Strona 22 z 30
: 05 lut 2020, 0:04
autor: Ruda Ciocia
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
– Umykały? Czyli nie wiedziałeś o nich czy nie chciałeś wiedzieć? – spytał łagodnie, szczerząc kły na samym początku. A potem słuchał wyjaśnień, spokojnie i bez jakiegoś.. Hm. Wrogiego podejścia. Na dobrą sprawę dobrze było wysłuchać obu stron medalu, zanim wyciągnie się jakieś wnioski – Chociaż wnioski tutaj zmianie nie uległy wcale. Burek dalej uważał że wojny są bez sensu, zakładnicy bez sensu, okupy bez sensu i w ogóle cała polityka jest bez sensu. Zasady tyle księżyców funkcjonowały a komuś się zachciało je zmieniać. Co nagle to po (hehe) diable.
– Hmm.. No tak, Mój Kochany Miś Szyderca opowiadał mi o tej rzezi na Urwisku w której brał czynny udział i o tym że wylądował w Ziemi na jakiś czas z bandą piskląt i kilkoma niedobitkami z Urwiska. Chciałbym powiedzieć że jestem zdruzgotany tą historią a jednocześnie Moja Matka, która z tych ziem i krwi Cienia pochodzi, mówiła często o chaosie więc jedynie przykro mi było słyszeć, że sytuacja po tyyylu księżycach się powtórzyła.. – Ojże, jak smutno byłoby wiedzieć że powtórzy się niedługo? W mniejszym ale jednak stopniu?
– Czyli dobrze rozumiem – Wykupienie tych terenów to był swoisty układ by Plaga mogła stanąć na nogi a by Ziemia nie ucierpiała, tak? Zaś Ty, jako Prorok oczywiście odcinasz się od tych decyzji, zostawiając je w przeszłości i kreujesz nową ścieżkę postrzegania świata i smoków jako Prorok? Powiedz mi w sumie – Dobrze Ci jest się zmieniać? Czujesz z tego tytułu szczęście czy robisz to bardziej z niechęci, przymusu bo Bogowie Cię wybrali?
Podobno ciężko jest starego smoka nowych przyzwyczajeń nauczyć.. – Ależ z Chochlika dopytywacz był ale jednocześnie.. Był dosyć ciekawski! A jeżeli już rozmawiali.. Przynajmniej przyznał się już czemu zapach Szydercy taki intensywny..
: 12 lut 2020, 0:48
autor: Strażnik
Kochany miś Szyderca? Czyżby poza specyficznością wyglądu i sposobu wysławiania się, Chochlik zamierzał zabłysnąć także swoim upodobaniem do sadyzmu? I cóż jeszcze? Może spał z Szydercą?
Ah...
Stało się to ewidentne dopiero po dłuższej chwili, jakby Strażnik usilnie starał się odepchnąć uciążliwą myśl, która mogłaby go zbulwersować i zakłócić ład dyskusji. Nabrał powietrza przez zęby, jak zwykle w takich sytuacjach, recytując w myśli gatunki drzew oraz hamując gruczoły kwasowe, które zaczynały pichcić wewnątrz skórzanych wól, cuchnącą zieloną zupę. Oczywiście nie zirytowałby się w podobnym stopniu, gdyby mógł rozładować napięcie mentalnym przypisaniem Chochlikowi jakichś wulgarnych epitetów, aczkolwiek wiedział że Sennah miałaby do nich dostęp no i naprawdę chciał nauczyć się przestać z nich korzystać.
To reakcja na nowe zjawiska. Nie nienawidzę go, toleruję. Jest takim smokiem jak inne. Dobrze? – myślał do samego siebie, ale też do boginki, żeby nie wyciągała z kontekstu nawet jego emocji. Cholera jasna. Jak można było... spać... z samcem...
– Huh. Erm...– odchrząknął. Ostatecznie mogło mu się jedynie wydawać prawda? Zapach i specyficzne określenia to przecież jeszcze nie ostateczne indykatory? – Bogowie to dziedzina, która nawet mimo swojej obszerności nie zwykła się przeplatać z moimi zainteresowaniami. W mojej poprzedniej kulturze bogów nie było zresztą w ogóle, toteż nie czułem, że jest mi to do czegokolwiek potrzebne– Nie chciał przyznawać, że celowo unikał świątyni czy kultopodobnych miejsc, ale za kłamaniem także nie przepadał, więc wybrał ścieżkę pomiędzy, co odrobinę go uspokoiło. Następnie przełknął nagotowany wcześniej kwas i jeszcze raz chrząknięciem przeczyścił gardło. Nie nadawało mu to niezdecydowanego charakteru, bo słowa formułował bardzo pewnie, choć definitywnie świadczyło o czymś
– Nie jestem pewien, która część tamtego zdarzenia jest dla ciebie druzgocąca, ale masz prawo do własnej opinii– Przyznał w końcu, że znał historię od Szydercy, ale żadne inne stado nie dołożyło się tedy do rozlewu krwi, więc o co mogło mu chodzić? O rozbiór?
