Strona 24 z 34

: 29 wrz 2020, 13:21
autor: Pasja Uczuć

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Gdy jedna część rodziny oddalała się od Obietnicy... ta mała, niespokrewniona z nią, Wodna cząstka stawała się zapewne coraz bliższa jej sercu. Choć drzewna samiczka prawdopodobnie nie mogła by sama zapełnić tej pustki – mogła po prostu być. I była. Teraz nawet bardziej, niż do tej pory. Ale o tym puchata uzdrowicielka miała dopiero się przekonać. Gdy śpiący tata Ha'ary przerażał ją, Pasja była już przyzwyczajona, zarówno do długich snów mamy Jelitki, jak i częstych nieobecności Lianki. Nie zmieniało to jednak potrzeby bliskości i kontaktów, jakie uderzały coraz mocniej o jej małe serduszko.
Nie tylko Havrun była tu nadopiekuńczym kompanem, traktującym smoka jak własne pisklę. W przypadku Gaja mogło jednak wyglądać to nieco inaczej, przede wszystkim przez to, że nawet młodziutkie mantikory raczej nie są traktowane pobłażliwie przez rodzicieli. A, że Paqui, szczególnie gdy była młodsza, za bardzo próbowała sprawić, by ostatecznie górować nad nim – jego "wychowanie" mogło wydawać się dość surowe lub nieczułe. Zdawać by się mogło, że polubił z jakiegoś powodu uzdrowicielkę... a może tylko ją sprawdzał? Nie zareagował jakoś szczególnie na jej komentarz, jednak zdecydowanie się z nią zgadzał. Sam w obozie Wody nie znalazł zbyt wielu na tyle rzadkich krzewów, by móc sobie poradzić samemu, a wychodząc z Pasją poza niego – zazwyczaj nie miał czasu nawet o tym pomyśleć. A to, czy pozwoli Ha'arze na czesanie było zupełnie inną kwestią.
Uśmiech niewiniątka, jaki zagościł na pyszczku Obietnicy rozczulił nieco Paqui, zerkającą za siebie. Wyglądała z nim jeszcze bardziej jak niewinne pisklę... Oh, chwileczkę... To nie brzmiało najlepiej. Gdy tylko wyrzuciła to skojarzenie ze swojej małej główki, nie chcąc już nigdy więcej do niego wracać – mogła się skupić na przyglądaniu, jak Obietnicy bardzo smakował jej posiłek. Uzdrowicielka mogła wręcz poczuć, jak fioletowe oczka podążają za jej łapką, wkładającą kolejne kęsy do pełnego ostrych ząbków pyszczka. Gdy ostatni zniknął, utkwiły one na samym łepku partnerki, a przynajmniej do pierwszego po nim mrugnięcia, po którym Pasja znów uśmiechnęła się nieco bardziej przytomnie.
– Śpij dobrze, kochanie. – rzekła jedynie na jej słowa, obniżając się jeszcze bardziej na swoich łapkach, poruszając się niemal tuż przy ziemi. Nie mogła już dłużej skrywać diabelskiego uśmieszku, który zagościł na jej pyszczku, gdy tylko ślepia Ha'ary się zamknęły. Nie wiedziała, jak długo zajmie jej, zanim zaśnie, więc, jak przy skradaniu, wprawiła ogon w ruch, chcąc nim sięgnąć po pozostawioną kawałek dalej torbę. Zastygała w bezruchu, gdy tylko widziała jakiś ruch ze strony partnerki. W końcu jęśli tylko się dowie, lub domyśli, co planuje Paqui – to zniweczyło by cały jej plan. Ogon drzewnej poruszał się powoli, a gdy koniec złapał za ramię torby – równie powoli wracał, chcąc przyciągnąć ją w zasięg jej łapek.

: 30 wrz 2020, 14:40
autor: Żałobna Pieśń
Rzeczywiście... Wodna rodzina była coraz bliższa Ha'ary. Jej przywiązanie do niej było rosło co zdawało się oddalać uzdrowicielkę od Plagi. Nie było to takie złe. Póki Szarlatanka wiedziała, gdzie dokładnie leży granica. Bliskość partnerki jednak odsuwała od niej wszystkie te złe myśli. Przy niej cieszyła się życiem... w pełni. Nie myślała o śpiącym Burdigu. O tym jak jej siostra już nie obudziła się z takiego snu. Przykre wspomnienia całe szczęście odpływały w dal gdy Ha'ara miała przed sobą tą brązowo- zieloną kluseczkę.
Powoli zaczynam odnosić wrażenie, że kompanii samic mieli ze sobą zbyt dużo wspólnego. Może spotkają się na jakimś obiedzie i ponarzekają na swoich podopiecznych jak stare matki na wybryki pociech. Z pewnością śmiesznie by to wyglądało. Chociaż pewnie i Gaja zachowanie Havrun by dosięgło gdyby choć odrobinę go polubiła.
W każdym razie czesanie by mu się przydało i gdy tylko Ha'ara znajdzie wolną chwilę się za to zabierze. Nie ma lekko! Trzeba o siebie dbać! Dotyczy to zarówno smoków jak i ich zwierzęcych kompanów. Paqu już się chyba o tym przekonała. Przynajmniej trochę.
Nie pisle, a adept! A tak na serio za późno chyba by dopisywać młody wiek Ha'arze? Już nie raz pokazała Pasji, że jest jak najbardziej dorosła. Choć czasem miała we łbie pisklęce psoty...
Jadła spokojnie co jakiś czas zerkając na partnerkę, która najwidoczniej była bardzo zafrasowana posiłkiem Szarlatanki. Jakoś tak przekornie czasem zdarzyło się jej wziąć powolny kęs języczkiem owijając się wokół szyneczki i kątem ślepia zerkając na pasję, a krańce warg wykrzywiając w uśmieszku.
Sam posiłek jednak zostawił uzdrowicielkę znużoną na skórach.
Na słowa partnerki uśmiechnęła się przy zamkniętych ślepiach. Jak miło... Paqui ją ulula. Szarlatanka zaczęła oddychać głębiej nie spodziewając się "ataku" ze strony jej diabełka. Powoli oddawała się w ramiona snu tracąc świadomość by wreszcie... Zachrapać cicho. Samica spała głęboko otulona poczuciem bezpieczeństwa.

: 30 wrz 2020, 22:59
autor: Pasja Uczuć
Paqui, poza rzadkimi spotkaniami z mamami, nie miała większych problemów czy zmartwień w grocie. Tym bardziej więc – nie przeszkadzało jej zacieśnianie więzów z partnerką. Mogła być blisko, czuć ciepłe ciałko i cieszyć się obecnością kogoś tak bliskiego. Najchętniej nadal zabrała by ją ze sobą... Ale tak, jak jest musiało jej wystarczyć. Kluseczka niestety nie była świadoma ani śmierci siostry partnerki, ani snu Burdiga. Z jednej strony... może to i dobrze? pewnie próbowała by pocieszać Obietnicę, bądź zaczęła wymyślać za bardzo, jak by tu poprawić jej humor.
Gaj zazwyczaj nie przepadał za obcymi kompanami, którzy za bardzo zbliżali się do Pasji, więc jego dogadanie się z Havrun wcale nie było takie pewne. Kto wie, czy nie pobiłby jej na ich pierwszym spotkaniu tak pysk w pysk.
Paqui, obserwując jedzącą partnerkę, czasem nawet sama wysuwała delikatnie język z pyska, oblizując górną wargę. Fakt faktem, sama była już trochę głodna. Nie jadła porządnego posiłku od dłuższego czasu, więc w pewnym momencie – nawet jej zaburczało w brzuchu. Cichutko, ale jeśli uszka Obietnicy były wystarczająco czujne, mogła to usłyszeć.
Gdy uzdrowicielka zapadła w sen – serce Pasji zaczęło bić szybciej. Starała się oddychać spokojnie, ale nie było to zbyt proste, gdy setki zbyt kosmatych pomysłów przebiegały przez jej łepek. Wiele rozmaitych sposobów, jak zająć się jej słodko śpiącym ciałkiem. I tak na prawdę zero pojęcia o tym, od czego powinna zacząć. Ogonek, ciągnący za sobą torbę zbliżył się już na tyle, by mogła sięgnąć do niej prawą łapką. Pazurki powoli wsunęły się do środka, gdy fioletowe ślepia uważnie obserwowały śpiącą uzdrowicielkę. Palce z oporem przedzierały się pomiędzy przygotowanymi linami, by znaleźć te... najbardziej odpowiednie, ozdobnie plecione. Miała kilka takich, tam daleko, głęboko. Powinny pasować na... konkretne części ciałka Ha'ary. W końcu paluszki trafiły na obiekt, którego szukały i z równie wielką ostrożnością, bardzo powoli, jak do tej pory – wyciągnęły go na stłumione kotarą, dzienne światło. Wykorzystane przez Pasję linki były zabarwione na czarno. Samiczka nie nauczyła się jeszcze uzyskiwać innych barwników. Ten był najprostszy – ze spalonych i zmielonych kości. Po ostatnim łupie Takhary odkryła, że najlepiej barwią ludzkie. Wracając jednak... To nie byłą tylko jedna lina, a cała, misterna plecionka. Od jednej strony była bardzo gładka, z niewielkimi prześwitami, gdy z tej, która miała znaleźć się na zewnątrz – miała wypukły wzorek, przypominający morskie, ale bardzo uproszczone fale. Trzymając w łapie ozdobę, przesunęła ciężar ciała do przodu, stawiając ją ostrożnie na ziemi bliżej drugiej samicy, by zaraz potem druga łapka, przy niemal pragnącym wyskoczyć z klatki sercu – spoczęła na ogonie ukochanej. Wolno, miękko, delikatnie, niemal idealnie na środku, gdy ślepia drzewnej oczekiwały reakcji.
Jeśli to nie obudziło Obietnicy – miała nadzieję, ze pojedyncza, lekka jak piórko nić maddary również tego nie zrobi. Wypełzła ona ze źródła Pasji, przywołana przez nią, by przechwycić trzymaną przez nią ozdobę. Z pomocą odrobiny magii, miała być ona założona w połowie puchatego ogona samiczki, tworząc ładną, stabilną, linkową obręcz.

