Strona 22 z 38

: 09 paź 2019, 13:56
autor: Trująca Jagoda

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Samca? Gdyby Scorpia to usłyszała, pewnie by usiadła z dumą i zniżyła głos, by na takiego wyglądać, więc nie byłoby tu mowy o żadnym źle czy wnerwieniu.
Scorpia siedziała i ewentualnie drgnęła jakąś mniejszą, czy większą łuską. Liznęła jak jeden z domowych kotów przednią łapę ze znudzenia, jednak gdy wężowa zaczęła poruszać pyskiem, ciemnołuska córka Zastępczyni Ognia uniosła gruby łeb i ciekawie podniosła łuskową, grubą brew. – Prrrrrrawda. – Odpowiedziała niskim, niemalże mruczącym jak kot głosem. Jej głos nawet jeśli niski, to jeśli czerwona smoczyca nie chciała i nie grała nim, brzmiał jak ten który by należał już jednak do samicy. Ton był spokojny. –Arhhh... Nanshe? Pamiętam może coś... Kto wie. – "Nanshe" wyszło z jej pyska melodyjnie, a sama Scorpia po chwili kontynuowała. – Ja Scorpia się zwe. Teraz też posiadam nowe imie swe. – Końcówka jej ogona drgnęła, a wąsy poruszyły się. –Ciemna Łuska. – Czy nie był to przypadek? Czy może jednak tak? Scorpia tego nie ukazywała, lecz widziała jak z dnia na dzień, jakby z wiekiem, jej łuski stawały się no... Ciemniejsze. Więc miano Ciemniej Łuski jej pasowało jak ulał. –Miło mi poznać Koralowa Łusko. Jesteś może z Wody?

: 14 paź 2019, 18:43
autor: Niespokojna Toń
Przyglądała się samicy, najpewniej myśląc, że pierwszy raz spotkała takiego dziwnego smoka. Z jednej strony Ognista przypominała wielką kulę z krótkimi wąsami, a z drugiej... zachowywała się nieco jak koty, które Nanshe poznała na swojej wędrówce poza barierę. Na dodatek miała nietypowy sposób mówienia. Koralowa na moment przekręciła łeb na bok.
Pokiwała głową, przysiadając w płytkiej wodzie. – Owszem. – Odpowiedziała. Z chwilą, gdy zaczęły tak zwyczajnie rozmawiać, zaświerzbiło ją, żeby zadać pewne pytanie. Nie chciała jednak wyskakiwać z nim tak nagle. Nie wiedziała nawet, czy Scorpia jest jego odpowiednią adresatką.
Ciekawe są te tereny wspólne, pełne tak ładnych miejsc, a jednak dostępne dla wszystkich. – Zaczęła, zerkając pogodnie na samicę. – Brakowałoby ich... Dobrze, że stada są w stanie utrzymać ich... wspólny charakter. – Brzmiała, jakby nie chodziło jej o nic konkretnego, a jedynie chciała utrzymać uprzejmą rozmowę. Jednocześnie w głowie Wodnej pojawiały się pytania, na które od dawna nie mogła znaleźć odpowiedzi.

: 16 paź 2019, 17:33
autor: Trująca Jagoda
Prrrawda. – Zamruczała po kociemu po raz kolejny i z klepnęła sobie gruby ciałem na ziemię. –Miejmy nadzieję, że tak pozostanie. Niefortunne byłoby... stracenie takiego miejsca. Jednak pewnie się to zmieni. Czasu się nie zatrzyma. – Bo kłamać nie skłamie, że pewnie po ich śmierci... No cóż. Wszystko się zmieni. Nieważne czego by nie zrobili. Miejsca pokoju, czy jak to nazwała wężowo zbudowana samica, wspólne, nie były dla Scorpii niczym... nadzwyczajnym. Jednak były terenami. Były przydatne. Zawsze na terenach była jakaś zwierzyna. Może nie akurat w takich... Lecz cóż. Duże tereny to nie były złe myśli. Tylko do pozyskania terenów trzeba planu ataku. Nie cofać się do przeszłości i co by mogło pójść nie tak. Scorpia jedynie leniwie ziewnęła, lecz zasłoniła pysk łapą. Kultura obowiązuje.
Mm. I pomyśleć, że niektóre smoki nie lubią nawet myśleć o takich miejscach, czyż nie?

: 20 paź 2019, 19:11
autor: Niespokojna Toń
Przyjrzała się z uwagą Ognistej. O czym ona mówiła? Przez myśl adeptki przemknęło, czy Ciemna Łuska czegoś przypadkiem nie sugeruje... Czy taki Ogień mógłby zechcieć przejąć tereny wspólne i pozbawić smoków możliwości kontaktów między sobą na neutralnym gruncie? Nanshe by się to nie spodobało.
Przemilczała pierwszą część wypowiedzi, wykorzystując następną, by popchnąć temat w nowym kierunku. Uśmiechnęła się uprzejmie i z ciekawością, bez wyraźniejszych emocji na pysku. – Na prawdę są takie smoki? Masz kogoś konkretnego na myśli? – Może chodziło o Plagę? A może... to był powód, dla którego jej własny ojciec jeszcze nie pofatygował się, by ją poznać? Mimo wszystko wciąż łudziła się, że jest zupełnie inny niż Kaskada Kości.

: 25 paź 2019, 20:15
autor: Trująca Jagoda
konkrrrretnego może nie moja droga. – Odpowiedziała czerwonołuska i wzruszyła swymi barami. Geny mamusi nie poszły na marne, a Scorpia wiedziała, że wyglądem nie gardzi. –Lecz przecież są smoki które nawet o kąpieli nie myślą, a co dopierrro o nurkowaniu czy pływaniu na dłuższy dystans. Mało takich, szczerze mówiąc, więc nie powinniśmy się nimi przejmować. – Na końcu wzruszyła wypustką na prawej stronie łba. Może nie miała wielkiej wiedzy o gatunkach smoków jakie zapełniały stada tych ziem, lecz nie drzeba się domyślać, że na przykład smoki drzewne, lub te co nie umieją pływać, nie są entuzjastami wodnych regionów. –A jak tam życie w stadzie? Coś się dzieje pod wodą, a może nad nią? U nas w Ogniu na przykład bardzo dobrze się wiedzie. Chociaż zawsze dobrze wiedzieć jest, czy ktoś nie potrzebuje... wsparcia? Pomocy. – Scorpia może nie lubiła bawić się w uczucia i te sprawy, jednak energia Koralowej sugerowała, że coś może jednak być nie tak. Albo to po prostu urok węży.

