawami? – rozstawił przed sobą kilka większych liści tak by jednym, zręcznym ruchem móc zwinąć je w stabilne zawiniątko z jednym smuklejszym końcem. Do łapy ujął trochę suszonego tytoniu który miał wypełnić całość. O i nawet jak tak sobie siadł przy Ojcu to mu dobrze podziałało na pamięć! Może sytuacja miała się podobnie jak z nieprzybyłą jeszcze córką Błysku ale..
– Estrel też tu do nas dołączy? Dawno jej nie widziałem.. – kojarzył że Bracia znali jego siostrę dlatego też wolał zapytać u źródła, upewniając czy ma się spodziewać jej obecności. Zagiął ostatni róg w ruloniku a potem podniósł go, nie zapalając jednak by skierować swój wzrok to na Zefira to na Malstroma.

: 31 paź 2020, 16:46
autor: Wrzawa Wierzb
Chwilę po tym, jak Błysk wysłał do Kleryczki wiadomość mentalną, do jego łba trafił obraz bardzo charakterystycznej kuropatwy o błyszczących ślepiach – Mokradła – z ledwie dostrzegalnym zadrapaniem na szyi, a zaraz potem widok z lotu na mijane przez nią lasy i rzeki.
~Zaraz będę~padł zwięzły komentarz Ćmiej. Basior miał poniekąd rację – perłowołuską zatrzymały obowiązki, ale w lecznicy, nie na arenie.

Błysk wyruszył na miejsce znacznie wcześniej. Ona sama z kolei, po zdobyciu skór i narzędzi do szycia od wujka, odwiedziła jeszcze lecznicę, by tam wszystko zostawić – to było zdecydowanie lepsze miejsce do stworzenia swojej nowej torby, docierało tam więcej światła. I przy okazji mogła pełnić swój dyżur.
Zajęło to dłużej niż planowała, ale wkrótce zgromadzeni mogli dostrzec na niebie zbliżający się smoczy kształt i drobiny fioletowawego światła przefiltrowanego przez błony. W końcu Ćmia wylądowała miękko na trawie nieopodal i podeszła nieśpiesznie do zgromadzenia. Przywitała wszystkich spojrzeniem – Imbirową, Strażnika, mistrza, wujka, ojca i...
Podeszła bliżej i stanęła za ojcem, by móc spokojnie się nachylić i przyjrzeć pisklęciu. Wyczuwała od niego woń Ognia. Barwą łusek i błoniastym grzebieniem przypominała Błyska – to było jednoznacznie jego pisklę.
A więc... jej rodzeństwo?
To spojrzenie też już znała. Spotkała żółtooką Ognistą na arenie... Nie miała pewności, czy to o nią chodziło, ale tylko taki miała pomysł. Zerknęła na ojca, skonfundowana. Czy powinna coś powiedzieć? Czy powinna... cokolwiek? To nie było nawet pisklę z jej stada.

: 04 lis 2020, 21:15
autor: Oświecona Łuska
Pałaszowała swoją rybkę w tempie zawrotnym nawet jak na jej standardy. Wyrywała jej trzewia oraz drobniejsze ości, aby zaraz potem połknąć je niemalże bez gryzienia. Musiała dużo jeść, aby wrosnąć na dużą, silną i mądrą łowczynię, nieprawdaż?
Uwagi zebranych na temat jej łapczywości przyjęła niemalże z pogardliwą pewnością siebie. Ona wiedziała lepiej, więc po kilkunastu wdechach z jej posiłku został tylko kręgosłup oraz kilka ości. No może tu i ówdzie zostały strzępki mięsa, które zaraz potem zniknęły w jej pysku. Naprawdę musiała bardzo się powstrzymywać, aby nie pójść po jeszcze jedną przekąskę, bo to tylko zaspokoiło jej pierwszy głód.
Zaraz potem wcześniej jej nieznana smoczyca zwróciła się bezpośrednio do niej. Zaczęła rozmowę! Endria dygnęła w jej stronę, i od razu podążyła za nową towarzyszką w kierunku Basiora. Pomogła Imbirowej zdjąć kilka pakunków i też zaczęła je rozpakowywać tuż obok swojej koleżanki. Kiedy zauważyła owoce, rzuciła na nie łapczywe spojrzenie i od razu wzięła ze dwa do pyska, aby podelektować się ich słodkością. Zaraz potem odsunęła je od siebie, aby przypadkiem nie zjadła wszystkiego od razu i rzuciła spojrzenie na tatę. Nie miał jej za złe tej chwili słabości?

