Strona 26 z 26

Kwiecista polanka

: 17 kwie 2025, 21:53
autor: Odebrany Oddech

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Ile księżyców minęło od kiedy ostatni raz prowadziła kogoś przez ścieżkę nauki? Wydawało się, że zbyt wiele. Przez dłuższy czas skupiała się głównie na sobie – doskonaleniu technik, badaniu granic maddary i wzmacnianiu relacji z kompanem. Dopiero teraz, kiedy opadły emocje po ceremonii, zrozumiała jak bardzo tęskniła za rolą przewodniczki. Choć było to wyzwanie, dawało też poczucie celu, którego przez ostatnie pory roku jej brakowało.

Ostatni zwiad, ten z ojcem, Kairakim, Sideriusem i Chmiel, przyniósł więcej, niż tylko fizyczne zmęczenie. Uderzenie pajęczycy pozostawiło po sobie wyraźny ślad – nie tylko na ciele, lecz i wewnątrz. Maddara, do tej pory tak znajoma, jakby oddaliła się nieco, przestała być tak płynna i posłuszna. Choć nie przestała działać, potrzebowała teraz większej uwagi. Od tamtego momentu Tanka pozwoliła sobie na odpoczynek – by odzyskać siły i złapać równowagę. Rana nie była lekka, mogła skończyć się o wiele gorzej… A przecież jej dusza nie była jeszcze gotowa, by podążyć do Aterala.
Dziś jednak był inny dzień. Już wczesnym porankiem wyszła na Kwiecistą Polankę, czując, że to dobry moment, by zacząć na nowo – tym razem nie dla siebie, ale dla kogoś młodszego. Miejsce było spokojne, skąpane w miękkim świetle poranka, a resztki zimy ustępowały już świeżym pąkom i zieleniejącej trawie. Przez krótką chwilę tylko stała, pozwalając myślom ucichnąć, a potem – z lekkim westchnieniem – wysłała wiadomość.

~Barani, zapraszam na Kwiecistą Polankę. Twoje szkolenie rozpoczyna się teraz~ Liczyła, że ten już nie śpi i ruszy w jej stronę, gotów rozpocząć swoją drogę.

Barani Kolec

Kwiecista polanka

: 18 kwie 2025, 14:37
autor: Dogmat Krwi
Ale ucz się jej. Niech widzi to, co chce zobaczyć i słyszy to, co chce usłyszeć. Przymknął powieki, a łeb pociągnął przed siebie, wysilając się na krótkie rozciągnięcie szyi. Rozpoczęła się jego nauka. Któż mógłby przypuszczać, że jego mentorką będzie ta sama wojowniczka, która odprowadziła go w pierwszych księżycach życia z powrotem pod grotę rodziców. Zupełnie, jakby się tego nie spodziewał. Los lubił być przewrotny, lecz tym razem wydawał się podążać za z góry narzuconym scenariuszem.
Dotarł na miejsce, a jego głęboce zamyślona mimika od razu rozpromieniła, witając mentorkę soczystym, niemalże przerysowanym uśmiechem.
Witaj Odebrany Oddechu — skinął jej subtelnie łbem na powitanie. — Mentorko — uśmiechnął się, gdy zapewne dumny dla wojowniczki tytuł wybrzmiał.
Nie mógł opuścić aktu, musiał grać, choćby nie ważne w jak złym humorze był. Nie mógł zawieść siebie, nie, nie mógł zawieść Nell. Pragnął być nie tylko najlepszym możliwym adeptem, postawić poprzeczkę przyszłym pokoleniom. Pragnął być również najlepiej postrzeganym wśród dorosłych rang, zdobyć zaufanie każdego, z kim tylko zdoła odbyć naukę bądź zamienić krótką, mało znaczącą konwersację.
Od czego dziś zaczniemy?
Przysiadł w ciszy, nie chcąc narzucać się swojej mistrzyni. Wiedział, że lada moment ta wytłumaczy ich powód dzisiejszego spotkania. Do tej pory jednak, zamarł w ciszy, z subtelnym i niezwykle przyjacielskim uśmiechem.



