Strona 25 z 38

: 03 lis 2019, 13:12
autor: Samiec

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Pierwszy raz w życiu widzisz łapę wystającą z tafli Wody, a wątpisz, że jestem zdolny oferować wam coś materialnego?~ Zachichotał znowu, podbudowany tak samo zaciekawieniem, jak ostrożnością obu Błyszczących ~O niedowiarku, niedowiarku. Jesteśmy zdolni nie tylko wręczyć wam prezent, ale równie namacalnie wybić wam oczy. Mój towarzysz bardzo chętnie pokusiłby się o to drugie ale... no ja lubię rozmawiać~ Mógł nieco subtelniej zaznaczyć, że nie mają wyboru, ale za bardzo kusiło go, żeby zobaczyć ich reakcję, jeśli przybliży im naturę Bzu. Nie silił się na zniżony ton, czy straszenie ich obrazkami, byli inteligentni, więc powinno dotrzeć do nich za pierwszym razem ~A czy dotrzyma słowa? Niewielu rzeczy możemy być pewni, wygląda na to, że tak samo w życiu, jak po nim, więc możecie jedynie ważyć potencjalne ryzyko~ Równie dobrze mogliby uznać, że lepiej czmychnąć, przyjąwszy że zasięg ducha znajduje się jedynie w obrębie stawu
~
Jeśli zgadniecie, dam wam coś co capnąłem ze swojego pośmiertnego wymiaru i opowiem jak zginąłem. A potem może... Oh wiem! Mój towarzysz zajmie się wami jeśli odgadnę waszą zagadkę. Jeśli nie... cóż, to wasze pole do popisu, jeżeli niczego ode mnie nie chcecie, nie będzie mi bardziej przykro~ No młodzieży, gdzie wasza kreatywność?

: 03 lis 2019, 13:29
autor: Szara Rzeczywistość
Wierzył. Nie musiał sprawdzać i po prostu wierzył, że smok byłby zdolny tak samo ofiarować im coś ze swojej sfery jak i zrobić im krzywdę. To właśnie powodowało, że chciałby się już pozbyć smoka, który z jednej strony był spokojny i nawet miły (co nie znaczy, że po prostu nie grał sarkastycznej osoby), a z drugiej miał w sobie istotę, która najchętniej zabiłaby młodzików bez przyczyny, albo gorzej- wolałaby ich okaleczyć, żeby żyli z upośledzeniem... w końcu co duchowi zależy. Godny jednak nie zamierzał tanio sprzedać skórę.
No cóż. Mnie pasuje, chętnie zobaczę co zjawa może przynieść z zaświatów...
Krótko i na temat. Pewnie i tak nie uciekłby od zainteresowanej zjawy. Co miał do stracenia? Zjawie raczej nie zależało tak bardzo na kaleczeniu ich, niż po prostu sprawdzeniu odwagi młodzieńców. Godnym kierowała ciekawość i często właśnie z niej brał również odwagę. Łowca musiał zaglądać tam, gdzie inne smoki niekoniecznie chciały się znaleźć.

: 03 lis 2019, 14:50
autor: Niepokorny Hiacynt
Hiacynt wpierw cofnął się nieco, wystraszony wspomnieniem o okaleczaniu. Po chwili jednak wziął się w garść i zirytowany zmarszczył brwi. Zabawy zabawami, ale ktoś zaczynał sobie pozwalać na zbyt wiele. Spojrzał krótko na Godnego po czym znów odwrócił łeb w stronę projekcji prychając.
– Dobrze. Mów. I tak już nie żyjesz, więc zdążę jeszcze wymyśleć czego będę od ciebie chciał po tym jak przegrasz. Przypuszczam, że i tak nie masz nic do stracenia. Żadna to dla ciebie różnica.
Ale i tak zdecyduję zanim zadam swoje pytanie, byś nie czuł się oszukany.
– odparł jakby było mu to obojętne. Jednak to nie była do końca prawda. Teraz już czuł jakby ktoś sobie nie tylko z nim pogrywał, ale i go wyzywał na jakiś rodzaj pojedynku.

