Strona 23 z 40

: 16 lis 2018, 17:20
autor: Strażnik

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Gdyby miał lepszą relację z własnym stadem, prawdopodobnie zbyłby Wodnego po dłuższym zastanowieniu, ale w obecnym położeniu uznał, że być może dobrze zrobiłoby mu jakieś towarzystwo. Nie rozluźnił się w prawdzie, ale przynajmniej sztywno usiadł, nie zdejmując chłodnego spojrzenia z nieznajomego. Był kulturalny i choć się nie przedstawił, Strażnik nie mógł mieć mu tego za złe, skoro sam imienia nie wyjawił. Nie były im szczególnie potrzebne, a podejrzewał że i tak by tego literowego zlepka nie zapamiętał. Skinął łbem na znak, że nie zamierza zostawiać młodszego w potrzebie
W takim razie chcę krótko dowiedzieć się o tym co już wiesz oraz co pragniesz dopracować. Jeśli znasz podstawy, nie obca powinna być ci także teoria – Trudno powiedzieć jak długiej odpowiedzi oczekiwał, ale po samej aparycji zdawał się dość wymagającym smokiem.

: 20 lis 2018, 14:46
autor: Iluzja Piękna
Kiedy okazało się że samiec pomoże mi uśmiechnąłem się radośnie i zaraz szybko pokiwałem głową.
-Znam słabe punkty smoków. Są to skrzydła, stawy, gardło i ogólnie szyja, podbrzusze oraz miejsce łączenia łap z tułowiem bo żyły są tam najbliżej skóry. Znam różne ataki oparte na sile mięśni oraz te które wymagają bycia zwinnym. Tak samo jeśli chodzi o obronę. Umiem także ziać-Powiedziałem co wiedziałem nie bardzo wiedząc jak to ubrać w słowa. Przekazałem więc to co było według mnie najważniejsze.

: 27 lis 2018, 17:25
autor: Strażnik
//wybacz, nie nadaję się na speedposting q^q'''

Adept udzielił wyjątkowo niejasnej i mało satysfakcjonującej odpowiedzi, ale choć nie był Ziemistym, Strażnik nie byłby sobą, gdyby go nie poprawił, lub przynajmniej nie naprowadził w odpowiednią stronę. W końcu inteligentny smok potrafił nie tylko wymachiwać łapami, ale także odpowiednio dobierać słowa –Pozwól więc, że od razu przejdziemy do zbadania twoich umiejętności, by następnie stopniowo przejść do nauczenia cie nowych technik. To o czym powiedziałeś to podstawy, które znajome powinny być dla piskląt, zaś od smoków w twoim wieku wymaga się już trochę więcej – Nieco zmrużył ślepia, ale choć towarzyszyła mu nieprzyjemna chrypka, nie skupiał się szczególnie na skarceniu młodszego –Żeby trochę rozwinąć sposób w jaki wypowiadasz się o własnej strategii – co pomoże ci w przyszłości, przykładowo jeśli będziesz kogoś nauczał – chcę abyś po każdym ataku oraz obronie tłumaczył co i w jakim celu zrobiłeś, lub dlaczego twój atak nie był dość skuteczny. Pierwszy ruch zostawię tobie, ponieważ chcę zobaczyć z jakiej pozycji startujesz– Powiedziawszy to odsunął się o dwa kroki, nie spuszczając wzroku z sylwetki fioletowego. Sam był już gotowy do walki, zarówno przyciskając skrzydła do boków, unosząc ogon, jak i lekko rozstawiając kończyny, aby być stabilniejszym, ale i przygotowanym na ruch.

: 27 lis 2018, 22:33
autor: Iluzja Piękna
Z zrozumieniem pokiwałem głową. Rzeczywiście moja odpowiedź mogła być naprawdę mało rozwinięta że tak to ujme jednak nie walczyłem jeszcze z nikim w swoim życiu tak więc brak doświadczenia mógł być odczuwalny. Rozstawiłem odrobinę wszystkie kończyny tak by moje tylne łapy były rozłożone odrobinę bardziej na boki niż moje biodra a skrzydła rozłożyłem na boki ustawiając je tak by w razie ruchu przecinały powietrze a nie go nabierały jednocześnie mnie spowalniając. Ogon uniosłem trochę ponad ziemię jednocześnie spinając jego mięśnie by nie chybotał się na boki tym samym mogąc sprawić bym stracił równowagę. Głowę na szyi przybliżyłem do tułowia opuszczając pysk do dołu by dodatkowo zasłonić gardło. Jako pierwszy atak postanowiłem wybrać coś w miarę prostego co w prawdziwej walce mogło być przydatne i dosyć pomysłowe. Spiąłem mięśnie tylnych łap oraz skrzydeł po czym po zlustrowaniu dokładnie podłoża ruszyłem najprędzej przed siebie opierając ciężar ciała na nadgarstkach skrzydeł próbując biec najszybciej jak tylko potrafiłem w stronę prawej przedniej łapy samca. Będąc dostatecznie blisko celu miałem zamiar zgiąć tylne łay i po delikatnym uniesienia skrzydeł wybić się w kierunku zgięcia w łapie ziemistego z rozwartym pyskiem gdyż miałem zamiar zacisnąć na niej szczęki tak mocno by złamać znajdującą się tam kość i tym samym uniemożliwić bądź utrudnić poruszanie się przeciwnika.

