Strona 27 z 27

Skała

: 15 paź 2024, 22:59
autor: Strażnik

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

O nie, jednak doszli do moralizowania. Może robiła to bo wiedziała, że inni bogowie, albo duszek odpowiedzialny za pisklęta, nie byliby w stanie mu tego wybaczyć.
Bo czy naprawdę sądziła, że mógł po tylu porażkach wychować pisklęta na coś wartościowego? Jeśli tak, była jak na boginię bardzo naiwna. W alternatywie kpiła z niego po prostu, jak czasami sądził że robili wszyscy.
Jasne że hiperbolizował. Żył w hiperbolicznej bańce i nie zamierzał z niej wychodzić, bo należała do niego.

Nienawidził gdy ktoś próbował wytłumaczyć mu jego samego, a jednocześnie potrzebował, aby ktoś spróbował to uczynić, choćby mimo irytacji, że robi to w sposób cholernie nietrafiony. Tak jak Sennah obecnie.

Prychnął słysząc komentarz na temat nieomylności. No tak Strażniku, to że po raz tysięczny pomyliłeś się w tym samym temacie nie świadczy o tobie w żaden sposób.
Czy mówiąc, że "zrobi co uzna" dawała mu jednak przyzwolenie, aby się ich pozbyć? Czy miał prawo uczynić to za jej błogosławieństwem? To wydawałoby się szalone. Co jednak z Immanorem, co z szacunkiem od niego? W jaki sposób spojrzałby na proroka, który pozbywa się własnych dzieci? Nie był dość samobójczy, aby w zupełności odciąć się od perspektywy przyjęcia jego zawiedzionego głosu.

A może?
Może nawet to nie miało dla niego teraz żadnego znaczenia.


Może jednak kontemplował czy mogliby mu to ułatwić

Wysunął jajo dalej, ku krawędzi. Teraz balansowało na samym skrawku ziemi, zabezpieczone zakrzywionym pazurem. Skała mogła być nie dość wysoka, żeby umarło na pewno. Może powinien znaleźć lepszy sposób. Wzbić się w powietrze i wtedy dopiero zrzucić je w ciemność.
Nie mów już do mnie, proszę– szepnął. Nie był na nią zdenerwowany, choć jej obecność utrudniała mu życie. Chciał żeby pozwoliła mu zniszczyć je sobie, tak jak sobie tego życzył.

Sennah

Skała

: 15 paź 2024, 23:04
autor: Sennah
Czy w jakikolwiek sposób Sennah miała się teraz obrazić? Nie, spodziewała się takiej reakcji bowiem trochę czasu spędziła z Prorokiem.Bo choć się nie odzywała, nie czuł wiele razy niczego innego niż po prostu jej zimnej obecności, była od ponownych narodzin z nim związana. I choćby nie wiadomo jak chcieli to zmienić, na ten moment byli dalej do siebie przywiązani.
— Na ten moment się zamknę. Ale tylko na ten. — na nieszczęście Strażnika, Sennah była cholernie upartym bogiem, który nie zamierzał tak po prostu pozwalać mu na miłe i proste, najłatwiejsze z możliwych wyjście w postaci przepadania w odmętach swojego ciemnego od rozpaczy umysłu. Ale w istocie nie powiedziała już nic więcej, jednak jej ciepło w dalszym ciągu utrzymywało się na łuskach Strażnika, choć nie robiło niczego specjalnego. Sennah… po prostu dalej tu była.

Skała

: 16 paź 2024, 3:58
autor: Triada Herezji
  • __Zmiana otoczenia była w pewien sposób odczuwalna. Pisklę, które przekraczało już granicę świadomości, coraz bardziej zbliżające się do dnia sądu, potraktowało zmianę jako sygnał. Od dłuższego czasu bowiem skryte były we wnętrzu czegoś, otoczone ciepłem i delikatnością też czegoś; futro z kotołaka szczelnie okrywało dwie skorupy, ogrzewając je po tym, jak ciepło ofiarowane im początkowo przez ogień matki zniknęło. Razem z matką zresztą, a raczej ideą matki.

    __Wraz ze stopniowym odejściem ciepła pojawiło się coś jeszcze. Coś zdawało się lekko wstrząsać ciasnym, acz ciepłym domem. O tym, że był to po prostu ruch, a potem więzienie w postaci smoczego uścisku – nie sposób było się dowiedzieć. Różnice te były jednak niegroźne i nie wpływały specjalnie na komfort wypoczynku i zarazem kształtowania się. Przede wszystkim, nie sygnalizowały jeszcze niebezpieczeństwa.
    Akurat to nie było prawdą, ale tego mała, niewykluta jeszcze przez kilka następnych chwil istota świadoma nie była.

