Strona 24 z 30
: 26 maja 2021, 13:48
autor: Światło Głębin
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Co do pierwszego z jego ataków, sam był zaskoczony. Niby wszystko w sumie poszło dobrze, ale jak o tym pomyśleć, zbyt mocny atak również mógł stwarzać poważne kłopoty. Zwłaszcza użyty przeciw komuś kogo tak naprawdę nie chciał skrzywdzić. Sam Skarabeusz stał z nieco rozwartym pyskiem na efekt.
Szkoda jednak że w dwóch pozostałych przypadkach nie zadziałało aż tak dobrze. Z latawcem pojawiły się problemy. Nie był pewien czy może źle skonstruował swój twór, czy problem leżał gdzie indziej. Było blisko, ale latawiec nie trafił dokładnie w cel.
Z trzecim poszło jeszcze gorzej. Skarabeusz przeliczył się co do swoich możliwości i gdyby ni fakt że to jedynie ćwiczenia...byłby już przebity ogromnym rogiem lub zdeptany kopytami. Lekcja na przyszłość by nie porywać się na zbyt skomplikowaną strategię.
W końcu doszło do tego, że Echo musiał skomentować. W pierwszym przypadku doskonale rozumiał dlaczego powinien bardziej zwracać uwagę na siłę ataku. Poczuł odrobinę ulgi że porażka przy drugim zadaniu była bardziej kwestią przypadku. Owszem, sam wiedział z doświadczenia że nie zawsze się udaje, nawet przy sprawdzonych sposobach. W trzecim jakoś zaskoczenia nie było. Łatwo było się domyślić że przekombinował. Lepiej było skupić się na bezpośrednim ataku. Samiec skinął głową, nie sądził by miał jakiekolwiek pytania w tej kwestii.
Nastąpiła kolej na kolejne zadanie. Połączenie ataku fizycznego, z atakiem magicznym. Sam próbował już czegoś podobnego przy obronie, więc pewnie dało się coś takiego wykorzystać do ofensywy. Ok! Nie powinno być to jakimś znacznym problemem. Pora zobaczyć jak pójdzie w praktyce!
Pierwszy przeciwnik! Stworzenie wykonane z kamienia, także temperatura raczej nie wiele tu pomoże. Jednak na tyle co mógł się przyjrzeć, kamień nie wyglądał na zbyt stabilny. Plamisty samiec przelał maddarę i wyobraził diamentową nasadę na jego ogonie. Diamenty były niezwykle twardym rodzajem kamienia. Osłona sięgała praktycznie od końcówki, do połowy ogona. Teraz tylko utrzymać twór i zaatakować. Pobiegł w stronę stworzenia, obracając się z rozbiegu, by z całej siły uderzyć w humanoidalną sylwetkę. Dokładnie to na wysokości, gdzie normalnie byłaby klatka piersiowa. Według planu, twór miał pod wpływem uderzenia rozsypać się na małe kawałki kamienia.
Drugi przeciwnik okazał się ponownie harpią. Skarabeusz był trochę zaskoczony że Echo powtórzył wybór przeciwnika, ale dobra. Nie miał sam skrzydeł, by móc jakoś wykorzystać przepływ powietrza, więc musiał wymyślić coś innego. Przelał ponownie maddarę, tworząc na swoich łapach spore pazury, stworzone z lodu. Twór miał zwiększoną gęstość, by zwiększyć jego wytrzymałość. Planując zaatakować, stał na ugiętych łapach, obserwował harpię i czekał na dobrą okazję. Gdy ta spróbuje przypuścić atak, miał zamiar wyskoczyć w jej stronę, przygważdżając ją do ziemi i spróbowałby wbić je bezpośrednio w jej gardło.
Trzeci przeciwnik stworzony był z błota. Skarabeusz nie był do końca pewny co najlepiej zadziała na błoto. Ale wymyśli się coś. Skarabeusz ponownie spróbował czegoś co może być trudne do utrzymania, ale może zadziała. Przelał maddarę, wyobrażając sobie pancerz z dużych, kamiennych łusek, pokrywający jego grzbiet od głowy, do końca ogona. Pancerz miał grubość około dwóch smoczych łusek. Skarabeusz zaczął rozpędzać się, biegnąc w kierunku stworzenia. Zależało mu na rozwinięciu prędkości. Będąc blisko, starał zwinąć się w kulę, niczym pancernik, tak by nieosłonięta część była schowana wewnątrz. Wtedy przetoczyłby się po tworze Echo, jak walec.
: 29 maja 2021, 14:59
autor: Echo Zbłąkanych
Echo przysiadł, i obserwował wyczyny adepta. Całkiem niezłe pomysłu, musiał mu przyznać, że naprawdę wkłada w to serce.
