Strona 23 z 39

: 22 sty 2021, 21:30
autor: Posępny Czerep

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Siwiejąca smoczyca zaśmiała się ciepło, leniwie zbliżając się do jednego z pni, by zarysować jego śliską powierzchnię szponem zwieńczającym skrzydło. Dźwięk był co najmniej nieprzyjemny – nawet jego autorka przytuliła uszy szczelnie do boków szyi, natychmiast też rezygnując z czynności.
– Ughhh, może przez takie rzeczy tak. – Przyznała, szczerząc zębiska, gdy spojrzała na różowe futerko Astralis. – Gdyby jednak topniały – Byłyby tylko jednorazowym ulotnym wspomnieniem naszych przodków. Prawdę mówiąc – nigdy nie uwierzyłabym, że drzewa mogą wyglądać... W taki sposób.
Na przechadzkę wybrała magiczną godzinę. Słońce zaszło już chwilę temu – przez przepych zachodu śnieg skrzył cię ciepłymi różami, odbijając się i załamując w pozbawionych liści szklistych gałęziach. Widok był iście boski, przypominający gadom, że do tego świata po równi należała natura, jak i magia.

: 22 sty 2021, 21:45
autor: Oblubienica Mroku
Mała smoczyca szybkim susem zeskoczyła z grzbietu, zbliżyła się do drzewa i śladem matki nakreśliła szybko pazurem mały znak na korze zaznaczając że tam była. Następnie zgodnie z swoją ulubioną tradycją, szybko wskoczła w mała zaspę śniegu, wytarzała się w niej po czym kolejnym zwinnym skokiem wróciła na grzbiet. Chciała pobawić się trochę więcej, lecz ze względu na zapadający zmrok wolała znaleźć się w bezpiecznej pozycji trochę wyżej niż na poziomie gruntu. Być może udałoby jej się dostrzec jakiegoś dzikiego królika lub coś podobnego? Liczyła na to lecz była świadoma że może to nie nastąpić.

: 23 sty 2021, 19:17
autor: Posępny Czerep
Zdążyła jedynie lekko rozłożyć skrzydła, zaalarmowana, gdy mały lisek czmychnął z jej grzbietu. Ta jednak nie zamierzała się nigdzie dalej oddalać, więc Starsza mogła się zrelaksować. Idąc za jej śladem także uniosła dłoń, by zarysować pazurem kształt przypominający nierówny "X" trochę nad tym, co nakreśliła jej córa. Może, kiedy jej już zabraknie, ten mały symbol przypomni jej starą oposicę, dodając otuchy..?
Przeszła jeszcze chwilę z nią, ale widząc, że młoda rozgląda się za czymś ciekawym, a okolica jest niezwykle cicha i martwa – postanowiła, że uprzyjemni jej spacer jakąś ciekawostką. Skupiła się na swoim źródle, czerpiąc z niego pełną garścią i nie dając po sobie poznać – zaczęła czarować.
Powietrze przeszył metaliczny śpiew szpaka. Czarne piórka mieniły się nieznacznie, po za tym i melodyjnym śpiewem nie wyróżniał się jednak niczym nietypowym.
Ptak odegrał krótką melodyjkę, po czym sfrunął na drogę udeptaną wcześniej przez Posępną i wydał z siebie kilka ostrzegawczych dzięków, skacząc z miejsca na miejsce i zupełnie nie zauważając smoczej rodziny.
– Szszaaa. – Zawołała jedynie cichutko do Astralis i zachęciła ją ruchem łba, by ta zapolowała, jeśli tylko na ochotę.

: 23 sty 2021, 19:50
autor: Oblubienica Mroku
Rozglądając się usłyszała nagle jakiś rodzaj śpiewu i zauważyła niedaleko czarnego ptaka. Spoglądając na swoją matkę zauważyła że ta wskazuje jej łebkiem aby spróbowała zapolować na stworzenie. Cichutko ześlizgnęła się po jej nodze, dotykając łapkami ziemi wysunęła ostre pazury i zaczęła się cicho zbliżać w kierunku nie świadomego jej obecności stworzonka. gdy znalazła się już w dystansie który umożliwiał jej wyskok w stronę celu, napięła mięśnie i rzuciła się na niego wpierw łapiąc go w łapy a następnie szybko wbijając kły w jego kark. Upewniając się że ptak już się nie rusza wesoło potruchtała w stronę rodzicielki kładąc ofiarę przed jej łapami.
-Zobacz! Udało mi się go zabić! – Krzyknęła wesoło i czekała na reakcję rodzicielki, myśląc czy ta jest z niej dumna i czy wszystko zrobiła dobrze.

