Strona 22 z 33

: 31 mar 2020, 19:23
autor: Fjallyn

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Samczyk zaczął bawić się kamykami, dlatego nie od razu dostrzegł nadejścia nieznajomych. Jak możnaby go winić, przecież na co dzień nie ma do zabawy kamyków z samego szczytu! Jednak, gdy zagórował nad nimi niebieskołuski, a za nim nadeszli następni, Fjallyn wyprostował się, rzucając dorosłym ciekawskie spojrzenia.
Nastawił uszka, tak podobne do tych tatusiowych, łapiąc się na tym, że kompletnie nie rozumie, o czym tem morski samiec mówi! Z każdym słowem dorosłego oczy pisklaka coraz bardziej swym kształtem przypominały spodki.
Też cę poł..knomć iskle! – Stwierdził donośnie po dłuższej chwili, siadając. Prawdopodobnie cały ten czas rozmyślał nad faktem pożerania iskry – czymkolwiek właściwie była! – Ale.. ona nie pazy? – Zmartwił się nagle, marszcząc nos.
Na słowa kolejnego samca drgnął wyraźnie, ożywiony. – Awa phywa! – Poinformował nowego znajomego, zachwycony, że dorosły zwrócił na niego uwagę! Pisklaki dostrzegały takie rzeczy! – Jesteś blatem? Ale jesteś duzi! – Zdziwił się malec, przekręcając na bok łebek!
Po chwili schyliła ku nim głowę ta ładna smoczyca, która trochę przypominała mamę! Fjall posłał jej wesoły uśmiech, szczerząc ząbki. – Nam tes! – Odparł, lekko trącając łapką brata. Ostatnio był trochę niemrawy, więc Fjall musiał starać się za nich obu!

: 03 kwie 2020, 20:19
autor: Świetlista Laguna
Entuzjazm ciotki był zaraźliwy. Zaraz też uśmiech wykwitł na jej pyszczku.
-Mam nadzieję, że wkrótce się obudzi- powiedziała nawet dość wesoło, do ciotki. Naprawdę czuła się tu dobrze. A i maluchy, a zwłaszcza Fjallyn, no po prostu rozkoszne! -Może się w coś pobawimy?– mruknęła cicho do pisklaków, udając, że nie che by reszta to słyszała. No bo w końcu to kuzyni!
Ale również przysłuchała się rozmowie reszty. Nie znała ich historii. Kiedyś będzie musiała zapytać, dlaczego tak się rozdzieliło rodzeństwo pomiędzy różne stada. I choć czuła, że czasem wydaje się rosnąć napięcie, miała wrażenie, że większość cieszy się z tego spotkania. Ona sama w sumie też. Choć jakoś nie była przekonana, czy chce się wtrącać w dyskusje starszych. W sumie to nawet nie wiedziała co mówić.
Jedynie co chwilę posyłała wesołe spojlerze do Fena i Szyszki, wdzięczna że ją zabrali ze sobą, i Sztormu, która zrobiła na niej bardzo pozytywne wrażenie.

: 04 kwie 2020, 20:46
autor: Niespokojna Toń
Skrzywiła się nieznacznie na słowa Sztorm. Tak, przeszła do Ognia, dopiero po wielu księżycach odnawiając z nimi kontakt... Nanshe bała się, że z Ziemist.. nie, już Plagowym bratem będzie tak samo. Już teraz czuła, że utraciła go, po tym jak zakochał się w Eskalacji. Nie dało się nie odczuć zmian w ich relacji.
Skoro jednak temat został tak stanowczo ucięty... ona nie zamierzała wdawać się w dalszą dyskusję. Zamilkła, nakładając na pysk maskę obojętności. Tak było lepiej, gdyż wyglądało na to, że nikt z obecnych nie był zainteresowany jej najgłębszymi odczuciami. Na sam wierzch nałożyła jeszcze lekki uśmiech, choć można było mieć wątpliwości, czy zupełnie szczery. Miała ochotę usunąć się w cień.
Wysłuchała Konflikt, nie komentując jego słów nadmiernie. Zaskoczyła ją informacja o tym, że został źle potraktowany przez Ziemię. Czemu nie spotkał się z nią i nie zwierzył?
A czy ona zwierzała mu się z ostatnich trudów?
Zdusiła ostatnią myśl. Jego argument o Ogniu i Sztormie wydał się trochę być wymówką, ale nie zamierzała więcej do tego wracać.
Kolejnych słów jednak.. nie była w stanie przemilczeć. – Nie byłeś porażką. Nie mów tak, bo to tak, jakbyś przekreślał całą przeszłość. – Poprosiła, i wyglądało na to, że jest to dla niej ważniejsze, niż można było stwierdzić na pierwszy rzut oka.
Zerknęła z zaciekawieniem na pisklaka, który wyglądał jak mieszanka obu rodziców, choć ona widziała w nim przede wszystkim swoją starszą siostrę. Pamiętała, że sama była podobna w jego wieku. Oby wraz z dorastaniem nie zatracił tej niewinnej radości... Po tej myśli jej spojrzenie skierowało się na drugiego, dużo spokojniejszego, z lekkim zmartwieniem, lecz może był akurat śpiący? Posłała dwójce nieco niezręczny uśmiech, nie bardzo wiedząc, jak zachowywać się przy pisklakach.
W tym momencie.. w powietrzu rozległo się skrzeczenie. Czyżby to Iskra wreszcie raczyła powrócić ze swoich wędrówek? Nanshe skupiła się na umyśle kompanki ponaglająco. Dopiero teraz dostrzegła, jakim ukojeniem była dla niej obecność harpii.
Tymczasem ta zapikowała w dół, lądując gwałtownie wśród zebranych. Zmierzyła wszystkich nieufnym wzrokiem, niezbyt zadowolona, że Nanshe znów zaciągnęła ją w takie zgromadzenie. Za dużo, za tłoczno! A na widok piskląt... harpia nastroszyła pióra, otwierając szerzej oczy i cofając się o krok spoza ich zasięgu! Jeszcze ją pociągną za pióra albo coś gorszego!
...A to jest właśnie... Iskra. Skutek jednej z naszych wypraw poza barierę. – Przedstawiła kompankę spokojnie, rzucając Fenowi ukradkowe spojrzenie. Oboje pamiętali, że o mały włos nie wróciliby wtedy do domu...

