Strona 23 z 36
: 16 kwie 2019, 13:43
autor: Różany Kolec
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Serce przytaknęła Kaskadzie, zgadzając się z jej słowami. Nie była wprawdzie pewna co na to Ogniki, ale spodziewała się po nich raczej entuzjazmu niż niechęci. Smoki jako istoty, które trzymały w sobie głodną krwi bestię, rzadko odmawiały sprawdzenia się w walce.
–
Brzmi rozsądnie – mruknęła w odpowiedzi na warunki potyczki. –
Przegrane stado płaci w kamieniach liczbę równą smokom walczącym po ich stronie. – W zamyśleniu podrapała się po prawej łapie. –
Ale bez względu na to, kto wygra a kto przegra, mam nadzieję, że będzie to dobrym początkiem do zbudowania trwalszej relacji między naszymi stadami. – Posłała Wodnej delikatny, uprzyjmy uśmiech.
: 16 kwie 2019, 21:01
autor: Gorycz Losu
Wodna odpowiedziała krótkim skinieniem łba.
– Wszystko na to wskazuje. – Odparła jedynie krótko, nie chcąc niczego potwierdzać przed złapaniem zwierzyny. Oczywiście dopuszczała myśl o przerwanej, ale młodziki które podekscytowały się już na wieść o możliwych walkach mogły źle znieść ranę na dumie. Najwyżej dostaną od Kaskady po łbach za bezmyślność i po zadach za kiepskie wyszkolenie.
– O ile nie masz jeszcze do mnie jakiejś sprawy, będę czekać na wieść o decyzji Ognia? Jeśli będzie pozytywna wybierzemy dzień i miejsce spotkania i zwołamy od razu wszystkich potrzebnych.
: 29 lip 2019, 0:11
autor: Posępny Czerep
Aank nie bez pewnego trudu nosiła dwie porcje mięsa, sama będąc a tyle dorobna, że miesita czerwień okrywała jej grzbiet jak przedziwne i przeobrzydliwe w tym kontekście futro.
Przymocowała je do siebie rzemieniami, pierwszy raz wykonując coś takiego za pomocną magii. Nią też z resztą zamierzała się owsobodzić. Nie gryzło ją to jednak o tyle, że dzięki temu nie musiała robić drugiej nielubianej przez siebie czynności – lotu. Szła spokojnie, objuczona, lecz nieśpieszna.
Ze smokiem, którego miała nakarmić, zamierzała spotkać się dopiero wczesnym wieczorem, a na wyznaczone miejsce przybyła, kiedy dopiero Złota Twarz nieco chyliła się w stronę snu.
Miała ku takiemu postępowaniu powód większy, niż sama potrzeba nie spieszenia się – sama musiała coś zjeść.
Uniosła czarne płatki uszu, przymykając oczy i ciesząc się łaskotaniem traw o nadgarstki, gdy wiatr zawiał, wzbudzając roślinność nie tylko ściełającą się u jej stóp, ale także witając ją prawdziwym urokiem Szumiącej Polany. Teoretycznie wszędzie szeleściły liście drzew – a jednak w żadnym innym miejscu nie robiło to na niej takiego wrażenia.
Skupiła się, przypominając sobie w którym dokładnie miejscu splot rzemieni podtrzymywał całą konstrukcję na jej plecach, po czym pomyślała o tym, że trzeba czegoś ostrego o szybkim ruchu, by rozerwać węzeł. Padł lekki trzask, a ona pochyliła się tak, by mięso nie poobijało się nieładnie.
To była cała jej magia. Myśl. Wola. Kierunek. Koncentracja.
Zadziwjaco logiczna i nie magiczna – jak cała Presja.
Ułożyła się wygodnicko i łapą zagarnęła swoją porcję by nieśpiesznie nacieszyć się posiłkiem.
Wąski pysk wieńczyły cztery długie kły, które teraz wpiły się głęboko w mieście, sięgając po krew, która nadal kryła się w nierozszarpanych partiach ciała. Sięgnęła ozorem i pozwoliła, by czerwień obmyła go, płynąć dalej swobodnie, skapując na brodę, jakby a ten sposób czyściła kubki smakowe przed dalszym posiłkiem. Capnęła raz jeszcze, całym, zadziwiająco liczymy uzębieniem, przekręciła łebem błyskawicznie, pod dziwnym kątem, jak wąż. Wyrwany fragment mięsa zniknął w poruszającej się gardzieli. Wydała z siebie pomruk, przymknęła ślepia rozsmakowując się.
Tak. Jedzenie było dla niej poezją. Czymś pięknym.
Nie rozumiała, dlaczego smoki jedzą, byle zjeść i mieć to za sobą, najlepiej tylko raz, na, jak zauważyła – niemal miesiąc.
Ona wiecznie czegoś kosztowała. Nie potrafiła odpuścić sobie tego zmysłu w poznawaniu świata.
I teraz nie zamierzała się śpieszyć.
Zaczęło się więc powoli ściemniać, gdy Aank czujnie drzemała, nasycona, zwinięta w kłębek, skrzydłem przykrywając dar dla gościa. Przed sobą miała parę kości, w tym jedną dziwnie przeplecioną między długimi palcami.
