Strona 24 z 52
: 15 paź 2016, 19:20
autor: Zmierzch Gwiazd
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Veles posmutniała nieco na jego słowa. Nie mogła mu już pomóc. Sama wiedziała zbyt mało żeby móc go nauczyć czegoś jeszcze.
– Bracie, przykro mi ale nie jestem w stanie nauczyć cię niczego więcej. Jak pewnie wiesz, sama jeszcze niewiele umiem. Nauczyłam się wszystkiego czego wiedziałam. Teraz, tylko możesz trenować już nabyte umiejętności. Możesz się sam doskonalić poprzez treningi bez niczyjej pomocy. Przez treningi samodzielne.
Zastanowiła się chwilę nad jego słowami. Filozofia... Oj, to z pewnością nie była dziedzina, w której Smoczyca mogłaby się wykazać.
–... niż ten który nim kieruje. – Dokończyła jego zdanie z nadzieją że dobrze odgadła, co Dyskretny miał na myśli.
: 16 paź 2016, 23:43
autor: Czarny Lis
Nie zrozum mnie źle. Oczywiście dziękuje ci za naukę. Bym nie zaszedł tak daleko dzięki twoim celnym uwagom. Dzięki tobie zaszedłem dalej niż bym sam chciał – starał poprawić nastrój siostry Dyskretny. Gdyby nie ona jego rozwój umiejętności stanąłby w miejscu. I za to był i będzie dozgonnie wdzięczny siostrze. Dlatego jeszcze raz powtórzył słowa – Dziękuje
Uśmiechnął się i przytaknął na dokończoną sentencje filozoficzną przez Veles. Mimo tego, ze nie była w tym najlepsza. Przecież sami siebie najlepiej znamy i sami dobrze wiemy czego oczekujemy w życiu. Uwielbiał po prostu debatować na temat tych spraw. Może lepiej zmieni temat na jakiś bardziej przystępny i nie dotyczący tylko jego.
Sądzisz, że zmiana nazwy jakoś zmieni naszą pozycję w porównaniu do innych stad – polityka dosyć dyskusyjny temat, ale chciał znać jej zdanie.
: 17 paź 2016, 16:06
autor: Zmierzch Gwiazd
– Nie myślałam nawet o tym w taki sposób. Znam cię na tyle że wiem że nie chciałbyś mnie w jakikolwiek sposób urazić czy coś w tym stylu. Nie musisz mi dziękować, przecież od tego ma się rodzinę, prawda ? Poza tym, gdy Dzikiego Agrestu nie ma, ja przejmuję jej obowiązki, do których zalicza się również szkolenie przyszłych łowców naszego stada.
Mrugnęła do niego porozumiewawczo. Uwielbiała spędzać czas z członkami rodziny, nie tylko z rodzeństwem ale też i z dalszą rodziną. Spojrzała się na Dyskretnego. Nie spodziewała się że poruszy taki temat, ale jej mimika pozostawała niezmienna. Z jej pyska nie dał się wyczytać żadnych uczuć. Ale to nie znaczy że nie była zainteresowana.
– Pozycji względem innych stad raczej nie zmieni, ale z pewnością smoki będą nas teraz inaczej traktować. To była wielka zmiana. Jak pewnie wiesz, stara Ziemia kiedyś połączyła się z Wodą a na cześć tego wydarzenia nazwali się Życiem. Ale potem garstka smoków wyłamała się i ponownie utworzyli Wodę. Zmiana nazwy z Życie ma Ziemia to oznaka że nasze stado jest niezależne od nowo powstałej Wody. Przynajmniej według mnie tak jest, nie wiem jak odbierają to inni. Każdy ma odmienne zdanie na ten temat.
