Strona 27 z 39
: 22 cze 2022, 15:15
autor: Odłamek Raju
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Nie przepadała za szklistym zagajnikiem od sprawy z uciekinierami Księżyca, ale musiała go mijać na swojej drodze jak chciała kontynuować wieczorne przebieżki. Erben i Eisern dawno już spali, a do tego nie nadawali się do nocnego biegania (lub jakiegokolwiek, tak po prawdzie). Towarzyszył jej więc Edel, lecąc tuż za nią. Lub przed nią. Albo obok! Zależało od sytuacji.
Akurat wracała w kierunku granicy Plagi z terenami wspólnymi. Jej rytmiczny krok odbijał się głuchym echem po szklistych roślinach, kiedy już powoli zwalniała tempa. Właściwie nie zauważyła trującego się na polanie Marosa – świsnęła mu przed nosem. Minęło parę kroków. Raz, dwa, trzy...
?!
Zahamowała gwałtownie i obróciła się na pięcie. Miała niezgorszy wzrok nocą dzięki uprzejmości krwi jej mamy. Przekrzywiła głowę. Rozejrzała się, ale nie ujrzała nigdzie ani tygrysa, ani leszego. Tylko samca oraz... ugh. Wzdrygnęła się na samą myśl o tym paskudnym zielu. Gdyby od niej to zależało, wyrzuciłaby wszystkie jego szyszki!
Truchtem nadrobiła dzielącą ją z Marosem odległość. Już przygotowywała sobie w głowie burę i wytłumaczenie niemalże naukowe – brzmiałaby jak Abella – o tym dlaczego używanie chmielu jest uzasadnione tylko w sytuacjach kryzysowych, ale jak tylko otworzyła pysk to zauważyła w jakim samiec był stanie. Głos na moment ugrzązł jej w gardle.
–
M-Maros? – zapytała z zawahaniem. –
Co— jak—, uh – zapytanie go o to 'jak się czuje' byłoby naprawdę głupie. Widziała przecież, że paskudnie! Zbliżyła się na parę kroków, ale nie na tyle by naruszać jego przestrzeń. Co więcej, pamiętała jak zareagował kiedy stanęła nad nim ostatnim razem. Położyła się więc naprzeciwko, pysk lokując między przednimi łapami. Niedużo brakowało by stykała się z nim nosem. Wyglądała jak wilcze szczenię. Zaciekawione i odrobinę smutne. –
Co się dzieje? – spytała w końcu.
: 22 cze 2022, 15:48
autor: Maros
Czas mijał, chmiel powoli działał mimo, że nie wypił za wiele z miski. Ile razy próbował się doszukać ewentualnych błędów w leczeniu czarownicy? W użytych ziołach, dalszych działaniach. Nie wiedział ile leżała na równinę, zanim znalazł ją Kacper. Może było po prostu zbyt późno na pomoc? Albo po prostu elfa leczyło się jakoś inaczej.
Położył uszy po sobie, nadal czuł jej krew na łapach, zapomniał zmyć ją z siebie. Mieszała się z zapachem ciała Ucznia i ziołami.
Nawet nie zwrócił szczególnej uwagi na to, co przemknęło mu przed nosem. Prawe ślepia uchyliło się zaledwie na moment, by sprawdzić czy miska nadal stoi na swoim miejscu. Wystarczył jeden dzień spędzony na podróży, by coś wręcz zapędzało go do tego.
Dopiero gdy czyiś ciepły oddech rozszedł się po jego pysku, zapach wdarł się do nozdrzy. Mruknął coś niewyraźnie pod nosem, brzmiało to jednak bardzo podobnie do "nic". Przekręcił łeb na prawo.
: 22 cze 2022, 15:56
autor: Odłamek Raju
"Nic" jej rzyć, akurat! Poruszyła nozdrzami niczym zdenerwowana wiewiórka i rozejrzała się. O tej porze trudno było na kogoś natrafić, nawet na w miarę otwartym terenie. Położyła torbę na ziemi, samej siadając po lewej stronie samca. Sięgnęła ostrożnym, powolnym ruchem do jego pyska i uciekające kosmyki długiej grzywy zaczesała do tyłu, wsuwając je pod spinającą je linę (gumkę? cokolwiek to było!). Co rusz zerkała wilkiem na miskę z chmielem jakby zaraz miała przepoczwarzyć się w węża i ukąsić ją w nos. Odsunęła ją sprzed nosa Marosa.