Kwiecista polanka

: 19 kwie 2025, 14:25
autor: Odebrany Oddech
Odebrany Oddech przywitała go ruchem głowy, równie subtelnym co jego gest, ale nieco cieplejszym w wydźwięku. Cieszyło ją, że ten uśmiech, nawet jeśli przesadny, potrafił zakorzenić coś znajomego w ich relacji – przecież widywała go wcześniej, choć nigdy w takiej roli. Dla niej bycie mistrzynią nie było pustym tytułem – traktowała to jako odpowiedzialność, ale i coś, co mogła przekazać dalej, nawet jeśli wciąż chwilami czuła, jakby to ona dopiero się uczyła.
– Zaczniemy od tego, co przydaje się każdemu wojownikowi. Umiejętność zauważania, zanim samemu zostanie się zauważonym – odparła spokojnie, głosem miękkim i wyważonym.
– Dziś nauczysz się śledzić. Szukać śladów, zapachu, czegokolwiek, co zdradza obecność zwierzyny. A potem ukryć się, zanim ta cię zobaczy. Brzmi prosto, ale to trudniejsze, niż wygląda – uniosła lekko kącik pyska, sugerując, że niejednemu adeptowi nie wyszło to za pierwszym razem. Oddech nie ruszyła się z miejsca, a jedynie podniosła lekko łeb i przechyliła go, przyglądając się adeptowi z wyraźną uwagą. Jej postawa pozostała swobodna, jednak w spojrzeniu pojawiło się więcej skupienia.
– Zanim przejdziemy do czegokolwiek praktycznego, chcę usłyszeć, co wiesz na temat śledzenia – zaczęła cicho, tonem niewymagającym, ale zdecydowanie oczekującym odpowiedzi.
– Co powinno przykuwać twoją uwagę, kiedy starasz się wytropić zwierzynę? Jakie ślady świadczą o tym, że przeszła tędy niedawno? – Jej ogon poruszył się powoli po ziemi, zostawiając smukły ślad w piasku.
– I co dalej? Gdy znajdziesz trop, co robisz? – zapytała, nie odrywając wzroku od młodszego smoka.
– Czy patrzysz tylko pod łapy, czy też rozglądasz się dookoła? Co z zapachem? Czy jesteś w stanie określić, z której strony przyszedł wiatr? – Na chwilę zamilkła, pozwalając mu pomyśleć.

Barani Kolec

Kwiecista polanka

: 20 kwie 2025, 23:18
autor: Dogmat Krwi
Czyli śledzenie. Umiejętność kojarzona z łowiectwem, ale jakże potrzebna w codziennym życiu każdej rangi. Przecież praktykował swój autorski sposób od księżycy, ciągnąc się niczym cień za rodzicami, czy rodzeństwem. Nie szczędził nikogo w swojej sztuce, nawet mamy, która to najczęściej spotykać musiała się z młodzikiem buszującym brzuchem po posadzce, starającym się skryć przed jej czułym, bacznym okiem.

Wyszczerzył pysk, absorbując każde słowo, które ta z siebie wyrzucała.
Zwierzyna nie jest równie inteligentna co smoki, zapewne zostawia po sobie wiele, niekoniecznie intencjonalnych, śladów. — Zaczął powoli, strategicznie przechodząc do wymyślonej wcześniej puenty. — Znaki na ziemi, takie jak świeże, niezatarte niczym ślady łap bądź kopyt. Kępki futra, zostawione na krzewach dookoła. Odchody — zamyślił się, wzrokiem wędrując między łapy.
Jestem w stanie. Przy odpowiednim ułożeniu wiatru, mogę zadbać o to, aby zwierzyna nie zdążyła pochwycić mojego zapachu. Ma to zastosowanie i w drugą stronę. Zapach zwierzyny może zostać przyprowadzony przez wiatr tuż pod mój nos, dzięki czemu wytropienie przyszłego obiadu okaże się łatwiejsze, niż w założeniu — uśmiechnął się przyjaźnie, mrugając dwukrotnie, podnosząc pysk tak, aby wyrównać spojrzenie z Tanką.
Wiedział, że większość tego, co powiedział miała w sobie logiczne i rzeczywiste uargumentowanie. Nie pomylił się, nie widział nawet takiej opcji. Największym zdziwieniem w tym wszystkim był dla niego natłok słów, które postanowił z siebie wydusić. Jeszcze nigdy wcześniej nie pociągnął swojego języka do wypowiedzenia tylu bezsensownych zdań. Mógł to ukrócić, skończyć w dwóch słowach i zostawić to bez głębszego przekazu. Jednak wysilił się na ubarwienie odpowiedzi. Zrobił to tylko po to, aby mentorka mogła poczuć się jeszcze bardziej wysłuchana, niż w rzeczywistości była. Pragnął, aby ta wiedziała, że nie tylko słuchał, ale zainteresował się tematem dzięki niej.
W końcu, jeśli coś nas nie interesuje, nie chcemy w ogóle na ten temat się wypowiadać, racja?
Po znalezieniu tropu będę chciał dowiedzieć się na jego temat wszystkich możliwych informacji. Ile zwierząt tędy przeszło, jakiego są gatunku, kiedy – w przybliżeniu – się to wydarzyło. Wszystko, co podsunie mi otoczenie. — Czy powinien dodać, że upewni się jeszcze co do swojej pozycji? Zapewne, ale nawet jak próbowałby wysilić się na kolejne słowo, jego umysł stanowczo blokował umiejętność mowy. Bardzo nie chciał wypowiadać kolejnych słów, czując się jak Jemiołuszek. Głupie, bezsensowne monologi. Dużo bardziej preferował zwięzły przekaz informacji, krótką formę, lecz świetnie zdawał sobie sprawę jak nieprzesadne (choć dla niego każde było przesadne) lanie wody dobrze sprzedawało się wśród optymistycznych smoków.


