Strona 27 z 30
Cichy Wąwóz
: 15 maja 2023, 6:57
autor: Udany Połów
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Odstawił łapę zadowolony, że rozumie. Znaczy, że będzie potrafiła wrócić do Obozu Ziemi.
No elo eto dolzhnejly oznachat, chto ona njiet zhivjiet zi ojctsom. Zi jiego materjija? Ili on sem pomyiereptil roditeley? Prosto... nu, wrasno. Eta fusztro. Zhrasno znaomajia. Młódka mogła wyczuć, że coś za często przypatruje się jej, lecz ponownie zmrużył ślepiei zamruczał rozbawiony ekscytacją Biesi. Przytaknął jej parę razy pyskiem.
Jasne, że prawda!
hm... A więc to problem. Ale ty wiesz, że skrzydła same latać nie mogą? Do tego jest smok potrzebny.
Stwierdził. Może nie był ekspertem, ale nie widywał samopas latających skrzydełek.
Hah! Tak, to brzmi jak ten Wilczur. Rzucił i nawet uradowany poruszył ogonem, który niespokojnie drgał i rzucał osadzoną na końcu kitką na boki. Prędko kiwnął jej pyskiem po czym popatrzył na samiczkę z większą sympatią bijącą od ślepi.
Wi takom radzyjie, eto dolzhnejly byt sestra Asu.
Tak, tak. Poznałem waszego ojca. Ciebie też miło poznać. Kiwnął jej głową.
Ha. Tak myślałem. Obie macie futro po nim. Ostatnio też się z nimi widziałaś? Dobrze się mają?
Po chwili odetchnął, lecz nie zmieniło to sytuacji ogona.
A więc ty z mamą. Też dobrze. W ogóle. Tatę znam, ale kto jest wasza mama?
Przechył łeb jedną łapą drapiąc się po karku.
Biesia
Cichy Wąwóz
: 15 maja 2023, 16:15
autor: Ukojenie Sennah
– Skrzydła nie latają same, ale ja z nich też użytku nie umiem zrobić. Próbuję, ale nie wychodzi, a jakoś nigdy nie miałam odwagi, żeby rzucić się z klifu. Życie mi miłe, za krótkie było! – odparła na słowa o samoistnie latających skrzydłach, co Biesia sobie wyobraziła i roześmiała się na ten obraz w swojej głowie. – Nie wiem co mam zrobić, żeby się nauczyć latać, a przydałoby mi się to! Nawet tutaj, mogłabym łatwiej wrócić do domu – zauważyła słusznie.
– Nie widziałam go od kilku księżyców, powinnam zajrzeć do niego, sprawdzić jak się ma, Asu tak samo już trochę nie widziałam, ale mam nadzieję, że wszystko z nimi w porządku – stwierdziła zgodnie z prawdą. Czas mijał jej jak szalony, nie zauważyła, że już niemalże skończyła osiem księżyców i że tak długo nie widziała drugiej połowy swojej rodziny. Musiała to zmienić, stwierdziła, że przy najbliższej okazji pójdzie do jamy Vedilumiego, miała tylko nadzieję, że go tam zastanie i że pamięta, gdzie ona leży.
– Mama? Moja mama to Sekcja Zwłok, albo Mirri, smoki różnie na nią wołają – wyjaśniła – po niej mam geny morskich smoków, no i tę plamkę na czole – dodała po krótkiej chwili.
Usiadła na zadzie, machając delikatnie ogonem. Nie mogła ukryć iż liczyła, że może bardziej doświadczony gad da jej jakieś wskazówki, jak mogłaby zacząć latać. W końcu była to przydatna zdolność!
– A może... mógłbyś mi pokazać jak się lata? Może jak zobaczę jak to robisz, to też się nauczę! Tak się nauczyłam biegać. Obserwowałam moją nauczycielkę i powtarzałam jej ruchy. Z lataniem może też zadziałać! – zaoferowała gadowi, liczyła że się zgodzi, w końcu już i tak pomógł jej z odkryciem drogi do domu, może wesprze ją również i w tej sprawie? Zaczęła delikatnie drapać łapkami w ziemię i otworzyła oczy szeroko, uśmiechając się i chcąc przekazać tym spojrzeniem: "Proszę, proszę, prooooszę".
Rzeczny Kolec
Cichy Wąwóz
: 16 maja 2023, 19:46
autor: Udany Połów
Poruszył uszami i lekko przechylił łepek patrząc na młodą. W jego ślepiach widniało zaintrygowanie jej słowami jakby dziwił się, że "jak to tak bez klifu? To tak się nie praktykuje? Czyli tylko mi kazali skakać z wysokości?" Spojrzenie na uderzenie serca stało się nieobecne, kiedy przypomniał sobie jak matka kazała mu skakać z wysokich dżunglowców, aby nauczył się oporu powietrza. Co prawda też się bał, ale wierzył smoczycy, która go uczyła, że nic mu nie będzie i jak widać łapy ma wszystkie. Choć tak aby samej się rzuciła też nie byłoby najlepsze, ale...
Nie ma ukryć. Byłoby prościej.
Odpowiedział zaraz po jej zauważenie w kwestii powrotu do domu.
Ah. Rozumiem. To życzmy im aby byli w porządku.
Pokiwał sobie pyskiem. Bylo nemnogo obidno, chto ona tozhe davno ikh ne videla.. Odetchnął tęsknie. ya by khotel uvidetʹ, kak ona rastet. Po krayney mere, etot Volkodav ne prenebregayet yeyu, togda v etom ya spokoyen. Ne-a. Odnako, yey ne pomeshala by pruzhina v shage s yeye ucheboy....
Poruszył uszami słysząc imię ich matki. Chto eto ihże materjija! Pomyślał pozytywnie o ich matce. Przytaknął jej pyskiem, że zrozumiał.
Dobrze. To już wiem kto to.
Po tym otworzył jeszcze pysk aby coś dodać, lecz zamknął go spoglądając na Biesie z pytaniem wyrażonym pyskiem i ze skupieniem słuchał o co chodzi dostrzegając, że coś by chciała. W jej spojrzeniu już się domyślał, że o coś poprosi i wielce się nie pomylił. Oh! Zero było w nim nieugiętości. Proste prośby ładnych oczu go przekonały i tylko zachichotał poruszając wąsami. Po pravde govorya, oni kchotjeli uchitʹsyia ui njiego. On byl psychastlivy uchit, raz onji etogoż khotjeli. Kiakojża milyjia malenkiyom...
