Strona 23 z 27
: 31 mar 2022, 9:34
autor: Odłamek Raju
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Dym z nozdrzy samca lekko podrażnił jej nos, ale nie skarżyła się. Zmarszczyła się brzydko na kilka uderzeń serca, zwalczając w ten sposób chęć kaszlnięcia.
–
J-jagnię? – powtórzyła za nim i rozejrzała się frenetycznie –
g-gdzie? N-nie w-widzę ż-żadnego— . . . O-oh. – Zorientowała się o co mu chodziło. Pomasowała się po karku wymownie i zaśmiała nerwowo. Wyglądała aż tak niewinnie, czy może chodziło o sam kolor jej sierści i niską, szczupłą budowę?
Nie zdążyła się namyślić bo wywerna zadała jej pytanie, które wydawało się jej dość osobliwe. Opłakiwanie zmarłych...? Rzuciła okiem po okolicy, dodając dwa do dwóch. Plaga w inny sposób żegnała zmarłych, nie korzystali z tego miejsca. Przynajmniej nie oficjalnie. Nikt jej więc nie uświadomił, że reszta stad miała inne tradycje od nich.
–
N-nu-uh – pokręciła pyskiem –
p-po p-prostu b-biegałam. N-nie b-byłam t-tu w-wcześniej... – ucięła myśl w połowie kiedy jej oczy napotkały znów te pomarańczowe, intrygujące tęczówki. Szybko się jednak złapała na wpatrywaniu w nieznajomego, a to przecież niegrzeczne. Chrząknęła, wzrokiem uciekając na bok. –
N-nie m-mam k-kogo o-opłakiwać – dodała ciszej.
Czy to dobrze, a może źle? W jej przypadku oba warianty były smutne. Ale Lyn brnęła przez życie z uśmiechem na pysku, zazwyczaj, bo uważała, że troski i tak same ją znajdą – nie musiała na siłę ich szukać w każdej potencjalnie smutnej rzeczy.
: 31 mar 2022, 12:45
autor: Tonące Słońce
Przekrzywił nieznacznie głowę w prawo, kiedy smoczyca zaczęła rozglądać się za faktycznym jagnięciem. Poniekąd go to rozbawiło, lecz warga nawet mu nie zadrżała i... i może to nawet lepiej. Z pewnością nie wyglądałby uroczo, gdyby rozdziawił gębę pełną powykrzywianych zębów w radosnym uśmiechu. Niektórzy nie urobiliby na aparycję nawet ślepego kota.
Wygiął szyję, wznosząc przy tym łeb delikatnie ku górze – tak, aby móc kątem prawego oka wzroczyć po nieznajomej, a lewym po płaskiej powierzchni kurhanu, po której przesunął palcami zwieszonego niżej skrzydła. Brud, jaki przylegał do kamienia, opadł na ziemię pod postacią niewielkich grudek i pyłu, odsłaniając wyjątkowo niechlujne napisy, wyskrobane najpewniej smoczym pazurem. Przyjrzał im się uważnie, po czym cmoknął.
– Ja również. – Lakoniczne słowa nie zdradzały, co tak właściwie podzielał ze smoczycą. Może było to wyobcowanie w miejscu, pośród którego traw nigdy wcześniej nie postała jego łapa, a być może brak zmarłych do opłakiwania. Wspomnienia po wieki temu pogrzebanej matce oraz partnerce tliły się w nim, jednakże nigdy nie żył przeszłością, aby się w niej nie zatracić – wierzył również, że jeśli duchy jego zmarłych bliskich wciąż nad nim wiszą i nie zdążyły jeszcze powrócić na ziemię do nowych ciał, nie byłyby zadowolone, widząc jego zatroskanie. Zwłaszcza, że w dalszym ciągu miał dla kogo żyć i dla kogo być silnym.
– Ciekawi mnie jednak... – skierował ku niej parę ognistych ślepi, choć wiedział, że kontaktu wzrokowego za długo z nią nie utrzyma. Prawdopodobieństwo, że przed kimś uciekała... jakieś tam z pewnością było. Może po prostu się zamyśliła i wyszła za daleko, jednak nie potrafił tymi płytkimi wyjaśnieniami pozbyć się swej podejrzliwości. Z początku zamierzał wprost postawić ją pod ścianą, wypytać od góry do dołu o każdy szczegół, po niejasnych piśnięciach przygniatając szyję bliżej jednej ze skał, aby zmusić do płynnego śpiewania, ale przecież nie był brutalem... oraz w ten sposób niepotrzebnie zwróciłby na siebie uwagę i na to, że jednak martwi go czyjaś obecność, dlatego...
