Strona 27 z 37

: 09 maja 2020, 1:00
autor: Lumi

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Mielił i mielił słowa Mułka, aż w końcu w zamyśleniu pokiwał łbem. Nie było wątpliwości, że ten irytujący morski wojownik w końcu znajdzie się dwa gony pod ziemią, zagwozdką był fakt, czy zabije go starość, czy może Spokojny jednak w końcu osiągnie swoją upragnioną zemstę. Jednak jeśli mógłby się do niego zbliżyć jako "przyjaciel", jego możliwości eliminacji go byłyby nieograniczone...
Jednak gdy już nieco zamroczony przez alkohol, łeb wcześniej oparty na łapie bagiennego, uniósł się i skierował w stronę powoli zachodzącego słońca. Nie czuł praktycznie nic, oprócz ciepła i szczęścia, wszystkie smutki wydawały mu się odległym wspomnieniem. – Z-Z-ZA ZDROOOOWie –Odkrzyknął radośnie, po czym wypił kolejną porcję płynu rozwiązującego wszystkie problemy, która przyniosła mu pewną myśl. – A-a sss-ką-–-d s-si-SIĘ bio-ro-rą ja-jka? – Wybełkotał bezmyślnie gapiąc się przy tym na zachodzący złoty pysk. Teraz czuł się po prostu świetnie, chciał tańczyć, śpiewać, wyrywać flaki i oczy swoim wrogom!
Na jego kolejne słowa błyskawicznie się od niego odsunął pozbawiając go przy tym podparcia i od razu chwiejnie poderwał się na równe łapy. – RO-RO-RO-GO-ROGO-RY? CO? – Wywrzeszczał jednocześnie próbując wymacać łapą swoje poroże, i ku swemu przerażeniu nie odnalazł go... Ponieważ mielił łapą powietrze koło swojego pyska, nawet nie zdając sobie sprawy ze swojej tragicznej koordynacji. Teraz miał całkowitą pewność, że jego własny mistrz i ojciec zjadł mu jego rogi! – Nuuuuu – Wyskamlał żałośnie, po czym osunął się na ziemię.

: 15 maja 2020, 17:25
autor: Despotyczny Ferwor
Mułek patrzał się tępo na Lumiego. Uważnie wysłuchał jego pytania, jednak kilkanaście razy musiał je sobie powtórzyć w głowie, bowiem z początku nie z czaił co on do niego właśnie gadać. Więc tak sobie siedział i myślał... myślał i rozważał. Rozważał nad otaczającym go światem i przestrzenią. Widział przed oczami całe układy słoneczne. Był.... był w kosmosie! Unosił się bezwładnie, obserwując gwiezdną manifestacje. Gwiazdy objawiały mu się w pełnej swojej okazałości. Czuł się niesamowicie. Czuł się szczęśliwy! Co z tego, że były to tylko mroczki przed oczami. To i tak wyglądało pięknie! Zjawiskowo! oraz przede wszystkim trochę rozmazanie... ale walić to! TO NIE BYŁ CZAS NA TAKIE DYRDYMAŁY! Drzewa spadając z drzew! czekaj... Drzewa spadając z gwiazd! Chaos! Istny Chaos spowija tą krainę! Wszech i wobec, darząc go swoją mocą... chwała CHAOSOWI! Chałwa i wino!
Nagle plamisty gad sobie uświadomił, jakże przełomową dla niego rzecz. Spojrzał się z nie do wiarą na bratanka. – Lumi... – Porywisty wiatr otulił jego łuski, a jego błona powiewała na wietrze. Stał na tle zachodzącego słońca, a jego pijany głos brzmiał nazbyt poważnie. – Jesteś dzieckiem Chaosu! Zrodzony z wina i powietrza! – Jego głos rozniósł go na całą polane, obwieszczając jego odkrycie całemu światu. – Jajka biorą się od samca! I samicy! Ty! TY! Zaś powstałeś dzięki powietrzu! Pochodzisz z gwiazd Lumi! POCHODZISZ Z GWIAZD! Pył... Byłeś pyłem! Nie masz rogu... bo go nigdy nie miałeś! Były to kajdany! KAJDANY! Wiązały twoją moc. Ja... ja jestem kluczem! Rozumiesz Lumi! – Złapał go za bark, wpatrując się w jego oczy. – TO PRZEZNACZENIE! MUSIMY ZMIENIĆ TEN ŚWIAT! MUSIMY GO URATOWAĆ DO ŚWIATŁA! CHAOS! CHWAŁA CHAOSOWI! Niechaj świat nasz teraz słyszy, bo oto nadeszła nowa era! Luminowa epoka! –

: 19 maja 2020, 20:51
autor: Lumi
Spokojny z kolei nie widział nic szczególnego, no może oprócz zachodzącego słońca, które to akurat teraz wywołało w nim niesamowitą melancholię. Kim on albo Mułek byli, aby robić cokolwiek niezgodnego z odwieczną rutyną? Złoty pysk widział zapewne setki, jeśli nie tysiące takich jak oni, chcących coś zmienić. Może na lepsze, może na gorsze ale jednak zmienić. Ilu z nim się to udało, albo uda? Pewnie niewielu, a raczej bardzo niewielu, jeśli nie nikomu. Świat powróci do stanu, jaki jest dla niego najlepszy, do harmonii, do równowagi, a jeśli chcieli swoje zmiany wprowadzić na dłużej, to musieli zapewnić całkowite posłuszeństwo współstadnych. Nawet jeśli będzie to kosztować życie kilku z nich.
Z nieco ponurych rozmyślań wyrwał go jednak głos Mułka, nie to brzmiało niczym przepowiednia proroka. Słowa, które zaważą na całym jego życiu i nadadzą mu całkowicie nowy kierunek. Przytakiwał mu, od czasu bełkocząc coś niezrozumiale pod nosem, tak on był inny... Bo był z kosmosu! On był wyjątkowy, coś go tutaj przywiodło tylko po to, aby zmienił serca i umysły innych smoków, uczynić je równymi sobie! Do tego czasu jednak były tylko marionetkami, rzeczami niezbędnymi do osiągnięcia jego szlachetnego celu. – Chała chaosowi, chała mi! CHAŁA MI, KSIĘCIU CIEMNOŚCI I CHAOSU! – Wydarł się na całą polanę, po czym spróbował chybotliwie wstać aby obwieścić światu nowy porządek, władzę jedynego tak idealnego smoka, JEGO. Oczywiście alkohol w jego żyłach, oraz jego wątłe łapy nie pozwoliły mu ustać zbyt długo, więc po chwili wywalił się prosto na bagnistego. Jednak nie spróbował wstać, czy chociaż z niego zejść, zamiast tego... Zaczął cicho mruczeć chcąc trochę umilić czas Despotycznemu, przy okazji gładząc jego plamiste łuski. W końcu kto mógłby oprzeć się jego urokowi?