Jeśli ktoś myślał, że Łowczyni jest nieostrożna i że można ją zajść – mógł się bardzo, bardzo pomylić
: 30 lip 2019, 22:52
autor: Insygnium Żywiołów
Trompe l'oeil, jak wiele pięknych rzeczy, narodziło się ze sporu. Jak mówi jedna z legend, w centrum starożytnego miasta, pod rozżarzonym słońcem, który każdy z nas zna, doszło do jednego z największych pojedynków tamtych czasów. Jeden malarz, o imieniu Cuon (gdyż Kuhu miał problem z zapamiętywaniem imion dwunogów), który dedykował swoje życie znalezieniu idealnego piękna, zmierzył się z drugim mistrzem płótna – Heleksisem – który żeby namalować najlojalniejsze uosobienie tragedii, torturował niewolnika. Dwójka spotkała się by rozstrzygnąć to, co rozstrzygano od zawsze, kto jest lepszy w tym co robi, i gdy jako pierwszy swój obraz zaprezentował Cuon, a namalowane przez niego winogrona wydawały się tak realne, że zleciały się do nich ptaki, które zaczęły skubać płótno, wydawało się, że pojedynek właśnie się rozstrzygnął. Heleksis mógł tylko poprosić Cuona o odsłonięcie jego obrazu schowanego za kotarą i tutaj zwrot akcji, bo gdy Cuon zaczął to robić, okazało się, że kotara... sama jest obrazem.
I ta krótka historyjka, która nie musi mieć wiele wspólnego z prawdą, przyczyniła się później do rozwoju całego kierunku. Trompe l’oeil stało się celem dla artystów. Wiele jęło malować w ten sposób, żeby nikt nie domyślił się, że jest namalowane i trzeba przyznać, że byli, a może są, ci, którzy oszukiwali przepięknie. Tworzyli iluzję wszystkiego, piór na drewnie czy przebitych skór, jednocześnie narażając się na pytanie: po co? Bo jeśli celem artysty jest idealne odwzorowanie rzeczywistości, czy sukces nie oznaczał końca sztuki? Czy sztuka ma w ogóle jakiś sens, skoro to, do czego dążą, w założeniu, wychodzi poza jej ramę? Pewnie dlatego zresztą sztuka ta potraktowana została jako niewinna zabawa, tania sztuczka, zaprojektowana sprytnie przez autora, na którą ktoś wreszcie się wreszcie nabierze. Oszukać oczy, brzmi tak dumnie, lecz działa głównie jako ciekawostka, przy której rzadko zatrzymywano się na dłużej.
Noc, wraz z ciemnością, przybywała z orzeźwieniem. Z nowym światłem, zaklętym gdzieś w czeluściach rozległego nieba, oraz obiecującym powietrzem, które – gdyby tak tylko poświęcić trochę czasu na głębszy oddech – było znacznie lżejsze, a może i cichsze, od dziennego odpowiednika. Tak też przybyła postać, usadowiona w najbliższych krzakach, i obserwowała równie cicho – wlepiła się w powietrze, stając się nierozłączną częścią obecnej tutaj flory, uśpionej tak jak... właśnie co? To pytanie gnębiło Kuhu już od dawna, od tych kilku ciągnących się w nieskończoność minut, podczas których przypomniał sobie tą całą historię.
Smok szedł bezszelestnie, jakoby z wpisaną gracją w rodowodzie. Delikatnym ruchem łapy sprawiał, że każda gałązka uginała się przed nim, wręcz – w porównaniu do kolorytu samca – nabierała barw. Flora wokół leniwie budziła się z wieczornego letargu, zaś przesyt jasnej zieleni, gdzieniegdzie splatającej się z lekkim odcieniem niebieskiego, dodawała matczynego, nostalgicznego ciepła do żywego obrazu. Białe włosie leniwie falowało, spuszczone z więzów. Ruch grzywy, jakoby rzucony bezmyślnie w rytm szelestu liści, w poświacie ostatnich promieni światła, uwiódł jedną z wielu myszy pochowanych w cieniu. Puste oczy jednak, zamiast odwzajemnić wzrok, wpatrywały się tępo w przerośniętego szczura.
Lecz mysz – nie dając za wygraną – przebiegła tuż przed nosem śpiącej kreatury.
Wąż – w niewyraźnej odpowiedzi – jednak skwitował to szerokim uśmiechem, zerkając na przyziemny świat z góry. Skupienie padło na obiekt zainteresowania: Ognistej Samicy.
: 02 sie 2019, 22:29
autor: Posępny Czerep
Odczuwała chłód wieczoru na swym grubym, puchatym futrze. Przeciągnęła się nieświadomie, rozgrzewając mięśnie. Szumiały drzewa, cykały świerszcze. Zbliżyła się do niej mysz. Wyczuła coś niewłaściwego w echu jej drobnych kroków, coś zbyt powolnego jak na stworzenie o tak płochym pulsie. Bliskość gryzonia nie zaowalowała do końcu zapachu... No właśnie, czego?
Zjeżyła się od wrażenia zagrożenia i otworzyła szeroko głębię czarnych tęczówek, błyskając bielą pośrodku.
Zobaczyła upiora.
Księżyc rozświetlał pasma białej grzywy, która na podobieństwo babiego lata wiła się na wietrze, okalając pysk koloru nocengo nieba, przecięty dziwną, niematerialną, gryzącą plamą. Tym jednak co zrobiło w niej tak złe wrażenie były zwoje ciała ciągnącego się i niknącego w mroku – zdawało się nie mieć końca.