: 30 paź 2019, 20:07
autor: Niespokojna Toń
Słuchała z zainteresowaniem samicy. Czy mówiła o smokach Ognia, czy może o jakichś spoza jej stada? Nanshe nie znała nikogo w Wodzie, kto by podpadał pod ten mało atrakcyjny opis. Całe szczęscie, gdyż jako częściowo morska samica nie lubiła, gdy na innych smokach spoczywało zbyt dużo kurzu czy brudu. Było to dla niej zwyczajnie obce.
Rozmowa miała miejsce jeszcze przed najnowszymi zmianami, jakimi było oddanie ponad połowy terenów Pladze... Inaczej nie byłaby taka beztroska na terenach wspólnych i inaczej gospodarowałaby swym czasem. – Zmienił nam się przywódca. Od teraz jest nim Przesilenie Północne, wcześniej znany jako Północny Kolec. – Powiedziała z entuzjazmem. Wyraźnie wierzyła w potencjał ich nowego przedstawiciela. – Oprócz tego stado się wzmacnia, szkoli, przybywają nam pisklaki. Nie narzekamy. – Uśmiechnęła się. Co innego mogłaby powiedzieć? Oczywiście, że nie wspomniałaby o ani jednym problemie wewnętrznym! Jej lojalność wobec stada miała się dobrze. Również nic w mowie ciała, żaden grymas nie wskazywałyby, że samica mijałaby się z prawdą.
To, co trapiło Koralową, to sprawy rodzinne nie mające związku ze stadem. A przynajmniej już nie. Ale tego Scorpia nie miała jak wiedzieć, więc nic dziwnego, że zinterpretowała dotychczasowe emocje smoczycy w taki, a nie inny sposób.

: 04 lis 2019, 15:51
autor: Trująca Jagoda
Kolec został Przywódcą... Ciekawe. W jakim wieku jest? Nie powiem. Nawet imię sobie ładne dobrał, czyż nie? – Jej głos był spokojny... Kolec. Przywódcą.
Ciemna Łuska nie chciała nic wspominać o swojej niechęci do takich sytuacji... Jednak woda raczej nie była głupia. W końcu matka wzięła sobie jednego z nich jako partnera, więc nie mogło być aż t a k źle. No, a przynajmniej Ciemna miała w sobie taką malusieńką iskierkę tej głupiej nadziei.... Należy tylko mieć wiarę, że jeśli samiec nie dostanie gorączki przywództwa i nie zacznie sobie atakować i zabierać terenu gdzie popadnie.
Pisklęta? No to dobra wiadomość. Są tam może jakieś pisklęta mojego ojca? – Nie interesowało jej zbytnio, miała rodzinę w ogniu. Jednak zawsze było warto wiedzieć, kogo unikać na przyszłość. Scorpia dodała. –Szarpiący Obłoki. – Ojciec też jej nie interesował. Miała matkę i tyle jej wystarczyło. Jednak... No cóż. Kto wie, może pisklęta będą przydatne?
Scorpia po chwili zorientowała się, że teraz jej kolej, by powiedzieć co się dzieje w stadzie. –W Ogniu jest nowy zastępca, a kilka piskląt nawet dożyło do rangi adepta.

: 08 lis 2019, 21:31
autor: Niespokojna Toń
Skinęła łbem, ostrożnie dobierając słowa i bacznie przyglądając się rozmówczyni. Czy dostrzegała w niej nutkę pogardy? Chyba nie... Zastanawiała się, jak inne stada zareagują na wieść o tak młodym przywódcy... Ale Woda nie miała wyboru. Nanshe wolała jednak, by wszyscy wierzyli, że ich przywódca nadaje się na to stanowisko, nawet pomimo wieku. Był dojrzalszy niż wiele starszych od niego smoków.
Starszy ode mnie, choć wciąż młody. – Odpowiedziała dość krótko, nie chcąc wchodzić głębiej w ten temat. Następny zainteresował ją zdecydowanie bardziej,
Szarpiące Obłoki? To... mój brat. – Sapnęła, otwierając szerzej oczy i nastawiająć uszy. – A to znaczy... że jestem twoją ciotką! – Podekscytowała się nieco i nabrała weselszego wyrazu pyska. Zaraz jednak nieco spoważniała. – A co do twojego pytania... nie, nie miał. – Zakończyła, nie do końca pewna, czy Ciemna Łuska wie, co dokładnie wydarzyło się z jej ojcem.
Kto jest tym zastępcą? – Zainteresowała się. Zawsze warto wiedzieć jak najwięcej o sąsiadach!