: 07 lis 2020, 22:45
autor: Słodycz Ziemi
Zachichotała cicho gdy młodsza koleżanka wchłonęła w siebie owoce. Pokiwała łebkiem z aprobatą, nie było sensu się krępować. Jeśli ma apetyt to niech je i rośnie! Chociaż z tym apetytem, młoda Ognista przypominała jej bardziej córkę mięciutkiego Pyzatego niż Błyska. Interesujące za to, że samiczka się nie odezwała. A może nie potrafi? Albo ma podobną przypadłość co Brzoskwinka? Nieważne!
– Bardzo dobrze ci idzie. – Skwitowała, obserwując jak młoda radzi sobie z pakunkami. Hmmm... Ciekawe na kogo się szkoli.
Goździk zerknęła w kierunku tatusia. Najpierw rzuciła mu karcące spojrzenie za ta obrzydliwą fajkę, która palił pod nosem Proroka, a później zastanowiła się nad jego prośbą. Coś ostrego? Sama nie bardzo wiedziała jak smakuje to ostre. Chyba nigdy nie miała okazji spróbować. Może za to Wyzwolony coś na to zaradzi? Był przecież dużo bardziej doświadczonym Łowcą, na pewno wiedział ja dogodzić smoczym podniebieniom.

– Wujku Zefirze, czy masz może coś ostrego, żeby przyprawić tym mięso dla mojego tatusia? A co to jest w ogólne to ostre, jakie przyprawy się nadają? I czy mogę ci jakoś pomóc z przygotowywaniem uczty? – Podreptała do Rozrabiaki, a w międzyczasie zauważyła, iż do ich rodzinnego grona dołączyła Sól. Kiwnęła jej na powitanie łebkiem i zatrzymała wzrok na Strażniku. Właściwie... Skoro to jest rodzinny piknik to może wypada zapytać dziadka o to co lubi. Wiedziała już mniej więcej co je Sól, co lubi Zamącony, nawet Basior miał swoje ulubione "ostre".
– Strażniku, a ty też lubisz na ostro jak, tak jak tatuś? Czy może bardziej delikatnie, z owocami, tak jak Błysk? A może masz w ogóle inne preferencje? – Skupiła teraz całą uwagę na dziadku, który tak swoją drogą wyglądał na młodszego od jej tatusia, czekając na jego odpowiedź co do upodobań kulinarnych.

