Strona 22 z 31

: 02 gru 2020, 12:38
autor: Przesilenie Północne

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Po niedawnej walce córka poprosiła go o nauki. Zabrał ją na tereny wspólne: wylądowali na Błękitnej Skale, a on uśmiechnął się, widząc śledzący ją cień.
Cieszę się, że moja propozycja ci się spodobała. – Wyszczerzył się. –Musisz mi opowiedzieć, jak przebiegła wasza wyprawa.
Chociaż zagadywał ją – i nie zamierzał tych tematów odpuścić – zdawał sobie sprawę z powodów, dla których się spotykali, dlatego i ten temat powoli poruszał.
Pomyślałem, że zaczniemy od rozgrzewki. Chodzisz na polowania od dawna, ale trudno spotkać na nich wszystkie drapieżniki. Pewnie też chciałabyś kiedyś otrzymać tytuł Poskramiacza lub Pogromcy, a nawet jeżeli nie – to może dowiesz się czegoś, czego nie wiedziałaś wcześniej. – Mrugnął do niej wesoło.
Cienie pewnie poznałaś już dobrze. – Wskazał łbem kompana. – Wiesz więc zapewne, że jedyne rany, jakie wojownik jest w stanie im zadać, pochodzą od ognia. Nie tylko one potrafią być odporne na ataki magiczne i fizyczne, a czasem w ferworze walki łatwo jest o tym zapomnieć – a często jeden dodatkowy ruch może przeważyć o jej skutku. – Wzruszył barkami. – Tak jak cienie wrażliwe są wyłącznie na ogień, tak wiele drapieżników odpornych jest na żywioł ognia bądź wody, bez względu na to, czy są to ataki fizyczne, czy magiczne. Salamandrom lodowym i topielcom lód nie zrobi krzywdy, salamandry ogniste, spaleńce i feniksy nie spłoną. Ale feniksy są wyjątkowym przypadkiem: dla nich kontakt z wodą może być śmiertelny – twój lód się szczególnie przyda. – Mrugnął znów. – Demon za to jest problematyczny dla czarodziejów – on odporny jest na magię całkowicie. Jeżeli kiedyś byłoby ci dane z jednym walczyć właśnie w parze z czarodziejem, to będzie twoja rola, by go dopaść.
Niestety, na arenie Viliara drapieżniki są bardziej wyjątkowe. – Przypomniał sobie, więc i o tym wspomniał. – Pewnie zauważyłaś: niektóre posługują się innym sposobem walki niż zwykle, nie dotyczą ich też odporności, zazwyczaj też co poziom zmienia się styl walki. Twojej mamie na przykład to pomaga: potrafi nieźle rozpraszać wojowników. Ale – przede wszystkim – tak jak początkowe poziomy nie różnią się mocno między walkami na polowaniach, a tam, tak kolejne stają się coraz bardziej wymagające. Przeciwnicy z ostatnich poziomów są w stanie zabić smoki – przestrzegł ją. – Dlatego dziś zwrócimy uwagę na taktykę, walkę w trudnych warunkach i osiąganie tego, na czym ci zależy, żebyś i na to była przygotowana. – Wyszczerzył kły.
A więc, rozgrzewki ciąg dalszy!
Wskazał jej gestem łapy drapieżniki, które stworzył za pomocą maddary. Najpiękniejsze nie był, ale przypominały kolejno topielca i salamandrę lodową – czworonożne stworzenia jak wyciągnięte z wody wyszczerzały kły nisko. Oba były niewysokie, więc ciężko było się dostać do ich brzucha czy pod ogon – szyje też zwieszały nisko. Ale jak już sobie z tym poradzić, należało do Kwintesencji.
Zaatakuj je tak, żeby się wykrwawiły.

