Strona 25 z 26
Kwiecista polanka
: 08 gru 2023, 20:47
autor: Feniks pośród Chmur
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
– Lasu... jakiego? Chyba o takim nie słyszałam – spytała, choć spoglądała głównie na pisklę. Uśmiechnęła się delikatnie. Motylek na tym nie poprzestał – gdy maluch się przewrócił, zwierzątko usiadło na jego brzuszku i zaczęło gilgotać go małymi, drobnymi łapkami, którymi energicznie przebierało. Teraz to dopiero młody dowie się co to gilgotanie!
– Jestem, zgadza się. Ale nie sugeruj się takimi drobnymi tworami, nawet adept potrafiłby stworzyć coś tak prostego. Tym razem udało Ci się zgadną – przemówiła trochę dłużej do Słonecznego, jednocześnie pozwalając swojemu ogonowi opaść.
Przeświadczenie Dobrobytu Yngwe
Kwiecista polanka
: 21 gru 2023, 23:49
autor: Pryzmatyczny Kolec
....Ten dywan był całkiem przyjemny. Można w nim chwilę poleżeć, niestety nie było mi to dane w spokoju. Dosłownie po dwóch, może trzech uderzeń serca później, ten magiczny złośnik wylądował na mnie. Spojrzałem na to zaciekawiony. Ten tylko zaczął mnie gilgotać. Nie mogąc powstrzymać się zacząłem się śmiać i wiercić, jakoś starając sie uciec. Każda podjęta próba zakończona była niepowodzeń. Co się ruszyłem to ten szkrab znalazł miejsce, aby mnie załaskotać na śmierć. Ten mój śmiech poprzerywany pisknięciami był ciągły i ciągły. Chciałem by przestał. Bo to powoli przestaje być fajne.
Przeświadczenie Dobrobytu Pieśń Feniksa
Kwiecista polanka
: 25 gru 2023, 11:55
autor: Udany Połów
– Niektórzy nazywają go krócej – dżunglą. Charakteryzują go ogromne wręcz drzewa i zwykle barwni mieszkańcy. – miał na myśli i smoki i inne zwierzęta. Odpowiedział jej, choć i on kierował spojrzenie głównie na Yngwe. Zarechotał na atak gilgotek, choć wodząc rosnącą udrękę pisklęcia i jego maddara zawibrowała. Żółty motylek miał nadlecieć od boku, by strącić drugiego motyla. A przynajmniej z takim zamiarem trącił jego skrzydła. Później by kołował nisko nad głową pisklęcia.
– Nie tworami, a samą maddarą. Choć nie powiem, że nie zgadywałem. – poruszył ogonem po śniegu.
@Yngwe @Uroczysta Pieśń
Kwiecista polanka
: 05 mar 2024, 15:38
autor: Pryzmatyczny Kolec
.... Czas powoli mijał, a wraz z nim biel świata i jego mrozy. Skorupa zimy powoli oddawała światu żywym swą prawą cześć. Spomiędzy bieli powoli wychylał się kwataty, heraldy wiosny. Nie mogąc usiedzieć na zadzie, zabrałem w torbę dziennik, prowiant i ruszyłem w dal gdzie mnie skrzydła za prowadzą. Latałem nad starym domem, do puty nie zaciekawiła mnie znajoma polanka. Teraz zamiast czerwieni i brązów, była w bieli, żółci i fiolecie. Wylądowałem tak, aby nie zniszczyć kwiatostanu. Zachwycał mnie ten widok. Wszystko się budzi, wszystko mówi że chce żyć. Jeszcze trochę i smoki też zachęca z żyć na nowo
Kwiecista polanka
: 10 mar 2024, 11:50
autor: Powiernik Pieśni
/ rzucaj z pingiem, to szybciej będę o tym pamiętał.
