Strona 27 z 40

: 03 sty 2020, 21:46
autor: Śnieżna Zadyma

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Bardzo łatwo było kogoś oceniać po pozorach. Może i pochopnie, jak zwykle, wyszedłem przed szereg i niepotrzebnie przyjąłem rolę gospodarza, bo w końcu to nie mój dom i nie moi goście. Kiedy zobaczyłem skołowanie Sufrinah zrozumiałem, że zrobiłem źle, ale było już po fakcie.
W rolę pocieszycielki momentalnie weszła zupełnie obca mi czerwonołuska samica.
To, jak się do niej zbliżyła, obwąchiwała, ocierała – znaczyło nie tylko o zwykłej kontroli, bo na takie zabiegi pozwalali sobie tylko członkowie rodziny. I to tej bardzo ścisłej.
Uśmiechnąłem się pod nosem taktownie spuszczając wzrok, żeby nie podglądać, ale i tak zerkałem co rusz z ciekawości. Starsza samica ocierała się o szyję Wrzosowisk co wyglądało wręcz... słodko. Od razu przypomniały mi się czasy z moją rodziną, kiedy podobne zachowania były wręcz na porządku dziennym.
Wśród tych czułości, za którymś z ciekawskich spojrzeń, moje i spojrzenie Eurith niefortunnie się ze sobą spotkały. W głębokich, złotych ślepiach samicy dojrzałem swego rodzaju zazdrość. Nie sposób było też nie dopisać do tego spojrzenia groźbę – bezwarunkowe prawo do własności.
Musiałem przemóc się, żeby nie spuścić wzroku jak potulny pupilek, co ugnie się pod każdą groźbą.
Zamrugałem szybko i popatrzyłem na Mgliste Wrzosowiska. Było mnie jej żal, a jednocześnie czułem się z jakiegoś powodu szczęśliwy. Czułem jednocześnie bolesne rozdarcie temu towarzyszące.
Wszystko, jak zwykle, bardzo zręcznie ukryłem pod maską błazenka, którego szaty przywdziewałem, aby zapomnieć o... sobie.
– Bądź pewna, że nie zdradzę nikomu twego stadnego imienia, Eurith – wyjaśniłem bez cienia wahania. – I tak... i nie. Widzisz, możesz mi wierzyć lub nie, ale ja tam tylko przenocowałem kilka księżyców. To nie jest moje stado. Nie mam tu stada, ani rodziny. Może kilka przelotnych znajomości. Masz prawo mi nie ufać i troszczyć się o swoją siostrę. A nawet masz prawo mnie przepędzić. Nie przyleciałem tu za nią, by błagać o przyjęcie do waszej rodziny. Twój ojciec, który jest jednocześnie Przywódcą, to osądzi. Wszystko jeszcze przede mną. To prawda, może popełniłem błąd zbliżając się do niej zanim jeszcze zapadła jakakolwiek decyzja, ale na pewno nie zrobiłem z pobudek czysto egoistycznych. Widzisz... Czasami traci się głowę dla kogoś kto ma ci do zaoferowania coś więcej niż pazury i kły. Twoja siostra, otworzyła mi oczy i dała nadzieję na coś, o czym zapomniałem w gonitwie za następnym dniem. Za prawdziwym życiem – popatrzyłem na Sufrinah z wdzięcznością i bez cienia wstydu.
– Poproszę twojego ojca o azyl. Nic więcej nie jest w stanie mi zaoferować – wypowiedziałem bolesną prawdę. – Prawdę mówiąc, to nic więcej od tego co oferowano mi w stadzie Wody. Ale będąc tak blisko ukochanych Sufrinah i tego co jej najbliższe, nie potrzeba mi niczego więcej.
To była uderzająca prawda kogoś kto niczego nie osiągnął i z tego powodu nie miał niczego do stracenia. Skupiałem wzrok na ognisku śledząc zapadające się do żaru pomarańczowo-czerwone płomyczki. Nie sądziłem, że stać mnie było na tyle szczerości, ale jeśli Eurith mi nie ufała, to niech przynajmniej wie o mnie więcej. Magowie często zakłamywali rzeczywistość – taka ich profesja i przeznaczenie. Ale ja taki nie byłem. Byłem młodym smokiem i może jeszcze musiałem się tego nauczyć.