: 02 gru 2020, 23:11
autor: Maros
Leciała za ojcem, w kierunku wybranego miejsca. Miała być to jej ostatnia nauka, związana z jej rangą w stadzie. Co prawda, plan był inny... a raczej nauczyciel nagle uległ zmianie. Wątpiła, że Strażnik zgodzi się kontynuować doskonalenie jej umiejętności, poza tym czuła niemałą obawę przed ewentualną konfrontacją z nim. Z całego zamyślanie wyrwał ją głos Przesilenia zaraz po lądowaniu, podeszła do niego nieco bliżej składając skrzydła.
– Było ciekawie, pomógł nam pewien tropiciel – wyjaśniła, delikatnie odwzajemniając uśmiech – Chętnie zagłębie się w szczegóły podczas odpoczynku po nauce – zaproponowała, nie chcąc teraz zbytnio się rozgadywać. Ot, przyzwyczajenie z poprzednich nauk, które mijały bez zbędnych rozmów.
Skinęła łbem na wzmiankę o tytułach, nawet rozpoczęła już wykreślanie poszczególnych gatunków z listy. Jeśli z innymi pójdzie tak łatwo jak z ostatnim bazyliszkiem, jedynym problemem będzie odnalezienie konkretnych brakujących stworów. Uważnie słuchała, co mówi smok znajdujący się na przeciwko niej. Wzmianki na temat wymienionych gatunków, warte były zapamiętania.
– Z cieniem nie miała bym zbyt dużych szans, o ile w ogóle jakiekolwiek. Zieje lodem, a na to są odporne – tu również zerknęła na Ennorath, tak dopełniali się idealnie – Do tego może zranić je jedynie maddara, w której również nie jestem zbyt dobra – wyjaśniła gdy tylko przywódca skończył mówić.
– Z Villarem mogę jedynie opierać się na twoich słowach, utknęłam na przeklętym koboldzie. Paskuda, ma wyjątkowo dużego farta – jedynie napomknęła o ostatnich porażkach, z tym małym stworkiem by skupić się na celu jaki został jej postawiony.

Jak to zwykle bywa, również teraz obłoczek dymu – podczas lotu bardziej przypominający burzową chmurkę – podążał za Chaosem. Rozstawali się bardzo rzadko, a gdy do tego dochodziło zazwyczaj kręcił się gdzieś nieopodal lub zwyczajnie krył się w jakiejś ciemnej norce. Co prawda nie podobało mu się to, co nieraz okazał niewielkim protestem. Przyglądał się ze swojego ukrycia co robią oba smoki. Dopiero gdy pojawiły się dwa drapieżniki uniósł się gwałtownie, rozrastając się do rozmiarów samego olbrzyma.
Wróg?


Czując gwałtownie narastający niepokój kompana odwróciła się ku niemu, obawiając się zbliżającej się maszkary. Jednak gdy tylko zorientowała się, o co chodzi pokręciła przecząco łbem jednocześnie starając się go uspokoić.

Nie wróg?
Spokój jaki odczuwała smoczyca wpłynął również na niego. Zmniejszył się do swoich przeciętnych rozmiarów – mniej więcej dorosłego wilka- ponownie skrywając w najbliższym cieniu


Zaraz potem wróciła do rozgrzewki. Przyjrzała się uważnie obu drapieżnikom, szukając miejsc najlepszych do ataku. Stojąc do nich przodem jak zawsze ugięła nieco łapki, przy czym ciężar ciała spoczął na tylnych kończynach ugiętych nieco mocniej. Ogon zawisł nad ziemią, poruszając się nieznacznie to w prawo, to w lewo. Skrzydła przy ciele, przyciśnięte niezbyt mocno, aby nie ograniczyć sobie swobody ruchów.
Jako pierwszego zaatakowała topielca, Zamierzała doskoczyć do niego, dzięki kilku nie za długim susom, nie należała do najzwinniejszych, tak więc nie chciała ryzykować wywaleniem na pysk. Przemieszczała by się po prostej linii, tak by zatrzymać się naprzeciwko pierwszego z tworów. Jej lewa łapa od razu poderwała by się ku górze, natychmiast odbijając na lewo. Mocny zamach, po czym rozcapierzając pazury pomknęła by nad ziemią wprost ku szyi. Cel może trudno dostępny, jednak nadal do osiągnięcia. Zaraz po dotarciu łapa miała zacisnąć cię mocno, pazury wbić w miękkie gardło przebijając tętnice. Cały cios uwieńczyła by mocnym szarpnięciem, mającym rozpruć gardło paskudy.

