Strona 25 z 42
: 29 sie 2017, 17:30
autor: Płacz Aniołów
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Czy był dobrym przywódcą... Prawdę mówiąc, Płacz sam o sobie nie miał zdania. Starał się, by Wodnym niczego nie brakowało, dbał o ich szkolenie się, nie zaniedbywał swoich obowiązków... Gdyby Grzmot chciał się tego faktycznie dowiedzieć, musiałby zapytać kogoś z Wodnistych.
– Krwisty Kolec... – mruknął, jakby analizując w łebku jego imię. Przy czym przekrzywił łebek w bok i skupił wzrok na jego ślepiach.
– Krwisty, bo cieczkę futra masz?
Ah, tak się zachowuje właśnie Przywódca Wody!
– Jasne, mogę Cię poduczyć tego trochę. – zgodził się, po czym zamilkł na chwilę, zastanawiając się nad problemem, który może mu zadać. Mogło być to cokolwiek, ale starał się w jakiś sposób dostosować poziom problemu do jego wieku i potencjalnych doświadczeń. Odwrócił łebek, by spojrzeć gdzieś w dal, po czym zamruczał w skupieniu i w końcu otworzył pysk.
– Generaaalnie... to, czy dobrze rozwiązujesz problemy sprawdza Twoje doświadczenie. Im więcej w życiu dziwnych rzeczy spotykasz, tym lepiej Ci to wychodzi. Nauka tego tylko narzuci Ci czyiś inny sposób myślenia, przez co Twoje poglądy mogą się dopasować do poglądów nauczyciela. W rozwiązywaniu problemów praktycznie nie ma rozwiązania, które jest obiektywne i nie zaszkodzi nikomu. Zazwyczaj będziesz robił wszystko tak, by obie strony czuły się po równo urażone lub, jeśli problem dotyczy Ciebie, żeby rozwiązanie jak najmniej zaszkodziło Tobie. Duże zgrupowania smoków nie znają pojęcia obiektywizmu, bo zawsze ktoś będzie czuł się mniej lub bardziej zadowolony. Na przykład: smok A z Twojego stada zabił brata smoka B, przez co smok B w uzasadnionej zemście chce skrzywdzić zarówno smoka A, jak i jego całą rodzinę. Sprawa dociera do Twoich uszu i musisz coś z tym zrobić. Tylko co?
: 30 sie 2017, 23:50
autor: Ostatnie Ogniwo
Płacz chyba zrozumiał w końcu jak mam na imię, ale krótkiej wypowiedzi na temat mojego imienia nie mogłem puścić płazem.
– Krwisty, bo kolor futra i jestem wojownikiem – pokiwałem przecząco głową i uśmiechnąłem się do Płacza. – A tobie się łeb z rzycią zamienił, że takie pytania zadajesz?
A tak zachowuję się ja, adept ziemi.
Wysłuchałem uważnie słów wodnistego, który tłumaczył mi jaki problem jest do rozwiązania. Pewnie wyjść było dużo, ale też i mało jednocześnie. Wystarczyło wpaść na coś dobrego.
Usiadłem i zamilkłem w skupieniu. Wyobraziłem sobie całą to sytuację jest smok A i smok B. Zabójstwo kłótnia i chęć kolejnego zabójstwa. Wstałem i przeszedłem w tę i z potworem nadal się zastanawiając. W pewnym momencie wstałem i spojrzałem na Płacza. Poukładałem sobie całą opowieść w głowie i w końcu zacząłem mówić.
– No więc. Smok A zabił brata smoka B, jeśli wszystko stoczyło się na wojnie lub na arenie to jest zrozumiałe smok A nie poniesie kary, bo każdy kto walczy w pojedynku wie na co się piszę. Smok może i w uzasadnionej zemście nie ma prawa tego zrobić i będę go miał na oku. Jedna śmierć wystarczy stadu, a więcej nie potrzeba. Zabicie członków rodziny smoka A nie zwróci mu życia. Jeśli smok A zabił brata smoka B tak po prostu to smok A zostanie usunięty ze stada, a smok B Bedzie pod moim okiem, żeby nikogo nie zabił tak jak wspomniałem przelewanie jeszcze więcej krwi byłoby zbędne – po skończonej przemowie spojrzałem z powrotem na smoka i wpatrzony czekałem niecierpliwie na opinię. Pewnie jest jakieś lepsze rozwiązanie.
: 03 wrz 2017, 17:19
autor: Płacz Aniołów
W pierwszej chwili wybałuszył ślepa, a w następnej srogo parsknął śmiechem, cofając łeb. Wykrzywił pysk w niepowstrzymanym grymasie, właściwie trudnym do opisania, kły zostały odsłonięte przez uniesione wargi, a z płuc wydobywał się świst tłumionego śmiechu.
