Strona 23 z 32

: 27 lut 2020, 18:10
autor: Eskalacja Konfliktu

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Trochę poczekała, ale nie mogła winić boga za spóźnienie. Miał też swoje sprawy. Ogrzała się dzięki ogniu z pyska, rozpalając przed sobą ognisko. Zrobiła to ostrożnie, by nie spalić zarośli dookoła siebie. Thahar jednak przyszedł i sprawiał całkowicie odmienne wrażenie niż Viliar czy Kaltarel. Rozsiewał wokół siebie taką przyjemną aurę. Przechyliła głowę.
Wyklułam się w lecie, a górskie geny tylko po części mi rekompensują mrozy, więc rozumiem – pokiwała głową. – To będzie nasza mała tajemnica. – Dodała konspiracyjnym szeptem.
Przeszedł od razu do konkretów, to się chwali.
Eurith. Jestem córką Freyi, Dzikiej Gwiazdy. Była prorokiem i zanim... odeszła, dużo mi o tobie opowiadała. Bardzo cię szanowała, chyba byłeś jej ulubieńcem. – Na moment zawitał na jej pysku ulotny uśmiech. – W każdym razie, chciałam cię o coś zapytać. Moje stado, Plaga która kiedyś była Cieniem, jako pierwsza przywróciła jednego z was, bogów, Wolnym Stadom. Jako, że był to Viliar to pewnie domyślasz się jak ciężkim kawałkiem kości do zgryzienia była jego iskra. Nabiegałyśmy się za nią. Nie raz spojrzałyśmy śmierci w ślepia. Niestety, odmówiono nam zaszczytów z tego tytułu. Viliar nie wydawał się zainteresowany, ani nawet odrobinkę wdzięczny za to wszystko. – Westchnęła. Pan niesłusznej wojny, czego się spodziewali?
Obróciła pysk w kierunku boga łowów by spojrzeć mu śmiało w ślepia.
Zanim to się jednak stało, Kaltarel wybrał na proroka Świadka Puszczy, byłego przywódcę Ziemi. Sennah zrodziła się później, ale już wcześniej Świadek miał być tytułowany przez stada prorokiem. Niestety, ze względu na to co robił za swojego śmiertelnego życia, nie zaskarbił sobie przychylności Plagi, głównie mojego ojca który nam przewodzi. Kheldar go nie zaakceptował jako proroka, nie chce go widzieć na naszych terenach i mogę to zrozumieć. Nie było mnie wtedy jeszcze na świecie, ale najwidoczniej ta zadra sięga głęboko... – urwała na moment. – Od tamtego czasu ani Kaltarel, ani później Viliar nie chcieli nas tytułować. Plaga jest pełna utalentowanych, młodych smoków, niektórzy zebrali tyle osiągnięć, że ciężko je zliczyć. Zastanawiałam się więc czy można coś z tym zrobić? Rozumiem rolę proroka, sama do Świadka nic nie mam osobiście, lecz muszę szanować wolę przywódcy. Chciałabym jakoś pomóc. Tak samo zrobię wszystko, by odnaleźć pozostałe iskry. Ha, nawet wiem gdzie ich szukać! Tylko nie mogę zrobić tego sama, a stado zniechęcone ostatnimi wydarzeniami może niespecjalnie chcieć wyruszać za barierę, i ryzykować życiem, skoro później przymyka się na to oko, na te starania. – Uśmiechnęła się kwaśno. – Mam nadzieję, że to rozumiesz, Thaharze...

: 29 lut 2020, 23:59
autor: Mistrz Gry.
Thahar milczał przez chwilę, usiłując skojarzyć imię smoczycy, która najwyraźniej uważała go za swojego ulubieńca. Śmiertelnicy tak często zmieniali swoje miana, że trudno było to wszystko ogarnąć.
Ach, oczywiście. Zaranna Iskra! Lubiłem oglądać jej potyczki z dzikami, dobre czasy. – Pokiwał głową. – To przykre, że nie mogła dłużej pociągnąć na tym świecie, ale hej: jeśli chcesz, mogę przekazać jej od ciebie jakąś wiadomość. To żaden kłopot. – I tak powinien do niej wpaść. Na przeprosiny za to, co spotkało Dar Tdary.

Eurith zalała Thahara potokiem słów. Bóg słuchał cierpliwie, nie przerywając jej. Na końcu podrapał się pazurem za uchem – jego wesoły wyraz pyska zdążył już ustąpić miejsca zakłopotaniu.
Viliar nie jest aż taki zły, kiedy pozna się go bliżej. Ale przebijanie się przez tę jego skorupę nie jest ani łatwe ani przyjemne. – Skrzywił się lekko. Zdawał sobie sprawę z tego, że na takie "poskramianie bestii" śmiertelnikom może po prostu zabraknąć czasu.
Nie rozumiem, czego tak właściwie ode mnie oczekujesz, Eurith. Współczucia, porady czy interwencji? – jego głos nabrał powagi. Thahar przechylił łeb, obserwując uważnie reakcje smoczycy. – Jestem prostym stworzeniem – poproś, a pomogę. – Albo przynajmniej postara się pomóc.