: 01 paź 2020, 21:28
autor: Żałobna Pieśń
Ha'ara... Też nie. Od kiedy wprowadziła się do niej Syma z chęcią pomocy przy pacjentach i Hebog z uwagi na bliskość do składziku to... nie miała co narzekać na samotność. Zwykle wychodząc z groty miał ją kto pożegnać, a gdy wracała miała kogo przywitać. Sielskie życie w Pladze... Lekarstwem na bliskość... na jej brak była jej słodka Paqui. Diabełek w owczej skórze...
Sama śmierć Thear... To wydarzenie z odległych księżycy lecz wciąż mocno tkwiło w pamięci uzdrowicielki. Teraz gdy i Burdiga zmorzył podobny rodzaj snu. Bała się o niego... Najzwyczajniej w świecie bała się, że jej tata nigdy nie wróci.
Teraz jednak nie było miejsca na strach. Były tylko one dwie. Na wspólnym pobycie w ich małym miłosnym gniazdku, które na lot musiało pachnieć żeńskimi... zapaszkami.
Walka Gaja z Havrun... Ha'ara z chęcią by ją oglądała i później... Pewnie musiałaby oboje wyleczyć ale to akurat nic wielkiego.
Szarlatanka... Czuła się obserwowana. No każdy ma to dziwne uczucie, że ktoś się na ciebie patrzy gdy jesz... A gdy już ktoś rzeczywiście na ciebie patrzy to w ogóle. Obietnica zastrzygła zakolczykowanym uchem słysząc burczenie w jakimś wyjątkowo słodkim brzuszku... Jedzonka miała i tak dużo więc... Niczym mała zwinna żmija przybliżyła się do Pasji trzymając w łapce jeden z mięsnych przysmaków przygotowanych przez partnerkę. Uniosła go do pozycji "lecący smoczek" i zerknęła na partnerkę.
~ Teraz "aaaaa"...~ Zachichotała i jeśli Paqu rzeczywiście otworzyła pysia to mięsny kawałek szybciutko się w nim znalazł. Dbanie to dzielenie się!
A dalej to... Ha'ara już raczej niewiele wiedziała. Zasnęła jak ścięta z łapek mrucząc przez sen jakby ktoś właśnie głaskał ją po łebku. Było jej tak miło... Na brzusiu i w główce. Ciekawe o czym śniła, że pyszczek miała tak uśmiechnięty. Albo o kim? Jest pewna słodka osóbka, która przewijała się w snach samicy. I w dodatku była w tej jaskini!
Nic nie mogło powiedzieć samicy, że Pasja ma... Takie kosmate plany. I w dodatku na śpiącej ofierze... Nu, nu Paqui... Nieładnie i niegrzecznie. Dla Ha'ary jednak słodko i gdy się obudzi po mamy nadzieję skończonej pracy drzewnej... Z pewnością doceni jej wkład w unieruchomienie samicy. Łowczyni nauczona działania w ciszy oczywiście wyjęła linę nie wzbudzając jakichkolwiek niesprzyjających jej działaniom reakcji u uzdrowicielki. Wciąż smacznie spała i Pasji wydawało się, że może Szarlatanka cichutko... chrapie? W końcu jednak przyszedł czas na dotyk i... Brak jakiejkolwiek reakcji Ha'ary. No cóż... Trzeba czegoś większego by ją obudzić. Maddara też nie zmieniła stanu śpiącej samicy i zaraz puchaty ogon samicy ozdobiła linkowa obręcz. Łowczyni mogła teraz zrobić bardzo wiele. Skoro samica pod nią jedynie cicho chrapała w reakcji na jej poczynania.

: 02 paź 2020, 13:01
autor: Pasja Uczuć
Ha'ara postanowiła podzielić się obiadkiem. Pyszczek Paqui, choć początkowo lekko zaskoczony w wyrazie, chętnie otworzył się szeroko, wystawiając jęzor na zewnątrz. Gdy jeden kąsek znalazł się w środku, od razu go przechwyciła, owijając jęzorem i prawdopodobnie obśliniając przy tym łapkę partnerki. Rozgryzła go pomiędzy ząbkami i połknęła z błogim wyrazem pyszczka, oblizując wargi.
Poczynania Pasji nie dały rady obudzić samiczki. Dobrze! Nawet bardzo dobrze. Na skupiony pyszczek wpełzł delikatny uśmiech, gdy powoli uniesiona z ogona łapka znów znalazła się w torbie. Miała tam jeszcze wiele różnych... pomocy, które na pewno się jej przydadzą. Tym razem – miała kilka mniejszych i węższych, ale wciąż zdobionych falą, czarnych, linkowych plecionek. Te miały znaleźć się na łapkach Ha'ary. Co ciekawe, gdyby się im przyjrzeć bliżej – każdy miał niewielką przestrzeń w jednym miejscu, przez którą swobodnie można by przewlec jeszcze jedną linkę. A, że Obietnica nie ważyła zbyt wiele... Nie musiały być one niezwykle grube. Do planu Paqui będzie potrzebowała nieco później małej pomocy. Najpierw jednak...
Widząc brak reakcji, rozluźniła się nieco, wciąż jednak zachowując czujność. Z pomocą maddary chwyciła wszystkie cztery kawałki lin i, przy jak najmniejszym szuraniu i dotykaniu samicy – linkowe obręcze miały w przypadku przednich łap objąć je dość stabilnie na wysokości nadgarstków, a w przypadku tylnych – powyżej pięt. Czarne, niemal koronkowe ozdoby zostały dość ciasno zawiązane, gdy Paqui... nadal czegoś szukała, co chwila sprawdzając, jak reaguje jej partnerka.
Gajowi tymczasem znudziło się nieco stanie na zewnątrz i zjawił się wewnątrz groty, rzucając przypadkiem nieco dziennego światła na pysk Obietnicy. Jeśli ani dotychczasowe działania Paqui, ani tym bardziej wtargnięcie mantikora nie obudziło samicy... to już dalsze zabawy drzewnej także tego nie zrobią.
O ile Ha'ara dalej spała – Paqui mogła przejść do głównej części przygotowań, czyli... właściwego wiązania. Wyciągnęła z torby jedną z lin i ostrożnie, miękko stawiając łapki, przesunęła się bliżej tylnej części samiczki. Znajdujące się tam obręcze były ważnymi elementami, ale... Jeszcze nie zamierzała z nich korzystać. Zamiast tego, kolejna nić maddary pochwyciła i prowadziła dalej linkę tak. by pojedynczym splotem najpierw oblekła jej udo, później zrobiła pętelkę na łydce i znów przeszła po obu stronach uda, by oba końce połączyły się po zewnętrznej stronie w ciasnej pętelce. A nawet dwóch, by zapobiec nadmiernemu zaciśnięciu się na ciałku ukochanej. Z pętelki nadal wychodziła pojedyncza linka, która jednak została póki co ułożona z boku, by nadmiernie jednak nie przemieszczać ciałka Ha'ary, a przynajmniej do czasu, aż wszystko będzie gotowe. Obserwując uważnie puchaty pyszczek i wsłuchując się w jej chrapanie, z pomocą maddary ułożyła linę i na drugiej, tylnej łapce, w ten sam sposób. Nawet, jeśli kończyny były rozłożone – nie było to problemem dzięki zastosowanym więzom. Gdy to było gotowe... Brzuch był najtrudniejszy w jej mniemaniu, więc zostawiła go na koniec, podchodząc bliżej pyska, niemal własnym podbrzuszem szurając przy tym po podłożu.
Oglądający wszystko Gaj... Zasiadł sobie cicho i wygodnie blisko wejścia. Sama więź wystarczyła, by wiedział, kiedy i do czego będzie potrzebny. Pasja, gdy była już blisko przednich łapek partnerki pokryła następne liny maddarową, miękką otoczką, by nie były zbyt mocno wyczuwalne przy wciąż raczej trudnym zakładaniu. Obie zostały uchwycone za końce przez magiczne nici, by powoli i ostrożnie przewlec się pod łapkami samicy. Miały zawiązać się pętelką dookoła barków, przechodząc jej pod pachami. Druga pętla miała chwycić się ramienia skrzydła, by umocnić wiązanie. Dla lepszego efektu obie liny prześlizgnęły się pod jej brzuchem, pragnąc minimalnie ją dotykać. Z wciąż szybko bijącym serduszkiem Paqui, liny raz jeszcze przemknęły Ha'arze pod pachami, by związać się razem na grzbiecie w ładny supełek. Teraz... czas na początek przedstawienia.
Maddara uchwyciła końce kolejnych, grubszych lin, które z jednej strony łączyły się ze sobą w ciasnym węźle, a z drugiej – każdy z wolnych końców pobiegł do przygotowanej wcześniej obręczy, przeplatając się przez pozostawione w nich oczko. Całość powyżej splotu, z pomocą maddary została przewleczona przez wystający z sufitu groty, gruby korzeń. Wydawał się na tyle wytrzymały, by sprostać powierzonemu mu zadaniu. Gdy Ha'ara, o ile była wystarczająco przytomna, mogła poczuć ruch – nie miało to już znaczenia. Splot wylądował w paszczy Gaja, który wspomagany przez magię drzewnej smoczycy, pociągnął za liny, przywiązane do Ha'ary. Ta, bez względu na swoją przytomność, zaczęła być podnoszona ponad ziemię, choć jej łepek, rozluźniony brzuszek i dosyć luźno pozostawione, przednie łapki, wciąż mogły opadać. Ale tym... zajmie się Paqui już za chwilę.

: 03 paź 2020, 17:21
autor: Żałobna Pieśń
Oh jak Paqu... Pociągająco zjadła podany jej kąsek. Ha'arze aż zrobiło się cieplutko gdy ciepłe powietrze i równie cieplutka ślina jej partnerki zetknęły się z jej łapką. Oh... Ten pysio... Sama zamieniłaby się z tym kąskiem. Em co?
Ogonek Ha'ary z pewnością wyglądał ślicznie przyozdobiony linkową obręczą. Gdy się obudzi z pewnością nie będzie w stanie się na nią napatrzeć. Teraz jednak... Chrapała cichutko jakby zapraszając Pasję do kolejnych... Etapów owijania drobnej uzdrowicielki w przeróżne materiały. Może Pasja ma w swojej torbie nawet cosie, które można uznać za ubrania? Kto wie...
Łapki Obietnicy poruszały się delikatnie jakby targane delikatnymi łaskotkami gdy każda z plecionek zaciskała się czy to na nadgarstkach czy ponad jej piętkami. Samica zaczęła coś mamrotać przez sen, a słowa opuszczające ten pysk brzmiały mniej więcej jak "Nie kochanie daj mi chwilę. Zaraz przyniosę tą babkę." Oczywiście były one dość mocno zniekształcone przez fakt, że samica mimo starań Pasji wciąż spała. Twardy sen małej uzdrowicielki tak? Gdy Gaj znalazł się w ich gniazdku samica zastrzygła uchem podnosząc na chwilę łeb. I zaraz potem znów go opuściła wracając do cichego pochrapywania.
Dobrze, że samiczka nie była ciężka. Jej zadnie łapki nie zareagowały jakoś mocno na fakt, że coraz mniej samica mogła nimi ruszyć aż nie były całkowicie unieruchomione w bardzo ładnym dla oczu wiązaniu. Szpony na tylnych łapkach zaciskały się tylko w rytm oddechu Obietnicy. Taki ładny smaczek odnośnie tego jak uzdrowicielka śpi. I w końcu liny trzymający jej grzbiet zostały ułożone na miejscu, a śpiąca samica lekko zaszurała brzuszkiem wyczuwając pod nim nierówność.
Obudzić jednak... Nawet podnoszenie nie przerwało jej snu. Przynajmniej nie od razu. Dopiero gdy jej przednie łapki oderwały się od ziemi, a sama samica zaczęła... Dyndać w powietrzu, szmaragdowe ślepia powoli zaczęły się otwierać. I jakże była Ha'ara zdziwiona gdy próbując się rozciągać nie mogła wyprostować tylnych łapek.
~ Łaaaa... Em... Kochanie? Gdzie Ha'ara jest? Hihi... Ale milusio się wisi...~ Rzuciła ciesząc się kolejnym epizodem: "Związaniej Ha'ary oddającej się milusim smokom". Paqui z pewnością sprawi, że będzie bardzo... Ciekawie.