: 08 lis 2020, 0:15
autor: Wyzwolony Rozrabiaka
Estrel! No tak, kompletnie o niej zapomniał. Nie widział jej chyba z 40 księżyców, ale ten czas leci. Ostatnio jak rozmawiali miała jakieś 6 księżyców, ciekawe jak sobie radzi.
– Estrel, no tak! Kompletnie o niej zapomniałem, już ją zapraszam.– Powiedział na głos do Basiora, a potem wysłał wiadomość do swojej siostry.
~Hej, Zefir z tej strony, twój brat z ziemi. Jesteśmy na terenach wspólnych, na Ustroniach i mamy piknik rodzinny. Jesteś zaproszona, bo w końcu do niej należysz. Są tu nasze dzieciaki, więc jeżeli chcesz i masz, to możesz zabrać swoje. Mamy jedzenie i miękkie skóry do siedzenia, będziemy czekać.~ Potem obrócił się z powrotem do gromadki, robiąc wielkie ślepia na widok zioła w pysku uzdrowiciela. Patrzył ją na wszystkich jakby czekał na pozwolenie, ale nie dostanie go od Korony.
– Jak chcesz palić to nie przy jedzeniu. To zielsko śmierdzi i wsiąka w skóry, drzewne mają ostrzejszy węch, miej litość proszę.– Mógłby powiedzieć więcej o tym czemu nie chce palenia na pikniku, przy wszystkich pisklakach, ale to chyba powinno być oczywiste. A co do ostrego, to zastanowił się przez chwilę, a potem odpowiedział Goździk.
– Ostre jest ciekawe, bo to tak jakbyś jadła coś gorącego i cię to szczypało, ale nie zostawiało ran. Mam kilka przypraw, które są „Pikantne”, ale chyba wiem co ci dać, żebyś się naprawdę wykrzywił.– Uśmiechnął się od Basiora i zaczął grzebać w torbie. Wkładał tu to kiedyś, początkowo myśląc, że to trucizna. Jeszcze żyje i nic mu się nie stało po zjedzeniu więcej, więc nie jest trujące, ale jest ostre, boleśnie wręcz. Wyciągnął z torby suche zmarszczone warzywo, przypominające smoczy pazur. Miał ciemno czerwony kolor, nie pachnąc jak nic szczególnego. Papryczka sama w sobie nie miała więcej niż 4 szpony długości, ale była równie szeroka.
– Nie wiem jak to się nazywa, ale znalazłem to na polowaniu i chciałem jedną spróbować. Największy błąd w moim życiu, ale nie jest trująca, tego jestem pewny. Dla twojego dobra użyje tylko część tego do przyprawienia mięsa.– Samiec skinął łbem na propozycję o pomocy adeptki i zaczęli razem przygotowywać mięso. Korona nie był pewny ile jej dać, ale użył tylko połówkę na całą porcję mięsa. W dwóch poszło im szybko i z maddarą przygotowali posiłek w trymiga. Natarli pokrojone mięso mieszanką papryki z tłuszczem i przyprawami. Gorczyca też trafiła do marynaty, będąc po części pikantną. Sam zapach drażnił nozdrza i szczypał ślepia. Spojrzał na Goździk i ostrzegł ją, wiedząc z doświadczenia co zaraz zrobi.
– Wytrzyj najpierw łapy, zanim cokolwiek zrobisz. To coś naprawdę nie chce być jedzone i przypomina o sobie na każdym kroku.– Jakby teraz przetarła ślepie łapą, to by uzdrowiciele musieliby chyba interweniować.
– Proszę, ale to chyba nie będzie przyjemne doświadczenie. Zrobiłem co chciałeś, ale wątpię, że to będzie „jadalne.”

: 19 lis 2020, 0:22
autor: Błysk Przeszłości
Oczekiwanie na sól trwało dalej, a Basior w międzyczasie zaczął robić jakieś dziwne skręty. Chciał je nieco skomentować, ale wyprzedził go już w tym Zefir, który w zasadzie powiedział wszystko, co Zamącony chciałby mieć do dodania. Rzucił tylko lekko zakłopotanym wzrokiem w stronę młodszego uzdrowiciela.
Endria zeszła mu ze ślepi tylko na momencik, a już znajdowała się w zupełnie innym miejscu. Z jednej strony miło, że pomagała, ale z drugiej... naprawdę? Znowu podjadała? Błysk upomniał ją jeszcze raz spokojnym i uprzejmym głosem.

– Endrio, proszę, jeszcze przyjdzie czas na jedzenie. Dla każdego wystarczy, a im dłużej poczekasz, tym będzie jedzonko... smaczniejsze, zobaczysz. Opłaci ci się. – zachęcał ją do powściągliwości.
Później w końcu zjawiła się ona – Sól! Oh, no... No dobrze. nadszedł w końcu ten moment niepewności. Przywitał córcię lekko zakłopotanym uśmiechem i skinięciem łba.

– Oh, tu jesteś córeczko! Miło cię znów widzieć. – przeniósł potem wzrok na Endrię znajdującą się przy owocach. – Spójrz, to jest, um... twoja siostra. Endria. Proszę, poznajcie się. Przywitaj się z nią. – zachęcił białołuską, ponownie przenosząc na nią wzrok i bacznie ją obserwując. Nie dawał na zewnątrz znaków swojego niepokoju zaistniałą sytuacją, ale w rzeczywistości nieco bał się, że... jeszcze się nie polubią, czy coś. Choć z drugiej strony może... może zaczną się razem bawić! To by było urocze. Już sama o tym myśl, rozchmurzyła nieco bardziej Zamąconego.
Nie wtrącał się na razie w rozmowy inncyh. Po prostu ich słuchał i w zasadzie nie był jeszcze głodny.