: 01 mar 2020, 0:31
autor: Eskalacja Konfliktu
M-mama? Zdębiała i obserwowała go w osłupieniu. Czyli żyła.. znaczy, tak poza życiem? Nie przepadła? Nie utknęła w tym kamieniu? Otworzyła pysk żeby odpowiedzieć, ale powstrzymała się. Musiała chwilę pomyśleć. Nie chciała się rozklejać, jednak było to trudne. Rzadko kiedy miała okazję rozmawiać o Freyi z kimś, kto wiedział jaka była. Te smoki w większości poginęły.
Przekaż, że bardzo tęsknię. Ilun i Khardah też, nawet jeżeli tego nie okazują tak mocno, jak ja. – Zamrugała kilkakrotnie i musiała spojrzeć wymownie w górę by powstrzymać potok łez. – I mam nadzieję, że kiedyś się spotkamy.
Później już unikała tematu, a wszelką odpowiedź skwitowałaby wymownym uśmiechem.

Nigdy nie uznawała Viliara za złego. Co najwyżej nieodpowiedniego do proszenia o takie rzeczy, trudnego do zaskarbienia sobie jego uwagi, lub po prostu trafili na beznadziejny czas. To się zdarza.
Myślę, że śmiertelnym może zabraknąć czasu by się dobić do jego wnętrza – powiedziała żartobliwie, nawet nie wiedząc, że praktycznie pomyślał to samo.
Nabrała powietrza w płuca i głośno westchnęła. Proszenie plagijczykom nigdy nie przychodziło łatwo. Wielu to uwłaczało, czuli jakby musieli się płaszczyć. Sama zrobi to pewnie tylko ten jeden raz, choć miała nadzieję, że nie sparzy się tak jak wtedy pod posągiem Viliara.
Czy mógłbyś, proszę, przyznać tytuły i ogłosić osiągnięcia tym członkom Plagi, którzy na to zapracowali? – zapytała wprost, skoro tego oczekiwał. Wpatrywała się w niego z niepodzielną uwagą. – Lub... zaproponować jakąś alternatywę. Spodziewam się, że proszenie cię o zrobienie tego ilekroć kogoś należy odznaczyć byłoby problematyczne i zajmujące... – uśmiechnęła się przepraszająco.

: 03 mar 2020, 20:07
autor: Mistrz Gry.
Spotkacie się. – Tharar kiwnął łbem. – Ale nie śpiesz się za bardzo na drugą stronę. Wszystko w swoim czasie.
A potem zajęli się konkretami. Urządzenie ceremonii było jak najbardziej wykonalne, a obecny prorok raczej nie sprawi żadnych kłopotów. Wydawał się kimś, kto unika konfliktów – skoro wzbraniał się przed wejściem na tereny Plagi bez pozwolenia, to najpewniej nie odważy się przeszkadzać w wydarzeniu prowadzonym przez Thahara.
Tytuły to nie wszystko, prawda? Potrzebujemy jeszcze amuletów. Valanyan zazwyczaj trzyma trochę w zapasie, ale nie mogę z nią skontaktować w czasie mojej wizyty na ziemi: brak iskry i tak dalej. – Podrapał się po głowie. – Będę musiał ściągnąć tu te świecidełka na wyczucie. Mam nadzieję, że niczego nie pomylę. – Przełknął ślinę. Uczucie presji to nie to, co Thahary lubią najbardziej. – No, najwyżej później się to naprawi! Powiedz mi, Eurith, co takiego ciekawego osiągnęli twoi przyjaciele? – O ściągnięciu Viliara na ziemię już mu opowiadała. – Opowiedz mi, jak się nazywają i jak wyglądają. To też będzie mi potrzebne do ceremonii.
Thahar zamyślił się, mamrocząc pod nosem "Co jeszcze?"
Rozejrzę się potem po okolicy, poszukam dogodnego miejsca. Powinienem je udekorować czy to byłaby już przesada? – Przymrużył ślepia.

: 03 mar 2020, 20:53
autor: Eskalacja Konfliktu
Początkowo nie zrozumiała, ale potem już tak. Widziała jak Mahvran czy Rakta używają kryształów, pewnie o to chodziło. Więc wytwarzał je Van-, zaraz. Zmarszczyła nos.
"Nią"? – powtórzyła. – Valanyan nie jest męskiej płci? – zapytała dla pewności. Może Thaharowi się coś pomyliło przez długą drzemkę.
Później zaczęła opowiadać o osiągnięciach członków jej stada i tego jak wyglądali. Było tego sporo, sama musiała wspomnieć niejednokrotnie siebie przez co czuła się podle i egoistycznie, jednak bóg sam zapytał. Dziwne. Quaz twierdził, że to bogowie mu tę wiedzę przekazują. Czemu więc musiała ona informować boga? Zagwozdka na inny dzień, nie wypadało jej pytać o zbyt wiele.
Gdy skończyła, sapnęła teatralnie. Się nagadała! Na jego sugestię roześmiała się perliście.
Trochę – przyznała rozbawiona. – Chyba, że masz na stanie dużo czaszek i cmentarną atmosferę. – Powiedziała w żartobliwym tonie.
Nie chciała być niegrzeczna, ale czas ją naglił. Miała do załatwienia jeszcze kilka spraw, a pewnie sam bóg miał dużo na głowie.
Czy to wszystko, Thaharze? Przekazałabym mojemu ojcu dobre wieści – podniosła się i dygnęła z szacunkiem dla pana Łowów.