Następna była salamandra, wyrośnięta jaszczurka stała szczerząc zęby. Puściwszy gardło lub jego resztki pozostałe w jej łapie, mięśnie spięły się do kolejnego doskoku. Tym razem zamierzała wykorzystać również sam ciężar swojego ciała. Zamierzała doskoczyć do niej od jej prawej strony, przy ostatnim susie zamiast stanięcia w miejscu poderwała przednie łapy nad kark jaszczura. Nie przesadzała jednak z tym, wiedząc czym w normalnej walce mogło by grozić odsłonięcie brzucha. Tylne pozostawał rozstawione nieco szerzej, zapewniając większą stabilność całego ciała, ogon zaś opadł by na ziemie pełniąc tą samą role. Uniesione łapy, miały z impetem opaść na kart tuż za głową, a przez ześlizgnięciem miały uchronić je pazury. Wbijając się w tkanki miały rozciąć wszystko co tylko były w stanie, dodatkowo siła uderzenia mogła przetrącić kręgosłup.

: 08 mar 2021, 18:04
autor: Świadomy Fakt
Yeccaqui spacerował po okolicy w celu lepszego jej poznania. Skała przykuła jego uwag ę, dlatego tutaj właśnie zatrzymał się – była duża, więc zamierzał porównać ją z innymi. Najpierw obszedł dokładnie Błękitną Skałę wokół, zapamiętując jej kształt w i wygląd. W dalszej kolejności polizał ją, badając smak, i uderzył kilkukrotnie pazurem, badając twardość i dźwięk, jaki wydaje. Potem wspomógł się maddarą: drobny, twardym klinem odłupał niewielu kawałek kamienia, zważył go w dłoni i rzucił gdzieś w dal, aby zbadać, jak zachowuje się w locie.

Gdyby ktoś przypadkiem przechodził obok i zobaczył tak zachowującego się smoka, mógłby być... nieco zdziwiony. No, chyba że już słyszał o Yeccaquim.

: 12 mar 2021, 2:25
autor: Czas Końca
Kage od czasu do czasu się nudziło. Potrzebowała odskoczni od codzienności, rozrywki, czegoś nowego, dlatego od czasu do czasu wybierała się na wycieczki poza tereny własnego stada. Gardziła innymi stadami, aczkolwiek jednocześnie była całkiem ciekawa, jakie są robaki Wodne, Ziemne, a także Ogniste. Sojusznik sojusznikiem, ale jednak nie Plagijczyk, a to świadczyło samo za siebie.
Podczas samotnej przechadzki jej uwagę zwrócił obcy zapach niesiony wiatrem. Jaskrawego smoka zobaczyła akurat w chwili, gdy ten... Opukiwał skałę? Odlupywal ją? Kage nie podchodziła zbyt blisko, obserwowała obcego w ciszy. Gdy ten rzucił kamykiem i zaczął się ku przypatrywać, nie wytrzymała i parsknęła głośno. Wiedząc, że właśnie się zdradziła, wychynęła z cieni i zmierzyła Wodnego ponurym spojrzeniem.
Zaprawdę, gorssssi jesssteśście niż małpy. Ssspodziewałeśś sssię, że odleci? – zakpiła Kage, mając na myśli kamień, którym dopiero co rzucił obcy.

: 14 mar 2021, 19:12
autor: Świadomy Fakt
Yeccaqui natychmiast odnotował istnienie Kage w pobliżu skały. Rzucił na nią krótkim spojrzeniem, od razu zauważywszy dwie pary oczu. Nie patrzył jednak samicy w pysk – mogłoby to zostać odebrane ofensywnie. Za to natychmiast zaczął mówić.