: 04 sty 2020, 10:59
autor: Eskalacja Konfliktu
Gdyby wiedziała ile bólu sprawia Sufrinah samym swoim wyglądem, pewnie poszłaby oskubać brata z łusek, żeby kojarzył się jej z gołym mięsem. Niestety, uzdrowicielka wszystko w sobie tłumiła. Jednakże mowa ciała sporo zdradzała. Dlaczego drżała? Podobało się jej to? A może się bała Eurith? Wojowniczka nie odsunęła się od drugiej plagijki, cały czas sterczała pod nią niczym stróżujący bies.
Napotkanie ślepi z samcem nastąpiło niespodziewanie, ale ona nie odpuszczała. Przynajmniej nie w potulny sposób. Niby to pocierała karkiem o gardziel Sufrinah, spoglądając w górę, jakby straciła obcym zainteresowanie. Ale słuchała. Znieruchomiała przy ostatnim zdaniu. Zaraz, zaraz. Czy on właśnie jej próbował powiedzieć, że on i Sufrinah...? Ugh. Z Wodnym? Znaczy, twierdził, że nim nie był. Ale wciąż. Z kimś kto śmierdzi jak Wodny? Eh. Nie spodziewała się by urodzona po założeniu Plagi uzdrowicielka zrozumiała niechęć starszych smoków do tego stada. Ba, niechęć to niedopowiedzenie.
~ To jest to twoje szczęśliwe zakończenie? – zapytała ją mentalnie, i naprawdę starała się być wyrozumiała i nie brzmieć szyderczo. Nawiązywała do ich rozmowy znad zatoki.
W innym wypadku prawdopodobnie by czuła się w obowiązku faktycznie przegonić samca, nie ważne co by powiedział. Plaga miała ogromny problem z zaufaniem, ostatnio dopuszczenie zbyt dużej ilości smoków spoza rodziny doprowadziło do upadku wartości i tradycji. Tylko czy teraz nie było tak samo? Cofnęła się o krok i usiadła obok uzdrowicielki. No dobrze. Będzie musiała więc jej pomóc, skoro jej na tym zależało. Na tym smoku.
Plaga to nie jest przytułek. Z Plagi się nie odchodzi – odparła twardo, mrużąc przy tym ślepia. – Mój ojciec cię wykpi, jeżeli zaczniesz z takimi argumentami. Musisz mu coś zaoferować, choćby zdolności magiczne – wskazała pyskiem na prażące się mięso. – ... aby zaczął widzieć w tobie coś więcej niż potencjalnego szkodnika.
Przesunęła ogonem po śniegu, albo raczej tym co z niego zostało. Nie spuszczała jednak wzroku z samca. Oceniała go. Na wojownika się nie nada, ale na czarodzieja? Jeżeli Frar by go wzięła w obroty? Może? Łowca byłby też z niego marny, nie miał fizycznych predyspozycji. Ale do czegoś innego na pewno je miał. Prezentował się całkiem całkiem. Ładne barwy, duże skrzydła, nawet uległy charakter – więc był potencjalnie nieproblematyczną jednostką. Choćby z perspektywy czystości genów warto było mieć kogoś takiego w stadzie. Gdyby Eurith nie miała partnera, mogłaby się pewnie Soreiem zainteresować. Bardzo ją ciekawiło to futerko. Jak miękkie było w dotyku? Nigdy nie miała okazji podotykać sobie północnego smoka. Samca, oczywiście.
Może nie uważasz się za Wodnego i nie przynależysz do nich, ale jeżeli znasz lokalizację ich obozu, mogą cię uznać za zagrożenie warte pozbycia się. Zwłaszcza jak byś dołączył do Plagi. – Zastanowiła się, a później na jej pysku wymalował się drapieżny uśmiech ozdobiony białymi zębami. – ... ale na szczęście niektórzy z nas tylko czekają na pretekst, by poprzetrącać im te zdradzieckie szczęki.

: 04 sty 2020, 13:45
autor: Śnieżna Zadyma
– To dla mnie nic nowego – odpowiedziałem nawiązując do "przydatności w stadzie". – Masz więc słuszność. Szczególnie, że jestem dla was kimś "z zewnątrz". Sufrinah opowiedziała mi o historii niegdysiejszego stada Cienia, co wyjaśniło waszą niechęć do Stada Wody. Trochę żałuję, że przesiąkłem ich zapachem, ale co się stało już się nie odstanie.
Podrapałem się przednią łapą po boku. Kilka małych łusek spadło na śnieg. Na boku pozostała szara plama. Nie zwróciłem na to uwagi, bo byłem skupiony na rozmowie z wojowniczką. Wyglądało to tak jakbym zdrapał łuski do gołej skóry, ale skóra miała inny odcień, a poza tym nie okazywałem jakiegoś bólu. Coraz częściej odzywało się pod skórą nagłe swędzenie. Za pisklęcia wyjaśniono mi, że dorastające smoki czasem gubiły łuski. Było to związane ze wzrostem, a czasami nawet ze zmianą ich kolorów. Ja już byłem dość duży, więc zwalałem to na przypadek.
– Zanim tu przybyłem, byłem dużo silniejszy dzięki runom, ale one tu nie działają. To dla mnie niezrozumiałe, ale najwidoczniej to miejsce chroni jakaś szczególna magia. Pozostała mi czysta maddara, ale nawet tylko z nią, mogę być przydatnym sojusznikiem. – po chwili uśmiechnąłem się pod nosem. – Albo mięsem armatnim.
Przesunąłem wzrokiem po ogonie Eurith, który zbierał mokry śnieg. Potem spojrzałem na zakręcone rogi, wyglądające jak ze złota. Nie miałem jeszcze okazji przyglądać się takiemu połączeniu barw i kształtów. W moich stronach smoki miały raczej proste kolory: szary, biały, beżowy, czarny, brązowy... Nagle zauważyłem, że Eurith chyba zauważyła, jak ją mierzę wzrokiem. Odchrząknąłem.
– Przepraszam, że się tak gapię, ale to niesamowite... – uśmiechnąłem się pod nosem dokładając do ogniska świeże drzewo. Armia iskier wystrzeliła w górę fundując przepiękne widowisko roztańczonych świetlików. – Tutaj próżno szukać dwóch takich samych umaszczeniem, smoków. Dla kogoś takiego jak ja, jesteście prawdziwym dziełem sztuki. I nie przesadziłbym, gdyby przyznał, że w moim byłym domu, byłybyście dosłownie rozchwytywane przez adoratorów.
Może ciut przesadziłem z tą szczerością. Niektóre myśli nie powinny opuszczać głowy, no, ale lubiłem chwalić kogoś na głos, gdy na to zasługiwał. Mroczne tematy odłożyłem na bok.