Przypadała do ziemi, utulając ją teraz wszystkimi kończynami i szeroko utworzoną paszczę prezentując w górę, ku demonowi. Upiornie szeroka i zębata paszcza smoka robiła straszliwe wrażenie, szczególnie w połączeniu z głuchym, zajadłym syczeniem. Gdyby ten zamierzał ją zaatakować – z każdej strony spotkałby się z paszczą, która obracała się uparcie w jego kierunku.
Chwilę zajęło zażegnanie kryzysu, uspokojenie nerwów. Kiedy wyjaśnili sobie coś, Aank zrozumiała, że to właśnie na to dziwne stworzenie czekała. Kuląc uszy do szyi zaczęła się wycofywać, podnosząc się z gleby i odkrywając mięsko , które wcześniej ukryła pod skrzydłem. Trąciła je nosem, patrząc na wężowego. Wycofała się tak, by dać mu możliwość posilenia się, a samemu sadowiąc się w bezpieczniej odległości. Zakrwawione po posiłku futro wciąż miała zjeżone, przez co sprawiała wrażenie puszystej kulki.
– Mogłeś mnie nie zachodzić. – Prosto stwierdziła fakt.
: 18 sie 2019, 18:27
autor: Insygnium Żywiołów
Stał przed nią, choć był poza jej zasięgiem wzroku. Fioletowe łuski mieniły się przez chwilę, zaś przebłyski poruszały się na jego pomalowanym licu jak na tafli wody. Obraz przewracał się w oczach, bowiem czarodziej tylko patrzył, nieporuszony działaniami; jakby jej nie widział, ślepy na poczynania i nierozumny wobec każdego ruchu. Jedyną reakcją, którą ujrzała samica, to nieznaczne szarpnięcie aparycji stwora po ukazaniu kawałka mięsa, co i zlanie się cienia ze światem pod presją głosu samicy. Właśnie… nie było go. Nie stał. Nie lewitował. Łapy smoka – wyrzeźbione starannie w granicie – wyblakły z mocniejszą strugą nocnego światła. Podbrzusze nawet nie błysnęło. Zawaliło się jak dach katedry.
Nagle stwór prysnął na milion kawałków. Zielone oczy zaświeciły. Ciało pozrywane, łusek mu ujęło, pyłki niegdyś na ciele zawirowały, tylko ślepia unosiły się tam, gdzie przedtem. Nie trzeba było się rozejrzeć, by zauważyć, że to one podświetlały bajeczne źdźbła i to one nadawały na płótno ciepłe barwy. Jednak zniknęły po chwili.
Klaśnięcie podążyło za szokiem.
Trzy złote nici wyskoczyły zza drzewa jak pięść. Łukiem runęły na mięso. Oplotły grubo, rozjaśniły ziemię, szurnęły. Nastała cisza. Jakby nic się nie stało. Pożywienia nie było, ot, pozostała smuga na ziemi i w powietrzu, nadal wijąca się w podmuchach niczym małe świetliki. Prowadziła za niepozornie wyglądające drzewo, gdzieś przy korzeniach.
– Dziękuję. – charknął niski głos, najwidoczniej odpowiedzialny za odsłonięcie kotary oraz jej wytworzenie.
Nastąpiło mlaśnięcie.
//zt
: 27 wrz 2019, 21:34
autor: Ruda Ciocia
Gdy strumyk płynie z wolna.. Czy może gdy Szumiąca dolina.. Ayy, nieważne. Burek z samego świtu wybrał się na orzeźwiający lot. Jeszcze niezbyt zadomowił się w nowej społeczności jednak ciekawość poniekąd zabiła smoka i futrzasty postanowił pomknąć niebiosami tam, gdzie jego cudaczne skrzydła go zabiorą. Orientacje w terenie miał o dziwo na bardzo wysokim poziomie, bowiem od najmłodszych księżyców życia łapska ciągnęły go w odległe miejsca. Na samym początku blisko, bo gdzie by się nie ruszył to matka potrafiła go znaleźć a potem coraz daaalej i daaaalej..
Coś często rzucało mu na drogę przeżytych dni lasy. Albo po prostu wszelkich liściastych dolin i lasów było tutaj po prostu dużo w tej smoczej społeczności.. Co niewymownie pasowało Burkowi. Lubił urokliwe miejsca, szczególnie te pełne zieleni.
Zmęczony lotem wylądował więc na środku Szumiącej Dolinki, odkrywając że tutaj nowa pora roku dopadła biedne drzewka z całej siły. Chociaż to też dodawało im unikatowego piękna, pożółkłe zmęczone korony zaczęły tracić większość elementów tworząc swego rodzaju dywanik zrobiony z wymęczonych i wydeptanych egzemplarzy już dosyć mocno podsuszonych listków. Kiedy jego łapa naciskała na puchatą kopkę te pękały, mieszając głośny pogłos z wszechobecnym szumem. Przeszedł tak chwilę by zaraz siąść na zadku i dać odpocząć skrzydlatemu środkowi transportu.. Chyba będzie częściej się tutaj zapuszczać..
: 29 wrz 2019, 14:26
autor: Poszept Nocy
Suche liście układające się w barwne podłoże, niczym skóry wykładające smocze legowisko, miały też dodatkową zaletę – uprzedzały wyraźnie o zbliżającym się towarzystwie. A przynajmniej takim, które nie przejmowało się podobnymi rzeczami i nie wybierało innego środka transportu bądź nie próbowało się skradać. A Poszept Nocy i towarzysząca mu Brzask, wyrośnięta biała gryfica, należeli do tej pierwszej grupy. Spacerowali spokojnie Szumiącą Doliną, kierując się niespiesznie w stronę Terenów Ognia. Korzystali z porannych promieni słońca.