– Nie spodziewałem się, że odleci. Czy to znaczy, że istnieją kamienie, które odlatują, kiedy się nimi rzuci? – zapytał, nie rozumiejąc zbyt dobrze pojęcia ironii. – Co masz na myśli przez bycie gorszymi niż małpy? Którą cechę smoków uważasz za niepożądaną w porównaniu z małpami? Czy mówisz do kogoś oprócz mnie? – od razu torpedował Kage, odnotowawszy przy okazji, iż samica z niejasnego powodu mówi w liczbie mnogiej. Mówił szybkim, choć jakby sztucznie spowolnionym tonem, trochę dziwnie intonując niektóre sylaby.

– Nazywam się Świadomy Fakt i jestem ze Stada Wody – przeszedł do przekazywania kluczowej wiedzy. – Moje imię przekazuje informację, że nie posiadam żadnych uczuć, ale mam świadomość. Jak ty się nazywasz i z którego stada pochodzisz? – zwrócił się do Kage, pozwalając jej teraz zabrać głos.

: 17 mar 2021, 1:52
autor: Czas Końca
Usłyszawszy tak wiele pytań, niektórych absurdalnych, aż zamarła, a jej ślepia zadziałały w bardzo zabawny sposób. Pierwsza para zwęziła się, gdyż Kage próbowała wyłapać szyderstwo u rozmówcy i mieć dowód, że ten sobie z niej zwyczajnie kpi i będzie mu mogła dać w pysk. Druga natomiast otworzyła się szerzej, gdyż oprócz podejrzliwości smoczyca czuła także zdumienie. Jeszcze nikt nie zasypał ją taką ilością pytań.
Co – padło warkliwe nawet nie pytanie, a płaskie słowo, które powinno nim być, lecz zabrakło w nim odpowiedniego akcentu. Czy on... z niej żartował? To chyba tak wyglądało, lecz słowa i ton głosu temu przeczyły. Rogata poczuła się głupio. Żartowała niezmiernie rzadko i większość rzeczy brała na poważnie; wrodzona podejrzliwość i ksenofobia kazały jej sądzić, iż Nie-Plagowcy będą próbowali zrobić z niej głupią, że będą ją okłamywać i działać na jej niekorzyść.
Pysk smoczycy zmarszczył się, gdy ta zastanawiała się co robić. Ostatecznie postanowiła odbić piłeczkę i rżnąć głupią, ciekaw jak zareaguje Świadomy Fakt i czy nie próbuje jej tu okłamywać, tłumacząc swoje zachowanie brakiem uczuć.
Issstnieją. Sssą nawet takie, które zmieniają kolor pod wpływem dotyku, a jeśśśśli ich nie dotykasz, to ssą zwykłe, szare lub bure. Trudne je odróżnić od tych zwykłych, bo na pierwszy rzut oka wyglądają normalnie, dopiero jak ssspróbuje ssię z nimi cośśś zrobić, na przykład je nadgryźć, to będą sssię zachowywały niezwykle – zaczęła cisnąć kit typowo dla siebie szorstkim głosem. Ciekawe czy Wodny się na to nabierze? Och, dałaby wiele, żeby zobaczyć, jak Wodny marnuje sobie życie próbując znaleźć te "niezwykłe" kamienie.
Jesssteśś równie ciekawssski, co małpy, ale źle sssię do wszyssstkiego zabierasz – kolejne kłamstwo, wymyślone na poczekaniu. – Jessstem z Plagi. A sswoje imię zdradzę ci dopiero, gdy uznam, że jesssteśś tego wart – prychnęła z rozbrajającą szczerością.