: 04 sty 2020, 17:55
autor: Mgliste Wrzosowiska
W przewrotny sposób czerpałam pociechę z obecności Eurith wtulonej w moje ciało. Nie wiedziałam, że w tym czasie toczyła wojnę na spojrzenia z Soreiem. Dla mnie było to niewinne, siostrzane zbliżenie, którego bardzo potrzebowałam.
Niby porozmawiałam z mamą o wszystkim, co się stało, ale ciężko było uciszyć własne serce, które zostało zranione.
Przez dłuższy czas nie patrzyłam na samca, po prostu podziwiając grę światła, walkę wiatru z ogniem. Przysłuchiwałam się rozmowie, a gdy umysł siostry trącił mój własny, zastrzygłam uchem.
~ Twój brat przekreślił jedno... Może czas poszukać drugiego? ~odmruknęłam w jej myślach, zerkając na Soreia.
Lubiłam go, sama jeszcze nie wiedziałam, co naprawdę czuję. Nie mogłam oddać mu tej sprawiedliwości, dlatego przez ten czas nie zbliżałam się już do niego bardziej.
I tak okazałam skrajny egoizm, biorąc go w posiadanie pod nawałem silnych emocji. Nie chciałam wiązać go na siłę ze sobą, dopóki nie będę pewna, że moje serce jest gotowe komuś zaufać. Wiedziałam jednak, że Plaga byłaby w stanie być dla niego rodziną, ciężką, trochę dysfunkcyjną, ale rodziną. Zyskanie ich zaufania nie będzie proste, ale gdy tak się stanie, zyska silnych, prawdziwych sojuszników.
Każdy w tym świecie potrzebował przynależeć do czegoś większego, niż on sam.
Uśmiechnęłam się delikatnie ku czarodziejowi, kiedy mówił. Byłam rozdarta, jednocześnie cieszyłam się, ze ktoś uważał, iż wzbogaciłam jego żywot, a z drugiej strony czułam się, niczym oszustka.
Westchnęłam tylko, wyciągając łapę ku ognisku, obserwując pełgający pomarańcz po białych łuskach.
Czarodzieje też przydadzą się Pladze. Mama wyciągnie z niego potencjał – zauważyłam cicho, nie chcąc zanadto wtrącać się do tej rozmowy.
Zdziwiły mnie jednak słowa na temat wyglądu. Uniosłam nieco pysk, zerkając lazurowym ślepiem na samca.
Ciekawe dlaczego tak jest? Czy to jakiś mechanizm obronny mieszkania w niebezpiecznych warunkach? Ujednolicenie barw. Wiele bym dała, aby móc to zaobserwować, zbadać – zainteresowałam się z punktu naukowego tym zagadnieniem.
Jak zawsze, cielesność smoków niebotycznie mnie interesowała.

: 05 sty 2020, 15:17
autor: Eskalacja Konfliktu
"Niechęć" to niedopowiedzenie – mruknęła. – Ale nie spodziewam się, że ktokolwiek kto nie żył w tamtym czasie mógłby to zrozumieć. – Zerknęła znacząco w kierunku Sufrinah, ale tak, by to sam samiec zauważył – uzdrowicielka już nie. Jasno pokazywała, że chociaż ceni samicę, to ona jednak urodziła się nieco później.
Zauważyła to jak odpadają mu łuski i zmarszczyła przy tym nozdrza w przecinki. To nigdy nie wróżyło nic dobrego.
Jak jesteś chory, to może nie podchodź za blisko... – powiedziała pół żartem, pół serio.
Omal się nie zakrztusiła w pół zdania kiedy usłyszała coś o jednym ze swoich braci. Niestety, miała ich bardzo dużo. O którego mogło chodzić? Mohawk odpadał, był za młody i za głupi. Suith latał za dupskiem Frar, Ilun wydawał się ponad wszelkie relacje romantyczne, więc.. Khardah? To by wyjaśniało dziwne spinanie się Sufrinah, ilekroć widziała Eurith. Byli do siebie z Bydlęciem podobni, choć ona była piękniejsza i zgrabniejsza. Nie miała jednak pewności, toteż...
~ Oh? Któremu mam przetrącić szczękę? – spytała w miarę łagodnie, ale nie brzmiało to jak groźba bez pokrycia. ~ Wiesz, możemy to łatwo sprawdzić... – dodała jeszcze, uśmiechając się troszkę jak chytry lis.
Podniosła się i podeszła do samca. Powęszyła przy nim, starając się wyplenić ten obrzydliwy zapach wilgoci Wodnych, ale nadal był na nim dość intensywny. A skoro chciała pomóc Sufrinah, może upiec dwa biesy na jednym zionięciu, nieprawdaż?
Zaczęła okrążać Soreia niczym wygłodniały wilk. Co jakiś czas ocierała się łapą o jego łapę, później robiła to nieco nachalniej. Bok o bok, szyja o skrzydła, szyja o szyję. Ogon o ogon. Generalnie nakładała na niego własny zapach, a jednocześnie robiła pewnego rodzaju pokaz. Niektórych emocji nie dało się w sobie tłumić, zwłaszcza zazdrości. Wiedziała o tym jak mało kto. Zerkała prowokacyjnie w kierunku Sufrinah. No, co czujesz? Jak się cała gotujesz na ten widok, to już masz przecież swoją odpowiedź? A może cię to nie rusza? Rozumiesz do czego zmierzam?
Tak, tak, tak, super kraina, super ciekawa – mruknęła, bo miała dość tego w jakich superlatywach przybysze spoza bariery się wypowiadali o tutejszych stronach. – Uwierz mi, będziesz chciał stąd zwiewać do początku następnej zimy.
Wlazła mu pod szyję i otarła się bokiem o jego pierś. Zapachowo powinien już nią przesiąknąć. Tylko co na to Sufrinah? Może nie wiedziała jaki Eurith miała w tym wszystkim cel? Jasne, Wędrowny był przystojnym, młodym smokiem, ale nie odczuwała wobec niego nic poza rezerwą. Niemniej, nie widziała nic szkodliwego w takim małym droczeniu się z uzdrowicielką. Pokaż co czujesz, hm?