: 18 paź 2016, 23:47
autor: Czarny Lis
Ucieszyły go słowa siostry. Sprawiły, że aż ogon mu zadrżał od napływu emocji. Te słowa dały mu nieco do myślenia. Możliwe, że jak już osiągnie rangę łowcy (aż z każdym księżycem, który upływał był coraz bardziej pewny), to sam kiedyś będzie uczył inne pisklęta. Zupełnie jak Dziki Agrest. Ciekawe co się z nią działo. Fakt była dosyć... Specyficzna jeżeli chodzi o zachowanie, ale darzył ją sympatią i szacunkiem jak każdego nauczyciela czy to ze stada czy to z rodziny, czy stada, a nawet spoza stada. Czan na martwienie się o to przyjdzie później. Zszedł na razie na temat polityki. Po jej wypowiedzi dodał swoje zdanie na ten temat. Przysiadł by mieć wygodniejszą pozycję do opowiadania
Tak wiem, mówiliśmy o tym na ostatnim spotkaniu stada. Jedynie co to zmieniło, według mnie to: że nie jesteśmy już uzależnieni od innego stada. W końcu spełnił się sen ojca. Opowiadał mi o tym, żeby nasze stado było silne i niepodległe wobec innych. A to jest bardzo dobry początek. Początek większych zmian, które nadejdą. Pytanie tylko czy wszystkie zmiany będą, na dobre? – znów wprowadził nieco filozofii i gdybanie o przyszłości. Cóż poradzić taką miał naturę. Gdyby tego nie wprowadzał w rozmowę to albo jest skupiony na nauce, albo jest z nim coś nie tak. Ciekawe czy wciągnie siostrę w tą grę czy może zmieni temat na bardziej przystępny. Kolec po prostu chciał ot tak pogadać z siostrą, a na jaki temat będą dyskutować to już inna kwestia.
: 19 paź 2016, 21:30
autor: Zmierzch Gwiazd
Nefrytowa była pewna odpowiedzi na kolejne pytanie młodego. Sama czasami nad tym rozmyślał i teraz już była pewna odpowiedzi. Nawet nie musiała się zastanawiać. Od razu wiedziałam jaka jest odpowiedź na to pytanie.
– Tego nigdy nie wiadomo bracie. Ale wiem jedno. Nasz ojciec nie spocznie póki stado nie stanie się silne. Nasz tata będzie dążył do zmian na lepsze. Czy mu się to uda, nie wiem. Odpowiedź na to pytanie znają tylko Bogowie. Chłód Ziemi nie podda się póki nie staniemy się niezależni. Wierzę w to, że możemy to osiągnąć. Ale tylko wtedy, kiedy stado stanie się jednością, bo jeżeli jedno ogniwo się wyłamie, to będzie nasz koniec. Nigdy nie staniemy się silni jeżeli wśród nas będą jakieś tarcia, kłótnie, sprzeczki czy inne tego typu rzeczy. Dlatego Przywódca trzyma nas wszystkich w ryzach.
Po tych słowach wygodniej ułożyła skrzydła przy bokach. Uśmiechnęła się delikatnie do młodego filozofa i czekała na jego odpowiedź.
: 20 paź 2016, 20:02
autor: Czarny Lis
Odpowiedź Veles była bardzo interesująca. Sam lepiej by tego nie opisał. Co było nieco dziwne, bo mógł sam na to wpaść. Jednak zauważył, że nie powiedziała jednej z najważniejszych rzeczy. Powiedziała, choć nie opisała tego dokładniej dlatego też Dyskretny dodał
Warto tez zaznaczyć, że stado to my. Dzięki silnemu przywódcy jaki jest nasz ojciec, ale także jako silni członkowie stada możemy sprawić, że ten sen o silnym stadzie się ziści. Tak ja sama powiedziałaś jak się nikt n ie wyłamie i nie będą między nami tarci i kłótnie. Wystarczy dawać sobie radę i będziemy sobie pomagać. Jednostka takim stadzie ma naprawdę dużo do powiedzenia. Nawet więcej niż jedno indywiduum. A co dopiero gdy z tym wielkim indywiduum się połączy. Sami też mamy wpływ na to jak nasze stado przetrwa próbę czasu. Nie mówiąc o tym co nam przyniesie los i jak zmierzymy się ze wszystkimi przeciwnościami i przeciwnikami. Ja jestem pewien jeżeli będziemy spełniać odpowiednią rolę w naszych rangach i usłuchamy przywódcy w dążeniu do celu to damy wszystkiemu radę. Prawda? – dał taki pytający akcent pod koniec by przekonać się czy siostra podziela i czy się zgadza z taką filozoficzną i polityczną dygresją. bardzo lubił tego typu dyskusje, a ostatnie jakie miał było na spotkaniu młodych. Potrzebował dobrego rozmówcy i takiego właśnie odnalazł.