Mogę ci pokazać jak latać.
Odparł falując wąsami. Przeszło mu przez myśl, że dla niej będzie musiał startować z ziemi, lecz mimo domysłom dopytał się jej szerszej otwierając ślepia jakby podnosił brwi.
Startowanie z ziemi?
Biesia
Cichy Wąwóz
: 17 maja 2023, 23:25
autor: Ukojenie Sennah
– Na pewno wszystko z nimi dobrze! – powiedziała radośnie, pewna swych słów – Tata jest bardzo wojowniczy, nie pozwoliłby, by coś się stało jemu i Asu – dodała po chwili, kiwając pyskiem na potwierdzenie swoich słów. Był dziki, ale był też przywiązany do swojej córki i to wydawało jej się piękne, choć zapewne lepiej, że nie widziała momentu, jak Asu się wykluwała, bo mogłaby zmienić zdanie o swoim smoczym ojcu.
W momencie, gdy Rzeczny Kolec zafalował wąsami, Biesia nie mogła się powstrzymać, by spróbować je złapać. Zapewne wyglądała teraz jak kotek, który zobaczył nową zabawkę, ale to było silniejsze od niej. Może i nieodpowiednie, jednak nie miała na celu zrobienia mu krzywdy, chciała tylko je chwycić na chwilkę! I tak się skończyło tym, że wąsa trąciła i sama upadła na ziemię, gdyż nie zachowała równowagi, podskakując nagle w powietrze. Obróciła się na plecy i zaśmiała się.
– Fajne wąsyy – powiedziała, dalej machając łapami w ich stronę. Bardzo je polubiła!
Ucieszyła się też, gdy smok powiedział jej, że pomoże z nauką! To już było coś. Będzie umiała latać! Prawdopodobnie. Cóż miała taką nadzieję.
– Wolałabym tak, mimo to jeśli nie odpowiada Ci taka praktyka, to możemy spróbować w inny sposób, tylko chciałabym to przeżyć – powiedziała, mimo wszystko wolała dać wybór swojemu nauczycielowi. W końcu jeśli ma być to skuteczna nauka, to smok który ją uczy, powinien czuć się pewnie w tym co robi.
Rzeczny Kolec
Cichy Wąwóz
: 20 maja 2023, 10:13
autor: Udany Połów
Zamrugał patrząc na młódkę. Oh? Wjec jednagżo daju radjie jakobyć ojctsom. Myślał. Znowu pozwalając wąsom falować. Acz to dobreje tjiak. Dobreje jeżyliji dbaju. Możo być spokojinio. Uśmiechnął się rozpogodzony.
Już, już nie wątpię. Odrzekł kiwając pyskiem
Nie miał wpływu na to, że wąsy nadal falowały, kiedy samiczka się na nie rzuciła, lecz lekko zaskoczony odchylił trochę łeb. Co nic mu jednak nie dało, gdyż ona już jego prawy wąs złapała. Żeby nie ciągnęło go to przybliżył pysk spowrotem, a może i bliżej młódki. Zaciekawiony tym oglądał przednią zabawę Biesi. Poruszał ogonem rozbawiony, choć uśmiechnął się na pysku słysząc wesoły śmiech. Sam też się zaśmiał pochylając pysk z niemym podziękowaniem.
Właśnie złapałem jedną rybkę.
Zachichotał.
Powiem, że aby startować z ziemi trza mieć siły, aby się wybić skrzydłami. Oczywiście kiedy startujesz z miejsca. Z rozbiegu jest łatwiej, choć wciąż wymaga wysiłku. Jednakże nie jestem pewien czy da się z tak niska i osłoniętego terenu wiatr wyczuć niedoświadczonemu. Prawda, oszczędze cię i nie każe zaraz skakać po drzewach. Chyba, że byś chciała? Ale zawsze są inne sposoby aby nauczyć się oporu powietrza.
Mówił powoli. Pod koniec rozejrzał się po terenie szukając dogodnego miejsca na ćwiczenia, kiedy padło pytanie popatrzył na nią, acz zaraz kiwnął pyskiem, by popatrzyła w za jego spojrzeniem.
Wąwóz miał pełno wzniesień o stromych zboczach i podobnego właśnie szukał i znalazł. Niedaleko od nich była pionowo podnoszące się wzniesienie pokryte ziemią, krzewem i kamieniem, mniejszych oraz większych. Z tym, że tę z rodzaju większych wyrastało niekiedy ze zbocza tworząc bardziej lub mniej wychylone pułki skalne. Było wysokości dobrych kilku ogonów.
Nie dał młodej dojść do słowa, bo zaraz po wskazaniu kierunku mówił myśląc dalej. (Bo po samym tworzeniu zdań słuchać było ich nie do końca przemyślaną konstrukcję. Co znaczy, że wszystkie myśli wypowiadał do niej.)
No! To zarobimy tak. Najpierw pokaże ci jak opanować powietrze. To ważne, bo zwykle pewnie nie zwracasz na nie uwagi, ale to jak opor stawia jest istotne dla skrzydeł. Oraz potem wznoszenie się będzie prostsze. Chodź. Przeniesiemy się trochę.
Smok powstał i wskazał Biesi pyskiem, aby poszła tam z nim.
Bez pamięci nie brał pod uwagę, że młódka może mieć pytania tylko od razu kiedy wskazał jej i swój kierunek, ugiął łapy i ruszył z miejsca.
Obrócił się zwinnie w stronę przeciwną do Biesi i wyskoczył przed siebie wybijając się z ziemi razy dwa. Raz – za pierwszym zrobił tylko susa wprzód i wylądował spowrotem na ziemi. Dwa – wybił się ponownie, rozłożył długie skrzydła i tylko lekko nimi zafalował – machnął – a poszybował nad ziemią krótki odcinek wydłużając swój skok. Minął kilka drzew przy których zwijał skrzydła. Długie ciało jego pracowało jakby smok zamienił się w skrzydlatą, turkusową wstążkę, która kilka ogonów dalej, tuż pod skarpą co wcześniej wskazał, zatrzymał się na lekko ugiętych łapach. Uniósł głowę wysoko na szyji rozglądając się za pisklęciem. Nawet usiadł na łapach, unosił wysoko przód ciała i niczym wielką surykatka stanął i popatrzył w kierunku gdzie powinna być Biesia. Jego łuski były jaskrawe, przez co (albo dzięki czemu) smocze mogło go łatwiej wypatrzeć wśród cieni puszczy. On miał większy problem. Poczekał aż do niego dołączy i pokaże się sama. Nie zgubiłem jej...Prawda?