Położyła się obok samca i wyciągnęła z torby własną miskę, ale tym razem tylko z ciepłą wodą (bogom dzięki za madarę). Nic nie mówiła. Wyczuła krew już wcześniej, jak podeszła, jednak nie było jej sprawą do kogo należała. Nie pachniała jak smocza, aczkolwiek to zupełnie bez różnicy. Ścisnęła kawałek skóry noszony w torbie – a miała ich kilka na wszelki wypadek, Edel często marznął – i zamoczyła go w misce. Niepewnie spoglądała na samca.
– Umyję ci łapy – powiedziała cicho i, o ile nie szamotał się i nie uciekał, zaczęła od lewej. Ostrożne ruchy, z włosem. Posoka była świeża, przynajmniej nie musiała szorować.
Zastanowiła się nim spróbowała skontaktować się z Erysem.
~ Z-znalazłam Marosa. Nie w-wygląda najlepiej. Wiesz co się stało? – spytała ostrożnie, nie przerywając czyszczenia.
: 22 cze 2022, 16:41
autor: Maros
Chciał być sam, po coś przyszedł właśnie tutaj, a nie na stadne tereny. Mimo to nie przegonił jej, po prostu leżał. Chciała to niech siedzi obok, czy tam również leży.
Czując dotyk na łbie spiął się, bardziej zaskoczony, niż z niechęci. Pasek skóry, którym związana była siwa grzywa, nie był elastyczny, tym trudniej było wsunąć pod niego uciekające kosmki. Ewentualne pociągnięcia wiążące się z tym, zignorował. Jedynie lewe ucho mocniej przylgnęło do łba.
Zapewne ku jej zaskoczeniu, nie drgnął również przy myciu łapy, przyczyna była raczej łatwa do odgadnięcia. Zioła. Chłód jakie zapewniało wilgotne futro był całkiem przyjemny.
– Co tu robisz? – wymruczał cicho, nie otwierając ślepi. Raczej nie było to pora na spacery, z areny też nie wracała, chyba że bardzo nadłożyła drogi.
~ Nie wiem... Wyszedł gdzieś rano. ~ w wiadomości leszego czuć było zmartwienie.
: 22 cze 2022, 16:47
autor: Odłamek Raju
Przerwała na moment czyszczenie i trzymała łapę w powietrzu kiedy zadał jej to pytanie. Całkiem dobre zresztą.
– Biegam nocą. Jest ch-chłodniej – wyjaśniła. Miała ten nawyk od dziecka, a o tej porze trudniej było na kogoś wpaść, więc łatwiej szło utrzymać skupienie na treningu. Może nie była najlepszym łowczym czy wojownikiem, ale starała się chociaż kondycję mieć niezgorszą. Nigdy nie wiadomo kiedy przyjdzie zarwać noc żeby się kimś opiekować. A patrząc na obecną sytuację? Touché!
Erys dłuższą chwilę nie otrzymał żadnej wiadomości zwrotnej.
~ Sam?
W końcu wymyła jego łapy i nie było po krwi śladu. Zwinęła brudną skórę w kulkę i odłożyła na bok – później się jej pozbędzie. Nie było w jej interesie pytać co się wydarzyło, że samiec czuł potrzebę się tak truć, ale coś jej mówiło, że to nie pierwszy raz. Może to wyjaśniałoby jego wiecznie przygnębiony nastrój? Może po prostu był ospały?
– Nie sypiasz za dobrze. – To nie było pytanie. Mając go bliżej widziała takie subtelne detale jak podrażnione żyłki złotych oczu czy drgania zmęczonych mięśni łap. Przeniosła spojrzenie na miskę z chmielem. – Są lepsze s-sposoby. Wiesz p-przecież jak n-niebezpieczny jest chmiel. – I uzależniał, tego była niemal pewna.
: 22 cze 2022, 17:44
autor: Maros
Biegała? Plaga nie miała chyba tak małych terenów, by nie mogła robić tego tam. Przy okazji nie musiała by wracać taki kawał, do tego ryzykując jakieś mniej przyjemne spotkanie z kimś.
– No to... Nie przeszkadzaj sobie.
~Tak.
Wiedział, zdawał sobie też sprawę, że wpadł w łapy owego uzależnienia. Tylko, że było mu ono po drodze, przesypiał noce i tego przecież chciał.