– W każdym razie rzecz ma się tak jak ją przedstawiłeś, gdy mowa o moim podejściu do smoków. Tak samo jak zerwałem bardziej poufały kontakt z Ziemią, tak odciąłem się od niechęci którą mogłem przejawiać jako ich lider. Obecnie napędza mnie chęć dopilnowania aby przestrzegane były boskie prawa, a smoki na miarę możliwości utrzymywały z nimi pozytywną relację. A czy podoba mi się ta zmiana...?– zrobił krótką pauzę. Sennah wciąż siedziała mu w głowie, więc nie miał pewności jak zgłębić temat, żeby w żaden sposób jej nie zranić. Ofiarowała mu bardzo wiele, bo poczucie celu i spokój, którego nie był w stanie czuć od dziesiątek księżyców, lecz to nie oznaczało, że była w stanie wyplenić z jego myśli nowe problemy, powiązane z ciężarem proroctwa. Koniec końców było jednak lepiej, więc przyznanie tego także nie byłoby nieprawdą. No i był młodszy, a o to chyba żaden smok nie powinien się obrazić. Chyba, że odczuwał z tego powodu wyrzuty sumienia, ale to inna sprawa
– W żadnym razie nie zostałem do tej funkcji przymuszony. Zasugerowałem swoją kandydaturę ponieważ pragnąłem być przydatny, bogowie zaś rozstrzygnęli to na moją korzyść– Kuszenie była obecna przy jego rozmowie z Kaltarelem, dlatego ukrywanie że to on wyszedł z inicjatywą na nic by się nie zdało – W każdym razie wychowano mnie na smoka, który przestrzega prawa i takie jest jego przeznaczenie. Chowanie urazy do Plagi jedynie utrudniłoby mi pracę, a że bogowie wiedzą wszystko, ostrożność którą musiałem wykazać się jako przywódca Ziemi, nie jest mi już potrzebna. Sam więc widzisz, wroga postawa nie dość, że niepraktyczna, to i narażałaby mnie na krytykę istot które mam reprezentować, bowiem oni traktują was równo
: 16 lut 2020, 16:46
autor: Ruda Ciocia
Homofobiczny radar Chochlika zawibrował lekko, widząc niecodzienną reakcje jak i zboczenie z tematu. On sam uniósł lekko łuk brwiowy na odchrząknięcie i złączył wątki. Odzwyczaił się cholernie od takich reakcji, bowiem w Pladze wszyscy (No prawie) byli z tym okej a i w innych stadach upodobania samców do samców czy samic do samic były.. Powszechne. Aż tak to było dziwiące? Miłość nie zna płci, dla Burdiga byłą to rzecz oczywista!
A przecież Chochlik w imieniu bez powodu nie było, to też wrednie wyszczerzył kiełki chichocząc pod nosem.
– Oh, wybacz nie chciałem brzmieć nietaktownie z informacją kto mnie zapina w zadek.. – wyszczerzył kły, kończąc jednak ten temat bowiem mina zaraz spoważniała i Burek uważnie słuchał wypowiedzi o Bogach, o podejściu do Bogów i o tej całej drodze do prorokowania. Ciekawa sprawa, jemu samemu by się nie chciało.. Jeszcze jako wolny ptak z własnym (O dziwo) zdaniem bądź na posługi jakiś Bogów! Chybaby się zabił.
– Bunt. Moja matka sama bojkotowała przywódczynie, która panowała w okresie jej młodości i pewnie gdyby nie uciekła, wywiązałaby się podobna rebelia. Chodzi mi o to że stado powinno traktować się jak rodzina a tłumione niezadowolenie doprowadza do właśnie takich rozłamów. Porozumienie i mediacja to ważne sprawy, pomagające zażegnać bunty. Obijaniem pyska możesz coś ugrać, owszem – Ale to nie zawsze daje dobre efekty a smoki zauważyłem zapominają o sile słowa. – wyjaśnił, prostując to co wydało mu się w historii z Urwiskiem druzgocące. Ziarno niezgody zawsze gdzieś w historiach ze Stad się przewijało, dając gorzkie owoce. Niestety. Kiwnął łbem na to, gdy zakończył. A więc nagłe objawienie, oczyszczenie i tak dalej?..
– Kształtują nas doświadczenia i sytuacje w których jesteśmy postawieni. Dobrze jest słyszeć że pod wolą Bogów zmieniasz swój pogląd – To się ceni. Ale gdzie tu jest gwarancja że słowa są prawdziwe? Czy Bogowie sami w sobie nie mają urazy do Plagi za to iż nie chcieli oni przyjąć kogoś, kto w przeszłości ich zranił? Czy potrafiłbyś Strażniku być takim.. Mediatorem między stronami? – Chochlik lubił pytać a cóż – To nie były pytania bez znaczenia. No i jeżeli chce czegoś od Plagi, dobrze byłoby przemyśleć jak się z nimi porozumieć.. Bo sam Piastun zbyt dużego słowa przebicia nie miał.
: 22 lut 2020, 20:41
autor: Strażnik
Zamknął temat, też coś! Jak to jest, że smoki za nic miały sobie przyzwoitość i gotowe były mówić o swoich partnerach, jakby byli jedynie ciałami do ofiarowania im seksualnej przyjemności! Na samą myśl cofało mu się jedzenie, ale wiedział, że sam nie należał do normalnych, więc spróbował jakoś tę reakcję opanować
– Nie zabrzmiałeś nietaktownie aż do teraz– skomentował szorstko, ale trochę w charakterze drobnego pouczenia, nie świętego oburzenia za jego seksualność. Niechże zachowa ją dla samego siebie i wtedy się dogadają. Kolejne słowa Chochlika udowodniły dość szybko, że Strażnik musiał lepiej uważać na ton, gdyż wykręcający zdarzenia samiec prawdopodobnie gotów był do umiejętnego przemianowania narracji na swoją korzyść, a proroczą krzywdę. Jakim cudem potrafił bez zmrużenia ślepia mówić o udziale Szydercy w rzezi, a jednocześnie zachwalać większą skuteczność mediacji?