: 11 lis 2019, 16:02
autor: Trująca Jagoda
Fiołkowo szara istota odpowiedziała na jej pytanie, a Scorpia, jakby w zamyśle, tylko kiwnęła ze zrozumieniem swym grubym łbem. Nie musiała od razu lecieć i wszystkim rozpowiadać, jednak matka taką informacją raczej nie pogardzi... Sama Koralowa nie była wielce stara, wyglądała jakby była niewiele starsza albo młodsza od samej czerwonej, więc jeśli ten nowy wodny przywódca nie jest jakoś wielce doświadczony... No cóż. Matka coś zrobi z tą informacją.
Gdy jednak samica powiedziała, że jest siostrą ojca Scorpii... Czy Scorpia jakoś na to zareagowała? No.. niezbyt, może tylko uniosła brewkę. Miała rodzine. W ogniu. Jednak... Rodzina ojca jest zapewne duża, a lepiej unikać zbyt bliskich smoków. –Ciotka?... No... dobrrrra. – Cóż... co Wężowa zrobi z tą informacją, to jej sprawa.
Hm. No. Dobrze. – Odpowiedziała z lekkim pomrukiem, nie był to pomruk złości, a zadowolenia. Im mniej smoków z nią spokrewnionych, tym lepiej... jednak to zaiskrzyło kolejne pytanie. –Czyli z tego co ja... i Teraz ty... Wiemy, to Szarpiący Obłoki nie miał innych piskląt? – No cóż.... Zawsze zostaje Ziemia i Plaga. Super. – Czyli wychodzi na to, że jestem jego jedynym pisklęciem.... Szarpiący nie miał wrogów, prawda? – Zawsze istniała szansa, że wrogowie chcą zabić ostatnie cząstki żyjące swoich rywali... Więc lepiej było się upewnić.
Jedna z naszych najbardziej doświadczonych łowczyń, oraz moja przyjaciółka. – Zgaduj zgadula, co to za kula? Scorpia nie miała zbytnio ochoty rozpowiadać, kto jest zastępcą... Jej matka, tak, lecz podczas walki lepiej unikać takich pogłosek.

: 20 gru 2019, 20:19
autor: Niespokojna Toń
Już wcześniej zaczęła domyślać się, do jakiego typu charakterów należy Scorpia. Była pełna dystansu i sprawiała wrażenie jakby coś ukrywała. Nanshe złapała się na tym, że zaczyna czuć coraz wyraźniejszą nutkę nieufności. Reakcja na wieść o powiązaniach rodzinnych dodatkowo upewniła ją, że dobrze odczytała nastawienie bratanicy. Nie do końca rozumiała jej sposób myślenia, ale... Ognista miała w sobie krew Kaskady, a to mogło dużo tłumaczyć!
Nieco urażona, lecz nie pokazując tego po sobie, wysłuchała kolejnego pytania, choć jej zainteresowanie rozmową stopniowo słabło. Przepaść między ich sposobami myślenia powiększała się.
Nie wiesz jak umarł, prawda? Został zamieniony w kamień. Nie wiem jaki ktoś miał w tym motyw, lecz nie brzmi mi to jak przypadek. – Odparła, przypatrując się jej uważnie.
Na dalsze słowa miała ochotę wywrócić ślepiami. Nie miała czasu na dziwne zabawy ze smoczycą, która coraz bardziej pokazywała jej swoją niechęć, nawet jeśli ukrytą i nieokreśloną. Cóż, jeśli młoda z jakiegoś powodu chciała zachować w tajemnicy tożsamość zastępcy... jak sobie chce. Koralowa uważała, że każdy powinien wiedzieć, gdzie kto przewodzi stadu. Dla niepoznaki uśmiechnęła się lekko i przejechała delikatnie łapą po powierzchni wody, wyraźnie lubiąc jej dotyk. Potem podniosła się nieśpiesznie, obdarzając samiczkę ostatnim, uprzejmym spojrzeniem. – Zasiedziałam się trochę, a właśnie ktoś mnie wzywa. Muszę się zbierać. – Skłamała bez najmniejszego problemu. – Dziękuję za rozmowę i do zobaczenia. – Po czym wyszła z groty, udając się w drogę powrotną.
Scorpia była... specyficzna. Nanshe nie mogła pozbyć się wrażenia, że dostrzegła w młodej podobną obojętność, jaką codziennie oglądała na obliczu Kaskady.


zt


Dodano: 2019-12-20, 20:19[/i] ]
Ponownie pojawiła się w pobliżu groty, jednak nie zapuszczała się wgłąb wody. Stała na suchym lądzie, trochę zmarnowana. Trzeba jednak było odstawić na bok zmartwienia i wyruszyć się nakarmić. Chwilowo łowcy Wody byli nieuchwytni i to było jej powodem wybrania się tak daleko. Wypuściła w świat wiadomość mentalną z prośbą o karmienie, jednak pominęła łowców Plagi. Przysiadła, czekając na łowcę, który mógłby ją wspomóc.


//Aank

: 20 gru 2019, 21:04
autor: Posępny Czerep
Opal nie był zadowolony, że Presja leci, zamiast biec z nim, wspólnie wykonywać jej pracę. Nie lubiła jednak, kiedy głodne smoki czekały – dziś też nie miała najlepszego nastroju i wolała mieć to za sobą. Może to właśnie fakt, że jej zapasy zaczynały świecić pustkami – zwłaszcza teraz, gdy ostatnią dużą porcję mięsa upchnęła do toreb – nie wprawiał ją w dobre samopoczucie.
Smoczyca dopięła torby zgrabnie oplatające jej talię, po czym rozłożyła różowe błony skrzydeł i wzbiła się w chłodne wczesnozimowe powietrze, podążając za tropem wezwania.
Z daleka dostrzegła wodospad i zapikowała w dół, po czym, jak to mając w zwyczaju – wylądowała daleko od wzywającego, chcąc wytracić pęd zwalniającym biegiem. Niespokojnie poruszyła szyją, czujnym wzrokiem badając wężową smoczycę, ale przywołując na pysk łagodny uśmiech.
– Witaj! Jestem Perspektywa Wieczności, ze Stada Ognia. Mam dla Ciebie mięso. – Zawołała, przywołując tą lepszą wersję siebie do użytku. Zębami zahaczyła pętlę z rzemyków, by po starem torby zsunęły się na ziemię. Wyjęła z nich mięso, prawdopodobnie jakąś koninę, pofiletowane i obrane ze skóry. Ułożyła stos pożywienia na jednej wyrobionej skórze, po czym wycofała się o całą smoczą długość spokojnymi krokami w tył, wymownie obracając głowę w bok, by zrobić samicy komfortową przestrzeń do pożywienia się.
Spojrzenie jednak pytająco opadło na Wodną.
– Jeśli nie masz nic przeciwko, wróciłabym do siebie. Ktoś na mnie czeka.