: 08 mar 2020, 12:25
autor: Mistrz Gry.
Valanyan zmieniła zdanie dawno temu, ale nie dziwię się, że smoki jeszcze się nie zorientowały. Tak dużo pracuje nad swoimi wynalazkami, że nigdy nie ma czasu schodzić na ziemię. – Thahar zaśmiał się cicho. – No, a teraz wcale nie może tego robić przez to zamieszanie z iskrami. – Wzruszył barkami, jakby wcale się tym nie przejmował, ale przez jego pysk przemknął wyraz chytrego zadowolenia. To całkiem miłe uczucie być w stanie skakać między wymiarami, kiedy reszta bogów musi ograniczyć się do siedzenia na tyłku i czekania na przepustkę. A jak cudownie patrzy się na to, jak śmiertelnicy troszczą się o ciebie zamiast o nich...
Thahar odchrząknął i kontynuował rozmowę:
Bogowie nie są uwiązani do jednej cielesnej postaci, więc mogą zmieniać się tak często, jak chcą. To tak, jakby było się magicznym tworem, zależnym od samych myśli – spróbował jej to wytłumaczyć. – Smocze dusze działają w ten sam sposób. Po śmierci, rzecz jasna.

Kiedy Eurith rozśmieszył jego pomysł dekoracji, Thahar uśmiechnął się jeszcze szerzej.
Mam setki czaszek w swojej kolekcji. Mógłbym ściągnąć na ziemię nawet kompletny szkielet płetwala, ale nie chcę, żeby twoi przyjaciele uznali to za pretensjonalne... Parę pochodni tu i ówdzie powinno wystarczyć. – Thahar przeciągnął się i wstał. – Tak, to wszystko, ale pamiętaj, że taki stan rzeczy nie będzie trwał w nieskończoność. Ceremonię przeprowadzę jutro wieczorem. Dam ci znać.

: 09 mar 2020, 20:32
autor: Eskalacja Konfliktu
Bóg zmienił... a... zdanie. Ona czy on? Nie miała już pewności. Imię na pewno brzmiało dość męsko, ale co ona tam wie. To bogowie, pewnie mogliby zamienić się ciałami dla psikusa, aby śmiertelni mieli zagwozdkę. Kiwnęła lekko głową w ramach informacji, że zrozumiała przekaz. Ciekawa informacja.
Płetwala? – powtórzyła za Thaharem. O rety, słyszała o nich tylko w opowieści. Od razu obudziła się w niej chytra smocza natura. – A nie chciałbyś nam dać takiego w prezencie? – wyszczerzyła się zaczepnie. Na jego pytanie potrząsnęła głową. – Nie, nie chcę cię zatrzymywać, a sama muszę powiadomić stado. Czy powinnam wiedzieć coś jeszcze? – zapytała dla pewności.

: 31 mar 2020, 22:46
autor: Infamia Nieumarłych
Mimo odziedziczonej po ojcu pustynnej krwi nie potrafiła obdarzyć pustyń i piasków miłością – swoje serce oddała górom, tak jak jej matka, babka i cała tamtejsza gałąź jej rodu. Góry zostały jej jednak odebrane przez Viliara. Nie mogła znów postawić na nich łapy bez ryzykowania tego życiem.
A coś jej mówiło, że trzeciego zmartwychwstania nie będzie.
Musiała wyrwać się z objęć terenów swojego stada, dlatego też późnym wieczorem weszła w objęcia Dzikiej Puszczy na ziemiach wspólnych, zatapiając się pomiędzy bujne zarośla, zwinnie wymijając splątane liany i przechodząc pod chylącym się ku ostatecznemu upadkowi drzewami. Takie wędrówki zawsze kojarzyły jej się tylko z jednym – z wyprawami. Nie tęskniła za ziołami, ich drażniącym zapachem i obślizgłymi maziami, które musiała z nich tworzyć, ale mimo tej antypatii coś w niej nakazało jej podejść do pobliskiej topoli i zanurzyć szpony skrzydeł w jej korze, by zedrzeć z niej solidny płat.