: 20 paź 2016, 23:41
autor: Zmierzch Gwiazd
– Dokładnie
Po tych lakonicznych słowach, już się nie odezwała. Lubiła filozoficzne myślenie, lecz problemem był to że Szmaragdowa zdecydowanie nie należała do smoków gadatliwych, które wypowiadają się długo a ich wypowiedzi są szczegółowe. Z natury była raczej nieco zamknięta w sobie. A polityka ? Lubiła o nim rozprawiać, lecz to już zależy na jaki temat. Gdy był jakiś interesujący, chętnie się w nim wypowiadała. Gdy trochę mniej, po prostu mówiła mniej lub jedynie sluchała. No ale cóż poradzić, Nefrytowa już taka była i tego się niestety raczej nigdy nie zmieni.
Spojrzała się w niebo. Pogoda nie była zbyt ładna. Zbliżały się ciemniejsze chmury. Zapowiadało się na deszcz. To nie dobrze.
: 22 paź 2016, 20:49
autor: Czarny Lis
Prosto i z mostu, taka odpowiedź będzie musiała mu starczyć. Musiał pamiętać, że Veles nie należała do jego filozoficznych smoków. Jednak zgodziła się się z rozumowań Dyskretnego. Filozofia z polityką, tego jeszcze nad tym rzadko obie rozmyślał. Jak widać i w tej dziedzinie nasz dzielny Adept potrafi sobie poradzić. Może kiedyś jego rozmyślania się przydadzą gdy Stado będzie borykało się z problemem. Wolałby raczej uniknąć tego przypadku.
W ten oto sposób rozmowa utknęła póki co w martwym punkcie. Sądził, że siostra pociągnie dalej temat, jednak jak zauważyliśmy nie była zbyt rozmowna. Dyskretny szukał jakiegoś tematu do rozmowy, jednak ani w umyśle ani na ziemi gdzie spoglądał niczego nie znalazł. Jedynie parę kamieni, mokrej ziemi i wilgotnych liści, z których mógłby zrobić kamuflaż. O zmienił się tok myślenia Dyskretnego. Gdy tak rozglądał się po ziemi zerknął na Nefrytową i zobaczył jak patrzy w niebo.
Coś tam znalazłaś? – spytał na głos sadząc, że powiedział to w myślach. Może to i dobry tok na rozpoczęcie nowego tematu. A jak nie uzyska odpowiedzi poruszy inny temat. Ale póki co spoglądał na zmieniająca się pogodę. Jakby nie patrzeć pierwszy raz widział typową pogodę dla pory liściastych Dywanów i miesiąca smutnego deszczu. Pierwsza dal Dyskretnego. Trochę dołujący obraz szarego niebo i kontrast kolorowych liści. Coś nowego dla jeszcze młodego Kolca.
: 24 paź 2016, 22:53
autor: Zmierzch Gwiazd
Smoczyca patrzyła się w niebo już dłuźszą chwilę. Rozmyślała o różnych rzeczach. O Mgle, o sensie życia. O wszystkim i o niczym.
Z zamyślenia wyrwał ją natomiast głos braciszka. Zamrugała parę razy jakby dopiero co się wzbudziła z transu. Rzuciła parę razy głową na boki po czym spojrzała się na Dyskretnego. Lekko się uśmiechnęła w odpowiedzi. Chyba wymyśliła zagadkę filozoficzną.
– Nie znalazłam tam nic. Po prostu pogoda się psuje ale póki co możemy jeszcze chwilę powiedzieć. Zaczęłam się natomiast zastanawiać. Typowe pytanie filozoficzne na które nie potrafię znaleźć odpowiedzi. Co był pierwsze: smok czy jajo ?
Czekała na jakiekolwiek słowa Kolca.
