Strona 22 z 34

: 06 wrz 2017, 23:16
autor: Wybrana Łuska

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Och, w jej stadzie również szanowano czyjąś prywatność, pozwalając tej osobie po prostu być, nie zaczepiając jej. Jednakże stado to było już dla niej przeszłością, powoli zmieniając się w mgliste wspomnienia. Mimo to wciąż trwały, choć na jak długo? Była młoda, a wspomnienia z młodości miały to do siebie, iż bardzo, bardzo szybko znikały. Opuszczały swojego właściciela, zostawiając go z pustką w głowie. Aczkolwiek... Na ile była w stanie zapomnieć to wszystko? Rodzinę, wszystkie trudy, przez jakie przeszła? Nie wiedziała.
Długi okres wędrówki i towarzystwo jednego smoka, a później zwykła samotność, zmieniły ją. Odrzuciła część zasad, jakimi niegdyś zmuszona była się kierować. Nie była ufna, lecz mimo to chciała w jakiś sposób spędzać czas z innymi... O ile byli tego, ha, godni. Bo wciąż była przyzwyczajona do bycia ponad resztą. I, cholera, ciężko jej było się odzwyczaić. Zabawne.
Dziękuję – odparła lekko, uśmiechając się delikatnie w stronę smoka. A potem usłyszała jego kolejne słowa. Zamrugała gwałtownie, z trudem utrzymując neutralną mimikę. Kiwnęła lekko głową i... Mimo wszystko – podeszła nieco bliżej, siadając obok. Może nie pod skrzydłem starszego, ale wciąż o wiele bliżej, niż wcześniej. – Pustynne słońce... – powtórzyła za nim, lekko wznosząc do góry pysk. – Nie zaznałam go w swoim życiu zbyt wiele. Nie zaznałam go praktycznie... W ogóle – westchnęła ciężko, zerkając na Ognistego. – Moi przodkowie pochodzili z pustyń, ja... Już nie – wymamrotała pod nosem, cicho i jakby ze wstydem, zjeżdżając wzrokiem na ziemię. Może i była czystej krwi, lecz co z tego, jeśli nigdy nie żyła jak takowa osoba? Cóż. – Wybrana Łuska – przedstawiła się nagle, podnosząc gwałtownie różowy łeb i zerkając na pustynnego.

: 11 sty 2018, 18:36
autor: Ostatnie Ogniwo
Trochę przesiedziałem w obozie od ostatniego wyjścia na tereny wspólne, cały czas denerwowały mnie rany po walce z dzikiem, trzeba się udać do uzdrowiciela, ale po prostu mi się nie chce. Poleciałem na Błękitną skałę w towarzystwie Sigera, lecz on nie leciał. Było chłodniej niż zwykle, a w powietrzu dało się to naprawdę odczuć. Lot nie zajął dość dużo czasu, lada moment byliśmy u podnóża skał i to tutaj zrobiliśmy przystanek. Skierowałem się w stronę obozu ognia i wysłałem krótką wiadomość do Rek, aby przybyła na miejsce.

Wybiegłem z groty tuż za czerwonym, kiedy on wzbił się w powietrze ja biegiem podążałem za nim, ciekawe co on dziś wymyślił, szczególnie, że nawet się wyspałem, więc byłem potulny jak baranek, do czasu! Zatrzymaliśmy się u podnóża jakiś skał i wtedy poczułem drgania maddary, z kim znowu kontaktował się ten wyrośnięty koń?