: 24 sty 2021, 17:30
autor: Posępny Czerep
Niczego nieświadoma ofiara przeskoczyła z miejsca na miejsce, patrząc gdzieś w grunt, najpewniej samemu szukając kolacji i nie wiedząc, że lada chwila sama się nią stanie.
Zatopienie kłów nie niosło za sobą smaku, jedynie wilgoć ciała i krwi, struktura też była jakąś taka... Niesatysfakcjonująca. Aank starała się jak mogła – czarodziej był jednak z niej żaden.
Potrząsnęła lekko łbem, jakby się wybudzała, gdy młoda podbiegła do niej ze zdobyczą.
– Ooooh, to dla mnie? Jakie urocze z Twojej strony! – Zamruczała, kładąc łapę na piersi z nie udawanego wrażenia. – Nie spodziewałam się, że nauczyli Cię już polować!
Wiedząc, że iluzji nie zdoła utrzymać dużo dłużej – jej łeb z prędkością węża wystrzelił w stronę leżącego truchełka, pochłaniając go w całości wraz z leżącym pod nim śniegiem. Smoczyca wyraźnie więc przełknęła coś. Czar zaś uwolniła z wyraźną ulgą. Czuła jak zlepiło jej się futro na zgrzanym karku, a przecież było tak zimno...
Perspektywa Wieczności oblizała się ze smakiem, zezując na różanofutrą i uśmiechając się łagodnie.
Coś drapieżnego, ciemnego i lepkiego zabłysło w kącikach jej czarnych ślepi.
– Też mam dla Ciebie prezent. – Wymruczała, wyciągając nos, by suchym językiem przeczesać krótsze futerko na czole samiczki.
Po chwili grzebania w torbie wyjęła z niej kilka pasemek ciemno-czerwonego, lekko ususzonego, zimnego mięsa. Wyglądało zgrabnie, jak w całości oderwane mięsnie – i gdy Aank przecięła je na środku pazurem – kuszący aromat krwi, śmierci i głodu zbezcześcił piękno okolicy.
Biały jak czaszka pysk Aank wyrażał jedynie bezkresną ciekawość. Bacznie obserwowała reakcję córki.

// 1/4 mięsa ze smoka (już pod dacie) do zeżarcia przez Astralis, jeśli przyjmie

: 24 sty 2021, 17:53
autor: Oblubienica Mroku
Ucieszyła się widząc radość matki,a jej ekscytacja tylko wzrosła gdy usłyszała że ma ona dla niej prezent.
Bacznie obserwowała jak smoczyca wyjmuje z torby coś przypominającego jedzenie. Natychmiastowo w jej pysku zaczęła zbierać się ślina,mieszając się z resztkami krwi które zostały na jej kłach po upolowaniu moment wcześniej zdobyczy,co oczywiście samo w sobie wywołało w niej głód,a dodatkowo sama już od dłuższego czasu nic nie jadła. Mieszanka krwi i śliny zaczęła kąpać z jej pyska gdy matka rozcięła jedzenie na mniejszy kawałek, brudząc biały śnieg obok jej łapek. Widząc zaciekawienie rodzicielki na to jak zareaguje, sięgnęła po kawał mięsa biorąc go w swoje łapki najpierw go oglądając,a następnie położyła je przed sobą i zaczeła wąchać. Była świadoma tego iż było to mięso,lecz te wyglądało oraz pachniało całkiem inaczej. Po dłuższej chwili postanowiła wziąść pierwszy kęs,a gdy to nastąpiło jej umysł na moment poprostu się ulotnił,spodobała jej się delikatna struktura mięsa,które jednak nie rozpadało się łatwo co wymagało delikatnego wyszarpywania jego kawałków które natychmiast połykała,a wszystkiemu towarzyszyła wszechobecna posoka kolorująca czerwienią jej pysk,łapki i podłoże przed nią. Dłuższą chwilę zajęło jej rozszarpywanie pożywienia i jego konsumpcja,ale gdy skończyła spojrzała szczęśliwa na swoją matkę i wyszczerzyła swoje zęby które w tym momencie zamiast standardowej śnieżnobiałej barwy opływały krwią.

: 25 sty 2021, 7:42
autor: Posępny Czerep
Umysł Aank był zadziwiająco skrajną mieszaniną czystego instynktu dzikiego zwierzęcia, z ponad ludzką empatią i przewrażliwieniem na krzywdę innych.
Choć więc spoglądała uważnie – nie dostrzegła tu nigdzie krzywdy. Wręcz odwrotnie!
Jej córka uśmiechała się do niej, szczeliwa z prezentu – kawał ciała, które miało już nigdy nie powstać – nie zmarnowało się. Nie było tu śmierci. Nie było niczego mrocznego.
Nikogo nie zamordowała, choć przecież nie raz musiała czynić to dla dobra całego Stada. Czy przecież wiele różnili się od swoich ofiar, gdy stawały się nimi także drapieżniki?
Nie, nie robiła nic złego. Czyż nie było to życie samo w sobie?
Tak jak w dewastatorskich narodzinach Astralis, która zniszczyła i zjadła resztę jaj ze swego miotu.
Jej jaj. Jej dzieci.
Wraz z tymi narodzinami – narodziło się coś nowego w sercu Aank. Coś wypełnionego stanowczą satysfakcja z racji samego przeżycia wszystkich dni i wydarzeń za nią samą. Coś, co kochało patrzeć jak żbik podrzuca do góry truchełka małych zajęcy, w zabawie z ich ciągnącymi się trzewiami odnajdując ujście dla swojej frustracji i nowe umiejętności, pozwalające na dalsze przeżycie.
Być może, być może skala w jej głowie nieco jeszcze przesunęła się w stronę tej zwierzęcej. Być może jakaś zbędna w ewolucji część moralności obumarła.