Gdy Piastun Ognia dojrzał przed sobą siedzącego smoka skinął mu wyraźnie łbem, nie przerywając przyjemnej ciszy panującej w Dolinie – jeśli obcy będzie miał ochotę na rozmowę to odezwą się gdy podejdą bliżej. Nie było sensu krzyczeć. Nie zatrzymywali się więc, a plamiony pysk pokrytego aksamitnym futrem smoka wyciągnął łagodny uśmiech. Brzask nastroszyła dumnie pióra i uniosła wyżej łeb.
: 29 wrz 2019, 16:15
autor: Ruda Ciocia
Długaśne uszy poruszyły się gwałtownie, kiedy trzask jesiennych zwłok natury zdradzał coś nadchodzącego. Czy raczej kogoś, jak zaraz miał przekonać się Burdig. Kolczyki zadźwięczały radośnie, kiedy samiec zwrócił łeb ku źródle dźwięku. Zmierzył wzrokiem dokładnie zbliżającego się futrzaka.. Chyba pierwszego "brata rasy", którego dane było mu poznać na tych terenach. Zlustrował każdy szczegół puchatego futerka, zgrabny pysk zwieńczony potężniejszym gabarytem ciała. Pomimo puszka widać było iż samiec ma trochę mięśnia pod skórą. Towarzyszący mu drapieżnik również nie umknął uwadze Burka, który docenił szlachetną barwę niewinności. Woń sugerowała że nie są oni częścią Plagi, poza tym nawet nie widział ich na ceremonii czy.. gdziekolwiek, więc chyba to logiczne.
Na skinięcie łba, uśmiechnął się łobuzersko odwzajemniając gest. Odgarnął niesforne loki ze ślepi, które wbił w przybysza.
– Przyjemna pogoda, prawda? – zagaił, kiedy znaleźli się już bliżej bo sam nie miał zamiaru drzeć pyska przez pół spokojnej dolinki, szanując jej ciszę. Sugestywnie przesunął się delikatnie w bok i poklepał glebę aby zachęcić znajomego do odpoczynku i być może krótkiej rozmowy? Poznawanie innych smoków na terenach mogło pomóc mu w doskonaleniu nauk o świecie, potrzebnych do dobrego startu piskląt Plagi – Dobry smok to taki, który idzie w otwarty świat przygotowany a nie zamknięty w czterech ścianach groty większość swojego życia.
: 04 paź 2019, 9:52
autor: Poszept Nocy
W Stadzie Ognia smoków północnych nie brakowało, więc futro smoka Plagi nie było dla Poszeptu Nocy niczym niezwykłym. Jego zapach natomiast już tak – z tego stada znał jedynie Spuściznę Krwi. Oczywiście zdarzało się innych zobaczyć gdzieś przelotnie, ale jedynie z Raktą rozmawiał. To, że Wojowniczka wcześniej należała do Ognia miało oczywiście spore znaczenie, bo już przed zmianą stad darzył ją sporą sympatią.
– Trzeba łapać ostatnie ciepłe promienie. – Odparł pogodnym tonem, uśmiechając się łagodnie. Przyjął zaproszenie i usiadł obok samca, wygodnie owijając ogonem łapy. Wprawdzie nie mógł się doczekać Białej Pory – mrozy nie były północnym straszne, a upały mogły być męczące – ale obecny miesiąc niósł ze sobą sporo korzyści. – Poszept Nocy, Piastun Ognia. A moja towarzyszka to Brzask.
Wspomniana gryfica zaskrzeczała cicho pod dziobem i zmierzyła Burdiga dumnym spojrzeniem. Nie była zainteresowana tą znajomością – wolała pisklęta. Ostentacyjnie obróciła się więc zadem do smoka Plagi i oddaliła się nieznacznie, przeszukując okoliczne krzewy za czymś ciekawym.
: 04 paź 2019, 23:35
autor: Ruda Ciocia
Parsknął lekko, przyglądając się Gryficy, która dosyć ostentacyjnie pokazała że nie jest zainteresowana jego towarzystwem. W przeciwieństwie do – Jak się okazało – Piastuna Ognia. Ogień.. W sumie o tym stadzie słyszał najmniej, już więcej udało mu się wybadać Ziemi, a Wodę póki co widział w odsłonach które były koszmarek każdego, który w jakiś sposób darzył pisklęta jakimś pozytywnym uczuciem lub był wobec nich opiekuńczy.
– Tak, tak. Chociaż nie będę kłamać że chciałbym zobaczyć na tych ziemiach już ciężki, biały puch.. – odpowiedział, wracając łbem ku Ognistemu Puszkowi. Poszept Nocy.. Hmm, ciekawe czy to imię kryło jakieś większe znaczenie za sobą.. A może po prostu było doborem dwóch ładnie brzmiących słów. Nie wiedział.. Spyta o to później.