: 01 lip 2020, 23:09
autor: Strażnik
Jego nastawienie do smoków regularnie się zmieniało, więc choć zamierzał otworzyć się na kontakt z innymi gadami Plagi, to zobaczenie znajomego pyska i przetestowanie swojej cierpliwości, na ten moment uznał za właściwsze. Nie zamierzał przyzywać Infamii bez powodu, ani też zawracać jej głowy politycznymi sprawami, które definitywnie planował dla Szydercy. Odkąd sam oswoił zwierzę, wbrew swoim kontrastującym poglądom, był wyjątkowo ciekawy jak na sprawę więzi zapatrują się inni. Smoczyca była definitywnie jedną z tych osób, której kompani rzucali się w oczy, choć czasami wahał się, czy powinien w ogóle zaklasyfikować ich do "normalnych" stworzeń. O ile istniało w tych czasach takie określenie.
~
Witaj. Jeśli masz czas, chciałbym porozmawiać na temat twoich kompanów~ Nie zamierzał bliżej wyjaśniać swoich intencji, (nawet jeśli mogły zabrzmieć niepokojąco) bowiem jeśli Infamia nie miała ochoty spotykać się z prorokiem, prawdopodobnie nie mogłyby zaistnieć argumenty aby ją do tego przekonać. Mentalnie otrzymała oczywiście lokalizację do której mogła wyruszyć.
Strażnik do dziś żałował tego w jaki sposób dał się jej potraktować, ale nie winił jej, gdyż nawet wzywając uzdrowiciela, który nie mógł mu pomóc, nie zraniła go bardziej, niż jego własna krytyka, że uległ jej wyzwaniu. Cóż, był dorosły i potrafił uczyć się na błędach, a biorąc pod uwagę kolor łba samicy, nie mogła wywyższać się nad nim pod względem zdolności do zachowania swojego pierwszego życia.

: 01 lip 2020, 23:17
autor: Infamia Nieumarłych
Odpowiedziała na wezwanie proroka, chociaż z dużą dozą niechęci. Ciężko było jej zwlec się z wygodnej, zimnej skały na jakiej obecnie leżała, podziwiając mgłę spowijającą stadny obóz, nadającą schowanemu pośród górskich objęć miejscu aurę przyjemnego, acz niepokojącego zarazem mistycyzmu. Wpierw nie ruszyła się w ogóle, jedynie cicho westchnęła. Z upływem czasu zrozumiała jednak, że walka z ciekawością była w tym wypadku z góry przegrana. Gdyby samiec po prostu ją wezwał, nie podając powodu, zapewne zostałby sam. Ponieważ jednak zawarł w swoim zaproszeniu sugestię odnośnie tego, czego miałaby dotyczyć rozmowa, wywerna podjęła ostatecznie decyzję i zsunęła się leniwie ze skały, lądując miękko na ziemi, tylko po to by następnie rozłożyć skrzydła i wzlecieć w przestworza, kierując się ku wskazanej w wiadomości piaszczystej polanie.
Lot nie zajął jej wiele czasu, bowiem jej rasa była do niego doskonale przystosowana. Wkrótce więc brązowo-czarna sylwetka zamigotała na niebie, zbliżając się stopniowo do celu, by wkrótce wiedźma wylądowała niecały ogon przed Strażnikiem, wzniecając przy tym tumany kurzu, ale mimo wszystko lądując cicho i miękko. Złożyła skrzydła, ustawiając je kawałek przed sobą, po czym powoli, jakby niechętnie, zaczęła zmniejszać dystans, tak by ostatecznie stać w odległości odpowiedniej do prowadzenia normalnej rozmowy.

– Rozwiń temat. – Powiedziała bez ogródek, chcąc przejść do sedna sprawy. Kompani? Dobrze, niech pyta, może ją nawet zaintryguje. A skoro o nich mowa, to trójka żywiołaków otaczała właśnie rozległą polanę, migocząc kilkadziesiąt ogonów dalej od miejsca obecnego spotkania, zajmując się zapewne poszukiwaniem kamieni szlachetnych w okolicy. W rzeczywistości byli jednak lekiem uspokajającym na paranoję wywerny, wierzącą że skoro Plaga była w stanie atakować z zaskoczenia i bez prowokacji, to inne stada wkrótce mogą również zacząć w tym gustować.

: 08 lip 2020, 17:30
autor: Strażnik
Nie spodziewał się od Infamii, żadnych powitań, a jednak natychmiastowe przejście do sedna było całkiem satysfakcjonujące, nawet jeśli żadne z nich nie miało sobie nic do powiedzenia. Ze względu na sytuację polityczną, chłodna interesowność która miała miejsce przy błogosławieństwach, czy podczas przyznawania Pladze tytułów, odpowiadała mu zdecydowanie bardziej niż stały intelektualny konflikt z członkami innych stad. Oczywiście istniała duża szansa, że spotkanie z wywerną wyrówna tę statystykę, lub przynajmniej przypomni Strażnikowi jak szybko potrafi nastawiać smoki przeciwko sobie. Z tym pogodził się jednak już bardzo dawno, biorąc pod uwagę że fakty stawiał wyżej, niż relacje z innymi. Jako że nie skinęła mu łbem, również tego nie uczynił –Nigdy nie byłem zwolennikiem więzi, ale popełniłem hipokryzję zawiązania własnej, dlatego chciałbym bliżej poznać intencje smoków, które ją posiadają– oszczędnie przyjrzał się żywiołakom, które zaczęły ich otaczać. Ponieważ był stałym bywalcem ceremonii na niemal całej mapie, często miał styczność z różnego pokroju stworzeniami, ale Infamia dobierała je sobie wyjątkowo specyficznie. Niewątpliwie była też jedyną osobą posiadającą ich tyle naraz, więc zastanawiał się czy to jakiś szczególny talent, czy po prostu była w ten wątek bardziej zaangażowana. W każdym razie kontynuował, dalej skupiając się na czarnych ślepiach rozmówczyni –Czy gdybym skrytykował więź nazywając ją niewolnictwem, zaprzeczyłabyś ponieważ posiadasz argumenty, które to obalają, czy zgadzasz się, że pasuje do niej takie określenie?– Gdyby nie miał relacji z sarną prawdopodobnie wybrzmiałby gorzej, bardziej oskarżycielsko. Teraz po prostu pytał, surowo, z ozdabiającą głos chrypą ale bez nerwowej pasji.