: 19 lis 2020, 1:53
autor: Strażnik
Strażnikowi daleko było do zostania połkniętym przez radość, choć obecność Hebzena u jego boku rzeczywiście nieco zmieniła atmosferę.
Obejrzał się na niego przez bark, omal nie wywracając oczami na jego zapytanie o przyprawach. Nie zrobił tego jednak, bowiem nabrał powoli chłodnego powietrza, w podobnym tempie przymykając powieki. Siedział sztywno, ale wyglądał na zmęczonego, jeśli nie lekko niechętnego wobec towarzystwa. Na szczęście Zefir zdołał w porę powstrzymać uzdrowiciela przed zapaleniem, choć Strażnik nie miał pewności czy jego przekaz był dostatecznie wymowny
~
Taki dym mnie drażni. Nie "emocjonalnie", tylko fizycznie, więc byłbym wdzięczny z nie rozprzestrzenianie go ani teraz, ani w ogóle gdy jestem w pobliżu ~ poinstruował Hebzena mentalnie, w razie gdyby pouczenie przywódcy miało nie wystarczyć. Prawdę mówiąc wątpił, że złotooki miałby ochotę specjalnie drażnić się z Zefirem, ale wolał podkreślić fakt, że chodzi tu również o niego, jako gościa.
Potem już tylko obserwował jak kolejna córka Błysku zjawia się na miejscu, w konfrontacji z Ognistą, równie zaskoczona zdolnościami rozpłodowymi ojca.
Może był hipokrytą, cholera. Sam nie postrzegał siebie za atrakcyjnego, a cóż dopiero innych, żeby ocenić co zachęcało ich do spółkowania. Kiedy był młodszy sądził, że gdyby nie obowiązek, smoczy gatunek prawdopodobnie by wyginął. Teraz gdy wiedział że to nie prawda, pozostawało mu po prostu odstawać i brzydzić się rzeczywistością. Jeszcze te zdrobnienia Błysku. Córeczko, syneczku, dziadku, dziadeczku, zgiń, zabij się.

Z zamyślenia wyrwała go dopiero Imbirowa swoim pytaniem o ostrość posiłku. Zamrugał kilkakrotnie, jakby chciał odegnać myśli, które mogłaby wyczytać z jego jasnych ślepi.
Czy "lubił" coś jeść? Kiedyś preferował sarninę, surową – jak większość jego krewnych, ale od kiedy został prorokiem i zaczął częściej dumać nad żywotami zwierząt, robiło mu się niedobrze już na myśl o niej. Było to jednak sprzeczne z instynktem i wszelkimi prawami, które ustanowiła natura, bo w końcu nie gardził mięsożercami za zaspakajanie swoich potrzeb, więc czuł się nienaturalnie ze swoją niechęcią. Mógłby niby przerzucić się na owoce, ale takowych spróbował jedynie raz czy dwa, zbyt odrzucony ich słodkością, żeby się przyzwyczaić. Na ten moment nie wiedział już czy nie lubił nic, ponieważ nie chciał, czy ponieważ tak łatwo było znaleźć powód żeby poczuć się za to winnym.
Nim odpowiedział na moment przeniósł wzrok w stronę przygotowywanej uczty. Pierw ostrego dania, na którym skupił się Zefir, potem na wspomnianych owocach dostarczonych przez Imbir.
Odchrząknął krótko –
Nie jadam już mięsa. W gruncie rzeczy nie miałem nic w pysku od około czterdziestu księżyców – odkąd Sennah przejęła nade mną opiekę – to całkiem wygodne, bo choć niwelowało sens jego pobytu na takich spotkaniach, nie spodziewał się podobnych w przyszłości, a nie musiał marnować czasu na posiłek. Odchrząknął krótko.

Teraz pytanie zwrotne. Interakcja.

"A ty" brzmiało głupio. Jeśli owoców nie przyniosła jedynie dla Błysku, czy innych zebranych, mógł zawsze przekonać się o jej preferencjach, poprzez obserwację.

Ale mógłby to zrobić wcześniej.

Absolutnie nierozsądne. Nie ukrywał, że mógłby powiedzieć "coś", żeby nie strawiła go ta atmosfera "uprzejmej codzienności", ale wszyscy zdawali się nią tak pochłonięci, że nie chciał psuć im atmosfery. Spróbował zatem się dostosować

Skoro już jesteśmy razem, być może opowiedziałbyś coś o swojej partnerce Błysku? – ostatecznie niezdolny do skupienia się na Imbirowej, postanowił uderzyć do morskiego, który jako ostatni ściągnął jego uwagę. Mógł tego nie zauważyć, ale zabrzmiał pretensjonalnie, niemal jakby coś insynuował.

