Strona 24 z 37
: 26 wrz 2019, 9:05
autor: Berius
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Spojrzał na tweeda z zainteresowaniem. Jego pomysł był... Oryginalny jak to jego pomysły. Zaczął się zastanawiać czy ktoś w ogóle z tego będzie korzystał a na dłuższy okres to w sumie ten pomysł może wypalić.
A co z smokami które już kogoś mają lub mają kogoś na oku?
Zapytał podchwytliwie. ciekawiło go czy jego morski przyjaciel zaplanował też tą ewentualność. W sumie pewnie wymyślając ten pomysł tworzył go głównie pod siebie a potem zauważył że inni też mogą skorzystać ale w sumie liczy się efekt końcowy.
: 30 wrz 2019, 19:44
autor: Wieczna Perła
Aha, czyli tylko Ogniowi brakuje smoka z wadą wymowy? Czyżby pojawiła się jakaś nowa ranga upoważniająca do tego? Już tamtego morskiego dało się lepiej zrozumieć... No nic, nie będzie tłumaczyć kompanom tego słowo w słowo, bo każda podzielność uwagi ma swoje granice. Zamiast tego poda im ogólne streszczenie i wnioski z jego przemowy.
Po odsłuchaniu i gimnastykowaniu się w zrozumieniu, na szczęście nie wyszło za wiele do tłumaczenia, bo trzymał się jednego tematu. Co ona o tym sądzi? Cóż... średnio potrzebne – mają maddarę jako dobrego zastępce. No dobra, skądś trzeba poznać tego smoka, aby wiedzieć do kogo wysłać wiadomość, ale... a nie, czekaj. Jedno może działać z drugim. Chociaż z innego punktu widzenia dalej nie widzi ich przydatności – skoro i bez tego smoki się ze sobą schodziły, to po co tworzyć taki twór? Sama nikogo do tej pory nie znalazła, ale... czy z tym czymś by się jej udało? Co mogłaby o sobie napisać? Że ma zastępczą matkę, imię od kamienia którego już nie ma, kocha pustynie, duchotę, parność i ogólnie wysokie temperatury, jest strasznie nieśmiała i lubi zbieranie ziółek w lasach? Proszę Cię... kto by na to poszedł? Chociaż... może warto sprób... nie. Za stara jesteś na to. Niewiele Ci to da, tym bardziej kiedy znajdziesz młodszego. Nie zostało Ci wiele czasu, a Twoja śmierć będzie równa jego smutkom. Tak... lepiej do tego nie podchodzić. Swoją szansę miała, ale jej nie wykorzystała i wychodzi na to, że drugiej nie dostanie. Jakaś Ty wtedy była głupia...
Zaś co do mówienia w Stadach... hm... niezłą samicę żeś sobie znalazł. Nie dość, że pewnie na ceremonii swoich piskląt by im nie pogratulowała, to tym bardziej o tym nie powie w Ogniu, chociażby z wyżej wymienionych powodów. Zostanie jednak, a nuż ktoś z tu obecnych ją do tego przekona. Może nie do rozpowiadania, ale spróbowania. Padło nawet jedno pytanie.
: 15 lis 2019, 23:26
autor: Posępny Czerep
Szczerze mówiąc Aank nigdy nie spodziewała się nadejścia takiego dnia.
Dnia, w którym to ONA będzie prosić o pożywienie.
Przez 40 księżyców życia żywiła własną i cudzą paszczę, łącznie z innymi Łowcami, aż do teraz...
Posłała mentalną wiadomość zawierającą swoje miejsce, potrzebę i wielkość, usiadła na zadzie, jeżąc długie, czarne, sztywne włosy na karku i przychylając łeb do ziemi. Czuła się jak zbite szczenię i trochę nie potrafiła odnaleźć w nowej, niecodziennej sytuacji, robiąc z niej wewnętrznie wielką dramę.
Ah te silne, niezależne kobiety.
: 15 lis 2019, 23:46
autor: Despotyczny Ferwor
Na wezwanie przybył plamisty gad. Nie śpiesznie, leniwie człapiąc na miejsce. Jedzenie przyniósł w swoim koszu, jednym z wielu, które adept wykonał w swoim życiu. Na miejscu zobaczył szarego, puchatego smoka. Podszedł do smoczycy dość blisko, po czym położył kosz niedaleko niej. – W tym jest jedzenie i jak chcesz, to możesz sobie wziąć ten kosz. – W koszu znajdowało się mięso(4/4). Plamisty trochę oddalił się od Wieczności. Przysiadł na zadzie, obserwując czy jedzenie zainteresowało puchatą, po czym dodał. – Potrzebujesz czegoś jeszcze? –
: 17 lis 2019, 14:12
autor: Posępny Czerep
Mimo kamuflującej barwy czujna Łowczyni dostrzegła Mułka z daleka, śledząc białymi sztyletami źrenic każde drgnięcie jego sylwetki, gdy ten zbliżał się do niej. Starała się nieco zrelaksować, odzyskać panowanie nad swoim zbulwersowanym sytuacją ciałem, ale szło jej... Tak sobie.