: 08 lip 2020, 20:06
autor: Infamia Nieumarłych
Jej pysk nie drgnął, gdy usłyszała fundamentalny powód jego wezwania. Intencje, hm? No proszę. Zaszurała tylko lekko końcówką ogona. Gdy zaś otrzymała konkretne pytanie, odpowiedź od niej nadeszła niemalże natychmiastowo, co brzmiało prawie że nienaturalnie; jakby było to jedno z tych pytań, które miała wyćwiczone we łbie w razie, gdyby kiedyś miała okazję je otrzymać.
– Zaprzeczyłabym. Więź z kompanem to układ. Niesprawiedliwy układ. Niesprawiedliwy dlatego, że większość korzyści z niego czerpie smok... Ale nadal układ. Nie niewolnictwo, chociaż zależnie od danej jednostki, może balansować na jego granicy, ale nim nie jest. – Wyjaśniła, czując za swoimi plecami obecność jednego z towarzyszy. Uformowany z różnych części lasu wilk odszedł od pozostałej dwójki i podszedł bliżej samicy, muskając lekko jej ogon, po czym ułożył się obok, wyciągając przed siebie łapy.
– Kompan zyskuje względne bezpieczeństwo, bo smok nie zawsze ruszy mu z pomocą. Jest karmiony w imię podtrzymywania więzi, którą może osłabić skrajny głód lub znęcanie się, co umożliwia zwierzęciu ucieczkę. Nadal jednak, zakładając że wszystko działa zgodnie z zasadami, towarzysz smoka ma zapewnione miejsce do wypoczynku i pożywienie. Minusy? Nadal podlega smokowi, nie musi oczywiście wykonywać jego poleceń i rozkazów, bo niektóre zwierzęta wykazują większą niechęć do tego od innych, ale teoretycznie powinien być posłuszny. Co ma smok? Tanią siłę roboczą, którą musi po prostu karmić i nie wyżywać się na niej w imieniu napadów agresji. Kogoś, komu może się wyżalić, bo i tak mu nie odpowie, co najwyżej pośle znudzone, oceniające spojrzenie. Kogoś, kogo może posłać na pewną śmierć w walce, by ochronić samego siebie. Kogoś, kto dysponuje mniejszym zakresem potencjału intelektualnego, a co za tym idzie, łatwiej jest go nagiąć do swojej woli. Układ więc, jak mówiłam, ale taki w którym większość potencjalnych korzyści wędruje do tego, kto został określony jako "istota rozumna", a więc istota wyższa, bo ma większą świadomość tego, jak z owego układu wyciągnąć więcej dla siebie. – Przerwała, przejechała jęzorem po spękanych wargach, zlizując czarną ślinę powoli po nich spływającą. – Zupełnie jak bogowie bawiący się śmiertelnikami.
Uśmiechnęła się nieprzyjemnie kącikiem pyska, wypuszczając głośno powietrze z płuc. Dar Tdary miał rację. To, że nie znosiła rozmów ze smokami nie wykluczało tego, że kochała monologi. Właśnie potwierdzała jego teorię.
– Udało ci się oswoić drzewo, proroku? Zapytała z nutą szyderczego rozbawienia, z dodatkowym, nieprzyjemnym naciskiem na tytuł Strażnika, w międzyczasie otulając żywiołaka swoim ogonem.

: 08 lip 2020, 22:37
autor: Strażnik
Strażnik spodziewał się, że smoczyca będzie bronić więzi, choć nie pojmował dlaczego wymieniła tyle jej minusów, jeśli chciała udowodnić, że nie była tym, czym on nazwał ją w dyskusji. Siedząc zupełnie niewzruszony wysłuchał jej i dopiero gdy nastała dłuższa cisza zabrał głos – Oswoiłem sarnę, nie drzewo– Dla jasności, drzewa miały inną świadomość niż smoki, więc choć korzeniami łączyły sie ze sobą, zniewolenie ich, choćby spętać je fizycznie i okaleczyć, było niemożliwe. Nie powiedział tego, bo zabrzmiałby jak lunatyk, z czego zdawał sobie sprawę tak samo dobrze, jak z faktu iż smoczyca użyła żartobliwego sarkazmu, ale po prostu nie miał ochoty się z nim bawić. Taki zdrewniały duchem.

Wybacz w każdym razie, że nie sprecyzowałem od razu jak definiuję niewolnictwo. Jeśli jesteś wyżej, a ktoś niżej; wiążesz się z nim i narzucasz mu swoje emocje, które są dominujące; decydujesz o jego losie, włączając w to potencjalny moment jego śmierci – w tym widzę niewolnictwo. Kompan nie prosił o taki los, czy lepszy jest czy gorszy od tego, który mógł przytrafić mu się w naturze, nie ma to większego znaczenia. Fakt, że zwierzę może być zbyt proste, żeby wyrazić niechęć do współpracy także czyni je niewolnikiem, tylko że nieświadomym, bo smok ma dość zdolności, żeby go do siebie podporządkować.
Bo czy to nie jasne, że jeśli układ jest w oczywisty sposób nierówny, ale nie ma sposobu by zwierzę zdało sobie z niego sprawę, smok świadomie je wykorzystuje? Nawet wymieniane z kompanem emocje narzucają mu sposób myślenia, od wpływu którego nie może się uwolnić
– wypuścił powietrze krótko, zmartwiony rzeczywistością. Miłość nie istniała, więź była egoizmem, a rany zadane w głupocie, czy nieświadomości krzywdziły smoki na całe życie. Nic dziwnego, że bogowie nie wdawali się w wiele interakcji ze śmiertelnikami, jeśli zdawali sobie sprawę w jak wypaczonym świecie przyszło im żyć. I absolutnie nic nie dało się uczynić, gdyż zawsze, w imię własnej wygody smoki negowały krytykę i zatykały uszy.
Podsumowując, nierówny układ jest niewolnictwem, a nawet jeśli nie, sama przyznajesz, że to głównie smok wyciąga zeń korzyści. Czy to w żaden sposób ci nie przeszkadza?– zakończywszy zdanie spojrzał na leżącego niedaleko żywiołaka. Nie wyglądał na nieszczęśliwego, ale to co na zewnątrz nigdy nie obrazowało problemu.