: 02 kwie 2020, 10:35
autor: Kwiat Kurhanu
Las był domem Takhary, niezależnie od tego w tereny którego Stada zapuszczały się jego korzenie. Drzewna z krwi i kości poruszała się na tyle cicho na ile było to możliwe – nie była w końcu Łowcą – i ostrożnie stawiała łapy. Nie dlatego że nie chciała uszkodzić siebie, a dlatego że unikała niszczenia młodych drzew czy niższych roślin. Flora, w przeciwieństwie do większości smoków, była wdzięcznym towarzystwem.
Choć niektóre drzewa lepiej wyglądałyby w futrze Sosnowego Pocisku, ale nie można mieć wszystkiego.
Brzozy były najciekawszymi towarzyszkami wędrówki. Gdyby nie soczyście szmaragdowy kolor łusek, trochę zbyt intensywny nawet w lesie, wtapiałaby się idealnie. Srebrny pas wzdłuż kręgosłupa i liczne obręcze z blizn – na szyi, każdej z łap i ogonie – a nawet wypalony symbol Łowców na lewym udzie pasowały kolorystycznie do tych jasnych drzew. O poszarpanych krawędziach przy kościach skrzydeł nie wspominając.
Kwiat Kurhanu wracała z Areny, jak zwykle gdy zapędzała się na Tereny Wspólne. Nie widziała w nich nic interesującego. Gęste powietrze późnego wieczoru lepiło się do łusek i skóry, ale pora nie przeszkadzała smoczycy.
W przeciwieństwie do trzasku kory, który zmusił ją do gwałtownego przekrzywienia łba w stronę hałasu. Wargi wzdłuż jej kłów wykrzywiły się nieznacznie w grymasie, a srebrne ślepia zlustrowały krytycznie smoczycę wyżywającą się na drzewie od podeszwy łap po czubek rogów. Nie znała Plagijki i nie miała pojęcia, że ta kiedyś zajmowała się leczeniem, więc zdzieranie pasów z topoli wydawało się być niepotrzebnym niszczeniem natury.
Zdzieranie ludzkiej skóry jest znacznie bardziej satysfakcjonujące.

: 02 kwie 2020, 18:26
autor: Infamia Nieumarłych
Mahvran nigdy nie odczuwała więzi z naturą – uważała jej dary za narzędzia, a nie coś co warte jest opieki bądź kultywowania. Naturę można było wykorzystywać na wiele sposobów, lub po prostu wyżyć się na niej w chwilach wściekłości. Jedyne, co mogłoby ewentualnie w tym przeszkodzić to obecność Alaleyi, ewentualnie driad. Ale ta pierwsza zdawała się być urażona głównie zrywaniem owoców z gałązek, zaś driady były niezwykle rzadkie.
Nic więc dziwnego, że wiedźma bez wyrzutów sumienia czy zastanawiania się zdzierała korę z topoli. Coś z tyłu łba podpowiedziało jej jednak, że nie jest sama – i faktycznie, gdy zerwała trzeci płat odwróciła głowę to w prawo, to w lewo, dostrzegając jaskrawą zieleń przeplataną srebrem, lub bielą, nie była do końca pewna. Nie, żeby była fanką nadawania kolorom wymyślnych nazw. Biel i srebro były na tyle podobne, by móc uznawać je za jedno i to samo, przynajmniej w jej mniemaniu.
Uniosła łuk brwiowy, dostrzegając charakterystyczny błysk kłów. Oho.

– W czym problem, skarbie? – Zapytała nonszalancko, zaiste nie rozumiejąc dlaczego też obca samica wlepiała w nią tak niechętne spojrzenie. Chyba, że zrobiła to instynktownie, oceniając ją momentalnie po samej woni Plagi, tak charakterystycznej, i z reguły tak wybitnie nielubianej w towarzystwie.

: 03 kwie 2020, 15:41
autor: Kwiat Kurhanu
Grymas na zielonym pysku rozszerzył się nieznacznie z widoczną irytacją, gdy została nazwana skarbem. Przez Lawinę Obłoków, która miała tendencję do wołania na nią "Kwiatuszek", była wyczulona na wszelkiego rodzaju zdrobnienia i upiększenia. Uzdrowicielka wciąż nie zadecydowała czy poczęstować ją gęstym wywarem z chmielu czy odparzyć łuski.
Tak bardzo jak zależało Takharze na roślinach, o wiele lepsze towarzystwo od smoków w większości przypadków, tak przynależności Stadne chyba nie mogłyby być bardziej ignorowane. Szczerze powiedziawszy rzadko opuszczała tereny swej grupy, jeśli już to po leczenia. Nie miała styczności z innymi. Rozpoznała zapach smoczycy przed sobą, spacerowała kiedyś wzdłuż granicy, ale nic to dla niej nie znaczyło. Plagijczycy osobiście nigdy jej nic nie zrobili, a Spotkania Wody nie zaczynały się od wspólnego śpiewu o wyższości nad pozostałymi Stadami. Jeszcze.
Teraz więc kaleka drzewna śmiało podeszła do smoczycy, nie wyglądając ani trochę na zniechęconą jej zapachem, wrogą czy przestraszoną. Zirytowaną, to na pewno. Uniosła łapę by szponem pokazać swą Uzdrowicielską torbę, machnąć w stronę Mahvran która takowej nie nosiła, a następnie pozostawić wyciągniętą kończynę jej poduszką do góry. Nie mogła wiedzieć że miała przed sobą byłą Medyczkę Plagi, więc założyła że ta nie wie z jakiego drzewa obdzierała cenny surowiec.
Jeśli nie masz zamiaru tego używać – oddaj, zdawała się mówić jej postawa.