: 12 sty 2018, 12:08
autor: Milknący Szept
Przybyła dość szybko, jednak Krwisty musiał czekać. Rek nie latała i boleśnie się to czasem odbijało na czasie jej podróży. Na szczęście nie była w swojej grocie chyba od dwóch księżycy i zastać ją można było wszędzie, toteż podróż wcale nie zajęła aż tyle czasu by Krwisty musiał się martwić. Nie widział jej od dłuższego czasu. Jej wątłe, kruche ciałko stało się smuklejsze i delikatne. I chociaż jej platynowa, drobna łuska pozostała taka sama, ruchy Rek były żywsze. Truchtała, czego nie mógł być świadkiem wcześniej. A gładkość jej łuskowej pokrywy odbijała intensywnie światło, sprawiając, że niemalże lśniła mimo grubej warstwy chmur.
Dostrzegłszy Krwistego, uśmiechnęła się. Jej pysk był nieco bardziej wyprofilowany, jaśniejszy gdy nie była tak zmęczona. A jej błękitne, chłodne oczy przybrały łagodniejszy, dojrzalszy kształt. Mała Rek... dorastała. Niosła ze sobą delikatną, owocowo-słodką woń, która tych kilka księżycy temu była praktycznie niewyczuwalna.
Witaj Krwisty. Czy to twój kompan? – Zapytała serdecznym tonem, podobnie się uśmiechając. Kompani byli naprawdę różni. Widziała je na każdym kroku. Dwoje z nich już uczyła i stąd wiedziała, że ich osobowości mogą być tak różne jak osobowości smoków, a ich bystrość była na naprawdę różnym poziomie. Być może przez różnicę wieku, jak mogła wywnioskować po spotkanej waderze i basiorze. Ten również wyglądał na wilka, ale z pewnością nim nie był. – Czy to żywiołak? Wyglądasz... wspaniale. – Zapytała całkiem wesoło, wyrażając podziw do samego kompana, patrząc w tej chwili na niego samego. – Coś się stało, że mnie wezwałeś? – Zapytała z troską w głosie, przyjrzała się postawie Krwistego. Nie prostował się dumnie jak standardowy smok. Przyglądała mu się uważnie gdy oddychał, jak stawiał ciężar swojego ciała. – Czy... jesteś ranny? – Zapytała z lekkim przestrachem, widząc zaledwie część jego profilu.

: 12 sty 2018, 22:44
autor: Ostatnie Ogniwo
Trochę zajęło nim Misterna znalazła się u Podnóża Skał. Przyszła tutaj, a raczej przybiegła jak na swoje możliwości. Już nie była tą samą zmarnowaną Rek co kiedyś. Teraz przytruchtała tutaj uśmiechnięta, widać, że miała więcej sił niż przedtem. Urosła i wyglądał inaczej, żywiej? Najwidoczniej postawiła się chorobie.
Przywitałem ją uśmiechem i spojrzałem na kompana, kiedy zapytała czy jest mój. Potwierdziłem kiwając łbem i zakryłem rany na szyi i łapie. Nie chciałem, żeby się nie potrzebnie martwiła.
Eeee no może trochę jestem podrapany – zaśmiałem się i kontynuowałem. – To jest mój kompan Siger. Jest żywiołakiem wody i jest bardziej nieobliczalny niż ja, ale przyzwyczaisz się. Ogólnie słyszałem, że aspirujesz na tego no jak to się zwało? Piastuna o! Potrzebuję kogoś kto wyszkoli go, żeby był gotowy do polowań jeśli ja będę ranny, tak jak teraz – zaśmiałem się jeszcze głośniej i przyjrzałem się Rek, nadal nie wiedziałem kim są jej rodzice i ciekawe czy zauważy, że odzyskałem głos?
Ostatnio nie wspomniałaś nic o swoich rodzicach, wiesz kim są?

