Strona 24 z 34
: 09 sty 2021, 21:15
autor: Echo Zbłąkanych
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Postanowił spuścić trochę z tonu, uspokoić się. W swoim czasie wszystko, nie można poganiać... no ale to smok, co jest ŻABĄ, jak można spokojnie? Wdech, wydech, normalna konwersacja, rozmowa, już dość niezręcznych tesktów... ale to ŻABOSMOK! Nie, spokojnie, bez nerwów. W głowie naszego bohatera była kotłowanina myśli, nie mógł opanować emocji, jak chodziło o temat żab. Jednak jakoś udało nie uzewnętrzniać się mu tych emocji skrajnych, jak na tą chwilę..sekundę..
-Oczywiście, że bym chciał! Rzadko kogo interesują te sympatyczne zwierzątka, miło mi, że ktoś je docenia, podobnie jak ja. Kiedy tylko będziesz chciał. – powiedział, uśmiechając się uroczo. Na wieść, że mowy kolega chciał zobaczyć jego kolekcje żab, wywołała jeszcze większą kotłowaninę w jego głowie.. Jakie miał szczęście, że na niego natrafił, będzie mógł się pochwalić, czego je nauczył! Cóż, nie było tego za dużo, proste komendy, z nagrodą za wykonanie.. No, ale zawsze coś! Nie od razu da się wspiąć na szczyt!
Plus jeszcze mu się podoba owy udrowiciel.. nie. spokój! żadnych głupich tekstów na razie! Spokojnie, stopniowo.. Młody twierdził, że wina za niezręczą sytuacje leży wyłącznie po jego stronie, i że spłoszył nieco rozmówcę... Nie wiedział, że on myśli podobnie, tyle że... on jest winny. Gdyby umiał wyrażać łatwiej emocje, nie doszłoby do tych wpadek. Niestety, Świetlik, miał problem z ich uzewnętrznianiem.. no bo w tej sytuacji się zwyczajnie wstydził. Była nowa, i nie wiedział do końca jak do tego podejść.
Kumka, jakby nigdy nic, nie przejmując się brakiem atencji ze strony smoków, dalej skakała wokół uzdrowiciela wody, żebrając kumkaniem o jedzenie. Świetlik jedynie dalej podtrzymywał bańkę z podwyższoną temperaturą, aby nie przemarzła..
-Nie można być dla siebie za surowym, początki zawsze są trudne. Na pewno jesteś znakomitym uzdrowicielem – powiedział do Żabki bardzo uprzejmym głosem, uśmiechając się. O nie, a jak on odbierze to jako sarkazm, i się obrazi? Myśl, zanim coś powiesz... Jego obawy były bezpodstawne, bo już bardziej uroczo i miło powiedzieć się tego nie dało, ale on wybiegał myślami w przód. Miał stresa..
Na informację, że koledze podobają się bardzo jego magiczne sztuczki, pokraśniał nieco, była to jedna z przyjemniejszych rzeczy, jakie od dawna usłyszał.
-Tak, moja mama to Gasnący Wiciokrzew, kiedyś znana jako Lepka Ziemia. Dziękuje za miłe słowa, bardzo lubię grę światłem.. dlatego też wybrałem świetliki, bo na śniegu tworzą bardzo ładne refleksy.. Czemu akurat świetliki, jest to kwestia sentymentu.. było to moje imię pisklęce. – powiedział, nadal z wypiekami na pysku. Ale miłe!
Zauważył "dziadującą Kumkę, podskakującą dookoła Żabiego Plusku. Miał ze sobą jeszcze kilka zasuszonych motylków.. hmmm..
-Widzę, że łakoma żaba znów domaga się jedzenia, chciałbyś jej dać motylka? Akurat mam przy sobie kilka, stale staram się jakieś mieć, bo jak jej nie dam, to nie mam spokoju. Oczywiście, jeżeli masz ochotę. – powiedział, obserwując swoją żabę moczarową. Kumka usiadła między nimi, patrząc to na jednego to na drugiego, nie wiedząc, który da papu. Echo jakoś dotąd sobie radził z emocjami, długo, ale przyszedł moment na.. gafę.
-Chciałem tylko powiedzieć, że bardzo się z Tobą przyjemnie rozmawia, i.. się mi podobasz – powiedział szczerze, ale po wypowiedzeniu ostatnich słów jakby się zaciął.. No pięknie, wspaniale! Debilus maksimus, jełop, nic nie umiesz załatwić stopniowo.. za długi jęzor, wybitny osioł.. Teraz tylko czekać, aż rozmówca da dyla...
: 17 sty 2021, 20:18
autor: Żabi Plusk
Obserwował z uwagą magiczne widowisko, słuchając w międzyczasie przez cały czas wypowiedzi czarodzieja, raz po raz zerkając w jego kierunku. – Lubię uczyć się o nieznanych mi do tej pory rzeczach. Ogólnie zdobywanie nowych informacji jest dość ciekawym i… przynajmniej w moim przypadku, pomocnym zajęciem, kiedy wszystko zaczyna cię przytłaczać i chce się choć na moment skupić na czymś całkowicie innym niż zwykle. Nawet jeśli w większości przypadków ta wiedza wydaje się być zupełnie niepotrzebna i nieprzydatna – zaczął podążać wzrokiem za skaczącym wokół niego płazem, mrużąc lekko ślepia. – A żaby na dodatek to takie urocze stworzonka i w sumie z chęcią dowiedziałbym się o nich więcej, zwłaszcza że moja wiedza na ich temat jest znikoma – dodał, skupiając się ponownie na swoim rozmówcy. Słysząc jego kolejne słowa, zaśmiał się lekko, dając bursztynowemu kuksańca w ramię.