: 08 lip 2020, 23:01
autor: Infamia Nieumarłych
Słysząc, jaką też krwiożerczą bestię udało się samcowi oswoić wywerna zagwizdała cicho i pokiwała łbem. Musiała przyznać, że sarna do niego pasowała. Z jakiegoś powodu. Może dlatego, że prorokowi w jej mniemaniu ewidentnie brakowało typowo smoczej drapieżności. Ciężko było uznać go za jakiekolwiek zagrożenie. Sarna więc.
– Akurat niektórzy kompani potrafią przeciwwstawić się pewnym poleceniom. Nadal mają swoje własne charaktery. A i to, jakie traktowanie otrzymują od smoka robi swoje. Oswojone zwierzę nadal ma jakiś tam zakres własnej woli. Z naciskiem na "jakiś tam". – Mruknęła, mrużąc lekko ślepia, po czym podrapała się zakrzywionym, złotym szponem po czarnołuskim gardle. – Niewolnik nie ma prawie żadnych praw, lub faktycznie żadnych. Poza oddychaniem. To jedyny potencjalny luksus. Kompan nadal ma możliwość oderwania się od smoka gdy zostanie wyciśnięty z resztek cierpliwości. I, o ile mi wiadomo, na tych waszych terenach otoczonych jakże słodką łaską tutejszego panteonu, zwierzęta z założoną więzią są pod szczególną obserwacją. Jeżeli smok nadużyje swoich przywilejów, towarzysz zostaje cudownie ocalony i może wrócić do poprzedniego stylu życia, bez smoczych myśli dudniących mu we łbie.
Zastanowiła się przez chwilę. Ciekawiło ją, jak daleko sięgała ta władza tutejszych bogów. Czy rozciągała się też na pewne rejony poza barierą, czy faktycznie trzymały się tylko jej? Na pewno nie mieli władzy nad całym światem, to akurat wiedziała z pierwszej ręki. Czy też łapy, jak zwał tak zwał.
– Nie zgadzam się, że jest to niewolnictwo, bo niewolnictwo jest ostrzejszą formą tego, co prezentuje sobą więź smok-kompan. Natomiast zgadzam się, że układ jakim jest więź ewidentnie jest korzystniejszy dla smoka. Ale może być to też kwestią tego, że my zwyczajnie mamy większe rozeznanie w mechanizmach działania świata i psychiki. Zwierzęta nie, bo jest im to zbędne. Rzygają na naszą politykę, wzajemne relacje i wypaczone potrzeby. Dla nich liczy się tylko przeżycie. Po co więc oferować im coś poza względnym bezpieczeństwem i pożywieniem, jeżeli to ich jedyne główne potrzeby? – Zapytała nieco retorycznie, chociaż przeczucie mówiło jej, że Strażnik i tak się odniesie do jej wypowiedzi. Nie, żeby ją to gryzło. Gryzłoby trzydzieści księżyców wcześniej. Jako młoda samica nie znosiła jakiegokolwiek sprzeciwu.
Teraz tylko większości. Dobra zmiana.

– Masz jakieś pytania do mojego znajomego? – Zapytała z nutą gardłowego chichotu, widząc jak błękitne ślepia skupiają się na leżącym u jej boku wilczurze.
Morkvarg zaś zainteresowany rozmową absolutnie nie był. Warknął tylko cicho pod nosem i położył pysk na łapach, mimowolnie opierając go też lekko na wywernowym skrzydle.

: 09 lip 2020, 12:52
autor: Strażnik
Zwyczajnie inaczej widzieli niewolnictwo. Samica wymagała od niego skrajności, wyraźnie okazanego sadyzmu i spętanych łap. Strażnik nie mógł się z tą definicją zgodzić, bo choć nigdy nie był więziony fizycznie, jeśli wykluczyć ramy ciała którego nienawidził, męki psychiczne bardzo dawały mu się we znaki. Jeśli dało się kogoś uzależnić emocjonalnie, tak żeby jego decyzje zawsze były związane z drugą osobą, było to niewolnictwo. Musiało być, dlatego że żadne inne słowo nie było w stanie opisać tego zjawiska dość dobitnie. Sęk w tym że nie zależało mu na walce o tę definicję.
Bogowie obserwują, ale krzywda rzadko kiedy jest oczywista. To że ktoś włada umysłem zwierzęcia w taki sposób, że nie jest w stanie posiadać własnej tożsamości, bo staje się wyłącznie przedłużeniem potrzeb smoka, nie jest już w boskim interesie– Zresztą gdyby bolała ich zadana krzywda, nigdy nie zostałby prorokiem. Żałował że widział tę zależność, korzystając łapczywie z systemu który krytykował. Może nie było wśród wolnych większego hipokryty, a może po prostu przyswajał bardziej "boski" sposób myślenia, który w całej esencji musiał składać się z paradoksów i wykluczeń –Wciąż będę upierał się przy definiowaniu tego jako niewolnictwo, ale mam wobec tego słowa inne kryteria, które nie mogą obiektywnie obalić twoich– Bo i w gruncie rzeczy nie znał innego "prawdziwego" niewolnictwa, więc mógł mówić tak jak czuł, bez oparcia o żadne wyższe, bardziej uniwersalne wytyczne.
A znajomy Infamii nie intrygował go tak formą, jak osobowością, która na ten moment sprowadzała się wyłącznie do smoczego sojusznika.


Czy to źle że smok i zwierzę oswoili siebie nawzajem?

Tyle że to niemożliwe. A ty nie jesteś w stanie tego zrozumieć.

W istocie sarna nie rozumiała.

Czym się kierowałaś kiedy nadawałaś im imiona?– Na jej zaczepkę znów nie odpowiedział, nawet jeśli nie wydawała się w szczególny sposób nieuprzejma. W zasadzie miał do zwierząt wiele pytań, ale wiedział po prostu że nie może ich zadać.

: 09 lip 2020, 13:14
autor: Infamia Nieumarłych
Poniekąd wnioski Strażnika były słuszne. Infamia dzieliła bowiem kwestie wolności – a raczej jej ewentualnego braku – na trzy kategorie: pierwszą była więź, czyli owy niesprawiedliwy układ. Drugą było faktyczne ograniczenie wolności. Trzecim, dopiero, było niewolnictwo.
Nie drążyła dalej tematu. Słysząc jego podsumowanie tylko cicho prychnęła, zaś prawy kącik jej pyska wygiął się w lekkim, nieprzyjemnym uśmieszku. Nie zmienią swoich poglądów, mogli co najwyżej wyłożyć je sobie nawzajem na tacy. Ale Mahvran nie zaakceptowałaby tych Strażnika dlatego, że się zwyczajnie z nimi nie zgadzała. A nawet gdyby, to jej przesadzona duma zabraniałaby jej tego. Podejrzewała, że w przypadku proroka może być w pewnym sensie podobnie.
Słysząc pytanie dotyczące imion zmarszczyła minimalnie czoło. Skąd niby mogło go to interesować? Aż kusiło ją, by znowu posłać ku samcowi jakiś docinek, potencjalnie związany z rzekomym brakiem wyobraźni i szukaniem u niej inspiracji, ale darowała sobie.