Może tylko przestała próbować być większa.
Kiedy jednak ten podszedł do niej blisko – jak na jej aktualne poczucie komfortu zdecydowanie za blisko – cała próba odzyskania godnej pozycji poszła się...
– Uh, cześć. Dziękuję. – Burknęła, nie chcąc zbędnie ranić obce istnienie swoim własnym nastrojem. Zwykle była na tyle dojrzała, by brać za niego odpowiedzialność. Albo chociaż próbować.
Siłując się na zrelaksowaną pozę sięgnęła łapą po kosz i przewróciła go na bok, zbliżając paszczę do wciąż świeżego, oskórowanego mięsa.
– Chętnie, nie zmarnuje się na pewno – Dodała grzecznie, powstrzymując bestie siedzącą w jej trzewiach, choć ogon drgał już niespokojnie na boki.
– Szkolisz się na Łowcę, młodołuski? – Zapytała, spoglądając na niego znad kosza, jakby było to jedyne, czego od jego "jeszcze potrzebuje".
Wtedy już, bez względu na to, czy samczyk coś mówił – bez reszty swego zwyczajowego taktu – wgryzła się w mięso, kładąc na jednym jego końcu łapę, a drugi zębami i skrętami szyi szarpiąc na boki, do wtóru mokrego dźwięku rozrywanej tkanki. Czuła głód i złość – oba potrzebowała rozładować.
Brutalnym i brudnym sposobem pożarła mięso, które potrzebne jej było do przeżycia. Usiadła na zadzie i zwinnym, różowym języczkiem zaczęła skórze niemal nagich, palczastych łapek przywracać bladość, zjadając także resztę krwii.
: 17 lis 2019, 20:46
autor: Despotyczny Ferwor
No.może to nie było to czego oczekiwał, no ale skoro potrzebna jej taka wiedza to niech jej będzie. – Tak, choć wolałbym robić coś innego... No ale coś musiałem wybrać. – Ah te profesje... Czyli narzucanie tego co masz robić w życiu. Gdyby jeszcze te profesje miały sens... No z reguły wszystko posiada sens. Gorzej z użytecznością i praktycznością. Znaczy sam zamysł jest dobry, lecz wykonanie leży i kwiczy.
Błyszczący obserwował jak Perspektywa zjada jego podarunek od przestrzeni. Jadła jak wygłodzone zwierzę. Smoki to naprawdę żałosne stworzenia. Mułek patrzał się na to z raczej znudzonym wrokiem.
– Jeż jakbyś pierwszy raz na oczy jedzenie zobaczyła. U was w ogniu, aż tak słabo z jedzeniem? –
: 17 lis 2019, 23:56
autor: Posępny Czerep
Aank była widocznie zdziwiona niechęcią do zawodu jaki sam postanowił wykonywać plamisty,
Wodnisty gad i pozostawało się cieszyć, że nie siedzi mu w głowie – jej zawartość zdecydowanie by jej się nie podobała. Wrodzona empatia kazała jej jednak zmierzyć Adepta od pazurów po czubek ogona swoimi błyszczącymi, czarnymi ślepiami i zastrzyc uchem.
Na szczęście nie zdążyła zatroszczyć się o niego, bo ten przedstawił sobą jedną z tych postaw, dla której smoczyca nie miała nawet cienia empatii.
Wrażliwe ślepia w ciągu chwili zmieniły wyraz, gdy Aank ściągnęła brwi, naciągając poznaczony wieloma bliznami pysk. Podniosła się na równe łapy, napinając schowane pod warstwą futra sploty wyrobionych mięśni i powołując do życia adrenalinę, która nie obawiała się zagrozić nie tylko drapieżnikom, ale i nie jednemu już Wojownikowi.
– Słuchaj wypierdku. – Warknęła, zniżając łeb do jego poziomu. – Karmiłam Twoich przez dziesiątki księżyców i w życiu nie byłam tak głupia, by ich za to obrażać.
Ledwo zahaczyła pazurem o krawędź plecionego kosza, by ten ze świstem przeciął powietrze i potoczył się wiele smoczych długości dalej, uderzając o trawiastą ziemię i tracąc na sile konstrukcji. Białe wargi smoczycy wygięły się w niesmaku.
– Jeśli potrzebujesz, by smok ciął sobie przy Tobie mięsko maddarą, żebyś nie pochlapał sobie łuseczki, to myślę, że dla wszystkich byłoby lepiej, gdybyś został opiekunką dla piskląt.