Kamieniostwór nie zdołał zareagować. Tak jak przewidział Skarabeusz, potwór rozsypał się w drobny mak, z racji tego, żeby kruchy, a diament miał to do siebie, żeby trwałym materiałem i bardzo, ale to bardzo ostrym. W tym wypadku adept mógł być z siebie dumny, zadanie całkowicie udane. Dobra robota!
W drugim przypadku.. tak samo! Sieknął paskudę przepięknie, trafiając tym razem idealnie. Udało mu się wyczuć monet lotu harpii, walnął ją, rozrywając gardło. Nie było czego dodawać. Wyśmienicie! I powalenie bez zarzutu, i rozprucie! No, no, czyżby wszystko miało mu pójść bez zarzutu?
Nie do końca.. z błotnymi stworem trochę przesadził z pomysłowością, mianowicie.. sam chciał być pociskiem.. Potwór złapał go w swoje błotniste cielsko.. Jednym słowem adept utknął w środku potwora! Echo oczywiście nie chciał skrzywdzić Żuczka, traktował go nieco jak syna.. stwór szybko się rozwijał, oswobadzając ucznia. Pomysł niezły, ale pominął nieco w ten sposób faktów. Pora na podsumowanie!
Echo wstał, podszedł do adepta, usiadł przed nim.
-Pierwszych dwóch drapieżników nie muszę komentować, załatwiłeś ich ładnie. Z ostatnim poszło Ci źle, mógłbyś przez coś takiego stracić życie. Takie twory, jak ten tu błotniak musisz załatwić, biorąc pod uwagę ich stan skupienia. Błoto mógłbyś dajmy na to zamrozić, albo spalić, rozpuścić. Czysto fizyczny atak niestety tu nie wystarczy. Ale całościowo, dobra robota. Czasem nieco nie brałeś moich wskazówek pod uwagę, ale w sumie to Ty sam będziesz w przyszłości włączył na arenie czy z drapieżnikami.. Sam obierzesz swoją drogę. Trening uznaje za zakończony. – wykoncypował Echo. Pogładził ucznia po ramieniu, dając mu do zrozumienia w ten sposób, ze jest z niego dumny. Nie umiał wyrażać emocji, niech to szlag..
: 01 cze 2021, 21:55
autor: Światło Głębin
Biorąc pod uwagę efekty jego walk, Światło Głębin wydawał się całkiem uzdolnionym czarodziejem. Nie wzięło się to też tak zupełnie z niczego. Ćwiczył całkiem sporo, gdy miał możliwość. Oryginalnie nie kierował się wcale poczuciem satysfakcji z wygranych (chociaż nie da się odmówić że lubił wygrywać), jego celem była ochrona innych.
Pierwszy przeciwnik rozsypał się w drobne kawałki, pod naporem idealnie dobranego ataku. Jak widać dobrze w tym przypadku ocenił wytrzymałość stwora...nie była zbyt duża.
W drugim natomiast przypadku można było doświadczyć że cierpliwość popłacała. Dobre wyczucie czasu, jak i dobrze dobrany czar i sposób ataku. Dobił bez problemu harpię, pozbywając się przeszkody.
W trzecim jednak wszystko się posypało, jako że ponownie był zbyt ambitny. Wtoczył się na potwora, jednak zamiast go rozjechać po polu walki, został praktycznie wchłonięty. Echo oczywiście wycofał czas. Skarabeusz rozwinął ciało i stanął na ziemi, otrzepując się. To z pewnością nie poszło dobrze. Ale zarazem nie był pewny jak walczyć z czymś takim jak błoto. Z pewnością nie skończyłoby się to najlepiej, jeżeli nie byłyby to jedynie ćwiczenia. Po uspokojeniu emocji, wziął oddech i próbował rozwikłać sprawę. Co powinien był w takim razie zrobić?
Skarabeusz przeniósł swoje spojrzenie na Echo, czekając na werdykt. Miał nadzieję że ta pomyłka nie wpłynie jakoś znacznie na zdanie czarodzieja. Skrzywił się odrobinę, gdy Echo nadmienił fakt że w prawdziwej walce mógłby nawet zginąć. Zdecydowanie musiał być bardziej uważny, jeżeli chodzi o strategię. Nie powinien podejmować zbyt wielkiego ryzyka, jeżeli dało się coś zrobić inaczej...
Błotniak...powinien wcześniej już o tym wiedzieć? Prawdę mówiąc nie miał wtedy lepszego pomysłu by przypuścić ten atak. Skarabeusz odrobinę spuścił wzrok. Nie za bardzo słuchał tego co mówił mu Echo...to w sumie było częściowo prawdą. – Rozumiem ja...przedobrzyłem tutaj...chciałem ci tylko pokazać co potrafię. Chciałem ci...zaimponować. – Samiec mruknął, kończąc ostatnie słowo praktycznie szeptem. Uznawał Echo w pełni za członka rodziny i nawet kogoś w rodzaju idola, gdy był jeszcze pisklęciem. Prawdopodobnie był smokiem najbliższym roli ojca w jego życiu (nie liczymy Mango, bo wojownik robi w tej rodzince za matkę).
