Strona 23 z 27

: 16 sie 2020, 22:54
autor: Bandycka Groźba

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Mir zastanawiała się czy smoczyca przed nią udawała, czy naprawdę była tak naiwna. Jeśli udawała i próbowała zwieść jej czujność – zdecydowanie przedobrzyła. Czym innym było przywdziewanie beztroskiej, przyjacielskiej maski, czym innym robienie z siebie totalnego kretyna. Czarodziejka była starsza od niej, ale zachowywała się jakby księżyców miała co najwyżej 5. Pysk jej się nie zamykał, rajdała jak najęta i była ciekawa wszystkiego. Czy mogła to jakoś wykorzystać?
Nie wiem jakie imiona noszą istoty po za tymi terenami. Pochodzę stąd. – wzruszyła ramionami. – Dowiem się jak wybiorę się na wyprawę, co zapewne nastąpi niedługo. – otworzyła ślepia, spoglądając z powątpiewaniem na drugą smoczycę, oparła sobie łeb łeb na łapie. – Dobrze, ale po co ci ich historie, hmm? Co potem robisz z tymi opowieściami? – zapytała, unosząc do góry jedną brew. – Skoro stado nie ma dla ciebie znaczenia to czemu jesteś w tym stadzie, w którym jesteś? Pewnie, że ma dla mnie znaczenie. Plaga to moje stado i moja rodzina. – dodała. Hmmm, stado nie miało dla niej znaczenia? – Chociaż w sumie jest coś co mnie interesuje w innych stadach. Ciekawi mnie jak mieszkają, gdzie mają leża. – podniosła lekko głowę, jakby sobie coś przypomniała. – Czekaj, ty jesteś ze stada Wody, nie? To prawda że macie leża na bagnach? – zapytała. – Nie jest wam tam mokro? Nie ma drapieżników?

Była ciekawa czy uda jej się wyciągnąć z obcej lokalizację obozu Wody. A może jeszcze coś ciekawszego? Może informacje odnośnie liczebności, konfliktach, stanie zdrowia? Zastanawiała się, czy udałoby się jej zaciągnąć Śnieżynkę na tereny Plagi. Jej futro byłoby miłym dodatkiem do tygrysa w jej grocie.

: 17 sie 2020, 12:05
autor: Nieustająca Zamieć
  Y, po co jej to? No właśnie – po co...? A to musi mieć jakieś swój powód? Nigdy nad tym nie myślała, zawsze jak coś ją ciekawiło to się pytała, a potem... e... no właśnie, co potem? Chyba zwyczajnie wiedziała dopóki nie zapomni... No ale po co Ci to było...? Eh, mniejsza.
   –
Właściwie nigdy nie myślałam po co mi one... po prostu pytam się o to co mnie ciekawi. I tyle – odpowiedziała, nie mając pomysłu na nic lepszego. – Jestem w Wodzie, bo mnie przyjęli jak tu przybyłam. I mi się nawet podoba, nie myślę zmieniać Stada. Tym bardziej, że w Wodzie nie mam jakichś obowiązków, więc mogę robić to samo co u siebie bawić się i włóczyć po terenach! – dodała, tym razem weselej. I wychodzi na to że Plaga to jednak wielka rodzina. Czyli ta z rogiem też jest jakoś z nimi spokrewniona!
  Wtem zastrzygła uchem, słysząc jej pytanie. Hm? Gdzie Woda ma obóz? No wiadomo, że nie na bag... chwila! Mówili jej, że lepiej aby nie zdradzała, a to oznacza że nie każdy zna położenie jej obozu (na co nawet dostała dowód), więc jest ono ważne strategicznie, podobnie jak jaskinia jej rodziny, więc lepiej aby nic o tym nie mówiła!
   –
Wybacz, ale nie mogę zdradzić położenia Obozu – odparła dość zwyczajnie, ale potem się zaczęło: – Czy jest mokro? No, trochę, zwłaszcza jak popada, ale poza tym trudno mi powiedzieć, staram się unikać wody. Drapieżników nie ma, w końcu wiesz, to miejsce gdzie żyje sporo smoków, więc normalne że jest bezpiecznie – dodała po chwili swoją opinię, starając się nie zdradzić zbyt wiele.
   –
A jakie są imiona twoich rodziców? – spytała się. – Wiesz, te "pierwsze" – doprecyzowała na wszelki, podkreślając samo słowo "pierwsze". Skoro nie chce zdradzić swojego imienia, sama je wymyśli!

: 19 sie 2020, 22:17
autor: Bandycka Groźba
Bandycka zachichotała, gdy Śnieżynka odmówiła położenia obozu. Tak, ktoś musiał w Wodzie zachować resztki rozsądku i przy werbowaniu uświadomić czarodziejkę, że położenia obozów są tajne. Bądź przeklęty na wieki, Rozsądny Smoku Wody! Może nawet udałoby się jej załapać na jakieś klanowe odznaczenie, gdyby udało jej się wyciągnąć ze smoczycy tę informację? Mimir Ostra – Mówca Szeptów, ależ to brzmiało! Ale może była jeszcze jakaś nadzieja?

Matka była Bantytką, ojciec Groźbą. – odparła bezczelnie, nawet nie kryjąc że nie są prawdziwe. Odruchowo chciała odpowiedzieć "Cimcirimcim i Chunchumaru", ale nie wiedziała jak tę informację zamierza wykorzystać smoczyca. Kotku, której części "dla rodziny i stada", nie rozumiesz?Skoro dzielę się pierwszym imieniem tylko z rodziną, to czemu miałabym do czarciej zarazy, miałabym powiedzieć Ci pierwsze imiona moich rodziców, co? To nawet jeszcze gorsze niż zdradzenie mojego własnego, podałabym ci imiona, które nie należą do mnie. – sarknęła, falując grzywą. – To okropnie niegrzeczne, wiesz? Tak samo nie mówienie o obozie. Widzisz, my, Plaga, nie jesteśmy stąd, więc mamy trochę inne zwyczaje. Nam nie wolno, zabrania nam... – zawahała się na moment. Nie chciała wspominać o kodeksie, kij on obchodził obcą – religia, tak. Nasz pan bóg nam zabrania. Nie wolno, nie wolno. – smutno pokręciła głową. – Ale słyszałam, że inne stada, te tutaj lokalne, się z tym nie kryją i podobno jest bardzo niegrzecznie, kiedy ktoś pyta o obóz, a mu się nie mówi. Bo podobno przywódcy często się odwiedzają i muszą wiedzieć gdzie są, a nasz nie wie, więc myślałam, że może mi powiesz i dzięki temu Plaga lepiej się zaznajomi z innymi stadami... – spuściła smutno głowę. Ach, ta gra aktorska! Opuściła łepek, złożyła czerwoną grzywę niemal na płasko, pociągnęła nosem i przetarła go łapą. Dalej, przypomnij sobie, jak kwas wybuchł ci w pysku, kiedy walczyłaś z tą białą smarkulą z Wody, przypomnij sobie jaka byłaś wtedy żałosna! Przypomnij sobie jak smakowała wtedy ziemia areny! Odrobina wysiłku i...tak jest, udało się!