Biesia
Cichy Wąwóz
: 26 maja 2023, 20:05
autor: Ukojenie Sennah
Biesia szybko wstała z powrotem na cztery łapy, gdy Rzeczny Kolec zaczął opowiadać o lataniu, słuchała go uważnie i starała się wyciągnąć z tego wnioski, ale cóż, nie była dobra w takiej nauce, choć teorii zawsze warto wysłuchać.
Jak pokazał pyskiem miejsce, gdzie chciałby poćwiczyć, Biesia od razu skierowała swoje ślepia w tamtą stronę, według niej to zbocze wydawało się również dobrym pomysłem. Nie odzywała się cały ten czas, choć miała kilka pytań, postanowiła poczekać aż smok zatrzyma się i pozwoli jej odezwać, bo nie było na to zbyt dużo czasu. Rzeczny Kolec szybko jednak ruszył do nauki praktyki, oddalając się od pisklęcia sprawnym susem, coś co ona umiała zrobić, ale drugi ruch wydał jej się wręcz magiczny i nieosiągalny. To jak szybował i zwinnie omijał drzewa, wydawało się jej niesamowitym widokiem, czas jej na chwilę spowolnił, gdy uświadomiła sobie, że niemal straciła go z zasięgu wzroku. Ruszyła więc prędko, nie próbując jakichś zaawansowanych technik, po prostu wykonała sus i machnęła skrzydłami, nic to jednak nie dawało, poza tym, że nieco przedłużyła skok. To był może jakiś efekt, ale zdecydowanie niewystarczający. Nie rozumiała za bardzo, jak mogłaby osiągnąć zadowalający lot, aby nie walnąć przy okazji łbem w drzewo. Jaskrawe łuski towarzysza wybijały się na tle całego tego obszaru, a więc mimo że nieco wolniej, dogoniła go zwykłym biegiem.
– Opanować powietrze? – zwróciła się do gada na temat pierwszej wypowiedzi o lataniu i poczuła jak wiatr owija jej skrzydła i futro, mocno dmuchając, jakby chciał ją zrzucić z tego zbocza. Ona jednak miała już na tyle dużą masę, że nie był to dla niej problem, by się utrzymać. Mimo to nie miała pojęcia jak mogłaby wykorzystać ten wiatr, aby pomóc sobie z lataniem. Wiedziała natomiast, że będzie jej na pewno łatwiej próbować latać z nim, a nie na siłę przeć mu na przekór. To była chyba jedyna rzecz, której była pewna w tym momencie, dlatego usiadła tuż przy nim i machnęła kilkukrotnie ogonem, czekając na dalszą część nauki.
Rzeczny Kolec
Cichy Wąwóz
: 30 maja 2023, 21:20
autor: Udany Połów
Uśmiechnął się szeroko widząc nadchodzącą smoczą kulkę futra. O matulu! Jednak jest! Njie zgubił jia jej! Zamerdał ogonem ze szczęścia obserwując jak się do niego podchodzi. Poruszył uszami na jej pytanie i pokiwał jej twierdząco pyskiem.
Tak. Opanować powietrze. To znaczy. Kiedy biegniesz z rozłożonymi skrzydłami czujesz jak wiatr uderza ci w skrzydła. Prawdopodobnie od małego uczą cię biegać poprawnie ze złożonymi, ale mówie ci, że tak jest. Tak samo jak skaczesz i jak nawet lekko uchylisz skrzydła można poczuć jak powietrze stawia ci opór, co znaczy, że spowalnia twój skok. Stąd dobra rada, że kiedy skaczesz z bardzo wysoka, rozłóż skrzydła. Chyba, że spadasz między drzewa, wtedy lepiej nie, bo je sobie połamiesz.
Chwila na oddech i przetrawienie sobie tych rozmaitych wiadomości.
Ale właśnie! Tutaj zmierzam do tego drugiego. Do skakania z wysokości. I po to nam tę wzniesienie. Będziemy cię uczyć na tym przykładzie. Wejdziesz tam wysoko. Nie za nisko, bo nam nie wyjdzie, lecz tak, żebyś miała odwagę skoczyć. O szkody sie nie martw, w razie czego cię złapię. Kiedy skoczysz rozłóż skrzydła. Spróbuj zwrócić uwage na to co ci mówie. Opór.
I teraz popatrzył na nią skupiony nie na tym co mówi, a na samej młódce.
Masz jakieś pytania? Jak tak to śmiało. Pytaj cokolwiek. A jak nie to dawaj na górę.
Wskazał jej pyskiem kierunek.
Biesia
Cichy Wąwóz
: 01 cze 2023, 2:12
autor: Ukojenie Sennah
W momencie gdy Rzeczny Kolec mówił o oporze powietrza, Biesia podświadomie rozłożyła skrzydła i machnęła nimi lekko, czując jak wiatr pod nimi stawia im opór. Może nie do końca rozumiała, czemu dokładnie to się dzieje, ale na pewno wiedziała, co smok miał na myśli.
Chciał żeby skoczyła. Z wysokości. Mogła mu zaufać, że ją złapie? Tego nie była pewna i na pewno zaczęła się nieco bać, co można było zobaczyć w jej oczach, gdy źrenice lekko się rozszerzyły, a końcówka ogona zaczęła nerwowo latać na boki. Miała inny wybór? Cóż chyba nie. Chciała się nauczyć latać, ale nie wiedziała czy na pewno nic jej się nie stanie, a wtedy wiedziała, że Rzeczny Kolec będzie miał do czynienia z jej mamą, która raczej szczęśliwa nie będzie... i zapewne odbije się to również na samej Biesi, która czysto teoretycznie nie powinna tu być.
