Strona 23 z 36

: 16 lis 2019, 20:13
autor: Despotyczny Ferwor

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Fajnie, że puchatemu się powodziło. Chociaż plamisty wolał używać magii raczej do bardziej praktycznych rzeczy, a niżeli do walki, to w głębi wierzył, że Upragniony stanie się dobrym magiem.
– Milo słyszeć, że u ciebie wszystko dobrze. U mnie chyba też... Chociaż z tym bywa różnie. Ostatnio dużo się wydarzyło. Na przykład awansowałem na adepta. Teraz zwę się Bojkotujący kolec. Ale wolę żebyś zwracał się do mnie po staremu, albo po prostu Bojkot, bez słowa kolec. –
Glina wciąż wygrzewała się na palenisku. Bojkot dodał jeszcze trochę węgla do ognia, po czym położył się na grzbiecie tuż obok Upragnionego. Leżąc podziwiał niebo. Ciemne, ponure oraz smutne. To natchnęło plamistego do pewnych refleksji. – Ciekawe, czy coś tam jest. – łapą wskazał w niebo. – Tam daleko. Za chmurami. Wśród gwiazd... Gwiazdy... Jestem ciekaw, jak one wyglądają. Ogólnie jestem ciekaw co znajduję się tam wysoko... – myśl o tym, przypomniał mu o jego przeszłości... Ale tej po dołączeniu do wody. Przypomniała mu o jego beztrosce. Wtedy po mimo tych wszystkich smutków, wciąż cieszył się życiem... Na swój sposób, ale się cieszył. Tęsknił za dawnym sobą...
Mułek obrócił łeb w stronę puchatego. Wpatrując się w niego, nie zdecydowanymi oczami. Po czyn rzekł do niego. – wiesz co puszku... Jesteś moim najlepszym przyjacielem... I... Dziękuje ci za to.... – On sam nie wiedział co go natchnęło do tych słów... Ale była jak najbardziej szczere

: 21 lis 2019, 15:34
autor: Kres Pragnień
Czasem obserwował jak Mułek bawi się w swoim ognisku, a czasem po prostu relaksował się promieniami Złotej Twarzy – póki takowe były. To zaskakujące jak szybko mijał dzień. Już wkrótce potężne chmury całkowicie zakryją niebo i nawet niewielki promyczek nie oświetli jego ciała. Miał jednak jeszcze ognisko Mułka, a i tyle do szczęścia potrzebował. W końcu grube futerko sprawiało że mroźne wichry nie były odczuwalne tak jak dla innych, tak przynajmniej myślał. Sam osobiście doskonale wiedział jak to jest kiedy bywa w cholerę zimno, wystarczy że to futro zmoknie.
Zaskoczony ponownie spojrzał na swojego bagiennego kolegę słysząc o awansie. Należały mu się gratulację! Dziwne tylko że od razu mu się tym nie pochwalił.
Potem znowu Bojkot go zaskoczył, tym razem kładąc się tuż obok niego. Z początku Upragniony czuł jak jego komfort zostaje naruszony przez zielonołuskiego, ale rozpoczął ciekawą rozmowę przy której przypomniała mu się opowiadanie matki o gwiazdach jako miejscu do którego dusze zmarłych smoków się udają. Ciekaw był, czy skoro duchy ich obserwują w czasie nocy, to czy w dzień też mogą, czy może zasłaniają im chmurki widok?
Ah. W nocy w sumie też chmurki są. Ale gwiazdek nie widać..
Spośród nocnego nieba patrzą na nas nasi przodkowie. Rodzice naszych rodziców, przywódcy, wszyscy inni którzy żyli tutaj we Wolnych Stadach. – Wyjaśnił mu.
Mułek za to znowu o czymś innym. Widać coś go trapiło. Gdy się odezwał, adept lekko zaskoczony spojrzał na niego, spotykając i jego spojrzenie na sobie. Oj ten Mułek.. Na prawdę..? On najlepszym przyjacielem?
To miłe!
Zamiast mnie nazywać puszkiem, możesz zwracać się do mnie po moim właściwym imieniu – Lorelei. – Powiedział mu, lekko się doń uśmiechając i nie komentując kwestii przyjaźni. Ale czy skoro wyjawił mu swoje pierwsze imię, nie należało tego uznać ze pewne potwierdzenie podobnych relacji i z jego strony?
W każdym razie gratuluje ci. Bycie adeptem to fajna sprawa. Teraz wreszcie zaczyna się pracować dla stada, można poczuć jakby stanęło się między szeregi innych smoków razem sobie pomagających, mających wspólny cel. Poznaje się wiele i przeżywa prawdziwe przygody!

: 24 lis 2019, 15:30
autor: Despotyczny Ferwor
Ciekawe jak to jest żyć pośród gwiazd. Musi być to niesamowite uczucie.... Ciekawe co jego przodkowie myślą o nim. Kiedy spoglądają na niego, wsród chmur. Tylko... Jego przoedkowie nie pochodzą z stąd. Miejsce z którego pochodzi, może by nawet starsze niż wolne stada. Ciekawe czy oni też mogą żyć wśród gwiazd.. – A co z tymi którzy nigdy nie żyli w stadach? I z tymi którzy nigdy nie widzieli nocnego nieba? –
– Dobrze... lorelei – Powiedział, odwzajemniając uśmiech.
– a propo przygody, to prawdopodobnie za parę księżyców, wracam na stare bagna. Na tych, na których mnie porzucono... Chcę odnaleść moich rodziców i dowiedzeć się prawdy, dlaczego mnie porzucili. Dowiedzieć co stało się z tym miejscem, zapomnianym przez świat.–Plamisty ponownie przeniósł swój wzrok na niebo. W ciszy, oglądał czarne obłoki. Rozmyślając nad sprawą tego tajemniczego miejsca.