: 03 lis 2019, 15:12
autor: Samiec
Jak tylko zgodzili się z Niewidocznym, wystawiona ku Niebu kończyna plusnęła z powrotem w Wodę, tak że nie mogli już określić położenia ducha. Poszedł sobie od tak? Czy to koniec?
Postanowił, że zostawi ich w krótkiej niepewności, niby to rozgrzewając umysł, żeby podrzucić im jakieś bystre pytanko, ale rzeczywiście poświęcił ten czas, aby się do nich zbliżyć. Złotemu łapę ułożył na barku, a drugiego od tyłu owinął ogonem, jak dobry bardzo bliski kolega. Nawet nie wyczuli jego obecności. Nie sądził jeszcze, że nastał dobry moment na materializację, ale świadomość, że on wie, a oni nie, niesłychanie go bawiła.
Kontynuował mówienie w ich łbach, żeby niczego nie sugerować ~
Gdzieś to usłyszałem, więc nie mnie wińcie jeśli jest niezrozumiałe. A może zbyt proste? Oto zagadka. Co to jest...? Ze złota, dobre.
Z kamienia, żadne.
Ze szkła, słabe.
Z lodu, okrutne.

: 03 lis 2019, 15:49
autor: Niepokorny Hiacynt
Gdy łapa zniknęła Hiacynt odwrócił się, by spojrzeć na Godnego. Po chwili namysłu stanął obok niego. Przed sobą samym nie będzie ukrywał, że czuje się bezpieczniej przy nim, nawet jeśli wątpił, by umiejętności adepta pomogły im w walce z duchem.
Dopiero wtedy skupił się na wymyśleniu odpowiedzi. Wyrecytował sobie tekst zagadki kilka razy w głowie, dopasowując kilka możliwości. W końcu, po jakiejś chwili na jego pysk wstąpił ten dziwny uśmieszek sugerujący, że tak – był pewny swojego rozwiązania. Zamknął oczy jako, że nie wiedział w którą stronę się zwrócić. Nie wziął pod uwagę, że ducha, może tu już nie być, w końcu bardzo dobrze się bawił drocząc z nimi, więc czemu miałby odchodzić.
Chyba, że siłą zabrali go już do zaświatów, ale ta wersja wydarzeń była zbyt nudna do rozważania.
– To jest serce. – Odpowiedział spokojnie i powoli, tak jakby uważał zagadkę za tak prostą, że nawet nie pozwala na samozadowolenie.

: 03 lis 2019, 17:34
autor: Szara Rzeczywistość
Oczywiście Godny również poznał odpowiedź bo była po prostu łatwa, ale to Hiacynt pierwszy się wypowiedział. Nie miał przecież powodu, żeby mu zazdrościć bystrości... Nigdy w nią nie wątpił nawet. Hiacynt po prostu miał mniej pewności siebie niż on.
Przytaknął tylko z powagą na odpowiedź i nawet nie czekał na potwierdzenie. Zagadka była tak łatwa, że nie potrzebowali potwierdzenia.
A więc teraz Ty odpowiedz na tą prostą zagadkę.Może ją nieść najmniejszy ptak, ale najsilniejszy ze smoków nie udźwignie... o czym mówię?
Poszedł 'za ciosem', żeby zjawa dostała dokładnie to co chciała. Teraz się miało okazać, czy zagadka, którą wymyślił, będzie na tyle ciężka, że smok nie odpowie na nią poprawnie. Niech się dzieje wola bogów...

: 03 lis 2019, 18:33
autor: Samiec
Błyszczący zgadł bardzo dobrze, ale Niewidoczny nie miał nic przeciwko temu, odkąd lubił gadać o sobie, a jego drapieżny towarzysz był w stanie cierpliwie poczekać na swoją kolej. Skupiony na rozmyślaniu czuł, jak jego podekscytowany pomruk rozchodzi się po ich wspólnej niefizycznej postaci. Jeśli by nie zgadli, musieliby zostawić młodzieńców w spokoju, lecz jeśli tak, smoczy chłopcy praktycznie sami oddawali się w ich łapy. Kto ostatecznie wychodził na tym lepiej?
Ciało Bzu zmaterializowało się tam, gdzie sobie dotąd siedział i jeśli nie byłoby na niego miejsca (odkąd był znacznie starszy, a młodzi zbliżyli się do siebie), zwyczajnie wniknąłby w jednego i drugiego. Widzieli jego kształt ale był niedotykalny. Zdjął łapę z barku Złotego i wyciągnął ją przed siebie, by wypuścić przed stopki obojgu, niewielki pakunek. Cokolwiek skrywała ściśle zwinięta trawa, choć jeszcze chwilę temu zupełnie nie istniała, teraz zdawała się całkiem realna. No ale nagroda to jedno. Równie istotnym był w tym momencie fakt, że krępy drapieżnik z topornie ciosanym, uśmiechniętym ryjem, siedział tak samo obok, jak "w" żywych Błyszczących ~
Brzmi bez sensu, no i nie dostałem żadnych warunków, ale zaryzykuję, że to melodia~ nie poruszył pyskiem, a kontynuował tak jak wcześniej, bezpośrednio w ich głowach.