– ... ten Twój ptaszek. – Wskazał znajdującego się obok smoczycy kolibra zakrzywionym pazurem prawego skrzydła.
– Nie chce mu się spać o tej porze? – Czasami sam siebie zaskakiwał tym, jak idiotyczne i niewinne teksty potrafi wypluć, byleby nie uchodzić za smoka, którym w rzeczywistości był.
: 31 mar 2022, 17:47
autor: Odłamek Raju
Edel jak na zawołanie, jakby przewidział że jego temat zostanie poruszony, zaczął znowu brzęczeć blisko jej ucha. Trzepot małych skrzydełek nie był dla niej uciążliwy bo zdążyła się do tego dźwięku już przyzwyczaić, ale inne smoki doprowadzał do szewskiej pasji.
Dlatego też omal nie skręciła sobie karku kiedy gwałtownie obróciła pysk tak, by znów na wywernę spoglądać. Co... co miał na myśli? Jak to spać? Ściągnęła brwi ku sobie i miała minę jakby rozwiązywała zagadkę powstania świata.
– U-uh... – zmieszała się i zerknęła znów na ptaszka. – T-to m-mój k-kompan. Ch-chyba m-ma t-ten s-sam t-tryb s-snu c-co j-ja? – odpowiedziała z wyraźną niepewnością w głosie – s-sama n-nie w-wiem. D-dopiero c-co n-nałożyłam m-mu w-więź. I E-Eisernowi. T-to t-taki w-wielki d-demon. W-większy o-od c-ciebie! – pokazała przednimi łapami ogrom gabarytów jej czarnołuskiej bestii. Brzmiała na podekscytowaną, zaś uśmiech nie schodził jej z pyska. – T-ty m-masz j-jakiegoś? – odbiła pytanie, chcąc podtrzymać rozmowę z tajemniczym jegomościem.
: 04 kwie 2022, 18:20
autor: Tonące Słońce
Zamruczał tubalnie, przyglądając się badawczo wywołanemu przed szereg kolibrowi, którego uderzenia skrzydełek były w istocie irytujące i nie podobało mu się, jak ingerują oraz burzą spokój tego miejsca. Brzmiał niczym owad – przerośnięty trzmiel, jakiego jednym trzaśnięciem łapy rozsmarowałby o pierwszą lepszą skałę, na której by nieszczęśliwie przysiadł.
– A czy poza udawaniem komara potrafi coś jeszcze? – Zmierzył ciętym wzrokiem najpierw ptaszysko wielkości ryjówki, a następnie smoczycę, nie rozumiejąc podjętej przez nią decyzji. W jego oczach cały ten koliber był jedynie przekąską, nie większą niż należący do Aris krab, który znajdował się już na celowniku. Hades mierzył każde szczęknięcie jego szczypców i każdy okaz buty, kropla po kropli przelewając winy do czary, po której przelaniu nie będzie już odwrotu i skorupiak skończy zmiażdżony, niezależnie od tego, jak głośno Śpiewająca Łuska będzie ujadać.
Czy byłoby to nieodpowiednie? Być może, jednakowoż w dalszym ciągu podchodziło pod zasadę oko za oko. Różnica polegała na tym, że o ile uszczypnięcie kraba nie było nawet szczególnie odczuwalne, o tyle uszczypnięcie w wykonaniu smoka pozbywało się problemu raz na zawsze.
Przesunąwszy czarnym ozorem po czarnych zębach, zsunął ciało z kurhanu i oparł je o grunt, co ewidentnie nie spodobało się duszącym to miejsce gęstym mgłom, których gładka powierzchnia wzburzyła się i zawirowała, zaledwie na kilka oddechów udostępniając smoczemu spojrzeniu więcej klarowności, nim na powrót zagarnęła okolicę dla siebie.