Aank przygarnęła do siebie swoje pisklę nie taką już sprężystą błoną skrzydła, by dokładnie wymyć jej pyszczek z całej posoki. Cierpliwie lizała ją po nosie, polikach, szyi, łapach. Nie pierwszy raz smakowała smoczej krwi, nawet jeśli nigdy nie połknęła cudzego mięsa. Ciepły oddech owiewał pyszczek słodkiego liska, nie pozwalając, by zimno wgryzło się w przylizane, mokre futerko.
Skrzydła otoczyły ją jak kokon.
Kto inny użyłby magii – Posępna wolała jednak, by jej dziecko nauczyło się, że ciepłe schronienie jest bardziej niezawodne, niż maddara.
– Poczekamy tak chwilę, aż się ogrzejesz? – Dała jej wybór, bo była już na tyle duża, że miała do niego prawo. – Na co masz ochotę, mój mały lisku? – Zapytała jeszcze ciepłym głosem.

: 25 sty 2021, 12:37
autor: Oblubienica Mroku
Cierpliwie czekała gdy matka czyściła jej pyszczek z pozostałości po posiłku, bardzo jej się to podobało a dodatkowo czuła, że nie jest zdana sama na siebie i ma kogoś kto otoczy ją opieką gdy będzie tego potrzebować. Osłona z skrzydeł jak i ciepły oddech dawały jej miłe odczucie ogrzania, co przy mrozie występującym na obszarze na którym się znajdowały było bardzo dobrym udogodnieniem, nawet jeśli w teorii jej grube, lśniące futro miało jej zapewniać ochronę przed takimi warunkami. Usłyszała pytania matki, więc oczywiście postanowiła skorzystać.
– Tak, to ciepło jest bardzo przyjemne, możemy zaczekać.
Chwilę później matka zapytała ją co chciałaby porobić, nie miała za dużo pomysłów, w końcu większość swojego czasu nadal spędzała z siostrą w grocie, ale przypomniała sobie wtedy że przecież zabrała ona ją kiedyś na daleki spacer i poznały tam inne smoki, może gdy udałaby się na takowy z rodzicielką również udałoby się spotkać jakąś nową miłą istotę? Po chwili zastanowienia postanowiła powiedzieć o tym:
– Pamiętam, gdy kiedyś Vul zabrała mnie na daleki spacer i poznałyśmy tam smoczycę stada wody, może mogłybyśmy się udać na podobną wyprawę w jakieś nowe miejsce? – Uśmiechnęła się i czekała na reakcję matki.

: 25 sty 2021, 15:45
autor: Posępny Czerep
Jej oczy niemal się przymknęły, gdy skóra na pysku spięła się w wesołym grymasie. Dobrze, że miała chociaż minimum umiejętności opieki nad innymi, bo dręczyły ją wyrzuty sumienia, że tak rzadko spędzała czas z dziećmi.
Przeczesała jeszcze jej grzywę łapą, delikatnymi gestami rozczesując splątane kosmyki włosów. Ich barwa była jak dla niej niesamowita i nieco nostalgiczna. Skąd otrzymała takie geny? Czy to nieszczęsna spuścizna po Rek, czy też czerwień znaczeń na ciele kochanka wymieszała się z bielą podbrzusza Aank?
Zatrzepotała uchem, wyrwana z zamyślenia.
– Oczywiście! Nie znam co prawda żadnych piskląt z ostatnich miotów, możemy się jednak przejść na granicę. Zanudzę Cię przy okazji jakąś opowieścią, a jak już dotrzemy, to upolujemy Ci jakiegoś towarzysza. – Smoczyca zaśmiała się wdzięcznie.
Żart, tak, żart. Oczywiście.

// Wędrowanko na granicę, temat wolny

: 25 lut 2021, 2:14
autor: Strażnik
Druga kula zanurkowała w stronę lustrzanego lasu, natychmiast ginąc pomiędzy tajemniczymi, kryształowymi roślinami. Bez odpowiedniej wskazówki, nie sposób byłoby na czas wylądować w odpowiednim punkcie, jednak pokierowane wizją Sennah smoki nie musiały się o to martwić. To nie oznaczało oczywiście, że ich zadanie zamierzało być proste. Na miejscu, zarówno te szerokie i wiekowe drzewa, jak cieniutkie brzózki, posiadały taką samą, dziwnie gładką fakturę, a gdy smoki podchodziły bliżej, miały szansę zaobserwować w nich swoje odbicie. W niektórych mogłoby to wywołać poczucie niepokoju, choć nigdy nie było tu ciemno, zarówno ze względu na lazurową trawę, która miejscami wyglądała spod śniegu, jak łagodne światło odchodzące od pni drzew.
Smoki przybywające tutaj piechotą czekałby długi spacer, jednak młodzi chcący dostać się na miejsce z nieba, musieliby wziąć pod uwagę gęste korony drzew, żeby odpowiednio przemknąć między gałęziami i się nie pokaleczyć.
Pierwsza przybyła na miejsce osoba (i tylko ona), dostałaby od Sennah krótką wizję związaną z poruszającymi się tajemniczo gałęziami koron, jakby coś zgięło je podczas wspinaczki, lub w wyniku zderzenia ze spadającym przedmiotem.
Druga osoba tymczasem, dowiedziałaby się, że obiekt będzie wymagał od nich krótkiego spaceru, bowiem nie znajdą go od razu w zasięgu swojej łapy. Pytanie jaki rodzaj poszukiwań okazałby się obecnie najwydajniejszy?
Kilkanaście kroków na północ mogły rzucić im się w oczy ledwie widoczne ślady oraz wystające z ziemi przezroczyste szkiełka, na zachód zdawałoby się, że jedno z drzew ma na sobie drobną rysę, a na południu dostrzec można było parę połamanych gałązek idących aż od korony drzewa, ku ziemi.