: 03 lis 2019, 19:07
autor: Niepokorny Hiacynt
Gdy Hiacynt dostrzegł materializację, odskoczył na bok niemal potykając się. Nawet wydał z siebie jakiś dziwny pisklęcy skrzek przestrachu, co oczywiście nie wprawiło go w lepszy nastrój. Po chwili jednak otrzepał się i z prawdziwie krzywym wyrazem pyska wrócił na swoje miejsce, ale tym razem tak by nie "dotknąć" ducha. Łypnął na martwego smoka groźnie po czym pazurem odchylił trawę w którą zapakowane było... jeszcze nie wiadomo co, by właśnie zobaczyć z co tam może się mieścić.

: 03 lis 2019, 19:42
autor: Szara Rzeczywistość
Poszedł za ciosem, ale nie docenił oponenta, który odpowiedział dobrze. Tylko skąd mógł to wiedzieć? To była istotnie melodia i gdyby był chociaż trochę bardziej cwany to zaprzeczyłby. Godny jednak pokiwał łbem i lekko się uśmiechnął. Zobaczył materializację i cofnął się, ale bez większego strachu.
A więc oboje wygraliśmy. Czego byś chciała, zjawo, od żywych smoków. Nie ustaliliśmy wcześniej, ale umowa i tak obowiązuje.
Miał swój honor, nie zamierzał kłamać, ani też nie bał się zapłacić ceny, którą zażąda zjawa. Zdradziłby swoje własne imię, gdyby postępował inaczej.

: 03 lis 2019, 20:11
autor: Samiec
Z odpowiedzią zagadki mógłby się nie zgodzić, bo gdy jego fizyczna forma mieszkała jeszcze w konstrukcie społecznym zwanym "cieniem", smoki śpiewały czasami na ceremoniach i nie było to takie brzydkie. Najwyraźniej nie każdy był zapoznany ze śpiewem, lub to Błyszczący sądził, że dźwięki wydawane przez gady były bardziej toporne i nie warte uwagi. Jakkolwiek prezentowała się rzeczywistość w jego głowie, młody przekazał Niewidocznemu kolejny ruch, on zaś zgodnie z umową, oddał kontrolę Bzu. Może minęła go ochota na opowiadanie o swojej śmierci?
Sycząc nisko, samiec rozprostował łapy i z łoskotem rozwinął czerwone skrzydła, tak że napięte zawisły nad łbami młodzieńców. Choć jeszcze przed chwilą nie rzucał cienia, takowy padł teraz na ich cherlawe ciałka, zupełnie jakby postać przestała być już tylko niewinnym duchem. Nabrał w końcu materii, którą mógł ich skrzywdzić i choć była to jedynie iluzja, nie musieli wiedzieć o tym od razu. Gdy zdecydował się odezwać, tym razem znacznie niższym, bardziej surowym i warkotliwym tonem, wiedzieli że nie mieli już kontaktu z Niewidocznym –
Jeśśśli teraz nie dacie mi zjeść swoich oczu, zarżnę wasss we śśśśnie– Zgarbił się i otwierając paszczę pełną wyszczerzonych rekinich kłów spojrzał wprost na złotego, którego miał obok siebie. Nawet jeśli jego wpływ na rzeczywistość był ograniczony, nic nie stało na przeszkodzie aby skorzystać nieco z kreatywności i na przykład wydźgać ich wilgotne kuleczki jakimś ostrym kamieniem. Chętnie w końcu ubabrałby się w krwi, co ze zwężonych w cienką nitkę źrenic było bardzo proste do wyczytania.

: 03 lis 2019, 20:44
autor: Niepokorny Hiacynt
"Czy on próbuje nas teraz przestraszyć?!", Hiacynt nie potrafił dobrze walczyć, ale krew jakby zagotowała się w nim. Nie wiedział jak można jednocześnie się kogoś bać i chcieć rozszarpać go na strzępy, ale tak właśnie się czuł. Działał pod impulsem i żadne mądre słowa nie byłyby w stanie go powstrzymać. Także wygiął grzbiet i przygotował się do skoku. Nie reaguje dobrze na groźby od smoków nie biorących go na poważnie. Że niby jest żartem tak?! Bez zaraz miał się przekonać!
– Dam szansę drugiej opcji, a jeżeli wtedy zginę to zamienię twoją wieczność w koszmar! – Uskoczył w bok, by ominąć wystawione w jego kierunku kły po czym zaatakował smoka od boku. Skoczył wprost na niego i przeleciał przez jego niematerialne ciało wpadając do stawu.