– Ohoho! Dobra, mogę przestać być dla siebie za surowym, pod warunkiem, że ty też przestaniesz być tak surowy wobec siebie, co ty na to? Myślę, że to bardzo dobry układ – wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. – A ja nie powątpiewam, że jesteś znakomitym czarodziejem. Tak już całkiem poważnie to… no, po prostu doskonalenie niektórych rzeczy zajmuje trochę czasu. Jednym mniej, drugim niestety więcej. Ale heh… kluczowy jest właśnie czas. Chociaż racja, trochę frustrujące jest czekać na efekty pracy nad sobą i jestem zaznajomiony z tym uczuciem aż za dobrze, ale najważniejsze to się nie poddawać! Nawet najlepszym zdarzy się co jakiś czas powinąć łapa. I… z pewnością uda ci się rozwiązać ten problem, który cię dręczy i powoduje, że stoisz w miejscu, nie mogąc rozwijać się dalej! Wierzę w to.
Choć sam ostatnio coraz częściej zaczynał wątpić w siebie i w swoje umiejętności, starał się podchodzić do wszystkiego w miarę optymistycznie. Miał oparcie w rodzinie i wiedział, że nie mają mu za złe tego, że niektóre rzeczy wciąż nie wychodzą mu do końca, tak jak powinny. I to dla nich starał się za wszelką ceną być jak najlepszy, by popełniać coraz mniej błędów i by mógł jeszcze lepiej dbać o ich zdrowie i bezpieczeństwo. Byli dla niego główną motywacją i sensem życia. Nie mógł się tak po prostu nagle poddać i wycofać. Zresztą bardzo polubił to, czym się zajmował, stało się to nieodłącznym elementem jego życia i mimo niepowodzeń, nie chciałby zmienić swojej dotychczasowej profesji na cokolwiek innego.
– Ochhhh! A więc to tak! Bardzo ładne imię – odparł, a jego uśmiech wciąż nie znikał mu z pyska. Wszystko nabrało sensu, no proszę. – I tak, tak, mogę – dodał po chwili, pochylając się lekko nad nieustannie skaczącą w jego zasięgu żabą, dalej zwracając uwagę na to, co miał mu jeszcze do powiedzenia czarodziej.
I cóż… końcówki jego wypowiedzi zupełnie się nie spodziewał. Uzdrowiciel stanął na moment jak wryty ze skonfundowanym wyrazem pyska. Miał przez chwilę wrażenie, jakby w ogóle przestał oddychać, choć czuł, jak jego serce zaczyna przygrywać w szybszym niż normalnie rytmie. Zamrugał kilkakrotnie z zaskoczenia, a trybiki w jego głowie starały się przetworzyć słowa Świetlika. Podoba… mu się? Ale że… że tak? Nie był aż tak głupi, wiedział, co to może potencjalnie znaczyć, jednak nie mógł mieć przecież pewności, że czarodziej miał na myśli konkretnie to. Dopiero co się poznali, więc raczej musiało mu chodzić o zupełnie coś innego, prawda? To było najlogiczniejsze wytłumaczenie.
– Hah..h – po raz kolejny jego ciało uderzyła fala ciepła, choć tym razem towarzyszyła mu coraz mocniej narastająca panika. Teraz już w ogóle nie miał pojęcia, jak się w takiej sytuacji zachować. – Mi też… się z tobą miło rozmawia. W-wydajesz się być naprawdę fajnym smokiem – wydukał, hamując się w ostatniej chwili od zrobienia nagłego kroku w tył. Nie mógł tak po prostu uciec, zwłaszcza że najprawdopodobniej znowu naditerpretowywał całą tę sytuację. Chociaż czuł ogromną potrzebę przeanalizowania jej na spokojnie, w samotności. Nie znał zbyt wielu smoków spoza swojego rodzinnego kręgu i to wszystko było dla niego całkowicie nowe. I choć był bardzo emocjonalnym smokiem, przez co większość uczuć nie była dla niego obca, to… teraz czuł się strasznie zagubiony. Nie rozumiał, nie wiedział nic. Zwłaszcza, że działo się to tak szybko. Ale nie ostatecznie nie stchórzył, nie ruszył się z miejsca, łapiąc na moment kontakt wzrokowy ze swoim rozmówcą, równie szybko go przerywając. Podrapał się nerwowo łapą z tyłu głowy, nie wiedząc, co zrobić dalej. Co powiedzieć, czy w ogóle się jakoś odezwać. To było trudne. Komunikacja z innymi była trudna. Chociaż w tym wypadku zrozumienie siebie samego było chyba najbardziej skomplikowanym zadaniem.
: 17 sty 2021, 21:02
autor: Echo Zbłąkanych
Rozmowa była bardzo fajna, nikt nie spodziewał się takiego spartaczyć.. O, też ma duszę badacza! Jak fajnie, ale jako uzdrowiciel, przynajmniej to zamiłowanie może mu się do czegoś przydać. W jego przypadku to było wyłącznie hobby, załatwienie wolnego czasu... Nie chciał się wyłącznie wykrwawiać na arenie, bywało to.. depresyjne. Fajnie mówił o tym wszystkim, z takim entuzjazmem. Uśmiechnął się ciepło na jego słowa.
-Oczywiście, jeżeli Ty będziesz mniej surowy, to ja też postaram się nad tym popracować – powiedział, uśmiechając się jeszcze szerzej. Miał nadzieje, że nie wyglądał przez to jak idiota... Ciężko mu było momentami zapanować teraz nad emocjami. Rozmówca był po prostu dla niego miły, tak jak nikt wcześniej. O, dokarmiał Kumkę, jak uroczo! Do tego momentu akcja była dość... normalna, przyjemna rozmowa.. Aż walnął.. gafę, jak totalny dureń. Rozmawiał z kolegą dopiero chwilę, i już się wybebeszył.. emocje odebrały mu rozum... kretyn, jełop, nieudacznik, nic nie potrafisz... po co tak szybko? Jak miałeś postępować stopniowo...spokojnie, nie na lepiej na łeb na szyje, bez pomyślenia, na hurra, stresując rozmówcę.. Obserwował jego mowę ciała, i odpowiedzi na jego... głupie, durnowate, nie przemyślane.. stwierdzenie. Pobladł mocno, serce przyspieszyło mu puls... Co robić, co robić, co robić? Była to dla niego nowa sytuacja, wybebeszenie z siebie takiego stwierdzenia, strasznie siebie obwiniał w tej chwili za swoje słowa. Zrobiło mu się przykro, jednak starał się ze wszystkich sił tego nie okazać, jednak ciężko było tego dokonać. Dobra, graj muzyko, trzeba coś powiedzieć, jakoś załagodzić tą bardzo nie komfortową sytuację, której on był kowalem.. tak.. on! Głupi, niezdara, za długi jęzor, jełop...