    __Spokój. Cisza. Jajo nie zaczęło się trząść, nie zaczęło nagle pękać. Faktem jednak było to, że gdyby Strażnik poświęcił kilka poprzednich dni na bardziej dokładną analizę i obserwację jaj dostrzegłby, że zdarza im się drżeć od czasu do czasu. Zapowiedź tego, że dzień narodzin jest coraz bliżej.
    .... Dzień, czy noc?
    Tarcza księżyca, która rozpoczęła właśnie powolną, acz niemożliwą do uniknięcia napaść na złociste promienie słońca mogła wywoływać... Konsternację.
    Bioluminescencyjne drobinki imitujące żar na skorupie brązowo-popielatego jaja zalśniły jakoby mocniej.

    __A potem, całkowicie bez ostrzeżenia, brutalnie i gwałtownie, fragment skorupy odpał, spadając w przepaść, by z nowopowstałego otworu wyślizgnęły się trzy, drobne palce, obklejone obrzydliwą, jajeczną wydzieliną. Rozpostarły się, jakby wyciągane powoli w stronę Strażnika, tylko po to by równie nagle, jak pokazały się światu uspokoić się, i leniwie oprzeć o wciąż jeszcze zachowującą integralność część skorupy, stukocząc po niej powoli zakrzywionymi, małymi szponami, jakby komponując rytm jakiejś melodii.

    • ━━━━━━━━━━
      :: Strażnik Gwiazd ::

Skała

: 21 paź 2024, 15:44
autor: Strażnik
Nieustępliwa obecność Sennah nie pomagała. Nie mógł na jej oczach skończyć z młodym, niezależnie od tego jak bardzo tego pragnął. Doprawdy zabawne, że wyłącznie ciężar czyjegoś wzroku pozwalał mu odnaleźć jakiś kręgosłup moralny. Zabijać potrafił tylko słabych i śpiących, gdy wokół nie miał żadnych świadków. To idealny dowód na to, że był jedynie obrzydliwym, egoistycznym odpadem.

A potem, o dziwo pomimo głośności własnych myśli, usłyszał cichutkie chrupnięcie. Zamrugał prędko, spoglądając ku skorupce. Zimny dreszcz przeszedł mu po kręgosłupie, a ciężar, który spodziewał się zrzucić razem z pisklęciem, ze zdwojoną siłą naparł na jego ciało. Miał wrażenie, że miażdży go, odbierając dech. Mimo to wzmocnił uchwyt i wciągnął nieregularną bryłę z powrotem wgłąb Skały. Uważał, by pisklęcia za bardzo nie obić, choć przemieszczenie jego obecnego schronienia wymagało od znerwicowanego samca, odwrócenia go przynajmniej raz, zanim ponownie, pionowo ustawi je przed sobą.

Czy drugie też zaczęło się wykluwać, żeby dodać mu nerwów? Zerknął ku torbie pospiesznie, ale jajo wydawało się niewzruszone. Jeśli bogowie pozwolą, nic z niego już nie wyjdzie.
Teraz na głowie miał jednak bardziej teraźniejsze zmartwienie. Osąd wciąż wisiał nad nim, podczas gdy jego wzrok prześledził kształt skorupki, aż nie znalazł widocznego w niej otworu.
Mhm – mruknął do samego siebie, choć brzmiało to jak przyciszone jęknięcie wołające o pomoc. Nie było już odwrotu. Przyszłość od teraz musiał okręcić wokół tego żyjątka i płynących z jego wychowania zawodów. Wszystko to, aż nie zdechnie ze starości, zostawiając go z ostatnimi słowami pokroju, „po cholerę dałeś mi się wykluć”.

Czy Sennah wiedziała, że miało zaraz dojść do przebudzenia się małego? Czy celowo wybrzmiała w jego głowie, żeby powstrzymać go chwilą bezużytecznej rozmowy? Cóż za ironia losu. Stwór tymczasem jeszcze nie wydał z siebie żadnego odgłosu, a już stawiając go w sytuacji bez możliwości wyboru, przypominał matkę. Życzył mu, żeby zdechło jak Irbis, samo z siebie, pomimo jego starań, żeby niczego nie miał sobie do zarzucenia. Nie zagłodzi go z zawiści, choćby mógł.

Wypuścił powietrze nerwowo. Nie zamierzał smoczęciu pomagać. Patrzył tępo na skorupkę, choć końcówkę ogona przysunął do niego, zabezpieczając ją przed odturlaniem.
Witaj na świecie – szepnął, choć bardziej do samego siebie, niż dziecka, które przecież niczego jeszcze nie rozumiało.