To mówiąc odwróciła się z godnością, zupełnie nieciekawa już co chłystek ma jej do powiedzenia. Nie musiałą być wdzięczna za pożywnienie – na tą chwilę była to jego praca.
Gdyby zaś był na tyle nierozważny, by zaatakować jej tyły – oj, miałby naprawdę ostro przechlapane.
Dlatego więc Presja odeszła nieśpiesznym, spokojnym krokiem, wracając na tereny swojego Stada. Nigdy nikt nie wybrał sobie gorszego momentu na rozdrażnienie Ognistej.
//zt
: 18 lis 2019, 17:30
autor: Despotyczny Ferwor
Godność? HA! Śmiechu warte, czy na prawdę każdy w tym cholernym miejscu myśli, że jak napuszy sobie trochę mięśnie i okaże, jakże majestatyczne blizny na ryjcu, to od razu dostanie szacunek, czy kij wie co ona w tej chwili chciała tym osiągnąć. Plamisty zlał kompletnie każde jej słowo, patrząc się na nią jak na debila. W czym ją obraził? tego nie wiedział, ale wiedział, że zbyt inteligentna to ona nie jest. = Śmiechu warte... = No... Może mógł jej tego nie wypominać, no ale do jasnej cholery, gdzie ona widziała w tym obrazę.
Nie chciało mu się za bardzo gadać na głos, więc przesłał do umysłu ognistej następującą wiadomość. – Przepraszam bardzo, ale w czym cię obraziłem? Przecież nic takiego nie powiedziałem, co by cie mogło urazić. Pierwszy raz widziałem, żeby ktoś tak jadł, więc chciałem się dopytać, czy może twoje stado nie potrzebuje pomocy. To wszystko. No, ale chyba to coś złego, skoro cię to tak bardzo obraziło. Skoro tak, to przepraszam cię. Nie często rozmawiam z innymi, więc trudno mi składać zdania i często to może brzmieć dwuznacznie. Jeszcze raz cię bardzo przepraszam, nie chciałem cię obrazić. – Plamisty ukłonił się jeszcze, na znak przeprosin. Cokolwiek myślał o tej sytuacji, to w jakimś stopniu to była jego winna, a nie chciał wdawać się jakieś bezsensowne konflikty. Plamisty czekał w tej pozycji na odpowiedź szopa.
: 08 gru 2019, 20:09
autor: Posępny Czerep
Pierwszy raz zabrała swojego towarzysza do pracy, a nie było to bez powodu: Dziś karmić będzie innych kompanów. Starała się to obrazowo wytłumaczyć Opalowi, ale ten jedynie spojrzał na nią podejrzliwie z pode łba.
"Jak to będzie karmić obce zwierzęta? Po co? Tylko dlatego, że żyją z równie obcymi smokami?" Kelpie był w stanie zrozumieć bezinteresowne dzielenie się posiłkiem z bliskimi, ze stadem – mimo, że z natury stadny nie był... Ale to nieco, małą odrobinę – jeszcze go przerastało.
Dlatego gdy galopowali wspólnie on trzymał się nieco z tyłu. Zielonawy blask sierści ślizgał się po jego napiętej szyi, którą trzymał nisko przed sobą, nieufnie wodząc oczami. Co to będą za stworzenia? Czy jakiś kolejny koniowaty? Oby tak, oby nic z pazurami i zębami, nic co będzie go prowokowało do walki. Wcale za nią nie przepadał. Była głupia, ale nie raz konieczna.
Smoczyca zaś znosiła to ze spokojem, poprawiając ruchem grzbietu ułożenie toreb. Zatrzymali się w centrum polany, w której jeszcze jakiś czas temu gnuśny gad stracił jej maleńki kredyt szacunku i usiadła, licząc na brak powtórki z rozrywki.
Z jednej torby wyłożyła zapakowane w dwie osobne skóry porcje mięsa, po paru płatach jeleniny dla pumy Ognistego Nierozważnego Ducha, podobną porcję innego mięsiwa ułożyła całą smoczą długość dalej – do niej miał podpiec kompan Lekkości Wiatru, jednej z Fal, w kolejnym rogu ułożyła smakowite śliwki , które miała nadzieję, że zasmakują Tancerzowi – feniksowi Echo, który kiedyś przyniósł jej śliczną bransoletę.
Najdalej wysuniętemu w stronę Opala miejscu przeznaczyła ostatnią porcję mięsa , wciąż soczystej dziczyzny po ostatniej wyprawie. Mrugnęła do nieświadomego kompana, wiedziąc, że ten zaraz pozna kelpie Sztormu Stulecia.
Usiadła na środku, gotowa separować stworzenia, jeśli niezbyt miały się lubić, natomiast tchórzliwemu kelpie pozwoliła zostać dalej, by obserwował i nie musiał czuć się niespokojny.