: 12 sty 2018, 23:10
autor: Milknący Szept
Niestety... oko miała bystre. Szybko dostrzegła, że Krwisty się trochę kurczy... O nie. Zmrużyła oczy, myśląc intensywnie. Wyraz jej pyska stał się nieco chłodniejszy. Wesołość z jej pyska zniknęła i nie została zastąpiona niczym. Tylko... oczy jej wydały się bardziej szkliste. Podeszła do dwukrotnie większego samca bez słowa i wtuliła głowę w bark łapy, której nie starał się ukryć.
Cieszę się, że Erycal wysłuchał twojej modlitwy, ale... nie sprawiaj by miał więcej pracy. – Powiedziała naprawdę cichym, delikatnym głosem. Był melodyjny, ale czuć było, że drżał. – Obiecaj mi, że wezwiesz Przeklętą najszybciej jak będziesz mógł. – On też miał sporo pracy. – Gdy chciałam pierwszy raz zapolować, na granicy obozu zaatakowały mnie wilki. Ryknęłam, żeby przywołać kogokolwiek. Usłyszał Gryzący, Tnący, mój brat – Prędki i Świt. Wszyscy poza nim zostali ranni, a ja nie doczekałam nawet ich przybycia... – Powiedziała smutnym głosem, żaląc się nagle. – Przepraszam. Po prostu nie chcę by ktoś był ranny blisko mnie. – Powiedziała szczerze i odsunęła się na kilka kroków. Uśmiechnęła się, a szklistość jej oczu zaniknęła. Mimo to był to blady uśmiech. – Pomagam wychowywać Krwawej pisklęta, żeby spełnić wymagania, które będą na mnie czekać. – Powiedziała, siląc się na przywrócenie wesołości do głosu. Spojrzała na Sigera. – Jest piękny. Chętnie nauczę go co wiem. – Uśmiechnęła się szczerzej. Zaraz przechyliła głowę. Zamyśliła się, przypomniawszy sobie ostatnie pytanie samca.
Zapomniany Rytm i Wieczorna Aura są moimi rodzicami. Ale spotkałam ją tylko raz i nie znamy się dobrze. Czemu o to pytasz? – Zapytała, pierwszy i ostatni raz ocierając oczy łapą szybkim ruchem podniesienia jej i opuszczenia łba.

: 13 sty 2018, 12:03
autor: Ostatnie Ogniwo
Chyba nie zbyt dobrze ukryłem rany przed smoczycą, bo nagle uśmiech zniknął z jej twarzy. Musiała dostrzec tą na łapie, na pewno ją zauważyła, bo po chwili podeszła do mnie i wtuliła się w tą ranną kończynę. Też się cieszyłem, że Ateral oddał mi głos i nie zamierzam już mu dawać więcej roboty.
Od ran jeszcze nigdy nie umarłem, więc nie ma się co martwić! – zapewniłem smoczycę i uśmiechnąłem się, żeby przestała się martwić. – No... może raz umarłem, ale nie od takich rzeczy, więc spokojnie. Po szkoleniu udam się do uzdrowiciela masz moje słowo – odpowiedziałem i spojrzałem na Sigera, najwidoczniej się tutaj nudził, jak w każdym wyprawach na tereny gdzie rozmawiałem z innymi, ale podczas nauki wszystko się zmieni.
Rek miała więcej przygód niż myślałem, na pierwszym polowaniu spotkała wilki. Ona walczyła z kilkoma przeciwnikami i przegrała, ja na pierwszym miałem chochlika, który mnie szybko rozłożył, ale do tego lepiej się nie przyznawać.
Piastun miał dużo obowiązków, w sumie nigdy nie pytałem Nocnego co dokładnie robi, a tutaj okazuje się, że musi wychowywać pisklaki, ale do tego trzeba się urodzić.
Wieczorna to moja siostra, nie mówiła, że ma pisklaki w ogniu – zamyśliłem się na chwilę i przyjrzałem się adeptce. – No dobra to nauczysz go polować?