: 19 maja 2021, 18:39
autor: Świadomy Fakt
– Rozumiem. Przypuszczam, że takie kamienie są rzadkie, gdyż nigdy się na taki nie natknąłem – odpowiedział całkowicie poważnie Yeccaqui, który nie rozumiał, że Kage może... trochę mijać się z prawdą. – Być może zmiana koloru działa podobnie jak woda, do której wsadzi się brudną łapę – wtedy woda też zmienia kolor. Mimo wszystko nie rozumiem, jak kamienie mogłyby latać, wydaje się to sprzeczne z ich naturą. Uważam za prawdopodobne, ze mnie okłamałaś, ale nie jestem w stanie tego stwierdzić z pewnością – dodał jak gdyby nigdy nic, nie przejmując się zupełnie tym, iż samica mogła się z niego nabijać.

– Czy sugerujesz, że znasz lepsze metody badania otoczenia od moich? Jak powinienem się zabierać do badań? – kontynuował po kolejnej wypowiedzi, gdyż to właśnie zasugerowała Kage. – W jaki sposób definiujesz wartość? Czy uważasz, że nie powinnaś dzielić się ze mną wiedzą, ponieważ z jakiegoś powodu mogłoby ci to zaszkodzić? – drążył, mówiąc cały czas tym samym, pozbawionym akcentowania tonem.

: 17 lip 2021, 15:36
autor: Despotyczny Ferwor
Despotyczny jawił się na błękitnej skale. Sam, bez towarzystwa swoich kompanów. Zjawił się tutaj z trudem, bowiem żałował swojej ucieczki.... nie chciał.... ale to zrobił.... strach ogarnął całe jego ciało, a jemu samemu nie dane było kontrolować swoich czynów... żałował i... było mu smutno z tego powodu. Tego dnia płakał. Płakał, bo wszystko znowu posypało się na tysiące małych kawałków, gdzie niemożliwym było złączenie tego w całość. Czy była jeszcze szansa... czy można było zmienić to wszystko na lepsze?
– Chciałbym z tobą porozmawiać... – Przesłał, a w mentalnej wiadomości czuć było niepewność oraz niepokój... oraz smutek. Była tam też informacja gdzie się teraz znajduję. Ciekawe czy jednak przyjdzie?
Sam Despot przysiadł i zaczął rozglądać się za nią, a każda sekunda stawała się coraz trudniejsza. Czy możliwym jest cofnięcie czasu?

: 17 lip 2021, 17:12
autor: Maros
Głos Mułka rozbrzmiał jej we łbie, gdy odpoczywała z Pasją i Chabrem w grocie. Młody jak to młody, siedział wtulony w łowczynie, zaś ona obok nich. O czym niby chciał pogadać? Już się z nią pożegnał, a tu nagle chce rozmawiać? Mimo to, wytłumaczyła, że musi na chwile wyjść i poleciała na miejsce.
Zajęło jej to znacznie mniej czasu, niż przed wyleczeniem wszystkich kalectw. Wylądowała ciężko niedaleko łowcy, strzepnęła pierzaste skrzydła i złożyła je. Podeszła nieco bliżej i zatrzymała jakiś ogon od samce, zerkając na niego pytająco.

: 17 lip 2021, 23:29
autor: Despotyczny Ferwor
– Chciałem cię przeprosić na początek... – Zaczął drącym głosem uciekając wzrokiem na swoje łapy w które to wpatrywał się nieprzerwanie. Ciężko było mu składać jakiekolwiek zdania... łapy mimo woli zatrzesły się, a ogon owinął się wokół tych łap, aby ukryć to zjawisko.
– I.... to nie może tak wyglądać.... nie chce... żebyśmy ignorowali siebie i u-uciekali... kiedyś... ... byliśmy dobrymi przyjaciółmi... i... chciał-bym, żeby te czasy wróciły... nic więcej nie chce... oprócz tego... – Nie wiedział co dokładnie ma robić... ani myśleć. Po chwili położył się na brzuchu, a wzrok dalej wpatrywał się w łapy. – J-ja... się pogubiłem... C-czuje się zagubiony... – Wydawał się bardzo nie swój... jakby nie był tym samym smokiem co 30 księżycy temu.