: 25 lut 2021, 18:46
autor: Ostoja Zimy
Samiczka nie chciała zwlekać z zadaniem, zwłaszcza, że została przydzielona do takich samic, z którymi się raczej nie polubi. Zdecydowała się iść pieszo, ze względu na Skarabeusza, który nie posiadał skrzydeł a wolała być blisko niego, podejrzewała też, że Błazenek również nie umiał latać. Więc szła, przedzierając się przez śnieg, w kierunku niebieskiego płomienia, który zniknął za dosyć dziwnymi drzewami.

Gdy samiczka wkroczyła na teren lustrzanego lasu, otworzyła pyszczek ze zdziwienia, oszołomiona pięknem tego miejsca. Wszystko tu było takie... inne, zimne, gładkie. Korony drzew dźwięczały melodyjnie delikatnie muskając o siebie. Miejsce było bajeczne, ale i... niepokojące. Idąc w głąb widziała swoje odbicia, które były powykrzywiane w karykaturalny sposób. Przełknęła głośno ślinę, rozglądała się chłonąc widoki tegoż miejsca i poszukując swojego celu podróży.

: 26 lut 2021, 14:56
autor: Światło Głębin
Skarabeusz pojawił się w drugiej kolejności. Był wcześniej w okolicach Szklistego Zagajnika i pewnie widział wcześniej z daleka skraj Lustrzanego Lasu. Jednak do tej pory nie miał zbytnio szansy się zbliżyć i przyjrzeć temu miejscu. Otoczenie tu nie wydawało się normalne. Drzewa były tak jakby przezroczyste i emanowały dziwaczną poświatą. Chyba nie widział jeszcze nic podobnego. Znajdując się w tym otoczeniu, szybko przyszło mu do głowy czy ten las sam w sobie może być utrudnieniem w poszukiwaniu...tego czego szukali. Ten las z pewnością miał pewną niepokojącą aurę. Powiązanie niecodziennego piękna, ale i coś sprawiało że Skarabeusz czuł się trochę nieswojo.
Idąc za Sahidą, obserwował otoczenie, jednak coś mówiło mu że będą musieli się bardziej postarać i nie znajdą swojego celu od tak. W sumie wtedy nie miałoby to za bardzo sensu. Żuczek mógł mieć tylko nadzieję że reszta grupy będzie skora do współpracy. Musiał zachować czujność, będąc jednym ze smoków które posiadły już umiejętność walki. Będzie musiał być gotowy bronić młodszych członków grupy.

: 26 lut 2021, 21:27
autor: Czarci Pomiot
Pomiot przez całą drogę przebierała powoli łapami, co chwilę spoglądając na podążającego za nią Błazenka. Nie zamierzała przecież targać go na grzbiecie, nie chciała sobie czegoś przypadkiem nadwyrężyć. Musiała być gotowa do ewentualnych nadchodzących wyzwań, a do tego przydadzą jej się wszystkie sprawne łapy. Nie musieli przecież tam biec, więc młody nie powinien mieć aż tak dużego problemu? W razie co była gotowa do wyciągnięcia go z jakiejś śnieżnej zaspy, jeśli przypadkiem by się w nią zapadł.
Dotarła w końcu na miejsce i rozejrzała się po okolicy, sprawdzając czy kula znajduje się gdzieś w zasięgu wzroku. Nic jednak jej czerwone ślepia nie widziały. Oprócz tej wyjątkowo dziwnej roślinności. Jej mięsnie spięły się odruchowo, widząc coś poruszającego się na linii drzew. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że to jej odbicie w lustrzanym szkle pni. Coś jej tutaj mocno nie pasowało. To wszystko było takie… Nienaturalne. Chociaż nie powinno ją to dziwić. Skoro jakieś kwarce mogły ja uczyć umiejętności, to jakieś dziwne drzewa to nic takiego.
Rogata ją zastanawiała. Ciekawiło ją czy będzie chciała z nimi współpracować, czy raczej będzie próbowała działać na własną łapę. W końcu wyglądała na taką, która nie za bardzo będzie chciała się bratać z pobratymcami z konkurujących stad. No chyba, że z Czarcią, ale to była raczej linia wzajemnego zrozumienia, niżeli jakiś trwały sojusz. Rozejrzała się po zebranych. No cóż. Skoro już byli na miejscu to pewnie należało je przeszukać. Może parę mord stąd zna się na sztuce śledzenia?
Czy którekolwiek z was zna się na śledzeniu? Ta kula zapewne zostawiła jakieś ślady – zapytała neutralnym tonem. Nie chciała rozpętać kolejnych konfliktów, a jedynie dowiedzieć się czy ktoś tu coś potrafi. Dziwny obiekt nie był co prawda żywą istotą, więc nie znajdą żadnych śladów łap czy futra, ale musiał się przedrzeć jakoś przez ten las, więc może chociaż coś połamał? O ile był materialny. Można byłoby też zerknąć z góry czy od tej strony coś zostawił. Rodziło się zatem też inne pytanie – Które z zebranych potrafi latać? – nie bardzo zainteresowała się tym, gdy pojawiali się oni na spotkaniu, więc nie zapamiętała kto przybył na piechotę, a kto używając skrzydeł. Mogło się to im przydać.

