Strona 24 z 32
: 27 gru 2021, 13:57
autor: Jaśniejąca Konstelacja
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Znowu nie mogła spać.
Zaraz, znowu? To dopiero pierwszy dzień? Czy drugi...? Ugh, mniejsza. Faktem było, że Sasanka nie zmrużyła oka od wizyty w świątyni. Ani w dzień, ani w nocy. Nic nie działało. W końcu przemogła się i przeklinając siarczyście pod nosem zaczęła błąkać się cichcem po obozie. Dobrze, że praktycznie wszyscy mieszkali w przystani – było jej o tyle łatwiej znaleźć coś na sen. Gdzie w ogóle był zielnik?
Aczkolwiek... lepiej nie zaprzątać młodym klerykom głowy, a do Łaski na pewno z tym nie pójdzie. Musi wymyślić coś innego.
I jakoś tak wyszło, że znalazła butelkę koniaku w grocie Pełni. Czym to było – nie miała pojęcia, ale słyszała wiele razy o zbawiennym działaniu alkoholu. Wspomnienie się na pewno nie obrazi – naliczyła jeszcze z dziewięć innych tych butelek. Najwyżej mu za nią zapłaci jakimś kamieniem. Albo wytknie, że pomagała mu wychować Siv i w tym celu tymczasowo zamieszkała w jego grocie, więc najmniejszą przysługą z jego strony było odpuszczenie jakiejś głupiej butelki!
I jakoś tak wyszło, że dotarła do południowego skraju Tirimar, tam gdzie mieszkała Fille. Nie chciała jednak budzić cioci (ani jej dzieci, ani eee... człowieka? Huh!), więc zmieniła zdanie kiedy już nawiedziła legowisko wojowniczki. Miała zasadniczo od razu się zbierać, ale kątem oka spostrzegła intrygująco wyglądające zioła. Chaos się znała na rzeczy, nie miałaby niczego złego w asortymencie, a Sasanka nie była gotowa na konfrontacje z kimkolwiek, nie w tym stanie. Po za tym, po co zaprzątać głowę Kwintesencji kolejnym zmartwieniem? Czarodziejka wolała cierpieć w ciszy, jak zawsze.
Ale wracając. Te roślinki pachniały dziwnie kojąco, nawet lepiej od mięty, melisy czy lawendy, których działanie poznała dzięki licznym kuracjom Żaby i Sekcji. Miała ochotę podskoczyć z zadowolenia – wreszcie się wyśpi! Wzięła kilka listków tego obiecującego specyfiku, a następnie wymanewrowała się cichaczem z groty, nie budząc nikogo.
W ciszy opuściła okolice obozu. Potrzebowała świeżego powietrza. Na pewno ułatwi jej myślenie. Może jak w końcu przemyśli to wszystko raz a dobrze, to zazna wreszcie odrobiny spokoju ducha i snu?
~*~*~
Ktoś ją śledził.
Nie miała pojęcia ile czasu minęło odkąd opuściła obóz. Nadal był środek nocy. Czuła się nieco lepiej, jakoś pysk sam przywdziewał szeroki uśmiech, a mięśnie się rozluźniały jakby wylegiwała się w gorących źródłach.
Ale nie zmieniało to faktu, że miała ogon. Nawet
dwa! Z czego jeden nie należał do niej!
Zdążyła już pozbyć się butelki koniaku, a po ziołach Fille nie było śladu. I chyba wcale a wcale nie były one uspokajające. Czuła się fizycznie rozluźniona, jednak umysł zasuwał jak stado dzikich tarpanów. Myśli przepychały się wzajemnie, tylko po to, by zostać staranowanymi przez zmysły.
I naprawdę ktoś ją śledził!!
Oglądała się za siebie co jakiś czas. Ciekawe czy tak czuje się sarna ilekroć goni ją wilk? Zatrzymała się dopiero przy drzewku rosnącym nieopodal granicy. Oparła się o nie barkiem i próbowała odsapnąć, kiedy to kątem oka zauważyła nieduży, ruchomy kształt na korze rośliny.
?! Ryszard ?! To on za nią szedł?!
Niska, gruba sylwetka żółtego prosiaka o dużych uszach wpatrywała się w nią. Czarodziejka niemalże odskoczyła od drzewa, patrząc na swojego kompana. A może byłego kompana? Ups, nie pamiętała. I czemu on tak się dziwnie kołysał?
–
Mmmmm, nie patrz tak na mnie – jęknęła, ledwo trzymając pion. –
Byłbyś nieszczęśliwy wśród smoków! – przecież wszyscy patrzyli na niego jak na obiad!
"Oink!"
Czy on na nią właśnie chrumknął?!
~*~*~
Znów straciła poczucie czasu. Ciekawe jak daleko było do świtu? Chyba bardzo, nadal było ciemno.
–
... i ja w sumie nie wiem co teraz – westchnęła trochę teatralnie, leżąc na grzbiecie i obserwując rozgwieżdżone niebo. Zdążyła wyżalić się żółtej śwince ze swoich zmartwień, choć pewnie znaczna część jej wypowiedzi brzmiała jak niezrozumiały bełkot. Ale samą siebie Sasanka słyszała dobrze. Była elokwentna jak nigdy!
"Oink!"
Sasanka przekierowała wzrok z gwiazd na białe drzewko i rzuciła niezadowolone spojrzenie Ryszardowi. Skąd mogła wiedzieć, że to tylko halucynacje, a zioła Fille nie były uspokajaczami tylko jakimś ustrojstwem z Tarrama rodem?!
Żółte świnki poruszające się po korze drzewa miały bardzo dużo sensu. Przynajmniej dla obecnego stanu Sasanki.
–
Mam z nim porozmawiać na odległość? – zdziwiła się pomysłowi, ale nie dlatego, że był głupi. –
Czemu na to nie wpadłam?! Jesteś genialny! – poderwała się do siadu i zaczęła majstrować palcami przy oszronionej trawie. Śnieg dookoła niej stopił się dzięki ciepłocie ciała smoczycy.
Ale sięganie czyjegoś umysłu w obecnej sytuacji było niezwykle kłopotliwe. Ciekawe ile smoków przebudziła, gdy niechcący jej niemy impuls trafiał na ślepy zaułek w postaci złego odbiorcy. Musiała się wyjątkowo mocno skoncentrować. Oblizała kły pod zaciśniętymi wargami, aż w końcu...
Bingo! Znała ten słodki, kochany umysł, którego tak jej bra-
Nie, nie. Nic z tych rzeczy. Jest zły, zakłamany, już zapomniałaś?
"Oink!"