: 21 gru 2019, 1:00
autor: Niespokojna Toń
Jej uwagę przykuła przybywająca samica. Jej futro było... niecodzienne. Cała wyglądała jak wielki, ale ładny gryzoń. Ciekawe. Smoki północne często zadziwiały ją swym wyglądem.
Również przybrała uśmiech na pysku. – Niespokojna Toń z Wody. – Odpowiedziała jej, zerkając tęsknie ku pożywieniu. Na jej prośbę skinęła głową. – Nie ma problemu. – Powiedziała przyjaźnie, zabierając się za mięso.
Wtedy poczuła z pełną mocą, jak bardzo jest głodna. Pochłaniała mięsa dużymi kęsami, szybko je gryząc i połykając. Nie minęło dużo czasu, a cała porcja trafiła do żołądka wężowej! Starała się nie pozostawić nawet najmniejszych resztek! Dopiero, gdy wszystko było zjedzone, udała się w drogę powrotną.
Gdy Aank odchodziła, pożegnała się z nią, czując jeszcze w nozdrzach charakterystyczny zapach siarki. Nie przeszkadzał jej jednak. Podobny nosili na sobie Scorpia, Sztorm oraz Lorelei, więc zdążyła się przyzwyczaić.

zt?

: 31 gru 2019, 0:20
autor: Wieczna Perła
  Nie wiedziała o tym miejscu. Do czasu. Jeszcze parę pór temu Adira myła się w okolicy z jakiegoś brudu i dojrzała tę jaskinię. Teraz Perła zamierzała ją wykorzystać. Nie było obecnie aż tak wielkich mrozów, aby wodospad zamarzł, więc zrobiła kopułę, pod którą bezpiecznie przeszła.
  Rozglądnęła się wewnątrz. Mmmm, idealne miejsce... ciszy może nie było, ale dyskrecja i wygodne miejsce mogły się znaleźć. Chociaż... stworzyła dźwiękoszczelną ścianę, tłumiącą łomot spadającej wody. Od razu lepiej... Położyła się wygodnie, otoczona zaklęciem ocieplającym.
   ~Co powiesz na chwilę przerwy? Tylko we dwoje. Bez piskląt i obowiązków, nawet na krótko, aby miło i spokojnie spędzić czas, może uciąć jakąś pogawędkę. Prześlę lokalizację, kompani zajmą się młodymi.~ Taką oto wiadomość, dosyć delikatnie i nienachalnie, wysłała swemu partnerowi. Wiedziała, że obecnie nie robi nic ważnego dzięki Adirze, więc pewnie będzie mieć chwilkę na to. Ba, ostatnio nawet zostawała sama z pisklętami częściej niż przed pełnym mianowaniem, więc faktycznie może być zapracowany.
  Powierciła się jeszcze chwilę, aby mieć pewność, że leży najwygodniej jak się da. Czy powinna się jakoś jeszcze przygotować? Chociaż... jak niby? Zapach może? Zielarska woń już powoli zanikała, więc jej naturalne pachnidło również. Eh, cóż... nic innego jej nie zostało, a i za późno to sobie uświadomiła. Pozostaje jej więc jedynie czekać na Strażnika.

: 31 gru 2019, 1:45
autor: Strażnik
Borze, ale to zalotne. Chciała tak zabrzmieć, czy wyszło jej przez przypadek? Co najważniejsze, czy powinien być z tego zadowolony? Matka, która dopiero co poczęła pisklęta raczej nieczęsto zostawiała je w imię rozmowy jeden na jeden, szczególnie gdy chodziło o partnera, więc na rzeczy musiało być coś konkretnego. Nie mógł być to wątek specjalnie przygnębiający, ani straszny, bo nie skorzystałaby z tak przedelikaconego tonu, lecz z drugiej strony nic, co dałoby się odbyć w towarzystwie smocząt. W odizolowanej, skrytej za wodospadem lokacji.
Cholera.
Czyli seks.
Czy Sennah byłaby w stanie wyczuć jego doświadczenia, a Kaltarel je zaobserwować? To znaczy... seks był ważną czynnością, bogowie na pewno ją aprobowali jako taką, ale raczej nie widziało mu się uprawiać go na obecnej pozycji. Fizycznej, mentalnej i w ogóle na świecie, bo czuł jakby znalazł się teraz w centrum wszystkiego, a seksualny kontakt z Perłą w jakiś sposób ściągnąłby go z tego piedestału i ubabrał w tym co cielesne i brudne. Przez tę serię przemyśleń nie odpowiedział jej od razu, a gdy już to zrobił, odparł lakonicznie, że przybędzie niedługo.
Dotrzymał słowa i gdy znalazł się nieco bliżej, zakołował parę razy nad grotą, a następnie wylądował zgrabnie nieopodal samego wodospadu. Woda wyciszyłaby odgłosy jęków i suwających się po skale ciał. No nieźle. Strategiczna lokalizacja Perło.
Bez uwagi na wodę, która zdzieliła go w łeb, wstąpił do skalnej paszczy i ociekając płynnym lodem skinął smoczycy łbem. Poza tym, że wizualnie był znacznie młodszy, jego postawa także była luźniejsza, nie spinał mięśni i nawet jego neutralna mina miała jakiś taki, mniej srogi charakter. Co nie oznaczało, że posiadł nagle zupełnie przyjazną aurę
Przez to proroctwo naprawdę czuję się inaczej– rzekł zamyślony, siadając niedaleko jej łba i skupiając wzrok na bezgłośnej wodzie. Nie wiedział nawet, że można użyć magii w takim celu –Jakby jeszcze wiele było do zrobienia, a ja nie wiem za co się zabrać. Sam to na siebie ściągnąłem ale jestem taki...– Szczęśliwy. Był zestresowany, zły, spięty, ale także szczęśliwy i była to tak silna emocja, że nie potrafił jej stłumić. Właściwie nie czuł już, że musi, jakby w końcu sobie na nią zasłużył. Ale być może nie o tym chciała rozmawiać
Źle zacząłem, wybacz– spojrzał na nią –W jakim celu mnie wezwałaś?

