Strona 25 z 40
: 03 wrz 2019, 17:56
autor: Błękit Nieba
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Nie dobrze. Mocno nie dobrze. Westchnął i spojrzał na samicę, ale nie miał zamiaru się denerwować.
-Zioła jakkolwiek znasz? Chociaż któraś z grup? to zalicza się do teorii. Ale wpierw może zacznijmy od maddary. Pierwsze zadanie. Zaskocz mnie. Ma to być iluzja żywego stworzenia. Z wszystkimi aspektami. Dużego, wielkości łosia. wygląd możesz wybrać sama, może być mieszanką kilku zwierząt. Ma się poruszać. Ma wyglądać i pachnieć i zachowywać się jak prawdziwy.
Podrapał się po pysku bo coś go zaswędziało. Chciał by samica pokazała mu wpierw co potrafi. Najbardziej wymyślny twór na jaki mogła wpaść. Dokładnie go pokazać, sprawić by samiec uwierzył, że istnieje na prawdę.
: 04 wrz 2019, 17:49
autor: Echo Istnienia
Skrzywiła się przez spojrzenie Światłości. Z nią nie jest przecież aż tak źle. Znaczy się, jest źle, no ale...
"Nie, znaczy, tak. W sensie nie jest aż tak niedobrze – zioła znam i wiem jak z nich korzystać, tylko praktyki nie miałam, tak...W ogóle." powiedziała zażenowana sobą. I ona ma niby jakoś zastąpić aż dwóch uzdrowicili, przecież to jakiś żart jest, przecież ona się tylko osmiesza.
Jednak gdy dostała zadanie wyprostowała się, a jej pysk zamarł w nic nie ukazującym obliczu. Skinęła głową. Rozumiała.
Więc na początku wyobraziła sobie ogólny kształt istoty. Byłaby ona bardzo krępa, masywna i umięśniona. Wysoka na pół ogona, długi na ogon, szeroki na 1/3. Sylwetka przypominałby tą od niedźwiedzia, ale jednak z pewnymi różnicami. Jej pierś byłaby szersza i wyżej położona. Grzbiet byłby łukowaty, zaginający się z wyżyn odcinka piersiowego do miednicy. Przednie łapy też byłyby widocznie większe od tylnych. Wzdłuż kręgosłupa pojawiały by się kostne wypustki, jedna na każdy krąg. Szony, ogon, szyja byłyby mniej więcej takie same jak niedźwiedzie. Krótki owłosiony ogon, krępa szyja, pięciopalczasta stopa o dużych poduszeczkach i bardzo duże pazury. Niechowalne. Sierść byłaby ciemnoszaro-brązowa, przypominającą tą od dzika, wszędzie tylko nie na brodzie, podbrzuszu i końcówkach łap. Tam futro byłoby jaśniejsze, beżowawe wręcz, i zdecydowanie dłuższe. Głowa byłaby spłaszczona, o szerokiej, lekko wysuniętej szczęce. Małe uszy, szeroki niedźwiedzi nos. Wystające dwa dolne kły, tak na szpon wysokości każdy, i jeden kościany róg, wyrastający z centrum czoła bestii, wysoki na mniej więcej 2/3 wysokości głowy. Małe oczy o zwężonych źrenicach, od zewnątrz pomarańczowe, aby bliżej środka stawać się bardziej i bardziej żółte.
Bestia miałaby zapach trochę niedziwiedzia, trochę wilgotnego runa leśnego i stęchlizny ciemnej jaskini z nutką starej krwi.
W dotyku przypominałaby po prostu muskularne zwierze pokryte futrem, które miałaby lekko wilgotne i brudne. Istota byłaby cieplejsza od otoczenia. Pazury, wypustki kostne i róg byłyby twarde i wytrzymałe.
Dobra, wygląd i zapach chyba miała, teraz reszta.
Bestia stałaby na czerech nogach i miałaby lekko rozwarty pysk, odsłaniają szereg zżółtłych zębów. Co do ruchów, to po pierwsze by oddychała. Dokładniej mówią jej klatka piersiowa rozszerzałaby się i kurczyła, w tym samym tempie, co jej nozdrza i pysk. Przy każdym wydechu, otwierałaby paszczę odrobinę szerzej i schodziłaby troszeczkę w dół, leciutko uginając nogi. Towarzyszyłby temu głośny dźwięk ciężkiego oddychania, który Echo sobie parę razy sama musiała wydać, żeby dokładniej go sobie wyobrazić. Byłyby też adekwatne ruchy powietrza. Przy wdechu leciutko ruszałaby powietrzem w stronę nosa, przy wydechu z ust na zewnątrz. Co pewnien czas kreacja rozglądałaby się to na lewo, to na prawo. Byłby to głównie ruch szyją z lekkim dodatkiem skręcenia piersi i przestawieniem jednej nogi. (spojrzenie w lewo – lewa noga bardziej w lewo i na zewnątrz, analogicznie prawo) Oczy miałby być w ciągłym ruchu, raczej powolnym, ale ciągłym. Mrugnięcia, ruchy źrenicami i czasem przymróżenia. Czasami istota zaciskałaby pazury na ziemi, czasami przechodziła z nogi na nogę albo machała ogonem
Szkarłatna wyobrażała sobie wszystkie ruchy mięśni i futra. Obserwowała jak jej nauczyciel wygląda właśnie wykonując te ruchy i próbowała przelać je do swojego tworu.