: 13 kwie 2020, 14:29
autor: Sztorm
Sztorm zmarszczyła brwi. Nie miała wiele kontaktu ze smokami Ziemi, ale to co o nich słyszała, nie napawało ją optymizmem. Warknęła cicho, gdy God... Apogeum wspomniał o tym, jak go potraktowano. Położyła łapę na ramieniu brata i lekko zacisnęła. Następne słowa jednak sprawiły, że ta łapa spłynęła po grzbiecie samca i zacisnęła się na ziemi.
Jak możesz? To był Twój wybór i szanuję go, będę szanować zawsze. Ale nigdy nie mów, że nie znalazłoby się miejsce dla Ciebie... Dla kogokolwiek z was. – jej wzrok przebiegł po smokach i lekko się uśmiechnęła – Jesteśmy w końcu rodziną.
Na komentarz Ducha i Apogeum, jej wargi wykrzywił ironiczny uśmieszek. No tak, zapomniała prawie, że teraz jej brat był w Stadzie, które gdyby mogło, obdarłoby Ducha ze skóry. Zmrużyła za to ślepia na Fena.
Nie wypowiadam się za wasze Stado, mówię głośno to co myśli, że wie każdy Wolny. Cięty język nie rozwieje wątpliwości, Fen, a tylko wzmaga dezinformacje. – upomniała syna, twardym tonem, ale nie tak chłodnym jak ten, którym ją potraktował. Kiedy mówiła, nie spuszczała ślepi z jego. Niezależnie od wszystkiego, była jego Matką i dużo starszą smoczycą. A to jak się zachowywał... Bolało, że jakimś cudem Sztorm miała więcej szacunku do Kaskady. Czy naprawdę tak go wychowała w tym krótkim czasie razem? – Jeśli chcesz zmienić obraz relacji dwóch Stad, to to zrób. A nie obrażaj się i nie strosz, kiedy tylko z moich ust padnie słowo "Woda".
Chciała dodać "dorośnij", ale po scenie, gdzie jej syn wypłakiwał ślepia nad utraconą młodością, czuła że jej nie wolno. Nie przystoi i to nie w porządku.
Fjallyn doskonale wiedział, w którym momencie rozładować sytuację. Sztorm uśmiechnęła się ciepło i popatrzyła na synka.
No Apogeum, jeśli za piętnaście czy ile księżyców ruszy za barierę i pożre boskie artefakty, będę wiedziała, kogo winić. – parsknęła rozbawiona i obserwowała jak maluch przybliża się do kolejnych osób. Sielankę szybko jednak przerwał skrzek.
Awantura wyłoniła się znikąd, wszystkie cztery łapy zamienione w pazury i skoczyła w kierunku harpii, pochylając pozbawiony rogu łeb. Nie była silna, ale sam pęd biegu nadał jej mocy, więc wypchnęła drapieżnika z okręgu smoków. Stanęła na tylnych łapach, w heraldycznej pozie, a przednie szybko zamieniły się w kopyta, gotowe tratować harpię.
Awantura, stój! – Sztorm zerwała się i naparła umysłem na umysł kelpie. Klacz opadła na ziemię i targnęła łbem, rżąc przeraźliwie. Wojowniczka już do niej podchodziła, wyciągając łapę, by zagarnąć koński łeb do piersi – To kompan, przestań! No, już... Przepraszam, Iskra. – ostatnie słowa skierowała do harpii, która została ostatecznie tylko pchnięta nieco w tył. Stulecie obróciła się do Niespokojnej i lekko uśmiechnęła – Stara Awantura, wciąż jej pierwszym instynktem jest bronić Ciebie, Nanshe.
Kelpie prychnęła pogardliwie, dając wszystkim do zrozumienia, a przede wszystkim Sztorm, że to instynkt, nic innego. Ona się w ogóle nie czuła w obowiązku nic, niechęć i pogarda płynęły do umysłu strumieniem. Smoczyca jednak przez więź czuła, jak kompance zrobiło się nieco głupio. Nie mogła nadążyć za nimi w locie, przyszła więc pieszo, spóźniona.