: 25 paź 2016, 23:43
autor: Czarny Lis
Dyskretny sądził, że możliwe coś tam znalazła co mogło przykuć jej uwagę. Każdego smoka mogło zainteresować, bądź chociaż zwrócić uwagę. Dyskretny nic nie znalazł. Jedynie co to ciekawe wkomponowanie czerwonych i żółtych liści z szarym tłem. Nie mógł zrozumieć, czemu wielu uważało tą porę za taki smutny okres. Niebo to tylko część niedogodności. Cóż są pewne rzeczy, które ten filozof nigdy nie zrozumie. Czekał na odpowiedź siostry na jego pytanie czy ona coś tam znalazła, skoro tak się wpatrywała. Widać wyrwał ją z zamyślenia. jakże często on tego doświadczał. Na niebie niczego nie znalazła, ale za to w umyśle wykiełkowała jej myśl. I to jedna z największych zagadek filozoficznych. Szczerze to był zaskoczony tym pytaniem. Pozytywnie zaskoczony, że usłyszał to od siostry z wielką ochotą odpowiedział:
Ostro zaczęłaś.– powiedział rozciągając mięśnie od zbyt długiego siedzenia i kontynuował – Kilka razy sobie nawet to pytanie zadawałem. Jedno nie może żyć bez drugiego. Smok pochodzi od jaja, a jajo od smoka. Na początku sądziłem, że wpierw był smok. Bogowie może stworzyli smoka i on potem dal początek jajom, by mo0gły się rodzić pisklaki. To wydawało mi się najbardziej logiczne. Jednak ja się potem zacząłem zastanawiać nad tym jak ten smok, mógł wcześniej wiedzieć do czego służy jajo i jak mogło wiedzieć, że coś tam siedzi? Dlatego teraz kieruje się ku wersji, że oba powstały niemal w tym samym czasie wraz z wyjaśnieniem i pokazaniem tego smokowi by mógł to wyjaśnić. Jest tez jedna odpowiedź, ale to podam po twojej tezie. jaką ty masz tezę? – się rozgadał nasz Kolec. takie rzeczy wręcz uwielbiał. Po prostu zawsze lubił debatować nad sensem życia, nad różnymi rozprawi filozoficznymi i zagadkami. A jeszcze bardziej rozmawiać na ten temat z innymi smokami. Niby czemu ostatnie spotkanie tak go zainteresowało. Podszedł bliżej by rozgrzać swe zastygłe mięśnie i tym razem to on wpatrywał się w siostrę oczekując jej wersje początku życia.
: 26 paź 2016, 18:40
autor: Zmierzch Gwiazd
Przytaknęła mu gdy tylko Dyskretny skończył mówić. Jego odpowiedzi były logiczne i wydawały się mieć sens. Nefrytowa uważnie go wysluchała. W międzyczasie jeszcze zmieniła pozycję. Łowczyni nie lubiła siedzieć w miejscu, do tego jeszcze w prawie całkowitym bezruchu. Była pełna energii, chciała się ciągle ruszać. Z trudem walczyła że swoim instynktem, który mówił jej żeby czym prędzej odbiegła gdzieś głęboko w dzicz i zaszyła się pośród roślinności.
– Według mnie, najpierw był smok. Sam smok. A raczej para smoków, którzy byli rodzicami pierwszego jaja. Nie pomyślałeś o jednym szczególe bracie. Skąd wiesz że Immanor, kiedy tworzył smoki, nie podarował im wiedzy na temat rozmnażania się ? A może pierwsze smoki po prostu same odkryły sposób na przedłużanie rodu i płodzenie potomstwa ? O tym wiedzą tylko Bogowie.
: 27 paź 2016, 23:44
autor: Czarny Lis
Wysłuchał uważnie tezy siostry. Co jak co, ale nasz bohater umiał słuchać innych. Cecha, która nie zawsze była ukazywana u innych smoków. Jej teza też była ciekawa. Choć różniła się nieco od tezy Dyskretnego. Podsumował wszystko paroma zdaniami.
Twoja teza też wcale może nie odbiegać od prawdy. Chociaż prawda może nigdy nie ujrzeć światła dziennego. Nie mniej jest to niesamowite do przemyśleń. – Znów się przeciągnął gdy skończył mówić. Zbyt długie przesiadywanie nie służyło tym dwom młodym smokom. Trzeba było jakoś się rozciągnąć. Tym razem wyprostował przednie łapy i je wyciągnął niczym kot, który się zbudził ze snu. Mimo potrzeby ruszenia się, chętnie też by rozruszał szare komórki i może zarazi swoją pasję i siostrę. Wszystko póki co wskazywało na dobrą drogę. Więc gdy tylko się wyciągnął zadał inne częste filozoficzne pytanie, z którym często się spotykał i poznał zdanie tylko jednej smoczycy
Skoro, zadałaś takie wielkie pytanie, pozwól, że tym razem i ja zadam podobnego kalibru. Czym jest piękno? – znów skierował swe szmaragdowe oczy sadowiąc się wygodnie na ziemi.