Gdy już była zadowolona z obrazu, przesłała do niego pasemka maddary, mając tylko nadzieję, że tym razem nie straci nad nią kontroli.
: 12 wrz 2019, 18:17
autor: Błękit Nieba
Smok w spokoju obserwował poczynania swojego ucznia. Ciekawe. Jego wyobraźnia mogła mu tez wiele powiedzieć o jego stanie psychicznym oraz tym jak sie obecnie czuje. Maddara zadziałała niezachwianie płynąc przez ciało swojego użytkownika i powołując do "życia" jego twór.
-Bardzo dobrze. Podoba mi się twoja dbałośc o szczegóły. skoro to sie udało, Dołóż swojemu tworowi skrzydła. Pierzaste. Możesz wzorować się na moich. Echo ty może nie latasz. Ale proszę. Dodaj swojemu tworowi bardzo dokładnie odwzorowane, działające poprawnie skrzydła i wpraw je w ruch. Niech twój twór lata. Na razie spokojnie, ale ma to robić bardzo realistycznie, każde pióro zachowuje się inaczej podczas lotu, pełni inną rolę
: 12 wrz 2019, 20:41
autor: Echo Istnienia
Zmarszczyła brwi. Skrzydła? Hmm... bedą musiały być duże, żeby unieść coś takiego. Lot... chyba nie wiedziała nawet jak... jakie ruchy... na szczęście z pomocą przyszedł Tancerz, który wyczuł jej niepewność i zaczął przesyłać dokładnie w jaki sposób porusza się tymi kończynami aby latać. A Echo to chlonęła, cały czas niestety musząc też utrzymywać koncentrację nad iluzją. Po dluższym momencie zaczęła dodawać te ruchy do swojego wyobrażenia. Na początku bez piór, tym zajmie się potem. Skrzydła miałyby po dwa ogony długości każde i byłyby szerokie. Najpierw przylegałyby do ciała, tak jak te od Światłości, a potem potwór powoli rozprostowałby je (tu towarzyszył jej obraz rozprostywanych skrzydeł przesłany przez jej kompana, który smoczyca ładnie skopiowała), poruszyłby leciutko nimi dwa razy w gorę i w dół, po czym cały stwór ugiąłby nogi, podniósł skrzydła i wybił się poteżnie do góry z tylnych nóg, opuszczając w tym samym momencie skrzydła, tak żeby zgarniały powietrze pod niego. Po czterech silnych uderzeniach wznoszących miały nastąpić dwa prostujące, a potem już iluzja miała szybować, zataczając koła nad dwoma smokami... jakkolwiek to byłoby możliwe z taką masą, chyba każdy kto by na to spojrzał, wiedzialby, że to nie jest prawdziwe, bo takie coś nigdy by się nie wzniosło. Powtórzyła te wszystkie ruchy w głowie jeszcze parę razy, razem z ruchami mięśni i nóg, które głównie były po prostu podkurczone, ale jednak, żeby upewnić się, że nie popełniła żadnego rażącego błedu (Tancerz twierdził, że nie) i zaczęła przyglądać się skrzydlom swojego nauczyciela... bardziej niż wcześniej znaczy się.
Chrząknęła cicho "Mógłbyś je rozłożyć na chwilę... i nimi potem trochę nimi poruszać? Tak trochę... żeby... pióra" zakończyła niezręcznie. Dałaby sobie radę i tak jak jest teraz, ale jednak nie pogardziłaby ułatwieniem. Niestety Tancerz nie miał zwykłych piór.
Ułożenie piór miało być takie samo jak u uzdrowiciela, ich kształt też. Kolory miały być inne, największe pióra miały być jaśniejsze, takie jak podbrzusze, gdy reszta byłaby taka jak główne futro stwora.
Ok, teraz jeszcze ich ruchy przy locie. Pióra uginałyby się w przeciwną stronę, do aktualnego ruchu skrzydeł, albo ruchu lotu... dużo czasu spędziła nad wyobrażeniem sobie tych wszystkich niuansów, tym bardziej, że to nie tylko pióra się ruszyły, ale futro też. Nie podobało jej sie to i sprawiało jej to problemy. Lecz w końcu jednak zrezygnowała nad dalszym męczeniem się i uznała, że to co teraz ma, musi wystarczyć. A miała dużo.
Zrezygnowała nad ruchem powietrza przy oddechu, i ogolnymi ruchami oddechu i oczami i skupiła się nad ruchem powietrza przy uderzeniach skrzydłami. Najbardziej tymi pierwszymi. Powietrze ruszone i odrzucone w dół, wiatr wręcz.
Wzięła głębszy wdech i kazała maddarze zmienić swój stary twór na nowszy
: 13 wrz 2019, 9:26
autor: Błękit Nieba
Smok obserwował poczynania swojego ucznia. Widać, że Echo świetnie sobie radziła z trudnym dla niej zadaniem. Usmiechnął się kątem pyska i wykonał kilka powolnych ruchów swoim zdrowym skrzydłem. Tak by jej pomóc.
Po chwili jednak jej twór latał i wydawało się, że żaden podmuch wiatru nie wpłynie na jego lot. Światłość obserwował to bardzo zadowolony. Brakowało mu podniebnych podróży.