– Uuu... huhu... – Wzdrygnął się teatralnie, słuchając przechwałek o olbrzymi demonie, kiedy krok po kroku okrążał jagnięcinę, dopiero nieopodal jej ogona skręcając w prawo, ku wystającej z ziemi skale, która w oczach człowieka przypominałaby dziecięcy nagrobek.
– Strrrach się bać! – dodał, a wycedzającym się spomiędzy jego zębów sykliwym słowom towarzyszył zgrzyt – były to jego pazury, drastycznie ingerujące w i tak już zrujnowaną powierzchnię głazu, które rubasznie oparł o jego szczyt i zastukał. Raz, drugi... trzeci.
– Mam jedną taką... przyjaciółkę. Jest doprawdy urokliwa, zwłaszcza, kiedy się złości. – Widząc tę wyciekającą z jej pustych oczu lawę można było się naprawdę rozmarzyć... – Jest jednakże póki co uwiązana do jednego miejsca, dlatego Ci jej nie przedstawię, ptaszyno.
: 07 kwie 2022, 19:59
autor: Odłamek Raju
Nie poruszyła się ani kiedy wywerna zsunęła się z dotychczasowego miejsca, ani gdy zaczęła ją okrążać. Żyła wśród wron i nie krakała jak one, ale wiedziała kiedy sytuacja zaczynała się robić napięta jak mięśnie przy skradaniu. Starała się po sobie nie pokazywać jak bardzo ta sytuacja ją stresuje, jednak Edel był w tej mierze wyjątkowo zdradziecki – pomimo wylądowania na jej czole i skrycia się w ciemnej grzywie, nadal drżał ze stresu.
– U-uh. . .c-cóż – chrząknęła, wzruszając przy tym lekko ramionami. – J-jest m-mały, d-dobrze o-obserwuje. Ł-łatwo g-go p-przeoczyć, z-zwłaszcza j-jak g-gdzieś u-usiądzie. – Nie mówiła więc wprost o jego potencjale na szpiega, ale zasugerowała taką możliwość. Nie żeby był to powód dla którego go zatrzymała, o nie. Po prostu ją rozczulił. Taki mały, bezbronny ptaszek.
Przyjaciółkę. . .przykutą do jednego miejsca? Co to właściwie znaczyło? Kompan mógł zostać uwięziony? Pewnie zadałaby to i wiele innych pytań, jednak jego postawa zaczynała ją powoli drażnić. Chociaż to może za silne słowo. Zwyczajnie jej nie rozumiała.
– M-masz z-za ł-ładne o-oczy, ż-żeby b-być t-takim s-sardonicznym – wypaliła trochę bezmyślnie, sama zaskoczona tym co powiedziała. Przełknęła cicho ślinę. – Cz-czemu j-jesteś z-złośliwy? C-coś c-ci z-zrobiłam? – przekrzywiła głowę w zaciekawieniu. Rozumiałaby, gdyby miał do niej jakiś problem ale dopiero się poznali! Nie mogła raczej zrobić w tak krótkim czasie czegoś na tyle irytującego, by nastawił się na nią negatywnie już od startu.
: 07 kwie 2022, 21:21
autor: Tonące Słońce
Zerknął na umykającego w ciemną czuprynę smoczycy kolibra kątem oka, nie biorąc tego jakoś szczególnie do siebie, ponieważ paniczna reakcja była jak najbardziej zrozumiała – myszy uciekały przed kotami, małe ptaki przed jastrzębiami, a w związku z tym niewielki kompan przed smokiem, który mógłby go zupełnym przypadkiem rozetrzeć o jakąś skałę, na której usiądzie... och, przecież tak łatwo Edela przeoczyć! Problem jednakże powstał w momencie, w którym nieznajoma postanowiła rozwiązać swój język i użyć go do porozrzucania po cmentarzu obelg oraz oszczerstw, których Hades nie zamierzał po niej sprzątać.
Odepchnął ciało od nagrobka, przepływając ponad nim niemalże bezszelestnie, a oddech później znajdował się przy jagnięcinie, która skomlała o atencję.