Venhedis

Skała

: 21 paź 2024, 16:46
autor: Triada Herezji
  • __Czarny, zakrzywiony szpon podrapał leniwie skorupę, wysuwając się jeszcze bardziej na zewnątrz. W młodej istocie nie było lęku, ani chęci wycofania się do ciepłego, mokrego schronienia. Nie, pragnęło wyjść na zewnątrz, jakby już od pierwszych chwil świadomości planowało zohydzić swoją egzystencją cały ten przeklęty świat.

    __Łapa, która okazała się być wywernowym skrzydłem, wysunęła się jeszcze bardziej, poszerzając otwór, aż w końcu cała, mała kończyna znalazła się po drugiej stronie. Kolejne pęknięcie wstrząsnęło jajem – kolejny, zroszony bioluminescencyjnym żarem fragment upadł na ziemię. Gdyby Strażnik był jakkolwiek sentymentalny i lubiący babrać się w bezsensownych drobnostkach, mógłby może stworzyć z dosyć sporego kawałka ozdobę.
    Albo i nie, bowiem młode, jakoby z perfidną premedytacją, wyślizgnęło się z objęć skorupy, lądując prosto na owym względnie atrakcyjnym kawałku swojego dotychczasowego domu, roztrzaskując go na drobinki.

    __W tych narodzinach nie było gracji. Młode pisklę wyślizgnęło się niczym obrzydliwy pasożyt opuszczający wynędzniałe ciało dotychczasowego dawcy, obklejone jajeczną, gęstą mazią, wijąc naznaczonym jasnym beżem i błękitem ogonem.
    Spojrzało instynktownie w górę, powoli, ociężale, otwierając brązowe ślepia i wpatrując się w pysk dorosłego smoka.
    A potem rozdziawiło szeroko szczęki, pokazując ciemne wnętrze gardzieli i blask onyksowych, drobnych kłów, sycząc najgłośniej jak potrafiło.

    __Jakże uroczy, piękny, rozkoszny cud narodzin; chwytający za serce niczym obtoczone w truciźnie pazury kobolda.

    • ━━━━━━━━━━
      :: Strażnik Gwiazd ::

Skała

: 22 paź 2024, 16:22
autor: Strażnik
Syk? To było pierwsze co otrzymał?
Zmrużył ślepia, zaciskając szczęki mocno, tak iż napięcie poczuł w skroni. Nie miał sześciu księżyców, żeby w odpowiedzi postąpić tak samo, choć miał ochotę obnażyć przed nim kły, coby nauczyło się konsekwencji swojego postępowania.


Myśli tego rodzaju były na tym etapie nieuniknione, nawet jeśli młode nie uczyniło nic, co usprawiedliwiałyby skierowanie w jego stronę pogardy. Poddając się temu, udowadniał jedynie jak głęboko szponami wryła się Mahvran i jak bardzo tryskająca z ran ropa potrafiła zatruć wszystkie inne interakcje. Łeb jego był jednak przestrzenią prywatną, miejscem w którym mógł być sobie tak dużym stosem zgniłego gnoju, jakim być musiał. Liczyło się to co robił. Co próbował zrobić przynajmniej, choć zdawał sobie sprawę, że i to mogło nie mieć pozytywnego rezultatu.
Kto mógł jednak surowiej rozliczyć go z porażek, jeśli nie on sam? Postanowił narzucić sobie zasadę. Niezależnie od przeciwności, dołoży wysiłku do wychowania tej kupy mięsa, na złość wywernie, która najpewniej wyobraziła sobie cały, przecudnie dramatyczny spektakl jego porażek wychowawczych. Nie z nienawiści do niego, lecz czegoś po tysiąckroć gorszego. Pobłażliwej niewiary. Chciała ostatnim gestem udowodnić mu, że zmiany nie istnieją, a choćby był samodzielnie świadkiem powstawania nowej, czystej kreacji, rezultat byłby zawsze taki sam.
Niech się zadławi. Będzie dobrym ojcem, choćby tego nienawidził.