-Znakomicie. Lądowanie. Prosze by wylądował tu między nami. Wiem, ze to ćwiczenie może być dla ciebie bez sensu, ale w ten sposób uczymy się zwracać uwagę na najdrobniejsze szczegóły. Jest to potrzebne podczas leczeń. Wkrótce dam ci odpocząć.
: 13 wrz 2019, 16:03
autor: Echo Istnienia
" Nie uważam go za bezsensu. I na pewno podoba mi się dużo bardziej od ciskania ognistymi kulami albo czymś w tym rodzaju" przesłała i wróciła do iluzji.
Echo wyobraziła sobie, że stwór lekko obniża lot, cały czas zataczając te same kółka. Czyli po prostu leciał pod kątem, cała reszta taka sama jak przy normalnym locie wcześniej. Od czasu do czasu machnąłby leciutko skrzydłami. Na szczęście Szkarłat już wiedziała jak to działa i mogła bez trudu dodawać tyle machnięć ile jej dusza sobie zabraknie. Cały czas gorzej z futrem i piórami, ale jakoś... chyba jej to pójdzie.
Gdy kreatura byłaby na wysokości jej piersi, uderzyłaby raz skrzydłami z taką samą siłą jak przy startowaniu, ale tym razem do przodu. Obróciłoby ją to tak, że głowa nie byłaby już z przodu, ale bardziej na górze. Tylne nogi miały być wyprostowane, sięgające jak najniżej, przednie dalej podkurczone. Stwór opadłby na nie, zginając je w kolanach, i samemu wracając do swojej pierwotnej pozycji. Podłoża sięgnęły w końcu i nogi przednie, też uginając się, a potem istotawyprostowałaby się i złożyła skrzydła. Powietrze oczywiście przemieszczałoby się wraz z ruchami kończyn, a po wylądowaniu wróciłyby wszystkie szczegóły porzucone przez smoczycę na czas lotu, razem z ugięciem roślinności. Plus małe ruchy skrzydeł przy staniu, podpatrzone od Światłości.
Znowu spędziła dużo za dużo czasu nad futrem i piórami, ale to nie jej wina! To jest w cholerę dużo szczegółów, praca dla wyobraźni więcej niż jednego smoka.
Zanim zdecydowała się urzeczywistnić to wyobrażenie, jej pracę sprawdził jeszcze jej wasny osobisty znawca lotnictwa. A on uznał, że wszystko jest raczej dobrze, więc Echo kazała swojej maddarze działać
: 15 wrz 2019, 10:49
autor: Błękit Nieba
//raport MP II
-Znakomicie. Dbałość o szczegóły. Oto co chciałem z tobą przećwiczyć. Skoro nie miałeś jeszcze styczności z leczeniem – zaczniemy od czegoś prostego.
Powiedział i sam się skoncentrował. Nagle tuż przed samicą pojawiło się na oko 8 księżycowe pisklę. Miało ranę szarpaną boku, niezbyt glęboką. Lekko krwawiła. Stworzenie jednak leżało przerażone na swoim boku. Nie wiedziało co sie dzieje. Mała samiczka miała błękitne łuski, blona skrzydla nie ucierpiała, rana znajdowała się trochę pod skrzydłem, na lewym boku. Nie fajnie. Biedne maleństwo.
-Powiedz mi najpierw jakich ziół użyjesz i zacznij leczenie. Wpierw musisz podać pacjentowi odpowiednie zioła, później poprzez dotyk wprowadzasz do jego ciała maddarę. Nigdy nie stworzysz tkanek z niczego. Musisz pobudzać ich regenerację. Zalecam rozpoczęcie leczenia od najpoważniejszych rzeczy. W moim przypadku skupiam się zwykle na niebezpiecznych obrażeniach wewnętrznych na przykład narządów oraz na naczyniach krwionośnych. Potem kości, potem zakażenia, potem regeneracja tkanek od najgłębiej położonych do najpłytszych. To jednak mój sposób. Ty możesz mieć własny. Z głową
1x lekka
: 17 wrz 2019, 6:01
autor: Echo Istnienia
Przyjżała się iluzji i pomyślała chwilę.
"Użyłabym po prostu . babki lancelowatej. Chociaż żywokrost albo nawłoć pospolita też by były dobre?" popatrzyła na Światłość, szukając jakiegoś potwierdzenia w wyrazie jego pysku "Zgniotłabym babkę w łapach i rozłożyłabym na ranie. Jedna powinnaby wystarczyć. Odczekałabym tak do 10 minut, zdjęłabym ją i zaczęła leczenie"
Podeszła do iluzji i położyła jedną łapę na ranie. Miała leczyć, tak? No to poleczy.
Maddarowe światełka zabuzowały, gdy Echo zaczęła przelewać je do tworu. Kazała im najpierw oczyścić ranę ze wszelkich niechcianych śmieci i żyjątek. Nie wiedziała czy je znajdzie w iluzji, ale jednak to jej zapadło w pamięci z jej lekcji z Darem Tdary.
I najpierw to, co jest gleboko? To miało sens, ona w sumie nie miała żadnego ustalonego schematu... w sumie ciężko żeby miała.
Zaczęła pobudzać tkanki, zgodnie z tym co powiedział ognisty – najpierw głeboko. Łączyła naczynia krwionośne, nerwy, odtwarzała skórę, a następnie też i łuski.
W końcu odeszła od nieprawdziwego smoczątka i spojrzała na uzrowiciela.
