Strona 24 z 39

: 10 cze 2019, 8:20
autor: Fenomenalna Flądra

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Nigdy nie była zbytnio przekonana do magii. Zawsze zapominała o jej istnieniu. Niby zawsze obecna w życiu smoków, a jednak wydawała jej się jakaś taka... nienaturalna. Nie lubiła, nie przepadała – dokładnie tak samo jak teraz.
W miarę szybko zorientowała się że i teraz miała z nią do czynienia. Nie była pewna czy to smoczy twór, ale mogła mieć takie podejrzenia. Niewiele stworzeń czaruje, większość preferuje spokojne spożywanie trawki na łąkach. Czemu smoki tak nie robią? A no tak, trawa fuj...
Postawiła jednak na dość ryzykowne zagranie. Kulka zbliżyła się do niej na odpowiednią odległość. Chroma ugięła łapy oparte o jeden z większych, przybrzeżnych kamieni, a następnie szybko je rozprostowała wybijając się w stronę kulki. Znała trochę maddarę i o ile miała farta... to powinno zadziałać.
Dzięki rozpędowi szybko przepłynęła przez kulkę i znalazła się ponownie na drugim końcu, pomiędzy kamykami. Czy zdążył ją zauważyć, jeśli raczej się tego nie spodziewał?
Była co prawda spora szansa, że kula była z czegoś zrobiona, jednak mądre pisklę zna swoje otoczenie. Widziała jak woda i drobinki przepływają przez nią bez problemu. Nie wyglądała też na pułapkę, raczej proste źródło światła. Mała a sprytna, wiedziała co robi.
Miała nadzieję, że ten szybki ruch zdezorientował nieznajomą istotę(która z odbicia widzianego spod powierzchni przypominała jej na szczęście – lub nie – smoka). Czarowanie – z tego co pamięta – potrzebowało skupienia się na swoim dziele i dostarczaniu mu maddary. Być może udało jej się rozproszyć "kogoś" na tyle, że kulka po prostu zniknie.

// nie nadałeś jej żadnej twardości soł uznaje że była niematerialna x) //

: 20 cze 2019, 12:06
autor: Nierozważny Duch
Liczył na jakąś reakcje i ją otrzymał, bo w chwili gdy niematerialne światełko zaczęło zbliżać się do stwora ten z impetem przez nie przepłynął, dając mu trochę więcej informacji na swój temat. Potworek nie bał się magii i był całkiem spory, jednak jak na razie nie próbował go zaatakować. Ten nagły ruch zbytnio go nie zaskoczył, lecz mimo to jego uwaga rozproszyła się i kulka zniknęła, pozostawiając środowisko pod powierzchnią w spokoju. Mógł ponownie coś stworzyć, lecz zdecydował się nie używać maddary, a bardziej skupić się na swoich zwykłych zmysłach.
Wiedział, że morski stworek przepłynął z powrotem na drugi kraniec rzeczki, po to w te stronę mignęło mu jego ciałko. W tym momencie Reth był już całkowicie zdeterminowany i gotowy na złapanie tajemniczego cosia. Na pysku widniał figlarny uśmieszek, a po złym humorze nie było już najmniejszego śladu. Nawet jego szalony umysł zainteresował się tym nietypowym polowaniem i dał mu się skoncentrować na podwodnym świecie.
Wcześniej myślał logicznie i nawet nie próbował wchodzić głębiej. Teraz natomiast przyszedł czas na chaotyczne planowanie, czyli odrzucił racjonalne rozwiązania i przeszedł do bezpośredniego kontaktu. Ugiął pewnie łapy i jednym ruchem wybił się w kierunku potworka z rozłożonymi szeroko przednimi kończynami, jakby przygotowywał się do złapania tego czegoś. Nie pomyślał o tym, że jest słabym pływakiem, więc skończy się to dla niego marnie, ale przynajmniej będzie miał o czym opowiadać.