– Chyba nie... powinnam spróbować. Musisz mnie złapać! Bo inaczej mama Cię znajdzie! – zagroziła, choć bardziej próbowała tym uspokoić siebie, wyrobić w sobie przekonanie, że smok będzie chciał na pewno ją złapać, a ona się w razie co nie połamie.
Może i trochę za bardzo panikowała, ale nie próbowała nigdy wcześniej latać. Oczywiście pomagała sobie skrzydłami przy podskokach, jednak nigdy nie dawało to jakiegoś powalającego efektu, a na pewno nie umożliwiało jej pełnoprawnego lotu.
Już bez słowa wdrapała się na skalną półkę, którą wskazał jej starszy samiec i stanęła na samym jej brzegu. Nie widziała tego zbyt kolorowo, mózg podsyłał Biesi obrazy, jak leżała połamana na samym dole skarpy... Czy panikowała? Oczywiście, ogon dalej poruszał się nerwowo na końcówce. Potrzebowała kilku głębokich oddechów, aby uspokoić nerwy. Odsunęła się od zbocza półki skalnej, wzięła rozbieg i... skoczyła! Skoczyła tak szybko, że nie była w stanie myśleć o tym co dalej, rozglądała się wokół, jakby czas stanął w miejscu. Machnęła skrzydłem raz, drugi... nie była w stanie powiedzieć czy to zadziałało, zaczęła nerwowo machać swoimi łapami, które nie miały gruntu pod sobą.
Raczej nie można było mówić o tym, że będzie to miękkie lądowanie, bo samica zaczęła spadać dość szybko.
Rzeczny Kolec
Cichy Wąwóz
: 01 cze 2023, 23:55
autor: Udany Połów
Pogodne nastroje nie uchodziły z niego na długo, kiedy do niej mówił. Choć teraz jak przestał, popatrzył na nią i ustabilizował się. Poruszył wąsami, kiedy przez łeb przechodziły mu myśli. Posłał jej analityczne spojrzenie. Widział jak przez jej pysk przechodzi zmartwienie, a sam domyślił się, że wiąże się to z obawą. Nie była ona z resztą w cale bezpodstawna. W końcu byli kilka, dobrych ogonów nad ziemią, a Biesia do tego była jeszcze mała. Poruszył uszami na groźby. Oh? Tego się żem nie spodziewoł.
Zamrugał i odpowiedział spokojnym głosem:
Wiem jak wyglądają kły matki, której pisklę zawyło po nią. To niebezpieczne stawać między nią a pisklęciem. Nie chcę narażać się twojej mamie. Za bardzo też lubię twoją siostrę, by cie jej odebrać. Złapie cię.
Poza tym, co by z niego byłby za smok, jakby tak jedno pisklę ocalał a innemu krzywdę czynił?
Będzie dobrze.
Uśmiechnął się lekko i krótko, po czym poczekał aż młódka wejdzie na odpowiednią sobie wysokość. Cały czas czujnie ją obserwował. Poczuł ścisk w żołądku, kiedy skończyła, a jednocześnie z wiarą obserwował jak rozkłada skrzydła. Jednak nawet z tej odległości to widział. Młoda wciąż była spięta, nerwowa i się bała. Smok widząc to wolał do niej z korektą:
Trzymaj ogon! Spokojnie! Nie! Nie machaj łapami! Blisko je miej! Blisko! Ajjjjj..!
Złapał się aż za rogi z nerwów. Młoda go nie słuchała albo nie słyszała. Łap!
Tknęło go i prędko podniósł wysoko swój przód ciała na tylnych łapach. Przednie zaś wyciągnął ku szybko spadającej kruszyny. Kiedy zderzyła się z nim, z jego torsem, objął ją nimi, po tym skrzydłami, jednocześnie lecąc w tył, co zakończyło się przygarbieniem się do przodu i kłapnięciem płasko na zad. Cały pęd został wykorzystany, teraz ciążył mu tylko ciężar Biesi, którą puścił skrzydłami, odstawił na ziemi, po czym puścił również łapami. Po tym wstał. Węszył przy niej czy nic jej się nie stało. Dał jej chwilę i zapytał na koniec:
Cała jesteś?
A zaraz potem wypalił kolejne pytania:
Masz siłę spróbować jeszcze raz? Słyszałaś co do ciebie wtedy wolałem?
Biesia
Cichy Wąwóz
: 08 cze 2023, 19:04
autor: Ukojenie Sennah
Pierwszy "lot" Biesi może i nie był za długi, ale za to jaki widowiskowy! Szkoda, że mało przyjemny dla samej smoczycy. Mimo wszystko Rzeczny Kolec tak jak obiecał, złapał ją, ratując przed wszelkimi możliwymi obrażeniami.
Kiedy Biesia otworzyła oczy, które w panice zamknęła, bojąc się patrzeć na swoją śmierć, wzięła głęboki oddech pełen ulgi, widząc, że jest w ramionach starszego wężowego smoka. Kiedy ten ją postawił, potrząsnęła całym ciałem i spojrzała na starszego towarzysza.
– Chyba nic mi nie jest... – powiedziała, ruszając każdą swoją kończyną, żeby sprawdzić czy dalej jest sprawna. Wszystko było na swoim miejscu. Kłapnęła pyskiem kilka razy, zęby też jej nie wypadły. Uśmiechnęła się nieśmiało do Rzecznego Kolca.
– Mogę spróbować, ale... tak spanikowałam, że nie słyszałam zupełnie co do mnie mówiłeś, mógłbyś to powtórzyć? A wtedy spróbuję jeszcze raz! – odparła dość pewna siebie. Pierwszy szok i przerażenie minęły, więc czuła się już dużo lepiej. No i skoro Rzeczny Kolec ją złapał, to wierzyła, że zrobi to jeszcze raz, w razie, gdyby znów poszło bardzo nie tak.
Rzeczny Kolec
Cichy Wąwóz
: 08 cze 2023, 22:01
autor: Udany Połów
Patrzał i obserwował przejęcie jak młoda podnosi się na łapy. Węszył przy niej szukając zapachu krwi, lecz z ulgą nic nie wyczuł. Tak samo odetchnął wdzięczny bogom, że też się jej nic nie stało.
Oh, matulu! Dobrze, że ci się nic nie stało.