: 21 kwie 2020, 13:32
autor: Sosnowy Pocisk
Nie spodziewała się aż tak serdecznego powitania. Uśmiechnęła się szeroko do wojowniczki i skinęła łbem w podziękowaniu za miłe słowa. Zerknęła ukradkiem na Fena, z rozbawieniem zauważając jego zażenowanie, którego sama już nie czuła. Sztorm o to zadbała.
Nieco zaskoczył ją również lekki uśmiech i słowa Godnego, to znaczy, teraz Apogeum. Najwidoczniej co było na arenie na niej zostaje. I dobrze.
Tak. W znacznie lepszym – potwierdziła z uśmiechem. Przyczyna zmiany jego imienia szybko została wyjaśniona, a Szyszka tylko przyglądała się rozmawiającym bez słowa, bo co mogłaby jeszcze dodać? Wszystko już zostało wypowiedziane. Każdy powinien żyć w miejscu, w którym czuje się najlepiej, a ona – jako jedna z Fal – byłaby wielką hipokrytką, próbując temu zaprzeczyć. Jedyne obiekcje miała tylko do sposobu w jaki znane jej przypadki zmiany stada się odbyły, ale i te spostrzeżenia zachowała dla siebie. Nie widziała powodu, aby mówić na głos coś, co mogło popsuć innym nastrój.
Chciała, aby to było miłe spotkanie, dlatego nie mogła nie zareagować, zauważając rodzącą się kłótnię pomiędzy Fenem i Sztormem.
Do poprawy relacji zazwyczaj trzeba chęci z obu stron – powiedziała łagodnie, mając na myśli raczej stojące przed nią smoki, niż stada o których dyskutowali – A skoro już o tym mowa... – spojrzała na Ognistych, pragnąc nieco zmienić kierunek rozmowy – Może mielibyście kiedyś ochotę na wspólny patrol? Granica jest dość długa, myślę, że towarzysz po drugiej stronie nieco umiliłby ten obowiązek – zaproponowała nieśmiało.
Instynktownie cofnęła się o krok, sięgając do maddary, gdy kelpie pojawiła się znikąd i zarżała głośno. Gdy jednak Sztorm szybko zapanowała nad kompanką, Szyszka rozluźniła się, przyglądając się kelpie z ciekawością. Ach, więc to jest sławna Awantura...

: 23 kwie 2020, 14:20
autor: Nierozważny Duch
Relacje między stadne potrafiły wzbudził wiele emocji. Czy Woda ma uraz do Plagi? Czy Plaga do Wody? Cóż jeśli Duch znał choć trochę nowy Cień to mógł przypuszczać, że nie żywią miłością do wielu prócz samych siebie.
Wody nie znał praktycznie w ogóle, poza tym spotkaniem rodziny Sztorm, więc nie miał, jak się dołączyć do wymiany zdań partnerki i Przesilenia. Jemu nie przeszkadzałoby, gdyby Apogeum zdecydował się dołączyć do Ognia, bo nie widział powodu, żeby mieć, wobec tego jakieś zastrzeżenia. Jednak były Ziemisty widocznie dobrze się trzymał w Pladze i skoro tam mu lepiej to czemu mieliby wpływać na jego decyzje?
Na słowa syna parsknął śmiechem -Wolałbym, żeby nie zjadał żadnych iskier, jak już będzie zamierzał wybierać się na przygody poza barierą – dodał do wypowiedzi ukochanej nim w towarzystwie nie zapanowało małe zamieszanie.
Nastawił uszy zaalarmowany, a jego wypustki na grzbiecie uniosły się połowicznie, kiedy samiec próbował się zorientować co się dzieje. Zarejestrował pojawienie się harpii, która była kompanką Niespokojnej Toni, ale to wparowanie Awantury bardziej zwróciło jego uwagę. Odruchowo sięgnął do źródła, przygotowując się do przerwania bójki, gdyby taka wybuchła. Na szczęście nic takiego się nie stało i Sztorm zdołała uspokoić klacz na tyle, żeby ta nie ubiła biednej Iskry.
-Działanie pasuje do imienia- powiedział krótko rozbawiony, lustrując chwilę kelpie wzrokiem i później przenosząc spojrzenie na futrzaną smoczycę.
-Myślę, że to dobry pomysł. Patrole zwykle są potwornie nudne, więc towarzystwo do rozmowy na pewno by nie zaszkodziło – odpowiedział przyjaźnie, strzygąc uszami. On nie musiał się bać nagłego pojawienia się pumy, bo Rey rzadko kiedy krył się ze swoją obecnością. Gdyby chciał tu być to by przybył wraz z nimi na samym początku.