Pojedyncza, lśniąca łza spłynęła z kąta żółtego oka, w stronę nosa.

: 22 sie 2020, 2:06
autor: Nieustająca Zamieć
  Naprawdę? Oni też mieli dziwne imion... oh, żartowała. I w sumie ciekawe spojrzenie – zdrada cudzego imienia jest gorsza od swojego, bo nie jest twoje. Chyba to zapamięta... ale z drugiej strony "Neira" to połączenie imion rodziców, plus trzymanie się tego utrudni rozmowy, bo nie możesz nagle powiedzieć do obcego "Znasz Szu?", bo będzie to zdradą jej imienia!
  Jej uwagę jednak przykuło coś innego, na szczęście jej ograniczonego umysłu. Niemówienie o obozie jest... niegrzeczne, bo mają inne zwyczaje przez swoją religię (jakoś tak, pewnie połączyła parę faktów naraz)? I Przywódcy niby się spotykają u siebie? Hm, w sumie ma sens, u niej było podobnie... ale w takim razie czemu miała nie zdradzać innym położenia obozu? Jest ważnym strategicznie miejscem, więc lepiej aby inni go nie znali... Ale chwila, zaraz! Tu hierarchia jest prostacka, a skoro tylko przywódcy się spotykają, to znaczy że tylko oni powinni wiedzieć... Ale chwila raz jeszcze! to czemu ich nie wie? Nie są tu od niedawna, bliżej nieokreślona z imienia samica przed nią przecież nie jest pisklakiem, więc mieli dość czasu aby się z tym ogarnąć!
   –
A czemu jeszcze nie wie? Mieliście przecież wiele księżyców, aby się tego dowiedzieć. I skoro się spotykają, to nie mogę tego zdradzić byle komu, musiałabym bezpośrednio Przywódcy – wyjaśniła. Samo pytanie zadała oczywiście niewinnie, a nie jakby wietrzyła podstęp. No bo przecież żadnego nie było! To tylko dziwna sytuacja! – Chociaż nie wiem czy tutaj jestem do tego upoważniona... – mruknęła bardziej do siebie, zastanawiając się na ile jej pozycja księżniczki ma tu znaczenie... Wszak w Wodzie jest traktowana na równi z innymi. Hm. Mogłaby wezwać Fena albo się go zapytać...

: 23 sie 2020, 21:01
autor: Bandycka Groźba
Bandycka obtarła nos, nadal wyglądając jak zbity szczeniak. Czy to już koniec, cała nadzieja na wyciągnięcie informacji ze Śnieżynki przepadła? Woda smoczyca milczała jednak odrobinę dłużej. Czy to oznacza, że myślała? Och? Nie wszystko stracone? Mir siedziała w bezruchu, starając się wyglądać najsmutniej jak się dało, starała się wręcz promienieć przygnębieniem. Podniosła jednak głowę, kiedy czarodziejka się odezwała.
Dlaczego? Widzisz, nie jesteśmy stąd, jak wspomniałam. I nasz przywódca co jakiś czas musi udać się w daleką podróż do gór, z których pochodzimy, bo inaczej Kruczy Pan bardzo się na nas pogniewa i ześle na nas Plagi. Stąd nazwa. – odpowiedziała, wycierając swoją fioletową gębę imieniem dawno umarłego bóstwa. – Hmmm, czekaj, jesteś czarodziejką? Ja bym powiedziała, że możesz. Jakbyś była pisklakiem, albo adeptką to nie, ale jesteś już czarodziejką, czyli dorosłym smokiem, możesz brać udział w tak ważnych, dyplomatycznych ustaleniach. – nawałnica kłamstw lała się z bandyckiego pyska, a żółte ślepię nie mrugnęło. Mimir dostrzegła rysę, pęknięcie w zachowaniu Śnieżynki i zamierzała spróbować ją wykorzystać, dopóki nie spali się jej przykrywka. – Jj-ak chcesz – powiedziała ponownie ocierając nos – To mogę zawołać naszego przywódcę, przywódczynię właściwie. Bo moja ciocia jest przywódczynią Plagi, ciocia Diabeł. Szanuję to, że nie chcesz powiedzieć mi, to bezpieczne. – pokiwała mądrze głową, chwaląc postawę czarodziejki. – Powiesz jej, a ja sobie odejdę kawałek, żebyście mogły porozmawiać. Co ty na to? – zapytała, uważnie obserwując wodną.

: 26 sie 2020, 0:21
autor: Nieustająca Zamieć
  Ciekawie jest spotkać wierzącą społeczność; wydają się tacy... naiwni? W sensie, serio wierzą że ktoś może coś im zrobić za zignorowanie wyprawy w jakieś oddalone góry? Właściwie, po co? Jest tam jakiś wszechklejnot życia, któremu muszą przekazywać swoją energię, aby świat się trzymał w ryzach? Bo jeśli nie było to coś takiego – nie widziała w tym sensu, a już na pewno w możliwej karze. Zdecydowanie zbyt surowa jak na wyprawę w góry.
  Wtem powiedziała coś... sprzecznego. Więc tutaj zwykli obywatele mogą w czymś takim uczestniczyć, ergo wiedzieć o tym? Czy to nie jest jakoś... dziwne? W sensie, wychodzi nagle że zdecydowana większość smoków miałaby takie same prawa, więc gdzie tu wyższość rządzących? I w takim razie czemu jej mówiono, aby nie podawała lokalizacji obozu, skoro w teorii co drugi smok powinien ją znać? To do siebie nie pasowało...
  Chwila, zaraz! To ona pochodzi z królewskiej rodziny?! To czemu w takim razie nie bierze udziału w tych rozmowach? To też jest takie... dziwne...
  Neira zmarszczyła nos w wyraźnym zamyśleniu. Pochodzi z rodu rządzących, więc w teorii powinna to wiedzieć, ale wyraźnie wspomniała jedynie o Przywódcach.. To się nie kleiło... (właściwie czemu by miało, skoro nakłada na siebie dwie kultury?) Do tego sama Neira była księżniczką z odległego państwa, więc nie miała tu żadnej władzy, nawet z delegacją nie przybyła... I nie wie czy może coś zdradzić Przywódcy innego Terytorium... Nieważne jaką wybierze drogę, widzi same sprzeczności, błędy. Co więc powinna zrobić...?
   –
Dalej nie wiem czy powinnam... – zaczęła nieśmiało – To, że jesteś członkinią rodziny królewskiej wiele zmienia, ale ja z kolei nie przybyłam nawet z delegacją, więc nie wiem jakie mam tu prawa a jakich nie mam, nie wspominając o tym, że w Wodzie rządzi ktoś inny. Do tego wspomniałaś, że jedynie Przywódcy uczestniczą w tych rozmowach, więc jedynie oni powinni wiedzieć. Tutaj rangi jak Czarodziej czynią z nas zwykłych obywateli, a plebs przecież nie może znać tak ważnych strategicznie miejsc, jak położenie obozu czy groty monarchy obcego terytorium, to zbyt ważne informacje. Do tego mimo swojego pochodzenia nie bierzesz udziału w tych rozmowach, co jest dla mnie niezrozumiałe... – zakończyła. Po drodze się zapomniała i zaczęła mówić "po swojemu", ale no, zwyczajnie za dużo myślała.