Jednak mimo lekkiej wtopy, Echo zaliczył naukę jako sukces, co owocowało zakończeniem treningu. Był w sumie zaskoczony faktem że było po wszystkim, ale zarazem...nie było na tą chwilę niczego więcej, czego Echo mógł go nauczyć. Przynajmniej na tą chwilę. Na pysku młodego samca widać było wdzięczność i nieco ekscytacji związanej z zakończeniem treningu.
Nadal jednak młodzika coś zastanawiało. Echo nadal nie powiedział mu skąd wynikało to zachowanie na początku ich treningu. – Dzięki Echo. Ale także zapytałem cię o coś wcześniej...czy coś się ostatnio stało? – Zapytał, w jego głosie nuta zmartwienia. Preferował wesołego, nieco szalonego Echo. Coś musiało się stać by nastąpiła taka zmiana w nastawieniu.
: 04 cze 2021, 9:22
autor: Echo Zbłąkanych
Zadrżał... Po co niby miał mu imponować? Przecież.. eee? Lekko zatkało naszego bohatera, bo nie spodziewał się, że może być dla kogoś autorytetem. Emocje, okazywanie, wyrażanie.. trudna kwestia.
-Wybacz moje wcześniejsze uniesienia, oraz nie bierz aż tak do siebie moich komentarzy. Są one wskazówkami, tak naprawdę sam zdecydujesz, jaką drogę obierzesz w przyszłości. Twoje pomysłu są naprawdę niezłe, czasem jednak wystarcza prostsze rozwiązania. – odniósł się jeszcze nieco do nauki. Dobra, teraz trudniejsze, trzeba wyrażać emocje.
-Nie wiem, czy jestem smokiem, któremu powinno się imponować.. ale dziękuje za obdarzenie zaufaniem. Jesteś mi trochę jak syn, mam nadzieje, że nie zawiodę Twojego zaufania, eee – próbował jakoś odpowiedzieć na tą sentencje Skaraba, ale oczywiście się pogubił i na koniec zająkał. Nieźle pojechał z tym synem, no ale nieco tak było, przecież zajmował się nim dość długi czas, gdy Mango robił nie wiadomo co.. Czy się zajmował dobrze, no, to już inna kwestia.
Skąd wynikało jego zachowanie z początku nauki.
-Sytuacja z ceremonii, smierć Purchawki, który był mi najlepszym przyjacielem. Wiele się na to nałożyło rzeczy. – odpowiedział smutnym tonem czarodziej. Już nie było w nim gniewu, wyłącznie ogromny żal i smutek.
-A jak u Ciebie maja się sprawy? – zagadnął ucznia. Był w sumie ciekawy, dawno nie rozmawiali tak, o, po prostu. Ciekawiło go nieco, jak się odnajdywał w stadzie, mając już tytuł czarodzieja, i czy.. hehe, może już poderwał jakąś samice lub samca? Zobaczymy, co zechce powiedzieć, ewentualnie się go naprowadzi nieco. Nowe bzdury we łbie poprawiły mu nieco humor, można było dostrzec lekko błysk wesołości w srebrnych oczach.
: 21 lip 2021, 16:29
autor: Ostoja Zimy
Niesiona prądem, przybyła tu zaskakująco szybko, jakby Bogowie chcieli by porozmawiała z Przywódczynią Plagi.
Ostoja nie była pewna, czy wezwanie nie będzie na darmo, czy smoczyca w ogóle się zjawi, czy będzie chciała z nią rozmawiać. Aoha tyle razy wspominał o Frar...
Posłała delikatny i subtelny impuls do Przywódczyni, prosząc ją o przybycie. Czy się zjawi?
// Nawałnica!
: 05 sie 2021, 20:40
autor: Szara Rzeczywistość
Adekwatna nazwa doliny do sytuacji. Jaah nie miał pojęcia co myśleć o tym przedziwnym śnie. Dlaczego napadła go myśl, że było coś nie tak? Dlaczego nic nie mógł z tym zrobić tyle czasu...
W końcu jednak zaczęło świtać, a smoki raczej powinny być już na łapach.
Kogo miał zaczepić? Flirtującą z Raganem Ametyst? Jej ojca uzdrowiciela...? A może.
No tak, może ta wojowniczka będzie wiedziała cokolwiek na temat Ostoi, w końcu znały się na pewno... Te spojrzenia w świątyni...
Wylądował w dolinie, kiedy jeszcze było chłodniej i ledwie co słońce padało na ziemię, a raczej brodziło w szczytach górskich.
Nie było czasu.