Życie się budziło dopiero, a więc kwieciste polany jeszcze miały całkiem sporo do zaoferowania, niż ledwie rozwinięte płatki. Ponadto nie brakowało takich łąk dookoła. Śnieg powoli odsłaniał pożółkłe trawy. Zwiastowało to zmianę, ale powolną. Nie było czym się zachwycać. Yulo dojrzał tego dziwnego... teraz nieco doroślejszego samca o podwójnych ślepiach. Niezbyt był szczęśliwy, że akurat trafił na jego drogę, ale nie był niemiłym smokiem, który przypadkowe spotkania po prostu omijał. Poza tym gdzieś w głębi był ciekaw czy ten się chociaż trochę zmienił. Nadal był młody, nadal to podrostek, ale może rozwinął się na tyle, aby przestać wymyślać sobie zdarzenia, których nie przeżył on, a rzekomo ktoś inny. Żaden smok, nawet jeśli duchem stary, pamiętać byłego życia nie mógł. Każdy to potwierdzi, nawet bóg i prorok.
– Cześć, młody. Co tu robisz?
Smok bez przedniej łapy dokicał nieco bliżej podrostka- na raptem dwa ogony. Kompletnie nie przejmował się kwiatostanem, który nie ucierpi tak bardzo, żeby było warto się martwić o parę kwiatów. No i deptał mniej, niż smok z czterema łapami, nie?
Pryzmatyczny Kolec
Kwiecista polanka
: 10 mar 2024, 14:54
autor: Pryzmatyczny Kolec
...Nie zwróciłem zbytniej uwagi na szelest, który dobiegł do moich uszu. Dopiero odwróciłem pysk, słysząc znajomy głos. Widząc kuterłapę, tylko się uśmiechnąłem życzliwie.
– Miło znów Cię widzieć, Powierniku – lekko kiwnąłem pyskiem. Zastał mnie gdy z torby wyciągałem prowizoryczny ruszt – Nic szczególnego, podziwiam budzącą się przyrodę... A tak szczerze to odpoczywam od rodzinnej groty. Pojawiło się rodzeństwo i nie umiem tam wysiedzieć w spokoju. – na już wcześniej ułożonym z kamieni bokach ułożyłem stalową kratkę – Może się skusisz na duszoną sarninę? Jest już taka pora, a wziąłem trochę za dużą porcję jak dla siebie. – mówiąc to, z torby wyłoniłem maddarą gliniane naczynie z przykrywką. Może to tylko była moja intuicja, albo dziwne przeczucie, by przygotować więcej niż się samemu zje. Samiec mógł wyczuć od niego słodki zapach mięsa, prostych ziół, górskich warzyw i miodu. Odłożyłem to obok rusztu, podpaliłem to, co było pod nim i dopiero wtedy naczynko tam wylądowało.
Powiernik Pieśni
Kwiecista polanka
: 12 mar 2024, 10:34
autor: Powiernik Pieśni
Oh, znów problem stanowiła grota jego rodziny...? Czemu w ogóle narzekał, skoro mógł tak łatwo temu zaradzić?
– Skoro musisz odpoczywać od rodziny to co stoi a przeszkodzie, abyś zamieszkał sam i po prostu ich odwiedzał?– Zawsze zastanawiał się czy na prawdę to powstałe później 'ale' miało faktycznie taki wielki wpływ na życie. On został sam nie z wyboru, tylko dola wybrała za niego. Podświadomie wybierał nadal bycie samotnym, bo nie chciał się narzucać innym. W każdym razie... teraz Yngwe wydawał się nieco bardziej... przystępny? Niemniej bardzo ciężko mu będzie zmyć nieprzyjemne pierwsze wrażenie.
Widząc przygotowywane jedzenie pomyślał o Obejmującym, który być może też szykował jedzenie w podobny sposób... Yulo tego nie rozumiał. Dla niego mięso surowe, rybie, trochę zieleniny i owoce... nic więcej nie było potrzebne.
Zresztą duszona sarnina brzmiało strasznie. Znęcał się nad zwierzęciem zanim je zabił? Nieco sceptycznie, ale pokiwał łbem na znak zgody. Raczej nie będzie próbował go otruć...
– I jak twój spokój ducha?
Zapytał celem przerwania ciszy, bo i sama ta kwestia powodowała, że Yulo w ogóle przysiadł się do wyrostka z Mgieł.