: 22 lip 2021, 11:11
autor: Maros
Czuła się strasznie niepewnie, jak zawsze gdy chodziło o bliskie relacje. Słuchała go w ciszy, nie ruszywszy się ze swojego miejsca, nawet gdy skończył, cisza która wtedy zapadła przedłużała się. Co miała mu powiedzieć, że wszystko będzie dobrze? Nie mogła czegoś takiego obiecać, nie była w stanie tego zagwarantować komuś innemu, skoro nie wierzyła w to nawet względem siebie.
Wahała się jeszcze chwilkę, obawiając się, że nieodpowiedni ruch zostanie zrozumiany zupełnie inaczej, niż powinien. W końcu jednak postąpiła te kilka kroków ku niemu, by ułożyć się obok niego.
– Nadal możemy...– powiedziała cicho. Włochaty łeb wsunęła pod jego głowę i delikatnie pchnęła w swoje prawo, by móc dość niezgrabnie go przytulić.
Przecież nie zostawi go w takim stanie. Nie po tym wszystkim.

: 22 lip 2021, 16:35
autor: Despotyczny Ferwor
Gdy poczuł ciepłe i miękkie futro Kwintesencji, ten nieśmiało spojrzał w jej stronę swoimi żółtymi ślepiami. Ton jego wzroku wybrzmiewał zamieszaniem i zagubieniem, a on nie wiedział jak ma zareagować... nie spodziewał się takiego gestu z jej strony po tym wszystkim... z tego, że tak po prostu chciał uciec od tego wszystkiego. Jak najdalej i jak najszybciej się dało... jego umysł zaczął podsuwać mu nową myśl... być może lepszą?
– Fille... wiesz... – Zaczął odwzajemniając ciepły gest. – Zostanę tutaj... – Wyszeptał siedząc już bardziej spokojnie... Może faktycznie tak było lepiej? Dla niego i bliskich.... oby tylko tego nie żałował... bo już nie chciał sprawiać nikomu przykrości. Zwłaszcza kiedy miał tak mało czasu żeby to naprawiać.

: 22 lip 2021, 16:47
autor: Maros
Nie chciała się od niego odcinać, mimo dość niefortunnego zakończenia wszystkiego, co było między nimi, nadal przecież był jej przyjacielem. Nie mogła od tak skreślić tych kilkudziesięciu księżyców znajomości.
Zostaje? Ale.... przecież miał być z Błazenkiem.
-Jak to?– dopytała nie zmieniając pozycji, w której trwałą tak jeszcze chwilę.
Czy syn poradzi sobie sam na bagnach? No niby miała być tam rodzina Despoty, ale on ich nie znał, jak się tam odnajdzie?

: 22 lip 2021, 17:06
autor: Despotyczny Ferwor
Siedział dłuższą chwile w zamyśleniu. Tak jakby nad czymś głęboko myślał, bo i też tak było. Wszystko to zlało się w jedną papkę, gdzie sam nie wiedział co robić, gdzie się udać i co ze sobą zrobić.
– Błazenek jest już u moich rodziców... – Rzekł początkowo dość niepewnie. – A.. i tak zostało mi mało czasu... i chyba będzie lepiej dla ciebie i Oleandry gdy zostanę tu... niż tam. – Rzekł nie wiedząc jak to wytłumaczyć. – Chyba, że nie chcesz.... wtedy to zrozumiem... – Głos nadal wydawał się być nieco przyciszony i smutny... lecz na pewno wyglądało to lepiej niż na początku ich spotkania, chociaż nadal się bał... nie wiedział czego dokładnie, acz te uczucie go nie opuszczało.

: 22 lip 2021, 17:26
autor: Maros
Zapewnienia, zapewnieniami, a ona i tak się o niego martwiła. Był młody, a młodzi popełniali głupie błędy. Co jeśli stwierdzi, że jednak tam nie zostanie? Nie słyszała o tym miejscu za wiele, a i nie znała rodziców łowcy. Skąd więc miała wiedzieć, że wszystko będzie dobrze?
– Rozmawiałeś z Olendrą?– myśl o tym, że będzie musiała przekazać jej kiedyś wieść, że jej ojciec nie żyje przerażała ją. Tak bardzo nie chciała sprawiać jej przykrości, ale okłamać też by jej nie potrafiła.