: 05 sty 2020, 16:21
autor: Śnieżna Zadyma
Zauważyłem, mocne ożywienie ze strony Sufrinah, gdy poruszyłem temat wyglądu smoków zza morza. Dla kogoś takiego jak ja, to nie było nic nowego, ale rozumiałem jej entuzjazm, gdyż musiałem podobnie reagować na wszelkie nowości jakie tu widziałem.
– Jest tak jak mówisz. Smoki mojego stada są głównie białe lub popielate. Coś w tym musi być – uśmiechnąłem się kątem warg. Cieszyłem się, że Sufrinah się ożywiła. Mógłbym jej opowiadać o swoim świecie całymi księżycami, ale do rozmowy włączyła się Eurith. Odniosłem wrażenie, że chyba nie zrozumiałem jakiegoś ukrytego przekazu. Gdy czerwonołuska do mnie podeszła cofnąłem głowę wyginając długą szyję do tyłu. Ona, jak wygłodniały drapieżnik zboczyła tuż przede mną i obeszła mnie dookoła. Przez ten czas walczyłem o to żeby ustać w nieruchomej pozycji i, brońcie przodkowie, nie popatrzeć za siebie. Wyprężyłem się jak struna, gdy poczułem na łapie jej łapę. Nie zrobiła tego umyślnie? Tak? Naiwnie myślałem, że to był tylko przypadek.
Popatrzyłem w bok, a wtedy czerwonołuska samiczka podeszła jeszcze bliżej i zaczynała się o mnie ocierać. Zadrżałem w środku, bo nie wiedziałem co się dzieje i co mam robić. To była jakaś tradycja? Robiła to żebym pachniał nią, czy stadem?
Kilka beżowych łusek znowu spadło na śnieg. Jedna, czy dwie wczepiły się pomiędzy łuski Eurith, która naśmiewała się z mojej osobowości. Nie spodobało mi się to, ale nawet nie zdążyłem tego okazać, bo samica weszła mi grzbietem pod gardło i przytuliła się bokiem do mej piersi. Bijące od niej ciepło było po stokroć przyjemniejszą atrakcją od bezdusznego płomienia. Wcale nie taka niepozorna, a jednak zaskoczyła mnie tym żarem.
"Uwierz mi, będziesz chciał stąd zwiewać do początku następnej zimy" – zadźwięczała w moich uszach zaskakująca przepowiednia. Byłem samcem do jasnej cholery! Po takim rytuale integracyjnym wolałbym zginąć niż stąd odejść.
– Nie wierzę ci – odpowiedziałem mężnym głosem.
Już raz poddano mnie podobnej sztuczce i wiadomo jak to się skończyło. Byłem przekonany jak nie wiem co, że wiem już o co w tym wszystkim chodzi i nie dam się drugi raz tak łatwo podejść. Te tanie, uwodzicielskie sztuczki na mnie nie działały!
Po chwili otarłem się policzkiem o jej szyję koło lewej łopatki, mrucząc jak rozbestwiony kot.

: 05 sty 2020, 16:32
autor: Mgliste Wrzosowiska
Przewróciłam ślepiami, słysząc kolejny przytyk o mojej niewiedzy tego, jak czuła się Eurith. To jasne, że dla niej musiałam uchodzić za ignorantkę, tylko w przeciwieństwie do niej rozumiałam, co oznacza to, o czym mówił Sorei. Nie należał do Wody, równie dobrze mógł trafić gdziekolwiek z różnym skutkiem.
Sama, co do Wodnych, miałam mieszane uczucia.
Historia mówiła jedno, ale uprzedzające zachowania chociażby tej bezskrzydłej... mówiły drugie.
Spoważniałam, kiedy padło mentalne pytanie.
~ Nie byłam... dla niego dość dobra, dość... czysta? Tak, chyba tak, jestem sama sobie winna, Eurith, nie szukam konfliktów w Stadzie. – odparłam na mentalnej linii.
To była prawda, nigdy nie chciałabym dopuścić do sytuacji, gdy z mojej winy dochodzi do jakichkolwiek podziałów. Wystarczy, że Khardah gardził mną, a współczuł Ilunowi.
Nie zrozumiałam przesłania, dopóki smoczyca nie ruszyła kocim krokiem w kierunku Soreia. Nadstawiłam uszu, przekręcając głowę ku nim. Obserwowałam lazurowymi ślepiami, w pewnym zaintrygowaniu, co ona robi. Ocierała się o niego prowokacyjnie, nanosząc na jego łuski swój zapach. Było w tym coś intymnego, coś co krzyczało, aby miało mnie poruszyć.
Nie wiem, czego oczekiwała ode mnie Wojowniczka, nie od razu to zrozumiałam.
Podobało mi się to, co widzę. Było to podniecające, ale jednocześnie czułam się, jakbym była biernym widzem, jakby ta cała sytuacja mnie nie dotyczyła.
Do czasu, aż Sorei nie otarł się policzkiem o bark smoczycy.
Coś drgnęło ledwie dostrzeglanie.
Mrugnęłam perłowymi powiekami.
Też się z nim tak bawiłam, a on był tylko samcem. Wiedziałam, jak kończą się takie zabawy, podskubowanie, zaczepki. Przez podobne poigrywanie z Ilunem, straciłam Khardaha.
Odetchnęłam powoli, a następnie delikatnie się uśmiechnęłam, zniżając łeb, patrząc na nich.
Czyżby to jakaś gra wstępna, Eurith? Zaproszenie? – rzuciłam miękko, zaczepnie, szczerząc krańce kłów w uśmieszku.