Potem ten sam śmiech wybuchnął mu prosto z pyska.
– Młody... Pewny jesteś tego, czego chcesz się uczyć? Bo idziemy w zupełnie odwrotnym kierunku – wyrzucił z siebie gdy powstrzymał śmiech, choć głos nadal był lekko złamany. Płacz z politowaniem pokręcił głową i westchnął. Ach, że przyszło mu uczyć takiego aroganckiego smoka...
Czy on ma pojęcie komu to powiedział?
– To ja Ci zadam nowy problem. Pewien młody adept użył mocnych słów i obraził Przywódcę obcego, jeśli nie wrogiego stada, który zgodził się na nauczanie adepta. Przywódca oburzył się i odmawia mu nauki. Wręcz zaczął mu grozić, że zapłaci za swój wyszczekany pysk. Sytuacja robi się coraz bardziej napięta, być może lada chwila ten przewodnik, który jest świetnie wyszkolonym wojownikiem wyzwie Cię na pojedynek. Lub wezwie wodza stada adepta. Co teraz zrobisz? – wypowiedział bardzo rozbawiony. Zadany problem był dokładnie tym samym, co stało się właśnie teraz... a kto wie, co Płaczowi chodzi po głowie. Póki co, wydawał się rozbawiony. Tyle widział w jego ślepiach Krwisty. Tymczasem starszy samiec siedział prosto z uniesionym pyskiem, niecierpliwie czekając na odpowiedź adepta z wymalowanym na pysku wrednym uśmiechem. Ogon lekko wił się na ziemi, falując hipnotyzująco, a ślepia wbiły się w czerwonofutrego i nawet nie mrugały.
: 03 wrz 2017, 20:26
autor: Ostatnie Ogniwo
Płacz zaczął się uśmiechać, a potem to przerodziło się w śmiech. Co było w tym zabawnego? Czemu nie powiedział czy dobrze odpowiedziałem. Z tego co zauważyłem zadanie poszło w zupełnie inną stronę.
– Jestem pewny czego chcę się uczyć i już nawet mówiłem na początku – powiedziałem patrząc pytająco na smoka, który przedstawił nowy problem. Chodziło o mnie czyli teraz tak to będzie wyglądać. No dobra.
– Dlaczego najpierw powiedziałem o adepta, a potem o mnie skoro cały czas mówiono o mnie, ale dobra jeśli tak chcesz to prowadzić. Wydaję mi się, że ten przywódca skoro jest dobrym wojownikiem nie zawoła drugiego przywódcy, bo prawdopodobnie sam umiałby załatwić taką sprawę, chyba że tylko tak się przechwala, a naprawdę jest marnym. Wtedy to nic bym nie robił tylko czekał na rozwój wydarzeń, bo wiedziałbym, że zrobienie czegokolwiek by nie pomogło prędzej czy później i tak za to będą konsekwencje. Wyzwie mnie na pojedynek to zawalczy, wojownik nigdy nie odmawia zaproszenia do tańca. Czyli podsumowując przywódca wojownik nie wzywa drugiego przywódcy, bo okazałby się słabym wojownikiem wzywając kogoś innego, bo jakiś marny adept go obraża i załatwia sprawę samemu. Tutaj większość zależy od tego przywódcy, a adept siedzi i czeka. Dobra odpowiedź? – powiedziałem uśmiechając się. Usiadłem przed nim i patrzyłem prosto w jego ślepia czekając na rozwój wydarzeń.
: 05 wrz 2017, 14:49
autor: Płacz Aniołów
Na pysku utkwił mu cyniczny uśmiech, który nie zapowiadał się, by szybko zniknął. Szaro-złote ślepia nie oderwały się nawet na sekundę od zielonych kryształów Krwistego, przez co młody do ostatniej chwili nie był pewny, czy odpowiedź faktycznie była satysfakcjonująca. Łuskowy ogon Wodnego zaczął żwawiej falować, rysując nim łagodne łuki.
Jeśli jego sposób myślenia i pojęcie logiki jest nabyte dzięki któremuś Ziemistemu... o bogowie, biada. Miał wrażenie, że już kiedyś spotkał smoka o podobnym podejściu do innych i podobnym słownictwie. Kolejne wcielenie?
W pewnym momencie Przywódca zachichotał cicho przez nos.