– Oh? – Złośliwy? On? Prychnięcie ugrzęzło mu w gardle niczym wielki orzech – i dobrze, bowiem nie pozbierałby się do kupy, gdyby opuściło zębatą mordę na zawsze. Udało mu się zachować powagę, toteż wyciągnął palce prawego skrzydła i chwycił nimi pysk smoczycy. Szpon kciuka zatrzymał pod jej lewym okiem, przeczesując przy tym krótkie futro, a dwa pozostałe na policzku pod prawym. Nie robił tego gwałtownie... raz jeszcze warto powtórzyć, że nie był brutalem! A zresztą... płonne kłamstwo.
– A dlaczego Ty, rybeńko, tak nieznośnie się jąkasz? Twój mózg przestał rosnąć, kiedy dobiłaś dwóch księżyców? Oh, nie... oczywiście, że nie. – Zacisnął pazury bardziej i zbliżył swój nos na tyle, żeby z jej własnym dzielił go niespełna kieł długości. Milczał przez chwilę, a następnie przekręcił jej łeb w prawo, zaś po uderzeniu serca w lewo... i po oględzinach puścił jagnięcinę wolno, rozluźniając palce, które z powrotem odstawił na grunt.
– Taka już jesteś, nieprawdaż? Nie masz na to wpływu. Nie jąkasz się ze strachu, ponieważ coś Ci zrobiłem... – właściwie to teraz już coś jej zrobił, jednakowoż obyło się bez rozlewu krwi.– ... tak jak i ja nie jestem złośliwy, ponieważ coś mi zrobiłaś. Wyobraź sobie, że niektórzy od urodzenia mają brzydkie wnętrze – wyburczał do niej przyciszonym, ochrypłym głosem, a gdyby aluzja była dla owieczki zbyt trudna do zrozumienia – z nozdrzy wypuścił w jej kierunku czarniejszy od zawieszonej na cmentarzu mgły dym, nim cofnął się o kilka kroków i odwrócił do rozmówczyni zadem, w rozsądny sposób zawieszając w powstałej pomiędzy nimi przestrzeni masywne zwieńczenie ogona. Zaczynał coraz bardziej utwierdzać się w przekonaniu, iż smoki zamieszkujące wolne stada najzwyczajniej w świecie żyją w jakiejś kolorowej bańce. Nieskalane złem, nigdy nie zasmakowały bólu konfliktu, pustki po niesprawiedliwej stracie, wszystkie tylko brykały, niczym wilcze szczenięta. Brakowało, żeby tak, jak i Aris, jagnię również postanowiło zrobić maślane oczy i wymyślić obleśnie urocze zdrobnienie od jego imienia... którego, w gruncie rzeczy, nawet nie znała.
Wpełzł tam, gdzie znajdował się na początku – na najwyższy w okolicy kurhan. Okupował go niczym wieżę widokową, choć nie miało to trwać długo, gdyż do jego uszu dotarł bardzo znajomy lament, należący do leszego. Nie zamierzał walczyć z drapieżnikiem w niesprzyjających warunkach, a tym bardziej nie zamierzał tego robić z dodatkową kulą u nogi.
~ Lepiej wracaj tam, skąd przyszłaś... póki jeszcze możesz. ~ tknął jej umysł maddarą, parę zawieszonych we mgle ślepiów kierując nisko na ziemię. ~ Chyba że marzy Ci się poznanie innego rodzaju złośliwości, lecz nie licz na moją pomoc.
: 07 kwie 2022, 21:46
autor: Odłamek Raju
Nie spodziewała się, że samiec ją ujmie za pysk. Wzdrygnęła się i zesztywniała jak tyczka. Do tej pory nie miała pojęcia o tym jak bardzo zdradziecki potrafił być dotyk, zwłaszcza gdy nie pokrywał się z tonem głosu czy intencjami tego kto go zostawiał. Palce ściskały ją mocno, być może zostawią na dłużej ślad na jej skórze pod futrem, ale ledwo zauważone przez nią przeczesanie polika szponem było niemalże. . .intymne. Zupełnie zbaraniała, spacyfikowana sprzecznością tych dwóch gestów.
Nie spojrzała mu jednak w oczy, oj nie. Ulokowała spojrzenie żółtych oczu na ich prawie stykających się nosach. Zazezowała wręcz, zupełnie nieświadomie. Nie wiedziała nawet, że brakowało jej tchu dopóki nie zaczerpnęła go haustem jak tylko nieznajomy się cofnął. Przełknęła znów ślinę i sięgnęła łapą do żuchwy, jakby wygładzenie jej miało jakoś pomóc w pozbyciu się tego nieznośnego uczucia. Bezradności. Na co jej były nauki podstaw walki, gdy nie potrafiła ich wykorzystać w żadnym stopniu?