– Językiem mrocznych elfów. Tak samo jak chociażby moje imię, mojej matki, jej matki i jej ojca i tak dalej. – Wzruszyła lekko barkami, po czym przekrzywiła minimalnie głowę na bok. – Ale jeżeli chodzi ci o konkretną inspirację dotyczącą tego, co te imiona znaczą, to w pewien sposób są związane z żywiołem stworzenia. W przypadku istot, które miałam u swojego boku dawniej, a żywiołakami nie były, sugerowałam się po prostu innego typu... Cechami, fizycznymi lub metafizycznymi, jakimi się cechowały. Ale język zawsze był Kavhirski.
Ugryzła się w język gdy zdała sobie sprawę, że wypaplała nazwę swoich mrocznych towarzyszy z Północy, ale uznała że prorok raczej zignoruje to i puści mimo uszu, nie mogąc wiele z tą wiedzą uczynić. – Zwłaszcza że według wierzeń z moich stron, imiona mają potężną moc wiążącą. Zresztą, Plaga, a niegdyś Cień, działają na podobnej zasadzie, dlatego nie obchodzą nas te wasze dwuczłonowe idiotyzmy. – Znów cierpko się uśmiechnęła.

: 09 lip 2020, 13:50
autor: Strażnik
Nie było dla niego zaskoczeniem, że Infamia, czy Mahvran, jak preferowała się nazywać, przywiązywała wagę do tradycji. Pomijając wady Plagi, które mógł zaobserwować jako przywódca Ziemi, aspekt przywiązania do zasad w tamtym miejscu był chyba krzewiony najsilniej, bo i nawet smoki z bariery dopasowywały się do niego charakterem. Lub nie, ale wtedy kończyły jak Kazes w jego własnym stadzie.
Oddryfował jednak za daleko, więc skarcił się za to w myślach i dla odnowienia uwagi jeszcze raz spojrzał po kompanach. Bardziej niż nazwa języka, w którym zostały nazwane, jego uwagę przykuł fakt, że samica miała wcześniej innych towarzyszy. Uciekli? Umarli? –
Co się stało z twoimi poprzednimi zwierzętami?– zapytał, być może rozwiewając jej obawy co do swojego zainteresowania jej kulturą. Lubił te sprawy, ale tylko czasami, bo wolał otaczać się tematami których zgębienie miało jakiś praktyczny cel.
Pojmuję ideę stojącą za pierwszym imieniem, ściśle związanym z tożsamością, którą nowe nazwy zakłócają, choć nie wydaje mi się, że tradycja panująca na tych ziemiach uprzedmiatawia was w taki sam sposób, jak może to zrobić imię nadane zwierzęciu. Ono w przeciwieństwie do smoka zawsze zaakceptuje jego wydźwięk, a fakt że nazywasz je zgodnie z własnymi przyzwyczajeniami jedynie podkreśla, że są dla ciebie głównie własnością– W przeciwieństwie do samicy, która co jakiś czas uśmiechała się czy prychała, Strażnik zachowywał bardzo jednolitą postawę, zarówno pod względem tonu, jak wyprostowanej, dumnej pozy. Aż do teraz, gdy jego głos przybrał bardziej chłodny, a więc celowo krytyczny wydźwięk. Nawet przed sobą nie ukrywał, że problemy którymi obarczał Mahvran były jego własnymi, ale to też nie odbierało mu możliwości do wykonywania spostrzeżeń.

: 09 lip 2020, 16:17
autor: Infamia Nieumarłych
Hmm, zapomniała że Strażnik mógł nie wiedzieć o tym, ile zwierząt przewinęło się przez jej nieprzesadnie długie życie. Miała... Niecałe sześćdziesiąt księżyców. I chyba siedmiu różnych kompanów. Całe szczęście, nie zamierzała zdobywać na razie kolejnych, chociaż faktem było że czasem próbowała zgłębić dokładniej tajniki więzi i wytrzymałości swojego umysłu. Kto wie, może kiedyś do obecnej trójki dorzuci czwartego towarzysza, jeżeli zdoła.
Nikt jednak nie musiał o tym wiedzieć.

– Spłaciły swoje długi, więc uwolniłam je i odesłałam na Północ. – Wyjaśniła lakonicznie, zaiste nie zamierzając wdawać się w przesadne szczegóły. Przeszłość to przeszłość... To znaczy, czasem warto jest ją rozdrabniać na czynniki pierwsze, ale nie w tym wypadku. W tej sytuacji ani to nie było ciekawe, ani przydatne.
– Głęboko kopiesz, proroku. – Powiedziała w końcu, dosyć powoli, zniżając lekko łeb. Faktem było, że nie miała już żadnej odpowiedzi w zapasie. A nie chciała jawnie zmieniać trybu swojej rozmowy na defensywny. – I doprawdy tak dogłębne zainteresowanie tematem wynika jedynie z tego, że masz sarnę u boku?
Pytanie zawisło w powietrzu, a Infamia liczyła, że Strażnik jej odpowie. Wolała odbić piłeczkę pytań i karcących sugestii w jego stronę, zamiast ulegać tym wysyłanym w jej kierunku. Konwersacja też była swego rodzaju walką, a przynajmniej dla niej. Jedyne, co wyszło na plus to to, iż za młodu miała tendencje do wybuchowości, podczas gdy teraz była w stanie zachować względny spokój, chowając się za maską zimnego cynizmu.
– Kocham swoich towarzyszy tak samo, jak swojego ojca i brata. To, czy w twoich oczach są moimi niewolnikami, to już tylko i wyłącznie twoje poglądy. – Dodała na koniec. Poprzednio zadane pytanie miało być chwilową dystrakcją i zdobyć jej kilka cennych chwil na to, by ustosunkować się do wypowiedzi Strażnika. Czy to, co powiedziała teraz było kłamstwem? Nie, prawdą, bo faktycznie zależało jej na trójce żywiołaków z jakimi dzieliła życie. Problemem było przekucie swoich emocji w słowa. Nie tyle ze względu na trudności związane z samym procesem, co słabością i delikatnością jaką prezentowało to rozmówcy. Dlatego też nadała swojemu głosowi stanowczy, oschły ton, by przypadkiem jej wyznanie nie zostało użyte przeciwko niej. Nawet, jeżeli nie było to intencją samca, wiedźma nie zamierzała robić wyjątków.