: 06 lis 2016, 22:57
autor: Zmierzch Gwiazd
//Wybacz że tyle czekałeś. Całkiem zapomiałam o tej fabule !
Skinęła łbem w jego stronę. Zgadzała się z jego słowami. Ziemista uważała dokładnie tak samo. Widać, rodzeństwo nadawało na podobnych falach, jednakże nie takich samych. Nefrytowa nie posiadała takich myśli jak jej młodszy brat.
– Niestety, nie wiem bracie. Jak pewnie zauważyłeś, filozofia nie jest moją mocną stroną. – Odpowiedziała cicho i spojrzała się w niebo.
Powoli się ściemniało. Noc już za niedługo. Księżyc za niedługo pojawi się na rozgwieżdżone niebie. Szmaragdowa wróciła wzrokiem do swego brata.
– Wybacz mi, ale niestety na mnie już pora. Mama nadzieję że za niedługo ponownie się spotkamy. Tymczasem, Bywaj w zdrowiu bracie !
Po tych słowach, rozłożyła skrzydła i odleciała.
//zt
: 06 lis 2016, 23:43
autor: Czarny Lis
Miło wiedzieć, że rodzeństwo się zgadza w danej kwestii. Wspaniała okazja do przemyśleń z siostrą. To przyjemne było dla odmiany porozmawiać na luzie. Zamiast przepytywać i ćwiczyć umiejętności. Takie coś było potrzebne dla nich obojga. Miał nadzieje, że jeszcze pociągną tę konwersacje. Liczył, że natchnie siostrę i zarazi ja swoja pasją do przemyśleń Filozoficznych. Niestety jak to potwierdziła siostra w swoich słowach "filozofia nie jest jej mocną stroną". Ciemniejące niebo była oznaką końca ich spotkania, pora wrócić do ich rutynowego życia. Choć liczył, że jeszcze się spotkają, nim wystartowała opowiedział jej
Liczę, że los sprawi, że się jeszcze spotkamy. Pomyślnych prądów i bywaj w zdrowiu siostro – ciut ulepszył swoja odpowiedź na jego modłę. Gdy tylko wystartowała Dyskretny patrzył jeszcze na siostrę nim zniknęła mu z oczu. Skierował swe szmaragdowe oczy w głąb ustronia i ruszył pieszo tylko w sobie znanym kierunku, mając kolejne pomysły na filozoficzne opisanie świata.
zt
: 06 gru 2016, 22:15
autor: Dzierzba
Bardzo nalegała na jakiś dłuższy spacer, o, poza obóz. Wręcz męczyła Figlarną Łuskę o to, nie chcąc dać za wygraną. Bardzo pragnęła poznawać świat, nawet pomimo swojego... Kalectwa, bo inaczej nie dało się tego nazwać. Czy zdawała sobie z tego sprawę? No, nie bardzo właśnie o to chodziło. Może i zastanawiało ją nieco to, jak inni sobie radzą tak... Dobrze, że robią wszystko bez zastanowienia i wahania, podczas gdy ona musiała zawsze przystać na chwilę, przeanalizować wszystko, co odczuwała, nim mogłaby ruszyć dalej przed siebie. Ale to nic, to nic. To z pewnością byłą kwestia tego, że byli starsi od niej i umieli o wiele więcej, o, a ona była taka malutka i jeszcze musiała się wszystkiego nauczyć.
Mama w końcu zgodziła się. Wzięła Dzierzbę na grzbiet i zabrała... Gdzieś, mała nie wiedziała konkretnie gdzie, bo całą drogę właściwie przespała. Ale znalazła się na miejscu. Figlarna Łuska położyła się gdzieś z boku i przysnęła, a mała kręciła się niedaleko, badając wszystkie dźwięki i zapachy, a uważniejsze uszy mogły zarejestrować krótkie westchnienia zachwytu małej. Tyle nowych rzeczy!
: 07 gru 2016, 21:08
autor: Administrator
Smoczyca wracała do Obozu, ale nim do niego dotrze – miała ochotę na mały spacer po terenach niczyich.
Lubiła wiedzieć, kto przebywał w pobliżu, może napatoczy się ktoś, z kim będzie mogła wdać się w rozmowę. Poznawanie sojuszników czy wrogów było istotnym zabiegiem.