: 08 gru 2019, 20:48
autor: Lekkość Wiatru
Sidan zwęszyła okazję i popędziła w kierunku pożywienia. Wpadła tam niemal ślizgiem, chwytając czym prędzej plaster mięsa w zęby... I tyle ją widzieli. Ha!! Ale jej się dziś udało! Nie dała smoczycy ani chwili na reakcję, po prostu mistrzyni złodziei. Teraz wystarczyło tylko zaszyć się gdzieś w lesie i spałaszować zdobycz – i tak też zrobiła Sidan, zadowolona ze swojej dzisiejszej pracy. Wreszcie była syta! A smoczyca? Cóż, najpewniej zgrzytała właśnie zębami ze złości, heheh.
: 08 gru 2019, 21:17
autor: Nierozważny Duch
Rey przybył akurat w chwili, gdy tchórz porywał swoją porcję mięsa i uciekał w te pędy, jakby go goniło stado wilków. Kotu natomiast nigdzie się nie spieszyło, kiedy dumnym krokiem wszedł na Polanę i z uniesioną głową maszerował do swojego jedzenia. Odprowadził wzrokiem małe płochliwe zwierzątko, które myślało, że jest takie sprytne, bo okradło smoka, a przecież to jasne, iż ta łowczyni specjalnie ich karmiła. Rozumiał, że on, jako król Ognistych kompanów, miał takie przywileje, że nawet obce gady dawały mu dary, ale nie widział sensu w dzieleniu się mięsem z jakimiś losowymi przybłędami. Przymrużonymi ślepiami zlustrował górkę owoców, lecz zignorował ją z machnięciem ogona i zabrał się do rozszarpywania kawałków jeleniny. Nie zainteresował się wycofanym ogierem kelpie, od którego czuł niepewność, co było zrozumiałe, gdyż znalazł się w jego obecności. Przytrzymując mięso pazurami, odrywał niewielkie porcję zębami, aby zaraz połknąć je jednym ruchem. Szybko uporał się z jedzeniem i przysiadł, oblizując bez pośpiechu łapy. Jednocześnie wbijał wzrok w koniowatego, jakby czerpał radość z tego, że wreszcie jakiś kompan z Ognia czuł przy nim pewien rodzaj strachu. Wreszcie jednak dał mu spokój i krótko mruknął do łowczyni, po czym odszedł z polany spokojnym krokiem
/zt
: 08 gru 2019, 21:55
autor: Echo Istnienia
Tancerz podleciał i połknął śliwki . Dobre były. Wyprostował się i zaklekotał szczęśliwie. Podkoczył najpierw do Perspektywy i zatrzepał skrzydłami. Przyjaciel Echo był i jego przyjacielem. Przynajmniej tak mu się wydawało.
A nawet jeśli nie, to dała mu pysze śliwi. Czyli przyjaciel, tak?
Według feniksa Aank nie wyglądała godnie smoka – co z ładnymi, błyszczącymi łuskami? Tylko zwykła sierść? W ogóle, wyglądała jak ten sierściak. Tancerz chyba nigdy żadnego nie upolował, ale w tym wypadku to chyba było lepiej. Co jeśli upolował jednego, a byłby jakiś kuzyn Pespektywy? Dziwne to by było.
Zobaczył, że smoczyca nosi pióra na szyji. Zwykłe pióra. Nudne pióra.
!
Tancerz miał pomysł! Ognista dała mu jedzenie to on... da jej pioro! Takie ładne, ogniste! Najładniejsze, bo jego!
No, nie najładniejsze najładniejsze, bo jednak takiego nie da, aaaalllllleeeee takie jedno z ładniejszych. Chwycił w dziób jedną z lotek bliżej całego ciała. Taką nie dużą, ale i tak większą od tych nudnych sroczych piór, wręcz siłą wsadził je w łapy Perspektywy. Koniec z nudmymi piórami!
Gdy to zakończył zaskrzeczał radośnie i odleciał. Gdzieś.
: 09 gru 2019, 11:11
autor: Sztorm
Awantura nadeszła ostatnia na ucztę. Już raz została nakarmiona przez smoczycę z tego nowego, dziwnego Stada. Nie osłabiło to jej podejrzliwości. Nie zdążyła nawet zobaczyć złodziejskiej samicy tchórza, za to z daleka zaświstała jej znajoma puma. Prychnęła pod nosem i przyspieszyła kroku, ale minęła się zupełnie z Rey'em. Zrezygnowana rzuciła okiem w stronę dziczyzny, ignorując głośnego feniksa. Spotkała go już kiedyś, pachniał starym domem i nie chciała go widzieć. Wtedy jednak jej ślepia spoczęły na ciemnym kształcie przyczajonym w kącie.
Ooch...?