: 13 wrz 2020, 14:34
autor: Bandycka Groźba
Bandycka zamrugała żółtymi ślepiami, próbując rozebrać na czynniki pierwsze to co powiedziała jej Śnieżynka. Widziała wyraźnie, że wodniczka myśli nad całą sprawą i ma wątpliwości.
Rodziny królewskiej... – powtórzyła niepewnie. – Czyli jakiej? – zapytała kupując sobie odrobinę czasu, po czym oparła sobie łeb na łapie spoglądając smutno w bok. – Cóż, nikt nie może powiedzieć, że nie próbowałam nawiązać nici porozumienia między naszymi stadami. – powiedziała z rozczarowaniem, kładąc swoją czerwoną grzywę prawie na płasko. – Wiesz, przywódcy często są zajęci ważnymi sprawami, a takie rozmowy pewnie zjadają trochę czasu. Mogłybyśmy stać się ich inicjatorami, popchnąć ich do działania! Dać powód do zbudowania pięknej współpracy... – westchnęła. – Ale skoro nie, to nie. – wzruszyła ramionami. – Jak wolisz być zwykłym, nic nie znaczącym obywatelem czy tam plebsem – to słowo kojarzyło jej się z pleśnią z jakiegoś powodu – może inny smok Wody będzie miał bardziej otwarty umysł. – w tej rundzie postanowiła zagrać nieco inaczej, wziąć Śnieżynkę pod włos i być może wzbudzić w niej poczucie winy. Sama miała ochotę uśmiechnąć się w duchu – pokój między Plagą i jakimkolwiek stadem... Owszem, był nawet możliwy. Gdy Plaga zgarnie ich tereny, a same smoki albo dołączą do nich albo zostaną zakopane ogon pod ziemią.

: 16 wrz 2020, 12:04
autor: Nieustająca Zamieć
  Hm? Nie wiedziała czym jest rodzina królewk... Aaaa no tak! Przez chwilę zapomniała z kim rozmawia.
   –
Rodzina królewska, czyli rządząca. Jak ktoś z twojej rodziny jest monarchą, to należysz do niej. Wiążą się z tym przywileje i obowiązki, oraz następstwo tronu, jeśli jesteś dzieckiem władcy. Oczywiście kiedy ten umrze – wyjaśniła.
  Przekrzywiła łepek na bok, nie rozumiejąc. A to nie tak, że załatwianie takich rozmów leży w interesie Przywódców lub z smoków z jego przyzwoleniem? Jak nie ma czasu, zawsze może mianować jakiegoś dyplomatę lub wysłać posła. Chyba że to też tu działa inaczej...
   –
Ale z własnej inicjatywy się tego nie robi, tylko z polecenia Przywódcy, więc my obecnie nie rozmawiamy formalnie, tylko nieformalnie – powiedziała, dziwiąc się jakim cudem ona tego nie wie.
  Szybko jednak podłapała następne słówka. Nie jest nic nieznaczącym plebsem!
   –
Nie jestem plebsem! Po prostu wpływy mojej rodziny nie sięgają tych stron, więc nie mogę tu rządzić, ale dalej mam w sobie królewską krew! – sprostowała, nieco podirytowana, nieco zdziwiona nierozumieniem takich kwestii. Sama przecież powinna o tym wiedzieć... – Tak samo jak wpływy twojej ciotki nie wykraczają poza Plagę – dodała na wszelki, podając jakiś realniejszy przykład, który – cóż – był prawdą.

: 19 wrz 2020, 20:19
autor: Bandycka Groźba
Jak na razie Śnieżynka paplała o jakichś nudnych głupotach i nie wyglądało na to, żeby miała jeszcze szansę coś z niej wydobyć. Cóż, starała się. Skoro nie pozostało dla niej nic ciekawego, postanowiła zabawić się Wodną robiąc jej wodę z mózgu. Miała ogromną ochotę podnieść się i po prostu odejść, ale była tu pierwsza i nie zamierzała wynosić się tylko dlatego że coś jej paplało nad uchem. Taka właśnie był bandycki pies ogrodnika – nie było jej dłużej w tym miejscu przyjemnie, ale zamierzała tam siedzieć dla samej zasady.
Strasznie bezsensownie długi proces. Nie prościej po prostu zabić króla i sprawować władzę samemu? Po co czekać długie księżyce, aż stary niedołęga zdechnie? – zapytała, ponownie opierając sobie łeb na łapie. – A jaka różnica gdybyśmy rozmawiały formalnie? Nadal rozmawiałybyśmy tak samo. Nadal nasze decyzje wpływałyby na nasze stada. Czy to oznacza, że gdybym postanowiła nagle urżnąć ci łeb, to stado Wody nie mogłoby pomścić twojej śmierci bo rozmowa jest nieformalna? – zapytała niewinnie, drapiąc się czarnym szponem po nosie. – Wiesz co, zastanawia mnie jedno. Nie jesteś plebsem, tylko członkinią rodziny królewskiej. Czemu jesteś tutaj, gdzie twoja rodzina nie ma żadnego znaczenia, a nie tam gdzie ma? Powiedziałaś, że jeteś z rodziny królewskiej, a to sprawia że masz to przywileje i obowiązki. Co jest twoim obowiązkiem tutaj jako członka rodziny królewskiej? Czy nic nie robisz i zaniedbujesz obowiązki, korzystając jedynie z przywilejów, hmmmm? – zapytała. Miała wątpliwości odnośnie całej tej "królewskości" Śnieżynki. To mogło oznaczać dwie rzeczy: albo znalazła się tutaj przez przypadek albo... cóż nie była jednak tak ważna dla swojej szlachetniej rodzinki, że nikogo nie zmartwiło jej zniknięcie. Albo nawet więcej, jej rodzinka celowo się jej pozbyła. Hm, w sumie to ostatnie niespecjalnie by ją zdziwiło.