: 30 lis 2018, 14:58
autor: Strażnik
Strażnik bacznie obserwował przeciwnika, więc jego cel w żaden sposób go nie zaskoczył, a co więcej, nawet trochę zirytował. Nie był pewien czy wynika to z upośledzonej anatomii wywernowego, czy jego braku doświadczenia, ale wątpił, że dobrze wykształcony, ostrożny wojownik zdecydowałby się na odsłonięcie karku tylko po to by zanurkować mordą ku kończynie, którą w pierwszym ruchu tak łatwo było obronić. Oczywiście samiec był na wyrost krytyczny, więc prawdopodobnie nie istniał ruch, którym wywern mógł go zachwycić, ale być może przyda mu się to do bardziej wnikliwej praktyki.
Skrzydła były mocniej umięśnione oraz zdecydowanie cięższe niż zwyczajne łapy, dlatego uderzenie w jedno z nich mogłoby być niewystarczające aby zachwiać pozycję fioletowego. Co do drzewnego, mimo ptasich palców, którymi mógł pochwalić się jako nieliczny, Strażnik miał całkiem niezłą parę w łapach, więc po prostu poczekał aż adept znajdzie się wystarczająco blisko, by lewą kończyną zdzielić go prosto w profil pyska, odrzucając na bok od siebie. Nie zranił go w ten sposób, ale cios był definitywnie wyczuwalny i być może wystarczyłoby jedynie trochę więcej zaangażowania, aby szpony podziurawiły jasną łuskę.
Mimo doświadczenia adepta, Zastępca nie zamierzał dawać mu taryfy ulgowej, zaraz po ciosie także rozwierając szczęki aby chwycić nimi odchyloną od uderzenia szyję. Samce stały naprzeciw siebie, więc na wykonanie akcji było niewiele czasu, dlatego najważniejsze było wyrobienie sobie intuicji i przygotowanie na okoliczność, w której jest się atakowanym w najmniej dogodnych sytuacjach. Celem tej drapieżnej malinki było uchwycenie przestrzeni tuż za łbem fioletowego, co w razie powodzenia było bardzo niebezpieczne, nie tylko z racji możliwych obrażeń, przed którymi pancerz gada być może zdołałby go ochronić, ale ponieważ znacznie utrudniłoby mu przyszły ruch oraz mobilność.

: 03 gru 2018, 19:46
autor: Iluzja Piękna
Ugh... celne uderzenie starszego smoka podziałało. Do tego również zabolało tak bardzo że miałem ochotę warknąć na ziemistego jednak ostatkiem sił powstrzymałem się od tego. Widząc kątem oka jak samiec zamierza się na mój kark zgiąłem prawą parę odnuży i gwałtownie odbiłem się lewą parą od ziemi nie prostując drugiej pary a nawet oginając ją bardziej tak że po złożeniu prawego skrzydła przetoczyłem się w prawą stronę pod koniec zginajac lewe skrzydło by po wyładowania na brzuchu wyprostować je delikatnie i tak jak drugie postawić na ziemi o którą to zapałem się podczas wstawania kiedy to dodatkowo szybko zasysałem powietrze do płuc chcąc napełnić nim je najszybciej jak tylko potrafiłem. Kiedy stałem już stabilnie na skrzydłach oraz łapach obróciłem się w stronę smoczyska ogon układając płasko na ziemi. Zaparłem się skrzydłami pochylając głowę w stronę klatki piersiowej przeciwnika w którą to w następnej kolejności spróbowałem wypuścić słup ognia którego nie zamierzałem nawet bardziej koncentrować by ogień rozprzestrzenił się na jak największą odległość po bokach oraz do góry czy w dół. Próbując tego dokonać korzystałem z całej siły swoich płuc.