: 28 lis 2019, 16:27
autor: Kres Pragnień
A co z tymi co nie żyli w stadach..? Lorelei uważał że to oczywiste że nie wspomniał o nich, skoro urodził się tutaj. Mułek jednak miał inne spostrzeganie świata. I to dlatego też miał tak ciekawe pomysły.
Ci co nigdy nie żyli w stadach... Wiesz, myślę że oni również tam przesiadują. Ci którzy wiedli dobre życie i poczuli spełnienie na pewną znajdą tam miejsce. Pozostali.. Cóż. Nie wiem w co wierzą inne smoki i istoty mieszkające w odległych krainach, być może oni mają inne postrzeganie takich spraw. Wiem natomiast że czasem dusza wraca z gwiezdnego nieba by wrócić w nowym wcieleniu.. – Zakończył tajemniczo. Lorelei osobiście znał taki przypadek. Czy jednak to znaczyło że i on i Mułek również są wcieleniami poprzednich żyjących? Być może, a być może również i nie. Z pewnością nie interesowała go jego przeszłość jeżeli jakąkolwiek posiadał. Liczyło się dziś i przyszłość na którą miał wpływ.
Trochę zmęczony rozmową, Upragniony obrócił się na prawą stronę, układając jak do drzemki. Był więc zwrócony grzbietem do Mułka.
Nie boisz się wracać? Słyszałem że te odległe miejsca są równie tajemnicze co niebezpieczne.. Wolałbym żeby to nie była dla ciebie wyprawa w jedną stronę. – Wyjaśnił mu. Oczywiście że troszczył się o Mułka, w końcu był jego przyjacielem.

: 01 gru 2019, 14:26
autor: Despotyczny Ferwor
Słowa Lorelei były na prawdę ciekawe i wyjaśniały pewne sprawy. Najciekawsze było to z zawraniem duszy do nowego wcielenia. Niezwykłe interesujące... Jednak nie powiedział nawet słowa na to wszystko, pokiwał jedynie głową.
– Oczywiście, że się boję. Widok miejsca, w którym tak dużo wycierpiałem, nie należy do miłych rzeczy. Dodatkowo całe to miejsce jest tak dziwne i nie zwykłe... oraz śmiertelnie niebezpieczne... Jednak wciąż chcę tam wrócić. Nie wiem czemu, ale coś mnie tam ciągnie. W głębi mnie coś mi mówi, abym tam wrócić. Najdziwniejsze z tego wszystkiego są sny... Słysze w nich bicie serca... Zawsze z tej samej strony. Hym... Ciekawe co to wszystko znaczy. – Jego plama, To miejsce oraz on sam... To wszystko miało ze sobą związek... Tylko jaki? Do teraz nie wie, czym dokładnie jest jego plama. Nawet uzdrowiciele nie mieli pojęcia. Jedynie bagna mogły wyjaśnić to wszystko... Albo jeszcze bardziej skomplikować. Cokolwiek by to nie było, on wciąż pragnął poznać prawdę. – Ale nie martw się o mnie. Poradziłem sobie jako dziecko, to i tym razem sobie poradzę. Przecież nie zostawie mojego przyjaciela. – Powiedział to lekko się śmiejąc, po czym rozciągnął się, przy tym głośno ziewając i obrócił się na swój bok w stronę Upragnionego. Poprawił jeszcze trochę swoją błone i podrapał się po pysku.

: 04 gru 2019, 18:04
autor: Kres Pragnień
Białofutry przymknął lekko ślepia, wsłuchując się w wyznania Bojkotującego Kolca. W przeciwieństwie do niego. jego pisklęce czasy były pełne radości, a smutków było niezwykle mało. Ciężko więc było mu się postawić na jego miejscu, ale rozumiał że musiało go to bardzo boleć.
Uniósł wyżej głowę i spojrzał na bagiennego gdy wspomniał o swoich snach.
Tylko ty możesz odpowiedzieć sobie na to pytanie, Mułku. – Wyjaśnił mu. Choćby się bardzo starał, nie może zajrzeć w głąb jego serca, odkryć największe pragnienia i obawy. Kto wie też czy i coś innego nie miało wpływ na sny. Lorelei wierzył że nawet własne źródło czasem wpływa na treść snów, przynajmniej tak mu się wydawało gdy dopiero zaczął szkolenie.
Skoro mnie nie zostawisz, to czemu też nie zabierzesz ze sobą? Chętnie ci pomogę z czymkolwiek musiałbyś się zmierzyć. – Wyjaśnił mu, wstając z miejsca i siadając tuż przy nim. Jego puchaty ogon okrył bagiennego wzdłuż jego boku.