Kwiecista polanka

: 22 kwie 2025, 17:20
autor: Odebrany Oddech
Odebrany Oddech uważnie słuchała wyczerpującej odpowiedzi adepta, lekko unosząc kąciki pyska, gdy ten wymieniał kolejne elementy. Widać było, że młody smok rzeczywiście przemyślał temat i przygotował się do lekcji. Lekko kiwnęła głową, okazując mu tym samym swoje zadowolenie z przekazanych informacji.
– Dobrze ujęte, Barani Kolcu. Podczas śledzenia należy pamiętać o używaniu wszystkich swoich zmysłów. Wzroku, który pozwoli dostrzec nawet subtelne ślady, jak właśnie sierść czy odciski łap. Węchu, który pomoże ocenić, jak dawno temu zwierzę tędy przeszło oraz słuchu, dzięki któremu szybko zauważysz, czy nie jesteś już blisko swojej zwierzyny – dodała spokojnie, przez moment zawieszając wzrok na uczniu, jakby upewniając się, że rzeczywiście chłonął każde jej słowo.
– Wspomniałeś o wietrze i jego wpływie na zapach. Doskonale. W takim razie, zanim rozpoczniemy część praktyczną, powiedz mi, jak twoim zdaniem powinieneś się zachować, kiedy trop nagle się urwie? – spytała, pozostając spokojną i cierpliwą, z uwagą wypatrując każdej reakcji swojego adepta

Barani Kolec

Kwiecista polanka

: 28 kwie 2025, 23:12
autor: Dogmat Krwi
Wiedział, że nie zawiódł. Jego odpowiedzi były soczyste nie tylko w praktyczne, rzeczywiste funkcje, ale i merytoryczne, dobre brzmienie. Nie uśmiechnął się jednak zbyt dobitnie, raczej zostając przy subtelnym, nieprzesadzonym wyrazie.
Nie spodziewał się jednak, że w dalej będzie egzaminowany czysto teoretycznie, jednak jak i wcześniej – nie okazywał żadnych zbędnych emocji. Odwrócił na moment wzrok, szukając w swoich zasobach wiedzy jak i normalnej, smoczej logiki odpowiedniej odpowiedzi.
Szukać innych oznak zwierzyny — odparł krótko. Nie było sensu rozdrabniać się nad tak banalnym pytaniem. — Nie tylko zapach jest kluczowy podczas tropienia, czasem może się urwać przez chociażby inny ruch wiatru, maskujący nasze ofiary. — Rozjaśnił, starając się znaleźć w mimice mentorki jej myśli.
Pomylił się? A może jednak miał rację?
Nie wiedział, choć liczył, że jego odpowiedź ją zadowoli. Czynników, przez które trop mógł nagle się urwać mogła być masa. Zbiornik wodny, inny drapieżnik, lecz wtedy zapewne szybko zwietrzyłby osobiście zapach swojego tymczasowego rywala. Zmiana ruchów powietrza. Naprawdę, wiele możliwości, niektóre zapewne i takie niemożliwe do wyjaśnienia w sposób nieangażujący sił magicznych.



Kwiecista polanka

: 02 maja 2025, 7:39
autor: Odebrany Oddech
Tanka wysłuchała jego odpowiedzi z aprobatą, dostrzegalną w subtelnym uśmiechu, który rozjaśnił jej pysk. Właśnie takiej odpowiedzi oczekiwała od młodego samca – logicznej i przemyślanej, co świadczyło o tym, że naprawdę słuchał i analizował każde jej słowo.
— Doskonale, masz rację. Nie wolno polegać tylko na jednym tropie. Kiedy jeden ślad się urywa, szukasz kolejnego, a do tego musisz użyć wszystkich dostępnych ci zmysłów. Węchu, słuchu i wzroku — podsumowała spokojnym, mentorskim tonem. Pozwoliła swoim słowom chwilę wybrzmieć, obserwując młodego ucznia i analizując jego reakcję. Po krótkiej pauzie zdecydowała się przejść do kolejnego etapu szkolenia, uśmiechając się lekko z wyraźnym oczekiwaniem.
— Teraz czas, byś przeszedł od teorii do praktyki — powiedziała, podnosząc się i wskazując łbem w kierunku lasu.
— Niedawno moja kompanka Kunda ruszyła w las. Twoim zadaniem będzie odnalezienie jej tropów i dotarcie do niej. Pamiętaj, by zachować czujność i dokładnie analizować to, co napotkasz na drodze, nie będzie ci niczego ułatwiała — dodała jeszcze, cofając się nieco, by zostawić młodemu smokowi przestrzeń do samodzielnego działania.