– Ale działa. – stwierdził krótko, na chwilę podnosząc łeb i kierując na nią spojrzenie.
– Niebezpieczny dla kogoś, kto nie potrafi go używać. – pominął fakt, że czasem wystarczyło zwykle leczenie, by go zabić. Łeb na nowo spoczął na łapach, nie bardzo miał chęci na więcej.
– Rozumiem, że ty jesteś pełna energii, po tak długiej drodze?
: 22 cze 2022, 17:53
autor: Odłamek Raju
Na jej czole pojawiła się brzydka zmarszczka. Poprzednio nie był aż tak nieprzyjemny, co się wydarzyło na tym samotnym spacerze? A może to przez chmiel? Pokręciła pyskiem na boki w dezaprobacie na niemal wszystko co padło z jego warg.
– Właśnie widzę – odparła z przekąsem, taksując go wzrokiem. – W-wyglądasz jak żywy trup. To nie jest oznaka tego, że coś działa. – Zaprzeczyła.
Czy była pełna energii? Jasne, że nie. Zmęczenie zaraz ją dogoni, ale tylko fizyczne.
– Dopiero połowa za mną – przyznała i spojrzała sobie przez bark. Obóz był daleko, a ona nigdy dotąd nie robiła sobie takich przerw. Oh, zawsze musi być ten pierwszy raz, prawda? Napiła się wody by zwilżyć gardło (z innej miski niż ta w której namaczała skórę).
Odwracając jego uwagę rozmową odsunęła miskę z chmielem jeszcze dalej, poza zasięg jego łap. Co prawda nie miała pewności ile zdążył wypić, ale raczej nie za dużo skoro był tylko otumaniony i jeszcze nie usnął. Biła się z myślami, aż w końcu:
– Daj sobie pomóc – szepnęła. Nie miała gwarancji, że jej sposób się sprawdzi i czy zadziała, ale zdecydowanie wolałaby to przetestować niż patrzeć jak smok się wyniszcza. Śmierdział chmielem bardziej niż składzik ziół. – Pomogę ci zasnąć i nie użyję do tego żadnego zioła. A nawet— – urwała. Przełknęła ślinę. No jasne, dlaczego wcześniej o tym nie pomyślała? – Nie umiesz sam usnąć przez koszmary? – zapytała znacznie ciszej.
: 22 cze 2022, 19:26
autor: Maros
Milczał chwilę, przy okazji obrzucając spojrzeniem własne łapy.
– Przepraszam. – mruknął cicho. Nie od niechcenia, to był po prostu ciężki dzień. Łeb na nowo spoczął na łapach, tym razem jednak skierowany ku smoczycy. Miał w wpół przymknięte ślepia.
– Daleko się zapuściłaś. – dodał tylko odnośnie jej biegania.
Prawe ucho drgnęło nieznacznie, gdy miska zaszurała o trawę. Nie sięgnął po nią, było mu głupio. Chociaż kusiło.
– A nawet? – podłapał nieskończone zdanie. Kolejną chwila milczenia.
– To się nazywa sumienie, nie koszmary. – znacznie ciszej, niemal niezrozumiale. Zdążył przywyknąć, towarzyszyło mu to kilkadziesiąt księżyców, noc w noc. Pojawiało się, znikało...
– Śmiało... I tak pewnie nic to nie da.
: 22 cze 2022, 20:13
autor: Odłamek Raju
Nie przywykła do przeprosin. Znaczy, tak, ale bardziej to ona była ich nadawcą. Nigdy odbiorcą. Sama zamilkła na dłużej. Przedziwne uczucie.
– Nie szkodzi. – Uniosła lekko kąciki pyska.
Czy daleko? Zwykle tak biegała, preferowała to od lotu, a pływanie nie zawsze przynosiło zamierzony efekt. Poruszyła lekko ramionami. Nie uważała tego za coś godnego uwagi.
Coś usłyszała, ale nie była pewna czy dobrze. Sumienie? Oh, każdy coś miał na sumieniu – zwłaszcza starsze smoki. Po Marosie nie było może szczególnie widać jego księżyców (ha, siwe włosy to tylko taki dowcip z jej strony!), ale oczy zdradzały wiele. Był zmęczony. Musiał przejść sporo, prawdopodobnie nie były to przyjemne rzeczy. Erlyn trudno było postawić się na jego miejscu. Jej największym problemem był bałagan w warsztacie ojca, którego nadal nie zdołała uprzątnąć. Tyle kości...