Samica wyprężyła dumnie szyję i zarzuciła grzywą, jakby przyprószoną rdzą. Nieskazitelnie gładka sierść lśniła fioletowym poblaskiem, kiedy niczym tancerka na onyksowych kopytach, podeszła ostatnie kilka kroków do truchła dzika, bladymi ślepiami obserwując drugiego kelpie. Nie widziała stworzenia ze swojego gatunku od kiedy naznaczyła ją Sztorm wiele księżyców temu. Zarżała krótko, w ostrożnym pozdrowieniu, po czym pochyliła łeb, wciąż obserwując obcego. Zaczęła się posilać.
Dla postronnych obserwatorów, bezroga klacz wyglądała jak nietuzinkowej maści koń. Kiedy otworzyła pysk stało się oczywistym, że to nie była prawda. Mordka otwierała się jej jak u krokodyla, wzdłuż całej długości i mieściła w sobie rzędy ostrych jak na drapieżnika przystało kłów. Szybko użyła nich, do rozszarpywania zdobyczy. Tam, gdzie było to konieczne, przednia prawe kopyto zamieniło się w opatrzoną pazurami łapę i przytrzymywało dzika, by właścicielka mogła wyrwać co smaczniejszy kąsek.
Mimo nieco groteskowego wyglądu, jadła bardzo porządnie. Prawie nie było plam krwi, kości zostały równo ogryzione z mięsa, a kiedy skończyła, z całego dzika zostały tylko resztki skóry i sterta niejadalnych elementów. Klacz wyczyściła o piasek szpony i wytarła pysk o trawę. Dama prawie.
Nie odchodziła jednak od razu, czekając na reakcję od strony samca.
: 04 sty 2020, 11:33
autor: Wijąca Łuska
Czy smok był zły, że przegrał? Nie. Czemuż miał być źle, że nie trzeba było dać się pociąć głęboko, by paść? Przywykł z resztą, że rany zasklepiały się przez dni naprawdę długie i nieżyczliwe, więc gdy przez nieprzytomny umysł przepłynęła pierwsza fala świadomości, poczuł rzeczywistą ulgę.
Najpierw dostrzegł Żaberzwłoka, który wyjątkowo jak na siebie przejęty przykucnął nieopodal pyska Absolema, wdzięcznymi paciorkowatymi oczkami śledząc ruchy czerwonej jaszczurki, która w mgnieniu oka uleczyła brzydko naszpikowany grzbiet jej olbrzymiego węża. Wijąca uśmiechnęła się drżąco do skunksa, podnosząc się mdląco i niepewnie, jakby jeszcze nie obudziła się z opiumowego snu.
Żaberzwłok, widząc że Wijąca się przebudziła, natychmiast zmarszczył brwi i zaczął na nią piszczeć w złości. No bo jak to ona śmiała mu tak robić, tak go straszyć! A w ogóle to nic go to nie obchodzi!!!
Wij podniósł się na równe osiem łap i skierował wielkie porzeczkowe oczy prosto na Echo, jakby dopiero po chwili dotarła do niego jej wiadomość.
Pochylił przed nią łeb do samej ziemi.
– Jesteśmy Ci dłużnikami, dziękuję. – Ochrypły głos starał się brzmieć przyjemnie, ale nigdy nie należał do najładniejszych, zwłaszcza od kiedy smok zamiast palić fajkę wodną zmuszony był spalać własną gardziel. – Jestem Absolem, dobrze poznawać swoje nowe Stado. – Powiedział jedynie, wyczuwając niezręczność jaka biła od Uzdrowicielki. Nie zamierzała jej zmuszać do dalszej rozmowy, z pewnością była zmęczona.
"Ognisty północny mówi, że jesteś bardzo dobrym czarodziejem, i że to była przyjemność z Tobą walczyć." powtórzyła w myślach, wyraźnie zdziwiona. Jak to? Ledwo zdążyli wymienić jedno zaklęcie między sobą. A szkoda, szkoda, to zaczynało być naprawę ciekawe!
*Liczę na rewanż pewnego dzionka* Posłała na odchodnym Kresowi Istnienia, niepewna co prawda, czy wiadomość doń dotrze na taką odległość, ale zamierzając spróbować.
Pożegnała się z Echem Istnienia i popełzła w jakimś obcym kierunku.
// Dokończenie wątku z areny, bo mi zamknęli temat, a już napisałam xD Nie trzeba odpisywać ^^
: 04 sty 2020, 18:43
autor: Kres Pragnień
//////////////////tylko mentalka!////////////////
Czarodziej był już w drodze powrotnej do terenów swojego stada kiedy otrzymał wiadomość mentalną. Słysząc ją, ten tylko uśmiechnął się pod nosem, postanawiając wykorzystać uzyskany z nią kontakt mentalny do szybkiej odpowiedzi.