– Musisz wiedzieć, że nie wszystkie reakcje wynikają z urazy. Czasami powstają w imię zasad, czasami próby udowodnienia słuszności pewnej idei, a w innym przypadku są testem zaufania. Czasami decyzja, która na pierwszy rzut ślepia jest negatywna potrafi w ciągu przyszłych księżyców odsłonić skutki, na które bogowie pragnęli wskazać od początku, lecz smoki musiały doń najpierw dojrzeć– Czy właśnie o to chodziło Kaltarelowi, gdy opowiadał o konieczności pewnych zdarzeń? Sam z siebie nie lubił filozofować, lecz jeśli miał zaufać stworzeniom, które go odmłodziły, musiał przynajmniej spróbować myśleć podobnie do nich – Na nic w życiu nie ma gwarancji, lecz jeśli miałaby zaistnieć okazja bym udowodnił twoim pobratymcom, że nie jestem dla nich wrogiem, a bogowie nie zabroniliby mi z niej skorzystać, uczyniłbym to – Nie odpowiedział wprost na pytanie o mediatora, ale jego zdanie raczej jasno wynikało z kontekstu.
: 01 mar 2020, 1:41
autor: Ruda Ciocia
Ha! W punkt! Chociaż trochę się zawiódł, liczył na jakieś większe pouczenie względem siebie czy jeszcze większy pokaz odrazy do swojej osoby. Z drugiej strony było to dobrym testem – Przekładał obowiązku nad swoje widzimisie i personalne odczucia. Tu już ma tyciego plusika u Burdiga. Nie drążył tematu, choć w istocie widać było że jest z siebie cholernie zadowolony – To z sympatii Proroku!
Mruczał pod nosem, świdrując go spojrzeniem a pazur oplatał się wokół niesfornego, rudego loczka bowiem Piastun był niezmiernie zainteresowany tym co wypływa z pyska Strażnika.
– Zgadzam się, czasami decyzje na pozór negatywne są dla "dobra ogółu" i niosą za sobą wiele dobrych rzeczy. Ale uraza zazwyczaj gdzieś jest. Smoki to emocjonalne stworzenia, przywiązane do wartości w których je chowano czy do czegoś co wyniosły ze sobą przez doświadczenia. Często przez uczucia nie myślimy racjonalnie i cóż – Utwierdzamy się w pewnych przekonaniach.. Niektórzy do śmierci nie dostrzegają w pewych decyzjach sensu. – wzruszył barkami, trochę zgadzając się ze słowami Strażnika a trochę przedstawiając je w świetle Piastuńskiego doświadczenia. Chociaż czasami pisklęta zdawały się mieć więcej w głowie niż dorośli.. Ah, śmieszna sprawa.
– Nie mogę Ci zagwarantować iż zechcą posłuchać, nawet jeżeli Bogowie dadzą Ci taką sposobność. Ja sam zaś chętnie bym Cię poobserwował, poodwiedzał, zobaczył jakie są Twoje intencje i czy kontakt z "Latem" bo słyszałem iż tak też na nią tu wołają Ci służy. Chociaż na ten moment dla mnie brzmisz przekonująco, bowiem nie znam "Opiekuna Ziemi" a właśnie poznaje "Strażnika Gwiazd".. – na ostatnie słowa zamruczał dwuznacznie by zaraz wybuchnąć śmiechem i wyszczerzyć kły. Chociaż ton przez cały czas był poważny to Burdig nie mógł powstrzymać się od przemycenia jeszcze maluuuśkiej dawki złośliwości.
: 02 kwie 2020, 9:02
autor: Lisia Mistyfikacja
Wielka wyprawa jaką sobie wymyśliła i zaplanowała miała na celu znalezienie ciekawych rzeczy, głównie ozdobnych w celu upiększenia jej części groty. Wiele niespodzianek można znaleźć podczas zwykłych spacerów. Wzięła więc swoją nieco zniszczoną już i przetartą torbę zawieszając ją na sobie, aby z entuzjazmem i pozytywnym nastawieniem wyruszyć w drogę. Chwilę spędziła na terenach wody, ale doszła w końcu również i na tereny wspólne, także troszkę udało jej się znaleźć w międzyczasie. Zbierała głównie kamyczki, kory z drzew, roślinność i inne z pozoru bezwartościowe rzeczy. Jednym z wyzwań okazała się gęsta dżungla po której przechadzała się zgrabnie, dzięki niewielkiemu wzrostowi. Problem tkwił jednak w jej puchatym futrze, które zbierało różne roślinne śmieci. Przyklejały się do niej niczym uparte rzepy i próba ściągnięcia tego wszystkiego okazała się sporym wyzwaniem. Musiała się nagimnastykować. Niestety gęsta dżungla była raczej słabym na to miejscem, bo co chwila coś innego się do niej przyczepiało. Dotarła w końcu do wąwozu. Bardzo przyjemnego swoją drogą. Było tu tak miło i przytulnie, aż chciało się tu posiedzieć.