: 29 kwie 2020, 18:48
autor: Szara Rzeczywistość
Samiec spojrzał po rodzinie. Najpierw na Toń, która zaprzeczyła... No właśnie, chociaż nie wiedziała zbyt wiele o jego dotychczasowym życiu. Poznała go jako wesołego samca pełnego marzeń, a teraz? Był cieniem tego dawnego szczyla, który wierzył, iż jeśli będzie wierzył to osiągnie wszystko. Tym czasem jednak życie go zweryfikowało, stado go zweryfikowało i nawet nie miało najmniejszego słowa docenienia dla niego.
Oh tak, o to chodziło, nie o jakieś idiotyczne przywódcze przepychanki. Chodziło tylko i wyłącznie o brak docenienia. "Dziękuję" tak często wypowiadane kiedy karmił smoki... Wszyscy tak mówili bo tak wypadało, ale samiec przecież wykonywał tylko swoje obowiązki, ale on dawał znacznie więcej w to wszystko. Finalnie po prostu miarka się przebrała właśnie na dawnej ceremonii.
Plaga nie była o wiele lepsza pod tym względem, jednak tam nikt go nie czarował, a poza tym z góry założył, że nie warto wychylać się zbytnio bo im wyżej się łeb wyciągnie tym niżej gardło można było uciąć.
Potem zaprotestowała Sztrom. Miała rację, to był jego wybór i nadal uważał, iż wybór był dobry. W Ogniu może zyskałby szacunek stada, ale co poza tym? Byłby sam jak pojedynczy szpon. Gdyby nie Eurith to tam wolałby rozpocząć od początku budować i kształtować swoją reputację. Plaga jednak przyniosła mu nie tylko spokój, ale i własną rodzinę.
Przypuszczam, że wszystko jest kwestią perspektywy.
Podsumował wszystko co powiedzieli, nawet o dziwo Fen coś powiedział co było w jego mniemaniu dziwne. Przesilenie zawsze kojarzył mu się z dużym białym milczkiem.
Jeśli jesteś na dnie stawu to droga wiedzie tylko do góry. Myślę, że wreszcie mogę wypłynąć, ale czas pokaże.
Dodał od niechcenia i potem zamilkł już obserwując co się dzieje. Kompani? Mógł swojego zabrać...
Ah, Awantura. Przypominam sobie jak Duch jej szukał. Też posiadam kompana. Dość sporego biesa.
Pochwalił się cicho i znów zamilkł. Wystarczająco już powiedział...

: 24 cze 2020, 19:39
autor: Horyzont Świata
//inny czas bo ta fabuła umarła w kwietniu jak widzę

Z dziećmi czas trzeba spędzać, bo bardzo szybko rosną. Po nauce z Zorzą, dokładniej dzień po tym, postanowił ukraść na chwilę Arazru. Nie zamierzał iść w ślady swojego ojca, olewając swoje dzieci i wracając po kilkudziesięciu księżychcac jak gdyby nigdy nic. Będzie im poświęcał tyle czasu ile tylko się da. Takie spotkania co dwa, może trzy księżyce wydają się być najlepszym rozwiązaniem, bo przesadne nękanie pytaniami "co tam u ciebie" mogło być uciążliwe. Przynajmniej on tak to widział. W drodze tutaj wypytywał Arazru o kilka spraw
– I jak tam z Zorzą, bawicie się jeszCZe? Wiesz, ciągle mam w głowie was jako małe pisklaki a tak szybko rośniecie....Lubisz przywódcę Ognia?... Poznałeś kogoś w swoim wieku?
I takie były pytania po drodze tutaj, wybrał idealną porę. Kiedy usiadł na najwyższym punkcie Wzgórza, zachęcił Arazru aby usiał obok niego albo przed nim. Chciał okryć go skrzydłem albo położyć delikatnie na jego barku swoją łapę. Zaczynał się właśnie zachód słońca
– Może zdecydowałeś już kim chciałbyś być? Zorza mówiła, że chce być wojowniCZką