: 27 lut 2021, 0:09
autor: Czas Końca
Rogatka dreptała sobie niefrasobliwie za towarzystwem, do którego wcale nie chciała należeć i o które się nie prosiła. Darowała sobie rozglądanie, nie wyglądała też na zaangażowaną w jakikolwiek widoczny sposób. Była tu głównie jako widz i jako partacz, gdyż prawdziwej pomocy nie udzieli, chyba że coś ją bezpośrednio zaatakuje. Szła sobie niespiesznie, nucąc pod nosem jakąś skrzekliwą melodię, a idąc specjalnie deptała po gałązkach, powodując trzaski i hałas, stąpała też ciężko, co przy jej posturze i krępej budowie ciała nie było niczym specjalnym; prawie jakby specjalnie pragnęła zaalarmować wszystkich o obecności smoków, przepłaszając kule, które mieli znaleźć.
Usłyszawszy pytanie Pomiot nie odpowiedziała, zamiast tego zaczęła nucić jeszcze głośniej. Najwyraźniej próbowała ją zagłuszyć, bawiąc się przy tym szampańsko, choć ciekawa była odpowiedzi. Jakie umiejętności posiedli już wrogowie jej stada i konkurenci? Kto tu potrafił walczyć, kto latać, kto polować? Sama potrafiła to wszystko, lecz jeśli Czarcia na nią spojrzała, Kage pokręciła przecząco głową jakoby była beztalenciem, który ledwo potrafi chodzić, choć było to oczywiste kłamstwo i zwykła dezinformacja.

: 27 lut 2021, 0:18
autor: Niesforny Kolec
Kula zniknęła.
Podróż trwała. Krucjata rozpoczęta. Niestety, nikt nie kwapił się do zaniesienia go na grzbiecie. Byłby im powiedział co o tym wszystkim sądzi, a nawet i zaparł się w miejscu, lecz najwyraźniej chęć pokonania siostry zwyciężyła. Zapragnął utrzeć jej nosa. Porządnie. To był jedyny powód, dla którego podążał na tyłach eskorty, za Czarcią, nie odzywając się więcej dopóki nie musiał. W końcu mowa jest srebrem, a milczenie złotem.
Nie bał się podnosić na swojego osobistego stróża wzroku. Samica Wody mogła zatem dostrzec bezproblemowo bojowy wzrok i dziarski krok najmłodszego. W sercu Błazenka nie objawiła się nawet kropla strachu. Wszystko szło po jego myśli. I tak miało być.
Drzewa były dziwnie. Kradły mu wygląd. Spoglądał na nie nieufnie, samego siebie obdarowując dokładnie tym samym spojrzeniem. Tyle że w tysiącach naśladujących odbić. W końcu się zatrzymali. Nie ukrywał, że nie przywykł do takich długich spacerów. Z miłą chęcią by się położył w bardzo komfortowym tatusiowym legowisku...
Może drzewa jej też ukradły wygląd – odezwał się nagle, poczuwszy napływ niebywałej inteligencji. Jego tok rozumowania miał bardzo wysoką szansę na powodzenie. Obejrzał się na pozostałe smoki. No? Ktoś coś umie? Chyba nie okażecie się bezużyteczni?

: 27 lut 2021, 0:40
autor: Ostoja Zimy
Najwidoczniej Skarabeusz tak jak Sahida, nie chciał tracić czasu i przyszedł jako drugi w miejsce, gdzie poleciała świecąca kula. Posłała mu ciepły uśmiech, cieszyła się, że są razem w drużynie. Nagle samiczka przez chwilę stała tępo patrząc na kolegę. Do jej głowy doszła wizja, pokazywała ona poruszające się lustrzane gałęzie oraz ich nietypowe ułożenie. Zaniepokoiło ją to, czyżby coś tam było? Lub jakiś czas temu doświadczyło bolesnego upadku? Na razie nie chciała o tym wspominać, lecz bacznie obserwowała górę. – Trzeb uważać na te gałęzie – powiedziała podchodząc do jednego z krzaków, wszystko było ostre. Złote oczy powędrowały w górę i zmarszczyła brwi. Nagle usłyszała kolejne kroki, tym razem Czarcia przybyła z maluchem i z tą białą pokraką. Ziemna nie miała zamiaru wchodzić w dyskusję z Plagową. Patrzyła przez chwilę na Wodną samicę – Umiem latać, ale...– usiadła patrząc w górę. – Raczej się stąd nie przedrzemy. Widzisz te gałęzie? Prędzej się na nie nadziejemy próbując wylecieć w górę. Spokojnie przebiją się przez futro i łuski – Westchnęła cicho. Słyszała doskonale jak Biała smoczyca generowała tyle hałasu, że usłyszy ich niejeden drapieżnik. Najpewniej robiła to specjalnie, choć dowodów na to nie było. może przy odrobinie szczęścia jako pierwszą zeżre ją jakiś drapieżnik. Sahida wstała oddalając się od reszty aby nie tracić czasu na nic-nie-robienie. Poszła w stronę północy widząc z oddali jak mienią się kawałki przeźroczystego szkiełka.
Nie mogła pozbyć się wrażenia, że nie są tu sami.