Pryzmatyczny Kolec
Kwiecista polanka
: 12 mar 2024, 11:46
autor: Pryzmatyczny Kolec
...Słowa samca lekko mnie zaskoczyły. Spojrzałem na niego z lekko zaskoczonym wyrazem pyska.
– Nie chcę. Wróciłem do prawdziwej rodzinnej groty. Mam przyrodnie rodzeństwo. Kocham je, ale czasem potrzebuje wyjść na ląd. Zaczerpnąć tchu bez pisków, bieganiny, podgryzania ogona czy podjadania moich i tak skromnych zapasów. Wykluła się im czwórka, chcę ich odciążyć... – spojrzałem w niebo z lekko rozmarzonym uśmiechem i błogim wyrazem w oczach. Czasem samotność może być dobra, atrakcyjna dla przebodźcowanego smoka. Może cierpienie tam jest moim własnym wyborem. Może po prostu tak się karzę za wszystko?
...Widziałem to spojrzenie.
– Nie znęcałem się nad nią jeśli Ci to przez łeb przeszło. Tak nazywa się sposób obróbki jadła. Polega ona wpierw na lekkim podsmażeniu, a potem zalaniu mięsa wodą, z dodatkiem warzyw, miodu czy ziół. Nic co cie może otruć czy nieprzyjemnie zaskoczyć... – zamieszałem w naczyniu, aby nic się zbędnie nie przypalało. Byłem wdzięczny ze się przysiadł. Tak... tak się lepiej rozmawiam.
– Jest lepiej. Posłuchałem Cię i mi pomogło... Dziękuję. – posłałem mu wdzięczny uśmiech i ponownie spojrzałem przed siebie z lekko rozmarzonym wzrokiem
Powiernik Pieśni
Kwiecista polanka
: 19 mar 2024, 10:04
autor: Powiernik Pieśni
Brzmiało to dość pozytywnie, rokowało jakieś nadzieje, że z tego smoka jeszcze wyrośnie spokojny i stabilny smok. To dobrze, że coś się zmieniało w niektórych, bo w innym przypadku nie byłoby to budujące dla samego Yulo. Nie było w końcu nic złego w tym, że ktoś chciał odpoczynku od zgiełku w legowisku. On coś o tym wiedział... Małe pisklę ludzkie potrafiło się tak wydzierać w środku nocy, że lepiej było spać czasami pod gołym niebem w środku zimy.
Na kolejne słowa pokiwał łbem ze zrozumieniem. Oczywiście nie całkiem przyznał do swoich myśli, ale jakoś to go bardziej uspokoiło. Nie bał się paranoicznie jakiegoś otrucia, bo nie uważał tego młodzika za zbyt duże zagrożenie. Zresztą co miałby zyskać na kalekim wojowniku? Wartość w mięsie najwyżej, ale przez myśl Yula nawet nie przechodziły skłonności kanibalistyczne innych smoków.
Na podziękowanie lekko kiwnął barkami- Nie zrobiłem zbyt wiele, po prostu potrzebowałeś nieco więcej uwagi, a resztą zająłeś się sam. Wszystko zawdzięczasz przede wszystkim sobie, bo raczej tylko ty w całości zmagałęś się z problemem. Poklepywanie po boku mogłoby być pomocne, ale nigdy nie rozwiąże za Ciebie problemu.
Złotych rad mu więcej dawać najwyraźniej nie musiał, więc i drążyć tego nie chciał. Postanowił nie odzywać się do czasu, aż posiłek nie będzie gotowy... chyba że to młodzieniec będzie wymagał od niego jakichś odpowiedzi.
Pryzmatyczny Kolec
Kwiecista polanka
: 21 mar 2024, 14:32
autor: Pryzmatyczny Kolec
....Zrozumiał... To dobrze. Nawet jeśli myśli miał nieczyste, to już bez strachu i też, po co mi był martwy wojownik. Smocze mięso do smacznych nie należy. Spojrzałem na niego większą para gdy mówił, a raczej odmawiał i umieszał swojej roli w tym wszystkim
– Zrobiłem sporo... Jako jeden z nielicznym potraktowałeś mnie jak smoka, a nie cień ojca, który w każdej chwili może zrobić jatkę z każdego. Dałeś mi minimalną nadzieję, blask słońca w burzy. Dziękuję. – zamilkłem pilnując jadła na ogniu. Dorzucałem co drwa i w milczeniu słuchałem treli śpiew. Przyjemnie koiły, a wraz z taktem nut, sam zacząłem cicho, pod nosem ćwierkać do naturalnej skrzydlatej orkiestry...