-Wybacz, uległem emocjom.. ja.. nie chciałem Cię w żaden sposób obrazić, ani wprawić z zakłopotanie... Jeżeli nie chcesz już ze mną rozmawiać, to zrozumiem.. Chociaż mam nadzieję, że jednak sobie nie pójdziesz... Bardzo mi się z Tobą rozmawia miło... – starał się jakoś wyjść z tej dość ciężkiej sytuacji. Miał trochę łez w oczach, ale starał się tego nie okazać ze wszystkich sił.. To oznaczało słabość, tak mógł to odebrać jego rozmówca... Czemu nie myślał wcześniej...Bogowie, ratujcie...
: 07 lut 2021, 23:03
autor: Żabi Plusk
Jacy oni oboje byli w tym fatalni. Trafił swój na swego. Choć z początku dalej był dość zmieszany, nie wiedząc co w tej sytuacji począć, po wysłuchaniu słów Echo po prostu… się zaśmiał. Cicho i nerwowo, jednak jego niespodziewany wybuch przerodził się stopniowo w głośniejszy i znacznie weselszy śmiech. Mimo że dalej ogarniał go stres (i może częściowo to przez to zaniósł się takim nagłym rechotem) zaczęło go to powoli po prostu bawić. Bogowie, byli tak nieporadni.
– Przepraszam, ale… To jest tak głupie… Znaczy, moja reakcja! Od małego przebywałem głównie w towarzystwie braci i nigdy nie miałem żadnych innych znajomych, pewnie dlatego poznawanie nowych smoków jest dla mnie takie skomplikowane. Ale nie wiem dlaczego przejmuję się tym aż tak mocno – wziął głęboki wdech, by się uspokoić. Zachichotał po raz ostatni, pocierając łapą swój policzek. Chyba naprawdę potrzebował takiego rozładowania emocji, ponieważ jeszcze chwila i z pewnością by go to wszystko nieźle przerosło. Teraz czuł się odrobinę lżej, co pozwoliło mu na powstrzymanie się od ucieczki z miejsca zdarzenia, zwłaszcza że no nie chciał sprawić przykrości czarodziejowi. Nie ważne w jak niezręcznej sytuacji się znaleźli. – Nic się nie stało. Nie spodziewałem się tego po prostu i zbiło mnie to nieźle z tropu.
Musieli oboje wyluzować. Zdecydowanie. Przecież tak dobrze im się rozmawiało i ogólnie Żaba był dość podekscytowany na myśl zaprzyjaźnienia się z jakimś smokiem, dlatego słabo byłoby zmaścić to w tak głupi sposób. Skoro teraz ich konwersacja niezbyt się kleiła, może warto byłoby podejść do tego z innej strony? Podskoczył do bursztynowołuskiego i pacnął go delikatnie łapą w ramię. – Ty gonisz! – krzyknął wesoło, znów na moment zanosząc się śmiechem. Wzbił się natychmiast w powietrze, by w ten sposób zacząć "uciekać" od czarodzieja. Choć może nie zawsze radził sobie świetnie z rozmową, to przynajmniej umiał się wygłupiać. A zabawa była dobra na wszystko, prawda?
: 08 lut 2021, 0:02
autor: Echo Zbłąkanych
Myślał, że jego rozmówca zwieje.. da dyla w takim tempie, że nie zdąży powiedzieć cześć. Już powoli napłynęły mu łzy do oczu, gdy ten.. zaczął się śmiać. Gdyby to było możliwe, to szczęka by mu opadła do ziemi, i był tak stał z dziurą w pysku. Ale że jak? Z czego on się śmiał? Z niego? Z sytuacji? Sytuacja była faktycznie komiczna, jak dwa dorosłe smoki nie potrafią się do końca porozumieć. Z niego? W sumie był żałosny, nie potrafiąc w prosty sposób ukazać swoich emocji, i o co mu właściwie chodzi, więc śmiech z niego był uzasadniony, acz bolesny. Patrzył na uzdrowiciela stada wody dość skonsternowany. Jednak po chwili śmiech i mu się udzielił, też zaczął robić to dość donośnie, ale nie aż tak, jak jego rozmówca. W sumie to było dość ciekawe, że raczej nie stresował się takimi rzeczami na codzień, raczej należał do dość brawurowych smoków, które cechowały się dość.. nieroztropna czasem odwagą. Jednak w tym smoku, który jest ŻABĄ, było coś, co powodowało u niego mocne zmieszanie i nieśmiałość.. Dość nowe dla niego odczucia.. ciekawe, ciekawe... Ale to napewno dlatego, że jest smokożabą, to musi być wyjaśnienie. Po sekundzie śmiał się jeszcze głośniej ze swoich głupawych myśli.
-Nie tylko Twoje zachowanie, faktycznie cała ta sytuacja jest groteskowa. Po prostu ee, nooo.. rzadko taks szybko zaczęło mi na kimś zależeć, do Twoich reakcji nie mam zastrzeżeń, jedynie do swojej nieporadności. – powiedział, uśmiechając się się do rozmówcy, powoli kończąc się śmiać. Jakby ktoś ich słuchał, w jakiś sposób widział ten spektakl zażenowania, to stwierdziłby, że są niespełna rozumu. Jednak Echo uważał nadal, że to świecie jego wina, i wszystko schrzanił od początku do końca. Komuś tu bardzo zależy, tak bardzo, że aż wychodzi na durnia..