–
Już, już – wymamrotała do żółtej świnki, machając olewczo łapą w kierunku drzewa.
Wzięła głęboki wdech i...
~
Jesteś nieeeegrzecznym smoooczkiem, Ragaaaaaan – przeciągała leniwie każdy wyraz. Nie zdawała sobie sprawy z możliwości w której przebudziła partnera z głębokiego snu. A nawet jeżeli! Przez niego nie spała od dwóch-trzech dni. Nie zasługiwał na sen bardziej niż ona! ~
Szulusssas wszyyyystko mi wyśpieewał! Juuż się nie zobaczy.. cicho no, przecież widzisz, że rozmawiam?! – zgromiła spojrzeniem Ryszarda, do którego dołączyła nagle jeszcze jedna żółta świnka. Ledwo się mieściły na korze drzewa niczym źle skalibrowane rysunki. I strasznie głośno chrumkały.
Zachichotała i ulepiła błotnistą śnieżkę, by zaraz nią cisnąć w białe drzewko. Ryszard i jego kolega kwiknęli, uciekając na wyższa część kory.
Zaraz, wróć, przecież nie mogła się dać tak łatwo rozproszyć.
~
OK, chwilowo poszli – odezwała się znów, nieco bardziej przytomnym głosem. Ale ilekroć próbowała zebrać się na poważną rozmowę to znów parskała cichym śmiechem, nadymając przy tym policzki. O rany, czemu miała taki dobry humor? ~
A jednak! Jestem bardziej sp...spo...oostrz...spo... – to słowo miało zdecydowanie za dużo sylab na jej obecny stan ~
Ugh, nawet teraz się pewnie śmiejesz, co?! – burknęła i obraziła się sama na siebie, znów się garbiąc. Plagijczycy! Łamią serca, obietnice, a na koniec dnia z pewnością sobie opowiadają te historie w obozie! ~
W kaszdym razie!! Już wiem, więc... więc... więc sobie daruj! O! – spojrzała pytająco na żółte świnki.
Ale mu powiedziałam, co? Nie pozbiera się!
: 27 gru 2021, 15:33
autor: Dziedzictwo Wojny
Odpowiedź nie nadeszła od razu, ale czego się spodziewać, jeśli została on wysłana o tej porze nocy... Oraz w ten sposób? A jednak nadeszła, chociaż mogła nie być dokładnie taka, jakiej spodziewała się Pestka – chociaz czy w tym stanie spodziewała się czegokolwiek?
"Uderzyłaś się w głowę?"głos był nieco zaspany, ale wciąż wyczuwało się w nim odrobinę troski. Potem jednak samica mogła wyczuć, że Ragan odchrząknął, bo przecież nie zostało to przekazane w mentalnej wiadomości.
Znaczy się... Hm... Vaktar też mi co nieco powiedział. Ja również jestem spostrzegawczy. Wiem, że znalazłaś sobie kogoś innego." Ha, pewnie myślała, że jest głupi i tego nie wie. Na dodatek to ona wyskoczyła do niego z bełkotem i pretensjami po tym, jak go zdradziła? Chciała obrócić to przeciwko niemu i zrobić z niego tego złego, chociaż to ona obmacywała innego samca? Pewnie nie tylko to robili!
: 27 gru 2021, 15:55
autor: Jaśniejąca Konstelacja
Albo bardzo długo czekała na odpowiedź, albo była wyjątkowo niecierpliwa. Zdążyła w błocie wyryć pazurem jakieś bliżej nieokreślone wzory, poplotkować z Ryszardem i jego kolegą (który swoja drogą miał fajne imię, ale nie potrafiła go nawet w myślach powtórzyć – dziwne), a nawet policzyć kilka gwiazd na niebie.
Zdecydowanie była hiperaktywna. Zdążyłaby w pięć minut obiec całe tereny wspólne. Przynajmniej żyła w takim przekonaniu.
"Oink?"
Podniosła wzrok na białe drzewko i wzruszyła ramionami. Może powinna była mówić z większym przekonaniem? Albo krzyczeć? Albo, alboooooodpowiedział! Wzdrygnęła się czując cudzy impuls w głowie. Trochę tak, jakby do ciasnej groty próbował się wcisnąć dodatkowy smok. Zatoczyła się lekko na bok, ale dzięki oparciu przednich łap nie przewróciła się.
Ooo miała przednie łapy! Fajno!
Nie zdążyła za bardzo nacieszyć się swoim nowym odkryciem bo usłyszała coś nietypowego. Rozejrzała się po okolicy jakoby odpowiedź znajdowała się pod nosem i...chyba tak było? Tylko Ryszard nie był "znaleziony". Był jej od zawsze! Więc raczej nie o niego chodziło. I czemu miałaby się uderzyć w głowę? Lubiła swoją głowę. Głupie pytanie!
~ Oo? Tak? Ale supher! Kogo? – zapytała, wyjątkowo podekscytowana tym 'znaleziskiem'. Kogo mogła znaleźć? W jakim celu? Kiedy? Nawet zalałaby go kolejnymi pytaniami, jednak kakofonia chrumknięć jej żółtych kolegów sprowadziła ją na ziemię. ~ Oi! Nie zmieniaj tematu!! – oburzona wymachiwała przednią łapą w powietrzu. Szkoda, że tego nie widział. Ciekawe czy i Ragan miał łapy? To pewnie kolejny z jego sekretów! Zapyta go o to... później. ~ Buk mówił mi, że ty nie odwz...od...wzaje... błebłe, nie kochasz! Czemu kłamałeś? – przez moment się zawahała bo przecież drzewa nie rozmawiały – co najwyżej wymalowane na nich żółte świnki – więc czemu jakiś buk miał jej cokolwiek mówić? Zbyła tę myśl. Miała dobrą pamięć, na pewno się nie pomyliła.
Zaczęła dłubać sobie pazurem między zębami. Znalazła resztkę nieprzeżutego zioła. Oczywiście, wpakowała je sobie znowu na język i przełknęła. Uśmiechnęła się od ucha do ucha.
"Oink!"
Znów spojrzała na Ryszarda i DziwneImię. Przechyliła głowę do lewej, tułów do prawej i wyglądała jakby zaraz miał się jej połamać kręgosłup.
– O, racja! To dobre słowo! A nie obrazi się, jak tak powiem? – upewniła się bo nie chciała przesadzić.
"Oink..."
Wyszczerzyła się. Więc tak zrobi! Za chwilę...