– Nic byś nie zrobił? Nawet, jeśli jesteś świadomy konsekwencji swojego czynu? Będziesz miał duży problem nie tylko ze strony Przywódcy swojego stada, ale i tego drugiego. Nie sądzisz, że dużo prościej i szlachetniej będzie wpłynąć na decyzję swojego nauczyciela? – wymruczał cicho, a głos bezwiednie nabrał wężowego syku. Z jakiegoś powodu Płacz opuścił nagle formę trzeciej osoby, opowiadając o zadanym przez niego problemie. Rozmowa zaczęła toczyć się w dość nieprzewidywalny sposób i nie można było odróżnić, w którym momencie to wszystko pozostaje nauką, a w którym momencie zmieniło się to w metaforę, która ujawniała zamiary Przywódcy. Lecz... wszystko wyglądało na to, że odpowiedź Krwistego ma teraz o wiele większą wartość, niż gdyby była to zwykła nauka. Prawda?
: 05 wrz 2017, 21:26
autor: Ostatnie Ogniwo
Wodnisty cały czas miał na pysku dziwny uśmiech jakby chciał mnie zjeść czy coś. Kto wie co on robi z młodszymi czy je zjada, kroi na kawałki lub cokolwiek, nie wiem co jeszcze można robić. Siedziałem cały czas przed nim patrząc w jego oczy jakby chcąc wykraść jego myśli, ciekawe o czym w ogóle teraz myślał. Zastanowiłem się nad kolejnym pytaniem i odpowiedzią. Wiele czynników mogło spowodować negatywne dla mnie skutki.
– No więc jeśli ten smok byłby innego charakteru niż ja to pewnie bym przeprosił, ale ja nie przepraszam i nie przeprosiłbym, tak samo jak nie wyzywam bez powodu. Jeśli ktoś obrazi mnie odpowiadam bronią na bronią. Może i było to szlachetniej, ale nie szczere przeprosiny nie mają sensu, jak już przepraszać to szczerze, a ja nie czułbym, że przeprosiłbym tego smoka szczerze, bo tak jak mówiłem nie wyzywam bez powodu. A ty jakbyś postąpił na jego miejscu? – zapytałem uśmiechając się, skoro jest taki mądry niech odpowie sam zobaczymy jak on by postąpił.
: 07 paź 2017, 7:50
autor: Hila
Hop. Hop. Plusk.
Teraz mały kolorowy kształt podbijał Mały Wodospad, biegając po mokrej powierzchni bez ślizgania się. Kręcił się dookoła i podbiegał w górę, tak jakby wypatrywał czegoś pod powierzchnią strumienia. Czasem szybko zbiegał w to jedną, w to drugą stronę, przeskakując ze skałki na skałkę. Uderzał łapą w wodę, tak jakby próbował zagarniać ją do siebie.
W końcu zrezygnowany potrząsnął łbem, zaczął kręcić się w kółko niczym niespokojny kot, lekko stąpając łapami, legł cielskiem z głową od strony wodospadu i przymknął ślepia. Parsknął, odganiając od siebie pojedynczą muchę.
Bzz. Bzz.
Ogon świsnął w powietrzu. Krew na łapach.
Był dopiero wczesny poranek.
: 10 paź 2017, 15:26
autor: Aro
Pognieciona łuska na jego grzbiecie i barkach oraz niewidoczne sińce nie przeszkadzały mu tak mocno, jak obolałe łapki, które drżały przy stawaniu każdego kolejnego kroku, choć to wciąż nie motywowało malca do przedstawienia swoich kontuzji opiekunowi. Nie dlatego, że mu nie ufał, po prostu nie sądził, że dorosły będzie w stanie udzielić mu pomocy. Gdy na przykład padał na ziemię, wstrząsany drgawkami, tata nie potrafił pozbyć się bólu, nawet jeśli bardzo się starał. Aro nie chciał narażać go na kolejne niepowodzenie, dlatego ze swoją niedogodnością postanowił poradzić sobie sam i nie tak jak zwykle, kuląc się w swojej skórzanej grocie, ale wychodząc na świeże powietrze. Nie podobało mu się to, że nie wie dokąd dokładnie zmierza, ani że nie zna dokładnie ziemi po której stąpa, ale wyjątkowo postanowił zignorować swoje szalejące zmysły i skupić się na swoim, naprędce wymyślonym celu. Chciał znaleźć źródełko wody, ponieważ już domyślił się, że opiekun nie wytwarza rześkiego płynu samodzielnie – co na początku bardzo go zaskoczyło – a musi go pozyskiwać.
Doprowadziły go tutaj niebieskie kuleczki, które tańcząc w powietrzu z motylą gracją, zderzały się ze sobą, tworząc nieregularne, gładkie kształty, a potem rozdzielały, wyrzucając spomiędzy siebie kolejne migoczące tancerki. Aro wiedział już, że widzianych przez niego obiektów nie da się złapać, choć i tak czasem ulegał pokusie by stanąć na tylnych łapkach i spróbować rozedrzeć łapą układaną nad nim, nieregularną drogę. Niezadowolony z kolejnego niepowodzenia zaczął powoli się rozglądać, mrużąc ślepia i zaciskając nozdrza, byle tylko nie zobaczyć i nie wyczuć zbyt wiele, dla własnego dobra.