Przede wszystkim jednak czuła w głębi niepokój. Jeżeli elfy nie pojawią się, mgła może w końcu ruszyć. Przecież ile te ich runy mogły działać? Na pewno nie miały nie wyczerpanej energii. A wtedy mgła wszystko pochłonie. Najpierw jej ukochany dom, a potem całą resztę.
Wzdrygnęła się na samą myśl o tym.
Nawet nie wiedziała, kiedy zawędrowała na tereny Szklistego Zagajnika, czy też tego niewielkiego skrawka, którego zielone opary nie pochłonęły. A może podświadomie zmierzała ku nim, jakby łudzac się, że mgła zniknęła?
Tak, nic nie pojawia się i znika ot tak.
Westchnęła, aż nagle usłyszała delikatny szelest, jakby jakiś zając buszował w zaroślach. Nagle dostrzegła malutkie, czarno białe pisklę, chadzające, jakby na oslep.
Przystanęła, węsząc w powietrzu. Wyczuła wyraźną woń Życia, czy też Ziemi, a także lekki zapach Figlarnej.
Rozejrzała się, jakby szukając jej. Mała chyba nie chodziła tutaj sama? Nie, żeby to ją jakoś specjalnie interesowało, nie jej młode, nie jej zmartwienie. Jednak nie tak dawno Ziemia miała zawrzeć z nimi sojusz, więc warto chociaż spróbować pokazać dobre oblicze.
– Gdzie twoja matka? – odezwała się w końcu, stając nie cały ogon od pisklęcia.
: 10 gru 2016, 4:58
autor: Dzierzba
Krążyła zatem. Krążyła bez większego celu, starając się trzymać blisko matki, by się nie zgubić ani nic. Poza tym Figlarna Łuska zapewne byłaby zła, gdyby Dzierzba odeszła za daleko i mała doskonale sobie z tego zdawała sprawę. A z racji, że była grzeczna, to próbowała nie odejść zbyt daleko.
I o ile przez dłuższy czas naprawdę dobrze jej się to udawało, to w pewnym momencie ciekawość zwyciężyła. Oddaliła się, co i rusz wpadając na jakieś drzewo, jednakże mimo to parła dzielnie do przodu, aż w końcu zdała sobie sprawę, że... Cóż, mamy nie było. Przynajmniej nie w pobliżu. Cichy pisk przerażenia wyrwał się z jej pyszczka, jednak był na tyle cichy, że prawdopodobnie nikt go nie usłyszał. Po paru uderzeniach serca jednak uspokoiła się, co prawda z trudem, i wciągnęła mocno powietrze. Wraz z wiatrem wyczuła zapach opiekunki i to sprawiło, że stała się spokojniejsza. Wiedziała mniej więcej w którą stronę iść, toteż problem zniknął.
I już, już miała tam wracać, kiedy usłyszała, jak ktoś się zbliża. Znieruchomiała i zaczęła wsłuchiwać się w czyjeś kroki, ze zgrozą zdając sobie sprawę, że ten ktoś idzie w jej kierunku. Drgnęła, kiedy ta osoba przemówiła.
– Ćśśś – rzuciła szybko z pyszczka, nachylając się w stronę nieznajomej. Czuła lekki strach, ale też nie słyszała w głosie obcej jakiejkolwiek wrogości. Dlatego nie uciekła. – Mama... Mama śpi – dodała cicho, jakby bojąc się, że nawet z takiej odległości Figlarna Łuska je usłyszy i się obudzi. – Jest o tam, o – wskazała ogonkiem w lewą stronę, mniej więcej w tym kierunku, z którego właściwie przyszła i skąd wcześniej wiał delikatnie wiatr. – Kim jesteś? – ciągnęła dalej cichutko, nieco zbliżając się do Czerwieni Kaliny, by ta mogła ją lepiej słyszeć. – Jestem Dzierzba! – przedstawiła się i uśmiechnęła. Pyszczek miała skierowany gdzieś w bok od Kaliny i to tam posłała swój uśmiech. Nie sposób było zgadnąć, że... Cóż, mała jest ślepa.
: 10 gru 2016, 22:09
autor: Administrator
Lazurowe ślepia wpatrywały się w małe pisklę, podrostka ledwie.
Była niewielka, przypominała włochatą kulkę. Musiała być czystą północną, zważywszy na jej niewielkie gabaryty.