: 06 gru 2019, 15:15
autor: Despotyczny Ferwor
Lorelei miał rację. Tylko on sam mógł na to odpowiedzeć. Tylko kluczem do tej zagadki były właśnie te bagna. To od nich się wszystko zaczęło. I wszystko zapewne się na nich zakończy. Tylko... Czy sobie z tym wszystkim poradzi? Powrót do tego znienawidzonego miejsca pełnego żalu i cierpienia, będzie dla niego straszny przeżyciem... Ale cóż... Jego cele były, są i będą ponad wszystkim, także i nad jego uczuciami... Bycie zapatrzonym we własne marzenia, ma swoje plusy...
Gdy Mułek usłyszał słowa Upragnionego. Ten szybko uniósł swój łep wbijając zmieszane spojrzenie w samca. Nie wiedział co o tym myśleć. Cieszył się, że puszek chcę iść z nim na te bagna... Ale z drugiej strony bał się, że może coś mu się stać. -Bo... Nie chciałbym, żebyś zginął. Te bagna... To nie jest prosta sprawa... Ale... Jeżeli naprawdę chcesz ze mną iść, to nie będę cie zatrzymywał, ale najpierw opowiem ci o tym miejscu... Musisz być świadomy na co się piszesz idąc ze mną. – Bojkot na chwilę zamilkł, przypominając sobie wszystko co pamiętał z tamtego miejsca. – Na początku ustalny, że to nie są do końca bagna. Miejsce o które mi chodzi, znajduję się w ich głębi. Na początku wydają sięto być normalme bagna, ale jeżeli głębiej się zapuścisz, to drzewa stają się coraz większe oraz coraz trudniej staję się przemierzanie tego miejsca. Duże drzewa mają też duże korzenie i to głównie przez nie, ciężko się porusza. Wystają dużo ponad ziemie oraz są tak gęste, że jedynie młody pisklak może się sprawnie poruszać. Na końcu tego drzewnego labiryntu, znajduję się ogromna polana, na której rosnął nie liczne drzewa. Lecz te drzewa są tak wielkie, że swoimi koronami zasłaniają słońce. Idąc dalej w głąb, natrafimy na wspomniane miejsce. Wielki świecący las. Wszystko w nim posiada świecące pasy i plamy. Zwierzęta, rośliny, a nawet woda. Całe to miejsce spowija też tajemnicza złoworga aura. Panuje też tam wieczna ciemność. Byłem tam mając ze dwa księżyce i trzymałem się raczej obrzeży tego lasu. Tam nic nam nie grozi, więc możemy spokojnie badać tą część. Raz zapuściłem się głębiej, ale gdy czarne wielkie coś, biegło w moją stronę to od razu zrezygnowałem z tego pomysłu... Było większe od smoka, a w dodatku posiadało na sobie pancerz. Czarny, trzeszczący przy każdym ruchu... No i jeszcze ten dźwięk... Głębiej się nie zapuszczałem. Zwiedziłem jeszcze trochę obrzeża, znazłem wodospad zmieniający kolory, chyba owoce, nie wiem co to dokładnie było, ale było dobre więc chyba jadalne. Spędziłem tam, chyba ze cztery dni? Cztery razy tam spałem, więc przyjąłem, że cztery, ale mam problemy ze snem i czasami nie śpie po parę dni więc nie jestem tak na sto procent powiedzieć ile tam byłem, ale mniejsza... Odszedłem z tam tego miejsca bo coś w głębi mnie mówiło mi, żeby opuścić to miejsce. Coś było nie tak, więc wróciłem do miejsca z którego przyszedłem. To wszystko co pamiętam z tamtego miejsca. – mimo, że było to tak dawno temu, to wciąż pamiętał to miejsce. Uczucie niepokoju towarzyszące mu przez cały ten czas, jednocześnie też uwodziło jego zmysły. Tak naprawdę to mogło się tam wszystko wydarzyć, lecz jakby nie patrzeć... To był po części jego dom.

: 14 gru 2019, 13:56
autor: Kres Pragnień
Biedny Mułek, chyba na prawdę był to dla niego strasznie trudny temat.. Nawet wydawał się być strasznie zmartwiony ewentualnie jego losem. Lorelei spoglądał na swojego przyjaciela z wielką uwagą, starając się zrozumieć co mu gra na duszy.
Słuchał go uważnie. Wypuścił przeciągle powietrze z nozdrzy gdy opowiedział mu o konsekwencjach takiej przygody. Potem wysłuchał jego opowieści. Długa i zawiła, ale wielce interesująca. Bardzo chciałby zobaczyć takie miejsce, to musiało być niesamowite przeżycie.
Wysłuchał w końcu całej opowieści. Pewne jednak wątpliwości i pytania wciąż narastały.
To na prawdę musi być niesamowite miejsce, zobaczyć to wszystko na własne oczy.. Ale zastanawia mnie jedno. Czemu chcesz tam wrócić? Czy to po prostu chęć zobaczenia jeszcze raz tego miejsca, czy może ciekawość tego co czyha się w głębiach tej polany? – Zapytał go, samemu jeszcze wyobrażając sobie to miejsce i drogę do niego. Byłaby to trudna przeprawa.
Przyznam ci.. Teraz mam pewne obiekcje co do takiej podróży. Przynajmniej w dwójkę. To rzeczywiście mogłoby być bardzo niebezpiecznie, już nawet sama podróż. I nawet dla ciebie. Będąc pisklęciem mogłeś mieć więcej szczęścia, jest też szansa że to jeden z duszków czuwał nad twoim bezpieczeństwem.. Dlatego prosiłbym cię o rozwagę zanim wybierzesz się na jakąkolwiek podróż samemu. – Doradził mu z czystej troski o niego.
Byłem jednak świadkiem pewnych wydarzeń. Pewnie wiesz że niegdyś na tych terenach istniała bariera która nie przepuszczała istoty o złych zamiarach. Dziś jej już nie ma. Odległe, obce krainy dotąd niezbadane teraz zaczynają wpływać na nasze bezpieczeństwo. Smoki udające się na podróże w te obce tereny proszą Kartalera o błogosławieństwo. Wydaje mi się że czegoś dla niego poszukują. Być może.. Tak może troszeczkę.. Może właśnie jest szansa że znajduje się tam coś w czym Bóg byłby zainteresowany. Myślę że to dobry pomysł by zorganizować się w jakąś grupę i udać się w to miejsce. Nawet jeżeli to nie o to chodzi, w grupie będziecie bardziej bezpieczni. Nie wiem z kim mógłbyś się udać, ale bardzo możliwe że twoje stado chętnie się z tobą wybierze. No.. I czułbym większy spokój gdybym i ja mógł się z tobą wybrać, ale to.. Nie będę nalegał oczywiście. – Podpowiedział i zaproponował, uśmiechając się skromnie gdy skończył mówić. Nie zamierzał nic mu narzucać, sam postąpi jak uważa. Nie chciałby jednak żeby coś mu się stało, bo mimo wszystko Mułek był tak miłym smokiem.. Byłoby na prawdę przykro gdyby nagle się okazało że jego przyjaciel zaginął.
Wolał tego uniknąć.