: 28 cze 2019, 9:49
autor: Fenomenalna Flądra
Chroma widziała, że woda nie była środowiskiem tego chyba smoka. Nawet jesli smoka to nie wiedziała czy to dobry smok, czy chciał się z nią zapoznać czy jednak tylko zjeść. Nie widzieli nawzajem swojej twarzy, a samica chciała jeszcze trochę powalczyć o swoją anonimowość.
Przez kilka uderzeń serca nie była pewna co teraz. Kiedy jednak zobaczyła jak jego kończyny uginają się, pomyślała chwilę i... czy on był taki głupi? Takie wielkie, niepłetwiaste, chropowate cielsko chciało na nią skoczyć? Niby próbować może, ale Chroma nie dałaby sie złapać jak byle ryba. Kiedy jego kończyny zaczęły się "odginać" w celu wybicia go w jej stronę, morska odbiła się od kamyka przepływając niewielki kawałek pod nurt, zaledwie tyle, by nie dać się złapać a jednocześnie znalezć się po lewej stronie dużego gada. Dokładniej jego łapy. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, chciała z pomocą nurtu kopnąć w upadającą na dno rzeki łapę, aby ta na pewno poślizgnęła się na śliskich kamieniach. Przy okazji odbiłaby się od niej i schowała za jakimś innym kamykiem znajdującym się nadal po lewo od nieznajomego, ale bliżej środka.

: 14 lip 2019, 15:34
autor: Nierozważny Duch
Wybicie wyszło mu nieźle i już sunął przez wodę w kierunku potworka, kiedy ten postanowił zepsuć mu całą zabawę. Seria ruchów wodnego stworka skutecznie go zdezorientowała, więc z początku nie wiedział, co konkretnie ten planuje. Gdy poczuł, jak coś uderza w jego łapę było już za późno. Ślizgnął się bez gracji i runął z chlustem niczym powalone drzewo. Nie pomyślał o tym, aby wcześniej zaczerpnąć powietrze, dlatego na dodatek zachłysnął się i z szamotaniem wpadł pod powierzchnie. Dla mniejszego gada był to pewnie dość śmieszny widok, bo mógł w pełnej okazałości obserwować jak dorosły smok nie radzi sobie z pływaniem w niewielkiej Błękitnej Rzeczce.
Po pierwszej panice, Reth w końcu jako tako doszedł do siebie i niezdarnie wygramolił się z powrotem na brzeg, kaszląc i wyklinając wodne zwierzę za takie nieprzyjazne traktowanie. Ogon drgał mu w irytacji, a wypustki na grzbiecie postawiły się w odpowiedzi na te same emocje. Otrzepał się skrupulatnie z wody, po czym ponownie zwrócił się przodem do źródełka, w którym prawie się utopił. Mrużąc oczy, zlustrował widoczne sferę, lecz niestety niczego nie dostrzegł. Sapnął nieusatysfakcjonowany, gdy coś przyszło mu do głowy.
Uśmiechając się chytrze, nabrał powietrza w płuca i skupił się na swym wewnętrznym żarze. Rubinowe ślepia błysnęły mocniejszą czerwienią, a ze smoczego pyska zaczął wydobywać się szary dym. Odczekał chwilę, po czym zionął gorącym płomieniem w tafle wody w Błękitnej Rzeczce. Wycelował akurat tak, iż ogień nie znalazł się zbyt blisko potworka. Pewnie nie uda mu się bardzo podgrzać wody, lecz nawet minimalna zmiana temperatury może wygonić stworka za zewnątrz.

: 27 sie 2019, 18:48
autor: Fantom Zamętu
Z czystej wody wyłoniło się podłużne, pokryte drobną, błyszczącą łuską cielsko, przyozdobione kolorową... niewyglądającą zbyt imponująco grzywą. Młodzik warknął przeciągle, jednocześnie machając łbem na boki aby zrzucić z pyska przemoczone kudły. Niby smoki wężowe preferowały środowisko wodne, ale po co były im te wszystkie włosy? Kirvoith nie potrafił znaleźć dla nich żadnego zastosowania. O piórach już nawet nie wspominał, miał wrażenie że tylko próbują ściągnąć go na dno kiedy znajdował się w wodzie.
Mimo to pływanie było dla niego dobrym sposobem żeby choć na chwilę wyrwać się od wszelkich zmartwień, które towarzyszyły mu na co dzień. A ostatnimi czasy było ich dosyć sporo, biorąc pod uwagę to co działo się z Darem.
Ale hej, zamartwiał się tym prawie cały czas. Chyba zasługiwał na chwilę odpoczynku, prawda?
Jednak serce wciąż go bolało, nieważne jak bardzo starał się o tym nie myśleć. A może to właśnie te wszystkie próby sprawiały, że boli coraz bardziej?
Wziął głęboki oddech po czym ponownie zniknął pod powierzchnią wody. Otworzył ślepia, podziwiając wszystko wokół, a zwinne ruchy łap sprawiły, że popłynął razem z prądem. Tutaj wszystko wydawało się być takie... spokojne. Całkowicie odmienne od tego co działo się na powierzchni.