: 20 wrz 2019, 9:17
autor: Błękit Nieba
//smoki nie znają raczej pojęcia minut. Tak mi się wydaje. ja odczekuję "odpowiednią ilość uderzeń serca"
Smok wysłuchał dokładnie jej słów. Pierwsza praca z ziołami była na sucho. Pacjent rozmył się bo leczenie wykonała poprawnie. I nagle..obok Echa pojawiły się iluzje ziół oraz miski. Wszystkie zioła zachowywały swoje właściwości prócz tego że nie leczyły.
-Dobrze. Przygotowałem ci iluzje ziół. Wykorzystasz je w kolejnym leczeniu. Warto podczas leczeń mówić pacjentowi co sie robi by nie spanikował.
W tym momencie spomiędzy krzewów wyszedł rosły, czarny samiec. Szedł na trzech łapach, przednią lewą trzymał w powietrzu. Rana była paskudna i znajdowała się tuż nad łokciem, brudna. Do tego kość wystawała przez ranę. Paskudztwo. Ughhh. Dodatkowo można było zauważyć że na lewym barku samiec miał zadrapania po kłach. Szarpane krwawiące nieco rany.
1x ciężka
1x lekka
: 21 wrz 2019, 11:18
autor: Echo Istnienia
Echo przyjżała się ranom iluzji, nie wyglądały dobrze. Nie leczyłaby kogoś takiego z jej aktualnymi umiejętnościami. Wysłałaby go do kogoś bardziej doświadczonego. Ale po to właśnie tu jest, prawda? Aby stać się tym bardziej doświadczonym.
Najpierw zajęła się cięższą raną. Zioła tak naprawdę nie istniały, więc mogła pójść na całość i użyć... tak na oko aż 6 ziół.
Tancerz wylądował, szponem zgarnął trzy miseczki, położył je na swoim ogonie i sprawił, że jego ognień stał się gorący. W tym czasie Echo sciągnęła z siebie bukłak z wodą i rozlała płynu do naczyń. Do pierwszej miseczki wrzuciła kwiaty dziurawieca pospolitego ,niech się ładnie zaparza. Do drugiej zaś dodała ususzone liście jemioły. Do trzeciej zaś, dopiero po tym jak woda się zanotowała wrzyciła rumianek pospolity, który praktycznie od razu wyciągnęła maddarą. Chciała go tylko sparzyć. Poleciła feniksowi, aby od czasu do czasu mieszał magią w pozostałych miskach.
Podeszła do smoka i z płatków rumianka zrobiła oklad na ranę, dookoła kości. Następnie z ziół wzięła cztery jagody jałowca i przekazała "Zjedz je" chociaż bardziej przekazała to Światłości Erycala niż iluzji, no bo to on nią kieruję, a Iluzjia i tak nie odbierze wiadomosci mentalnych. Ale i tak wysłała jedną w jego stronę. Bo tak.
Tancerz ugasił swój ogień, obydwa napary były już gotowe. Echo poszła najpierw po ten z dziurawca. Niech iluzja dłużej nie cierpi. Odlała go trochę, tak żeby przypadkiem iluzja jeszcze łusek nie straciła i podała go jej do wypicia. Następnie wzięła do łap gęsty wywar z jemioły i miseczkę z wodą po rumianku. Wodę wylała, po czym przelała połowę wywaru do pustej już miseczki raz, i z tego co zostało drugi raz. Miseczkę z wiekszą ilością zawartości i też podała iluzji do wypicia. Sciągnęła z rany rumianek, i wysmarowała ją pozostałym wywarem z jemioły. Dobrze, co już zrobiła – zakarzenie, ból, złamanie i krwawienie. Jeszcze tak coś na przyspieszenie leczenia. Wróciła do ziół i wybrała obficie ulistnione gałązki macierzanki, które zmiażdżyła w moździeżu. Uzyskaną masę nałożyła na ranę i zostawiła na jak najdłuższy czas.
Dobrze, to z tą cięższą raną już nic ziolami nIe zrobi. Teraz to zadrapanie.
Białooka siegnęła po prostu po babkę lancelowatą, rozgniotła ją w łapach, i zrobiła z niej opatrunek na bark. Nie ma to jak babka lancelowata.
Czas na leczenie maddarą.
Najpierw wsadziła z powrotem kość do ciała i nastawiła ją, następnie zajęła się usuwaniem ciał obcych – odłamków kości, krwi w miejscach, gdzie krwii nie powinno być i innych śmieci, które się znalazły w tej cięższej ranie, bo nią się teraz zajmiwała. Zabijała też małe żyjątka, które mogły zaszkodzić smoku-iluzji. Przytrzymywała kość maddarą, gdy łączyła naczynia krwionośne, poczynając od tych najważniejszych. Następnie pobudziła tkanki kości do regeneracji, dostarczając potrzebnej im energii. Gdy kość się ładnie zrosła, zajęła się nerwami, mięśniami i innymi tkankami, tym razem zaczynając od tych najgłębiej położonych. Ustawiała włókna mięśniowe tak, aby żadne zrosty nie powstały. Niszyła też ogniska zapalne i starała się uśmieżyc ból. Na koniec zajęła się tkankami podskórnymi, oraz naskórkiem wraz z łuskami.