: 31 gru 2019, 2:56
autor: Wieczna Perła
  O, dostała odpowiedź. Jakaś oszczędna taka, hmmm... O, przybył, ale był... jakoś inny? Już na skałach mogła to zauważyć, ale sądziła że to chwilowe. Chyba, że on tak przy niej tylko...? Nieee, rzadko kiedy, jak nie wcale, był przy niej inny, no a przynajmniej nie do takiego stopnia. Do tego mówił jakoś inaczej, a sam temat też ją zbił z tropu. Niby niewiele się zmieniło, ale brzmiał tak jakby... chciał to robić. Jakby przepełniała go energia. To dobrze i to nawet bardzo. Pewnie był szczęśliwy i to bardzo. Cieszyła się, że osiągnął coś, co nie było dla niego aż tak częste i osiągalne.
  Kiedy usiadł, nieco się podniosła, aby, naturalnie, liznąć go po twarzy, jak to niemal zawsze robiła. Była uśmiechnięta, wesoła, luźna. Dawno jej takiej nie widział, a przynajmniej te cechy nie przebijały się
tak mocno. Kiedy wspomniał, że źle zaczął, zaprzeczyła, ale tylko przez delikatne pokręcenie głową.
   – Chciałabym z Tobą zwyczajnie pobyć, odprężyć się, odpocząć, porozmawiać... – mówiła cicho, wręcz szeptała. Właśnie! Ostatnio zanikała jej naturalna, cicha barwa głosu! Ale i tak pewnie mało kto mógł zwrócić na to uwagę, bowiem mimo to była dobrze słyszalna. – Co odczułeś wtedy na Skałach? Wpłynęło to jakoś na ciebie? – zaczęła od jednego z ważniejszych obecnie tematów. Zmiany nie były może dla innych jakoś istotne, ale dla niej sam fakt, że, przykładowo, zaczął rozmowę od takiej rzeczy świadczył, że nie jest to ten Strażnik którego zna. Jednak dalej jest tym, którego kocha, żeby nie było. Nie da się go tak łatwo wyplenić.

: 01 sty 2020, 21:38
autor: Strażnik
Zamrugał nieco zaskoczony, gdy dopytała o jego doświadczenie. Nie powinien się dziwić, skoro Perła nie raz, mimo własnych problemów, próbowała się na nim skupić. Jakoś mu ta wymiana nie pasowała, ale nie wiedział dlaczego. Nie było w postawie samicy nic fałszywego, ale być może w samej trosce tkwił cały szkopuł, bo nie wiedział jak na nią zareagować. Odpowiedzieć na pytanie jak smok, czy zbyć temat i przenieść skupienie na rozmówczynię? Skręcił wzrokiem na skałę przed sobą i przez moment trwał tak, w zamyśleniu
Gdy smoki podchodziły do jaja, żeby przekazać Sennah swoje wspomnienia, nie trafiały one wyłącznie do niej– uśmiechnął się do siebie, ale nie w pozytywny sposób. Satysfakcjonowały go te informacje, bo choć ofiarowały niewiele, wciąż były to skrawki tego, czym niektóre smoki absolutnie nigdy by się nie podzieliły. Czy to nie zabawne? Był złodziejem, a choć nikt nie wiedział, że coś zostało skradzione, nie zmniejszało to jego nagrody, lecz wyrzutów sumienia także. Na swój sposób pogwałcił ich prywatność, a potem w żaden sposób o tym nie powiadomił. Czy to czyniło go złą osobą? Gorszą niż był?
Przez moment zdawało mu się, że potrafi mieć dobry humor, ale dość szybko przekonał się, że nie wychodzi mu to najlepiej –
Nie robiłem tego specjalnie– usprawiedliwił się stanowczo, spoglądając znów na Perłę – Przez jajo zwyczajnie przepływały do mnie, tak że widziałem wszystkie te skrawki zdarzeń wyrwane z pamięci i to było...– westchnął drżąco – To nawet nie ta młodość sprawiła, że poczułem się inaczej, choć to zjawisko w całości było niesamowite– I na swój sposób perwersyjne, nie zapominaj. Odchrząknął pod nosem. Ale bóg to aprobował, więc nie było tak źle, prawda?
Czy chciałabyś przekazać mi swoje?– spytał ni z tego ni z owego, ale szybko zorientował się, że musiał zabrzmieć dziwnie. Znów nerwowo przeczyścił gardło – Jako jedna z nielicznych nie podeszłaś wtedy do Sennah, a także z tobą chciałbym poczuć tę jedność. Może nawet bardziej skoro jesteśmy...– "Partnerami", ale nie dokończył. Nie chodziło wyłącznie o Perłę, ani o to jakim nagle stał się kochającym smokiem, ale sam fakt, że pisklęce odczucia innych zapewniały mu wymiar komfortu i uspokojenia, którego dawno nie doświadczył. Tylko czy nie potraktuje tego jako zbyt nienaturalne? Obleśne? Cholera, nie robił z tymi myślami nic obrzydliwego, ale czuł jakby sam fakt, że ma je w głowie czynił go niesprawiedliwym – Oczywiście nie musisz– dodał ciszej.