: 05 sty 2020, 17:25
autor: Eskalacja Konfliktu
Pochyliła łeb i kłapnęła zębami przy drugim policzku samca. Niech sobie na za wiele nie pozwala. Samica mogła wykorzystywać swoje walory do sprawdzenia w jaki sposób zareaguje Sufrinah, ale wyraźnie się rozczarowała. Najwidoczniej ciągle myślała o jednym z jej braci. Pft.
~ A bo ja uwierzę, że którykolwiek z moich tłustych braci jest kryształowy. Też mi coś. – Parsknęła w jej głowie, porzucając jednak ten temat. Nie chciała drapać świeżych ran uzdrowicielki.
Szturchnęła Soreia lekko barkiem w bark, jakby byli kolegami. Potem od niego odeszła, siadając bliżej ognia. Miała oko na zarówno Sufrinah, jak i jej nowego rekruta. Eurith miała partnera, szanowała go, i nie chciała za to wykraczać. Gdyby on jej zrobił coś podobnego, pewnie rozpętałaby awanturę – a to nie w porządku, przynajmniej nie wtedy gdy i ona tak się bawiła Soreiem. Przynajmniej jej intencje były czyste. Nie robiła tego ze względu na fizyczną żądzę. Jasne, brązowy samiec był przystojny, ale nie był Godnym.
Rozczaruję cię, ale jakkolwiek to mogło wyglądać, nie czerpałam z tego przyjemności – błysnęła kłami w rozbawieniu i rzuciła pseudo przepraszające spojrzenie samcowi. – Nie obraź się, wyglądasz przepysznie, ale należę do innego. – Wyjaśniła, przysuwając ogon bliżej łap, żeby się skryć przed zimnem.
Obserwowała wilczyznę która się grzała. Była gotowa, nie była? Do tej pory nie miała okazji zjeść innego drapieżnika, wszelkie truchła w jej grocie czekały na specjalną okazję, albo służyły za opłaty w świątyni. Też mi coś, opłata za wiarę i pomoc temu staremu grzybowi.
Dołączasz do Plagi tylko ze względu na swoją relację z Suf? – zapytała, bo tak to dla niej wyglądało.

: 05 sty 2020, 18:10
autor: Śnieżna Zadyma
Młody byłem i trochę narwany, a przez to może łatwo było mną manipulować. To wcale nie znaczyło, że rzucałem się na każdą kokietująca mnie samicę. A ostateczną reakcję na moje otarcie policzkiem potraktowałem z bezduszną rezerwą. Wszak dopiero się poznawaliśmy. Być może będę się widywał z Eurith częściej, kiedy już mnie przyjmą. Może zostaniemy nawet przyjaciółmi. Nigdy nie wiadomo. Śmiałem nawet twierdzić, że była naprawdę atrakcyjną samicą, a jej dominujący charakter był prawdziwym rarytasem dla samców trochę mniej powściągliwych w swoich żądzach.
Miałem na uwadze to, co powiedziała mi Sufrinah jeszcze zeszłej nocy i właśnie te słowa otworzyły mi oczy i uświadomiły, że jestem samcem, a nie bezpłciowym workiem mięsa.
Ale pytanie Sufrinah prawie ugięło pode mną łapy. Spodziewałem się innej reakcji. Warknięć, łez, jakiejś walki. Doszły do tego wysilone wyjaśnienie Eurith, które zbełtały mi mózg na puszystą pianę.
– Chyba nic z tego nie rozumiem – przyznałem odprężając się i spuszczając skrzydła aż oparłem ich ramiona na mokrej brei. Kiwnąłem z uznaniem głową w stronę Eurith za miły komplement.
– Jakkolwiek to by nie zabrzmiało, to było bardzo przyjemne – zaśmiałem się i popatrzyłem na Sufrinah, której puściłem oczko, aby się nie obraziła za to. Kiełkowało we mnie przekonanie, że obie samice miały w sobie uwodzicielskie zdolności. – Ale ja nie jestem w tym specjalistą i mnie łatwo omotać – wyznałem rozbawiony.
– Tak. Głównie dla Sufrinah. Powiedzmy, że liczę na to, że zdejmie ze mnie swój urok i znajdzie mi pożyteczne zajęcie – westchnąłem uśmiechając się półgębkiem. – Albo podetnę sobie gardło przez niespełnioną miłość – zmarszczyłem nos na krótką, chwilę, popatrzyłem na nie mrużąc oczy i w końcu wybuchnąłem głośnym śmiechem.
Mięso było już gotowe, więc czas na małą przekąskę. Maddarą przeniosłem po jednym kawałku do każdej samicy, samemu sobie zostawiając najmniejszy. Wilcze mięso wyglądało bardzo apetycznie. Prawie różowe mięso, zarumieniło się szkliście z wierzchu i pociemniało na brzegach. Pachniało tak kusząco, że od razu wziąłem się za przeżuwanie swojej porcji.