Z turkusów otoczenia nagle wyrwał się (nie dosłownie, bo w końcu siedział nieruchomo) pstrokatej barwy smok, otoczony aurą zmieszaną z seledynowej zieleni i niebieskiego. Aż zrobiło mu się niedobrze.
Choć znajdywał się naprzeciw niego, nie zdecydował się na przywitanie, ani nawet nie ruszył w jego kierunku, zostawiając między nimi parę ogonów dystansu. Nim wszedł do płytkiej wody, pierw spojrzał na nią nieufnie, a potem podkradł się, na lekko zgiętych łapkach i pacnął jej powierzchnię otwartą łapą. Jaka zimna! Czym prędzej odskoczył od niej, lądując na swoim spasionym zadku. Jakim cudem w domu, płyn z korowego pijadełka był taki letni?
: 15 paź 2017, 20:47
autor: Hila
Uniósł leniwie łeb. Końcówka ogona uniosła się lekko, lecz ugięła się pod ciężarem złocistej płachty. Grubasek, pomyślał na wpół nieprzytomny. Nigdy nie widziałem tak grubego pisklęcia.
W gruncie rzeczy musiał sam jednak przed sobą przyznać, że widział już tyle smoków, że było mu wielkie wszystko jedno. Otworzył pysk i ziewnął, przymykając malinowe ślepia. Podniósł się ociężale, przyglądając się w dalszym ciągu grubaskowi z zaintrygowaniem. Zachowywał się, jakby bał się wody. Smutne.
Z gracją, tak jakby próbował zakpić sobie z malucha, wstąpił do wody aż po szyję, po czym odwrócił się w stronę Aro, spoglądając na niego wyzywająco.
Po czym zniknął. Chlup. Zanurkował gdzieś pod powierzchnię. Łapa wymacała na dnie kolorowe muszelki, które wsadził bez zawahania w pysk. Brzydkie, ale nie było tego wiele.
Wrócił na ląd w tempie natychmiastowym, trzymając muszelki w pysku. Jedną położył na ziemi pomiędzy sobą, a Aro, po czym położył się znowu, kładąc resztę muszelek pomiędzy łapami.
Hop, hop. Kolorowe.
: 18 paź 2017, 14:39
autor: Aro
Choć Aro nie potrafił zrobić pierwszego kroku, nie miał nic przeciwko towarzystwu nieznajomego. Szybko zainteresował się jego postacią, gdy po paru krokach zniknęła pod powierzchnią wody. Przejrzysta tafla spłaszczyła obraz płynącego smoka, co dla Aro wyglądało na równie skomplikowaną magię co ta, którą ojciec pokazywał mu w grocie, gdy tworzył z ognia poruszające się postacie. Czy niebieska linia była granicą oddzielającą dwa wymiary? Jak wyglądał świat, w którym nie trzeba było chodzić, a jedynie dziwnie wyginać tułów?
Aro porzucił rozmyślania, gdy nieznajomy powrócił na powierzchnię, otoczony jeszcze intensywniejszą niebieską poświatą, która w oddaleniu od jego ciała przekształcała się w stado oddzielnych, tańczących kuleczek. Młody badał przez chwilę jego postać, nieco wyższą, ale znacznie szczuplejszą, przy okazji tak jaskrawą, że drażniła jego ślepia, więc szybko obniżył wzrok, skupiając go podsuniętym przedmiocie. Ten z kolei posiadał łagodny, prosty kształt, który od razu go uspokoił. Aby go zbadać ostrożnie wyciągnął łapę i pogładził jego powierzchnię, mrucząc przy tym niezrozumiale, do samego siebie. Zaskoczony mokrością znaleziska, cofnął kończynę spłoszony i zaczął ją obwąchiwać, jakby w obawie, że przyczepiona do niego woda może okazać się groźna. Stwierdziwszy, że woń nie kojarzy mu się wcale z niebezpieczeństwem, pochylił się i bez żadnego uprzedzenia złapał muszlę w zęby, z oczywistym zamiarem jej pożarcia. Nie była zbyt smaczna, ponieważ nic nie znajdywało się w środku, ale szybko zmielił ją zębami i połknął, a po wyprostowaniu, spojrzał łapczywie na pozostałe.
: 19 paź 2017, 9:06
autor: Hila
Kompletny szok i niedowierzanie odmalowały się na pysku koralowca, gdy zobaczył, jak pisklę połyka muszelkę. Był zbyt duży na to, żeby aż tak mu się to podobało. A ten jeszcze chciał więcej.