Barani Kolec

Kwiecista polanka

: 14 maja 2025, 0:08
autor: Dogmat Krwi
Praktyka. Z założenia element ciekawszy, bardziej wysilający ucznia do myślenia w sytuacjach stresowych, pchanych poprzez stymulację rzeczywistych warunków. Przyparł pazurami o trawiasty grzbiet, przerzucając między paliczkami pojedyncze, wyrwane źdźbła. Rzecz jasna niedosłownie.

Skinął po krótce łbem wprost sygnalizując, że przekazane polecenie zostało przez niego zrozumiane. Uśmiech zszedł mu z pyska, ustępując pełni skupienia. Wytężył jadeitowe ślepia, niczego konkretnego jednak nie dostrzegając. Czerpiąc z nauki skradania, łapy stawiał ostrożnie, lecz pewnie, analizując powinność każdego kroku. Nie chciał przypadkowo zaalarmować czegoś, czego jeszcze nie był w stanie dostrzec.
Obserwując otoczenie doszedł do wniosku, iż jego pozycja współpracuje z wiatrem. Przystanął więc, porywając łbisko ku górze. Zaciągnął się zapachem otaczającej go natury, przymykając przy tym żądne zwycięstwa ślepia. Chciał w pełni poświęcić się zmysłowi węchu, nie pozwalając rozkojarzyć się innym zmysłom. Słuch również działał na drugim planie, starannie analizując wszelkie szmery w leśnym runie. Nie wiedział ile czasu miała kompanka Tanki, dlatego ciężko bez jakichkolwiek poszlak było ocenić mu, czy w ogóle obrał dobrą trasę.
I wtedy, jakby sama boska energia przekierowała zapach wprost do jego nozdrzy.
Złapał trop.
Otworzył ślepia, oceniając odległość od celu. Była stosunkowo daleko, dlatego też diabelec postanowił przyśpieszyć tempa. Udał się truchtem za zapachem, dodatkowo obserwując otoczenie w poszukiwaniu innych śladów obecności ofiary.

Kwiecista polanka

: 20 maja 2025, 6:11
autor: Odebrany Oddech
Zapach był rozproszony, ale wyraźny – unosił się w miejscach, które Kunda, jakby celowo, naznaczyła swoją obecnością. Trawa w paru punktach była przygnieciona, jakby stąpnęło tam nieco cięższe, kopytne stworzenie, a Barani mógł bez większych problemów wyczuć charakterystyczną nutę jej zapachu – ciepłą, leśną, z lekką domieszką zwierzęcego piżma. Kopyta odbiły się jednak wyłącznie w jednym miejscu, reszta trasy była trudniejsza do rozszyfrowania. Utrudnienie to nie zniechęciło go – ruszył dalej, w skupieniu analizując otoczenie.

Tuż przy jednym z większych krzewów zauważył coś jeszcze – srebrnoszare kłaczki futra zawisły na gałęzi, poruszone lekkim podmuchem wiatru. Nie mogło być wątpliwości – Kunda przeszła właśnie tędy. Rashediah instynktownie zniżył sylwetkę, łapy ułożył bliżej ciała i kontynuował tropienie z większą ostrożnością. Choć to był trening, zachowywał się tak, jakby tropił prawdziwą zwierzynę – każdy krok analizował pod kątem dźwięku, jaki może wydać, każdy ruch rozważał w kontekście kierunku wiatru.

Ścieżka prowadziła go przez teren porośnięty wysokimi trawami, gdzie zapach był słabszy, ale nadal obecny – wystarczało, że zatrzymał się na dłużej i dał mu się objąć, pozwalając sobie na spokojne rozróżnienie go od reszty woni lasu. W ten sposób sukcesywnie zbliżał się do celu, podążając za ledwo dostrzegalnym pasmem zapachowym i nielicznymi śladami fizycznymi, które Kunda mogła celowo zostawić. Trening, jak na pierwsze podejście, okazał się wymagający, ale nie wykraczał poza jego możliwości – wystarczyło tylko zachować skupienie i ufać własnym zmysłom.

Barani Kolec

Kwiecista polanka

: 17 cze 2025, 13:34
autor: Dogmat Krwi
Uważnie obserwował otoczenie. Każdy skrawek obecności Kundy nie przechodził obok niego obojętnie.
Przejechał pazurami po srebrnoszarej kępie futra, zaciągając się zapachem. Ruszył wzdłuż tropów. Nie tylko tych stymulujących jego zmysł węchu, ale i tych, które były prostsze do zauważenia z pozycji samych ślepi.
Sylwetkę opierał tak nisko, jak było to możliwe, nie ograniczając sobie jednak prędkości i sprężystości ruchów. Lekko pochylony, lecz w dalszym ciągu w pełni zaangażowany w dopełnienie powierzonego mu zadania.

Nagle jego drogę przecięły kopytne ślady kompanki mentorki. Były niezbyt głębokie, lecz świeże. Dalej przesiąknięte jej zapachem. Podążył za nimi, łeb utrzymując przy ziemi, lecz uszy stały w gotowości. Miały wyłapywać wszelkie, najmniejsze dźwięki, które otaczały go z każdej strony. Były nie tylko pomocą przy tropieniu, ale i swego rodzaju zabezpieczeniem przed ewentualnym atakiem drapieżnika z którejkolwiek ze stron.