Gdy skończyła z pierwszą raną, przeszła do drugiej. Tak samo jak wcześniej niszczyła wszystkie śmieci i wszystkie mikroby. Tak samo jak wcześniej zregenerowała najpierw naczynia krwionośne, zaczynając od najważniejszych, po czym nerwy i inne tkanki. Jeśli natrafiła na jakieś ognisko zapalne niwelowała je. Pod koniec zachęcała do regeneracji skórę, a co z tym idzie także i łuski
.
/ciężka: rumianek pospolity, dziurawiec pospolity, jemioła, jałowiec x4, macierzanka
Lekka: babka lancelowata
: 24 wrz 2019, 13:46
autor: Błękit Nieba
Smok obserwował dokładnie działania Echa i kiwnął łbem. Tak. Wykonywał poprawnie leczenia. To trzeba mu przyznać. Z czasem nabierze większego doświadczenia i to na pewno mu pomoże. Pacjent wyparował i pojawiła się smoczyca. O jasnym, szarym futrze, długiej ciemnej grzywie. Upadła tuż obok ucznia nieprzytomna. Jej grzbiet oko było przyćmione nieco przez jaskrę, zaś na lewym boku widniały bardzo nieprzyjemne, krwawiące, nieco śmierdzące rany. Jedno z żeber było złamanych i wystawało przez ranę. Ugggh. Paskudztwo. Smoczyca oddychała ciężko, odczuwała niesamowity ból.
-Ostatni pacjent.
jaskra + 1x ciężka
//po twoim poście raport Lecz II
: 26 wrz 2019, 21:13
autor: Echo Istnienia
Ajajaj, to wyglądało chyba jeszcze gorzej niż to poprzednie. Echo musiała się chwilę zastanowić, jakich to ziół użyć. Coś na uspokojenie, coś na ból, coś na kości, coś na dezynfekcję i coś na krwawienie.
Do pierwszej dodała sproszkowane nasiona lulka czarnego, wymieszała i od razu podała iluzji do wypicia. Zapomniało jej się o komunikowaniu tego, co akurat robi, miała nadzieję, że mowa ciała wystarczająco wiele daje.
Do drugiej z misek, już po zagotowaniu wody, wrzuciła melisy. Nie lubiła jej smaku, ale była łatwa do przygotowania. Do trzeciej dodała korzeń żywokrostu. Niech się gotuje, bo trochę to będzie trwało.
Wymyła miseczkę z lulka i ponownie napełniła ją wodą. Prawie skończyła cały swój zapas. Ponownie dała ją Tancerzowi i wrzuciła do niej płatki żmijowca zwyczajnego
Rozgniotła w łapach liście babki lancelowatej i dokładnie nałożyła na ranę. Tancerz ugasił ogień, zioła się zaparzyły, po czym wyobraził sobie, że wokół miseczkek owija się niby wąż strumień zimnego ognia. Niebieskiego oczywiście. Przelał w to mocy, i już po chwili napary były... pijalnej temperatury. Echo podała miseczkę z melisą smokowi, w tym czasie feniks dalej chłodził żmijowca. Gdy iluzja oprożniła zawartość jednej miseczki, była czarodzieka podała mu drugą, tym razem z bardziej leczniczą zawartością. Pierwszą miseczkę przemyła i skropliła do niej wody z powietrza. Miała nadzieję, że przy takiej aktywnosci jej maddara łaskawie nie zechce jej zabić. Czarnooki ptak znowu zaczął pracować jako przenośny piecyk.
Na koniec zajmowania się raną, Szkarłat zdjęła przekrwawiony już opatrunek z babki, a nałożyła nowy, tym razem z rozgniecionych liści nawłoci pospolitej.
Umyła łapy z krwi i resztek ziół, no dobra, teraz oczy.
Wybrała świeży Morszczyn pęcherzykowaty i zakropliła jego sokami oczy nieprawdziwego pacjenta.
Chociaż te soki też były nieprawdziwe.
Następnie wzięła miseczkę z żywokrostem, tym razem ona schłodziła ją magicznie, i także zakropiła do oczu.
Po tym sięgnęła po płatki ostróżeczki polnej i sparzyła je szybko w miseczcze z gorącą wodą. Odczekała chwilę, aż płatki same ostygną, gdyż nie zdążyły zagrzać się aż tak bardzo, i nałożyła je na oczy pacjęta.
To by było na tyle z ziołami, teraz czas na magię.
Podeszła do rany, zaczęła od wstawienia żebra z powrotem, trochę ręcznie, trochę wspomagając się magią. Po tym zajęła się niszczeniem wszystkich cząstek materii, które nie powinny się w tej ranie znaleźć – wylana krew, odłamki kości, śmieci z zewnątrz i oczywiście małe żyjątka. Następnie zaczęła łączyć naczynia krwionośne, poczynając od tych najważniejszych i pobudziła kość do zrośniecia. Zachęcała inne tkanki chociażby jak mięśnie i nerwy, dbając o to, żeby żadne z nich się nie poplątały, i nie powstały żadne zrosty, zaczynając ponownie od tych najważniejszych. Po drodze niwelowała ogniska zapalne oraz bólowe. Na koniec zajęła się odtwarzaniem skóry i łusek, i wysłała smokowi impuls, który miał przekonać jego ciało, że gorączka nie jest już konieczna.