: 10 lip 2020, 20:36
autor: Strażnik
Stosunkowo wyraźnie odczuł jej przejście do defensywy, ale to go nie zaskoczyło, biorąc pod uwagę że pomimo zaakceptowania różnic światopoglądowych, nadal naciskał na nią krytyką. Mimo narosłej podejrzliwości wywerna pozostała rozsądna i nie umknęła zarzutom, a odbiła je nieco bliżej, żeby to prorok przybliżył dlaczego naszło go na przesłuchanie. Czyżby podejrzewała, że krył się w tym jakiś podstęp? A może sądziła, że chciał się nad nią wywyższyć, podważając jej rolę w układzie, który akceptowała? Wycofał łeb odrobinę, wyginając szyję w bardziej prezentacyjny, ale dla niego też wygodniejszy sposób. Jej dotychczasowa postawa nie dziwiła go, ale stanowczo broniona "miłość" była dla niego czymś zupełnie nowym. Czymże było w końcu to zjawisko i jak silnie odczuwać je musiała sama Mahvran aby zdecydować się go użyć w swojej retoryce. Jak dużą wartość miały dla niej słowa?
Między smokami nastała krótka cisza, którą samiec poświęcił na spokojny namysł –
Nie od początku miałem pretekst aby interesować się kompanami – przyznał szczerze, już nie bawiąc się w oskarżenia –Zawsze widziałem więź jako nierówną, ale nie zależało mi na jej krytyce, ponieważ inne sprawy zaprzątały mi głowę. Gdy bogowie wyzwolili mnie od głodu, a ja nawiązałem ze zwierzęciem ten specyficzny kontakt, to jak zachowują się inni, zaczęło częściej przyciągać moją uwagę – Tyle słowem wyjaśnienia, nawet jeśli nie zdołałby jej tym przekonać –Jeśli miłość jest jedynie przywiązaniem, stanem w którym utrzymanie zwierzęcia przy życiu przynosi satysfakcję, a nastrój psuje jego utrata – to nie wystarczy. Wtrącam się, bo taka już moja rola, lecz nawet jeśli nie zgadzasz się z moimi racjami, powinnaś dostrzec jakie mam intencje – Fakt iż potrafiła wypuścić już raz oswojonych kompanów wiele znaczył (o ile nie kłamała), ale to go nie satysfakcjonowało. Niewiele rzeczy potrafiło –Czy miłością jest przekonywanie niższych intelektualnie istot, aby walczyły w twoim imieniu, ryzykując scenariusz w którym można "posłać je na pewną śmierć"? – Nie sądził, że postrzegała się w tej kwestii jako wyjątek, bo albo zaobserwowała takie zjawisko albo sama w jakiś sposób w nim uczestniczyła.

: 12 lip 2020, 22:24
autor: Infamia Nieumarłych
Przez jej pysk, ponownie, przeszedł cień nieprzyjemnego grymasu, gdy samiec wspomniał o boskiej ingerencji w jego życie. Nadal nie potrafiła pojąć motywu, jakim kierowały się tutejsze bóstwa w wyborze tego smoka. Ale faktem było to, że istoty wyższe cechowały się innym rozumem, kręgosłupem moralnym i preferencjami. Bogowie nie istnieli po to, by próbować ich rozumieć, i akurat to samica akceptowała. Może i wyznawała wiarę w zupełnie inny panteon, ale wychodziła z założenia że pewne mechanizmy pozostawały takie same bez względu na to, o jakich bogach mowa. Mogli być zupełnie różni, ale te kilka cech było nie do rozdarcia.
– Twoja rola? – Uniosła lekko łuk brwiowy i wysunęła szyję do przodu. Podczas gdy u Strażnika unoszenie bądź wycofywanie łba nadawało mu swego rodzaju arystokratyczną prezencję, u zgarbionej wywerny niemalże przyklejonej do podłoża zmieniało to stopnie drapieżności jej postawy. Obecnie zyskała ona nieco na sile. – Nie jestem specjalistką od sprawy tutejszych proroków, więc wyjaśnij mi, na czym dokładnie polega twoja funkcja. Bo granice zakresu twoich "ról" stają się coraz bardziej rozmyte i nie wiem już jak konkretnie ciebie skategoryzować.
Smagnęła powietrze wężowym jęzorem i przekrzywiła lekko łeb w bok. Jak widać, była zdecydowanie bardziej ekspresyjna od swojego rozmówcy – nie było chwili bez jakiegoś ruchu czy reakcji z jej strony. Mogło to być zaszuranie ogonem postukanie o siebie palcami skrzydeł, zakołysanie szyją.
– Miłość nie jest jednowymiarowa, jaszczurze. – Odparła nieco chłodniej. I w ten sposób, zdawać by się mogło, zamknęła dyskusję ze swojej strony, chociaż przeczucie mówiło jej by przygotować się na ewentualny kontratak ze strony Strażnika. Chyba nie odpuści aż tak łatwo.

: 13 lip 2020, 2:04
autor: Strażnik
Chciał wierzyć, że z każdym następnym księżycem pełnienia swojej "roli", będzie jedynie swobodniej poruszał się w boskim świecie, a więc zobojętnieje wobec przyziemnych spraw i tym samym bardziej polubi smoki. Rzadko mylił się aż tak bardzo. Czym dłużej żył, tym mocniejszy odczuwał zawód. Mahvran nie powiedziała nic specjalnie prowokującego, ale po bezowocnych dyskusjach z Raktą nie miał ochoty znów zanurzać się w pseudointelektualną bitwę z której zawsze wychodził jako przegrany. Mógł rozmawiać, ale nie musiał i na tym powinien poprzestać
Skoro wiedza bogów jest wszechstronniejsza niż smocza, a ja utrzymuje z nimi kontakt, moją rolą jest zgłębianie waszych różnic, by jednocześnie przybliżyć smokom boską, bardziej świadomą świata perspektywę. Wchodzi w ten zakres między innymi krytyka napotkanych zjawisk. Być może jest to jedynie moja interpretacja tej rangi, lecz daruj sobie komentarz – jeśli takowy planujesz – że powinienem skupić się na rozdawaniu kryształów i siedzeniu w świątyni. Mówienie, że więź to niewolnictwo to nie odgórna wytyczna, lecz moja własna inicjatywa w poszukiwaniu prawdy. Niezależnie od tego jak miałaby być odległa, czy trudna do zdefiniowania poprzez chcące ją obalić, indywidualne definicje– Jego głos nie wskazywał na irytację, ale prawdopodobnie i tak dałoby się ją wyłapać z samego nacisku, jaki zaczął nakładać na słowa. Nie jeden raz już słyszał, że nie ma dla smoków żadnej wartości, i o ile nawet nie było to intencją wywerny, bardzo szybko zdołał przestawić się z osoby zainteresowanej losem kompanów, do niezdecydowanego proroka, który czuł jakby napluto mu w pysk. Jej drapieżna poza była mu obojętna, gdyż gdyby chciała, równie dobrze mogła skoczyć mu do gardła.
O "wymiarowości" miłości chętnie bym porozmawiał, lecz jeśli za bardzo przeszkadza ci Gwiazda w moim imieniu, możemy się rozejść – Oczywiście nie chciał kończyć dyskusji już teraz, gdyż wiele nie zostało jeszcze powiedziane, ale z przezorności wolał zaznaczyć że nie trzymał jej tutaj siłą.