: 27 gru 2021, 16:11
autor: Dziedzictwo Wojny
Znów cisza i gdyby Sasanka mogła go teraz widzieć, dostrzegłaby jak zgrzyta zębami. Budziła go do takich bzdur i jeszcze robiła z niego idiotę? Powinna mieć chociaz odrobinę odwagi, by przyznać się do zdrady. Ale czego oczekiwać po kimś, kto woli udawać niepoczytalną zamiast rozmówić się z nim pyskiem w pysk?
"Nie zgrywaj głupie, doskonale wiesz, o kogo chodzi"odpowiedział ze spokojem, ale jednocześnie mogła poczuć chłód. Nikt nie chciałby być zdradzony przez partnera, prawda?
Potem znów nastąpiła chwila ciszy. Dosłownie trzy uderzenia serca, w czasie których pewien buk, którego imienia mógł się teraz domyślić, wskoczył na szczyt jego listy "Smoków-i-Bogów-do-usunięcia."
"Oczywiście, że cie kocham. Nie mogę uwierzyć, że uwierzyłaś komukolwiek w takie bzdury" tym razem uraza w głosie. Taką miała wymówkę? Że niby jej nie kocha – cóż, pomińmy to – więc jej zdrada jest usprawiedliwiona?
"Gdzie jesteś?"
: 27 gru 2021, 16:24
autor: Jaśniejąca Konstelacja
Głupa? O nie, co to, to nie! Wcale nie była głupia! Znaczy, może tak – bo mu zaufała i się przejechała jak przy Jaahu – ale na ten moment nie była w stanie dojść do tego wniosku. Zmarszczyła tylko gniewnie łuki brwiowe.
~ Um, nie? – powiedziała ostrożnie, choć brzmiało to bardziej jak pytanie. O kogo chodziło? Była tu sama, nikogo nie znalazła! Gadał trzy po trzy!
Czy faktycznie uwierzyła komukolwiek? Mogłaby się drapać po głowie pół nocy, a nadal nie potrafiłaby sobie teraz przypomnieć. Zanim zdołała sformułować jakąś sensowną odpowiedź...to zapomniała o tym co Ragan przed chwilą powiedział. Ponownie nastąpiła zmiana nastroju. Przełączała się z niezwykłą łatwością, a jej smutek w obecnej chwili nie mógł trwać dłużej niż uderzenie serca. Znów wróciła beztroska. Bardzo się jej podobała bo dzięki temu nie czuła tego okropnego bólu. Był taki odległy.
'Gdzie jesteś?'
~ Eee – to pytanie zbiło ją z pantałyku. Rozejrzała się dookoła szukając punktu zaczepienia, a najważniejszy element otoczenia w postaci białego drzewa zostawiła chwilowo za plecami. ~ Jest...biało! Jak ty! Ale nie tak puchato. Ty jesteś ciepły, a to zimne. Zimny Ragan. Może on mnie pokocha – mamrotała pod nosem, jednocześnie próbując przyciągnąć do siebie kupkę śniegu w objęciach, ale ta szybko się rozsypywała na boki lub roztapiała w oczach. ~ O nie, chyba go zabiłam!! – jęknęła i miała ochotę się rozpłakać.
Zgarniała ogonem i nowoodkrytymi przednimi łapami dużo śniegu, chcąc odratować Zimnego Ragana. Nie musiał umierać. Była zła na Ciepłego Ragana, ten Zimny był w porządku.
"Oink!"
Odwróciła się gwałtownie w kierunku dźwięku.
– Nie patrzcie tak, pomóóżcie!! – zażądała zrozpaczonym głosem.
: 27 gru 2021, 16:31
autor: Dziedzictwo Wojny
...
Plask.
Tego nie słyszała, ale z pewnością zabrzmiałoby to jak plaśnięcie sobie łapą w pysk. Czy naprawdę musiał?
"To gdzie pochowasz tego Zimnego Ragana?" zdążył się domyślić, że albo zgrywała głupia, albo uderzyła się w głowę. Baaardzo mocno. Żadne używki nie przyszły mu do głowy, bo zupełnie się na tym nie znał. Zresztą czy nie uniemożliwiłyby jej używania maddary? Hm... Tak czy inaczej może jeśli zapyta o Zimnego Ragana, dostanie bardziej konkretną odpowiedź? ta tutaj wskazywała mu jedynie, że jest gdzieś na zewnątrz, gdzie znajdował się śnieg – czyli całkiem spory obszar do przeszukania.
: 27 gru 2021, 16:56
autor: Jaśniejąca Konstelacja
Gasp. Nie usłyszał tego, ale z trudem złapała powietrze kiedy zasugerował coś tak absurdalnego jak pogrzeb!
~ Nie bądź śmieszny! – odpyskowała niemalże od razu. ~ Na-nap...raw... ugh, zrobię, by działał, o! – potarła łapami o siebie, gotowa zabrać się do cięmiężniczej pracy odrestaurowania bałwana, który nigdy nie istniał poza jej wyobraźnią.
Była aktywna niczym pisklę po zjedzeniu pierwszego kawałka mięsa w swoim życiu. Przemieszczała się po równinie w swoim zasięgu, zagarniając ogonem śnieg. Zebrała go w końcu bardzo dużo. Zaczęła lepić jakiś kształt. Trudno określić co to było, prawdopodobnie co raz większy nasyp śniegu, ale w jej głowie na nowo powstawał właśnie Zimny Ragan.
Sapała pod nosem jakby dopiero co przebiegła ciężki maraton. A wykonała zaledwie kilka kroków i parę ruchów łapami. Wsadziła dwa sztuczne tygrysie oka w zaspę. Teraz Zimny Ragan miał oczy. Klasnęła zadowolona.
~ Widzisz? Wcale nie jestem głupia! – a masz, Ciepły Raganie co we mnie nie wierzył. Przesłała mu maddarą bardzo ulotny obraz tego bałwana (albo raczej jego smutnej imitacji). Okolica była równiną i nie było za dużo czasu, żeby Dziedzictwo wiedział dokładnie gdzie Sasanka się znajduje, ale jako-tako zawężało to krąg poszukiwań.
"OOOINK!!"
Aż podskoczyła z wrażenia i spojrzała sobie przez ramię na znajdujące się za nią drzewo. Ojej, prawie by zapomniała o świnkach!
~ A tak!! Ryszard mówi, że masz się do mnie nie zbliszać. Jesteś niedobry i... i...i kłamiesz! Będę pomagać wujkowi rosnąć jego córkę, tylko to mi zostało. Albo...albo...albo uczyć ciocię na nowo słuchać. Ciekawe czy się da. Pokrzyczę jej do ucha, w końcu usłyszy i... – znowu to chrumknięcie. Przestała mamrotać bzdury i wróciła do głównego tematu. ~ W ka-ażdym razie, tak! Mam nie chcieć cię widzieć. Ryszard tak radzi. A i mówi, że jesteś.. o rety, tak nie powiem, to przesada!! Co to za słowo?! – wytrzeszczyła oczy na żółtą świnkę, która aż wesoło tańczyła na korze drzewka.