Tak też zamierzała zrobić. Odpocząć tu i zregenerować energię. Jednak usłyszała szelest liści i jakby kroki. Ewidentnie nie była sama. Wstała na równe łapy rozglądając się dookoła.
– Halo…? Czy ktoś tu jest? – Zapytała niepewnie starając się wyczuć gdzie znajduje się niebezpieczeństwo. Najeżyła nieco sierść na grzbiecie aby wyglądać na większą niż w rzeczywistości jest.
: 02 kwie 2020, 14:58
autor: Sugestia Grzechu
Nie wiadomo co ziściło się w głowie ognistej olbrzymki, do tego aby wybrać się w tak gęste miejsce jakim była dżungla. Jednak dzisiaj humor Noir wyjątkowo dopisywał. Bo wręcz skakała z uśmiechem na pysku przez te krzaczory, merdając przy tym jak duży, rozweselony jamnik. No i tak sobie wędrowała, aż do jej uszów dobiegł głoś jakieś samicy. Pustynna od razu się zatrzymała, rozglądając się wokół siebie, próbując tym samym wypatrzyć nieznajomą. Jednak nie mogła jej nigdzie dostrzec. Dlatego przysiadła na swoim zadzie, tylko po to, aby zaraz krzyknąć swoim donośnym, acz nawet słodkim głosem. – TAK! – to słowo rozniosło się na dość dużą odległość, że nawet smok będący obok dżungli mógłby ją usłyszeć. – Gdzieś ty jest samico!? Co zmysły zmysły moje wzniecasz! – Rzekła, po czym nagle wstała, zahaczając skrzydłami o okoliczne gałęzie szeleszcząc nimi donośnie, niczym silny, porywisty, acz wciąż rześki wiaterek. Jej ogon szybko przejechał po podłożu wzburzając wszystko co na nim się znajdowało, a w szczególności opadłe liście, które to poczyniły istną taneczną eskapadę, dzięki jej masywnemu ogonowi. Zaraz potem, ognista zaczęła kroczyć ku samicy, próbując znaleźć ją po jej głosie.
: 02 kwie 2020, 17:50
autor: Lisia Mistyfikacja
Wyczuła, że była to samica ze stada Ognia. Nie miała złych zamiarów, raczej. Na pewno nie powinna zaatakować Nivis, były w końcu na terenach wspólnych. To wystarczyło, aby się nie bała i z uśmiechem zaczęła szukać nieznajomego jeszcze smoka. Cóż znalezienie jej było proste, robiła dość duże zamieszanie wokół siebie. Odpuściła więc sobie próbę nakierowania młodszej samicy do siebie i sama ruszyła w jej kierunku. Wyskoszyła zgrabnie z krzaków i spojrzała na większą, ładniejszą samice. Uśmiechnęła się miło do niej.
– Hej, nazywam się Filigranowa Łuska, ale możesz do mnie mówić też Nivis. – No tak, dawno nikt do niej tak nie mówił, jedynie Chmurka czasami się tak do niej zwracała. Prawda, że nie bez powodu dostała nowe imię. Dostała je aby z niego korzystać, ale nadal mogła reagować na Nivis. Czemu nie? Przynajmniej ona nie widziała w tym problemu, a było to nadal łatwiejsze do wymówienia. Być może jej biologiczni rodzice nazwali ją całkiem inaczej, a ona jedynie przekręciła to imię nazywając siebie inaczej i przedstawiając się właśnie w ten sposób. Cóż nie było to teraz ważne.
– Jesteś ze stada Ognia prawda? Pierwszy raz spotykam kogoś z Ognia. Na pewno też jesteście fajnym stadem! Co porabiasz tak właściwie? Może ci w czymś pomóc? A wiesz, że gdybym chciała to mogłabym stworzyć lodową zjeżdżalnie? –[/color] Mogłaby prawdopodobnie przegadać całkiem sporo, ale chciała, żeby samica opowiedziała też coś o sobie. Przede wszystkim żeby powiedziała czy przypadkiem nie potrzebuje pomocy.
– Ładna jesteś, też bym chciała być taka ładna. Chociaż mało kiedy na siebie patrzę, więc spędzanie czasu z kimś ładnym jest bardziej przyjemniejsze dla oka. Co prawda wtedy moje towarzystwo nie jest już takie atrakcyjne. – Tak, coraz bardziej zdawała sobie sprawę z atrakcyjności płci przeciwnej i coraz gorzej się czuła w swoim nie smoczym typie urody. Dlatego zazdrosciła młodej ognistej.
– Ale nieważne, zgubiłaś się? – Przechyliła pysk. Może jak Nivis przestanie gadać to się w końcu czegoś dowie.
: 02 kwie 2020, 19:41
autor: Sugestia Grzechu
– O! Witaj Filigranowa Nivis! – Zawołała radośnie, kiedy samica przedstawiła się. Prawdę mówią trochę przestraszyła się, kiedy ta wyskoczyła z krzaków i... nawet z tego powodu podskoczyła! upadając na swój zad. – Na mnie wołają Noir!