: 27 lut 2021, 9:26
autor: Światło Głębin
No to przybyła i reszta towarzystwa. Skarabeusz nie był zachwycony faktem że jego grupa została rozbita. Ale ogólnie ten skład nie był jeszcze najgorszy. Przynajmniej wyglądało że duża część z nich powinna już umieć walczyć, jak i posiadać sporo innych przydatnych umiejętności. Co prawda spodziewał się że mały samczyk z Wody jest jednym z bezbronnych, ale to była część zadania. Czarcia Łuska wydawała się mieć specyficzny charakter, ale była chętna do pracy. Gorzej było z tą samicą z Stada Plagi. Tyle co na razie widział, wydawała się nie przejawiać żadnych zamiarów pomocy i Skarabeusz musiał naprawdę zastanowić się jak podejść do tej sytuacji.
Czarcia Łuska zabrała głos z całkiem sensownym pytaniem. W końcu nie przedstawili sobie swoich możliwości. Skarabeusz spojrzał na górne części drzew. Sahida miała rację, wzniesienie się w powietrze mogło stanowić problem. Skrzydła smoków wydawały się delikatne i ostre kawałki tych dziwacznych drzew mogłyby je uszkodzić. Skarabeusz skinął głową. – Dobra. Byłem uczony śledzić. Trzeba spróbować coś znaleźć. Spróbuję wam dać znać jak coś znajdę. – Odpowiedział, idąc ostrożnie przed siebie, starając się nie nadziać na żadne z ostrych gałązek. Mylący wygląd drzew mógł być sporym utrudnieniem, jednak wprawne oko powinno pomóc. Skarabeusz zaczął rozglądać się po okolicy w poszukiwaniu połamanych kawałków gałęzi lub czegokolwiek co mogło być śladem po jednej z tych kuli. Po krótkim czasie Żuczkowi udało się natrafić na kawałki szkła wychodzące z ziemi. Nie trafili wcześniej na nic podobnego. Może był to ślad? Skarabeusz spojrzał za siebie, dając głową sygnał by podążali za nim. ~ Uważajcie na łapy.~ Wysłał przekaz do uczestników. Szkiełka wyglądały na ostre i lepiej by nikt sobie nie wbił takiego kawałka w łapę, bo będą mieli problem.
Kontynuując szlakiem dalej próbował rozglądać się za równo po ziemi i po drzewach. Tak jak Cynamonowe Zauroczenie go uczyła. Musiał także zachować czujność na każdy dźwięk, jako że nie wiadomo co tu się mogło czaić. Mimo że otoczenie było mylące, Żuczek z czasem dostrzegł rysę na jednym z drzew i gałęzie które wydawały się połamane nieco dalej. Powoli kroczył dalej, starając się unikać gałązek które mogły znaleźć się na ziemi, żeby nie zdradzić swojej lokacji, jak i nie pokaleczyć sobie łap. Zachował oddech cicho, skupiając się na zadaniu. Musieli poszukiwać więcej śladów. Skarabeusz śledził wzrokiem każdą nieprawidłowość, mogącą pomóc im w odnalezieniu kuli.

: 28 lut 2021, 18:31
autor: Czarci Pomiot
Młoda obrzuciła Rogatą zaciekawionym spojrzeniem. Chyba już rozumie. Oddzielili ją od własnego stada, więc zamierza być jak najmniej przydatna? Najwyraźniej była wobec swoich aż nazbyt wierna, była gotowa poświęcić własną wygraną, byleby tylko inni nie pokonali jej ziomków. Czarcia rozumiała wierność, ale nie kolidującą z głupotą. Istniało zagrożenie, że coś może ich tu dopaść, a Rogata tak czy siak nie uniknie wówczas walki. Westchnęła cicho, ledwie słyszalnie, odwracając spojrzenie od Plagijki, żeby przypadkiem nie zauważyła rozczarowania na jej mordzie.
Cóż, przynajmniej inni byli skorzy do współpracy. Albo jakieś formy jej, bo ostatecznie wszyscy rozleźli się na swoje strony. Mogło to być zarówno zbawienie, jak i ich zguba. Jeśli mieliby natrafić na jakieś ślady, to pewnie lepiej było iść własną drogą. Gorzej jeśli nie byliby tu jedynymi żywymi duszami. Jeśli mieliby po prostu znaleźć jakąś kulę po śladach, to byłoby to zdecydowanie zbyt proste, jak na jakieś zadanie od bogini.
Skoro oni rozeszli się w swoje strony, to ona także nie zamierzała za długo zwlekać i siedzieć w miejscu. Omiotła spojrzeniem dziwny las. Dokąd by tu pójść? Zdecydowała ruszyć na zachód, żeby byli w stanie przeczesać jak największy teren. Nim jednak łapy poniosły ją w gęstwinę dziwnych drzew, rzuciła okiem na najmłodszego z nich – Błazenka. Wygląda na to, że dzisiaj będzie robić za opiekunkę, ale może młody na coś się przyda.
~ Trzymaj się blisko mnie, najlepiej zaraz obok ~ przemówiła w jego łbie przy pomocy maddary. Z pewnością nie potrafił jeszcze śledzić, ale bystre, pisklęce zmysły mogły tutaj pomóc. Będzie jej pomagierem! ~ Miej oczy szeroko otwarte i wypatruj wszystkiego, co wyróżniałoby się w tym lesie. Postaraj się też jednocześnie słuchać i węszyć. Jeśli wyczułbyś coś, co mogłoby nam zagrozić, to nie krzycz. Po prostu klepnij mnie łapą i pokaż, z której strony to coś może nadchodzić.
Ruszyła w tajemniczy bór, układając łapy wyjątkowo ostrożnie, by nie zaalarmować jakiegoś mieszkańca tego miejsca. Czerwone ślepia spoglądały na otoczenie, szukając elementów, które nie pasowałyby do reszty. Jedyne co znalazła na swej drodze to drzewo z rysą. Jej mięśnie na ten widok mimowolnie się spięły. Liczyła, że nie jest to żaden drapieżnik. Kontynuowała swoje poszukiwania w tym kierunku z jeszcze większą ostrożnością, wytężając słuch, by mieć pewność, że nic się nie zbliża.