: 11 gru 2018, 1:10
autor: Strażnik
Nie cierpiał, gdy smoki polegające na zręczności korzystały z metody tarzania się po ziemi, o ile w ogóle metodą mógł to nazwać. Ani to nic nie przyspieszało, ani nie dawało przewagi, bo nie dość że zabierało dużo energii, to jeszcze wystawiało na atak. Swojej krytycznej myśli nie zdążył niestety zwerbalizować, gdyż chcąc dać adeptowi szansę na kolejny ruch, nie dopadł do niego wystarczająco szybko, by zanegować jego idiotyczny ruch. W zwykłej walce pod żadnym pozorem by sobie na to nie pozwolił, stale trzymając niewielki dystans, który utrudniłby przeciwnikowi tą trudną do sparowania akcję. Kimże byłby gdyby przynajmniej raz dziennie nie pożałował swojej decyzji?
Zdołał wyłapać co zamierza przeciwnik, ale ponieważ nie podjął działania od razu, aby się nie narażać, wyskoczył gwałtownie do tyłu, a potem jednym wymachem skrzydeł wzbił się w powietrze. Płomienie zdołały pogłaskać jedynie jego pierś i podgrzać nieco wewnętrzną stronę błon, ale obrażenia nie były aż tak dramatyczne. Ahh... nie, palce skrzydeł zdołał akurat przysmażyć, cholerny dzieciak.
Strażnik wzniósł się wyżej, by zatoczyć nad uczniem niewielkie koło, a potem wylądować parę kroków dalej, na wszelki wypadek, gdyby próbował swojej zabawnej sztuczki jeszcze raz.
Nie korzystaj z ognia podczas treningu– Powiedział karcąco, jeszcze chwilę po wylądowaniu machając skrzydłami, żeby uśmierzyć ból. Nic to nie dało, ale nie zamierzał rezygnować z nauki przez coś tak banalnego – Gdy przeciwnik korzysta z oddechu, bardzo trudno obronić się przed nim z wykorzystaniem siły. Najlepiej w takim wypadku trzymać niewielki dystans i nie dawać przeciwnikowi szansy na przygotowanie ataku, przykładowo podcinając mu łapy albo uderzając w pysk. Nie zrobiłem tego, bo chciałem poobserwować jak się ruszasz, a nie jak pracują twoje gruczoły. Atak oddechem jest prosty i możesz go sobie przećwiczyć u siebie w stadzie na jakiejś skale, nie ze mną– Miał nadzieję, że fioletowy był dostatecznie pojętny, aby zrozumieć za pierwszym razem, szczególnie widząc jak wrogo zareagował jego nauczyciel – Zaatakuj jeszcze raz, tym razem jakoś kreatywniej

: 17 gru 2018, 21:14
autor: Iluzja Piękna
Westchnął ciężko kiedy to dostałem reprymende przez atak oddechem. Skinąłem jednak łbem na odpowiedź na słowa ziemistego. Rozpostarłem skrzydła po czym po zgieciu tylnej pary łap odbiłem się nimi od ziemi najmocniej jak tylko potrafiłem machając skrzydłami by wznieść się wyżej. Zaraz po uniesieniu się na wysokość trzech skoków nad ziemią pochyliłem się w stronę znajdującego się pode mną nauczyciela i złożyłem skrzydła pikując w jego stronę w ostatniej chwili ćwierć skoku nad nim rozłożyłem skrzydła nagle hamując z wysuniętymi do dołu dolnym odnużami z wysuniętymi pazurami które chciałem zatopić w środkowej części grzbietu smoka i przeciągnąć nimi do tyłu machając skrzydłami by cofnąć się do tyłu a zaraz potem do góry by pozostać na tyle daleko by szybko umknąć przeciwnikowi.

: 23 gru 2018, 16:32
autor: Strażnik
Niewiele smoków korzystało z lotu podczas walki. Nie uważał tego za potrzebne, bowiem korzystanie ze skrzydeł było wycieńczające, jednak nie zamierzał potępiać ucznia za trochę innowacyjności. Obrona takiego ruchu była nieco trudniejsza, jeśli nie chciał opierać się na zręczności, bowiem fioletowy atakował niemal całym ciałem, podczas gdy łapy jedynie podsumowywały jego działanie. Postanowił skupić się na kończynach, bo choć musiał zmierzyć się z całym ciężarem przeciwnika, to szponów najbardziej się obawiał. Widząc, jak samiec pikuje, wybił się z przednich łap, tylne rozstawiając szeroko oraz wyciągając ogon aby się na nim oprzeć. Zamierzał ustawić się półprofilem do natarcia, aby przednimi, ptasimi łapami móc schwycić kończyny fioletowego i skierować jego ciało na bok. Było to trudne do wykonania, bowiem wymagało nie tylko siły, ale precyzji i równowagi, którą Strażnik zamierzał sobie zapewnić także poprzez rozłożenie skrzydeł, podczas kluczowych dla manewru sekund. Nie chcąc zdradzać uczniowi swoich intencji, aby nie zmienił kierunku, wyprostował się chwilę przed jego atakiem, by potem zakleszczyć ze zgrzytem szpony swoich przednich i jego tylnych łap. Gdyby poprzestał na tym, siła rozpędu z pewnością przeważyłaby go i wywróciłby się na grzbiet, lecz nie zamierzał się opierać, a natychmiast skręcił tułowiem na bok, właśnie w tej chwili wspomagając się skrzydłami, tak że fioletowy wyminął drzewnego. Szybko wypuścił z objęć jego palce, żeby nie pociągnął go za sobą, przy lądowaniu, niestety koniecznym, z racji siłowej interwencji Strażnika.
Dzięki takiemu ruchowi, adept opadł awaryjnie zaraz obok, a Strażnik wylądował natychmiast na przednie łapy, czując ból w palcach, jakby był o krok od połamania ich. Nie zamierzał jednak czekać i korzystając z ich bliskości, wymachnął zakończonym długimi kolcami ogonem, aby uderzyć w sam zad smoka. Fioletowy nie powinien mieć czasu na dobry wyskok, chyba że ponownie wzniósłby się do lotu, lecz to wiązałoby się z ryzykiem uszkodzenia skrzydła, które opuszczone, znalazłoby się w zasięgu kolców.