Westchnął nerwowo.
Dobrze już. Zmiana otoczenia pewnie cię denerwuje – rzekł do malca. Nawet jeśli nie rozumiał, musiał w końcu oswajać się z głosem.
Skorupkę wciąż otaczał ogon dorosłego, toteż pisklę uwięzione było w utworzonym z niego okręgu. Do tego momentu przynajmniej, bowiem drzewny wycofał się o krok, a następnie ułożył na piersi, zniżając pysk na wysokość smoczęcia. Co to była za płeć? Musiał się lepiej w nie wwąchać.
Chyba nie chcesz wrócić do jajka, co? Już za małe jest na ciebie – zbliżył do niego łeb. Skoro syczenie było pierwszą reakcją, mógł najpewniej spodziewać się zębów chcących zedrzeć mu łuskę z mordy, ale nie zamierzał się tym przejmować. Niech się oswoi, jak kaczka.

Venhedis

Skała

: 22 paź 2024, 16:39
autor: Triada Herezji
  • __Zmiana otoczenia... Być może. Chociaż dla małej dziwne, charczące bulgotanie wydobywające się z pyska ojca brzmiało zupełnie abstrakcyjnie i nie wpływało w żaden sposób na jej samopoczucie. Nie ukoiło jej nerwów, ale też ich nie zintensyfikowało. Czyli nie było najgorzej.

    __Zamrugała brązowymi ślepkami, widząc, jak duży, smoczy pysk zbliża się w jej kierunku, rozszerzając i zwężając na przemian nozdrza. Cofnęła instynktownie głowę, wyginając przy tym szyję; bardziej jak wąż szykujący się do ataku, aniżeli faktycznie chcąc uciec. Zamiast jednak, zgodnie z oczekiwaniami Strażnika, wbić w delikatne łuski nosa ledwo wykształcone zęby, młoda po prostu wyciągnęła do przodu prawe, wciąż oblepione jajeczną mazią skrzydło, jakby chciała w ten sposób zatrzymać natarcie brązowej masy. Trzy ciemne palce rozpostarły się na czubku proroczego pyska niczym pajęcza sieć.

    __Siła tej obrony była, oczywiście, zerowa pod kątem fizycznym. Ale mała, nie do końca jeszcze świadoma swoich czynów i sensu istnienia istota zdecydowanie wkładała w niego całą siłę woli, jaką w chwili obecnej posiadała.

    • ━━━━━━━━━━
      :: Strażnik Gwiazd ::

Skała

: 22 paź 2024, 17:06
autor: Strażnik
Nie był pewien czy planowało zbadać go, czy zatrzymać, gdyż siła jego ramienia nie pozwalała na zbyt wiele, niezależnie od intencji. Uniknięcie obrażeń było mu jednak po drodze.
W każdym razie zatrzymał łeb. Powinno od pierwszych księżyców wiedzieć, że miało prawo do wyznaczania swoich granic. Nawet jeśli jako rodzic, musiał przynajmniej oczyścić je z mazi. Na szczęście nie językiem, bo tego i tak nigdy nie lubił robić.

Nie? – mruknął pytająco, jakby rzeczywiście mogło zakomunikować mu co czuje. Czy wciąż się bało?
Muszę cię wymyć. Chcesz się myć hę? – cofnął głowę, sięgając sobie łapą do usmarowanego mazią nosa. Wytarł go delikatnie, strącając substancję z palców pojedynczym ruchem. Potem, dla czytelności powtórzył gest, sięgając sobie dalej, wgłąb łba, jakby od pojedynczego gestu pisklęcia potrzebował gruntownego czyszczenia.

Wymyć – rzekł znowu, a potem wciąż leżąc, przeciwną łapą sięgnął własnej szyi i przetarł ją z góry, w dół. Młode same sobie z tym nie poradzi, ale być może gdy uświadomi sobie że całe ociekało wnętrzem jaja, chętniej da się wysuszyć.

Chcąc uniknąć ewentualnego przeziębienia i wygodnego zgonu smoczęcia, drzewny utworzył wokół niego niewidzialną mgiełkę, mającą odrobinę podnieść temperaturę wokół. Jako, że w krwi jego przynajmniej w części płynęły predyspozycje pustynne, ciepło powinno być przyjazne. Być może chłód irytował go najbardziej.


Venhedis

Skała

: 23 paź 2024, 8:21
autor: Triada Herezji
  • __Sukces, jaki niespodziewanie odniosła w zatrzymaniu jakże niebezpiecznego natarcia napełnił ją dziwnym uczuciem. Była to satysfakcja, aczkolwiek młody mózg nie był w stanie jeszcze w pełni pojąć tego fenomenu. Bezimienne jeszcze stworzenie po prostu poczuło się lepiej. Coś się udało.