Uśmiechnął się na kolejne słowa Żaby, już nic nie mówiąc. To że go zbił z tropu to nie było nic dziwnego.. sam był zaskoczony, ze się na to zebrał, dodatkowo robiąc to ni z gruchy ni z pietruchy.. Ale przynajmniej kolega nie był zły, to dobrze, uff
Potem, o, zabawa! Fajnie, że był taki wesoły, i łatwo mu wybaczył jego przewinienia. Szybciutko podjął wygłupy z błyskiem w oku.
-Nie uciekniesz mi! – krzyknął, i wzbił się w powietrze chwile po swoim koledze. Miał zamiar dogonić do jak najszybciej się dało, a jak się nie uda, to cóż.. nie ma opcji, nie ucieknie!
: 08 lut 2021, 21:06
autor: Żabi Plusk
Tak, to był dobry pomysł. Żaba definitywnie tego potrzebował, by przestać się tym wszystkim tak stresować. Wzbijając się w powietrze, w jego pysk uderzył prawie od razu rześki i zimny podmuch wiatru, który odrobinę rozbudził młodego uzdrowiciela. Nie oglądając się za siebie, zaczął machać szybciej skrzydłami, lecąc cały czas do przodu. Nie był wybitnym lotnikiem, ani tym bardziej demonem prędkości, ale nie powstrzymywało go to od tego, by dać z siebie wszystko podczas ich małej zabawy. Zrobił kilka obrotów w powietrzu, a z jego gardzieli wydobył się radosny okrzyk. Przytłoczony obowiązkami tęsknił czasem za takimi głupotami i choć nie narzekał na swoją pracę, dopiero teraz uświadomił sobie, jak bardzo mu tego brakowało. Takich chwil, w których nie musiał się niczym przejmować. W których mógł się wyciszyć, a jego myśli dawały mu w końcu na jakiś czas spokój.
– Co tak słabo?! – krzyknął, obracając głowę, by rzucić okiem na pędzącego za nim czarodzieja. Oczywiście jedynie się z nim droczył, o czym mógł świadczyć jego wesoły ton głosu. Zwłaszcza, że choć Echo jeszcze go nie dogonił, to pewnie lada moment tego dokona. Oho, trzeba więc się jeszcze bardziej postarać! Nie mógł tak łatwo przegrać, co to, to nie.
: 08 lut 2021, 21:49
autor: Echo Zbłąkanych
Kolega dość żwawo uciekał, musiał mu oddać honor.. Podziwiał jego pogodę ducha, i jak potrafił się cieszyć z małych rzeczy.. Echo też był teraz szczęśliwy, mimo ostatnich wydarzeń, które można było uznać za niezbyt fortunne.. Trzeba się cieszyć chwilą, łapać dzień, nie poddawać się. Już całkowicie otrząsnął się ze stresu.. Generalnie to odczucie było mu obce, jednak Żaba jako jedyny smok jakiego poznał potrafił go wprawić w zawstydzenie.. Cóż, nie było nic w tym dziwnego. Echo, który zawsze był hej do przodu, brawurowy, który nie uznawał granic, zawstydzony przez Smoka Żabę.. no ale nic tu przecież dziwnego nie ma, jak smok jest żabą? Jak tu nie być z lekka skrępowanym? Jak tak komuś na kimś zależy, to tak się dzieje! Za dużo myśli, skup się na gonieniu, bo Ci zwieje, i co wtedy?
Uzdrowiciel wody okazał się szybszy od niego.. Niestety jako smok bagienny nie był najlepszym lotnikiem.. Dużo lepiej radził sobie pływając.. Cóż, trzeba nieco sobie pomóc! Pęd lotu wybił mu bzdurne myśli z głowy, pozostawiając tylko chęć dogonienia kolegi. Postanowił nieco wyrównać szansę. Zaczerpnął energii ze źródła, tworząc podmuch magicznego wiatru, wiejącego mu dokładnie w membrany skrzydeł. Nie sądził, że podmuch będzie aż tak solidny, nabrał wiatru jak w żagle, i wystrzelił w kierunki smoka, który jest ŻABĄ! Przerwał na chwilę, gdy ten kółka sobie robił i krzyczał z radości, żeby ukryć swoje małe oszustwo.. No co? Ograniczała go anatomia.
Znalazł już się naprawdę bardzo blisko czarodzieja, jednak specjalnie nie pacając go jeszcze łapą, jednak mając go na wyciągnięcie jej, pozostał w takiej odległości.
-Hehe, już właściwie dogoniłem! – krzyknął, i pacnął kolegę w bark, po czym wykonał młynka ku tyłowi, i zaczął śmiejąc się okrążać kolegę w dośc bliskiej odległości. Po czym położył się na plecach, wyczarowując poduszkę powietrzną z maddary, dryfując sobie, tak od niechcenia, żeby sprowokować Żabę do pościgu. W odpowiedniej chwili oczywiście szybko da dyla, tak łatwo nie da się złapać, o nie! Hehe, dawno się tak dobrze nie bawił.
: 11 lut 2021, 3:24
autor: Żabi Plusk
A co to za oszukiwanie? Tak się bawimy? Nieładnie, nieładnie. Żaba prychnął, a na jego pysku pojawiło się udawane oburzenie, choć... nie zdobiło jego twarzy zbyt długo, ponieważ młody uzdrowiciel w końcu nie wytrzymał i wybuchnął śmiechem. Pokręcił łbem i zaczął machać szybciej skrzydłami, by dogonić swojego kolegę.