– Piastun? No proszę, to coś nas łączy.. Również zajmuje się pisklętami chociaż do Piastuna mi jeszcze daleko, jeszcze próbuje się odnaleźć na waszych terenach. Burdig. – Tutaj rozwinął się trochę, łagodnym tonem zwieńczając to swoim imieniem. Szczerze to chyba na tyle przesiąkł już klimatem Plagi iż wolał zwracać się tymi "pierwszymi" imionami.. Ba, w jego wiosce innych imion się nie używało! Ale skoro już spotkał tutejszego Piastuna...
– Długo już zajmujesz się młodymi? Myślisz że jest tu dla nich w miarę bezpiecznie?.. Poza obozem oczywiście.. – kto pyta nie błądzi, prawda? Może Poszept będzie wiedział czemu sytuacja w Wodzie wygląda tak a nie inaczej.
: 15 paź 2019, 19:08
autor: Poszept Nocy
Uśmiechnął się delikatnie na wspomnienie śniegu.
– Już niedługo. Myślę że pod okiem Kaltarela możemy liczyć na piękną Białą Porę. – Która oczywiście niosła ze sobą inne problemy – chłód nie sprzyjał zwierzynie, a smoki które nie miały futra nie znosiły jej najlepiej... Ale północni kochali śnieg.
Przekrzywił delikatnie łeb, spoglądając na Burdiga z ciekawością w srebrnych ślepiach. O proszę. Nie spotkał jeszcze Piastuna w innym stadzie – w Ogniu była jeszcze Milknący Szept a przez krótki okres jeszcze Opiekunka Snów. Poszept natomiast wychowywał większość Wodnych piskląt, a pozostałe stada... Cóż – jeśli takowych opiekunów miały to o tym nie wiedział. Przynajmniej do teraz.
– Z pewnością szybko osiągniesz swój cel. – Odpowiedział z ciepłym uśmiechem. – Jak długo...
Zamyślił się na moment, spoglądając przed siebie. Na Brzask. Kącik jego pyska drgnął wesoło gdy gryfica kłapnęła dziobem na przelatującego zbyt blisko małego ptaka. Zbyt małego by był smacznym kąskiem.
– Trzydzieści trzy księżyce. Zacząłem opiekę nad pisklętami Ognia gdy sam byłem niewiele starszy od nich. – Odpowiedział po chwili. Jego pierwszym uczniem był obecny Przywódca Ognia, niewiele młodszy od niego Zew Płomieni. Jak ten czas szybko leciał. – I niestety nie. Dbaj o swoich podopiecznych, Burdigu. Wolne Stada nie są bezpieczne.
Odpowiedział łagodnie. Ze smutkiem. Nie była to w żadnym przypadku groźba. Nie brzmiało nawet jak ostrzeżenie. Było po prostu pełnym smutku stwierdzeniem.
: 15 paź 2019, 22:46
autor: Ruda Ciocia
Kaltarel.. Tak, słyszał o nim. Od matki oczywiście, która tutaj się wychowywała. Biała Pora.. Coraz bardziej zaczynał za nią tęsknić, kiedy przypomniał sobie o gorących pustyniach które musiał patrolować czy o gorących grotach innych smoków plagi. Brr.
Kiedy zaś usłyszał o jego doświadczeniu, nie ukrywał podziwu. Uśmiechnął się, chociaż smok nie wyglądał mu na jakiegoś dużo starszego od niego samego. Chociaż wspominał o tym iż zaczynał kiedy był niewiele starszy.. Wypatrzył w nich więc kolejny, wspólny front, bowiem Burdig miał młode pod opieką kiedy miał jakieś.. siedemnaście księżyców. Zastanawiał się czy Piastunowi Ognia również zdarzyło się popełnić jakieś kardynalne błędy w opiece.. Wolał jednak teraz nie poruszać takiego tematu – Sam wiedział że ewentualny powrót do takich wydarzeń nie byłby przyjemny. A przeszłość powinna nas uczyć jednak nie prześladować – Pewnych rzeczy nie było co roztrząsać. Zdarzyło się, podnieś więc łeb i idź dalej.
– Czyli coś nas łączy, również zacząłem młodo.. Chociaż w mojej wiosce nie było "Piastuna" a zwykły "Opiekun".. – podsumował z uśmiechem i pokiwaniem głowy, słuchając dalej. Czyli Wolne nie były bezpiecznym miejscem.. Zdążył się poniekąd o tym przekonać. Westchnął cicho z lekkim zrezygnowaniem.
– W każdym zakątku świata w takim układzie czai się zło.. Które wyciąga swoje łapska po te małe, niewinne istotki.. Miałem ostatnio "okazję" na oglądanie zachowań stada Wody.. Części. Jeden dorosły i pisklę.. Obraz ten trochę mnie przeraził – Jeden obłąkany dorosły samiec i dwójka bezbronnych piskląt, które mogły w każdej chwili przekroczyć granice.. A wiesz czym by się to objawiło. Wiesz może jaka jest tam sytuacja? Pisklęcy Chaos czy ja po prostu miałem takiego pecha widzieć takie coś? – Nie krył tego iż tamto wydarzenie nie dawało mu spokoju. O młode Plagi póki co się nie martwił.. A Woda nie powinna go niby obchodzić.. Jednak Maluchy to Maluchy dla Burdiga. Nieważne jakiego pochodzenia są, trzeba o nie dbać.