: 27 gru 2018, 15:44
autor: Iluzja Piękna
Zamachałem skrzydłami podczas wymuszonego ładowania by nie stracić równowagi i zacisnąłem szczęki kładąc na ziemi nadgarstki skrzydeł na których oparłem się ciężar ciała rozkładają na cztery kończyny. Zauważyłem kątem oka ruch ogona ziemnego co wskazywało na to iż tamten chce zaatakować ogonem. Tak więc najszybciej jak tylko mogłem postanowiłem obrociłem swoje cialo w prawą stronę by mój ogon rozpędził się na tyle bym mogł wykorzystać go podczas obrony przed ogonem ziemistego. W odpowiednim momencie podczas obrotu w który włożyłem wiele siły by dostatecznie rozpędzić swoją ogon miałem zamiar nagle zatrzymać się w miejscu a ogonem a dokładniej twardym grotem w kształcie serca uderzyć od dołu na ukos w ten należący do samca by zbić go z toru lotu na tyle by nie trafił mnie. Jeśli obrona by się powiodła miałem zamiar stanąć na rozłożonych kończynach z głową pochyloną w stronę samca. Napinając mięśnie miałem zamiar jak najszybciej pokonać dzielącą nas odległość po zlustrowamiu podłoża. Biegałem wprost na prawy bok ziemistego by kiedy tylko bym do niego dotarł sprobować wbić w niego swoje rogi najgłębiej jak tylko bym potrafił. Tak więc po dotarciu do boku nie zatrzymałbym się tylko jeszcze przyśpieszył.

: 29 gru 2018, 17:44
autor: Strażnik
Adept zdołał obronić się przed ciosem, chociaż Strażnik nie widział większego sensu w wykonywaniu obrotu, który przy nieco mniejszym szczęściu mógł skończyć się fatalnie. Po podbiciu, ogon drzewnego wytracił swoją pierwotną prędkość, więc samiec wycofał go i przygotował się na atak ucznia. Mieli w prawdzie omawiać swoje strategie na głos, ale wszystko działo się tak szybko, że nie było wielu sposobności aby się do tego zastosować. Choć sam lubił szarżę, mdliło go gdy widział jej wykonanie u wywernowego, który nie miał anatomii dostosowanej do porządnego rozpędu, a zamiast zagrożenia, przypominał prędzej komiczną żabę, u której tylne kończyny zastąpiły przednie, a ona, niepomna wzroku innych, udawała że jest zupełnie normalna.
Nie chciał go lekceważyć, ale jednak z pewnym opóźnieniem zabrał się za obronę, która polegała na częściowym odwróceniu się do fioletowego i pochyleniu łba w podobnych do niego geście, aby zewrzeć ich rogi. To co wieńczyło łeb drzewnego zdecydowanie pozwalało mu na takie manewry, bowiem choć było krótkie i nisko osadzone, złamanie tego byłoby dla przeciwnika prawdziwym wyczynem. Wystawiwszy tak swoją broń, poczekał aż adept będzie dostatecznie blisko, aby w ostatniej chwili przekrzywić głowę i dzięki zagiętym zakończeniom rogów, wykręcić także zdany na jego łaskę łeb adepta. Zgrzyt i głuchy odgłos zderzenia trwał zaledwie przez ułamek uderzenia serca, a następnie Strażnik wycofał się, zostawiając nienaruszone zarówno swoje rogi, jak i te przeciwnika. Następny ruch wykonał bez większego zastanowienia, korzystając z bliskości ucznia. Błyskawicznie pokierował szpony przedniej lewej łapy w stronę nasady jego szyi, wyciągając kończynę na tyle daleko, że środkowy pazur mógł spokojnie zahaczyć także o fioletowy kark i go rozerwać. Nie było teraz czasu na piruety, czy wybijanie się w powietrze.