: 22 lip 2021, 17:42
autor: Despotyczny Ferwor
Oleandra była chyba najtrudniejszą rzeczą jaką przyjdzie mu się zmierzyć... oby tylko poradziła sobie z tym wszystkim lepiej niż on sam... eh... co on wygadywał. Już teraz była lepsza od niego. Wyrosła przecież na silną smoczyce. A przynajmniej taką ją widział. Chciał żeby była szczęśliwa... nawet jeżeli on sam nie mógł tego wcześniej sprawić... nie nadawał się jednak do czegokolwiek... jeżeli patrzeć na ostatnie kilka księżyców.
– Zamierzam z nią jeszcze dzisiaj porozmawiać... chciałbym spędzić z nią trochę czasu... – Odpowiedział po chwili. Już nawet wiedział gdzie mogliby się spotkać. W miejscu gdzie uczęszcza tylko on i pewna dziwnie mówiąca smoczyca. Ciekawe z resztą co u niej słychać.
– Wiesz.... jest coś co chciałbym ci dać. – Rzekł do niej ściągając swój naszyjnik. Lekko się oczywiście odsunął, ale tak, ażeby wciąż czuć na sobie jej tulenie. Z naszyjnika ściągnął następnie wszystkie pióra i łuski które się tam znajdowały, a je schował pod skrzydło. Wyrwał następnie jedną ze swoich łusek. Jasnozielona duża łuska przechodząca w żółć. Przywiązał ją do wcześniejszego sznurka, a cały utworzony z tego naszyjnik podarował Fille.
– Zawsze sądziłem, że zbieranie łusek jest naprawdę miłym gestem wobec innych... pokazuje, że zależy nam na czymś... i... niejako pozwala mieć zawszę przy sobie choć cząstkę bliskiej nam osoby. Tak było ze wszystkimi... i... chciałbym obdarować cię tym samym... jeżeli oczywiście chcesz. –

: 22 lip 2021, 17:54
autor: Maros
Sama również cofnęła odrobine łeb i zerknęła na jego pysk. Nie wiedziała jak mocno uderzy w młodą uzdrowicielkę taka wieść, mogła jedynie wierzyć, że ta poradzi sobie z tym wszystkim jak najlepiej.
– Tylko bądź delikatny....– powiedziała ciszej spuszczając wzrok na zdejmowane ze sznureczka łuski i pióra oraz następne poczynania Mułka. Gdy na środku zawisła jego łuska, a całość znalazła się w jej łapach, obróciła ją delikatnie między palcami, a przez myśl przemknęło jej, że brakuje tu dwóch łusek. Niestety, żadnej nie będzie już jej dane zdobyć.
– Dziękuję...– pochyliła nieco bardziej łeb, by ukryć szklące się ślepia. Nie była na to gotowa, nie po tym wszystkim co działo się ostatnio.

: 22 lip 2021, 18:17
autor: Despotyczny Ferwor
– Będę... jak najdelikatniej się da. – I jak tylko najlepiej się da. Nie chciał dawać jej żadnej traumy... nie takiej jakiej on doświadczał po tym wszystkich księżycach. Nie sprawiłby jej nikomu, bowiem nikt nie zasługuje na takie cierpienie... a on wolał być istną ścianą dla takich niecnych poczynań losu.
Widząc zachowanie Fille.... nie odezwał się... a po prostu mocniej się do niej przytulił. Głaszcząc ją tak jak kiedyś po głowie... Tak bardzo chciał cofnąć czas... albo urodzić się później... wszystko mogłoby być inaczej. Lepiej... czas... był jedyną rzeczą, która zdawała się być nieujarzmiona. Chociaż może i to dałoby się okiełznać? Dla niej...
– Ja też ci dziękuje... – Rzekł po chwili tuląc się jeszcze mocniej. – Wiesz... ze wszelkich możliwych ścieżek... ostatecznie myśląc, to musiałem wybrać najlepszą jaką się dało... i... naprawdę jestem ci wdzięczny, że jesteś tutaj teraz ze mną... to naprawdę miłe uczucie. – Jeżeli wierzyć plotką... i po śmierci naprawdę coś jest... to nie dowie się tego jeszcze przez długi czas... bo bez niej nie zamierzał nigdzie iść... i jeżeli będzie mu dane tam czekać... to będzie czekał. Nieważne ile.