: 02 maja 2020, 19:48
autor: Infamia Nieumarłych
Onyksowe, lśniące ślepia podążały za sylwetką młodej drzewnej. Zauważyła blizny na jej ciele i prawie nieistniejące już, powyrywane błony skrzydeł. Ciężkie przeżycia? Na to wyglądało, ale Infamii nie interesowała zbytnio przeszłość dopiero co poznanej i zupełnie wciąż nieznajomej istoty. Na obecnym etapie Wodna uzdrowicielka znaczyła tyle, co błoto po odwilży. Pytanie tylko, czy szala przechyli się w stronę pozytywną, czy negatywną, czy może nie drgnie.
Mahvran uśmiechnęła się lekko, acz nieprzyjemnie, stając przodem do Wodnej i przekrzywiając lekko łeb na bok. Och, niemowa, czy może po prostu nie lubiąca mówić? Infamia zacmokała cicho, spojrzała na nabitą na szpon korę topoli, po czym podpaliła ją z pomocą magii, sprawiając że mały kawałek drewna wkrótce zamienił się w popiół. Nie było to w jej planach na początku, ale tym razem przeważyła w niej chęć zrobienia komuś zwyczajnie na złość.

– Znam tajniki fachu uzdrowicielskiego, słodka. Nie oceniaj zwierzęcia po kształcie. – Przejechała czarnym jęzorem po spierzchniętych wargach. – Czy naskarżysz teraz na mnie tej waszej śmiesznej bogince natury, że śmiałam tknąć biedną topolę? – Zapytała w akompaniamencie hieniego chichotu, nie spuszczając z nie-do-końca-rozmówczyni wzroku.

: 01 lip 2020, 23:24
autor: Mgliste Wody
Ilun udał się do Puszczy, by poznać nową samicę. Uzdrowicielkę, bowiem ich uzdrowicielka musiała wybyć gdzieś pilnie. A jemu coraz bardziej doskwierały ślepia i miał już dość. Trzeba było się z tym uporać jak najszybciej i zapomnieć o niedogodnościach. Dlatego wybrał spokojne miejsce, gdzie nikt nie będzie przeszkadzać i wysłał magiczny impuls do kogoś zwanego Przebłyskiem Wspomnień z prośbą o przybycie. Teraz wystarczyło czekać, aż ten ktoś odpowie.

: 02 lip 2020, 12:49
autor: Światłość Wspomnień
No i proszę, ten ktoś okazał się być złotołuską smoczycą. Przebłysk wyruszyła w drogę jak tylko dostała wezwanie od smoka z Plagi. Wylądowała nieopodal niego i podeszła spokojnym krokiem. Kiwnęła głową na powitanie, spoglądając się na samca
Witaj... jestem Przebłysk. Pokaż mi problem, postaram się go zniwelować -powiedziała do niego. Przyjrzała się jego oczom i szybko znalazła problem. No, zapalenie rogówki... cóż zrobić.
Na początku, Urzara wyciągnęła miskę, ściągnęła szybko maddarą wilgoć z powietrza i zaczęła skraplać wodę z powietrza, nalewając doń odpowiednią ilość. Tyle wystarczyło... wodę tą, zaczęła gotować, aż do wrzenia. Wpierw, zaczęła sparzyć płatki rumianku a schłodzone nałożyła mu na oczy. Wodę wymieniła na świeżą tym samym sposobem co wcześniej, zagotowała, a potem ponownie sparzyła kwiaty, tym razem ostróżeczki którą nałożyła zaraz po rumianku. Później, sięgnęła po odrobinę morszczynu i sok z plechy zaczęła wyciskać do czystej miseczki. Kiedy miała tego odrobinę, postarała się delikatnie zakroplić jego oczy.
A po tym wszystkim, położyła łapę na ramieniu Czarnoskrzydłego, rozpoczynając tym etap leczenia magicznego
No to maddara ruszyła ponownie, Urzara bardzo szybko zabrała się za wyleczenie oka. Wpierw, chciała usunąć bakterie i zarazki które mogły wywołać zapalenie rogówki, powoli i uważnie żeby nie uszkodzić przypadkiem delikatnego narządu. Bardzo dokładnie, nie chciała zostawić jakiegoś skupiska. Później, postarała się usunąć powstałą ropę by nie podrażniało oka, jak i wyrównać wilgoć w oku. Na wszystko poświęcała odpowiednio czasu, chciała mieć pewność że będzie mógł szybko wrócić do swoich obowiązków. Po chwili, kiedy się upewniła, zakończyła leczenie, wychodząc maddarą