...Poczułęm gdy było gotowe. Wyciągnąłem gliniane naczynia i szpikulce z drewna. Pomagając maddarą podzieliłem obiad na dwoje. Każdy otrzymał wszystkiego po trochu.
– Mam nadzieję, że Ci to posmakuje tak przyrządzona sarnina – podałem mu pod łapy. Miskę i na tym wbitą szpilę. – Smacznego
Powiernik Pieśni
Kwiecista polanka
: 22 mar 2024, 7:43
autor: Powiernik Pieśni
Oh, można zawsze spróbować handlu z łowcami, albo pawie pióra Yula mogły uchodzić za... hm, zjawiskowe. Opcji było wiele, a dla umarlaka nie miało znaczenia co ktoś zrobi z jego ciałem... raczej.
Na jego słowa lekko kiwnął barkami. Oczywiście, że umniejszał swój udział w tym, szczególnie, że przypisywał mu altruizm który powinien być raczej w każdym smoku.
– Nie znałem Twojego ojca i zresztą nie jestem gotowy przyznać, aby nasi przodkowie definiowali naszą przyszłość, nawet jeśli kłóci się to z postrzeganiem Veir. Sam decydujesz o sobie, bylebyś Ty o tym pamiętał, bo to tlyko ty odpowiadasz za własne szczęście, a już na pewno za własną percepcję tego co się działo.
Widząc, że jedzenie już praktycznie było gotowe, Yulo musiał położyć się na prawym boku, podpierając się kikutem łapy, aby lewą móc odebrać szpikulec na którym było mięso.
W ciszy kiwnął łbem i powiedział krótkie smacznego, po czym wziął kęs pieczystego. Mieszanka ziół początkowo wykręciła jego kubki smakowe, ale już po pierwszym wrażeniu się bardziej przyzwyczaił i oderwał kolejny kawałek chwilę mieląc mięso w paszczy.
– Gorące... nieco dziwnie smakuje mięso w przyprawach... i hm, cierpko? Poza tym uwielbiam słodycz i nawet w tym mi brakuje miodu. – szczerze ocenił swoją porcję, ale wziął kolejny kęs. To nie tak, że nie smakowało, a po prostu mówił o swoich preferencjach.
Pryzmatyczny Kolec
Kwiecista polanka
: 22 mar 2024, 14:35
autor: Pryzmatyczny Kolec
....Kiwnąłem głową z lekkim uśmiechem. Naprawdę dobry z niego smok. Niby parę słów, a potrafi podnieś na duchu nawet jeśli się sięgnęło dna. Może to frazesy proste, ale i tak dawały sporo do mówienia. Każde słowo, pogląd tylko dawały do myślenia, jak tam, w Słońcu, myślano. Szkoda, że mgły są tak bardzo konserwatywne
– Jeszcze raz dziękuję... – odwróciłem się do niego, lekko go przytulając w podzięce. Mimo że jestem adeptem, nadal lubiłem tę formę podziękowań... A sam powiernik miał naprawdę miękkie futerko.
....Dobre mi to wyszło. Nie za suche, a soczyste. Choć mogło być ostrzejsze na mój gust. Słyszałem też jego słowa. Przełknąłem to co było w moim pysku:
– Jest tam miód. To on nadaje tej soczystości mięsu. Zamknął w jej wnętrzu soku. Mogłem dać więcej słodyczy, ale wtedy nie miałbym jak zbalansować smaku. Bo do słodyczy powinna pójść kapka ostrego. Zaś tutaj zioła uzupełniają i podkreślają smak młodej sarny – nie odebrałem słow samca za obrazę. Każdy lubi co innego, zaś to było tylko danie, które można dalej usprawnić w podczas kolejnego gotowania. Widziałem jak kaleka na leżąco musi jeść... Zrobiło mi się żal tego smoka
– Wybacz mi te słowa, ale czy myślałeś kiedyś nad drewnianą protezą na miejsce poprzedniej łapy? – ciekawiło mnie to. Widziałem jakieś protezy przy sprzątaniu i remoncie cieplni. Lecz nie wiem, czy by mu się nadawała jakaś...