: 13 sty 2018, 12:56
autor: Milknący Szept
Nie dostrzegła tyle rany, co gesty samca. A po zbliżeniu się poczuła zakrzepłą krew. Wszystko było dla niej jasne. Wydawało się jej, że będzie dobrą piastunką. Była troskliwa, co poczuć mógł Krwisty. Jak się okazało... jej wuj. Zrobiła duże oczy. Po chwili złagodniały. Jej rodzina... Jest większa niż myślała. Chociaż nic się nie zmieni. Traktowała Krwistego jak część rodziny.
Nasza rodzina... jest duża? Rytm nigdy mi o tym nie opowiadał. – Powiedziała cicho, kryjąc w swoim głosie cichą ekscytację. Nie wiedziała, że ma inną rodzinę z własnej krwi. Chciała ją poznać. Trochę się tego bała. Ale chciała poznać swoją rodzinę. Gdy Krwawy wspomniał znów o Sigerze, Rek skinęła z uśmiechem i podeszła do niego, zatrzymując się pół ogona przed nim. Wcale... nie była dużo większa od niego. Wyglądała na dziesięć księżycy i sporo miała przed sobą.
Wyglądasz na bystrego. Próbowałeś kiedyś szukać tropów zwierząt? – Zapytała go łagodnym tonem, starając się wyczuć jak dużą dozą inteligencji dysponował. Czy był podobny smokom? Czy może jak Javire blisko mu było do oswojonego zwierzęcia? Powinien rozumieć jej słowa dzięki mentalnemu połączeniu z Krwistym. Ale na ile potrafi sobie takie słowa przyswoić? Wyobrazić?

: 17 sty 2018, 22:52
autor: Ostatnie Ogniwo
Ciekawe jak to jest być piastunem. Niby trzeba się opiekować pisklakami i je uczyć, ale na tym się to chyba nie kończy? Rek ma pewnie jeszcze dużo obowiązków i nie jest to zapewne takie łatwe jak mi się zdaje.
Nasza rodzina jest ogromna, tak słyszałem! Twoja matka to cudowna smoczyca, jest miła i bardzo spokojna może kiedyś się spotkacie. Masz jeszcze ciocię Nagietkową i Świe... – nagle poczułem uderzenie smutku, jakby coś pokryło mnie lodem. Spojrzałem w niebo jakby szukając gwiazd, ale w dzień nic nie było widać. – Kontynuując nie wiele wiem o naszych przodkach, ale na pewno gdzieś znajdziesz jeszcze kogoś tej samej krwi.
Kiedy Rek rozpoczęła naukę ja usiadłem u podnóża skał i obserwował wszystko z boku, ciekawe jak będzie cała nauka przebiegać.

Obserwowałem smoki, które cały czas rozmawiały o rodzinie i innych smokach.. nudy! Nie lepiej było coś porobić? Jak na zawołanie kiedy pomyślałem o tym, żeby zrobić cokolwiek ta ognista zaczęła mnie pytać o polowanie. Czy próbowałem szukać tropów zwierząt, zawsze polowali starsi, a potem spotkałem tego czerwonego. Pokiwałem przecząco łbem. Czy będziemy polować?