Czego się tak bał?

Zamknij pysk.

: 13 lip 2020, 10:39
autor: Infamia Nieumarłych
W tym wypadku jej pytanie o jego zadania było w dużej mierze szczere. Prawdą było to, że nie do końca rozumiała zakres ich praw. To nie tak, że miała coś przeciwko prorokom samym w sobie. Darzyła antypatią tych z wolnych stad, jak zresztą większość tutejszych tradycji i innych zagadnień. Wyglądało na to że nienawiść do tego, co się tutaj znajdowało i wykraczało poza granice jej stada było z automatu postrzegane przez nią za złe, lub prymitywne. Wynikało to częściowo z genetycznych skłonności, a częściowo z tego, jak potraktowano ją i jej rodzinę gdy była młoda. Nie ma lepszego czasu na wrycie się w czyjąś psychikę, gdy obiekt zainteresowań jest młody i podatny na wszystko, co przekazuje mu otoczenie.
– Powinieneś skupić się na rozdawaniu kryształów i siedzeniu w świątyni. – Powtórzyła złośliwie słowo w słowo to, czego nie chciał usłyszeć. Może i miała już sześćdziesiąt księżyców, ale pewne prymitywne, dziecinne wręcz szyderstwo absolutnie nie zamierzało jej opuszczać. Życie stałoby się zbyt nudne.
– Nie jestem kimś, z kim warto poruszać ten temat. Męczą mnie takie zagadnienia. – Odparła, skrzywiając się lekko. To, co z początku było jeszcze w miarę znośną rozmową dotyczącą więzi, powoli przeistaczało się w coraz bardziej drażniące wywernę zagadnienia, dlatego chciała albo zmienić kierunek konwersacji, albo zaiste ją zakończyć.
– Wiesz, to nawet nie ta Gwiazda w twoim imieniu mi przeszkadza. Przeszkadza mi to, co wytknięto ci już wiele razy, więc tego nie powtórzę. Gdyby ktoś inny dzierżył ten jakże zaszczytny tytuł boskiego sługusa, mogłabym z tym żyć w pokoju. Przeszkadzasz mi ty jako ty, samcze. – Zaklaskała cicho językiem i zlizała czarną ślinę, znowu zaczynającą wypływać spomiędzy popękanych warg. – Z pewnością jednak najbardziej przeszkadza mi to, że zostałeś prorokiem nie z powołania. Ty po prostu bałeś się śmierci.
W tym momencie blefowała, bo nie wiedziała, czy faktycznie taki był powód, ale taki przynajmniej obstawiała. Pamiętała co prawda, jak zachował się Strażnik w momencie, gdy kilkanaście księżyców wcześniej rozpłatała mu pierś. Nie widziała w nim strachu, ale mogło to wynikać z tego względu, że samiec zwyczajnie nie miał nawet czasu go okazać.

: 15 lip 2020, 19:01
autor: Strażnik
//pisanie z telefonu = milion editów time

Zmrużył ślepia. Oczywiście że musiała pozwolić sobie na cynizm, ale był tak oczywisty, że nie zdążył wbić mu się bardziej pod łuskę. Zrobiła to bo mogła, wspaniała postawa.
Wiem. To Gwiazda w "moim" imieniu ci przeszkadza – westchnął. Tyle potrafił przełknąć, zwłaszcza że sympatia była ostatnim co kolekcjonował, gdziekolwiek by się nie zjawił. Irytowało go to, że mechanizmy tych reakcji były tak proste do zrozumienia, ale świadomie nie mógł się do nich dostosować. Mógłby skinąć łbem. Przeprosić, podziękować. Nie wtrącać się. A jednak stał tutaj i dobrowolnie wybierał irytację
Byłem stary gdy zasugerowałem to Kaltarelowi, a starość czyni smoki gnuśnymi i zmęczonymi, nie lękliwymi. Nie rozumiem skąd niechęć do proroka który został wybrany przez własną sugestię, jakby niezdolni byli mnie odrzucić i pozwolić rozsypać się za parę księżyców. A jednak jestem, któż wie czy nie właśnie dlatego, że bogowie lubią kpić ze smoków, tak samo mocno jak one z samych siebie – Większą ironią na tym stanowisku byłaby już tylko Mahvran, ale być może nawet oba wierzyła w coś, bardziej niż Strażnik.
Powołanie to pasja i zaangażowanie, postrzeganie celu i sensu w funkcji którą się obejmuje. Zostałem prorokiem ponieważ mogłem, nie z pasji, ale z zamysłem aby ją wypracować. Życie samo w sobie nie jest warte proroctwa, więc strach przed jego utratą nie wystarczy – Śmierć byłaby na tym etapie najwygodniejszym co mogłoby mu się przytrafić, ale zostając prorokiem dał słowo, a nie lubił ich łamać.
W każdym razie prędzej jestem w stanie zrozumieć stanowisko Rakty, niż twoje. Jeśli nie czujesz z tutejszymi bogami żadnej więzi, dlaczego dbasz o to kto i dlaczego jest prorokiem? – Oczywiście był w stanie na swój sposób sobie na to odpowiedzieć, bo intuicyjnie czuł potrzebę uczciwości, nawet jeśli zaniedbywano ją w gronie smoków, z którym nie miał żadnego związku, ale czy właśnie to, podświadomie drażniło plagijkę? Fakt, że nikt "kto zasługuje" nie został prorokiem?

: 16 lip 2020, 15:51
autor: Infamia Nieumarłych
Kusiło ją, by wyprowadzić proroka z błędu i powiedzieć, że to nie tyle Gwiazda w "jego" imieniu jej przeszkadza, co on sam. Idea jego całego jestestwa. Ale to wydawało jej się już zanadto niepotrzebne. Nie musiała podkreślać swojej niechęci aż tak. Chociaż owa niechęć była, w pewnym sensie, dosyć prymitywnie dziecięca, bo w dużej mierze wynikała po prostu z poprzedniej przynależności Strażnika. Ze wszystkich trzech wrogich stad, to Ziemi nie potrafiła znieść najbardziej, więc biedny wojownik po prostu dołączył do złego stada te... Pewnie ze sto księżyców temu.
Ale, rzecz jasna, jego poglądy również działały jej na nerwy. Wyjątkowo wręcz.