Odzyskała trochę rezonu.
~ Ta-akże dowidzeniadobranoc znaczy nie, ale tak! Bez widzenia! Dobranoc tak! – przekazała Raganowi nim znowu przewróciła się na plecy na śniegu, patrząc na jego Zimnego Brata kątem oka. – Nie śmiej się. – Burknęła.
: 27 gru 2021, 17:51
autor: Dziedzictwo Wojny
To zawęziło pole poszukiwań, ale było niewystarczające, żeby ją namierzyć. Przynajmniej na razie. Nie musiała wiedzieć, że się zbliżał... Być może zbliżał, bo jeszcze nie wiedział, gdzie dokładnie jest i mógł lecieć w całkiem przeciwnym kierunku.
"Bardzo ładna zaspa"pochwalił ją ostrożnie, bo jej dzieło dalekie było od jego prawdziwej aparycji. Chyba, że właśnie tak go teraz widziała. Może powinien jej wydłubać oczy, skoro i tak się nie sprawdzały?
"Może to ty w końcu powiesz, czego pragniesz? Swoimi słowami, nie cudzymi. Chcesz mnie zostawić dla swojego nowego partnera i szukasz wymówek, żebym to ja był winny? teraz powinna lepiej dobierać słowa. Nie, chyba źle to sprecyzował. Znając Pestkę teraz stwierdzi, że "tak, woli Zimnego Ragana", znów kłamiąc, ze wcale nie chodzi o tego bezwstydnego samca, który dobierał się do cudzych partnerek.
: 27 gru 2021, 18:02
autor: Jaśniejąca Konstelacja
Powoli opuszczały ją gwałtowne emocje. Nie była pewna jak długo trzymać będzie ją efekt tego ciekawego ziela od Chaos, ale na pewno chciała go więcej. Dawno nie czuła się taka, hm, wyzwolona. Wierciła się na tym śniegu (prawdopodobnie robiła coś na wzór smoczego aniołka, ale wyszło to pewnie miernie), łapami próbowała łapać gwiazdy na niebie...
...aż nie usłyszała najgłupszej rzeczy, jaką przyszło jej przetworzyć w głowie! Powinna być zła i go ignorować, tak jak obiecała Ryszardowi, ale chęć ostatniego słowa była w niej zbyt silna.
~ Hę? – zamrugała. Szare komórki działały na najwyższych obrotach i próbowały zrozumieć co właśnie jej zarzucono. ~ O czym ty...co? – w żadnym uniwersum w którym żył umysł Sasanki nie potrafiła dodać dwa do dwóch i nie wpadłaby na to, że chodzi mu o Pełnię.
Przesunęła pysk na śniegu żeby spojrzeć na drzewko. Posłała świnkom spojrzenie typu 'wiecie o co chodzi?'
Nie, nie wiedziały. Kurczę! Naprawdę o wszystkim dowiaduje się ostatnia, nawet o jakimś wyimaginowanym nowym partnerze!!
: 27 gru 2021, 18:28
autor: Dziedzictwo Wojny
O proszę, coś jednak do niej dochodziło. Może nie na długo i pewnie wkrótce o tym zapomni, ale póki co nie będzie robiła z niego jelenia. Dosłownie i w przenośni... A może tylko w przenośni?
"NASZ syn widział cię ze Wspomnieniem Nocy. Byłaś tak zajęta zalotami, że nawet go nie rozpoznałaś" Vaktar będzie miał teraz traumę do końca życia, A Ragan nowe trofeum na ścianę.
Nadal będzie się wypierała? Zobaczymy.
: 27 gru 2021, 18:35
autor: Jaśniejąca Konstelacja
Z tego wszystkiego nie wyłapała nawet informacji o tożsamości tamtego pisklęcia, ewentualnie zostało to wyparte przez znacznie bardziej kuriozalny zarzut.
Wspomnieniem Nocy? Nowego partnera?
Raz...
Dwa..
Trzy....
Pffffpt! Zaśmiała się bez otwierania pyska i omal nie udusiła się w ten sposób.
~ Ew, fuj, nie – zmarszczyła nos wyczuwając nieistniejący smrodek. Nie żeby Pełnia był obleśny, bo nie był, ale nie patrzyła na niego w ten sposób. Na pewno? Tak, na pewno, cicho bądź! Nie z tobą rozmawiam! ~ To brat mojego taty i mój mistrz!! – parsknęła z niedowierzaniem, pobudzając do tańca leżące na jej nosie płatki śniegu. ~ Spędzam teraz z nim dużo czasu bo mnie uczy jak być następnym półtuszcem. Nie, przyfwódcą! – zgromiła spojrzeniem świnki które wyglądały tak apetycznie i odbierały jej rozum. Nie żeby zioła to zrobiły wcześniej, skądże znowu. ~ Mam nawet nowe imię! Japkująca Koloracja! – pochwaliła się, ale brzmiało to chyba lepiej kiedy wypowiadała to na ceremonii. A może źle pamiętała...hmh! ~ Robiłam mu wałakocz na futrze bo jest długie, zimowe, bleh, wszędzie się sypie i-
Szybko się jednak zorientowała, że znowu dała się wciągnąć w rozmowę. Przecież dopiero co ją skończyła! A to przebiegły łobuz!
~ H-hej, nie możesz do mnie już mówić! Kazałam ci iść w dobranoc! – wygarnęła mu z niezadowoleniem. ~ A-albo wiesz co! Ja pójdę w dobranoc! Zimny Ragan mnie popilnuje, o! D o b r a n o c! – przeliterowanie tego słowa zajęło jej zdecydowanie zbyt dużo czasu.
Zrobiło się jej dziwnie zimno. Nie wpadła na tożsamość winowajcy którym był prószący właśnie śnieg. Jedynie głowa wystawała Sasance z płytkiej warstwy śniegodywanu. Łypnęła na Zimnego obok.
– Pilnuj świnek, ja się zdrze-emnę – ziewnęła i przymknęła oczy. Jeszcze nie wiedziała, że sen nie przyjdzie.
: 27 gru 2021, 18:47
autor: Dziedzictwo Wojny
Wystarczyło, że raz dopuściła do siebie tą myśl. O raz za dużo.