: 28 lut 2021, 20:53
autor: Niesforny Kolec
Poczuł się zignorowany.
Nawet nie raczył tego ukrywać. Na młodocianym obliczu zagościł zupełnie zdegustowana mina. Smoki zaczęły rozchodzić się w swoje strony, a ta bezczelna Rogatka ciągle próbowała zagłuszyć JEGO słowa. Tego było po prostu za wiele. Jego obrońcy zdążyli jednak zmyć się na tyle szybko, że nie zdążył nawet dodać swojego komentarza.
Po co nam grupy skoro i tak idziemy we dwoje – rzekł do Czarciej, która to obrała sobie za cel sprawować nad nim wyłączną pieczę. Urocze, przeszło mu przez myśl. Naprawdę została jego osobistą protektorką. Z miłą chęcią powie później prorokowi jak to zostawili go na pastwę losu, nim pachnąca domem Wybawicielka ocaliła go z tarapatów. Szkoda tylko, że porozumiewać jej przyszło się w taki podejrzany sposób. Z drugiej jednak strony poczuł do niej jeszcze większe zaufanie. Młodzi Herosi może i się rozpadli. Lecz Czarcia pozostała. Mógł pozwolić jej na szpiegowanie jego błyskotliwego umysłu. Byle nie za daleko. Nie musiała znać miejsca jego sekretnej kryjówki. Kręcił głową, słuchając jej słów. Poklepał jeszcze przed wyruszeniem, testowo, w jej najbliższą tylną łapę, przytakując sam do siebie. Wyruszył za nią, naprędce wizualizując sobie szczwaną umysłową pułapkę zdolną przechwytywać podejrzanie zachowujące się magiczne sygnały. O tak, mógłby takiego złapać w pojemnik gdyby tylko podszedł zbyt blisko ważnych informacji!
Fantazje fantazjami, wkrótce pozostawił je za sobą. Zainteresował się wyraźnie światem dookoła, obracając łeb w wielu przypadkowych kierunkach, co jakiś czas przyglądając się postawie Smoczycy. Był nawet moment, kiedy i jego delikatne łapki poruszały się znacznie ostrożniej, a ślepka podążały za jej ruchami, starając się je powtórzyć. Szybko to porzucił. Pozostawanie w tle nie było takie fajne. Skupiał się więc sporo na niskich sferach, praktycznie patrząc pod swoje własne łapy. Drobne uszy nasłuchiwały, a węch wyszukiwał wszelkich podejrzanych oznak zapachowych. Niełatwo pogodzić swoją uwagę na wszystkim. Starał się jednak ile mógł.

: 01 mar 2021, 20:28
autor: Strażnik
Idąc od Skał Pokoju, a zatem z północnego zachodu na południowy wschód, młodzi nie natknęli się na nic charakterystycznego, ale drobna polanka, którą wskazała im Sennah wydawała się dobrym miejscem do rozeznania, jakby młodym miała sprzyjać sama kompozycja drzew. Mimo jasnego celu, smoki nie miały pewności, jaki kierunek obrać, więc rozpoczęły niespiesznie, z Sahidą i Skarabeuszem na prowadzeniu. Ostatecznie wyglądało na to, że sama została jedynie Plagijka, choć to dawało jej dobry ogląd na pozostałą część drużyny – przynajmniej do momentu aż podążą dalej za śladami i znikną z jej pola widzenia, chowając się za odbijającymi obrazy drzewami.
Sahida podążyła na północ, zatem zdołała z bliska zaobserwować najbardziej wyróżniający się fenomen wystającego z ziemi szkła. Niektóre odłamki przypominały płaskie kły, a inne poszarpane łuski, jak gdyby wszystkie te ozdoby porastały kiedyś jakieś ogromne, magiczne stworzenie, ale zostały zrzucone w wyniku ran albo procesu dorastania. Gdyby ocenić je bardziej krytycznie, zorientowałaby się, że niektóre z nich wyrastały swobodnie, niczym grzyby, a inne zostały wbite w grunt. Jedne odstawały od ziemi zaledwie na parę łusek, inne choć odrobinę rzadsze, potrafiły osiągać wysokość pisklęcej dłoni. Niedaleko w ich pobliżu znajdywały się odbite w śniegu ślady, tworzące wyraźną ścieżkę, choć część tropu była przysypana śniegiem, który przedarł się przez łyse korony, gdy jeszcze padało. Dla Sahidy stało się jasne, że mogło być to stworzenie zbliżone wzrostem do niej, wędrujące z zachodu na wschód, w głąb lasu. Wydawało się podążać za formacją stworzoną z nieregularnie rozsianych szkiełek, choć prowadzących w jednym kierunku, niemalże jak sztucznie utworzona granica.