Kwiecista polanka

: 20 cze 2025, 23:41
autor: Odebrany Oddech
Szlak, którym podążał, zaczynał się gęstą siecią tropów, ale im dalej brnął w las, tym mniej wyraźne się stawały. Wyglądało na to, że Kunda zaczęła poruszać się ostrożniej – jakby świadomie chciała utrudnić potencjalnemu tropicielowi odnalezienie jej śladu. Kopyta nie wbijały się już tak wyraźnie w grunt, futro nie zostawało na krzakach z tą samą częstotliwością. Była sprytna. Może nawet bawiła się jego wytrwałością.

Rashediah uniósł nieco łeb, analizując kierunek wiatru, a potem zniżył się znów przy ziemi, próbując wyłapać cokolwiek – złamane źdźbło, nieregularny odgłos przesuwających się w oddali liści, subtelny zapach zgniecionego mchu. Zatrzymał się przy niewielkim strumyku, gdzie wszelkie ślady fizyczne nagle się urwały. Kunda musiała przejść przez wodę, zostawiając go na moment bez punktu zaczepienia.

Zmarszczył brwi, zniżając się jeszcze niżej i zbliżając nozdrza do wilgotnego brzegu. Ziemia była twarda, nasiąknięta i zdradliwie jednolita. Ale wystarczyło uważnie przyjrzeć się poziomowi wody – ledwie zauważalne zmącenie i jeden oderwany listek, który poruszał się pod prąd, wskazywał kierunek, z którego została naruszona tafla. Ruszył wzdłuż brzegu, nie w wodzie – wiedział, że musiał zachować czujność. Jeśli ona próbowała zatrzeć ślady, to była świadoma, że ktoś ją śledzi.

Kilka kroków dalej odnalazł kolejne potwierdzenie: lekko wygięty pień młodego drzewa, po którym najprawdopodobniej prześlizgnęła się jej sylwetka. Gdyby nie świeży rys na korze i dwa zgubione włoski z futra, przeszedłby obok. A więc przeszła bokiem – może teraz poruszała się równolegle do głównego kierunku marszu, może próbowała go zmylić?

Barani Kolec

Kwiecista polanka

: 22 cze 2025, 18:23
autor: Dogmat Krwi
Och, a więc nie mogła być daleko. Uniósł instynktownie łeb, próbując wypatrzeć następne ślady ofiary. Kunda wiedziała jeszcze przed całą farsą przykrytą mianem śledzenia, że będzie miała kogoś na ogonie. Dlatego jej zachowanie wcale go nie dziwiło. Była ku temu poinstruowana, mając za cel świadome utrudnienie diabelcowi poziomu nauki.
Przywarł do podłoża, wcale się nie śpiesząc. Zaczął podążać za wszystkimi pozostałościami jej śladów. Sumiennie śledził ruch wiatru, stale dbając, aby przypadkiem nie zdradzić jej swego położenia przez jego nagłą zmianę. Obserwował otaczające go źdźbła czy własne futro, które pociągał wraz ze swoim przepływem.
Nerwy trzymał na wodzy, dlatego też za żadne skarby nie pozwalał, aby Kunda mu na nie nadepnęła. Śledzenie było nie tylko nauką, ale i testem jego własnej wytrzymałości. Cenił za to Tankę. Sprawdzała go bez zbędnych zapowiedzi.
Zniżył łeb, obserwując jak tafla porusza się wedle nadanego przez zwierzynę rytmu. Przystanął na moment, analizując dokładnie sytuację, która miała tu miejsce niedługą chwilę temu. Obserwował, analizował – robił to, do czego został stworzony.
Zamknął ślepia, pozwalając poczuć to wszystko całym sobą. Wiatr, zapach, nieubłagalnie przepływające myśli, skupione na informacjach, które uzyskał odbicie serca temu.
Nagle, jakby wszystko mu się rozjaśniło. Otworzył ślepia i ruszył w kierunku, w którym ruszyła jego ofiara. Szedł dalej nisko, lecz nie zwalniał. Nie mógł. Nie, gdyż skutkowałoby to znacznym opóźnieniem marszu.
Pogoni? Pościgu? Ciężko było zdefiniować coś, co stworzone zostało jedynie pod przedstawienie.
Postanowił raz jeszcze zaciągnąć się leśnym powietrzem. A nuż uda mu się trafić na jej kolejny trop za pomocą węchu?
Nic poza orientacyjnym kierunkiem marszu nie wiedział. Dokładniej – nie był pewien tego, jak daleko od niego się znajdowała.