– B-brzydkie m-mogły b-być c-co n-najwyżej w-wybory, k-które c-cię u-ukształtowały, n-niekoniecznie t-twoje – powiedziała cicho, przytłoczona jego niemiłą uwagą na temat jej dolegliwości. – N-nie m-musisz m-mi w-wytykać m-mojej w-wady w-wymowy. D-doskonale w-wiem, ż-że j-ją m-mam. – Dodała jeszcze, nadal nieurażonym tonem. Musiało mu się w życiu przytrafić coś przykrego skoro miał taką manierę i, cóż, wzniósł wokół siebie tak wysoki mur.
Wrócił na poprzednie stanowisko, na czyiś nagrobek, a Erlyn zesztywniały mięśnie obolałej żuchwy. Musisz tam siedzieć, co? To czyiś pochówek lub miejsce pamięci. Nie siedzisko na twój kuper, złaź! Czy jednak to powiedziała na głos? Jasne, że nie. Skojarzył się jej z jedną osobą. Kimś zapomnianym, wręcz wyklętym, kto pewnie nosił się w podobny sposób.
– N-nie b-boję s-się c-ciebie – nie rób mi krzywdy. – N-nie w-wiem k-kto i c-co c-ci c-coś z-zrobił, ż-że j-jesteś t-taki, a-ale n-nikt s-się n-nie w-wykluwa z-zgorzkniałym. Z-zawsze s-stoi z-za t-tym j-jakaś h-historia. – Zmarszczyła lekko krawędź nosa jakby wyczuła coś śmierdzącego. – M-mam n-nadzieję, ż-że t-to t-tylko k-kłamstwo k-które s-sprzedajesz i-innym d-dla ś-świętego s-spokoju. S-smutne m-miałbyś ż-życie, g-gdybyś w t-to s-sam w-wierzył. – Znów przekrzywiła głowę. W jej oczach mógł dostrzec co najwyżej sympatię i odrobinę współczucia. Nie wyobrażała sobie móc tak funkcjonować.
Edel pociągnął ją dzióbkiem za kosmyk grzywy, co sama ledwo wyczuła. Tak, wiem, powinnam odpuścić, nie musisz mi przypominać!
– T-trzymaj s-się. O-oby k-ktoś p-posklejał t-twoje p-pęknięcia, O-Obsydianie. – Oh tak, zdecydowanie przypominał jej Tarrama z opowieści. Poruszyła końcówką ogona, rozpraszając na moment gromadzącą się w nim mgłę. Mimo wszystko pomachała przyjaźnie do tego marudy. Pożegnała się uprzejmie i, o ile jej nie zatrzymał, wróciła do swojej wieczornej przebieżki, kierując się na południe.
: 07 kwie 2022, 22:32
autor: Tonące Słońce
Nawet jeśli pourywane słowa Erlyn miały sens i niejednemu otworzyłyby oczy na szerszą perspektywę świata, jasne horyzonty oraz nadzieję na lepsze jutro... tak od Hadesa najzwyczajniej się odbiły, zupełnie jakoby rzucała w jego stalową pierś małymi ziarnkami grochu, licząc na to, iż płonnym wysiłkiem naruszy skorupę i przebije się do skamieniałego od wielu księżyców serca – od dawna niewrażliwego na zbędne w życiu ciepło oraz gorejący patos. Z każdym upływającym oddechem był coraz bardziej zmęczony jej tyradą, co wyraźnie odbijało się na jego znużonym pysku. Ah, tak... zmęczenie.
Przecież robił to, co musiał. Nigdy się nad tym szczególnie nie zastanawiał, ponieważ jego umysł należał do tych paskudnie prostolinijnych. Szare barwy szarego świata, tu – trawiąca przyszłość pożoga, tam – gasnące pogorzelisko przeszłości. Jej świat był nieskalany złem. Patrzyła na wszystko przez różowe okulary, naiwna niczym uczące się chodzić szczenię, licząca na to, że siła jej przyjaźni, dobre doświadczenia i miłość zdołają poruszyć realia u podstaw i zmienić je – oraz wszystkie smoki – na lepsze.