: 01 lis 2019, 13:08
autor: Despotyczny Ferwor
Mułek spacerował sobie spokojnie wzdłuż doliny rozmyślając nad swoim celem. Wiedział, że pokojowo nie da się odmienić stad, a więc jedynym sposobem na zrealizowanie swojego celu jest rewolucja. Światowa rewolucja, od rzucająca wszystkie dotychczasowe smocze wartości. To jedyny sposób jak sądził, na uratowanie tego świata. Jedyny słuszny.
: 01 lis 2019, 14:05
autor: Samiec
// ojej mam nadzieję, że nie będziemy tu przeszkadzać, załatwimy interesy i wychodzimy >3>
Samiec nie miał pojęcia co Błyszczącemu mogło chodzić po głowie, ale to nie było w stanie powstrzymać go od podjęcia próby zrealizowania swojego zawiłego planu, który ładował go taką niecierpliwością i podekscytowaniem, że aż wykręcał jego widmowe trzewia. Powinien pomyśleć o tym od razu, ale bariera pomiędzy dwoma światami musiała przytłumić jego zmysły i poczucie humoru.
Wylądował obok samca uzbrojonego w niebieski grzebień i okrążył go parę razy badając jego aparycję, jakby oceniał czy się nadaje. Nieświadom czyjejkolwiek obecności Błyszczący wędrował dalej, aż Samiec nie zdecydował się go wyprzedzić, a następnie zatrzymać wystawioną ku niemu łapą. Tylko nią, bo reszta miała pozostać niewidoczna, żeby ślepia obcego gada mogły skupić się na bladozielonej łusce i trzech rozwartych paluchach. Bycie duchem miało sporo zalet!
~Czekaj no! Wyczuwam w tobie energię, której na próżno szukałem przez ostatnie zaciemności, co za fenomen!~ Odezwał się samczy, ciepły głos, wprost do jego łba, lewitująca łapa zaś wskazała jednym palcem na jego pierś ~Potężna siła, którą zwiecie zaciekawieniem wlecze mnie od setek mroków po bezgraniczu tego śmiertelnego wymiaru, a z jakiejś przyczyny to właśnie TY swoim wątłym promykiem przebijasz się przez bieżącą barierę zmierzchu. Jako patron skrytego Lądu zapytuję, kim jesteś?~ Nie wiedział jeszcze w którą stronę się pochylić, żeby połechtać ego Błyszczącego, dlatego postanowił pierw wyczaić jakim był typem gadziny.
: 01 lis 2019, 14:29
autor: Despotyczny Ferwor
Adept spacerował sobie myśląc i podziwiając okoliczną faunę,gdy... Nagle przed nim pojawiła się łapa. Lewitująca, bladozielona łapa z rozwartymi plauchami. Bojkot oczywiście natychmiast się zatrzymał, uważnie oglądając nie zwykłe zjawisko. W środku swojej głowu usłyszał głos, głos mówiący dziwne, ale interesujące rzeczy. – Energia? We mnie? – Mułek był tym wszystkim zaskoczony, co zwiastowało, to że jego plama przybrała fioletowy kolor. Ale w dalszy ciągu słuchał samca. ,,wątłym promykiem przebijasz się przez bieżącą barierę" Czyżby jakaś nie znana siła wiedziała o jego zamiarach? I wiedziała, że to co wyznaje jest prawdą?
– Jestem Bojkotujący kolec. Smok który odrzucił smoczą nature. Jestem tym który dostrzega problemy tego świata, jestem tym który wyłamał się z tego bezsensownego systemu. Jestem tym który podważa słuszność stad i granic. Odrzucam dotychczasowe smocze wartości, bo dla mnie są bezsensowne i bezprzyszłości. Pragnę zmian, pragnę odrodzenia smoczej rasy i jestem gotów zapłacić za to kazdą cenę. – Mówił to z pełną powagą i dumą w głosie.
: 01 lis 2019, 15:39
autor: Samiec
Zawsze fascynował go ten zwyczaj, żeby wprost określać się cechami, które nie tylko karykaturalnie określały tożsamość, ale także szkodziły, gdy należało pozostać anonimowym w kwestii swoich zapatrywań. Co innego jeśli Bojkot pragnął być zauważony, ale tacy żyli krótko, bądź osiągali najmniej, o ile nie mieli konkretnego planu. Bądź co bądź, miał szczęście spotykając go takiego jakim był, gdyż nie mógł odmówić mu oryginalności.
Łapa cofnęła się od Błyszczącego, lekko uginając palce, jakby słuchacz z zaskoczeniem przyjmował kolejne informacje, lecz po kolejnych paru chwilach wzniosła do niewidzialnego podbródka, w geście zamyślenia.