: 29 gru 2018, 20:13
autor: Iluzja Piękna
Okej szarża nie była zbyt dobrym pomysłem. Widząc kątem oka łapę drzewnego nie mając innego wyjścia zamachnąłem się lewym skrzydłem ustawiając je tak by przecinało powietrze a nie go nabierało. Przy tym obróciłem się najszybciej jak tylko potrafiłem by w dobrym momencie uderzyć nadgarstkiem skrzydła w nadgarstek łapy samca pod takim kątem by ta mnie przypadkiem nie drasnęła. Wkładałem w to dosyć dużo siły jednak nie na tyle by zrobić ziemnemu jakąś większą krzywdę. Gdyby tylko to się udało miałem zamiar znowu wzbić się w powietrze mocno machając skrzydłami by wzbić się poza zasięg łap przeciwnika. Wzniosłem się jeszcze dwa ogony do góry by zaraz potem wykonać w powietrzu zwrot pyskiem do dołu z złożonymi skrzydłami pikując w stronę samca. Dopiero ćwierć ogona ponad ziemistym wystawiłem do dołu swoje tylne odnóża z wysuniętymi pazurami nadal nie rozkładając skrzydeł. Miałem zamiar zacisnąć palce tylnych łap na szyi smoka. Jedna łapa miała się zacisnąć tuż przy łbie samca a druga po środku długości szyi. W razie problemów miałem zamiar rozłożyć skrzydła by przez przypadek nie upaść.

: 31 gru 2018, 10:59
autor: Strażnik
// to ty się uczysz tutaj ataku i obrony, musisz opisywać obronę nieco dokładniej O:

Lecz nie udało się. Adept mógł mieć dobre intencje, jednak nie wyrobił z podbiciem łapy Strażnika, przez co najdłuższy, środkowy szpon sięgnął jego fioletowych łusek, rozdrapując je na niewielkiej powierzchni, przy samym karku. Dopiero wtedy ruch młodszego wszedł w życie, ochraniając go jedynie przed większymi obrażeniami, choć w ślepiach drzewnego, wcale nie był to sukces.
Obrona jego pierwszego, powietrznego ataku była bardzo wymagająca fizycznie, ale tak samo jak korzystanie z lotu podczas walki wycieńczało organizm, więc adept wybrał sobie wyjątkowo niedostosowaną do wytrzymałościowego pojedynku metodę. Jeśli mowa o samych obrażeniach, Strażnik nie bał się ich, i miał zamiar w pełni skorzystać z okazji, w której mógł przetrenować metody obrony, które wcześniej były mu obce. Widząc nadlatującego smoka, wybił się mocno z przednich łap, stając w rozkroku na tylnych i podpierając skrzydłami oraz ogonem dla zachowania pionowej pozycji. Łapy uniósł wysoko przed siebie, cofając przy tym szyję, żeby na linii ataku znów znalazły się tylko jego ptasie palce. Zderzenie z łapami adepta zachwiało jego pozycją, choć spodziewał się tego, więc posłusznie opadł na ziemię, podczas gdy fioletowy zmuszony polecieć dalej, żeby nie rozbić się na Strażniku, pozostał w powietrzu. Drzewny westchnął głośno odwracając się przodem do niego, żeby w razie czego nie dać się zaskoczyć –
Nie jesteś orłem polującym na zające, które nie potrafią się bronić. Atakując z powietrza nie masz aż takiej kontroli nad wyprowadzanym atakiem, ponieważ stale musisz dbać o to, aby awaryjnie nie wylądować albo nie dać się porwać. Skoro już korzystasz z nowej metody nie bądź przy niej taki asekuracyjny. Zwróć uwagę na to co robię, gdy się bronię i jak to obejść– Nie zamierzał podsuwać mu odpowiedzi pod nos, tym bardziej że jeśli fioletowy był takim fanem innowacji, powinien wiedzieć lepiej niż Strażnik czego oczekuje od takiego stylu.

: 31 gru 2018, 17:22
autor: Iluzja Piękna
//Próbuje ale to nigdy mi nie wychodzi xDD


Pokiwałem łbem na to że zrozumiałem po czym machając mocno skrzydłami podleciałem do góry robiąc koło ponad drzewny by zaraz potem zapikować głową w dół po skosie w stronę jego zada, tak jak wcześniej ćwierć ogona od ciała ziemistego miałem, zamiar obrócić cialo i tym samym wysunąć do dołu tylną parę odnóży których pazury miałem wysunięty by przeciąć nimi łuski oraz mięśnie od lewej do prawej strony dzięki ponownemu machaniu skrzydłami by przypadkiem nie uderzyć w przeciwnika. Po wykonaniu tego nie miałbym zastrzeżeń co do wylądowania.