: 05 sty 2020, 19:06
autor: Mgliste Wrzosowiska
Nie zamierzałam nikomu dać satysfakcji, ukazując swoje niepewne jeszcze uczucia względem samca. Znałam go krótko, a i sama miałam niezły mętlik w głowie.
Wolałam być ostrożna. Nie chciałam, aby ktokolwiek wykorzystał go przeciw mnie, lub odwrotnie. A to, co mówił przy Zimnym Jeziorze? Brałam przez rozcapierzone palce. Uprawiał miłość po raz pierwszy, a to... przywiązywało. Chciałam zaczekać, zobaczyć jak sytuacja się potoczy z czasem.
Strzeż swego ciała, Sorei. Samice potrafią być bezwzględne, gdy chcą coś ugrać, działa to w sumie w obie strony – mrugnełam do niego z rozbawieniem.
Odchrząknęłam słysząc jego deklarację. Skryłam delikatny uśmiech za osłoną grzywy, przyjmując podarunek w postaci zarumienionego mięsa.
Tłuszcz ściekał mi po szponach. Ostrożnie obwąchałam jedzenie, a następnie odgryzłam kawałek. Miałam ściśnięty, pusty żołądek, musiałam uważać.
Lepiej niech nikt się nie zabija. Nikt nie jest godny tego, aby tracić za niego życie dlatego, że uważa cię za niedostatecznie dobrego. Opowiedz coś więcej o swojej grupie, Sorei. Nie miałam okazji cię wcześniej o to zapytać – zwróciłam ku niemu pysk, zlizując jagodowym językiem soki z mięsa spomiędzy palców.
Cóż, oboje chyba wtedy nie wiele myśleliśmy.

: 06 sty 2020, 19:47
autor: Eskalacja Konfliktu
Gdyby miała konkurować w szrankach o tytuł pięknej i uwodzicielskiej, zdecydowanie zajęłaby ostatnie miejsce. Już w konkurencji pływania nie szło jej za dobrze, ale w końcu była jedynym pisklęciem. Przeciwko tonie dorosłych. A nie ukończyła wyścigu jako ostatnia!
Westchnęła ciężko. Nic nie rozumiał, no tak. Na całe szczęście Eurith nie była samicą w pełnej krasie, a bezpośredniości uczyła się każdego dnia od Rakty.
Sprawdzałam jak zareaguje Sufrinah na widok innej samicy tak blisko ciebie – oświadczyła. Niech resztę sobie sam poukłada, głupi nie był. – Gdybyś był moim partnerem, urwałabym takiej samicy łeb. A później tobie. – Uśmiechnęła się słodko. O dziwo, nie było to podprogowym przekazem w kierunku Suf, nie znała jej przeszłości z Godnym Uczynkiem. Może powinna...
Wbiła szpony w mięsiwo i powąchała je. Hm, gotowane. Tego jeszcze nie próbowała. Polizała je, sprawdzając smak. Jeżeli nic nie sugerowało jego zatrucia, zaczęła powoli je zjadać. Zerkała to rusz na adepta, to na uzdrowicielkę, próbując się połapać w ich dziwnej relacji.
Musi ci na niej więc bardzo zależeć... – mruknęła, spoglądając na Sufrinah i do niej odzywając się mentalnie. Najwidoczniej zrobiło się jej go strasznie szkoda. ~ Tylko nie wódź go za nos i nie dawaj fałszywych nadziei, dobrze? Znam kilku którzy uznaliby to za działanie na szkodę.

: 07 sty 2020, 12:01
autor: Śnieżna Zadyma
Relacje smok + smoczyca, były dla mnie... delikatnie ujmując – skomplikowaną zagadką, toteż może wydawałem się trochę zagubiony, ale szybko się uczyłem. Trzeba było mnie tylko trochę popchnąć, czasami wyśmiać, albo dać po prostu do tego dojrzeć.
Stąd moje zmieszanie zachowaniem Urith, która, jak się okazało, trochę mnie wykorzystała, co z początku wywołało u mnie niesmak. Ale gdybym się nad tym głębiej zastanowił, to miałoby to sens. Szczególnie po dalej wypowiedzianych przez nią słowach.
– Masz partnera? Nie boisz się, że wyczuje od ciebie moją woń? – zapytałem czując się tak jakbym to ja teraz miałbym sprawić jej kłopot. Oczywiście zrobiła to świadomie, więc mogłem zakładać, że wiedziała co czyni, szczególnie, że z tym urywaniem łbów, to chyba nie była czcza gadanina.
– I wtedy sensu nabiera powiedzenie "straciłem dla niej głowę" – wybuchnąłem śmiechem.
Następnie popatrzyłem na Sufrinah, która powiedziała mi coś bardzo ważnego. Wywołało to u mnie małe skrępowanie, gdyż to by oznaczało, że już dwa razy dałem się wykorzystać. Ale nie powiedziałem jej tego, gdyż dotyczyło to mnie.
– Popracuję nad swoją asertywnością – obiecałem między kęsami. Podniosłem topazowe ślepia i popatrzyłem ponad ogniskiem na czerwonołuską. – Tak jak tobie zależy na swoim partnerze, z tym, że my nie jesteśmy... no wiesz. To tylko przyjaźń – przełknąłem głośno przenosząc wzrok na uzdrowicielkę mając nadzieję, że to potwierdzi.
Nagle coś sobie uświadomiłem.
– Czy twój zapach nie rozwścieczy twojego ojca? – zapytałem. Jeszcze tego mi brakowało. Pachniałem już nie tylko Sufrinah, ale i Eurith. – Nie chciałbym wiedzieć, co zrobiłby ze mną Kheldar, kiedy pomyśli sobie, że się zalecałem do was obydwu.

