OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Jeśli mistrzem skradania nie był ten tutaj obecny niebieskołuski smok to najbliższym pretendentem tego tytułu był jakiś robak w ziemi typu dżdżownicy czy innej glizdy. Dopiero na końcu stawki, tuż za ślimakiem, znajdowała się Cynamonowa i jej świetne skradanie z zamkniętymi oczami oraz łbem zadartym do góry. Dobrze, że ten temat został porzucony, bo jeszcze by się tutaj pokłócili.Zmieszał się trochę na pytanie o tego drugiego. Cholera, przecież to jej wujek, ona nie lubiła walk smoków, a do tego ostatnio zabił iluzję tego smoka na jej oczach. Powinien powiedzieć prawdę czy raczej zachować to dla siebie, bagatelizując całą sprawę? Prawda niby boli, lecz od razu zaczynać od kłamstw to też nienajlepsza opcja.
~ To był Barbarzyński Pogrom. Zionął ogniem w moją szyję, musiał uszkodzić mi coś w niej ~ zamachał prawą łapą w okolicach miejsca, gdzie skóra była nieco bardziej różowa od poparzeń. ~ Przez to mam teraz problemy z mówieniem. On za to oberwał mocno w pysk, więc też nie został bez blizn ~ uśmiechnął się mimowolnie na wspomnienie ich wielu wspólnych walk. Tak, zdecydowanie lubili nieco poszaleć bez ograniczeń na arenie. To jednak opowieści na inny czas, gdyż teraz Poranek skupił się na rozmowie z Goździk. Kiwał głową słuchając jej słów, zwłaszcza tych o kotołaku. Ciekawy wybór na kompana, taki miły w dotyku futrzak, który wydawał się nieźle sobie radzić w lasach. Nie tak groźny jak śmiercionośne kruki, ale zawsze coś.
Ruszyli w kierunku jaskini, gdzie Poranek absolutnie nie bał się nadchodzącego niebezpieczeństwa. Nie bardzo przejął się popiskiwaniami, zwalając to pewnie na jakieś nietoperze czy inne niegroźne stworzenia, jednakże kątem oka obserwował reakcję Zauroczenia. Była taka ła.. O cholera, dużo ich! Chwila nieuwagi, a sam już musiał opędzać się łapami od tych krwiopijców. Jeszcze coś go uderzyło z prawej. Ekimma! Nie, to nadal Goździk. Rozwinął jedno skrzydło, żeby skryć ją przed "atakami" oraz aby dodać nieco otuchy. W pewnym momencie wszystko ustało, aż ostatni utknął we włosach samicy. Poranek aż parsknął, powstrzymując śmiech, gdy zobaczył komizm tej sytuacji.
~ No dobra, to idę ~ sztucznie oburzony zaśmiał się na jej słowa, choć teraz musiał jakoś jej pomóc. ~ Stój, nie ruszaj się i zamknij oczy. Nie będzie bolało ~ ostrzegł nieco poważniej. Nie czekał na żadne słowa sprzeciwu, kiedy w powietrzu zawibrowała maddara. Utworzył niewielką chmurę lodowatej mgły, która poleciała w kierunku głowy Cynamon. Miała ona oddziaływać tylko na nietoperza, bez wpływania na smoka, zaś jej działanie polegało na zmrożeniu nicponia. Nie zamrożeniu czy wywołaniu odmrożeń, Poranek nie chciał go niepotrzebnie zabijać, jedynie unieruchomić w kriostazie, żeby łatwiej było wyplątać włosy z pułapki, z czym samiec chciał pomóc. Co prawda mogłoby to za długo potrwać przez co zwierzę umrze i tak z wychłodzenia, dajmy mu jednak jakąś szansę na przeżycie.
