Chociaż może nie tak na koniec, koniec, ale koniec leczenia rany. Skierowała maddarę do oka iluzji. Na początku pozbywała się ciał obcych oraz po prostu wspomagając organizm w niwelowaniu stanów zapalnych. Oczy były delikatne, wolała za bardzo nie ingerować. Obniżyła lekko ciśnienie w oku i poprawiła przepływ płynów. Zanim skończyła, zaczęła dokładnie badać każdy nerw, jeśli był zniszczony regenerowała go.
: 31 paź 2019, 17:59
autor: Tejfe
Niewiele smoków wiedziało, że wrócił z powrotem na Wolne. Pewnie też nie wszyscy wiedzieli, że w ogóle z nich odszedł. Ostatnimi czasy był jak duch. Myślał, że jego odejście sprawi, że zdoła zatęsknić za tymi ziemiami, że wspomnienia z nimi staną się na tyle żywe, że może nawet będzie odczuwał, że wraca do domu. Tak się jednak nie stało. Wolne Stada wciąż były dla niego miejscem, w którym nie czuł swojej przynależności. Może nawet jeszcze bardziej, niż dawniej. Nie miał kompletnie pojęcia, co się dzieje, jak się mają sprawy między stadne, kto kogo lubi, kto się z kim bije i tego typu rzeczy. To wszystko nawet go niezbyt interesowało. Spacerując sobie z Przebudzeniem u boku, bo ostatnio jego jedyną aktywnością były tylko spacery, zbierał się dopiero do tego, by porozmawiać z Fernem, dotarł do Szklistego Zagajnika. Kiedy jeszcze widział, było to jedyne miejsce, które w ogóle coś dla niego znaczyło. Teraz również było mu bliższe niż inne, chociaż nie mógł już podziwiać jego urody. Obiecał sobie kiedyś, że zobaczy wszystkie zakątki Szklistego Zagajnika. Nie zdążył. Teraz mógł to nadrobić. Poza Srebrzystym Stawem i Lustrzanym Lasem, który jedyny był dla niego jakąś formą azylu, chciał poznać jeszcze więcej miejsc.
Wędrując tak i tylko oczami wyobraźni kreując sobie obraz tych miejsc, odgadując go na podstawie dźwięków, zapachów i też swojej własnej potrzeby wyidealizowania urody Szklistego Zagajnika, dotarł aż do Szumiącej Polany. Dźwięk ocierających się o siebie gałązek sprawił, że zdecydował się tu zatrzymać na moment. Było przyjemnie. Usiadł na wilgotnej ziemi, obok niego położył się Spaleniec. Zdjął z pyska maskę, odłożył ją na bok, przytulił łeb do ciała zwierzęcia i tak wsłuchiwał się tylko w te dźwięki przyrody. Było przyjemnie.
: 12 lis 2019, 21:07
autor: Despotyczny Ferwor
Długo nie nasłuchała się w dźwięki przyrody, bo zaraz za okolicznymi krzakami, było słychać czyiś głos. Niby nic nie zwykłego, ale ten konkretny zdawał się gadać sam ze sobą.
– zwiąż to mocniej! Przecież jest.Nie, nie jest. Ostatnio też tak gadałeś, i o mało nam podstawu nie rozsadziło. No już dobrze, zakleił bym to jeszcze żywicą, tylko kurde nie wziąłem jej ze sobą. Mówi się trudno. W ogóle z czego robimy mechanizm zwalniający? Myślałem nad dębowym patykiem umieszczonym przed tym czymś do celowania. Hymm.... Powinniśmy to jakoś nazwać. Może celownik? Może być. –
Ktoś ciekawaki mógłby ujrzeć plamistego gada,niemal zlewającego się z tłem, który siedzi i majstruje coś, przy jakiejś konstrukcji z patyków. Rzecz była naprawdę dziwna, ale najbardziej w oczy rzucało się dwa najbardziej masywne, wystające ponad reszte patyki, które łączy sznur zrobiony z gałązki, przeplatanej trawą i korą, którą łączyła żywica. Obok tej konstrukcji można było zauważyć prosty kosz. Ciekawe co to może być?
: 13 lis 2019, 17:38
autor: Tejfe
Napiął lekko ciało, gdy usłyszał, że w pobliżu, poza nim i Przebudzeniem jest ktoś jeszcze. Nie żeby miał coś przeciwko towarzystwu, ale nagłe dźwięki i nagła świadomość czyjejś obecności zawsze budziła chwilowe poczucie zagrożenia. Szczególnie w kimś tak wrażliwym na inne bodźce dookoła niż obrazy.
Kiedy jednak wsłuchał się w mowę nieznanego smoka, od razu się uspokoił. Nie zwracał się do niego. Właściwie to tamten chyba nawet nie wiedział o jego obecności. Mówił do siebie. Nie było to dla Tejfe niczym nieznanym. Sam przecież odbył tyle rozmów z istotami, które tak naprawdę nie miały fizycznego ciała – były albo projekcjami jego mózgu albo zjawami z zaświatów.
Nie wsłuchiwał się specjalnie w sens słów, które padały z ust młodego, jak poznał po głosie smoka. Nie interesowały go one wcale i wolał się też nie wtrącać w jego rozmowy. Ze swojego doświadczenia wiedział, że nie powinno się przeszkadzać szaleńcom. Można to zrobić tylko wtedy, gdy wydają się niebezpieczni dla siebie lub środowiska, ale intonacja tamtego raczej na nic takiego nie wskazywała.