Szpon Hila drgnął na moment, zaciskając się w pięść. Coś w nim się ruszyło. Jakiś pierwiastek nienawiści i agresji do tego dziwnego czegoś. Malec się wydawał taki przygłupi, jakby upośledzony. Nie był głupi, widział już kiedyś takie rzeczy... pisklęta, jak on.
Po wizycie u Matrony znikały.
Druga łapa podsunęła pazurem muszelkę tuż pod pysk Aro. Kącik pyska niebezpiecznie zadygotał w obrzydzeniu i czymś na kształt rozbawienia. Głupiutki, głupiutki. Hop, hop!
– Umiesz pływać? – zapytał wyraźnie malca, tak, aby z pewnością usłyszał. Och, udław się nimi, udław. Zaraz poczuł do siebie jakiś cień niechęci. Przecież to nie jego wina. On sam był nieco gorszy. Ale tak, był wdzięczny, że zasługiwał na to, żeby żyć.
Dlatego jeszcze bardziej nienawidził tego przygłupiego malca.
: 19 paź 2017, 13:24
autor: Aro
Kolejny śliczny przedmiot zbliżył się, za sprawą dobrotliwego nieznajomego, na tyle że Aro mógł znów pochylić się i bez zastanowienia zbadać jego smak. Nie uczynił tego, ponieważ wydawało mu się to bezcelowe by... Najwyraźniej nie do mnie należy rozwikłanie wszystkich jego procesów myślowych.
Schrupał kolejny okaz i choć tym razem również nie poczuł żadnego wyróżniającego się smaku, sama łatwość rozgniatania w pysku obcej formy sprawiała mu ogromną radość, która przejawiała się na jego pysku, w postaci zwiększonego skupienia. W przerwach od chrupania, które echem rozchodziło się po jego grubej czaszce, usłyszał kierowane do niego pytanie, którego jednak nie do końca zrozumiał. Tata wspomniał już kiedyś o czynności noszącej nazwę "pływanie", ale Aro nie przypisał temu wtedy żadnego znaczenia. Chociaż... czy postać z płomienia nie poruszała się wtedy tak dziwnie, jak jeszcze niedawno robił to jaskrawy nieznajomy? Czy obie czynności mogły mieć ze sobą jakiś związek?
Aro zaczął mamrotać pod nosem, próbując rozwiązać tę skomplikowaną zagadkę i gdy po dłuższej chwili doszedł do wniosku, że zna odpowiedź, postanowił się odezwać –Mmmm... so to pywa-pyywww-pływanje?–
Kierując pytanie do nieznajomego, nie spojrzał mu w ślepia, czego zresztą nie uczynił dotąd ani razu, a pokierował wzrok na pozostałe muszelki i wyciągnął łapkę w ich kierunku, jakby pragnął przyciągnąć je siłą woli.
: 22 paź 2017, 12:36
autor: Hila
Obserwował z zaintrygowaniem i obrzydzeniem bezmyślny pysk malucha, który z taką lubością przystępował do konsumpcji muszelek. Oby malutkie, ostre kawałki nie zraniły jego przewodu pokarmowego.
– A płyyywaaanjeee – powiedział z iskierką fałszywej słodyczy – To takie cooooś, że się wchodzi do wjooooodyyyy! Popatrz, to ci pokazię!
Podsunął jedną z muszelek bliżej Aro. Zostało ich jeszcze kilka, idealnie do celu, który zrodził się w jego głowie już chwilkę temu, gdy tylko zaczął nienawidzić malucha. Hop, hop. Chlup, chlup! Kololoweeee!
Wstał, chwytając muszelki w garść w klatkę lewego szponu, po czym zaczął się cofać w kierunku wody, zostawiając za sobą ślad w postaci dwóch muszelek. Po chwili stanął tuż obok granicy skałki, kładąc jedną z ostatnich muszelek tuż przy krawędzi.
: 22 paź 2017, 13:38
autor: Aro
Cokolwiek knuło to pstrokate stworzenie, Aro był przede wszystkim głodny, nie ostrożny. Przysunął do siebie kolejną skorupkę, przysmak oparty na zmyśle wyceniającym twardość i chrupkość, a nie same wartości odżywcze, co zwykle ceniło się w jedzeniu. Możliwe, że sama czynność przeżuwania i połykania odciągała Aro od rzeczywistego głodu, lub przeciwnie, jeszcze bardziej go pobudzała, zwiększając jego idiotyczne nadzieje, że w kolejnej muszli znajdzie coś lepszego niż w poprzedniej.