: 03 lis 2019, 22:55
autor: Szara Rzeczywistość
Adrenalina była mu potrzebna. Początkowo tylko otworzył szczerzej ślepia, kiedy zobaczył zupełnie inną postać zjawy. Cholera, robiło się niefajnie. Hiacynt pierwszy wybudził się z krótkiego paraliżu jakim raczył ich strach.
Godny był bardziej wstrzemięźliwy i tylko popatrzył co poczynał Hiacynt... To było. Ciekawe, ale nie warto ryzykować, że smok spróbuje zrobić krzywdę jego przyjacielowi.
Nie z Tobą poczyniliśmy ustalenia, a Twój kompan ustalił jedynie, że Cie puści do głosu. Pojawiłeś się, a teraz znikaj zjawo. Wróć w koszmarach i pozostań nim na wieki!
Godzien cofnął się krok w tył i czekał, aż zjawa coś zrobi. Wiedział, że jest niematerialny i dopóki nie widział zagrożenia dotknięcia przez ducha to nie mógł przecież go zaatakować!

: 04 lis 2019, 11:08
autor: Samiec
Co za zapał! Od zawsze wiedział, że potrafił wyciągnąć z Błyszczących to co najlepsze, więc choć nie przewidział w zupełności, że złoty skoczy w jego stronę, nie był tym zdarzeniem zawiedziony, czy wytrącony z równowagi. Sapnął tylko z rozbawienia, gdy tamten zanurkował bez przygotowania prosto w staw, gdzie być może jedynie parę szponów albo już nic, dzieliło jego ciało od większej głębokości.
Na nawoływanie tego drugiego nie zareagował i z drapieżnie wyszczerzonymi kłami, rzucił się ku panu odważnemu. Tam w wodzie objął jego postać skrzydłem, a trójpalczastą łapę przykleił do pyska, do ślepi właściwie, żeby szamocząc się Błyszczący miał przed oczami wyłącznie czerń. Choć Bez nie mógł go skrzywdzić, zadbał o to, aby jego bliskość była wyczuwalna, tak samo chłód łapy, jak nieprzyjemny oddech na karku. Wyrwanie się z jego objęcia, gdy tylko on decydował o swojej pozycji było niemożliwe, więc aaah – gdyby tylko miał więcej czasu zdecydowanie wiele uciechy przyniosłoby mu doprowadzanie złotego do szaleństwa. Niestety druga strona wzywała i to nie jakoś grzecznie, bo gdyby miał wybór, z pewnością by ją zignorował.
~
Wybrałeś to drugie, więc mnie wyczekuj~ wlał do głowy już tylko jemu i dopiero potem zniknął.

: 04 lis 2019, 20:25
autor: Szara Rzeczywistość
Panika? Oczywiście, gdyż nagle po prostu zrobiło się ciemno! Mocno zacisnął ślepia i powtarzał sobie, że to nie może być prawda, żeby zjawa mu coś zrobiła... Przecież nie była materialna. Poziom adrenaliny skoczył tak, że chłód był niczym, bardziej martwił się o swoje ślepia, ale nagle...
Zjawa po prostu zniknęła. Godzien wziął głęboki wdech, gdyż zdał sobie sprawę, ze przez cały ten czas trzymał się na pół-wdechu. Pół świadomie rozejrzał się po jeziorze i dojrzał... Hiacynta i to w głębokiej wodzie!
Cholera...Machaj łapami jak mówiłem! Już do Ciebie idę!– W zależności od tego jak bardzo Hiacynt panikował, on też się do niego śpieszył... Jeśli jednak przypomniał sobie co jeszcze przed pojawieniem się ducha nauczył się to pewnie da radę poruszać się tak, żeby przynajmniej być na powierzchni.