: 27 gru 2020, 16:31
autor: Wrzawa Wierzb
W lekkim oszołomieniu obserwowała, jak pisklę, zupełnie nią niezainteresowane, odchodzi do Imbirowej. Brak poruszenia na jej przybycie wśród zebranych jej odpowiadał, ale... teraz zaczęła się zastanawiać, czy aby na pewno tu była.
Stąd spojrzała na Błyska na początku bez zrozumienia, zupełnie nieobecna. Wydała gardłowy pomruk w odpowiedzi na przywitanie ojca, po czym usiadła na ziemi za Błyskiem, układając długi ogon na łapach. Nie miała zamiaru już podchodzić do Endrii. Jeśli jej obecność nie była ważna, to czemu miała się narzucać?
Siedziała więc nieruchomo, nie odzywając się ani słowem. Z dystansu przysłuchiwała się rozprawom o jadle, przyprawach i palonym zielsku, by drgnąć dopiero na pytanie zadane przez Strażnika – to samo, którego ona nie wyraziła. Spojrzała na ojca z uważnym zaciekawieniem.

: 15 sty 2021, 23:48
autor: Oświecona Łuska
Jedzenie, dużo jedzenia. Tyle mogła wiedzieć na pewno, widziała je przecież przed sobą, wręcz je pochłaniała. Niezbyt kryła się z mlaskaniem, czy innymi szeroko pojętymi zasadami smoczej kultury lub po prostu dobrego wychowania. Głód należało zaspokoić a nie martwić się abstrakcjami pokroju innych smoków. No może skinęła wdzięcznie łepkiem smoczycy która zachęciła ją do rozładunku tych przysmaków.
Nie zauważyła że ktokolwiek do niej podchodził, więc oczywiście nawet nie zwróciła na kleryczkę choćby cienia uwagi. No cóż, gdyby może też miała coś do jedzenia to kto wie... Może i nawet zainteresowałaby się nią. Ale w życiu wszystko musi się skończyć, nawet jej potężny głód. Może i ogołociła z zawartości zauważalną część pakunków, a jej pyszczek przypominał raczej abstrakcyjną mozaikę krwi i plam po bliżej niezidentyfikowanej zawartości paczek ale przynajmniej mogła się skupić na innych smokach. Bardzo szybko zauważyła że białołuska niebezpiecznie zbliżyła się do jej taty próbując co najmniej zwrócić na siebie jego uwagę.
Nie potrzebowała choćby chwili myślenia aby wiedzieć co zrobić – przekupić potencjalnego złodzieja uczuć taty. Chwyciła w pysk mniejszy kawałek mięsa i bez pardonu przeciągnęła go przed oblicze kleryczki. Może i był teraz nieco ubrudzony od ziemi i ściółki która zdążyła się do niego przyczepić, ale co na to mogła poradzić... No nic! Cichy pytający pomruk uciekł z jej gardzieli nim obróciła się w kierunku taty i po krótkiej chwili szybkiego chodu usadowiła się na jego łapach, powoli wylizując swój pysk.

: 17 sty 2021, 0:21
autor: Słodycz Ziemi
Kiwnęła łebkiem z aprobatą na słowa wujka Zefira o tym, że fajki tatusia śmierdzą i żeby przestał palić przy jedzeniu. Ha! Basiorek nie wygra w tym gronie nie-palaczy! Obserwowała też Koronę, gdy wyjmował z torby dziwną czerwoną rzecz i zastanawiała się przy tym po co ktoś chciałby jeść coś, co mimo, że nie zostawia ran to parzy. Dlaczego jej tatuś lubi ból? Z niepokojem spoglądała jak wujek dodaje to do porcji jedzenia Uzdrowiciela i w którymś momencie wyciągnęła łapkę żeby go zatrzymać.
– Eeee... Wujku, chyba już wystarczy. Nie chcę żeby bolało tatusia. – Zerknęła z troską na Basiora. Wcale nie chciała żeby się "wykrzywiał". Miała już odgarnąć z oczu jakiś niesforny kosmyk włosów, gdy dotarło do niej ostrzeżenie Rozrabiaki. No czyli to jedzenie mogło jednak krzywdzić? Umyła szybko łapki z małą pomocą maddary i wytarła o nieużywany skrawek skóry.
W międzyczasie przysłuchiwała się słowom Zamąconego. A więc młoda małomówna samiczka ma na imię Endria i jest siostrą Soli. Czyli kolejną kuzynką Imbirki! Jeszcze nie miała pewności co o niej sądzić, była jednak urocza z tym podjadaniem. Może kiedyś uda im się porozmawiać, jednak na razie to Strażnik jest bardziej rozmowny od młodszej córki Zamąconego. I to jego słowa zrobiły na Adeptce największe wrażenie. Nie jadł nic od czterdziestu księżyców... Miała już zapytać jak to możliwe, ale Prorok skupił swoją uwagę na wujku Mętnym. No cóż, młodej musiała więc wystarczyć sama informacja, że taki stan u dziadka utrzymywał się odkąd w jego życie zaingerowała Sennah, bogini pod postacią różowego pisklaka. W zamyśleniu podeszła do taty i usiadła przy jego boku, kładąc swój cienki ogon na jego ogonie. Nie było wiele chwil, gdy mogła być tak blisko niego, a tęskniła za nim, kiedy znikał w lecznicy.