Mógłby pewnie ją wypytać mentlanie, ale zdecydowanie łatwiej byłoby wyczuć kłamstwo mówione mu w pysk... Dlatego właśnie może ją usilnie zaczął wzywać.
"Przybądź do Doliny Rozpaczy. Czekam na Ciebie."
Nie chciał poruszać tematu... to chyba jasne. Jeszcze nie teraz, kiedy nie widział jej pyska.
: 05 sie 2021, 20:59
autor: Maros
Wiadomość mentalna, z hukiem rozbrzmiewająca we łbie nie była szczególnie miłym początkiem dnia, zwłaszcza po równie kiepskiej nocy. Bo czego można było się spodziewać, po ostatnich wydarzeniach? I tak dobrze, że udało jej się zasnąć.
Mruknęła coś pod nosem, niewyraźne, jednak nie ciężko było się domyślić, że pochwała to nie była.
Wstała powoli, uważając by nie obudzić nikogo. Zerknęła jeszcze na Pasje i cicho wyszła z groty, by leniwie rozciągnąć się i wzbić w powietrze. Dotarcie na miejsce, nie zajęło jej wiele jak na taki dystans. Wylądowała ciężko kilka ogonów przed samcem, resztę dystansu pokonując na łapach.
Finalnie przystanęła naprzeciwko i posłała mi pytające spojrzenie.
Co chciał?
: 05 sie 2021, 21:16
autor: Szara Rzeczywistość
Podchodząc zastała go kulejącego, ale non stop łażącego jakby próbował rozchodzić ból... tylko na pewno nie łapy.
Zauważył że przylatywała i ciągle ją obserwował, ale nie przestawał chodzić. Dopiero kiedy stanęła przed nim, on raczył się zatrzymać.
Był poranek, a on nieco świrował co było do niego niepodobne.
– Wiem, że jest wcześnie, ale tylko ty odebrałaś wiadomość mentalną. Ja wiem, że może spać, albo nie wiem... zajmować się pisklętami tego całego przywódcy i swoimi, ale potrzebuję wiedzieć, że z Ostoją jest wszystko okej...
Nie było czasu na lanie wody. Chciał po prostu wiedzieć już, bo niewiedza była zwyczajnie najgorsza. Rodziła nadzieję, którą można było bardzo łatwo zdeptać.
Samiec wziął głęboki oddech, aby nieco się uspokoić i przysiągł sobie, że nawet jeśli jego obawy się potwierdzą... to nie zapłacze. Nie był hipokrytą, uczył swoje pisklę bycia twardym i zresztą on też musiał być twardy, uznając, że 'tak miało być'. Nawet najgorsza prawda jest lepsza od kłamstwa, a poza tym... Już w śnie przeżył koszmar i śmierć wewnętrzną. Więcej takiej 'śmierci' nie powinno boleć.
: 06 sie 2021, 21:39
autor: Maros
Nie musiała go znać, by z daleka widzieć, że coś jest nie tak. Bo czy ostatnio nie był nad wyraz spokojny i oszczędny w ruchach, a teraz krążył naokoło. Przyczyn mogło być wiele, więc nie obstawiała żadnej z nich z góry, a jedynie spokojnie zaczekała, aż sam zacznie.
Stała tak i słuchała jego słów, od samego początku wiedząc do czego zmierzał.
Czyżby dotarły do niego jakieś pogłoski?
Wątpliwe, wiedziała jedynie garstka osób i żadna z nich, raczej nie kwapiła by się przekazać tego komukolwiek.
Istniała też opcja, że sama Ostoja napomknęła uzdrowicielowi coś o swoich planach.
Mimo to, wzmianka o niej zabolała i to bardzo. Nie dała jednak nic po sobie poznać, od samego początku utrzymując chłodny i opanowany wyraz pyska. Mimo, że w środku wszystko się w niej powoli sypało.
-A czemu miało by nie być?– nie było jej łatwo udawać, że wszystko jest dobrze. Najchętniej wróciła by do groty, gdzie ponownie znalazła by się obaj partnerki i młodych. Próbowała by zapomnieć o tym wszystkim, przetrwać jakoś te pierwsze fale rozpaczy jakie nachodziły ja po pożegnaniu uczennicy, z którą nigdy już nie będzie jej dane wyjaśnić kilku spraw.
: 07 sie 2021, 19:22
autor: Szara Rzeczywistość
Cóż za idiotyczne pytanie! Gdyby było w porządku to jego nachalne dobijanie się mentalne obudziłoby ją! Pozostała jednak głucha cisza jakby tłukł łapą o skałę.
– Bo nie odpowiada na wiadomości mentalne, a to do niej niepodobne.
Czy ten argument nie wystarczył, aby uzyskać odpowiedź? Czy nie widać było jak piekielnie się martwił? No, może nie było widać jakoś mocno, bo wyglądał raczej na lekko zdenerwowanego.