Kwiecista polanka

: 22 cze 2025, 21:53
autor: Odebrany Oddech
Zapach, coraz wyraźniejszy i intensywniejszy, prowadził Baraniego przez zawiłe, gęsto zarośnięte odcinki lasu. Ścieżka, która wcześniej wiła się niespiesznie, nagle zaczęła kluczyć w krótkich, chaotycznych zakrętach, jakby Kunda nagle postanowiła zmienić kierunek marszu. Tuż przy jednym z takich skrętów, na pękniętym, niskim konarze, zauważyć mógł coś drobnego — srebrzyste włókno jej futra, zaczepione o wystający fragment kory. Było świeże, niesplątane z liśćmi, jakby porzucone zaledwie kilka oddechów temu.

Tuż dalej, na wilgotnym fragmencie ściółki, znajdowały się delikatne zniekształcenia — nierówności w mechatej powierzchni, które mogły być subtelnymi odciskami kopyt, niepełnymi, jakby tylko musnęły ziemię, zanim zniknęły w bardziej suchym fragmencie ścieżki. Gdyby uważnie się przyjrzał, mógłby dostrzec ledwie zauważalne wgłębienie wśród paproci, gdzie część roślin była przyklapnięta, zagięta pod innym kątem niż otaczająca je zieleń — jakby coś lekkiego, ale jednak większego od ptaka, przesunęło się przez ten fragment w zgrabnym przeskoku.

Wiatr przynosił ze sobą zmienny zapach — falował, raz osłabiając, a raz znów przybliżając aromat pozostawiony przez Kirin. Barani musiał polegać nie tylko na nosie, ale i na uważnej obserwacji otoczenia. Niewielka plama wilgoci na liściu, na pozór nic nieznacząca, mogła świadczyć o tym, że coś ciepłego przeszło tu nieco wcześniej. Każdy kolejny zakręt, każda szczelina w zaroślach mogła kryć nową wskazówkę — wystarczyło tylko dostrzec ją na czas.

//Po twoim poście rzucaj raport śledzenia 1

Kwiecista polanka

: 24 cze 2025, 11:31
autor: Dogmat Krwi
Złapał trop, znów, ciągnący się wzdłuż leśnego runa. Przeprawiał swoje zgrabne ciało przez wszystkie zarośla, które skutecznie pomagały mu w selekcji kępek futra.
Podszedł do pękniętego konaru, ostrożnie unosząc srebrzyste włókno. Okręcił je w swoich łapach, jakby analizując, próbując wyczytać z niego coś więcej niż tylko to, co mu przedstawiono. Odłożył je ruszając dalej, przed siebie, prosto za śladami.
Łeb trzymał nisko, przeszukując podłoże za wszelkimi nowymi poszlakami. Sytuacje takie jak te wymagały intensywnego myślenia i zaangażowania, na każdej płaszczyźnie.
Dlatego nie było czasu na pomyłki. W żadnym wypadku.

Przecisnął ciało między dwoma powalonymi drzewami, a gdy tylko wychylił swój pysk na nowo ku wilgotnej ziemi, zdołał dostrzec odciski kopyt. Niegłębokie, ledwo muśnięte kończyną. Uniósł łeb, próbując wypatrzeć tą, która je pozostawiła.
Sam wiatr skutecznie utrudniał mu prowizoryczne polowanie. Kompanka mentorki również nie dawała za łatwą wygraną, specjalnie myląc jego kroki. Dlatego był uważny, czujny, podążając bez zawahania za każdym znakiem niczym w labiryncie bez wyjścia.
Dotarł do krzewu, którego gałęzie ozdobione zostały srebrnym futrem kirin. Był blisko, futro nie zdołało jeszcze utracić ostrości swego aromatu, wywiane przez wiatr. Przeskoczył przez przeszkodę, a gdy tylko to zrobił, jego oczom ukazała się kunda. Spokojnie idąca przed siebie, jakby nie wiedziała, że zabawa właśnie dobiegła końca.
~ Dotarłem do celu ~ przekazał krótką, mentalną wiadomość, po czym usiadł oczekując na ostateczny werdykt.



Kwiecista polanka

: 02 paź 2025, 13:10
autor: Płatki na Wietrze
Co prawda wolał cieplejsze pory, ale ta też miała swój urok. Szczególnie w Dzikiej Puszczy. Dotarł tu pieszo, głównie po to, by zwiedzić sobie okolicę, póki drzewa jeszcze miały na sobie liście. Roko nie był tym aż tak bardzo mocno ucieszony, bo wolałby już mieć jakieś kolorowe kupki do wytarzania się. Cóż, pewnie za niedługo wyciągnie Kairakiego na tego typu wycieczkę! Ale na to jeszcze trzeba poczekać.