: 02 sty 2020, 18:25
autor: Wieczna Perła
  Hm? Bez krzywizny na liźnięcie? Dla niej tym lepiej! Może nawet będzie to robić częściej? Bez wątpienia była to zmiana na lepsze... miło, że to wszystko przyspieszyło, trochę mniej miło, że nie dzięki niej. W tym wypadku jednak liczyły się dla niej bardziej postępy niż ich źródło, więc jest dobrze.
  No, może dobrze... sama odpowiedź ją zdziwiła. Nie powiedział dokładnie gdzie jeszcze trafiały, ale łatwo szło się domyślić. To one go odmieniły? Pewnie wychodziło to sam... o, miała rację. Właściwie, nie musiał o tym wspominać. Sama doszła do wniosku, że był to przypadek. Potem jednak przeszedł już do konkretnej odpowiedzi. Co dokładniej było niesamowite? Przelewane wspomnienia, czy klucie się Boga? Hmm... zapewne oba, chociaż można to zaliczyć do jednego zjawiska... tak?
  Jej rozwodzenie się nad tym przerwało pytanie. Więc on sam, z własnej woli chce, aby ona... dała mu swoje? Prawie i by się popłakała ze szczęścia. Tak! Utwierdza się w przemianie! Damnare, dziękuję Ci Sennah, jesteś wspaniała! Najlepszy Bóg Wolnych Stad! A te następne słowa! Ten powód! Jakiż on kochany! Sennah to obecnie jedyna Bogini, w którą wierzyła, reszta może pójść w odstawkę – jako jedyna dokonała cudu. Tylko ona dała jej coś ważnego – kochającego Strażnika. Nie wierzyła, że się go doczeka. Marzenia jednak się spełniają... Nie dokończył co prawda, ale to pół biedy, przynajmniej w jakikolwiek sposób dał znać, że mu na niej zależy i chce się zbliżyć emocjonalnie.
   – Podeszłabym, ale Kaltarel odradzał smokom w moim wieku, a wolałam nie ryzykować. Jak się okazało, słusznie. Jednak jeśli je chcesz, chętnie to zrobię. Miło, że zapytałeś. – A nawet bardzo, bardzo miło. Nie mówiła jakoś szczególnie podekscytowana, ot normalnie, jednak z nutka pogodności, jakby jakoś się ożywiła.
  Teraz tylko pozostaje mu to przekazać, ale... jak? Tak jak na Skałach Pokoju? Jeśli tak, to ma dotknąć go samego, czy coś na kształt jaja? A może zwyczajnie drogą umysłową... Tak, to chyba będzie najrozsądniejsze, bo też i możliwe. Wzięła głęboki wdech i... zaczęła przesyłanie.
  Na początku, jak zwykle, była ciemność, ale i ciepło. Dużo miłego, dobrego i kochanego ciepła. Jak i zero problemów, nie było tam nic poza tym uczuciem gorąca, które od razu pokochała. Po dziś kojarzy się jej właśnie z jajkiem, z tą ciszą, spokojem i zerową ilością zmartwień, brakiem świadomości. Lepszy świat, który za chwilę miała opuścić. Od razu po wyjściu... zaczęła piszczeć. Głośno, nieznośnie, nienawykła do światła, dźwięków, tych bodźców, zimniejszej temperatury i całości świata. Chwilę po tym pojawił się wiatr, który ją oczyścił, ale i bardziej zdezorientował. Z tego powodu chciała swoje młode potraktować jak najłagodniej. Nie każdy musi mieć tak szokujące powitanie jak ona. Potem były jakieś dźwięki, próby dotyku, ale wszystkiego się bała, wszystko zbywała piskami i próbą ucieczki. No, dopóki nie napotkała futra matki, w którym mogła się skryć. Było takie ciepłe i miękkie... od razu jej się skojarzyło z wnętrzem pierworodnego domu, jej pierwszym i najlepszym światem. Nawet po dziś dzień czasami za tym tęskniła... Potem pojawiły się jeszcze przebitki z niedalekiej przyszłości. Głównie momenty, kiedy kryła się w Rek. Ciepłość jej pierza, owocowy zapach i kojący głos skutecznie uspokajały Lily. Była chyba wtedy jedyną osobą, która potrafiła ją uciszyć.
  Na tym koniec, z miłym bonusem na koniec. Niewielkim, bo miało to jednak być wyklucie.
   – Może podzielisz się swoim ze mną? – spytała się ot tak. Nie czuła się jakoś inaczej po przekazaniu. No, jeszcze, wiele bowiem zależy od jego reakcji.– Skoro przechowujesz wspomnienia innych, to czemu ktoś nie miałby twojego? – Nie wiedziała w sumie czemu poruszyła ten temat i podała ten, jak się jej teraz zdawało, głupi powód. Może zwyczajnie była ciekawa w jakich warunkach się urodził, jak bardzo to na niego wpłynęło... No i pozna jego rodziców, a to zawsze coś!