– Nawet... – ucięła i pokręciła głową – zobaczysz. – Mam nadzieję, dodała w myślach.
Na jej pysk wkradło się zaskoczenie. Raczej spodziewała się, że ją ofuka i każe spadać – zwykle z takimi reakcjami się spotykała gdy proponowała coś, cóż, praktycznie szalonego. Nie miała okazji tej teorii nigdy sprawdzić, jedynie rozmawiała o niej z Ellą podczas jednej z wielu nauk istoty leczenia. Uniosła skrzydło i przykryła nim plecy Pokłosia, choć jej samej też było trochę zimno. Zgrzała się podczas biegania, a teraz zdążyła się wychłodzić.
– Wiem, że to dziwnie zabrzmi ale – przełknęła ślinę – zaufaj mi. Miałam w ciągu ostatnich paru minut wiele okazji by wyrządzić ci krzywdę. – Przypomniała mu. Nie rozumiała dlaczego czuła potrzebę się tłumaczyć. Prawdopodobnie dlatego, że to co chciała zrobić wykraczało ponad ich relację. Było niemalże intymne dla wielu smoków. Serce się jej jednak krajało na widok stanu w jakim był Maros. Samotny, smutny, z dala nie tylko od obozu, ale też swoich kompanów – a przecież mówił, że to jego jedyni bliscy.
~ Zajmę się nim. – Zapewniła Erysa, jednocześnie przekazując mu gdzie są. Kto wie, może w obecnym stanie Marosa nawet więź była osłabiona i leszy mógłby tu nie trafić.
Położyła łapę na łapie uzdrowiciela, wnikając w jego ciało maddarą. Subtelnie, nieinwazyjnie. Nigdy tego nie robiła kiedy ktoś był w pełni zdrowia (o ile tak można określić obecny stan księżycowego), ale starała się być przy tym delikatna. Posłała wiązkę maddary przez ciało samca, stopniowo wymuszając na jego organizmie wejście w stan spoczynku. Robiła to w miarę naturalnie, nie gwałtownie. Lekko obniżyła temperaturę ciała i tętno, pomogła jego płucom wyregulować oddech, a mięśniom się rozluźnić. Cały proces mógł trwać nawet godzinę, a Erlyn trudno było powiedzieć w którym momencie Maros mógł zasnąć. Nie ściągała łapy z jego łapy, ale drugą przeczesała z powrotem jego grzywę. Znajdowała w tym coś kojącego. Nasłuchiwała jego oddechów, co jakiś czas nachylała się by zerknąć na jego powieki. W fazie snu w której się śniło oczy były ruchome – zaobserwowała to dzięki eksperymentom Abelli.
Wyczuła obecność Eiserna. Dobrze, wreszcie dotarł. Brak lotnych skrzydeł działał na jego niekorzyść, ale Odłamek potrzebowała kompana, który miałby na nią oko. Zwłaszcza gdy chciała zrobić to, co planowała. Przełknęła ślinę raz, drugi. Wzięła kilka wdechów. Posłała drugą iskrę maddary, niezbyt silną, tym razem bezpośrednio do głowy Pokłosia. Miała zamiar albo wytworzyć jego sen na wzór mentalnych przekazów bez wybudzania go, albo zmodyfikować koszmar, który tworzył się przez jego sumienie. Czuła się jak wtedy kiedy była kleryczką, a wokół niej leżało mnóstwo małych kostek w warsztacie ojca. Nie chciała na żadną nadepnąć – być może były wartościowe – a poruszanie się między nimi tak, by żadnej nie uszkodzić przypominało wtedy taniec. Teraz też tańczyła, ale stawka była znacznie większa. Jeden błąd i mogła, prawdopodobnie, zrobić ze smoka warzywo.