– Skoro nie wiesz to czy mogłabyś sprawdzić?
W końcu stanął, podszedł bliżej i powiedział zupełnie poważnie...
– A jeśli potrzebujesz opłaty... to zapłacę. Co chcesz w zamian?
Czy faktycznie powinien pokazywać, że tak mu zależy? Przecież ona miała kogoś innego!
A jednak potrzebował wiadomości, która go uspokoi...
: 07 sie 2021, 19:58
autor: Maros
Niestety, odpowiedzi na wiadomości mentalne uzdrowiciela nie będzie nigdy. Ona zaś, nie wiedziała co mu odpowiedzieć. Gdy zbliżył się, nie drgnęła, jedynie szczęki zacisnęły się na moment mocniej, uwydatniając mięśnie po bokach pyska.
Była zdenerwowana?
Nie.
Cała ta szopka miała jedynie ułatwić jej zachowanie spokoju.
– Nic od ciebie nie chce.– ucieka krótko propozycje zapłaty, a głos nieco się podłamał. Cholera, nie potrafiła, aż tak dobrze maskować emocji, zwłaszcza tak intensywnych. Cofnęła się o krok, rozważając wycofanie się. Ostatecznie jednak, skończyło się na głębszym oddechu.
– Nie wiem co Cię z nią łączyło i co ma do tego ten pisklak, którego widziałam z wami w świątyni...– chwila ciszy i kontynuowała.
– Znalazłam ją w górach... Nie żyje.– nie było sensu tego przedłużać, jeśli nie od niej, dowie się od kogoś innego gdy wieść rozejdzie się wśród smoków. Powiodła wzrokiem gdzieś na prawo, a puchate uszy opadły nieco niżej.
: 07 sie 2021, 20:34
autor: Szara Rzeczywistość
Widział jak się miota, jak sama nie może utrzymać spokoju jakby była do niego wrogo nastawiona, ale nie o to chodziło, prawda? Prawda...
Wolałby chyba najgorsze kłamstwo od tego, ale na ile pomogłoby to jemu skoro i tak już nigdy więcej jej nie zobaczy?
Przyszedł czas w jego życiu, kiedy musiał zmierzyć się z czymś tak strasznym, po czym czuł się od razu tak, że nigdy nie będzie taki sam jak jeszcze wczoraj.
Tak jakby coś mrocznego opadło, kradnąc każdą drobinkę szczęścia, którą kiedykolwiek czuł, i jedyne, do czego był zdolny, to patrzeć i czuć, wiedząc, że bez względu na to, co w życiu by zrobił, nigdy nie będzie w stanie już jej odzyskać...
W środku czuł pustkę i stratę co było czymś obrzydliwie nowym...
Pustkę i po raz pierwszy też przerażenie, że z tą pustką w sercu nie da rady dłużej wytrzymać.
Jaah zapatrzył się na wojowniczkę i usiadł na łapach, opuścił łeb i przymknął ślepia nie mając ochoty mówić cokolwiek. Westchnął, próbował uspokoić swoje serce walące coraz to szybciej, ale poddał się. Nie mógł liczyć na to, że się uspokoi bez pomocy ziół.
Jeśli Chaos go obserwowała to mogła widzieć jak łapy nadzwyczaj sprawnego uzdrowiciela teraz trzęsły się jakby wahał się z tym co robi...
Napar z melisy, z dużej ilości melisy, aby uspokoić się.
Schłodzenie maddarą, tym razem nie oddechem, pociągnięcie nozdrzami. Nie, nie zapłacze. Nie mógł. Nie był aż takim hipokrytą.
Może i był świadomy tego co robił bo finalnie odlał trochę naparu do drugiej miski i dolał wody. Postawił ją bez słowa przed sobą, a drugą zaczął pić łapczywie. Znów cisza, zamknięcie ślepi i nagły warkot. Otworzył szybko ślepia bo uświadomił sobie, że jego myśli ciągle ją wspominają, jakby to on miał zaraz umrzeć i rozpamiętywał wszystkie dobre chwile przy Ostoi.
– Była...
Chciał coś powiedzieć, ale urwał. Znów westchnął i znów zaczął milczeć.
: 08 sie 2021, 13:05
autor: Maros
Jej spojrzenie zawisło na jakimś krzewie, nie było tam nic ciekawego, ani godnego uwagi. Zwyczajnie, nie chciała mieć przed ślepiami wyrazu pyska smoka, który zaledwie kilka oddechów wcześniej dowiedział się o śmierci kogoś bliskiego. O ile tak mogła nazwać ich relację. Wystarczyły jej te, które widziała do tej pory, w tym brata.
