OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
– Oczywiście, że piastowanie tej rangi niesie za sobą takie ryzyko, ale po co specjalnie igrać z przewrotnym losem, kiedy nie ma takiej potrzeby? – skomentował. Czasem inaczej się nie da, gdy ból wewnętrzny nie może inaczej znaleźć ujścia. A więc chodziło o to? Czy to znaczyło że… Czy on starał się mu właśnie coś między wierszami przekazać? Czuł emanującą od czarodzieja frustrację i złość, nawet nie musiał widzieć wyrazu jego pyska. Serce uzdrowiciela zabiło szybciej, ślepia rozszerzyły się, gdy coś do niego dotarło.Po raz kolejny kogoś zranił, próbując go chronić. Chociaż czy w obu wypadkach przez cały ten czas nie chronił tylko i wyłącznie samego siebie? Czy pod tym pretekstem nie dbał tylko i wyłącznie o swój własny komfort?
Podniósł się z ziemi, jednak nie odwrócił się w stronę czarodzieja. Nie potrafił spojrzeć mu teraz w oczy. Był tak niewyobrażalnie obrzydzony samym sobą, że przez swoją niepewność i strach doprowadził przyjaciela do takiego stanu. Wbił pazury w ziemię i przygryzł do krwi policzek od środka, następnie kilka razy otworzył pysk, jakby starał się coś powiedzieć, jednak żadne słowa nie wypłynęły z jego ust. To spotkanie było jednak złą decyzją. Nie w takim momencie.
– Ja… – zaczął, czując, że głos zaczyna mu się łamać. – Tak – rzucił pewniej i wyprostował się, choć wciąż brakowało mu odwagi, by się odwrócić i spojrzeć na swojego rozmówcę. Pociągnął cicho nosem. – To jest jedna rzecz, której jestem pewny. Jesteś dla mnie ważny. Możesz w to nie wierzyć, ale tak jest – naprawdę tak było. – Ja po prostu… po prostu nie potrafię, nie umiem zrozumieć tego, co czuję. Boję się, a nie chcę cię skrz… – gwałtownie odwrócił się, w porę urywając zdanie, nim zdążył palnąć coś głupiego. Kretynie, przecież już go skrzywdziłeś, nie widzisz tego? Przełknął głośno ślinę, w końcu spoglądając na bursztynowołuskiego. – Podejmowanie decyzji… To jest… skomlikowane. Nie wiem. Naprawdę nie wiem – już sam się w tym wszystkim pogubił. Ostatnio działo się tak wiele, czuł się wyczerpany i teraz nie miał na decydowanie o takich sprawach zupełnie siły. Ale zdawał sobie sprawę z tego, że jest winny Echo wyjaśnień – w końcu trzymał go w niepewności tak długo. Za długo. Tylko co miał mu powiedzieć? Całą prawdę? Oszukać go dla jego dobra? Miał wrażenie, że nie ważne jak spróbuje to rozwiązać, to i tak skończy się tak samo.
Pragnął rzucić się do ucieczki. Hah, to była jedyna rzecz, w której był dobry – w byciu tchórzem i ciągłym uciekaniu od problemów, by przeczekać, aż przeminą same, zamiast się z nimi skonfrontować. Bo tak było najwygodniej, prawda? I faktycznie ledwo powstrzymał się od rozprostowania skrzydeł, by zerwać się do lotu, jednak wiedział, że wtedy wszystko zaprzepaści już na pewno. Może tak byłoby najlepiej? Nie dla niego, ale dla Echo, który i tak się z jego powodu wystarczająco nacierpiał.
Kolejne pociągnięcie nosem. Drobny krok w tył. Chciał coś jeszcze powiedzieć, spróbować jakoś sytuację załagodzić, jakoś ją odratować. Ale nie potrafił z siebie nic wydusić, bo słowa utknęły mu całkowicie w gardle. Stał więc w milczeniu, wbijając wzrok w ziemię i po prostu… czekając. Bojąc się tego, co może zaraz nadejść.






