: 03 paź 2020, 23:04
autor: Pasja Uczuć
Zawierające mniejszą samiczkę zawiniątko, zgodnie z planem Paqui, uniosło się ponad ziemię. Gdy otwierała ona ślepia, mogła dostrzec nie tylko to, że unosiła się nad ziemią, ale i że Pasja jest blisko jej przednich łap. Samica podniosła własną, prawą przednią i i jednym ruchem... pyk! Obręcze na łapkach Ha'ary zostały połączone ciasnym węzłem. Teraz wszędzie tam, gdzie chciała odwlec cielesną łapkę – protezowa musiała iść wraz z nią i odwrotnie. Wtedy też uśmiechnięty złowieszczo pyszczek Paqui zwrócił się ku Ha'arze.
– Księżniczka baldzo mocno spała. Paqui stalała się nie obudzić, ale musiała przenieść ją na jej nowe posłanko. Linkowe posłanko. – szepnęła ponętnie, przysuwając łepek nieco bliżej pyszczka partnerki. Zamiast jednak złożyć jej zwyczajny pocałunek – długim, mokrym liźnięciem obdarowała spodnią, miękką część jej żuchwy. Dalej, świadoma już ocucenia się partnerki, odeszła w kierunku jej tylnych łap, lekko kołysząc przy tym zadem tak, by nieco popchnąć ogon w jej stronę. Oczywiście, nie uderzył jej, a jedynie jego końcówka otarła się o sam czubek jej pyska, na wysokości nozdrzy.
Z tyłu, gdy upewniła się, że przytrzymująca Ha'arę lina została odpowiednio przymocowana przez Gaja do podłoża, uniosła prawą łapkę, by sięgnąć z jedną z ostatnich lin do jej łap. Zanim jednak to... Ułożyła jeden z łuskowatych palców na dużej poduszce prawej kończyny, delikatnie ją naciskając i masując kolistymi ruchami. Podobny los po kolei spotkał każdy paluszek, a nawet przestrzenie pomiędzy nimi. Potem przemknęła pod uniesionym ogonem partnerki, lekko ocierając się o niego prawym skrzydłem – przeszła do drugiej łapki. Tutaj, po małym masażu paluszkiem – z pyska wysunął jej się języczek, który rozwidloną końcówką zaczął dokładnie wylizywać podeszwy samicy. Zamierzała połączyć tylne obręcze ze sobą, ale... widząc, jak ładnie teraz wisi, zrezygnowała z tego pomysłu. Zamiast tego... szybkim ruchem wręcz rzuciła się na ziemię, dotykając jej brzuchem.
– Ha'ala pamięta, jak Paqu mówiła, że może spędzić z nią cały księżyc, jak zdobędzie dość mięska dla Wody? – spytała, pewnie poniekąd retorycznie, wkradając się pod uniesiony w powietrze brzuszek Obietnicy. Leżąc na ziemi, zaczęła paluszkami macać i delikatnie miziać najbardziej zwisającą jego część. Raz ją głaskała, by po chwili lekko, rytmicznie o nią uderzań, uważając na pazurki. Przygotowana wcześniej linka dotknęła jej brzuszka, by po chwili maddara zajęła się resztą. Ale... jedna by nie starczyła. Dlatego po chwili dołączyła do niej druga, wraz z grubym, acz miękkim, długim kawałkiem skóry. Kawałek ten Paqui ułożyła tak, by oddzielał on liny od delikatnego brzuszka, by za mocno się w niego nie wbijały. Drzewna przesunęła się bardziej do przodu, tak, by przednie łapki partnerki mogły sięgnąć jej łepka czy szyi. Jeśli Ha'ara pragnęła być "na górze" – teraz na pewno była.

: 04 paź 2020, 15:16
autor: Żałobna Pieśń
Uzdrowicielka nie była jeszcze do końca przytomna. Gdy mrugając rozglądała się dookoła próbując dosięgnąć łapkami podłoża. Miło jej było tak... Się bujać. I to podwieszenie było dużo stabilniejsze niż poprzednie choć wtedy... Wyzywająca pozycja bardzo pobudzała samicę. Teraz pobudzały ją same liny... Samica uśmiechnęła się delikatnie gdy zauważyła stająca przed nią partnerkę. Nagle... Jej przednie łapki połączyły się na co samiczka zareagowała cichym piśnięciem, które szybko przerodziło się w chochliczy chichot. Wiedząc jednak ten... Diabelski uśmiech Paqui sama Szarlatanka uśmiechnęła się niewinnie. Teraz była zdana na łaskę jej słodkiej małej łowczyni.
~ Na nowym posłanku Ha'arze baaardzo wygodnie. Choć łapki jej troszkę wiszą.~ Powiedziała próbując podciągnąć przednie łapki do góry. Uch... Męczące. Jednak na samo określenie jej księżniczką... Położyła po sobie uszy widocznie zawstydzona.
Reakcją na polizanie było... Ciche jęknięcie małej samiczki. Ha'ara zdecydowanie była już w... Odpowiednim nastroju. Dlatego z wielką nadzieją w ślepiach śledziła odchodzącą w kierunku jej tyłów samicę nie spodziewając się dotknięcia w nosek.
~ A-chu!~ Kichnęła połaskotana. Było bardzo... Intensywnie... Dobrze zawiązane liny... Subtelne gesty... Ha'ara była w niebie.
Wzdrygnęła się delikatnie czując łapkę partnerki na swojej stópce. Masaż... Choć ciutkę łaskotało było jej bardzo miło i wygodnie. Mruczała cichutko czując jak ciepło rozchodzi się po jej ciele. Tyle bodźców... Samiczka nawet nie zauważyła gdy zaczęła oddychać głębiej, a z jej smukłego pyszczka nie zaczęły uciekać kłęby gęstej pary. Jej cały tyłek uskoczył gdy ogonek został otarty przez skrzydło partnerki. I nagle.
~ Eek!!!~ Wzdrygnęła się podkurczając łapki gdy język Pasji dotknął jej poduszeczki. Samiczka zaczęła chichotać nie mogąc powstrzymać ciała przed tak gwałtowną reakcją. Tak mocno łaskotało.
Gdy Pasją przestała Ha'ara już dość słyszalnie dyszała. Było tak intensywnie i miło choć Paqui chyba lekko torturowała swoją partnerkę.
~ P... P... Pamięta. Ha'ara może powisieć calutki księżyc jeśli Paqui zechce.~ Wyszeptała łapiąc oddech. Całe szczęście wodna samica nie dawała swojej partnerce wytchnienia. Miziania samiczka zaczęła mruczeć rytmicznie ciesząc się z uwagi jaką otrzymywała. Kolejne liny i pysio Pasji na wyciągnięcie łapek. Szarlatanka uśmiechnęła się ciepło chcąc paluszkiem prawdziwej łapki dotknąć czubek noska partnerki.

: 04 paź 2020, 23:25
autor: Pasja Uczuć
Choć początkowo pobudzające dla Obietnicy były same linki – niedługo miało się to zmienić. Pasja miała wiele pomysłów, jak może zająć partnerkę i sprawić jej nieco miłych doznań. Linki i obręcze było tylko początkiem i czymś, co na pewno wprowadzi drugą samiczkę w odpowiedni nastrój. Właściwa zabawa zacznie się dopiero, gdy skończy wiązanie... i inne pieszczoty, jakie po drodze sobie wymyśli. Drzewna łowczyni była na szczęście bardzo... łaskawym drapieżnikiem. Choć... może jednak nie.
– Spokojnie, Paqu znajdzie zajęcie dla łapek Ha'aly. Niech się obplęży. – rzekła nęcąco, głęboko, obserwując, jak je unosi. W sumie to, że ma je opuszczone powinno jeszcze nie raz jej się przydać. Kwestię księżniczek jeszcze nie tak dawno temu przedstawiła jej Neira i, choć sam koncept lepszego położenia danego smoka tylko ze względu na to, czyim był pisklakiem zupełnie jej się nie podobał, tak... uznała, że samo słowo jest całkiem ładne i może go używać bez kontekstu w stosunku do partnerki. Widząc jej reakcję – wychodzi na to, że jednak nie.
Na śmiechy i kichnięcie partnerki, samej Paqui aż zbierało się na chichot... Gdyby tylko tak robiła. Prawdę mówiąc, gdy ostatni raz zdarzyło jej się zaśmiać – następnie nie widziała ani kochanej mamy, ani jej żywiołaka na kilka księżyców. Był to jeden, jedyny raz...
Masaż łapek wyszedł Pasji znacznie lepiej, niż zakładała. Mogła usłyszeć tak miłe dla swoich uszek westchnięcia, głośniejsze oddechy... i przeuroczy, tak charakterystyczny dla Ha'ary chichot, gdy języczek dotknął jej poduszeczek. Nie można powiedzieć, by jakkolwiek zniechęcił on samiczkę do dalszych pieszczot, a wręcz przeciwnie – zadbała, by każdy mały kawałek tej łapci został dokładnie wylizany.
– Cały księżyc mógłby wymęczyć Ha'alę. Paqu wymyśliła kilka zabaw. – wyszeptała, szczerząc na koniec ząbki. Pyszczek przesunęła tak, że sama wręcz otarła się czubkiem łepka o łapki partnerki. Po dotknięciu noska, sama delikatnie prychnęła. A co dalej?