– O ty! – zastanawiał się przez moment, czy także nie pokusić się na wykorzystaniu jakichś magicznych sztuczek, by wspomóc się podczas tego pościgu, jednak ostatecznie zrezygnował i postanowił się w pełni zdać na swoje bardzo przeciętne lotnicze umiejętności. Nie zależało mu jakoś bardzo mocno na wygranej, choć nie zmieniało to faktu, że i tak chciał dać z siebie wszystko! Chyba że... spróbowałby jakoś rozproszyć swojego przeciwnika? To nie byłoby głupie. Postarał się więc zmniejszyć swoją odległość od celu najbardziej, jak było to możliwe i gdy wyczuł odpowiedni moment, zajął się tkaniem swojego wyobrażenia za pomocą maddary. Wokół głowy Świetlika zaczęły tańczyć nagle drobne, żółte płatki kwiatów, prawie takich samych jak te, którymi cechował się dziurawiec – jedno z ziół, które najbardziej lubił Żaba, jeśli chodziło o kwestie wizualne. Unosiły się w powietrzu, tak, jak gdyby były kierowane przez wiatr, kręcąc się dookoła łba czarodzieja, odrobinę zasłaniając mu wizję. Oczywiście nie na tyle, by ten nagle stracił zupełnie kontrolę i zaczął nagle spadać w dół, jednak miały szansę lekko rozproszyć bursztynowołuskiego. Uzdrowiciel wyciągnął w międzyczasie łapę, by w odpowiednim momencie móc w razie czego pacnąć uciekiniera, by ponownie odbić pałeczkę. Czy się to uda? Zobaczymy.
: 11 lut 2021, 19:18
autor: Echo Zbłąkanych
Oj, a jak zrobił źle? Jak teraz ten piękny smok, który nosi najpiękniejsze imię Żaba, nie będzie chciał się z nim zadawać? Jak znów dał ciała po całości, będąc durniem, gamoniem, głupkiem.. Po chwili jednak zobaczył, że smok ŻABA nie jest zły, ale się śmieje.. To jego rozkojarzenie wpłynęło na maddarową poduszkę, na której się utrzymywał, osłabła nieco, obniżając wysokość. O, kwiatki, kwiatki.. zaczął wodzić wzrokiem za dziurawcowymi kwiatuszkami, ee, Żaba ładniejszy.... rozproszenie postępowało, by spowodować całkowite zaprzestanie dostarczania energii ze źródła, w wyniku czego uzdrowiciel nie miał okazji zbliżyć się do czarodzieja, gdyż nagle ten zaczął spadać, bardzo, ale to bardzo zdziwiony.. zdzwiony na tyle, że nie zdążył w żaden sposób zareagować, odnowić maddarową poduszkę powietrzną, czy rozłożyć skrzydła.
-Aaaaaaaaaeee..... – zdołał z siebie wydać tylko bliżej nie określone dźwięki, lecąc na łeb, na szyje... Na jego szczęście, pod miejscem ich wygłupów była wielka hałda śniegu, ale taka naprawdę bycza. Świetlik mając szczęście w nieszczęściu, wleciał mordą prosto w tą hałdę.. Wystawały tylko nogi i ogon, którymi miotał rozpaczliwie przez chwilę.. Jednak nie należał do strachliwych smoków.. Przestał wierzgać, i udawał, że się nie rusza.. Hehe, mamy plan..
: 11 lut 2021, 19:56
autor: Żabi Plusk
Na moment zamarł, gdy czarodziej zaczął spadać w dół, by wylądować prosto w sporej zaspie śniegu. O nie, nie. Czy przesadził? Czy jednak rozproszył go za mocno, mimo że nie miał takiego zamiaru i specjalnie dopasował czar tak, by był nieszkodliwy?
– Hej, żyjesz? – rzucił od razu po wylądowaniu. W jego głosie można było wyczuć wyraźne zmartwienie. Odczekał chwilę, oczekując odpowiedzi, jednak gdy jej nie otrzymał, a Świetlik w ogóle się nie poruszył, zaczął odrobinę panikować. Co on najlepszego narobił? Upadek z takiej wysokości raczej bursztynowołuskiego nie zabił, ale mógł stracić przytomność. Zwłaszcza jeśli pośród białego puchu zawieruszył się jakiś głaz, w który smok mógł uderzyć łbem. Młody uzdrowiciel podszedł jeszcze bliżej i zabrał się za odgarnianie śniegu łapami, by czym prędzej odkopać kolegę. Bogowie, oby nic mu się nie stało. To miała być tylko zabawa, nie chciał mieć nikogo na sumieniu. Zwłaszcza kogoś, kto był naprawdę sympatyczny i nawet go polubił. Niech to szlag.
– No dalej... – mruknął pod nosem, zaciskając ze stresu kły i zaczynając kopać jeszcze szybciej. – Świetlik, odezwij się!
: 11 lut 2021, 20:14
autor: Echo Zbłąkanych
W sumie to nie udawał nie odzywania się.. Mocno go zamroczyło, więc przestał się ruszać, bo, no.. nie dawało to większego skutku. Leżał, rozmyślając o tym, że wyszedł na głupca, na pierdołę, znów.. ehhh, trzeba się będzie przyzwyczaić. Leżał tak, gdy usłyszał Żabę, jak pyta, czy żyje.. chciał coś powiedzieć, ale do mordy mu nawpadało pełno śniegu, więc jedyne co dał radę zrobić do zacharczeć, na tyle cicho, że młody uzdrowiciel nie miał szans go usłyszeć. Myślał wcześniej że nie był, jednak szok nadal telepał się we łbie. Zastanawiała go nagła zmiana planów, że nie chciał straszyć kolegi.. Czemu? Co było w tym wspaniałym, pięknym smoku, który jest ŻABĄ? Normalnie by bez skrupułów kogoś wystraszył, co mu tam, trzeba się wydurniać, granicę są dla słabych! Jednak, przy tym smoku jakoś zmiękł, i zdawał się bardziej przyjazny, wręcz.. uroczy? Ciekawe, ciekawe, nowe, nie znane.. ale tak też jest fajnie!
Grzeb, grzeb, grzeb... Żaba próbował go odkopać, i go wołał.. Znów spróbował się odezwać..
-bdlwgldmmad – spróbował znów coś powiedzieć, jednak okrutnie nie udolnie.. Ej, przecież jest czarodziejem, może mu powiedzieć mentalnie! Głąb, jełop, osioł pierwszoligowy.. czemu go narażałeś na stres, przecież on biedny się na pewno martwi..