Samiec wybrał się tutaj, licząc że znajdzie jeszcze jakieś kwiaty czy inne rośliny do wytworzenia kolejnych farbek, ostatnie zbiory. Kiedy już je sobie urządził, przysiadł wśród traw, wyjął figurkę i zaczął ją sobie malować. Od jakiegoś czasu rzeźbi i maluje Bogów, by mieć prezenty podczas proszenia o Błogosławieństwo. Tym razem padło, bardzo oczywisto, na Sennah, bo wątpił by spodobały jej się figurki innych bóstw. Tych także rzeźbi, gdyby zechciało mu się pójść kiedyś do któregoś z nich pomodlić…

Panda nieco tym wszystkim znużona zaczęła włóczyć się po okolicy, zaglądając pod norki, zbliżyła się nawet do lasu, gdzie wdrapała się na jedno z drzew i zajrzała do losowej dziupli! Była na tyle spora, by kompan mógł się tam wpakować cały, zewnętrznemu światu prezentując jedynie swój pasiaty ogonek.



Cekorax

Kwiecista polanka

: 04 paź 2025, 17:57
autor: Cekorax
Tego dnia Rax zwiedzała tereny wspólne na skrzydłach. Miała dobrą relację ze spacerami, ale pogarszająca się pogoda zachęcała do korzystania z każdej okoliczności jasnego, czystego nieba. Teraz może i nie było niebieskie i daleko mu było do bezchmurności, ale nie mogła wybrzydzać. Uwielbiała przestworza, ale nie zdołała jeszcze wyrobić sympatii do lotu w deszczu. Obecnie w każdym razie, podniebna aktywność miała więcej niż relaksującą właściwość. Skoro przyszło jej tu mieszkać, Rax pragnęła znać każdy zakamarek dostępnych jej ziem. Wyobrażała sobie dzięki temu, że jeśli spotka kolejnego wędrowcę, bez trudu będzie w stanie go oprowadzić.

A co to – mruknęła do siebie, gdy pomiędzy drzewami mignął jej niewielki prześwit. Czyżby polanka?
Trzepocząc z wątpliwą zgrabnością, ale w pełni determinacji, smoczyca zawróciła, by ponownie odszukać zjawisko, a następnie zakołować nad nim, w razie gdyby miało tam istnieć coś interesującego. Z góry wypatrzyła smoka, który dzięki czerwonej grzywie świetnie odcinał się od otaczającej go przestrzeni. Pomyślała ino, że ten to musiał sporo czasu poświęcać na kamuflaż!

Zniżając pułap, a tym samym rzucając cień na nieznajomego, Rax dostrzegła jego łapy i przedziwną, różową jaszczurkę którą łaskotał jakimś narzędziem. Zenit jej zaciekawienia doprowadził do ostatecznej decyzji, aby wylądować. Z każdym księżycem coraz łatwiej nawiązywała kontakty z innymi, ale zawsze lubiła, gdy do rozmowy istniał pierw jakiś zapalnik. Gdy w grę wchodziły PRZEDMIOTY, nie trzeba było pytać dwa razy.
Wylądowała ciężko, choć w stosownej odległości od nieznajomego, żeby nie posądził jej o agresję. O ile nie był w transie twórczym, już wcześniej zdał sobie sprawę z jej obecności. Jeszcze nawet nie złożywszy skrzydeł, Rax zabrała głos. Była trochę zdyszana, ale radosna, jej ton zaś bardzo ciepły.
Hej! Nie chcę przeszkadzać, ale zauważyłam z góry, że coś robisz i nie mogłam się powstrzymać – prawym ramieniem skrzydła wskazała ku niebu, jak gdyby pojęcie "góry" mogło być jakkolwiek niejasne.
Jestem Rax – tym razem lewą łapą skrzydła dotknęła piersi i wyprostowała się dumnie. Chciała jeszcze coś dodać, ale ugryzła się w język, chcąc najpierw zbadać jego reakcję. Czy spiął się, zmarszczył pysk albo wycofał z niemą irytacją. Na pierwszy rzut oka wyglądał zwyczajnie, był dorosły, ale mniejszy od niej, choć nie byłby to pierwszy raz gdy przypominała sobie o tym jaką przewagę dawała jej krew matki.

Płatki na Wietrze

Kwiecista polanka

: 16 paź 2025, 22:28
autor: Płatki na Wietrze
Nawet jeśli był w transie, to i tak zostałby z niego wyrwany zanim nieznajoma by wylądowała. Głównie dlatego, że Roko był tchórzem i nawet jak był w dziupli i w niej grzebał, to obserwował od czasu do czasu otoczenie i ostrzegł Kairakiego, że ktoś się zbliża. A potem wrócił do grzebania w swoim nowym znalezisku, wyglądając od czasu do czasu.