: 20 gru 2019, 1:01
autor: Despotyczny Ferwor
– Ponieważ z stamtąd pochodą moi rodzice... Chcę dowiedzieć się dlaczego mnie wtedy porzucili. Dlatego chcę tam wrócić... – Samiec przycichł na chwilę. Od zawsze chciał wiedzieć, o tym dlaczego go porzucili. Nawet jeżeli miało by się okazać, że był tylko niechcianą wpatką, to i tak chciał wiedzieć. Wewnętrznie tego pragnął...
Uważnie wysłuchał porad Loreleia. Miał rację, sam może sobie po prostu nie dać rady, ale z też jednej strony nie chciał nikogo na to narażać. Zwłaszcza Lorelei. Nie wybaczyłby sobie gdyby coś mu się stało. Nie chciał go stracić... – No i ja czułbym się bardziej pewnie gdybyś się ze mną wybrał. No i też nie zamierzałem iść tam sam, smok o imieniu Godny kolec, zdecydował się na podróż razem ze mną. No i pewnie mój braciszek z ziemi, też by mi pomógł. Więc jako tako mamy grupę na tą wyprawę. A jeżeli chodzi o tego naszego boga... To może będzie chciał dowiedzieć się więcej o tym miejscu. Może uzna, że może znajdować się tam coś wartościowego... I chciałbym ci jeszcze raz podziękować... Za pomoc... – Lekko się uśmiechnął po czym leniwie wstał. Po czym przysiadł obok Upragnionego, opierając się o jego bok. – No, ale mniejsza o to. Chciałbyś może coś razem porobić? Pospacerować? pozwiedzać? Albo może ty masz jakieś pomysły?– Rozmowa z Lorelei mocno podniosła go na duchu i był mu za to, bardzo wdzięczny. Teraz chciał coś porobić, razem z jego przyjacielem. W sumie mogło by to być cokolwiek.

: 30 gru 2019, 21:31
autor: Kres Pragnień
Jego rodzice..? Och.. A więc taki był prawdziwy powód. Rozumiał i nie zamierzał głębiej wnikać. Rozdrapywanie takich ran było bardzo bolesne.
To musiało być straszne, stracić rodziców..
Później wysłuchał go w spokoju i z wielką uwagą. Zaintrygował go jego znajomy. Godny Kolec? Nie znał takiego, ale po samym imieniu musiał być to jakiś porządny smok, albo przynajmniej na takiego się kamuflował. Mułek też podłapał pomysł co wydawało się być dobrym początkiem. Nadzieja że swoje pragnienia spełni i odkryje prawdę, jakakolwiek by ona nie była.
Północny wstał, a słysząc podziękowania za pomoc skinął łbem i lekko się uśmiechnął.
W porządku Mułku, od tego chyba są przyjaciele.. prawda? – Przekrzywił lekko łebek, patrząc jak wstaje.
Chwilę później jego bagienny znajomy zaproponował by zrobić coś innego. To nie był zły pomysł.
Możemy pospacerować by znaleźć jakieś fajne miejsce do zwiedzania, co ty na to? – Zaproponował mu, rozglądając się po okolicy. Za dużo ciekawych miejsc tu nie było, ale coś znaleźć by mogli! No i mały ruch dobrze by mu zrobił. Leżenie było przyjemne, ale po jakimś czasie ta pozycja odcisnęła mu się na grzbiecie. Ta skała nie była jednak zbyt wygodna.
Z zainteresowaniem spoglądał na Despotycznego. Będzie chciał pospacerować?

: 05 sty 2020, 22:26
autor: Despotyczny Ferwor
– Prawda.... – Odpowiedział, szeroko się uśmiechając. Lorelei był przyjaciele na którego zawsze mógł liczyć, dlatego też bardzo się o niego bał. Kto wie, co kryje się w głębiach tych bagien, ale co by to nie było, to prędzej dałby się zabić, niż dałby skrzywdzić swojego przyjaciela.
– Dobry pomysł, Lorelei. – Odpowiedział ochoczo, wychodząc przed znajomego, po czym szybko odwrócił się w jego stronę, siadając na swoim zadzie. – No to ruszajmy. – Rzekł, po czym poczekał na odpowiedź Kresu i jeżeli ten ruszył za nim, to Mułek zaczął iść wzdłuż rzeki, dostosowują swoje tempo do tempa przyjaciela.
– Tak szczerze, to mój pierwszy raz, jak z kimś spaceruje. Wcześniej zawsze chodziłem sobie na takie spacery sam... Zawsze podczas deszczu, który umilał mi czas... Ale z tobą jest mi jeszcze lepiej. –