: 20 wrz 2020, 1:45
autor: Nieustająca Zamieć
  Hm... w sumie racja, tak na pewno jest szybciej, ale i nie zawsze prościej. Bez wpływów i otwarcie zginie się przez gwardię, bez poparcia przez tłum, bez umiejętności nieumiejętnie... Już nie patrząc na to, że po co w ogóle zabijać swojego ojca?
   –
Tak jest szybciej, ale nie prościej. Jeśli zrobi się to otwarcie, będzie mogła cię zabić lub zamknąć gwardia królewska. Jeśli nie masz wpływów, to po takim zabójstwie, które na pewno nie zostanie dobrze przyjęte, będzie mógł Cię zabić wściekły tłum lub możni. Po kryjomu coś może pójść nie tak i Cię nakryją... Do tego, nie widzę powodu aby zabijać swojego ojca. Wiem że mnie kocha, a do tego dobrze rządzi! Mi się do władzy nie spieszy. – Przeciągnęła się leniwie na krze, jakby demonstrując swoje nastawienie.
  Hm? To tu nie znają różnic między nimi? Przecież wiadomo, że rozmowa formalna, oficjalna, dotyczy spraw ważnych i państwowych, ma ścisły charakter, a nie taki luźny. I czemu wtedy niby zabicie kogoś ma się obejść bez konsekwencji?
   –
Ale rozmowa formalna to taka... oficjalna, a nie luźna, jak nasza. Rozmawia się wtedy na ważne tematy, o przyszłości Terytorium, dyplomacji, handlu, wojnach, relacji, pokoju... Ważne są też odpowiednie maniery, słowa czy tytuły. Nie mogłybyśmy sobie ot tak siedzieć czy leżeć w najlepsze. Do tego, co ma taki charakter rozmów do śmierci? Zabicie obywatela zawsze będzie surowo karane, zwłaszcza podczas ważnych uroczystości czy spotkań – zakończyła tę jakże ważną lekcję o swojej kulturze.
  Hm? Co tym razem? No jest tu, aby odnaleźć lepsze życie... A czy ma jakieś obowiązki tak daleko od domu? Nie, nie ma, nic jej o tym nie wspominał, więc tak naprawdę nie musi nic robić... Ale jednocześnie jest odcięta od przywilejów. Chociaż, mimo to są smoki chętne jej służyć. Czy to jakaś królewska aura? A może respektują jej zwyczaje?
   –
Rodzice posłali mnie w drogę do miejsca, gdzie będę mogła się lepiej odnaleźć. Dolina Stad, tam będą podobni do mnie. Według nich jakoś nie pasowałam do Heimru. Dla mnie było dobrze, ale jeśli jest miejsce gdzie będzie mi lepiej, to chętnie je poznam! Nie mówił nic o jakichś obowiązkach przy pożegnaniu, więc nie mam żadnych. Przywilejów również brak, ale i tak są tu smoki gotowe mi służyć. Nie wiem tylko czemu... – Zamyśliła się. Nieee, to wcale nie tak, że jedną z nich dość prędko mianowała kucharką i nie przyjęłaby odmowy!

: 22 wrz 2020, 20:45
autor: Bandycka Groźba
Więc jesteś przywódcą, który musi liczyć się ze swoimi pachołkami, czyli nie masz żądnej realnej władzy. Bardzo nudny i niepraktyczny model przewodzenia stadu. Władza nigdy nie powinna podpadać pod opinię tłumu albo jakiekolwiek straży czy innym fiołkom.
Czyli tak naprawdę nie masz żadnej realnej władzy, musisz uważać żeby kogoś nie urazić, bo inaczej pachołki, które wyobrażają sobie nie wiadomo co, się zdenerwują. To nie jest władza, to jest farsa.– skomentowała, mówiąc szczerze. Czemu wszystkie smoki z zewnątrz tak bardzo lubiły bawić się w konwenanse ukrywające proste prawdy. – Jeśli ktoś jest przywódcą to jest na tyle silny by o władzę walczyć. Jeśli tę walkę przegra to znaczy, że był za słaby i nie nadawał się na przewodnika. Po co tyle zachodu? – uniosła jedną z brwi, wyraźnie zdziwiona. To uczucie także było prawdziwe. – Ale jakie ma znaczenie czy siedzimy, czy leżymy, czy wspólnie jemy dzika? To ustalenie na leżąco jest mniej wiążące niż na siedząco albo na stojąco? – zapytała ponownie. – Jakie znaczenie mają tytuły? Mogłabyś nazywać się Śnieżynką, Pierwszą Tego Imienia Najjaśniejszą Gwiazdą Stada Wody, ale przy załatwianiu interesów i tak jesteś dla mnie Śnieżynką. – wzruszyła ramionami. – Ale czemu będzie karane? Z tego co mówisz to co robimy luzem nie jest wiążące jak to co robimy oficjalnie. Można więc zaprosić smoka na luźną rozmowę, a potem obciąć mu głowę, bo nie była to oficjalna rozmowa, a więc nie może mieć wpływu na oficjalne stosunki między stadami. – celowo wyolbrzymiała, żeby ukazać bezsens tego rozumowania. Bawiło ją to, że inne smoki zamiast przejść do rzeczy owijały temat, jakby konwenanse miały uchronić ich przed pokazaniem ich prawdziwych pysków. Kawał dobre, nikomu nie potrzebnej roboty.

Słuchała opowieści wodnej, mając coraz więcej wątpliwości. Kazali jej tak po prostu spadać, wysyłając czorty wiedzą gdzie.
Ummm... – nie chciała wysnuwać pochopnych wniosków, ale przez moment czuła się nawet niezręcznie. – I wierzysz, że pewnego dnia co się stanie? Dadzą ci jakoś znać, że masz wrócić? Czy to droga bez powrotu, bo w sumie nie wspomniałaś o tym? Bo chyba pewnego dnia wrócić będziesz musiała, żeby przejąć po ojcu władzę?