: 18 sty 2018, 20:22
autor: Milknący Szept
Czyli... któryś ze smoków nie przeżył. Ona też wiedziała o pomorze w Ogniu. Ale ten miał wtedy bardo dużo piskląt i dał się odczuć niezwykle intensywnie. Gdy Krwisty skończył mówić, podniosła skrzydło przed jego nos. Mógł poczuć delikatną, słodką woń... I lotkę. Miękką, łaskoczącą lotkę. Tylko na chwilę nim zajęła się Sigerem. Zastanowiła się chwilę, jej ogon drgnął. Może zatem spróbuje standardowo. W przeciwieństwie do Javire, Siger wydawał się mieć bardziej smocze odruchy. Czy może założyć, że jest inteligentniejszy? Nie sądziła by potrafił używać słów, ale dzięki Krwistemu z pewnością je dobrze rozumiał. Miał nieco więcej mądrości w oku aniżeli Javire, będącą w zasadzie zwierzęciem.
Korzystając z martwoty traw i bliskości dużych skał, znalazła miejsce, w którym mogła po raz kolejny pochwalić się swym kunsztem. Dochodziła do wprawy. Zaczęła maziać w ziemi, rozmiękczając delikatnymi pazurami i ubijała ją swymi knykciami, aż powstały trzy ślady. Racica, kopyto i odcisk ptaka. – Spójrz, Siger. – Powiedziała do niego zachęcająco, zapraszając gestem łba. – Wiele zwierząt ma taki ślad. Im głębszy tym większe zwierzę, małe ofiary mogą mieć większe od dużych ofiar. Niektóre są groźne, kopią. Ale nie potrafią gryźć, jedzą trawę. Tak jak mustang. Mustang ma taki ślad. – Wskazała palcem ślad obok. – Dwa nakarmią ciebie i Krwistego. – Powiedziała. Mówiła krótko, żeby Sigerowi nie plątały się jej słowa. Krwisty był tuż obok i sprawiał, że basior rozumiał je nieźle. Wciąż jednak wiele pozostawało jedynie w zakresie jego instynktu. To dlatego używała takich słów jak ofiara czy nakarmienie pustego brzucha.
Te zwierzęta – pokazała ptaki – latają. Mało jedzenia, trudno złapać. Dziobią w oczy jeśli walczą. – Wyjaśniła krótką serią informacji. Przerywała oczywiście w odpowiednich momentach by nadać jasność przekazowi. Mówiła rzeczowo i poważnie, ale też spokojnie. – Zwierzęta mające taki ślad jak ty zawsze są groźne. Nawet groźniejsze niż adept. Gryzą, szarpią, zabijają. Nie polujemy na nie. Ale. – Zakończyła krótkim słowem i mocno odcisnęła swoją łapę. – Długie palce. Groźne zwierzęta nie mają długich palców. Tylko smoki mają długie palce i są groźne. Ale smoki mają duże ślady. Niewiele mięsa, ale na pewno niegroźne. – Oceniła ślady. Wilk nie zada jej pytań. Ona nie może mu ich zadać.
Tam gdzie nie ma drzew żyją małe ofiary. W lasach duże. Mają futro, łuski, zostawiają je. Zostawiają odchody, krew, łamią gałązki, gryzą trawę, zdzierają korę. Znajdź coś tutaj, na polanach. Cokolwiek z tych. Pamiętaj – uszy, nos, oczy. – Poprosiła go i dała mu czas na przetrawienie informacji. Skinęła głową na otwarty teren. Jelenia tu nie upolują, ale na razie powinni skupić się na czymś łatwym, jak mysz polna. W końcu jest ich tutaj pełno. Chyba, że się już pochowały.

: 25 sty 2018, 23:50
autor: Ostatnie Ogniwo
Obserwowałem smoczycę i każdy jej ruch. Wszystko co robiła było w tym coś dziwnie znajomego, jakbym już to widział. Dzięki więzi mogłem wszystko zrozumieć, więc łatwo mi było wywnioskować co mam dokładnie zrobić.
Najpierw spojrzałem na ptaki, czyli zwierzęta, które tego rozmiaru dają mało jedzenia, czyli takim jednym się nie najem. Następnie Misterna wytłumaczyła mi jak wyglądają ślady drapieżników. Zostawiłem ślad w ziemi obok i spojrzałem uważnie. Na takie coś lepiej uważać, bo już jedna walka z drapieżnikiem nie skończyła się dobrze.
Zadanie było proste znaleźć coś do jedzenia. Odszedłem kawałek od nauczycielki i rozejrzałem się po okolicy, lecz nic nie było. Pp chwili poczułem zapach, jakieś małe zwierzę, bardzo blisko. Rozejrzałem się i zauważyłem małą mysz polna. Zacząłem iść w jej stronę, ale przecież potrafię używać maddary! Wyobraziłem sobie jak mysz otacza gruba na pół łuski metalowa ściana o wysokości trzech łusek. Kolor miała czarny, twarda jak diament, bezwonna miała zamknąć w pułapce ofiarę. Tchnąłem maddarę i spojrzałem na swoje arcydzieło. Następnie podbiegłem do pułapki i spojrzałem pytająco na Misterną, czy to o to chodziło?