"I mam w to uwierzyć? Nie jesteście spokrewnieni, a on na pewno nie patrzy na ciebie jak na rodzinę. Pewnie teraz też z nim jesteś, plotąc mu warkocze na całym ciele" nie wyglądało na to, że miał zamiar iść w dobranoc. Czymkolwiek były te całe warkocze, wymagały kontaktu fizycznego.
Czy był zazdrosny? Nie, to coś innego, ale ona mogła tak o tym pomyśleć. A skoro był "zazdrosny", to musiał ją kochać, tak? Jak inaczej miałaby to sobie wyjaśnić? Czy w ogóle będzie to wszystko pamiętać?
: 27 gru 2021, 18:53
autor: Jaśniejąca Konstelacja
Przekręciłaby się na brzuch gdyby warstwa śniegu która ją zasypała nie stała się taka ciężka. Albo to wina jej zmęczenia. Powierciła się tylko trochę, ale nadal wyglądała jak źle zakopany trup.
Skąd w Raganie taka wrogość i przekonanie co do intencji Pełni? Sasanka nie mogła zrozumieć co takiego nagadał pisklak, który widział ją nad stawem przez kilka uderzeń serca, nim obrzucił ich nieudolnie kamieniami i sobie pobiegł. Czy to wspomnienie też było zakrzywione? Ugh.
~ Jestem sama – "oink" wzdrygnęło jej ciałem. Dobra, dobra! Nie sama! ~~ z Ryszardem i jego...kolegą... – jak on się właściwie nazywał? Nieważne ~ schowali się w tym białym drzewie. Ciekawe czy też mogę... – oo a gdyby tak wejść w drzewo i nie musieć się niczym przejmować? To była myśl!
Pufnęła powietrzem z nozdrzy.
~ Co cię to obchodzi, i tak mnie nie kochałeś. Nie wiem czemu kłamałeś, ale już nie chcę wiedzieć – przyznała, mając dość bólu. Starczyła wiedza o byciu niewystarczającym dla kogoś, kto dla niej tyle znaczył.
: 27 gru 2021, 19:02
autor: Dziedzictwo Wojny
Białe drzewo już mu coś mówiło. Najwidoczniej wciąż wiedział, jak ją podejść, bo powiedziała mu lub zachowała się tak, jak chciał. Zdarzało się to jednak coraz rzadziej, wszystko przez Pełnię. Najwidoczniej własne stąd brała się ta jego "wrogość". Ale nic dziwnego, ten smok był bardziej odrażający niż Dziedzictwo – i nawet Ragan to przyznawał.
***
Pestka mogła myśleć, że cisza, która zapadła pomiędzy nimi była wynikiem jej słów. Poniekąd tak właśnie było, ale nie do końca w tym sensie, w jaki smoczyca myślała... Znów, o ile była w ogóle w stanie racjonalnie myśleć. Nawet na trzeźwo nie zdarzało jej się to zbyt często. Po chwili jednak do jej uszu mogło dolecieć skrzypienie śniegu, wcale nie wywołane przez halucynacje.
Tak, to Ragan we własnej osobie wyburzył się spośród ciemności, lśniąc w niej bielą jak śnieg dookoła. Dzięki temu niemal wtapiał się w otoczenie, a jego złote ozy wpatrzone były nieruchomo w naćpaną partnerkę. Jak łatwo byłoby teraz zatopić w niej pazury...
– Naprawdę tak uważasz? A może pozwoliłaś to sobie wmówić... Innym, ale i samej sobie. Może masz nadzieję, że cię nie kocham, żebyś mogła odejść do niego – powiedział cichym, niemal mruczącym głosem. W tym ostatnim zdaniu tkwiła jednak twarda nuta. Czy naprawdę myślała, ze tak łatwo pozwoli jej odejść?
– Co w takim razie robię tutaj, skoro cie nie kocham? – Był ciekawy odpowiedzi, ale nie dał tego po sobie poznać.
: 27 gru 2021, 19:18
autor: Jaśniejąca Konstelacja
Chrup, tup, chrup.
Co to?
Zamrugała, roztrzepując nieco śniegu z powiek. Nie poruszyła się przez długi czas, ale panująca dookoła cisza tak bardzo uderzała w uszy, że nagły dźwięk kroków był głośniejszy od stada galopujących tarpanów. Odchyliła głowę do tyłu – ałć, zabolał ją trochę kark – i mogła dzięki temu patrzeć na Ragana. Był taki śmieszny, do góry nogami, czemu się wywrócił? I jak on chodził? I, ohh, miał też łapy!
Sam Ragan mógł zauważyć rozszerzone źrenice, nieco pęknięte naczynka w zielonych oczach, ale też ogólne zmęczenie. Wyglądała jak żywy trup, a obecna sceneria w postaci kopczyko-kurhanu wcale nie przedstawiała jej w lepszych kolorach.
Siła jego słów znowu próbowała zmieść jej myśli. Logika i rozum przepychały się z uczuciami i sercem, a do tego w tango chciał się włączyć wpływ dziwnego ziela. Nie chciała wierzyć w słowa zasłyszane w świątyni. Ale też nie miała sił o tym rozmawiać teraz, nie w tym stanie. Zamiast odpowiedzieć w rozumny sposób, zrobiła to, co uznała za najmądrzejsze w tej sytuacji.
Rzuciła w jego pysk śnieżką, gdzieś między oczy. Ha, tego się na pewno nie spodziewał! Wcześniejszy koc z białego puchu okazał się całkiem przydatny. Skrywał jej łapy, które mogły powolutku lepić pocisk.
– Jesteś g ł u p i !!! – chciała warknąć, ale z jej gardła wyszło coś, co bardziej przypominało jęk lub jazgot. – Gdybym chciała kogoś innego, nie potr...e.b.... potr.... ughhh, nie muszę mieć do tego wymówki. Po prostu bym to zrobiła! – nadęła policzki i przekręciła się na brzuch. Jeżeli Ragan się nie odsunął to pewnie miał teraz na nosie znacznie więcej śniegu niż do tej pory.
Odsunęła się od niego i znalazła azyl przy drzewku. Oparła się o nie barkiem, szepcząc coś do niego. Żółte świnki kwiknęły w odpowiedzi, chrumkając też z niezadowoleniem na wojownika. Aha!
– Nie będę teraz o tym mówić. Dziś się...dobrze bawię. Właśnie. Bo dobrze się bawimy, tak? – zerknęła kontrolnie w kierunku kory, a kiedy dostała potwierdzenie to sama kiwnęła głową. – Znowu mi złamiesz serce. Idź sobie – ścięła nozdrza w przecinki, wskazując na niego oskarżycielsko palcem.