– Masz to gwarantowane! Wezwij mnie po imieniu kiedy tylko będziesz gotowy. – Odesłał Absolem, jednocześnie więc pozbywając się jej wątpliwości względem dotarcia mentalnych słów.
Kres nawet nie był świadom że uzdrowicielka Wody przekręciła najważniejszą treść którą chciał przekazać Absolem, ale tak już czasem bywa!
: 13 sty 2020, 23:42
autor: Ah'Rime
Tym razem, wyjątkowo, Rime nie zatrzymywała się po to, by rysować. Tym razem postanowiła po prostu odpocząć. Polanka była o tej porze roku pokryta śniegiem, co dalej było dla smoczycy dziwne. Takie ilości śniegu? Leżące? Nie topiące się? Czy naprawdę bliskość góry ognia tak bardzo wpływała na klimat jej okolic?
Samica zatrzymała się niemalże idealnie na środku polanki.
Początkowo usiadła w miejscu, wystawiając przed siebie łapę i zostawiając na puchu jej odcisk. Uroczy! Nie wiedziała, że jej łapy zostawiają takie ładne ślady. Nigdy jakoś tego nie sprawdzała. Kolejnym krokiem było więc sprawdzić jaki kształt pozostanie na śniegu, jeśli położy na nim pysk i częściowo gardziel. Jaki kształt miał jej pysk? Przez pociągniecie, aby zabrać szyję wyszło na to że... długawy? Dziwne, nigdy nie widziała go jako długi!
Ostatecznie położyła się cała we śniegu, na brzuchu, pilnując torby, aby nie została pod nią zmiażdżona. Nie przeszkadzało jej zimno. Jakoś je już polubiła.
Króciutki odpoczynek i zwiedzamy dalej!
: 15 sty 2020, 19:00
autor: Mgliste Wrzosowiska
Ostatnimi czasy wiele działo się w życiu Plagi. Niekoniecznie radosnego.
Czuła się swego rodzaju napięcie, Wojownicy oraz Czarodzieje walczyli, jakby jutra miało nie być. Chociaż pół księżyca temu wykluł się nasz pierwszy synek, udało mi się nabrać sił.
Ale pozostała gorycz po tym, jak praktycznie na moich łapach poległa Mahvran. Smak goryczy był nieprzyjemny, przeważała jednak radość, że jakimś sposobem ktoś przywrócił ją do życia. Nie wiem, jak bym przeżyła jej utratę, jak inni zareagowaliby na stratę: Kheldar, Khardah, Ilun...
Z tymi ostatnimi pozostawałam... w ostrożnych relacjach. Męczyła mnie moja bezsilność, ale próbowałam skupić się na nowo odkrytym macierzyństwie, na partnerze, którego dopiero lepiej poznawałam.
Na życiu.
Sorei zgodził się zostać z maluchem oraz moją siostrą, Thear. Wykorzystałam tych kilka chwil, aby odwiedzić tereny wspólne. Dawno tam nie byłam, a łaknęłam poznać kogoś nowego, może porozmawiać. Najlepiej czułam się w czyimś towarzystwie. Szłam więc w okolicach Błękitnej Skały, a Czaromgła owijała się wokół mojej szyi, jako cienisty gronostaj, śledzący ametystowymi ślepiami mijane drzew. Cieszyła się z tej chwili sam na sam. Nasze życie szybko ulegało zmianie. Najpierw pojawił się Drewnokośc, potem Sorei, a teraz Faun.
Uśmiechałam się delikatnie pod nosem, strzygąc frędzlowymi uszami. Wdychałam chłodne powietrze, a moje mleczne łapy zanurzały się w miękkim, skrzypiącym śniegu. Pierwszy raz od dawna również śpiewałam cicho:
– Złota Twarz skrywa się pośród chmur,
Biały Puch zawładnął światem.
Skrzy się niczym drogocenne diamenty,
Opalowe miękkie morze.
Chłód kąsa pieszczotliwie, przeczesuje grzywę,
Legowiskowe Ognisko zapłonęło swoją mocą.
Tam czuję prawdziwe ciepło.
Odkrywam miłość na nowo. – miękki, delikatny głos nabrał ciepła, gdy rozsunęłam jednym z czterech skrzydeł krzaki zagradzające mi drogę. Pomiędzy nimi dostrzegłam ładną, małą polankę, a tam?
Uśmiechnęłam się szerzej, dostrzegając piękną ciemną samiczkę o nietypowym ubarwieniu. Przypominała jakiś kryształ, a może nawet kamień szlachetny. Leżała na brzuchu pośród wzruszonego śniegu.
Prawe ucho drgnęło, gdy zaczęłam węszyć, ale ku swojemu zaskoczeniu – nie wyczułam żadnego zapachu znanego Stadom.
Ciekawe.