–Pywanje to pousszanie sie w wjozie?– przystanął przy drugiej muszli i zerknął niechętnie w stronę krawędzi. Nie rozumiał fizyki wody i tego, że gdy sięgała widocznie do brzegu, mogła się pod nią kryć spora przestrzeń, na której nie dało się swobodnie ustawić łapy. Teoretycznie powinien być to oczywisty wniosek, podyktowany przez instynkt, albo to co sam niedawno zobaczył, ale Aro rozumiał głównie doświadczenia, które odcisnęły się na jego łusce. Jedno z nich wciąż bolało.
Schrupał kolejną muszelkę i ostrożnie zbliżył się do ostatniej, którą dostarczył sobie łapką prosto do pyszczka –Popatrza, pokaziaj– zasugerował, zerkając na towarzysza, który zdaje się, wciąż stał obok.
: 30 paź 2017, 13:21
autor: Hila
/*jak coś, to inspirowana faktem, że kilka stron temu ludzie robią naukę pływania z nurkowaniem, uznaję, że są partie głębsze xD*/
Pokiwał głową.
– Tak. Poruuuszanie – powiedział powoli i wyraźnie. Coś zaczęło w nim pękać. Tak jakby mieszała się dalej chęć zrobienia małemu jakiejś krzywdy z zaopiekowaniem się nim, przytuleniem i potraktowaniem jak nowego młodszego braciszka.
Mogliby się zaprzyjaźnić. Byli podobni.
Wygrywała agresja. Nic mu nie zrobię. Tylko wejdzie do wody.
– Popatrzysz. Pokażę – powiedział słodko, po czym sam ześlizgnął się ze skałki ostrożnie, żeby nie zranić łap. Łatwo było sobie zrobić krzywdę w okolicach tych małych wodospadów. Nie lubił potem unikać chodzenia na lądzie, gdzie ziemia sklejała się z otwartymi ranami.
– Wchodzisz, czy się bojasz? – zapytał, dalej tym samym dziecinnymi, słodkim tonem. Nie wepchnąłby go tam sam. Niestety musi liczyć na małą współpracę.
: 07 lis 2017, 13:16
autor: Aro
// wybacz za zamullo q-q
Aro nie znał pojęcia dumy, więc zachęcenie go sugestią, że jest tchórzem zadziałało prędzej jak zarysowanie niebezpieczeństwa. Skoro pstrokatka pyta o strach, który niewątpliwie już wcześniej tlił się w serduszku fioletowej kluski, powód jego istnienia, rzeczywiście musiał istnieć. Proszę jednak nie winić Aro za żadne skomplikowane procesy myślowe, po prostu gdy usłyszał "bojasz" oraz pluśnięcie, jego mózg scalił dwa bodźce i bez pomocy rozsądku, a instynktu dokleił do niego znaczenie zagrożenia.
–Jak się pywja?– Zerknął na taflę niepewnie, zbliżając się o kolejny krok do krawędzi. Wstrząsnął nim dreszcz –Sprawdzaeł to jusz i zimna. Czy ta zimna nie boli jego?– Spojrzał na niego, zwinnie unikając jego ślepi. Łapy stworzonka poruszały się rytmicznie, jakby latało, a że on tego nie potrafił, raczej by sobie tam nie poradził, bo szczerze wątpił w swoje zdolności do szybkiej nauki. Ciekawe jednak skąd brało się to zjawisko i czy gdyby Aro potrafił na dłużej dopuszczać i analizować swoje myśli, doszedłby do jakiegoś ambitnego wniosku. Woda, choć straszna, miała w sobie coś kuszącego.
: 08 sty 2018, 11:24
autor: Hila
Hila westchnął. No tak. Przestaje być zabawnie. Zaczęła się za to irytacja.
– A no bardzo łatwo. Powinieneś już umieć pływać – powiedział, tak jakby była to najbardziej oczywista rzecz pod Złotą Twarzą. Znudzenie przykryło irytację.
– Zimna jest tylko przez chwilę – dodał. On sam czuł różnicę, kiedy wchodził do wody, przyzwyczajony do ciągłego przebywania na lądzie. – Nic ci się nie stanie, ja umiem pływać. Chodź.
Zachęcał młodzika, wciąż będąc relatywnie blisko brzegu. Co mu się dzieje, że chce zacząć zajmować się pisklętami? Może ta nuda.
: 01 maja 2018, 16:52
autor: Szpetny Kolec
Ciche kroki zapowiedziały przybycie szarego smoka. Zmęczenie biło z jego oczu w niepokojącym stopniu, a ogon ciągnął się za nim po ziemi. A jednak przyspieszył, kiedy tylko usłyszał szum wodospadu. Świeża woda – nawet jesli nie tak chłodna jak strumyki górskie – na pewno ukoi jego zbolałe mięśnie. I w końcu doprowadzi łuski do stanu lśnienia. Zmyje też wszelkie niepożądane zapachy...