Uśmiechnął się ucieszony. Ależ mnie przestraszyłaś pisklaku. Doprawdy! Matko! Wierzę, że nie wybaczyła byś mi gdyby...Ah! Potrząsnął łbem, po czym posłał kilka pytań Biesi. Nic jej nie było. Nie ma więc co roztrząsać. Oby tylko się nie bała teraz. Chociaż już wie co mniej więcej może ją czekać, także może będzie lepiej? Poruszył ogonem optymistycznie rzucając spojrzenie na dalszą naukę. Natomiast młódkę popatrzył łagodnie, kiedy spokojnie doń mówił.
Zaufaj swoim skrzydłom. Jeśli już musisz nimi tak machać, to postaraj się odepchnąć powietrze pod siebie.
Rozłożył skrzydła i przykładowo, choć wolniej niż się powinno, uniósł je w górę, po czym zamachnął się nimi ku ziemi dwa razy. A może powinienem na własnym przykładzie skoczyć? Jak teraz się nie uda, to chyba tak zrobię
Nie machaj łapami jak opętana, a trzymaj je przy sobie.
Ustał na tylnych łapach unosząc przód ciała wysoko, aby pokazać jej jak trzyma łapy zgięte w łokciach i przytulone do boków ciała.
Hm. Coś jeszcze?
Zastanowił się chwilę. Wąsy zafalowały, a on odezwał się zaraz ponownie i ożywiony.
Ah! Tak. Ogon. Postaraj się nim nie poruszać bez potrzeby. Wiem, że jesteś zestresowana, ale ogon to też twoja równowaga.
Zmrużył ślepia w uśmiechu, po czym poruszył pyskiem w kierunku skarpy.
No dobrze. Próbuj dalej. Tylko pamiętaj o tym co żem ci powiedział. Wierzę w ciebie.
Poruszył ogonem zarówno podekscytowany jak i poddenerwowany. Ohh...Matko. Wesprzyj ją.
Biesia
Cichy Wąwóz
: 13 cze 2023, 19:30
autor: Ukojenie Sennah
Słuchała z uwagą Rzecznego Kolca. Wszystko w teorii wydawało się bardzo proste, ale nie było takie łatwe w praktyce. Cóż pozostało jej dalej próbować. Kiwnęła pyskiem kilka razy, dając mu do zrozumienia iż przyjęła informacje, które jej przekazał.
– Rozumiem, postaram się posłuchać Twoich rad – powiedziała.
Raz kozie śmierć.
Pomyślała, stosując powiedzenie ludzkie, którego nauczyła ją mama. Wdrapała się z powrotem na skałkę, z której poprzednio próbowała skoczyć. Tym razem nie zrobiła tego na hurra. Stała chwilę w miejscu i próbowała wyczuć wiatr, który muskał jej futro i pióra. Przymknęła oczy i próbowała sobie wyobrazić, jak to powinno wyglądać, jak ma się ustawić w locie.
Łapy przy sobie. Skrzydła mają odpychać powietrze pod siebie. Ogon to równowaga.
Powtórzyła w myślach wszystkie rady w skrócie. Wyobrażając sobie siebie, jak leci.
Otworzyła ślepia i była gotowa, by spróbować znów. Machnęła kilka razy skrzydłami z dużą siłą, próbować nakierować pęd powietrza tak, jak chciała. Wiedziała, że będzie to dość męczące zapewne, przynajmniej na początku.
Nie zostało nic innego, jak próba numer dwa. Wzięła głęboki oddech i minęło jeszcze kilka uderzeń serca zanim ruszyła ze skałki i skoczyła. Wybiła się łapami do góry, machając mocno skrzydłami dwa razy, aby skierować powietrze pod siebie. Łapy starała się mieć blisko, a kończyny odpowiedzialne za lot, rozłożone szeroko. Ogon trzymała prosto, dość napięty... jedynym problemem był fakt, że Biesia cały czas miała zamknięte oczy i zapewne nie była w stanie zauważyć żadnej przeszkody przed sobą i tego czy faktycznie leci, czy spada...
Rzeczny Kolec
Cichy Wąwóz
: 14 cze 2023, 1:41
autor: Udany Połów
Ciągle rzucał spojrzenie ku górze skupiając się na małej postaci będącą wysoko ma wzniesieniu wąwozu. Ogon mu zamarł w oczekiwaniu aż młódka się zdecyduję, natomiast sam smok z emocji spiął mięśnie będąc gotów w razie czego złapać spadające pisklę. A widząc jak się młódka waha – mogło być różnie. Jednak wierzył, że choć trochę zapamiętała jego rady i...
Skoczyła!
Szeroko otwartymi ślepiami przyglądała się jej w powietrzu. Macha skrzydłami i już się tak nie rzuca. To dobrze
Hahaha! A nawet bardzo dobrze!
Tak! Lecisz!
Wykrzyczał w jej stronę.
Dobrze. Machaj skrzydłami dalej, żeby nie tracić wysokości! Lecę do ciebie!
Rzucił po czym, wierząc, że młoda się dostosuje, bo on tak naprawdę nie widział z ten odległości czy ma otwarte czy zamknięte ślepia. Odskoczył kilka susów od niej. Po czym zawrócił i wracając roxpedizl się w ten sam sposób, lecz przy ostatnim zamiast zahamować, to wybił się zdecydowanie mocniej zarówno łapami, jak i następnie skrzydłami kilkukrotnie. Nabrał wysokości. Wzleciał na wysokość tą samą co młoda i "zawisnął w powietrzu". Utracił na prędkości, przez co ciało mu jakby zwisało, natomiast skrzydłami tylko, którymi machał silnie w potrzebnym do tego odstępie czasu, utrzymywał się wciąż na tej samej wysokości.
Dobrze. Próbuj sobie narazie oswoić się tutaj. Pierw będzie ciężko, ale potem będzie jak z bieganiem prawie że.
Powiedział do niej będąc w odległości co najmniej ogon w odstępie. Nie mówił narazie nic o skręcaniu czy zawracaniu i innych. Po pierwsze aby nie straciła koncentracji nad machaniem skrzydłami, po drugie z ciekawości czy raczy tego się dopytać lub dowiedzieć sama.