: 22 mar 2021, 10:55
autor: Pikujący Upiór
Hebog przyleciał tutaj, aby odpocząć po ciężkim dniu. Chociaż w sumie trudno to było nazwać ciężkim dniem, w końcu jedyne, co ostatnio robił, to spacerował po terenach jego stada w poszukiwaniu ziół.
Pora i miejsce były udane. Dużo otwartej przestrzeni i wszędzie cisza i spokój. Do tego całkiem dobra pogoda. Żadnych chmur, tylko piękny gradient ciepłych i chłodnych tonów na niebie, no i oczywiście słońce. Idealne warunki do odpoczynku.
Wylądował sobie na chwilkę na ziemi, aby napić się wody, a kompanom pozwolił spokojnie spacerować i robić cokolwiek, co nie wyrządzi nikomu krzywdy.

Następnie zaczęło się.

Rozprostował skrzydła, ugiął mocniej łapy, wybił się i uderzył mocno skrzydłami, wznosząc się ku górze nad jeziorem i nabierając wysokości. Później zaczął wszak gibać się, robiąc przeróżne manewry. Wszelkie beczki, pętle, pikowania i loty na grzbiecie. Jego lotki muskał wietrzyk, a jego ciało co chwilę to unosiło się, to opadało. Można powiedzieć, że bawi się lotem, czy może nawet tańczył w powietrzu.

Latawiec w tym czasie z ciekawością obserwował wyczyny uzdrowiciela, a kruk siedział na gałęzi i czyścił pióra, zupełnie niezainteresowany smokiem.

: 22 mar 2021, 16:15
autor: Ostoja Zimy
Co mogła robić Ziemna w takim miejscu? Nie, tym razem nie ucinała krótkiej drzemki. Postanowiła poprawić swoją kondycję i zacząć ćwiczyć w odosobnieniu, nie potrzebowała przy tym innego towarzystwa prócz kłody której używała do podnoszenia. Stawiała powoli kroki, mając kawał ciężkiego drewna na plecach i podtrzymując go skrzydłami by nie spadł. Dyszała głośno ze zmęczenia, ale nie przestała ćwiczyć.
Postawiła nagle gwałtownie uszka i przystanęła w miejscu. Usłyszała z niedaleka trzepot skrzydeł, ten dźwięk był zbyt gwałtowny i głośny jak na ptaszysko. W pierwszej chwili Hebanowa podejrzewała jakiegoś drapieżnika.
Niewiele się pomyliła widząc wznoszącego się nieznajomego smoka, w ciszy przyglądała się jego akrobacjom powietrznym. Pokręciła noskiem na boki i ugięła łapy a następnie jedno skrzydło złożyła, aby pieniek przeturlał jej się z pleców na ziemię. Usiadła na ziemi, wlepiając oczy w nieznajomego. Na razie się nie odzywając.