Kolejne słowa jeszcze bardziej podnieciły samiczkę, jeżeli sama obecność rudego puszka nie był wystarczająco ekscytujący. Lodowa zjeżdżalnia?! To słowo rozbrzmiewało w głowie olbrzymki niczym potężne fale, uderzające o ściany jeszcze potężniejszego klifu. Dlatego mimowolnie wyszczerzyła swoje kły w radosnym uśmiechu.
– Hm... w sumie nic nie robię. Chodzę sobie od tak, po tej puszczy, szukając czegoś do roboty. – Rzekła wstając ze swojego zadu, po czym podeszła do Nivis tak, że była centralnie koło niej.
– Serio umiesz zrobić lodową zje... zje... zjeżdżalnie! – Rzekła z podziwem w głosie. – Ja takich fajnych rzeczy nie umiem robić. – Dodała po chwili lekko zawiedziona samą sobą. Po zauważyła jedną poważą rzecz. Nivis nie miała skrzydeł! Dlaczego?! jak?! Czy.... ktoś je zjadł?
– Dlaczego nie masz skrzydeł? Czy.... ktoś ci je ukradł. – Rzekła podchodząc jeszcze bliżej i po czym objęła ją swoimi łapami, przytulając ją mocno do siebie. – Ale nie martw się! Znajdziemy ci nowe. – Chciała ją tym pocieszyć. Bo pewnie była z tego powodu bardzo, ale to bardzo smutna.
Na jej kolejne słowa jedynie się lekko zaśmiała. – Ale co ty wygadujesz? Przecież jesteś prześliczna! Nie widziałam jeszcze takiej uroczej i fajniusiej samicy jak tym. – Powiedziała i następnie wtuliła się w jej futerko. – Ale futerko to masz przecudne! –
: 02 kwie 2020, 21:33
autor: Lisia Mistyfikacja
– A więc miło mi cie poznać, Noir. – Powiedziała z promienistym uśmiechem. Zapowiadało się na kolejną dobrą znajomość. Noir była bardzo miła i przyjazna, a do tego miała wiele pozytywnej energii! Musiała przedstawić ją Chmurce. One to dopiero się polubią! A może nowa znajomość poprawi przyjaciółce humor w tych trudnych chwilach?
Pokiwała z przekonaniem na pytanie samiczki. Oczywiście, że potrafiła! I według jej opinii robiła niczego sobie ślizgawkę.
– Jasne, umiem. Mogę cię nauczyć czegoś, jeśli chcesz. Na przykład... fikołki! Albo co tylko chcesz, bo jestem super mistrzem – Rzekła pewna siebie. Nigdy nikogo nie uczyła, ale co mogło być trudnego w przekazaniu wiedzy? Tym bardziej z fikołków! Wystarczy pokazać i już Noir by umiała.
Wyższa samiczka zaraz zaczęła się martwić o je skrzydła. Zdziwiło ją to lekko, gdyż mało kto zwracał na to uwagę. Zaśmiała się rozczulona, zaraz kręcąc pyszczkiem na boki.
– Ależ nie, spokojnie. Nikt mi ich nie ukradł. Nie posiadam skrzydeł, odkąd pamiętam, kiedyś bardzo tego żałowałam, bo tak jak inni chciałam latać wśród obłoków i tak beztrosko podróżować nie dbając o to, co jest na ziemi, ale parę smoków zabrało mnie ze sobą i udało mi się popatrzeć na wszystko z góry. – Uśmiechnęła się na te wspomnienia, ale realnie zastanowiła się, czy znalezienie nowych skrzydeł jest możliwe? I czy umiałaby je kontrolować, kiedy nigdy wcześniej ich nie miała?
Nowej znajomej zebrało się na czułości, nie zamierzała więc zostawać dłużna i puchatymi łapkami przytuliła, jak tylko mogła młodszą smoczyce.
– To bardzo miłe z twojej strony, też się cieszę, że na siebie wpadłyśmy.– Rzuciła, szurając ogonkiem po ziemi. Zdanie o futerku odbiło jej się echem w myślach. Gdzieś już to słyszała, tylko gdzie? Przypominało jej się, jak Titie bardzo chwaliła jej rude futro. Może samiczkom się takie podoba? Starała się przypomnieć czy słyszała coś podobnego od samca, ale miała pustkę w głowie, zresztą szybko porzuciła tą myśl.
– Zbieram obecnie ładne rzeczy do groty. Mam ich całkiem sporo, więc mogę z tobą spędzić czas. Tylko na co masz ochotę? –
: 08 kwie 2020, 21:17
autor: Sugestia Grzechu
– Tak! Fikołki! – Rzekła uradowana. Bo prawda jest taka, że Noir nigdy w życiu nie robiła fikołków. Jakoś wcześniej nie miała okazji, aby je robić. Tym bardziej z kimś! To było coś dla niej zupełnie nowego. To było coś ekscytującego!
– Jestem gotowa na wszelką naukę fikołków! Mistrzyni Nivis. – Rzekła ceremonialnie tak jakby właśnie teraz awansowała jakiegoś pisklaka na adepta. Dodatkowo nawet się ukłoniła. Bardzo nisko! W końcu trzeba było okazać najwyższy szacunek wobec takiej mistrzyni!
– A może... Bogowie mogli by coś na to poradzić? – Rzekła zastanawiając się nad problemem samiczki. W końcu jeżeli od urodzenia nie miała skrzydełek, to coś tutaj musiało być mocno nie tak. Dlatego czym prędzej trzeba było załatwić to z bogami. Bo co oni sobie myślą! Zostawić tak pięknego smoka bez skrzydeł!? Cóż za haniebny czyn!