: 10 lut 2020, 22:11
autor: Melodia Ciał
Melodyjny przemierzał terytorium Szklistego Zagajniku aż wylądował na polanie. Było tu teraz spokojnie, żadnych smoków, przeszkadzajek. Co prawda wadziło mu że zimowa porą nie słychać śpiewu ptaków i szumu liści na wietrze, a zamiast tego gwizdy wichru, ale jak się nie ma co się lubi...Rozejrzał się, zorientował się że jest bezpieczny po czym naciągnął się jak wielki kociak, a następnie jak ptaszysko zaczął rozprostowywać skrzydła. Na koniec tej gimnastyki ziewnł przeciągle i wypuścił obłok dymu z nozdrzy, ach piękny był dziś poranek.

: 16 lut 2020, 12:04
autor: Horyzont Świata
Ten dzień był dlugi i nudny, jakaś odmiana po ostatnich kilku dniach...poprzednich. Znowu chodził trochę naburmuszony, widać było krążące nad nim ciemne, burzowe chmury. Nie potrafił tego powstrzymać, tej złości i frustracji. Dlaczego wciąż był słaby. No nic to, coś się na niego uwzięło a on nadawał się tylko do zbierania grzybów. Czy był jakimś chodzącym nieszczęściem? Walki – nie. Leczenia – też nie, coraz więcej porażek odnosili uzdrowiciele co go składali w całość, po tym jak znowu obrywał na arenie. Myślał o tym nieustannie, nie móc po prostu przestać. Miał zabuczały wyraz pyska, zły na siebie i na świat, bo gdyby policzył swoje stoczone walki byłoby ich z kilkanaście z czego wygrał tylko dwie. Nie ważne czy to arena samego Viliara, drapieżniki na polowaniu czy potyczki z innymi smokami.
W całym tym irytującym rozmyślaniu, dotarł na ośnieżoną polanę. Nie był tutaj sam, znalazł jakiegoś znacznie młodszego smoka. Cały ciemnoczerwony z fikuśnymi rogami, podobały się Tezie takie rogi. Swoich nie miał, tylko jakieś nędzne imitacje na łbie z utwardoznych, ostrych łusek. Wywrócił oczami, westchnął i tak po prostu go obserwował kawałek dalej, nie ukrywając swojej obecności i zastanawiając się teraz z jakiego stada jest ten smok.

: 16 lut 2020, 13:41
autor: Melodia Ciał
Usłyszał kroki na śniegu, lekkie skrzypienie. Odwrócił łeb w stronę z której dochodziły te charakterystyczne dźwięki i spostrzegł specyficznego gada. Wyglądał jakby ktoś wziął dwa smoki i odciął jednemu z nich łepetynę, żeby przyczepić ją do drugiego gada. Uśmiechnął się na tą myśl po czym wstał z ziemi i ruszył w kierunku przybysza. Stanął jakiś ogon od niego, przekrzywiając łeb w wyrazie zaciekawienia. Wciągnął powietrze w nozdrza. Czuł od niego zapach Ziemi. Pewnie gdyby był jak inni Plagijczycy, wyszczerzyłby teraz kły w wyrazie niezadowolenia, ale nie, on wciąż wydawał się zaciekawiony.
– Pochodzisz z Ziemi, racja ?– zapytał po czym przyjrzał mu się dokładniej – Coś niemrawo wyglądasz...




///Nauka, aktualne tylko powolne odpisy :D

: 25 lut 2020, 22:50
autor: Horyzont Świata
Niespodziewanie pojawiła się Se'ze, która zdzieliła Tweeda w tył głowy. Nie był to mocny cios a raczej zaczepka, która miałą za zadanie wybić mu z głowy te durne myśli. W cale nie był taki zły, miał po prostu...trudny początek i tak mu jakoś zostało.
Tak. Totalnie nie potrafiła pocieszać.
Tweed wywrócił tylko oczy i wzdechnął ciężko, przyglądając się młodemu smokowi. Deja vu, niedawno sam był młodym, dorosłym smokiem a teraz zbliża się do...pięćdziesiątki? Patrząc czasami na swoje błony czy wydłubane łuski, widział to dokładnie. Usiadł na zadzie w który wbiły mu się zimne szpile chłodu od śniegu, przechylając nieco łeb. Nie był już tak zabuczały, bardziej zamyślony i znużony
-Tak, z Ziemi. Mów mi Teza. Jestem trochę... zmęCZony...walkami.
Powiedział smętnie, starając się dobierać ostrożnie każde słowo.