Wyszłam więc lekkim, rozkołysanym krokiem, a fioletowo biała wstęga łuskowato futrzastego ogona kołysała się nad śniegiem.
– Witaj! – przywitałam się beztrosko. Tak bardzo brakło mi tego uczucia przez ostatnie trzy księżyce.
Przekrzywiłam opalowy pysk na prawo.
– Piękny dzień na spacer. Zwę się Mgliste Wrzosowiska – dodałam, odgarniając magią niesforne, lokowane futro lecace mi do pyska.
: 15 sty 2020, 19:59
autor: Ah'Rime
Przed przybyciem nieznajomej, Rime łapała kolejne płatki śniegu, które wcześniej unosiły się przez jej łapy w górę. Uderzała nimi bowiem przed sobą od czasu do czasu, zafascynowana nim bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Dawno nie miała okazji pobawić się czymkolwiek, tak bez powodu. A kiedy stało się to nudne i monotonne, obserwowała po prostu jak błyszczy, kiedy porusza głową delikatnie na boki, niemal niezauważalnie.
Z tej obserwacji śniegu wyrwały ją dopiero kroki. Czegoś dużego. Spojrzała się w kierunku, skąd dochodzą spodziewając się jakiegoś drapieżnika. Dostrzegła jednak smoka i to... znów nowego? Hah, naprawdę musiało być ich wiele, więcej niż myślała jeszcze jakiś czas temu.
– Mezmir nätsew, nieznajoma! – Odezwała się radośnie, z miłym uśmiechem na pysku i delikatnie przymrużonymi z ekscytacji ślepiami. Lubiła poznawać nowe smoki i ogólnie nowe stworzenia. Poczekała aż smoczyca zbliży się do niej, bo nie będą rozmawiać na duże odległości.
– Chyba że sphacer trwa już dobre klika księszyców... wytedy niezalesznie od pogody i tak po jakimź czasie się odechciewa.
Ja jes-tem... Ah'Rime. Ty możesz mi mówidś po py-prostu Rime. – Na chwilę zniknęło jej szczęście. Podróżowała już od dawna, bez zaplanowanej konkretnie trasy czy celów. Nie wiedziała dokąd, gdzie znajdzie to czego szuka. Po prostu szła. Czyli to po prostu... długi spacer?
Dotarł wtedy do niej charakterystyczny zapach. Od dawna była atakowana wieloma woniami, których wcześniej nie znała. Nowe rodzaje zwierząt, roślin i nowe mieszanki olejków. Ale tego wcześniej nie czuła. Znaczy doleciał wcześniej, ale nie spodziewała się, że to od smoka było czymś tak mocnym czuć. Podniosła się natychmiastowo z ziemi, zaczynając węszyć w powietrzu, podchodząc bliżej i wciągając zapach możliwie jak najbliżej skrzydeł Wrzosowisk.
– s... co to za woń? Ole-iek? W moje stronach rosną podobnie pachniące owoce. – Może tu też je mieli? Dawno nie słyszała żeby rosły gdzieś poza jej ziemiami, ale może i tutaj rosły? Chętnie by jednego zjadła. Miały taki delikatny, słodki smak. Nie przypominający jednak niczego innego.
: 16 sty 2020, 14:04
autor: Mgliste Wrzosowiska
Z delikatnym uśmiechem czającym się na jasnych wargach, obserwowałam, jak samiczka bawi się śniegiem. Chłodny wiatr wzburzał splątaną, amarantową grzywę, w której podzwaniały muszelki oraz kryształki, a piórka furkotały cichutko. Magią odgarnęłam loki znad czoła, aby nie wpadały mi do ślepi, podchodząc bliżej.
Z ulgą spostrzegłam, że samica nie wykazuje nieufności, czy agresji.
Czasami naprawdę nie wiedziałam z czym przyjdzie mi się zmierzyć. Zwłaszcza, gdy miewałam do czynienia ze smokami Wody – Fale zawsze były sympatyczne.
Strzygąc uszami, ze swego rodzaju zafascynowaniem słuchałam miękkiego głosu, pełnego naleciałości obcego akcentu.
– Ah'Rime, to piękne imię! Znaczy, pięknie brzmi, ale musi coś znaczyć? – zaczęłam trochę trajkotliwie, jak to bywało, gdy się denerwowałam.
Futrzasta kita zmiotła trochę śniegu za mną.
– Oh, czyli przychodzisz z daleka! Mój partner też nie pochodzi stąd, przybył zza gór, gdzieś tam, gdzie kiedyś rozciągała się bariera. Musisz być strudzona. Potrzebujesz czegoś? – mówiłam dalej, a mój delikatny, cichy glos przechodził od ekscytacji po zmartwienie.
Kiedy wstała, węsząc, zachichotałam, obniżając głowę, wyginając szyję, aby spojrzeć lazurowo czerwonym ślepiem w pysk samiczki.