– Spokojnie Nivis mam niesamowity plan na to jak odzyskać twoje skrzydła! Musimy iść do świątyni zapytać się o to jakiegoś boga. To jedyny i najlepszy sposób na to! Co ty na to? – Zapytała się, unosząc swoje uszka.
Gdy wodna zapytała się na co ma ochotę, ta lekko rozluźniła swój uścisk siadając na swoim zadzie.
– HM...! W sumie to.... Chciałabym się w coś pobawić... Na przykład w chowanego! Albo w Berka! chociaż... jakiś mały wyścig też nie byłby złym pomysłem... Ah! nie mogę się zdecydować!
: 19 kwie 2020, 21:51
autor: Lisia Mistyfikacja
Wypięła dumnie pierś, starając się jak najdłużej utrzymać poważny wyraz pyska, nawet jej się to udało przez chwilę. Została w końcu nazwana mistrzynią! Co prawda przy Noir ciągle wyglądała niezwykle żałośnie, ale w końcu umiała robić fikołki, była więc kimś! Mało tego, kimś niezwykłym, szanowanym! Ciemna smoczyca nawet się jej ukłoniła! Coś niesamowitego. Uśmiech aż cisnął jej się na pyszczek.
– Dobrze! A więc skup się moja młoda uczennico, Mistrzyni Nivis wszystko ci ładnie wytłumaczy, a nawet pokaże! – Po chwili ustawiła się do fikołka, stając na czterech łapach.
– Musisz sobie stanąć o tak, a potem wsadzić pysk między przednie łapy ooo tak. – Wsunęła swój pyszczek między własne przednie łapy.
– A teraz musisz odbić się tylnymi łapami! O tak… – Odepchnęła się tylnymi łapami, lądując gładko na grzbiecie. Odepchnęła się na tyle mocno, że udało jej się na nowo wylądować na czterech łapach. Otrzepała się z ewentualnego kurzu i po chwili dumnie zasiadła przyglądając się na wszelkie próby zrobienia fikołka przez Noir. Kiedy wreszcie jej się to udało, skinęła łbem.
– Brawo, jestem z ciebie dumna. Na tyle na ile może dumny być mistrz. – Bardzo spodobało jej się to określenie jak nauka sama w sobie. Może ktoś jeszcze będzie chciał się nauczyć robić fikołki?
Wysłuchała uważnie jej planu i się zastanowiła. Skinęła ponownie łbem.
– To brzmi bardzo rozsądnie, uczennico Noir. Wydaje mi się, że… że warto porozmawiać z Bogami na temat moich skrzydeł. Nawet jak ich nie odzyskam, może dostanę zamiast nich coś innego. Na przykład hmm… ludzkiego niewolnika! – Uśmiechnęła się. Wizyta u bóstw mogła jednak zaczekać, ważniejsza była zabawa. Zastanowiła się, jak obie mogły się odpowiednio zabawić.
– Mam pomysł! Zmierzmy się w pojedynku, co ty na to? Nie będzie to jednak pojedynek na śmierć i życie, tylko… przyjazna walka. W porządku? Walka zakończy się wówczas kiedy jedna z nas będzie już zmęczona, nie ma się co przemęczać! Do domu jeszcze długa droga! Nie celujmy też w pysk, dobrze? Szkoda by było, żeby tak śliczna samica miała ewentualne blizny. Ciebie też by było szkoda. – Uśmiechnęła się. Nie trzeba było dużo aby jej mniemanie o sobie wyskoczyło do góry.
: 25 cze 2020, 22:54
autor: Obnażony Kieł
– Powinieneś się częściej uśmiechać – wymruczałem w stronę chochlika, obracając łeb, żeby na niego spojrzeć. Aktualnie leżeliśmy grzecznie na dnie jakiegoś wąwozu, który okazał się całkiem ładnym i przyciągającym uwagę miejscem. Wszak oryginalnie zmierzaliśmy w inną część Dzikiej Puszczy, żeby sprawdzić czy pobojowisko, które powstało po naszym pierwszym spotkaniu, wciąż było częścią tamtejszego krajobrazu. Jednak nie udało nam się tam trafić, bo biedny Klucha dostał zadyszki! Och tak, jego tusza zdecydowanie za bardzo dawała nam się we znaki i zmuszała do zbyt częstych postojów! Aż chyba muszę zacząć dozować mu porcje pożywienia...
– Naprawdę. Może wtedy byłbyś ładniejszy! – dodałem, obserwując jak twarz Kluchy wykrzywia się w jakimś grymasie. Brzydal nie rozumiał co do niego mówię, ale z całych sił próbował nadążyć, robiąc przy tym dziwne miny. A ja uwielbiałem te momenty, bo mogłem się wtedy bezkarnie z niego ponabijać. Te chwile sprawiały, że dookoła robiło się przyjemniej i zabawniej. A! No i zawsze wpadałem wtedy na jakiś głupi pomysł! No i w tym przypadku oczywiście nie było inaczej. Uśmiechnąłem się tajemniczo i nie pozwoliłem sobie zmarnować tak dobrego pomysłu. Niewiele się zastanawiając, przetoczyłem się o kilkanaście łusek i zawisłem nad Kluchą, niemalże łaskocząc go po nosie własną grzywą.