: 24 cze 2020, 21:08
autor: Zaradczy Kolec
Tata wyciągnął mnie kolejny raz na spacer. Czekałem długo na ten moment, pamiętam jeszcze jak uczył nas pływać, a teraz niedługo będę miał własną ceremonię, zostanę adeptem i będę leczył inne smoki. Nie brakowało do tego za dużo czasu, jeszcze tylko wymyślić imię. Cisza została przerwana przez jego pierwsze pytanie, ale ona i tak mi nie przeszkadzała, liczyło się to, że spędzam z nim czas, prawda?
Rzadko się bawimy, jak byliśmy pisklakami to spędzaliśmy więcej czasu niż teraz. Pewnie dlatego, że jestem trochę leniwy albo co chwilę gdzieś zwiedzam tereny, na których mnie nie było albo uczę się. A czy lubię przywódcę ognia? – powtórzyłem pytanie i zastanowiłem się przez chwilę, w sumie to spotkałem go tylko raz, żeby porozmawiać. – Wydaje się miłym smokiem szanującym innych ze stada, a czemu pytasz?
Wyczekałem jego odpowiedzi i uśmiechnąłem się słysząc wiadomość, że Zorza chce być wojowniczką. Będę mógł leczyć jej rany i jak mnie zdenerwuje to dać jej trochę więcej chmielu niż powinienem.
Poznałem ostatnio ciekawą smoczycę w swoim wieku ale tak to mam mało rówieśników. Spotkałem ją na terenach wspólnych. I próbowała sobie ze mnie zażartować, bo stworzyła jakieś dziwne wcięcie w drzewie przez, które do mnie mówiła i chciała mnie przestraszyć! Ale jej się nie udało – uśmiechnąłem się i usiadłem obok taty na wzgórzu i mój wzrok powędrował na horyzont.
Zostanę uzdrowicielem! – powiedziałem pełen dumy i determinacji.

: 25 cze 2020, 1:55
autor: Błysk Przeszłości
Smoki jednak nie były same. Jakieś złośliwe (a może i nie?) zrzędzenie losu sprawiło, że koło wzgórza przechodził sobie właśnie... Błysk. To, jak chodził wyglądało nieco śmiesznie, bo zamiast normalnie przebierać łapami, po prostu kicał jak... zając? Wybijał się z jedynej sprawnej, tylnej łapy do przodu a dwiema przednimi zapełniał sobie podparcie i równowagę. Chyba był zamyślony, bo nagle zdał sobie sprawę, że słyszy głosy... a jeden z nich jakiś taki... znajomy? I to bardzo. Odwrócił się w stronę wzniesienia i zastygł w miejscu. Czy tam... siedział Teza? Zbieg? I to jeszcze z kimś. Z kimś... młodym. Nie wiedząc jak zareagować, Zamącony po prostu zastygł w miejscu i patrzył się na rozmawiającą dwójkę, na razie tylko słuchając ich słów. Ciekawe czy, i kiedy również i jego zauważy przeszły mistrz. I co z tym Błyskiem zrobi.

: 25 cze 2020, 13:17
autor: Horyzont Świata
Pogłaskał swojego syna po barku, kiedy ten mu opowiadał. Zapatrzony na zachód słońca, zamyślił się na chwilę. Na pytanie dlaczego pytał o przywódcę ognia, wzruszył tylko barkami. Tak, też mu się wydawało, że to porządny i sympatyczny smok. A może to wina jego puszystej aparycji i tych śmiesznych, oklapniętych uszu? Uśmiechnął się, kiedy powiedział mu o tej smoczycy, co chciała go wystraszyć a on się nie dał. Ah! Jakie ma dzielne dzieci, zaraz pęknie z dumy. Delikatnie otarł głową o głowę synka, mając nadzieję, że nie przeszkadza mu takie delikatne okazywanie czułości. I w ogóle nie zdawał sobie sprawy, że ktoś za nimi jest
– Bardzo się cieszę, że będziesz uzdrowicielem jak mama. Na pewno dobrze cię wyszkoli. W ogóle jak to fajnie wygląda, ja będę uCZyć swoją córeCZkę a Urzara swojego synka...
Powiedział w końcu, żeby nie ograniczać się do samych gestów i machania barkami. Na chwilę znowu wbił wzrok w horyzont, po czym powiedział
– Nie wiem CZy mama już wam mówiła ale będę próbował dołąCZyć do stada Ognia, żeby nasza rodzina była razem. Mój tata, CZyli twój dziadek, był beznadziejnym rodzicem, więc ja taki nie będę. Pamiętaj Arazru, że jak tylko będziecie mieli jakiś problem, to możecie na mnie liCZyć
Powiedział jeszcze do niego, żeby po chwili zamilknąć i znowu obserwować jak słońce coraz bardziej znika za horyzontem.