: 29 wrz 2020, 12:51
autor: Nieustająca Zamieć
  Hm. Wychodzi na to że parę rzeczy przekręciła lub źle wyjaśniła... Ale zawsze może to naprawić, jednak po kolei.
   –
Mój ojciec ma realną władzę i posłuszne wojsko. Nie ma wielu ograniczeń czy kogoś na sobą, ale oczywistym jest też dbanie o swoich. Lepiej, aby w chwili ewentualnej słabości opowiedzieli się po twojej stronie, niż buntownika, a na to jest spora szansa, kiedy traktujesz poddanych źle – wyjaśniła.
   –
Nie nie, to tak nie działa. Tytuły definiują twoje prawa i pozycję, mówią na co możesz sobie pozwolić, jak możesz potraktować danego smoka i jaki należy Ci się szacunek. A podczas oficjalnych rozmów ustala się wiele ważnych rzeczy dla terytorium, ale nie znaczy to, że wszystko poza nimi się nie liczy. Również działania wtedy mają znaczenie, ale inne. Takie podpisanie umowy handlowej gdzieś w lesie nie ma mocy, jak zrobienie tego oficjalnie, gdzie należy i na czym należy. Przyjęcie i wysłuchanie kogokolwiek obcego z niby ważną notą nie znaczy, że jego władca na pewno tak uważa. Jednak zabójstwo zawsze jest karalne i zawsze ma wpływ, tak samo jak napaście czy inne akty terroru. Obraza również. Trzeba to rozdzielać. – Miała nadzieję, że tym razem nie będzie niedomówień.
  Hm? W sprawie podróży również nie wyraziła się dość jasno?
   –
Ja nawet nie chcę wracać. Było mi tam dobrze, ale skoro znajdę lepszy dom... to pewnie w tej Dolinie będzie mi lepiej. A władzę przejmie najwyżej mój młodszy brat. I tak nigdy mi nie zależało na tronie. Dobrze mi na obecnej pozycji księżniczki – wyznała.

: 02 paź 2020, 19:55
autor: Bandycka Groźba
Bandycka przekręciła łeb i nastroszyła grzywę, spoglądając na Śnieżynkę jak zaciekawiony ptak.
Chwila, zaraz. To wojsko jest posłuszne czy nie? Bo najpierw mówisz, że mogą się zbuntować jak przywódca popełni błąd, a potem że są posłuszni. To albo są, albo nie? Jeśli musisz podporządkować swoje decyzje innym to nie jest władza. To jest służba. A buntownicy to zdrajcy, zdrajcę z kolei może zabić każdy. Nie rozumiem więc w czym problem? I po co tyle niepotrzebnej zabawy? – podsumowała. Problem polegał na tym, że Bandycka wywodziła się ze stada, w którym przywódca miał władzę absolutną, którą podważyć można było jedynie w drodze pojedynku. Bandytka uważała, że jeśli ktoś nie był dość silny by taki pojedynek wygrać lub przeżyć, to znaczy że po prostu nie nadawał się do rządzenia. Zmarszczyła nos na wyjaśnienie tytułów.
Tytuły nie znaczą nic po za grupą, w której się je otrzymuje. Tak jak mówiłam, mogłabyś być Jaśnie Oświeconą Księżniczką, ale dla mnie jesteś Śnieżynką, smokiem jak każdy inny. Tak samo przywódca twojego stada. Może wy uznaliście, że powinien być przewodnikiem z jakiegoś powodu, dla mnie to po prostu kolejny smok, chyba że w czymś udowodni swoją wartość. Oceniam smoki po tym w jaki sposób się zachowują i co robią, jakieś bzdurne tytuły nie mówią zazwyczaj nic. – wzruszyła ramionami, szeleszcząc czerwoną grzywą. – To się nie trzyma całości. Domyślam się, że umowa handlowa to jakaś umowa między smokami. Co za różnica, gdzie się ją podpisze i w jakim towarzystwie? Czy jak przywódcy siedzą sami w ciemnej jaskini i prowadzą negocjacje, to umniejsza ich wartość, bo nie dzieją się przy obu stadach? Znacznie ma tylko to czy jesteś dość silna aby umowę wyegzekwować. – dodała. – Wszystko jest negocjowalne, a negocjacje wygrywa silniejszy. Umowa zawarta między przywódcami ma większą wartość niż ta między nami, ponieważ nasi przywódcy są dość że mogą nas pozabijać bez trudu, jeśli podważymy ich autorytet swoimi działaniami, a nie dlatego, że gdzieś, kiedyś ktoś im nadał tytuł. – wyśpiewała bez trudu, spoglądając na Śnieżynkę, ciekawa jej reakcji. I co teraz, pani tytuły-prawa-pozycje? – Czy nie wydaje ci się to... dziwne? – zapytała ostrożnie. – Jesteś – miała ochotę wywrócić oczyma – księżniczką, według tego co mówisz była byś pewnie ważnym sojusznikiem dla swojego brata albo ojca. Jako świadek umów, ambasador, ważna osoba z odpowiednim statusem. Zamiast tego jednak, wysyłają cię w środek głuszy, niczego, bez wyraźnych zadań, bez żadnej otoczki, wszak nie masz ze sobą żadnego wojska ani podwładnych. Nie wygląda ci na to, że po prostu chcieli się ciebie pozbyć? Żeby twoje rodzeństwo mogło sobie rządzić w spokoju, bez twojej ingerencji, która najwyraźniej im przeszkadzała? – zapytała unosząc lekko brwi.