Zamknęła oczy, spokojniejsza dzięki czujnemu spojrzeniu demona. Próbowała wniknąć w sen Marosa by wiedzieć z czym ma do czynienia. Nie byłaby wścibska, celowo uniemożliwiłaby sobie ujrzenie za dużo. Była gotowa nawet zbyt gwałtownie zmienić scenerię. Miała jedną w planach. Tylko czy jej pamięć zadziała dobrze? Równie ją ten pomysł ekscytował co przerażał. Dzielenie sztucznie wytworzonego maddarą snu było czymś, o czym się nie mówiło, nawet jeżeli było to możliwe. Oparła pysk o kark samca, dzięki czemu miała z nim dodatkowy kontakt fizyczny w razie gdyby jakiś odruch zmusił jej łapę do cofnięcia się.
Wpuść mnie, nie bój się...
: 23 cze 2022, 0:13
autor: Maros
Cóż, nieraz musiał przepraszać, chyba już przywykł, że zawsze coś zepsuje. Taka nieodłączna część życia.
Czy wycofał by się, gdyby wyjaśniła swoje zamiary? Możliwe, wiązało się to z prywatną częścią życia, o którym nikt nie wiedział w niektórych przypadkach.
Jej zapewnienie wywołało delikatny dreszcz na grzbiecie, budząc delikatną obawę. Podobnie jak przy łbie, spiął się gdy poczuł na grzbiecie skrzydło. Jak miał się niby teraz zachować? Puchaty ogon zamiótł po trawie, by finalnie przylgnąć do prawego boku. Zamknął ślepia i po prostu czekał, uprzednio prosząc o coś Erysa, skoro i tak wiedział gdzie byli.
Ile razy czuł to dziwne uczucie, gdy czyjaś maddara wnikała do jego ciała? Tylko, że wtedy skupiała się na konkretnym punkcie, rzadko kiedy rozlewając się na całe ciało, tak jak teraz. Nie bronił się, mając nadzieję, że nie pożałuje tego. Jak widać wiedziała co robi, nie trzeba było wiele czasu by zasnął. Skrzydła zsunęły się nieco ku ziemi gdy ciało rozluźniło się, łeb nieco ciężej osiadł na łapach, przy okazji przechylając się nieco na prawo. Równy oddech poruszał źdźbłami trawy. Być może gdzieś podświadomie czuł palce w grzywie.
Po jakimś czasie dopatrzyła się swoich znaków, a delikatne drgnięcie ciała mogło ją w tym upewnić.
Był... W świątyni. Tak, na pewno. Większość pustych piedestałów, stał przed jednym z nich. Duszący zapach krwi. Gdzieś w tle rozległ się czyiś śmiech, należał do któregoś z bogów.
Byłeś blisko mojej pochwały...
Brawo, zwyciężczyni, pani Areny Villiara...
Później był przeraźliwy ból, trzask kości. Już nie stal, leżał na kamiennym podłożu.
Zawiodłeś...
Dwa głosy zlały się w jedno, a on zemdlał.
Obudził się w wodzie, jak ślepiem ściągnąć była czerwona od krwi. Niedaleko znajdowała się wyspa, leżało na niej coś szarego. Było jednak zbyt daleko, by dostrzec więcej szczegółów.
Mrugnięcie ślepiem wystarczyło, by wszystko uległo zmianie. Ognisty wąż pochłonął to coś, płomienie strawiły to. W tle majaczyły dwie sylwetki, ametystowa i biało czarna.
Ktoś, kto obserwował to z boku, mógł zauważyć jedynie jak zaciska przez sen zęby. Czasem drgnęła.ktoras z łap.
W tym czasie na miejsce przybyli Erys, niosąc ze sobą białe zawiniątko, całkiem spore. Zawahał się widząc to wszystko, zerknął na pilnującego demona.
W końcu jednak przemógł się i rozwinął białe futro, które ułożył na grzbiecie smoczycy, o ile pozwolono mu. Po tym wycofał się odrobinę. Poszli spać? Tutaj?
: 23 cze 2022, 0:27
autor: Odłamek Raju
Nie była świadoma pojawienia się leszego, ani tego że czymś ich nakrył. Zrobiło się jej odrobinę cieplej, nawet bardziej, ale tak bardzo koncentrowała się na tym co działo się w głowie Marosa, że wyłączyła się na świat zewnętrzny. Eisern dźwignął się na kopyta i zbliżył do drzewca. Zmrużył ślepia, przetaksował go od stóp do głów, a potem po prostu przy nim usiadł. Obserwował śpiące? smoki. Nie miał pojęcia co się dzieje.