Zasad uprzejmości, które stosował Tejfe i który by nie naruszać prywatność tamtego, szykował się jż do tego, by przenieść się w inne miejsce, nie uszanował jednak Przebudzenie. Młody spaleniec jednorożca czując zapach żywicy i słysząc dziwne stukanie patyka o patyk, poszedł w kierunku dźwięki. Rogiem trącił kosz znajdujący się obok konstrukcji samczyka, osmalił go czarną sadzą, po czym zarżał cicho i cofnął się do tyłu.
–Przebudzenie, odejdź stamtąd. Idziemy stąd.– zabrzmiało zza zarośli schrypniętym, podrażnionym głosem smoka, z którym jednorożec się przyjaźnił.
: 14 lis 2019, 16:39
autor: Despotyczny Ferwor
Konstrukcja plamistego była niemal skończona. Jedyne co zostało młodemu adeptowi, to zobaczyć, czy jego pszypuszczenia były słuszne. Przypuszczenia co do mocy kamieni, bo właśnie tym była ta rzecz, którą zbudował. Prostą wyrzutnie kamieni. Obiema łapami złapał za sznur i zaczął go naprężać, ciągnąc go w strone zaczepu na końcu konstrukcji. Kiedy był już mniej więcej przy końcu, nagle zauważył spaleńca. Ta końska pokraka, szturchnęła jego kosz w dodatku brudząc go sadzą. Z tego wszystkiego zapomniał się, przez co lina wysunęła mu się z łap, wyszczeliwując w przód, posyłając konstrukcję do przodu, wraz z plamistym gadem. Jego plama zaczęła świecić intensywną żółcią, po czym ten szybko podniósł się z ziemi. – Czy ciebie ty koński pszychlaście do reszty powaliło! Wiesz ile zajmuję zrobienie takiego kosza! Jeszcze raz to zrobisz, a przekręce ci ten koński łeb! – Gdy usłyszał głos innego smoka, prawdopodobnie właściciela Jednorożca, to Mułek nie zwłocznie poszedł w jego stronę. – Żadne idziemy, naprawicie to co zrobiliście. –
: 14 lis 2019, 18:02
autor: Tejfe
Usłyszał jakiś łomot, jakby coś się właśnie rozwaliło lub ktoś upadł. Niepewny czy komuś nie stała się krzywda, np. Przebudzeniu skoro jeszcze nie wrócił, przedarł się przez te krzaki i wyszedł naprzeciw Mułkowi. Młodziutki samiec z Wody mógł zobaczyć ponaznaczany starymi bliznami po oparzeniach, pozbawiony łusek pysk niewiele kontrastujący z ciałem, które nosiło na sobie ślady jeszcze wcześniejszego zetknięcia z ogniem. Na szyi Tejfe wisiała biała, kościana maska i ciemny woreczek. Na ramieniu miał powieszoną skórzaną torbę.
O tym, że nikomu się nic nie stało poznał po wściekłych okrzykach mówiącego wcześniej do siebie samego smoka i po ciepłym oddechu jednorożca, który poczuł na swoim policzku.
–Nie używaj swojego gniewu, dopóki naprawdę nie musisz.– powiedział, próbując wyczuć zapach smoka. Pachniał trochę jak Marduk. Był samcem ze stada Woda.
–Nie wiem co się stało, ale przepraszam jeśli mój przyjaciel coś ci zniszczył.– głos Tejfe był obojętny, nawet przy przeprosinach nie słychać było ani odrobiny żalu. Przepraszał za takie rzeczy w swoim życiu i żałował takich rzeczy, że gdyby przejął się czymś tak prozaicznym, chyba znowu by zwariował. Nie wysilił się wiec nawet na to, by się pochylił i łapą zbadać konstrukcję samczyka. Nie interesowało go co właściwie takiego zrobił Przebudzenie.
–Mógłbym spróbować to naprawić za pomocą magii, myślę że cokolwiek tam budowałeś, magia załatwiłaby to szybciej. Jednak patrząc na to, że nie widzę i nie znam twojego pomysłu, myślę że poradzisz sobie z tym lepiej ode mnie. W zamian za wyrządzone szkody, mogę ci zapłacić. – powiedział beznamiętnie. Zdjął łapę, którą wcześniej odruchowo położył na grzbiecie Przebudzenia i sięgnął do swojej torby. Wyjął z niej 4/4 zwiniętych i przewiązanych sznureczkami suszonych owoców . Wystarczy?
: 15 lis 2019, 17:50
autor: Despotyczny Ferwor
Smok nawet nie zdawał sobie sprawy jak bardzo niebezpiecznie zachował się jego przyjaciel. Przecież, gdyby uderzył w jego konstrukcje, to by skończyło by się znacznie gorzej, a niżeli na paru zadrapaniach. – Twój przyjaciel miał szczęście, że nie udzerzył w wyrzutnie. Bo mógłby się porzegnać ze swoim rogiem. A gdyby była załadowana, to nawet z twarzą. –
Owszem może dzięki magi zrobiłby by to szybciej, ale czy lepiej? Coś e to wątpił. – Szybciej, nie znaczy lepiej. Wolę to zrobić własnymi łapami. Może i dłużej mi to zejdzie, ale będę pewny co do jakości i pewności działania. Poza tym magia średnio by pomogła w tej konktretnej konstrukcji. – powiedział to obojętym głosem, oglądając jeszcze swoją wyrzutnie.