: 03 lis 2020, 20:48
autor: Nieustająca Zamieć
   – Jest posłuszne niemal zawsze, ale jak wiadomo, są pewne granice. I nie każdą decyzję musi podporządkowywać innym. Mowa tu na przykład o rozwalaniu kraju. Jak ktoś podejmuje naprawdę bezsensowne decyzje, to marna szansa, że ktoś mu będzie posłuszny. I poza wojskiem są przecież inne wpływowe osoby. Tutaj chyba nie ma odpowiednika szlachty... Takim doradcą są Zastępcy, ale to nie to samo, bo ja bym nim była w Heimrze, ale jednocześnie jako księżniczka nie muszę być jego doradczynią... I tak, są na służbie, a ona polega na byciu posłusznym władcy i swojemu Terytorium, tak najprościej. I poza tym, trudno samemu sprawować władzę nad naprawdę ogromnym terenem, a armia oznacza potęgę, bezpieczeństwo, kontrolę. Jest niezbędna przy sprawowaniu rządów. Heimr i tak ma naprawdę zdyscyplinowane wojsko, więc szansa na zdradę jest niska.
   – Tutaj mój tytuł i tak się nie liczy, bo nie jestem tu oficjalnie. Poza tym, większość tytułów otrzymuje się właśnie za zasługi. I czemu nie respektujesz Przywódcy Wody? Myślałam że Wolne Stada to jedna kraina, nawet jeśli twoje stado jest z zewnątrz. Kultura nakazuje szanowania pozycji innych, zwłaszcza monarchów danego terytorium.
  Przekrzywiła łeb, słysząc jej wypowiedź o handlu i Przywódcach.A więc tu również mają tak sporą władzę? I w sumie to tak, sama mówiła, że ta międzyprzywódcza też ma wartość. I to faktycznie większą, bo nie są tylko członkami rodziny panującej, ale i władcami!
   –
Możliwe że tu takie mankamenty nie mają znaczenia. U mnie kultura nakazywała trzymania się zwyczajów i tradycji, a jedną z nich było podpisywanie umów w stosownych miejscach, przy stosownych ludziach. Zaś co do Przywódców... Czemu od razu musieliby zabijać? Jakaś kara nie wystarczy? Nie wiem, ucięcie czegoś, chłosta, wygnanie? Od razu zabijać? – pytała zdziwiona.
  Dalej drążyła temat jej wycieczki? Ile jeszcze razy będzie musiała jej tao powtarzać? Chociaż... teraz weszła głębiej, powiedziała coś więcej. I faktycznie, nie wygląda to najlepiej... ale przecież ona zna swoich rodziców!
   –
Nieeee, oni tacy nie są! Dla nich zawsze dzieci były ponad państwem! A skoro myślał że źle mi się żyje w Heimrze, to uznał że lepiej bym się odnala[color=#ffdd00

: 11 maja 2021, 18:22
autor: Czarci Pomiot
Kolejny nadzwyczaj nudny i wyjątkowo mało przyjemny wiosenny dzień. Szczęśliwie, opady zdawały się ją omijać w jej podróży, aczkolwiek powietrze zdawało się być całkowicie nieprzyjazne. Było wilgotne, ciężkie, mogłaby przysiąc, że ciąży jej na skrzydłach w trakcie lotu. Być może to była wina wiatru, który hulał dziś po terenach wspólnych – dzieło jakiegoś niezbyt przychylnego bóstwa. Nic zaskakującego, każdy, komu przyszło tu mieszkać zdołał się do tego jakoś przyzwyczaić. A Pomiot w swoim życiu widziała już znacznie gorsze warunki pogodowe. Te były jedynie irytujące.
Silniejszy poryw niósł ją nad Czarne Wzgórza, które z jakiegoś powodu nawet tak nieprzystępnego smoka jak ona wprawiały w nastrój dziwnej apatii. Uniosła łeb do góry, nie chcąc patrzeć na to zapomniane przez bogów miejsce, ale najwyraźniej los chciał inaczej. Nagłe tchnienie wiatru rąbnęło niespodziewanie w jej skrzydła, spychając ją z pierwotnego toru lotu w dół, wprost na jakąś skałę. Rąbnęła parę razy skrzydłami, usiłując odzyskać jakąś równowagę, ale najwyraźniej powiew był zbyt silny, a ona zbyt zmęczyła się trasą, żeby w ogóle z nim walczyć. Zgięła skrzydła w stawie i dała się ponieść w stronę skały, po chwili lądując na niej z łoskotem, czepiając się każdej skalnej luki pazurami, byleby tylko nie spaść. Jeden mało zgrabny skok, lekkie szarpnięcie skrzydłami i wylądowała u podnóża tego dziwnego głazu. Oparła się o nią, szorując po zimnej skale rozgrzanym grzbietem. Zmęczone ślepia ogarnęły horyzont, szukając jakiejś obcej duszy, która mogła by jej przeszkodzić. Takiej jednak nie znalazła. Przymknęła ślepia, usiłując chwilę w ciszy odpocząć.
Przerażała ją myśl, że popadła w rutynę. Wcześniej były to jedynie drobne spostrzeżenia. Jeden dzień podobny do drugiego, te same odwiedzane miejsca na polowaniach, wciąż niezmienne mordy na kolejnych stadnych spotkaniach. Teraz zdawała sobie sprawę, że mijające dni są praktycznie identyczne, całe jej życie zlało się w jedną, wypraną z wszelkich kolorów plamę. Wypaliła się? Być może. Aż strach pomyśleć co będzie się z nią działo przez pozostałe parędziesiąt księżyców, skoro przez dwadzieścia zdążyła skończyć już tu. Jej jedyną ostoją były te maleńkie wyprawy – zobaczyć coś nowego, oderwać się od tego wszystkiego choć na chwilę i wrócić do domu z odnowionymi siłami.

: 11 maja 2021, 19:12
autor: Ostoja Zimy
Ostoja nie miała najlepszych dni swoim życiu, jej luba zdawała się lubić erotyczne przygody na które smoczyca wolała się nie godzić. Ostatnio starała się jakoś funkcjonować, choć wydawało się, że z każdym oddechem mogła odczuwać ogarniający ją ból. Starała się jednak jakoś wyjść na prostą, konsekwentnie będąc w swoim postanowieniu. Przemierzała tereny, jak zwykle będąc rzadziej w swojej grocie, niż częściej. Było cicho i spokojnie, jednak widziała z oddali przepłoszone ptaszyska i nagłe, kilkukrotne stłumione uderzenia. Już z oddali widziała ten nieszczęśliwy upadek, choć nawet zgrabnie smok wybrnął z opresji. Pociągnęła kilka razy nosem, ta woń... Czyżby to był smok którego znała? Zrobiła parę kroków, ostrożnie i cicho, powoli zbliżając się do smoka, którego rozpoznała. – Nic Ci nie jest? – Stanęła frontem do smoczycy, pokazując się jej, jednak nie zbliżając się za bardzo. Pamiętała spotkanie Młodych doskonale, to nie był wtedy jej dobry dzień. Przez swoją głupotę jeden ze smoków został ranny, choć teraz Sahida wiedziała, że było to raczej skaleczenie. Będąc adeptką wertowała każdą scenę z tego wydarzenia i ciągle miała wrażenie, że w rozjuszenie gryfa mogło być spowodowane przez Plagijke, choć żadnej pewności i dowodów na to nie miała.
Nie wiedziała jak zareaguje na nią smoczyca ze stada Wody, dlatego była gotowa na wszelki wypadek do ataku, bądź obrony. Ciekawiło ją, jaka Czarcia była teraz, dalej brawurowa? Czy może bardziej stonowana.