    __Konsternacja wywołana tym nagłym skokiem endorfin sprawiła, że początkowo nie zarejestrowała kolejnego ruchu wykonanego w jej kierunku. Poczuła nagle, jak coś dotyka ją w nos, a potem nagle oddychanie staje się jakoby łatwiejsze. Hmmm. Nie było to takie złe, tylko coś wewnątrz nie pozwalało jej w pełni zakomunikować swojego zadowolenia, bo oznaczałoby to wycofanie się ze swojego stanowiska.
    Duma.
    Nie wiedziała, co to jest. Nie wiedziała też, jak bardzo duma spieprzyła życie jej matki, i że w ten życiowy atrybut generalnie nie opłaca się inwestować zbyt nadgorliwie.
    Nauczy się pewnie na własnych błędach. Tak jak miały uczyć się poprzednie pokolenia. Co wyszło im średnio, bo drzewo genealogiczne tego rodu zdaje się wiecznie zataczać koła własnej autodestrukcji.

    __Słysząc kolejne, dziwne bulgotanie ze strony brązowej bestii jedynie spojrzała na niego. Nie miała pojęcia, o co mu chodzi, więc po prostu patrzyła. Postęp na pewno był taki, że pozwalała się dotykać i czyścić. Nie powtórzyła jednak żadnego gestu zaprezentowanego jej przez samca, odsłaniając nieświadomie kolejny, potencjalnie kłopotliwy fragment zarysu przyszłego charakteru.
    Niechęć do całkowitej współpracy.
    Kichnęła lekko, wypuszczając z drobnych nozdrzy obłoczek czarnego dymu. Magiczne ciepło było faktycznie przyjemne, ale trzeba było dać mu jeszcze kilka dłuższych chwil na rozpoczęcie działania.

    • ━━━━━━━━━━
      :: Strażnik Gwiazd ::

Skała

: 23 paź 2024, 15:29
autor: Strażnik
Niechęć do powtarzania gestów, sama w sobie nie była przejmująca. Młode mogło zwyczajnie nie zrozumieć jego intencji. Zapewne jeszcze zbyt wcześnie by mógł poprawnie określić co w jego postępowaniu stanowiło normę, a co nie.
Początkowo dotknął je łapą, ale potem dołączył doń ciepły, wchłaniający wilgoć materiał. Pierw oczywiście zaprezentował go przed malcem, materialuzując obiekt w w palcach, wprost na jego oczach. Był gładki i miękki w dotyku, o czerwonej barwie i neutralnym zapachu. Kształtem był to po prostu gruby kawałek prostokątnego materiału. Dla ściągnięcia zainteresowania smoczęcia, zabłyszczał jednak, niczym emanujący światłem kamień szlachetny.
Początkowo miał być wykorzystywany mechanicznie, przez kończynę swego twórcy, lecz potem wślizgnąłby się na smoczę samodzielnie, by śmigać tam po grzbiecie, tu po skrzydłach, no i gdzieś na oślimaczonym brzuchu. Przy okazji ociepliłby już kichające młode.

Mógłbym cię nazwać tu i teraz – westchnął, przyglądając się swojej "twórczości". Pomysłu na własne imię jednak nie posiadał, zupełnie pusty w środku. To które zasugerowała Mahvran nie mogło jednak zaistnieć, zwyczajnie bowiem stanowiłoby obrazę dla niego i jego godności. Może kiedyś, gdy możliwym do wytłumaczenia będzie, że nie on jest jego oryginalnym źródłem.

Chwilę potem podniósł się z powrotem, by z góry przyjrzeć się mieszance krwi. Mdłości miał na jego widok, a jednak musiał postępować tak, jak w tej chwili postępowałby zwyczajny opiekun.
Może chcesz się stąd zabrać? – zapytał, w pełni świadomy że odpowiedzi, czy to najmniejszego zrozumienia nie otrzyma. Podsunął jednak ogon, prosto pod przednie skrzydłołapy dzieciaka, chcąc przygotować go na kolejną akcję. Beżowa końcówka stanowiła najwyraźniejszy element jego ubarwienia, wijąc się teraz po ziemi, niczym nerwowy wąż.

Venhedis

Skała

: 23 paź 2024, 15:40
autor: Triada Herezji
  • __Nie zdziwiła się wcale tym, że czerwony kawałek materiału pojawił się przed jej oczami ot tak, mimo, że jeszcze ułamek serca wcześniej wcale go nie było. Uznała to za coś w pełni normalnego, za naturalny stan rzeczy. Najwyraźniej świat, w jakim przyszło jej żyć właśnie tak funkcjonował. Nie kwestionowała tego. Nie wiedziała, że było to nie do końca naturalne. Po prostu zamrugała, przenosząc wzrok na magiczny twór i łapę, która go trzymała, po czym wróciła ślepiami do błękitnych odpowiedników Dużego Smoka.