Powiernik Pieśni
Kwiecista polanka
: 01 kwie 2024, 20:32
autor: Powiernik Pieśni
Kiedy ten go objął... dziwnie się poczuł, ale nie odmówił? Może oboje zareagowali na instynkcie, ale zaraz po tym Yulo czuł się nieco wstrząśnięty. Nie nawykł do tego, aby okazywać czułość komuś kto nie był z nim w bliskiej relacji. No ale widocznie młody miał taką potrzebę to... jakoś mógł to zrozumieć.
Przemilczał już podzięki i po prostu zajął się jedzeniem, które pomimo uwagi oczywiście zjadł. Od kiedy poznał słodycz to po prostu ją lubił, ale to przecież nie oznaczało, że do surowego mięsa zawsze dodawał elementy mocno słodkich rzeczy. To tylko preferencje. Wywód o potrawie wydawał się być interesujący, ale sam gryf raczej nie skupiał się na podniebieniu tak bardzo, aby analizować tak dogłębnie smaki. Było po prostu dobre, ale główną zaletą było to, że było sycące.
Skupiony tylko na tym raczej nie widział powodu, aby dalej komentować swoje odczucia.
Dopiero później przerwał, aby spojrzeć na rozmówcę nieco zdziwiony. Słyszał już kiedyś o protezie od Ebrill, ale nie podjął się ani wykonania, ani też noszenia jej.
– Wolałem nauczyć się żyć z trzema, poza tym nie jest to stan w którym zostanę już zawsze. W końcu pójdę do bogów i poproszę o jej zwrócenie.
Wyjaśnił spokojnie i wziął kilka kolejnych kęsów, a potem dokończył danie, które mimo wszystko nie było tak ogromne, aby je jadł za długo. To był poczęstunek, a nie pełnoprawny posiłek. Na taki nie liczył zresztą bo za darmo smoki sobie nie rozdawały sycących posiłków na kilka księżyców. Niemniej czuł wdzięczność, za ten akt dobroci.
Pryzmatyczny Kolec
Kwiecista polanka
: 20 wrz 2024, 17:17
autor: Strażnik
//
starożytna fabuła kontynuowana stąd (żeby nie przeszkadzać)
Strażnik utrzymał pozycję. Przyglądał się Larkowi nie tyle zaskoczony co przytłoczony jego reakcją.
– Nie próbowałem cię zranić. To mój błąd. Nie celowe działanie– powiedział zdecydowanie, starając się uspokoić panikę młodszego. Jego stanowczy głos zapewne nie pomagał, więc wycofał się lekko, obniżając na łapach w przepraszającym, może uleglejszym geście. Rzecz jasna nie pozwoliłby mu odbiec.
– Mogę zmniejszyć twój ból – dodał ciszej, spoglądając pod łapy smoka, żeby uniknąć konfrontacji wzrokowej. Nie żeby się jej bał albo wstydził, ale inni mieli względem niej bardziej emocjonalne podejście.
Śniący Kolec
Kwiecista polanka
: 20 wrz 2024, 17:28
autor: Śniący Kolec
Lark oczywiście nie był w stanie dostrzec gestów smoka, który właśnie odciął mu kawał skóry z karku. Kulił się i płakał z tą samą głośnością jak wcześniej, pewnie nawet zagłuszając słowa jego "oprawcy". Wiele smoków, w ramach ćwiczeń czy zabawy nie ma problemu w zadawaniu sobie połamań, rozcięć i oparzeń na arenie. Najwidoczniej ten tutaj nie był przyzwyczajony do bólu...