: 29 sty 2020, 17:36
autor: Nierozważny Duch
Patrząc na system wzlotów i upadków w życiu Ducha, ten powinien się spodziewać, że za chwilą szczęścia kryją się dwa nieszczęścia. Niedługo po tym, jak został partnerem Sztorm ta zapadała w Smoczy Sen, a na dodatek dostał jednoznaczną wiadomość od młodszego brata, że już go nie zobaczy. Natomiast, co takiego teraz robił? Maszerował z bolącymi plecami za pumą, która ubzdurała sobie szukanie kelpie.
Oczywiście zauważył, że Awantura, która zawsze przebywała z wojowniczką, gdzieś się zapodziała, ale nie zwrócił na to większej uwagi. Za to Rey uznał jej nieobecność przy smoczycy, jako zachowanie godne kary i po wielu próbach wreszcie wyciągnął czarodzieja na spacer przy każdej rzece, która wpadła kotu w oko.
Zamyślony i niespecjalnie zadowolony Reth kroczył twardym krokiem po puchatym śniegu, kiedy to jego kompan truchtał najbliżej płynącej, jak tylko zdołał bez wpadania w samo środek zimnej wody. Jasnozielone kocie ślepia lustrowały powierzchnie szumiącej cieczy, jakby od tego zależało czyjeś życie, a rubinowe smocze leniwie przesuwały się po horyzoncie, nie skupiając się na niczym szczególnym.
Stracił jednego brata, a teraz i drugiego. Nie widział ciała żadnego z nich. Zew wysłał mu mentalną wiadomość, ale bez przekazu, gdzie jest, co było marną wymówką, bo pewnie dałby radę go znaleźć po przekazie maddary, gdyby tylko chciał. Po prostu podświadomie uznał, że jeśli go nie zobaczy to może udawać, iż nic się nie stało jeszcze przez jakiś czas. Tak było łatwiej.
Zwrócił pysk w stronę wpatrującego się intensywnie w wodę Rey’a, który przerwał na chwilę swój szaleńczy bieg do okrążenia wszystkich rzek wolnych stad. -Po diabły tak za nią ganiasz? Nie ma jej na terenach Ognia to raczej nie uda nam się jej znaleźć – powiedział do niego głosem zirytowanym i zmęczonym, wzdychając do siebie. Kot mruknął, naśladując ton smoczego towarzysza, lecz nie porzucił zajmującego go zajęcia.

: 29 sty 2020, 20:09
autor: Szara Rzeczywistość
Prędzej czy później puma musiała wyczuć inny zapach. Krew jakiegoś zwierzęcia i biesa. Taka informacja na ternach wspólnych raczej była ciekawa ze względu na to, że tutaj raczej rzadko zapuszczały się drapieżniki, a już na pewno zwierzyna, którą tak śmierdziało przy rzecze.
Puma pewnie zaalarmowała przez więź swojego smoka, iż wyczuła to, a chwilę później i zauważyła wielkie bydle o zielonkawym futrze i wielkim porożu. Stwór obmywał swoje plecy z krwi, która mu zasychała na karku, a zaraz obok niego na brzegu leżała alpaka z pociętym gardłem i pustymi oczodołami. Było też coś jeszcze. Smok o błękitnych łuskach, który całe łapy miał pokryte krwią istoty. Dłubał również w pysku... nie, on po prostu wylizywał gałki oczne ze swojej lewej łapy.
Zauważył pumę, ale nawet nie powstał. Po prostu zawiesił na niej wzrok i czekał jakby pojawił się, że zaraz zza pumy z krzaków wyłoni się smok. Nie mylił się. W sumie jako łowca słyszał słowa smoka już z odległości pięciu ogonów. Łowca nie przestał lizać łap, gdyż z krwi też przydałoby się nieco obmyć przynajmniej trochę je.
Pumy... mają całkiem ładne futro.
Stwierdził patrząc na swojego biesa, który powstał z wody i zaprzestał kąpieli. Smok nakazał mu uwagę, więc ten uważał i był gotowy na walkę. W tym czasie smok też zaprzestał lizania i położył łapę. Nie ufał przybyłemu. Nie ufał w sumie nikomu a tym bardziej smokom, których nie znał. Wyczuł jednak coś. Znał tą woń, ale w odmętach przeszłości nie mógł go skojarzyć...
Czego tak namiętnie szukacie?

: 30 sty 2020, 18:29
autor: Nierozważny Duch
Węch pumy musiałby przestać działać, żeby nie wyczuła całej masy informacji, jaka dotarła do niej z pobliskimi zapachami. Krew, zwierzyna i bies. Rzecz jasna Rey ostrzegł Ducha przed czym co odkrył nim ten raczył się do niego pofatygować. Kiedy już smok dołączył do kompana, kot zdążył najeżyć swe krótkie futro od łba do czubka ogona i wydawał z siebie złowrogi pomruk zmieszany z warkotem. Nie miał najlepszych wspomnień z tego typu bestiami i choć to nie był Ur, który pokonał go na arenie, to nie znaczy, że nie stanowi zagrożenia.
Duch zdecydował się nie reagować aż tak gwałtownie, jak Rey, choć dotarł do niego komentarz o “ładnym futrze pumy”, co niespecjalnie mu się spodobało. Zlustrował nieznajomego podejrzliwym wzrokiem i powęszył nieco w powietrzu, próbując się rozeznać z jakiego jest stada. Wiedział na pewno, że nie należał do Plagi, bo ci pachnęli tak charakterystycznie źle, że ciężko było mu pomylić ich woń z czymkolwiek innym. Czy on też tak kiedyś pachniał? Nigdy tego nie sprawdził.
Słysząc pytanie, zastrzygł jednym uchem, zastanawiając się przez chwilę czy mu odpowiadać, czy też zwyczajnie sobie odejść bez większych interakcji. Druga opcja wydawała się łatwiejsza i oszczędziła by mu możliwych kłopotów, ale w sumie nie zaszkodzi pogadać. Heh, może i się okaże, że obcy mu jakoś pomoże.
-Kelpie. Klara klacz z czarną grzywą i ogonem. Złamany róg. Oswojona w stosunku do niektórych smoków – odparł ogólnym opisem Awantury, który zachował mu się gdzieś w pamięci. Nie wiedział, jak pomocne to będzie i czy nie jest to standardowy wygląd wszystkich przedstawicieli tego gatunku.
-Zapodziała się jakiś czas temu, choć według mnie sama gdzieś poszła. Za to mój kompan uparcie postanowił jej szukać, więc to też robimy – tu skinął łbem w stronę Rey’a, który już się trochę uspokoił, choć nadal stał spięty z podrygującym ogonem i uważnie obserwował smoka z biesem gotowy do potencjalnej walki.