    __Pozwoliła się magicznie wyczyścić, o dziwo zachowując względny spokój. Tylko raz, gdy kawałek materiału znalazł się w pobliżu jej pyska, gwałtownie wysunęła ku niemu szyję i pochwyciła go czarnymi igiełkami wewnątrz pyska, przytrzymując go przez chwilę, a potem puszczając. Co jak co, uczucie jakie wiązało się z procesem czyszczenia było bardzo przyjemne, więc postanowiła go nie przerywać.

    __Na pytanie ojca – chociaż nie wiedziała, że ma z pytaniem do czynienia – po prostu cały czas podtrzymywała kontakt wzrokowy, podparty pojedynczym wysunięciem rozwidlonego języka z pyska, smakując nim powietrze niczym wąż. Potwierdzała, czy zaprzeczała? Nie sposób było dokładnie stwierdzić, ale skoro nie protestowała na widok przysuwającej się w jej stronę końcówce ogona, to chyba nie było tak źle. Pierwszym odruchem było nagłe przyszpilenie jej do ziemi palcami skrzydła – w końcu to coś się ruszało, więc pobudzało najbardziej prymitywne, drapieżne instynkty. Ruszało się, więc można to spróbować upolować, pochwycić. Szybko jednak zainteresowała ją bardziej perspektywa przejażdżki, więc nieco ślamazarnie wspięła się na beżowy koniec ogona – jakże podobny do jej własnego – owijając się w punkcie pomiędzy dwoma haczykowatymi kolcami niczym nietoperz.

    • ━━━━━━━━━━
      :: Strażnik Gwiazd ::

Skała

: 25 maja 2025, 21:59
autor: Hyekeno
Tyle nowych zapachów! Smaków! Ofiar, możliwości, tradycji i w ogóle wszystkiego. Anisim wręcz nie mógł usiedzieć na miejscu, rozglądając się wszędzie i dookoła. Oczywiście czysto metaforycznie z tym usiedzeniem. Nie chciał się naprzykrzać.
Był problemem.
Przyjęli go, bez zjadania, podgryzania czy powinności udowodnienia swej wartości. Doprawdy, to on chciał dołączyć do cyrku. Popielak stał jedynie z tyłu, powarkując coś przy pysku.
A teraz, byli sami. Został z nimi sam, doszukując się kolejnego domu.
Ĉu la mondo ne volas nin, kara gvidisto? Czy świat nas nie chce, drogi przewodniku?— Zapytał beznamiętnie, z tak samo uśmiechniętym pyskiem, jak chwilę przed wypowiedzeniem tych słów.
Dla niego – ot co – była to zwykła sugestia. Wątpliwie optymistyczna, lecz Książę nigdy do tej pory nie mógł narzekać na brak zadowolenia ze wszystkiego, co istniało. Smutek był mu obcy, choć nie musiało być to prawdą. Będąc tak małym szkrabem wiele emocji wydawało się nienazwanych.
Często dziwnych.
Niewytłumaczonych.
Bezsensownych czy zbędnych.
Dlatego żył lekkim duchem, bojąc się jedynie korekty ze strony brata. Lecz go tu nie było.
Mógł być sobą.

Skała

: 25 maja 2025, 22:20
autor: Scaramelith
Zostanie sam na sam z młodzikiem nie było dla niego problemem, nie uważał, by miało im zaraz niebo runąć na głowy! Albo, żeby ziemia pod ich łapami nagle zmieniła się w lawę! Nie, nie, nie nic takiego nie będzie miało miejsca, z pewnością, dlatego wszystko pójdzie dobrze. To, że nie byli non stop w grupie, nie świadczyło o żadnej zbliżającej się klęsce. Psotka z Cykorem są bezpieczni i oni także byli. Stąpali po spokojnych w miarę pokojowych terenach, tutaj nic im nie groziło.