Propozycja zapłaty? Nie było to takie głupie. Wrecz ułatwi to w pewnien sposób egzystencję Mułka. – Może być. Ale naprawdę, następnym razem pilnuj swojego zwierzaka. Ja to ja, ale gdyby na moim miejscu był jakiś plagus, to źle mogło by się to skończyć. Tak poza tym to kim jesteś?–
: 15 lis 2019, 19:54
autor: Tejfe
Słysząc szereg przestróg od tego młodego smoka, kiwał mu tylko twierdząco głową. Oczywiście, świat był pełen niebezpieczeństw, których należy się wystrzegać, ale nie będzie w stanie dłużej chronić Przebudzenia, o ile kiedykolwiek to on właśnie go chronił, wydawało mu się, że raczej jest na odwrót. Zdawał sobie sprawę z tego, że wkrótce rozstanie się ze swoim przyjacielem i wtedy ten będzie musiał samodzielnie kroczyć przez życie. Gdyby teraz stała mu się poważniejsza krzywda, zabrałby go do kogoś kto by mu pomógł, ale wkrótce dorastający Spaleniec będzie zdany tylko na siebie. Więc chociaż nie do końca zgadzał się z poleceniem samczyka, że jego obowiązkiem jest większe pilnowanie jednorożca, gdy ten musiał być jak najbardziej samodzielny, to mimo wszystko wywołały w nim pewną refleksję i pobudziły świadomość tego, że jego kochany przyjaciel zostanie opuszczony.
–W takim razie, pracuj własnymi siłami. Wybacz, że ci się wtrąciłem. To jest Twoje.– powiedział, przysuwając naprzód owocowe pakunki i już zbierał się do odejścia, kiedy tamten znowu się odezwał. Zarejestrował słowo "plagus". Do kogo ono się odnosiło? Przez chwilę ta kwestia pobudziła jego ciekawość, ale zaraz potem ją odrzucił. Czy to miało dla niego jakiekolwiek znaczenie?
–Jestem Tejfe.– odpowiedział krótko na jego pytanie.
: 16 lis 2019, 0:05
autor: Despotyczny Ferwor
Coś nie zmiernie ciekawiło bagiennego w tejfe. Miał co do niej dziwne przeczucia. A może... Ona też nie była jak inne smoki. Może też odrzuciła swą naturę, ale przez odrzucenie innych stała się taka jak jest... Trzeba było to sprawdzić... – Słuchaj Tejfe... Mam do ciebie parę pytań. Wiem, że to dziwne, ale co sądzisz o stadach? O granicach? O smoczej naturze? Wiem, że zadaje dziwne pytania, ale proszę o odpowiedź. Co o tym wszystkim myślisz i ważniejsze, czy uważasz że tak powinno być. – Widać było, że ten smok był już zrezygnowany życiem. Choć może mu się to tylko wydawało?
: 17 lis 2019, 18:32
autor: Tejfe
Tejfe nie spodziewał się, że młody samczyk wyskoczy mu nagle z takimi... osobistymi pytaniami. Tejfe zawahał się. Czy powinien rozmawiać z tak młodą krwią na temat swoich dawnych utopijnych zapędów? Czy powinien mu mówić czego w życiu doświadczył i jakie jest ryzyko zbyt ambitnych marzeń? Przez chwilę przyszła mu na myśl pewna podejrzliwość. Ostatnie zalążki jego choroby psychicznej. Samczyk tak wyskoczył nagle z tymi pytaniami, po tym jak usłyszał jego imię, wiec może ktoś mu coś o nim już kiedyś powiedział i teraz albo chciał się upewnić, czy słowa "kogoś tam" były prawdziwe... albo już od początku była to z góry przygotowana na niego zasadzka!
Nie, Tejfe. Uspokój się. Nie powinieneś tak myśleć. – powtórzył sobie w myślach, po czym z powrotem przybrał poważną pozą. Ślady wcześniejszego niepokoju zostały zamaskowane.
–Nie wiem, co masz na myśli, kiedy mówisz, czy uważam, że powinno tak być. Czy chodzi ci o to, że w świecie, w którym żyjemy są wszelkiego rodzaju podziały, schematy, tradycje i zobowiązania? Chodzi o funkcjonowanie stad? Jeśli tak, to na to wszystko mogę ci powiedzieć tylko tyle: jest tak jak jest. Potrzeba cudu, żeby to zmienić. – Kiedyś w ten cud wierzyłem, teraz mi już na nim nie zależy. –Nie ważnym jest więc co mogę myśleć ja o Wolnych Stadach, co możesz myśleć ty lub ktokolwiek inny w naszym otoczeniu. Cokolwiek byśmy nie zrobili, jakiekolwiek rewolucje, plany działania, pragnienia, zrywy, marzenia i wszystko inne takie, to ten świat jest pewną stałą. Wszelkie zmiany, które w nim zajdą są chwilowe, a wszystko i tak w końcu wróci na swoje poukładane miejsce. Nie wiem w jakim celu zadałeś to pytanie, ale jakiekolwiek ty masz wyobrażenie na temat świata, nie namawiam cię do tego, byś je zmieniał, ani do tego byś porzucał swoje pragnienia, o ile takie masz. Zaznaczam tylko, że tego świata nie da się zmienić, ale pojedynczego smoka już tak. Więc lepiej być ostrożnym, bo jednym z praw tego stałego świata jest to, że łatwo można stać się ofiarą własnych marzeń.