Pozostając dalej pod partnerką, ułożyła stabilnie łapki po bokach i uniosła ciało, robiąc to bardzo powoli. Najpierw ułożone na pyszczku drzewnej łapki puchatej uzdrowicielki zostały za nią pociągnięte ku górze. Błoniaste skrzydła opuściła ku ziemi, by nie przeszkadzały. Twarde łuski jej grzbietu miękko wtuliły się w futro Ha'ary, a te na tyłach – nawet otarły się o jej ciepłe wejście.
– A może i Ha'ala ma jakiś pomysł na zabawę? – zapytała, bardzo ciekawa jej odpowiedzi. Sama w sumie... miała kilka pomysłów. Do jednego z nich... musiała by się odwrócić.
Znów opuściła więc brzuszek aż do samej ziemi sprawiając, że łapki partnerki pozostały w powietrzu. Drzewna wygięła ciałko w łuk i zaczęła niemal stąpać w miejscu. Małymi kroczkami zwróciła się w ten sposób, że jej zad znalazł się tuż pod łapami Ha'ary, a łepkiem... Mogła dosięgnąć do pewnego, bardzo ciepłego miejsca. Zamiast jednak zabierać się od razu za swój cel – uniosła tyły na tyle, by partnerka mogła oprzeć o nie zwisające kończyny... a może nawet trochę się nim pobawić. Głowa Paqui uniosła się, by wydychanym z lekko otwartego pyska, ciepłym powietrzem owiać czułe miejsce uzdrowicielki. Przymknęła ślepia, wtulając wierzch łba w miękkie futerko brzuszka. Język, ciepły i mokry, wysunął się z jej pyska i zaczął delikatnie miziać okolice jej podbrzusza, omijając jednak z rozmysłem wejście.

: 09 paź 2020, 18:43
autor: Żałobna Pieśń
Linki były dla uzdrowicielki... Bardzo fajną zabawą. Dostarczały jej tylu różnych bodźców, które pobudzały prawie każde miejsce na jej ciele. Ciepłe powietrze opuszczało jej pysk wraz z przyśpieszonym głębokim oddechem, który przy każdym kontakcie ciała czy kończyn Paqui z ciałkiem Obietnicy zmieniał się w przytłumiony jęk. Sam fakt, że dopiero zaczynały aktywował umysł Ha'ary w ten słodki rozgrzewający sposób.
~ Ha'ara zawsze jest odprężona gdy jest tak ładnie owinięta. Choć nie jest najciaśniej jak Paqui potrafi... To litość dla małej bezbronnej uzdrowicielki?~ Zapytała rozczulonym głosikiem, próbując szarpnąć związanymi łapkami. Szybko jednak rozluźniła się kołysząc zamglonym od podniecenia łebkiem jakby w rytm nieistniejącej pieśni. Pieśni chuci... Szarlatanka zaczęła rozlewać się w powietrzu szczęśliwa na uczucie tak wielu różnych bodźców.
Ha'ara mogła być księżniczką Paqui. Samo słowo było bardzo urocze, a to że Ha'ara znała księżniczki z dziecięcych opowieści o pięknych samicach wyglądających wspaniale przy każdym ruchu tak... Bardzo zawstydziła się gdy partnerka określiła ją tym właśnie słowem. Chętnie jednak usłyszałaby je ponownie... I jeszcze raz.
Obietnica też zdążyła zauważyć, że jej partnerka... Nigdy się przy niej nie śmiała. Nie wiedziała czy jest to z jej winy... Czy to jakieś zdarzenie z przeszłości... Bardzo jednak pragnęła pomóc Paqui.
Paqui, która teraz sprawiała że uzdrowicielskie ciałko rozgrzewała ekscytacja i... łaskotki. Obietnica z każdym ruchem języczka partnerki podkurczała łapki coraz bardziej pod siebie chichocząc.
~ Ha'ara bardzo chętnie wystawi swoją wytrzymałość na test i... Jak już jest nad ziemią to chciałaby zostać jak najdłużej w takiej pozycji. ~ Wyszczerzyła się wcale nie sugerując jak bardzo uwielbia być związaną. Chociaż o tym Pasja na pewno już wie.

Szarlatanka z zaciekawieniem obserwowała co działo się pod nią. Gdy partnerka się podnosiła ułożyła łapki tak by im obu było wygodnie, a gdy łuseczki Pasji otarły się o nią w wiadomych okolicach... Język samicy wydarł się z jej pyska wraz z bardzo sugestywnym jęknięciem. Pierwszy bodziec tego podniecającego spełnienia przeszedł przez całe ciało Obietnicy, a dreszcze sprawiły, że łowczyni z pewnością poczuła ruch swojej "ofiary".
~ Emm... Ha'arze podoba się wszystko co Pasja jej przygotuje. Iii... Sama nie sięgnie swojej Paqui, więc nie ma dobrych pomysłów.~ Sapnęła próbując ruchem łba odgarnąć grzywę ze ślepi. Akurat zauważyła roszady pod sobą. Zaczęła się zastanawiać co partnerce chodzi po głowie gdy... Nagle widok jej zadka wyjaśnił uzdrowicielce dokładnie wszystko. Wyciągnęła związane łapki przed siebie chcąc sięgnąć ogona partnerki i zwyczajnie go miziać na tyle na ile Pasja jej pozwalała.
Ciepłe powietrze... Obietnicy już mąciło się w głowie, a dopiero zaczynały. Zachichotała gdy łepek partnerki załaskotał jej brzuszek, a reakcją na język... Był bardzo długi jęk i podkurczenie zadnich łapek. A jeszcze nic nie zostało tak na prawdę "dotknięte" jak biedna Ha'ara sobie poradzi przez cały księżyc?

: 10 paź 2020, 19:00
autor: Pasja Uczuć
– Paqu nie chciała za mocno ciasno. Ha'arze przyda się tlochę swobody. – odpowiedziała, choć... nie przyznała się do wszystkich swoich planów. Jednak po co zdradzać całą otoczkę, kiedy zaskoczona Plagijka może być o wiele ciekawszym towarzyszem niż taka, która spodziewa się każdego kolejnego kroku?
Jeśli Ha'arze dobrze kojarzyło się określanie jako księżniczka – bez wątpienia powinna powiedzieć o tym Paqui! Ta wiedząc, że ten rodzaj wstydu u niej nie jest niczym złym, zdecydowanie nie wahała by się, by jeszcze wiele razy powtórzyć to w przyszłości. A może nawet teraz? A tak to... Podejrzewała raczej, że ten wstyd nie jest tym oczekiwanym i lepiej tak nie mówić. Już nigdy.
Może pewnego dna Ha'arze uda się doprowadzić Paqui do śmiechu? Nie była w końcu smutasem i może... być może... istnieje jakiś sposób?
– A ile lin Ha'ara by sobie życzyła? – spytała niejako zachęcająco. Choć najbardziej spodziewała się usłyszeć, że wszystkie.

Ruch "ofiary" na tą małą dawkę przyjemności był zdecydowanie czymś bardzo... pożądanym. Pokazywał Pasji, nawet bez słów, że partnerce się podoba to, co z nią robiła. Nie ma pomysłów w swoim położeniu? Nic nie szkodzi! Pasja się nią zajmie.
Gdy Paqui znalazła się już w odpowiedniej pozycji – poczuła, jak łapki jej partnerki sięgnęły jej ogona. Milutko! Uniosła zad wyżej, wyginając ogon tak, by końcówka sięgała pyszczka partnerki. Pomiziała jej wargi i opuściła nieco niżej, układając go na spodzie żuchwy, jakby chcąc podtrzymać jej pyszczek, a jednocześnie – nie naciskała za mocno. Dzięki temu miała o wiele większe pole do popisu z działaniem łapkami, nawet gdy były nadal związane. Co do właściwego "dotknięcia"... Ha'ara będzie musiała na nie poczekać. Język Pasji, zamiast kierować się do jej wejścia, udał się ku uniesionym udom, pozwalając trochę większej smoczycy na wygodne ułożenie się pod partnerką. Ciepły, głęboki oddech owiał okolice pachwiny i znajdujące się tam, prawdopodobnie krótsze futerko. Rozgrzana w jej pysku ślina posklejała wilgocią ich końcówki ze sobą, a lekko porowaty jęzor naciskał na delikatną skórę. Po pierwszym lizie – przerwała, ale tylko na moment.
– Czy Ha'ala ma jakieś... magiczne słowo? -spytała niejako, nim wróciła do lizania. Obietnica powinna wiedzieć, o co chodzi. Mokry język Paqui przesuwał się po kolejnych fragmentach uda partnerki, mocząc je, aż nie został ani jeden suchy włosek. Dobrze... a co dalej? Zad drzewnej poruszył się na boki pod łapami Ha'ary i wypiął ku górze nieco mocniej na kilka uderzeń serca. By i przednia strona się nie nudziła. Musiała przez moment przemyśleć dalsze działania, a właściwie – wybrać jeden z wielu pomysłów, jakie przepływały przez jej ogarnięty podnieceniem łepek.
Podtrzymujący przez ten czas łepek Obietnicy ogonek wysunął się spod niego. Plan tutaj był bardzo prosty. Jego koniec znów zaczął miziać wargi północnej, ale tym razem mocniej na nie naciskając, chcąc wpełznąć do środka. Sama Paqui przeniosła jednocześnie łepek do drugiego uda, by i jemu zagwarantować podobne lizanie. Błoniaste skrzydełka, do tej pory złożone blisko ziemi, także miały znaleźć swoje zastosowanie. Paqui, uważając by ściśle trzymać przy sobie paluszki, odpowiedzialne za pełne rozłożenie błony. Ramienia skrzydeł uniosła znad ziemi i, wyginając je odpowiednio, nieco jak przy silnym zamachu, wyciągnęła je do przodu. Łącząca obie części ramienia, niewielka błona napięła się i dotknęła boków Ha'ary, gdy wolne, tak charakterystyczne dla drzewnych, mniejsze paluszki – chciała ułożyć na jej zadzie. Nie było to proste. Ciekawe, jak bardzo jej nowa proteza odczuwa takie pieszczoty.