: 03 sty 2020, 0:40
autor: Strażnik
Miał wrażenie, że się trochę zbłaźnił, dlatego czujnie obserwował jej reakcję, odruchowo prawdopodobnie przygotowując się na najgorsze. Nie spodziewał się po Perle wybuchu radości, bo nie była smoczycą na tyle ekspresywną, dlatego choć odnotował drobną poprawę nastroju, nieprędko nabrał pewności, czy nie jest to zwyczajna grzeczność, aby go nie obrazić. Nie spuszczał z niej wzroku, ale każde uderzenie serca wywierało na nim nową presję, wzmagając chęć zapadnięcia się pod ziemię, razem z całą jaskinią. Opanował wewnętrzną histerię dopiero gdy ognista rozluźniła się wyraźnie, a do jego łba napłynęło pierwsze, łagodne wspomnienie. Dlaczego coś tak banalnego wzburzało w nim tyle pozytywnych odczuć? Zastanawiał się jak to dla siebie opisać. Jakby niematerialny byt objął go i otoczył ciepłem albo... albo nie, była to bezosobowa przestrzeń, miejsce spełnienia, skrawek świata wydrapany tylko dla niego, aby mógł się w nim zaszyć, nieistotny i niezauważony, lecz wciąż zdolny czerpać z tego samego źródła pogody i bezpieczeństwa. Znów czuł szczęście nie tknięte własnym wypaczeniem.
Skupiony na wizji mimowolnie przysunął do łeb ku Perle, lecz nie przełamał bariery dotyku, zatrzymując się zaledwie parę łuseczek od jej policzka. Bawiło go w sumie jakim płochliwym i piskliwym smoczęciem była, ale to zdawało się bardzo do niej pasować, nawet jeśli zaginęło gdzieś przy dorastaniu. Cóż z niej za proste stworzenie, tak cielesne, ostatecznie niczemu nie niewinne, tak samo jak on, zagubione w tym zawiłym świecie. Może byli podobni. Może warto było to zauważyć i docenić?
Huh– Przekaz się skończył, na co wycofał głowę, a z samym pytaniem wyraźnie zmieszał. Jego wspomnienie? Oczywiście, że zamierzała zapytać, przecież nie był w żaden sposób wyjątkowy, ale w zapatrzeniu na swoje pragnienie nawet nie zauważył, że mogła użyć go przeciwko niemu – Moje wspomnienie... nie ma w nim... – odchrząknął głośno – Nie przepadam za nim. Wydawało mi się, że jest poprawne, ale zestawiając to z doświadczeniami innych, czy reakcją Zefira i Malstroma na moje wychowanie, wydaje się dość... mierne – Lubił swojego ojca. Nie kochał, nie nienawidził, po prostu rozpoznawał jego autorytet. Nie wiedział czy powinien czuć w związku z nim coś innego, czy w winie pogrążyć samego siebie. Dzieciństwo więziło w sobie zbyt wiele niewiadomych. Uwzględniało ciepło, ale nie ze źródła w którym powinien je odnaleźć, poza tym za małe, żeby wytrwać w nim do dorosłości. Nie chciał wiedzieć kiedy wygasło i dlaczego – Ale jestem wdzięczny za twoje– dodał z większą energią, a żeby zawczasu zapobiec pytaniom, pochylił się znów i szybkim ruchem, wsunął nos pod jej dolną szczękę – Chcesz dać mi coś jeszcze?– zapytał, odwracając łeb i ostrożnie przyciskając nos do jej szyi, a potem sunąc nim dalej, by następnie wetrzeć się policzkiem w gładź jej złotego ciała – Pokaż mi coś jeszcze, coś... coś pozytywnego– poprosił. Nie dotykał jej dla samego siebie, bo nie za fizycznym bodźcem się rozglądał, ale liczył, że zdoła uczynić ją przychylniejszą wobec swojej prośby.

: 03 sty 2020, 15:57
autor: Wieczna Perła
  To było... dziwne? Nawet jak na niego. Jednak od początku, na opisanie tych dziwności przyjdzie czas. Najpierw było normalnie, ot odpowiedź na jej pytanie. Smutna odpowiedź. Szkoda, że akurat on nie wiąże tej chwili z radością. No, ona niby też nie, ale... i tak mu powiedziała, a Strażnik się najwyraźniej z tego cieszy, więc może coś w tym jest? Chociaż może się myli? Z dalszej odpowiedzi wynika, że przez doświadczenie tych wspomnień i podejmowane przez niego metody wychowawcze mu się to zakrzywiło. Naciskać? Hm, obecnie nie, może za niedług...
  Co on robi? Wzdrygnęła się przy pierwszym ruchu, bardziej ze zdziwienia, niż samego dotyku, bo jego dotyk akurat lubiła, dobrze się jej kojarzył. Nie robiła więc nic więcej, poza nieco niespokojnym obserwowaniem jego ruchów. Nie było to do niego w żaden sposób podobne. Nie odczuwała też z jego strony żadnego spięcia lub wymuszenia. On tak sam z siebie? Było to przyjemniejsze niż podczas ich ostatniego kontaktu. O wiele przyjemniejsze... a dowodem był ten dreszcz, który po niej przeszedł jak tylko tyrknął ją nosem w szyję. To nie jest on, ale... to też jest i on. Głos ten sam, ale inny. Słowa te same, ale inne. Zachowanie też po części to samo, ale... nie, ono było zupełnie inne, niepodobne wcale. Do tego ta prośba... chce więcej? Nie wycofa się? Nie peszy go to? Jak to? On tak potrafi? Ale... czy to dalej ta sama osoba? Pomieszało się jej wszystko, ale... nie, Perła nie ucieknie tylko dlatego, że się zmienia. Ba, miło że nie jest ciągle taki sam, ale obawia się, że za chwilę pójdzie to za daleko i będzie nie do poznania zupełnie. Co robić... co robić... Gah, obecnie nie pomyśli, bo ją rozprasza... Dobra, zobaczy co z tego wyjdzie i jak to się dalej potoczy.
   – Jeśli też dasz coś w zamian. Wspomnienie za wspomnienie, hm? Teraz ty, potem ja – mruknęła cicho. Nie to, żeby takich wspomnień już nie miała, parę się znajdzie, ale... nie chciała aby to było jednostronne, żeby tylko on miał okazję ją poznać, bez odpowiedzi. Właściwie, to dość ciekawy sposób na zacieśnienie więzi. Że też wcześniej na to nie wpadła... no, ale skoro teraz o tym mówią, to nie jest to nic złego, ot parę księżyców różnicy. Prawda?