: 27 sty 2019, 17:01
autor: Strażnik
// nie miałby zastrzeżeń to znaczy, że wylądował xD? tak to zinterpretowałam w razie czego

Strażnik zaś, obronił się przed tym dokładnie tak samo jak w dwóch poprzednich przypadkach. Był zziajany jak nigdy, bo nie przyszło mu jeszcze pojedynkować się z latającym przeciwnikiem i nie miał na taką ofensywę żadnych zaplanowanych sposobów, przynajmniej nie na obecną chwilę. To nie zmieniało jednak sytuacji i fioletowy wciąż uchodził tu za stworzenie, które zamiast walczyć idzie po najlżejszej linii oporu.
Widzę w którą stronę się rozpędzasz. Po co pikujesz, skoro przy wystawieniu łap i tak musisz zwolnić, w dodatku dwukrotnie, bowiem nie tylko wystawiasz pazury do ataku, ale także nie podejmujesz ryzyka przy egzekwowaniu swojego pomysłu. Boisz się spróbować czegoś innego i dlatego sądzisz, że wystarczy z grzbietu czy barku skupić się na zadzie i to cały wysiłek jaki musisz w to włożyć?– Był zmęczony, więc nieszczególnie panował nad targającym jego głosem zirytowaniem.
Po krótkim odpoczynku, mającym skoordynować jego nieregularne oddechy, ponownie uniósł łeb i spojrzał wyzywająco w stronę ucznia. Skoro tak uwielbiał walkę powietrzną, może powinien ją z nim przećwiczyć? Nie był w prawdzie świetnym lotnikiem i nie przepadał za nadmiarem wysokości, ale nie było to gorsze niż kontakt z wodą. Zgodziwszy się ze swoją podświadomą sugestią, z cichym warknięciem wzbił się w powietrze i cztery ogony nad ziemią zaczął robić kółka, nie większe niż długość jego ciała, od czubka pyska do żółtej końcówki ogona. Szybowanie w ten sposób nie wymagało od niego takiego wysiłku co zawisanie w powietrzu, bo w końcu nie był owadem z nieograniczoną siłą w mięśniach.
~
Zaatakuj z dołu, tylko porządnie~ Posłał uczniowi mentalną wiadomość, żeby niepotrzebnie się do niego nie wydzierać.

: 04 lut 2019, 16:20
autor: Iluzja Piękna
Słuchałem uważnie tego co mówił samiec mając nadzieję że tym razem nie popełnię tego samego błędu. Kiedy nauczyciel wzbił się w powietrze przez chwilę myślałem że chce stąd odlecieć i tym samym skończyć lekcję. Otrzymawszy jednak wiadomość mentalną uśmiechnąłem się delikatnie. Odbiłem się od ziemi machając mocno skrzydłami by jak najszybciej dorównać wysokością ziemnemu. Będąc jednak w połowie drogi przypomniał mi się rozkaz. Zagarniałem więc jak najwięcej powietrza skrzydłami wytężając mięśnie przy każdym ruchu. W końcu będąc około ćwierć ogona od podbrzusza smoczyska wykonałem gwałtowny zwrot w doł odchylając ciało do tyłu do momentu kiedy zrobiłbym pełną pętle więc do momentu kiedy mój pysk znowu był skierowany do przodu. Dzięki temu zabiegowi mój ogon miał nabrać rozpędu a następnie uderzyć z całej siły w centralną cześć podbrzusza samca sprawiając trochę bólu oraz możliwe że stworzyć dużego siniaka.

: 08 lut 2019, 12:46
autor: Strażnik
// opisuj dokładnie jaką częścią ciała atakujesz, nie tylko czy to ogon ale także jaka jego część. spróbuj też w miarę możliwości opisać co zrobiłby smok, gdyby zdołał uniknąć ataku, dzięki temu w przyszłym poście będziesz mogła zacząć na czysto, bo będę mogła się od razu do tego odnieść