: 11 maja 2021, 23:23
autor: Czarci Pomiot
Trwała zawieszona gdzieś na skraju nicości, która sprawiała, że myśli aż tak nie kotłowały się nad jej łbem. Przynajmniej chwila spokoju dla zbolałej duszy. Parę cichych sapnięć i już myślało się nieco lżej. Porozgląda się tu i ówdzie, trochę uspokoi i będzie jak nowa, prawda? Cały czas wisiał nad nią cień wątpliwości. Co jeśli te eskapady przestaną działać? Jeśli jej stan cały czas będzie się pogarszał? Może poprosi ojca o jakąś wspólną wyprawę zwiadowczą? Sapnęła ciężko, przypominając sobie puste legowisko, które pozostało po jej przybranej matce. Czuła, że jest egoistką, nie zwracającą uwagi na perypetie nikogo oprócz swoich. Powinna trwać teraz przy ojcu, a nie użalać się nad sobą. Wspólna ekspedycja była dobrym rozwiązaniem. Albo…
Nie była sama. Myśli odleciały gdzieś w ułamku chwili. Czart kłapnęła mordą i zasyczała ostrzegawczo, przywierając do ściany jeszcze bardziej. Ślepia otworzyły się poszukując zagrożenia. Jaki Plagus dopadł ją tym razem? Myślała, że tereny wspólne są dla tych plugawców równie obce co jakiekolwiek kurtuazje.
Cóż, Plagijczyków nie znalazła, za to jej oczy zarejestrowały obecność znajomej Ziemnej.
Oprócz zranionej dumy i obolałych łap to raczej nie – odparła, badając ślepiami Sahidę. No, no, komuś tu się nieźle podrosło. Pamiętała ją jako puszystą kulkę, która bardzo chciała zaprzyjaźnić się z gryfami. Które potem próbowały im wyrwać tchawice, ale to swoją drogą. We łbie nadal miała utkwiony obraz usmarowanego krwią Błazenka. Widziała już niejedną ranę do tej pory: wyszarpane gardła, spalone ślepia, ale to w jakim stanie mentalnym znalazł się malec po tym wszystkim wyryło jej się w pamięć. Kłamałaby, jeśli powiedziałaby, że nie widzi tego czasem w snach – trzęsące się ze strachu pisklę, bezwolne pisklę z oczami tak pustymi jakby jego dusza gdzieś odleciała. Zamrugała kilka razy, odsuwając od siebie to wspomnienie. Znów skupiła się na stojącym przed sobą gadzie. Teraz jest już dorosła. Pewnie zdążyła się już nauczyć na błędach – Co cię przywiało do tego ponurego miejsca, Ziemna? Życiowe perypetie, ciekawość, czy wyjątkowo diabelski podmuch wiatru? – zagaiła, odpychając się plecami od Skały i prostując grzbiet z gromkim chrupnięciem. Oj, jutro się chyba nie podniesie. Klasnęła ozorem po zębach i spuściła na chwilę wzrok ze smoczycy, by rozejrzeć się po okolicy – Marny to zakątek na jakieś zwiedzanie, ale co kto lubi.

: 12 maja 2021, 10:10
autor: Ostoja Zimy
Coś w smoczycy się zmieniło i nie chodziło już nawet o wygląd. Choć i tu było widać, że jej również się sporo podrosło, nabrała większej masy i zrobiła się znacznie większa. Wyglądała jak najprawdziwsza wojowniczka, która pewnie nie jednemu smokowi obiła mordę. Widząc, że smoczyca przywitała ją nawet łagodne, Sahida klapnęła zadem na ziemi. – Lepsze to niż połamane łapy i skrzydła – stwierdziła samica i przejechała szponami po swoim futrzanym szalu.
Co tu robiła? Tak jak zawsze i wszędzie, smoczyca badała zakątki Wolnych Stad, przynajmniej tyle na ile granice jej pozwalały. Choć również i to było dosyć nużące.
Wojownicy niewiele mają do roboty w czasach pokoju, dlatego często chodzę po terenach, może spotkam jakiegoś groźnego drapieżnika – wzruszyła barkami – Niewiele mam do roboty. – oznajmiła.
Dawno się nie wdziałyśmy, co u Ciebie słychać? – zagaiła do Czarciej.

: 12 maja 2021, 16:31
autor: Czarci Pomiot
Spojrzenie Pomiot podążyło za łapami Sahidy wprost na jej futrzany szal. Czy Ziemni często robili z pokonanych przeciwników okrycia wierzchnie? Wodni zazwyczaj wieszali sobie takie rzeczy po ścianach jaskiń albo robili z nich posłania. Ale… Z innych smoków raczej nie robili? Prychnęła w myślach. Oczywiście, że nie robili. Ostatnio za dużo czasu spędziła z Plagą i teraz wszystkich zaczęła mierzyć podobnie zwyrodniałą miarą.
Skinęła łbem. Chyba miała podobne uczucia. Zawsze znalazła się jakaś granica do sprawdzenia czy drapieżnik do przepędzenia, ale nic poza tym. Może po prostu brakowało jej wyzwań w życiu?
Zawsze sobie wyobrażałam, że wy, Ziemni, podróżujecie w sforach, bo jesteście tacy, no… Zbici? – Huh, to na pewno nie było dobre określenie. Uniosła łapę, żeby podrapać się po szczycie łba, tuż między rogami, a kolczasty ogon szurnął cicho po kamieniach. Zgrani? Też jej się coś nie zgadzało. Woda była zgrana, ale każdy zdawał się przecierać własne szlaki. Ale Ziemia zdawała się wiecznie trzymać razem. Chociaż przed sobą miała odstępstwo on normy.
Nic nadzwyczajnego… – a przynajmniej nic co mogłoby ją już bardziej zdziwić – Ojciec przejął przywództwo w wodzie. Ładne parę księżycy temu, pewnie już o tym słyszałaś – pazury środkowej łapy Czarciej zastukały o glebę, a rogaty łeb przekrzywił się odrobinę na prawą stronę. Zastanawiała się o czym jeszcze mogłaby napomknąć, by utrzymać tą rozmowę w zakresach normalnej pogawędki. W końcu do głowy przyszła jej pewna parszywa Plagijka – Pamiętasz Rogatą? Miałam nieprzyjemność widzieć się z nią niedawno na granicy. Pomyślałabyś, że z bycia takim ziółkiem się odrobinę wyrasta i nawet normalnie się rozmawiało jak na rozmowę z kimś takim… Póki nie próbowała mnie z zaskoczenia utopić – może utopić to zbyt dobitne słowo, ale jej opancerzone cielsko niespecjalnie było stworzone do nagłych upadków do wody – Cóż, sama skończyła w wodzie, więc zdążyłam się odwdzięczyć – chyba żadnych ciekawszych historii nie miała do opowiedzenia, ale… O. Może smoczyca wcale nie chciała słuchać opowieści z jej życia, tylko dostać krótką i zwięzłą odpowiedź co tam u niej? Uh… – A tak u mnie? Dziwny zastój – przestąpiła z łapy na łapę, próbując jakoś rozładować ponownie piętrzące się nad jej łbem ciemne chmury – A u Ciebie? Jakieś nowości w życiu?