: 03 sty 2020, 17:49
autor: Strażnik
Nie wycofał głowy, ale jej odpowiedź go zmartwiła, jakby smoczyca zawahała się nie ze względu na chęć poznania jego historii, a niezręczność, którą u niej wywołał. Czy mogła sądzić że to nienaturalne albo głupie? Czy powiedziałaby wprost, gdyby ją peszył?
Chcąc uczynić swoją pozycję bardziej wygodną, ułożył się obok samicy, sztywno wyciągając krótkie łapy przed siebie. Nawet gdy leżeli, była od niego ciut wyższa, co jednak nie ograniczało jego dostępu do jej podbródka. Wtulając się w jej łuskę, w pewnym momencie niechcący dźgnął ją swoim rozdwojonym rogiem, ale wtedy pospiesznie obniżył głowę i przycisnął nos do innego obszaru na jej szyi. Potem zwyczajnie się o nią oparł, trochę jak zaspane pisklę, tyle że już dawno nie tych rozmiarów. W ten sposób nie mogli spojrzeć sobie w ślepia, więc znaczenie miał już wyłącznie ich głos –
Wolałbym tego nie robić– rzekł z wyrzutem, ale kierował go głównie do samego siebie. Ostudzenie jego entuzjazmu w prywatnych kwestiach było stosunkowo proste, szczególnie jeśli swoje szczęście musiał uzależnić od czyjejś łaski i niełaski – Mogę ci opowiedzieć, jeśli ci na tym zależy, ale tkanie wspomnień jest zbyt... przytłaczające– Opowiadanie o nich także, lecz miał większą kontrolę nad słowem, niż magią, więc mógłby ostrożniej coś wyselekcjonować. Słyszała, że mówi z coraz większym napięciem, może powagą, ale jednocześnie szybko zatraca się we własnych myślach – Ale nie o to mi chodziło, prędzej o emocje które...– odchrząknął, ale ponieważ wciąż opierał się o jej szyję, aż wyczuła odchodzącą od niego wibrację – Trudno jest mi.. nie wiem jak to nazwać. Co sprawia ci radość?– Gdy się martwił, nawet takie pytanie, choć cicho wypowiedziane, miało dziwnie rozkazujący charakter. Głupie, bo wynikało zwyczajnie z zadumy, w którą Strażnik się zapędził.

: 05 sty 2020, 1:13
autor: Wieczna Perła
  Co on tak się przymila ostatnio? Perła nie może się cieszyć w pełni tą bliskością przez jego różnicę w zachowaniu, o której wspominała już wcześniej. Chociaż... czemu się nad tym rozwodzić? Mają miło spędzić czas. Co jeśli wziął to sobie do serca? W końcu przy pisklętach potrafił być miły, te wspomnienia same w sobie na niego wpłynęły, zresztą pewnie ona chwilę temu również, a nawet mogła to ciągnąć dalej.
  Nie mogła natomiast wymagać od niego czegoś, czego sam nie chce. Niestety wyglądało na to, że jedynie tak mógłby (tudzież wtedy musiałby) przystać na jej propozycję. Czy będzie warto? Czy na pewno będzie chciałaby przyjąć na siebie te zapewne niestabilne, na siłę modyfikowane i formowane wspomnienia z jego życia? Zakrzywiony obraz otoczenia, odczuć i jego samego? Właściwie byłaby to wtedy jego trzecia twarz – dwie w zupełności starczą.
  Zresztą, zaczął dokładniej wyjaśniać co kryło się za pytaniem o jej wyklucie, więc obecnie warto się na tym skupić. Wychodzi na to, że były to... emocje? Pewnie te pozytywne, tak? Więc lubił je odczuwać, tak? Hm, sam mógł ich nie rozumieć, więc to ciekawa droga to zaznajomienia się z nimi. W takim wypadku chętnie da mu wszystko co ma, byleby mu pomóc. Dostała nawet dowód, że nie będzie to efekt krótkotrwały przez jego zmianę po wykluciu Sennah. Chociaż... wtedy dostał solidną dawkę wspomnień, a do tego w jego łapach narodziła się sama bogini... Jednak jest jego partnerką, na pewno ją kocha, więc bądź co bądź będzie temu towarzyszył dodatkowy ładunek emocjonalny. Na tym się jednak nie kończył jego wywód.
  "Co sprawia ci radość". To jedno, proste pytanie miało dla niej niemarginalne znaczenie. To właśnie je zadała Serce, kiedy było jej źle, podobnie co i Wronka, aby odciągnąć jej myśli od zdrady Ferna. Cieszyła się więc, że i on o to pyta, szkoda tylko że na tak neutralnym gruncie... chociaż teraz wychodziło na to, że naprawdę chciał się dowiedzieć, bez podszycia poprawieniem nastroju. Jak odpowie tym razem? Jak bardzo ta odpowiedź będzie się różnić od pozostałych?
   – Co sprawia mi radość... – powtórzyła cicho, wręcz szepnęła do samej siebie, ignorując że mógł to łatwo usłyszeć. Nie zmieniła w ogóle pozycji, a samo dźgnięcie ani trochę jej nie przeszkadzało. Ba, sądziła że było celowe. Poza tym była rozluźniona, ale sama wolała nie próbować podobnych pieszczot.– Kiedyś były to wyprawy, teraz już na nie nie chodzę. Wygrzewanie się w piasku pustyń nawet teraz bywa przyjemne... lot sam w sobie też, nawet jeśli dobrze znam okoliczne tereny i transportuję pisklęta. Jest to po prostu przyjemne. Rozmowy i przebywanie przy Tobie również... – Tu się zawiesiła. Strażnik mógł poczuć, że chciała dodać coś jeszcze przez drgania strun, ale się powstrzymała. "Wychowywanie piskląt". Na pewno? Wyklucie koniec końców skończyło się dla niej gorzko, miewa też problemy z pytaniami, na każdym kroku boi się o najmniejszy błąd i fałszywą wieść z jaką będą żyć do końca (a jeśli odkryją prawdę, znienawidzą pewnie Perłę za te kłamstwa, nawet pośmiertnie). Chociaż... to nie było aż takie złe. Patrzenie, jak życie dojrzewa, kształtuje się na twoich oczach... tego nie da się zastąpić nawet kompanem. Ba, są nawet lepsze od nich pod tym względem, bo w ogóle nie wiesz co myślą, musisz je poznać, a to nie trwa tak szybko. Czy warto to dopowiedzieć? Hm... chyba nie, jednak musi coś dodać, żeby nie wyszło dziwnie. – I mogę Ci dać te wspomnienia, jeśli zależy Ci na moich miłych chwilach – skończyła, starając się o zgranie tonu i całości idealnie z pauzą.