: 26 sty 2018, 7:09
autor: Milknący Szept
//Spróbujmy zostawić mi MGowanie na przyszłość ^^ Spróbuj robić to jak na polowaniu
I Rek obserwowała Sigera. Nie był tylko wilkiem. Był żywiołakiem. Był bystry. A jej słowa konwertował umysł Krwistego, przez co rozumiał bardzo, bardzo wiele. Ale coś nie odróżniało go od Javire. Proste polecenie przyjął naprawdę prosto i od razu je wykonał. Trzeba było nazwać to bystrością czy niecierpliwością? Oczywiście krył się w tym błąd Misternej.
Dobrze, Siger. Właśnie tak. – Pochwaliła basiora. Poza rozumieniem jej słów, upewniła go w tym przekonaniu poprzez pochlebny, wesoły ton głosu. – Trudno złapać mysz. Ale ty to zrobiłeś. – Zakończyła swoje wychwalanie. Mimo to nie zmieniła życzliwej postawy.
Stado myszek to za mało na smoczy brzuch. Nawet wilczy brzuch. Próbuj dalej. Są tu większe zwierzęta. Nawet jeśli trudniej je znaleźć. – Uśmiechnęła się łagodnie, wzrokiem wskazując równiny. To na nich Siger miał szukać. Nie tylko tu w odległości kilku ogonów, skąd zwierzyna zniknęła jak tylko usłyszała łopot skrzydeł.

: 27 sty 2018, 11:00
autor: Ostatnie Ogniwo
// Oki!
Krwisty tłumaczył mi wszystko przez więź co mówi Misterna. Pochwaliła moje złapanie myszy, w sumie łatwo było używając do tego maddary. Następne zadanie było nieco trudniejsze, znaleźć zwierzynę. Widziałem jak to robi czerwony, a nie wydawało się to takie trudne. Ruszyłem na równiny i tam zacząłem patrolować teren. Zaglądałem między krzaki za kłębkami futra, szukałem głębokich odcisków łap. Używałem też nosa, żeby wywęszyć zapach ofiary. Ciekawe czy jest tu coś co mógłbym upolować. Poruszałem się powoli, cały czas bacznie obserwowałem okolicę, nie chciałem trafić na jakiegoś wilka lub niedźwiedzia.

: 27 sty 2018, 12:20
autor: Milknący Szept
Szybko dostrzegła, że Siger nie wykorzystywał swoich uszu. Były nieruchome. Samiczka westchnęła głęboko. Nieużywanie uszu zmniejszało szansę wyhaczenia zwierzyny wśród gąszczów. I wśród wysokich, martwych traw, na których teraz stali. – Słuchaj. – Poprosiła Sigera miękkim głosem. Ten skupiał się na niewielkich fragmentach otoczenia swoim wzrokiem i tylko nos, z pomocą wiatrów, mógł coś dla niego odszukać. Siger nie był zbyt elastycznym łowcom i dużo czasi spędził na tym, by znaleźć to, czego wypatrywał. Przeoczył spore pióra i nienaturalne obrazy terenu, które zauważyła Misterna. Pozwalała mu szukać długie, długie uderzenia serc. Aż w końcu znalazł. W odległości pół ogona od niego znalazły się niewielkie raciczki, skierowane ostrym szczytem w stronę lasów dość daleko stąd oddalonych. Samiczka patrzyła na reakcję Sigera. Co zrobi?

: 28 sty 2018, 22:50
autor: Ostatnie Ogniwo
Zacząłem nasłuchiwać, kiedy smoczyca wydała takie polecenie. Ciekawe czy tu coś co mógłbym usłyszeć, jakieś wycie wilków albo coś w tym rodzaju. Cały czas się rozglądałem, węszyłem i nasłuchiwałem. Przez bardzo długi czas nie mogłem nic znaleźć. W końcu chyba na coś wpadłem. Trop tak jak mi się wydawało prowadził w stronę lasu. Spojrzałem na Misterną czy ma coś do powiedzenia, a następnie ruszyłem w stronę, w którą prowadziły ślady. Cały czas bacznie obserwowałem okolicę, zwierzyna musi być gdzieś niedaleko. Do tego dodałem węch, żeby wyczuć w razie czego zwierzynę i słuch, żeby ją usłyszeć gdyby była blisko. Nie chcę przecież jej przestraszyć.