: 04 lis 2019, 22:17
autor: Niepokorny Hiacynt
Ten skok był conajmniej konkretny, bo kryło się za nim wiele furii. Miał zamiar wbić się w ciało tego denerwującego... ducha...
Zanim się zorientował jak duży błąd popełnił było już o dużo za późno. Wpadł do wody w miejsce gdzie jego łapy nie sięgały dna. Dusiła go woda, dusiła go ciemność, która nagle sprawiła, że nie wiedział gdzie jest góra, a gdzie dół. Racjonalne myślenie znowu przestało działać, gdy odebrano mu dostęp do tlenu. Duch znowu stał się całkowicie materialny. Coś tam machał łapami, ale to nie miało znaczenia. Nie czuł jakby się poruszał, tylko był zawieszony w chłodnej, ciemnej toni.

Nagle, głos pojawił się ostatni raz. Pozostawił złowrogą obietnicę i zniknął. Gdzieś nad Hiacyntem pojawiło się rażące światło za którym bez pytań zaczął podążać. Nie słyszał Godnego, bo był pod wodą słysząc jedynie bicie swojego serca.

Godny, gdy wpadł już do wody zobaczył jak pysk Hiacynta wystrzeliwuje z wody. Złoty młodzik zaczyna kasłać próbując pozbyć się wody z płuc... Nie wygląda to jakby miał bardzo dużą trudność z utrzymaniem się przy powierzchni. Najwięcej przeszkadzała woda, która potrzebowała dużo nakazów, by się wyprowadzić z jego dróg oddechowych.
Przynajmniej nie leży przy dnie jak jakiś kamień.

: 05 lis 2019, 22:08
autor: Szara Rzeczywistość
Godny ocenił sytuację i widząc Hiacynta na powierzchni od razu zdał sobie sprawę, że chyba załapał na czym polega ruch łapami w wodzie... Może jednak musiał jeszcze popracować nad tym nurkowaniem bez picia wody ze stawu.
To chyba najdziwniejsza nauka pływania na świecie! Żyjesz?
Godny podpłynął do Hiacynta, który bądź co bądź był na dużej głębokości i wcale nie tonął.
Dobrze, pozwól sobie na wyplucie wszystkiego z płuc, ale nie przestawaj machać łapami! I już przynajmniej wiemy, że nie utoniesz!– To było bardzo pocieszające... Ale co innego miałby mu powiedzieć? Żeby wyszedł z wody i spierdzielał do domu myśleć co się stało?
Musiał zająć jego umysł nauką, żeby później to co się stało było jedynie mglistym wspomnieniem!
Wiem, że mnie nazwiesz bezdusznym, ale zanim wyjdziesz z wody, chcę abyś nauczył się nurkować i poruszać się w wodzie, skręcać...
Gody nie czekał. Pokazał przynajmniej jak się skręca...
Wyginasz ciało w łuk wraz z ogonem, aż do czasu prostowania ciała, wtedy ogon w przeciwną, żeby wyrównać płynięcie, a nie kręcić się dalej. Cały czas zagarniaj wodę łapami, i zależnie od strony w którą skręcasz... skręt w prawo to lewe łapy muszą mocniej odpychać wodę. Skręt w lewo to prawe. W tym czasie przeciwny zestaw łap ma po prostu utrzymać Cie na wodzie, żebyś się nie zaczął przekręcać na brzuch. Spróbuj!

: 06 lis 2019, 16:40
autor: Niepokorny Hiacynt
Hiacynt w końcu chyba wyrzucił całą wodę z płuc. To nie oznaczało jednak, że mógł odpocząć. Godny od razu zasypał go stadem instrukcji. No więc co, trzeba skręcić. I tak chce się odwrócić w stronę Godnego, dlatego skręca ciało, żeby to zrobić. Skręca w prawo, więc mocniej młóci wodę lewymi łapami tak długo, aż w końcu nie patrzy wprost na Godnego. Z lekkim opóźnieniem wyhamowuje ogonem.
– Myślisz, że da się zabić ducha, Godny?– na jego pysku wciąż widniała przenajczystrza złość. Na ziemi być może miałby szansę wyglądać z tą miną groźnie, ale znajdował się w wodzie i poruszał z niemalże taką gracją jak pół-paralityk. Strach przeszedł mu od razu po tym jak zorientował się, że jest już bezpieczny. Nie pamięta, by kiedyś ktoś wnerwił go bardziej niż to widmo.
– Bo ja bardzo chętnie bym spróbował.