– Nie powinieneś być w ogóle prorokiem, jaszczurze. Niegdyś wymagało to zgody wszystkich stad. Teraz, mimo ostrego sprzeciwu ze strony Plagi, zostałeś nim tak czy inaczej. To funkcja zbyt ważna, by ktokolwiek mówił jej "nie". Trzeba mieć zgodę każdego. Niegdyś było to możliwe. Teraz... Teraz zastanawiam się, czy mianowanie ciebie bożą sprzątaczką mimo naszego sprzeciwu nie jest po prostu degradacją rzekomego autorytetu proroka. – Wydała z siebie ciche "hmm" zamyślenia, po czym klasnęła rozwidlonym językiem o powietrze. No właśnie. Komu w tej sytuacji ubliżono? Strażnikowi, czy Pladze?
– Dlatego że twoja obecna ranga wiąże się ze sporym... No właśnie, autorytetem, o którym wspomniałam przed chwilą. Hasasz sobie wesoło po okolicy, rozdajesz kryształki, dajesz błogosławieństwa, zabawiasz tą różową małolatę, a w zamian masz immunitet. Tutejsze bóstwa nie przejmują się losem smoków, bo tak jak dla wszystkich innych bogów, moich również, życia śmiertelników są pozbawione wartości i znaczenia. Nikt nie ma immunitetu. Jeżeli ktoś zarżnie samotnika na ziemiach wspólnych, nikt nie mrugnie okiem, nie będzie sądu boskiego. Ale jeżeli ja spróbowałabym teraz na tej samej zasadzie zabić ciebie, zapewne straciłabym ślepia, język, nerkę i płuco. – Zaśmiała się krótko, szczekliwie, wypuszczając głośno powietrze z płuc. Cholera jasna, jak ona nie znosiła tak dużo mówić. – Ale wiem co sobie zaczynasz myśleć, więc dam ci skróconą wersję. Dbam o to, kto i dlaczego jest prorokiem, dlatego że ja nie chcę widzieć żadnego proroka. Rozumiesz teraz? Im mniej ingerencji waszych bogów widać na tym świecie, tym lepiej dla... Mnie.
Błysnęła na krótki moment koniuszkami onyksowych zębisk z prawej strony pyska. Przyznała właśnie, że jej nienawiść wynikała z różnic religijnych. No! Łatwo poszło.
– Myślisz, że twoja różowa panna przyjdzie teraz i spróbuje mnie zarżnąć? – Zapytała, przelotnie się rozglądając, jakby już wypatrując Sennah na horyzoncie. Nie zdziwiłaby się, gdyby boginka postanowiła się zjawić, bo przecież jak ktoś śmie obrażać proroka i bogów. Niedopuszczalne.

: 16 lip 2020, 16:58
autor: Strażnik
Nie mówiła długo, jak na jego standard, ale w tym przypadku wystarczająco żeby go zmęczyć. Gdyby słyszał te argumenty po raz pierwszy, prawdopodobnie spiąłby się w sobie i po kolei odpowiedział, ale zamiast tego cierpliwie przyjął jej spostrzeżenia, a na podsumowanie jedynie skinął łbem. Zatem diagnoza to antypatia wynikająca z różnic charakterowych, upodobań do bogów, a także powtarzania i wierzenia w błędne ustalenia dotyczące proroctwa. Rzecz jasna nie zamierzał milczeć, ani wycofywać się z dyskusji, ale stał się niecierpliwszy, więc nie zamierzał długo lawirować wokół swoich poglądów – Jeśli bogowie potrzebują proroka, wyznaczą go, gdyż opinia smoków to dodatkowa informacja, a nie wytyczna wobec której podlegają. Teraz albo kiedykolwiek wcześniej – Czy było to uczciwe, czy kogoś raniło? Zero cholernej różnicy. Fascynowało go, że smoki potrafiły żalić się o jednego proroka zamiast pogardzać bogami za to, że pozwalali umierać pisklętom, podczas gdy nie przeszkadzało im wskrzeszanie morderców – Przyziemne żale ich nie dotyczą – tutaj sam uśmiechnął się krzywo, bez ironii, a w grymasie zbliżonym do obrzydzenia – A prorok jest ich własnością. Nie zauważyłem by smoki wylewały ciężkie łzy za zwierzętami, które zabijają na polowaniach, choć z tych samych istot wyłaniają później swoich kompanów. Hipokryzja? Kompleks wyższości? Przerost władzy? Samotność? Jeśli właśnie za to masz bogów w pogardzie, droga wolna, ale nie bądź zdziwiona, jeśli sama na próbę poderżnięcia gardła jednemu z twoich kompanów odpowiedziałabyś przemocą – Obroża powinna dość dobrze tłumaczyć tę pieprzoną zależność.

: 16 lip 2020, 20:02
autor: Infamia Nieumarłych
Poczuła ukłucie dumy, gdy zauważyła jak do tej pory idealna maska beznamiętności samca zaczyna się kruszyć – dowodem był grymas, jakim ją uraczył. Do tej pory prezentujący stoickość godną... Cóż, drzewa, które były zresztą jego motywem przewodnim. Wyglądało na to, że wywernie udało się zerwać jedną z jego gałęzi.
– W takim razie jakiekolwiek pytanie stad o ich opinię jest pozbawioną sensu stratą czasu. – Wzruszyła lekko barkami, po czym westchnęła minimalnie. Robiła się zmęczona. Nie sądziła, że da się wciągnąć w kolejną tak długą rozmowę z tym smokiem, ale poniekąd sama była sobie winna. Nie znosiła wycofywać się wtedy, gdy to nie do niej należało ostatnie słowo. Zgadzała się na to tylko w skrajnych przypadkach.
– Ah. Czyli koniec końców zataczamy koło. Wniosek – jesteś boskim kompanem. Nie różnisz się niczym od tej swojej sarny, która gdzieś tam hasa. – Przekrzywiła lekko głowę i postukała złotym, zakrzywionym szponem skrzydła o podłoże. Musiała przyznać, że podobało jej się to, jakie wnioski udało jej się wysunąć. Może nie było to takie trudne, ale i tak, była na swój sposób zadowolona. – To aby ładnie zamknąć temat, powiedz mi, proroku. Czy uważasz się za niewolnika?
Uśmiechnęła się lekko, kokieteryjnie wręcz, szurając ogonem po podłożu. Chciała usłyszeć jego odpowiedź, nawet jeżeli i tak już miała podejrzenia odnośnie tego, jaka będzie.