: 27 sie 2019, 20:07
autor: Dziadke
Bywało i tak, że morski zamiast mórz i oceanów lubił czasem legnąć na dnie jakiegoś mniejszego zbiornika wodnego lub rzeki. I o ile te drugie niezbyt nadawały się pod wypoczynek, ze względu na natarczywe prądy, o tyle były świetne do szybkiego podróżowania z lądu w kierunku Sadiru- a stamtąd do jego groty. Tym razem jednak był w trakcie szukania glonów, którymi zwykle zapychał sobie nos wychodząc na ląd, ponieważ jak przystało na stałą dolegliwość, rzygał przy zaciąganiu się zapachami naziemnej roślinności. Ech, cóż począć- alergia. Dobrze, że przynajmniej z sitowiem nad rzeką nie miał problemów, bo wtedy to już w ogóle byłaby bieda.

A już totalne zrządzenie losu chciało, że tego dnia napotkał w wodzie kogoś jeszcze. Czarnołuski sunął wzdłuż linii dna, przeczesując i przecinając połacia wodorostów. Obserwował.
"Mmm! Rybke!" pomyślał, jak to zwykle zaczynał rozmowę z każdym gadzikiem. Pasma światła przebijające lustrzaną wodę muskały go, od czasu do czasu jawiąc się na łusce barwą turkusu, co powodowało, że tamten wyżej niechybnie powinien go w końcu zauważyć.
Ale... po co w sumie się czaić?
Wygiął ciało w łuk, skierowując dziób centralnie ku powierzchni, zintensyfikował ruchy wszystkimi łapami, ogon zaczął wykonywać gwałtowne, wężowe ruchy na boki.
Nad poziom tafli wody wystrzelił smoczy kształt, a zawtórował temu świergot na miarę delfiniego.
~AAaaaAaaAAA!!!~

: 30 sie 2019, 15:36
autor: Fantom Zamętu
Kirvoith z początku nie zauważył nieznajomego morskiego. Nieprzyzwyczajony do podróżowania pod wodą i skupiony na tym aby przypadkiem się nie utopić płynął sobie w najlepsze... aż w końcu kątem oka zauważył charakterystyczny błysk łusek w niewielkiej odległości od niego samego.
Inny smok? Jakiś drapieżnik? Młodzik nie znał się na stworzeniach żyjących pod wodą, więc mogło być to właściwie wszystko – a to oznaczało, że prawdopodobnie wpakował się w jakieś kłopoty. Gwałtownie machnął łapami, chcąc wydostać się na powierzchnię, ale okazało się, że jest jeszcze gorzej niż mu się wydawało – nieznany kształt nagle się poruszył i wystrzelił w jego kierunku. Atakował?
Szlag, szlag, szlag!
Panikowanie pod wodą prawdopodobnie nie było najlepszym pomysłem – gwałtowne ruchy łap i ogona nie współpracowały z prądem rzeki, sprawiając, że Ziemny nie mógł wydostać się na powierzchnię. Do jego uszu dotarł krzyk morskiego stworzenia, a sam młodzik odruchowo otworzył pysk z przerażenia, co dodatkowo pogorszyło jego stan. Zakrztusił się chłodną wodą i gdy już myślał, że to jego koniec, poczuł jak jego szpony zatapiają się w wilgotnym gruncie przy brzegu rzeki.
Machnął mocniej tylnymi łapami i z całych sił wybił się ponad powierzchnię wody, wygrzebując się na piach i odwrócił łeb, spoglądając na nieznane stworzenie.
To był... inny smok?

Dhlaczhe... kh... t... thy wężowy usilnie próbował coś powiedzieć, wciąż krztusząc się resztkami wody i próbując złapać oddech.
Położył się na brzegu, nie mając siły aby uciekać dalej. Wciąż nie spuszczał wzroku z nieznajomego – miał zamiar go zaatakować? Kim on w ogóle był i co robił w takim miejscu?

: 30 sie 2019, 18:31
autor: Dziadke
Wyszedł na ląd w trop za wężowym. Dopiero gdy tamten zaczął coś majaczyć, a woda nieco obciekła z obydwu ciał, mógł poczuć woń rozmówcy.
Ziemia. Zrządzenie losu chciało, że mimo dawnej waśni, trafiał osobników z tego stada coraz częściej. To miał być jakiś przytyk od opatrzności? Przypadek?

Nie sądził. Nie, nie.