Ścisnęła mocniej powieki. Nagle zrobiło się w jej głowie zbyt tłoczno i głośno. Obraz zlewał się z obrazem, dźwięk z dźwiękiem. Trochę jakby wpadła w malstrom, a potem tonęła w szalejących prądach morskich. Wyłapała co najwyżej jakieś skrawki słów, najbardziej zaskoczył ją chyba głos dziadka. Z całych sił starała się odeprzeć tę lawinę wspomnień i na niej nie skupiać. Z jednej strony była ciekawa życia Marosa, a z drugiej nie chciała zaprzepaścić tego kruchego zaufania. Precz, precz, precz, myślała. To ani dzień, ani sposób na poznanie jego trosk. Pozostawała ślepa i głucha na obrazy, nawet jeżeli zakodowały się gdzieś w jej podświadomości.
Z każdą chwilą było co raz ciężej nie oderwać się z wrzaskiem od przytłaczającego ją chaosu. Zupełnie jakby dzieliła ból i strach miotający Pokłosiem. Starczyło jednak to drgnięcie trzymanej przez nią łapy aby zmotywować smoczycę na tyle, by przelać maddarę w wyobrażenie. Woda, spokój, cisza, kolory, piękno. Trach! Udało się jej przesłać do jego głowy całkiem wyraźny obraz. Zaczynała sobie dziękować w duchu za poświęcenie takiej ilości czasu na szkoleniu się w magii precyzyjnej. Hałas i tornado snów zatrzymały się, zostawiając samca pod wodą. Ale nie tonął. Wpierw blask odbijanych promieni słońca przez taflę wody był oszałamiający, jednak oczy szybko się do tego przyzwyczaiły. Pomimo przebywania w głębinach jego futro nie było mokre, pozostawało suche i zadbane – Erlyn najwidoczniej dzieliła jego kompleksy. Nietrudno zgadnąć.
Podsunęła mu też wizję siebie. Podpłynęła do niego od tyłu i pacnęła go łapą w ucho. Zatrzymała się naprzeciwko uzdrowiciela, spoglądając w jego miodowe oczy. Nie odzywała się. Nie była pewna reakcji, czy nie dozna szoku. Zamiast tego, poruszyła sugestywnie łukami brwiowymi i odbiła się łapami, nurkując niżej. Dopiero teraz Maros mógł zauważyć rozciągające się na morskim dnie królestwo koralowców. Były piękne, wielobarwne, pływało tu też sporo ławic ryb przeróżnych gatunków. Jakby zwrócił na to uwagę, zauważyłby też ośmiornicę uciekającą pod jeden z dużych korali.
Erlyn zatrzymała się przy jakiejś rozgwieździe. Miała czerwone, chropowate ramiona. Tyknęła jedno z nich palcem.
: 23 cze 2022, 11:21
autor: Maros
Leszy uniósł nieco ręce, by pokazać, że nie jest zagrożeniem. Z ulgą patrzył jak demon siada i zrobił to samo, tak po prostu.
– Długo tak? – niemal wyszeptał, zupełnie zapominając, że przecież z nim nie porozmawia.
Jego sny zawsze takie były, chaotyczne, pomieszane. Nieraz zniekształcone na tyle, by wyglądały na jak najgorsze. Tym bardziej dobijały, gdy wiedziało się do czego były odniesieniem. Rzadko kiedy były pozytywne, wtedy najczęściej ukazywały to co stracił, co mógł mieć ale zrujnował wszystko lub czegoś nie zrobił, przez przeoczenie.
Nagle wszystko ustało, nie było śmiechu i woni krwi. Powieki śpiącego Marosa zacisnęły się nieznacznie mocniej, jak by reagując na światło. Łeb drgnął, gdy został pacnięty w ucho. Mruknął coś prze sen, zapewne nie budząc się przez wypity chmiel.
Poruszył łapą, spojrzał w górę. Nie rozumiał. Przez moment instynkty wzięły górę gdy zdał sobie sprawę, że jest pod wodą, nie umiał nurkować, on nawet nie pływał. Nie było jednak ucisku w płucach, pieczenia gdy wolały o tlen. Nie było szkarłatu krwi.
W końcu jednak powoli oswajał się z tym, powoli poruszał łapami, w końcu decydując się ruszyć z miejsca. Skierował się u ośmiornicy, nigdy nie widział tych zwierząt, spróbował dotknąć jedną z macek. Powoli, niepewnie. Czasem zerkał na Erlyn.