Przestał jej słuchać w momencie, w którym zaczęła mu wmawiać swoje racje, z góry uznając jego za niepoprawne. Przypominała mu kogoś... przypominała mu Proroka, którego zafiksowany na gwiazdach umysł nie dopuszczał do siebie żadnych teorii oraz możliwości, poza tymi, w które sam gorliwie wierzył.
Fałszywy mówca również dyktował innym, czy ich życia były smutne, czy szczęśliwe. Mówił o tym, co powinni robić, aby doznać szczęścia. Co robić, aby odejść od smutku. Mówił co było dobre, oraz co było złe... lecz nie było nikogo, kto mógłby potwierdzić słuszność jego kazań. Erlyn niczym się od niego nie różniła, bowiem o ile Hades nie oceniał czy jest w jej słowach słuszność, czy też nie, ona z góry uznała, iż w jego nie ma żadnej, na tacy przedstawiając mu wielki napis, mówiący o tym, jak bardzo jest płytka i niedojrzała.
Poczekał, aż kroki się oddalą, po czym zamknął oczy i odetchnął w końcu, smakując błogą ciszę, przerywaną wyciem leszego. Dochodził do wniosku, iż samotność była jedyną poprawną formą spędzania wolnego czasu. Wszystkie te smoki zaś... niczym wampiry energetyczne.
» Zt.
: 15 maja 2022, 4:06
autor: Światokrążca
// kontynuacja staaarej fabuły z tej strony:
https://smoki-wolnych-stad.pl/viewt ... 416#488416
–
No nie. – uśmiechnął się kwaśno –
To długa i bolesna droga. – widać było, że ten krzywy uśmiech należał do kogoś kto sam już to przeżył i wiedział o czym mówi.
–
Powiedziałbym, że już jesteś na dobrej drodze. Jak wcześniej wspomniałem, zmieniłeś się odkąd zostałeś prorokiem. Najprostszą rzeczą jaką możesz zacząć robić to pilnować swojego... wewnętrznego głosu. Myśli które słyszysz w głowie. Powinieneś świadomie zwracać się do siebie milej, z wyrozumieniem. Po pewnym czasie powinno to wejść w nawyk i chociaż trochę polepszyć twój humor. Na "złe" myśli nie reaguj agresywne. Zaakceptuj, że się pojawiły, i że to nie świadczy o tobie źle. Bo to czyny się liczą. I to co z myślami robimy. – wyjaśnił, po czym zamilkł na kilka oddechów.
–
Cóż, przynajmniej tak to wyglądało u mnie. Nie wiem co dokładnie siedzi w twojej głowie.
: 09 lip 2022, 15:34
autor: Słodkie Wspomnienie
Samica przybyła samotnie nad kurhan. Zbliżyła się do tego, który należał do Ciebie, spoglądając niepewnie i dość niechętnie na otaczający ją krajobraz. Cmentarz nie wyglądał jakoś ponuro, ale dodatkowa aura ciemności, spowijająca Stada raczej nie polepszała jej sytuacji. Ciemne łapy poniosły ją pod skałę, a samica zaczęła grzebać w ziemi. Powoli i ostrożnie wykopała nieduży dół, a tam umieściła owiniętą skórami łapę ojca. Powoli zakopała ją, zakrywając miejsce pochówku. Zostało napisać na skale jego imię i samica mogła już odchodzić. Na chwilę jednak przycupnęła, spoglądając raczej bezmyślnie w ścianę. Niby zrobiła to, o co ją proszono. Liczyła, że poczuje się lepiej, ale teraz czuła już nic.