Podły oprawca skalpujący smoki kto to widział DEATH TO HIM
Kwiecista polanka
: 20 wrz 2024, 17:31
autor: Strażnik
Musiał pozwolić mu się opanować, nadążyć jakoś za rzeczywistością. Może miał akurat w ekwipunku jakieś zioła przeciwbólowe? Sięgnął do torby – głównie zioła na uspokojenie. Lepsze to niż nic.
Westchnął nerwowo i zaczął ugniatać liście do spożycia, rzecz jasna nie w łapach, a przy pomocy magii.
–Dojdziesz do siebie, to tylko powierzchowne obrażenia[color] – powiedział już głośniej, bardziej zdecydowanie, choć starał się nie brzmieć na zdenerwowanego. Oczywiście nie Lark był źródłem jego irytacji, a on sam dla siebie, przez to jaką był porażką.
Kwiecista polanka
: 20 wrz 2024, 17:33
autor: Śniący Kolec
Dalej łkał, ale chyba był uległy. Słowa Strażnika miały jakiś efekt.
Nie, nie uspokoił się, to na pewno, jego łapy wyraźnie drżały, kiedy usiadł na ziemi. Czy był więc to strach przed sprzeciwieniem się swojemu oprawcy, czy zaufanie w jego wcześniejsze słowa, trudno powiedzieć? Teraz najwyraźniej czekał, pozwalając na to, by Strażnik zaaplikował mu lek, czy cokolwiek planował tak naprawdę zrobić.
Kwiecista polanka
: 20 wrz 2024, 17:44
autor: Strażnik
Tutaj kiedyś będzie podsumowanie jak bogów kocham!!!
Ale potem z/t więc temat wolny
Kwiecista polanka
: 08 gru 2024, 14:54
autor: Cekorax
Sarna została w gnieździe. Prędzej czy później z jej ograniczonej relacji ojciec dowie się, że znowu wyszły na spacer, choć dopóki miały przy sobie żywiołaka, nie zamierzał zabraniać im eksploracji. Stworzenie tak doświadczone mogło nie tylko ich ochronić, ale także wezwać pomoc, gdyby to okazało się konieczne. Jedynym warunkiem, który ojciec stawiał, a jaki Ven regularnie ignorowała, było spacerowanie obu sióstr. Dla Rax wydawała się to perspektywa ekscytująca, ale jej rówieśniczka nie podzielała tego zdania, co zawsze pozostawało niesmak. Nie potrafiła jednak nie darzyć jej sympatią, zwłaszcza że ojciec opowiadał dużo o cierpliwości, dlatego zastanawiała się przede wszystkim co z nią samą jest nie tak. Może mówiła zbyt dużo albo nie potrafiła dostatecznie dotrzymać jej kroku?
– Heeeeej! – dogoniła ją w końcu, kompletnie zdyszana.
– Patrz, Strażnik mi dał jak ostatnio byliśmy na placu! – wyjaśniła na dzień dobry, zrzucając z grzbietu lisią skórę, a wraz z nią, także trzymany pod spodem, srebrny krążek. Pacnął w trawę, nim zdążyła go złapać, ale jeszcze się tym nie przejmowała, tylko przelotnie łapiąc wzrokiem jego krótki błysk.
– Po-myśla.. łam że... mogłybyśmy się wymienić. No wiesz taki warunek, żeby spacerować razem – wydawało jej się to bardzo logiczne, bo przedmioty same w sobie nie miały dla niej żadnej wartości, w przeciwieństwie do czasu spędzonego z siostrą. Oczywiście możliwość robienia tego bez żadnych ustalonych zasad byłaby wygodniejsza, w końcu ociec niczego wprost nie oczekiwał za przyniesione jedzenie, ale rozumiała samotność siostry jako...
"wyznaczone granice przestrzeni osobistej, które można zmniejszyć stopniowo jedynie poprzez..."
Nie pamiętała do końca jak szło zakończenie, ale przysługa za przysługę wydawała się mieć całkowity sens. Chciałaby tylko dowiedzieć się, czemu Ven wyznaczyła zasady takie, a nie inne.