-Wybacz, że w ten sposób się porozumiewam, ale chyba nic mi nie jest...trochę za głęboko wpadłem, i nie mogę się ruszyć, w głowie mi szumi, więc z maddary nie mogę skorzystać efektywnie, zdołałem tylko wysłać tą wiado...– wiadomość mentalna zanikła po chwili. Zbyt było oszołomiony, żeby wysłać więcej, jedyne mógł myśleć w swoim łbie nieco. Zaczął lekko wiercić łapami, żeby się wydostać, jednak nadal ze sutkiem średnim.. Po chwili jednak oszołomienie zaczęło puszczać już bardziej, więc zaczął podwyższać wokół siebie temperaturę, aby stopić nieco śnieg.. Trochę zaczęła go zalewać woda, i śnieg zaczął puszczać, ale nadal potrzebował pomocy kolegi, aby go uratował. Nie chciał zostać smoczą mrożonką...
: 11 lut 2021, 20:30
autor: Żabi Plusk
Starając się odkopać kolegę ze śniegu, przez cały czas nasłuchiwał jakichkolwiek oznak, które mogłyby świadczyć o tym, że Świetlik żyje i ma się dobrze. Przez moment miał wrażenie, jakby o jego uszy obiło się jakieś pomrukiwanie, jednak z drugiej strony w panice mógł to sobie po prostu wszystko uroić. I wtedy dzięki bogom dotarła do niego wiadomość mentalna, a Żaba odetchnął z ulgą. Choć wciąż był odrobinę zaniepokojony, zwłaszcza że słowa samca zostały nagle urwane w połowie, lecz nie umknęło jego uwadze, że czarodziej zajął się w pewnym momencie roztapianiem śniegu. Podniosło go na duchu i zmotywowało do dalszego działania. Młody uzdrowiciel kopał więc dalej, skupiając się przede wszystkim na miejscu, w którym mniej więcej mógł znajdować się łeb Echo, by wpierw zająć się wydostaniem tej części ciała spod śnieżnego puchu.
– Trzymaj się tam, już prawie... – rzucił na tyle głośno, by Świetlik mógł go usłyszeć. A przynajmniej miał taką nadzieję, że tak się stało. Jeszcze trochę. Głupi śnieg, więcej go w tym miejscu być nie mogło.
: 11 lut 2021, 20:48
autor: Echo Zbłąkanych
Trzymał się, trzymał.. jakoś. Kurna flaki, musiał wpaść z takim impetem w tą zaspę, przecież miał czas żeby reagować, ale nie, najlepiej rąbnąć i leżeć.. Czar zaczął nieco słabnąć, jednak śnieg mocno stopniał, i jego ciało się ogrzało.. No cóż, nie miał takiego pięknego futra, jak kolega, więc.. szybko marzł, a w takiej górze śniegu, to wiadomo.. Po usłyszeniu, że już prawie, zaczął intensywniej się odkopywać, by po dłuższej chwili wystawić w łeb za zewnątrz paskudnego więzienia.. Kurna flaki, jasność widzę! Nieco go oślepiło, więc było kołowaty i nic nie ogarniał. Eeee, oo, gdzie ja jestem, co się dzieje się.. Żaba ładnie go odkopał, więc nawet udało mu się dźwignąć z ziemi, a raczej śniegu, jednak znów upadł, bo nic nie widział. Gdzie się wszyscy podziali... wzrok mu wracał powoli, widział nieostro, wszystko mu latało przed oczami.. Ponownie wstał, nieco się słaniając.. Zaczął się bać, że stracił wzrok..
-Przepraszam, że Cię nastraszyłem, nie chciałem tak, pomogłeś mi, jesteś kochany..– starał się coś z siebie wydusić, jednak język mu się plątał, więc.. tyle było jego mówienia. Usiadł ciężko na glebie, rozglądając się, próbując zlokalizować kształt, który świadczyłby o obecności Żaby. Narastała w nim panika, bo wzrok wracał, ale bardzo, bardzo powoli..
: 11 lut 2021, 21:21
autor: Żabi Plusk
W końcu udało się. Zajęło to dłuższą chwilę, jednak nareszcie odkopał głowę samca, a następnie zajął się odśnieżeniem reszty ciała. Pomógł Świetlikowi dźwignąć się z ziemi, dopiero teraz zauważając, jak sporym wysiłkiem było wydostanie czarodzieja spod śnieżnej zaspy. Jego łapy zaczęły odrobinę boleć oraz lekko się zdyszał, dlatego przysiadł na ziemi, by przez moment zaczerpnąć oddechu. W międzyczasie uważnie obserwował swojego kolegę, by upewnić się, że wszystko jest z nim w porządku, zauważając jednak, że chyba coś było nie tak. Jego wzrok wydawał się być jakiś taki... nieobecny? Jakby bursztynowołuski próbował na niego spojrzeć, ale nie mógł do końca zlokalizować, gdzie się znajduje. O nie, czyżby jednak uderzył się jakoś głową za mocno?
– Wszystko w porządku? – zapytał z troską, podchodząc bliżej, by przyjrzeć się lepiej ślepiom samca. Możliwe, że to po prostu przez ten śnieg i zaraz wszystko wróci do normy. Młody uzdrowiciel zdecydował się więc przypilnować na wszelki wypadek czarodzieja do momentu, aż ten odzyska w pełni wzrok. W końcu nie mógł w takim stanie wracać sam do domu. Zresztą, Żaba czuł się winny, że w ogóle doprowadził do tej sytuacji. I po co mu było?
: 11 lut 2021, 21:34
autor: Echo Zbłąkanych
Powoli, powolutku, wrócił mu wzrok. Już się bał, że to tak na stałe się zrobiło, na szczęście minęło.. Poczuł wracające siły, fizyczne, jednak najszybciej naładowała się najszybciej. Przykro mu było, że tak się wydarzyło, był nieuważny i głupawy, i zmartwił swojego kolegę. Był mu bardzo wdzięczny za pomoc, w końcu sam by się nie wygrzebał spod tej zwały śniegu. Opuścił głowę, nieco zawstydzony, że był przyczyną takiej sytuacji.. nie powinno do niej dość.. Czemu przyciągał same kłopoty? Czemu chcąc zrobić dobre wrażenie, wychodzi na duraka. Znów wziął całą winę na siebie, nie uważając, że Żaba zrobił cokolwiek złego.. Był taki kochany i ładny..