: 02 lut 2018, 21:36
autor: Milknący Szept
Im dłużej Siger się przyglądał, tym bardziej mógł myśleć że z tymi śladami coś jest nie tak. Nie tylko dlatego, że nie wydzielały woni. Ale były też rozmazane, nieco zapadnięte. Ziemia była wilgotna i to z pewnością się przyczyniło do obecnego stanu rzeczy. Krawędzie jednak nie były wyraźnie zarysowane. I nie mogła tego spowodować tylko wilgoć. Wiatr był spokojny w tym rejonie osłoniętym przez skały. Pozostał więc tylko jeden czynnik.
Siger podążał za śladami dobrych kilka ogonów aż czegoś nie usłyszał. Wysokie kwilenie, niemal pisk. Gdzieś z boku w odległości ogona. Należał raczej do sporego gryzonia. Ten jednak mógł się już przemieścić... Siger jednak mógł być pewien, że poruszał się dość cicho. Ograniczywszy dźwięki jakie mógł wydawać, zwiększył sobie pole słyszenia. Co teraz?

: 12 lut 2018, 0:10
autor: Ostatnie Ogniwo
Gdybym był lepszym łowcą to pewnie sprawniej by mi to poszło, a tak to idzie jak idzie. Szedłem kawałek za śladami, aż w końcu usłyszałem dźwięk, który mógł sygnalizować tylko jedno! Gdzieś w pobliżu było jakieś zwierzę. Sam odgłos lekko mnie przestraszył, niespodziewałem się takie czegoś. Zamarłem przez chwilę w jednej pozycji, nie ruszyłem się prawie w cale. W końcu postanowiłem udać się za tym czymś. Oblizałem pyszczek i zacząłem po cichu zmierzać w stronę zwierzaka. Uważałem na gałęzie i inne rzeczy tworzące hałas. Jeśli był blisko to na pewno nie mógł mnie usłyszeć. Cały czas nasłuchiwałem i węszyłem, mógł zmienić kierunek. Moje ślepia uważnie obserwowały teren, to mógł być też drapieżnik, który zaraz może na mnie wyskoczyć. Warto być ostrożnym.

: 13 lut 2018, 12:49
autor: Milknący Szept
Siger zgrabnie podążył za dźwiękiem, Rek kontrolowała wszystko z dystansu. Trawy w tym miejscu były dość wysokie, toteż basior nie dostrzegł nic, gdy znów usłyszał dźwięk. Był to dźwięk wypchnięcia – szurania po ziemi, a następnie połamania traw jako kolejny szelest. Następne szelesty zniknęły poza zasięg jego słuchu. Jednak pojawiło się coś innego. Ślady na ziemi. I zapach. Ale ślady prowadziły bezpośrednio naprzód względem pyska basiora, a zapach pochodził bardziej od lewej niźli z przodu. Ślady nie były zbyt głębokie. Były bardzo niewielkie i Siger mógł już je poznać. Były bowiem po prostu zajęcze. Tych zwierząt była bardzo duża liczba i bardzo dobrze czuły się na otwartym terenie, takim jak to.