Nieźle, przynajmniej spróbował czegoś innego. Obrona przed uderzeniem ogona była trudna, gdy zamierzało się korzystać jedynie z siły, szczególnie że Strażnik mógł bez niepotrzebnego ściemniania przyznać, iż nie był najlepszym lotnikiem i metod obrony w powietrzu nie znał zbyt wiele. Postawił intuicyjnie na skrzydła, którymi machnął gwałtownie, gdy tylko wyczaił co się pod nim święci. Jak przekonała go natychmiastowa odpowiedź bólu w mięśniach, lot zdecydowanie nie polegał jedynie na zręczności, szczególnie gdy miało się sporą rozpiętość skrzydeł. Zagarniając powietrze pod siebie, zastępca wzniósł się kawałek, w ostatniej chwili uciekając z pola rażenia. Końcówka ogona zdołała musnąć go po podbrzuszu, co przy rozpędzie jaki samiec włożył w swój atak, dało się odczuć jak skrobnięcie stępionego pazura. Nic przyjemnego, szczególnie przy tak wrażliwym rejonie ciała.
~
Nie atakuj na styk, bo to ułatwia twojemu przeciwnikowi ucieczkę. Spróbuj wykonywać ciosy z pewnym opóźnieniem, jakbyś uwzględniał dodatkowe oddalenie przeciwnika. W tym przypadku nie atakuj także samym końcem ogona~ poinstruował go mentalnie, a potem zanurkował ku jego postaci. Nie zamierzał hamować, by samymi pazurami zarysować jego grzbiet, oh nie. Skupiając się na postaci swojego ucznia i tym aby nie ominąć go, gdy zechciałby wykonać jakiś manewr, zamierzał wylądować na jego grzbiecie, poczynając od przednich łap, które z impetem pacnęłyby o jego prawy bark, a kończąc na tylnych, które przy jego prostopadłym ustawieniu powinny wylądować na błonie prawego wywernowego skrzydła. Ptasie zakrzywione szpony rozerwałyby ją, może nawet od razu przebiły na wylot i wtedy lot ich obojga byłby zupełnie zdestabilizowany. Strażnik nie rozkładał jednak swoich skrzydeł, więc nie było szans aby splątały się z odpowiednikami przeciwnika. Wykorzystałby je dopiero chwilę po ciosie, rozkładając je szeroko i odrywając się od fioletowego, by pozostać w powietrzu, podczas gdy tamten z racji niesprawnego skrzydła gruchnąłby bezwładnie o ziemię.
Gdyby nie trafił, nie połamał mu prawej łopatki i nie rozerwał mięśnia wokół niej, a także nie uszkodził skrzydła, pikowałby dalej, poza zasięg młodego, by następnie rozłożyć lotne kończyny i poszybować parę ogonów, oddalając się od potencjalnego zagrożenia.

: 15 lut 2019, 18:33
autor: Iluzja Piękna
Słysząc świst powietrza który wskazywał na to że ziemisty atakuje spiąłem mięśnie skrzydeł przechylając je tak by przecinały powietrze kiedy to przechyliłem swoje ciało gwałtownie do dołu. Nie miałem zamiaru jednak lecieć ciągle w dół, prawie od razu kiedy tylko to się zaczęło dziać chciałem wygiąć swoje cialo w łuk przy kierowaniu pyska w stronę mojego podbrzusza i typnych łap by jak najszybciej całe moje cialo wyprostowało się kiedy będę leciał plecami do ziemi odrobinę przechylony w jej stronę. Jako że nauczyciel miał wysunięte tylne łapy do dołu chciałem złapać je za pomocą swoich własnych w taki sposób by przypadkiem się nie zranić po czym wykorzystując pęd który uzyskałem pikując wygiąłbym swoje cialo ku górze mocno zagarniając skrzydłami powietrze pod siebie i tym damym lecieć do góry kiedy ciągnięty samiec zacząłbym przechylać się ku ziemi. Wtedy też puściłbym go i wyrównał pułap lotu szykują się do ataku gdyby tylko obrona się powiodła.
Korzystając z tego że smok byłby bezbronny złożyłbym skrzydła lecąc w jego kierunku z zawrotną prędkością. Celowałbym w jego grzbiet by tam w miejscu wyrastania skrzydeł zaczepić pazurami tylnych łap po uderzeniu w ciało brązowego po czym wgryźć się w jego kark. Idąc za jego przykładem nie otwierałem ponownie skrzydeł które by mnie przyhamowały tylko użyłem całej wagi swego ciała do tego uderzenia które miało sprawić by samiec uderzył o ziemię tak mocno jak tylko pozwalała wysokość na której się znajdowaliśmy oraz ciężar nas obojga. Miałem nadzieję iż ten atak się powiedzie i samiec dozna poważnych uszkodzeń.