: 05 lip 2020, 12:58
autor: Mgliste Wody
Ilun po chwili poczuł się o niebo lepiej, a pieczenie w oczach...ustało. Uśmiechnął się delikatnie, po czym pokiwał łbem do Ognistej.
Dziękuję, czuję się zdrów, jak ryba! – tak, był zadowolony, że ostrość widzenia znów jest taka sama...no i nie musiał już trzeć tych swoich ślepi.
Co za ulga!
Jak mogę ci się odwdzięczyć? – zagadnął.
Niby uzdrowiciele muszą leczyć, jednak...to ich dobra wola, tak naprawdę. Zawsze miał szacunek do tych zielarskich smoków, które potrafiły poskładać to, co oni psuli.

: 22 sie 2020, 13:17
autor: Twój Stary
Bujne zarośla.. Droga jaką Basior przebył z granicy była długa chociaż nie minęło zbyt dużo czasu na dobrą sprawę. Uzdrowiciel rozmawiał z Ha'arą na jego grzbiecie bez jakiś większych skrępowań – Tak jak gdyby nic się nie miało stać i spotkali się na zwykłych pogaduszkach. W sumie tak było, to ona nie chciała zostać na granicy..
Czy było w tym zachowaniu coś dziwnego? Basior na dobrą sprawę po prostu był ciekawy – Traktował to jako swego rodzaju kolejny eksperyment który mógłby poszerzyć jego wiedzę na jakiś temat. A że jego przyjaciółka była chętna mu pomóc to czemu nie skorzystać?
No i chciał się upewnić – Czy jego hormony szaleją tylko przy samcach a może wszystko im jedno?
Samiec zatrzymał się na dyskretnie skrytej za zaroślami polanie, zsuwając samicę ze swojego grzbietu. Upaść upadła ale na miękkie trawy więc nie poczuła nawet iż był to upadek. Hebzen zato lekko poluzował uścisk chcąc zobaczyć jak Plagijka się zachowa – Wykorzysta to iż może poruszać trochę swobodniej kończynami czy zechce być bardziej skrępowana?
Nie żeby zamierzał po prostu patrzeć na to co zrobi – Jego pysk znów zanurkował w kierunku szyi, chowając się pod pudrowym różem grzywy. Jego kły spotkały się z delikatną skórą szyi i tym razem przygryzienie trwało dłużej z każdym uderzeniem nasilając uścisk by potem całkiem go puścić. Potem przeniósł się na delikatne podszczypywanie żuchwy, skubiąc elastyczną skórę w tym miejscu.
~ Dalej masz jakieś niecne plany czy tylko się tak droczysz? – zagaił mentalnie, wbijając swój wzrok z Szarlatankę choć.. Nie przestawał skubać jej pod pyskiem.

: 23 sie 2020, 1:32
autor: Żałobna Pieśń
To ciekawe jak długo analizował ją. Może to on nasłał tego chochlika co związał biednego różowego kapturka w lesie. Z pewnością Basior byłby do tego zdolny. Tak samo jak ona była zdolna do pieszczenia jego kuśki maddarą całą drogę. Aż zdziwiła ją siła woli samca. Jakiś smok z kamienia co podniecenia się nie ima. Tylko szkoda, że śmierdzi nim na całe tereny wspólne...
Wyszczerzyła zębiska słysząc jego pytanie.
~ A co? Chcesz mnie otoczyć ze swoimi kolegami? Ja, mała biedna Plagijka i trójka wielkich umięśnionych Ziemistych. Co miałabym począć?! Z każdej strony wieeelka Ziemista kuśka! To nawet ten wasz porwany samczyk miał lepiej!~ Wołała bardzo teatralnie niemal na całą granicę. Ciekawe jakby zareagował Khardah gdyby akurat przechodził. Jego mała siostrzyczka jęczy coś o kuśkach trzymana przez postawnego Ziemistego. Ale by się musiała tłumaczyć. Szkoda, że nie miała czasu na więcej jęków bo zaraz została przerzucona jak worek kartofli na plecy samca. Było tam... Całkiem wygodnie. No i mruknęła zadowolona widząc pnącza na nadgarstkach. On to wiedział jak ją zaspokoić... Przynajmniej tak by była z lekka podniecona i w głupkowatym nastroju.
~ Strach przed odcięciem głowy przez mojego krewniaka może dodać zabawie tylko... Pikan. AUĆ!... terii.~ Wyszczerzyła kły i wzdrygnęła się lekko w naturalnej reakcji na klaps. Miała nadzieję, że nie ostatni.