: 23 cze 2022, 11:34
autor: Odłamek Raju
Eisern zerknął kątem oka na leszego, ale jego bełkot był dla demona niezrozumiały. Syknął tylko i wrócił do obserwowania czegoś niezwykłego. Wszak jego smoczyca nigdy nie spała z kimś obok, nie licząc piskląt które wzięła pod swoje skrzydła – a i ich nie przytulała.
Ośmiornica najwidoczniej nie chciała się bawić i pierdnęła w uzdrowiciela atramentem, tworząc wokół jego głowy ciemny kłąb. Erlyn zaśmiała się we śnieg, podpływając bliżej Marosa. Łapami odgarnęła czarną chmurę, dzięki czemu samiec mógł normalnie znów widzieć.
Trzymała w łapie rozgwiazdę i próbowała przekazać ją samcowi. Czy weźmie?
: 23 cze 2022, 11:44
autor: Maros
Leszy więcej nie próbował, siedział i również patrzył, mając podobne rozterki co kompan smoczycy.
Powiedzmy, że zdziwił się, co wymalowane było na jego pysku zbyt wyraźnie. Odruchowo zamknął ślepia, chcąc uchronić je przed czymś ciemnym, nawet poruszył łbem na boki, nieco rozrzedzając chmurę. Woda uderzyła nieco w pysk, sygnalizując jakiś ruch zaraz przy nim. Uniósł powiekę, potem druga gdy dostrzegł przed sobą uzdrowicielkę.
Kolejne morskie stworzenie, ostrożnie przyjął ją w swoje łapy, nie do końca wiedząc jak ma się z tym obchodzić. Pogładził palcem jedno z ramion, obie jego strony różniły się od siebie i to bardzo. Przekrzywiła głowę na bok, jak by pytając co to.
: 23 cze 2022, 11:47
autor: Odłamek Raju
Wzruszyła barkami. Sama nie była pewna co to takiego – widziała tylko jak Aradai to badał podczas ich ostatniej wizyty. Odbiła się łapami od dna by wypłynąć na powierzchnię. Zauważyła, że jej podświadomość sama stworzyła wyspę. Niekoniecznie taką samą jaką widziała pobieżnie w snach Marosa, ale wyspa to wyspa. Zerknęła do dołu, czy będzie chciał tam popłynąć? Wskazała łapą ląd.
: 23 cze 2022, 11:53
autor: Maros
A więc obaj zostali z pytaniem bez odpowiedzi, odłożył je delikatnie przy jednym z koralowców, by nie miała zbyt daleko do kryjówki. Obserwował jeszcze chwilę, by w końcu skupić się na nowo na swojej towarzyszce. Podążył więc za nią, w końcu wystawiając łeb ponad wodę. Nie było tu jednak nic podobnego do poprzedniego widoku. Skinął delikatnie łeb, prowadzenie zostawiając jej.
: 23 cze 2022, 12:00
autor: Odłamek Raju
Przepłynęli kawał drogi, a Erlyn – ta świadoma – celowo nie zmniejszała im dystansu. Pływanie uznawała za coś relaksującego. Szum fal, śpiew mew, a do tego brak mokrego futra. Czy można chcieć więcej?
W końcu znaleźli się na brzegu. Piasek był rozgrzany, ale nie tak, by ranić opuszki łap. Uzdrowicielka obejrzała się przez ramię na Marosa, a kiedy ten wyszedł z wody... wspięła się na tylne łapy. Objęła nimi jego szyję, lekko pchnęła próbując przewrócić go dla zabawy na ziemię. Gdyby się jej to udało, obsypałaby go odrobinę piachem, brudząc nieznacznie ciemne futro. Nigdy nie miała okazji się bawić, będąc wychowaną jako jedyne pisklę swojego pokolenia, ale w jej głowie tak to zawsze wyglądać powinno. Zamiast tego skupiała się na naukach i pracy ze szczurami. Może i dla niej samej ta projekcja maddary była czymś na wzór ucieczki od rzeczywistości.
Trudniej było jej jednak utrzymywać twór i nie usnąć, tak bardzo się rozluźniła. Walczyła z tym, aby zostać przytomną, jednak w pewnym momencie i ona usnęła, wymęczona tak intensywnym wysiłkiem psychicznym. Kto wie ile minęło jednak czasu w krainie snów. Jak długo bawiła się tam z Marosem na piasku, pozbawiona wszelkich trosk. Może zbudowali nawet przy tym jakieś konstrukcje na brzegu. Może rozpalili ognisko.