– Mmm! Rybke! Gadzik nie rybke? Gadzik Syreni Śpiew twierdził, że gadzik może trochę rybke, bo płynąć podobnie jak morski gadzik. Ale jak gadzik nie rybke czy pół rybke, to może chociaż zje rybke? I w tym momencie sięgnąłby do siatki na grzbiecie, ale dureń zwyczajnie jej zapomniał. Trudno, tym razem ziemny nie mógł liczyć na dorsza.
– Gadzik Syreni być ze stado Woda. Być morska, oddychać pod woda. Tak, tak. Ale gadzik urodzony do tego by być woda, z woda i nad woda. Nie tak, jak naziemiec. Gadzik pachnieć gleba. Być gleba gadzik. Jak gadzik mieć na imię? Mmm? Gadzik już nie boi, Neptun nie atakuje. Neptun pokój, tylko łowić rybke dla stado żeby głodne nie byli. Każdy głodny naziemiec jest zły, a zły naziemiec jest niemiły. Niemiły naziemiec z głód móc chcieć jeść inna gadzik. Tak kiedyś twierdzić Wielka Szaman Glonożuj Pierwszy Który Wynalazł Gałonź. Tak, tak.
I tak rzekłszy, posadził tyłek w wodzie, na głębokości zakrywającej same błoniaste łapki z pazurami. Czyli zerowej. Ot, był na ziemi i w wodzie jednocześnie.

Prawda jak dyplomatycznie?

: 11 wrz 2019, 16:13
autor: Fantom Zamętu
Obserwował jak nieznajomy wychodzi za nim na ląd i powoli się do niego zbliża. Co zrobi? Spróbuje go zaatakować? Wężowy spiął mięśnie i przyciągnął ogon bliżej siebie, po czym uniósł łeb i był już gotowy sięgnąć do źródła maddary...
Gdy nagle słowa obcego całkowicie zbiły go z tropu.
Otworzył szeroko ślepia, a jego uszy delikatnie uniosły się wyżej próbując wyłapać cały ten potok słów wydobywający się z gardła morskiego smoka. Gadzik? Rybke? Pół rybke? Kirvoith pokręcił głową, starając się nadążyć za całą sytuacją. Chodziło mu o morskie smoki, prawda? Czy może inne morskie stworzenia? Bo przecież nie wziąłby go za rybę, prawda?!

Ja nie jestem rybą... znaczy... uh... rybke? wydukał, patrząc się na Wodnego z zakłopotaniem.
Jednak propozycja morskiego już nieco bardziej zaciekawiła młodego. Kirvoith z niewielkim trudem w końcu podniósł się, ignorując mokry piasek przylegający do jego łusek po czym powoli usiadł naprzeciw swojego rozmówcy, mierząc go zaciekawionym spojrzeniem.

Polujesz na ryby? Nigdy nie jadłem ryb... znaczy rybke! poprawił się szybko, naśladując sposób mówienia nieznajomego. Co jeśli mówiąc inaczej w jakiś sposób go urazi?Kiedyś próbowałem złapać rybke jak nurkowałem, ale zawsze były za szybkie. No i brakowało mi powietrza.
Skrzywił się lekko na wspomnienie jednej ze swoich prób. Może i ryby były małe, ale za to jakie szybkie! Dopłynięcie do nich i złapanie jednej z nich było wręcz niemożliwe dla młodego wężowego, który ani nie był mistrzem pływania, ani nie potrafił spędzić zbyt wiele czasu pod wodą.
Kirvoithodpowiedział na pytanie, jednocześnie unosząc brew gdy usłyszał imię Wodnego Syreni? Co to oznacza?
W końcu niedoszły adept nigdy nie słyszał o czymś takim jak "syreny" więc to pojęcie było dla niego całkowicie nowe. Gadzik Syreni, hm... może to był jakiś tytuł?
Skupiony na rozmowie z morskim, Ziemny prawie całkowicie zapomniał o całej tej sytuacji i że mało brakowało, a jeszcze w ogóle nie wypłynąłby z rzeki i pewnie leżałby gdzieś na jej dnie lub odpłynął z jej prądem. Obecność nieznajomego wydawała mu się niezwykle ciekawa, szczególnie, że pisklak jeszcze nie miał zbyt dużej styczności z osobnikami z innych stad. Siedział wpatrzony w Syreniego i próbował zrozumieć co ten ma do powiedzenia.
"Naziemiec", hm...