Wędrówka zeszła im na więcej rozmów o kuśkach. I Ha'arze dopytującej się o preferencję partnerów Basiorka oraz ich wolny czas. Ciekawiło ją czy udałoby się jej z całą trójeczką. Może zostawiłaby ich związanych i poleciała po tatę pokazać zwycięstwo nad ziemistą zgrają? Albo cieszyłaby się upojną nocą... Lub dwoma. W końcu jednak przymknęła się (czy to sama czy z pomocą) i obserwowała mijany teren. Jej ogon masował Basiora po zadku, a ona sama nuciła bliżej nieokreśloną melodię o wesołym rytmie. Eksperyment, o którym Basior myśli nie będzie ich pierwszym i pewnie ostatnim. Milo tak sprawdzać co jakiś czas czego smok się nauczył w jakichś dziedzinach i porównywać to z wiedzą kolegi. Same hormony. Samica miała w swoim niewielkim ciałku ich stały... wysoki poziom. Może to przez to, że jest taka małą? Albo kwestia miesiąca? Chociaż u niej to już trochę trwa. Jednak nie przeszkadzało jej to ani troszeczke. Wręcz przeciwnie.
Gdy rosły samiec zrzucił ją z grzbietu z jej pyska wydobyło się krótkie "Kyaa" i ona sama po chwili leżenia na ziemi westchnęła uśmiechnięta. Uśmiech jednak szybko znikł gdy zauważyła poluzowane więzy. Spojrzała na samca z wyrzutem.
~ Niby wiesz co lubię. To za karę?~ Zapytała zbulwersowanym tonem, lecz po chwili wszystko ustąpiła kolejnemu jękowi, gdy samiec wgryzł się w jej chudą szyjkę. Z pewnością słychać ją było w okolicy i ona sama syczała gdy kły samca drażniły jej delikatną i dobrze nawilżoną skórę. Popiskiwała cicho z każdym szczypnięciem samca by na pytanie odpowiedzieć... chichotem.
~ Jakikolwiek był mój plan straciłam możliwość wykonania go gdy mnie związałeś i w zasadzie... Nie chcę tego zmieniać. Zwłaszcza, że masz na mnie chrapkę.~ Wyszeptała do ucha swojego oprawcy.

: 23 sie 2020, 1:46
autor: Twój Stary
Oderwał się od jej szyi na pytanie czy to za kare. Spojrzał jej w ślepia a potem parsknął śmiechem.
– Czy Ty czasem nie lubiłaś bólu? – zagaił by zaraz przyłożył łapę do jej szyi. Samokontrola.. Kiedy było się tak bardzo upartym w powstrzymywaniu swoich hormonów jak Ziemisty praktyka czyniła mistrza. Krytyczne obrażenia byłby w stanie wyleczyć, mając między łapami stojący sprzęt.
A co dopiero rozkręcać się dalej!
Łapa zacisnęła się na szyi Szarlatanki jednak Hebzen dalej bardzo dobrze panował nad uściskiem i potrafił złapać tak by dostęp powietrza zaczął być odczuwalnie ograniczony ale jednocześnie nie chciał zmiażdżyć jej gardła czy połamać kręgów. Oczywiście był w tym wszystkim na tyle skupiony że jego twór dalej utrzymywał się na jej ciele a skoro zrezygnowała z drogi wyzwolenia, sugerując mu że nie chce zmiany.. Pnącza zacisnęły się mocniej na jej nadgarstkach a Basior trzymał łapę na jej gardle, patrząc Ha'arce prosto w te jej turkusowe ślepia.
– Wydaje mi się że z wzajemnością. Chcesz się cackać czy tu też nie chcesz niczego zmieniać? – zagaił zaciskając łapę mocniej, drugą opierając na jej delikatnym, wątłym ciałku. Jeżeli nie będzie żadnego sprzeciwu cóż – Sam się poczęstuje!
Oh i nie kneblował jej.. Jeszcze!

: 23 sie 2020, 2:03
autor: Żałobna Pieśń
Samiczka zerknęła na Basiora spod grzywy. Uśmiechnęła się lekko, lecz na jego pytanie zwyczajnie wystawiła jęzor.
~ Dobrze wiesz, że o ugryzienie mi nie chodziło...~ Rzuciła z wyrzutem by zaraz... Co robiła tam jego łapa? Co on planował? Gdy poczuła ścisk... Samica poszła naturalną reakcją i zwyczajnie w świecie spanikowała. Złapała niekontrolowany haust powietrza i zaczęła się wić pod samcem jak wąż z uciętym łbem. Trwało to jednak... Tylko uderzenie serca. Samica wbrew pozorom nie zemdlała. Mimo tego, że przez umysł przeszło wiele czarnych scenariuszy wliczając w to zdradę przyjaciela i jej śmierć pośrodku lasu... Ufała Hebzenowi. Wysiliła się by polizać łapę ściskającej jej gardło i spojrzeć mu w ślepia. Oddychała ze świstem. Czuła jak mniej powietrza zasila jej umysł a świat traci na kolorach. Poczuła mocniejszy ścisk na łapach przy którym pisnęła. Małe ciałko mimo protestu umysłu pokazywało, że samicy się podobała taka zabawa.
~ Tylko... Mnie nie zabij.~ Powiedziała lekko świszczącym oddechem przymykając ślepia. Nie mogła zemdleć... Nie teraz. Choć uścisk przybrał na sile. Samiczka uniosła pysk, a ślepia zalały się bielą ukrywając tęczówki wewnątrz czaszki. Ogon jakkolwiek dziko się nie wił zaczął robić to widocznie wolniej. Jednak samica wciaż oddychała i była... Względnie przytomna.