: 08 lis 2019, 5:25
autor: Szara Rzeczywistość
Czy dziwił się jego złości? Ani trochę. Zjawa po prostu uczepiła się Hiacynta i dopiero kiedy musiała zniknąć, pozostawiła samego w wodzie. Godny nie miał chęci tego rozpamiętywać w tej chwili. Najważniejsze, iż poza strachem nic wielkiego się nie stało.
Nie wiem, raczej nie skoro jest niematerialny. Ale z pewnością możesz spróbować w świątyni wyprosić któregoś boga o potępienie jego duszy... To chyba najbardziej dotkliwa zemsta jaką możesz akurat zrobić...
Jemu akurat duch nie zalazł za skórę, ale może to dlatego, iż nie podjął tak śmiałych kroków przy pojawieniu się tej drugiej, szalonej duszy.
Dobra, mniejsza o to. Ostatnią częścią pływania będzie... Nurkowanie. Nabierz spokojnie powietrza do płuc i zanurz łeb. Powoli spróbuj się nagiąć ciałem w stronę dna, a łapy mają zarzucać wodą za ciebie. Kiedy znajdziesz się przy dnie, chwilę popływaj tam, aż poczujesz, że zaczyna brakować Ci tlenu. Wtedy wyginasz się, jakbyś chciała spojrzeć w niebo, a łapy zarzucają wodę pod kątem w stronę dna...
Dobra i jeśli Hiacynt wykona to zadanie odpowiednio to zapewne będą mogli uznać, iż samczyk wreszcie nauczył się tej sztuki!

: 10 lis 2019, 16:45
autor: Niepokorny Hiacynt
Hiacynt już nawet nie miał zamiaru z nim dyskutować. Był zbyt wyprowadzony z równowagi. Tak. Kiedyś pójdzie do świątyni i wypro... No chyba nie. Prosić? Po prostu poda kilka wyraźnych argumentów dotyczących tego, dlaczego ta dusza zasługuje na potępienie.
Zanurzył pysk zapominając o oddechu, ale zorientował się w porę. Wrócił, wziął wdech i zanurzył się na nowo. Gdzieś w połowie drogi do dna wypuścił powietrze i spojrzał w górę. Słonce bardzo ładnie przebijało się do głębi jeziora. W dodatku z tej perspektywy widać było korzenie lilii wodnych! Po krótkim obejrzeniu wodnej scenerii zaczął machać łapami, by dostać się na powierzchnię. Wynurzył się z wody i wziął kilka głębokich oddechów po czym spojrzał na Godnego nieodgadnionym (i już na pewno nieagresywnym) wzrokiem.
– Woda nalała mi się do nozdrzy... To tak zawsze ma być?

: 13 lis 2019, 9:30
autor: Szara Rzeczywistość
Godzien się zaśmiał.
Nie. Nie powinno i lepiej tak więcej nie rób. Jeśli za mocno skierujesz łeb do góry to może ci się do nozdrzy dostać woda i dlatego musisz uważać jak bardzo pionowo próbujesz pływać. No ale przynajmniej podstawy rozumiesz i już nie boisz się wody. Myślę, że starczy wrażeń jak na jeden dzień.
Przyszły łowca wyszedł powoli na brzeg i się otrzepał z wody. Westchnął przeciągle i usiadł. Jeszcze nie umiał czarować, dlatego lekki wiatr musiał mu posłużyć do wysuszenia się, a było raczej zimno.
Skoro już jesteśmy na lądzie to może pobiegnijmy do Twojego taty i niech wreszcie uczyni Cie adeptem?

/najdziwniejszy raport pływania I/

: 15 lis 2019, 17:08
autor: Niepokorny Hiacynt
Nauka pływania
Hiacynt aż drgnął po czym strzelił wzrokiem na wodę zawstydzony. "Cz- Czego się śmiejesz...!".
Cały naburmuszony wysłuchał nauki do końca. W końcu Godny wyszedł na brzeg, a Hiacynt wyszedł za nim mamrocząc cicho, że "Wcale nie bał się wody."
Strzepnął wodę z pyska, pozwalając reszcie na to, by skapywała samoistnie. Chłód tak czy inaczej nigdy mu nie przeszkadzał.
– A po co biec? Jeszcze ci mało ruchu? – odparł przeciągając się leniwie. Po wyjściu ze stawu, wyglądał już na całkiem zadowolonego. Co miał zrobić. Trudno mu jakoś było dalej się dąsać w obecności Godnego.
– No chyba, że bardzo masz ochotę pograć w berka. ostatecznie odparł po czym nagłym ruchem wyprostował skrzydło, tym samym pryskając przyjaciela całą pozostałą na nim wodą. Po jego psotnym uśmieszku było widać, że na pewno nie zrobił tego przypadkowo.
– Chociaż oczywiście moje zwycięstwo jest wtedy przesądzone.