: 13 paź 2020, 23:39
autor: Żałobna Pieśń
~ Oh, jeśli Paqui tak uważa to Ha'ara wykorzysta całą swoją swobodę.~ Wyszeptała czule próbując zakołysać się na linach. Była... Bardzo ciekawa tego co jej partnerce do łebka przyszło. Skoro tak pięknie zaplanowała to co działo się do tej pory pewnie też ma pomysł na dalsze kilka godzinek zabaw. Zaskoczenie uda nam się zobaczyć jeszcze nie raz prawda?
Paqui na pewno zaraz dowie się o zdaniu drobnej uzdrowicielki o tymże słówku. Może przyjmie się na stałe i Ha'ara zostanie księżniczką Pasji. Tylko jakaś tiara... I tron, do którego księżniczkę można przywiązać. Idealnie na długi okres panowania prawda?
Może tak uda jej się rozweselić Pasję na tyle by usłyszeć jej śmiech? Warto mieć cel prawda? Na zadane pytanie Obietnica udała zamyśloną.
~ Księżniczka życzy sobie każdej liny jaką Paqui ze sobą wzięła. To jest jej księżniczkowy rozkaz!.~ Zachichotała wesoło.

Och ich sposób rozmowy bez słów był już dość wypracowany... Wodna samiczka znała ciało uzdrowicielki na tyle dobrze by wiedzieć jaki dźwięk odpowiada jakiemu stopniowi przyjemności. Ha'ara miziając ogon z całych sił próbowała choć lekko pomiziać partnerkę po udzie. Nie było to łatwe zadanie bo dość, że Ha'ara nie wisiała aż tak niziutko to też... Ogonek jej partnerki, który zbliżył się do Szarlataniego pyszczka został oczywiście odpowiednio przywitany lekkim liźnięciem. Gdy jednak oparł się na jej brodzie Obietnica nie napierała poddając się jego niewielkiej sile i trzymając pyszczek w górze co... trochę jej przeszkadzało w sięganiu do ud samiczki.
Ha'ara wzdrygnęła się w swoich więzach gdy ciepły oddech owiał jej rozgrzane podnieceniem udka. Dreszcz postawił włoski na grzbiecie na sztorc, a ona sama zamruczała cicho. Zaczynało się bardzo miło... Choć już czuła jak jej robi się cieplutko w pewnym wygłodniałym uwagi miejscu. Ha'ara jęknęła cichutko gdy język w końcu zetknął się z jej delikatną skórą.
Gdy ostatnie z tych niezbędnych pytań padło, obietnica pomyślała o swoim ulubionym owocku.
~ M... Mm... Mefus.~ Powiedziała oddychając już wyraźnie ciężej.
Kolejne mokre uczucie i kolejny dreszcz wydzierający oddech z gardzieli uzdrowicielki. Jej zadnie łapki podkurczały się a przednie pokazały szpony, które teraz "gniotły" ogonek Pasji jak legowisko dla jakiegoś kociaka.
W końcu miała okazję przesunąć związane łapki na zadek partnerki co również zrobiła i po chwili... Zaskoczona spojrzała na ogon partnerki, którego końcówka napierała na jej wargi. Języczek uzdrowicielki wysunął się z pyszczka by "podtrzymać" ogonek partnerki, a wargi rozchyliły się wpuszczając łuskowaty koniec drugiej z samiczek do pyszczka Ha'ary. Wpierw zaskoczona samiczka później zaczęła ogonek partnerki pieścić własnym pyszczkiem. Lekko naciskała kiełkami, nawet czasami ssała jego końcówkę czy łaskotała własnym języczkiem. Jednak Ha'ara nie pozostała cicha gdy języczek drugiej z samic równie intensywnie pracował nad jej udkiem. Przytrzymana skrzydłami skrzydłami wydała z siebie nie raz to przejęte "Mmmm" drgając z każdym kolejnym ruchem partnerki. A dopiero zaczynały prawda?

: 14 paź 2020, 0:28
autor: Pasja Uczuć
Gdy Paqui i Ha'ara bawiły się w najlepsze – obie mogły czuć się obserwowane. Mantikor siedział wciąż w grocie, ze wzrokiem wetkniętym w zwisające z sufitu ciałko uzdrowicielki. W sumie... nie było w tamtym miejscu nic ciekawszego. Nie wydawał się jednak zbytnio zainteresowany tym, co się tam działo. Po prostu patrzył. W tym kierunku. A nie innym. Przynajmniej do czasu, aż nie poczuł, jak zaburczało mu w brzuchu. Paqui była nadal zajęta, więc postanowił sam się obsłużyć. W torbie zawsze miała coś smacznego, więc jak podszedł do niej i zajrzał do środka – jak najbardziej! Choć oprawione ze skór kuny nie były jego ulubionym kąskiem – spałaszował je ze smakiem , po czym położył się z boku, czując się nieco bardziej sennym, niż dotychczas.
Kołysanie się na linach... wyszło nawet lepiej, niż mogła by się spodziewać. Mogła z pomocą przesuwania ciężaru ciała dowolnie bujać się to w przód, to w tył, a nawet na boki! Nie były to może jakieś bardzo dynamiczne bujnięcia, ale zawsze perspektywa czegoś, o co i ona mogła potencjalnie zadbać.
– Paqu postala się, by Ha'ala miała baldzo miły księżyc. – rzekła czule ku partnerce.
Na odpowiedź księżniczkową uśmiechnęła się nad wyraz radośnie, tracąc pojawiające się przy obecnej zabawie skupienie.
– Skolo księżniczka tak sobie życzy, to tak właśnie będzie! – odpowiedziała pełna entuzjazmu. Paqui na pewno jeszcze nie raz skorzysta z tego słowa!

Prawda, sięganie małymi, uzdrowicielskimi łapkami do ud Paqui mogło być nie lada wyzwaniem, szczególnie że i pobudzona Pasja nie mogła długo ustać w jednej pozycji. Jej ciałko delikatnie przesuwało się na boki, a ogon i zad delikatnie drżały przy bardziej intensywnym dotyki. Drapanie po ogonku, wbrew pozorom, było dla niej całkiem miłe. Nie tylko dziurka Ha'ary stawała się wygłodniała, bo Paqui samą zabawą i reakcjami partnerki bardzo się podniecała.
– A co to mefus? – spytała pomiędzy kolejnymi liźnięciami, zaintrygowana nowym słowem. Ogonek, który już trafił do pyszczka partnerki wił się w nim z rozmysłem, reagując na każdy kolejny pomruk. Gdy dźwięki ucichały – wił się niczym wąż, owijał dookoła języka i miział poliki. Gdy pomruki stawał się głośniejsze, on zwalniał, będąc delikatniejszym, bardziej czułym.
Ogonek w pyszczku uwolnił więcej skrywanych jęków. Idealnie! Teraz jednak... Sama sobie nieco ograniczyła możliwości ruchu, o czym początkowo nie pomyślała. Oh... Ale to tylko sprawia, że musi się bardziej zastanowić nad każdym kolejnym posunięciem, jednocześnie nie zwalniając tępa. Pobudzona już mocno Ha'ara mogła poczuć wibrację maddary w okolicy i zobaczyć, jak... z torby Paqui same wysuwają się linki i kawałki skóry. Co tym razem wymyśliła? Cóż... Linki, jak i skóry powędrowały aż do jej łapek. Rozłożyła je na podłożu groty, po czym zaczęła przeplatać linę przez zrobione szponami w skórze otworki. Nie chcąc jednocześnie przerywać zabawy, napięła się nieco, unosząc grzbiet na tyle, by zetknął się z brzuszkiem Ha'ary. Paqui delikatnie kołysała się na boki, delikatnie drapiąc miękką skórkę najbardziej odstającymi, zielonymi łuskami. Kawałki skór w łapach Pasji zaczynały przypominać sporawe sakiewki, wyścielone od wewnątrz ciepłym futerkiem. Jako, że sama nie była w stanie dokończyć tej części planu – wykorzystała ponownie do tego maddarę. Dwie z sakiewek uniosły się w powietrze, by polecieć w stronę tylnych łapci Obietnicy. Miały wsunąć się na nie i otulić, związując samoistnie na końcach. Nie za bardzo ciasno, ale na tyle, by same na pewno nie spały. Czy drzewna martwiła się, że w tej pozycji księżniczka jej zmarznie? Mięciutkie buciki powinny temu zapobiec! Przednie jednak musiały poczekać na swoją kolej. Paqui chciała założyć je sama, ale... później. Na razie bardzo podobało jej się ciumkanie ogonka.
Udka Obietnicy były już ładnie wylizane, więc Paqui stwierdziła, że najwyższy czas na brzusio. Podniosła prawą, przednią łapę i ułożyła ją płasko, miękko na futerku, tuż obok wiązania. Pogładziła je delikatnie kolistymi ruchami, by potem zgiąć delikatnie palce. Ostre szpony dotknęły delikatnej skóry, rysując ją lekko, starając się jednak nie ranić. I tak, zostawiając po sobie delikatne ślady, przesuwała łapkę wzdłuż, jak i wszerz. Wymiziany w ten sposób brzuszek był gotowy na to, co miało przyjść za chwilę.
Wtedy to też Paqui uznała, że najwyższy czas ruszyć się z miejsca. Wyciumkany ogonek dobrze się bawił w pyszczku Ha'ary, ale musiał w końcu go opuścić, by Pasja mogła spokojnie ruszyć się z miejsca. Gdy tak się stało, samica wyczłapała powoli spod brzucha partnerki, trzymając w łapkach przygotowane buciki. Zbliżyła się do przedniej części północnej, kładąc łapkę na jej rozpalonym pyszczku, lekko kciukiem naciskając na jej podbródek. Prawą łapką w tym czasie sięgała do wiszących kończyć Obietnicy, wsuwając na nie przygotowane, miękkie poszewki.
Ha'ara znów mogła poczuć drgania maddary, a nawet zobaczyć, jak kolejne liny niczym żywe węże pełzną w powietrzu ku Paqui. Drzewna chwyciła je w łapki i po po zostawieniu na pysku partnerki soczystego całusa – chwyciła prawą łapką za łączące przednie kończyny Ha'ary obręcze i pociągnęła je za sobą. Z pomocą dosyć krótkiej liny poprowadziła je pod brzuszek Plaginki, by tam przywiązać je do już istniejącej obręczy na brzuchu. Więcej już łapki nie będą wisieć, a to jeszcze nie koniec. Kolejną linę, przytrzymując ją sobie maddarą, ułożyła na łapach Ha'ary powyżej wiązania, by następnie przerzucić ją przez grzbiet i skrzydła na drugą stronę. Pasja pociągnęła za koniec, ciut zbyt mocno sprawiając, że lina zaczęła naciskać na jej ciałko i, zapewne całkiem przyjemnie się w nie wbijać. Co ciekawe, lina została przerzucona przez grzbiet jeszcze nie raz tak, by na przyciśniętych do brzucha łapkach powstała ładna, siatkowa plecionka. W porównaniu do pozostałych więzów – wyszła dosyć ciasno, ale nie na tyle, by w krótkim czasie doszło do martwicy. Paqui odsunęła się na kilka kroków, chcąc z lekkiej odległości spojrzeć na swoje obecne dzieło i zebrać więcej pomysłów, jak je dokończyć.