Biesia
Cichy Wąwóz
: 15 cze 2023, 15:31
autor: Ukojenie Sennah
"Lecisz!" – usłyszała radosny głos nauczyciela i... odważyła się otworzyć oczy. Co wyszło jej na dobre, bo była niebezpiecznie blisko drzewa, w które mogła wlecieć i się cała połamać. Musiała zareagować szybko. Tylko... jak się hamuje? Tego nie wiedziała. Zamiast tego obróciła ciało w prawą stronę i machnęła skrzydłami w tym samym kierunku, dzięki czemu jej ciało ominęło przeszkodę, skręcając w prawo. Na szczęście jej się udało, a na horyzoncie nie było żadnej innej wysokiej roślinności, która mogłaby jej przeszkodzić. Skałki również wydawały się być w bezpiecznej odległości. Zaczęła rozglądać się za Rzecznym Kolcem, gdy go dostrzegła, uśmiechnęła się.
– Ja latam! – wykrzyknęła, jakby nie mogła w to uwierzyć. Jej śmiech i okrzyki radości można było również usłyszeć. Była z siebie taka dumna! Nie mogła się doczekać, aż pokaże swojej mamie i ojcu czego się nauczyła!
Skrzydła zaczynały się jej szybko męczyć, zapewne przez mocne i częste machanie nimi, które nie były jeszcze w tym wyćwiczone.
– Skrzydła się szybko męczą. – Powiedziała, biorąc coraz głębsze i cięższe oddechy. Bała się osłabić machanie nimi, ze strachu iż mogłaby stracić wysokość. Mimo to nie zwalniała, nie czuła się również na tyle pewnie, by wykonywać jakieś manewry, dlatego też po prostu leciała przed siebie.
– Jak mam się zatrzymać? – zapytała w końcu, miała nadzieję, że na tyle głośno, by Rzeczny Kolec ją usłyszał i podpowiedział. Wiedziała też, że będzie musiała nauczyć się lądować.
Mimo wszystko wiatr, który powiewał w jej futrze i piórach, był dla Biesi czymś niesamowitym. To uczucie. Nie znała go jeszcze, ale było wspaniałe! Miała wrażenie niesamowitej wolności, jakby mogła przebyć cały świat i nic nie stało jej na przeszkodzie.
Rzeczny Kolec
Cichy Wąwóz
: 18 cze 2023, 0:27
autor: Udany Połów
Bo nie przyzwyczajone. Im często będzie latać tym bardziej to będą znosić.
Powiedział z uśmiechem i rozpierającą dumą z młodej śledząc spojrzeniem jej lot. Nie tak źle jak na pierwszy raz. A raczej bardzo dobrze. Choć jemu skrzydła też zaczynały już osiadać z sił, bardziej przyzwyczajone do normalnego lotu niżeli podtrzymywania ciała w jednym miejscu. Zaspał i na wydechu powoedzkam głośno, aby słyszała.
Ciało pod kątem, skrzydła też. Niżej zleć. Machnij skrzydłami przed się. Zwolnisz tedy. Następnie powoli opadaj na dół rzadziej machać skrzydłami. Patrz!
Mówił krótkimi zdaniami, po kolei sądząc że łatwiej będzie jej tak pojąć i się nie pogubić. Kiedy byli na ziemi miał możliwość się rozwodzić nad tym co mówi, lecz teraz było to niebezpiecznym, kiedy młoda zaczynała się już mocno męczyć. Tak jak z pływaniem. Jak braknie sił trzeba wracać do brzegu, inaczej po czasie ciało samo odmówi posłuszeństwa.
Po rozkazach sam wykonał to co mówił, aby samiczka mogła to zaobserwować i się czymkolwiek wzorować.
Pochylił przód ciała do doły, nadgarstki skrzydeł również skierował ku dołowi, lecz nie zbyt ostro, aby łagodnie zlecieć niżej. Lot był prosty. Skręcał lekko tylko kiedy napotykał drzewo, a wted przechylał ciało wraz ze skrzydłami w lewo, kiedy chciał je minąć z lewej strony, w prawo kiedy mijał z prawej. Po tym wracał na prosty tor lotu odchylając się w drugą, a następnie równając pozycję ciała prawie że równolegle do ziemi.
Będąc niżej złożył długie skrzydła do połowy, odchylił grzbiet w łuk idący do góry, lecz , żeby nie zrobić beczki, kiedy zbliżał się moment zataczania u góry kręgu pochyli grzbiet w drugą stronę i machnął silnie skrzydłami zatrzymując się od dalszego lotu wprzód i w tył. Zawisł w powietrzu.
Łapy tylne trzymał niżej niż łapy przednie (zarówno za sprawą techniki jak i swego długiego ciała) zaś ogon unosił na tyle wysoko aby nie pałętał mu się pod kończynami. Pysk skierował ku dołowi, ciągle śledząc na jakiej wysokości się znajduje. Aktualnie będąc od trzech do pięciu ogonów nad ziemią, lecz wkrótce odległość zaczynała maleć, kiedy zmniejszał częstotliwość oraz siłę wymachów skrzydłem. A skrzydłami machał w sposób szczególny, gdyż kierował powietrze najpierw w dół, po tym przed siebie trochę i szybko zabierał skrzydla i rozkładał je nad grzbietem do kolejnego zamachniecia się i przy tej właśnie przerwie niosło go w dół, gdyż odpychanie się skrzydłami służyło tylko i aż do tego aby zwyczajnie na ziemię nie spadł, zaś brak owego machania posyłał go w dół.
Dotykając tylnymi łapami już ziemi szybciej zamachał kilkukrotnie skrzydłami oraz machnął ogonem łapiąc równowagę, a kiedy już opadł również przednim złożył je i tak oto wylądował.
Odstąpił kilka kroków w tył zadzierając pysk do góry i czujnie wypatrując położenie Biesi. Gdyby się wahała próbowałby zachęcić ją ruchem łba, a poza tym po prostu obserwował w razie czego przyszykowany aby dać korektę głównie w trosce aby nie spadła lub nie zderzyła się z jakimś pniem. Choć z tego co dostrzegł radziła już sobie ze skrętami...
Biesia
Cichy Wąwóz
: 18 cze 2023, 19:32
autor: Ukojenie Sennah
Biesia uważnie słuchała swojego nauczyciela i równie uważnie obserwowała go. Starała się ustawić w pozycji za nim, będąc trochę wyżej, by dokładnie widzieć, co ten robił, gdy lądował.