: 27 gru 2021, 20:32
autor: Dziedzictwo Wojny
Pierwsza śnieżka go zaskoczyła – a przynajmniej udał, ze tak było, pozwalając jej uderzyć się w głowę. Śnieg to śnieg, nie miał nic przeciwko niemu. Nie mógłby nie zauważy, jak Sasanka się na niego czai, chociaż reszta jej zachowania była tak chaotyczna i nieprzewidywalna, że... Wróciły wspomnienia. Przed kolejny atakiem śniegu zasłonił się jednak skrzydłem, a biały puch uderzył niegroźnie w duże lotki. Strzepał śnieg zarówno ze skrzydła, jak i z pyska, spoglądając za tuląca się do drzewa Pestką. Zmarszczył lekko nos.
Nie, nie pozwoliłaby sobie. Mogłaby próbować, ale nie dopuściłby do tego. Bez jego pozwolenia nie powinna być w stanie nic zrobić, ale... Ktoś ją zepsuł.
– To świetnie, że się dobrze bawisz. Baw się dalej, ale ja nie odejdę – Już raz odszedł, wtedy z groty po tym, jak wyjawiła mu tajemnicę swoich łokci. Zrobił, jak chciała, a jednak wciąż było to dla niej za mało. Wiecznie było dla niej za mało. Przynajmniej z jego strony, bo jak widać wystarczył drobny szept czy delikatna aluzja, żeby uwierzyła we wszystko, tylko nie w niego.
Po co zatem była mu potrzebna? Skoro inni mieli na nią większy wpływ niż on, stawała się jedynie kolejnym nic nie znaczącym punkcikiem na jego drodze. Z własnego wyboru, trzeba zaznaczyć.
– Nieważne, co zrobię ani powiem, ty i tak mi nie uwierzysz. Chcesz, żebym odszedł? W porządku, ale już nigdy więcej mnie wtedy nie zobaczysz. Skoro wolisz wierzyć innym, nie mnie... W ich słowa, nie w moje, zapominając o wszystkim, co razem przeżyliśmy, to twój wybór, klejnocie. Dostosuję się, jeśli dzięki temu będziesz szczęśliwa. Ale nie zrzucaj winy na mnie – może i zabrzmiał bardziej stanowczo, ale co z tego.
Nie miał już ochoty ani się tłumaczyć, ani od nowa pracować nad budowaniem ich relacji. Jeśli wystarczy jedno słowo jej kochanka czy jakiegoś tam boga, by rzuciła dla nich wszystko, to nic tu po nim. i nie była to wina żadnych grzybków czy innych herbatek. To zaczęło się dużo wcześniej, z ich winy.
Zapłacą za to.
: 27 gru 2021, 20:55
autor: Jaśniejąca Konstelacja
Halo, zgubiła szczękę, leżała gdzieś w śniegu pod jej łapami! Co to miało znaczyć, że "on sobie nie pójdzie"? Kazała mu iść, to...!
Nie chciała podejmować żadnych decyzji. Gdzieś tam w głębi wiedziała, że to bardzo zły pomysł. W tym stanie mogłaby zrobić lub powiedzieć wszystko. Czy w ogóle to zapamięta? Już teraz kręciło się jej w głowie od gwałtowniejszych ruchów. Zaczęła skubać dolną wargę tak nachalnie, że w końcu starła kłami naskórek. Bolało, troszkę, ale czym jest kilka kropel krwi gdy czasem potrafiło się wystać połamania wszystkich kości w ciele?
– Do tej pory ci wierzyłam – wytknęła mu po chwili ciszy – i jak się okazało: błędnie. Sam buk miłości to powiedział. On nie kłamie. A może to była jodła... – podrapała się po głowie kiedy w pół zdania dotarła do niej absurdalność tego stwierdzenia. Buki były podejrzane, jodłom bardziej ufała. Miały takie... ładne igły.
Uh, okropieństwo! Najchętniej znowu obrzuciłaby go śnieżką. Albo od razu kilkoma. Zamiast tego, wpatrywała się na stojącego obok Ragana Zimnego brata i nad głową Sasanki pojawiła się metaforyczna żarówka. Eureka!
– Co ty o tym myślisz? – przyjrzała się zaspie ze sztucznymi tygrysimi oczami.
Kiwała co jakiś czas głową, mamrocząc pod nosem, jak gdyby naprawdę ten bałwan do niej przemawiał. W pewnym sensie tak było. Ale tylko ona to słyszała. Z jej perspektywy patrzała na dwa identyczne smoki. Bracia bliźniacy.
Złożyła łapki w piramidkę kiedy już się namyśliła.
– Zimny Ragan mówi, byś poszedł ze mną do Szulusssasa. – Uśmiechnęła się nieco cieplej. To dobry pomysł. Skonfrontuje obie wersje i nie będzie wtedy miała wątpliwości.
: 27 gru 2021, 21:34
autor: Dziedzictwo Wojny
Jego oczy zmrużyły się jeszcze bardziej. Gdyby miał sposób na zabicie Uessasa byłoby zdecydowanie lepiej dla wszystkich. Pozbyłby się problemu, jaki stwarzała jego niewyparzona g... Pysk. Czy było takim wielkim problemem udawanie uczucia, jeśli nie czyniło się przy tym nikomu krzywdy? Nigdy by się o tym nie dowiedziała i żyłaby w szczęściu. Nie, zamiast tego trzeba było wtykać nochal w nie swoje sprawy. Pomasował się po skroni, spoglądając na zapewne była już partnerkę.
– Oczywiście, klejnocie. Bo bogowie nie kłamią, są bezstronni i nieomylnie. Wystarczy spojrzeć na to, jak dobrą decyzję podjęli przy wyborze swojego Proroka – parsknął drwiąco.
Gadała z zaspą uformowaną w mgliste podobieństwo jego samego.
Świetnie.
Znakomicie.
Że jak?
Przez chwilę milczał, stojąc nieruchomo i wpatrując się w Sasankę. Konfrontacja z bogiem miłości w tym momencie nie była wskazana. nie, była bardzo niewskazana. Uessas nie stał po jego stronie. Stał po stronie Pełni. Bogowie nigdy nie lubili Plagi, podobnie jak jego ojca. Wspaniała zemsta na Viliarze, niszcząc życie jego nieuznawanego nawet syna.
A żeby ci rzyć zagrzybiała, Uessasie.
– Wiesz, Pestko... Nigdy nie miałem nikogo, kto by mnie kochał i mogłem jedynie obserwować, jak smoki dookoła mnie wyrażają uczucia. Tak było, dopóki nie poznałem ciebie – powiedział, grzebiąc łapą w śniegu i spuszczając tam wzrok. Tak, obraz smutku i nieśmiałości.