Jestem z Ziemi, ale też z woda! odezwał się nagle, wchodząc w słowo swojemu rozmówcy Tata miał w grocie sadzawkę w której pływałem. Zawsze mówił, że woda to najlepsze miejsce dla takich jak my!
W końcu byli wężowymi – zarówno wędrowanie po lądzie jak i latanie wśród chmur niezbyt im sprzyjały, w szczególności, że większość osobników ich gatunku nawet nie posiadała skrzydeł. Cóż, Kirvoith był wyjątkiem, ale nie oznaczało to, że przepadał za lataniem. Bieganie także nie było najwygodniejsze, więc co zostawało? Rzeki i jeziora! To, że przypadkiem mógł się utopić to już inna sprawa.
Ja nie chciałbym jeść innego gadzik!skrzywił się na samą myślWielki Szaman Gl...o... nożuj to wasz przywódca?
Miał bardzo długie imię, a Kirvoith już wiedział, że imiona mają duże znaczenie w tym miejscu. Może był bardzo istotnym przywódcą, który zrobił wiele dla stad i innych smoków? Albo kimś jeszcze istotniejszym o którym wężowy nigdy nie słyszał?
W każdym razie, młodzik był niezwykle zafascynowany osobą Syreniego i wszystkimi informacjami, które ten mu przekazywał.

: 29 paź 2019, 20:39
autor: Infamia Nieumarłych
Jakkolwiek upokarzające to by nie było, musiała przyznać – stosunkowo rzadko nie dawała rady ze swoją magią. W porównaniu do dziesiątek leczeń zakończonych pełnym sukcesem, zaledwie garstka z nich kończyła się w ten sposób.
A ponieważ Plaga nie miała wciąż kleryka, częściowo z braku chętnych, a częściowo z niechęci Mahvran do wyszkolenia kogokolwiek w tym fachu – była zdana na starego Ziemnego, który otrzymał od Infamii krótki, wyjaśniający jednak wystarczająco sprawę impuls. Przekaz zawierał w sobie miejsce spotkania. Tereny Wspólne, Błękitna Skała. Szamanka rzadko kiedy się tu zapuszczała.


;]

: 31 paź 2019, 13:22
autor: Dar Tdary
Dzięki rzekom dotarł na miejsce wcale nie tak późno jak zazwyczaj. Gorzej z biednym Lothriciem który tym razem miał dość siedzenia na grzbiecie wijącego się w wodzie smoka. Pozostał więc w bezpiecznej krocie licząc swoje kamienie. Był mokry, ale wszystkie potrzebne zioła były suche dzięki maddarze i workom. Skinął łbem uzdrowicielce Plagi i siadł przed nią badając najpierw ranę.
– Coraz lepiej panujesz nad magią, a Twoje smoki chodzą zdrowe. Winszuję.
rzucił pod nosem jakoś bez entuzjazmu. Jakby po prostu wyrażał aprobatę zaistniałej sytuacji i nic poza tym.
Dwie miski z granitu napełniły się wodą z bukłaku i zaczęły powoli się podgrzewać za pomocą maddary. Trzecie naczynie potrzebne było do liści ślazu i nawłoci które w nim wylądowały. Dar wyciągnął również zaokrąglony kamień którym zaczął ugniatać zioła. Papka dość szybko nabrała aromatu i potrzebnego wyglądu tak więc mógł rozłożyć pierwsze lekarstwo na łapach wiedźmy. Bąble omijał na nie zastosuje inne zioło które już ugniatał w łapach, macierzankę oczywiście. Rozgnieciona odpowiednio mogła posłużyć na najdotkliwsze poparzenia łap oraz na wymienione wcześniej bąble. Gotująca się woda oznaczała, że w końcu mógł dodać do niej kolejnego kwiaty dziurawca do pierwszej miski i liście melisy do drugiej. Ciepło przestało być doprowadzane do ziół dzięki czemu napoje zaczęły się już studzić. Odczekał jeszcze chwilę i odlał nieco dziurawca na ziemię po czym podał obie mieszanki samicy.
Oparł łapę na jej barku i przymknął ślepia skupiając się na ich maddarach. Jej jak zwykle chaotycznie obijała się o ciało chociaż teraz pod wpływem ślazu nieco się uspokoiła... Usunął najpierw martwe tkanki jeśli takie były oraz ropne bąble. Mając wolne pole do pracy mógł usunąć jeszcze mikroby z organizmu i zaczął powoli regenerować mięśnie oraz ścięgna samicy. Siatka żył i nerwów również rzecz jasna została muśnięta jego maddarą. Wszystko by uzdrowiciel Plagi znów mogła unosić łapy do leczeń... Namnażające się tkanki zapełniały luki w ciele i wkrótce pozostało mu tylko nałożyć nań skórę. Łuski nie zostały jakoś nabłyszczone czy wywoskowane... ot Dar posłał sygnał do ciała, żeby nieco szybciej narosły na skórę i zakryły ciało. Potężnieć i błyszczeć musiały już same z siebie. Ważne by nie przepuszczały brudu.
Cofnął łapy, wrzucił miski do swej torby.
– Zapłata o tej porze co zwykle.
rzucił na odchodne i zniknął.