Chwilę po tym, gdy Rzeczny Kolec pochylił przód ciała, ona odczekała chwilę i zrobiła to samo, razem ze skrzydłami. Powtarzała dokładnie każdy jego ruch. Skręcała tak samo jak Rzeczny kolec, odchylając ciało w lewo, gdy chciała skręcić w lewo i w prawo, gdy miała zamiar wykonać manewr w drugą stronę, po czym wracała na lot w prostej linii, starając się ustawić ciało niemalże równolegle do podłoża.
Widząc, że samiec słońca zbliża się do ziemi i wykonuje jakiś ruch, samiczka sama poczekała aż będzie na podobnej wysokości i tak jak on złożyła skrzydła na mniej więcej połowę długości, wygięła grzbiet w łuk skierowany w górę, gdy poczuła jak jej ciało próbuje zrobić obrót, skierowała swój kręgosłup w przeciwną stronę i wykonała mocniejsze machnięcie skrzydłami, dzięki czemu tak samo jak on, zawisła w powietrzu kawałek za nim.
Zanim przystąpiła do lądowania, tak samo jak Rzeczny Kolec, zwróciła swoje ciało w prawą stronę, aby nie stanąć na smoku. Zaczęła manewr od głębokiego oddechu i skierowała tylne łapy bardziej w dół, unosząc ogon ponad nimi. Pysk miała skierowany ku ziemi, obserwując jak wysoko jest. Powtórzyła to, co smok Słońca robił, czyli zaczęła machać skrzydłami coraz rzadziej z mniejszą siłą, starając się kierować powietrze najpierw w dół, a potem przed siebie. Następnie, zupełnie jak on szybko zabierała skrzydła, rozkładając je nad swoim grzbietem, przygotowując kolejne machnięcie, powoli opadając na ziemię.
Kiedy poczuła, że jej tylne łapy dotykają ziemi, zamachnęła skrzydłami kilka razy oraz starała się złapać równowagę z pomocą ogona. Przez cały ten czas była dość spięta, dopiero, gdy poczuła, jak jej przednie łapy dotykają ziemi, odetchnęła z ulgą, rozluźniając mięśnie. Skrzydła opuściła nieco w dół, czując jak są obolałe od wysiłku, na który je naraziła. Machnęła nimi lekko kilka razy i złożyła blisko do ciała, chcąc dać im odpocząć.
Spojrzała potem na Rzecznego Kolca z uśmiechem i dumą w oczach, jakby próbując mu przekazać: "Udało się! Żyję!"
Rzeczny Kolec
Cichy Wąwóz
: 20 cze 2023, 21:04
autor: Udany Połów
Ucieszył się wielce widząc, jak młódka zgrabnie przed nim wylądowała. Radość z tego malowała mu się nie tylko na pysku, a również w geście ciała, choć warto wspomnieć, że pod tą radością kryję się również odetchnięcie z ulgą spowodowaną barakiem przymusu ponowneg łapania młodej. Tym bardziej, że już rozpędzonej, a to mogłoby... Ah! Kto by się martwił! W końcu bardzo ładnie jej poszło. Żyje i w ogóle.
Hahah! Widzę, żeś w pełni zadowolona.
Odparł pogodnie. Bardzo ładnie ci poszło. I jak? Już odważniej myślisz o następnych locie?
Biesia
Cichy Wąwóz
: 22 cze 2023, 17:57
autor: Ukojenie Sennah
Zadowolona to mało powiedziane! Czuła się wykończona i opadała z sił, ale była niesamowicie szczęśliwa, że dała sobie radę, nie umarła, ani nie ma nawet żadnej rany!
– Tak! Bardzo się cieszę. I myślę, że już nie będę się bała latać sama! Dziękuję. Jak tylko będę mogła, to odwdzięczę Ci się za Twoją pomoc! – końcówka jej ogona bez przerwy wesoło latała na boki, a uśmiech nie schodził Biesi z pyska. Spojrzała w górę rozradowana. Mimo wszystko czuła, że powinna już wracać do domu.
– Skoro już mogę wrócić i wiem jak, powinnam udać się do domu. Mama może się martwić, a nie chciałabym, aby była zła – powiedziała koledze – dziękuję jeszcze raz! – zawołała, gdy już wstała i zaczęła kierować się w stronę terenów Ziemi. Pożegnała go jeszcze krótkim uśmiechem, mając nadzieję, że jeszcze się spotkają.
Rzeczny Kolec
//z/t
Cichy Wąwóz
: 25 sie 2023, 21:16
autor: Zamszony Bór
Tym razem trafił na znacznie bardziej urokliwe miejsce. Mech przyjemnie łaskotał go po łapach, kiedy z pewnym zainteresowaniem przemierzał dno Wąwozu. Trafił tutaj przypadkiem, wybierając się na jeden z tych spacerów, które miały na celu danie chwili oddechu jego pisklętom. Tiishoyr uważał bowiem, że każde z nich powinno mieć moment dla siebie z dala od ojcowskich oczu i uszu. Pozostawił więc z nimi kompana, a sam postanowił zniknąć, szukając chwili spokoju na Terenach Wspólnych. Niósł ze sobą przepasaną przez pierś torbę, a ta z każdym kolejnym stawianym krokiem, obijała mu się nieprzyjemnie o futro. Niekoniecznie bardzo mu to przeszkadzało, ale i tak zapragnął ją zdjąć, żeby dać odpocząć szyi. Tym samym uważniej przemknął wzrokiem po okolicy, szukając miejsca, w którym mógłby się wygodnie rozsiąść. Jego wzrok przyciągnęła niewielka wnęka między dwoma opadłymi drzewami. Wyglądała obiecująco, więc zbliżył się do niej, żeby rozłożyć się wśród mchów. Było tam miękko, a przez specyfikę miejsca poczuł się niemal jak we własnej grocie. Uśmiechnął się i przeciągnął, po czym położył torbę obok siebie i zaczął w niej gmerać. Musiał mieć czym zająć łapy, więc prędko wyciągnął z niej spory kawał drewna. Tak, znów zamierzał w nim rzeźbić, żeby doszlifować swoje umiejętności. Na razie jednak jedynie obracał pniak w skrzydłach, zastanawiając się nad tematem pracy.