: 19 lut 2018, 22:34
autor: Ostatnie Ogniwo
Cały czas podążałem za dźwiękiem, byłem tak skupiony jak nigdy dotąd, w końcu dotarłem do jakiś dziwnych traw. Były wysokie, baaardzo wysokie, że praktycznie mało co widziałem, ale czułem i słyszałem. Jakiś szelest, skrobanie w ziemi, ciekawe co to mogło być. Podszedłem bliżej i ujrzałem ślady, dość płytkie, sięgnąłem pamięcią do nauki Misternej gdzie mówiła o różności śladów. Te płytkie zostawiło coś małego, pierwsze co to wpadło mi do głowy to zające i to, że tym się nie najem. Ślady zostawiłem i ruszyłem za zapachem. Uważnie stąpąłem i rozglądałem się dookoła, patrzyłem też za jakimiś śladami na ziemi. Do tego też węszyłem i słuchałem. Jeśli nos mnie nie myli to może niedługo coś znajdę?

: 21 lut 2018, 19:54
autor: Milknący Szept
Siger uznał, że powinien pójść za pierwotnym śladem, ignorując dźwięki. Trop stawał się coraz to bardziej niewyraźny... Niestety, wiatr delikatnie się przesunął... i Siger zgubił woń. – Dobrze się dziś spisałeś, Siger. Ale następnym razem spróbuj określić świeżość i pewność tropu zanim jakiś wybierzesz. – Uśmiechnęła się do basiora, wiedząc, że zareaguje maluczki moment później niż smok. Jej słowa strawić w końcu musiał też Krwisty. – Myślę, że teraz tylko praktyka i Łowcy będą w stanie pomóc Sigerowi. To tylko podstawy, ale powinny umilić mu czas i życie. – Powiedziała do wuja, lekko się na koniec uśmiechając. – Muszę już wracać, ale mam nadzieję, że niedługo się spotkamy. – Powiedziała spokojnym, miłym tonem. Skinęła mu i Sigerowi osobno nim udała się w stronę Obozu.

z/t

: 16 kwie 2018, 20:00
autor: Szczyt Potęgi
Przybył w to miejsce, ponieważ miał zamiar przekazać kolejnemu smokowi zdobyte kamienie szlachetne. Tak, robił to z trudem, ale Ateral czekał, a on w przeciwieństwie do żniwiarza, nie miał zbyt wiele czasu. Swoją drogą, zmarnował go ostatnio bardzo dużo, głównie za sprawą wylegiwania się w grocie i lekceważenia przeciwników na polowaniach.
Ech, i teraz płacił za swoje błędy. A ich cena była (przynajmniej, według niego) cholernie wysoka. Z bólem w ślepiach patrzał na klejnoty ziemi jakie zaraz będzie musiał oddać, ale jeżeli był to sposób na udobruchanie bogów, to cóż innego mógł uczynić?
Ryknął donośnie, wzywając do siebie... smoka Cienia. Nie istotne jakiego. Każdy z nich był na swój sposób odtrącający, ale Szczyt musiał zaryzykować kolejną, ewentualną kłótnię.

Pytanie- kto zdecyduje się przybyć i czy przybędzie w ogóle?

: 18 kwie 2018, 21:13
autor: Administrator
Donośny ryk usłyszał nie kto inny, a przyszły czarodziej Cienia. Mwanu akurat szwendał się po okolicy, więc wezwanie do niego dotarło. Brzmiało jednak obco, to nie mógł być ktokolwiek kogo już spotkał. Mimo to postanowił odpowiedzieć.
Po pewnym czasie oczekiwania Szczyt mógł zobaczyć na horyzoncie białą sylwetkę. Mwanu był smokiem o przeciętnych rozmiarach, jednak jego skrzydła były odrobinę większe niż u typowego smoka jego rasy, jednak nie wykraczał poza normę jeśli chodzi o jakiekolwiek parametry. Zakołował nad smokiem i delikatnie wylądował, wzniecając tylko drobną chmurkę pyłu. Podszedł lekkim krokiem do wojownika. Pachniał trochę jak konwalie, nie licząc typowego zapachu Cienia.
Witaj. Jestem Efemeryczny Kolec. Czy wzywałeś kogoś ze stada Cienia? – zapytał głębokim, ale melodyjnym głosem. Oczekiwał na odpowiedź od Ognistego.