: 23 sie 2020, 2:29
autor: Twój Stary
Zamarł widząc jej reakcje i mimowolnie poluzował uścisk szyi. O tak, granice bardzo łatwo było zatrzeć i Basior doskonale o tym wiedział, dlatego samokontrola nawet w aspekcie psychicznym musiała zostać utrzymana.. Chociaż uzyskał to co chciał. Nie chodziło tu o poczucie wyższości czy władzy. Doskonale wiedział jak reaguje mózg kiedy lekko odetnie mu się dopływ tlenu..
– Jeżeli mam przestać, trzaśnij ogonem o ziemie. To ma być zabawa dla nas obojgu.. – zamruczał nisko do ucha.. A potem przeszedł do działania.

Zniżył łapę do jej prawego barku a drugą trzymał wciąż na boku i korzystając z siły swoich łap po prostu obrócił ją tyłem do siebie. Pnącza ścisnęły kończyny mocniej do siebie iż Szarlatanka.. Przypominała trochę kurczaka wiszącego na rożnie z tą różnicą iż nie wisiała a leżała łbem do Ziemi. Hebzen pochylił się lekko nad nią, łapiąc już zwolnioną łapą za futrzany zadek w który dość niewybrednie wbił pazury – Nakłucie szczypało lecz krew nie polała się.. Jeszcze. A jeżeli się poleje to z pomocą przyjdzie babka, prawda? Łeb spoczął na jej prawym barku – Czuła jego ciężar lecz nie cały bowiem Basior trzymał się na pozostałych trzech łapach i jedynie mruczał jej figlarnie do ucha. U nasady ogona, którego zgodnie z obietnicą nie unieruchomił poczuła jednak coś jeszcze..
Duże, twarde co to mogło być-–
Klaps!
Pazury zabrane z pośladka zaszczyciły go kolejnym uderzeniem a pomruk zmienił się w chichot. Skoro już tyle wytrzymał to jeszcze się z nią podroczy.. Grubawy sprzęt dawał o sobie znać ale jak na złość nie pchał się jeszcze w tamtejsze rejony, testując Szarlatańską cierpliwość.. Na kolejne klapsy.
Bo zaraz pojawił się kolejny!

: 23 sie 2020, 3:49
autor: Żałobna Pieśń
Samica kaszlnęła gdy Hebzen poluzował ścisk na jej szyi dając jej dostęp do upragnionego tlenu. Brakowało jej go, ale jeszcze tak bardzo się nie dusiła. Samo uczucie odpływania, o którym oboje wiedzieli, że występuje gdy powietrza wdychanego jest mniej niż powinno... Wprowadziło samiczkę na nowy tor podniecenia. Widać było, że... Chciała jeszcze raz.
~ Wiesz, że czasami uderzam ogonem z podniecenia ciołku?~ Zachichotała szczerząc wesoło kły do samca.
Wtedy jednak zabawa się zaczęła. Samica pisnęła gdy Łazja z taką siłą ją obrócił i pyszczek zetknął się jej z ziemią, lecz nie protestowała. Była związana ciasno, nie miała jak uciec... Dla niej idealne warunki. Aż ogonem sam się uniósł odsłaniając zawilgoconą dziurkę uzdrowicielki. Basior mógł uznać to za... Małą zachętę. Przez jej zadek i grzbiet przeszedł gwałtowny skurcz gdy szpony samca tak bezceremonialnie się w niego wbiły. Ha'ara próbowała wyczuć czy krwawi, ale średnio jej to wychodziło... Zwłaszcza, że ciężar jego łba skutecznie sprawiał ból w lekko innym miejscu.
Ogólnie czuła bardzo dużo...Przez moment nawet wydawało się jej, że czuje przyrodzenie samca, a tu nagle.
~ AH!~ Jęk był naturalną reakcją Ha'ary na klapsa, którym została obdarowana. Najgorszym było jednak to, że jęk nie był jednorazowy. Z każdym kolejnym klapsem nasilał się na głośności tak, że uzdrowicielkę pewnie w całej Dzikiej Puszczy było już słychać. Przy ostatnim przesunęła łeb po ziemi by z szyderczym uśmiechem spojrzeć na Basiorka.
~ Mocniej tatuśku.~~ Rzuciła samej chichocząc w przerwach od głębszych, zachłannych oddechów.