Ten szczegół był niewidoczny dla pozostałych, choć Czarci i Błazenek zdobyli własną garść poszlak. Znalazłszy się bliżej, Wodna dostrzegła, że rysę musiała wykonać trójpalczasta łapa, choć środkowy palec miał przy tym największy nacisk, stąd tylko jego dzieło dało się dostrzec z daleka. Dopiero zbadawszy sytuację z bliska, samica dostrzegła te mniej widoczne kreski. Podpowiadać to mogło tyle, że uderzenie wykonano z umiarkowaną siłą albo niedbale, bo i sama rysa nie była szczególnie długa. Idąc dalej naprzód, początkowo smoczyca nie dostrzegała nic interesującego, choć trwający chwilę marsz w końcu doprowadził ją do kolejnego, podobnie wyglądającego śladu. Na tym etapie Czarcia i Błazenek nie była już widoczna dla pozostałych.
Młodszy smok skupiony przede wszystkim na swoich łapach oczywiście nie był tak samo rozeznany w otoczeniu jak jego towarzyszka, choć mógł dostrzec powbijane w grunt maleńkie szkiełka wielkości szczurzych zębów, a w powietrzu czuł unoszący się, choć dość słaby zapach futra i piór. Odkrycie Pomiotu znajdywało się niby dalej na zachód, ale bliżej południa niż poprzednie i gdyby tak spojrzeć dalej, następna, lekko naznaczona roślina również zbaczała w tym kierunku. Ślady musiały być bardzo stare, skoro nie było przy nich żadnego śladu zapachowego, poza ogólną mgiełką, którą wyczuł już Błazenek. Czym dalej na południowy zachód, przynajmniej z obecnego punktu, tym silniejsza się zdawała.

Skarabeusz tymczasem profesjonalnie wytężywszy zmysły, podążył w stronę połamanych gałązek. Niektóre z nich leżały na ziemi, ale uważając na kroki, nie nadepnął na żadną z nich, ani na odkryte po drodze, malutkie szkiełka. Będąc bliżej okaleczonego drzewa, mógł z większą precyzją ocenić sytuację, a wtedy dotarło do niego, że gałęzie nie zostały zniszczone równo, a pod pewnym kątem, powodując najwięcej zniszczeń w wyższym obszarze i stopniowo mniej, czym bliżej gołego pnia, zostawiając ranione gałązki głównie po wschodniej stronie rośliny. Nie było na szklanej korze żadnych rys, więc nic nie sugerowało, że ktoś mógłby się na nią wspinać, tak samo jak nie było tutaj żadnego szczególnie intensywnego zapachu. Coś musiało jednak wykonać zniszczenie i to całkiem niedawno, biorąc pod uwagę, że te odłamki drzewa, które spadły na śnieg, nie zostały niczym przysypane.

Zostawiona samopas Rogata doczekała się wolnej przestrzeni, najlepszy ogląd mając jedynie na Skarabeusza i Sahidę, którzy jeszcze niezupełnie poświęcili się nowym śladom.


Pamiętajcie, żeby dokładnie określić swój kierunek i co robicie.
Następny odpis w środę/czwartek wieczorem, zależnie od organizacji

: 02 mar 2021, 19:23
autor: Ostoja Zimy
Podążając na północ natknęła się na, właśnie, na co? Szkło wyglądające niczym na kły lub... łuski? Obniżyła pyszczek obwąchując to. Mimo, że wszystko dookoła wydawało się lustrzane, to jednak ten element wyróżniał się na tle pozostałych. Gdy pysk był niżej, dostrzegła ślady prowadzące w głąb lasu. Postawiła uszka i przez chwile wpatrywała się w to miejsce. Nagle rozejrzała się po pozostałych, każdy był czymś zajęty. Przed pisklęciem powstał dylemat, iść przodem czy zebrać całą dróżynę i iść tym tropem? Czy Rogata będzie będzie w końcu chciała współpracować? Nie umiała walczyć, mogłaby zabrać Skarabeusza ze sobą, ale... Czy nie chodziło o to, by iść całą grupą?
W głowie Ziemnej kotłowały się myśli. Westchnęła głośno, najwyżej da Rogatej powód do kpin, Sahida już o to nie dbała. Chciała jak najszybciej skończyć tę część zadania i opuścić to miejsce, zwłaszcza po tym co odkryła. Odwróciła się do reszty, odrobinę przesuwając się w ich stronę. – Znalazłam ślady – powiedziała niepewnie. – Wygląda na to... że coś tędy szło. Zostawiło... łuski? Nie jestem pewna co to jest. – pokazała skrzydłem wskazówkę – Nie wygląda na duże. Może pójdziemy tam razem? Efektywniej byłoby się rozdzielić, ale... – wzięła wdech, a niech ma Rogata powód do drwin – ... moja nauka walki jeszcze się nie skończyła. Nie chcę być ciężarem dla reszty ale może chcecie iść tam ze mną? Oczywiście jeśli chcecie możemy się podzielić na mniejsze grupy, czy coś – znów westchnęła. Ciekawiło ją czy inne smoki coś odkryły?