Dopiero gdy ten usiadł i zabrał się za jakiś napar, skierowała w jego stronę pysk, może bojąc się, że ten zaraz zrobi sobie zabójczą herbatkę z chmielu? Zabawne, że sama trzymała go w torbie, nie z tym zamiarem, ale pewnie byłby kuszącym wyjściem gdyby wszystko poszło nie tak jak powinno. W jej wypadku był to sposób na sen.
Trzęsące się łapy, pociągnięcie nosem, to nie były oznaki lekkiego przyjęcia takiej wiadomości. Tylko co miała by z tym zrobić? Sam musi się z tym pogodzić, albo szukać kogoś kto mu w tym pomoże.
Z doświadczenia wiedziała, że jedni szukali ukojenia w ziołach, inni w nieco mocniejszych trunkach wywołujących niemałe otępienie, zaś kolejni w rozmowie. Do tego ostatniego nie nadawała się, zaś do drugiego... Z pewnością nie z kimś, kogo zaledwie kilka razy widziała i nawet nie zna jego imienia. Tak więc, przynajmniej w jej towarzystwie zostały mu jedynie ziółka.
Odlany napar z melisy, stał tak chwile na ziemi. Płyn połyskiwał sobie w miseczce, a ona na moment zamyśliła się. Ostatecznie jednak również przysiadła na ziemi, zaś puchaty ogon ciasno owinął się wokół jej łap. Upiła większy łyk, nie skupiając się na smaku czy zapachu. Na chwilę obecną, obojętne jej było co dodał tam uzdrowiciel.
: 09 sie 2021, 5:33
autor: Szara Rzeczywistość
W końcu albo dotarło już do jego podświadomości, że nic nie zrobi, albo kompletnie odciął się od tego i sam sobie wmówił, iż to bezczelne kłamstwo, a samica po prostu uciekła za granicę i już nigdy nie wróci... Tak było łatwiej.
– Jak to się stało... Przecież... to nie mógł być zwykły wypadek.
Pytanie typowe dla uzdrowiciela i być może nawet nie oczekiwał odpowiedzi... Pewnie wojowniczka nie wiedziała czy przypadkiem Ostoja nie popełniła głupstwa... czy może jednak zrobiła to celowo?
Samiec dopił swoją część naparu i znów zalał liście melisy, które pozostały w jego naczyniu. Znów je zalał wodą z miodem... łagodząc sobie chociaż trochę gorycz tego czym nafaszerowała go samica przed nim.
– Dziękuję... chyba... że zechciałaś mi to powiedzieć. Wcale nie musiałaś...
Wydukał nieco bełkotliwie w czasie kiedy podgrzewał i ochładzał swoją miskę.
– Kim dla Ciebie była...?
Dość nieoczekiwane pytanie zapewne, jednak najwyraźniej uzdrowiciel plagi nie chciał, aby siedzieli w kompletnej ciszy. To do niego niepodobne, ale był postawiony w sytuacji w której potrzebował rozmowy, a nie zamknięcia się w sobie. Zdecydowanie bardziej wolał mieć poderżnięte gardło, albo cierpieć na chroniczny ból łapy... To co czuł teraz w sercu sprawiało, że odechciewało mu się życia.
: 09 sie 2021, 19:22
autor: Maros
Gdyby nie jego pytania, sama zapewne nie odezwała by się więcej. Nie należała do smoków szczególnie wylewanych w takich sytuacjach, wyglądało by to inaczej gdy naprzeciwko niej siedziała Pasja. Wtedy też mogła by liczyć na więcej niż sztywne zachowanie. Niestety, ona została w grocie z młodymi.
– Zapuściła się w wyższe partie gór, siedziała tam za długo i wygląda na to, że specjalnie ignorowała objawy choroby wysokogórskiej.– raz po raz stukała pazurem w bok miseczki, patrząc jak powierzchnia cieczy marszczy się i po chwili ponownie wygładza. Upiła kolejny łyk, a za nim jeszcze jeden.
Na podziękowanie nic nie odpowiedziała, każdy pewnie by tak zrobił prędzej czy później.
– Byłam jej mistrzynią, to ja zaproponowałam jej pobyt w Wodzie, gdy nie układało jej się w Ziemi... Traktowałam jak córkę...– tu zamilkła jednak, uznawszy, że zbyt wiele kłapie pyskiem. Po tym w świątyni, zapewne sama nie wyglądała tak pozytywnie w oczkach uczennicy. Sama za wiele nie wniosła do tej rozmowy, ale też i nie ona się w nią pchała, więc to nie na niej spoczęło podtrzymywanie jej.
: 10 sie 2021, 4:46
autor: Szara Rzeczywistość
To akurat zauważył już dawno. Przypominali niekiedy dwa kamienie, które leżały na jednej stronie brzegu, ale ze względu na swoją mentalność... nie próbowały wejść w interakcje.
Kiedy jednak przychodzi taki czas w którym odczuwamy utratę... Wtedy nawet i głaz potrafi się poruszyć.