: 28 cze 2020, 11:41
autor: Zaradczy Kolec
Tata też był wojownikiem, więc pewnie jak coś się stanie to będę go leczył tak jak Zorzę. Jeszcze minie trochę nim pewnie opanuję do perfekcji leczenie innych, jako adept nie liczę na zbyt wiele ale będę się starał. Najlepszym można stać się tylko poprzez trening, najgorzej będzie zapamiętać wszystkie zioła, ale jakoś sobie z tym poradzę.
Chyba niedługo poproszę mamę, żeby wytłumaczyła mi wszystko co jeset potrzebne do zostania uzdrowicielem.
Kiedy tata powiedział, że postanowi dołączyć do ognia, lekko się zdziwiłem. Nie spodziewałem się, że on też będzie w tym stadzie co mama. Wtedy będziemy mogli widywać się z nim częściej!
Czemu postanowiłeś zmienić stado? Podejrzewam też, że sama zmiana nie była dość łatwa, bo chyba żaden przywódca nie chciałby pozwolić odejść wojownikowi ze stada? Najbardziej jestem ciekawy jaki był tego powód – zacząłem rozmyślać nad tym co mogło skłonić kogoś takiego jak nasz tata do zmiany stada. Był bardzo miłym smokiem i mądrym smokiem, więc wątpię, że opuściłby kogoś z kim mieszkał od urodzenia. Może coś się stało? Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi.

: 28 cze 2020, 13:28
autor: Błysk Przeszłości
Słowa, które już wyraźnie słyszał zszokowały przecież jeszcze nie aż tak dawnego ucznia Tweeda. A więc to tak? Zdrada stada? To... niewybaczalne, ale z drugiej strony... czyżby Teza znalazł sobie partnerkę, tyle że w Ogniu? Niewykluczone, przecież nawet rozmawia z tym mniejszym smokiem jak z... synem. Nie mógł jednak od razu określić, że należał on do konkretnego stada, bo Zamącony był po prostu wciąż za daleko.
Nie, nawet się nie ruszył. Stał nadal w miejscu zdębiały, jak okoliczne drzewa. Sam chciał usłyszeć odpowiedź na pytanie zadane przez pisklę, ale z drugiej strony nie chciał, by Teza podejrzewał go też o jakieś śledzenie go na rzecz Ziemi. Dlatego jeśli go zauważy, to zauważy go jak stoi w oddali niczym kamienny pomnik.

: 29 cze 2020, 22:46
autor: Horyzont Świata
Przyjemnie się tak siedziało z Arazru i rozmawiało, nawet jeżeli większa część dialogu będzie kręcić się w temacie jego odejścia ze stada. A no właśnie, Se'ze ten temat nie interesował, bo wiedziała o tym wszystko – w końcu siedziała w głowie Tweeda i słyszała jego myśli, jak i czuła jego emocje. Zaczęła więc rozglądać się dookoła, wzlatując wysoko pomiędzy chmury, będzie mieć oko na okolicę aby nikt im nie przeszkodził. I oczywiście zauważyła nieproszonego gościa, jednak ... nie powiedziała o nim Tweedowi. A no tak, była ciekawa czy coś się z tego rozwinie.
W tym samym czasie Tweed wydał z siebie krótkie "hyh" na pytanie Arazru, jednak nie zastanawiał się długo nad odpowiedzią
– Wiesz... to dość skomplikowane. Co do samego odejścia to powiedziałem o tym Lepkiej Ziemi, przywódCZyni stada, a ona dosłownie nie wyraziła sprzeciwu. Nie musisz zaprzątać sobie tym głowy, wszystko będzie dobrze. Ja po prostu CZułem, że tam nie pasuję i to od poCZątku
Nie chciał, naprawdę nie chciał, rozgadywać się o problemach jakie były z Żerem, Chromką i Szeptuchą. O braku poczucia jedności ze stadem i takie tam...
– Arazru pamiętaj też, że przyjaciele też są ważni. Ja miałem dwóch, jeden odszedł do Plagi i nigdy więcej go nie widziałem. Drugi to mój dawny uCZeń, bardz dobry wojownik... Jesteś bardzo bystry a ja będę z wami tak długo jak się da, choćby mnie nawet nie przyjęli do Ognia. Ale jestem bardzo dobrej myśli, wiesz? No! Może dosyć o mnie, może ty masz mi jeszCZe coś do opowiedzenia?
No właśnie, dosyć gadania o nim. Może Arazru ma coś jeszcze do powiedzenia a jak nie, to chyba będą się powoli zbierać. Jakiś spacerek albo przyjemny lot na koniec dnia. Sięgnął do torby jaką miał na biodrach, próbując coś z niej wyciągnąć. Miał coś dla Arazru.

: 01 lip 2020, 13:00
autor: Zaradczy Kolec
Dość skomplikowane tak? Jeszcze przywódczyni nie wyraziła sprzeciwu? Jak dla mnie nie miało to największego sensu i jeszcze słowa, że nie mam sobie zaprzątać tym głowy wzbudziły we mnie ciekawość. No teraz to jeszcze bardziej będę się nad tym zastanawiał, nie zamierzam odpuścić tak łatwo ale jak na razie, wystarczy mi to co powiedział tata. Jedną rzecz z dzisiaj zapamiętam do końca życia, radę taty, że przyjaciele są ważni. Czyli nie tylko on odszedł z ziemi, jego przyjaciel jest teraz w pladze, a drugim był dawny uczeń, który chyba został w jego dawnym stadzie.
Coś o mnie? Chyba nic ciekawego się ostatnio nie działo, ale do następnego spotkania przeżyję jakąś przygodę i o niej opowiem! Też jestem dobrej myśli, przywódca ognia to miły smok, zapewne przyjmie cię do naszego stada, a jak zdarzy się to dość szybko to może zdążysz nawet na ceremonię – uśmiechnąłem się do taty i mój wzrok przykuła torba, do której sięgnął. Przekrzywiłem łeb jakby miało mi to pozwolić dojrzeć coś więcej. Ciekawe co takiego szukał?