/zt

: 01 lis 2019, 20:39
autor: Niezłomna Cisza
Duch błąkał się dalej. Szept może nie wiedziała, jak wiele czasu upłynęło od jej śmierci, ale za to miała pewność, że było to wiele księżycy. Kilkadziesiąt...
Więc tak naprawdę błąkała się bez celu. Może miała nadzieję na to, że spotka innego, znanego sobie ducha? A może po prostu ta namiastka życia sprawiała, że nie miała ochoty znów wracać na drugą stronę? Niech Ateral sobie szuka. Jej się nie spieszy!
Tak więc wędrowała, starannie omijając wszelkie drzewa i skały. Niby mogłaby po prostu przez nie przenikać... Ale przyzwyczajenie do materialnego ciała robi swoje.
Błękitna Rzeczka. Wciąć pamiętała miejsca, a z braku innych zajęć, próbowała przywoływać wspomnienia z nimi związane... Tutaj się coś działo. Coś na pewno. Tylko nie pamiętała co...

: 01 lis 2019, 21:06
autor: Słodki Kolec
Zawiał silny wiatr i mnie porwał. Dalej poszukiwałem kogoś ważnego, a ten głupiec Ateral mnie puścił więc czemu by nie skorzystać. Spotkałem już jedną duszyczkę co mnie naprowadziła. Lecz nadal nie było to czego potrzebowałem.
Wiatr przywiał mnie w miejsce, które dobrze zapadło mi w pamięci i tak nie najlepiej pracującej. Błękitna rzeczka... Co tu się wtedy stało... Miałem tylko czarną dziurę przed oczami.
Płynąc nad tą rzeczką z wiatrem ujrzałem znajomą mordkę. Nagle cos we mnie pękło a z moich oczu poleciał pot. Bez namysłu poleciałem do niej i z zaskoczenia ją przytuliłem mocno. Zbierały się we mnie wiele emocji, od tych dobry po te złe i smutne. Coś chciałęm powiedzieć. Lecz nic nie umiałęm rzec. Za dużo tego było....

: 01 lis 2019, 21:30
autor: Niezłomna Cisza
Nie zauważyła w porę kolejnej zjawy. Podała ofiarą... Co to właściwie było? Ni to, czarne, ni kolorowe, trochę za dużo skrzydeł...
Pamiętała. Może nie tyle samo wydarzenie, co urywki z tamtego dnia. Coś, co jej przypomniało o ojcu, pisklę... A potem głownie ból. Niedźwiedzie? I było coś jeszcze, coś...
Ale to wszystko nie odpowiadało na pytanie, które zadała sobie, nim spróbowała nawiązać rozmowę z pisklęciem. Jak ono miało na imię? K... Kh...?
Uhh, przejście przez wrota śmierci nie wpływa dobrze na smoczą pamięć!

Zaskoczona Szept niemalże wywróciła się na ziemię. Chwiejnie zdołała utrzymać się na równych łapach, kątem oka zerkając na smoczę, które ją napadło... No, może nie takie młode już to smocze. Trochę urósł. Trochę bardzo...
– Spokojnie. Te niedźwiedzie już cię nie dorwą! – krzyknęła rozbawiona. Jej z resztą też nie. To cud, że jakoś to spotkanie przeżyła... Nieco niepewnie objęła go skrzydłem, wciąż przegrzebując pamięć w poszukiwaniu odpowiedniego imienia. Miło zobaczyć jaką znajomą twarz... Nawet jeśli był to inny duch. Do tego taki, z którym nawet nie wiedziałeś co cię łączy.
Bo coś łączy na pewno. Co do tego nie miała wątpliwości.
– Gorzej z Ateralem, który póki co nie wykazuje się dobrym wzrokiem, ale to pewnie kwestia czasu...