– Ty obdarzyłaś mnie uczuciem, chociaż wcale tego nie chciałem. nauczyłaś mnie, co znaczy zbudować z kimś relację. Ale to prawda, nie kocham cię – powiedział, podnosząc łeb i spoglądając jej w oczy. Ze spokojem, ale nie chłodem. Może z pewna nostalgią? Popukał się pazurem w skroń. – Cóż, to nie do końca prawda. To nie tak, że nie kocham akurat ciebie. Nie potrafię kochać, tak samo, jak nie potrafię nienawidzić. Nie czuję tego. Coś we mnie, w mojej głowie sprawia, że nie jestem zdolny do odczuwania złożonych uczuć. Ale to nie znaczy, że... Ech, jak o wyjaśnić? – cóż, a co tam i tak znudziło mu się udawanie. Nie miało to już znaczenia. – W pewnym sensie cię kocham, tak myślę. Jesteś jedyną smoczycą, która jest dla mnie ważna. W zasadzie jedyną istotą, nie licząc Vaktara i Frange. Może ci się to wydawać kłamstwem, ale nim nie jest. Zależy mi na tobie. Na tym, żebyś była bezpieczna i szczęśliwa. Na tym, by nikt cię nie zranił. Mówiłem ci, że mogę być wilkiem dla wszystkich poza tobą. Być może nie kocham cię tak, jak byś tego chciała, ale to nie znaczy, że nie chcę cię kochać. Po prostu nie wiem jak. Chciałem, żebyś żyła, nigdy się tego nie dowiadując. Żebyś czuła się kochana i odeszła nie wiedząc o niczym, bo wtedy wszystko byłoby po prostu prawdą, dla ciebie. Byłabyś szczęśliwa – potrząsnął lekko łbem.
Nie wspominał o innych rzeczach, które chciał. Nie miały znaczenia w tym momencie. I nawet nie kłamał, naprawdę w pewnym momencie zaczął tego chcieć.
na chwilę, teraz jakiś Uessas i inne wodne pokraki wszystko zniszczyły.
Zniszczyły zarówno Pestkę, jak i księżyce jego ciężkiej pracy.
Po co?
Nie rozumiał.
Byli tacy jak Strażnik? Wiedzieli, że ich słowa i czyny zranią kogoś, ale jednocześnie to robili, nie zważając na konsekwencje.
I to on był tutaj tym złym.
: 27 gru 2021, 22:53
autor: Jaśniejąca Konstelacja
Nawet jeżeli miała jakąś sprytną, błyskotliwą ripostę na zarzuty wobec proroctwa Strażnika Gwiazd, to wszystko z niej uleciało w momencie kiedy Ragan wyzwolił swój pierwszy w życiu słowotok. Ewentualnie jeden z pierwszych.
A Sasanka? Cóż, siedziała w bezruchu i wpatrywała się w Dziedzictwo z niezwykle skupioną miną, jak gdyby na jego czole wypisana została tajemnica pozyskania boskiej siły. Tego było zdecydowanie za dużo do przyswojenia. Myśl goniła myśl, a czarodziejka nie potrafiła nadążyć.
Dobrze,
powoli. Szkoda, że to nie takie proste – już teraz dostawała dziwnych palpitacji serca od pierwszych słów które padły z jego pyska. Ragan jej
nie kochał. Słowa te obijały się echem wokół jej czaszki. Bing-bang-bong. Zaraz, nie. Nikogo nie potrafił kochać? Ani nienawidzić? Czyli-czyli to wszystko było udawane? Nie, niezupełnie. I o co chodzi z tym, że wcale nie chciał by go obdarzała uczuciem? Ughhh!
Dlaczego wszyscy dookoła czuli potrzebę kłamania "dla jej własnego dobra"? Co z nią było nie tak? Czego jej brakowało?
Czy powinna się w ogóle cieszyć choć trochę? No bo jeżeli bestia była bestią dla każdego innego, tylko nie dla niej... czy nie czyniło to jej wyjątkową? A tego zawsze chciała, nie? Poczuć się ważna, szczególna? Może to poniekąd miłość?
Czym w sumie jest miłość? Jak ją odróżnić od przyjaźni, przywiązania?
Ściemnia, bajeruje cię. Znowu się nabierzesz. Mówi to, co chce żebyś usłyszała!
Zaraz eksploduje jej głowa.
Cisza.
Nagle zrobiło się dziwnie cicho. Nawet jej podświadomość milczała. Do tej pory Konstelacja czuła ją gdzieś w tle, nieistotne czy obecnie się odzywała. A teraz jedynym co słyszała był szum wiatru, bicie jej serca, oddech własny i Ragana. No i chrumknięcia.
Nie wytrzeźwiała jak na zawołanie, choć pewnie była bliska tego stanu. Szok zadziałał na jej euforię jak ślaz na obcą maddarę. Smoczyca opuściła łapy z powrotem na ziemię kiedy już przestała pulsować jej tak głowa. Dlaczego było tak dziwnie cicho?
–
Kłamałeś bo nie sądziłeś, że cię zaa-a--a-–-a-kceptuję takim jakim jesteś – stwierdziła, lekko się jąkając przy dłuższym słowie. Chciał ją chronić, mhm? Jedno nie wykluczało drugiego. Zasadniczo wynikało z niego. –
Wolę być głową goblina niż tułowiem mantykory. – Bąknęła. Nikt nie powinien zakładać czegoś za nią i odbierać jej prawa z którym się wykluła. Sama powinna móc podjąć decyzję czy chce się wiązać z kimś, kto teoretycznie nie da jej tego czego szukała w życiu.
Nagle znowu nabrała ochoty obrzucenia go śnieżkami.
Ale czy tym czymś na pewno były słowa? Zwyczajne słowa? A co z czynami? Czy Uessas brał je pod uwagę wygłaszając swoją mowę? Ragan od zawsze o nią dbał, prawda? Coś swędziało ją na głowie. Nie, w środku. To chyba mózg od nadmiernego myślenia pod wpływem ziół nieznanego pochodzenia. O rany, ale kicha.
Czy potrafiła zaakceptować kłamstwo, które było ciągnięte jak dziwny teatrzyk przez tak długi czas? To dopiero pytanie na które nie potrafiła w tym momencie odpowiedzieć. Zaczęła poruszać nerwowo palcami. Brakowało jej elementu stałego w postaci trawy, którym mogłaby nakarmić swój tik nerwowy.