: 02 lip 2020, 19:23
autor: Błysk Przeszłości
Wciąż nie wiedział co o tym myśleć. Z jednej strony czuł złość wywołaną tym, że mistrz tak po prostu sobie odszedł, bo "nie pasował". Jak ma niby "pasować" gdziekolwiek, jeśli tak czy siak ani pewnie nie będzie chodził na ceremonie, ani z nikim innym się zapewne też nie będzie spotykał? Chociaż co tam Mętny wie, może próbował? A może z góry zakładał jak Mętny to, że po choćby próbie zagadania wyjdą z tego same problemy.
No ale z drugiej strony... Może faktycznie się tam odnajdzie? W dodatku chyba z tą... "rodziną"... Ciekawe jak to jest, być ojcem i jednocześnie mieć partnerkę w jednym stadzie, i faktycznie razem z nią wychowywać pisklęta... Bo fakt, Zamącony był już ojcem, ale tak samotnie uczyć potomków świata... Czegoś w tym właśnie mu brakowało i często wprowadzało w stan przygnębienia. Nawet w trakcie spędzania czasu ze swoimi młodymi.

Dlatego też, próbując podjąć decyzję o swoim stanowisku Zamącony postanowił posunąć się do ostateczności. Przybrał typową dla siebie neutralną minę i... ruszył przed siebie. Stałym, spokojnym krokiem, wpatrując się w pysk Tezy w milczeniu. Nie zatrzymywał się. Teraz Teza nawet jeśli go wciąż nie widział, mógł bez problemu usłyszeć czyjeś kroki.
Błysk dopiero zatrzymałby się pół ogona od Tezy i usiadłby, nie przestając się wpatrywać w jego pysk. Chciał zobaczyć jego reakcję na to, że Zamącony to wszystko słyszał.

: 06 lip 2020, 11:15
autor: Horyzont Świata
//wybaczcie mi tą zwłokę, trochę nie miałam weny na odpis tutaj

Dlaczego dzieciaki tak szybko rosną! Tweed w głębi siebie bardzo by chciał, żeby wszystkie jego dzieci zostały trochę dłużej takimi pisklaczkami, które można wziąć zabawnie "pod pachę" i przetransportować w dowolne miejsce. Ostatecznie wyciągnął ze swojej skórzanej torby, którą zabrał od martwego człowieka podczas jednego z wypadów za tereny stad, piękną perłę. Podał ją Arazru i powiedział
– Proszę, to dla ciebie. Pewnie niedługo będziesz adeptem a nie wiem, CZy będę wtedy w Ogniu, więc dam ci ją już teraz
Po czym otarł głową o bark syna, znowu odwracając wzrok gdzieś na bok. I wtedy dostał sygnał od Se'ze, która powiedziała mu kto się zbliżą. Mało tego, on tutaj był dłuższy czas
"I naprawdę nie mogłaś mi powiedzieć tego szybciej!?
Prawie krzyknął w myślach do Se'ze, która odpowiedziałą mu, że nie. No tak, oczywiście. Odwrócił się i patrzył na zbliżąjącego się smoka. Nie miał problemu z tym, że słyszał co mówili bo w sumie i tak zamierzał, prędzej czy później, znaleźć Mętnego i z nim porozmawiać. Ale... będzie zły? Nie kojarzył "wkurzonego" Mętnego no ale....
Wstał w momencie, kiedy wojownik się zatrzymał. Patrzył tak chwilę na niego, strosząc lekko swoje błony na łbie i szyji. Po chwili westchnął i powiedział
– Mogłeś nie podłuchiwać, bo i tak bym się z tobą spotkał. Przecież nie olałbym przyjaciela
Jego ton nie wyrażał niezadowolenia, bo go nie było. Był normalny, neutralny, może Tweed na momen zmarszczył czoło w zamyśleniu. Czy Arazru powinien tutaj być... w sumie dlaczego by nie? O ile to spotkanie będzie dość neutralne. Tweed popatrzył na syna, chcąc coś powiedzieć, jednak powstrzymał się. Może sam o tym wiedział, że może stąd w każdej chwili iść.