– To... Czemu? Co zrobiło jej stado, że zaszyła się w górach...
Brzmiało to nieco jak zarzut skierowany na całe stado. Samiec nawet nie wiedział jakie problemy mogła mieć tak obrzydliwie wręcz miła samica, która pchała się w kłopoty za każdym razem. Jak bardzo musiała zostać... poniżona...? Aby zdecydowała się targnąć na własne życie?
Pewnie niewiele więcej dowie się o problemach samicy, w końcu w mniemaniu wojowniczki to oni raczej nie byli sobie zbyt bliscy, szczególnie, iż Ostoja posiadała partnera.
Następna informacja była cenna. Dała mu do zrozumienia, iż wojowniczka również coś znaczyła dla niej. Ich relacje nie musiały być zawsze górnolotne, ale nadal to nie zmieniało faktu ich bliskości.
– My... to znaczy ja poznałem ją jeszcze za czasów kiedy była w stadzie Ziemi. Była wtedy dość... chaotyczna, nie wiedząc nawet na czym może polegać bliskość z innymi. Na ironię to ja byłem tym, który jej o tym opowiadał. Z czasem też poznała mojego podopiecznego i zaczęła brać za niego odpowiedzialność pomimo tego, że nikt nie oczekiwał od niej tego. Była dobra i kochała wszystkie pisklęta... Nie patrzyła na te cholerne granice i nie dzieliła smoków na lepszych i gorszych...
Jeśli to wojowniczka popłynęła ze słowami, to co miał powiedzieć samiec? Teraz dopiero się powstrzymał westchnięciem. Na jego pysku malował się tłumiony smutek. Wypił kolejną porcje naparu.
– Nazywam się Szara Rzeczywistość. Myślę, że to najwyższy czas, abyś poznała to imię.
: 11 sie 2021, 9:25
autor: Maros
Trafne pytanie, na które sama nie bardzo znała odpowiedź. Niby dzięki kompanowi wiedziała co zaszło wtedy w grocie, ale czy takie coś pchnęło by ją ku samobójstwu? Nie będąc tego pewna, wolała nie udzielać odpowiedzi, która mogła by narobić kłopotów stadu. Tamta kłótnia była sprawą Wodnych i lepiej, aby miedzy nimi pozostała.
– Nie wiem czemu, od tego w świątyni nie rozmawiałyśmy ze sobą.– w chwili ciszy, łyk za łykiem dopiła swój napar, licząc, że coś da. Niestety, raczej nic nie uspokoi plątaniny myśli we łbie, może poza solidną dawką chmielu na sen?
– Rozumiem.– mruknęła cicho, nie bardzo wiedząc co miała by mu na to odpowiedzieć. Znali się nieco czasu, a do łba nasunął jej się jedyny powód, dla którego tak mogło mu zależeć na kontakcie z nią. Bo czy sama nie robiła podobnie względem pewnego smoka?
– Nieco ciężko to zrobić, gdy każdy żyję historią stad i rozpamiętuje czyny, popełnione przez inne smoki.– w końcu wiązało się to z utratą bliskich obecnie żyjących smoków. Doskonałym przykładem była jedna z fal, nie wiedziała do końca jak zginęła i dlaczego, ale przewinęła się ona w kłótni.
– Kwintesencja Chaosu albo Fille.– to drugie dodała odruchowo, w końcu zawsze tak się przedstawiała.
: 11 sie 2021, 18:41
autor: Szara Rzeczywistość
Szary zdecydowanie był podminowany. Wiadomość go zszokowała, ale starał się zachowywać spokój, który na swój sposób utrzymywał wraz z wypiciem melisy. Był ogólnie odpornym na psychiczny ból smokiem. Dużo przeszedł w swoim życiu, może nawet za dużo...? Teraz pokonał szok, ale przyjdzie fala tęsknoty, a ta dopiero była gorsza. Czeka go również spotkanie z podopiecznym, który dowie się od niego o śmierci Ostoi.
– Miałyście dobry kontakt ze sobą?
Zapytał po kilku głębszych oddechach. Miskę schował i odebrał również pustą od samicy.
Potem zwróciła uwagę, że smoki rozpamiętują przeszłość. Miała rację, jednak to nie znaczyło wcale, iż tak to właśnie powinno wyglądać.
– Nie jestem stąd, a stado wybrałem tylko dlatego, iż poznałem smoki jeszcze przed przybyciem do wolnych... Inaczej być może nawet nie spróbowałbym do nich dołączyć.
Zwrócił uwagę, ale przezornie nie opowiadał za dużo i jeśli chciała usłyszeć więcej to zdecydowanie musiała wyrazić zainteresowanie.
Na imię skinął łbem.
– A więc... Twoje imię symbolizuje coś konkretnego, Fille? Przeważnie bierze się imię, które coś symbolizuje, prawda...? Apogeum Konfliktu, Barbarzyński Pogrom, Żer Zwierząt, Dar Tdary... Jesteś... Chaosem?