Nowe miejsce nie wyzbyło go jednak z różnych rozterek, które dręczyły jego umysł i które starał się tłumić, w czym pomagał mu Mały Książę, który został przy nim. Uśmiechnął się szeroko do malca na jego absurdalne pytanie.
— Ĉu ne volas? La mondo amas nin! Nur rigardu nin, du belaj, talentaj viroj, plenaj de pasio, bona sento de humuro kaj kapoj plenaj de bonegaj ideoj! La mondo bezonas homojn kiel ni, Etulo. Sen ni ili enuus ĝismorte! Neniu ŝatas morti pro enuo — Nie chce? Świat nas uwielbia! Spójrz tylko na nas, dwójka przystojnych, zdolnych samców, pełnych pasji, dobrego poczucia humoru i głów pełnych świetnych pomysłów! Świat potrzebuje takich jak my, Mały. Bez nas by się zanudzili na śmierć! Nikt nie lubi umierania z nudy. Prychnął rozbawiony. Rzeczywiście znalezienie wspólnego kąta było problematyczne, ale to nie powód do zmartwień, choć czy Animis wydawał się zmartwiony? Absolutnie nie!
— Ĉu vi sentas alie, kara kamarado? —Czyżbyś miał inne odczucia, drogi towarzyszu? Zagaił, znów spoglądając z uwagą na młodziaka. Nie tak dawno on sam był takim małym grzdylem! To powinien być czas beztroski i pozbawiony zmartwień, sam nie miał aż takich dobroci, choć narzekać też nie mógł, nie chciał jednak, by ten dorastał tak szybko, powinien korzystać ze swojego dzieciństwa, choć nie wiedział o nim zbyt wiele, widział, że nie miał on zbyt łatwego życia, a miał jedynie pięć księżycy! Dlatego powinien mu pomóc! Zabawą! Jednak to po drobnej wymianie zdań, która wydawała się istotna dla Małego. Chyba.

Hyekeno

Skała

: 25 maja 2025, 22:36
autor: Hyekeno
Kiwał łbem niemalże w idealnym, równym tempie. Raz, dwa, raz, dwa i na każde dwa, łeb był u dołu.
Na każde raz, z powrotem u góry.
Miało to wiele sensu. Choć nie potrafił stwierdzić, czym była nuda. Chyba nigdy się nie nudził. Nic z resztą dziwnego, skoro od tylu księżyców podróżuje z najbardziej rozrywkowymi smokami ze wszystkich królestw! Nawet Popielak nie pozwalał mu się nudzić, ciągle gdzieś chodzili, bawiąc się w przeróżne zabawy. Naprawdę ciekawe! Na przykład patrz i sycz. Świetnie wspominał tę jakże rozwijającą przyjemność.
Ne kazo de morto pro enuo. Ŝajne la sciobazo de Popielak estis nekompleta…Nie słyszałem przypadku śmierci z nudy. Najwidoczniej zbiór wiedzy Popielaka był niekompletny… — zamyślił się. Choć może taka śmierć po prostu była niemożliwa do doprowadzenia w jego konkretnym przypadku?? Był w końcu – jak to powiedział Błazen – zdolny, pełen pasji i dobrego humoru!! Więc proste, że ten sposób egzekucji został prawdopodobnie ominięty przez jego brata.
Estas mirige kiom malmultaj lokoj tenis ni- minZadziwiające jest jak mało miejsc przytrzymało na- mnie — poprawił się niezwykle szybko, bez zmiany tonu — en via ĉirkaŭaĵo.w swoim otoczeniu. — Nawet w tak prostej dyskusji nie wydawał się odpuszczać koniecznych formalności. Ba, koniecznych, zasugerowanych przez htsuru. Ciągle o nim myślał, a ta piekląca pamięć nie pozwalała mu odpuścić słownej gardy do końca.

Mi scivolas kiaj estas la Dioj ĉi tie. Popielak diris, ke neniu kapablas egali la forton de mia patro, tial aliaj, timante lian potencon, malkonfesis lin en libroj, registroj, memoroj. Tial landoj kiel ĉi tiu ne rekonis lin kiel savanton.Ciekawe jacy są tutejsi Bogowie. Popielak mówił, że nikt nie jest w stanie dorównać siły mego ojca, dlatego inni w obawie przed jego potęgą, wyrzekli się go w księgach, zapisach, wspomnieniach. Dlatego takie krainy jak ta nie uznawały go za wybawce. — Wyjaśnił, a wzrok wbił lekko ponad ich głowy. Doszukiwał się czegoś w chmurach, jakby utwierdzenia, że historia przedstawiona mu przez brata była prawdziwa. Skoro był potomkiem tak silnej istoty, czemu wyglądał równie żałośnie jak nie żałośniej od wszystkich, którzy tu byli?
Czemu skoro był boską spuścizną, ten sam bóg nie towarzyszył im podczas podróży?