Potrząsnął głową, mrucząc coś do siebie niezrozumiale. Nie ociągając się, wlazł do strumyka, starając się skorzystać z małego ale bystrego wodospadu, by wziąć szybką kąpiel. Nie zaprzestawał jednak wysyłać czujne spojrzenia w okolicę. Całe swe dotychczasowe życie przetrwał poza barierą. Nawet jeśli tu smok mógł czuć się względnie bezpiecznie, długie księżyce przyzwyczajeń nie pozwolą mu zapomnieć o ostrożności. Chociaż po pewnym czasie spanie z jednym okiem otwartym stawało się zbyt meczące.
Ale musiał przymknąć na chwilę ślepia kiedy strumień chłodnej wody padł na miejsce na barku, w którym cały dzień meczył go skurcz.
: 01 maja 2018, 18:08
autor: Milknący Szept
Wyczuła zapach obcego gdy przemierzała tereny Wspólne. Od dawna nie wędrowała by patrolować Wodne czy właśnie Neutralne terytoria. Od kilku minut dzięki oczom błogosławionym przez Lahae i szkoleniu ojca – łowcy, była w stanie iść za śladem. Po drodze pokazywała też tropy swojemu młodemu kompanowi – Athairowi. Hipogryf miał wzrost pięcioksiężycowego smoka i był... hipogryfem. Popielatym, pierzastym i futrzastym. Jego ciemny dziób obracał się w każdą stronę świata, gdy imitował polowanie kompanki. Koński, niemal czarny ogon bujał się od prawej do lewej w zaintrygowaniu. Trzymał się nieco za smoczycą... którą Noceri wkrótce mógł dojrzeć.
Wyłoniła się spomiędzy drzew, gdy zamknął oboje oczu. W tę jedną chwilę gdy mogła pojawić się w jego polu widzenia ułamek szybciej... Postąpiła krok poza linię drzew... Miała niezwykle cienkie, filigranowe łapy. Wzrostem dorównywała adeptowi, mającego może siedemnaście księżycy. Miała smukłą, łabędzio wygiętą szyję i wąski pysk o łagodnych rysach. Miała niewielki nos i błękitne oczy wyrażające długotrwałe zmęczenie... podobne jak u niego. To, co zwykle jako pierwsze rzucało się w oczy poza kruchością jej drobnego ciała to barwy... Jej drobniutkie łuski wydawały się być platynowymi kropelkami, przez co z daleka wyglądać mogła jak posążek... Nytby. Prawie. Bowiem na grzbiecie nosiła pasmo piórek. Nie tylko platynowych, ale też błękitnych i jasnofioletowych. Również jej skrzydła... chociaż ramię było platynowo-łuskowe, zamiast rozpiętej między palcami błony posiadała niezwykle długie, smukłe pióra tworzące prawdziwą mozaikę z zaledwie trzech wyżej wymienionych barw. Jedna tylko rzecz się nie zgadzała w obrazie "anielicy", jak ujął to jeden z jej dawnych rozmówców. Jej podbrzusze było wypukłe. Dość wyraźnie. Była ciężarna i na dniach miała znieść swoje jaja. Nie mogła być więc aż tak młoda...
Jej spojrzenie wydawało się być zmartwione i czujne. Zza niej wyszedł popielaty hipogryf, który po zobaczeniu obcego smoka zaskrzeczał cicho, jakby ostrzegawczo i nastroszył wszystkie pióra od dziób po kark włącznie. Jego bursztynowe oczy zawisły na obcym. I nie poruszył się więcej. Rek uspokoiła go myślami. Są tutaj, by zbadać sprawę obcego samotnika. Gdyby Noceri zaciągnął się nosem, poczułby, że smoczyca pachnie dwojako. Miała soczysty, słodkawy zapach, ale też nosiła na sobie woń popiołu.
– Witaj, Nieznajomy. – Rzekła zaraz po tym jak ją dostrzegł. Jej ciało błogosławione przez Nytbę czasem przykuwało wiele uwagi... czy i tym razem spowolniło nieco bieg czasu? Lecz... czy to ważne? Jej ton był tak delikatny, tak aksamitny, że zdawał się urywać w cichym szumie łagodnego wodospadu... A jednak był tak doskonale słyszalny i łatwy do zrozumienia. Każda z głosek była intonowana innym, czystym dźwiękiem. Kwestia, choć krótka, zdawała się być melodią, a wcale nie śpiewała, prawda...? – Czy wiesz na jakich terenach się znajdujesz? – Zapytała uprzejmym tonem. W oczach jej jednak widać było ostrożność. To oznaczało bycie samotnikiem – nikt nie może ci zaufać. Ale też nikt nie może cię ochronić. Wyjątek stanowili Prorocy.