Smok uniósł łeb, kiedy samica wylądowała nieopodal niego. Powiódł spojrzeniem do góry, kiedy ta wskazała tamten kierunek swoim skrzydłem, znowu zerkając na nią. Ciekawym było, że nie czuł od niej jakiegoś konkretnego zapachu innego Stada…

– Kairaki – przedstawił się, a potem zerknął na swoje łapy, w których spoczywała prawie już skończona i różowiótka Sennah. – Ah, to, tak, maluję – powiedział i potem zerknął do swojej torby. – Też byś chciała spróbować? – Zagaił potem przyjaźnie, grzebiąc we wspomnianej trobie. – Mam tutaj kawałki drewna gdybyś chciała coś wyrzeźbić, figurki do pomalowania, trochę słoików jakbyś chciała spróbować zrobić farbkę i ją ze sobą zabrać – No, zależy co jego rozmówczyni sobie wymyśli! Bo miał ze sobą naprawdę dużo różnych rzeczy. – A gdzieś tam jest mój model, gdybyś chciała go wyrzeźbić lub pomalować – wyjął łeb z torby i pokazał w stronę drzew. Dało się dostrzec rudy, pasiasty kształt.

Cekorax

Kwiecista polanka

: 23 paź 2025, 21:08
autor: Cekorax
Kairaki przywitał ją nie tylko równie przyjaźnie, co niesamowicie szczodrze. Nie musiał w końcu zapraszać jej do swojej aktywności, ani tym bardziej nic pożyczać! Aż rozpromieniała na pysku, chociaż była na tyle radosna, że może nie dało się dostrzec wielkiej różnicy. Skacząca końcówka ogona również opowiadała historię, czasami w powietrzu kreśląc ósemki.
Kairaki – powtórzyła, chcąc upewniać się iż poprawnie wymawia jego imię.
Jasne że chciałabym spróbować! – podjęła entuzjastycznie. Automatycznie spojrzała też w kierunku wspomnianego modela. Założyła iż w rzeczywistości nie miał na myśli żywej istoty, lecz rzeźbę, do której stopniowo dokładał elementy. Gdy zorientowała się iż jest to jaskrawo ubarwiony futrzak, jej ślepia znów zaświeciły.
Oh, masz kompana! Jak ma na imię? – znów spojrzała ku Ziemistemu, choć głową przez moment kręciła to w jedną, to w drugą stronę, jakby nie mogła zdecydować na czym utrzymać uwagę. Ostatecznie wygrał smok, bo nie chciała płoszyć zwierzaka.
Wybacz, poznawanie innych jest ekscytujące, zwłaszcza gdy na poczekaniu mają tyle do zaoferowania haha – usprawiedliwiła drobną nadpobudliwość i natychmiast usiadła. Tak naprawdę to jednak nie smok, czy mały drapieżnik intrygowały ją najbardziej, a farby.
No i mówisz, że potrafisz robić farby? Masz własne przepisy?? – rzuciła mu spojrzenie jakby był co najmniej niesłychanie doświadczonym czarodziejem.

Płatki na Wietrze

Kwiecista polanka

: 29 paź 2025, 15:50
autor: Płatki na Wietrze
Tak po prawdzie, to rzeczywiście nie zauważył zbyt dużej różnicy w mimice Rax. Ale, jej wesoły nastrój niezbyt mu przeszkadzał, przez przyjaciół raczej do tego przywyknął. Tak samo do dużej liczby pytań… Eh… Tak, Yami faktycznie jest dużym pisklęciem…
– Mhm, nazywa się Roko – spojrzał w tamtym kierunku i przywołał go przy pomocy więzi. Panda wychynęła z drzewa, spoglądając w ich kierunku. Zeskoczyła z drzewa i zaczęła biec. – Spokojnie, nic się nie stało. – Powiedział, kiedy ta go przeprosiła za swój entuzjazm. – A, staraj się go nie dotykać i nie głaskać, a już na pewno nie rób tego z zaskoczenia, nie lubi tego. Powinnaś się domyślić, kiedy Ci pozwoli – patrząc na jej radosne usposobienie, trochę obawiał się, że zacznie go głaskać bez pytania, czy coś... Wolał ją ostrzec o tym już teraz, zamist sprawdzać co zrobi.

Kompan w końcu do nich dotarł i pobiegł szybko do torby Kairakiego, by coś z niej wygrzebać.

– Yyyy, co do farb, raczej staram się robić wszystkie w ten sam sposób. O tej porze już ciężko o odpowiednie kwiaty, właśnie przyszedłem wyzbierać ich resztki. Mieszam je z tłuszczem i mam farbę – wyciągnął z torby słoiczek z odrobiną rudej substancji. – O, tutaj mam coś w kolorach Roko – i sięgnął po drewnianą, niedokończoną figurkę kompana. Panda stała na tylnych łapkach, swoje przednie mając uniesione ku górze. No, skończona była ta górna połowa figurki, można się tylko było domyślić, że kompan stoi na tylnych łapkach, bo te jeszcze nie istnieją. – A tutaj jego figurkę. Jeśli chciałabyś najpierw sama coś wyrzeźbić, tooooo – sięgnął jeszcze raz do torby, wyciągając kawałek drewna – to powinno chyba być na tyle miękkie, że powinnaś dać sobie radę. – W międzyczasie kompan wygrzebał swoje rzeczy! Zestaw kolorowych kuleczek! Wziął je w swoje łapki i stanął gdzieś z boku, czekając aż dostanie upragnioną atencję.

Cekorax