– No chodź, nauczę cię! – zakrzyknąłem radośnie, wciskając chochlikowi paluchy do gęby. Klucha nawet nie protestował, kiedy chichocząc wykrzywiałem mu usta w szeroki uśmiech. No! Znacznie lepiej!
: 28 cze 2020, 18:11
autor: Różany Kolec
Irradil nieśpiesznym krokiem przemierzał wąwóz. Wylądował na jego skraju już kilka chwil temu i teraz rozglądał się wokół, chłonąc spokój jaki ze sobą niósł. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, więc jedno ze zboczy wąwozu rzucało nań przyjemny, głęboki cień. W dni tak upalne jak ten, każdy cień był w cenie, bo szkarłatne futro północnego dawało mu się we znaki.
Wąwóz był więc całkiem przyjemnym miejscem, nie tylko chłodniejszym, ale i cichym... przynajmniej do momentu, gdy echem nie poniósł się czyjś śmiech. Irradil przystanął wtedy i nastawił uszy, wsłuchując się. Czasem bywało tak, ze spędzał dni na samotnych spacerach i nie napotykał nikogo, a czasami zdarzało mu się spotkać kilka smoków jednego dnia. Dzisiaj jednak, ten, którego słyszał, był pierwszym.
Irradil ruszył dalej. Przyzwyczajony, że smoki tutaj raczej nie stroniły od przygodnego towarzystwa, wiedział, że jeśli się zbliży, raczej nikt nie będzie miał mu za złe. Po kilku chwilach pojawił się więc w polu widzenia nieznajomego i czegoś, co leżało pod nim. Młody północny nie spotkał nigdy takiego stworzenia, ale to nie było niczym dziwnym. Smoki z tych stron prowadzały ze sobą dziwne istoty nazywając je "kompanami". Sądząc więc po tym, że ci dwaj nie próbowali się pozabijać, pewnie byli własnie taką para.
Czarwonofutry przysiadł obok pyszniącego się zielenią krzewu i przez kilka chwil przyglądał się scenie.
– Nie sądzę, że to mu pomoże – rzucił rozbawionym głosem, widząc jak smok próbuje poszerzyć uśmiech istoty.
: 29 cze 2020, 13:41
autor: Obnażony Kieł
Wykrzywić kąciki warg w górę? A może w dół? Albo złączyć usta w jedną linię? Nie mogłem się zdecydować, dlatego wypróbowałem wszystkie te opcje! No, i jeszcze kilka innych, jeśli mam być szczery. Sam bawiłem się bardzo dobrze, śmiejąc się do rozpuku, kiedy chochlikowa gęba przyjmowała coraz to nowsze kształty. A im dalej, tym te były dziwniejsze i mniej naturalne, co naszej... mojej zabawie nadawało tylko więcej pikanterii! W zasadzie nic nie wskazywało na to, żebym zamierzał przerywać te czynności, ale w pewnej chwili do moich wyczulonych uszu dotarły pierwsze szelesty. Zastygłem w bezruchu, obdarzając wąwóz uważnym spojrzeniem wrogich ślepi. W końcu na Wspólnych mogliśmy spotkać każdego. Zarówno przyjaciół jak i wrogów. Ten nieprzychylny stan trwał tylko przez krótką chwilę, w trakcie której do moich nozdrzy dotarł charakterystyczny zapach siarki. Rozluźniłem się, momentalnie rozumiejąc, że mam do czynienia z jakimś Ognikiem. A z nimi się przecież lubimy! Dlatego też wróciłem do swojej zabawy, zastanawiając się czy przybysz postanowi się pokazać. Po chwili wiedziałem już, że się na to zdecydował, kiedy przysiadł przy krzaczku i otworzył pysk, żeby przemówić. Słysząc jego słowa, aż przymknąłem ślepia w rozbawieniu, zastanawiając się, co mu odpowiedzieć. Albo raczej w jaki sposób przeciągnąć swoją zabawę!
– Nie? – rzuciłem głosem wręcz przesiąkniętym teatralnym smutkiem i wlepiłem w niego spojrzenie godne najlepszego aktora. Komedianta, jeśli mamy precyzować, bo każdy mój ruch był zdecydowanie przesycony i wyraźnie nienaturalny, jakbym z całych sił starał się mu udowodnić, że zaraz się rozpłaczę. Rzecz jasna udawałem, co raczej było aż nad wyraz widoczne i nie do przeoczenia.
– W takim razie... użyczysz mi pomocnej łapy? – dodałem całkiem zręcznie przechodząc od płaczliwych siorbów do zadziornego spojrzenia. W tym czasie zmieniliśmy pozycję i pozbieraliśmy się ziemi, tak że teraz oboje siedzieliśmy twarzami zwróconymi w stronę Ognistego. Konkretnie – ja siedziałem za Kluchą, obejmując go ramionami i wciąż trzymając palce w jego gębie. Chochlik wlepił tylko szklane spojrzenie w futrzastego, dzielnie znosząc moje psikusy. A ja w tym czasie ponownie uniosłem jednym palcem kącik ust chochlika, a drugi wyjąłem, razem ze sporą strugą śliny, i skinąłem nim na Ognistego, wyraźnie przyzywając go bliżej i oferując mu możliwość przyłączenia się do zabawy. W końcu ten wyglądał na kogoś zbliżonego do mnie wiekiem, więc może okaże się ciekawym kompanem do psot?