: 30 sty 2020, 19:24
autor: Szara Rzeczywistość
Godny zdecydowanie zbyt długo przyglądał się zwierzęciu, które... zwyczajnie mu się podobało. Był łowcą i poza tym ostatnio na prawdę lubował w zadawaniu bólu nawet jeśli potencjalnie jego wyżywanie się było na martwym zwierzęciu.
Z jego rozmyślań wyrwał go wreszcie smok. Spojrzał na niego nieco zdziwiony, ale chwilę później spojrzał na swoją zdobycz i mina mu zrzedła.
Nie widziałem żadnej Kelpie w pobliżu. Nawet nie czułem, ale to może dlatego, że sam jestem zalany krwią tego tutaj mięsa.
Oznajmił znów zabierając się za wylizywanie krwi z lewej łapy. Dłuższą chwilę nic nie mówił, aż w końcu na prawdę nie był blisko skończenia 'toalety'.
Dużo o tym zwierzęciu wiesz. To twój drugi kompan, czy po prostu należy do kogoś?
Zapytał krótko i powrócił do oczyszczania łapy. Bies nieco się też rozluźnił skoro puma do tej pory nie raczyła zaatakować. Klęknął w wodzie i zaczął mocno ochlapywać plecy, żeby zmyć plecy. Niemniej lepiej być gotowym...
Godny z niesmakiem spojrzał na Ovana, a następnie czarodziej wyczuł niewielkie wibracje przy biesie, które spowodowały, że znad łba istoty zaczęła płynąć ciepła woda, która pomogła mu się zmyć. Wszystko dookoła zaczęło parować. Przez właśnie użycie takiej temperatury wody. Sam Ovan warknął z zaskoczenia, ale szybko zrozumiał co się stało i próbował teraz sięgnąć łapami do sklejonego od krwi futra... Sukces był połowiczny, przez co nawet na pysku Godnego pojawił się lekki uśmiech.

: 01 lut 2020, 0:44
autor: Nierozważny Duch
Pokiwał głową, spodziewając się podobnej odpowiedzi. Drapieżniki nie zapuszczały się na tereny wspólne bez powodu, a znalezienie jednej konkretnej kelpie raczej nie należało do najłatwiejszych zadań. Spojrzał znacząco na Rey'a, który tylko odpowiedział zirytowanym wzrokiem z pod przymrużonych ślepi i ponownie skupił się na sylwetce biesa.
Kiedy obcy samiec powrócił do wylizywania łap, Reth przyjrzał się jego zdobyczy. Podcięte gardło było oczywistym powodem śmierci, ale wyjmowanie gałek ocznych nie było normalnym zabiegiem przy obrabianiu martwej zwierzyny, a przynajmniej tak mu się wydawało. Poza tym nie mógł jej złapać tutaj, więc przytargał ją specjalnie nad rzekę poza tereny własnego stada? Trochę dziwne musiał to przyznać.
-Niezła zdobycz, choć nie rozumiem po co wydłubałeś jej oczy. To jakiś specyficzny sposób jedzenia? – zagadnął, wypełniając ciszę, gdy ten się czyścił.
Nastawił uszy, słysząc jego pytanie i przez chwilę nic nie mówił, zastanawiając się jak rozbudowanej odpowiedzi ten od niego oczekuje. Nie był to w sumie wielki sekret, żeby musiał się szczególnie pilnować, więc nie wahał się zbyt długo i wzruszył skrzydłami, myśląc sobie “eh czemu by nie”.
-Należy do mojej partnerki, lecz gdy ta... zachorowała to przestał wracać do groty. Zwykle za daleko się od niej nie ruszał, więc najpierw przeszukaliśmy obóz, ale nic nie znaleźliśmy, co doprowadziło nas na tereny wspólne – starał się utrzymywać płynny, neutralny ton głosu, dlatego przerwa w wypowiedzi, choćby nie wiem jak krótka, powinna być dość dostrzegalna. Duch kontynuował, jak gdyby nigdy nic, ale w jego ślepiach przeleciał błysk smutku.
Rey natomiast widząc, że bies wrócił do mycia w rzece, też przestał się spinać i zaczął przechadzać się powoli po brzegu, idąc w przeciwną stronę do miejsca spotkania smoków. Nie oddalał się daleko i często przystawał, wpatrując się w wodę, powracając do swoich poszukiwań. Zerkał również od czasu do czasu na drugiego kompana, zachowując czujność, aby w razie czego nie dać się zaskoczyć nagłym atakiem.