: 20 paź 2020, 0:40
autor: Żałobna Pieśń
Oh szkoda, że Gaj nie był wielbicielem takich widowisk. Wyobraźcie sobie jaką minę zrobiłaby pani mantikora gdyby zaserwował jej taką grę wstępną. No cóż... Dobrze, że Obietnica była tak zajęta czuciem i dawaniem z siebie wszystkiego co jej partnerka chciała by zwrócić uwagę na dźwięk mlaskania. Chyba, że to nie Gaj...
Wiszenie miało dużo plusów. Ha'ara czuła się lekka, czuła jak liny lekko wrzynają się jej w skórę. Jak z każdą chwilą ślady po nich robią się o włosek głębsze a odczucia silniejsze. Podniecało ją to, to chyba oczywiste. Drgnęła delikatnie jakby chcąc samej pogłębić to uczucie. Pomóc sobie w osiągnięciu euforii.
~ Każdy księżyc z Paqu będzie dla Ha'ary miły.~ Powiedziała ciepłym bardzo rozleniwionym tonem.
~ Z księżniczki coś zostanie czy będzie linkową gąsienicą?~ Zachichotała radośnie już uciekając do momentu gdy Pasja owija ją tak calutką. I może później łaskocze za uszami? Mrrr... Brzmi słodko.

Oh podniecenie już powoli zalewało dolne partie Pasji odbierając jej nad nimi władzę. Ha'ara mimo zamglonego własnymi doznaniami wzroku zdołała to zauważyć iii... dołożyła wszelkich starań by sięgnąć choć jednym ze związanych paluszków do dziurki jej partnerki. Chociaż miźnąć tuż obok. Poczuć jak i ona drga... Choć odczuwanie tylko samej ekstazy i przyjemności płynącej z wyuzdania lecz nie chędożenia były świetnym zajęciem. Język samicy powoli zaczynał mrowić jakby łapał ją skurcz. Chciał wybić przez zęby na zewnątrz i pokazać jak Szarlatance się podobało.
~ Mmmmefus to truskawka...~ Rzuciła zanim nie przymknęła ślepi targana tym prymitywnym uczuciem.
Mruczała lubieżnie lizana po udach, a jej umysł powoli odpływał gdy ogonek partnerki tak intensywnie pieścił jej pysio. To idealnie dobierane tempo. Intensywność i spokój... Nawet gdy szparka samicy nie dostała nawet najmniejszej uwagi. Już było tam tak gorąco.
Szczerze pobudzenie Ha'ary skutecznie wyłączyło jej wyczuwanie maddary. Nie wiedziała co samica robiła. Co właśnie przygotowywała dla wygłodniałej lin Księżniczce. Jej skóra non stop drgała w ciepłych dreszczach podniecenia gdy łuski wodnej łowczyni ocierały się o jej brzusio. Wciąż kurczył się on wyrywając powietrze z jej płuc.
I wtedy samiczka jakby się obudziła. Gdy ciepłe futerko dotknęło jej wilgotne łapcie drgnęła, a z jej pyska wydobył się podniecony jęk wraz z rozgrzanym jęzorem, który oparł się na prawej stronie żuchwy samicy. Coraz więcej wilgoci... Na pyszczku Ha'ary, na jej łapciach i udach oraz rozgrzanej jamce. Ciekawe czy Pasja zmoczy całą Szarlatankę. Łuskę po łusce.
~ Mmmmf...~ Jęknęła głucho gdy szpony Pasji dotknęły jej brzuszka. Było jej tak przyjemnie. Tak milusio. Czy ona właśnie? Jej zadnie łapki zaczęły drżeć, szpony zaciskały się, a całe tylne kończyny kurczyć się w nieregularnych odstępach czasu. Uszka położyły się po łbie tonąc w grzywie, a ślepia polowi zaczęły wpatrywać się w czaszkę. I wtedy... Pasja przerwała pieszczoty. Samica wydała z siebie zduszony jęk, który uwolnił się z jej pyska całą siłą. Był on... głodny tego co zostało jej zabrane. Można powiedzieć, że był lekko... zawiedziony? Obserwowała partnerkę zamglonym spojrzeniem. Lubieżnym wzrokiem chcącym najwięcej czego może samica jej dać. I wtedy stanęła przed nią. Oparła łapę na jej rozgrzanym pysku. Złapała tak władczo opierając palec na podbródku. Samica teraz czuła się własnością. Ten jeden drobny gest. Ha'ara kochała takie zawłaszczenie. Nie próbowała nawet walczyć całkiem oddając się sile partnerki. Zrobiło się mięciutko. Tak milusio... Samica była w siódmym niebie. Jeszcze buziak. Tyle bodźców. Nagle stało się ciaśniej. Łapki przycisnęły się do brzucha, a liny zaczęły wbijać się w skórę. Samica była w stanie ekstazy. Tak głębokiej, że do ciężkich oddechów nie był nawet potrzeby jej dotyk.
~ C...c...czy... Pasja skończyła owi...owijać Ha'arę?~

: 24 paź 2020, 23:16
autor: Pasja Uczuć
O ile widownia w postaci innych smoków nie była by problemem... Tak, gdyby kompan nadmiernie interesował się intymnymi działaniami swojej smoczycy było by to dość niepokojące, nieprawdaż? A dźwięk mlaskania... Pewnie nie tylko Gaj taki wydawał.
Do osiągnięcia euforii zamierzała doprowadzić ją sama Paqui, ale we własnym, przeciągłym, zmysłowym tempie. Ha'ara musiała jedynie grzecznie poczekać. Prędzej czy później obie, głodne samiczki dostaną swój deserek. A zdaje się, że każda będzie miała swój ulubiony.
– Jeśli Ha'ala chce, to księżniczką może być dla Paqu zawsze, nawet schowana pod glubym kocykiem z miękkiego futelka. – odpowiedziała jej ciepło. Pasja wyglądała na taką radosną, szczęśliwą. A szczególnie, gdy mogła być blisko swojej partnerki.

Operowanie związanymi łapkami nie było łatwe, szczególnie gdy dość ciasno przylegały do siebie. Jedna łapka przesuwała się, ciągnąc za sobą drugą. Łatwiej było dla Ha'ary jednak, gdy jedną łapkę oparła stabilnie o ogon Paqui. Wtedy druga łapka mogła przesunąć się dalej, naciągając liny i przesuwając po futrze obręcze. Pasja czuła, jak dłoń Obietnicy sięga ciepłych, prywatnych obszarów, jak łuska po łusce zbliża się do tego ciepłego miejsca. Na sam dotyk i świadomość działań samiczki, Paqui drgnęła mocniej. Najchętniej jakaś jej część, ta już całkiem oddana podnieceniu, rzuciła by to wszystko, przekręciła się na grzbiet i oddała w objęcia miłosnego aktu... ale nie. Choć cała drżała przy każdym, nawet delikatnym dotyku, nie przerywała.
Ciepłe oddechy, mizianie, lizanie, ekstaza... Pasja pewnie sama nie była w pełni świadoma ilości bodźców, jakie zapewniała partnerce. Widziała, że podoba jej się zaplanowana przez nią zabawa i to było najważniejsze. Oh, jak bardzo chciała by schrupać tą słodziutką północną... ale na wszystko przyjdzie czas.
Na pytanie Ha'ary nie odpowiedziała słowami. Zamiast tego wyszczerzyła kiełki, przyciągając ogonem do siebie torbę. Giętki koniec przysunął ją aż pod jej łapki. Prawą sięgnęła do środka, by zobrazować jej zawartość. Podobnie jak większość pozostałych lin – i tym razem te wyciągnięte przez nią były zabarwione na czarno. Najpierw w łapce pojawiła się jedna lina, raczej dość krótka. Ułożyła ją obok siebie na ziemi, by sięgnąć po kolejną. Wystawiła lekko języczek z pyszczka, niby zalotnie, ale z boku... musiała wyglądać głupkowato. Jej łapki wydobywały kolejne linki i kolejne, aż utworzyły całkiem ładną kupkę. Na koniec – jedna z nich okazała się o wiele dłuższa. Pasja wyciągała ją i wyciągała. Na ślepię można by stwierdzić, że miała nawet dwa ogony! To powinno wystarczającą odpowiedzią. Pasja zabrała ze sobą mniejsze linki, a przynajmniej część z nich i na ugiętych łapach, z opuszczonym łepkiem zbliżyła się do ogona północnej samicy.
– Paqu ma jeszcze jeden pomysł, gdzie dodać więcej linek. – stwierdziła, mówiąc wolno, przeciągle, starając się utrzymać głęboki ton swojego piskliwego głosiku.
– Zalaz po tym Paqu zacznie zabawę. Tylko najpielw... Paqu chce o coś zapytać. – stwierdziła, trzymając pomiędzy łapkami jedną z mniejszych, czarnych linek. Sięgnęła do końca ogona partnerki z zamiarem... zawiązania tam kokardki.
– Czy... Czy Ha'ala lubi to? – spytała, pozostawiając zawiązaną na kicie kokardkę i kładąc łapy na jej miękkim zadzie. Zrobiła to całkiem intensywnie, ale jednocześnie niezbyt mocno. Ha'ara zdecydowanie mogła to odczuć. Obniżyła łepek, uginając przy tym kark. Długi język Paqui sięgnął w końcu, na jedno liźnięcie, okolic najbardziej spragnionego miejsca.

: 02 lis 2020, 18:00
autor: Żałobna Pieśń
Oh, a dlaczego niepokojące! Może Gaj będzie kompanim prekursorem edukacji na temat seksualności smoków! Ciekawe jaką frekwencję miałyby takie zajęci. Wiadomo by było ilu kompanów się czymś takim interesuje i... Havrun pewnie przyszłaby rozwalić te zajęcia gdyby ich tematem była wisząca tu panna. Bo z pewnością byłaby lekcja o "smoczych wielbicielach unieruchomienia i robienia z siebie uległej owcy".
W każdym razie zostawiając pomysły o wykładach kompanów na temat smoczego erotyzmu wróćmy do dwóch samic nim kipiących.
Ha'ara w stanie euforii całe szczęście potrafiła trwać bardzo długo i przechodzić przez kilka jej etapów. Chociaż... Jeśli by doprowadzić ją do niej powoli, a później trzymać jak najdłużej... Obietnica mogłaby spędzić tutaj noc życia, kolejną już w towarzystwie swojej partnerki wisząc jak jakaś nowoczesna ozdoba. Ciekawe czy ktoś za bycie taką ozdobą w grocie mógłby jej płacić w kamieniach. Mogłaby się skusić.
~ Skoro Ha'ara dostaje już uwagę godną księżniczki to chętnie zostanie nią na stałe.~ Wyszeptała czule kierując swoje spojrzenie na partnerkę... na tyle na ile mogła.