Jadowity Jeż
Cichy Wąwóz
: 02 wrz 2023, 23:37
autor: Jadowity Jeż
Ciekawie, ciekawie, jakiś inny smok, co rzeźbi w drewnie! Wybornie! Tak się składało, że jego spokój miał być zakłócony. Tojad podążał z jamnikiem na włóczęgę. Lubił las, działał na niego kojąco. Mimo wszystko ostatnio był dużo spokojniejszy. Karyna gdzieś przepadła, ale co mógł zrobić? Pewnie zmieniła co do niego zdanie i się ulotniła. Czy jest mu przykro? Pewnie, że tak. Tyle akcji razem, kochał ją, psiakrew. Zatrzymał się na chwile, pomiędzy sędziwymi bukami. Wielki fale żalu i rozpaczy zalewały mu umysł, chcąc przejąć kontrole. Nie. Potrząsnął głową, usuwając „zło” z makówki. Nikt nie będzie go kontrolował, w żaden sposób. Odeszła? Dobra, widać nie była warta splunięcia.
Do świata realnego przywołało go szturganie. Jamnior nosem domagała się rzucania badyla.
Musi skupić się na tu i teraz.
Patyk swistnął, Rosa rozpędziła się do prędkości krytycznej. Badyl doleciał w pobliże miejsca, gdzie przebywał plagijczyk, nieco oddalone, za gęstymi zaroślami tarniny. Pies wciągnął nosem obcy zapach, od razy łapka do góry, ogon postawiony na sztorc, główka wskazywała kierunek, niczym prawdziwy piesek bojowy!
Jeż nie starał się zachowywać specjalnie cicho, bo co? Ktoś qgo napadnie? Chrzanić to, za stary był, żeby się przejmować takimi rzeczami. Przylazł przez chaszcze, taranując je dosłownie. Chciał rzucić okiem na nieznajomego. Fiu, fiu, mglak.
Oczy łowcy zwęziły się, a pysk wykrzywił nieprzyjemnie.
Nie ma co od razu być takim burakiem.
– Witaj, nieznajomy. Co tam rzeźbisz? Sam czasem lubię podłubać w drewnie. – zaczął konwersacje, neutralnym tonem. Ukrył całą gamę negatywnych odczuć czy uprzedzeń wobec mglaków.
Rosa skakała dookoła, olewając totalnie obcego smoka.. jak na ten moment. Zajmowała się żuciem dojechaniem już gałęzi.
Omszałogrzbiety
Cichy Wąwóz
: 04 wrz 2023, 1:09
autor: Zamszony Bór
W czasie gdy Jeż przeżywał swoje rozterki, Omszały dalej po prostu obracał drewno w skrzydłach. Nie miał żadnego pomysłu co z nim zrobić, a okolica nie obfitowała w żadne cuda, mogące zamienić się w źródło inspiracji. Pomimo stałego rozglądania się i doszukiwania piękna wśród krajobrazu, nie mógł dopatrzeć się niczego godnego uwagi. W zasięgu wzroku były jedynie mchy, mchy i mchy, no i okazjonalnie opadłe drzewa. Nie było to coś, co przyjemnie rzeźbiłoby się w drewnie, a Tiishoyr nie czuł się jeszcze na tyle pewnie w swoim nowym hobby, żeby próbować stworzyć coś z pamięci. Na razie wolał widzieć swojego modela, a i tak dzieła wychodziły mu kanciaste, ukazując jego brak wprawy w tej dziedzinie. Westchnął, nie bardzo wiedząc co począć.
W końcu jego uwagę przyciągnął szelest dobiegający zza krzaków. Omszały od razu zastrzygł uchem i skierował spojrzenie na tarninę, z początku nie mogąc dostrzec co narobiło takiego hałasu. Nawet nie przypuszczał, że mógłby to być zwykły rzucony psu patyk... a już tym bardziej nie spodziewałby się jamnika. Nie wiedział nawet, że te tu występują, bo ostatni raz widział je w ludzkich osadach, jako ich zadbane pupilki. W każdym bądź razie, nie ruszył się z miejsca, choć trzaski i szelesty po chwili się powtórzyły. Wówczas dostrzegł mgnienie czerwonego futra i pojął, że ma do czynienia ze smokiem. Obserwował więc przybysza spokojnie, kiedy ten taranował sobie przejście przez chaszcze i choć nie pochwalał bezsensownego niszczenia roślinności, to nie skomentował tego faktu. Po prostu uśmiechnął się na widok samca, zupełnie nie przejmując się tym, że czuć było od niego zapach Ziemi. Milczał też, czekając aż czerwonofutry dobierze sobie odpowiednią ekspresję, domyślając się w duchu, że dla niego mogło to nie być przyjemne spotkanie. Tiishoyrowi jednak to nie przeszkadzało. Nigdy nie lubił wszak międzystadnych konfliktów i towarzyszących temu stereotypów. Nie wychowywał się na tych ziemiach, więc nie czuł się w obowiązku, by je wyznawać. Wobec tego zamiast się krzywić, po prostu odpowiedział na przywitanie nieznajomego kiwnięciem łba.
– Jeszcze nic – przyznał cicho, niekoniecznie zadowolony z tego faktu – Ale może mógłbym... spróbować z nim? – zapytał, wskazując palcem niewielkiego pieska. Zwierzę przyciągnęło jego uwagę, bo wyglądało egzotycznie wśród dzikiej roślinności i co najważniejsze nie było kolejnym krzakiem. Omszały przyglądał się kompanowi przez dłuższą chwilę, mrużąc ślepia pod naporem niechcianych wspomnień. Pokręcił łbem, żeby je odgonić.
– Nazywam się Omszałogrzbiety. Jestem łowcą z Mgieł. I... nie mam dużego doświadczenia w rzeźbieniu. Może miałbyś dla mnie kilka rad? – zagaił Ziemnego, dostrzegając w tym przypadkowym spotkaniu okazję na doszlifowanie swoich umiejętności. W końcu skoro czerwonofutry zdradził mu że dzielą hobby, to może akurat okazałby się idealnym źródłem wiedzy dla kogoś takiego jak Tiishoyr. Dla samouka.
Jadowity Jeż