Demon oparł pysk o lewy nadgarstek. Nie chciało mu się spać, więc mógł czuwać przez całą noc. W końcu zaczynało się rozjaśniać, a on sam nie miał pewności w którym momencie smoczyca zaczęła spać.
: 23 cze 2022, 13:07
autor: Maros
Pozostając odrobinę z tyłu, podążał za Erlyn. Nie był wprawiony w pływaniu, dlatego też wyjście na brzeg skwitował z lekkim uśmiechem. Zatopił palce w ciepłym piasku, pozwalając mu przesypać się między palcami, ledwo na nowo skierował na nią wzrok, a ona... Jego łapy ugięły się, zaskoczony nawet nie stawiał oporu, więc bez problemu osiągnęła swój cel i wylądowała na nim. Potrząsnął lekko łbem, by pozbyć się piasku z okolicy ślepi.
Czas mijał, z pewnością jednak nie nudzili się tam, a delikatny uśmiech mógł być tego potwierdzeniem. W końcu jednak coś zaczęło drażnić jedno z nozdrzy. Łeb zsunął się z łap, zaś jedno ze źdźbeł trawy co chwilę przejeżdżało po delikatnej skórze wraz z wydychanym powietrzem. Zmarszczył nos, powoli wybudzając się z sennego letargu. Chciał podnieść łeb, jednak wyczuł na karku wyraźny ciężar. Zastżygł uszami, wyłapując oddech. Spała na nim, białe futro zalewało się z siwą grzywą. Opuścił łeb, nie chcąc jej budzić.
Słońce powoli wspinało się ku najwyższemu punktowi na niebie, dawno tak długo nie spał. Nie kojarzył też zbyt dokładnie koszmaru. Popatrzył na Erysa który chyba również drzemał na siedząco
: 23 cze 2022, 16:12
autor: Odłamek Raju
Coś musiało się jej śnić, skoro jej ciało samo reagowało. Zadrżała, innym razem wcisnęła brodę mocniej w kark samca, co właśnie wymusiło na niej pobudkę w podobny sposób. Jego bujna grzywa podrażniła nozdrza smoczycy, doprowadzając ją do głośnego kichnięcia. Odrzut był na tyle duży, że wylądowała na boku. Jęknęła i sięgnęła łapą do pyska, przecierając go nieznośnie. Ziewnęła parę razy. Jeszcze nie docierało do niej co, gdzie, dlaczego i z kim. Pierwsze śpiewy ptaków zaczynały jednak przywracać jej pełnię zmysłów.
– Mmmm – wymamrotała sennie.
: 23 cze 2022, 16:19
autor: Maros
Spokojnie leżał, nie ingerując w jej sen. Przynajmniej do czasu, bo gdyby dostał po żebrach łapą, już wesoły by nie był.
Gdy wylądowała na boku dał jej czas na rozbudzenie swoim tempem, jedynie kierując złote ślepia w jej kierunku. Szturchnął mentalnie Erysa, który drgnął zaskoczony. Na zadane pytanie skinął rogatym łbem. No to czekali.
: 23 cze 2022, 16:26
autor: Odłamek Raju
Nie obudziła się sama. Edel musiał spać w jej grzywie i podczas zmiany pozycji sam został zmuszony do przerwania snu. Koliber trzepotał skrzydełkami przy uchu Erlyn, co zrobiło wystarczająco dużo hałasu. Uzdrowicielka rozchyliła powieki. Początkowo wzrok miała zamglony, przyzwyczajający się do braku ciemności. Znów przetarła łapą pysk.
– Ahh, ale c-ciepło – bąknęła, podświadomie okrywając się futrem bardziej. Była w niego trochę wplątana, ale nie mogła narzekać.
Ziewnęła salwami parę razy, aż w końcu była w pełni przytomna. Odrobinę śpiąca, ale przytomna. Namierzała spojrzeniem Marosa.
– O, dz-dzień dobry – przywitała się, przekręcając z powrotem na brzuch. Futro się jej naelektryzowało i przypominała wysuszonego na szybko kurczaka. – Jak się spało? – zapytała, przygryzając policzek od środka. Udało się, choć trochę?