-Dziękuje, już mi lepiej. Gdyby nie Ty, nie poradziłbym sobie.. byłem nie ostrożny, i to moja wina, przepraszam. – powiedział, z opuszczoną nadal głową, czując się bardzo, bardzo winny.
Zobaczył, że uzdrowiciel był mocno zmęczony i przemarznięty. Wróciły mu w miarę siły magiczne, więc spróbował je użyć w dobrym celu. podwyższył temperaturę wokół siebie, i uzdrowiciela, aby ten trochę wysechł, i no.. siebie też nieco ogrzać. Żaba mógł poczuć, jak paruje z niego woda, a futro znów robi się suche, zimno zanika.
Echo uśmiechnął się do niego, przysiadając na tyłku. Nadal był nieco kołowaty, ale czuł się o wiele lepiej.. wszystko dzięki Żabie.
: 12 lut 2021, 0:55
autor: Żabi Plusk
No i znowu oboje zaczęli się na zmianę obwiniać. Naprawdę powinni z tym przestać, bo zaraz się jeszcze znów wpędzą nawzajem w ogromne poczucie winy. Już i tak się dzisiaj nieźle najedli się niepotrzebnego stresu, najpierw po tej rozmowie, która zjechała na dość niefortunne i niezręczne tory, a teraz jeszcze to.
– W sumie nie ważne czyja to wina, liczy się to, że nic ci się nie stało i wszystko jest w porządku – uśmiechnął się lekko. I dopiero teraz zauważył, jak mocno przemoczone było jego futro i że powoli zaczęło mu się robić zimno. Lekko się zatrząsł, choć zanim sam mógł coś z tym fantem zrobić, z pomocą przybył mu Echo, który zaczął ogrzewać ich obojga za pomocą maddary. Od razu lepiej. – Och, dziękuję – rzucił z wdzięcznością. Ogólnie musiał przyznać, że mimo takiego feralnego zakończenia ich małej zabawy, naprawdę mu się to podobało. Potrzebował tak na chwilę zapomnieć o wszystkich problemach i poczuć się znów jak dziecko. Musiał chyba częściej robić sobie takie wypady. Zwłaszcza gdy teraz chyba odnalazł idealnego towarzysza, który chciałby razem z nim się w taki sposób powygłupiać...
– Na pewno wszystko, wszyyystko z tobą w porządku? Dasz radę wrócić do domu bez problemu? – wolał się mimo wszystko upewnić, by jego koledze po drodze naprawdę nic się nie stało. Nie chciał mieć nikogo na sumieniu, zwłaszcza z tak głupiego powodu.
: 12 lut 2021, 12:30
autor: Echo Zbłąkanych
Cóż, wyszło, jak wyszło, kolega sadził, ze to nie jego wina, ale młody wiedział, a przynajmniej był świecie przekonany, że jego. Stanowczo, tak, bez dwóch zdań. Bo przecież gdyby nie był pierdołą, to by do tego nie doszło. Jednak już nie podzielił się tymi myślami, żeby już nie mieszać.
-Cóż, możemy uznać, że tak jest. Jest to pewien kompromis. – powiedział, uśmiechając się. Czasem trzeba się zgodzić, mimo tego, że nie jest to do końca zgodne z prawdą! O, spodobało mu się to użycie maddary! Zrobiło mu się cieplej na sercu, że choć trochę odkupił swoje wielkie przewinienia..
-Myślę, że dam radę.. Mógłbyś ewentualnie mnie kawałek odprowadzić, bo trochę mi się kręci w głowie, w sensie... oczywiście, nie chce już sobie iść! Tylko, nooo, trochę mi się w głowie kręci, bliżej obozu wylezie po mnie mój kompan maruda.. – powiedział nadal nieco niezgrabnie, język mu się plątał nieco z zawstydzenia i zmęczenia.. cóż, lądowanie na mordzie w obecności smoka, na którym mu zależy było dość niefortunne... O Immanorze, czemu on się tak tym przejmował.. Jeszcze nieco miał mętny wzrok, ale już widział przynajmniej rozmówcę..
: 12 lut 2021, 17:43
autor: Żabi Plusk
Pokiwał głową z aprobatą, słysząc słowa swojego rozmówcy. Tak, można to było nazwać swego rodzaju kompromisem, zwłaszcza że naprawdę nie było o co się tutaj mocno obwiniać, skoro wszystko skończyło się dobrze i szczęśliwie. Liczyło się tylko to, że nikomu nie stała się krzywda. Jeśli zaś chodziło o kolejną kwestię... Żaba musiał przyznać, że także czuł drobną niechęć na myśl o tak wczesnym powrocie do domu, jako że naprawdę miło spędzało mu się ten czas i chciałby jeszcze trochę po przebywać w towarzystwie swego nowego kolegi, jednak zaczynało się już powoli robić trochę późno, a musiał się jeszcze zająć resztą codziennych obowiązków, które odłożył sobie na potem. No nie spodziewał się przed wyruszeniem z Przystani, że jego mały wypad na tereny wspólne tak się przedłuży. Czy tego żałował? Nie. Ale wszystko dobre się kiedyś się niestety kończy. Młody uzdrowiciel westchnął cicho, choć na jego twarzy wciąż gościł subtelny uśmiech.
– Też bym z chęcią się jeszcze trochę powygłupiał ale... chyba muszę już wracać, bo zostawiłem sobie trochę rzeczy do załatwienia na potem iiii chyba czas się nimi zająć – odparł przepraszającym tonem. – Ale było naprawdę miło! Musimy się jeszcze kiedyś spotkać, co ty na to? – dodał praktycznie od razu, w międzyczasie wstając z ziemi. – To chodź, podprowadzę cię. Mimo wszystko chciałbym dopilnować, żeby nic ci się podczas podróży powrotnej do domu nie stało.