: 09 lip 2022, 20:21
autor: Granica Lustra
Isir dobrze wiedział że to co miał zamiar zrobić mogło bardzo zaważyć na losach przyjaźni między nim na Gerną. Mimo wszystko nie zamierzał zostawiać jej w sytuacji w takiej jakiej była. Isir przybył na kurchan wiedząc że tam właśnie się wybierała uzdrowicielka. Gdy zobaczył ją siedzącą samą po prosu podszedł i usiadł obok. W międzyczasie nim przybył zdążył zrobić herbatę której przygotowanie podpatrzył u przyjaciółki. Nic nie mówiąc postawił naczynie z herbatą przed Gerną i... po prostu był. Mogła odejść, skarcić go że za nią chodzi lub nawet spoliczkować ale jego celem było to by Gerna przede wszystkim nie czuła się samotna. Każdemu było ciężko ale nie chciał jej tego mówić więc po prostu siedział tak w milczeniu. To co zamierzała z tym zrobić samica było tylko i wyłącznie jej decyzją.
: 09 lip 2022, 22:57
autor: Słodkie Wspomnienie
Gerna spoglądała na ścianę, pełną imion i tytułów. Listów pożegnalnych, życzeń, tęsknot. Nie umiała zdobyć się bardzo długo na napisanie czegokolwiek sensownego. Różne słowa płynęły przez umysł, ale Gerna w końcu zdecydowała się na coś prostego i drobnego, co raczej nie wpłynie negatywnie na...cokolwiek. Nie zwracała większej uwagi na Isira, przynajmniej na razie. Samica czuła się przytłoczona, szukając czegoś...co mogła ukoić jej nerwy. Wypełniła swoje obowiązki, więc musiała jedynie wrócić do domu.
Po bardzo długiej chwili milczenia i wpatrywania się w imię ojca Gerna podniosła się na nogi. Skinęła łbem mechanicznie i odwróciła się, aby odejść w kierunku wolnych. Jej ruchy zdecydowanie wyglądały na sztuczne, jakby jej umysł był gdzieś daleko, ale wkrótce powinna wrócić do zwykłego stopnia swojej apatii. Isir mógł za nią podążyć lub zająć się swoimi sprawami, jeśli taka była jego wola.
: 06 sie 2022, 14:50
autor: Maros
//inny czas
Minęło nieco czasu od ceremonii, a on pewnego wieczoru wygrzebał spomiędzy nawału zapisanych skór i tabliczek, te konkretne. Przewiązane skórzanymi paskami, na tyle mocno by trzymały się razem, co by nie musiał szukać każdej z osobna.
Jakiś czas później był już przy kurhanie. Rozłożył wszystko na chłodnym podłożu, sięgnął po rylec wykonany z jakiegoś kryształu i zaczął uzupełniać listę.
Ostatnie wydarzenia zmotywowały to w jakiś sposób, by skończyć to, co zaczął kilkadziesiąt Księżyców temu.
Pewien leszy, zupełnym przypadkiem odezwał się do pewnej smoczycy. Przecież miał prawo obawiać się, że wyląduje z miską chmielu, widział co ten czuję najlepiej.
: 07 sie 2022, 16:32
autor: Odłamek Raju
Sama z siebie nie przyszłaby na cmentarz. Miała z nim niezbyt przyjemne wspomnienia, a i aura tego miejsca nie zachęcała do odwiedzin. Wiadomość od Erysa ją jednak zmartwiła, więc się pojawiła. Przyszła, szukając spojrzeniem swojego uparciucha. I zauważyła go przy jednym z kurhanów. Chyba coś pisał?
Stała w ciszy, nie ruszając się. Może jednak nie powinna mu przeszkadzać? Czuła się dziwnie. Jak wczoraj, gdy wpadła na Hadesa kiedy ten grzebał kogoś bliskiego.
: 09 sie 2022, 8:14
autor: Maros
Przez cały ten czas, lista jedynie rosła, tyle, że tylko na jego tabliczkach, a nie w miejscu, gdzie powinna zostać przeniesiona. Powiódł po niej wzrokiem, próbując sobie przypomnieć wszystkich po kolei, ostatnie czego chciał, to omyłkowe pominięcie kogoś.
Czytał by dalej, gdyby nie tak dobrze znany zapach i nie pochodził on od Kurhanu Plagi. Poniósł czarne uszy, chwilę nasłuchując.
– Nie musisz siedzieć cicho, nie przeszkadzasz. – słowa miały być na tyle głośne, by smoczyce zrozumiała je bez problemu.
