A: S: 4| W: 2| Z: 5| I: 1| P: 1| A: 1
U: B,Pł,MA,L,S,M,W,Kz,Skr,MO,MP: 1| A,O,Śl: 2
Atuty: Szczęściarz, Oporny magik, Twardy jak diament
Samiczka była podekscytowana.
Jakiś czas temu mamusia opowiadała małej o rodzinie w Cieniu. Mówiła o siostrach jej taty, które miały być jej ciociami! Kolejnymi!
Na porządku dziennym przyjęła fakt, że ma w obcym Stadzie ciocie i to kilka, oraz wujków i babcię.
Było to może niecodzienne, ale dla pisklęcia, które było z tym oswajane od wyklucia wydawało się to normalne, tym bardziej nie rozumiała tych całych konfliktów, o których mamusia opowiadała.
Miała dzisiaj spotkać się z ciocią Chaosią, wielką Czarodziejką, może ona opowie Gwiazdeczce więcej o tej tajemniczej podróży tatusia w nieznane? Długo zamierzał w niej jeszcze być? Czy wiadomo, kiedy wróci?
Mamusia ostatnio rzadziej opowiadała o tatusiu, nadal była smutna i mała za nic nie potrafiła zrozumieć, dlaczego.
Była pełna energii, po rozpoczeciu treningu ze swym dziadziusiem Mistrzem, czuła się pewniej, ale wbrew jej oczekiwaniom, nadal była niezdarna w biegach, chociaż lot stał się jej drugą naturą, tak jak walka, w innych wypadkach była okroponą gapą i fajtłapą.
Znała już Szklisty Zagajnik, to tam spotkała swego wielkiego przyjaciela, Tiernana, miała nadzieję, że jego mamusia zgodziła mu się z nią spotykać, chciała móc się z nim pobawić i wymienić się wrażeniami z ostatnich księżyców.
Leciała więc radośnie, wirując w wietrznych prądach. Pozwalała, aby te ciepłe wznosiły ją wyżej i wyżej, gdzie mogła kręcić ulubione beczki i piruety, drażnić się z drapieżnymi ptakami lub straszyć te mniejsze, co było jej ulubioną zabawą.
Wtedy też dotarła chyba na miejsce, wyglądało tak, jak opisywała mamusia.
Podekscytowana rychłym spotkaniem, obniżyła lot, pikując na łeb na szyję, a potem tuż nad linią drzew wyrzuciła skrzydła w bok, chwytając w błony podmuch wiatru, który uniósł ją nieco ostrym łukiem ku górze i w prawo, patrzyła dwukolorowymi ślepkami w dół, szukając dogodnego miejsca do lądowania, okropnego momentu, który niemal zawsze przypłacała wywrotką.
Dostrzegłszy przerzedzenie drzew, gdzie musiał znajdować się jakiś zagajnik, zwolniła, opadając spiralą ku soczystym łąkom upstrzonym masą kwiatów. Opadła na ziemię w biegu, machając lekko skrzydłami do przodu, aby wychamować, potknęła się i niemal się nie wywróciła, w ostatniej chwili zatrzepotała skrzydłami, łapiąc równowage i rozejrzała się, wpadając między krzewy.
Chyba jednak nie trafiła, bo nikogo w tym miejscu nie widziała, czyżby za bardzo zboczyła?
Rozejrzała się uważnie, nadstawiając długich, błoniastych uszek.
– Ciooociuuu Chaaaosiuuu! Jesteś tutaj?! Tooo jaaa, Gwiazdeeeczkaaa! – wydarła się w pustkę drzew swym wysokim, roześmianym głosikiem.
Licznik słów: 385