Rozmowa o czymś innym mogła być też pewnym ukojeniem dla chwilowego zapomnienia o zdecydowanie nieprzyjemniejszym temacie śmierci.
: 11 sie 2021, 19:15
autor: Maros
Jej samej, nieraz dane było mierzyć się ze stratą bliskiego. Straciła kilkoro rodzeństwa, a i powoli musiała oswajać się z myślą o utracie przyjaciela. Mimo to, nie przygotowało jej to na te kolejne utraty i każda z nich zwyczajnie bolała. Tamte przebiegały łagodniej, czy to przez wiek, czy z innego powodu. Te nieco gorzej.
– Przed zmianą stada miałyśmy dla siebie więcej czasu. Później poznała Pełnie, pochłonął ją świat piskląt i opieki nad nimi, a kontakt nieco upadł. Nie zmienia to jednak tego, jak ją postrzegałam, bo dla mnie nadal była tym pisklęciem, które uczyłam walczyć w górach.– przez moment uśmiechnęła się lekko pod nosem, jedynie na chwilę gdy myślami wróciła do tamtej nauki.
– Czyli pisklę znalezione za barierą.– odniosła się to jego spotkania kogoś z Plagi.
Co do imienia, tu temat się komplikował. Wracało wiele negatywnych wspomnień, które właśnie to imię jej nadały.
– Kiedyś miało sens, teraz już nie bardzo.
: 11 sie 2021, 20:12
autor: Szara Rzeczywistość
Szary miał za to zdecydowanie inny sposób na to... unikać relacji, aby po prostu nie mieć bliskich. No nie udawało się to przy dość zamkniętych grupach jakie były w wolnych stadach, ale i tak dość dobrze mu szło, przynajmniej tak właśnie uważał.
Plusem było również to, że dość często spotykał się ze śmiercią, którą traktował nieco jak podróż w miejsce do którego żywi nie mieli dostępu. Tak było łatwiej to znosić.
Na jej wyznanie lekko kiwnął łbem i... znów wziął miski z torby. Chciał zrobić kolejny napar, ale kolejne dwie wypowiedzi samicy były tak skąpe, że nawet nie do końca wiedział jak je skomentować.
– Znalezione, hmh.
I tyle... Smok zajął się robieniem napojów, mrożąc oddechem miski, wrzucając do nich miętę, którą porozgniatał, w łapach, a potem dodał rum i resztę dolał wodą słodzoną z miodem. Taki napój podał samicy nie tyle na rozluźnienie się co też na rozwiązanie jej języka. To zresztą dobra chwila na wypicie czegoś mocniejszego w otoczce czegoś słodkiego... Rum było czuć, nawet jego zapach jak wlewał, ale w smaku... napój był orzeźwiający.
– Z tego co wiem to zostałem odsprzedany za pół jelenia. Miałem to szczęście, że się wyklułem, kiedy mój opiekun miał dobry humor oraz niechęć do badań.
Po tych słowach podsunął samicy miskę z napojem dla niej.
– A wiec byłaś kiedyś Chaosem, ale już nie jesteś?– może coś uzyska takim pytaniem...
: 11 sie 2021, 20:31
autor: Maros
Jako wojownik powinna sama również lepiej ją znosić, w końcu nigdy nie wiadomo gdy przyjdzie jej spełnić przysięgę. Co innego jednak było zabić wrogo nastawionego nieznajomego, a co innego kogoś kogo znała lub żegnać bliskiego.
Gdy zaczął przygotowywać kolejne miseczki, przyglądała się jego pracy, nie tyle by kontrolować co tam dodaje, a z czystej ciekawości. Nie wyglądało to na zwykły napar, a zapach rumu skojarzył jej się z trunkami Mułka. Od razu pomyślała też, o tym jak ze Strażnikiem raczyli się czymś podobnym, z dość kiepskim zakończeniem.
– Do czego? Jak można sprzedać pisklę.– jak widać mało jeszcze widziała poza terenami stad. Jak nieczułym trzeba być, by od tak sprzedać własne pisklę? No chyba, że nie były one opiekuna, a zwyczajnie kradzione. Tego pewnie zaraz się dowie.
-To bardziej tyczyło się do mieszaniny uczuć, myśli, braku pomysłu na siebie i wrażenia, że zawiodło się wszystkich naokoło.– opuściła wzrok na podsuniętą miskę, zastanawiaj się, czy w ogóle powinna się nim tu raczyć. Tylko co miała do stracenia? Jedna miska jej nie powali. Pociągnęła niewielki łyk, rum zapiekł w pysku i gardłee.
– Imię było raczej kiepska interpretacja młodzieńczych błędów i niezdecydowania.– dodała na koniec.