: 11 lip 2020, 0:25
autor: Błysk Przeszłości
Mętny stał tak dalej jak obojętny posąg, dopóki Teza nie skończył mówić. Po jego słowach uśmiech na jego pysku się nie pojawił, ale w głosie mistrz mógł usłyszeć nieco ulgi.
– Po prostu... Dobrze wiedzieć, że wszystko z tobą w porządku, i że masz teraz... szczęśliwą i... – tu zrobił trochę dłuższą pauzę, przybierając nieco bardziej ponurego tonu na parę następnych słów – ...i kompletną rodzinę, Mistrzu. Przynajmniej... już nie muszę się o ciebie martwić, że stało się coś... niedobrego. – dokończył i wyciągnął łeb trochę do przodu, zarazem rzucając spojrzenie na już dobrze potrafiącego mówić malucha. Starał sobie znaleźć we łbie jakąś samicę, która miałaby z nim cechy wspólne, ale nikogo takiego w pamięci nie mógł znaleźć. Cóż, logiczne skoro nie znał żadnej uzdrowicielki Ognia, nie licząc... Perły. Choć Perła nie żyje...

: 13 lip 2020, 18:53
autor: Horyzont Świata
Przykro mu było, widząc znowu ponurego Mętnego. Był bardziej zmęczony niż on sam, co gorsza nie miał pomysłu jak mu pomóc. Wyglądał tak, jakby dosłownie wszystko go dołowało i tylko beznamiętnie trwał w przestrzeni. Na jego słowa wziął tylko wolny, głęboki wdech i wypuścił powietrze nosem
– Ehh Mętny... to nie tylko o to chodzi, jasne, mam tutaj rodzinę ale to odejście od Ziemi było naprawdę skąplikowaną sprawą, nie tylko "nie mam rodziny tam ale mam w Ogniu"
Zerknął na Arazru, nie za bardzo chcąc teraz tutaj rozmawiać o takich sprawach. Podrapał się pazurami po klatce piersiowej
– Spotkajmy się na BuCZynie w Dzikiej Puszczy za dwa dni, dobrze? Potrzebuję chwili aby uporać się ze spotkaniem z Płomieniem a potem możemy rozmawiać... Chodźmy Arazru
Skierował ostatnie słowa do syna, po czym skinął Mętnęmu łbem. Rozłożył skrzydła, zaczekał chwiłę gdyby jego dawny uczeń chciał coś jeszcze powiedzieć, po czym ruszył w drogę. Chciał odlecieć razem z Arazru w stronę terenów Ognia, żeby syn bezpiecznie na nich się znalazł.

: 13 lip 2020, 22:52
autor: Błysk Przeszłości
Oh. Najwyraźniej błędem było wyjście z "ukrycia", a tym bardziej brak zostawienia mistrza w spokoju. Bo chyba przez Mętnego, małe spotkanie rodzinne Mistrza musiało być szybciej skończone.
Utrzymywał swój odrobinę ponury nastrój, słuchając słów Tezy. Nie powiedział mu o tym, co chodziło Ziemistemu po głowie.

– Za... dwa dni. Buczyna, Dzika Puszcza. No... dobrze. To miłego... spotkania. – odrzekł już nieco bardziej neutralnie, nie chcąc niepotrzebnie przedłużać tej niezłapnej konfrontacji.
Spojrzał jeszcze na pisklę, gdy Teza wymienił jego imię. Błysk chciał w sumie się mu przedstawić, ale jego myśli go przed tym powstrzymały. Nie przedłużaj, widzisz, że się spieszą. Akurat gdy się ujawniłeś...
Skinął raczej intuicyjnie Tezie na pożegnanie, ale nic więcej mu nie powiedział. Pysk nie potrafił mu się otworzyć, dopóki Teza wraz z pisklęciem nie odlecieli. Wtedy dopiero mógł coś powiedzieć, bardzo cicho, a raczej dokończyć. Dokończyć to, co zaczął wcześniej mówić, a nie skończył.

– ...i robienia ważniejszych rzeczy... – wymamrotał, obserwując znikającego na horyzoncie smoka z młodym na plecach. Stał jeszcze tak w miejscu przez dobre kilka minut, a później poszedł w swoją stronę...

//zt

: 24 sie 2020, 22:03
autor: Pamięć Barw
Przyszła tu po południu, kiedy nieustępliwe promienie Złotej Twarzy nie grzały tak mocno jak w samo południe. Teraz było znośnie. Wręcz przyjemnie. Nie piekło ją po grzbiecie, za to przyjemnie grzało jej łuski. Z czego korzystała leżąc na najwyższym punkcie wzgórza rozłożona na całej długości i czerpiąc całą sobą z przyjemnej chwili. No na prawdę. Położyła się wygodnie na brzuchu układając pysk na przednich łapach, a ogon i skrzydła rozłożyła na całej ich długości. A bo co się będzie hamować? Nikogo tu nie ma, to nikomu nie wadzi. Więc żadnego problemu nie widzi. Więc spokojna wylegiwała się na trawie z przymkniętymi ślepiami, a nawet trochę przysypiając. Jednak gdzieś nieświadomie zachowywała tę ważną na terenach wspólnych czujność.