Skała

: 25 maja 2025, 23:10
autor: Scaramelith
Zachichotał pod nosem na to jak ułożony był młodziak! Przezabawne, zupełnie jakby był tresowany! Tylko przez inne smoki, a nie przez ludzi, jak Błazen.
Nieco bardziej chytry i kwaśny uśmiech ozdobił jego pysk, kiedy mniejszy wspomniał o swoim starszym bracie. Cóż relacje z Popielakiem miał akurat burzliwe! W wielu kwestiach mieli zupełnie inne poglądy, byli kompletnie różni, zabawnie się denerwował i zabawnie udawał wielce poważnego. Błazen nigdy nie przyzna, że pała do niego drobną sympatią, lubił tego zabawnego gościa, ale zdecydowanie jeszcze bardziej lubił być uszczypliwy i kąśliwy w jego temacie, nawet jeśli go między nimi nie było! Gdy do nich wróci, na pewno dowie się o każdym jednym słówku, które powiedział na jego temat. Uśmiechnął się na samą myśl, jak przezabawnie rozgniewany może być! A może zachowa pełen profesjonalizm i tylko fuknie na wygłupy Scary? Oh już nie mógł się doczekać.
— Li certe estis! Popielak certe ankoraŭ havas multon por lerni, ja li ne estas promenlibro. Aliflanke, oni scias, ke ni ne aŭdas pri kazoj de ĉi tiu morto, ke ofte homoj kiel ni funkcias sufiĉe bone, ke nur nekonsiderinda nombro da estaĵoj mortas pro ĉi tiu kondiĉo. —Z pewnością był! Popielak zdecydowanie musi się jeszcze wiele nauczyć, w końcu nie jest chodzącą księgą. Z drugiej jednak strony wiadome jest, że nie słyszy się tak często o przypadkach tej śmierci, tacy jak my działamy wystarczająco dobrze, by ginęło na tą przypadłość jedynie znikome ilości istot. Pokiwał pyskiem, udając, że wcale nie powiedział o umieraniu na nudę w ramach żartu. Skoro młody to łyknął, mógł śmiało brnąć dalej!


— Hmm... Mi scivolas, ĉu ni retenis vin en nia medio dum sufiĉe da tempo! Vi estas preskaŭ unu el ni nun. Nu... Ankaŭ cindro cindro, fakte. —Hmm… wydaje mi się, czy jednak my cię przetrzymaliśmy całkiem długo w naszym otoczeniu! Jesteś teraz niemalże jednym z nas. No... Popielak w sumie też. Wyszczerzył kły w szerokim uśmiechu. — Ho! Ah, ĝuste, kaj ni ne pensas forĵeti vin el nia grupo. Vi scias, vi povas esti kun ni tiom longe kiom vi volas. Ni ĉiuj ŝatis vin. —Oh! Ah właśnie, właśnie i nie myślimy o wyrzuceniu was z naszej paczki. Wiesz, możesz być z nami tak długo, aż będziesz chciał. Wszyscy was polubiliśmy. Dodał dalej w pogodnym nastroju.


Kiedy temat zszedł na bogów, skupił się głównie na słuchaniu. On niewiele wiedział na temat tych mistycznych istot. Tym bardziej smoczych. Jednak przynajmniej co nieco się o nim dowie.
— Filo de Dio mem! Bonega rakonto, vi devas esti fiera havi tiel potencan patron. Mi ne rekonis la mian, sed tio verŝajne estas por pli bone! Aah koncerne la diojn mi ne multe scias pri ili. Oni foje parolis pri ili ŝerce, sed mi ankaŭ vidis kelkajn, kiuj estis fortaj kredantoj. Multaj homoj mokis ilin! Ili mokis la ekziston de dioj, dirante ke se dioj ekzistus ili estus vere patosaj. —Syn samego Boga! Wspaniała historia, musisz być dumny, że masz takiego potężnego ojca. Ja swojego nie poznałem, ale pewnie to i lepiej! Aah co do bogów ja nie wiem za wiele na ich temat. Ludzie czasami opowiadali o nich w żartach, ale widywałem takich również i mocno wierzących. Sporo ludziastych się z nich ostro nabijało! Kpili z istnień bożych, mówiąc, że gdyby bogowie istnieli, byliby doprawdy żałośni. stwierdził, choć takie tematy nie padały zbyt często w namiotach cyrku.
— Sed pri la drakodioj... ahhh mi ne scias ĉu iu iam diris ion. —Ale o smoczych bogach… ahhh nie wiem czy kiedykolwiek ktoś coś mówił. Podrapał sie pazurem po głowie.
— Kiel Dio, kion faras via paĉjo? —Jako Bóg, co twój tatuś robi?Zaproponował mu pociągnięcie tematu, jeśli Mały chciał sie tym podzielić, to go wysłucha, a jeśli nie chciał o tym gadać to też nic straconego!

Hyekeno