: 20 lut 2019, 13:47
autor: Strażnik
Znów zaś, niedoczekanie. Gdyby Strażnik miał w istocie wyciągnięte tylne łapy, być może manewr fioletowego powiódłby się, bowiem zastępca nie zdążyłby pochylić ku niemu tylnej części ciała i odepchnąć, nim runąłby na ziemię, przyszpilony dodatkowo brutalnym atakiem, który młodszy sobie zaplanował. Czyżby wykonując swój plan nie zwrócił dostatecznej uwagi na pozycję Strażnika? Czyżby założył, że zamierza lądować na nim, jak orzeł, ignorując obecność swoich przednich łap? Być może nie powinien być zaskoczony, skoro uczeń wszystko postrzegał przez pryzmat swojego kalectwa.
Przechodząc do rzeczy, tylne łapy Strażnika dołączyłyby dopiero przy uchwyceniu celu, a że uczeń zaczął wywijać się w powietrzu nim to nastąpiło, drzewny miał do wyboru albo wyhamowanie albo dalszy lot ku kolizji z przeciwnikiem. Jako że chciał się przekonać co mu zaplanował, postanowił zaryzykować tę drugą strategię, która skazała filetowego na chwycenie go za przednie, nie tylne łapy.
Aby porządnie go złapać, młodszy musiał ustawić się równolegle do Strażnika, a że nie zmieniał zupełnie swojego kierunku, pozostał w pozycji osoby uciekającej od atakującego, zwrócony nosem w tę samą stronę. Gdy zanurkował, aby niechcący złapać za przednie łapy Zastępcy, drzewny wciąż miał do dyspozycji tylne łapy, które przy odpowiednio szybko wykonanym manewrze mógłby wbić w odsłonięte podbrzusze przeciwnika. Obaj lecieli jednak zbyt szybko aby było to możliwe, tym bardziej że po krótkim pikowaniu, adept zamierzał ponownie wyrównać lot. Słuszną akcją w takiej sytuacji wydawało się jedynie wyswobodzenie z uchwytu ucznia, które wykonane dość szybko, pozwoliłoby uniknąć Strażnikowi znalezienie się pod uczniem.
Zamierzał ugryźć, ale lęk przed upadkiem uprzedził go w metodzie, wlewając do pyska gęsty kwas, który samiec mógłby wypluć wprost na stopy przeciwnika. Jeśli puściłby natychmiast, czując palenie na łuskach, drzewny wyswobodziłby się w porę, aby zrównać z nim lot i zacząć szybować tuż za nim, a gdyby to zignorował, Strażnik zaatakowałby go jeszcze intensywniej, mogąc nawet poważnie uszkodzić kończyny. Siłą rzeczy zostałby jednak pociągnięty pod przeciwnika, nawet jeśli nie tak bezwładnie, jak to sobie wymarzył. Nie było wtedy mowy o wykonaniu ataku jaki wcześniej sobie przygotował, bowiem znaleźliby się zbyt blisko siebie, szybując aby nie zderzyć się skrzydłami, zaś łeb Strażnika wylądowałby najpewniej pod piersią ucznia, czyli zbyt daleko aby ugryźć go w kark. Trwać to mogło rzecz jasna jedynie przez parę sekund ale być może fioletowy zdecydowałby się uczynić coś w tym czasie. Gdyby nie, drzewny machnąłby skrzydłami na tyle mocno, aby grzmotnąć rogami w jego pierś.

: 17 kwie 2019, 16:00
autor: Iluzja Piękna
Kiedy poczułem kwas na tylnej parze odnuży natychmiast przyciągnąłem je bliżej podbrzusza by następnie po zrefletkowaniu się iż nadal trzymam nimi przednie łapy starszego wojownika rozluźniłbym je tym samym puszczając przednią parę kończyn samca by zaraz wyrównać lot szeroko rozkładając skrzydła by nie grzmotnąć z cel siły o ziemię a właściwie dzięki pędowi wzbić się trochę wyżej. Skończyliśmy w pozycji która nie ułatwiała ziemnemu ataku jednak ten nadal był możliwy ze względu na dzielącą nas odległość. Miałem zamiar mocno machając skrzydłami gwałtownie wzbić się w górę co wygladałoby jakbym po prostu postanowił się oddalić jednak mój ogon przy tym manewrze nabrałby prędkości i spróbowałbym uderzyć nim w pysk samca. Nie zaprzestałbym jednak oddalania się od przeciwnika.

: 05 lip 2019, 23:30
autor: Gasnący Wiciokrzew
Postać dorosłej, choć całkiem drobnej samiczki przewinęła się przez Szklisty Zagajnik. Szczupłe, trochę niezgrabne łapy raz po raz zamieniały się miejscami, nieomalże sztywne i szybkie w powrocie pazurków na ziemię – Honi chyba nie była osamotniona w całkowicie dominujących nad resztą uczuciu zafascynowania nowymi terenami i akompaniującemu podekscytowaniu zwiedzaniem. Tutaj było inaczej, tutaj, jakby każde miejsce miało znaczenie – ślady toczonego życia nadawały barwiły zwyczajne zazwyczaj punkty krajobrazu, niosły zapach innych smoków. A minąwszy tylko granicę Zagajnika, wezbrały one na sile i zaczynały skrajnie się różnić. Przystawała co rusz, zastrzegała uszami, czujnie rozglądała się wokoło. Drobne rozluźnienie przyszło dopiero na Szumiącej Polanie. Samica zwolniła rzutkiego tempa, pozwoliła spocząć uszom w naturalnym ich ułożeniu, zmiękczyła krok. I zaczęła nucić, starając się trafić z harmonijny szum zieleni przygrywający w tle przestrzeni, uśmiechając się delikatnie w stronę nieba.