Venhedis
Kwiecista polanka
: 19 gru 2024, 19:05
autor: Triada Herezji
__
__Kiedy usłyszała znajomy głos, mimowolnie zatrzymała się w pół kroku. Palce skrzydeł zadrżały jej, kusząc obietnicą wzniesienia się w powietrze – czyli w miejsce, w którym Rax nie miałaby szans jej dogonić, bowiem poskąpiono jej wywernowych genów matki. Ven, póki co, zacisnęła jedynie wyraźnie zęby, z niechęcią odwracając rogatą głowę, by spojrzeć na zbliżającą się ku niej członkinię ich małej rodziny.
__Powodziła wzrokiem brązowych ślepi za przedmiotami, które, jak się okazało, Rax otrzymała od ich Ojca. Starsza siostra poczuła ukłucie wściekłości, widząc, że to nie ewidentnie nie ona jest faworyzowana z ich dwójki. Ven nie dostała od Strażnika nic, bo nie była na tyle uprzejma i posłuszna, by kiwać na każde jego zdanie i robić wszystko, czego od niej oczekiwał. Rax zaś musiała być niezwykle dobra w obklejaniu ojcowskich uszu przesadnie słodkim miodem.
– Nie potrzebuję. Zostaw je sobie. – odparła jedynie, po czym kopnęła leżący u jej łap, mały kamyk. Nie miała wcale ochoty na jakiekolwiek rozmowy. Byłą też zbyt rozdarta między tym, co chciała czuć wobec siostry, a co czuła faktycznie, by móc konkretnie zadecydować o formie komunikacji wobec niej.
Ugh.
__Pochyliła głowę, by następnie podrapać się pazurami skrzydeł po krańcu polika, skąd wyrastała walcząca o możliwość wzrostu błona zderzająca się z zakrzywionym do przodu rogiem.
– Dlaczego nie możesz wędrować sama? Albo z Gezim? Albo z Ojcem, skoro tak ciebie lubi? – zapytała z nutą zniesmaczenia.
Kwiecista polanka
: 17 kwie 2025, 21:53
autor: Odebrany Oddech
Ile księżyców minęło od kiedy ostatni raz prowadziła kogoś przez ścieżkę nauki? Wydawało się, że zbyt wiele. Przez dłuższy czas skupiała się głównie na sobie – doskonaleniu technik, badaniu granic maddary i wzmacnianiu relacji z kompanem. Dopiero teraz, kiedy opadły emocje po ceremonii, zrozumiała jak bardzo tęskniła za rolą przewodniczki. Choć było to wyzwanie, dawało też poczucie celu, którego przez ostatnie pory roku jej brakowało.
Ostatni zwiad, ten z ojcem, Kairakim, Sideriusem i Chmiel, przyniósł więcej, niż tylko fizyczne zmęczenie. Uderzenie pajęczycy pozostawiło po sobie wyraźny ślad – nie tylko na ciele, lecz i wewnątrz. Maddara, do tej pory tak znajoma, jakby oddaliła się nieco, przestała być tak płynna i posłuszna. Choć nie przestała działać, potrzebowała teraz większej uwagi. Od tamtego momentu Tanka pozwoliła sobie na odpoczynek – by odzyskać siły i złapać równowagę. Rana nie była lekka, mogła skończyć się o wiele gorzej… A przecież jej dusza nie była jeszcze gotowa, by podążyć do Aterala.
Dziś jednak był inny dzień. Już wczesnym porankiem wyszła na Kwiecistą Polankę, czując, że to dobry moment, by zacząć na nowo – tym razem nie dla siebie, ale dla kogoś młodszego. Miejsce było spokojne, skąpane w miękkim świetle poranka, a resztki zimy ustępowały już świeżym pąkom i zieleniejącej trawie. Przez krótką chwilę tylko stała, pozwalając myślom ucichnąć, a potem – z lekkim westchnieniem – wysłała wiadomość.
~Barani, zapraszam na Kwiecistą Polankę. Twoje szkolenie rozpoczyna się teraz~ Liczyła, że ten już nie śpi i ruszy w jej stronę, gotów rozpocząć swoją drogę.
Barani Kolec