: 01 lut 2020, 13:02
autor: Szara Rzeczywistość
No nie trzeba było być łowcą, żeby posiadać tak fundamentalną wiedzę. Mimo to czarodziej się tu znalazł, gdyż ufał swojemu kompanowi. Może i zdziwiłoby go to, jednak Godny doskonale rozumiał, że entuzjazm zwierzęcia potrafił wpływać na ich własną percepcję.
Czy aby na pewno liczne rany na gardzieli były powodem? Nie do końca- tylko jedno precyzyjne cięcie wystarczyło, żeby zabić, a tutaj? Było tego zdecydowanie zbyt dużo, jakby chciał poćwiartować szyję nieszczęsnego zwierzaka.
Oczy? Heh, dobre sobie.
Psują się jeśli je zostawić, nigdy nie byłem dobry w podtrzymywaniu maddarą świeżości mięsa, poza tym po co się męczyć skoro jest zimno i mięso w lodzie bardzo dobrze wytrzymuje. Poza tym są ciekawe w smaku no i zabawnie wygląda zwierzę bez oczu...
Wyjaśnienie dobre jak każe inne, prawda? Skoro nie wydłubał ślepi jeszcze za życia zwierzyny to chyba nikomu tym nie przeszkadzał. Poza tym gdyby coś było nie tak to zapewne duchy lasu sprawiłby, żeby zwierzyna skutecznie go omijała. Wyżywanie się na nieżywych, brutalność na trupach, to może początek chorego podejścia, ale na razie można było to potraktować jako niewinną zabawę.
Na następne pytanie odpowiedział wystarczająco, żeby temat pominąć. W końcu co go tam obchodziło kim była partnerka smoka, którego nie znał. Niemniej jednak bardzo dawno temu nie widział Sztorm i zamierzał oczywiście zapytać o własną siostrę. Powinien przejąć się chorobą kogoś zapewne... nieznajomego? Oh naiwności, jeszcze nie połączył zapachu siostry z tym jegomościem.
Moja siostra jest w waszym stadzie. Ma na imię Sztorm Stulecia, widziałeś ją może?
Pytanie chyba zupełnie normalne skoro byli rodziną. Czemu nie połączył faktów z kompanem? Po pierwsze nigdy nie widział kelpie Sztormu no i ostatnim razem widzieli się około dziesięć księżyców temu. W takim czasie wiele rzeczy mogło ulec zmianie, chociażby sam charakter dorastającego smoka. Czy Sztorm nie byłaby zawiedziona tym co ujrzałaby w bracie?

: 01 lut 2020, 16:35
autor: Nierozważny Duch
Odpowiedź samca odnośnie wydłubywania ślepi zwierzyny usatysfakcjonowała ciekawość Nierozważnego. Nie zamierzał czepiać się nadmiernej brutalności na martwym ciele, bo nie była to jego sprawa, a i przecież to nie on upolował czy miał jeść tę alpakę, więc problem też nie był jego. Co prawda takie zachowanie powinno go zaniepokoić albo chociażby zaalarmować, że jego rozmówca może nie być do końca zdrowy mentalnie, jednak, dopóki ten ograniczał się jedynie do zdobyczy z lasów i nie krzywdził nikogo mu bliskiego to nie miał po co się tym martwić.
Nie oczekiwał też współczucia czy pocieszenia, kiedy wspomniał o chorobie ukochanej, bo sam również raczej by się tym nie przejął, gdyby otrzymał podobne wyznanie. Może zainteresowałby się samą przypadłością, ale nie czułby smutku, wiedząc, iż ktoś obcy teraz śpi nie mogąc się obudzić. Takie rzeczy działy się cały czas, więc musiałby ciągle chodzić przygnębiony, żeby emocjonalnie zareagować na każdą krzywdę tego świata.
Myślał, że rozmowa dobiegnie już końca, ale kolejne słowa nieznajomego nieźle go zaskoczyło, bo przed chwilą mówił dokładnie o tej smoczycy, o którą ten zapytał. Ma więc brata. W sumie niewiele wiedział o jej rodzinie, choć podejrzewał, że większość z niej pozostawiła w Wodzie, a ten samiec chyba stamtąd nie pochodził. Duch przyjrzał mu się krytycznym wzrokiem i musiał przyznać, że kolor łusek był całkiem zbliżony do tego wojowniczki, dlatego pewnie byli spokrewnionym rodzeństwem, a nie przybranym, jakie on posiada, lub raczej posiadał.
-Widziałem, bo to o niej mówiłem. Sztorm jest moją partnerką, a Awantura, czyli kelpie której szukam, to jej kompanka. Miło mi poznać kogoś z jej rodziny, choć wolałbym, żeby i ona była tu z nami, co jednak nie jest możliwe – jego ton nieco się ocieplił, ale nie jakoś przesadnie. Tyle tylko, żeby przestał brzmieć tak beznamiętnie -Jak wspomniałem zachorowała, a przynajmniej ja tak to nazywam, bo zasnęła i nie jestem w stanie jej obudzić. Podejrzewam, że złapała ten dziwny sen, który trzyma przez wiele księżyców – powiedział, podejrzewając o co następnie zapyta. Może będzie coś na ten temat wiedział? Na pewno da się coś z tym zrobić.

: 02 lut 2020, 10:33
autor: Szara Rzeczywistość
Oh tak. Dokładnie o to chodziło- dopóki nikomu finalnie nie zrobił krzywdy to czemużby miał się tym przejąć? Najistotniejsze było to, żeby nie przerzucił się na smoki, a tego... nie planował. Po prostu musiał odreagowywać niektóre kwestie, a zwierzyna nadawała się do tego wręcz idealnie.
Dla niego również rozmowa była niebyt ciekawa, ale była to miła odmiana od problemów dzisiejszego świata. No i całość się jednak musiała zburzyć.
Słysząc już pierwsze zdanie, przestał lizać łapę i ja opuścił. Zmrużył ślepia, a następnie wstał i zaczął iść w stronę czarodzieja. Puma może spróbować na niego warczeć, ale nie bał się ani trochę. Kompani smoków często byli zaniedbywani pod względem wyszkolenia, a on dodatkowo był pewnym siebie łowcą.
Oglądnął lepiej smoka zapewne oceniając go jako potencjalnego partnera. Niewiele jednak można powiedzieć po samym wyglądzie, ale faktycznie. Pachniał właśnie nią.
Godny Uczynek. Jestem łowcą ze stada Ziemi jak i jej rodzonym bratem – Rzekł w końcu znów siadając na zadzie, tylko trym razem pół ogona od czarodzieja. Oziębłe słowa znikały też z tonu głosu tego samca, gdyż akurat siostra kojarzyła mu się z czymś pozytywnym co dało mu szanse na zbliżenie się do siebie. No i poza tym była po prostu cudowna.
Znam tą przypadłość znacznie lepiej od Ciebie i nie musisz się martwić. Jest dość popularna w mojej rodzinie. Ojciec jak i nasz brat również zapadli w smoczy sen na kilka księżyców, ale wstali... – i na tym poprzestał, gdyż nie chciał powiedzieć co się stało później... Brat chyba oszalał i uciekł za barierę, a ojciec połknął iskrę boską i również wylądował za barierą. No nie było potwierdzenia, że to przez sen, a poza tym po co miał straszyć samca.
Po prostu trzymaj mięso przy niej, nie daj się zabić na arenie i wyczekuj jej pobudki. Nic więcej nie jesteś w stanie zrobić, szukałem już na to leku.
Ah wspomnienia i szukanie różnych ziół na to. Prędzej zadusiłby rodzica, niż go faktycznie tym uleczył, a inni uzdrowiciele podobnie nie mięli jak temu zaradzić. Tak już musiało być.