~Sssystem~ wysyczał podekscytowanym konspiracyjnym tonem ~Czyli temu twoje światło jest tak wyraźne. Członki Przestrzeni, które działają na przekór wszechobecnemu zaciemnieniu są tymi, które rozumieją ją najlepiej, dlatego że uważniej wypatrują wielości pozostawionych w niej znaczeń. Czy rozumiesz? Wasz świat spowił mrok uproszczeń i narzuconych zasad i Przestrzeń to czuje, cierpi z tego powodu. To nie znaczy, że tacy jak ty zostają w ciemności na zawsze, lecz jednostek, które odważyły się wystąpić przeciwko wymuszonej normie jest niewiele, lub ich życie zagrożone. Oh tak, wiem co dzieje się z tymi, którzy podnoszą głos przeciwko przywódcom. Ich decyzje są bezlitosne, ponieważ się boją~ Wspomnienie jego śmierci nie było zbyt żywe, lecz wystarczająco intensywnie tliło się w jego przezroczystym łbie, aby mógł użyć go do swojej historii ~Ale twoja energia napawa mnie nadzieją, gdyż wydajesz się nie obawiać ryzyka~ Łapa znów wskazała na morsko wyglądającego samca, a potem rozpłynęła się w powietrzu ~Przestrzeń chce wesprzeć cię w twych działaniach, czuję to, lecz wymaga od ciebie odrobiny wysiłku, jeśli ty także chcesz utworzyć tunel między nią, a swoim śmiertelnym światłem. Nie jest bogiem takim jak wasi patroni, a jej, a więc moje imię nie było wam dotąd znane, gdyż tak obcy był dla was koncept, który odstawał od ścieżek wydeptanych wam przez obcych. Powiedz Bojkotujący "Kolcu"~ W całym monologu jedynie ostatnie słowo zabrzmiało nieprzyjemnie. Bojkot powinien zdać sobie sprawę, że to ze względu na wpasowane w system imię, którym się przedstawił ~Czy naprawdę zależy ci na osiągnięciu sukcesu?
: 01 lis 2019, 17:50
autor: Despotyczny Ferwor
Mułek jak nikt inny w stadzie, rozumiał mrok który sprawił ten świat. I rozumiał, że przestrzeń jest jego sojusznikiem. Cierpi tak samo jak on, cierpi z powodu mroku, który ogarną ich świat. Teraz wszystko stało się dla niego jasne. To ON zostanie tym, który przegoni zaćmienie z tego świata. Teraz rozumiał, to dlaczego inni go nie rozumieją. Ciemność zawładnęła ich umysłami. Ta istota, miała absolutną rację. Dobrze wiedział, że przeciwstawienie się przywódcą oraz obowiązującym normą, jest bezlitośnie karane, lecz on, był gotów zaakceptować to ryzyko. – Nie boję się mówić o moim przekonaniach, bo wiem, że mam rację. – Powiedział to z pełną determinacją w głosie. Właśnie tak. Nic nie mogło go zniechęcić do jego przekonań. Ponieważ jego cel, stał wyżej od wszystkiego innego.
Przestrzeń chce go wesprzeć, dlatego zrobi wszystko aby jej nie zawieść. Zrobi wszystko co mu każę. Ofiaruje wszystko, aby pomóc temu światu.
Ostatnie słowo w monologu istoty zabrzmiało nieprzyjemnie, ale Bojkot od razu, wiedział dlaczego. – Zrobię wszystko,aby połączyć się z przestrzenią. Jestem gotów ofiarować siebie całego, swoje życie, swoją dusze oraz każdą cząstkę mojego ciała. – Nie poruszył sprawy swojego imienia, chciał to zrobić w najbardziej odpowiednim momencie. Na ostatnie pytanie Bojkot odpowiedział, z pełną determinacją w głosie. – Nigdy nie zależało mi na niczym bardziej, niż na spełnienie swojego marzenia, celu. Dlatego odpowiedź brzmi, TAK!. –
: 01 lis 2019, 21:10
autor: Samiec
Słuchając go, przez myśl Samca przemknęła myśl, że Błyszczący byłby całkiem dobrym kandydatem do wykonania spontanicznego samobójstwa, lecz ta strata byłaby zbyt krótkotrwała aby go zadowolić. Przypuszczał, że miał niewiele czasu i nawet jeśli się mylił, wolał zrobić więcej niż mniej, póki Przestrzeń pozwalała.
W każdym razie trafił mu się idealny odpowiednik. Łapa ponownie zmaterializowała się w dzielonej z żywymi przestrzeni, ale tym razem spoczęła na barku Bojkotu. Czuł emanujące z niej ciepło, ale bardzo delikatnie, aż po paru uderzeniach serca zupełnie zniknęło ~W swojej misji musisz być ostrożny Bojkocie. Możesz mówić, że masz rację, lecz to samo w sobie nie jest argumentem. Czasami sukces czmychnie ci sprzed nosa, będziesz wątpić, tracić bliskich, czy nadzieję w ogóle. Śledziłem już wiele żyć, których płomień osłabł, gdy dostrzegli, że niezdolni są do przebicia ciemności. Ale to dlatego, że działali niepoprawnie. Zbyt pospiesznie, nierozważnie, naiwnie. Nie możesz powtórzyć ich błędów rozumiesz?