–
To tyle? – zapytała, nie do końca lekceważąco. Nie zbywała jego osoby i problemu, ale wyraźnie zaznaczała, że nie jest to jakaś tragiczna przeszkoda sama w sobie. Problemem były kłamstwa, nie ich powód. –
Czy ukrywałeś coś jeszcze? – ścisnęła wargi w kreskę. Co jeszcze mógł zataić w kwestii ich związku? O ile cokolwiek? Bóg miłości na pewno nie powiedziałby tego wszystkiego gdyby chodziło tylko o umiejętność kochania. Wspomniałby o chęciach. Coś...coś tu śmierdziało. Brakowało jej jakiegoś elementu do pełnego obrazku tej układanki.
Ha-ha, gdyby tylko wiedziała to pewnie dostałaby tętniaka z wrażenia...
: 28 gru 2021, 18:15
autor: Dziedzictwo Wojny
Był ciałem mantykory czy głową goblina? Chyba nie zrozumiał metafory, ale tez w tej rozmowie połowa rzeczy, która wychodziła z pyska Pestki była bredzeniem. Nawet jeśli wydawała się powoli trzeźwieć, wciąż nie zachowywała się sensownie. jej reakcja była... Zastanawiająca. Czy przed chwilą nie zarzucała mu kłamstwa? A teraz, gdy się do niego przyznał – wciąż miał ochotę zabić za taką konieczność Uessasa – nagle zmieniła swoje zachowanie.
Zawsze zachowywała się nieprzewidywalnie. To jednocześnie sprawiało, że było mu trudniej z nią przebywać, ale przy tym nie mógł sobie tak łatwo odmówić jej obecności przy swoim boku. nie była nudna, przynajmniej kiedy nie zachowywała się jak marionetka sterowana przez Pełnię – tak, on też był na jego liście, zaraz po Uessasie.
– Nikt nie zaakceptuje mnie takiego, jakim jestem – odpowiedział po prostu. Ze spokojem, bez cienia gniewu czy żalu. To tylko pokazywało, że to, co mówił o swoich uczuciach czy ich braku było prawdą. – Smoki mają tendencję do oceniania innych według swoich miar. Tak samo jak wszyscy, którzy oceniali ciebie, gdy było ci ciężko, tak ocenialiby mnie, gdyby tylko dowiedzieli się o mnie prawdy. Nieważne, co bym zrobił albo powiedział – to, że różnię się od nich od razu sprawia, że widzą we mnie potwora. Nawet jeśli nigdy nikogo nie zabiłem ani nawet nie pomagałem w tym, każde zaginięcie byłoby wiązane ze mną. Każda rzecz, uznana za złą lub krzywdzącą byłaby przypisywana mi tylko dlatego, ze w ich oczach byłbym do niej zdolny. Nie liczyłoby się, czy rzeczywiście to zrobiłem tylko to, co im się wydaje, że mógłbym zrobić. Kłamstwo... Nazywasz to kłamstwem, ale jednocześnie jest to prawdą. tarczą, zarówno dla mnie, jak i dla ciebie – jeśli myślała, ze robił to po to, by ją chronić, nie zamierzał wyprowadzać jej z błędu. Była to po prostu jego natura. Tkwił nieruchomo, nie zbliżając się do niej nawet na krok, zupełnie jakby każdy ruch mógł skruszyć tą nikłą oznakę zrozumienia, zmieniając ja w zwykła, nudną nienawiść.
Chociaż nie wiedział czemu, skoro jedyne, co zrobił to próba uczynienia jej szczęśliwa. pomijając oczywiście wcześniejsze plany względem niej. A skoro już o nich mowa...
– Hm... Może przy naszym pierwszym spotkaniu zastanawiałem się, co by się stało, gdybym wyrwał ci wszystkie te piękne kolce... Czy do ukrywania liczy się plan oberwania Wspomnieniu wszystkich kończyn za to, że cię dotyka? – Prawda, nawet jeśli było to jedynie jej częścią. Nie musiała wiedzieć więcej, bo i tak odkrył się przed nią za bardzo.
Czy wszystko to było częścią kolejnego planu? A może nawet nie kolejnego?
nie, na pewno nie planował wcześniej zdradzić się przez jakiegoś bożka chuci, faworyzującego stado Księżyca.
: 28 gru 2021, 18:43
autor: Jaśniejąca Konstelacja
Otworzyła pysk żeby jakoś zaoponować ale zamknęła go ponownie po szybkiej refleksji. Chyba miał rację. Smoki lubiły oceniać, a bardzo często robiły to bez poznawania pełnego obrazu. Zaczęła się zastanawiać kogo Ragan tak naprawdę chronił przy tej farsie – ją, czy może jednak siebie?
– Nie byłeś dla mnie zły – spostrzegła jakże bystrze, kiedy już odzyskała odrobinę rozumu. Nadal miała mocno przyćmiony osąd, jednak determinacja mocno walczyła o dominację z upojeniem. – Jedyną rzeczą godną potwora było to, że nie potrafiłeś mi powiedzieć prawdy. Sam z góry założyłeś coś na mój temat. Oceniłeś mnie i doszedłeś do wniosku, że cię nie zaa... aa...kfkdpctgft. – Omal się nie zapluła, głupie sylaby!
Przekrzywiła głowę kiedy wspomniał o ich pierwszym spotkaniu. Trudno byłoby go z niego rozliczać. Ona sama wtedy była bardzo młoda, a w nim widziała zaledwie odskocznię od życia – utalentowanego rzeźbiarza z Plagi. Gdyby ktoś tamtej Sasance powiedział, że skończy w związku z tamtym Dziedzictwem to pewnie by go wyśmiała. No bo ona? I związek? Ha!
– Pewnie byłabym brzydka i łysa – odpowiedziała na jego zagwozdkę. Nie brzmiała jednak żartobliwie, wzięła to całkowicie na poważnie. I stąd też jej pytanie. – Czemu tego nie zrobiłeś? – przecież był wtedy od niej silniejszy, ona była znacznie słabsza, idealny moment by przepuścić atak. Prawdopodobnie nikt by się nie zdołał zorientować lub jej pomóc. Skąd więc taryfa ulgowa?
Wzdrygnęła się na myśl o krzywdzie Pełni z jej powodu. Zdecydowanie chciała tego uniknąć.
– To mój wujek. Dlaczego ci to tak wadzi? – zapytała wprost. – Przecież nie rozkładam przed nim ud. – Wymamrotała nieco ciszej, zawstydzona. Nie była pruderyjna, ale też nie spędzali z Raganu za wiele czasu na fizycznych uniesieniach, toteż nadal było to dla niej jako-tako nowe.