: 22 lip 2021, 20:50
autor: Maros
W kwestii córki uspokoił ją nieco, wiedziała, że przynajmniej postara się, by całość wybrzmiała jak najdelikatniej i wesprze w razie czego.
– Trzeba jej jeszcze powiedzieć o bracie...– dodała cicho, gdy ten ponownie wzmocnił uścisk. Przymknęła na moment ślepia, by zaraz nie pobeczeć się tu, tak jak ostatnio w górach. Łuska zniknęła pod jej palcami, skryta w delikatnie zaciśniętej łapie.
– Dziękujesz mi? Przecież ja to wszystko zepsułam.– głos nieco jej się załamał, jednak szybko się opamiętała. To właśnie z jego strony spodziewała się niechęci do niej. Nie chciała, by to wszystko tak wyglądało i się skończyło.

: 23 lip 2021, 20:31
autor: Despotyczny Ferwor
Szczerze nie dziwił się dlaczego Błazenek postanowił wyruszyć poza tereny stad. Tutaj zbyt bardzo był ograniczany... nie mógł rozwinąć pełni swoich możliwości, a tak zdawał się wyglądać w oczach starego łowcy. Za granicą czekała na niego o wiele lepsza przyszłość.... a tak przynajmniej wierzył.
– Oleandra jest bystra... na pewno zrozumie decyzje Błazenka. – Odrzekł spokojniejszym głosem.
Wiele smoków zapewne podzieliłoby słowa Kwintesencji, gdzie zapewne wszystko wszech i wobec to potwierdzało... ale tylko pozornie. Kwintesencja nic, co mogło się równać z czynami innych. Wierzył, że ta nie chciała niczego złego, a wszystko to tylko niefortunne zbiegi okoliczności. Nie mogło się to równać ze zdradą swojego najlepszego przyjaciela... czy debilizmem przez który został sierotą po raz drugi. Nie było to też na miarę wyczynów smoków ziemi, ognia czy plagi.... czy na miarę odpałów person z własnego stada...
– Ale też jako jedyna... przytuliłaś mnie... i... nie odeszłaś jak inni... – Zaczął smutnym tonem. – Dzięki tobie zaznałem znacznie więcej szczęścia niż od kogokolwiek... byłem po prostu szczęśliwy... nie jest to coś, za co nie mógłbym dziękować, prawda? –

: 23 lip 2021, 21:38
autor: Maros
Ona natomiast nie rozumiała ich obu, a przynajmniej w kwestii niechęci do pozostania na tych terenach. Przecież nie było tu tak źle, mogli wyruszać za barierę kiedy tylko chcieli, a jednak ciągnęło ich tam na stałe. Bolało ją, że syn z taką lekkością zostawił ich i odszedł, jedynie wspominając o tym fakcie. Czy naprawdę było mu tutaj tak źle?
– Mam nadzieję, ja nadal nie mogę zrozumieć, czemu uważał swój dom, za tak zły.– może nawet bolało ją to znacznie mocniej niż myślała, gdyż na wzmiankę o tym w gardle pojawiła się tak dobrze znana gula.
– Po to są przyjaciele.... by wspierać i być...– i to właśnie starała się teraz robić, pewnie nieco nieudolnie, ale nie miła zbyt wiele doświadczenia z bliskimi relacjami.