: 23 mar 2021, 17:53
autor: Pikujący Upiór
Czarno-biały samczyk przez chwilkę zupełnie nie zwracał uwagę na nieoczekiwanego przybysza. Ba! Nawet ją nie zauważył! Tak był pochłonięty lotem, że może minęłoby dużo czasu, zanim w końcu się zorientuje.
Dopiero kompani przywołali go na ziemię. Pierwszym, kto zauważył nieznajomą, był Tenebris. Czarne ptaszysko przerwało pielęgnację swoich piór, wbijając gwałtownie swoje surowe i okrągłe ślepia w smoczycę. Kolejny był Erevinit, który także spojrzał na nią, ale był bardziej przyjaźnie nastawiony, w porównaniu do kruka, który przyglądał się z niedowierzaniem. Można byłoby powiedzieć, że ten ptak, jakby namawiał do tego, aby jak najszybciej opuścić to miejsce.
Latawiec przez chwilkę siedział, zastanawiając się, co ona tu robi. Następnie podleciał bliżej z pomrukiem, badając przyniesiony pieniek, po czym ponownie zerknął na samicę, przekrzywiając niezrozumiale łeb.
Kruk nastroszył lekko pióra i charknął tak głośno, że nawet uzdrowiciel usłyszał.
Ten spojrzał na dół i dostrzegł nieznajomą. Podleciał do niej, witając ją lekkim uśmiechem.
Witaj! Zgubiłaś się? – zagaił, zawisając w powietrzu nisko nad jeziorem. Z dużym prawdopodobieństwem pewnie po prostu była jakimś przypadkowym smokiem, co przechodził nieopodal. Ale kto wie, może jednak czegoś potrzebowała? Tym bardziej że nawet Tenebris zwrócił na nią uwagę.

: 23 mar 2021, 19:52
autor: Ostoja Zimy
Machnęła ogonem widząc latawca niebezpiecznie blisko niej. Choć domyślała się, że jest on kompanem nieznajomego smoka. Wypuściła ciężko powietrze nosem ze zmęczenia i posłała kompanowi ciepły uśmiech – To moje narzędzie do ćwiczeń – powiedziała mu po cichu, jakby w tajemnicy. Za chwilę podniosła oczy w stronę smoka, czuła od niego woń Plagijskich terenów. Ale po ostatnich przeżyciach ze smokami z tamtego stada poczuła się nawet rozluźniona, tylko pisklęta wydawały się mniej przyjazne. No oprócz Aveli, była urocza ale bystra i grzeczna.
Zaśmiała się po cichu, od najmłodszych księżyców opuszczała grotę rodzinną w poszukiwania sama-nie-wie-czego. – Nie, nie... Odpoczywam tylko – powiedziała na tyle głośno, by smok ją usłyszał. Widziała że kruk jest bardziej zestresowany niż inne, nie zbliżała się do niego. Może jak go będzie ignorować to poczuje się bezpieczniej. – Ćwiczysz lot? Czy odprawiasz szamańskie, dzikie tańce? – znów się zaśmiała po cichu.

: 25 mar 2021, 17:22
autor: Pikujący Upiór
Latawiec mruknął na słowa smoczycy. Nie do końca rozumiał jej język. Po chwili gapienia się w pieniek obrócił się i podleciał z radością do uzdrowiciela.
Hebog mruknął.
Sama? – spytał, interesując się szczegółami. Wyglądała dość młodo. Nawet nie był pewien, czy ona potrafi walczyć. Chociaż z drugiej strony w Pladze było wiele adeptów, którzy niemal od razu po osiągnięciu odpowiedniego wieku opanowują lanie po mordach i zianie ogniem. No ale to w Pladze, a jak jest w Ziemi?
Parsknął, kiedy padło pytanie dotyczące jego akrobacji powietrznych.
Heh, nie. Barhdziej odpoczywam, tak jak ty. – odpowiedział.
Cóż, skoro tak się złożyło, że padła kolejna rozmowa z nieznajomą Ziemną, to czas, by zadać typowe dla takiej sytuacji pytanie.
Jak masz na imię? – tak, właśnie to.
Bardziej jednak interesowało go to, dlaczego praktycznie każdy smok, z jakim ma do czynienia poza Plagą, należy do stada Ziemi? Czy doprawdy nikt poza nimi więcej nie wyłazi? Chyba jedynym smokiem, jaki poznał osobiście i nie należał do tych ziemnych czy jego stada, był Kwari, którego już dawno nie widział. Pochodził on z Ognia, czyli z sojuszniczego stada. A, i jeszcze Zorza. Poznał też i Delavira, ale ten był samotnikiem. Czy nie?