: 01 lis 2019, 23:09
autor: Słodki Kolec
Ta woń, tak krew. Ciągle wzywała mnie, tu na tej żywej ziemi, jak i tam po drugiej stronie. Na łowach pośród bogów i przodków. Piekle dla tego co nie kochał tej ziemi i odszedł daleko.
Wtulałem się w samicę, piękną jak tamtego dnia. Tak samo słodko pachnącą co wtedy. Płakałem? Może, nie wiedziałem, ale potrzebowałem pozbyć się tych emocji złych. Chciałem wszystko aby było za mną. Aby wszystko na jaw wyszło...
Żałowałem że jestem taki duży. Może nawet ciut większy od drugiej duszy, szarej duszy. Ostatni raz pamiętałem jak broniła mnie przed niedźwiedziami zasłaniając mnie swym Ciałem. Me martwe od księżyców, ba nawet za życia martwe poczuło spokój. Coś czego brakowało mi wiekami i nocami. Czułem jak wiosny mijały cofane spojrzeniem Aterala do tamtych dni. Niewyraźnych ale najbardziej zapamiętać. Krew wzywała krew. Czułem to. Wiedziałem to, ze kimś jest ważnym , tylko kim? Ojcze... Czemuś to tak zostawił, uciekł na łowy nie mówiąc nic, zostawiając mnie pośród piekła i smutków. Zostawiając samemu na pożarciu światu...

: 03 lis 2019, 13:31
autor: Niezłomna Cisza
Przez chwilę milczała. Opierzone skrzydło przez cały czas obejmowało młodego. Właściwie to go nie znała, a jednak wydawał się jej na swój sposób znany. Już wtedy, gdy byli żywi. A teraz... Teraz tym bardziej zdawał jej się znajomy.
A może to po prostu kwestia tego, że gdy po wielu księżycach wróciła na te tereny, mało co wydaje jej się znajome? Może to tylko potęgowało to niewielkie uczucie, a ona sobie coś wmawiała...
– Znałeś może pewnego Uzdrowiciela Wody?– spytała cicho, nieco niepewnie. Nic nie zaszkodzi spytać Skoro jej skojarzenia prowadziły w konkretnym kierunku, a wtedy nie zdążyła tego zrobić... Może jednak istniało coś takiego, jak los i dziś ściągnął ich w to miejsce, by sobie tę jedną kwestię sprostowali? – Wieczne Ukojenie. Był moim ojcem... – dokończyła spokojnie z nutą melancholii. Nigdy nie zdołała go znaleźć po drugiej stronie. Powrócił na ziemię, czy też po prostu było tam zbyt wiele duchów? Może źle szukała...?

: 03 lis 2019, 14:13
autor: Słodki Kolec
Jej słowa, jej kilka drobnych słów, które mną zszokowały... Wieczne Ukojenie. ExMedyk wody, smok który mnie porzucił przed mymi narodzinami. Smok który oddał mnie pustyni. Smok który mnie nie kochał, zostawił jak znudzona zabawkę, a jednak. Zostawił mi kogoś, zostawił córkę.
Mam siostrę, mam rodzinę, której mi wiekami brakowało. Krew wezwała swą krew.
Siostrzyczko... – wtulilem się mocniej w jej futerko, kocia duże ciało trzęsło się z nadmiaru emocji, za dużo ich było. Za dużo smutków, dobra, zla. Byłem Całe swoje życie samotny, nigdy nie miałem dzieci, nigdy nie miałem kobiety. Nigdy... Nie chciałem zostawić go jak ojciec mnie. Nie chciałem samicy skrzwidzic jak ogień mnie, nie chciałem... Zawsze byłem sam...

: 03 lis 2019, 20:01
autor: Niezłomna Cisza
//Nie mam futra. Mam łuski xD (jedyne futro, to pas wzdłuż kręgosłupa, ale już mniejsza z tym...)//

Nawet nie poczuła zdziwienia. Przeczucie zrobiło swoje...
Czyli jednak miała brata. Nie miała pojęcia jak znalazł się w Ogniu, ani nawet, czy mieli tę samą matkę. Na pewno łączył ich ojciec... I może też samotność. Sama Szept miała tylko stado oraz jedną, najbliższą przyjaciółkę w stadzie Ziemi – pamiętała te kilka księżycy spędzonych wspólnie z ojcem. Potem gdzieś zniknął, jej wychowania podjął się głownie Przywódca, Ciche Wody. Co nieco nauczyła się też od przyjaciela z Ognia, a później miała też mistrzynię. To chyba był właśnie ten czas, gdy Wieczny zniknął. Umarł? Odszedł? Nie wiedziała...
Samotność powróciła między gwiazdami. Do czasu, aż udało jej się spomiędzy nich uciec. Może i nie miała po co wracać do świata żywych, ale ten powrót i tak przyniósł jej wiele dobrego.
W jej rozmyślania wdarło się pewne uczucie. Albo raczej przeczucie. Kolejne. Ateral był już blisko... Ich czas się kończył.
Ale przecież tam, w górze, wciąż będą mieć wieczność...!
– Już nie będziesz sam – mruknęła cicho. Jej brat może i nie mówił wiele, ale pewne emocje dało się z niego wyczytać. Jak samotnie się czuł, że tak bardzo potrzebował teraz czułości?