– Tak, to olejek. Ekstrakt z wrzosów. Mam też kilka innych, kwiatowych, jakbyś chciała – wyjaśniłam, proponując jej mały handel. Albo może prezent, sama jeszcze nie wiedziałam. Ale lubiłam rękodzieła, może samiczka robi coś, czym mogłybyśmy się wymienić?
: 17 sty 2020, 22:10
autor: Ah'Rime
Skinęła potakująco łbem. W rodzinnych stronach nie musiała tłumaczyć swojego imienia, bo wszyscy od razu znali znaczenie. Tutaj jednak działo się to praktycznie co spotkanie. Jednocześnie imiona tutejszych smoków też miały znaczenia. Może jednak ich ziemie wcale nie różniły się od domu Rime?
– Ah to skrót od Ahr, ale skracać się, bo Rime zaczyna się na r. Dwa r brzmi brzydko, twardo.
Ahr oznacza radość. Ten człon nadał mi ojciec. Rime dała mi matka i oznacza labradoryt. Kamień, podobny chyba do mój wygląd. – Wyjęła nawet jeden z wielu, który trzymała w torbie, aby pokazać go Mglistej. Osobiście uwielbiała ich wygląd i cieszyła się, że matka natura obdarowała ją takim, a nie innym wyglądem.
Przeczekała drugą wypowiedz smoczycy, dając jej powiedzieć na spokojnie o olejku. Wciągnęła jeszcze raz woń smoczycy, niemalże dotykając pyskiem jej futra. Swoją drogą, Rime bardzo spodobał się kolor grzywy nowo poznanej smoczycy. Taki soczysty, a jednak nie raził w oczy. Ładniutki.
– Ty, Mgliste Wrzosowiska u nas nazywałaby się Soy Kirramito. Ja znać wrzos, znać zapach. Ale pachniesz inaczej niż inne smoki. Jeden pachnoł rzeką, wilgoć. Drugi las. A twój zapach tesz inny, bardzo różni się. Czemu nie pachniecie podobnie? – W końcu jeśli smoki żyją na jednym terenie to zazwyczaj ich zapach miesza się razem z innymi. Wszystkie smoki póki co spotkała w nie tak dalekich od siebie miejscach. Dlaczego więc ich wonie tak bardzo się różnią? Też są tu przelotem tak naprawdę czy jak?
– Ja szukam zircon. On umie naprawiać ciało i dusze. Emm... Jak się ktoś psuje, albo krwawi to potrafi zrobić go zdrowy? – Nie wiedziała jak to inaczej wytłumaczyć. Miała jednak nadzieję, że smoczyca zrozumie o kogo jej chodzi.
: 22 sty 2020, 14:59
autor: Mgliste Wrzosowiska
Przysłuchiwałam się z zaciekawieniem słowom kolorowej samiczki. Czasem zerkałam na jej łuski, które błyskały się kolorowo. Nie widziałam jeszcze takich barw w jednym miejscu. Wyglądało to pięknie, zwłaszcza przy granatowych łuseczkach i białej grzywie, która spływała na jej bok.
– Oh, bardzo pięknie! Moje prawdziwe, Stadne imię nadane przy wykluciu, to Sufrinah, co oznacza tyle, co sufrinia, taki kwiat. Moje skrzydła, jak mówiła mama, przypominają jej płatki – powiedziałam, unosząc jedno z czterech skrzydeł, pokazując ciemną oprawę ramion oraz jasną delikatną żyłkowaną błonę.
Zniżyłam nieco łeb, aby przyjrzeć się uważniej kamykowi, który pokazywała.
– Zdecydowanie masz coś z tego... labradytu? – nie znałam wczesniej tej nazwy.
Zaśmiałam się ciepło, strzygąc uszami.
– To normalne, każde z nas pachnie inaczej. Z tego, co mówisz, spotkałaś smoka ze Stada Wody oraz Ziemi. Tu, na tych ziemiach zamieszkują cztery osobne grupy: Woda i Ziemia oraz Ogień i Plaga. Z tego ostatniego pochodzę właśnie ja. Woda ma swój zapach z bliskości rzek oraz morza, Ziemia podobno mieszka przy wielkich puszczach, Ogień koło gór, gdzie znajduje się wulkan? No i my, cóż, my pachniemy po prostu górami, ciężko to nazwać – wzruszyłam delikatnie barkami.
Mrugnełam opalowymi powiekami, próbując zrozumieć. Pokiwałam krótko głową.
– Szukasz uzdrowiciela? Leczącego? Jeżeli tak, masz szczęście, jestem jedną z nich – mrugnęłam łobuzerko, rozciągając jasne wargi w lekkim uśmiechu. – Dlaczego szukasz leczacych? – zainteresowałam się, przesuwając amarantową kitę po śniegu.