: 25 lut 2020, 23:33
autor: Melodia Ciał
Przechylił łeb w wyrazie zaciekawienia. Ale specyficzny był ten smok!
– Pasmo niepowodzeń na arenie ? A moze przeciwnie masa sukcesów ? Hej, a może mógłbyś mnie trochę podszkolić, mnie ostatnio nie idzie i uważam że warto byłoby się doszkolić w dziedzinie ataku i obrony– pytać można było, a czy się zgodzi to już inna sprawa

: 26 lut 2020, 13:16
autor: Horyzont Świata
Pouczyć? To chyba potrafił, uczył już Mętnego i jest z niego bardzo dobry wojownik. Tweed zmierzył zamyślonym wzrokiem młodego smoka. Uczyć kogoś ze swojego stada to jedno, uczyć kogoś ze stada o którym słyszał negatywne opinie, to również co innego. Ciężka decyzja... Co robić? Na jego pytanie
– PouCZyć mówisz... Mam wątpliwości. Nie chcę cię oceniać po samych "plotkach" o tym co się dzieje w twoim stadzie ale.. Ciężko mi to odeprzeć. Nie ma w Pladze wojowników, którzy by cię podszkolili?
Powiedział zamyślony, zerkając co chwilę na Se'ze. Jej myśli w ogóle nie pomagały mu w podjęciu decyzji. Pokazywała mu co się stanie jak to będzie błąd, że Tweed jest za miły...ale on jeszcze przecież nic nie powiedział. Chciał aby sobie poszła, na czas tego spotkania ale uwizięła się i tyle. Siedziała na jego grzbiecie nie dając spokoju.
Tweed nerwowo zatrząsł skrzydłami i krezą, po czym znowu powiedział
– Mógłbym cię pouCZyć ale musisz mi obiecać, że nigdy pochopnie nie użyjesz swoich umiejętności przeciwko smokom ze swojego czy obcego stada. Zawsze używaj swojej siły czy zręczności chcąc trenować i bronić innych przed zagrożeniem. Nie można ranić CZy zabijać z byle podbudki
Starał się by jego ton był bardzo poważny, oddający to jak na poważnie Tweed mówił te słowa.

: 26 lut 2020, 15:04
autor: Melodia Ciał
Samiec uśmiechnął się lekko, słysząc ostatnie zdanie Wojownika
-Nie używać pochopnie mówisz ? Tego akurat możesz być pewien. Chcę być w walce jak najlepszy, ale siły używam dopiero w ostateczności, kiedy nie będzie absolutnie innego wyjścia. Może i większość smoków nie podziela mojego zdania, ale dla mnie umiejętność walki to narzędzie, którego należy ostrożnie używać– czy mu uwierzy ? Może tak. Tak czy inaczej Mohawk wiedział, że walka jest ostatecznością, na przykład w takim wypadku jak napad latawca na polowaniu.

: 28 lut 2020, 21:08
autor: Horyzont Świata
Tweed nie miał nastroju do uśmiechania się, stał...raczej siedział zamyślony. I to było po nim jasno widać, że bardzo głęboko myśli. Prawie jakby analizował jakiś niebywale trudny schemat tańca godowego u żurawi. Lub coś podobnego. Dobrze, plagus dał mu swoje słowo, oby było coś warte. Tweed ostatecznie westchnął, co robił bardzo często jak coś mu nie wychodziło albo się poddawał, cokolwiek było teraz. Wywrócił oczami i powiedział
– Nadal nie powiedziałeś jak się mam do ciebie zwracać i nie odpowiedziałeś mi na moje pytanie. Co z wojownikami Plagi? Nie ma cię kto pouCZyć ze stada?
Wszystko to było jakoś dziwne, skoro młody chciał być wojownikiem – a plaga na pewno ma nie jednego wojownika w swoich siłach – dlaczego nie prosił ich, tylko pierwszego, obcego smoka "wyglądającego na wojownika"?
– CZy chcesz abym był twoim Mistrzem?
Zapytał ni z juchy z ni pietruchy, kiedy w jego głowie krążyły właśnie te myśli. Lubił ten szacunek jakim darzył go Zamącony, jego dawny uczeń. Gdyby zyskał kolejnego ucznia, wymagałby od niego tego samego. Pomimo faktu, że walki Tweedowi w ogóle nie idą.
Niespodziewanie... uśmiechnął się dość zagadkowo, ciekaw co smok mu odpowie.

: 28 lut 2020, 21:34
autor: Melodia Ciał
Słysząc że jeszcze się nie przedstawił, klepnął się w łepetynę
– Ano tak, nie powiedziałem ci nawet jak mam na imię. Melodyjny Kolec. Poza tym co do tych wojowników...Jest ich kilku ale powiedzmy że ostatnio mam z częścią z nich niezbyt dobry kontakt. Powiedzmy, że nie zgadzam się z pewnymi decyzjami jakie podjęli kilka księżyców temu. – słysząc kolejne pytanie zastanowił się. Miał mistrrzynię, ale ona chciała mu urwac łeb, poza tym jej nie lubił
– No niby mam mistrzynię, ale ona jest jednym z głównych smoków z którymi moje poglądy rozmijają się bardzo daleko, no i który chętnie urwałby mi łeb gdyby mógł. Dlatego wolałbym pobierać nauki u kogoś, kto może nie konieczne najpier odgryza łeb a potem pyta o racje