~ Łapa wycofała się i znów zawisła przed nim w powietrzu ~Przemówiłem do ciebie ten jeden raz i gdy zamilknę, kolejne spotkanie odbędzie się dopiero liczne mroki naprzód. Ale nie czekaj na mnie. Od dziś Przestrzeń zawsze będzie zostawiać znaki tobie i twoim sojusznikom, drobne, łatwe do przeoczenia, lecz właśnie taka jest ścieżka twórców światła. Błądzicie w ciemności stworzonej przez innych i jako pierwsi musicie ją przełamać~ Umilkł na moment i po raz pierwszy odstawił kończynę na ziemi ~Wobec tych, którzy nie chcą słuchać nie bądź zbyt ofensywny, powoli ale konsekwentnie sącz swoje idee. Jeśli ktoś chce za tobą podążyć nie dyskryminuj go, pochwyć jego łapę i wskaż tę trudniejszą ścieżkę. Nie przywiązuj się do imienia, bądź Bojkotem, Bezimiennym, Słońcem, Szeptem, Cieniem, wymykaj się z łap tych, którzy pragną cię zdefiniować, chodź ścieżkami, których ci zakazują, odbieraj im to co gromadzą, gdyż nie ma w Przestrzeni wartości innej, niż ta która stale tworzy się na nowo. Zapamiętaj to Błyszczący~ Napięcie słyszalne w głosie stale narastało, aż duch uciął je chwilę przed ostatnim zdaniem, które wypowiedział już zupełnie zwyczajnie. Oto było i nie było imię Bojkotu ~Nie zrównuj mnie także z innymi bogami. Jestem ponad nimi i poniżej nich, jestem nieuchwytnym patronem zmian, którego dostrzec mogą jedyne ci prawdziwie na nią otwarci~ Przemknął myślą przez to jedno wspomnienie, gdy Błyszczący (inny, nie ten tutaj) próbował wymusić na nim przysięgę i gdy to zrobił, niebo zagrzmiało, a do jego głowy wlał się pouczający głos. Samiec nigdy nie rozglądał się za wyższymi siłami, ale skoro miewali kaprysy aby kogoś zaczepić, nie musiał być gorszy, nawet jeśli sam nie był bogiem ~Nie daj sobie wmówić, że nie istnieję, choćby inna siła zawistnie próbowała przekonać cię że jest inaczej. Każda forma boi się niezdefiniowanej Przestrzeni, podobnie jak śmiertelni drżą na myśl o rozwianiu ciemności, w której ich wychowano. Ale do rzeczy Posłańcu~ Łapa znów strzeliła w górę i wyciągnęła ku niemu jeden szpon ~ Mam dla ciebie pewne zadania. Nie pytaj o ich sens, gdyż zrozumiesz go z czasem, podobnie jak kierunek, który ci wskażą. Chcę abyś zgromadził piętnaście kamieni szlachetnych i zakopał je w ziemi, a potem zasadził na nich drzewo~ W miarę mówienia dłoń gestykulowała, próbując zasygnalizować wspomnianą czynność ~Chcę też abyś udał się do Świątyni i tam wyznaczył mi niewielką Przestrzeń, którą pojmiesz tylko ty i osoby, którym ją przedstawisz. Gdy się tam zgromadzicie nie chcę abyście mnie nawoływali, gdyż jako działacze, macie rozpraszać cień, a nie się nim upajać. Szukajcie znaków, ale także twórzcie własne, a gdy ktoś zapyta was dlaczego, ah! Zależy... zależy jaką ideę będziecie chcieli mu przedstawić~ Możliwe, że za bardzo się rozpędził, wyobrażając sobie całą grupkę wyznawców kiwających się nad futrem jednorożców, czy innym zmyślonym symbolem, ale ha-ha, nie miał przecież nic do stracenia! Kontynuował dalej, zupełnie poważnie ~Rozumiesz mnie Bojkocie? Naszym symbolem są Bzy i związane z nimi barwy, a podczas śniegów połamane kości piszczeli na krzyż owinięte wysuszonymi ścięgnami~ Tak sobie wymyślił w przypływie inspiracji ~Regularnie ozdabiaj nimi groty innych smoków, a także wszystkie pomniki w Świątyni. To jedno czyń nocą i jeśli ktoś cie dostrzeże, nie tłumacz swego celu. Przebić się przez mrok możecie jedynie poprzez poszukiwanie, a więc głoś swoją prawdę, a jednocześnie zadziwiaj ich niesprecyzowaną wolą Przestrzeni. Sam twórz wolę Przestrzeni. Potrafisz to zrobić?~ Palce zielonej dłoni rozcapierzyły się w powietrzu, chociaż tutaj trudno powiedzieć, jaki był ku temu cel.
: 01 lis 2019, 21:57
autor: Despotyczny Ferwor
łapa znowu się pojawiła, ale tym razem spoczęła na jego barku. Czuł emanujące z niej ciepło, które po chwili znikło. Potem Przestrzeń do niego znowu przemówiła. Wysłuchał ją bardzo dokładnie. Sączył jej nauki. Napawał się jej obecnością. Jego zadanie było proste. Chodzić i głosić jej nauki. kroczyć w ciemności, aby w końcu wyłamać się i kroczyć ścieżkom światłości. Dziś jest dzień jego oświecenia. Dzień nawrócenia! Tego nie prawego świata skąpanego w mroku zastoju. – Oczywiście, że potrafię. Będę głosił twe nauki oraz nauczał tych, którzy podążą za twym głosem. – Uwierzył we wszystko co mu powiedział samiec. Wierzył w istnienie przestrzeni, w siłę światła. Od teraz zwie się błyszczący, dla tych którzy zdecydują się kroczyć ku jasności.
: 02 lis 2019, 14:33
autor: Samiec
Jakość wyznania nie interesowała Samca, choć był pewien, że wychwalający Przestrzeń oszołom zapisze się w pamięci paru smoków i to wszystko o co mógł prosić
~A teraz ostatnia kwestia. Przestrzeń pragnie podzielić się z tobą zagadką. Trudną bądź łatwą, tak abyś zyskał dowód jej manifestacji, ale na niego zapracował. Którą wybierasz?~ Czemu miałby wybierać trudną jeśli dostał wybór? Może była w tym jakaś zmyłka albo Przestrzeń próbowała coś przekazać?