: 19 lis 2019, 17:27
autor: Despotyczny Ferwor
Dzisiejsza noc to jakiś żart, nie dość, że przez mgłę prawie nic nie widać, to jeszcze ten przeklęty deszcz leje jak z cebra. Po prostu świetnie.... no może, gdyby bagienny znowu nie płętał się po terenach wspólnych, to pewnie teraz nie siedziałby w jakieś dziurze, pod jakiś drzewem. No, ale mówi się trudno.
Zważając na to, że za ciepło to tu nie było, to bagienny przy użyciu manddary rozpalił ognisko. Dziura, była na tyle szeroka, że można było to tam zrobić. Krzaczasty leżał opierając się o jedną ze ścian, wpatrując się w opadające krople deszczu. Gdyby nie było tak zimno, to Plamistemu by to wszystko wisiało i powiewało. Woda to woda, nie ważne w jakiej formie. No, ale zimno to zimno, nie przyjemne, frustrujące, no ale to wciąż, lepsze niż biegać na pustyni. Przy ognisku niemal nie czuło się zimna, jedyny problem to nuda. Spać nie pójdzie bo ,,A'' plamisty ma problemy ze snem i tak i tak nie zaśnie oraz ,,B" musi pilnować ogniska, żeby przypadkiem nie zgasnął. Na szczęście miał ze sobą swój kosz w którym miał węgiel. Ten drugi wyzywał go wcześniej od debili, bo ciągle nosi ze sobą ten węgiel. No, ale przezorny zawsze ubezpieczony, więc nosił go, tak w razie wu.
Z nudów zaczął nucić nie znaną melodie. Dość głośno, więc jeżeli ktoś nie przyuważył by ogniska, to na pewno usłyszał by jego nucenie.

: 19 lis 2019, 22:47
autor: Mały Jeleń
Wędrowała dalej, chcąc na własne oczy zobaczyć to wszystko co kiedyś było domem jej babci! Zdążyło całkowicie zajść słońce, a ona wciąż nie była w stanie zasnąć, tak przejęta ostatnimi wydarzeniami! Odnalazła Lianę, a wraz z nią resztę Fal. Nadszedł jednak moment, gdy ich ścieżki musiały się rozejść, by następnie biec równolegle do siebie!
To, co ją zachęciło do zbliżenia się, było ognisko. Zbliżała się pośpiesznie, mając nadzieję, że uda jej się skorzystać z jego ciepła. Pomimo północnych genów jej futro było dość krótkie, a noc nie zachęcała do dalszej wędrówki. Wychyliła się z mgły, kierując pysk w stronę źródła dźwięku. A był nim... znów nieznany smok!
Witaj, czy... znalazłoby się miejsce przy ognisku dla samotniczki? Nie potrzebuję go wiele. Noc jest dzisiaj wyjątkowo zimna... – Poprosiła, patrząc na niego z nadzieją. Nie wyglądał na takiego, co przegania inne smoki byle dalej od siebie.

: 20 lis 2019, 16:22
autor: Despotyczny Ferwor
Ostatnią rzeczą jaką spodziewałby się adept, to to, że dzisiaj spotka kogokolwiek. A jednak, nie on jeden miał w zwyczaju błąkać się, bez większego celu.
Plamisty spojrzał na samiczkę, potem na przestrzeń w dziurze. Mraevillik zmieściła by się razem z nim w tej norze, aczkolwiek byli by nieco ściśnięci. Ściśnięci... Dotyk... Lęki społeczne... No ale przecież jej nie przegoni, to by nie było w jego stylu. – Jasne... Znalazło by się. – Powiedział, po czym odsunął się, robiąc miejsce dla brązowej. Kosz postawił koło wejścia norki, tak aby zrobić jeszcze trochę miejsca. – Tak, po za tym jestem Bojkot, ale możesz mi mówić Mułek. A ty jak masz na imię? –