: 24 lip 2020, 19:04
autor: Berius
//inny czas.
Głud po raz kolejny sprowadził krwawego do krytycznego stanu. Lecz tym razem nie miał osoby która mogła być mu pomóc. Mimo wszystko był jeszcze ktoś. Usiadł w wąwozie opierając się o ścianę i wysłał mentalną wiadomość z problem o pomoc do swojego brata. Ten łowca jeszcze nigdy go nie zawiódł.
: 24 lip 2020, 22:06
autor: Despotyczny Ferwor
i tak oto w niedługim czasie zjawiła się wspomniany plamisty łowca, który to jak zwykle wykonywał swoją pracę, czyli karmienie okolicznych smoków. Tym razem padło to na jego brata, dlatego niezwłocznie przybył na miejsce. Gdy już się zjawił rzucił mu 4/4 owoców, które to trzymał akurat przy sobie.
– Smacznego. – Rzucił do niego obserwując, jak ten je
: 24 lip 2020, 22:27
autor: Berius
Owoce nie były jego ulubioną potrawą ale w tej sytuacji nawet nie pisnął. Zaczął bez opamiętania pałaszować dane mu pożywienie ale mimo skupienia na tej czynności, rozmyślał tez jak mógłby się odwdzięczyć bratu za pomoc. Może następnym razem to on go nakarmi?
-Dziękuje Mułek po raz kolejny ratujesz mi życie. Chyba raczej nigdy ci się za to wszystko nie odpłacę.
Uśmiechnął się do niego wstając na równe łapy z pełnym brzuchem.
: 26 sie 2020, 22:17
autor: Pasja Uczuć
Słysząc burczenie w brzuchu siostry nie musiała długo czekać, by Paqui ruszyła za nią... A może jednak? W końcu minęło kilka chwil. Ucieszona z nowej łapki partnerka raczej nie uwolniła jej zbyt szybko ze swoich objęć. W końcu jednak – udało jej się ją odnaleźć.
– Poczekaj! – zakrzyknęła, biegnąc za Szyszką licząc, że ta ją usłyszy.
– Chyba Szyszuś jest głodna. Może miała by ochotę na coś doblego? – zaproponowała, gdy nareszcie była na miejscu tuż obok niej.
Dalej poszło już szybko. Mięso z gryfa, jakie miała ze sobą na specjalne okazje było już wcześniej ususzone i upieczone nad ogniskiem. Teraz wystarczyło, by podała jej wszystkie kawałki, wraz z dzbanuszkiem z wodą, zmieszaną z odrobiną soku z rokitnika, by i na pragnienie nie musiała narzekać.
: 26 sie 2020, 22:48
autor: Sosnowy Pocisk
Sosnowa odwróciła się, słysząc głos siostry.
~ Och, chyba wszyscy w świątyni to usłyszeli ~ parsknęła. ~ Dziękuję. Czy zawsze nosisz przy sobie kilka porcji? ~ zagadnęła z ciekawością. Jej torba rzeczywiście wyglądała zawsze na wypchaną, więc nie zdziwiłaby się, gdyby usłyszała twierdzącą odpowiedź. Sięgała po kolejne kawałki gryfa , nieco pomagając sobie maddarą w utrzymaniu równowagi, która teraz nie była taka oczywista. Co jakiś czas popijała pyszny napój, aż w końcu czuła się nasycona.
~ To było pyszne. Jak zwykle, zresztą! ~ przesłała. ~ Mam nadzieję, że jak się następnym razem zobaczymy, to łapki już będą w komplecie~ wyszczerzyła się do siostry. ~ I na razie nie wspominaj o tym innym. Nie chcę, żeby się martwili, poza tym, i tak się dowiedzą, a blizna wygląda lepiej niż to co teraz ~ dodała jeszcze. Zwyczajnie nie chciała straszyć piskląt, chociaż nie zaskoczyłoby jej, jakby uznali to za kolejną fajną przygodę. Z młodymi nigdy nic nie wiadomo.
/zt
: 10 paź 2020, 23:47
autor: Pasterz Kóz
Dosyć ciekawe miejsce. Miękki mech pod łapami był przyjemny w dotyku, inaczej się po nim chodziło niż po szeleszczących liściach czy zwierzęcym futrze. Do tego parę wysokich drzew, kilka rozłożystych krzewów i wszechobecna cisza. Może od czasu do czasu wiatr zawył przy mocniejszym podmuchu czy jakieś ptaszki przeleciały ćwierkając radośnie, ale tak to najgłośniejszy dźwiękiem tutaj był oddech Poranka. Świetne miejsce do odseparowania się od wszelakich bodźców zewnętrznych i wypoczynku.
Znalazł się tutaj przypadkowo jednak już mu się podobało. Spokojnym krokiem szedł przez środek wąwozu, co chwila kręcąc łbem na boki, żeby podziwiać naturę jak to miał w zwyczaju. Jakoś tak miał, że lubił odwiedzać różne zakątki Wolnych Stad, nieraz napotykając po drodze na jakieś dziwy jak enty czy inne rzeczy jak... turnieje. Pewnie z czasem to miejsce mu się opatrzy, jednakże teraz cieszył się każdą chwilą spędzoną tutaj.