: 03 maja 2018, 6:38
autor: Szpetny Kolec
Szary kątem oka dostrzegł towarzystwo, ale głupio wierząc w swoją zdolność ucieczki lub walki z obcymi, którzy mu zagrażali, postanowił podrażnić lekko sytuację poprzez dokończenie kąpieli. Usłyszał pytanie, wypowiadane zwracającym uwagę melodyjnym głosem, ale nie odpowiedział od razu. Zanurzył łeb pod wodą, pozwalając chłodnej cieczy wymyć pył tkwiący w zakamarkach miedzy szarymi łuskami.
Ale nie mógł opóźniać tej konfrontacji w nieskończoność, więc westchnął ciężko wypuszczając parę bąbelków w strumyk, wyprostował się i otrzepał, po czym wyszedł na brzeg by dołączyć do przybysza. Jego ruchy były spokojne i powolne, dostosowane do tego, by przybysza nie wystraszyć. W końcu zamiary Noceriego były zgoła inne.
Dopiero kiedy stanął przed smoczycą, został uderzony potęgą jej piękna. Zamrugał ślepiami, zaskoczony. Wyglądała jak idealnie wyrzeźbiony smoczy osobnik, nad którego budową pracowali sami artyści, a poeci w trakcie pracy głosili wzniosłe poematy. Cóż. Tego się nie spodziewał. Ale trzeba było przejść nad tym do porządku dziennego.
– Cześć – powiedział spokojnie, nie pozwalajac, by w jego głosie rozbrzmiały jakiekolwiek emocje. – Imię to Noceri. I tak, wiem gdzie się znajduję. Gdybym był gdzieś indziej, nie zbliżyłabyś się do mnie ot tak.
Na jego pysku pojawił się ledwo zauważalny krzywy uśmieszek.
: 05 maja 2018, 12:38
autor: Milknący Szept
Samica skinęła głową, a Athair napuszył się. Pióra podniosły się na jego głowie, szyi i karku, a spiczaste piórkowe uszy skierowały do tyłu. Filigranowa, platynowa samica, obejrzawszy dokładnie samca, zrozumiała jego budowę. Nie miał solidnie wyrzeźbionych mięśni. Nie był więc zbyt silny. Przodował zapewne w szybkości, tej jednak nie rozwinął jeszcze zbyt specjalnie. Jego ciału brakowało charakterystycznej dla łowców rzeźby. Mogłaby mieć szanse. Nawet chora. Może. Jednak... nosiła jaja. I niechęć do walki, jaką nosiła, była spotęgowana.
– Zatem jestem w obowiązku powiedzieć ci jakie zasady rządzą się tymi terenami. – Powiedziała spokojnym, melodyjnym tonem. Mówiła raczej powoli, pozwalając słuchaczowi wsłuchać się w każdy odrębny ton jaki wytwarzała przy pojedynczych nawet głoskach. Jej wzrok był nieprzenikniony przez chłodny błękit. Powieki zdradzały długotrwałe zmęczenie, ale sylwetka, krucha i wyprostowana, zdradzała spore jeszcze pokłady siły. A przynajmniej pewności siebie. – Nigdy wcześniej nie czułam twojego zapachu na tych ziemiach, toteż wnioskuję, że pojawiłeś się tutaj na dniach. Jestem przedstawicielką Stada Ognia. Nazywam się Cioteczną Kołysanką i jestem Piastunką. Mediatorką, mentorką i opiekunką piskląt sojuszu Ogień-Woda. – Była młoda jak na taką ilość tytułów. Jedak w tych kilku melodyjnych słowach przekazała sens Piastuństwa.
– Grozi ci tutaj niebezpieczeństwo. Nie podlegasz boskim prawom będącym naszą tradycją. Żaden z tutejszych smoków nie może ci zaufać ani zagwarantować wsparcia. Stada są liczne. A okoliczne tereny należą do nas wszystkich. Tutaj bawią się nasze pisklęta i adepci. I wiele smoków może nie aprobować twojego bytu w tym miejscu. Nie chronią cię boskie prawa. Miej się na baczności. Bezpieczeństwa nabierzesz dopiero z nabyciem zapachu jednego ze stad. Nie zwlekaj. Proś o spotkania z Przywódcami. Większość z nas wyda ci ostrzeżenie miast próbować przepędzać, toteż będziesz mieć okazje. Teraz masz jedną z nich. – Nie mówiła tonem przepełnionym groźbą. Był zbyt spokojny. Kojący. Na tyle, że mógłby brzmieć na... opiekuńczy, matczyny czy po prostu zmartwiony. Jednak nastroszony hipogryf i jasne, błękitne spojrzenie nieco odsuwały myśli od tej możliwości.