: 12 lut 2021, 19:06
autor: Echo Zbłąkanych
Troszkę się zasmucił, że jego kolega musi już sobie iść.. Ale może miał rację? Zabawili tu już dość długo, a jego mamuna nie lubi siedzieć długo sama, bo ostatnio zwietrzyła w okolicy zapach tego przeklętego sierściucha jego brata, który nie wiadomo czemu kręcił się w okolicach ich groty.. Chciał być tam, żeby powstrzymać wściekła Mglejarkę, żeby mu flaków ewentualnie nie wypruli, choć... w sumie pieczeń z łosia brzmi dość fajnie. Wrócił szybko myślami na ziemie, uśmiechając się do Żaby. Bardzo go polubił, czuł się w jego obecności.. inaczej, niż wśród innych smoków, mógł się wygłupiać do woli, no o ten.. mu się podobał, więc wiadomo, no.
-Rozumiem, też muszę już powoli wracać. Może nie mam aż tyle obowiązków, co uzdrowiciel, ale muszę dokarmić te żarłoki, co mam w grocie..Jeżeli chodzi o kolejne spotkanie, to oczywiście! Będzie to zaszczyt. – powiedział Echo, uśmiechając się dalej. Kolejne spotkanie z smokiem, który nosi takie szlachetne imię? Oczywiście!
-Dziękuje, jest mi bardzo miło, że mi potowarzyszysz.. jesteś bardzo fajny, wiesz? Nie spotkałem jeszcze kogoś takiego. – powiedział, szczerze, od serca. No co? Oprócz tego, że leciał na niego, to po prostu bardzo go polubił, a w naturze miał to, że był szczery do bólu.. Czasem było to zaletą, czasem bywało problematyczne..
/zt
: 12 lut 2021, 23:07
autor: Żabi Plusk
Znów miał wrażenie, że gorąc za moment wywierci mu dziury w policzkach, choć tym razem nie czuł się już tak niezręcznie, jak na samym początku. Ich krótka zabawa pomogła mu się rozluźnić i nabrać pewności siebie, dzięki czemu nie ogarniała go już taka panika, gdy Świetlik go komplementował, a on nie wiedział, jak się w tej sytuacji zachować.
– Ty też jesteś super – odparł wesoło, spoglądając na swojego rozmówcę, gdy wyruszyli w drogę powrotną. Naprawdę był szczęśliwy, że udało mu się natknąć na swojej drodze na bursztynowołuskiego czarodzieja. Zaczynał się czuć w jego obecności coraz bardziej komfortowo i cieszył się z tego, że zdobył nowego kolegę. Nie żeby narzekał na przebywanie w towarzystwie braci, bo kochał ich całym swoim sercem i uwielbiał spędzać z nimi czas, jednak od kiedy dorośli, każdy z nich zajmował się swoimi sprawami i obowiązkami, przez co nie spotykali się już tak często, choć widzieli się prawie na co dzień. Miło było więc poznać kogoś całkowicie nowego, z kim na dodatek udało mu się złapać wspólny język, nawet jeśli na samym początku pojawiło się kilka drobnych trudności w komunikacji.
z/t
: 13 lut 2021, 12:59
autor: Echo Zbłąkanych
// inny czas.
Był całkiem sympatyczny, zimowy dzień.. Echo miał lenia jak zwykle, aura mu zupełnie nie pomagała. Wstał jednak, postanowił pokonać swoje lenistwo, i wybrać się na jakaś przechadzkę, może polatać, aby nieco rozprostować skostniałe skrzydła? Niechętnie udawał się ma zewnątrz, ale musiał się ruszać, żeby dbać o formę, jak jego brat Okrzyk.. Nie może być przecież gorszy. Tym razem postanowił przymusić mamunę, żeby wybrała się z nim, niech też trochę świeżego powietrza zazna, a nie gnuśnieje w grocie. Mglejarka wpierw niechętna, potem zgodziła się, bo ile można słuchać rechotu mnogiej ilości żab? Obiecał, że kawałek polecą! To jak zachęciło, lubiła podziwiać z wysoka tereny mijane w czasie przelotu. Nie miała swego kapelusza grzybowego, więc trochę narzekała, ale Echo obiecał jej bańkę z ciepłym powietrzem... normalnie ful wypas! Tak więc też zrobili, wsiadła na niego, łapiąc go za szyje.. nie ważyła dużo, była mała i drobniutka, a Świetlik ostatnio dużo ćwiczył, więc zrobił się z niego prawdziwy atleta, w zdrowym ciele zdrowy duch, i takie tam... Rozpoczęli lot, oczywście z dużą ilością głupot.. lecieli, lecieli, aż w końcu wylądowali.. Wybrał na lądowisko łąkę, gdzie spotkał kiedyś uroczego uzdrowiciela.. i do tego jeszcze Żabę.. ciekawe co u niego? Mglejarka zaczęła mu dokuczać z powodu uczucia do smokożaby, więc wylądował dość niezgrabnie, zrzucając ja w śnieg.. w odwecie oberwał w ryj śnieżką... po czym rzucił jej na głowie zaspę śniegu..
-Lalaa, zakochana para, Świetlik i Pan Żabaaa – śpiewała melodyjnie, bez cienia fałszu po wyskoczeniu z pod hałdy śniegu, waląc celnie w Echo śnieżkami, i zgrabnie unikając wszystkich pocisków ze strony czarodzieja.. Była inna od reszty mamun.. mała, szczuplutka, o długich do ziemi białych włosach, dużych żółtych oczach, i nie brzydkiej, młodej twarzy.. jedyne co to miała upiornie ostre zęby i pazury u dłoni, których się wstydziła..
Echo przygotowując kolejna zaspę śniegu za pomocą maddary uśmiechnął się.
-Zazdrościsz? – powiedział z przekąsem, nie trafiając znów zaspą.. Mamuna syknęła i walnęła go śnieżką w ryło.. Ganiali się tak po łące, dokazując jak pijane zające na między. Był szczęśliwy, jego stan psychiczny poprawił się znacznie.. Czy znów natrafi tu na smoka, zwanego Żabą?
//Żabi Plusk