: 07 lut 2020, 15:38
autor: Nierozważny Duch
Kwestie nawyków łowcy odnośnie martwej zwierzyny wyrzucił już z głowy i bardziej skupił się na fakcie, że ten do niego podchodzi. Zamachał końcówką przydługiego ogona, ale nie przejął się zbytnio zbliżającym smokiem, bo miał wrażenie, że ten nie zamierza zrobić mu krzywdy. Rey normalnie by zawarczał lub chociaż stanąłby pomiędzy obcym a czarodziejem, ale teraz zajęty własnymi sprawami jedynie czasem zerkał na biesa, zostawiając rozmawiające gady w spokoju. Poza tym to nie tak, że Duch nie potrafił się sam obronić w razie zagrożenia.
Widząc, jak ten go ogląda, Reth nieco uniósł łeb, przyglądając się samcowi z góry. Jaskiniowe ślepia nie są tak dobre w świetle, jak w ciemności, ale nie musiał długo patrzeć, żeby stwierdzić, że jest zarówno większy jak i parę razy starszy od Godnego, co sprawiało, że tym bardziej nie bał się możliwej konfrontacji. Choć nie myślał, żeby do jakiejkolwiek doszło.
-Nierozważny Duch. Czarodziej z Ognia, choć o stadzie już pewnie wiesz – również się przedstawił, zauważając zmianę głosu łowcy. Czyli oboje uznali, że temat Sztorm jest godny trochę cieplejszego tonu, bo żaden z nich nie zamierzał się kłócić z faktem, iż ta jest wyjątkowo cudowna.
-Nie martwi mnie to czy wstanie, a bardziej kiedy i w jakim będzie stanie. Też się z tym już spotkałem, ale nie zawsze smoki były takie same po powrocie i od razu znikały, gdzieś odchodząc za barierę, lub spały ponad 20 księżyców, jak aktualny przywódca Plagi. Jednak staram się być dobrej myśli. Mamy wspólną grotę, więc nie ciężko mi być przy niej w razie czego- odpowiedział, rozkładając i układając ponownie skrzydła na grzbiecie. Nie był to nerwowy ruch, a jeden z jego dawnych tików, które czasem się jeszcze pokazywały. Zdecydowanie nie był już taki rozruszany przy rozmowie, jak za młodu, ale wciąż nie mógł ustać długo w bezruchu.
-Myślałem, że Sztorm ma rodzinę jedynie w Wodzie. – wyznał z przekrzywieniem głowy -Wiesz jakie są ich stosunku po tym, jak odeszła? – miał nadzieje, że nie widzą ją jako zdrajcy. Nawet jeśli chciała zabić byłą przywódczynie to pewnie z jakiegoś dobrego powodu. Wystarczy, że on ma złą reputację w jednym z czterech stad.

: 28 lut 2020, 22:38
autor: Szara Rzeczywistość
Konfrontacji? Godny nie był idiotą, żeby w ogóle atakować kogoś bez powodu, a tym bardziej partnera swojej starszej siostry. No może gdyby był wojownikiem to by się spróbował, ale w tej chwili?
W sumie to nigdy nie pytał ile Sztorm liczyła sobie księżyców, ale zdecydowanie nie wyglądała na swój wiek. Oby tak pozostało w tym śnie. Oby też obudziła się przy samcu którego kochała i oby był to ten, który stał przed nim. Sztorm chyb mogłaby być nawet jego matką, ale to raczej nic nowego dla smoków. Tak po prostu bywało.
To co powiedział Duch... Uh, to była niestety prawda. Coś się działo z łbem smoków po tym przespaniu kilku księżyców.
Po śnie mój brat i tak niecały księżyc później uciekł poza dawne granice i nic nikomu nie powiedział... Masz rację, dlatego musisz jej pilnować. Jest... zbyt ważna,
Przerwał na chwilę i westchnął. Ruch skrzydeł sprawił tylko, iż łowca na nie spojrzał, ale nie nie dodał, dopiero przy następnym pytaniu pozwolił sobie na lekki uśmiech. Wiedział, że rozmawiała wraz z rodziną, sam namawiał ją do tego.
Ja byłem jedynym rodzonym synem naszej matki i ojca. Moim szczęściem trafiłem do ojca, który jest gburem, ale jednak przynajmniej nie zabija własnych dzieci.
Prawie się zaśmiał, chociaż w tym nie było nic śmiesznego.
Myślę, że dobrze, chociaż nie jestem przekonany, aby Fen i Nanshee wybaczyły tak szybko...
Przez chwilę nabrał powietrza i przytrzymał je, a sama wypowiedź nagle urwała. Dostał wiadomość, musiał iść.
Mam kolejnego głodomora, wybacz mi. muszę iść
Uśmiechnął się lekko kiwnął łbem, a potem obejrzał na biesa, który się obmył i wstał z lodowato zimnej wody.
Oboje ruszyli... w siną dal.