: 09 sie 2022, 10:20
autor: Odłamek Raju
Skuliła uszy widząc, że przyłapał ją na podglądaniu. Zmieszanym wzrokiem powiodła po okolicy, jak gdyby tam znaleźć miała jakieś wytłumaczenie dla którego zachowywała do tej pory ciszę. Erlyn zresztą zawsze uważała, że tylko zawadza.
– Um – wydobyła z siebie resztki odwagi. – T-to raczej nie jest dobre miejsce do spotkań. – Spostrzegła. Czemu Erys chciał, by tutaj przyszła?
Raj najchętniej skoczyłaby na partnera i go wyściskała, stęskniona tą krótką rozłąką. Ale ani nie wypadało, ani nie miała jeszcze sił na takie gwałtowne mamewry.
: 09 sie 2022, 10:26
autor: Maros
Westchnął cicho, po czym zostawił tabliczki oraz rylec, by podnieść się z ziemi i podejść do smoczycy. Delikatnie otarcie pyska o jej polik, jako przywitanie, po czym wycofał się o krok.
– Ja tu jestem, by wpisać imiona na kurhan. – wskazał pyskiem na tabliczki. Jednego nadal na nich nie było, tak samo, jak nie miało ono trafić na kurhan Wody, a Plagi.
– A co do Erysa, nie wiem co wymyślił tym razem. Piknik pod kurhanem nie brzmi zbyt... Hm, zbyt dobrze. – jednocześnie posłał zapytanie do kompana, nie otrzymał jednak odpowiedzi.
: 09 sie 2022, 10:35
autor: Odłamek Raju
Mimowolnie zerknęła na zostawione pod kurhanem przyrządy. Ostatnio jej zmysły były hiperaktywne. Na samą myśl o kolejnej niespodziance jak ta na pustyni robiło się jej niedobrze.
– M-mam wrażenie, że wszyscy powoli zapominają o kurhanach… – a Plaga nadal nie miała własnego! Erlyn nigdy nie da sobie wmówić, że są przedłużeniem Cienia. To tylko w oczach Mahvran, ślepo zapatrzonej w przeszłość.
Uśmiechnęła się na powitanie Marosa i sama musnęła pyskiem jego polik, kreśląc nosem ścieżkę po jego futrze, aż do dolnej krawędzi ucha. Na temat Erysa nic nie powiedziała, lekko wzruszyła ramionami. Przywykła już, że leszy woła ją często w dziwne miejsca.
: 09 sie 2022, 10:42
autor: Maros
Niestety miała rację, nie do końca mu się to podobało, jednak kim był by im to wypominać? No właśnie, nikim. Mógł jedynie wpisać znajome mu smoki lub te, o których słyszał, by nie zostali kompletnie zapomniani. Już dawno temu zaczął to spisywać, pamięć bywała zawodna.
– Patrząc po tym, jakie imiona, są na nich wpisane jako ostatnie, to tak. Niestety. – popatrzył po wszystkich głazach, na których widniały one wpisane oraz nowym, przyznanym samotnikom. No, nie takim nowym. Tak też, miał kogoś do wpisania.
– O zmarłych powinno się pamiętać, sam wpis tutaj im tego nie zapewnia, ale może w przyszłości pozwoli komuś wrócić myślami do ich osób. – jeśli poszła by za nim, wrócił do tabliczek.
: 09 sie 2022, 19:38
autor: Odłamek Raju
Wahała się przez chwilę, ale w końcu podążyła za nim. Usiadła obok, jednak była dość spięta. Jakby sadzała zadek na rozżarzonych węglach. Odruchowo powiodła spojrzeniem w kierunku dawnego Kurhanu Cienia. Nie pasowało jej wpisywać tam Ragana. Był plagijczykiem, nie cienistym. Podobnie jak wielu po nim...
Westchnęła cicho i oparła pysk o bark partnera, przyglądając się w ciszy jego pracy.
: 09 sie 2022, 20:42
autor: Maros
Z początku nic nie mówił, jednak im bardziej obserwował zachowanie smoczycy, tym bardziej chęci na zebranie rzeczy i odejście gdzie indziej rosły.
– Przejdziemy się? Może nad pobliskie jezioro? – zaproponował, chcąc nieco naprawić nastój, który był równie martwy, co pochowane tu smoki.
Spokojnie zabrał rzeczy, tabliczki na nowo związał paskami skóry, spokojnie czekając na odpowiedź.