A od dawna już wiemy, że mogła bardzo niewiele i to niezmiernie ją zarówno cieszyło jak i podniecało. Szarlatanka przeżywała każdą chwilę uniesienia całą sobą. To była chyba kwintesencja tak płytko nazywanego chędożenia. By cieszyć się każdą jego chwilą, każdym głębszym oddechem, cichym jęknięciem czy sykiem swoim lub swojej partnerki. By móc uśmiechnąć się spod zamglonych podnieceniem ślepiami na samicę, która dokłada wszelkich starań by sprawić tyle przyjemności ile to tylko możliwe.
Jednak ważne by i partnerce dać coś od siebie. By ciasno związane łapki sięgnęły jej tak ważnego miejsca i dały jej choć trochę tej ekstazy jaka targała ciałem uzdrowicielki. I wydawało jej się, że sięgnęła chociaż koniuszkiem prawdziwego paluszka. Lekko miźnąć, poczuć ciepło i wilgoć Pasji. Sama jednak miała problemy ze złożeniem jednej pełnej myśli.
Jej przyćmiony umysł jakby wołał "więcej, więcej, więcej!" i ona sama nawet nie próbowała z tym prymitywnym pragnieniem walczyć. Pragnęła poczuć Paqui. Poczuć tam gdzie pragnie dotyku najbardziej. Chciała zostać schrupana. Zostać z Pasją na zawsze jeśli to wiązałoby się z regularnością tego uczucia. Nawet jeśli do końca życia miała by być w jakiś sposób związana. Sapnęła głucho chwilę po zadaniu pytania. Jej oddech stał się bardzo głęboki, nieregularny, a ciałem targały skurcze podniecenia. Zdołała jednak skupić się jakkolwiek na tym co łowczyni aktualnie robiła. Więcej lin! Obietnica wyszczerzyła kły, a w jej ślepiu coś błysło gdy kolejne czarne sploty ułożone zostały na kamiennej posadce. Czyli będzie... Bardzo ciasno. Powiodła wzrokiem za samicą, która zbliżyła się do jej tylnych partii.
~ T...t..tt... tak?~ Zapytała spuszczając delikatnie łepek. Jej palce raz za razem kurczyły się jakby rozładowując napięcie jakie przez ciało uzdrowicielki przebiegało. I wtedy padło pytanie... Jakby... Było to widać prawda? Jak na dłoni. Szarlatanka uśmiechnęła się sama do siebie.
~ Bbb... bardzooooooo...~ I tak w tym momencie język sięgnął ją tam gdzie bardzo chciała. Pasja mogła zobaczyć jak ciało samicy rozluźnia się do stadium płynu a futrzasty łepek z wielkim trudem utrzymuje aktualne położenie. "Więcej, więcej, więcej"... całe ciało Ha'ary zaczęło krzyczeć to jedno proste słowo.

: 04 lis 2020, 0:19
autor: Pasja Uczuć
Pokazy, pokazami... Gaj raczej i tak nie znajdzie prędko partnerki dla siebie. Mantikory nie są wcale zbyt często spotykanymi drapieżnikami, a do tego czasu... Może ma własne sposoby, które wolałby oglądać, bądź wypróbować? Raczej Paqui się prędko o tym nie dowie.
– Więc Paqu zajmie się księżniczką z baldzo księżniczkową uwagą. – rzekła radośnie.

Ha'ara, jak już doskonale wiemy, miała dość ograniczone ruchy łapek, ale nawet to wystarczyło, by Pasja jęknęła cicho przy jednym z precyzyjnych ruchów. Czułe, miękkie paluszki przesłały po jej ciele silny dreszcz nawet tym jednym krótkim dotykiem.
Jak sama zabawa na pewno podobała się Ha'arze, tak Pasja miała na myśli właśnie nadchodzącego klapsa i – tak właśnie odebrała jej odpowiedź. Dlatego, już po zabawie pod jej brzuszkiem, nie miała oporów, by zrobić to ponownie. Może nie mocniej, ale z większą pewnością w swoich łuskowanych łapkach.
Liźnięcie się spodobało. Cudnie! Pasji więc zostało jedynie dokończenie swojego planu. Najdłuższa z lin, prowadzona maddarą niczym wąż sama wsunęła się do nadstawionej łapki. Jednym, silnym więzem przywiązała jeden koniec do znajdującej się na końcu ogona kokardki. Drugi koniec pociągnęła ze sobą, zahaczając go, jeszcze dość luźno o linki, które wiązały łapki Ha'ary. Na ciaśniejsze wiązanko przyjdzie jeszcze czas. Po tym, sama się już nieco niecierpliwiąc, chwyciła kilka mniejszych linek i zaczęła... wiązać kolejne kokardki na ogonie partnerki. Zachowywała pomiędzy nimi równe odległości, wiążąc dość ciasno, przeplatając najdłuższą z lin po wewnętrznej ich stronie. Miała ona przechodzić równo po środku grzywy samiczki. Próby nie splątania przy okazji futra partnerki u Paqui były bardzo silne, ale w ostatecznym rozrachunku wiele nie wskórały. Ha'ara mogła czuć, jak Pasja powoli z kolejnymi więzami dociera coraz to bliżej nasady ogona. Po ostatniej kokardce – chwyciła znów za najdłuższą z lin, napinając ją odpowiednio, unosząc przy tym nieco ogon Obietnicy. Przywiązała ją do innych, zachowując ciasnotę i napięcie. Odchyliła pysk, z którego powoli zaczynała się sączyć ślina. Przy tak smakowitych myślach to nic dziwnego, że nawet jej ciało szykowało się na posiłek. Pasja, jak gdyby nigdy nic jednak ustawiła się przy boku samicy, przysiadając sobie wygodnie i unosząc przednie łapki. Uzbrojone w długie palce kończyny spoczęły na miękkim, puchatym grzbiecie i zaczęły wtapiać się w futerko, z rozmysłem je naciskając. Dłonie jej lekko drżały, ale nie sądziła, by w czymkolwiek to mogło przeszkadzać. Zależało jej przede wszystkim na chwilowym odwróceniu uwagi, zanim nie przypuści kolejnego ataku na niczego nie spodziewającą się (choć tu może jednak nie do końca) ofiarę.
To nie był zdecydowanie koniec jej zabawy. Choć spędziła na masażu więcej, niż tylko kilka uderzeń serca, to nie zamierzała pozostawiać partnerki w takim stanie na długo. Ogon miał już sporą dawkę jej uwagi, więc najwyższy czas, by wrócić do tego kochanego pyszczka. Pasja stąpała cicho, wolno, mimo że zajączek na pewno doskonale się jej spodziewał. Zbliżyła się i opuściła łepek na tyle, by wsunąć go pod pyszczek Ha'ary, mocno wtulając się w jej miękkie futerko.
– Paqu cieszy się, że ma Ha'alę. I że Ha'ala zechciała być tylko jej. – szepnęła czule, ciesząc się jej ciepłem, zamykając ślepia. Jakby nie patrzeć – już trochę się tak bawiły i to nic dziwnego, że mogła czuć się powoli zmęczona. Dlatego też – chciała przyspieszyć tempa. Choć Pasja spoczęła przy pyszczku Ha'ary, jej maddara sięgała o wiele dalej. Pod ciepłą dziurką puchatej samiczki pojawiła się... kulka. Niezbyt duża, można by powiedzieć, że wielkości większego kamienia szlachetnego, ale też nie olbrzymiego. Miała średnicę może jednego i pół szpona. Była biała, stworzona jakby z delikatnej skórki, przyjemnej w dotyku i bez przerwy drżała, jakby ktoś zamknął w środku cały ul pszczół! Była przy tym jednak bardzo cicha. Nim Ha'ara zdążyła odpowiedzieć na słowa Paqui – kulka zaczęła delikatnie dotykać jej dziurki i jej okolic.

: 07 lis 2020, 22:22
autor: Żałobna Pieśń
Havrun natomiast emm... Miała partnera kiedyś ale coś mu się stało lekko mówiąc. Nie tęskniła za nim całe szczęście oddając się opiece nad Szarlatanką. Pokochała tą małą samiczkę matczynym sercem i nie zamierzała jej zostawiać. Urocze prawda? Prawie tak jak para słodkich samiczek.

Iście królewska uwaga poświęcana Ha'arze... Cieszyła się nią. Cieszyła się bliskością jej partnerki. Tym jak bardzo była od niej zależna. Uzależniona od łaski tej ślicznej łowczyni, która tak mocno uszczęśliwiała uzdrowicielkę zabierając jej wszytko co ma. Wszystko co może... W zamian dając euforię, szczęście i spełnienie.
Teraz... Samiczka powoli dochodziła do momentu gdy jej umysł był czysty. Czysty od zbędnych myśli, od zmartwień, a pełen podniecenia, chuci. Podświadomość jednak nakazała jej zadbać o partnerkę. Mimo tego swoistego ograniczenia, które było jej narzucone, a którego tak pragnęła chciała podzielić się swoim szczęściem z Paqui. Jej dotyk więc. Mimo bycia tak krótkim i delikatnym Obietnica włożyła w to całe swoje serduszko.
Szybko jednak... na "ziemię" sprowadził ją klaps. Prawdą było, że nie było w nim zbyt dużo siły ale podniecone ciało samiczki rozesłało mrowiące uczucie po całej Szarlatance, a z jej pyska uleciał zduszony oddechem jęk. Nawet nie zauważyła kolejnych więzów jakie ozdobiły jej ciało. W końcu jednak dotarło do niej co się dzieje. Jak jej ogonek nagle stał się unieruchomiony, Samica z tego wszystkiego zaczęła... mruczeć. Nawet jeśli dało się mocniej, dla Ha'ary było to najlepsze wiązanie w życiu. Nie czuła nic poza linami. Poza Pasją i podnieceniem. Tak wspaniałe uczucie... Mogła się w nim topić, cieszyć. Uniesiony ogon i dotyk partnerki tak blisko jej spragnionego uwagi miejsca. Zapach chuci, sama jej esencja wylewała się z uzdrowicielki.
Jej partnerka przemieściła się. Poczuła jej łapki. Masaż... Jej grzbiet teraz był dość spięty kilkoma spazmami jakie przeszły przez ciało samicy w międzyczasie. Teraz oddech Obietnicy uspokoił się. Ona sama mimo, że wciąż miała problem ze skleceniem myśli cieszyła się tą przerwą.
Sama dokładnie nie wiedziała ile minęło czasu. Jak długo Pasja ją masowała? Jak długo wisiała tak spięta jak podarek? Westchnęła cicho gdy łepek jej partnerki wtulił się w jej futerko. Cichy głosik uzdrowicielki wyszeptał tak oczywiste: "Kocham cię". Ten moment ciepła. Bliskości i miłości... Ten wspaniały moment ciszy przerwany przez... Ha'ara otworzyła szeroko ślepia czując coś nowego w tych okolicach. Momentalnie zalała ją fala ciepła, fala ekstaz wyłączająca resztki myślenia w łebku Szarlatanki. Jej oddech przyśpieszył, zmienił się w coś na pograniczu jęku, a westchnienia. Łapki samicy mimo tak ciasnego oplotu próbowały się podkurczyć i zacisnąć na zabawce, a czarne szpony zaciskały się w coraz częstszych skurczach. Wystarczyło coś tak niewielkiego... By Obietnica była blisko. Bardzo blisko. Lecz nawet gdy osiągną to czego chcą czy ktoś im nakazuje przestać? Ha'ara z pewnością się nie obrazi. Gdy z formy podnieconej smoczej papki wróci choć trochę do zmysłów.