Kiedy mała znieruchomiała, nasłuchując długimi uszyma, zrozumiała, że coś musi być z nią nie tak. Trochę czasu jej to zajęło, ponieważ nie sądziła, że ta jasna barwa odpowiada za ślepotę, dopiero, kiedy zauważyła, że jej źrenice oblepione są bielmem, a ona sama patrzy gdzieś obok niej, dotarło do niej, że to piskle jej ślepe.
Skrzywiła się.
Doprawdy, cóż to się dzieje ze smoczym rodem, gdy tyle kalek się wykluwa? Słabnie smoczy ród, jak nic – pomyslała z przekąsem, kołysząc ogonem na boki.
Zerknęła w kierunku, który wskazywała mała, tak mniej więcej.
– Zwą mnie Heulyn, jestem Uzdrowicielką Cienia. Jak odnajdujesz się w terenie, nic nie widząc? – odparła swym melodyjnym głosem, nie mogąc się oprzeć pytaniu, które zaczęło ją nurtować.
: 28 gru 2016, 14:52
autor: Cień Kruka
// Dzwoneczki, podejście 2
Jaspis przybyła i tutaj, szukając dzwoniących świątecznych dzwonków. Rozglądając się po tym urokliwym miejscu, aż westchnęła z zachwytu. Wszystko było takie zielone! Mała smoczyca nie widziała dotąd tyle zieleni. Urodzona krótko przed porą Białej Ziemi, nie poznała jeszcze ciepła słonecznego, nie widziała kwiatów, ani zielonej trawy. Miejsce to więc zaskoczyło ją – kto by się spodziewał, że można zobaczyć tyle zielonego na raz?
Jednak nie przybyła tu podziwiać zieloność drzew iglastych. Z uniesionym wysoko łebkiem zaczęła poszukiwania dzwonków, licząc że tym razem jej się poszczęści. Nie było tu śladów reniferów, znaczy że miejsce nie zostało jeszcze przeszukane. A nuż widelec i dwie łyżki będzie miała farta?
: 29 gru 2016, 23:12
autor: Zawierzony Kolec
Ciszę szmaragdowego ustronia nagle wypełnił tętent kopytek, a samiczkę obsypał złocisty pył. Dzwoneczek wcale nie był ukryty w tym miejscu – właściwie można powiedzieć, że nie był ukryty nigdzie – ale spadł na głowę Jaspisu z góry, odbijając się od niej z cichym dźwięcznym brzdęknięciem i upadł w puch przy łapach smoczycy. Zaraz po tym jeden z dwójki reniferów, które nie pomagały w poszukiwaniach, wylądował obok samiczki.
– Witaj, jestem Błyskawiczny. Dobrze trafiłaś ze swoimi poszukiwaniami! Dzwoneczek należy do ciebie.
Renifer uderzył kopytkami o ziemię, wzniecając kolorowe iskierki, które zdawały się lśnić w wiwacie dla Jaspis.
– Teraz trzeba go przebudzić... Hym. Może ulepisz mi bałwana? Ale takiego wiesz – pięknego!
: 29 gru 2016, 23:35
autor: Cień Kruka
Jaspis szybciutko złapała dzwoneczek. Znalazła! Znaczy, że... Wygrała?
Było to dla niej ogromnym zaskoczeniem. Pewna była, że wszystkie dzwonki odnajdą osoby, którym pomagają renifery, a tu taka niespodzianka! Znalazła dzwoneczek, wygrała, zwyciężyyyła! I teraz będzie mogła go powiesić w grocie SAP, jako trofeum. Jej pasja zdobywania trofeów niedługo stanie się zbyt uciążliwa, póki co jednak nikt nie zwrócił uwagi, że gdyby mogła, powiesiłaby każdą znalezioną trawkę, szyszkę czy listek, o klejnotach, kamyczkach, łuskach, piórkach i dzwoneczkach nie wspominając.
– Cześć! – przywitała się z reniferem – Jestem Jaspis. Dziękuuuję!
Swoim zwyczajem, w ramach powitania mocno przytuliła Błyskawicznego.
W reakcji na drugą z wypowiedzi renifera energicznie pokiwała łebkiem.
– Robi się!
Miała nadzieję, że renifer ma gdzieś marchewkę. Jaspis żadnej niestety nie posiadała. Za to śniegu było tutaj na kilka bałwanów nawet, więc szybciutko zabrała się do toczenia kul i ogólnie rozumianej budowy bałwana ze śnieżnobiałego puchu.