: 12 maja 2021, 18:35
autor: Ostoja Zimy
Zaśmiała się, tak szczerze, bez złośliwości – Nie... nie, Wbrew pozorom, nie jestem tak blisko z całym stadem. Mam kilku przyjaciół, ale zwyklę... Nauczyłam się żyć sama. – powiedziała krótko i postawiła łapę na ziemi. Widziała jak wojowniczka przygląda się jej futrze – Spokojnie, to moje futro, tak dziwnie mi rośnie wokół szyi – zachichotała i chrząknęła. Odrobinę była zaskoczona tym, że smoczyca pomyślała, że Ziemiści chodza, jak to ładnie ujęła, w sforach. Może inni tak, bo mięli liczne rodziny, ona była z zewnątrz, przygarnięta przez dwa smoki które... były dosyć mocno zajęte.
Zaraz, Pełnia został Przywódcą Wody? – zdziwiła się mocno – Nie, nie słyszałam. Chyba muszę mu dać w nos za to, że nie dzieli się takimi nowinami – powiedziała z udawaną obrazą w głosie. Dawno go nie widziała, ciekawiło ją, co u tego wielkosmoka było słychać.
Ha, ona... Takie smoki podobno całkiem długo żyją, chyba, że im się pomoże – przewróciła oczami – Wolę nie mieć z nią do czynienia, bo skończy się walką, a znając tę smoczycę, nie będzie zbyt czysta. – powiedziała ponuro. Nie ufała jej i Widmowej, choć Aveli była taaaaka urocza! – Widziałam jej najmłodszą siostrę, na szczęście nie jest tak walnięta – znów zachichotała, tym razem z przekąsem.
Dziwny nastrój, to znaczy? – zmarszczyła delikatnie czoło, nie bardzo rozumiejąc co miała na myśli. Położyła się na ziemi – U mnie nic specjalnego, jak widać awansowałam na dorosłą, teraz nazywam się Ostoja Zimy. Powinnam zacząć szukać lekarstwa na Magiczny Sen, albo przynajmniej jakieś poszlaki, ale nie mam pojęcia od czego zacząć. – zastanowiła się przez chwilę – Mam mały problem... natury sercowych – powiedziała w końcu wzdychając ciężko – Choć problemem cięzko to nazwać, raczej już postanowiłam pewne... rzeczy. Jednak czuję dalej się... nie fajnie – starała się to uprościć jak najbardziej się dało.

: 13 maja 2021, 0:25
autor: Czarci Pomiot
Rozumiała to. Nawet bardzo dobrze. Sama wolała unikać tłumów. Inne smoki potrafiły być nachalne i przesadnie gadatliwe, chociaż to nie ich wina. Pomiot potrafiła się szybko nudzić rozmową, rozmówca stawał się wówczas źródłem irytacji, a ona traciła cierpliwość. Bywało, że miała ochotę na gawędzenie i pewnie był to jeden z tych momentów.
Ja mam tylko ojca – odparła tak beznamiętnym głosem, jak tylko się da. Taka była jej rzeczywistość – Wszyscy młodzi są zajęci albo problemami duszy, albo gdzieś się zawieruszyli ostatnimi czasy. A starsi są wiecznie zajęci własnymi sprawami. Jest jeszcze mój brat, Obłoczny Kolec, ale ostatnio spędza czas trenując maddarę.
Prychnęła na wspomnienie swojego staruszka. To było wielce prawdopodobne, że mogło to umknąć jego uwadze. Wyprostowała szyję z uśmiechem spoglądając na Sahidę – Musisz mu wybaczyć. Mam wrażenie, że staruszek zaczyna zapominać o takich rzeczach. Ostatnio ma szczególnie dużo na głowie przez to przywództwo i inne rzeczy… – i znów, przed oczami błysnęło jej puste legowisko Koral. Gdy w końcu wróci od razu postara się go jakoś oderwać. O ile to było możliwe.
Rogata miała siostrę? A nawet więcej niż jedną? O bogowie.
Nawet nie wiedziałam, że ma rodzeństwo! – ryj wykrzywił jej się w grymasie zaskoczenia. Nie żeby znała Rogatą na tyle, żeby cokolwiek jej powiedziała o swojej rodzinie. Plagijka zdecydowanie bardziej preferowała rzucanie obelgami i wyrywanie sobie nawzajem tchawic na pojedynkach niż jakieś spoufalanie.
Hm, jakby to wyjaśnić… – wymamrotała i wzdychając cicho, spuściła głowę w dół, nagle wyjątkowo zainteresowana ziemią pomiędzy swoimi łapami – Robię te wszystkie rzeczy, które wypada robić wojownikowi. Ciągłe ćwiczenia, patrole, poszukiwania drapieżników. Ale… – zacięła się na chwilę i podniósłszy głowę wbiła wzrok w jakiś punkt za rozmówczynią – To wszystko jest takie powtarzalne. Brakuje w tym jakiejś głębi. Czuję, że tkwię w kręgu tych samych czynności i nie mogę się z niego uwolnić – zerknęła w dół, na pysk Sahidy, szukając jakiegoś znaku, jakiegoś skinienia łbem, że choć trochę rozumie o czym mówi.
Czarci Pomiot – przedstawiła się krótko, szczerząc zęby w uśmiechu. Nadal okropnie podobało jej się to imię – Magiczny Sen? To jakaś nowa choroba? – zmarszczyła mordę i zmrużyła oczy. Nie przypominała sobie, żeby coś takiego znali w Wodzie. Ale nie wiedziała wiele o uzdrowicielstwie, mogła jej nie znać – Jakie ma objawy?
Nie miała dużo wspólnego ze sprawami sercowymi. W zasadzie chyba do tej pory nawet jej przez myśl nie przeszło, że gady w jej wieku już poszukują partnerów. Albo nawet już ich znaleźli.
Niezbyt znam się na sprawach sercowych. Wygląda na to, że mój paskudny ryj skutecznie odstrasza wszystkich adoratorów – parsknęła cichym śmiechem. Nie miała zbyt pięknych kształtów ani ładnych piórek i w ogóle się tym nie przejmowała – Jeśli chcesz o tym gadać, to mów. Doradca raczej ze mnie marny, ale mogę słuchać.