: 10 lis 2020, 12:43
autor: Pasja Uczuć

"Kocham cię" tak pięknie rozbrzmiało w umyśle drzewnej. Wiedziała to, słyszała już wcześniej. Jednak i tak, za każdym kolejnym razem jej serduszko się rozpływa. Ha'ara w obecnym stanie nie mogła zrobić wiele, a i tak po raz kolejny uczyniła Pasję najszczęśliwszym smokiem w okolicy. Gdyby tylko umiała mruczeć, dołączyła by do partnerki w wydawaniu tych jakże głębokich i poruszających dźwięków. A tak... mogła się nadal skupiać na zapewnianiu jej wszystkiego, co najlepsze.
Maddarowa kulka delikatnie pieściła okolicę ciepłej jamki, gdy przednie łapki Pasji były wolne. Sama samiczka w błogim uśmiechu najpierw wtulała się w Ha'arę, a później obserwowała jej reakcje. Przybliżyła prawą łapę do jej pyska i pochwyciła pewnie. Nie za mocno, w końcu krzywdy jej zrobić nie chciała, ale na tyle, by północna mogła poczuć na sobie uścisk łuskowatej łapki. A to wszystko tylko po to, by lepkim językiem złożyć pocałunek na jej czarnej wardze. Zaraz po tym poluźniła chwyt, by ostatecznie puścić i osunąć się na ziemię. Niemal położyła się na skale, mocno uginając łapki, by wkraść się z powrotem pod Obietnicę, ocierając się o jej brzuszek szorstkim grzbietem.
– Paqu myśli, że Ha'ala jest już gotowa. – stwierdziła już niewyraźnym głosem, sięgając prawą łapką ku wibrującej kulce. Czuła, jak jej powierzchnia rozgrzała się jeszcze bardziej pod wpływem Szarlatanki, a nawet stała się wilgotna, podobnie jak futro w wiadomej okolicy. Pasja, z lekka niepewnie, zbliżyła przesiąkniętą zapachem podniecenia zabawkę bliżej pyska i delikatnie wysunęła z niego język. Bez dłuższego zastanowienia, na które nie było już miejsca w jej łepku, polizała jej delikatną powierzchnię. Smak był lekko ostry, ale i głęboki, zmysłowy, gęsty. Przełknęła lepką ciecz i, przykładając wibrującą kulkę do wnętrza uda partnerki, sama zbliżyła pysk do jej szparki. Owiała go ciepłym oddechem, by już po chwili – wetknąć ciepły, mokry język pomiędzy jej ścianki. Przesuwała nim powoli, coraz to głębiej i głębiej, rozpychając się na boki. Czuła, jak jej wnętrze zaciska się i pali w jej język. Rozwidlona końcówka badała najmniejszy fragment ciepłej jamki. Łuska po łusce. Jeśli to nie wystarczyło – łuskowaty paluszek, choć krótszy, mógł zadbać także o płytsze przestrzenie. Chciała dać Ha'arze wytchnienie po ich już długiej, męczącej zabawie. Gaj już od dawna spał, wręcz podchrapując cicho. Palec lewej, wolnej łapy Paqui zbliżył się go szparki, w której już był jej język. Początkowo gładził jedynie okolice wejścia... by potem wsunąć się do wnętrza. Jęzor, wijący się w wnętrzu był uzupełniany przez posuwiste, dobrze nasączone ruchy łapki. Drzewna oczywiście uważała przy tym na długi pazurek. Przecież na pewno nie chciała jej pociąć.

: 15 lis 2020, 21:39
autor: Żałobna Pieśń
Śmiesznym troszkę jest, że zarówno jedna jak i druga wiedziały o tym bez słów. Nawet bez gestów czy innych znaków. Po prostu w ich sercach było to wyryte głęboką runą. Wzajemna miłość, której nikt ani nic nie stłamsi. Żadna na to nie pozwoli. Jednak gdy znajdowało to potwierdzenie w tak prostym wyznaniu... Miało to swoją moc. Moc roztapiania łapek, na których samiczki stoją i wyzwalania tego wewnętrznego "ooow" rozczulenia. Obietnica pewnie też by to poczuła gdyby miała miejsce na czucie nowych bodźców tak intensywnie zalewana tymi... Falami miłości. Mruczenie było jedną z już naturalnych reakcji ciała Szarlatanki, a jeśli Pasja by do niej w tej melodii dołączyła... Ktoś przechodzący mógłby pomyśleć, że dzikie koty się zalęgły.
Zwłaszcza, że kulka stworzona przez łowczynię spełniała swoje zadanie śpiewająco wprowadzając uzdrowicielkę na nowe głębsze wody erotycznego zatracenia. Powoli pozbawiana zmysłów Ha'ara dopiero po chwili zauważyła, że coś trzyma jej pysk. Uśmiechnęła się lekko pomiędzy jednym głębokim oddechem, a drugim zamglonymi ślepiami zerkając spod grzywy, o której ułożenie już od dawna nie dbała, na swoją najdroższą. Przyjęła pocałunek z radością i mruczeniem, oraz prawdopodobnie stłumionym jęknięciem gdy kulka zahaczyła o jakieś bardziej czułe miejsce. Zaraz gdzie była Paqui? Obietnica tylko na moment straciła ją z oczu, a ta już czaiła się pod jej brzuszkiem. Sapnęła cichutko. Jakieś słowa... Ha'ara, gotowa. Zachichotała.
~ Mmmh...~ Potwierdziła starając się ochoczo kiwnąć łbem. Będąc pod uzdrowicielką Pasja mogła bardzo dokładnie zobaczyć jak drży. Gdy jednak nastał ten upragniony moment... Pasja chyba znalazła w ciele Ha'ary guzik "wyłącz" gdy tylko zatopiła w niej swój ozorek. Jej oddech przyśpieszył jeszcze bardziej, stając się tym razem ciut płytszym, a sama obietnica zamknęła ślepia by... Dać Pasji ten pierwszy swój finał. Gdy tylko paluszek i języczek zaczęły pieścić jej spragnioną szparkę spazmy zaczęły targać ciałem samicy. Łapy podkurczały się podobnie jak ścianki, które zaciskały się języczku drzewnej. Z przodu obietnicy było równie ciekawie. Samica wydała z siebie długi spełniony jęk gdy orgazm odebrał jej wzrok i słuch na te kilka uderzeń serca. Język wywieszony z boku nie miał siły by wrócić do pyska. Jeśli łowczyni nie przestanie jej futerkowy zwierzak może wybuchnąć z euforii, ale... Miały jeszcze całą noc prawda? Ha'ara z pewnością nie obrazi się na drugą rundę od razu po pierwszej.

: 16 lis 2020, 0:30
autor: Pasja Uczuć
Jeszcze chwila, jeszcze momencik... i Ha'ara się wyłączyła. A może raczej – osiągnęła swój szczyt. To było najlepszą pieśnią dla uszu łowczyni. Sprawienie, że jej ukochana będzie mogła skosztować słodkich obłoków kresu możliwej przyjemności. Przez chwilę wręcz miała problem, by uwolnić zmoknięty, rozgrzany paluszek i przesiąknięty smakiem partnerki jęzorek z jej wciąż zaciskającej się szparki. Dlatego – Pasja działała powoli, powoli zwalniając swoje ruchy, aż ich zaprzestając, dając Ha'arze czas na uspokojenie i rozluźnienie spiętych mięśni. Teraz to nawet z powiedzeniem czegoś miała by problem. Cierpliwie wręcz czekała, aż wszystko ucichnie, aż ścianki Obietnicy oddadzą jej wolność. Gdy tak się stało, łapę odstawiła na ziemi i, podobnie jak w poprzednich razach, odwróciła się, stąpając nisko przy ziemi, niemal szorując po niej brzuchem. Ustawiła się pod Ha'arą tak, by główna część jej ciałka znalazła się nad grzbietem. I wtedy, przycupając stabilniej, sięgnęła do maddary. Jeden magiczny ruch sprawił, że... lina, która utrzymywała księżniczkę przy sklepieniu jaskini przestała spełniać swoją funkcję. Pasja jednak postarała się, by partnerka, zamiast spaść, została powoli opuszczona na jej grzbiet. Reszty lin, przede wszystkim pętających jej kończyny, nie ruszała. Zawsze Ha'ara mogła sama próbować się oswobodzić... Choć Pasja wątpiła, czy by chciała. Pierwsze grzbietu łowczyni dotknęły łapki, a potem cała reszta. Skrzydełka drzewnej, lekko uniesione, upewniały się, by północna nigdzie nie spadła.
Pasja, utrzymując na sobie ciężar drugiej samicy, ułożyła łepek na ziemi, obracając go lekko bokiem, by jednym okiem spoglądać na bałagan, jaki pozostawiły po sobie ich zabawy na łepku Ha'ary. I tak leżała, wpatrując się, dając jej odpocząć. Dając jej czas. Paqui uśmiechała się błogo, wyraźnie zadowolona z siebie. Choć chętnie by usłyszała, co mogła by zrobić lepiej.